Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 626 627 [628] 629 630 ... 1089
9406
Lemosfera / Odp: O Lemie napisano
« dnia: Sierpnia 11, 2015, 12:56:48 pm »
Panie, Mrożek był humanista, artysta... Zostawmy mu prawo do dzielenia się odczuciami, impresjami, zamiast egzaminować jego myśli pod względem ścisłości, falsyfikować je ;). Dlaczego Petrarca uważał, że Laura jest bella, choć z portretów patrzy na nas całkiem przeciętna kobita też Pan zapytasz? ;)

9407
Hyde Park / Odp: Pytam:
« dnia: Sierpnia 10, 2015, 11:54:13 pm »
Robertsa - oczywiście - znam, czytałem, zaczytywałem się wręcz...

Z komiksowych historii świata przychodzi mi jednak na myśl raczej taka seria (zwąca się "Historia świata w obrazkach"):
http://www.alejakomiksu.com/okladki/1584/Historia-swiata-w-obrazkach/
Autorem był niejaki Larry Gonick:
http://en.wikipedia.org/wiki/Larry_Gonick
http://www.larrygonick.com/

9408
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 10, 2015, 11:46:10 pm »
Rezygnacja z Boga w KK to by było zaprzeczenie Biblii, więc uważam, że niemożliwe (w obrębie KK). Ale czy ku temu zmierza? Mnie się zdaje, że nic na to nie wskazuje. Bóg jest dostatecznie dobrze (a w zasadzie ostatecznie) ukryty za "módl się, a jak nie wymodlisz, to znaczy, że Pan Bóg miał inny plan". KK dawno przeciął jakikolwiek sztywny łącznik, czy też przekładnię między tym, a tamtym światem.

A myślałem, że uważasz, iż dla KK kwestia istnienia/nieistnienia Boga może nie mieć doktrynalnego znaczenia... Podczas gdy ja uważam, że KK może (na dziś-i-jutro, starożytnym hentoteizmem się nie zajmuję) wyznawanego przez siebie Boga uznać za synonim wszelkich możliwych bóstw wszelkich możliwych panteonów (tj. uznać nawet , że wszelkie mity zeusowe i apollinowe, Eddy, Kalevale itp. są jakąś formą Objawienia, obok Biblii, a bóstwa tamtejsze - jak już uznają w pewnych wersjach hinduizmu - za rozmaite manifestacje tego samego Bóstwa), twierdzę natomiast, że nie może swojego Boga uznać za jednego z wielu konkurencyjnych +/- równych sobie bogów, zwł. bogów-stworzycieli. (Ba, prawdę mówiąc sądzę, iż może - góra - swój opis Boga za najlepszy z wielu prawie sobie równych - Sikhowie np. tak uznali daawno temu).

Wbrew Panu sądzę, że Mistrz był jak najbardziej zainteresowany tą kwestią, tylko - jako człek Delikatny, a też Ostrożny - nie chciał sprawiać przykrości nikomu ze swych mnogich i bliskich znajomych-katolików, a i sobie biedy napytywać. W końcu publikował na co dzień w "TP"...

Nie do końca wierzę, w aż tak dużą delikatność Mistrza w sprawach wiary (dawał bowiem wyraz swojemu ateizmowi, czasem w ostrych słowach), ani też w tak wielki Lema koniunkturalizm (w końcu napisał "Korzenie" w czasach gdy różnymi rzeczami, gorszymi niż strata pracy w "TP" to groziło...).

Zdaje mi się też, że przyszłość jednego z kultów religijnych niekoniecznie jest najistotniejszym problemem ateusza deklarującego - własnymi usty - myślenie w kategoriach milionleci.

na co[/color] Bogu-Ojcu potrzebna była straszliwa męka i śmierć Syna, wie ktoś?

Zadawałem sobie to samo pytanie jako sześciolatek... Potem odechciało mi się nad tym dumać...

Przy własnym prywatnym indywidualnym fenotypicznym osobistym Panu Bogu, na co komu KK?

Ha! Trza by pytać hinduistów. De facto dopuszczają gigantyczny pluralizm (co nie znaczy, że nie trafiają się tam fanatycy różnych nurtów, czasem i do zbrodni się posuwający z fanatyzmu owego), a jednak trwają, a nawet rozwijają się...

R: czy wierzy pan w rasę jako zamiennik nacjonalizmu?

E: co do zasady rasa definiuje większe społeczności (niż narodowość). Ale tak czy siak w rasę nie wierzę. Rasa to oszustwo. Współcześni ludzie są mieszanką tak wielu etnicznych składników, że żadna czysta rasa nie istnieje.


... 3 lata i 2 miesiące przed dojściem Hitlera do władzy oraz pierwszą ustawą antyżydowską.

Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia Einstein miał, oczywiście, rację. Gorzej, że rozum (więc i zdrowy rozsądek) wówczas przegrywał.

9409
Lemosfera / Odp: O Lemie napisano
« dnia: Sierpnia 10, 2015, 11:09:54 pm »
Ośmielałbym się wątpić w adekwatność/prawdziwość (zgodność z rzeczywistością) tej panaMrożkowej opinii o Mistrzu:

Kwestią adekwatności to ja się nie zajmuję, bo nie ma odpowiednio ścisłych narzędzi do mierzenia inteligencji (testy IQ bywają częstokroć krytykowane, sugeruje się też, że niekoniecznie inteligencję mierzą). Zacytowałem, bo ładne, ze p. Mrożek był o Mistrzu tak wysokiego zdania, po prostu ;),

9410
Lemosfera / Re: "Robot" - komiks według opowiadań Lema
« dnia: Sierpnia 10, 2015, 11:07:13 pm »
lub Q

Lub Q wie o tej "Masce" tyle, co tu wyczytał ;). Niestety...

9411
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 06, 2015, 11:17:12 pm »
Nie zaprzecza istnieniu cudzych bogów, jeno daje pierwszeństwo wiadomemu.

A, bo oni wtedy hentoteistami byli... Tzn. nie ci oni, o których mowa ;), a poprzednicy...

Jasne, poprzeczka z istotami nieludzkimi jest znacznie wyżej zawieszona.
Ale to zagadnienie wysoce teoretyczne.

Wydaje mi się, ze jeśli z tamtej strony będzie jakieś zainteresowanie nawracaniem się to i na ochrzczenie Oceanu Solaris się w KK zdecydują ;)

Jednak przy takim poziomie abstrakcji jakim jest trójdzielna istota Boga chrześcijańskiego, zawsze się coś wymyśli. To pojemna formuła.

Jakby wyprzedzająca kwestie względności osobowości, o których forumowo bywała mowa ;).[/quote]

Gorzej z Allahem.  :)

Tylko patrząc na nieelastyczność sporej części obecnych wyznawców... (Obecnych, bo dawni to, hoho, nawet jazydyzm wymyślili, gdzie - upraszczając do prostactwa ;) - Boga się czci, ale do Dyabła modli.)

Rozumiem Twój pogląd, choć go nie wyznaję. Podobnie jak Ty co do zasady myślą sedewakantyści i inni "odszczepieńcy", a starsze osoby często życzą sobie ostatniej mszy w rycie rzymskim (bo tak się nauczyły). Innymi słowy uważają, że nie liczy się istota rzeczy, tylko forma. Oczywiście pytanie, w którym miejscu ilość przechodzi w jakość (czyli o ile można zmienić formę, twierdząc, że istota pozostaje ta sama) jest otwarte. W praktyce - póki nie zniechęci to wyznawców.

Kiedy dla mnie istotą rzeczy w tamtejszej doktrynie jest tylko jedna rzecz: że istnieje - mianowicie - coś ponad/poza, co nadaje sens temu co namacalne (mniejsza: paluchami czy radioteleskopem). Znaczy: uważałbym za oczywiste zmierzanie KK w kierunku doktryn o. Destrukcjanów czy Jedi starwarsowych - może bez jarmarcznych sztuczek i naparzania się świetlówkami. Nie zdziwiłoby mnie też przesunięcie na pozycje bliskie taoizmu czy tzw. panteizmu einsteinowskiego, a już uznanie - jak w powieści "Mgły Avalonu" Bradley mieli uznać poganie wieki temu - iż "wszyscy Bogowie są jednym Bogiem i wszystkie Boginie są jedną Boginią /.../ I każdy człowiek ma swą własną prawdę i swego Boga w sercu" zdaje mi się kwestią czasu wyłącznie (jeśli KK obejmie przytomny kurs).
Natomiast wydaje mi się, że nie da rady zrezygnować z pojęcia Boga (nawet jeśli będę go rozumieć jako nieokreśloną Moc, Tao czy jakiś wyższy porządek organizujący Wszechświat w jakimś dobroczynnym - cokolwiek to znaczy - kierunku). Takie - choćby niedookreślone - Coś jest, dla tej konkretnej religii nieodzowne (dla buddyzmu np. - nie).

9412
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 06, 2015, 07:57:48 pm »
Nie rozumiesz... Nie chodziło mi o wytykanie tych stosów, ani nawet wojennej Chorwacji... Chodziło mi o to jak daleko KK może pójść by pozostać KK? Bo jeśli w rozumieniu mitów symbolicznie pójdziemy tak daleko, by symbolicznie rozumieć same bóstwa, to dojdziemy do etapu tego Termowego teologa, który twierdzi, że ew. istnienie Boga nie ma nic do rzeczy...
Tylko jeśli tak, to po co w sumie ma być religia? Jako system lansowania pewnych mód w zakresie ubioru (sutanny, na Zachodzie, zresztą, coraz mniej chętnie noszone) i kulinariów (w piątek staramy się obyć bez schabowego)? Jako instytucja polityczno-biznesowa (jak zarzucają wcale liczni jej krytycy... i którą w istocie bywa...)? Jako specyficzne kółko filozoficzne oddane abstrakcjom, których samo nie traktuje serio?

Paradoksalnie uważam, że więcej sensu ma już paskudny KK ze stosami i definiowaniem heretyków (nie wiem... spoiwo społeczne w pewnych warunkach stanowił?), choć b. mi się nie podoba, niż to co proponujesz...

Dukaja przywołałem zresztą nieprzypadkowo... "In partibus..." tym różni się od "Podroży dwudziestej drugiej", że zdaje się być życzliwe dla KK, ale i jedno pytanie  b. istotne stawia - gdzie jest granica ewolucji doktryny... U Dukaja problemy pojawiają się, gdy na scenę wchodzą - jak w livowym linku onetowym - Pozaziemcy:

"A nie macie jakichś zabezpieczeń w doktrynie?
– Jakich niby?
– Bo ja wiem… – Krush-Brown wzruszył ramionami. -Tradycja, na przykład…
– Co: tradycja? Ma pan na myśli ignorowanie zmian? To nigdy i dla nikogo nie była dobra strategia. A poza wszystkim – postępu po prostu nie da się zignorować. Trzeba zająć stanowisko. Kościół nigdy się nie uchylał. A poczynione przed wiekami wykładnie nijak się mają do świata dzisiejszego, to są rzeczywistości niekompatybilne, wzajemnie nieprzystające; tradycja – ona też podlega ewolucji. Cóż święty Paweł powiedziałby na widok Świerszcza? Diabeł, powiedziałby; potwór, apage, apage. I cóż dzisiejszy katolik rzekłby na tradycję średniowieczną? Też nie lepiej. A wszak nie ma tu mowy o żadnym odstępstwie, herezji. To po prostu postęp; wszystkiego: nauki, kultury, polityki, religii. Jest ciągłość – ale nie ma tożsamości.
– No ale ten panekumenizm prowadzi przecież donikąd! To znaczy…
– Dokąd prowadzi, to ja dobrze wiem. Schizma jest nieunikniona. Pomimo wszystko większość ludzi nie zaakceptuje papieża, który oddycha chlorem, znosi jaja, żyje tysiąc lat, zjada własne odchody, nie ma twarzy ani rąk i nie potrafi mówić po angielsku – a tym to się skończy, to tylko kwestia czasu."


"To była ta pętla, chińska pułapka na palec, teologiczne wnyki, wilczy dół antropocentryzmu. Nikt nie dostrzegał niebezpieczeństwa, zanim się ono faktycznie nie pojawiło, ponieważ nikt w nie tak naprawdę nie wierzył: nikt z ludzi nie wierzył, że ich religie mogą się okazać atrakcyjne także dla gatunków cywilizacyjnie stojących wyżej od ludzkości. Jakoś podświadomie uznawano to za dogmat i rzeczywistość zdawała się potwierdzać owo przekonanie: wszystkie napotkane w kosmosie rasy znajdowały się na niższym bądź podobnym etapie rozwoju. Do czasu. Do Duchów. Oczywiście, nie mogło tu być mowy o żadnych misjonarzach czy sterowanym procesie nawracania; Duchy po prostu przyswoiły sobie (na ile w ogóle mogły go sobie przyswoić, będąc tym, czym były) całość dorobku kulturalnego człowieka i najwyraźniej zostały „dotknięte światłem prawdziwej wiary". Wierzymy, mówiły, wierzymy w Boga. Zaskoczenie było kompletne. Dogmat podświadomości okazał się fałszywy. Na upartego dałoby się znaleźć jakieś analogie w ziemskiej historii – czymże innym był dokonany przez żydowską sektę religijny podbój starożytnego Rzymu? – jednakże przepaści cywilizacyjne istniejące w obu przypadkach zupełnie nie dawały się do siebie przyrównać. Duchy – dały temu dowód po wielokroć – potrafiły sięgnąć ostatecznych granic poznanego wszechświata, dotrzeć do każdego zakątka kosmosu; podczas gdy ludzkość i jej obcoplanetarni partnerzy nie wyraczkowali jeszcze ze swego ramienia galaktyki. To potencje absolutnie nieporównywalne.
Skoro uwierzyli, trudno się dziwić ich pierwszemu odruchowi: uszczęśliwić Dobrą Nowiną innych. I tu pojawiał się problem; tu Kościół widział ów szantaż; stąd też wyrastały korzenie teologicznego paradoksu. Duchy były w stanie w krótkim czasie zanieść Słowo Boże wszystkim rozumnym rasom w kosmosie. Jednak Kościół – ludzie - nie mógłby tego procesu wszechnawracania w żaden sposób kontrolować, zdany byłby w całości na Duchy, na ich dobrą wolę, ich interpretację Pisma Świętego, ich metody i ich wyczucie etyki. Nadto tym sposobem Duchy zamknęłyby Kościołowi jakąkolwiek drogę dalszej ekspansji, ograniczając go do tych kilkunastu ras dotychczas spotkanych – wszystkie odkrywane później (po latach, tysiącleciach, milionleciach lub nigdy, co prawdopodobniejsze) znajdowałyby się już pod pierwotnym wpływem ewangelizacji Duchów. Duchy zawłaszczyłyby dla swojej wersji katolicyzmu całą resztę wszechświata. To prawie przestępstwo: kradzież dusz. Paradoks krył się w fakcie, że Duchy, uznając się za wiernych wyznawców i posłuszne jego sługi, nie posiadały wcale intencji czynienia Kościołowi na złość; w rzeczy samej, w swoim mniemaniu (a wciąż mowa tu jedynie o odczuciach przez nie jako odczucia otwarcie deklarowanych) pragnęły jedynie uczynić przysługę dotychczas pozbawionym dostępu do Objawienia. A skoro nie było mowy o żadnym zapożyczeniu od nich przez ludzkość technologii, bo technologia Duchów nie była technologią planetarnych białkowców, dla Duchów równie nieprzydatny okazałby się z pewnością rower lub samochód – skoro tak, sprzeciw wobec ich zamierzeń interpretowały (chyba) jako egoistyczny lęk przed utratą monopolu. Kościół widział to inaczej: czyż posiada moralne prawo wyzbyć się swej roli w stosunku do tak olbrzymiej większości dzieci Bożych i scedować swe obowiązki na – na kogo właściwie? Paradoks szczerzył lśniące kły: papież jako głowa Kościoła, do którego przynależności aspirowały, mógłby zabronić Duchom podejmowania jakichkolwiek samodzielnych działań w tym względzie; lecz uznałby je tym samym za równe w prawach istoty obdarzone wolną wolą i duszą, a skoro tak, per analogiam do innych Obcych stopniowo dopuszczanych do godności i funkcji kościelnych, prędzej czy później doprowadziłby tą swą decyzją do sytuacji, której starał się właśnie zapobiec, to znaczy do pankosmicznej ewangalizacji prowadzonej samodzielnie przez Duchy. Różnica leżałaby jedynie w formalnym stosunku prawa kanonicznego do owego procederu, lecz ostateczny efekt byłby ten sam: Duchy przejęłyby kosmiczny monopol na Słowo Boże.
– Jeśli wierzycie – zaczął ponownie biskup di`Ciena, pozwalając zagrać w swoim głosie nutce desperacji – jak możecie sprzeciwiać się woli papieża?
– Chyba nie do końca pojmujemy. Czy istotnie jest tak, że ogłaszając nas pseudorozumnym, bezdusznym zawirowaniem czasoprzestrzeni i odmawiając prawa do zbawienia, zarazem odwołujecie się do naszego sumienia i prosicie o poświęcenie w imię naszej wiary, która wszak według was stanowi jedynie wiarę pozorną – czy istotnie jest tak?
Biskup pokręcił głową.
– Dlaczego po prostu nie możecie się powstrzymać?
– Bo to byłoby złe.
– Co?
– Zaniechanie byłoby wielkim złem. My poznaliśmy prawdę. Mamy obowiązek. Nie możemy milczeć. Wy nie dotrzecie za ich życia do dziewięćdziesięciu procent ras, którym my możemy zanieść Słowo Boże już w tej chwili.
Synstaty spasowały. Partia była przegrana. Teraz już tylko pozory.
Di`Ciena pozwolił obudzić się w sobie irytacji.
– Ale jakie Słowo Boże im zaniesiecie? Co to będzie za prawda z waszych ust?
– Czyż nie rozmawiamy teraz z sobą? Czyż nie porozumiewamy się?
– Sami tłumaczyliście, na czym to polega: to jest symulacja zrozumienia. Chodzi o moc obliczeniową i logikę, a nie o poczucie wspólnoty.
– Czy to źle? Czy istnieje poczucie wspólnoty pomiędzy ludźmi a Głowaczami? W jakiż inny sposób ich rozumiecie, jeśli nie zimną logiką analogii i przybliżeń?
– Jak w ogóle możecie się porównywać z Głowaczami? Wy jesteście dla nas czystą abstrakcją: bezcieleśni, niewidzialni; każdy kontakt piętrowo zapośredniczony – przez ile sztucznych filtrów i modulatorów przechodzi informacja po drodze od was do tej tutaj kukły? Jakie tu narodziny, skoro się nie rodzicie? Jaki chrzest, skoro dla was woda to jak dla nas równanie Schrodingera? Jaka śmierć, skoro nie umieracie? Jaka pokuta, jakie zbawienie? Pismo Święte milczy o czarnych dziurach.
– Milczy także o Łaskawcach, Głowaczach, Świerszczach, Wodnikach. Milczy o Indianach i australijskich aborygenach. Milczy o Chińczykach. Wy, ludzie, nazbyt skrępowani jesteście czasem. Skoro takie było zamierzenie Boga, to jest to zamierzenie obejmujące wieczność, bo przecież nie tylko moment spisywania ksiąg; i skoro za zgodne z Objawieniem uznajecie chrześcijaństwo dnia dzisiejszego, odmienione przez wszystkie wpływy, z jakimi się zetknęło od wyrośnięcia z żydowskiej Palestyny, a więc: greckie, rzymskie, pogańskie, oświeceniowe, z obcych kultur i obcych ras, obcych planet; jeśli to jest chrześcijaństwo prawdziwe, to znaczy, że w boskim planie były wszystkie te kolejne spotkania; „wczoraj", „dzisiaj" i jutro" trwają jednocześnie w Jego woli, nie ma sprzeczności pomiędzy średniowieczem a Obcymi, ważna jest wiara. Wyszła od Żydów; potem Europejczycy zanieśli ją na wszystkie kontynenty; potem ludzie w ogóle, a więc i z tych kontynentów, w gwiazdy; potem wierzący w ogóle, a więc i z obcych planet, dalej w kosmos; teraz my przejmiemy pałeczkę i domkniemy proces, Dobra Nowina sięgnie granic wszechświata. Ilościowo i procentowo, bo stosunkiem wierzących do niewierzących, ludzi wśród katolików jest akurat najmniej. Dlaczegóż, na miłość boską, odmawiacie prawa wyznawania prawdziwej wiary akurat nam? Czy naprawdę za kategorię ostatecznie wartościującą uznajecie tu przynależność do rasy?"


Mnie się jednak zdaje, że mniej by w KK - w sensie doktrynalnym - zmieniła materializacja wszelkich wydumek Dukaja (i wszystkich Obcych z "Podróży dwudziestej drugiej" też), niż uznanie Boga za symbol ino. Dukaj jest dla KK łaskawy, bo stawia go w obliczu wyzwań ciężkich, ale - moim zdaniem - do jakiegoś przezwyciężenia jeszcze... Ba, właściwie ludzka duma u niego cierpi, KK wszakże rozkwit na skalę wszechświatową czeka (pomijam, chwilowo, fakt, że znacznie bardziej prawdopodobnymi jawią mi się gwiazdowe ludy o niesłychanie wysokiej inteligencji co głoszą one materializm, ateizm i zalecają skupiać wszystkie wysiłki wokół rozwoju nauki, techniki i doskonalenia warunków życia niż Duchy dukajowe, acz gdybanie to wszystko). Co jednak - spytam raz jeszcze - z KK zostanie gdy zabierzesz mu "prawdziwość" Boga?

ps. Cytat uprzednio przeze mnie przytoczony nie jest, owszem, z dokumentów soborowych, jest z encykliki "Redemptoris missio" JP 2. Oczywiście, możesz swoim zwyczajem ;) podnosić, że encykliki to nie tzw. nauczanie nieomylne (a zresztą i nieomylność to pewnie tylko taka metafora w ich systemie pojęć)...

9413
Lemosfera / Odp: O Lemie napisano
« dnia: Sierpnia 06, 2015, 06:26:53 pm »
Kolejna praca:

"Questioning  the  Techno-Savior:  Interpreting  the  Effects  of Techno-Scientific  Expansionism  on  Twentieth-Century  Poland Through the Fiction of Stanislaw Lem" Melika Hadziomerovic, College of Liberal Arts and Sciences, University of Florida:
http://ufdcimages.uflib.ufl.edu/UF/00/09/15/23/00652/Hadziomerovic_Final.pdf

9414
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 06, 2015, 03:26:02 pm »
maźku Twoja interpretacja wiary KK (i chyba każdej innej z bardziej szanowanych) to jest jednak intelektualna abstrakcja na miarę Duchów/Ducha z dukajowego tekstu, o który ledwo co mimochodem zahaczyłem...
Mogę sobie wyobrazić, że Heller - dajmy na to - jakoś podobnie swoją wiarę postrzega...

Pytanie jednak jak pogodzisz ze swoją interpretacja poniższe zdanko (które Ci chyba umknęło):

"Kościół jest zwyczajną drogą zbawienia i tylko on posiada pełnię zbawczych środków"

Jak pogodzisz przekonanie, iż "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię." z twierdzeniem, że dokonali tego - w wypadku ziemi i paru ciał niebieskich - Izanami i Izanagi*?

(Oczywiście bez dokonania serii falandyzacji, do dokonania których jesteś intelektualnie w pełni zdolny... 8))

* z wyznawcami shintō też prowadzi KK dialog międzyreligijny:

9415
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 06, 2015, 12:12:52 pm »
Raczej widzę to tak, że z tekstu można wyrozumować (aczkolwiek wprost to nie pada), że i sam KK jest jednym z tych "odblasków prawdy".

Z poprawką, że w nauczaniu KK jest - jego zdaniem - jakieś 90% prawdy, a w buddyjskim (dajmy na to) 60%.

(No, chyba, że bawisz się tu w futurologa/SFiarza i szukasz interpretacji, za pomocą której KK będzie mógł w przyszłości przestać głosić swój monopol na prawdę z zachowaniem twarzy.)

BTW. gdyby KK nie miał przekonania, że jego "odblask prawdy" jest większy (bardziej odblaskowy? ;)), to by - na zdrowy rozum biorąc - nie stworzył pojęcia herezji, i na stosach za tąż swego czasu nie palił...

9417
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 05, 2015, 05:38:46 pm »
To chyba będzie kluczowe:
http://religie.wiara.pl/doc/471908.Nostra-aetate-Deklaracja-Soboru-Watykanskiego-II-o-stosunku

Tu też coś się znajdzie:
http://religie.wiara.pl/doc/471920.Dialog-z-bracmi-o-innych-przekonaniach-religijnych

Cytacik z JP II:

"Niedawno napisałem do Biskupów Azji: „Chociaż Kościół chętnie uznaje wszystko to, co jest prawdziwe i święte w tradycjach religijnych buddyzmu, hinduizmu i islamu — jako odblask tej prawdy, która oświeca wszystkich ludzi — nie zmniejsza to jego obowiązku i zdecydowania, by bez wahania głosić Jezusa Chrystusa, który jest «drogą, prawdą i życiem» (...). Fakt, że wyznawcy innych religii mogą otrzymać łaskę Boży i zostać zbawieni przez Chrystusa niezależnie od środków zwyczajnych, jakie On ustanowił, nie przekreśla bynajmniej wezwania do wiary i chrztu, których Bóg pragnie dla wszystkich ludów”100. Chrystus sam bowiem, „podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu (...), potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę”101. Dialog musi być prowadzony i realizowany w przekonaniu, że Kościół jest zwyczajną drogą zbawienia i tylko on posiada pełnię zbawczych środków102."

Czyli nie tyle ściema ile niedoskonale odbicia jedynie słusznej prawdy ;).

9418
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 05, 2015, 04:45:06 pm »
Tradycja św. ;)

9419
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Sierpnia 05, 2015, 03:35:19 pm »
Na równi? Tylko w tej wersji, że to są błędne wyobrażenia pogan etc. o ichnim Bogu Prawdziwym... A i to tylko w wypadku co bardziej otwartych ekumenistów...

Dla innych to byty urojone, albo Dyabeł, co naiwnych za nos wodzi...

9420
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Sierpnia 04, 2015, 09:16:31 pm »
No i już tego szataństwa ubyło... (Dobrze czy źle?)

ps. Byłbym zapomniał: jedyny prawdziwy nius dailymailowy, to był jakiś obyczajowy drobiazg z życia aktorów (któren mnie zainteresował, bo chyba startrekowi byli abo cuś). Naukowy - żaden.

Zastanawiałem się zresztą czemu Onety itp. te bzdurstwa powielają... I tak sobie myślę, że to nawet nie musi być tak totalna głupota i bezkrytycyzm redachtórów. To może być presja rynku, bo jak konkurencja pisze "odkryto napęd nadświetlny i ufoki na Marsie za pomocą niego" to zawsze to lepiej brzmi (i większą poczytność zapewnia) niż stwierdzenie: "NIE odkryto napędu nadświetlnego, ufoki to na 90-z-okładem % bzdura, a na Marsie to się - góra - jakieś molekuły w piasku odkrywa", więc trza łgać tak samo, by liczba wejść nie spadła...

Strony: 1 ... 626 627 [628] 629 630 ... 1089