1846
Lemosfera / Re: Pirx i Tichy
« dnia: Grudnia 16, 2009, 07:38:34 pm »
dzi ma chyba rację - co ma piernik do wiatraka...
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
Hm...mieszaja sie tu wg mnie przynajmniej 2 tematy.Model swiata ktory tworzy sobie mozg na podstawie danych plynacych ze zmyslow i to co nastepnie dzieje sie z tym modelem.
Nie no, bólu nie chciałem sprawiać . Znaczy jestem żmęda?
A szpilki trzeba wsadzać ile się da.
Mi ta teoria bardzo leży, bo podaje prosty i fizyczny powód rozrostu i komplikacji mózgu. Powiedzieć, że to "wybryk" się nie da, bo wybryki są szybko gaszone przez ewolucję. Uważa się, że delfiny mają tak duże mózgi z powodu, że się stale podtapiają. Maja więc "zapas" komórek i połączeń. Jest to niejako ta sama teoria co wyżej dyskutowana, tylko fizyczny czynnik zagrażający mózgowi jest inny. To tłumaczy w jaki sposób wyprzedzająco "dwunożna małpa" miała zapas "mocy obliczeniowych" bo w sumie to największa zagadka powstania człowieka, jak małpa mogła sobie pozwolić na zrzucenie futra, utratę zdolności do włażenia na drzewo itd. Powinna natychmiast zginąć, więc musiała to zrównoważyć myśleniem. Ale zgodnie z paradygmatem ewolucyjnym myślenie mogło sie pojawić dopiero, kiedy było potrzebne (bo zrzuciła już futro itd.). A wtedy to już nie powinno się pojawić, bo małpa winna być dawno zeżarta. Czyli kwadratura koła.
No mam na tym punkcie lekkiego walca, więc sorry za rozpisywanie się .
to ja odwrotnie - stawiam, że są "mechanizmy", których nikt nie "zrozumie"O, to podkreślenie mnie mocno zastanawia, czy mozna prosić słówko roztłumaczenia?
Jest to jedno z moich ulubionych zajęć (myślenie o tym pytaniu) i musze przyznać, że odpowiadam sobie, że prawdopodobnie nie ma we Wszechświecie takich mechanizmów, których ktoś z naszych by nie zrozumiał.
coś mi się widzi, że Ty nie bardzo zdajesz sobie sprawę z tego, o czym Proust mówi. Z czego wniosek, że nieuważnie czytałeś - ale akurat w przypadku tego pisarza to nic dziwnego... Ja się pod tym akapitem podpisuję, mimo że za specjalnego humanistę się nie uważam.
Co do tego wszystkiego ma oczywiście Proust rację, natomiast odrzuca mój łopatologiczny umysł forma, w której zostało to podane. Bo - patrząc literalnie - primo: nic nie zostało w nic zaklęte, secundo: skąd pewność, że każde wspomnienie da się tak odzyskać? W literaturze uznałbym to za akceptowalną (a może i godną pochwały) kwiecistość stylu, w eseistyce jednak za pewną bełkotliwość, i jeden z przejawów - obcego mi - światopoglądu Marcela P. (intuicjonizmu, znaczy).
swoja droga Q dziwne (pisze to bez cienia zlosliwosci) ze swoim podejsciem do czlowieka znajdujesz przyjemnosc w czytaniu tak rozemocjonowanej...opartej na wrazeniach...introspekcjach...ksiazce:)..gdzie Bergson tanczy pospolu z Freudem;)
Póki to jest literatura, to czytam z niekłamaną przyjemnością. Natomiast jak w eseju ten sam Marcel rzuca taki oto kawałek:
"Z każdym dniem coraz mniejszą wagę przywiązuję do intelektu. Z każdym dniem widzę coraz wyraźniej, że tylko go ignorując pisarz może uchwycić niegdysiejsze wrażenia, czyli dotrzeć do samego siebie i jedynego tworzywa sztuki. To, co intelekt podsuwa nam pod nazwą przeszłości, wcale nią nie jest. W rzeczywistości, jak w przypadku dusz zmarłych w popularnych podaniach ludowych, każda godzina naszego życia, gdy tylko odejdzie w przeszłość, wciela się w jakiś materialny przedmiot i tam pozostaje w ukryciu, uwięziona dopóty, dopóki nie spotkamy go na swej drodze. Wówczas, gdy potrafimy ją rozpoznać, możemy ją wywołać i w ten sposób wyzwolić. Równie dobrze moglibyśmy skrywającego ją przedmiotu - lub wrażenia, gdyż każdy przedmiot w stosunku do nas jest wrażeniem - nie spotkać."
to szlag mnie trafia, bo znajduję w tym tyle prawdy co w bajkach Tolkiena, a jeszcze ubrane w szaty mądrości. (Tzn. jest w tym subiektywna prawda psychologiczna, z której jednak M.P. wysnuwa nieuprawnione, uogólniające wnioski.) Cóż, Proust jest dla mnie wzorcowym typem humanisty na jakiego rzucałem gromy - człowiekiem genialnym, a jednocześnie zamkniętym mentalne w kręgu ludzkich spraw i wewnętrznych przeżyć.