Sprawdź
:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=359.0
Dziękuję, Q, za podpowiedź. Jestem względnym nowicjuszem w gronie forumowiczów, o istnieniu wielu wątków po prostu nie wiem. Ignorant i leniuch...

Hm...mogę się mylić, ale ten Dobry Łotr to chyba ten z drugiego krzyża - jemu Płowy obiecuje spotkanie w raju.
Carlos nie umarł i chyba w tym sęk.
Masz rację, olka, ja zaś trafiłem kulą w płot

. Carlos Ontena to raczej ten drugi łotr, na imie Gestas.
Wstyd mi. Trzeba czytać uważniej i choć trochę włączyć mózg, zanim robić wpisy

.
W tym tekturowym świecie nie ma miejsca na wyzwolenie jakim jest śmierć. Carlos stracił orientację i ostatnia nadzieja na wyrwanie się z koszmaru została mu odjęta.
Bo takie kawałki z końcówki:
Dopiero gdy zawiesili nas na drzewach, przybijając do nich gwoździami nasze ręce i nogi, zrozumiałem, że znowu stałem się drugorzędnym statystą - jednym z manekinów.
Nie czułem bólu i dlatego właśnie bałem się, że nigdy nie doczekam śmierci
Lecz w całym tym pozornie naturalnym krajobrazie nie dostrzegałem nigdzie “Latarni Kroywenu" ani nadziei, że po przemianie w sztucznego człowieka bez pomocy karabinierów doczekam się kiedyś realnej śmierci.
A więc, nieśmiertelność jako kara? Coś mi się kojarzy... A, ot:
Kiedy przeczytał podany mu pergamin, jego twarz zmieniła się jeszcze bardziej. Czy to ciemna krew napłynęła do szyi i twarzy, czy też stało się coś jeszcze innego, dość że skóra na twarzy procuratora z żółtej stała się ziemista, a oczy jak gdyby się zapadły w głąb czaszki.
Powodem tego była z pewnością jak zwykle krew, która napłynęła do skroni i łomotała w nich teraz, ale coś jednocześnie stało się ze wzrokiem procuratora. Przywidziało mu się, że głowa więźnia odpłynęła kędyś w bok, a na jej miejscu pojawiła się inna. Ta druga głowa, łysiejąca, okolona była wieńcem z niewielu złotych listków. Na czole widniał okrągły wrzód, wyżartą skórę posmarowano maścią. Bezzębne usta były zapadnięte, dolna warga obwisła i kapryśna. Wydawało się Piłatowi, że znikły gdzieś różowawe kolumny tarasu i dalekie dachy Jeruszalaim., widniejące zwykle w dole za ogrodami, że wszystko dokoła zatonęło w gęstej zieleni ogrodów Caprejów. Ze słuchem także stało się coś dziwnego — jakby gdzieś w dali cicho, ale groźnie zagrały trąby i dobiegł wyraźny nosowy głos znacząco podkreślający słowa: “Ustawa o obrazie majestatu…”.
Pobiegły urywane, chaotyczne, niezwykłe myśli: “Zginął!…”, a potem - “Zginęliśmy!…” I błysnęła wśród tych myśli jakaś zupełnie głupia, o jakiejś tam nieśmiertelności, przy czym ta nieśmiertelność, nie wiedzieć czemu, była przyczyną niezwykłego smutku./…/
Sprawa została zakończana, nie było już o czym rozmawiać. Ha-Nocri odchodził na zawsze i nikt nie wyleczy procuratora z tych straszliwych, nieznośnych bólów głowy, oprócz śmierci nie ma na nie lekarstwa. Ale nie ta myśl niepokoiła teraz Piłata. Przenikał go ten sam niepojęty smutek, który ogarnął go już wcześniej, na tarasie. Procurator usiłował zrozumieć powód tego smutku. Powód był dziwny - procurator miał niejasne wrażenie, że nie dokończył rozmowy ze skazanym, a może nie dosłuchał czegoś do końca.
Piłat odpędził tę myśl, odleciała natychmiast, tak jak przyszła. Odleciała, pozostał niepojęty smutek, niepojęty, bo przecież niczego nie mogła tu wyjaśnić inna myśl, która przebiegła jak błyskawica i natychmiast zagasła, krótka myśl: “Nieśmiertelność… nadeszła nieśmiertelność…” Kto ma zostać nieśmiertelnym? Tego procurator nie zrozumiał, ale myśl o owej zagadkowej nieśmiertelności sprawiła, że mimo upału zrobiło mu się zimno.
— Dobrze — powiedział Piłat. — Niech więc tak będzie.
(M.Bułhakow, Mistrz i Małgorzata)Tylko ot... niepokoi mnie:
...ani nadziei, że po przemianie w sztucznego człowieka bez pomocy karabinierów doczekam się kiedyś realnej śmierci
A z pomocą? To przecież żaden problem. Z krzyża mało kto zstąpił żywy. Istniał bowiem
le coup de grâce, czyli strzał kontrolny.
Przepraszam, to zapewne nie jest temat do żartów...