Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o znajomości, to znacznie lepiej zapoznałem się, także wczoraj, jako i z red. B. Misiem, z aktorem Marcinem Trońskim. Odbyliśmy 5 spotkań w krótkim czasie i to face to face (no, w pewnym sensie), a nie internetowo. Mając do zmitrężenia wektor czasoprzestrzeni w Warszawie poszedłem byłem do pierwszego kina po drodze, akurat w Promenadzie. Tamże po zorientowaniu się w repertuarze zakupiłem bilet i poszedłem do empiku, pogrzebać w książkach. W czasie grzebania poczułem, że ktoś stoi mi na plecach, więc się odsunąłem, żeby udostępnić. To był Marcin Troński. Potem poszedłem coś przekąsić a następnie do kina - gdzie, idąc do sali nr 6 spotkałem się ponownie z Marcinem Trońskim, któren był niestety z kobitą oraz reklamówką białą, sztuk jeden. W ogóle widzów było z w sumie było czterech, więc obcowałem podczas seansu z tym wspaniałym aktorem w dość kameralnych warunkach, pomijając oczywiście kobitę, która się wzięła przykleiła do niego. Tzn. tak naprawdę nie wiem, bo ja lubię siedzieć w pierwszym rzędzie, a oni siedli w ostatnim, ale jakbym był kobitą Trońskiego to na 100% bym się kleił do niego w kinie. Wychodząc z sali nr 6 jako ostatni, bo chciałem spojrzeć na napisy - zobaczyłem na fotelu białą reklamówkę i po stoczeniu krótkiej walki (ale jakże gwałtownej!) postanowiłem o tej zgubie zawiadomić obsługę. Jednakże w drzwiach sali natknąłem się znów na Marcina Trońskiego, tym razem złapaliśmy kontakt wzrokowy i ja się do niego uśmiechnąłem - a on odwzajemnił uśmiech! Jak starzy znajomi!
Nieco oszołomiony udałem się następnie do toalety i kiedy siusiałem do pisuaru wszedł - kto? Oczywiście on, Marcin Troński. I tak sobie razem posiusialiśmy, samiuteńcy w jednym WC, pięknym zresztą jak pałac! Na koniec meandrując lekko i klucząc w poszukiwaniu jakiegoś męskiego sklepu bez ciuchów (bagnety, namioty czy cóś) przemieszczałem się z wolna ku wyjściu - i oczywiście spotkaliśmy się przy tym właśnie jednym z 5 czy 6 jakie ma galeria, gdyż los postanowił jeszcze raz skrzyżować nasze ścieżki...