Nie spiesz się. I potraktuj rzecz przede wszystkim jako ciekawostkę (tj. tekst, który w różnych rankingach polskiej fantastyki przegrywał o włos, a nawet wygrywał, ze słynnymi opowiadaniami Lema.)
Podobnie możesz podejść do występujących również w czołówkach w/w rankingów utworów Dukaja:
http://wyborcza.pl/1,75410,1326436.html?disableRedirects=true
https://esensja.pl/tworczosc/opowiadania/tekst.html?id=1498
(Lojalnie ostrzegam: drugi z nich olka niebezpodstawnie nazwała - lata temu - jarmarcznym. Bo zmyślne kuglarstwo to jest.)
Dziękuję bardzo, Q. Oto będę miał trzy dni wolne, a zabierzę się do lektury
Nie miałam na myśli budulca. Tylko świadomość (w przypadku Carlosa - pewność, wariat z Corcorana - podejrzenia) bycia marionetką, statystą, kukiełką. Stąd cudzysłów: na koszmarną samoświadomość oszustwa jakim jest świat.
No, niech będzie tak – świat wariata jest sztuczny, stworzony specjalnie dla jego mieszkańców. Ale dlaczego tak od razu – marionetka, kukiełka, statysta? Dlaczego nie ulubione dziecko Stwórcy?
Dlatego, że ten konkretny Stwórca (ze Snerga) traktuje swoje stworzenie jak chore umysłowo dziecko, które niczego nie zauważy, da się prowadzić jak owieczka..na ofiarę?
Cóż, w pewnym sensie masz słuszność, olka. Tylko zamiast „chore umysłowo” powiedziałbym „głupie”.
Czasem żal mi przeciętnych ludzi, buraków (choć to snobizm - zapewne sam do tacych należę
). Po co żyją? żeby jeść?
Nic nie zauważają? Tak jest. By zauważyć coś, trzeba dołożyć wysiłku rozumowego, a może nawet przeczytać choć jedną-dwie porządne książki w ciągu życia. Ale gdież tam... Na ofiarę? Jaka tam ofiara... po prostu donikąd.
Wszelkie drzewo, które nie przynosi owocu dobrego, bywa wycięte i w ogień wrzucone.A z drugiej strony, życie prostaka jest niby łatwiejsze...
Ewolucja nie jest absolutnie świadomym, wszechbytem, który stwarzając - musi wiedzieć co było, jest i będzie (także ze stworzonym)...jest bezosobowym procesem - trudno ją za coś winić, wymagać coś od niej, prosić, mieć pretensje, kochać itp. - to emocje, które ludzie kierują w stronę mniemanego stwórcy.
Opieka? A jak - konkretnie stwórca troszczy się o ludzi?
Co do ewolucji-oszustki, to ja tylko tak... żartowałem. A jednak...
Natura tylko z pozoru jest bezstronna, że niby fabrykuje, co popadnie i jak leci, więc zarówno miłych, jak przykrych, łagodnych, jak okrutnych, ale dość zrobić remanent, by się przekonać, że na placu pozostają zawsze tylko istoty okrutne i przykre, najedzone tamtymi...
Natura nie jest wcale zła, jest tylko tępa jak but, więc działa po linii najmniejszego oporu...
O, jakże perfidną jest Natura Rzeczy! - zakrzyknął Trurl. - Wypowiadam tedy bój Naturze samej!
Co się tyczy opieki, proszę przeczytać na nowo Stary Testament albo przynajmniej Ksiągę Wyjścia. No, chyba ta historyjka nie jest objawem prawdziwej troski tatka o swoich dzieci?
No, żartuję, żartuję...
Poza tym to znowu - osobnicze. Nie wszyscy lubią być niańczeni:)
Nie wiem, olka... może to dlatego, że tak naprawdę nigdy nie byliśmy niańczeni?
A kim jest statysta w filmie? Myśli? Działa? Czy tylko wykonuje polecenia reżysera?
Czasem reżyser pozwoli na jakąś dowolność - ale generalnie obowiązuje scenariusz.
Ale oczywiście - możesz się nie zgadzać;)
Zgadzam się, zgadzam...
Ale znów, jeżeli zdecydowanie nie chcesz być statystą, proszę ukończyć studia na uczelni teatralnej i zostać aktorem. Trudno, ale w ramach możliwego.
Na przykładzie Carlosa widzimy, iż istnieje możliwość przez własny wysiłek przeistoczyć się ze statysty w aktora, czyli człowieka...
Swoim? Czy z woli reżysera?
Ot tego nie wiem. Determinizm, indeterminizm, swoboda podjęcia decyzji i takie różne... Według religii chrześcijańskiej niby swoim... a tak naprawdę diabli wiedzą...