8251
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Marca 21, 2017, 06:33:51 pm »
Ależ jasne, że są różne poziomy tej (plotkarskiej) potrzeby i różne style jej zaspokojenia. Ja to celowo wyostrzyłem w okolice jarmarku i rynsztoka, ale przecież bazuje na podobnej ciągocie i - głośny lat temu parę - film "Jak zostać królem" ("The King's Speech"), któremu do rynsztoka b. daleko. (On również kosił nagrody, budził zachwyty, i także oskarżany był po cichu o to, że w sumie bazuje na schemacie plotkarskiej papki z życia sfer, tylko wysublimowanej i zmyślnie przyprawionej.)
A z nasączeniem pewno masz rację, że to duch czasu, czyli sorry, taki mamy klimat w tej dobie. Pamiętam również taki np. film "Primer" z roku 2004 (kiedyś wspominałem). Niezależne kino SF, jedna z najlepszych takich produkcji ostatnich dwu dekad (i ogólnie jeden z lepszych SFów jakie nakręcono; z tych rzadkich przypadków gdzie można oglądać bez wstydu i zażenowania). Teoretycznie o geniuszach co przypadkiem wehikuł czasu zbudowali, realizacyjnie bez większych zarzutów - w kategoriach ogólnych, nie SFowych, a zeźliłem się strasznie, bo okazało się, że jedyne zastosowanie jakie znaleźli dla swego wynalazku owi geniusze to jakieś giełdowe numery i prywatne świństwa, a w końcu wzajemne porachunki. I pokazane to logicznie, z żelazną dyscypliną, bez komiksowego zadęcia, co z tego, jednak, skoro jedyny owego filmu morał, że zwykły człowiek może dać koledze w zęby dziś, a geniusz - jak się postara - to i wczoraj.
Jednym słowem: tak, na to coś wygląda, że prozę, cienie, człowieczeństwa to potrafią teraz i ładnie pokazać, ale już to co poza ową prozę wykracza - niekoniecznie. Może to z pewnego ogólnogatunkowego zwątpienia w siebie wynika i dość powszechnych nihilistyczno-hedonistycznych nastrojów?
A z nasączeniem pewno masz rację, że to duch czasu, czyli sorry, taki mamy klimat w tej dobie. Pamiętam również taki np. film "Primer" z roku 2004 (kiedyś wspominałem). Niezależne kino SF, jedna z najlepszych takich produkcji ostatnich dwu dekad (i ogólnie jeden z lepszych SFów jakie nakręcono; z tych rzadkich przypadków gdzie można oglądać bez wstydu i zażenowania). Teoretycznie o geniuszach co przypadkiem wehikuł czasu zbudowali, realizacyjnie bez większych zarzutów - w kategoriach ogólnych, nie SFowych, a zeźliłem się strasznie, bo okazało się, że jedyne zastosowanie jakie znaleźli dla swego wynalazku owi geniusze to jakieś giełdowe numery i prywatne świństwa, a w końcu wzajemne porachunki. I pokazane to logicznie, z żelazną dyscypliną, bez komiksowego zadęcia, co z tego, jednak, skoro jedyny owego filmu morał, że zwykły człowiek może dać koledze w zęby dziś, a geniusz - jak się postara - to i wczoraj.
Jednym słowem: tak, na to coś wygląda, że prozę, cienie, człowieczeństwa to potrafią teraz i ładnie pokazać, ale już to co poza ową prozę wykracza - niekoniecznie. Może to z pewnego ogólnogatunkowego zwątpienia w siebie wynika i dość powszechnych nihilistyczno-hedonistycznych nastrojów?