Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1358352 razy)

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1410 dnia: Stycznia 30, 2008, 12:32:27 am »
Q
Na samym początku tak, sprawdziłem ten tytuł i to był właśnie TekWar. Dziękuje. A przypominaiłem sobie że coś takiego było nagle podczas pisania ostatnio, także myśl jest mocno świeża.

Co do Space... to mamy chyba serial który obje cenimy i dobrze pamiętamy. Takie wspólne pochodzenie nas i obcych zawsze dodatkowo tłumaczy skąd oni się wzięli. Można by się zasatanowić jak to wszystko się skończy... W ostatnim odcinku nieźle się zapowiadało, ale ostatecznie wyszło tragicznie.

OK a w takim razie jak się zaptrujesz na filmy typu Ja robot, czy Raport mniejszości?
W pierwszym mamy ciekawy wniosek jak najlepije ludzi chronić i przedk kim, a w drugim co by było gdyby dane nam było wprowadzić z grubsza porządek zanim nastanie taka potrzeba.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1411 dnia: Stycznia 30, 2008, 01:11:56 am »
Cytuj
Q
Na samym początku tak, sprawdziłem ten tytuł i to był właśnie TekWar. Dziękuje.

Nie ma za co.

Cytuj
Co do Space... to mamy chyba serial który obje cenimy i dobrze pamiętamy.

Najwidoczniej.

Cytuj
Można by się zasatanowić jak to wszystko się skończy... W ostatnim odcinku nieźle się zapowiadało, ale ostatecznie wyszło tragicznie.

Czym autorzy zasugerowali nam, że:
1. nic nigdy nie wychodzi do końca tak jak się planowało (coś a'la Prawo Murphy'ego),
2. w życiu nic nigdy definitywnie się nie kończy (przynajmniej do ew. końca Wszechświata), kończą się co najwyżej życia jednostek...

Cytuj
OK a w takim razie jak się zaptrujesz na filmy typu Ja robot, czy Raport mniejszości?
W pierwszym mamy ciekawy wniosek jak najlepije ludzi chronić i przedk kim, a w drugim co by było gdyby dane nam było wprowadzić z grubsza porządek zanim nastanie taka potrzeba.

Pierwszy to teoretycznie ekranizacja niezgorszych utworów drugorzędnego w sumie (co nie znaczy "złego") pisarza jakim był Asimov. Sam zbiorek "Ja, robot" nawet lubię, dlatego niezbyt odpowiadała mi aż tak luźna i do tego "senzacyjna" ekranizacja. Co nie znaczy, ze był to film bardzo zły, widziałem gorsze. Tyle, że z historii toczącej sie w sumie na poziomie idei zrobiono ganianko-strzelnkę (przyznam, że nawet znośną).

Drugi film, choć też dość luźno oparty na opowiadaniu Dicka podobał mi się (czemu dałem juz zresztą wyraz). Nie jest to klasa "Blade Runnera", nie jest też wierna ekranizacja, ale Spielberg (twórca nawiasem mówiąc cholernie nierówny, tym razem jednak zdecydowanie będący w dobrej formie) zdołał przede wszystkim oddać niepowtarzalny dickowski klimat (choćby scenka z dość ekscentrycznym strażnikiem)  i dickowe obsesje. A to wiecej niż literalna wierność fabule przy zagubieniu "ducha" oryginału.
Swoją drogą na pochwałe zasługuje też nie spotykany znów tak czesto w kinie SF technologiczny realizm - całe "tło" fabuły projektowali fachowcy bazując na obecnych trendach - za to też Spielbergowi należy się plus, zwłaszcza gdy zobaczymy jak Phillip K. uwielbiał wtykać w swe utwory pomysłowe gadgety (choć on akurat o realizm dbał mało). Znów pasuje to do klimatu, ale i stanowi sporą dozę solidnej hard SF w tle metafizycznej fabuły.
Owszem mógłbym się czepić zbyt dużej jednak ilosci nic nie wnoszącej "pure action" i kilku naciąganych rozwiązań, ale film ogólnie uważam za wybitny. Stawiający różne ważkie pytania z problematyką wolnej woli, przeznaczenia i samospełniających się przepowiedni na czele. Pojawia sie też istotna w świetle wydarzeń po 11 września kwestia społeczna - co ważniejsze: swobody obywatelskie czy poczucie bezpieczeństwa. Jednym słowem pozycja z tych wybitniejszych.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 30, 2008, 01:14:12 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1412 dnia: Lutego 03, 2008, 02:08:38 am »
Q
Po tym do czego doszliśmy to Space ... zakończyło się tak jak trwało, coraz gorzej bo dowiadujemy się że to nie koniecznie oni są źli, a ryzyko zniszczenia, czy zniewolenia całego gatunku to nadal za mało aby się powstrzymać dla niektórych "ludzkich" przywódców.
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.

Z tego co napisałeś najbardziej trafia do mnie kwestia właśnie co ważnijesze - bezpieczeństwo, czy wolność. Przyszłość, a przecież i teraz nie brakuje tego, przynosi nam wizje świata gdzie kontrola pojedyńczej jednostki to żaden problem, co gdyby tylko zachowano zdrowe (pomijając już pytanie jakie to są zdrowe) zasady tym uczciwym i dobrym by wcalenie nie musiało dokuczać. Problem tylko co jeśli ktoś będzie niewinny tak jak nasz policjant. No i kwestia tych 3 istot które dla dobra ogółu niepytane były poświęcone. Oczywiście inne kwestie też są ciekawe. Ja jak to czyniłem już poprzednio moge zwrócić uwagę na broń jednego z policjantów/agentów, która była efektywnie "przeładowywana" tylko jak wogóle taka konstrukcja funkcjonuje, że wymaga tak spektakularnych działań - to jednak nie była strzelba.

Swoją drogą udało mi się prawie w całości obejrzeć Tryfidy. Wywarły na mnie w sumie neutralne wrażenie, czyli przpomniały mi się sceny, a i też nic mnie nie zniechęciło aby nie dokończyć oglądanie filmu.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1413 dnia: Lutego 03, 2008, 10:54:58 am »
Cytuj
Po tym do czego doszliśmy to Space ... zakończyło się tak jak trwało, coraz gorzej bo dowiadujemy się że to nie koniecznie oni są źli, a ryzyko zniszczenia, czy zniewolenia całego gatunku to nadal za mało aby się powstrzymać dla niektórych "ludzkich" przywódców.

Owszem. Takie to niewesołe konkluzje się pojawiły (choć tym razem do wojny - chyba! - bardziej parli niektórzy Obcy).

Cytuj
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.

I tu zderza się postawa widza z postawą fana. Fan zawsze zakrzyknie "Yeah.... Give me more!", widz natomiast (d)oceni to co dostał. Owszem też mi było przykro rozstawać się z bohaterami serialu, w dodatku w b. dramatycznym momencie, ale w sumie wolę by szybko zakończona "Gwiezdna eskadra" pozostała (przynajmniej jak narazie) niedościgłym arcydziełem wśród seriali SF (co trochę też dowodzi mizerii gatunku), niż gdyby miała się obrócić w swą parodię jak nie przymierzając "Sea Quest" czy "Z Archiwum X"...

Cytuj
Z tego co napisałeś najbardziej trafia do mnie kwestia właśnie co ważnijesze - bezpieczeństwo, czy wolność. Przyszłość, a przecież i teraz nie brakuje tego, przynosi nam wizje świata gdzie kontrola pojedyńczej jednostki to żaden problem, co gdyby tylko zachowano zdrowe (pomijając już pytanie jakie to są zdrowe) zasady tym uczciwym i dobrym by wcalenie nie musiało dokuczać. Problem tylko co jeśli ktoś będzie niewinny tak jak nasz policjant. No i kwestia tych 3 istot które dla dobra ogółu niepytane były poświęcone.

No właśnie... Same pytania i to z gatunku poważnych... Film stawia ich zresztą jeszcze więcej...

Cytuj
Oczywiście inne kwestie też są ciekawe. Ja jak to czyniłem już poprzednio moge zwrócić uwagę na broń jednego z policjantów/agentów, która była efektywnie "przeładowywana" tylko jak wogóle taka konstrukcja funkcjonuje, że wymaga tak spektakularnych działań - to jednak nie była strzelba.

Tak, pokazana technologia była b. pomysłowa... (Pamiętam, film dokumentalny o tym jak ten "Raport..." kręcono. Słuchanie o tych wszystkich gadgetach, o tym, że są prawdopodobne naukowo - i dlaczego mają taki kształt, a nie inny - było b. ciekawe...)

Cytuj
Swoją drogą udało mi się prawie w całości obejrzeć Tryfidy. Wywarły na mnie w sumie neutralne wrażenie, czyli przpomniały mi się sceny, a i też nic mnie nie zniechęciło aby nie dokończyć oglądanie filmu.

Czyli, co było do przewidzenia, z dystansu nie odbiera się tego jako arcydzieła... Zresztą zamiast mówić o wrażeniach z "Tryfidów..." powiedz lepiej jak tam czytanie "Astronautów"?

ps. Miesław, jak tam oglądanie "Star Treka"...

pps. w najbliższą środę o 21:30, TVN, "Dwanaście małp"

w sumie nie lubię tego filmu, ale cieszy się dobrą opinią ;).
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2008, 11:54:21 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1414 dnia: Lutego 03, 2008, 03:13:39 pm »
Z trochę innej beczki... Odświeżyłem sobie po nocy z piątku na sobotę odcinek nowej wersji serialu "BattleStar Galactica" i naszła mnie pewna refleksja...

Otóż w większości seriali SF bohaterowie stają przed trudnymi problemami i dokonują wyborów, także etycznych. W "Star Treku" (z wyjątkiem nielicznych odcinków pierwotnej seriii i epigońskiego "Deep Space Nine", w których wkraczamy w "szarą strefę") są to zazwyczaj rozwiązania jednoznacznie właściwe i wybrane po uprzednim dokładnym rozpoznaniu sytuacji (zresztą nawet w tych nielicznych wypadkach, gdy bohaterowie wahają się jak postąpić, a my wraz z nimi sytuacja jest - od pewnego momentu - jasna). Zagadki Wszechświata są "łamigłówkami" stojącymi przed dzielną załogą, bohaterowie rozwiązują je i dzięki temu wiedzą już co zrobić ("wolność jako uświadomiona konieczność"? ;)). (Zresztą jest to wszystko schemat właściwy dla klasycznej SF tzw. "Złotego Wieku" z jej poznawczym optymizmem i skłonnością do uproszczeń...)

Trochę inaczej jest we (wspominanym powyżej) "Space: Above and Beyond". Gdzie bohaterowie stają nieraz przed drastycznymi wyborami, i - choć szlachetni - są źołnierzami walczącymi w wojnie wywołanej przez ludzi znacznie mniej szlachetnych. To, czyni ich sytuację bardziej dwuznaczną, acz nie przekreśla ich heroizmu i żołnierskiego trudu.

Także "FarScape", choć bardziej baśniowo-cukierkowy wprowadza element łagodnej dwuznaczności pokazując bohatera, co prawda pozytywnego, lecz rozchwianego psychicznie.

Jeszcze inaczej jest w "Firefly/Serenity", gdzie bohaterowie nastawieni są na zysk i działają w realiach kosmicznego "Dzikiego Zachodu", ale powtarza się tu stary westernowy (i gwiezdnowojenny ;)) schemat. Nawet jeśli z bohaterów chwilami łajdaki, to są to "nasze sukinsyny", mające w dodatku dość zdrowe zasady moralne i koniec końców dokonujące właściwych wyborów.

***

Tymczasem w aktualnej wersji "BattleStar Galactica" jest diametralnie inaczej. Dojrzalej. Jak w prawdziwym życiu. Bohaterowie umieją w jednym odcinku wzbudzić naszą sympatię, by w drugim wk*** nas i zbrzydzić. Ich wybory są drastyczne i ani oni, ani my, nie mamy nigdy pewności czy do końca słuszne. Rozwiązywanie zagadek przynosi odpowiedzi niepełne, daje raczej niepokój, niż pewność co dalej robić... Spełnia się dukajowy postulat świata SF pozwalającego tworzyć różne (często sprzeczne, a tak samo pasujące do znanych faktów) hipotezy, szkoda tylko, że głównie na płaszczyźnie intryg fabularnych, ale suspense czysto naukowy, w serialu tego typu mógłby być niestrawny... (Szkoda też, że tak dużo w tej "Galactice..."  space opery i wojenek, a tak mało prawdziwej SF.)

Jest tylko jedno małe ale - do takich postaci trudno się przywiązać, zbyt są pełne ułomności. (Choć udało mi się polubić... Tigha. I, nieco perwersyjnie ;), Baltara.)



Skoro mowa o zagadkach naukowych... Naszła mnie kolejna refleksja... Ten Cylon w w/w odcinku gadał Karze, że historia powtarza się ileś razy z tymi samymi postaciami w różnych rolach (takie nawiązanie do hinduistycznej idei kolejnych wszechśwatów). I tak się zastanawiam czy nie była to sugestia, że oryginalna fabuła "BSG" (z lat '70 i '80) to wersja z poprzedniego wszechświata (zwłaszcza, że Glen A. Larson występowął jako creative consultant)...

Jeśli z tą swoja hipotezą mam racje to jest to b. oryginalna metoda dokonania reBootu serialu przy jednoczesnym zachowaniu continuity. Wyjaśniałoby to też osławione (i słusznie krytykowane) podobieństwo urządzeń i strojów z tego serialu ze współczesnymi ziemskimi. Skoro bohaterowie starej "BSG" dotarli do "naszej" Ziemi, to świat nowej "BSG" byłby przyszłym Wszechświatem, w kórym wystapiły te same ubrania, technologie i zwyczaje, tylko w innej konfiguracji, jako powracajacy motyw...

Co o tym sądzicie? (O ile oczywiście tę "Galacticę..." chce się Wam oglądać... :P)

(Bo i to możliwe, że z braku nowych głębokich seriali SF sam sobie dobudowałem głębię do odrobinę tylko lepszej space opery...)

ps. jedyna recenzja nowego "BSG" jaką znalazłem na polskich serwisach poświęconych SF.
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2008, 04:04:52 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Miesław

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 804
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1415 dnia: Lutego 03, 2008, 08:01:28 pm »
Cytuj
Cytuj
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.

I tu zderza się postawa widza z postawą fana. Fan zawsze zakrzyknie "Yeah.... Give me more!", widz natomiast (d)oceni to co dostał. Owszem też mi było przykro rozstawać się z bohaterami serialu, w dodatku w b. dramatycznym momencie, ale w sumie wolę by szybko zakończona "Gwiezdna eskadra" pozostała (przynajmniej jak narazie) niedościgłym arcydziełem wśród seriali SF (co trochę też dowodzi mizerii gatunku), niż gdyby miała się obrócić w swą parodię jak nie przymierzając "Sea Quest" czy "Z Archiwum X"...
:D

Pięknie powiedziane, Q. Naprawdę.

Cytuj
ps. Miesław, jak tam oglądanie "Star Treka"...

Ostatnio był "Mózg Spocka", daj spokój [smiley=lipsrsealed.gif]. Za to następny odcinek niczego sobie.
Nawiasem mówiąc, to Star Treka oglądam, że tak powiem, okazyjnie, bo u siebie w domu nie mam TV puls  :(

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1416 dnia: Lutego 03, 2008, 08:53:53 pm »
Cytuj
:D

Pięknie powiedziane, Q. Naprawdę.

No, ba  ;).

Cytuj
Ostatnio był "Mózg Spocka", daj spokój [smiley=lipsrsealed.gif]. Za to następny odcinek niczego sobie.
Nawiasem mówiąc, to Star Treka oglądam, że tak powiem, okazyjnie, bo u siebie w domu nie mam TV puls  :(

Znałem ten "Spock's Brain" z opisów i powszechnie słyszałem, że mizeria straszna... Tymczasem nie zrobił na mnie aż tak złego wrażenia jak się spodziewałem. Obraz społeczeństwa, które wyewoluowało na Sigma Draconis VII wydaje się nawet sensowniejszy niż spora ilość innych TOSowych społeczności (pomijam nieznośną humanoidalność), choć sam tegoż społeczeństwa podział zdaje się być cokolwiek zerżnięty z wellsowskich Morlocków i Elojów, a "Nauczyciel" nieco przypomina podnoszące inteligencję urządzenie z "Zakazanej planety". (Swoją drogą technologia ładowania danych bezpośrednio do mózgu wydaje się teoretycznie możliwa, więcej pisał o niej Clarke w "3001..." nazywajac ją brainmanem - czyli "Star Trek" znowu prekursorski... ;).)
No i w postaci Spocka mieliśmy wątek nietypowej cyborgizacji, a lubię takie "transhumanistyczne" smaczki. Nawiasem mówiąc, ciekawe, że Spock nie zdecydował sie na życie 10tys. lat, choćby w odcieleśnionej postaci...

Ubawił mnie też pokaz "metod naukowych" a'la oryginalny "Star Trek" - cenię taka autoironię (zastanawiam się tylko na ile była zamierzona :P).

Natomiast następny odcinek ("The Enterpise Incident") to nie tyle "prawdziwa SF" ile melodramat szpiegowski, ale ogląda sie go dość przyjemnie.



EDIT:

Recenzja nBSG z KMF'u (skrót skrótem pogania ;)).
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2008, 11:29:21 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

WIST

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 52
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1417 dnia: Lutego 05, 2008, 03:07:23 am »
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom. Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcje.

Może jest jakiś relizm wogóle w różnych wynalazkach przyszłości filmowej, którego my nie dostrzegamy, a który wydaje się sztuczny i tylko efektowny. Natomiast faktycznie taki film dokumentalny o kręceniu czegoś też porusza wyobraźnie. Weżmy choćby trikodery (nie wiem czy tak się pisze) ze Star Treka. To co już zdaje się pisaliśmy, że nauka idzie szybkiej do przodu niż wyobraźnia. Dziś urządzenia tej wielkości co star trekowe są już dośc powszechne i posiadają wiele funkcji, zatem komunikacja, jakieś czujnkiki, przeliczanie danych to w star treku jest wręcz toporne w stosunku do tego co już dziś mamy. Oczywiście można wymyśleć zę trikoder ma jakąś niewyobrażajlną pamięc, że ma dane wszystkich materiałów jakie tylko istnieją i może je badć, do tego jakieś sygnatury broni i samouczek języków galaktycznych, ale z tego co widać na ekranie to dziś my to już mamy, lub niebawem mieć będziemy.

Ja nie uważam Tryfidów za arcydzieło, natomiast nie zapamiętałem ich jako coś co szczwgólnie analizowałem, ale jako miłą rozrywke przy tv gdzieś tam w przeszłości jak byłem dość mały.

Szczerze mówiąc słabo idą Astronauci, z tego powodu że jeszcze mam naukę, a żeby być szczerym jak już się zabiore to leci, ale trzeba się zabrać. Dla mnie i z mojej perspektywy to mogło być kiedyś interesujące dzieło. Początkowe opisy świata i rozwoju techniki mogły być zachęcające. Nawodnienie północnej Afryki, czy urządzenia które same pobierają z gleby składniki odżywcze to mogło poruszać wyobraźnie, ale nie żebym był jakiś super, mnie to nie rusza.
W sumie słabo daje się też zauważyć efekt cenzury czyli koniecznośc pisania o triumfie światowej rewolucji i jej dobrych efektach. Przynajmniej jak dla mnie i na tyle stron ile przeczytałem.

Co do BSG to jak dla mnie postacią która klasyfikuje się do Twojego opisu jest zastępca Adamy, chyba Tight się nazywa. Facet z jedne strony pijak, z drugiej wysokiej rangi oficer, który jak trzeba robi swoje, stara się tworzyć wizerunek twardego i chyba takim jest skoro mógł ukarać własną żonę za ... no właśnie co to było, zdrada czy pomoc mężowi? I jedno i drugie. Dla mnie nie tak jednoznaczne. Potrafi też, według mnie niestety, narzucać innym swoje spojrzenie, czyli skoro ja ukarałem wszystkich zdrajców, to każdy też musi myśleć jak ja i nie ma innej opcji niż być z nami lub przeciw nam.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1418 dnia: Lutego 05, 2008, 08:01:51 am »
Cytuj
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom. Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcje.

Dobrze rozumiesz. I oczywiście gdyby serial zdołał zachować poziom do końca (i zaskoczyć niebanalnym zakończeniem) to jak dla mnie mogłoby i pełnych pięć sezonów powstać...

Cytuj
Może jest jakiś relizm wogóle w różnych wynalazkach przyszłości filmowej, którego my nie dostrzegamy, a który wydaje się sztuczny i tylko efektowny. Natomiast faktycznie taki film dokumentalny o kręceniu czegoś też porusza wyobraźnie.

Ha... Znam (niestety) przypadki gdzie dokument "Jak kręcono..." bywał ciekawszy niż sam film...:( ("Raportu..." na szczęście to nie dotyczy, choć pozwala lepiej docenić ekranowe technologie i ich pomysłowość.)

Cytuj
Weżmy choćby trikodery (nie wiem czy tak się pisze) ze Star Treka. To co już zdaje się pisaliśmy, że nauka idzie szybkiej do przodu niż wyobraźnia. Dziś urządzenia tej wielkości co star trekowe są już dośc powszechne i posiadają wiele funkcji, zatem komunikacja, jakieś czujnkiki, przeliczanie danych to w star treku jest wręcz toporne w stosunku do tego co już dziś mamy. Oczywiście można wymyśleć zę trikoder ma jakąś niewyobrażajlną pamięc, że ma dane wszystkich materiałów jakie tylko istnieją i może je badć, do tego jakieś sygnatury broni i samouczek języków galaktycznych, ale z tego co widać na ekranie to dziś my to już mamy, lub niebawem mieć będziemy.

Bo, swoją drogą, Roddenberry traktował naukowość swych wizji dość serio (humanoidalność Obcych narzuciła mu wytwórnia: 1. nie mając budżetu na kostiumy kukły, 2. bojąc się epatowania kosmicznymi potworami, zaś słynny Transporter to "wynalazek z konieczności" - budżet i czas antenowy nie pozwalały na pokazanie scen startów i lądowań promów), mostek kolejnych Enterprise'ów projektowali fachowcy, a szczegóły życia pokładowego były konsultowane z fachowcami. (Inna rzecz, że scenarzyści poszczególnych odcinków umieli na to udane, dopracowane tło rzutować idiotyczne historie oparte na pomysłach typu chromosomów większych niż statek kosmiczny czy potworków wysysających sól z ludzkich ciał.)

Cytuj
Ja nie uważam Tryfidów za arcydzieło, natomiast nie zapamiętałem ich jako coś co szczwgólnie analizowałem, ale jako miłą rozrywke przy tv gdzieś tam w przeszłości jak byłem dość mały.

Przyznać trzeba, że te "Tryfidy..." jakie by nie były, stanowią klasykę...

Cytuj
Dla mnie i z mojej perspektywy to mogło być kiedyś interesujące dzieło. Początkowe opisy świata i rozwoju techniki mogły być zachęcające. Nawodnienie północnej Afryki, czy urządzenia które same pobierają z gleby składniki odżywcze to mogło poruszać wyobraźnie, ale nie żebym był jakiś super, mnie to nie rusza.
W sumie słabo daje się też zauważyć efekt cenzury czyli koniecznośc pisania o triumfie światowej rewolucji i jej dobrych efektach. Przynajmniej jak dla mnie i na tyle stron ile przeczytałem.

Czyli ogólnie robi jednak interesujące wrażenie? ;)

Cytuj
Co do BSG to jak dla mnie postacią która klasyfikuje się do Twojego opisu jest zastępca Adamy, chyba Tight się nazywa. Facet z jedne strony pijak, z drugiej wysokiej rangi oficer, który jak trzeba robi swoje, stara się tworzyć wizerunek twardego i chyba takim jest skoro mógł ukarać własną żonę za ... no właśnie co to było, zdrada czy pomoc mężowi? I jedno i drugie. Dla mnie nie tak jednoznaczne. Potrafi też, według mnie niestety, narzucać innym swoje spojrzenie, czyli skoro ja ukarałem wszystkich zdrajców, to każdy też musi myśleć jak ja i nie ma innej opcji niż być z nami lub przeciw nam.

Oni się tam wszyscy kwalifikują... Adama starszy i młodszy, Roslin, "Starbuck" też podejmują kontrowersyjne decyzje  - trochę mi to zresztą solidnie złagdzoną wersję "Fiaska" przypomina - "robimy, najlepiej jak umiemy, ale wychodzi... różnie", co jak na popularny serial SF (czy też "SF") stanowi gigantyczny krok do przodu.

Jeśli zaś chodzi o Tigha, miło mi,że tyle uwagi poświęciłeś mojej ulubionej postaci. Zresztą jeśli o niego chodzi, najdramatyczniejsze wybory jeszcze przed nim: 1. Będzie zmuszony zabić żonę za zdradę. 2. Okaże się Cylonem, czego sam nie był świadomy, ale nie zachwieje to jego lojalnością wobec ludzkości.

ps. z innej beczki: przypomnijmy sobie "2001 Odyseję Kosmiczną":
- fragment 1
- fragment 2
(W obu mamy HAL'a :).)
« Ostatnia zmiana: Lutego 05, 2008, 08:13:37 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Miesław

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 804
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1419 dnia: Lutego 08, 2008, 12:02:40 am »
Cytuj
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom.

Problem w tym, że zmęczenie materiału wydaje się być nieuchronne. Czytałem pewien czas temu w Gazecie Telewizyjnej (dodatek do Wyborczej) artykuł, którego autor sugerował, że następuje ono zazwyczaj po 5. sezonie. Tak późno? - pomyślałem.


Cytuj
Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcję.

A cóż jest warta ilość bez jakości? Teza, że jeśli już tworzyć to dużo jest dla mnie nie do przyjęcia.

Inna sprawa, że obejrzałem wszystkie odcinki 8. sezonu Z archiwum X, który zdaniem większości fanów nie powinien był powstać. Inna sprawa, że z pozostałtch oglądałem tylko siódmy (bardzo zabawny).

Czyżby więc moje czyny przeczyły moim słowom? A może powinniśmy w tym wypadku mówić o uzależnieniu?  ;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1420 dnia: Lutego 08, 2008, 12:20:33 am »
Cytuj
Problem w tym, że zmęczenie materiału wydaje się być nieuchronne.

Co wyjątkowo smutno widać w epigońskich dokrętkach "Star Treka"...


Cytuj
A cóż jest warta ilość bez jakości? Teza, że jeśli już tworzyć to dużo jest dla mnie nie do przyjęcia.

Zgadzam sie z Tobą. W największej ilości powstają w TV tzw. "opery mydlane". Czy czyni je to arcydziełami?

Cytuj
Czyżby więc moje czyny przeczyły moim słowom? A może powinniśmy w tym wypadku mówić o uzależnieniu?  ;)

Raczej to drugie ;). Ale nie przejmuj się, znam ten stan z autopsji...
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

lilijna

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 312
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1421 dnia: Lutego 09, 2008, 01:27:57 am »
Wygrzebuję starocie, ale jakoś teraz mi się przypomniało. W wyszukiwarce nic na ten temat się nie pojawiło więc mam nadzieję, że się nie powtarzam. Ponad rok temu zamiast "Świata na krawędzi", w prawym górnym rogu, pod datą, migała informacja o przeglądzie filmów inspirowanych twórczością Lema. Miejsce: Sopot, kino Polonia, start: 23:00. Był może ktoś z was? Bo ja tak, mimo że ode mnie to spory kawał drogi...i na tę okoliczność mam obiecane od organizatorów darmowe wejściówki na seanse, ale od tamtej pory nie skorzystałam[ch8230]trochę daleko[ch8230]

Poniżej co można było zobaczyć:

"Przyjaciel" (reż. M. Nowicki, J. Stawicki [ch8211] Polska, 1965, 18 min.)

"Przekładaniec" (reż. A. Wajda [ch8211] Polska, 1968, 55 min.)

"Test Pilota Pirxa" (reż. M Piestrak [ch8211] Polska/ZSRR, 1978, 95 min.)

"Profesor Zazul" (reż. M. Nowicki, J. Stawicki [ch8211] Polska, 1965, 22 min.)

"Ikariada XB-1" (reż. J. Polak [ch8211] Czechosłowacja, 1963, 81 min.)

"Milcząca Gwiazda" (reż. K. Maetzig [ch8211] Polska/NRD 1960, 89 min.)


Było trochę ludzi, co prawda nie tłumy[ch8230]ale zawsze. Jak na nocne godziny oglądało się całkiem dobrze, a w momentach kryzysowych do życia przywracała nas darmowa kawa. Można było napić się jej tyle żeby nie spać przez cały kolejny tydzień[ch8230]Największą radość na sali wzbudzały efekty specjalne, które były naprawdę[ch8230]specjalne [ch8211] to chyba najodpowiedniejsze słowo. Niewyobrażalna przepaść w tym względzie między tym co było kiedyś, a tym co jest teraz. Jak na mój gust najlepszy był Przekładaniec, w którym na moment pojawia się sam Lem jako pan w kapeluszu i z psem[ch8230]Więcej nie piszę, jeśli kto nie widział, a ciekawy, o powyższych filmach można pokrótce przeczytać tutaj (niestety to nie jest link bezpośredni, trzeba wejść w archiwum - 2007 - 30.03 - LEM NOCĄ). Ogólnie warto było spędzić w pociągu więcej czasu niż trwał sam pokaz :D...Zwracam uwagę na komentarz Lema odnośnie "Milczącej Gwiazdy" :-X

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1422 dnia: Lutego 09, 2008, 02:03:57 am »
Cytuj
Zwracam uwagę na komentarz Lema odnośnie "Milczącej Gwiazdy" :-X

Pojechał gorzej niż po "Star Treku"... ;)

A tak Jerzy Sosnowski "pojachał" (IMHO niekoniecznie zasłużenie) po w/w "Raporcie mniejszosci", wygłaszając przy okazji sporo ciekawych uwag o Dicku i jego twóczości...

ps. w dzisiejszą sobotę o 21:05, w TVN, "K-Pax" - niektórzy twierdzą, że SF...
« Ostatnia zmiana: Lutego 09, 2008, 03:01:22 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1423 dnia: Lutego 09, 2008, 02:47:56 am »
Ogladalem Alien vs Predator2. No moze nie calkiem "ogladalem", bo polowe przespalem... To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1424 dnia: Lutego 09, 2008, 02:59:03 am »
Cytuj
To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"

Wiedziałem to nawet bez oglądania :P.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki