Nie mów do mnie Stasiu. Prosiłem!
Tak, zapędziłem się. Przepraszam.
a który i czyj tekst masz na myśli?
Artykuł Wojciecha Maziarskiego - Kłamstwo smoleńskie groźniejsze od oświęcimskiego.
Bardzo nie lubię, gdy dziennikarz wie lepiej, co myśli człowiek o którym pisze artykuł.
I podważa jego słowa, bo...wie lepiej. Zarzucając kłamstwo...bo przecież każdy człowiek światły itp...
a profesor jest światły...
Miałem ochotę napisać podobny w duchu tekst o autorze. Bo przecież, też wiem lepiej jakie są motywacje W.M.
Ale mi przeszło. Bo byłby obrzydliwy. O każdym można tak napisać.
Poza tym wprowadzanie do obiegu pojęcia "kłamstwo smoleńskie" i zrównanie go z oświęcimskim, jest brzydką manipulacją. Ten miecz może być obustronny.
Nikt, nawet Ty, czy Maziek nie wiecie jak było. Jest to kwestia niepewnych źródeł wiedzy.
Mówienie o absolutnej pewności, że tak czy siak, podważa u mnie natychmiast szczerość intencji piszącego, lub ...powiedzmy - dociekliwość.
Można jedynie mówić o wiedzy na podstawie tych niepewnych źródeł, ze wskazaniem na prawo bądź lewo.
Cała reszta to kwestia wiary lub polityki. Obie strony zachowują się jak Frankenstein. Ulepiły z tego co miały (dostały) jakiegoś luda, nawet jest podobny. Tylko szwy są za bardzo widoczne. Czasem się rozłażą.
Ale to pikuś. Gorsza jest obłuda.
Autor mocno sugeruje, że podważanie ustaleń komisji powinno być ścigane prawnie. I karane.
Jednocześnie pisze, że tak nie uważa.
Zrównuje bowiem kłamstwo smoleńskie z oświęcimskim. Ba, idzie dalej.
Te drugie, jest ścigane prawnie i penalizowane.
Nie słyszałem, żeby dziennikarz podważał ten stan.
Skoro kłamstwo smoleńskie jest gorsze, powinno być tym bardziej ścigane prawnie. I ostrzej karane.
Taka jest logika jego słów.
Dopisek, że autor nie postuluje karania, gdy właśnie postuluje, jest wysoce obłudny.
A zwrot "chcę uświadomić profesorowi że... "oznaką bufonady. Albo poczucia boskości.
A to już choroba.
Jakże częsta wśród dziennikarzy. Widać ciągle mających się za "inżynierów dusz".
Pozdrawiam ciepło.