Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 608 609 [610] 611 612 ... 1090
9136
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Stycznia 28, 2016, 11:01:38 pm »
Coś zabawnego z trochę innej beczki (świadomie z dwu - odmiennych ideologicznie - źródeł*):
http://wpolityce.pl/polityka/217350-szokujace-dane-jak-rzad-po-psl-tuczy-usluzne-media-zobacz-pelny-raport-zespolu-parlamentarnego
http://trybuna.eu/kasa-misiu-kasa/

Przy czym: żeby była jasność - uważam, że GW, Rzeczpospolita i Gazeta Prawna redagowane są bardzo dobrze, z dwu pierwszych z nich czerpię też zazwyczaj (co prawda do dalszej weryfikacji) ciekawostki naukowe. Pytanie jednak czy w świetle powyższych danych ich strona polityczna jest równie godna zaufania co ta czysto informacyjna? I czy wszystkie zarzuty PiS-u wobec mediów popierających PO należy wobec tego uznać za bezzasadne? (Pomijam fakt, że polityka medialna obecnego rządu też nie budzi mojego entuzjazmu. P. Kurski np. to nominacja tyleż nieestetyczna, co konfrontacyjna z definicji. A przykłady można mnożyć**.)

* Owszem, oba mają interes w biciu w PO i jej politykę medialną, ale traci to jakby na znaczeniu w świetle tego, że przywoływany przez nie raport zestawiał wyłącznie oficjalne informacje ministerstw i KPRM... (BTW. Teraz by jeszcze należało zapytać co prenumerowały i gdzie się ogłaszały spółki skarbu państwa i zdominowane przez koalicję PO&PSL instytucje samorządowe...)

** Np. nadredaktor radia toruńskiego właśnie dostał swój kawałek tortu:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,19547319,sejm-szkola-ojca-rydzyka-dostanie-20-mln-zl-z-budzetu-panstwa.html

Tak się przy tym zastanawiam czy ten krajowy mechanizm nie byłby też pewnym tropem, którym by należało pójść zastanawiając się nad zachowaniem mediów niemieckich w wiadomej sprawie... Choć tam, zapewne, rozgrywane jest to jeszcze subtelniej...

9137
Hyde Park / Odp: Pytam:
« dnia: Stycznia 28, 2016, 10:22:53 pm »
Ci od kozetek twierdzą, że wszystko da się z człowieka wyciągnąć.

Nie mogłem uciec od tego skojarzenia...;)

"Miał przed sobą twarz mężczyzny patrzącego weń z natężeniem. Zdawało się, że w tej twarzy istnieją tylko oczy. Cofnięte pod okap wypukłego czoła, skryte pod potężnymi łukami brwi, wpadnięte w głąb czaszki. Płonęły i przewiercały Awaru na wylot.
-  Mógłbym - przemówił mężczyzna niskim, płynącym z głębi piersi głosem - mógłbym ci pomóc.
Awaru uniósł brwi, aby okazać zdziwienie. Mężczyzna dotknął jego piersi wyciągniętym palcem.
-  Jak się nazywasz? - spytał.
„Pierwsze pytanie - pomyślał Awaru - nie jest trudne, to jeszcze zostało przewidziane..."
-  Shanti - powiedział głośno i raz jeszcze uśmiechnął się. - A ty? - zapytał.
Za plecami mężczyzny piętrzyły się głazy. Wąski przesmyk pomiędzy nimi nie dawał pewności ucieczki. W prawo otwarte zbocze prowadziło do ściany lasu. Wzdłuż niej kroczył człowiek, który oddalał się z każdą chwilą.
-  Mniejsza o imię, jestem loki - rzucił krótko mężczyzna.
- Posłuchaj mnie teraz, Shanti - jego oczy patrzyły bez zmrużenia.
Awaru pochylił lekko głowę, uważnie słuchając uczynił mały krok skłaniając mężczyznę do postępowania obok. Oddalali się od dwóch siedzących pod kamieniem wyspiarzy i kobiety karmiącej dziecko.
-  Skoro już wiesz, kim jestem - ciągnął mężczyzna - będziesz próbował uciec ode mnie, ale...
„Jest bardzo źle! - powiedział sobie Awaru. - Loki to nie imię, a ja nie wyobrażam sobie nawet, co to znaczy, może nazwa strażnika lub wojownika? Zdawało mi się, że znam ich język".
Przygryzł wargę, rzucił ukośne spojrzenie mężczyźnie. Loki patrzał teraz w dal, jego oczy jakby przygasły. Z rysów twarzy, o szerokim nosie, szerokich ustach i płaskim podbródku, Awaru próbował coś wyczytać, ale nieruchoma, nie zdradzała żadnych uczuć. Nie znalazł w niej wrogości, groźby ani też czujności lub choćby ciekawości. W tej twarzy, martwej jak maska, żyły tylko oczy.
-  Obserwuję cię już dłuższy czas - podjął mężczyzna.
Las był jeszcze za daleko, aby rzucić się do ucieczki nie zwracając na siebie uwagi zbyt wielu ludzi.
-  I odkryłem - mówił loki - że jest coś dziwnego w twoim zachowaniu się. Nie zaprzeczaj - dotknął przelotnie jego ramienia - z pewnością zachowujesz się nienaturalnie.
Awaru słuchał uważnie, krocząc z wolna w pobliże lasu. Schylił się, aby zerwać wyrośnięte źdźbło trawy i rzucić przy tym szybkie spojrzenie do tyłu. Nikt nie szedł za nimi.
-  Sądzę - rzekł loki - że zaraz zechcesz mnie opuścić.
-  Ja? - udał zdziwienie Awaru. Przestał się już uśmiechać, włożył w zęby zerwaną trawkę, zmrużył oczy. - Powiedz mi - zwrócił się nagle do loki - powiedz mi, dlaczego uważasz, że zachowuję się dziwnie?
-  To proste - odparł loki - najpierw kryjesz się w trawach, potem bez żadnej obawy wychodzisz z nich. Rozglądasz się z taką ciekawością, jakbyś pierwszy raz otworzył oczy i ujrzał świat. A za chwilę przybierasz wyraz całkowitej obojętności.
Dwoje dzieci przecięło im drogę. Chłopiec i dziewczynka przebiegli w podskokach, trzymając za futro zwierzę biegnące pomiędzy nimi i wymachujące ogonem. Mężczyzna odprowadził ich wzrokiem.
-  Nie masz także - powiedział - swojego sheri.
-  Sheri? - zdziwił się Awaru. - Nie mam - dodał zaraz obojętnym tonem. To było też słowo, którego znaczenia nie znał.
-  Tym bardziej właśnie jest w tobie coś dziwnego - rzekł loki - i, jeżeli pozwolisz, zadam ci kilka pytań.
„Jednak - pomyślał Awaru - nie wszystko stracone. Skoro chce pytać, to znaczy, że nie jest pewien podejrzeń. Spróbuję - postanowił - spróbuję mu odpowiadać, bo na ucieczkę jest jeszcze trochę czasu". Ogarnął spojrzeniem postać mężczyzny, dostrzegł jego zapadniętą pierś, chude ręce, cienkie nogi i kolor skóry świadczący o podeszłym wieku. Uspokoił się, to nie był przeciwnik zdolny go zatrzymać. Ale wtedy przypomniał sobie o tajemniczych sposobach używanych przez wyspiarzy w walce, sposobach, którym nikt się nie oparł. Ucieczka mogła być tylko ostatecznością.
-  Spróbuję - odpowiedział - wysłuchać twoich pytań, loki.
-  Czułem, że się zgodzisz - rzekł loki. - Gdy dowiem się czegoś o tobie, będę mógł ci pomóc...
„W czym? - zastanowił się Awaru. - Czyżby był zdrajcą, który chce pomóc obcemu?"
Usiedli na niewysokim pogórku. Awaru nie mogąc znieść spojrzenia mężczyzny patrzał w dal.
-  Czy unikasz kogoś? - spytał mężczyzna.
-  Kogo mógłbym unikać? - Awaru udał zdziwienie.
-  Może wszystkich, może szukasz samotności?
-  Samotności? Nie - odparł Awaru z wahaniem, jakby po głębokim zastanowieniu.
-  Czy masz boleści?
Awaru podniósł brwi, coś zaświtało mu w głowie. Dziwny mężczyzna mógł być po prostu lekarzem.
-  Powiedz mi, Shanti - loki przyciszył głos i pochylił się do ucha Awaru - powiedz mi, czy uważasz, że jesteś zupełnie zdrów na umyśle?
„Więc jednak, lekarz!" - powiedział sobie Awaru. Jął się zastanawiać, jak zakończyć rozmowę. Pytania były zawsze niebezpieczne, nawet te najbardziej niewinne, każde z nich mogło odsłonić niewiedzę Awaru i wzbudzić podejrzenia.
-  Czy odczuwasz niechęć do życia? A może wszystko jest ci obojętne? - sypały się pytania. - Masz jakieś niepowodzenia?
-  Nie, nie, nie - odpowiadał Awaru.
-  A może miewasz przywidzenia, może dręczą cię złudzenia słuchu lub wzroku? Może sny, które nie dają ci spać?
-  Właśnie! - podchwycił Awaru, bo wydało mu się, że o snach można mówić bezpiecznie. - Sny, mam je każdej nocy, ale nie budzę się z tego powodu...
To mówiąc podniósł się, a wraz z nim zerwał się z pagórka mężczyzna. Zaczęli iść z powrotem do skał, pod którymi grupki wyspiarzy szukały cienia. „Wespnę się na skałę - myślał Awaru - na którą on nie zdoła wejść za mną, albo położę się udając, że usnąłem".
-  Mów mi o snach - powtarzał mężczyzna. - Czy śnisz czasami, że unosisz się w powietrzu?
-  Oczywiście - odparł Awaru.
-  Jesteś wówczas ptakiem czy też sobą, uniesionym w przestworza?
-  Zdaje mi się, że sobą - mówił Awaru. - Lecę ponad ziemią, wokół jest ciemno, rozpościeram ręce, aby dać się unosić podmuchom wiatru, i nagle doznaję wrażenia, że to nie powietrze, ale woda, w której unoszę się jak ryba nad dalekim dnem...
Zbliżali się do skał. Awaru urwał, rozglądał się za miejscem, gdzie można by się zaszyć. Mężczyzna, jakby przeczuwając zamierzenia, chwycił go za rękę i zacisnął palce podobne do szponów.
-  Mów! - rozkazał. - Dlaczego przerwałeś? Muszę wiedzieć, jaka ryba?
-  Proszę cię - rzekł Awaru - zostaw mnie, opowiem to innym razem.
-  Teraz! - nalegał mężczyzna. Jego oczy rozpaliły się jak żagwie i nie tłumił ich nawet blask południa. - Chcę wiedzieć teraz!
-  Rekin albo... - zastanawiał się Awaru próbując odejść dalej.
-  Rekin - powtórzył mężczyzna.
Postępując za Awaru nie zważał pod nogi, potknął się i przewrócił. Zanim zdołał się podnieść, uwolniony Awaru wsunął się za skałę i szybko obszedł ją dokoła. Tam przystanął szukając kryjówki, a kiedy rozglądał się, spostrzegł kroczącego w przeciwną stronę niskiego człowieka, którego twarz wydała mu się znajoma. Przez mgnienie oka zatrzymał na niej wzrok, wtedy okazało się, że ów człowiek również przystanął na jego widok.
Zza skały wybiegł loki i przypadł do Awaru.
-  Jaka ryba - pytał natarczywie - mów, bo najważniejsze ze wszystkiego jest wiedzieć, jaka ryba!
-  Rekin! - rzucił krótko Awaru.
-  Więc powiedz mi teraz... - zaczął mężczyzna, ale nie dokończył. Niski człowiek o twarzy, która wydała się znajoma Awaru, podszedł i położył mu dłoń na piersi.
-  Teraz odejdź, loki - powiedział głosem, który zabrzmiał twardo i stanowczo. - Oddal się i zostaw nas, kiedy będziemy rozmawiać. Zwrócił się do Awaru i ująwszy go pod rękę, pociągnął za sobą.
/.../
Za ich plecami, odległy o kilka kroków, klęczał loki. Podkradł się tam, pełzając na czworakach, ze wzrokiem wbitym w Awaru.
-  Shanti! - syknął. - Czy z pewnością śniło ci się, że byłeś rekinem?
-  Słyszałeś przecież, loki - warknął Wanyangeri, a jego powęźlona twarz skurczyła się gniewnie. - Przyszedłeś podsłuchiwać!
-  Nie, nie! - zaprzeczył mężczyzna, wstał z ziemi potrząsając przecząco swoją wielką głową i cofając się na cienkich nogach, patrzał wyczekująco na Awaru.
-  Powtórz mu to - rzekł Wanyangeri - bo nie da nam spokoju. Tutaj - dodał szeptem, który usłyszał tylko Awaru - nie mogę go nawet dotknąć palcem, inaczej już dawno by leżał z rozbitą głową.
„Obecność Wanyangeri - myślał Awaru - jest groźniejsza niż najbardziej podejrzliwego wyspiarza. Mieć go przy sobie to jak siedzieć obok jadowitego węża, nie wiedząc, kiedy ukąsi".
-  Rekin - powiedział. - Pamiętam to dobrze.
Loki oddalił się, mówiąc coś do siebie i wymachując rękami. Wanyangeri splunął przez zęby w jego stronę.
-  Życie - powiedział - byłoby niemożliwe, gdyby było tu więcej loki, a i tak wkręcają się wszędzie.

Mają imiona jak wszyscy, ale niechętnie ich używają, występują najczęściej pod wspólnym mianem loki. Zazwyczaj są to mężczyźni, chociaż trafiają się wśród nich i kobiety. Zajmują się badaniem ludzkich myśli i duszy. W tym celu zadręczają ludzi pytaniami, których nikt poza nimi nie jest w mocy zrozumieć. Nikt im w tym nie przeszkadza, ponieważ każdy w tym kraju robi, co mu się podoba, ale też nie są lubiani i zwykłą jest rzeczą unikanie spotkania z loki. Stąd też bierze się ich natarczywość. Nad wszystkim, czego dowiedzą się, przymyśliwają głęboko, a potem prowadzą dysputy z innymi loki."


"Maciej Kuczyński, "Atlantyda, wyspa ognia"
::)

9138
Hyde Park / Odp: Pytam:
« dnia: Stycznia 28, 2016, 03:46:48 pm »
Czy Admin zna moje IP?

Moderatorzy też, prawdę mówiąc.

9139
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Stycznia 28, 2016, 12:01:32 am »
Środkowe było pod moją linką... ;).

Nawiasem: teraz to może wyglądać na dalekosiężne plany budowania sojuszu PISowsko-SLDowskiego już wtedy 8). Tylko teoria - jak zwykle - piękniejsza od praktyki, bo w praktyce Staniszkis teraz w niełasce u Prezesa za parę - dość oczywistych - słów krytyki. SLD z takim poparciem, że nawet starzy marksiści/ex-marksiści wzdychają, że liczą na cud. A i z PISem różnie może być, bo już mu wytykają, że spełnienie szumnych obietnic socjalnych (miały być różne projekty w 3 miesiące, a do komisji trafiły; licznik zaś bije) przebiega, póki co, jak w starym dowcipie o Janosiku, co został premierem*.



* Pointę, oczywiście, znacie?

"Realizacja naszego programu w zakresie zabierania bogatym przebiega bezbłędnie, niestety realizacja postulatu dawania biednym natrafia na stale się powiększające obiektywne trudności."

9140
DyLEMaty / Odp: Ludzkość jako gatunek
« dnia: Stycznia 27, 2016, 11:51:46 am »
Taki tekst:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,149898,19482219,czlowiek-posluszna-malpa-matka-natura-nie-lubi-myslacych.html
Wydał mi się ciekawy. I a propos ewolucji światopoglądowej Mistrza, o której ledwo co była mowa.

9141
Hyde Park / Odp: Upadek Cesarstwa Rzymskiego
« dnia: Stycznia 27, 2016, 10:36:10 am »
Na takich co wysadzają i macają najwidoczniej nie stać... 8)

9142
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Stycznia 27, 2016, 10:31:50 am »
1.Na czym polega Twe zaskoczenie pozytywne?

Że przejawiasz raz na tzw. ruski rok forumową samodyscyplinę ;).

2. Może ktoś objaśniłby głąba: czy są jakieś, niechby niepisane, zasady wpisywania się do Akademii? Pytam szczerze, bo naprawdę nie wiem.

Banalnie... jeszcze za Terminusowego jedynowładztwa ;) się ustaliły...
Primo: nasampierw ustala się w wątku organizacyjnym co będziemy dyskutować.
Secundo: potem się zbiorowo czyta i dyskutuje (ostatnio z tym kłopot bywa, frekwencyjny... i tu byś się przydał ;)) starając się mniej offtopować, a bardziej pomyślunkiem ruszać niż np. w "Hyde Parku" (w którym zasadniczo i bzdury można klepać ;)).
Tertio: dyskusji zakończonej się zasadniczo nie rusza, chyba, że ma się coś naprawdę mocnego do dodania, co może dyskutowane dotąd tezy postawić na głowie, albo rzuca jakieś b. nowe, a cenne, światło na tematykę - czy okoliczności powstawania - danego dzieła. (Znaczy: jak kto napisze jutro coś na kształt: "Wczoraj se te Cyberiade przeczytałem. Fajna!" to zasadniczo powinienem po nożyczki sięgać.)

Czynimy zło przez sam fakt swojego istnienia. I to wcale nie małe. Mniejsza o zło-czyńców wszelkiej maści od drobnego oszusta do nieustraszonego bojownika o sprawę. Zwykły, spokojny obywatel w ciągu swojego życia pożera tony mięsa. Dobrze wiemy jakie są tego konsekwencje - te wszystkie krowie, świńskie i kurze oświęcimy...
Obawiam się, że nawet wegetarianów nie można wyłączyć z kategorii zło-czyńców, bo podobno rośliny też odczuwają stres w sytuacji zagrożenia życia, niestety mało wiem na ten temat. Wygląda na to że nie mamy wyboru: Owszem, mogę uczynić większe dobro kosztem mniejszego złai i np. dać się użądlić komarowi. Dla mnie to tylko nieprzyjemne ukłucie a dla komara sprawa życia lub śmierci.

Podoba mi się to, bo jest - jak to się kiedyś mawiało - postawieniem sprawy po męsku (a przy tym po lemowsku, bo niby u kogo czytaliśmy o rzeźni, którą jest Ewolucja i o drapieżnomałpiej naturze człowieczej), bez owijania w bawełnę i bez złudzeń.

Nie wiem co w tym Kolegów zbulwersowało. Toż klasyk mawiał by nie nazywać szamba - perfumerią ;), a ten aspekt rzeczywistości różami nie pachnie. Chyba, że ściętymi w kwiecie wieku ;).

Mam silne wrażenie, że wyszukiwarka tuforumowa od jakiegoś czasu się skiepściła.
Tzn. pokazuje mniej niż kiedyś.
Też takie mam.
Utrudnia wyszukiwanie - to za krótkie, to niezbyt specyficzne zapytanie i mało pokazuje - jesli już.

I ja tak mam. Owszem daje się to obchodzić za pomocą Gugli wpisując na dzień dobry parametr site:forum.lem.pl, a potem szukane wyrażenie.

9143
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Stycznia 26, 2016, 08:42:14 pm »
Wim ;). Przeciem do posta z wtedy się odniósł...


Edyta ;):
Żeby jednak takim lakonizmem dyskusji znowu nie zatkać ruszę dalej... Dziwy mimikry spotykane na wszystkich planetach Rezerwatu (zwanego Wielkim) przypomniały mi popularną hipotezę nt. gwiezdnowojennych Twi'leków, co to wyewoluowali do form bardziej człekopodobnych, by w zdominowanym przez ludzi Kosmosie przetrwać, a niszą ekologiczną ;) stał się im świat zbrodni, niewoli i prostytucji:

"Twi'leks
The Twi'leks are a hairless species shaped like humans, originating on the arid world of Ryloth. On their homeworld their existence is primitive and they live tenaciously in underground cities. They have been subject to offworld slavery for thousands of years, and the representation of Twi'leks in the literature suggests that most Twi'lek emigration is due to slavery or criminal involvement. Twi'leks are famed for their wit and cunning.
Thus they are a generally disempowered people. They depend on external forces, particularly the human-dominated greater galactic civilisation. This probably accounts for their more human-like attributes. Over the ages, those Twi'leks with the most human-like faces would be better at evoking empathy and successfully communicating with the numerically- and economically-dominant humans. (Proto-twi'lek faces might have been much different.) Likewise the Twi'leks that matched the physical posture of humanoid species would have least difficulty interfacing with conventional galactic technology, and the species would evolve towards a generally humanoid body form as well.
However some fundamental physical differences are retained in parts of the body that aren't directly involved in the use of technology or the manipulation of humans. The most conspicuous such feature is the pair of "head-tails", tentacle-shaped, prehensile, cerebral appendages sprouting from the back of the skull. "Lekku", as they are properly called, are completely beyond the scope of human brain and limb development, and would require substantial differences in embryology. (It is this attribute that proves that the Twi'leks cannot have sprouted from the evolutionary tree of true humans, unless there was some very profound deliberate genetic engineering.)
The sensuous lekku serve a communicative role among the Twi'leks, with a wide range of subtle and articulate body language. They may once have been closer to the front of the Twi'lek face to facilitate communication, and the present swept-back position may be an evolutionary compromise with the need for human-empathy via a humanlike face. Male Twi'leks still appear to grow an additional pair of relic tentacles under their chins, which may still be expressive. Obese Twi'leks develop massively fat-laden lekku, in proportion to their overall body weight. Infant Twi'leks have only short, bud-like lekku, making them appear more humanlike than the adults."

http://www.theforce.net/swtc/humans.html#twileks

Mamy tedy Indian co wyszli z owego Rezerwatu? (Swoją drogą: ciekawe czy doktor Saxton czytał "Ratujmy..." czy sam to sobie wymyślił?)

9144
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Dzienniki gwiazdowe]
« dnia: Stycznia 26, 2016, 01:08:33 pm »
Ok, jak nie leży Wam ponowna wizyta u doktorka

W sumie powinniśmy jeszcze do niego wrócić, choćby dla łabędzi:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=104.msg21851#msg21851
 ::)

[śmy-by- śmy już też? kiedyś? go???]

No, coś tam było:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=621.msg32774#msg32774
W zasadzie powiedziałem tam prawie wszystko, co miałem do powiedzenia, łącznie z przywołaniem besterowego "Travel Diary" i jednej scenki z "Polowania"... Teraz więc może zacznę od fragmenciku:

"Astrofizycy od lat łamią sobie głowę nad przyczyną wywołującą znaczną różnicę w ilościach pyłu kosmicznego w rozmaitych galaktykach. Myślę sobie, że to dość proste - im wyższa w galaktyce cywilizacja, tym więcej tam naśmiecono, stąd cały ten pył, kurz i odpadki."

Dalej mamy głównie lemową fantazję w stanie czystym... A nad tym nawet można by się zadumać czy Mistrz choć ćwierć serio rozważał to jako pochodną astroinżynierii....

9145
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Organizacja]
« dnia: Stycznia 26, 2016, 12:53:31 pm »
Co powiecie na to żeby symultanicznie domęczać "Tichego" i kontynuować "GOLEMa..."? Co prawda, bowiem, S.R. - jak sam przyznał - założył temat o tym drugim samowolnie, z pogwałceniem surowego "Akademii..." obyczaju, ale mam wrażenie, że dobrze się stało, bo rzecz - ze wszech miar - godna omówienia, a i dyskusja nieźle zaczęta... No i przed - uprzednio planowaną po "Dziennikach..." - "Summą..." to będzie dobra zaprawa...

9146
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Stycznia 26, 2016, 12:43:38 pm »
1. Wszystko jedno która wojna. Przypuszczam, że wszystkie były, są i będą mniej więcej równie okrutne, tylko różnoskalowe. My oczywiście mamy w oku przede wszystkim IIWŚ, gdyż była ostatnia, dotknęła naszych rodziców, działa się w naszych domach, a nie gdzieś na antypodach tysiąc lat temu. Wojna jest dla mnie największym złem, jakie jestem w stanie sobie wyobrazić, gdyż niszczy absolutnie wszystko, z KULTURĄ (więc i moralnością) na czele. A kultura, to życiowy kodeks drogowy plus życiowa struktura możliwych postępowań, zachowań i odruchów, w zasadzie wszystko, czego przez eony dorobiliśmy się jako ludzie i co nas wyraziście różni od innych istot. Na dodatek na wojnie dość masowo giną ludzie, a śmierć jest nieodwracalna.

Tylko, że przywołanie II wś w tym kontekście jest... kontrfaktyczne... bo ani sanacyjnych dziarskich chłopców nie rozzuchwaliła (ba, była ich rządów grabarzem), ani na przedstawicieli egipskich organów oddziałać raczej ;) nie mogła, ani na świeżych imigrantów merkelowych (pytanie czy słyszeli, że taka była...)... Na tego, co Dołęgę zastrzelił też nie mogła oddziałać, bo pewnie to były jego pierwsze strzały w trakcie tej wojny, nie ostatnie, po tym jak wojenne losy go zbydlęciły...

Jeśli naruszyłem jakiś konwenans, umieszczając bez zezwolenia/uzgodnienia to, co mi akurat przyszło do głowy na temat GXIV jako zaródź akademijnej dyskusji - to proszę Cię, Kju, wyrzuć mnie natychmiast, przenieś albo skasuj, bez wahania i od ręki! Ani śladu!!! I przepraszam za nieobyczajność forumową oraz obiecuję poprawę.

Zaskoczyłeś mnie pozytywnie. Serio :).

9147
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Stycznia 26, 2016, 12:35:42 pm »
Co do stanu obecnego, to mam wrażenie, że obecna ordynacja wymuszająca na partiach kształt tzw. wodzowski uczyniła politykę jeszcze mniej strawną niż była kiedyś (i chyba to już nawet pisałem), bo w efekcie mamy coś takiego: Wódz i stado Hofmanów, Wódz-na-emigracji i stado Grasiów, z-szarpidruta-Wódz i stado ogolonych na łyso, z-ekonomisty-Wódz i tu jeszcze nie wiem jakie stado, bo ledwo się formuje. Estetyczniej, jednak, wyglądały partie posiadające szerszą i mądrzej mówiącą (choćby tylko na pokaz) grupę przywódczą, które stać było na posiadanie zaplecza, nie bandy lizusów... Tylko który wódz podetnie ordynację, na której siedzi?

I w świetle tego to np. mi się podoba, acz nie mam złudzeń i nie wmawiam sobie, że nie była to kwestia konieczności wynikłej z rozdrobnienia frakcyjnego SLD:
http://trybuna.eu/nowy-statut-oslabia-przewodniczacego-sld/

9148
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Stycznia 26, 2016, 09:46:51 am »
Drobne postscriptum:
Oczywiście - jeśli ktoś się nie połapał - notka Urbana jest o ojcu, a ja - posługując się nią - mówię o synu... Przy czym Czarzasty-senior to też była - niech przytoczony opis Was nie zmyli - interesująca postać:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9033
http://niniwa22.cba.pl/gdzie_sa_chlopcy_z_tamtych_lat.htm

9149
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Stycznia 26, 2016, 02:33:00 am »
Czekaj, olka... I tak zbyt Staszkowi tu ułatwiasz, bo w sumie nie wyjaśnił, która wojna i jakie wszystko? Trudno mi zresztą pod jedną wojnę podciągnąć działania sanacyjnych oficerów/policjantów wobec podskakujących władzy, mordujących pisarzy krasnoarmiejców, tłumiących zamieszki obrzydliwym sposobem egipskich tajniaków i nadużywających gościny zaproszonych przez p. Merkel... No, chyba, że chodzi o jakąś ewolucyjną wojnę wszystkich ze wszystkimi...

ale skręcaj do akademii;)

Domęczać Tichego, czy dumać co zrobić z zaczętym ni z gruchy ni z pietruchy "GOLEMem..." (przenosić i doklejać do dawnych o GOLEMie dywagacji? uznać, że Przypadek w remuszkowej osobie zdecydował co omawiamy następne i nadać stosowne oznaczenie wątkowi tudzież tok dyskusji?)?;)

9150
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Stycznia 25, 2016, 09:52:04 pm »
http://polska.newsweek.pl/wybory-szefa-sld-wlodzimierz-czarzasty-stanal-na-czele-sld,artykuly,378065,1.html

I trudno tu nie zacytować "Alfabetu Urbana":

"CZARZASTY - niech imię jego będzie zapomniane. Sekretarz KC
Któregoś dnia pierwsi sekretarze KW PZPR zwołani zostali do Słupska. Mieli zachwycić się osiągnięciami tamtejszego Pierwszego, towarzysza Czarzastego. Zachwyt ów zgnieść powinien był opór przeciwko powołaniu go na sekretarza KC. Czarzasty rzeczywiście objął ten urząd i został szefem kampanii wyborczej PZPR w wyborach 4 czerwca 1989 roku.
Zgłosiłem wtedy zamiar kandydowania do Sejmu w ramach 35 procent przeznaczonych dla bezpartyjnych, czyli wygrać musiałbym z kandydatem Wałęsy. Tow. Czarzasty doradził mi najpewniejszy okręg: Warszawa-Śródmieście. Do tego okręgu zaliczało się głosy z zagranicy. - Macie - mówił Czarzasty - nie 100, ale 1000 procent pewności wygranej. Śródmieście jest nasze, emigracja bojkotuje wybory, a nasze budowy w ZSRR, KS-ach, Libii itd. będą jak jeden mąż głosować na Was. Ludzie tam tłuką forsę, więc są zadowoleni. Zresztą wiadomo, kogo się wysyła.
Kiedy się okazało, że moim kontrkandydatem jest aktor Łapicki, z którego polityk jak ze mnie astronom, tow. Czarzasty założył się z min. Mietkiem Wilczkiem o 1 mln zł na stare pieniądze, że Urban wygra. Wilczek zresztą rozumnie obstawiał moją przegraną będąc rozkosznie pewnym swojej wygranej do Senatu. Kiedy przegrałem z Łapickim, Czarzasty Wilczkowi nie zapłacił. Cóż, nie trafił na biednego.
W owych czasach zapraszany byłem na posiedzenia Biura Politycznego oraz uczestniczyłem w dwóch zespołach zajmujących się wyborami. Całymi dniami słuchałem więc Czarzastego. Martwił się on, aby zwycięstwo PZPR nie było nazbyt przytłaczające. Zastanawiał się, co robić, by do parlamentu przeciągnąć jakoś trochę ludzi z "Solidarności". Przedstawiał ścisłe, krzepiące serca, optymistyczne obliczenia. Wznosił swoje szczere przezroczyste jakby oczy, ulokowane w gładkiej twarzy, i mówił: Towarzysze, jestem pewien, gwarantuję, mur beton, daję głowę. Polemizował ze sceptykami. Zapewniał więc przed klęską pyszny nastrój w gmachu KC. Był niczym owa orkiestra grająca do ostatka na "Tytanicu". Już wszyscy czuli i widzieli, że woda nas zalewa, a on jeszcze wydawał pyszne dźwięki.
5 czerwca, kiedy nadeszły pierwsze nieoficjalne obliczenia powyborcze, Biuro Polityczne zebrało się rano i zaczęto dyskutować, dlaczego dostaliśmy takie lanie. Ja w dwie minuty napisałem na papierku projekt oświadczenia ogłaszającego przegraną i to, że będziemy respektować konsekwencje. Projekt przeszedł bez poprawek. Czarzasty zaś przedstawił wyniki, zamilkł i odtąd już milczał z martwą twarzą. Wkrótce potem zniknął i ślad po nim zaginął.
Niemcy i Japonia przegrały II wojnę światową z ogromną dla siebie korzyścią. Podobnie Korea Południowa dobrze wyszła na niewygraniu wojny koreańskiej. Wiele jest innych współczesnych wojen bardzo korzystnie przegranych. Jeśli jakikolwiek kraj lub armia zechcą rozpocząć wojnę, by sprowokować swą bezprzykładną dogłębną porażkę, a zapragną osiągnąć ją w pysznym nastroju - niech pamiętają, że w Polsce mieszka niejaki Czarzasty, idealny kandydat na przywódcę lub naczelnego wodza."


Inna rzecz, że - wbrew pozorom - mam sporo sympatii do Czarzastego - bynajmniej nie za wysoką moralność... lub czasopisma ;) - a za to, że jako jedyny (przynajmniej jedyny ze znanych mi osobiście czy medialnie) z tych, którzy uwłaszczali się na b. państwowym majątku w latach '80-'90 umiał zrobić dochodowy biznes z wydawania ambitnej literatury (faktu i beletrystyki) łącząc przyjemne (dla siebie) z b. pożytecznym (dla ogółu), no i za błyskotliwy cynizm (stanowiący zawsze jakieś urozmaicenie na tle wszechobecnego w kręgach politycznych cynizmu topornego).

Strony: 1 ... 608 609 [610] 611 612 ... 1090