Q, odpuść sobie, trochę, bardzo ładnie proszę. Nie musisz we wszystkich wątkach ciągnąć tego samego (de facto) sporu z
dzi, to jedno. Po drugie - zauważ, że on twierdzi, że KAŻDA filozofia (postawa życiowa, światopogląd) jest równoprawna i wcale nie próbuje cię na swoje myślenie przekonać. Wierzga tylko, kiedy ty swój redukcjonistyczny racjonalizm przedstawiasz jako lepszy albo słuszniejszy.
Nie wiem, dlaczego uważasz za ważne przekonanie go do materializmu i wiary w naukę? Niech sobie chodzi po świecie taki, jaki jest
Poza tym w tych dyskusjach popełniasz błąd dyskutowania z Platonem z pozycji i wiedzy człowieka z XXIw. A dziś nie tylko daleko więcej wiemy o świecie materialnym, ale też o funkcjonowaniu społeczeństw.
Państwo Platona odbieramy jako totalitarne, ponieważ na własnych skórach albo skórach naszych nieodległych przodków go doświadczyliśmy. A Platon nie miał szans na dokonanie eksperymentu - dokonał eksperymentu myślowego. Błądził. Ale uważam, że należy mu się szacunek choćby dlatego, że w ogóle wtedy taki temat podjął.
Podobnie jest z innymi twierdzeniami Platona - nie jestem zwolenniczką pomysłu hipostazy, ale to nie znaczy, że Platon był idiotą.
Ponadto mieszasz, zresztą - chyba wszyscy mieszacie - różne znaczenia słowa filozofia.
Filozofia za czasów Platona obejmowała CAŁOŚĆ WIEDZY, w tym także przyrodoznawczej i
wynikającej z doświadczeń. A filozoficzne idee powstały, żeby tę wiedzę cząstkową wynikającą z doświadczenia połączyć w spójną całość. Wiedzy było mało, więc wiele pojawiło się zmyślenia, ale ono nie powstało z niczego. Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że choć mamy różne życiowe doświadczenia i historie, możemy się porozumieć, bo pod te same słowa podstawiamy tożsame (albo podobne) desygnaty? A Platon się zastanowił i uznał, że musi istnieć świat idei wspólny wszystkim ludziom, który pozwala nam przypisywać odpowiednie obiekty do odpowiednich klas. Bo każdy ma w głowie idee "konia" i się w jego sprawie dogadają, choć jeden jeździł na karym rumaku, a drugi patrzył na siwka sąsiada ciągnącego wóz... To przykład, ale pokazuje, że pomysły filozofów, nie były banialukami, ale próbami uwspólnienia naukowej wiedzy owych czasów. Niedoskonałymi. Ale kto śmie twierdzić, że nasze są doskonałe...?
A obecnie "filozofia" to jedna z dziedzin nauki, podzielona zresztą na wiele poddziedzin - ontologię (nauka o bycie, o tym co istnieje i "jak" - czyli tu np. mieści się dyskusja o idee Platona), etykę (nauka o sposobie życia), metafizykę, filozofię nauki (wraz z metodologią), filozofię literatury, także logikę i kto wie, co jeszcze
Że już nie wspomnę o znaczeniach metaforycznych, w stylu "jego filozofią życiową było..."
Więc zanim zaczniecie dyskutować, postarajcie się przynajmniej zdecydować o czym dyskutujecie
No i druga uwaga, całkiem moja - absurdalne dla mnie są twoje chwyty retoryczne polegające na odwołaniu się do autorytetu w celu przekonania, że masz rację. Cenię twórczość Lema, podziwiam wiedzę i jej rozległość, wiele jego pomysłów uważam za genialne. Ale to nie znaczy, że jak mi powiesz, że Lem Derridy nie lubił, to pójdę wybijać okna dekonstrukcjonistom (mogę iść, bo akurat Derridę czytałam, ale to już moja ocena). Lem nie lubił też internetu...