W sumie to bardzo ciekawe, nie przypominam sobie, żeby w domu u mnie czy u kogokolwiek brakowało srajtaśmy na co dzień, choć pamiętam, że były zawody - i uczestniczyłem w nich - z jej dostaniem, na kwit za makulaturę itd. Tym niemniej jestem przekonany, że w znanych mi domach jednak zużywano jej o rząd wielkości więcej, niż podawał rząd i nigdy nie spotkałem się z jej brakiem w prywatnym wychodku.
Trudności pojawiały się w związku z wizytą w przybytku publicznym, gdzie babcia klozetowa wydzielała papier trzymając sprytnie we właściwym miejscu palcem z brudnym paznokciem - i jak się chytrze pociągnęło ku się, to zostawało jeszcze mniej, niż się należało. Przy czym należało się jakieś 10-15 cm
. Do dziś mam imperatyw posiadania własnej srajtaśmy gdziekolwiek poza domem, nawet jak jadę do lepszego hotelu to srajtaśmę własną mam
.
Chyba rząd PRL jednak nie zdawał sobie sprawy z obrotności rodaków
.