Autor Wątek: O muzyce  (Przeczytany 1359582 razy)

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #240 dnia: Listopada 17, 2010, 05:38:23 pm »
A co sądzicie o czymś takim? - tylko poczekajcie z opinią do końca  ::)


liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #241 dnia: Listopada 17, 2010, 08:51:15 pm »
Ładne.
 Moje skojarzenie:
Koniec carskiej Rosji, Wertyński, pijani  biali gwardziści w kasynie. Obowiązkowo, kieliszki o podłogę :). Albo pojedynek.
Delikatna domieszka muzyki klezmerskiej. Szczypta przedwojennej knajpy, z Warszawy. Lub Odessy.
Łamie ten klimat głos pani, jako dodatkowy instrument. Trochę jak Bjork.
Może też troszkę oddech stepów Syberii, ale w końcu to Norwegowie, chyba?
korzystając z okazji, dzięki za Brahema.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #242 dnia: Listopada 17, 2010, 11:56:11 pm »
A co sądzicie o czymś takim? - tylko poczekajcie z opinią do końca  ::)

Ja mam prostsze, bo...instrumentalne;) skojarzenia: F.Haltli - J.Bester - cotolinkowacsienieda;)Ot co.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #243 dnia: Listopada 18, 2010, 11:23:53 pm »
Astrakan Cafe i mnie zachwyca, a ten Hokowy Kwadrofonik faktycznie przyciąga uwagę matematyczną precyzją formy...

Ale tymczasem
-
-
-
-
po długiej pauzie obrazującej odległość artystyczną jednego od drugiego
-
-
-
-
pozwolę sobie wyskoczyć z ciekawostką, którą wrzucam ze względów tzw. jajcarskich, otóż Lady Gaga (której istnienie dotąd mi - na szczęście - umykało) nagrała teledysk inspirowany ponoć światem Warhammera 40.000, o którym kilkakroć wspominalem:

tu komentarz współtwórcy owego świata:
http://theprimaryclone.blogspot.com/2010/07/ga-does-40k.html

Nie pierwszy to taki przypadek zresztą:

tylko przedtem inspirowali się porządni metalowcy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bolt_Thrower
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #244 dnia: Listopada 20, 2010, 11:44:09 am »
Bolt Thrower... no dobra, było minęło  ::)



Coś z innej bajki - nawiązując wciąż w pewien sposób do folku i "muzyki świata", drogą nieco okrężną  :)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #245 dnia: Grudnia 12, 2010, 01:29:41 am »
A to z jeszcze innej (dosłownie) bajki - wspominałem kiedyś o szukajacym natchnienia w giwezdnych podróżach kompozytorze z powieści Reynoldsa. Wygrzebałem fragment o nim traktujacy, może kogo zainteresuje:

"- Jestem artystą – wyjaśnił w końcu. - Kompozytorem. Pracuję nad cyklem symfonii, dziełem swego życia. To mnie tutaj sprowadziło.
- Muzyka?
- Tak, muzyka; choć to żałosne słówko, nie oddaje dobrze tego, co mam na myśli. Moja następna symfonia będzie dziełem zainspirowanym przez samo Chasm City. - Uśmiechnął się. - Miał to być wspaniały, wzniosły utwór, głoszący chwałę miasta w całym jego splendorze Belle Epoque. Kompozycja wrząca witalnością i energią. Teraz mam wrażenie, że powstanie utwór ciemny, odmienny w nastroju. Szostakowiczowsko poważny. Dzieło obciążone świadomością, że koło historii w końcu się obróciło i zgniotło na pył nasze śmiertelnicze sny. Symfonia zarazy.
- Dlatego przebyłeś całą tę drogę? Żeby nabazgrać kilka nut?
- Żeby nabazgrać kilka nut, tak jest. Ktoś przecież musi to zrobić.
- Ale powrót do domu zabierze ci dekady.
- Rzeczywiście, fakt ten dotarł do mej świadomości, zanim uprzejmie zwróciłeś mi na niego uwagę. Lecz moja podróż to jedynie preludium. Trwała niedługo... jeśli się ten czas porówna z kilkoma wiekami, które upłyną, nim dzieło zbliży się do końca. Będę sobie wtedy liczył prawie setkę - to odpowiednik dwóch lub trzech okresów twórczych wielkich kompozytorów. Odwiedzę oczywiście kilkadziesiąt układów - i włączę inne do swojej marszruty, jeśli okażą się znaczące. Na pewno wybuchną nowe wojny, zarazy, nastaną okresy ciemności. A także okresy cudów i wspaniałości. Wszystko to będzie wodą na młyn mego wielkiego dzieła. A kiedy je wygładzę - i jeśli nie będę nim całkowicie rozczarowany - dociągnę do zmierzchu. Widzisz, nie zostanie mi czasu, by śledzić najnowsze techniki przedłużania życia, gdyż całą energię wleję w me dzieło. Po prostu będę brał to, co jest łatwo dostępne, i wierzył, że wystarczy mi życia na dokończenie magnum opus. Po uporządkowaniu dzieła, gdy pogodzę obecną prowizoryczną bazgraninę i mistrzowskie utwory, które z pewnością stworzę pod koniec życia, wsiądę na statek i wrócę na Grand Teton - zakładając, że kolonia nadal będzie istniała - gdzie zaanonsuję swe arcydzieło. Sama premiera odbędzie się później, za jakieś pięćdziesiąt lat, zależnie od ówczesnych rozmiarów ludzkiego kosmosu. Wiadomość zdąży dotrzeć do najodleglejszych kolonii i ludzie zaczną zjeżdżać na Grand Teton, na wykonanie utworu. Będę spał podczas budowy sali koncertowej - mam już koncepcję czegoś zbytkownego - i podczas kompletowania, hodowania czy klonowania orkiestry godnej dzieła. A gdy upłynie pięćdziesiąt lat, powstanę ze snu, wejdę w krąg świateł, poprowadzę orkiestrę i w krótkim czasie, który mi pozostanie, będę się pławił w sławie, jakiej nie zaznał ani nie zazna żaden żyjący muzyk. Imiona dawnych mistrzów zostaną zredukowane do komentarzy w przypisach - ledwie migające embriony gwiazd na tle diamentowego blasku mej własnej gwiezdnej łuny. Moje imię będzie dźwięczało przez stulecia jak pojedyncza, niemilknąca fraza.
Odpowiedziałem dopiero po dłuższej chwili.
- Cóż, musisz mieć jakiś cel, do którego byś dążył.
- Chyba sądzisz, że przepełnia mnie monstrualna pycha."


oraz dialog z jego udziałem:

   " /../ Quirrenbach rozejrzał się. - /.../ Nie. To rury z parą, Tanner. I bardzo ważne.
   - Parą?
   - Wykorzystują własny lód, by chronić NV przed przegrzaniem. Ktoś na “Strelnikovie" opowiadał mi o tym: pompują lód z powłoki zewnętrznej jako rodzaj brei, a potem przeganiają przez habitat, przez wszystkie luki między głównymi obszarami mieszkalnymi - znajdujemy się teraz w takiej luce - wtedy breja wchłania całe zbędne ciepło i stopniowo się topi, a potem wrze, aż otrzymujesz rury pełne przegrzanej pary. Wtedy wydmuchują parę z powrotem w kosmos.
   Stąd te gejzery, które przy podejściu do NV widziałem na powierzchni.
   - To dość marnotrawne.
   - Nie zawsze wykorzystywali lód. Mieli kiedyś wielkie radiatory, jak musze skrzydła, stukilometrowej długości. Ale stracili je, gdy rozwaliła się Migotliwa Wstęga. Wprowadzenie lodu to środek awaryjny. Teraz muszą mieć jego stałą dostawę albo ten cały habitat zmieni się w jeden wielki piec do pieczenia mięsa. Lód mają z Oka Marka, z księżyca. Są tam kratery przy biegunach, w stałym cieniu. Mogliby też wykorzystać lód metanowy z Yellowstone, ale nie ma taniego sposobu transportu.
   - Mnóstwo wiesz.
   Uśmiechnął się promiennie, poklepując teczkę na kolanach.
   - Szczegóły, Tanner, szczegóły. Nie możesz pisać symfonii o jakimś miejscu, jeśli dogłębnie go nie poznasz. Wiesz, mam już plan pierwszej linii melodycznej. Z początku jest bardzo ponura, samotny leśny wiatr, podbarwiony mocniejszym rytmem. - Rysował palcem w powietrzu, jakby śledząc topografie niewidzialnego krajobrazu. - “Adagio – allegro - energico". To będzie destrukcja Migotliwej Wstęgi. Wiesz, jestem prawie pewien, że zasługuje ona na swoją własną symfonię... co o tym sądzisz?
   - Nie wiem, Quirrenbach. Muzyka to niezupełnie moje forte. "


i kolejny:

   "- Rozmyślasz, Tanner? - odezwał się Quirrenbach, zajmując fotel obok. - Masz dość szczególną minę.
   - Czy jesteś pewien, że tu będziesz miał najlepszy widok?
   - Celna uwaga, Tanner, bardzo celna. Ale jeśli nie usiądę obok ciebie, nie usłyszę nic o Skyu. - Zaczął majstrować przy teczce. - Masz mnóstwo czasu, by opowiedzieć mi całą resztę.
   -Omal cię nie zabili, a ty myślisz tylko o tym szaleńcu?
   - Nie rozumiesz. Teraz myślę: a może skomponować symfonię dla Skya? - Nagle wycelował we mnie palec niczym pistolet. - Nie. Nie symfonię - mszę. Ogromne dzieło chóralne, epickie w wyrazie... wysublimowanie archaiczne w swej strukturze... sekwencje, kwinty, kontrapunkty z sanctusum... tren poświęcony utraconej niewinności; hymn na cześć zbrodni i chwały Schuylera Haussmanna...
   - Nie ma żadnej chwały, Quirrenbach. Tylko zbrodnia.
   - Przecież nie dowiem się tego, póki mi wszystkiego nie opowiesz."

"Migotliwa Wstęga"

ps. tak zaś wyglądało miejsce, w którym planował szukać inspiracji zanim (w czasie gdy kompozytor bawił w podróży) szlag go (miejsca znaczy) nie trafił:

"Migotliwa Wstęga.
Słyszałem o niej nawet na Skraju Nieba. Któż nie słyszał? To jedno z kilkudziesięciu miejsc tak słynnych, że wiedziano o nich w innych układach słonecznych, miejsc, które wydają się atrakcyjne nawet z odległości lat świetlnych. Na kilkudziesięciu zasiedlonych światach Migotliwa Wstęga była synonimem nieograniczonej obfitości, luksusu i wolności osobistej; wszystkim, co reprezentowało Chasm City, ale bez nieuniknionej, zgniatającej siły ciążenia. Jeśli ludzie żartowali, że zbiją fortunę lub wżenią się w ustosunkowaną rodzinę, zawsze dodawali, że udadzą się właśnie tam. W naszym układzie nie było nic aż tak wspaniałego. Wielu ludzi traktowało to miejsce jako mit - prawdopodobieństwo, że je kiedykolwiek odwiedzą, było praktycznie zerowe.
Jednak Migotliwa Wstęga istniała naprawdę.
Tworzył ją sznur dziesięciu tysięcy eleganckich, bogatych habitatów, które krążyły wokół Yellowstone - przepiękny zestaw arkologii, karuzel i cylindrycznych miast, rozrzuconych wokół świata niczym aureola gwiezdnego pyłu. Choć całe bogactwo układu gromadziło się ostatecznie w Chasm City, miasto - zakorzenione w swej trzechsetletniej historii, z ogromnym poczuciem własnej wartości - słynęło z konserwatyzmu. Migotliwą Wstęgę natomiast stale na nowo modelowano, montowano i budowano. Habitaty tworzyły formacje i burzyły je. Podkultury rozkwitały tysiącem kwiatów, po czym ich protagoniści próbowali czegoś nowego. Sztuka z Chasm City statecznie hołdowała tradycji, natomiast w Migotliwej Wstędze popierano niemal wszystkie jej formy. Arcydzieła jednego z artystów istniały tylko w ulotnych momentach, kiedy rzeźbił je z plazmy kwarkowo-gluonowej i mógł utrzymać w stabilności - o ich istnieniu świadczył jedynie łańcuch subtelnych wnioskowań. Inny twórca wykorzystywał kształtowane ładunki rozpadu jądrowego, by rzeźbić - na krótką chwilę - podobizny znanych osobistości. Przeprowadzano dziwaczne eksperymenty społeczne: dobrowolne tyranie, gdzie tysiące ludzi poddawało się ochotniczo władzy państw dyktatorskich, by uwolnić swe życie od wyborów moralnych. W całych habitatach ludzie kazali sobie wyłączyć wyższe funkcje mózgowe, tak że mogli pędzić życie owiec pod opieką maszyn. Albo też ludzie implantowali swe mózgi małpom lub delfinom, po czym zatracali się w kunsztownych drzewnych walkach o władzę lub w smutnych dźwiękowych fantazjach. Gdzieś indziej grupy uczonych o umysłach przekształconych przez Żonglerów Wzorców zgłębiały strukturę czasoprzestrzeni, projektując skomplikowane doświadczenia, majstrując w samych podstawach egzystencji. Mówiono, że pewnego dnia grupy te odkryją napęd nadświetlny i przekażą sekret sprzymierzeńcom, którzy z kolei zainstalują niezbędną maszynerię w ich habitatach. Niewtajemniczeni dowiedzą się o tym dopiero wtedy, gdy połowa Migotliwej Wstęgi ni stąd, ni zowąd, w mgnieniu oka zniknie.
Jednym słowem, Migotliwa Wstęga to miejsce, gdzie ciekawa istota ludzka mogła roztrwonić pół życia."

ibid.

Czasem lubię takie "wielkoskalowe" pomysły...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 12, 2010, 02:12:14 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

trx

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 246
  • wytwór ponowoczesny
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #246 dnia: Grudnia 26, 2010, 04:23:42 pm »
Ode mnie krótko:
&feature=related


Poza tym "Formentera Lady" King Crimson.
Ale nie słucham za dużo - wokół tyle książek.

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #247 dnia: Stycznia 22, 2011, 09:12:18 pm »
Podobno muzyka coś tam łagodzi - mam wątpliwosci czy ta...aleć;)
Po najmniejszej linii oporu (odgrzebane przez opowiadanie Dukaja pod takowym tytułem - na razie jedyny pozytyw wynikający z tego czytadła) czyli dwa razy to samo: Syd contra David. Nie chce sie odrzepić;)
Może warto dodać, że to taka pierwszyzna: pierwszy utwór z debiutanckiej płyty PF - The Piper at the Gates of Dawn.

http://www.youtube.com/watch?v=a5Tne92jfxo&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=QArBbvj68lw&feature=related

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

DillingerEscPlan

  • Gość
Re: O muzyce
« Odpowiedź #248 dnia: Stycznia 22, 2011, 09:34:46 pm »
Ha! Okazuje się, że to znam, choć w innej wersji:

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #249 dnia: Stycznia 22, 2011, 11:42:46 pm »
Ha! Okazuje się, że to znam, choć w innej wersji:


Nawet niezłe te VV;) tylko Panowie nie śpiewają tego lamentującego a znaczącego "u" - hmm...;)
To jeszcze dla wytrwałych - z tej samej płyty - PF jakiego próżno szukać na innych płytach - utwór o wielu odsłonach - ilustrowany końcówką Kubrickowej Odysei:
http://www.youtube.com/watch?v=emlJKhLZOh8&feature=related
(ciekawe kto dotrwa do konca?;))
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

DillingerEscPlan

  • Gość
Re: O muzyce
« Odpowiedź #250 dnia: Stycznia 23, 2011, 01:22:02 am »
Dotrwał-em! Ale ja akurat takie granie lubię- trochę w stylu crimsonowskim. I czy mi się zdawało, czy też kur gdakanie tam słyszałem miejscami- tzn. gitary jak ono brzmiące? ;)

Ode mnie też długo, o proszę:


Polecam cały album: cudo!

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2949
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #251 dnia: Stycznia 31, 2011, 11:36:44 am »
Dawno nie graliśmy nic ciekawego  :)
&feature=related

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #252 dnia: Lutego 07, 2011, 02:07:24 am »
z otchłani czasu... ułamki wielkiej kultury zaginionej cywilizacji peerelu:
wersja skrócona:
&feature=related
wersja pełna:

*

&feature=related
*
norwid, katedry słów. odurzająca miękkość tuwima. twarze.
« Ostatnia zmiana: Marca 05, 2011, 02:09:30 am wysłana przez .chmura »

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: O muzyce
« Odpowiedź #253 dnia: Lutego 07, 2011, 09:44:22 am »
Cytuj
z otchłani czasu...
Chmura używa zaskakujących słów na czasy mej młodości. :)
Cytuj
Może warto dodać, że to taka pierwszyzna: pierwszy utwór z debiutanckiej płyty PF - The Piper at the Gates of Dawn.
Bardzo się zdziwiłem, ale też ucieszyłem ,gdy na strahovskim stadionie w Pradze, bodaj w 1991, chłopaki zaczęli tym swój koncert, choć dotyczył on tej najbardziej znanej LP-ki.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

trx

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 246
  • wytwór ponowoczesny
    • Zobacz profil