No co Wy, ob. Remuszko. Prawie że wojnę pamiętacie a takie androny. Kaemu na filmie nie widzieliście? Szkopa ze "szmajserem"? Jak tylko Hirek Maxim wynalazł swoją zabawkę to miała ona szybkostrzelność teoretyczną (znaczy, gdyby nie konieczność zmiany taśmy nabojowej, czy magazynka) rzędu 400 strzałów na minutę. Typowy km drugowojenny to 600 - 800 s./m. Zanim skończyła się druga wojna światowa istniały karabiny maszynowe o szybkostrzelności 1200 strzałów na minutę (co jak pomnożone przez 6 luf czyni liczbę 6000 s./m swojską) - na ten przykład sławetny, szkopski MG 42.
Problemem nie było tempo ładowania, tylko zużycie lufy. Lufa przy tej ilości kulek na skutek tarcia rozgrzewa się i szybko zużywa i nie bardzo można dalej szybkostrzelność zwiększać. Problem wynikł w lotnictwie, bo w czasie walki samoloty tak szybko zmieniają swoją pozycję kątową, że całkiem swobodnie mogły przelecieć przez strugę pocisków przemykając się w przerwie między nimi i nie zaliczając żadnego trafienia. Zaczęto więc montować więcej km-ów albo działek aby obejść problem. Po wojnie, w dobie odrzutowców, które ten problem nasiliły, Amerykańcy wyciągnęli z muzeum kartaczownicę Gatlinga i podczepili zamiast korby silnik elektryczny. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania i tak powstał Vulcan.
Nawiasem mówiąc jest to ideowo konstrukcja prostacka, w porównaniu do karabinu maszynowego czy działa automatycznego, które czerpią energię do pracy z energii pocisku, a więc nie wymagają zasilania z zewnątrz. Każda lufa ma swój zamek a każdy zamek ma wystający trzpień. Kiedy wiązka lufi się kręci obracana silnikiem, trzpienie zamków przesuwają się w bruździe wewnątrz korpusu. Ta bruzda jest skośna, to znaczy jest wyfrezowana po linii przecięcia walca skośną do jego osi płaszczyzną, czyli inaczej mówiąc jest elipsą. W związku z tym za każdym obrotem każdy zamek jest kolejno odciągany, łuska wyrzucana, iglica napinana, nowy nabój wsuwany, zamek dochodzi w przednie położenie, pada strzał itd. Limitem jest prędkość pocisku w lufie, ponieważ zamek nie powinien się otworzyć, póki wystrzelony pocisk nie opuści lufy, bo panujące w niej ciśnienie uszkodziłoby broń.