Gdzie jest ustawianie do bicia? Czy źle rozumiem, że Twoim zdaniem (przypuszczającym oczywiście):
1. Plichta faktycznie posiadał był złoto na pokrycie roszczeń,
2. Złoto ukradli mu agenci, uniemożliwiając ich pokrycie?
Poprawnie odczytuję, że stawiasz taką tezę? Jeśli niepoprawnie, to nie czytaj dalej, pomyłka.
Prokuratura potwierdziła, bodaj w piątek, przyjęcie zgłoszeń na kwotę ponad 290 mln złotych (z prognozą, że w tym tygodniu "pęknie" 300 mln). Czyli P. potrzebowałby 1/3 mld złotych (zaokrąglając, ale może wcale nie w górę, skoro "nie był instytucją charytatywną"). To w złocie, wg podanej przez Ciebie ceny jest blisko 2 tony. Według tejże samej prokuratury zabezpieczone mienie (wszystko, nieruchomości, samochody, złoto itp.) to kilkadziesiąt milionów - czyli reszta wyparowała. Można się bawić w wyliczenia, ale skoro mowa o złocie to jest to tona czy półtorej, zależnie ile jeszcze "naleci" zgłoszeń.
Bo myślę, że to nie to, że ktoś wyniósł, nawet 20 osób, po półpaczce fajek złota uniemożliwiło P. spłacenie obywateli? Byłoby oczywiście manko - z półtorej tony złota zabrakłoby 20 kg... Ale to nie tragedia, prawda? Ot marny procent, w zaokrągleniu do całości tylko jeden, o którym nikt by w chwili dzisiejszej nie wspomniał, bo wyliczenia są szacunkowe. Czyli złoto musiało być "wywiezione ciężarówką".
Nie wiem, na czym prokuratura opiera wyliczenie 290 mln. roszczeń, ale przypuszczam, że składając zawiadomienie o przestępstwie trzeba było pokazać prokuraturze umowę z AG oraz dowód wpłacenia pieniędzy. Gdyby to wyssał jeden czy drugi redaktor Faktu z palca to mógłbym się zgodzić, że to "fakt medialny", ale jeśli redaktor, i to nie jeden, pisze, że to oświadczenie prokuratury - to moim zdaniem jest to nieco więcej niż "fakt medialny".
Krótko mówiąc, nie przypuszczam, aby P. miał kiedykolwiek półtorej tony złota, by trzymał taką ilość gdzie indziej niż banku, żeby agenci ABW mogli niepostrzeżenie wywieźć znaczącą część półtorej tony złota, ani czegokolwiek innego z jego siedziby - bo wszystko zostawia dziś ślady kupna-sprzedaży, jest księgowane co najmniej po dwóch stronach a przy tego typu kwotach jeszcze nadzorowane i tak dalej.
Przypuszczam, że P. jest słupem, więc nie przykładam żadnej wagi do tego co, prawdziwie, czy hipotetycznie powiedział, tak jak nie przykładam wagi do tego, że w więzieniu siedzą niewinni ludzie - zdaniem większości ich samych. Nawiasem mówiąc, sam fakt, że znalezione złoto (57 kilogramów złota, ponad 10 mln zł) było w mieszkaniu (a nie w banku bądź pod nadzorem wynajętych 20 chłopa z bronią automatyczną) świadczy o tym, że albo P. ma źle w głowie, albo...
Na koniec nie wiem, czy słusznie mniemasz, że schowanie półpaczki złota w kieszeń w trakcie czynności służbowych to "przyzerowe ryzyko".