Opowiadanie atrakcyjne wielce, i tez je bardzo lubię, lecz i nieprawdziwe od zarania, gdyż bakterie, rażone czym tam chcesz przez cała wieczność nawet, NIE nauczyłyby się NICZEGO.
Sądzę, że Mistrz o tym doskonale wiedział, i bawił się, pisząc je :-)
A skąd niby miałby to wiedzieć? Ktokolwiek?
Zresztą, pojedyncza może i nie, ale kolonia bakterii jako zbiorowość?
Choć owszem, Lem chowany w starożytnym systemie pedagogicznym popełnił błąd, co można wybaczyć, bo jeszcze bardziej starożytny mechanizm ewolucji naśladował (znaczy przyspieszacz atraktor zetor).
Skracając - postawił na kija.
A doświadczenie pokazuje, że bardziej wydajna jest marchewka.
Miast laserem, cukru podsypać, czy drożdży, czy co tam one lubią.
Ewentualnie jedno i drugie, ale lasera mniej. Tak dla postrachu i nakierowania tylko.
Nauczyłyby się liźć tam gdzie miód znaczne szybciej niż wieczność.
Z samodzielnie ułożoną pieśnią na wymodelowanych bakteryjnych ustach