Deck ja tej zagadki "filozoficznej" (która z filozofią nie ma niczego wspólnego) nie rozwiązywałem, ale oczywiście rozmowa jest w niej istotna. Bez niej byłoby nierozwiązywalne. Inna sprawa, że i tak nie wiadomo, czy ma jedyne rozwiązanie. Ogólnie należy przeprowadzić dosyć złożone rozumowanie obejmujące różne możliwości rozkładu liczb na iloczyny, w tym na iloczyny pierwsze.
Jak bowiem wykorzystać na przykład fakt, że Platon nie zna liczb, znając iloczyn? Gdyby miał na przykład iloczyn równy 6, to wiedziałby, że z przedziału (1,100) tylko dwie liczby pozwalają zapisać 6 jako iloczyn, mianowicie 2 i 3, tj. 2*3=6. Zatem nie powiedziałby na początku rozmowy, że nie zna liczb. Od razu by je znał. (Każda liczba ma tylko jeden rozkład na czynniki pierwsze - 2 i 3 są pierwsze).
Dlatego fakt, że Platon mówi, że nie wie, jest znaczący. Nie może chodzić o liczby 2 i 3.
Podobnie jest z Sokratesem. Gdyby na przykład miał liczbę 5, to od razu wiedziałby, że jest ona sumą 2 i 3, i są to jedyne liczby które pozwalają ją zapisać jako sumę. A zatem nie ma piątki (bo przyznaje, że nie zna sumy).
I tak dalej, i tak dalej... sprawa się zatem nieco komplikuje
Więc rzeczywiście, każde słowo w tej zagadce ma znaczenie.
A serniki są pyszne...