Autor Wątek: Właśnie zobaczyłem...  (Przeczytany 1133152 razy)

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1800 dnia: Czerwca 23, 2010, 03:14:29 am »
Jesli ktos lubi programy naukowe/dokumentalne, to jest swietna strona z najlepszymi. Do wyboru do koloru:
http://topdocumentaryfilms.com/

Luca

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 143
  • Odi profanum vulgus et arceo.
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1801 dnia: Czerwca 25, 2010, 02:11:47 am »
Garść linków, śmiesznych bądź interesujących w mojej ocenie:

Sprawne szyderstwo z religijnych rytuałów utrzymane w klimacie wojen gwiezdnych (smacznego Q!;)
Dokument omawiający w dosyć klasyczny sposób kwestie chaosu i porządku (dla większości forumowiczów zapewne nic nowego, niemniej lepsze to jako zapchajdziura niźli jakaś przypadkowa chała z telewizorni)
Superkrowa jako cud selektywnego rozmnażania
Tabletka alka-seltzer rozpuszczana w kropli wody w warunkach mikrograwitacji
Zastopowanie wycieku z odwiertu za pomocą wybuchu atomowego
Dziwne zachowanie samicy leoparda
A na koniec po prostu piękny utwór fortepianowy, wykorzystany zresztą jako motyw muzyczny w drugim z wypisanych tu przeze mnie linków (Erik Satie, Gnossienne No. 3).
« Ostatnia zmiana: Czerwca 25, 2010, 04:33:01 pm wysłana przez Luca »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1802 dnia: Czerwca 25, 2010, 03:56:35 pm »
Sprawne szyderstwo z religijnych rytuałów utrzymane w klimacie wojen gwiezdnych (smacznego Q!;)

Przednie. Trafnie demaskuje tą pompatyczną pompę ;), która tak naprawdę nie przystaje nawet do treści głoszonych przez chrześcijaństwo.


Nawiasem mówiąc: gdyby KK przyją kształt, który "prorokował mu" Krzysztof Boruń w powieści "Ósmy krąg piekieł" z chęcią znalazłbym sobie lepsze zajęcia niż werbalne potyczki z teizmem...

(Tytułem wstępu: w cytowanym fragmencie porwany przez Ufoki i przeniesiony w przyszłość - paradoksy einsteinowskie są w użyciu - średniowieczny inkwizytor rozmawia z XXII-wiecznym papieżem):

"Ktoś szedł wolno w kierunku ołtarza. Był coraz bliżej i bliżej Modesta. Wreszcie zatrzymał się kilka kroków od niego i wsparł ciężko na klęczniku.
Znów zapanowała cisza, przerywana tylko rytmicznym oddechem dwóch ludzi.
Trwali tak obaj dłuższą chwilę, aż w końcu Modest, nie mogąc pokonać wzrastającego w nim nerwowego napięcia, odwrócił głowę i spojrzał.
Obok niego klęczał starzec w długiej jasnej szacie. Czy była to sutanna czy habit zakonny, tego Münch nie potrafił odróżnić.
– W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – przemówił starzec po łacinie, dostrzegłszy ruch głowy inkwizytora.
– Amen! – dokończył Modest podnosząc się z klęczek.
– Przejdźmy tu do ławki, synu – powiedział wskazując na stalle. – Tu widniej.
Starzec usiadł, zaś Modest stanął obok w milczeniu i dopiero na przyzwalające skinienie zajął miejsce obok niego.
– Chcesz się widzieć z kardynałem Lorcą?
– To wy, eminencjo? – wyszeptał Münch wpatrując się w twarz starca.
– Nie. Nie jestem kardynałem Lorcą. Jutro cię przyjmie. Powiedz mi jednak, o czym chciałeś z nim mówić?
– Ja... – rozpoczął i urwał. Potem nagle wyrzucił z siebie bezładny potok słów. – Ja...
Ojcze czcigodny, ja nie wiem. Ja widzę, a nie rozumiem... Ja słyszę, a uszom nie śmiem wierzyć... To wszystko... ten świat... ja nie wiem... Może błądzę... Ale przecież... Ojcze, ja boję się...
Umilkł raptownie.
– Czego się boisz, synu? Otwórz przede mną serce, a może potrafię ci pomóc.
Łagodne oczy starca patrzyły z powagą na Modesta.
– Tak, ojcze. Moja dusza jest słaba i potrzebuje pomocy... – Mówiono mi, że byłeś na mszy.
– Tak, ojcze, byłem. Powiedz mi, ojcze czcigodny, ty, który z pewnością jesteś blisko kardynałów, może nawet widujesz Jego Świątobliwość... Powiedz mi: czy ten świat jest światem bożym? A Kościół nasz święty? Gdzie władza jego sięga? Czyżby tylko tu, w Rzymie?...
– Widzisz... – odrzekł z powagą starzec – wiele się zmieniło... Inaczej jest dziś, niż było wówczas, kiedy widziałeś ten świat młodymi oczami. I nasze zadania są inne, choć cele te same.
– Ale przecież są księża! Są biskupi! Kardynałowie! Ojciec Święty!
– No, tak. Ale... Dlaczego Kościół nie walczy? Dlaczego pozwala?
– Na co, synu?
– Jak to na co, ojcze? Przecież to nie jest to!... Gdzie jest Królestwo Boże na Ziemi? Czyż nie dalej jego jesteśmy, niźli bliżej?
– Nie nam mierzyć drogę, którą przyjdzie jeszcze przebyć. Droga ta jeszcze daleka, ale nie taka, jak ci się, synu, wydaje... Jedno ci powiem: nie wszystko to, co za konieczny przymiot Królestwa Bożego uznawać zwykliśmy właściwie rozumiano przed wiekami.
– Tak, ojcze, heretyków i kacerzy wielka moc się namnożyła...
– Nie to miałem na myśli. Posłuchaj i rozważ to, co ci powiem. W życiu człowieka różne są okresy: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały... Dobra matka, troskająca się o swe dziecię, za rączkę nieraz je prowadzać musi, bo niewiele rozumie ono z tego, co mu na dobre albo na złe wyjść może. Kiedy zaś rozsądku młoda latorośl zaczyna nabierać– pouczeniem, rozkazem i ostrzeżeniem, a czasem też nagrodą albo i karą matka wskazuje mu drogę życia. Potem przychodzi wiek młodzieńczy, jakże trudny dla obojga okres. Młodość buntować się poczyna przeciw władzy matczynej. Chce być samodzielna, samemu rozumem dochodzić, co dobre a co złe. Myli się przy tym nie raz, doświadczenia nie mając i skrycie żałuje, że wskazań matczynych nie słuchała. Ale i matka powinna wykazywać w tym czasie wiele wyrozumiałości, cierpliwości i rozwagi. Jeśli tego nie potrafi, może zaufanie dziecka postradać i miast je przy sobie utrzymać, na zawsze utracić. Kiedy wreszcie dojrzałość człowiek osiągnie, radą i przestrogą mu tylko trzeba służyć, otuchy dodawać... Nie nakazy i przyzwolenia, lecz własny rozum i umiejętność odróżniania ziarna od plew winny drogę wskazywać... Źle, gdy matka zbyt późno tę prawdę pojmie...
Starzec umilkł i zamyślił się.
– Dlaczego o tym mi mówisz, ojcze czcigodny? – zapytał Münch po chwili, na próżno usiłując zrozumieć sens usłyszanych słów.
– Dlaczego mówię? – starzec ocknął się z zamyślenia.
– Słuchaj! Kiedyś, dawno temu mniemano, że człowiek jest i pozostanie zawsze taki sam, jakim go Stwórca do życia powołał. Ale tak nie jest. Ludzkość, na podobieństwo człowieka, ma też swe dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały... Pięć wieków temu w młodość ona wkraczała, dziś wieku dojrzałego poczyna dochodzić.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 25, 2010, 04:55:05 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1803 dnia: Czerwca 25, 2010, 04:41:37 pm »
– Dziwne i niepojęte jest to, o czym mówisz, ojcze. Czy chcesz powiedzieć, że tak właśnie ma spełnić się przyrzeczenie Pana Naszego Jezusa Chrystusa o Królestwie Bożym? To być nie może!
– Jeszcze nie nadszedł czas... Trzeba więcej kochać i więcej rozumieć... Jeśli dziś świat nie z Kościołem, lecz obok Kościoła przechodzi, to chyba dlatego, że nie dość mocną była nasza wola kochania.
– Ojcze! Czyż może być bliski Bogu świat, który wierzy tylko w rozum? Który nie widzi Boga i nie czci Go, jak przykazał czynić Zbawiciel? Przecież napisane jest: „Wniwecz obrócę mądrość mądrych a rozum rozumnych odrzucę! Albowiem mądrość tego świata głupstwem jest u Boga”.
– To, czego nauczał Chrystus Pan, jest prawdą wieczystą. Ona jest dla nas, którzy wierzymy w Zbawiciela, drogowskazem. Ale wieczystość prawdy w jej treści spoczywa, a nie w słowach tylko. Słowa różnie tłumaczone bywały, nie zawsze tak, jak należało. Często niewiedza, jak bielmo, oczy przysłaniała. Czasem i potrzeba doraźna... Tłumaczyć słowa Pana Naszego to sprawa niełatwa, wielkiej wiedzy i mądrości wymagająca. Mówisz, że dziś człowiek wierzy tylko w rozum. Tak jednak nie jest. Czy myślisz, że o samą mądrość dla mądrości tu chodzi? Rozum pozwala człowiekowi wybrać dobro, a odrzucić zło.
– Nie zawsze, ojcze. Herezja często do rozumu się odwołuje... Kiedy wiary zabraknie, nic z mądrości. „Nie posłał Bóg Syna swego na świat, aby sądził świat, ale by świat był przezeń zbawiony. Kto wierzy weń, nie będzie osądzony. Ale kto nie wierzy, już jest osądzony, iż nie wierzył w Imię Jednorodzonego Syna Bożego”!
Umilkł patrząc na starca wyczekująco.
– Dlaczego nie mówisz dalej ? – zapytał starzec surowo. – Jakie są dalsze słowa?
Münch zmieszał się.
– Nie pamiętam, ojcze.
– Więc ci przypomnę: „A ten ci jest sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość, bo były złe uczynki ich. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie idzie na światłość, aby nie były zganione uczynki jego. Lecz kto czyni prawdę, przychodzi do światłości, aby były jawne uczynki jego, iż w Bogu są czynione!”
– Do czego zmierzasz, ojcze? – zapytał Modest niepewnie.
– W czym widzisz zło świata tego, synu? Mówisz, że Kościół nie walczy? Gdzież owa nieprawość, którą toleruje? Wymień ją!
– Ojcze, byłem w kościele i widziałem...
– Co widziałeś?
– Widziałem ludzi, którzy się nie modlą!... Słyszałem z ust kapłanów słowa, które w moich czasach zmazać mógł tylko ogień! Chciałem się wyspowiadać... Oczyścić duszę z grzechu,który na niej ciąży... I nie mogłem! Czy ty wiesz, ojcze – podniósł głos – że tu, w samej stolicy Piętrowej, sami kapłani... Nie! Czy można tego nie widzieć?! Zaraza! Zaraza! Trzeba wypalić! Trzeba zniszczyć!!!
– Co chcesz zniszczyć?
– Powiedz, ojcze! Cóż Święte Oficjum?! Może już nie istnieje?! – zapytał z lękiem.
– Wiele się zmieniło...
– Co?! I ty też to mówisz? Ja nie rozumiem. Wszędzie słyszę te słowa! Oni też to mówili!...
– Kto?
– Tamci!... Od których uciekłem... Może źle uczyniłem? Może trzeba było zostać?... Walczyć?...
– Z kim?
– Z Szatanem! – przypadł gwałtownie da starca. – A czy ty... ty, ojcze, czy wierzysz w Boga?!
– Wierzę.
– Gdzie on?
– Wszędzie.
– Nieprawda! Nieprawda! Tam, gdzie Boga się nie chwali, otwiera się dostęp mocom piekielnym! Czyż może być prawość bez przestrzegania przykazań? „Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego, ze wszystkiej duszy twojej, ze wszystkiej siły twojej, ze wszystkiej myśli twojej!”
– „A bliźniego swego jak siebie samego”.
– Właśnie! Czy wolno zapominać o jego duszy? Powiedz, ojcze! Widziałem księgi. Wiele ksiąg. Strasznych ksiąg. Wystarczy spojrzeć na nie, aby. zrozumieć, komu służą... Ze złego ziarna nie zbierzesz dobrych plonów.
– Tak, synu. Ale tylko w pełnym świetle można dostrzec, czy ziarno jest złe, czy dobre.
– Tym światłem są prawdy przez Boga objawione. Symbol wiary na Soborze w Trydencie przyjęty mówi, że...
– Wiem, synu – przerwał łagodnie starzec. – Nie jestem pewien, czy mnie zrozumiesz, ale c! to powiem, że choć prawda jest wieczna i zawsze ta sama, inaczej dziś widzi Kościół sens walki o nią niż na Soborze Trydenckim.
– Inaczej?! – Modest wpatrzył się z lękiem w twarz starca. – A więc tak?! Wiedziałem... Oto tu! W Rzymie! W murach świątyni Piętrowej... Słuchaj, ojcze! – chwycił go za ramię i potrząsnął gwałtownie. – Powiedz mi: czy nie widzisz w tym palca bożego. Iż ja, nędzny sługa Kościoła, znalazłem się tu?
– Nic się nie dzieje wbrew woli Pana Naszego...
« Ostatnia zmiana: Czerwca 25, 2010, 05:01:40 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1804 dnia: Czerwca 25, 2010, 04:49:47 pm »
– Tak. Właśnie tak. Jestem tu, bo Bóg tak chciał! jestem tu, aby dać świadectwo Prawdzie! Przed Bogiem i światem!... Czy wolno dopuszczać, aby podnosiła głowę herezja? Aby moc szatańska panowała nad ludem bożym? „A kto by się mnie zaparł przed ludźmi, zaprę się go i ja przed Ojcem moim?” Trzeba obudzić śpiących!!! „Nie przyszedłem dawać pokoju, ale miecz!” Czyż nie takie są słowa Pana Naszego Jezusa Chrystusa? Nie może być pokoju między prawdą i fałszem! Między siłami niebios i piekieł! Tyś już stary, ojcze, nie masz może sił, żar duszy twej wygasł... Ale ja ten żar czuję!... Dojdę choćby do samego papieża!
– I co mu powiesz? – zapytał starzec cicho.
– Powiem mu... Powiem, że gotów jestem dać z siebie siły wszystkie, a jak trzeba i życie... Aby dać świadectwo Prawdzie! Niech mi tylko zezwoli, a uczynię wszystko, aby imię boże znów zajaśniało na tej ziemi pełnym blaskiem! Niech głos jego ze stolicy Piotrowej wstrząśnie sumieniami pasterzy, którzy swej owczarni poniechali!... Niech ogłosi nową, świętą krucjatę przeciw nieprawości świata tego... Niech zadrżą ci, którzy zadufani w swą moc, nad kościół Święty wynosić się ośmielają!
– Nie tędy wiedzie droga, synu. Bywało kiedyś, że samo imię Świętego Kościoła za świadectwo prawdy służyło. Ale pomyśl, synu, czy samo imię wystarczy? Przecież nie w samym jego imieniu sens i racja Prawdy. Kościół jest takim, jakie są sługi jego. I niech pilnie baczą na siebie, a za jego imieniem się nie kryją! Nie żyjemy sami na Ziemi i racje nasze ważone są tak samo jak innych...
– Prawda Chrystusowa jest wieczna!
– Wieczna! Ale racje jej trzeba światu ukazywać nie siłą oręża, lecz uczucia i rozumu. Co więcej, nie można ich raz na zawsze dowieść, choćby i przed wiekami użyteczne były. Trzeba te racje udowadniać co dnia, za każdym razem od nowa. Świat bowiem inny jest dziś, niż był wczoraj, i inny będzie jutro. Udowadniać, a nie narzucać, przekonywać, a nie żądać ślepego posłuchu. Trzeba ze światem wieść rozmowę rzeczową, umieć swego dowieść, ale i innych argumenty przyjąć, jeśli są słuszne.
– Czyż można z wrogami wiary paktować?
– W innych czasach dziś przyszło nam żyć, synu – powiedział z westchnieniem starzec. – Nie myśl, że Kościół nasz nie boleje nad tym, iż świeckie formy bytowania ludzkiego dominację na tym świecie zdobyły. Czy jednak nie dana nam lepsza, ewangeliczna cząstka?... Gniew i oburzenie choćby z najsłuszniejszych wypływały intencji, na manowce mogą prowadzić... Rozwagi dużo potrzeba i cierpliwości. Łatwiej zgubić niżeli odzyskać zgubę. Pomyśl, synu...
Mnich patrzył niepewnie na starca.
– Nie wiem, co znaczą słowa twoje, ojcze czcigodny. Starzec opuścił głowę na piersi i przymknąwszy powieki trwał tak nieruchomo dłuższą chwilę.
– Pytasz, synu, czemu Kościół do krucjaty nie wzywa? – podjął wreszcie, jakby z wysiłkiem. – Był czas, gdy świat, który cię tak przeraża, dopiero rodzić się poczynał. Wydawało się wtedy, że tylko poprzez walkę z tym światem można ludzkość dla Boga uratować. Ale chociaż Kościół nasz nie szczędził sił – a wierz mi, siły jego wówczas niepomiernie potężniejsze niż dziś były – nie na wiele się to zdało. Chociaż bowiem jest to świat nie w wierze, lecz w rozumie swych dróg szukający, wiele zła i nieprawości od wieków człowieka trapiących zdołano w nim wyplenić. I w tym jego siła!... Nie może być więc on dziełem Szatana, jak mniemasz, synu. Ślepotą byłoby nie widzieć tego i właściwych wniosków nie wyciągnąć... Nie przeciw światu temu, lecz wraz z nim podążyć trzeba, pilnie bacząc, aby drogi nie zgubić i tego, co najcenniejsze w spuściźnie chrystusowej, nie zatracić. Nie o blaski chwały Kościoła tu chodzi lecz o jego istnienie... Czy ty mnie rozumiesz?
– Tak, ojcze. Straszny jest sens tego, co mówisz...
– Nie bądź małej wiary! Drogi Opatrzności są niezbadane...
– Wiem o tym. Ale... jeśli właśnie z woli Opatrzności ja tu... poprzez wieki przeniesiony...
Starzec poruszył się niecierpliwie.
– Słuchaj co ci powiem: wiele już kąkolu od twoich czasów wypleniono na ziemi i boję się, abyś, szukając go zbyt gorliwie, dobrego ziarna nie zdeptał...
– Czyżbyś gotów był twierdzić że świat ten może Boga radować?
– Myślę, synu, że więcej niż ten z którego przybyłeś.
– To nieprawda! – zawołał inkwizytor z oburzeniem. – Otwórz szerzej oczy, a zobaczysz! Ten świat nie może być Panu Naszemu miły! Ludzie nie szukają Boga, lecz przyjemności ziemskich!... Nie prawdy, lecz jej zaprzeczenia? Wydaje im się, że są mądrzejsi od Boga samego! O naiwni! O ślepi! Wydaje im się, że władają naturą, a nie widzą, że to tylko diabelska sztuka i omamienie! Czy nie widzisz, ojcze, że górze nam? Doszło już do tego, że nikt na tej ziemi, nawet mąż świętobliwy, nie dokona kroku bez pomocy diabelskich sił!... Nie zaspokoi pragnienia i głodu, nie okryje swego ciała, nie schroni głowy przed ciemnością nocy! Nawet ja, choć mam oczy otwarte i widzę zło, musiałem z pomocy tych ciemnych sił korzystać, aby móc dotrzeć tu, do Piotrowej Stolicy!
Starzec pokręcił przecząco głową.
– Mylisz się, synu. To nie są dzieła szatana. To stworzył człowiek swą pracą i wytrwałością. A Bóg mu błogosławił!
– Jak możesz tak mówić? Ja wiem lepiej!
– Pycha przemawia przez ciebie, synu. Pycha i niewiedza.
Mnich uniósł ręce. Już chciał uderzyć starca, ale się opamiętał. Opuścił głowę w pokorze.
– Dziękuję ci, ojcze, żeś mnie ustrzegł od grzechu. Jam proch tylko i nędzny robak. Ale jeśli Pan Nasz zechce... Ojcze! Ja nie przez pychę tak mówię! Nie wiesz, co przeżyłem... /.../
« Ostatnia zmiana: Czerwca 25, 2010, 05:13:42 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1805 dnia: Czerwca 25, 2010, 04:51:52 pm »
Starzec wstał.
– Myślisz, że Boga radował widok płonących stosów? – rzucił z sarkazmem. – Że w imię Jego należy łamać piąte przykazanie?
Münch stropił się, ale tylko na chwilę.
– Bóg boleje nad zatratą duszy człowieka. Ciało jest śmiertelne i słabe... Nie nad nim należy boleć... Celem jest zbawienie duszy! Powiedz, ojcze, cóż stało się z Kościołem? Gdzież jego siła i nieugiętość w służbie sprawy bożej? Czy rosną szeregi walczących?
– Nie w ilości rzecz...
– Jakiż jest więc według ciebie sens istnienia Kościoła?
– Pomagać ludziom dobrze czynić. Dawać im otuchę...
– Otuchę? Ale przecież...
– Tłumaczyłem ci już, ale widzę, że nie pojąłeś porównania... Świat i Kościół różnymi Idą drogami, lecz cele Ich nie są sprzeczne. Wierzę w to głęboko. W tym przejawia się mądrość boża. A nasze zadania, sens służby naszej?... Pomagać ludziom. Ci, którzy potrzebują pociechy i słowa bożego, znajdują je w Kościele...
– A ilu jest tych potrzebujących? Czy wielu?
– Po co liczyć... Wierz mi: za tych, co Boga ustami i myślą nie chwalą, modlić się nam w dwójnasób trzeba. Ale najważniejsze jest, aby ludzie byli lepsi... Nie dla nagrody w niebie ani strachu przed piekłem, ale dla miłości Prawdy. I są lepsi. Lepsi niż kiedyś byli... – urwał na chwilę. – Gdybyż można mieć pewność, że nasz udział w tym dziele godny był Mistrza naszego... – dorzucił na wpół do siebie.
Modest z przerażeniem patrzył w twarz starca.
– I ty to mówisz?! I ty... też?... To samo... To samo... Czyś ty ślepy? Czy też zaprzedałeś swą duszę? A może powiesz, jak ten fałszywy spowiednik: że nigdy nie było i nie ma zaprzedanych diabłu kacerzy i czarownic? Ze czasy, gdy Kościół nasz w pełnej chwale i mocy tępił herezję i gromił czarta – to czasy upadku?
– Piąte przykazanie, mój synu! Nawet w imię Boga łamać go nie wolno!
– A więc śmiesz twierdzić, że ojcowie soborów świętych, że patron naszego zgromadzenia – święty Dominik, że Najwyższa Kongregacja Świętego Oficjum... – urwał przerażony własną myślą.
– Nie nam Ich dziś sądzić... – powiedział starzec patrząc w zamyśleniu w światło wiecznej lampki.
Zapanowało, milczenie. Inkwizytor stał nieruchomo wpatrzony z uporem w twarz starego człowieka. Nagle z ust jego wyrwały się trzy słowa pełne rozpaczy i niepokoju:
– Ktoś ty?! Powiedz!!!
Na ustach starca pojawił się zagadkowy uśmiech.
– Kim jestem? No, jak myślisz, mój synu? – podjął zachęcająco.
Oczy Müncha rozszerzyły się, przybierając wyraz osłupienia. Odskoczył gwałtownie od starca, zasłaniając rękami twarz, a z ust jego wydobył się ochrypły krzyk, wracając głuchym echem odbity od ścian i sklepienia kaplicy.
– Precz Szatanie!!! Apage!
Zapłonęły wszystkie światła. Z otwartych raptownie drzwi zakrystii wypadło kilku mężczyzn w sutannach. Dwóch podbiegło do Modesta, usiłując go obezwładnić, trzeci przyskoczył do starca.
– Wasza Świątobliwość! Czy nic się nie stało Waszej Świątobliwości?!
Starzec stał oparty plecami o kolumnę. Twarz jego była blada, ale z pozoru spokojna. Tylko dłoń zaciśnięta nerwowo na poręczy fotela świadczyła o tym, co przeżył przed chwilą.
– A ostrzegałem Waszą Świątobliwość, że to wariat!... Dobrze, że zdążyliśmy...
Starzec podniósł rękę i przełknął z wysiłkiem ślinę.
– Nic... Nic się nie stało – powiedział cicho. – Puśćcie go! – rozkazał duchownym trzymającym inkwizytora za ramiona.
Wszelka przemoc była tu zresztą zbyteczna. Münch stał jak skamieniały, nie próbując stawiać oporu."


Wybaczcie przeraźliwą długość cytatu, ale sądzę, że ta dyskusja o religii jest i istotna, i aktualna, bo - choć w przerysowaniu - pokazuje spór toczący się już dziś.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 25, 2010, 05:07:26 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1806 dnia: Lipca 07, 2010, 02:36:48 am »
Nie wiem, czy mozna to ogladac z Polski, ale bardzo fajny, angielski program dokumentalny o dywizjonie 303. Moj Boze, co to byli za ludzie!:
http://www.channel4.com/programmes/the-untold-battle-of-britain/4od#3085318

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1807 dnia: Lipca 07, 2010, 06:47:12 pm »
Trochę OT. Zaczytywałem się kiedyś "Dywizjonem 303" Fiedlera i lotniczą prozą J. Meissnera. Ten lotniczy klimat (pomijam tu ładunek faktograficzny i patriotyczny) wydawał mi się b. pokrewny stylowi "Pirxa".

(Taak, mnie się wszystko kojarzy... ;))
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1808 dnia: Lipca 07, 2010, 07:43:39 pm »
Jak Was to interesuje to namawiam na Sprawę Honoru - Stanley Cloud , Lynne Olson. To chyba tam napisano, że po pewnym czasie lotnicy niemieccy wyskakiwali na spadochronach z bombowców ZANIM te weszły w zasięg broni pokładowej Spitfajerów z szachownicami...

P.S. z całkiem innej beczki - dla twardzieli ;) :
http://cgi.stanford.edu/~dept-fren-ital/rbp/?q=taxonomy/term/40
« Ostatnia zmiana: Lipca 07, 2010, 09:30:29 pm wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1809 dnia: Lipca 09, 2010, 03:33:39 am »
Czy to prawda, ze wyskakiwali? Brzmi jak jakas legenda. Ale jesli tak, to mieli sporo czasu, bo na tym m.innymi polegala skutecznosc polskich pilotow, ze zamiast otwierac ogien z 400 m, jak uczyli w RAF-ie, podlatywali na 100 i wtedy pruli.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1810 dnia: Lipca 09, 2010, 09:06:08 pm »
Tak stoi tam napisane. Chyba, że mi się coś pokićkało (nie wykluczam).

O tym co piszesz też tam jest. Co do samej odległości strzelania to nie jestem pewien, czy to nasza zasługa (choć faktem jest, że na podstawie doświadczeń dość szybko przestrojono km-y z 400 czy tam 500 m na 200. Nie tyle chodziło o punkt celowania, ile o zbieżność wiązki. Natomiast nasi wykazali wielką niesubordynację, gdyż zgodnie z angielskimi metodami lecąc z punktu A do punktu B nie powinni zważać na to, że obok w punkcie C znajdują się Niemcy. Polacy zaś oczywiście atakowali w każdej możliwej i niemożliwej sytuacji i to przynosiło efekty, więc wyspiarze co prawda zgrzytali zębami, ale zmienili taktykę sankcjonują praktyki naszych. Jest też tam opiasane, że załogi bombowców prosiły o polską ochronę, gdyż nasze myśliwce prócz atakowania niemieckich osłaniały bombowce "ciałem". Ciekawa książka, warto przeczytać, szczególnie interesujące jest odrzucenie i "niewygodność" naszych rodaków po wygraniu Bitwy o Anglię.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1811 dnia: Lipca 10, 2010, 12:52:57 am »
Ale to wyskakiwanie, zanim zaczynali ich Polacy atakowac niekoniecznie im pomagalo, bo nasi podobno strzelali do spadochroniarzy. Zreszta Niemcy strzelali do spadochroniarzy tudziez.
I jeszcze jedna historie slyszalem, ktora brzmi juz zupelnie nieprawdopodobnie: Jednemu z Polakow skonczyla sie amunicja i zaczal latac tak blisko nad niemieckim samolotem i spychac go w dol, az ten rozbil sie o ziemie. :o Slyszales o tym?
Ksiazke sobie na pewno zamowie.
I jeszcze pytanie techniczne. Najwiecej w RAF-ie latalo Hurricanow, a Spitfires byly ulepszona wersja tychze, tak? Ostatnio zas czytalem, ze tak naprawde Hurricany byly lepsze. Czy to prawda? Z kolei jak gadalem z tutejszym pilotem i mechanikiem samolotowym, to zachwycal sie Mustangami. Ktore maszyny byly wiec najlepsze?

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13408
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1812 dnia: Lipca 10, 2010, 12:57:44 pm »
Z tym strzelaniem to jest tak: z taktycznego punktu widzenia nie ma sensu strzelać do pilota, który wyskoczył nad naszym terytorium - i tak trafi do niewoli. Co innego, jeśli znajduje się na swoim. Samolot można wyprodukować w jeden dzień, a pilota nie. Choć w szczytowym okresie Bitwy o Anglię czas szkolenia angielskiego pilota to były dwa tygodnie (!). W tej książce znajdziesz wiele informacji nt. kto do kogo strzelał kiedy ów był na spadochronie.

Poniżej wkleję kilka stronic tej książki jest tam i o skróceniu dystansu (miałeś rację), i o zmianie formacji, i o wyskakiwaniu Niemców nim zostali zaatakowani i o spowodowaniu katastrofy Niemca poprzez zaszarżowanie na małej wysokości. Przy okazji dałem się ponieść fantazji, myśląc lotnik polski w Anglii myśli się Spitfire, a tymczasem wówczas tych samolotów były, przynajmniej na początku, śladowe ilości a ciężar walki spoczywał na Hurricanach. W czasie Bitwy o Anglię dywizjon 303 latał na Hurricanach. Przy okazji - opisana na wklejonych stronach efektywność pilotów dyw. 303 (absolutnie najwyższa wówczas w Anglii) ma miejsce pierwszego, drugiego, ..., nastego dnia od pozwolenia na udział w działaniach bojowych, pozwolenia wymuszonego beznadziejną sytuacją. Anglicy bowiem uważali, że skoro Luftwaffe zgniotła polskie siły powietrzne w trzy dni, to piloci polscy prezentują niski poziom wyszkolenia i będą raczej "rozbijaczami" niż "zestrzeliwaczami". O czy przekonywały ich treningi kończące się lądowaniem bez wypuszczonego podwozia (o czym nasi, szkoleni na samolotach ze stałym podwoziem, zapominali). Plus nieznajomość angielskiego. Wszystko to powodowało, ze świetni piloci jeździli na trójkołowych rowerkach ze znakami rozpoznawczymi po boisku, a z trybuny Anglik przez tubę podawał im komendy, żeby się nauczyli latać jak Anglicy. Tak się działo już kiedy rozpoczęła się Bitwa o Anglię. Niebawem role się odwróciły...

Co do samych samolotów to Hurricane i Spitfire nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz tego, że wkładano im te same, świetne silniki RR Merlin (nota bene napędzające również P-51 Mustang). Projekty obu maszyn powstały mniej więcej równocześnie, przed wojną, Hurricane był skonstruowany zachowawczo, technologią z I wś (poszycie nie przenosiło sił, konstrukcja była wewnątrz, częściowo poszyty był płótnem) a Spitfire był maszyną bardzo nowoczesną, całkowicie metalową, o konstrukcji półskorupowej. Hurricane miał zbiornik paliwa między silnikiem a kabiną i często płonące paliwo wlewało się do kabin... Jak to zwykle bywa do produkcji skierowano przede wszystkim konstrukcję starszą, jako prostszą i pewniejszą, o mniej skomplikowanej obsłudze. Produkcję Spita zaczęto później i w mniejszych ilościach. Gdy wybuchła wojna Hurricanów było 4 razy więcej niż Spitów.

Spitfire zdecydowanie góruje nad Hurricanem prędkością i w każdym innym względzie. Ale Bitwę o Anglię wygrały Hurricany, bo było ich więcej. Zresztą Hurricane, czy Spitfire to tylko hasło, od roku 1940, kiedy weszły do działań bojowych były stale i szybko rozwijane (podobnie jak ich główni wrogowie - Me-109 i 110). Z perspektywy czasu kilka lat wydaje nam sie krótkim okresem, ale porównywanie Spitfire z 1937 a 1945 mija się z celem. To zupełnie inne maszyny. Po Bitwie o Anglię Hurricany przezbrojono i jako za wolne na potrzeby pola wali przekwalifikowano z myśliwców na szturmowce wsparcia działań naziemnych.

Mustang był z tej trójki zdecydowanie najszybszy i miał jeszcze jedną zaletę - dużą długotrwałość lotu. Mustangi mógł eskortować brytyjskie i amerykańskie bombowce w rajdach nad Niemcy, a Hurricane i Spitfire nie. Co ciekawe Mustangów nie wyposażano w działka - w czasie wojny dość szybko okazało się, że kaliber 7,7mm (.303 british) to za mało, żeby skutecznie strącić samolot krótką serią, zaczął się wyścig na kalibry, który szybko przeskoczył z broni strzeleckiej na kalibry artyleryjskie, 20, 30 mm. A Mustangi miały sześć km-ów 12,7mm (półcalówek Browninga) i jak się okazało niszczycielska siła tego sekstetu była miażdżąca. Z racji przewagi prędkości jako jedyne mogły skutecznie zwalczać V-1.










P.S. Jeszcze uzupełnię, bo oczywiście Twój kamyczek spowodował lawinę...

Mam kilka zdjęć z Góraszki. W 2008 był Spitfire.


A w tym Hurricane.


Zwraca uwagę malowanie Spifire, Kaczor Donald i godło Dywizjonu Kościuszkowskiego.


A to historyczne zdjęcie:


Więcej można się dowiedzieć, wpisując nr tej maszyny (AB910). Zumbach nią nie latał, ale i tak jest ciekawie ;) .
« Ostatnia zmiana: Lipca 10, 2010, 03:43:43 pm wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1813 dnia: Lipca 11, 2010, 04:00:38 pm »
Ale jaja! Zumbach ze zdjecia wyglada identycznie jak aktor, ktorego dobrali do tego programu na Channel 4.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16098
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie zobaczyłem...
« Odpowiedź #1814 dnia: Lipca 27, 2010, 03:39:47 am »
Właśnie - ze sporym opóźnieniem - obejrzałem filmik zawierający przemówienie okolicznościowe pani Jill Tarter (tak, damy stanowiącej pierwowzór protagonistki saganowego "Kontaktu") z okazji otrzymania przez nią TED Prize:
http://www.ted.com/talks/lang/eng/jill_tarter_s_call_to_join_the_seti_search.html
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki