Autor Wątek: Eksploracja Kosmosu  (Przeczytany 681265 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16037
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #585 dnia: Czerwca 10, 2010, 12:57:45 pm »
Słyszałem. Oczywiscie najistotniejsze w takim odkryciu byłoby to co w niedopowiedzeniu. Czyli: jeśli w dwu miejscach jednego układu pojawiło się - i przetrwało - życie, to by znaczyło, że najpewniej ogólnie wygrane na kosmicznej loterii życia padają dość gęsto (znaczy: zaistnienie życia wymaga kumulacji wielu przypadków, ale nie aż tak wielu, by życie ziemskie było jakimś szczególnym ewenementem), a to by oznaczało, ze można w gwiazdy spoglądać z większą nadzieją (acz raczej nie aż tak wielką jak chcieli Sagan i Zemeckis w "Kontakcie", ani - tym bardziej - Spielberg z Hynkiem i Vallee w "Bilskich spotkaniach..." ;D), lub większą obawą (vide Hawking).

Ogólnie zresztą badania egzobiologiczne w Układzie Słonecznym można interpretować jako pośmiertny pojedynek Lema z Clarkiem. Mistrz bowiem, urodzony pesymista, widział bowiem nasz Układ martwym i ineprzyjaznym (poza obszarami, które sami mozolnie "oswoimy" - vide choćby genialny początek "Ananke", jeszcze lepszy pierwszy rozdział "Fiaska") podczas gdy Wicemistrz - nie bawiąc się zresztą w spaceoperowe uproszczenia - przedstawiał wizję Układu Słonecznego tętniącego życiem ("Spotkanie z Meduzą", kolejne tomy "Odysei..."). (Gdybym chciał silić się na domorosłe psychologizowanie zastanawiałbym się jaki wpływ na postrzeganie tematu przez obu Wielkich miał ich młodzieńcze lektury - w wypadku Lema bezludne, "martwe" piękno Księżyca w realistycznej - ok, +/- realistyczej - cześci "Na Srebrnym Globie", w wypadku Clarke'a tętniący życiem Układ z wczesnej anglosaskiej SF, choćby z przezabawnego "Księżycowego Hollywood" Kuttnera.) Ciekaw jestem, który z tych tęgich umysłów okaże się triumfatorem.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #586 dnia: Lipca 07, 2010, 02:44:54 am »
Wczoraj opublikowano zdjecia z teleskopu Plancka na podstawie promieniowania pierwotnego, podobno ogolny obraz calego wszechswiata:
http://www.telegraph.co.uk/science/space/7872190/Planck-telescope-reveals-universe-image.html
http://www.mirror.co.uk/news/top-stories/2010/07/06/beautiful-astonishing-picture-of-the-oldest-light-in-the-universe-showing-stars-being-born-14billion-years-ago-115875-22385349/#ixzz0m5IfODZV
Osobiscie nie wiem na ile jest to reprezentacja rzeczywistosci, moze Maziek to zweryfikuje?

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #587 dnia: Lipca 07, 2010, 08:28:29 pm »
Aż taki mundry to nie jestem.

Astronomowie starają się wyłapać coraz "starsze" promieniowanie - tzn. wyemitowane jak najwcześniej. Do niedawna były dwa źródła takiego "najstarszego" promieniowania promieniowanie reliktowe wykryte przez Penziasa i Wilsona (w zasadzie da się złapać radiem ;) ) i kwazary - jedno i drugie badane od lat 60-tych. Promieniowanie reliktowe jest świadkiem, czy też raczej dzieckiem momentu, kiedy Wszechświat ostygł na tyle, że nastąpiła rekombinacja wolnych cząstek elementarnych w atomy. Zwykła, niezjonizowana materia jest przejrzysta dla promieniowania. Do tej pory przeciętny foton był emitowany i prawie natychmiast pochłaniany - i tak w kółko. Kiedy nastąpiła rekombinacja fotony nagle przestały z materią oddziaływać i niosą w sobie  obraz tamtej chwili - a było to około 300-400 mln* 300-400 tys. lat od Wielkiego Wybuchu.

Z kolei kwazary są obiektami, których powstanie uwarunkowane było pewnym zaawansowaniem rozwoju Wszechświata - są to (prawdopodobnie) galaktyki, w których centrach tkwią supermasywne czarne dziury. Świecenie kwazara, który wyświeca energie równoważną emisji całej galaktyce jest spowodowane opadaniem materii na horyzont czarnej dziury. Materia rozgrzewa się i świeci. Czyli, żeby powstał kwazar potrzebna jest gwiazda (która zamieni się w czarną dziurę) i materia, która będzie na nią opadać. Im większa gwiazda tym szybciej się wypala ale wszystko jedno trwa to setki milionów lat. (Dla porządku wspomnę, że istnieje hipoteza, iż pierwsze czarne dziury, tzw. pierwotne, powstały bezpośrednio w Wielkim Wybuchu). Kwazary możemy badać mimo, że są pierońsko odległe (czyli stare) nie dlatego, że cicho szemrzą, ale są wszechobecne jak promieniowanie tła, tylko dlatego, że świecą niezwykle silnie.

Krótko mówiąc mamy dziurę - między promieniowaniem reliktowym, mającym wiek 300-400 mln* 300-400 tys. lat, kiedy Wszechświat był jeszcze zupełnie w proszku wypełniony luźno atomami i fotonami a kwazarami, które są już produktem zaawansowanej ewolucji. Najstarszy znany nam kwazar urodził się coś 800 mln lat po Wielkim Wybuchu, czyli nie ma danych o półmiliardzie lat, kiedy rozgrywały się najciekawsze z punktu widzenia ewolucji materii we Wszechświecie wydarzenia. Takie jak powstanie pierwszych zgęstnień materii, uformowanie sie mgławic, które wreszcie opadając grawitacyjnie na swoje centra zapaliły atomowy ogień tworząc pierwsze pokolenie gwiazd ever w pustym, wodorowo-helowym świecie a swoją śmiercią w eksplozjach supernowych powiły pogrobowca - resztę tablicy Mendelejewa i nas na końcu.

Właśnie w tą wyrwę czasu m.in. wycelowany jest Planck. Chodzi o to, że ma złapać światło wyemitowane przez gaz zanim pojawiły się gwiazdy. Zdrowo "poczerwienione". Promieniowanie długofalowe (radiowe) jest mało zaburzane przez materię. Na tym obrazku większość rzeczy jest (względnie) bardzo młoda - nasza Galaktyka (ów twór przyrównikowy) itd. A to, o co chodzi kryje się w tle jako nieznaczne pojaśnienia. Te kłaczki to nasza kołyska.

* Luca się zorientował, że palnąłem z trochę zbyt grubej rury :) .
« Ostatnia zmiana: Lipca 17, 2010, 09:53:08 pm wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #588 dnia: Lipca 09, 2010, 03:39:30 am »
Wiec jakim cudem te klaczki odpowiadaja stanowi rzeczy tuz po wybuchu, skoro sa tak daleko rozrzucone? Czy to znaczy ze to promieniowanie ma takie same cechy jak 13 mld temu, pomimo ze zdazylo sie rozlesc po calym wszechswiecie?

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #589 dnia: Lipca 09, 2010, 08:52:05 pm »
Nie wchodząc w szczegóły im dalszy obiekt obserwujesz, tym widzisz go młodszym. Wyobraź sobie aleję latarni, które w pewnym momencie jednocześnie (znów nie wchodząc, co to niby znaczy jednocześnie) mrugną. Mrugnięcie latarni, która jest koło Ciebie zauważysz natychmiast, tej przy Słońcu po 8 minutach, tej na krańcach Wszechświata po kilkunastu miliardach lat (tak na prawdę wcale jej nie zauważysz, ale to szczegół).

Zgodnie z teorią Wielkiego Wybuchu obszary przestrzeni kiedyś położone bardzo blisko siebie obecnie są bardzo oddalone i oddalają się nadal (ostatnie dane wskazują, że coraz szybciej zresztą). Światło podróżuje ze stałą prędkością c (w próżni) zaś wszechświat rozszerza się w najprostszym modelu liniowo czyli o pewien czynnik na jednostkę czasu (stała Hubble). Jakbyś nie dobrał tych wartości zawsze wystąpi granica obszaru na początku rozszerzania, spoza której światło nigdy nie dotrze do środka tego obszaru. Załóżmy, że światło ma prędkość w pewnych jednostkach 10, a obszar rozszerza się ze współczynnikiem 2 (w tym samym czasie, kiedy światło przemierzy 10) Jeśli dwa punkty odległe są o 6, to po upłynięciu jednostki czasu światło dotarło na odległość 10, ale punkty w tej chwili są oddalone już o 12, w drugim cyklu światło osiągnie 20, ale odległość między punktami będzie już 24 itd. Czyli to światło nigdy nie dotrze do drugiego punktu. Dla odległości początkowej 4 światło dotrze, dla 5 będzie się wciąż "ocierać" o punkt docelowy. To "ocieranie" zwie się horyzontem zdarzeń. Dalej nie da się popatrzeć (ba, kompletnie nic nie wiadomo, jest tam dalej coś, czy nie). Im bardziej zbliżasz się do horyzontu (tzn obserwujesz bliższe niemu obiekty) tym młodsze je widzisz. W moim przykładzie jeśli latarnia błysnęła 5 jednostek od nas, to to mrugnięcie będzie wciąż nas doganiać, ale nie będzie mogło dogonić. Jeśli to byłaby odległość 4,9 , to światło po długim czasie dogoni nas. Dlatego teraz (przechodząc na jednostki "normalne") możemy zobaczyć, co się zdarzyło tuż za miedzą 13 mld lat temu.

To na co patrzy Planck jest m. in. światłem wyemitowanym zaledwie kilkaset mln lat po Wielkim Wybuchu. Jeszcze starsze jest promieniowanie reliktowe. Kłopot w tym, żeby odróżnić to stare promieniowanie od młodszego. W kosmosie są ciała o wszelkich możliwych temperaturach i wciąż promieniują we wszelkich możliwych zakresach... Tutaj jest kwestia znajomości układu prążków emisyjnych bądź absorpcyjnych w świetle wyprodukowanym w konkretnych procesach fizycznych. Układ tych prążków (proporcje odległości między nimi)  nie zmienia się mimo, że światło biegnąc ku nam i doświadczając po drodze rozciągania przestrzeni robi się coraz bardziej długofalowe - "czerwienieje". Dlatego można oddzielić ziarno od plew. Jak już się powiedziało w momencie, kiedy promieniowanie reliktowe oddzieliło się od materii Wszechświat w zasadzie stał się przezroczysty, wciąż więc dociera do nas sporo fotonów wyemitowanych gdzieś za miedzą niewiele później.

A dlaczego te "kłaczki" są takie ważne? Jednym z ważnych pytań ewolucji Wszechświata jest to, w jaki sposób powstały zgęstnienia materii, z których zrodziły się mgławice a później gwiazdy, skoro pierwotnie była ona równomiernie rozłożona. Wiadomo od dość dawna (o ile pamiętam było to podnoszone jako paradoks jeszcze zanim z równań Einstaina wyszło, że Wszechświat nie może być statyczny), że jakakolwiek równomierna dystrybucja materii w przestrzeni, o ile założy się pewną przypadkowość małoskalową prowadzi do samorzutnego pojawienia się obszarów o nieco większej gęstości, które następnie stają się centrami kolapsu grawitacyjnego. Sęk w tym, że z symulacji wynika, że taka samorzutna organizacja trwała by o rzędy wielkości dłużej niż kilkaset mln lat (kiedy już mamy pierwszego kwazara). To była największa bolączka teorii Wielkiego Wybuchu. Podejrzewano, że minimalne "zmarszczki" musiały już istnieć w momencie, kiedy były wypromieniowane docierające dziś do nas zewsząd kwanty tła (promieniowanie reliktowe). W związku z tym podejmowano kolejne próby zmierzenia domniemanych minimalnych odchyłek w temperaturze tego promieniowania, ale wciaż okazywało się, że jest ono doskonale gładkie, izotropowe. Blady strach padł na teorię aż satelita COBE wreszcie wykrył różnice o ile pamiętam na poziomie tysięcznej stopnia Kelvina. Dziś inne satelity zrobiły to dokładniej. To był dzień triumfu :) .



Widzisz kłaczki? Teraz tylko trzeba udowodnić, że kłaczki, które zaobserwuje Planck są odlane na sztancy kłaczków promieniowania reliktowego. Inna rzecz, że trudno wyjaśnić, skąd wzięły się kłaczki w promieniowaniu reliktowym ;) . No, ale coś musi zostać do roboty dla potomności :) .
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #590 dnia: Sierpnia 27, 2010, 10:16:38 am »
Apropos biosfery II czy III - to właśnie się jedna całkiem serio zrobiła...
Nie wiem, czy nie najlepsza możliwa symulacja podróży na Marsa.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8301149,Uwiezieni_gornicy_nagrali_wideo__Material_wydobyto.html
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #591 dnia: Września 24, 2010, 11:27:04 am »
Z drugiej strony nawet w czasie wyprawy na Księżyc rzeczywisty czas rozłąki to było kilka dni, a w czasie rekordowych pobytów na orbicie (czy teraz na ISS) w zasadzie w każdej chwili można wrócić.

Okazuje sie ze czasem powrot jest...hm...zablokowany:

http://www.nasa.gov/mission_pages/station/main/index.html
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/kosmos/problem-w-kosmosie-nie-moga-wrocic-na-ziemie,1,3701318,wiadomosc.html
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #592 dnia: Września 24, 2010, 05:47:57 pm »
Haha dobre. Kiedyś coś takiego musiało się stać :) . Zatrzaśnięci w kosmicznym kibelku :) .
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16037
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #593 dnia: Września 24, 2010, 08:33:41 pm »
Ano musiało (skoro coś jest możliwe jest tylko kwestią czasu i statystyki kiedy się wydarzy). Btw. pamiętacie dickowskiego Dangerfielda?
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16037
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #594 dnia: Listopada 04, 2010, 11:15:49 am »
Niech to cholera, prototyp Caldera ;):
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1011
(Potem będzie R2A1 i tak dojdziemy do R2D2 :D)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16037
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #595 dnia: Grudnia 21, 2010, 05:06:40 pm »
Kolejny drobiazg - Japończycy twierdzą, że chcą zbudowąc bezzałogową stacje na Księżycu i zrobić parę innych (bezzałogowych) rzeczy:
http://www.news.com.au/technology/japan-pushes-the-limits-with-space-plans-including-a-robot-base-on-the-moon/story-e6frfro0-1225973714982
Zobaczymy jak cetarianowa wizja eksploracji Kosmosu sprawdzi się w konkurencji z innymi modelami?
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16037
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #596 dnia: Grudnia 22, 2010, 01:16:27 am »
Taki sam kamień przywieziony w plecaku przez astronautę: 100 miliardów USD.

Ale ile funu przy tym...  8)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #597 dnia: Grudnia 22, 2010, 09:10:57 pm »
Dwukilowy kamień z Księżyca, sprowadzony przy pomocy robotów: 0,5 miliarda USD.
Taki sam kamień przywieziony w plecaku przez astronautę: 100 miliardów USD.
Troszkę się z Tobą potarmoszę. Po pierwsze Xenotilapie mozna nabyć w Polsce w sklepie za 25 złotych, a żeby ją zobaczyć w środowisku pewnie trzeba wydać z 10 patyków - czy z tego automatycznie cokolwiek wynika?

Po drugie to że przywiezienie z Księżyca tego kamienia jest tak tanie - w wielkim stopniu wynika z tego, że rozwinięto technike z powodu polityki - w celu lotów załogowych.

Po trzecie - łączące się z drugim - tzw. "Ludzkość" nigdy jak dotąd nie przewidziała, gdzie jest następny popas i w którą stronę w zw. z tym iść - tak było i z prądem i atomem i każdym innym przełomowym odkryciem.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16037
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #598 dnia: Grudnia 29, 2010, 03:05:56 pm »
Jak już zrobiliśmy kółko...

A taka wyprawa w żaden sposób nie byłaby naukowa, tylko wbijoflagowa.
/.../
A jak chcecie sobie (wy romantycy) popatrzeć jak flaga powiewa, to zróbcie zrzutkę i lećcie za swoje.

Cetarianie, tam gdzie Ty widzisz pusty gest wbijania flag i komiczne podrygi w niskiej grawitacji, tam ja widzę wytyczanie nowych dróg dla ludzkości, która inaczej (choćby przez kilka wieków, w oczekiwaniu na tanie technologie kosmiczne, których powstania nie wykluczasz) będzie dusić się na Ziemi jak szczury w klatce, czy zwierzęta w zoo. I kręcić się w kółko wśród fantazmatów swoich indywidualnych i zbiorowych (kultura) umysłów (jak bohaterowie niektórych utworów Borgesa, nie przymierzając).

Czyli albo heroiczna ekspansja, albo duszenie się we własnym sosie (pamiętasz co spotkało kulturę chińską gdy otoczyła się murem? w miejscu stanęła prawie). Koszty są ważne, lecz nie najważniejsze. (Ty mówisz "tylko" o pieniądzach, taki np Kolumb gdyby kalkulował koszt swojej wyprawy w ludziach - a życie jest wszak ważniejsze od pieniędzy - to nigdy by do Ameryki nie dopłynął, czekając aż kto wynajdzie parowce. Tylko komu by się chciało je wynajdować, skoro nikt by nie pływał.)

ps. i nie jest tak, bym lekceważył ekonomię; nie, ja ekonomię bardzo szanuję, jest to doskonałe narzędzie do szacowania środków; nie sądzę jednak by było to dobre narzędzie do określania celów...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2010, 04:19:48 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Eksploracja Kosmosu
« Odpowiedź #599 dnia: Grudnia 29, 2010, 08:22:49 pm »

Ale, jeśli sobie, Maźku, życzysz, stanę w szranki, na udeptanych elektronach, mam tylko nadzieję, że będziemy się raczej fechtowali na argumenty niż tarmosili za kołnierze wirtualnych judog.
Oj tak trochę się potarmosimy bez warunków wstępnych ;) .

Cytuj
Jeżeli Jana Kowalskiego stać na taką wycieczkę, to może tam jeździć co roku, co kwartał, albo wręcz zamieszkać tam i wychodzić z tego jeziora tylko na posiłki i parę godzin snu. 
Natomiast jeśli p. doktor Zosia Malinowska chciałaby tam pojechać, żeby BADAĆ xenotilapie na koszt np. Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, to taki projekt byłby procedowany zgodnie z odpowiednimi przepisami i po jakimś czasie by się okazało czy pani Zosia dostała grant czy nie.
A widzisz, jak sam piszesz, nie chodzi o koszty tylko o spodziewane efekty.


Cytuj
„Po drugie to że przywiezienie z Księżyca tego kamienia jest tak tanie - w wielkim stopniu wynika z tego, że rozwinięto technike z powodu polityki - w celu lotów załogowych.”

Technikę rakietową rozwijano przede wszystkim z powodów militarnych. Przez pierwsze piętnaście lat po wojnie Von Braun budował rakiety do przenoszenia głowic atomowych.
Równolegle Sowieci robili to samo.
No tak oczywiście, zresztą Braun projektował taką rakietę już w czasie DWŚ (A9/10). Tylko że technikę militarną także rozwijano z powodu polityki (albo odwrotnie, jak uważał Clausewitz) - w każdym razie oczywiście militarna technika rakietowa była "odskocznią" do podboju kosmosu jednak w jej obrębie nie znajdziesz celów takich jak osiągnięcie v2 (II prędkości kosmicznej), miękkie lądowanie na innym ciele kosmicznym, zbadanie pobranie próbek z takiego ciała itd. Te rzeczy zawdzięczamy (patrząc najbardziej pesymistycznie) wyłącznie polityce. Pierwszy sztuczny obiekt, który dotarł do stratosfery to był pocisk działa paryskiego w 1918, a pierwszy obiekt, który wszedł na orbitę Księżyca to Łuna 10, z której pokładu nadano Międzynarodówkę z okazji 23 Zjazdu KPZR w 1966... dość wymowne.

Cytuj
Gdyby w latach sześćdziesiątych USA i ZSRR podjęły niezależnie albo w formalnym porozumieniu decyzję o niewysyłaniu żadnego człowieka w Kosmos, to w dalszym ciągu wysyłano by satelity – [...] więc z pewnością tej wiedzy wystarczyłoby do wysyłania robotów na Księżyc, na Marsa i dalej.
Zgadzam się z Tobą w tym sensie, że życie nie znosi próżni i pewien postęp musi nastąpić niezależnie jaką droga się podąża. Co prawda trochę to jest na zasadzie gdyby ciocia miała wąsy ale przypuszczam, że faktycznie tak by było.

Cytuj
A gdyby pojawił się jakiś konkretny problem to należałoby go wtedy rozwiązywać.
Podejście typu: zbudujmy autobus, potem się go przerobi na kosiarkę do trawy i będzie jak znalazł [...] to kompletny absurd.
Ale oni wówczas nie potrzebowali kosiarki, tylko chcieli za wszelką cenę (Amerykanie i ZSRR) posadzić człowieka na Księżycu i pokazać, kto tu rządzi. W związku z tym rozpatrywanie tego etapu w kategoriach sensowności naukowej, poznawczej czy jakiejkolwiek innej jest bez sensu. Gdyby umówić się z ludźmi, żeby nie kradli, to policję można zlikwidować...

Bardziej można się czepiać pod tym względem wahadłowców, które choć projektowane były przy konkretnych założeniach ekonomicznych (przy których teoretycznie miały się opłacać) - nie zostały zastopowane, kiedy okazało się, że te założenia są z palca wyssane (problem Concorda). Oczywiście czynnik polityczny grał tam wielka rolę mimo wszystko - nie honor było stwierdzić, że ambitne założenia przerosły USA (do tego stopnia ambitne, że przecież Rosjanie nolens-volens sdiełali Burana), ZSRR miał akurat zapaść, więc na papierze ładnie to wyglądało - mieliśmy (USA) szatle, które cenowo tak się różniły od ruskich rakiet jak mercedes os syrenki (znaczy: stać nas), lataliśmy nierzadko, a do tego bratni kraj, mimo, że jeździł syrenkami to nie stać go było nawet na wyprowadzenie ich przed garaż...
 
Cytuj
"Po trzecie - łączące się z drugim - tzw. "Ludzkość" nigdy jak dotąd nie przewidziała, gdzie jest następny popas i w którą stronę w zw. z tym iść - tak było i z prądem i atomem i każdym innym przełomowym odkryciem."

Pełna zgoda, tylko że konsekwencje są akurat odwrotne.
Być może LHC nie wygeneruje bozonu Higgsa.
Może trzeba będzie zbudować większy akcelerator. Powiedzmy trzy razy większy i trzy razy droższy. Czyli wydać 30 miliardów dolarów (LHC kosztował około 10).
30 miliardów USD to jest około 5 (słownie PIĘCIU) procent szacowanego kosztu załogowej wyprawy na Marsa.   
A taka wyprawa w żaden sposób nie byłaby naukowa, tylko wbijoflagowa.
Tu się nie zgadzam. Jak nie wiadomo, to nie wiadomo. Podobnie jak Ty myśleli wszyscy, którzy starali się coś przełomowego przewidzieć (w rodzaju naddźwiękowych powozów).

Cytuj
Portal kosmoceneo.opz.org (jak zresztą w ogóle serwery OPZ) nie jest dostępny z Ziemi, ale wystarczy sporządzić listę celów NAUKOWYCH wyprawy na Marsa, a następnie wysłać RFP (Request For Proposals) do takich firm jak Boeing czy Northrop Grumman, w dwóch wariantach: manned vs unmanned.
Zobaczymy, zobaczymy. Na razie Obama przyciął całkowicie manned missions i zlecił NASA przeprowadzenie przetargu, kto prywatnie za (dużo) mniejszą kasę zrobi to dla niej. Jest kilku konkurentów poza tym jest kilka firm, które chcą uprawiać turystykę. Szacują, że realna cena za wycieczkę (kilkudniową) na orbitę to jest 1 mln dolców i wówczas chętnych będzie wielu...

Ale polityka jeszcze pokaże swoje. Niedawno przeczytałem, że Chiny zrównały się z USA w liczbie startów rakiet na rok. Bezwzględnie to USA są oczywiście mocno z przodu ale musi to ich cisnąć. A przecież są jeszcze Indie...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2010, 08:25:56 pm wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).