Normalny świat jest szary i łaciaty. Nie ma tak, że albo kwieciem, albo w mordę. Nic nie "padło publicznie". Krótko i treściwie - tak, widły z igły, ustawianie do bicia, mimozowatość i nadprzesadyzm - nie.
W normalnym świecie ludzi i państwa obowiązuje nadto zasada adekwatności (oraz stopniowalności) reakcji. Jeśli nawet ktoś cię potrąci na ulicy, to nie wybijasz mu zębów od razu, tylko po zwróceniu uwagi. Gdy Waszyngton ma coś do Warszawy, to nie odwołuje ambasadora od razu, tylko naprzód pisze w NYT, potem przysyła senatorów, a wypieprza z NATO nieco później, chowając wodorówkę na koniec.
Po trzecie, dla zachowania własnej niezależności i ochrony własnej godności nadal niestety jestem gotów poświęcić "fortunę, karierę, pozycję towarzyską, przyjaźnie i więzy rodzinne", o czym uczciwie informuję w "życiorysach", które lojalnie umieszczam na www i w książkach. Mylisz się zatem zasadniczo, gdy insynuujesz, że mam behawior małego drapieżnika.
R.