-
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0607/marsglobe_viking_big.jpg
(uwaga, obrazek dość duży...)
edit: oczywiście ten wątek jest nawiązaniem do "właśnie przeczytałem" i "właśnie się dowiedziałem", a intencją jest kolekcja najbardziej smakowitych obrazków, które wywarły na oglądaczach nieprzemijające wrażenie...
-
A to z Vikinga! "Duże" to są zdjęcia z MarsExpress ::)
-
Chodzi o to, że jest PIĘKNE. A o wielkości napomykam, bo sam do niedawna byłem modemowcem-tepsowcem, biedakiem-ciułakiem i ciułaczem-biedaczem impulsów...
-
Chodzi o to, że jest PIĘKNE.
PIĘKNE. ach ten stary, niemodny maziek...
-
piękno jest abstrakcją; jak liczba... liczba (np. "n") jest tym, co wspólne dla wszystkich zbiorów n-elementowych. np. "3" jest wspólną cechą wszystkich zbiorow, które składają sie z trzech elementów, np.: składającego sie z trzech elementów zbioru murzynków, kurcząt, samochodow opel itd. ... zaś piękno jest tym co wspólne w pewnej grupie poruszających nas obrazów (np. obrazów hoppera), dźwięków (np. wokaliz lisy gerrard), słów (np. słów nabokova)... to coś bywa powodem intensywnego metafizycznego wzruszenia, które najlepsi z nas nauczyli się bardzo wysoko cenić... ch. (widzicie go, piękno... piwa by się napił, serial w telewizji jakiś obejrzał, mecz, :)...).
-
http://artchive.com/artchive/H/hopper/gas.jpg.html
piękno? np. ta stężona groza czarnego lasu w tle... ch.
-
Abstrakcja abstrakcją, ale piękno to kwestia gustu (w przeciwieństwie do liczb).
Ja na przykład wypatruje ostatnio pięknej czarnej chmury, która się oberwie...
-
http://copiousdude.com/public/pview/82/chmura.jpg
Lubię chmury. Tą było widać z mojego okna...
edit: Terminusie, Ty umiesz jakoś to wkleić, żeby było widać od razu, ja za cienki jestem...
Zmieniłem Wam, tj. posty twój i Hokopoko poniżej, ale oba obrazki już nie istnieją, coś nie gra z adresami. - Teminus
edit: obrazki są, ale właśnie jak się je w img wkleja to nie widać... czary mary, a może są za duże jak na to forum?
-
Ale śwarnego kotka znalazłem na tej stronie!
(http://copiousdude.com/public/pview/73/16h7mnm_1_3.jpg)
wtrzania jakąś ruską kiełbasę...
-
Dobra... a o co w ogóle chodzi w tym wątku???
CU
Deck
-
Ale śwarnego kotka znalazłem na tej stronie!
http://copiousdude.com/public/pview/73/16h7mnm_1_3.jpg
wtrzania jakąś ruską kiełbasę...
Ja mu się nie dziwię, przy takiej pogodzie też mam ochotę zamknąć się w lodówce ;D
-
Dobra... a o co w ogóle chodzi w tym wątku???
CU
Deck
Hehehe... It's a good question Deck ::)
-
Yes... questions... ;)
CU
Deck
-
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=24
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=24
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=67
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=78
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=80
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=84
i jeszcze:
http://fotki.hoomor.pl/displayimage.php?album=7&pos=90
Wybrałbym się na rajd rowerowy:
(http:// http://erotyka.hoomor.pl/albums/ero/normal_00020865.jpg)
-
Uuuuchhh!!! Rowery są zdrowe, jesli serce wytrzyma...
-
PIĘKNE. ach ten stary, niemodny maziek...
Chmura mnie tu pod włos bierze, a włos ów w obecnosci chmury sie naelektryzował...
-
Ale śwarnego kotka znalazłem na tej stronie!
Czy moglibyście proszę wytłumaczyć mi znaczenie słowa "śwarny" ? W te wakacje spotkaliśmy (ja i rodzice) na szlaku prowadzącym do Hali Kondratowej pewnego faceta (ślązaka ??), z którym chwilę rozmawialiśmy. Mówił, że ma śwarnego psa. Zapytaliśmy, co to znaczy śwarny. Próbował nam wytłumaczyć. Stwierdził, że ciężko się z nami rozmawia ;D . My stwierdziliśmy (w myślach), że ciężko go zrozumieć.
-
Swarny = fajny, w wymowie mosno sepleniacego. Albo:
Swarny - zwiazany ze SWARNETYKA (Prof. Donda). Sorry za brak polskiej czcionki :)
-
jakiego kutwa sepleniącego?!?!?
To przecież po mojemu -> po góralsku.
antonim śwarnego -> cheła
-
(ślązaka ??), z którym chwilę rozmawialiśmy.
z hanysowa? na 100%?
to ciekawe.
-
Czy moglibyście proszę wytłumaczyć mi znaczenie słowa "śwarny" ? W te wakacje spotkaliśmy (ja i rodzice) na szlaku prowadzącym do Hali Kondratowej pewnego faceta (ślązaka ??), z którym chwilę rozmawialiśmy.
Świarność mnie nie obchodzi, ale Hala Kondratowa jak najbardziej, wkrótcę zamierzam tam się znaleźć ::)
-
Też bym powiedział, że to raczej po góralsku niż po ślązacku, więc może gość był nietypowo ubrany i stąd Miesławowa pomyłka...
-
No tak, śwarny to raczej wyraz z gwary góralskiej. Nie słyszałem do tej pory tego słowa w gwarze śląskiej.
CU
Deck
-
Świarność mnie nie obchodzi, ale Hala Kondratowa jak najbardziej, wkrótcę zamierzam tam się znaleźć ::)
Smakowity obrazek ? Zobaczyłem spleję z rosiczką w rezerwacie nad jez. Moszne (Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie). Jest tam ścieżka dydaktyczna. Podobnie nad jez. Długie. Można kilka km jechać po torfowisku na rowerze. Bo zbudowano kładkę. I śwarnie jest. Tylko, że zdjęcia brak :)
aha, i dudka widziałem :P
-
W związku z brakiem bardziej odpowiednich ku temu wątków, wrzucam to tutaj:
http://www.molvania.com/video_medium_2.html
Gość jest "the bestest", powaga :)
-
staaaaare jak świat
Fajw!
For!
Tri!
Łan!
Odblast!
-
Mnie facet rozwalił
-
no leżę i kwiczę...
-
Z gwary śląskiej? Chyba ze skóry krokodylej prędzej!
Ot, co:
I pyta się Capka, wskazując ruchem czoła: Cos to za jeden?
- Johymów Jasiek, za młaki.
- Śwarny hłopiec.
- E dy tu nie mas lepsejsego, krzesny ojce.
- Kaz mu iść za karcyme. Niek uwazuje, kie dwa razy tyrkne półkwaterke w stół.
(K.Przerwa-Tetmajer Na Skalnym Podhalu).
[/color]
-
W związku z brakiem bardziej odpowiednich ku temu wątków, wrzucam to tutaj:
http://www.molvania.com/video_medium_2.html
Gość jest "the bestest", powaga :)
Ou bejbe aj is jour nju diktejtor!
Dzięki Macro poprawiłeś mu solidnie humor! Zarąbisty ten koleś! Nie widziałem takiego kretyna od kiedy patrzałem w lustro ostatnio ::)
Pozdrówka
-
Smakowity obrazek ? Zobaczyłem spleję z rosiczką w rezerwacie nad jez. Moszne (Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie). Jest tam ścieżka dydaktyczna. Podobnie nad jez. Długie. Można kilka km jechać po torfowisku na rowerze. Bo zbudowano kładkę. I śwarnie jest. Tylko, że zdjęcia brak :)
aha, i dudka widziałem :P
Fantastycznie! Zazdroszczę ::) A nie było tam żadnych Edredonków ::) ?
-
No,... ze swoim młodym byłem, a co ?
hmm, każdy ma taki obrazek na jaki sobie zapracował. Ja miałem tylko taki ::)
-
Z gwary śląskiej? Chyba ze skóry krokodylej prędzej!
A jednak Gustlik w 4 Pancernych mówił o śwarnej dziouszce!
-
A jednak Gustlik w 4 Pancernych mówił o śwarnej dziouszce!
jo, jo, a Hans Kloss w Stawce mówił, że wywiad angielski i radziecki współpracują ze sobą... Podstawą w dyskusji są dobrze dobrane źródła wiedzy ;D
-
A jednak Gustlik w 4 Pancernych mówił o śwarnej dziouszce!
nauczył sie trochę na wojnie po Polsku mówić :)
-
w skięgarni tego Stllera o Lemie, to co przeczytałem nie zachęciło mnie do zakupu :(
takie srednio średnie.
Jak Lem odpowiedziałby na pytanie dlaczego umarł?
- Aby potwierdzic ogólną zasadę :)
-
Wątpię, by Lem uznał tę zasadę za wymagającą potwierdzania...
-
no to powiedz to Stillerowi osiole nie mnie
-
A skąd pomysł że ja do Ciebie?
-
Tak sobie pomyślałem, ze do mnie.
A jednak mistrz mówił że faszeruje sie pigułkami przedłużającymi życie, nie wiadomo po co.
To jest tak jak ze spadaniem i uderzaniem w ziemię.
Lem był już świadomy postępujacego rozkładu jego możliwości umysłowych.
W takim wypadku śmierć moze być wybawieniem.
-
(http://www.gieraltowski-foto.com.pl/strona/kolorowe/zdjecia/LEM.jpg)
-
Widzę, że zdjęcia Lema nie robią na Was wrażenia. Zobaczymy, może teraz bedzie inaczej. Poniższą fotografię zrobił w Sztokholmie Sokratoides i to jemu należą się gratulacje za wypatrzenie tego wiekopomnego obiektu!
(http://www.kat.info.pl/kat_serv/style/w_temp/DSC00172.JPG)
-
Zdjęcie Lema zrobiło takie wrażenie, że nie śmiałem pod nim nic napisać.
aha,
Wątek "Właśnie zobaczyłem..." powinien zostać na tym zdjeciu zablokowany...
-
Ha, ha! Hotel Terminus! Pamietam taki z gry "Fortuna". Fioletowy byl (albo ciemnozielony), tani i malo mozna bylo na nim zarobic ;D
-
Hehehehe...no proszę TERMINUS już biznesa na zachodzie rozkręcił ;D
Całkiem pokaźny ten Twój hotelik :o
-
Hehehehe...no proszę TERMINUS już biznesa na zachodzie rozkręcił ;D
Całkiem pokaźny ten Twój hotelik :o
No w sumie to bardziej na północy 8) ;)
Anyway, Panowie i Panie, wio do Sztokholmu, a nuż noclegownia nam się trafi darmowa... ::)
-
Ale czy tam w środku jest Terminus?
-
Najlepsze jak dotąd zdjęcie niedawnej dziewiątej planety.:
(http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/image/0103/pluto_sri.jpg)
Brązowy kolor nadaje mu najprawdopodobniej zamarznięty metan. Skąd się wzięła ta wielka czarna plama- do konca nie wiadomo. Na lepszy obraz będziemy musieli poczekać do 2015r ::)
-
Czy to aby nie jest zdjęcie kuli dyskotekowej? ;D
-
A czort wie ::)
-
Kinderniespodzianka!
(http://ojciec-dyrektor.de/111105/buczek.gif)
-
Na lepszy obraz będziemy musieli poczekać do 2015r ::)
Eee to dopiero wtedy DH tam doleci? Szkoda. A może, rozumisz, będzie mogła robić jakowe foteczki już po drodze ::) ? Choć rozumiem, że nie ma takiego sprzętu.
Ehh... mogli by tak Hubble'a wystrzelić w Deep Space.
-
Kinderniespodzianka!
(http://ojciec-dyrektor.de/111105/buczek.gif)
Nic dodać nic ująć - Polska edukacja przechodzi regres, co widać na załączonym obrazku ;D
-
Dobry Romuś! Dobry! Nie płacz! ;D ;D ;D ;D
CU
Deck
-
A on wcale nie płacze. On jest zły; zobacz, jak zaciska pięści...
-
No to dobrze, że ma pieluchę! ;D ;D ;D
CU
Deck
-
Fakt! Ale smród i tak może z tego być...
-
Radio ma ryja! ;D ;D ;D
(http://www.audiostereo.pl/zalaczniki/295944_1.jpg)
CU
Deck
-
(http://www.schwiebus.pl/wazka/czarownice.jpg)
Przejrzyj sobie Deckard, a potem wybierz sobie karę:
http://www.rumburak.website.pl/artykuly/obluda/heretyk.html
-
O co tu chodzi na tym obrazku? Bo nie wiem ::)?
Zdaje się, że jakaś impreza na tym drzeworycie! Jakieś trzy persony z prawej ugniatają listowie jakoweś. Pytać ani nie raczę cóż to pod ich stopami bosymi, patrząc bowiem na smętne i odrętwiałe twarze tych niewiast pewnikiem jakowaś to musi być używka. Obok dwóch paniczów smyra te panny po piętach jakimś długim piórkiem. A może do grabie? Pewnikiem tak być musi, koniec końców listki trza gdziesik pozgrabiać. Panowie owi też upojeni czymś być muszą skoro doniczki na głowach noszą.
Z daleka sielankę ową pozdrawia gestem odświeżonym szeroko dopiero po 1933 r. jakowyś panicz z innymi druzjami. W tle po lewej ktoś mianuje kogoś swoim giermkiem. A w bramie, czy też wejściu do karczmy, ubaw po pachy! Nawet panicz jakiś źle wyszedłszy z progu obalił się był tuż przy wejściu. Oj bawiono się kiedyś, bawiono! ;D
CU
Deck
-
O co tu chodzi na tym obrazku? Bo nie wiem ::)? Zdaje się, że jakaś impreza na tym drzeworycie!
Tak, tak, impreza, powoli możesz się szykować, przede wszystkim kup sobie porządny garniturek, w tych kręgach za szczyt elegancji uchodził do niedawna mundurek z azbestu, ale teraz względy ochrony środowiska...
-
w tych kręgach za szczyt elegancji uchodził do niedawna mundurek z azbestu, ale teraz względy ochrony środowiska...
A skąd Ty tyle wiesz na ten temat maźku, czyżbyś już kiedyś sam uczestniczył?
CU
Deck
-
A skąd Ty tyle wiesz na ten temat maźku, czyżbyś już kiedyś sam uczestniczył?
;D , dlatego taki szczupły jestem
-
Jak rozpoznać nastrój Romka:
(http://www.audiostereo.pl/zalaczniki/235713_1.jpg)
CU
Deck
-
Najbardziej przemawia do mnie jego podniecone oblicze ;D
-
A mnie z kolei zastanawia co to znaczy "normalny" nastrój? :-?
-
Mnie się z kolei wydaje, że każde trzy posty na jego temat to o cztery za dużo.
-
Cóż ja na koniec dodam, że widziałem dzisiaj Romka w telewizji i był normalny, smutny, szczęśliwy, zmartwiony, wystraszony, wściekły, załamany i podniecony zarazem ;D
CU
Deck
-
Jak przedstawić coś okropnie brzydkiego w taki sposób, by było ujmująco piękne? No cóż, gdyby fotografów cenić za tę umiejętność, to człowiek, który zrobił poniższe zdjęcie powinien dostać Nobla... nie wiem... z fizyki (dopasowałoby się, dlaczego ::) ).
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9e/PanoramaKatowicWNocy.jpg)
Dla wyjaśnienia: to nie Tokyo, lecz nasze kochane Katowice w nocy...
-
WoW!!!
Jestem pod wrażeniem tej fotki :)
Muszę jednak dodać, że ostatnio mam okazję jeżdzić do Katowic o 5.45 rano i nawet na czytaniu się moge się skupić, bo bardzo miłe widoki zza szyby.
Wschód słońca jest piękny nawet na trasie przez Bytom, Chorzów itd.
-
A co to za zaokrąglone budynki stawiają w tych Katawicach
P.S. Całkiem ciekawe, ale musiałbym się im przyjrzeć trochę bliżej :)
-
No, ja tam bym tego 'okrągłym' nie nazwał, prędzej 'ośmiokątnym'. Ale cóż, lepiej narysuję koledze schemacik, dajcie no jakąś serwetkę:
(http:// http://nailtc.bighost.pl/solaris/wiezowiec_katowice.jpg)
Choć, jak się przyjrzeć, to widać że trochę spaprałem, bo okręgi chyba są dalej wysunięte na zewnątrz. Ale... chodzi o ideę::)
-
Popatrzmy na to z góry, a własciwie pod górę... sam nie wiem zresztą
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0609/iss_sts115_big.jpg
-
Tem zdaje mi się, że Kru nie chodziło o "kukurydze" (Osiedle 1000-lecia) tylko o te dwa zaokrąglone i podświetlone budynki widoczne na zdjęciu. Przynajmniej tak mi się zdaje.
CU
Deck
-
No racja, jest to technicznie możliwe ::) Myślałem, że kukurydze bardziej rzucają się w oczy. :) Spoko.
-
Myślę Kru, że to są jakieś korty tenisowe zadaszone i podświetlone 8-)
-
Bingo! :D
CU
Deck
-
A tak na marginesie, to osiedla 1000-lecia, to ja w ogóle na tej fotce nie widzę ::)
Z mojego obeznania się z Katowicami wynika, że znajduje się ono gdzieś po prawej stronie tej drogi, która jest na fotografii.
Kto by pomyślał, że ona w nocy tak fajnie się prezentuje ;)
-
Ciekawe, czy mnie ktoś zabije za takie duże zdjęcie? Ale nie mogłem się powstrzymać. ISS i Atlantis na tle słońca!
-edit- (nie wytrzymałem 10 minut ładowania strony...) - by Terminus at [timestamp=1158869854] --- (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0609/iss_shuttle_legault_f.jpg)
-
Wow. Mój podziw jest conajmniej tak spory, jak to zdjęcie.
-
Maziek większej tej cytryny, to nie mogłeś tu wrzucić :o
-
No robi wrażenie ;D
Dziś, po raz pierwszy, kiedy posłyszałem w radiu, że Atlantis za 17 minut będzie miał touch-down, wszedłem na strone nasa.gov gdzie mozna zassać bezpośrednia transmisję. Kamery na zmianę pokazywały kupę facetów siedzących rządkami w centrum kontroli lotu, obraz z wielkiego monitora w tej sali z trackingiem Atlantisa na tle zarysów kontynentów, i od jakiegoś momentu - widok Atlantisa w termowizji (u nas było po 12 w południe, a tam noc) - widać było jak silnie rozgrzany jest nos wahadłowca. W pewnym momencie po ognistym rajdzie powróciła łaczność (strasznie denerwujący moment - żyja czy nie). Lektor beznamiętnym głosem podawał podstawowe dane lotu: velocity 5k miles per hour, thousend miles to runway,... 1500 miles/h, its about Mach2, 500 miles to runway... 700 M/h , 200M to runway... Nagle widok zrobił się czarny i myślałem, że diabli wzięli transmisję, dopiero po chwili zorientowałem się, że to bezpośrednia transmisja z samego wahadłowca - widok z kokpitu poprzez HUD pilota - poziomo i pionowo przesuwały sie na czarnym ekranie cyferki azymutu i pochylenia, widać było, że pilot manewruje. Nagle na górnym skraju artamentowej czerni pojawił się świetlisty przecinek, który zaraz rozpadł sie na dwa, górą złączone a dołem rozchodzące się coraz bardziej. Wypełniał soba stopniowo pole widzenia aż w pewnym momencie stało się jasne, że to pas startowy oznaczony lampami po bokach. Na koniec widok przełączono z powrotem na kamery naziemne, tak że sam touch-down z paleniem gum widać juz było z pozycji żaby... Ekscytujące.
-
Może i ekscytujące, ale fotkę Ci zmieniłem na link. Wybacz, ale nie jestem Ghandim, a to diabelstwo zatykało mi komputer na 30 sekund za każdym razem gdy czytałem ten wątek.
-
Wiedziałem, że po łbie dostanę za to zdjęcie. Cóż taka noc sie zdarza raz - Leper fiut z rządu a moje zdjęcie fiut z forum! ;D ;D ;D
-
Cóż w końcu mamy IV RP i cenzura się szerzy, a zdjęcie było naprawdę pikne... Ale ja już lepiej milknę, bo jeszcze cały profil mi wytną :-X
-
O jeju jaka cenzura, przecież zrobiłem z tego link, wystarczy kliknąć ::)
-
O jeju jaka cenzura, przecież zrobiłem z tego link, wystarczy kliknąć ::)
Zawsze zaczyna się niewinnie ;)
-
A tak się pytałem, bo u mnie to same prostopadłościany stoją. Czasem jak jakiś architektuś ma wizję to da trochę trójkątów i innych "kątów".
Wziąć tylko encyklopedię i kazać takiemu przeczytać na głos :). Istna tortura godna projektów typu "fe".
Pozdrowiam i dziękuję za objaśnienia.
-
Patrzcie jacy jesteśmy malutcy. Cassini się odwrócił i strzelił nam fotkę z orbity Saturna... O co my się tu w ogóle kłócimy...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0609/earth2_cassini.jpg)
-
Wow, nie wiedziałem, że nawet z Saturna widać PAŁAC KULTURY ::) (to ta jasna plama w środku zdjecia ::) )
Eh... nie ma to jak solidny, rosyjski projekt.
-
maziek rozumie, że te fotki, które tu wrzucasz to taka kosmiczna mania prześladowcza, co nie? ;)
CU
Deck
-
coś w tym guście, takie fotki rozkładają mnie natychmiast...
-
Hm, każdy woli inne rozkładówki. Różne są zboczenia ;)
-
Skoro świat obiegły ostatnio zdjęcia ludzkiej twarzy z Marsa, to jak jeszcze troche poczekasz, to może pojawią się zdjęcia nie tylko twarzy ;D
-
O Cur de Ballanse, jakiż rozmiar musi mieć to hipotetyczne coś poza twarzą by było widoczne z Ziemi. Aż strach się bać! ;D ;D ;D
CU
Deck
-
E tam 'twarz'. Przecież to pagurek zwykły, na którym raz, dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, ułożyły się jakowoś promienie słoneczne... I tyle radosci. Teraz to już niczego nie przypomina, na tych nowych zdjęciach.
-
O Cur de Ballanse, jakiż rozmiar musi mieć to hipotetyczne coś poza twarzą by było widoczne z Ziemi. Aż strach się bać! ;D ;D ;D
Prawdopodobnie własnie to polarnicy nazywaja biegunem północnym!
-
Oho, dzięki Rachel i Maźkowi wiemy już, że status 'God' jest od pięciuset postów ::)
-
O Cur de Ballanse, jakiż rozmiar musi mieć to hipotetyczne coś poza twarzą by było widoczne z Ziemi. Aż strach się bać! ;D ;D ;D
Prawdopodobnie własnie to polarnicy nazywaja biegunem północnym!
Może warto by go zdobyć ;)
-
A dziś, prosze Towarzystwa, astronauta3D, (ale tylko dla tych, co mają specjalne okularki, takie czerwono-niebieskie)
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0609/JosephTannerAstronaut_pava_f.jpg
-
Slabo sledze ten watek, mam nadzieje ze nie bylo.
porownanie wielkosci cial niebieskich (http://fishki.net/comment.php?id=14233)
powieksz 10 razy; powtorz (http://micro.magnet.fsu.edu/primer/java/scienceopticsu/powersof10/) ;)
-
linki b. smakowite dzi
-
Oj bardzo fajny link. Jedynie mały szczegół się nie zgadza (wiem, bo sprawdzałem, gdzie tylko się dało) -mianowicie nie ma takich wielkich gwiazd! Owszem, nadolbrzym oznaczony jako VV Cephei istnieje, i nawet rzeczywiście jest największą znaną gwiazdą, z tym że jej średnica wynosi około 2,6 mld km (przy czym Antares, skądinąd jeden z największych znanych nadolbrzymów, ma jakieś 900 mln, czyli mniej więcej 3 razy mniej. Na rysunku to jest raczej 30 razy). Mówie [ch8222]około[ch8221], bo podawanie dokładnych wartości i tak nie ma sensu- nie bez powodu takie coś nazywa się [ch8222]gwiazdą zmienną[ch8221]. A więc tak do pewnego momentu wszystko się zgadza (http://www.rense.com/general72/size.htm), potem to już są jaca jakieś.
PS. lista największych znanych gwiazd jest też tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_largest_stars
-
Niby wszystko fajne kulki, ale ktos kto mi powie, że potrafi sobie wyobrazić różnicę pomiędzy ogromem ziemi, a ogromem słońca kłamie - świadomie, albo podświadomie.
/ Lem /
-
powieksz 10 razy; powtorz
Genialna zabawka :o
-
To teraz ja wrzucę sobie zdjęcie
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0610/opportunity_mro_big.jpg
-
Ech, piekne jest! Ja juz przestałem wrzucać, bo pomyślałem, że może przed orkiestrę wychodzę ;D ! Walnięte z prawie 300km wysokości z rozdziałka 30 cm/1 pixel. Z 300 km 30cm/1pixel! Oppy jest juz prawie trzy latka i niespsowana! jako i Spirit, aczkolwiek ten nóżką powłóczy... Ale udało mu sie przetrwać zime, którą wszyscy tak sie martwili. Kiedy w brzuszku Spirita temperatura spadnie poniżej -90stC katastrofa - budzik zamarza i finito... Ale udało sie. A słonko coraz wyżej. [
-
Saturn w podczerwieni plus światło widzialne. Świeci jak latarenka ;)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0610/irsaturn_vims_f.jpg)
-
Taa, it's heavy... ;) Zdaje mi się, że podobny obraz można uzyskać podświetlając w odpowiedni sposob kroplę wody, ale to tylko moje skojarzenie ::)
-
Dryga.
Znowuż mnie długo nie było, więc wpadam żeby szybko zaległości nadrobić , a tu widzę, że coś dryga.
Najpierw czekałem: myślę strona sie długo ładuje i przeglądarka nowe cośtam dodaje i z tego pewno dryga. Minuta minęła - dryga; dwie minęły - dryga; cztery, cholera jasna, dryga. O cho, myslę sobie, firefoks się popsuł. pewno mu ostatnia aktualizacja zaszkodziła, czkawki z nadmiaru bitów dostał i z tegoż tak dryga. Trudno, zostawiłem lisa i zaglądam, jak to bedzie widać w operze.
A tu też dryga. Tak samo, w ten sam rytm. Ja na przycisk klik, a ten myk. Noooo... wnerwiłem się...
A tu by się coś napisało, bo i w Cyberiadzie się dzieje, a i moje koty, widzę, ktoś odświeżył, to i very very gut. Aliści coby napisać, to najsamprzód trza by było przeczytać - a weź tu czytaj, kiedy dryga, toć oczopląsu mozna dostać; albo i apopleksji, jak się przeciągnie (a nerwicy to już na pewno...).
To się tylko przyglądam, pikności forum się zrobiło po tym przemodelowaniu, mucha nie siada (chociaż wciąż optuję za jakąś nastrojową muzyczką...), a i w prawem górnem rogu coś wyskoczyło i to niby widać go, niby nie widać - i myk juz co innego. chciałem klikąć na tę siódmą podróż, a ta cholera myk i wyskakuje 'zaproszenie na spotkanie', a nagłówek - a za nim reszta strony - dryg! O! Tu cię mam apopleksjo wirtualna!
No. Nie wiem, czy na wszystkich monitorach i we wszystkich rozdzielczościach tak dryga, czy może co niektórzy używają resorowanych monitorów albo levodopy, ale na dłużej tak się nie da.
Panowie webmasterzy zróbcie coś z tym. Bo się forumowicze pochorują, ani chybi. O, już mię czkawka bierze...
PS
Wysokość nagłówka proponuję zdefiniować na twardo.
Albo to 'pojawiam się i znikam' dać po prawej stronie
albo
cholera ale mnie trzęsie
-
Może Ty masz Hokopoko taniec św. Wita, bo mi tam nic nie dryga. No może tak nie całkiem, żeby nic, ale na monitorze to nie.
-
Ale z tym dryganiem to moze byc jakas ostra jazda, mozemy marnie skonczyc! Pamietacie Pirxa i jego patrol? Tak mu plamka na monitorze lazila i drygala, az mu fale theta w mozgu rozhustala i prawie sie biedak wykrecil!
-
Ale z tym dryganiem to moze byc jakas ostra jazda, mozemy marnie skonczyc! Pamietacie Pirxa i jego patrol? Tak mu plamka na monitorze lazila i drygala, az mu fale theta w mozgu rozhustala i prawie sie biedak wykrecil!
Dobre :)
-
Kurza grypa, a umnie cały czas podskakuje - w rytm tych zmian 'Podróż siódma/Zaproszenie na spotkanie' po prawej stronie w nagłówku. Nie da się czytać, a i w przycisk ciężko trafić kursorem.
Widzę, że to 'zaproszenie' jest na 20-tego, to chyba przyjdzie mi jeszcze te parę dni poczekać. W każdym razie u mnie firefox i opera chorują na czkawkę albo inną trzęsawkę i nic na to nie można poradzić.
A na innych stronach nie chorują.
-
W operze sobie można doinstalować takiego przyciska, żeby kilnąć dowolny element zbyt ruchliwej strony - gzieś tu: http://operawiki.info/SkryptoPrzyciski nazywa się "zabij" albo "kill" nie pamiętam. Albo sobie rozdziałke zwiększ do 1152 szerokości i już.
-
ta ta, najpierw musiałbym sobie nowy monitor fundnąć. Poza tym 1024/768 to rozmiar dość standardowy i nie widzę powodów, ażeby miało w tym nie działać.
-
Piekło to, czy niebo?
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0610/OriondeepfieldM_gendler_big.jpg
Mgławica Oriona, Głowa Konia, Płomień...
-
Piekne! Ty, Maziek to zawsze jakies fajne fotki z wakacji wstawisz... Nie ustawaj!
-
znajdź 3 szczegóły, którymi różnią się te fotografie...
(http://files.myopera.com/djprezes/albums/92047/www.mp3base.net-1.jpg)
(http://files.myopera.com/djprezes/albums/92047/www.mp3base.net-2.jpg)
-
latwe, szubienica, mucha zamast krawata, pieprzyk
-
O Dzi, nie zauważyłem, żeś taki szybki. Zgadłeś 2 na 3. Pieprzyk dla zmyłki jest przypudrowany (ech ta telewizja), natomiast rózni się tapeta na ścianach. A ja właśnie zobaczyłem wykład M. Giertycha w TV i dowiedziałem się, że wszystkie wykopane zamarznięte mamuty miały członki w stanie wzwodu. Giertych twierdzi, że wskazuje to na uduszenie, podobno każdy samiec tak ma (hm, musze sprawdzić, więc po co viagra?). Ale ja sądzę, że to nasi praszczurowie tak polowali na nie - pokazywali im gołą mamucicę i korzystając ze zmącenia zmysłów ubijali. Czekamy teraz na pierwszego smoka ze smokiem w stanie wzwodu. Niestety Marco Polo nie napisał nic na ten temat.
-
nędza z tą teorią ewolucji Macieja Giertycha.
Rzygać mi się chciało.
Gdybym zył 100 lat temu i ktokolwiek by mi napomknął o teorii ewolucji to jestem święcie przekonany o tym, że uwierzyłbtm mu na podtawie porónania ludzi do zwierząt.
łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
-
A czort z Giertychem. Przeżyliśmy Gierka, przeżyjemy i Giertycha. Niech im ziemia lekką będzie.
A żeby nie było tak grobowo, to znalazłem jeszcze jednego śwarnego kotka:
(http://www.e-kot.ru/include/image.inc.php?bs=Photos&t=photo&c=p_id&id=168)
-
A to jest mój debeściak ;D
(http://www.per.ry.pl/fotki/krzys/00018405.JPG)
-
Ten drugi kot dużo fajniejszy.
Ja natomiast znalazłem pełne ekspresji zdjęcie sportowe: Sędzia usuwa Materazziego z boiska.
(http://bi.gazeta.pl/im/0/3708/z3708660X.jpg)
-
Ten drugi kot dużo fajniejszy.
A tam, nie znasz się na sztuce...
-
Zdjęcie na dziś:
Wenus i Xsiężyc at high noon
wklejam tylko link bo gabaryty duże
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0610/venusmoon_eder_big.jpg
Miesław: taka mina jak u Twojego sędziego to się zdarza raz na 1000 lat ;D
-
No to, Maziek, lecimy!
(http://www.lateralscience.co.uk/mars/marspics/beagle2.jpg)
-
Ale, ale, czy tam jest na tym znaczek CE bo niedowidze... ;D
-
Ja bym tam zaryzykował i bez CE. Ale na pewno mają, może tylko zapomnieli przykleić.
-
Fajny pomysł na wyrzutnię, dzięki temu możnaby zmienić np. Łódź Fabryczną w wielki park rakietowy.
W którym to wątku zrobiliście tą imprezę na cześć mojej nieobecności? Bo nie umiałem znaleźć :)
A wiem że była...
[Dodam pokornie, że wróciłem :) ]
-
Impreza była w Akademii. Zobacz, jaka tam plaża...
-
Impreza była w Akademii. Zobacz, jaka tam plaża...
No to fajnie było, a teraz to Terminus mnie zabije...
(http://www.anotherstateofmind.net/flask%20skeleton..JPG)
-
Szykuj Waść testamenta, koniec bliski !
-
Komu dzwonią, temu dzwonia...
Ale co powiecie na Straszną Mgławicę, w sam raz na Halloween?
Terminusa juz sie nie boję, bo i tak smierć mi pisana...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0610/sh2136_kpno_big.jpg)
-
Jak i nam wszystkim.
A tak na marginesie, to dzięki tym rysunkom NARESZCIE WIEM JAK WYGLĄDA...
(http://www.lem.pl/polish/galeria_dzieci/images/7o.jpg)
Riiight....
-
Wytrzopek jest pierwszorzędny! Skąd go masz?
Ja natomiast zobaczyłem właśnie jeszcze jeden dowód na ewolucję:
http://www.ethanvision.pl/index.php/2006/10/31/teoria-ewolucji-guinness/
-
Wystarczy po prostu kliknąć na wklejony nam dla dobra ludzkości przez kochanego naszego admina link u góry forum...
-
Dla tych co lubia Southpark, a nie znaja Family Guy:
http://www.metacafe.com/watch/129909/family_guy_osama_bin_laden/
http://www.metacafe.com/watch/110069/family_guy_doctor/
-
wklejam w dwoch miejscach bo jest warte zobaczenia ale rownoczesnie nawiazuje do jegnego z tematow
http://haha.nu/creative/das-rad/
poprostu zobaczcie ;)
-
wklejam w dwoch miejscach bo jest warte zobaczenia ale rownoczesnie nawiazuje do jegnego z tematow
http://haha.nu/creative/das-rad/
poprostu zobaczcie ;)
Wspaniała rzecz! Bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że rzeczywiście tak się skończy, tj. że jak już się ludzkość sama wykończy, to wszystko wróci do stanu początkowego, z trawą i drzewkami... ::)
I hate lichen! ::)
-
poprostu zobaczcie ;)
dobre ;D
-
mam pytanie.
To jest z plasteliny czy co?
-
animacja komputerowa
-
troche marna jak na film nominowany do oskara :-/
-
Skąd wiesz czy marna jak to pod tym linkiem ma 320X240?!
-
troche marna jak na film nominowany do oskara :-/
w jakim sensie?
-
Mnie tez jakos nie zachwycil. Widzialem lepsze filmiki z pixara. Niby pomysl dobry, ale nie rewelacja.
-
W mojej ocenie rewelacja ;)
Moze mam podobny gust jak Akademia? ;)
-
No, niezły ten filmik. Moje gratulacje dla Niemców za pomysł i realizację.
CU
Deck
-
kartofle w kosmosie! Janus na tle Saturna, made by Cassini.
(ja tylko przetłumaczyłem z angielskiego ;) )
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0611/janus_cassini_big.jpg
-
Kurza grypa, widzieliście, co się J Kaczyńskiemu z gebą porobiło? Przed chwilą zszedłem sobie do kuchni zjeść jabłko, w telewizorze leciały akurat jakieś wiadomości, popatrzyłem z daleka, kurde felek, Urban urządza konferencję prasową,, pewnie będzie kandydował w wyborach... Ale przyglądam się, nie! To Jaruś takiej gęby dostał, że go, patrząc z przodu, z rzecznikiem można pomylić: a jako, zaokraglił się, oczka mu wpadły, niech no jeszcze wyłysieje trochę bardziej, to będzie miał drugiego brata bliźniaka... Uszy mu tylko trocha słabo odstawały, ale ktoż by zważał na taki szczegół...
-
Władza tuczy?
-
od ogółu do szczegółu ;)
http://micro.magnet.fsu.edu/primer/java/scienceopticsu/powersof10/index.html
-
Na szczescie dzi juz wklejal ;)
-
Nie ma jak Astronet:
(http://gallery.astronet.pl/images/07281.jpg)
Komuś mam tłumaczyć co to jest ::) ?
-
Władza tuczy?
He, he! Nie powinna. Podobno kradzione nie tuczy...
-
Jakbym mial sklep to bym mial stoisko tylko z kradzionymi rzeczami, bo nietuczace. Dogadalbym sie z innym sklepem i bysmy kradli nawzajem sobie.
Anyway.
Term, wyglada jak zacmienie Slonca ;)
-
Kurde kolegom to się opierdziela większe obrazki, a samemu to się takie wstawia, tak?
-
Warto zobaczyć:
To było nie na temat. Próbowałem skasować tego posta, ale okazuje się, że nie mam uprawnień.
CU
Deck
-
To też trochę nie na temat, ale dość wesołe w taki tragikomiczny sposób ;D
http://www.youtube.com/watch?v=gIkR3I-3FTM
-
What the f**k ?! :o To jest prawdziwe?
-
Oh chlopcy chlopcy, przeciez juz nawet onet o nim pisze ;)
-
Kurde kolegom to się opierdziela większe obrazki, a samemu to się takie wstawia, tak?
Wiesz, w sumie to masz rację, więc muszę was chyba przeprosić ::)
Pozdrówka
PS. Aha, ta fotografia przedstawia Saturna widzianego w taki sposób, że słońce jest po jego drugiej stronie. Oczywiście sfotografowanego przez sondę Cassini.
-
Saturn jest nieziemski! :) Już wylądował u mnie na tapecie.
-
kartofle w kosmosie! Janus na tle Saturna, made by Cassini.
(ja tylko przetłumaczyłem z angielskiego ;) )
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0611/janus_cassini_big.jpg
U Lema też sie gdzieś pojawiły kosmiczne kartofle i to w dodatku drapieżne! Pamiętacie może gdzie to było? Bo ja nie :P
-
Kurde kolegom to się opierdziela większe obrazki, a samemu to się takie wstawia, tak?
Wiesz, w sumie to masz rację, więc muszę was chyba przeprosić ::)
Pozdrówka
PS. Aha, ta fotografia przedstawia Saturna widzianego w taki sposób, że słońce jest po jego drugiej stronie. Oczywiście sfotografowanego przez sondę Cassini.
No czyli zacmienie Slonca? ;)
-
U Lema też sie gdzieś pojawiły kosmiczne kartofle i to w dodatku drapieżne! Pamiętacie może gdzie to było? Bo ja nie :P
Zdaje się, że pan Tichy z nimi walczył...
Wiesz, w sumie to masz rację, więc muszę was chyba przeprosić ::)[/color]
Ależ nie ma za co złociutki ;D
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0407/040523cruxa_seip_full.jpg)
-
kartofle w kosmosie! Janus na tle Saturna, made by Cassini.
(ja tylko przetłumaczyłem z angielskiego ;) )
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0611/janus_cassini_big.jpg
U Lema też sie gdzieś pojawiły kosmiczne kartofle i to w dodatku drapieżne! Pamiętacie może gdzie to było? Bo ja nie :P
"Dzienniki gwiazdowe", podróż 25 :)
-
"Dzienniki gwiazdowe", podróż 25 :)
O! Nie ma to jak świeży, niezglejowany rozum i styki niezaśniedzia...blu...glu...buuuuuuuuu
critical error
memory overflow
reseting to default
memory not responding
switching to maintenance mode
call the nurse...
-
Hej Maziek a możesz napisać szczegółowo co to dokładnie jest na tym zdjęciu?
Bo jest bardzo fajne, ale zależałoby mi na szczegółowej informacji co to jest...
Pozdrawiam
-
To są szczyty wieżowców 22 wieku - tylko Maziek źle wstawił zdjęcie, lewa strona to powinien być dół.
No, ewentualnie może to również byc inwazja kosmicznych kartofli... Ale stawiam na pierwsze.
-
To jest Krzyż Południa, który fotografowano przez dłuższy czas z otwartą migawką, dodatkowo stopniowo rozogniskowując obiektyw. Dzięki temu widać wyraźnie kolor gwiazd.
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap040708.html
Hokopoko: na nasze kartofle za ładne...
P.S. Zastanawiam, się czy nie łamię ciszy wyborczej, ale co tam, żyje się raz...
(http://mail.google.com/mail/?realattid=0.1.1&attid=0.1&disp=emb&view=att&th=10edc021f974977f)
i jeszcze to, widziałem wcześniej, ale gdzieś mi "umkło". Prezesunio i jego firemka. Zdjęcie nocne z satelity Korei Południowej i Północnej ;D. Zgadnijcie, która jest która. Hint: Phenian jednak widać!
(http://fotonamigi.blox.pl/resource/z3685705X.jpg)
-
A propos mojego 666 postu jeszcze tak nastrojowo...
Przejście Merkurego przez tarczę słoneczną.
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0611/mtransit06_cortner_big.jpg
-
Wow! Super fotka! takie chmurzaste toto jakieś, panie, w sam raz jakby nad Bytomiem.
-
A gdzie Mikołaj? (odnośnie nowej stopki)
-
(http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga061109.gif)
(http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga061110.gif)
(http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga061111.gif)
(http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga061106.gif)
-
A gdzie Mikołaj? (odnośnie nowej stopki)
Co, nie widać go? Kurde, to pewnie masz jakąś za małą rozdzielczość monitora!
-
Mata blue/red okurary? to se popatrzta. 3D Mercury Transit
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0611/transit3d_piepol_f800.jpg)
-
Deck, oferta dla Ciebie. Jedyne 600 juro, a ileż radości... ;D
(http://www.modelguns.co.uk/images/m2019a.jpg)
(http://www.modelguns.co.uk/images/m2019d.jpg)
(http://www.modelguns.co.uk/images/m2019k.jpg)
-
Deck, oferta dla Ciebie. Jedyne 600 juro, a ileż radości... ;D
(http://www.modelguns.co.uk/images/m2019a.jpg)
(http://www.modelguns.co.uk/images/m2019d.jpg)
(http://www.modelguns.co.uk/images/m2019k.jpg)
hehe... ładne. Takiego zbliżenia jeszcze nie widziałem, chociaż byłem kiedyś na stronie gościa, który robi repliki tych filmowych gadżetów.
CU
Deck
-
(http://kuczerski.com/politykaikosciol/5.jpg)
;D ;D
-
Hokopoko, a co ten diabeł nadaje do o. Rydzyka, bo literki za małe...
Mgławica Pelikan...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0611/PelicanNebula1_shahar_f.jpg)
-
Faktycznie pelikan baba, w dziób kopany.
A to stworzenia z Gwiazdozbioru Surykatek:
(http://kotdzi1.jpg)
Edredonie, żeby wstawić obrazek musisz podać między tagami "img" cały, kompletny jego adres w internecie (tj. adres obrazka). Jesli obrazek który chcesz pokazać nie znajduje sie nigdzie w internecie , a jedynie lokalnie na Twoim komputerze, to musisz umiescić go w sieci...
... tak jak teraz to zrobiłeś, nie da rady.
---Terminus
Jasne> To na razie tak, a rzecz przećwiczę innym razem:
http://republika.pl/kocia_stronka/kot_i_dziecko.html
-
Hokopoko, a co ten diabeł nadaje do o. Rydzyka, bo literki za małe...
Zdaje się że: Jest interes do zrobienia.
PS
Nieprawdaż, że prymas podobny do Towdiego?
-
Muszę przyuważyć, czy rzeczywiście Prymasowi tak prawe uszko oklapło ;D
-
Fobos. Ciekawe są te uwarstwienia biegnące skośnie od lewej w dół do prawej. Wygląda na mniejszy fragment wyrwany z większej całości (która na skutek czegoś nabawiła się takiej warstwowości). Tak jak sękacz np.
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0612/phobos_hiresme_big.jpg
-
www.yannarthusbertrand.org - dużo ciekawych zdjęć, moją uwagę przyciągnęła zwłaszcza seria "earth from above"
A przy okazji:
(http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga061201.gif)
-
Ale odjazd...
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap061204.html
edit: i jeszcze to: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60153,3771036.html
kurcze, coś mi dzis dobrze idzie postowanie, chyba muszę sie nieco powściągnąć ;D
-
A przy okazji:
(http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga061201.gif)
Kickass!
-
Piękne zdjęcia z nocnego startu Discovery:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,53600,3782806.html?i=0
o tu jedno na przystawkę:
(http://bi.gazeta.pl/im/6/3782/z3782826X.jpg)
-
:)
;)
:D
;D
>:(
:(
:o
8-)
:-?
::)
:P
:-[
:-X
:-/
:-*
:'(
OMFG :D
-
Prawdziwe zdjęcie czy grafika komputerowa?
http://www.autodesk.com/eng/etc/fakeorfoto/quiz.html
Druga runda trudniejsza...
...
-
Prawdziwe zdjęcie czy grafika komputerowa?
http://www.autodesk.com/eng/etc/fakeorfoto/quiz.html
Druga runda trudniejsza...
...
Odgadłem prawidłowo 6 obrazków, ale przyznam, że niektóre są celowo przejaskrawione aby Cię zmylić. Szczególnie chodzi o real photo.
Fajne...
CU
Deck
-
Hehe, ja zgadłem 9. Ten pierwszy samochód mnie zwiódł, bo kolo wkleił go na fotograficzne tło...
-
Mnie najbardziej zwiodło zdjęcie tych papryk. Zbyt dużo widziałem już doskonałych renderingów.
Co do BMW, to bardzo wątpię, że jest to zdjęcie autka wklejone na zdjęcie tła. Knif polega na tym, że jest to pełny rendering otoczenia.
Sądzę, że tło to mapa HDRI. Jeśli mapa nie jest zbyt dokładna odbicia na modelu mogą nie być fotoreastyczne. To widać na tym renderze. Stąd zagłosowałem, że nie jest to zdjęcie.
Gratuluję odgadnięcia 9-ciu!!!!!
CU
Deck
-
Sweet. No nie przyjrzałem się temu tłu, rzuciłem tylko okiem na bruk, refleksy na aucie a to co w tle uznałem za rozmyty drugi plan :) No hehe, tylko pogratulować tym grafikom :)
Pozdr
-
Hehe, Autorem tego BMW jest Yury Rybakov. Całe auto jest zrobione w 3D (również bruk i kawałek balustrady) w Mayi 7, Mental Ray 3D, obróbka końcowa w Photoshopie.
Za chwilę podrzucę tutaj więcej zdjęć tego modelu.
CU
Deck
-
Oto ten sam model z bliska wyrenderowany z innego ujęcia kamery:
(http://www.propergraphics.com/vehicles/bmw7e65/bmw7e65_10.jpg)
Rewelacyjnie wymodelowany tył oraz klosze reflektorów (cud, miód):
(http://www.propergraphics.com/vehicles/bmw7e65/bmw7e65_07.jpg)
Oraz jego siatka:
(http://www.propergraphics.com/vehicles/bmw7e65/bmw7e65_12.jpg)
CU
Deck
-
Ja zgadlem wszystkie 8-)
-
Stronka Gennadiego Kremko: http://www.genart-graphics.com/portfolio.html
CU
Deck
-
Osiem na dziesięć.
Pomyliłem się w BMW i trzepaczkach.
-
Ehhh, a tylko 5 odgadłam :'(
-
Rachel, miło Cię spotkać :D
Zgadłam 9, ale wcześniej z rozpędu przeczytałam wszystkie posty, więc samochód i papryczki były z podpowiedzią ;)
-
No, no...nieźle Wam poszło 8-)
Mnie też zmyliło BMW, a trzepaczki jak się dobrze przyjrzeć są zbyt idealne żeby mogły być prawdziwe...
...
-
A propos grafiki kom., kto widzial katedre i sztuke spadania Baginskiego?
-
ja
-
A propos grafiki kom., kto widzial katedre i sztuke spadania Baginskiego?
Ja tylko katedrę, ale za to wiele razy. :)
CU
Deck
-
ja
ROTFL ::) :) :) :)
-
IMHO Sztuka spadania jest przeznakomita i o wiele glebsza niz Katedra. Chyba ze nie zrozumialem Katedry.
Technicznie tak samo doskonale. Na tyle ile "sie znam" przynajmniej.
-
Aha, dzieki. Czyli warto sciagac.
-
Ty złodzieju.
:-X
-
żartowałem :D
-
Aha, dzieki. Czyli warto sciagac.
A skąd?
-
Przez e-mul.
Ty zlodzieju!? Zlodzieju?! Blame society! 8-)
-
;D
-
Obejrzalem oba. Re-we-la-cja! Szczegolnie Sztuka Spadania.
-
A kto Ci polecił?
-
A jak ściągnąłem, obejrzałem, wyrzuciłem i zapomniałem to też jestem złodziejem :) ::) ? (Sztuka spadania rzeczywiście trochę więcej daje do myślenia, w Katedrze jest po prostu mniej danych... :) )
-
A jak ściągnąłem, obejrzałem, wyrzuciłem i zapomniałem to też jestem złodziejem :) ::) ?
To zależy, gdzie wyrzuciłeś. Jak masz niszczarkę plików, która je całkowicie usuwa i miejsce po nich nadpisuje ośmiokrotnie losowym kodem, to nie jesteś. A jesli tylko wyrzuciłeś plik do kosza albo nawet go usunąłeś w sposób standardowy, oooo... to nie znasz dnia ani godziny...
-
O ile mi wiadomo ani Katedry ani Sztuki spadania nie da sie nigdzie nabyc wiec na moj chlopski rozum sciaganie ich z P2P jest wporzadku.
-
Katedry w Licheniu też nie da się nigdzie nabyć, a jakbyś tak sobie wziął dzwonnicę... ło jejku, co to by się działo!
-
Wrong! 6 paczek kosztuje mała tabliczka z danymi ofiarodawcy zainstalowana w odleglejszych częściach bocznych naw a 2 patyki okazalsza bliżej ołtarza. Tak że mozna i owszem sobie kupić. Kawałek. Poziom cenowy sprzed 2-3 lat.
-
Innymi słowy cenę tabliczki obliczamy ze wzoru:
cena = e(1/(d(P,O)) * 100 PLN
gdzie e=2.17... oznacza podstawę logarytmu naturalnego, P jest położeniem tabliczki, O ołtarzem, a d(P,O) oznacza odległość od ołtarza, przy czym d <1 gdy tabliczka jest w katedrze, d=1 na murze zewnętrznym a d>1 poza katerą ::) :) ?
-
A gdzie część urojona?
-
Zawsze wiedziałem, że Zbawieniem to nie jest tak prosto. Oj nie jest!
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0612/auroraiowa_richard_big.jpg)
Żorza nad Ająłą
-
Ehhh... fantastyczna ta zorza i przynajmniej jest za free dla wszystkich ;)
A tak na marginesie, to z tą Katedrą to niezły biznes. Nikt nie rozumie wzoru więc wszyscy płacą tyle ile im się powie 8-)
-
A ta jest z Alaski
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/aa/Polarlicht_2.jpg/800px-Polarlicht_2.jpg)
-
Słodkie te zorze!
@Hokopoko: To jest ex: R->R :)
-
Znaczy, że kupujący poruszają się w obszarze rzeczywistym? No nie wiem... W kwestii gotówki zapewne tak, ale w kwestii intencji...
Moim zdanie przydałby się tu jeszcze jakiś dodatkowy czynnik, który po transformacji przez uśmiercenie, wykazałby daremność inwestycji...
;D
-
właściwie to właśnie usłyszałam:
&mode=related&search=
"helsiński chór narzekaczy". Klasa. ;D
-
Ten chór to chyba z emigrantów z Polski jest stworzony ;D
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0612/ngc6357a_hst.jpg)
-
A Ty, Maziek myslisz, ze tylko w Polsce/Polacy narzekaja? Wzialbys takiego przecietnego Angola czy Amerykanca (czy innego zapadnego), wsadzil w przecietnego Polaka rzeczywistosc, to bys spuchl od sluchania jego narzekan ::)
-
Kiedyś kłóciłem się o coś podobnego ze swoim kumplem, mówiąc m.in., że amerykanie to urodzeni optymiści. On mi powiedział w końcu tak: to weź tego swojego Amerykanina i każ mu żyć na Syberii. Zobaczysz jak będzie codziennie tryskał humorem. Taa, dużo zależy od punktu siedzenia. Choć fakt też, że my to chyba bardzo lubimy marudzić.
-
Kiedyś kłóciłem się o coś podobnego ze swoim kumplem, mówiąc m.in., że amerykanie to urodzeni optymiści. On mi powiedział w końcu tak: to weź tego swojego Amerykanina i każ mu żyć na Syberii. Zobaczysz jak będzie codziennie tryskał humorem. Taa, dużo zależy od punktu siedzenia. Choć fakt też, że my to chyba bardzo lubimy marudzić.
Lubimy, lubimy!
Apropos, polecam przeczytać wywiad z Kazikiem w "Wysokich Obcasach". Dotyczy słynnej (i jakże trafnej) już piosenki, w której to występujemy jako "lud specjalnej troski".
A co do Amerykanów, to zgadzam się, że są optymistami. To że ich kraj jest najbogatszy na świecie, nie oznacza, że wszyscy obywatele prowadzą wspaniałe życie bez trosk i zmartwień. To kraj twardych reguł. Znałem kiedyś Amerykanina, któremu wcale nie uśmiechało się wracać z Polski do USA. Tu wiódł sobie spokojne życie, na wiele rzeczy miał czas. W Stanach czekał go wyścig szczurów. Mimo to był właśnie wielkim optymistą.
CU
Deck
-
Z posta Deckarda wynika jedna nauka na ktora chcialbym zwrocic uwage: by mowic o Amerykanach najlepiej ich faktycznie znac a nie tylko ogladac w telewizji ;)
-
http://www.youtube.com/watch?v=6aRhRNeSpUg Wiem, że to głupie, ale mnie ten obrazek nieco przeraża. Jakoś jeszcze nie przyzwyczaiłem się do widoku kończyn wystających z metalowego czegoś.
-
Dokładnie. Niesamowicie to wygląda. To przestępowanie z nogi na nogę, nawet kiedy stoi w miejscu. Widziałem ten filmik jakiś czas temu i też wzbudził we mnie takie uczucia, jakbym na śmietniku znalazł ludzką nogę...
-
Nie bojcie sie chlopcy, nie zrobi Wam krzywdy.
;D
zobaczcie te reklamy walkera
[size=24]1 (http://www.youtube.com/watch?v=Rkiqcz82RQo)
2 (http://www.youtube.com/watch?v=hJZ_82JwyvI)
3 (http://www.youtube.com/watch?v=dhv7RKOtjyA)
4 (http://www.youtube.com/watch?v=SKfnDCpCnY0)[/size]
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0612/TacSatWide_Moon_chester_c720.jpg)
-
pijany pilot? ;)
-
Pirx na własnym odrzucie. Po tym jak obejrzał Twoje reklamy Jasia Wędrowniczka ;D. (I się przejął - keep walking!)
(MINOTAUR I - http://en.wikipedia.org/wiki/Minotaur_rocket)
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/62/Minotaur-1_1.jpg/160px-Minotaur-1_1.jpg)
-
http://www.youtube.com/watch?v=6aRhRNeSpUg Wiem, że to głupie, ale mnie ten obrazek nieco przeraża. Jakoś jeszcze nie przyzwyczaiłem się do widoku kończyn wystających z metalowego czegoś.
Super, taki mechaniczny poseł.
-
Iiiihaaaa!!!!
http://wideo.gazeta.pl/wideo/0,0,3805800.html
-
No to jeszcze muszą opracować technologie tankowania w powietrzu, bo nikt nie będzie chciał lecieć przez Atlantyk bez żarcia...
-
Nie bojcie sie chlopcy, nie zrobi Wam krzywdy.
;D
zobaczcie te reklamy walkera
Reklamy obejrzę innym razem, ale
gdzieś czytałem, że to jest celowe działanie producenta ( w tym wypadku Walkera).
Kręcą śmieszny spot (często taki, którego nie ważyliby się pokazać w TV) a potem umieszczają w Internecie. Ludzie wysyłają sobie linki. 'Emisja' reklamy nic nie kosztuje, a trafia ona do tysięcy/ milionów odbiorców.
Sprytne, no nie ?
-
Zdecydowanie lepiej byloby gdybys najpierw obejrzal :-/
-
Jeszcze apropos tego metalowego osła z nogami w czarnych skartpetkach (żałoba jakaś?) to pamiętam, że jak pierwszy raz to zobaczyłem, to w pierwszej chwili miałem nieodparte wrażenie, że to dwóch facetów we wspólnym p[rzebraniu, coś jak wiecie, taki koń, czy krowa w teatrze dla dzieci. Z niejakim wysiłkiem przyszło mi zrozumieć, że te nóżki (kopytka?) są sztuczne. Ochrzciłem to sobie koniorobot ;D
-
Hmm, co do tych reklam Johny'ego Walkera, to niewątpliwie dobrze zrobione technicznie, choć jak dla mnie to purnonsens - wielkie kroczenie ku marzeniom z flaszką łiskacza w ręce. Nie wątpię, dzi, że najbardziej spodobał Ci się android i jego teksty o nieśmiertelności, cóż, nic z tego nie zrozumiałem, ale na pewno jest to inspirująca reklama, lepsza niż proszki Vizir etc.
Pozdrawiam.
-
Ach te reklamy... Ja osobiscie mam wielka awersje do reklam i reklamowania w ogole (chyba skrzywienie zawodowe). Im lepiej technicznie zrobiona reklama, tym bardziej nieuczciwie manipulacyjna mi sie wydaje. Czasami jak slysze, gdy mi ktos mowi: (...) a widziales ta fajna reklame tego, a tego, jak ten (czy tamten) cos tam, cos tam.. to nie wiem czy mam parsknac smiechem w twarz rozmowcy, czy go zjechac po faszystowsku od gory do dolu...Wiem, wiem, socjopatyczna swinia ze mnie... :D
-
A moim zdaniem reklamy to najciekawsze co jest w telewizji. Chyba dlatego ze nie mam pakietu Cyfry+...
Najbardziej podoba mi sie ta z drzewem...
-
A mi ta z rycerzem. Aaa, mam to gdzieś, rzuca to co robił do tej pory, keep on walking i tyle odlotów po drodze ;D. Czy dobrze zauważyłem, że po podjęciu decyzji o rzuceniu roboty strząsa z napierśnika rękę, co ją przed chwilą komuś odrąbał?
-
Nie znam sie na malarstwie...
-
Zdecydowanie lepiej byloby gdybys najpierw obejrzal :-/
Zobaczyłem dzisiaj. Super.
Nadal jednak podtrzymuję to, co mówiłem.
Jeszcze apropos tego metalowego osła z nogami w czarnych skartpetkach (żałoba jakaś?) to pamiętam, że jak pierwszy raz to zobaczyłem, to w pierwszej chwili miałem nieodparte wrażenie, że to dwóch facetów we wspólnym przebraniu, coś jak wiecie, taki koń, czy krowa w teatrze dla dzieci.
Wiesz, Maziek, że ja też?
-
Ale nikt nie mowi ze te reklamy byly zakazane... :-?
-
Ale nikt nie mowi ze te reklamy byly zakazane... :-?
To co ja mówiłem odnosiło się do reklam internetowych ogólnie, nie tylko do J. Walkera. Fragment 'nie ważyliby się pokazać ich w TV' nie ma zastosowania w tym konkretnym przypadku, ale niektórych innych- tak.
-
Analemma nad świątynią Zeusa Olimpijskiego w Atenach, opodal Akropolu.
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0612/analemma2004_ayiomamitis.jpg)
Piękne, nieprawdaż?
Niestety nie ma tym zdjęciu człowieka, tak dla porównania, ale ludzie mają czubki głów dokładnie na wysokości spodów baz kolumn. Stad stosunkowo łatwo ekstrapolować jej wielkość. To tak z serii pytań, że nie wiemy jak takie coś zrobic bez laserów i śmaserów ;D.
No ale to świątynia rzymska. Mieli pecha, że pismem sie posługiwali i w ogóle strasznie "księgowe" mieli podejście do życia, więc wszystko skrupulatnie opisali, no i teraz nie ma nimbu tajemniczości...
-
nic nie zrozumialem z posta powyzej
nic
-
Co tu rozumieć. Analemma jest piękna! Świątynia jest piękna. Analemma jest wieczna (no, prawie). Świątynia też taka miała być...
-
Podaj hydroklucz, bo beczki kapusty nadlatuja z zawietrznej...
-
Może to będzie kluczem do postu Maźka:
Analemma - pojęcie astronomiczne opisujące przypominającą ósemkę krzywą, otrzymaną po uwiecznieniu położenia Słońca w tym samym miejscu na Ziemi w kolejnych dniach o tej samej godzinie. [z Wikipedii]
-
No teraz juz bardziej. I te kropki to ma byc slonce? Cienie jakos ze zlej strony... :o
-
No dobrze, dobrze, ale ja nadal nie wiem, co ma do tej analemmy małość wzrostu człowieka ite piękne, wspaniałe, cudne kolumny.
Ale może jakieś zaćmienie? Może zbyt dużo dziś zjadłam? ::)
-
Eee, nnno tylko nie o jedzeniu bardzo prosze... mam nową klawiaturę...
Tak mi sie złozyło, z postami z wątku z hyde-parku o kosmitach w Egipcie e.t.c. Ale generalnie chodzi o analemmę. Dzi masz rację, ze cienie nie z tej strony, to było tyle pojedynczych zdjęć ile jest słoneczek, mozolnie przez cały roczek, a te kolumny to jest background z jeszcze jednej, dodatkowej ekspozycji. Kiedyś takie sprawy wymagały samozaparcia, a dzisiaj kawałek cyfraka wyzwalanego ir za pomocą pc-ta robi swoje. Tym niemniej są ludzie, którym się chce (w dodatku sądząc z nazwiska są to nasi ludzie w Kolorado): http://epod.usra.edu/archive/epodviewer.php3?oid=228384
Ja też kiedyś zacząłem, ale za pomocą cienia na podłodze z okna dachowego (na oknie nalepione było kółko, które rzucało cień). Ale jako osobnik wyjątkowo leniwy i niezorganizowany nie zdążyłem, zanim podłogę wymienili ;D.
edit: A teraz tak sobie siedzę i trawię i mapy w google oglądam. Jeśli się wklepie te współrzędne: S 14 42'42 W 75 10'33 w okienko www.maps.google.com to trafia się na środek tej równiny pod Nazca w Peru, gdzie są owe gigantycznej wielkości rysunki. Jak już tam trafiłem to zdębiałem, zdaje się że na "naszych oczch" to dzieło jest niszczone. Cała równina jest poprzecinana czymś w rodzaju podwójnych białawych linii, które po porównaniu z wielkością cieni linii wysokiego napięcia trzeba uznać za ślady samochodów. Tu i ówdzie, niekiedy gęsto, widac pozysk kamienia - takie białe kalafiorki czy też grona. Tajemniczych rysunków w ogóle trudno się doszukać. Najłatwiej znaleźć wielkie trójkąty i "pasy startowe" natomiast rysunki ptaków i zwierząt prawie że znikły. Coś niecoś widać w miejscu w którym autostrada schodzi z gór na północy kierując się na południe - na prawo od miejsca, w które celują współrzędna...
-
edit: A teraz tak sobie siedzę i trawię i mapy w google oglądam. Jeśli się wklepie te współrzędne: S 14 42'42 W 75 10'33 w okienko www.maps.google.com to trafia się na środek tej równiny pod Nazca w Peru, gdzie są owe gigantycznej wielkości rysunki.
Natomiast jak się poda: E 30° 06[ch8217] N 51° 23[ch8217] to trafi się na teren elektrowni w Czarnobylu.
I jeszcze strona z bardzo ciekawymi zdjęciami:
www.yannarthusbertrand.com
Najbardziej podobała mi się seria 'Earth from above', ale inne też są świetne.
-
Swietne to, a ja w końcu odkryłem, jak wydostać współrzędne z maps.google... yeah! (Pewnie wszyscy juz to dawno odkryli, ale co tam...). A któro to reaktor?
-
Swietne to, a ja w końcu odkryłem, jak wydostać współrzędne z maps.google... yeah! (Pewnie wszyscy juz to dawno odkryli, ale co tam...). A któro to reaktor?
Wydaje mi się, że E 30° 07[ch8217]25'' N 51° 22[ch8217] 25'' .
A jak się wydostaje te współrzędne (to znaczy chodzi o to, że wskazujesz miejsce i dostajesz współrzędne, tak?) ? Bo koordynaty reaktora to znalazłem metodą prób i błędów...
-
Jak już trafisz tam gdzie chcesz to robisz "link to this page" (w prawym górnym rogu nad mapą) i dostajesz taki pasztet na pasku adresu:
http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&q=E+30%C2%B0+07%E2%80%9925%27%27++N+51%C2%B0+22%E2%80%99+25%27%27&ie=UTF8&z=12&ll=51.373709,30.123482&spn=0.152164,0.4319&t=k&om=1
z czego ciąg liczb przy końcu tego pasztetu: 51.373709,30.123482
to współrzędne odpowiadające Twoim E 30° 07[ch8217]25'' N 51° 22[ch8217] 25'' (minuty i sekundy zapisane są po przecinku w systemie dziesiętnym a zamiast NSEW jest + lub - przed współrzędną). Istnieje mozliwość, że żeby dostac taki link w całości, trzeba być zalogowanym na konto w google, ewentualnie służę wejściówką, sprawdź czy działa, jak nie daj znać to Ci wyślę. W danej chwili, jako że to świeże odkrycie to nie jestem pewien. Mozliwe, ze pełna postać linku pojawia sie po "suwaniu" po mapie a nie po wpisaniu z góry upatrzonych współrzednych.
Co do reaktora, to myślę tak samo jak Ty.
-
Chciałem kiedyś zostać astronautą, ale chyba sie rozmyślę...
http://glumbert.com/media/spacefall
(warto doczekać do końca)
-
Eh no coś Ty, taki lot to super sprawa! Nie chciałbyś??
-
Wow ja bym napewno chcial. Piekny filmik!
-
Szczególnie miłe są odgłosy wchodzenia w atmosferę oraz jęk zetknięcia z Matką Ziemią (a i tak w miętkim-mokrym wydaniu). Ale tak btw to jakiś Francuz , zdaje się emerytowany komandos, zamierza właśnie wykonać taki lot samotrzeć ze spadochronem, nie pamiętam pułapu ale to kilkadziesiąt km, czyli z przedsionka open space. Wracając na Ziemie przekroczy w pewnym momencie prędkość dźwięku.
-
zeby sie tylko nie poparzył...
-
Francuz ma rynsztunek za pare ładnych dolców, w tym specjalny skafanderek, który to wytrzyma. Ma też urządzonko, które otworzy spadochron w razie gdyby zasłabł z wrażenia. Poprzednik niestety nie przeżył takiej eskapady.
A tu dla równowagi analemma na Marsie. W części syntetyczna (syntetyczne słonka są mniej intensywne).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0612/marsalemma_mammana_c1.jpg)
-
No, to ogłaszam konkurs o flaszeczkę piwa: kto mi wyjaśni, dlaczego analemma ziemska ma samoprzecięcie, a marsjańska nie :) ?
-
No, to ogłaszam konkurs o flaszeczkę piwa: kto mi wyjaśni, dlaczego analemma ziemska ma samoprzecięcie, a marsjańska nie :) ?
Może zalezy to od kąta nachylenia obu planet ?
[edit]W każdym razie możecie odwiedzić tą stronę (po angielsku). http://www.analemma.com[/edit]
-
No, to ogłaszam konkurs o flaszeczkę piwa: kto mi wyjaśni, dlaczego analemma ziemska ma samoprzecięcie, a marsjańska nie :) ?
Ja to bym co zjadł... ::)
-
No, to ogłaszam konkurs o flaszeczkę piwa: kto mi wyjaśni, dlaczego analemma ziemska ma samoprzecięcie, a marsjańska nie :) ?
Kurde za flaszke piwa chcesz, zeby zwojami mózgowymi poruszać? w Sylwestra? A poza tym kto tu do ciężkiej cholery jest matematyk? No chyba, że ta flaszka przyjdzie do mnie "The day after" ;D.
Miesław świetną stronę znalazł. W sumie to tak do końca nie wiem, ale sądzę że największe znaczenie ma ekscentryczność orbity, która powoduje zgodnie z prawem Keplera różną prędkość orbitalną i tym samym "poziome" rozsunięcie pozycji słońca niezależnie od zmiany wysokości nad horyzontem. Dlaczego na Marsie nie na drugiej pentelki? Myślę że jest, jeno zdegenerowana, tam gdzie ten spiczasty koniec. Wy matematycy nie lubicie takich ostrych załomków o ile pamiętam :P
Prostsze wyjaśnie jest takie, że Pathfinder sfotografował strzałkę "McDonalds this way, 15 martian miles", tylko napisy obcięło ;D
(http://www.villiard.com/images/americains-mars.jpg)
-
Odnośnie drugiej hipotezy Maźka: widok z Równika na zachód:
(http://www.analemma.com/Graphics/otherPhenomenon/Equator_view.gif)
(z podanej przeze mnie strony).
Znalazłem tam też program do tworzenia analemmy (zajmuje bardzo mało miejsca, możecie się pobawić): http://www.analemma.com/Graphics/other_Analemmas/Analemma.zip
Jedyne dane, jakie można tam wpisać to mimośród (ekscentryczność) orbity, nachylenie osi planety oraz miesiąc. I tak rozpatrując marzec:
1) Dla Ziemi:
(http://img473.imageshack.us/img473/7409/ziemiaxa2.jpg)
2) Dla Marsa:
(http://img473.imageshack.us/img473/1451/marspk4.jpg)
W większości miesięcy Analemma wg. parametrów marsjańskich nie ma pętelki. Przypuszczam więc, że decydujące znaczenie ma mimośród (czyli po prostu kształt) orbity.
Napiszcie, co o tym sądzicie.
-
Dziękuję za obfite wyjaśnienia, jak mi przejdzie "posylwestrowość", to się skupię, (ekhem) i może uda mi się coś z tego wyrozumieć.
Pozdrówka.
Big T.
-
Mimośród orbity to ma chyba wpływ na rozciągłość analemmy w kierunku E-W, tzn. przy zerowym odchyleniu osi obrotu i niezerowym mimośrodzie mielibyśmy odcinek. Za [ch8222]ósemkowatośc[ch8221] odpowiada właśnie to odchylenie osi od pionu. Ale trudno mi jest sobie wyobrazić, w jaki sposób to jedno z drugiego wynika. Zobacze se, może chociaż w jakiej Rybce co o tym będzie. ;)
PS. A guzik nie ma! Albo jest, tylko się inaczej nazywa :P
-
Jakby się komuś jeszcze nudziło, to niech się zastanowi, dlaczego Księżyc tak się zatacza. Dla zwycięzcy atrakcyjne nagrody ;)
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/be/Moonc.gif)
-
bo krąży po elpisie, bo jak patrzymy ze środka ziemi to nie widać atmosfery nie :D
-
Będę szczylał: ponieważ porusza się po elipsie to ma rózną prędkość orbitalną a stałą obrotową. W związku z tym czasem nieco wyprzedza swój obrót a czasem jest za wolny. Zastanawiam się jeszcze czy fakt nachylenia płaszczyzny jego orbity do ekliptyki ma znaczenie, i chyba tak.
Istnieje też możliwość, że to Twardowski tak rozrabia...
-
No nieźle. Tak gwoli ścisłości dodam że zjawisko to, zwane libracją (teraz wiadomo, dla czego pod hasłem [ch8222]zataczanie się Księżyca[ch8221] Google nic nie znajduje ;)) ma trzy główne składowe: libracja w długości, o okresie równym okresowi orbitalnemu, wywołana jest dokładnie tym, o czym powiedziałeś. Równolegle do niej występuje libracja w szerokości, spowodowana właśnie nachyleniem orbity, w którego to następstwie Księżyc raz jest nieco bardziej pod spodem, a raz na wierzchu. Istnieje jeszcze libracja dzienna- gdyż Ziemia się obraca a my razem z nią, i wobec tego spoglądamy na Księżyc z nieco różnych punktów- a że średnica Ziemi stanowi niepomijalny procent odległości Ziemia-Księżyc, to i kąt patrzenia zmienia się zauważalnie. No ale na tym przyspieszonym filmie tego zjawiska za bardzo nie widać. Co więc mam Ci postawić, jak zawitasz do Krakowa?
-
Musi to być coś takiego, żeby lib(r)acja była solidna ;D
-
O Macro to widzę że w marcu możemy na Ciebie liczyć!
-
No to zalezy czego oczekujesz
-
Twojej obecności?
-
A, jak tak to spoko. No wiadomo chyba że będę, nie? :)
-
Kąpiółka?
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,3826919.html
(http://bi.gazeta.pl/im/6/3826/z3826906X.jpg)
-
No przecież to się aż prosi, żeby tam zbudować elektrownie atomowe. Bo TO jest chłodziwo!
-
He he, widzieliście animowany obraz jpg?
http://web.mit.edu/kayla/Public/Backgrounds/Spinny.jpg
Czy może tylko ja tak mam?
-
Najlepsze w tego typu obrazach jest to, że po wydrukowaniu efekt znika. Najwidoczniej potrzebne jest migotanie wywołane odświeżaniem obrazu. Ja za długo nie mogę na takie coś patrzeć, bo dostaję choroby lokomocyjnej!
-
Próbowałem z tym troche poeksperymentować w gimpie i gdy zamieniłem tło na czarne przestało sie ruszać. Ale za to zacząłem odnosić wrażenie, że z środków tych kółek coś błyska... brr...
-
Mi się udało, siłą woli, zatrzymać ruch tych spinów.
-
w końcu jesteś TYTAN :D
-
A jak. Zrodzony z żywiołów, u boku bogów, w zamierzchłych czasach gdy oceny stanowiły jedność...Atlantyda była kontynentem...dawni herosi, siłą woli i mięśni zaprzestali złudzeniom poruszających się spinów. ;D
-
Nie no dajcie spokój, nie natężajcie się tak, bo jeszcze Wam co pęknie. Mówię, że wystarczy wydrukować...
-
50 amazing commercials (http://www.laboratory101.com/?p=41)
jak widac nie tylko mi sie android walkera podobal ;) (choc drzewa nie ma :-/ )
a drugi moj ulubieniec to nike hurt
-
Wicie-rozumicie pono komete widać w dodatku najaśniejszą od dziesięcioleci. Ponoć w okolicy wschodu lub zachodu słońca w jego pobliżu. Widział kto?
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070109.html
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/mcnaught_jhackmann720.jpg)
-
Ehm a to tę kometę widać z całej Ziemii?
-
Z mojego okna na pewno nie widać :P
-
jak widac nie tylko mi sie android walkera podobal ;) (choc drzewa nie ma :-/ )
Jest i drzewo.
Zastanawiałem się nad stworzeniem topika "Właśnie stworzyłem...", ale mało kto, mało kiedy (mało co?) by tam wrzucał :)
Podoba się, czy dać sobie siana? :D
-
Ehm a to tę kometę widać z całej Ziemii?
Stoi że z Niemiec widać, no to ta sama półkula. Zresztą jak widać ją koło Słońca no to chyba znaczy, że jej orbita leży mniej więcej na płaszczyźnie ekliptyki, no to zewsząd ją widać poza północnym kołem podbiegunowym. A u mnie chmury :-/
-
Że ta sama półkula to jeszcze nic nie daje. No ale oczywiście, jak Niemcy widzą, to i nam się należy!
-
Poprawiłem poprzedni post. Widzą Niemcy i Ruscy a my nie. To przez ten rurociąg Bałtycki.
-
do kiedy ta kometa bedzie?
-
argh
-
do kiedy ta kometa bedzie?
Piszą że za parę dni zbyt zbliży się doSłońca, aby móc ją obserwować. Ale po jakimś czasi wylezie z drugiej strony i może nawet piękniej będzie świecić. Ale konkretnie nie znalazłem.
-
arghx2
-
arghx2
Masz dyżur w kopalni?
-
Myślę, że draco stara się o czymś przypomnieć :)
Zastanawiałem się nad stworzeniem topika "Właśnie stworzyłem...", ale mało kto, mało kiedy (mało co?) by tam wrzucał :)
Podoba się, czy dać sobie siana? :D
-
arghx2
Masz dyżur w kopalni?
nie rozumiem
Myślę, że draco stara się o czymś przypomnieć :)
Zastanawiałem się nad stworzeniem topika "Właśnie stworzyłem...", ale mało kto, mało kiedy (mało co?) by tam wrzucał :)
Podoba się, czy dać sobie siana? :D
rozumiem, że to drugie? :D
-
arghx2
A można spytać, co stworzyłeś? Reklamę? Muzykę? Czy raczej chodzi o to że załadowałeś to do Youtube?
-
arghx2
Masz dyżur w kopalni?
nie rozumiem
Jak sie ma dyżur w kopalni to komety nie można zobaczyć. Chyba że arghx nie znaczy Orzesz#$%#^&@* tylko coś innego ;D
-
arghx2
A można spytać, co stworzyłeś? Reklamę? Muzykę? Czy raczej chodzi o to że załadowałeś to do Youtube?
A co nie masz głośniczków czy monitora? :D
-
arghx2
Masz dyżur w kopalni?
nie rozumiem
Jak sie ma dyżur w kopalni to komety nie można zobaczyć. Chyba że arghx nie znaczy Orzesz#$%#^&@* tylko coś innego ;D
argh znaczy właśnie Orzesz#$%#^&@* i szło mi o to, że nikt mojego posta nie zauważył, albo nikomu nie chciało się linka kliknąć, albo nikt nie chce mi udzielić odpowiedzi ;)
-
Kliknąłem, zobaczyłem. Ale w zasadzie o co chodzi? Dzi już wcześniej wklejał? Nie klapuje.
-
A oglądaliście?
jak tak to dziwne.
O muzykę!!!
Muzyka jest moja!
A jak już to nie czytacie opisów z prawej strony w you-tube ?
:-X
-
Ja oglądam pierwszy raz i muszę przyznać, że podoba mi się :)
Nastrojowe to bardzo.
A szczerze uśmiałam się przy filmiku Moby Bodyrock, tam gdzie tańczy Twoja rodzinka :D
-
maziek: kicha, przez nastepne dni mam chmury; moze jak wylezie znowu
-
Nie no draco, calm down. Mam głośniczki, tylko po prostu nie pamiętałem jaka była muzyka w oryginale. Powinieneś to zatem odebrać jako komplement :]
W rzeczy samej instrument troszkę rozstrojony.
Jakbyś kiedyś skomponował coś dłuższego, to podeślij mi, zrobimy sobie duecik.
Pozdrawiam
-
draco: muzyczka fajna, choc prosta
a body rock ROCKS!!!!!!!!!!!!!!
swietna rodzina
[size=22]DANCE LIKE NOBODY'S WATCHING!!!!!!!![/size] ;)
-
A szczerze uśmiałam się przy filmiku Moby Bodyrock, tam gdzie tańczy Twoja rodzinka :D
O kurczę jestem spalony.
A żeby pogrążyć się jeszcze bardziej, dodam, że ja jestem tym który tańczy z koszulką black sabbath wsadzoną do dresowych spodni (stwierdziliśmy, że nie uszanujemy żadnej świętości :D)
Terminus: odebrałem jako komplement. ;DRobię jeszcze muzykę w takim nędznym w sumie programie Guitar Pro 5, może podeślę coś mojego jeszcze dzisiaj.
Dzi: Teledysk bierze udział w konkursie, w którym można wygrać gitarę taką ma jakiej gra Moby, 5 stycznia miało być rozstrzygnięcie konkursu, ale oni dalej jakoś nagród nie chcą rozdawać :-X
-
Nie no, sorry Draco, jak już pisałem, mam dębowe ucho na muzykę. Teraz kapuję! Swoją drogą, to rodzinę masz rozległą!
A tak wracając do meritum wątku:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/ngc602_hst_c720.jpg)
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/ngc602_hst_large.jpg
-
fajoskie :]
a rodziny mam, żeby Cię nie okłamać (liczę na palcach) 33 bezpośrednich kuzynów i kuzynek, ani mi się nie chce liczyć ile oni dzieci mają xD. To co na teledysku to tylko 3 rodziny :) rodzice wstawieni rządzą jak tańczą :D
-
... żeby Cię nie okłamać (liczę na palcach) 33
I tu bracie zaczynam Cię podejrzewać, że Ty jakiś nie nasz jesteś! Powiadasz na placach? 33? Hmm, coś Ty skarbie za dużo masz tych paluszków... ;D
-
... żeby Cię nie okłamać (liczę na palcach) 33
I tu bracie zaczynam Cię podejrzewać, że Ty jakiś nie nasz jesteś! Powiadasz na placach? 33? Hmm, coś Ty skarbie za dużo masz tych paluszków... ;D
bo ja z galatyki 4C41.17 gwiazdy Mituania, z 7 planety od niej zwanej u nas zgdybywzdyhy fuhu :D
-
Sąsiedzie!
-
Jest i coś nowszego, mojego (tak sprzed roku).
zacząłem tak a'la Jarre i przeszedłem do stylu współczesnego Mozarta (imho ;)) -> Aphexa Twina, zastanawiam się nad zmianą z nut w jakiś filmik w tym momencie. Sam nie wiem.
-
Richard D. James byłby z Ciebie dumny. Może mu to wyślij?
Jednak jeśli ktoś Aphex'a słucha tylko do siekania ogórków, jak to mówię, lub (jak ja) uwielbia raczej jego ambienty niż kontrowersyjne poczucie harmonii w utworach cokolwiek szybszych - to może być ciężko z docenieniem Twojego trudu.
Podobieństwo niemniej jest.
A nutki są w porządku, przynajmniej można sobie poćwiczyć zapis.
Tylko brzmi słabo, moim zdaniem. To MIDI?
Niemniej gratuluję.
-
Wielkie dzięki. Guitar Pro w swojej najnowszej wersji obrabia dźwięki midi Realistycznym Enginem Dźwięku (czemu nie silnikiem?). Ma bazę 600mB a wcześniej zajmował kilka mB także to chyba już nie jest midi.
Próbowałem pisać też w sibeliusie, ale nie mam pełnej wersji, a demo jest do bani :]
-
milibajty...
-
Aha. No cóż, to się rozmijamy na całego - ja nie potrafię czytać/pisać nut, więc używam raczej rzeczy trackeropochodnych (np. FLStudio).
Może mógłbyś podłączyć do tego GuitarPro jakieś wtyczki VSTi? Niektóre (choć nie zawsze legalnie można je uzyskać (vide Sytrus)) mają rewelacyjne brzmienie.
-
Sam nie wiem, formą się nigdy nie przejmowałem :)
Właściwie prawie nie rozumiem ludzi którzy mówią (jak mój kumpel) że Gp generuje dźwięki jak kupa spod prysznica...
Sibilius z gigabajtową bazą ssie się już tydzień zobaczym co z tego będzie, gp ma jeszcze fajne przestery gitarki. Może kiedyś wrzucę coś :]
-
Wiesz to jest sprawa osobista, mnie na przykład inspiruje samo brzmienie czasem, jak słyszę coś co brzmi jak odpustowa trąbka, to nie chce mi się komponować.
Dobra, to zejdźmy z tego może, bo nas jakiś rozwścieczony moderator przerzuci do Hyde Parku ::)
(Jak wiadomo, moderator PATRZY).
pozdr
-
załóżcie sobie wątek "właśnie usłyszałem..." :)
-
Ile wy piszecie, człowiek traci kontrolę! A na dodatek czytałam "od tyłu" (czyli odwrotnie chronologicznie) i nic nie mogłam skumać... ;D
A dyskusji Draco i Terma fachowej szalenie nie rozumiem nadal, mimo czytania od tyłu, od przodu, a także od prawej do lewej, od lewej do prawej i skośnie...
Dołączam się do Rachel, że filmik z rodzinką jest the best. Tylko jakoś mało paluszków na nim widać, w stosunku do deklaracji :)
Ale mnie zainspirowaliście, żeby to odnaleźć:
There's a lesson that I need to remember
When everything is falling apart
In life, just like in loving
There's such a thing as trying to hard
You've gotta sing
Like you don't need the money
Love like you'll never get hurt
You've gotta dance
Like nobody's watching
It's gotta come from the heart
If you want it to work.
-- Kathy Mattea
-
Comet over Krakow... A jednak widać...
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070113.html
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/KrakowMcNaught2_sawow720.jpg)
-
iPhone juz widzieli? (http://www.youtube.com/watch?v=YgW7or1TuFk) ;)
-
Widzieli :) Urządzenie jak urządzenie, ale podoba mi się interface - wydaje się być bardzo intuicyjny i taki... bajerancki nieco (jak z filmów s-f).
-
Widzieli, widzieli. Ale pozostali sceptyczni. A to z powodu, że najczęściej używają komórki jedną ręką, wybierając przyciski kciukiem. W czym istotne jest, aby móc je "wymacać" i "poczuć" wciśnięcie. Tak, że raczej nie dla nich.
-
Mi też jakoś zbytnio się nie spodobała ta nowa zabaweczka i pominąwszy wszelkie zalety guziczków, które wymienił maziek, to jeszcze należy dodać, że są one fantastycznie oldschoolowe ::)
A poza tym ,to tak jakbyś pił wyśmienite wino i nie mógł potrzymać kieliszka w dłoni ::)
-
U mnie dalej chmury...
A w Katalonii nie >:(
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/mcnaught_casado.jpg)
-
Jak to nie? A to białe pod spodem to co? Jakbyś mieszkał tak wysoko to też byś miał pikne widoki. Tyle, że po bułeczki do sklepu daleko ;)
A poza tym ,to tak jakbyś pił wyśmienite wino i nie mógł potrzymać kieliszka w dłoni ::)
Ehh, nie pamiętam kiedy ostatnio piłem wino z kieliszka ;)
-
iphone?
Well, ciężka sprawa, czasem wolę mieć kilka rzeczy osobno, niż wszystkie w jednym, np. mp3 player i telefon. Zdarza mi sie wyrzucić telefon na dobre na kilka dni, a używać mp3 i co wtedy? ;] No... czepiam się, bo phone'a na pewno można wyłączyć :)
Zabawka jest most impressive, nie powiem. Touchscreen musi być prawdziwym cudem techniki przy tym wszystkim co ten kolo wyprawiał, mam na mysli ten zooming i scrolling etc. Masakra.
A hał macz to będzie kosztować?
-
Gdzieś tam czytałem, że w przeliczeniu na rodzime złotówki to od około 1500 zł wzwyż (to zależy chyba głównie od pojemności pamięci).
-
w stanach z umową na uslugi telekomunikacyjne wersja 4GB 499$ a 8GB 599$
w telefonie jest ponad 200 patentow
-
iPhone juz widzieli? (http://www.youtube.com/watch?v=YgW7or1TuFk) ;)
Ktoś toczy z firmą Apple spory o prawa do tej nazwy :)
Dla zainteresowanych F1:
http://www.formula1.com/gallery/
W dziale Launches zdjęcia najnowszego bolidu Ferrari.
-
600$? 600$?!!! /napad krztuszącego kaszlu/
a to dziękuję panie doktorze, już jestem całkiem zdrowy
tralalalalala, tralalalalala
/odchodzi udając ławkę albo coś równie nierzucającego się w oczy.../
-
Dla zainteresowanych F1:
http://www.formula1.com/gallery/
W dziale Launches zdjęcia najnowszego bolidu Ferrari.
No właśnie myślałem, że Ferrari zrobi jakąś kolejną ewolucję, a oni tylko rozwinęli koncepcję modelu z poprzedniego sezonu. Trzymam za nich kciuki (jak zawsze), ale zewnętrznie to mnie nie zachwycili.
-
Jak to nie? A to białe pod spodem to co? Jakbyś mieszkał tak wysoko to też byś miał pikne widoki. Tyle, że po bułeczki do sklepu daleko ;)
Ty mnie tu Falcor bułeczkami oczu nie zamydlaj. Przecież każdy widzi, że zdjęcie zrobionje jest na plaży podczas przyboju zalewającego zamek z piasku... :)
-
Dla zainteresowanych F1:
http://www.formula1.com/gallery/
W dziale Launches zdjęcia najnowszego bolidu Ferrari.
No właśnie myślałem, że Ferrari zrobi jakąś kolejną ewolucję, a oni tylko rozwinęli koncepcję modelu z poprzedniego sezonu. Trzymam za nich kciuki (jak zawsze), ale zewnętrznie to mnie nie zachwycili.
Jaką ewolucję? Zasadniczo wszystkie bolidy F1 są do siebie bardzo podobne. Przepisy też są dość precyzyjne. O tym czy bolid jest lepszy czy gorszy decydują szczegóły.
-
Ty mnie tu Falcor bułeczkami oczu nie zamydlaj. Przecież każdy widzi, że zdjęcie zrobionje jest na plaży podczas przyboju zalewającego zamek z piasku... :)
Z fachowcem w sprawach budowlanych nie będę się spierał :) Uznaję, że błąd był po mojej stronie.
Jaką ewolucję? Zasadniczo wszystkie bolidy F1 są do siebie bardzo podobne.
Tylko zasadniczo :) Nie wiem jakie dokładnie ma parametry nowe Ferrari, ale już po zdjęciach widać, że mocno przebudowali przednie zawieszenie, inne są wloty powietrza, przedni nos i pakiet aerodynamiczny w okolicy lusterek. Jednak w sumie jest to bardzo podobny model do tego z zeszłego roku. Naprawdę diametralne zmiany widać w bolidach Toyoty czy Renault (z tym drugim to jeszcze nie wiadomo, bo widziałem tylko nieoficjalne fotki).
-
Nie będę udawał że mam pojęcie o bolidach, bo nie mam, ale z tunelami aerodynamicznymi mógłbym już "porozmawiać" ::) Zatem, Panowie, te "drobne" zmiany, mogą fundamentalnie zmieniać całą dynamikę całego nadwozia w czasie jazdy. Pamiętajmy, przez jak pozornie gęstą warstwę powietrza musimy się przebić przy takiej prędkości ::)
-
iPhone juz widzieli? (http://www.youtube.com/watch?v=YgW7or1TuFk) ;)
Ktoś toczy z firmą Apple spory o prawa do tej nazwy :)
CISCO. Od dwoch lat trwaly rozmowy. Nie dogadali sie a mimo to Apple zaprezentowalo pod ta nazwa. I wtedy ja zaczalem sie zastanawiac dlaczego ta nazwa nie jest opatentowana przezemnie... :-/
Falcor: odpowiedz mi na priva God damn you!!!!!! ;)
-
F1
Wbrew doniesieniom o diametralnych zmianach w technologi budowy i działaniu samochodów, nie zaszły znaczące zmiany od czasu ich wymyślenia. Wprawdzie istnieją już jako prototypy, samochody na prąd, wodór czy hybrydowe, niektóre z nich z lepszym czy gorszym powodzeniem znalazły się w produkcji seryjnej.
Jednak zasada bryły na kółkach zasilanej silnikiem który pobiera energię za pomocą spalania paliwa, wprawiając w ruch za pośrednictwem wielu przekładni koła, by te wykorzystując siłę tarcia odpychały się od podłoża przemieszczając bryłę w kierunku przeciwnym, pozostała ta sama
Postęp który się dokonał w budowie silnika polega na ilości dawkowanego paliwa do stosunku uzyskanej energii, jednak skala tego przyspieszenia na wykresie niewiele odbiega od linii prostej, niemniej zasada jest taka sama, a przyrost ten powstał dzięki zmniejszeniu siły tarcia, szczelności komory spalania, odpowiedniemu podawaniu paliwa, odprowadzaniu spalin.
Najważniejszym wynalazkiem który wpłynął na zawieszenie był resor a następnie sprężyna z pneumatycznym amortyzatorem, później już tylko wprowadzano drobne poprawki bazując na zwiększającym się doświadczeniu.
Co ciekawe kiedy wynalazczość w tej dziedzinie znacznie przyhamowała, mniej więcej tuż przed wielkim bumem na bezpieczeństwo i ekologię, gdzie w trakcie było parę kryzysów energetycznych, zapanowała moda na wyposażanie samochodów w wynalazki odbiegające od jego przeznaczenia, telefony, telewizory, DVD, komputery, konsole do gier, wibrujące siedzenia, kontakty na 220V, stoliki, itp. które to miały retuszować brak znaczącego postępu.
W kwestii aerodynamiki postęp rzeczywiście jest znaczny, choć wspólny z innymi dziedzinami np. kosmonautyką.
I taka ciekawostka na koniec bolid F1 przy prędkości przekraczającej 160km/h, mógł by poruszać się do góry kołami, tzn. głową w dół, tak ma rozwiązane spoilery że siła nacisku jest większa niż masa pojazdu.
-
Chcesz powiedzieć, że mógłby latać?
-
Nie, musiał by mieć coś pod kołami, czyli tor, też by był odwrócony. Inaczej, w komorze aerodynamicznej jeśli wytworzyć pęd powietrza przekraczający 160km/h bolid przyległ by do sufitu.
Jednak pomimo to przeciążenia wynikające z uzyskiwanych prędkości, przekraczają siłę tarcia uzyskaną poprzez spoilery, czyli i tak są poślizgi, wypadki itp. ,
Naturalnym ograniczeniem jest sam kierowca który musi znosić kilkukrotne zwiększenie masy swojego ciała.
Ciekawym rozwiązaniem było by zastąpienie kierowcy programem komputerowym, tylko wtedy zabiło by to ten sport, no chyba że konkurowały by pomiędzy sobą firmy komputerowe.
-
Ten iPhone faktycznie może wszystko ;) http://www.youtube.com/watch?v=1xXNoB3t8vM&eurl=
-
z tej samej serii: http://video.google.com/videoplay?docid=36099539665548298
36 :D A falcorowi 5 zostało ::)
-
Może z tej okazji w google'u umieszczą jakieś otherwise nieznajdywalne fotki tej owej jaszczurki, którą się Waść mienisz, można by ugraficznić wtedy...
-
Nie, musiał by mieć coś pod kołami, czyli tor, też by był odwrócony. Inaczej, w komorze aerodynamicznej jeśli wytworzyć pęd powietrza przekraczający 160km/h bolid przyległ by do sufitu.
Złote czasy minęły. W latach 80-tych bolidy F1 aktywnie przysysały się do nawierzchni, każdy miał dwa olbrzymie wentylatory zasilane z z silnika wysysające powietrze spod maszyny, otoczonej elastycznymi fartuchami i siła dociskająca pojawiała się od razu. Taki bolid mozna było stacjonarnie przyssać do sufitu. Ale przyśpieszenia na zakrętach były za duże, stąd zmiana prezepisów.
-
Piłkarskie pudła wszech czasów. Dawno nie oglądałem czegoś takiego :D
http://sport.gazeta.pl/sport/1,74696,3855143.html
-
Może z tej okazji w google'u umieszczą jakieś otherwise nieznajdywalne fotki tej owej jaszczurki, którą się Waść mienisz, można by ugraficznić wtedy...
no proste ;) http://images.google.pl/images?svnum=10&hl=pl&lr=&q=draco+volant&btnG=Szukaj
no i jest, tylko że taka niemrawa :D
a w wikipedii też jest tylko że się znowuż draco volans zwie w Anglii...
http://en.wikipedia.org/wiki/Draco_volans
35
-
Super! No to szykuj się waść. Chciałeś jakie hasło do tego jeszcze, czy nie?
-
He he, Draco będzie miał obrazek na hasło i tylko wtajemniczeni będą go widzieć...
-
Taki to już ma, hasło brzmi LSD :)
-
Po ptokach. Teraz ją widać tylko z południowej półkuli. GRRRRR!
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/CometMcNaught_munford_c505.jpg)
-
kurna raz w zyciu moglem widziec komete to czasu nie mialem
nonsens
-
Nie załamuj się!. Może jak zakręci za Słoneczkiem to ją zobaczymy!
-
Na profilu miałem kiedyś taki tekst:
Mózg Ci dojrzewa do 25 roku życia i do tego czasu powinieneś słuchać się starszych, albo kierować się instynktem i bać się zrobić cokolwiek samemu ze strachu przed błędem. Powinnaś wiedzieć, że inteligencję człowieka da się określić po jego mimice. Powinieneś wiedzieć, że nie możne się dowiedzieć niczego o człowieku po silnym uściśnięciu dłoni i spojrzeniu mu głęboko w oczy. Musisz zrozumieć, że oprócz tego, że jesteś przekaźnikiem posiadasz rozum. Nie wiem po co.
Ale tu będzie trochę za długi.
Może coś z moich lyrics:
Bez namysłu i bez lęku
Idzie poprzez lasu gąszcze
Śnieg mu skrzypi pod stopami
Wiatr mu włosy smaga biczem
albo klasyków:
W życia wędrówce na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.
Sam nie wiem.
33
-
33 i cytat Dantego (sic!)
Niestety to tylko prawo wielkiej liczby :D
32
-
Mózg Ci dojrzewa do 25 roku życia i do tego czasu powinieneś słuchać się starszych, albo kierować się instynktem i bać się zrobić cokolwiek samemu ze strachu przed błędem. Powinnaś wiedzieć, że inteligencję człowieka da się określić po jego mimice. Powinieneś wiedzieć, że nie możne się dowiedzieć niczego o człowieku po silnym uściśnięciu dłoni i spojrzeniu mu głęboko w oczy. Musisz zrozumieć, że oprócz tego, że jesteś przekaźnikiem posiadasz rozum. Nie wiem po co
Skróć to:
Mózg Ci dojrzewa do 25 roku życia i nie wiem po co.
;D
-
;D ;D ;D
dobre
a może ty wiesz?
;D ;D ;D
30
-
Nie wiem. Mój mózg prawdopodobnie rozwijał się krócej ;)
-
nie rozwija tylko dojrzewa :P
29
-
Tak, a potem to juz tylko gnije i robaczeje...
-
W życia wędrówce na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.
Sam nie wiem.
Jak w Twe zajde progi :D
A potem stane niepewny wszechrzeczy
Z pytaniem, ktore stawialy juz Bogi
Czy tez pod wodke lepsze sa ogorki
Czy moze bardziej z kapusta pierogi?
-
Bez namysłu i bez lęku
Idzie poprzez lasu gąszcze
Śnieg mu skrzypi pod stopami
Wiatr mu włosy smaga biczem
Lecz lek rosnie, mysl tezeje
Czy w skarpetach ma juz chrzaszcze
I czy zeby z komarami
Da sie wytrzec nawet bliczem?
-
ożty
To jest wyrwane z kontekstu jak będą twoje nogi, nie mrucz mi tu bo po ciupagę już idę >:(
Oczywiście dostanie ci się za naśmiewanie z Mistrza Dantego, ja mam dystans do własnej twórczości :(
faktycznie może trochę przegiąłem tu z animizmem wiatru, ale cały utwór jest nim przesiąknięty :-/
26
-
Bez namysłu i bez lęku
Idzie poprzez lasu gąszcze
Śnieg mu skrzypi pod stopami
Wiatr mu włosy smaga biczem
Lecz lek rosnie, mysl tezeje
Czy w skarpetach ma juz chrzaszcze
I czy zeby z komarami
Da sie wytrzec nawet bliczem?
Daj mu Boże z życia flaszki
upić wiele haustem szybkim
daj skosztować lekkiej fraszki
i rzuć na zagrychę grzybki
Niech nie pęta się wśród pluskiew
I nie cierpi biczem smagan
Niechby jadł pierogi ruskie
bo na suchość to pomaga
I przemożne dłoni drżenie
gdy sprzedaje swe łachmany
daj mu o Ty, co stworzenie
dałeś, Panie niepoznany!
-
Niechby jadł pierogi ruskie
bo na suchość to pomaga
Czego?
Tzn, na suchość czego pomaga?
K$%#A!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W Australii widać ją teraz w BIAŁY DZIEŃ!!!
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/CometMcNaught_SeipLevy_inset.jpg)
-
Bez namysłu i bez lęku
Idzie poprzez lasu gąszcze
Śnieg mu skrzypi pod stopami
Wiatr mu włosy smaga biczem
Lecz lek rosnie, mysl tezeje
Czy w skarpetach ma juz chrzaszcze
I czy zeby z komarami
Da sie wytrzec nawet bliczem?
Daj mu Boże z życia flaszki
upić wiele haustem szybkim
daj skosztować lekkiej fraszki
i rzuć na zagrychę grzybki
Niech nie pęta się wśród pluskiew
I nie cierpi biczem smagan
Niechby jadł pierogi ruskie
bo na suchość to pomaga
I przemożne dłoni drżenie
gdy sprzedaje swe łachmany
daj mu o Ty, co stworzenie
dałeś, Panie niepoznany!
żenua jak c**j
24
-
A mnie się podoba. Bośka tragikomedia.
-
Zafrasowal sie, smoczysko
Wydluzyla mu sie mina
Czemu wiersz mu przerobili?
Jaka tego jest przyczyna?
Z nienawisci to zrobili?
Czy dla zartu?
Czy dla draki?
Nie naciesza sie szyderstwem!
Sparchaciale te lepniaki!
Zlosc w nim wzbiera niczym gejzer
Eksploduje lada chwila
O! Nie bedzie tu litosci!
Zasyczala wnet gadzina
Marni z nich sa wierszokleci
I nie wiedza co ich czeka!
Rozposciera srodze zebra
A chec zemsty- juz jak rzeka
I poznaja moc pazurow
I zebatej uscisk szczeki!
Bo potworem jest sraszliwym
Choc poeta - nie za wielki
-
Zafrasowal sie, smoczysko
Wydluzyla mu sie mina
Czemu wiersz mu przerobili?
Jaka tego jest przyczyna?
Z nienawisci to zrobili?
Czy dla zartu?
Czy dla draki?
Nie naciesza sie szyderstwem!
Sparchaciale te lepniaki!
Zlosc w nim wzbiera niczym gejzer
Eksploduje lada chwila
O! Nie bedzie tu litosci!
Zasyczala wnet gadzina
Marni z nich sa wierszokleci
I nie wiedza co ich czeka!
Rozposciera srodze zebra
A chec zemsty- juz jak rzeka
I poznaja moc pazurow
I zebatej uscisk szczeki!
Bo potworem jest sraszliwym
Choc poeta - nie za wielki
To już dużo lepsze.
Zjadło Ci m.
nie chce mi sie już liczyć tych postów
-
nic nie zjadlo; to rym krzyzowy...czy jak mu tam...
-
i jeszcze ą zjadło
[teraz wszyscy muszą cofać stronę, żeby zobaczyć o co mi biega ;D]
-
(http://www.setowski.ovh.org/Setowski_Pragnienie_milosci.jpg)
-
Term: co to?
A ja osobiście przepraszam, że z tą kometą cały czas, ale po prostu taka cholera mnie bierze, że przez pieprzone chmury nie widziałem takiego zjawiska, które obecnie jest już po tamtej stronie równika...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/comet_mcnaught.jpg)
-
Kruca fix, kometa kometą, ale co to jest to po prawej?
-
Term: co to?
To Tomek Sętowski, polski surrealista, obraz zwie się ,,Pragnienie miłości''.
-
Zielony promień... (uwaga, gif animowany, trzeba troszkę poczekać)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0701/greenset_pivato.gif)
-
Term: co to?
To Tomek Sętowski, polski surrealista, obraz zwie się ,,Pragnienie miłości''.
Magnificent! :) Taki trochę oniryczny, Gaiman'owski klimat. :)
-
(http://fotoforum.gazeta.pl/photo/0/qc/ai/e9r0/KBB4ODWUecpadw3qZX.jpg)
-
Heh, masakra ::)
Ciekawe co to za operację te futrzaki przeprowadzają.
-
O kurczę! A raczej - o kocie ;D Genialne.
Budzisz się na stole operacyjnym i nagle wiesz - TO jest prawda o świecie, reszta to złudzenie. A potem znowu odpływasz... 8-)
-
Heh, masakra ::)
Ciekawe co to za operację te futrzaki przeprowadzają.
Hehehehe...pewnie się zastanawiają, co zrobić z weterynarzem, który je wszystkie wykastrował 8-)
-
E tam, wykastrowane są łagodne. Te będą raczej jakieś dzikie, co się dowiedziały o postępkach weterynarza...
-
pewnie się zastanawiają, co zrobić z weterynarzem, który je wszystkie wykastrował 8-)
Właśnie, z tymi weterynarzami to coś nie tak. Mój kicio też niby dziabnięty, a włóczy się właśnie po dachu garażu z jakąś starą raszplą, grrr....
-
Może go do jakiej kociej opery zatrudnili. Kastraci mają w pewnych zawodach wzięcie. Nie słyszysz po nocach jakich kocich arii?
O kocio mioooo...
-
Ja wczoraj słyszałem coś takiego za oknem, ale wątpię, czy to był kocur ::) Chyba, że nawdychałby się helu.
-
Właśnie, z tymi weterynarzami to coś nie tak. Mój kicio też niby dziabnięty, a włóczy się właśnie po dachu garażu z jakąś starą raszplą, grrr....
A co mu z życia zostało maziek ?? No co mu zostało :'(
-
Jak sie włóczy po dachu to znaczy, że coś mu jednak zostało ;D! I tylko dlaczego ze starą raszplą?
-
Tak się zastanawiałem: "raszpla" - czujecie, jakie to piękne słowo? Boziu... Anielcia, prawda, nie? Śliczne, takie rdzenne i aż pieści podniebienie... kurcze, polski jest cudny.
-
Mocno podejrzewam, że raszpla to z niemieckiego. Ale słowo jest cudne, tu się zgadzam.
-
Maźku drogi, a na jakiej podstawie ta raszpla Ci się tak skojarzyła, co?
http://www.slownik-online.pl/kopalinski/AFE7114579C9B90BC1256582001B56F0.php
No, może z tym...
http://www.discoverychannel.pl/sharks/o_rekinach_szczegolowo/raszpla/index.shtml
-
W naszej piaskownicy wszyscy wiedzą, co to "stara raszpla" = ropucha. I nie ma to nic wspólnego z rekinami. Raczej z szorstkością bycia lub fizjonomii. Troche podobnie do kogoś, kogo nazwiesz piłą - choć to ma znaczenie bardziej w sensie męczącego sposobu bycia. Natomiast większość stolarzy chętnie posługuje sie tym słowem w jego podstawowym znaczeniu - tarnik. Wisz, fachowcy lubia takie różne "sztamajza" czy "glancpapier".
-
To ten Twój kot z żabą spółkuje?
I w dodatku na dachu... ładne rzeczy.
Maziek, a Ty dobrze sypiasz?
-
A dziekuję. Dziś to chyba Ty jesteś niewyspany :P. Baba - ropucha, kobita - ropucha, ropuszysko, a nawet powiedziałbym w danym wypadku stara flama. Żeby nie było dalszych niedorozumień użyte powyżej słowa "baba", "kobita", "flama" oznaczają tutaj metaforycznie samicę Felis silvestris catus. Rzecz w tym - aby całkowicie odrzucić już nimb tajemniczości i metaforyczności - że będący na moim utrzymaniu młody samiec Felis silvestris catus, który przeżywa swoja pierwszą wiosnę, szlaja się po dachu mojego własnego garażu z dojrzałą, a wręcz powiedziałbym przejrzałą samicą Felis silvestris catus, która to samica jest w wizualnym stanie wskazującym na znaczne zużycie czy też przechodzenie.
I TO MNIE DO JASNEJ CHOLERY WKURZA!!!(http://smilies.vidahost.com/contrib/dvv/po.gif)
-
Skoro jest wymiśkowany, to niby gdzie ma szukać pocieszenia?
Sam jesteś sobie winien.
Biedny kocio, wygodnictwo Pana przywiodło go do takiej desperacji...
-
I tu jest błąd w Twoim rozumowaniu. Jak by był skutecznie, jak to uroczo określiłeś, wymiśkowany, TO PO JAKĄ CIĘŻKĄ CHOLERĘ MIAŁBY SIĘ WŁÓCZYĆ Z JAKĄŚ STARĄ RASZPLĄ PO MOIM DACHU, HĘ?!!!(http://smilies.vidahost.com/contrib/scorchio/saburn.gif)
-
Bo mu smutno...
-
JAK MU NOGI I OGON Z KONTEKSTU POWYRYWAM, TO MU DOPIERO BĘDZIE SMUTNO!!!(http://smilies.vidahost.com/cwm/cwm/angryfire.gif)A TY GO NIE BROŃ! OD RAZU WIDAĆ, ŻE JESTEŚCIE W SPISKU! UKŁAD JAKIŚ.
-
[size=14]U-wol-nić kot-ka! U-wol-nić kot-ka![/size]
(http://www.humorpage.pl/obrazki2/zwierzeta/kot_drzwi.jpg)
-
jaka pouczająca wymiana poglądów..właśnie miałam 'wymiśkowac'(urocze) moje kocię ale jak ma się włóczyć pomimo, to po co? niech kocina cos z tego ma..
-
Jak go nie wymiśkujesz, to też będziesz coś z tego mieć, a wiem co mówię ;D.
-
coś więcej poza cudownym zapaszkiem? :-/
-
Ten "bukiet" jest nie tylko "cudowny" ale i cholernie trwały...
Nie no, nic poza tym ;D
-
Co wy tu o kocich genitaliach nawijacie?
Mam psa i też ma ciekawe genitalia.
Ktoś jest zainteresowany genitaliami mojego psa?
PS. wczoraj oglądałem w kinie Borata, wybaczcie. ;D ;D ;D
-
Jedź tym Boratem do Rachel's Film Akademy - tadadam-tadaaammm (liflektory omiatają scenę, Rachel wychodzi w srebrzystej sukni, podchodzi do mównicy, w którą wcielił się Anold Schwarzcenegger, przysiada na udającym stołek Bogarcie i nieznacznie opiera swe stopy na imitującym podnóżek Woodym. Opodal Kiddman odtwarza rolę zmysłowego świecznika trójramiennego...) Publiczność zamiera!
Więc idź tam, i napisz coś o tym Boracie, bo sam jestem ciekaw.
-
jakbym poszedł na borata do kina to bym wyszedł.
A tak se na komputerze poprzewijałem :)
-
no to jak z tym boratem jest? kretyński film o kretynie czy 'celna krytyka społeczna"? iść czy nie iść..
-
kretynski
isc
-
no to jak z tym boratem jest? kretyński film o kretynie czy 'celna krytyka społeczna"? iść czy nie iść..
jedno i drugie
niestety i stety
o dzi to samo napisał :)
-
a to wygląda jak zwiastun borata..to ja sie moze jeszcze zastanowię.. :)
www.bojka.czeskich.politykow.patrz.pl
-
Sorry, że taką płachtę wstawiam, ale rzadko się takie coś może udać. Perth Australia, po środku kometa, po lewej pokaz sztucznych ogni z okazji jakiejśtam, a po prawej burza z piorunami. A w ogóle środek lata, morze, plaża... Aha, obrazek długi, trzeba przewinąć.
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0702/mcnaught3_kemppainen.jpg)
-
no to jak z tym boratem jest? kretyński film o kretynie czy 'celna krytyka społeczna"? iść czy nie iść..
Iść, film to nie tylko trafna krytyka, ale przede wszystkim ciekawe zobrazowanie kultury w której żyjemy na tle prymitywnej narodowości, która nie bez przypadku była kazachska. Bardzo grubą kreską pokazane są niektóre przywary, czy wręcz zabobony, czasami jest aż niesmacznie ale za to hardcorowo i bez niedomówień. To prawda że miłośnikom współczesnego wygłaskanego moralnie kina może się nawet zrobić niedobrze i o to chodzi, jednak osobiście polecam. Czy to film o kretynie, he he, idź, achajka zobacz film i zastanów się nad rozumieniem słowa kretyn, niedorozwój u Kazachów. No i ten ich antysemityzm, oj uśmiałem się po pachy. ;D
Prawda, miałem pisać o Boracie w temacie o filmach, następnym razem. ::)
-
Świetne zdjęcie. Aż chciałbym tam być :D
Dla mnie "Borat" to gniot podszyty jakąś tam ideologią i w ten sposób promowany.
Jakby co zamieściłem recenzję na swej stronie w dziale filmowym ::)
-
Aż chciałbym tam być :D
A co? Też wypatrzyłes tą nierzucającą się w oczy lodóweczkę pełną piwa, w lewym dolnym rogu? ;)
-
Świetne zdjęcie Maziek, gratulacje za odnalezienie (ta strona NASA nigdy Cię nie zawodzi, jak widzę :) ). Lodóweczkę oczywiście da się zauważyć :) Piwa nie uznaję (jak każdy szanujący się robot), ale gdyby była wypełnione kostkami ROM w zalewie azotowej, na pewno zwróciłbym na nią uwagę bliższą niż na jakomś-tam-kometem.
-
no to jak z tym boratem jest? kretyński film o kretynie czy 'celna krytyka społeczna"? iść czy nie iść..
Iść, film to nie tylko trafna krytyka, ale przede wszystkim ciekawe zobrazowanie kultury w której żyjemy na tle prymitywnej narodowości, która nie bez przypadku była kazachska. Bardzo grubą kreską pokazane są niektóre przywary, czy wręcz zabobony, czasami jest aż niesmacznie ale za to hardcorowo i bez niedomówień. To prawda że miłośnikom współczesnego wygłaskanego moralnie kina może się nawet zrobić niedobrze i o to chodzi, jednak osobiście polecam. Czy to film o kretynie, he he, idź, achajka zobacz film i zastanów się nad rozumieniem słowa kretyn, niedorozwój u Kazachów. No i ten ich antysemityzm, oj uśmiałem się po pachy. ;D
Prawda, miałem pisać o Boracie w temacie o filmach, następnym razem. ::)
Wybieraj opcje:
1. Coś źle napisałeś.
2. Coś źle zrozumiałem.
3. Po*** Cię?
Hej no stary, ja sobie przychodzę a tu takie coś? Luzu! Luzu! -- Terminus
-
Draco, ja tu nie jestem modem, ale zaczyna być nieprzyjemnie. Weź się trochę naprostuj...
-
Draco, ja tu nie jestem modem, ale zaczyna być nieprzyjemnie. Weź się trochę naprostuj...
Chyba czegoś nie zauważyłeś.
To nie ja jestem tutaj ksenofobem, rasistą i szowinistą.
-
no to jak z tym boratem jest? kretyński film o kretynie czy 'celna krytyka społeczna"? iść czy nie iść..
Iść, film to nie tylko trafna krytyka, ale przede wszystkim ciekawe zobrazowanie kultury w której żyjemy na tle prymitywnej narodowości, która nie bez przypadku była kazachska. Bardzo grubą kreską pokazane są niektóre przywary, czy wręcz zabobony, czasami jest aż niesmacznie ale za to hardcorowo i bez niedomówień. To prawda że miłośnikom współczesnego wygłaskanego moralnie kina może się nawet zrobić niedobrze i o to chodzi, jednak osobiście polecam. Czy to film o kretynie, he he, idź, achajka zobacz film i zastanów się nad rozumieniem słowa kretyn, niedorozwój u Kazachów. No i ten ich antysemityzm, oj uśmiałem się po pachy. ;D
Prawda, miałem pisać o Boracie w temacie o filmach, następnym razem. ::)
Wybieraj opcje:
1. Coś źle napisałeś.
2. Coś źle zrozumiałem.
3. Po*** Cię?
A muszę wybierać?
Ad. 1 Chyba nie.
Ad. 2 Całkiem możliwe.
Ad. 3 Nie.
Poza tym co za głupie pytania. Czego właściwe dotyczą?
-
Draco, ja tu nie jestem modem, ale zaczyna być nieprzyjemnie. Weź się trochę naprostuj...
Chyba czegoś nie zauważyłeś.
To nie ja jestem tutaj ksenofobem, rasistą i szowinistą.
A kto?
-
Iść, film to nie tylko trafna krytyka, ale przede wszystkim ciekawe zobrazowanie kultury w której żyjemy na tle prymitywnej narodowości, która nie bez przypadku była kazachska.
Akurat Sacha Baron Cohen tyle wie i przedstawia o Kazachach co mówi w ich języku na początku każdej wypowiedzi: "Jak się masz", i na końcu każdej: "Dziękuję"
-
No tak. Tytan, żółta kartka...
-
Iść, film to nie tylko trafna krytyka, ale przede wszystkim ciekawe zobrazowanie kultury w której żyjemy na tle prymitywnej narodowości, która nie bez przypadku była kazachska.
Akurat Sacha Baron Cohen tyle wie i przedstawia o Kazachach co mówi w ich języku na początku każdej wypowiedzi: "Jak się masz", i na końcu każdej: "Dziękuję"
No właśnie, nie bez przyczyny. Dokładniej mówiąc autor filmu nigdzie oficjalnie nie pisze o tym że zwroty typu dziękuje, jak się masz, nawiązują bezpośrednio do polski, tak żeby od razu się obrazić, chociaż można. Generalnie film jest o Kazachach a nie o innej narodowości, i z tego względu poprawniej jest mówić o konfrontacji naszej kultury z kulturą kazachską. Albo naszej kultury z kulturą amerykańską, jak kto woli.
-
No tak. Tytan, żółta kartka...
A ile można dostać maksymalnie? 8-)
-
wygląda na to,że tego filmu po prostu nie mozna nie obejrzeć ,tyle emocji >:( :-[ :-/ :o...
-
No właśnie, nie bez przyczyny. Dokładniej mówiąc autor filmu nigdzie oficjalnie nie pisze o tym że zwroty typu dziękuje, jak się masz, nawiązują bezpośrednio do polski, tak żeby od razu się obrazić, chociaż można. Generalnie film jest o Kazachach a nie o innej narodowości, i z tego względu poprawniej jest mówić o konfrontacji naszej kultury z kulturą kazachską. Albo naszej kultury z kulturą amerykańską, jak kto woli.
nic nie rozumiesz
-
No właśnie, nie bez przyczyny. Dokładniej mówiąc autor filmu nigdzie oficjalnie nie pisze o tym że zwroty typu dziękuje, jak się masz, nawiązują bezpośrednio do polski, tak żeby od razu się obrazić, chociaż można. Generalnie film jest o Kazachach a nie o innej narodowości, i z tego względu poprawniej jest mówić o konfrontacji naszej kultury z kulturą kazachską. Albo naszej kultury z kulturą amerykańską, jak kto woli.
nic nie rozumiesz
No jak się czegoś nierozumnie to się o tym na ogół nie wie. Nie wiem czego ja nie rozumiem.
Draco powiedz mi czego?
-
No tak. Tytan, żółta kartka...
A ile można dostać maksymalnie? 8-)
:) Muszę zadzwonić do FIFA i spytać jak to tera wygląda...
-
Borat jest super i tyle! Kto uwaza, ze Sascha nabija sie z Kazachow, ten po prostu nic nie zrozumial z filmu.
Caly pomysl jest taki jak i na dwie inne postacie tego aktora: Ali G i Bruno. Gosc rozmawia z nic nie podejrzewajacymi ludzmi udajac debila, a ci ktorzy z nim rozmawiaja osmieszaja sie, traktujac go powaznie. W przypadku Borata sadza, ze pomimo zachowania na poziomie niedorozwoja ze znacznym opoznieniem to zachowanie jest wynikiem jego kazachskiego pochodzenia. Film jest bezlitosny i to jest piekne.
-
Chyba czegoś nie zauważyłeś. To nie ja jestem tutaj ksenofobem, rasistą i szowinistą.
Żebyś wiedział, że nie zauważyłem. Pierwsze co mi wpadło w oko i przyćmiło cała resztę to Twój 3 punkt. Forma przerosła treść ;D.
Poza tym nie wiem, czy to co napisałeś, napisałeś do tego co Tytan powiedział, czy do tego, jak sam zinterpretowałeś jego wypowiedź. I zdaje mi się, że to drugie.
-
No jak się czegoś nierozumnie to się o tym na ogół nie wie. Nie wiem czego ja nie rozumiem.
Draco powiedz mi czego?
NEXUS6 napisał
a nawiązując do topiku:
http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb2/YaBB.pl?num=1154247003/435#435
-
Widzę, że z Boratem jest poważny problem, może zatem parę slów sprostowania. Otóż Kazachstan Borata, to fikcyjne państwo. Nie bez powodu bohater wtrąca polskie sówka, a kazachskie plenery kręcono w Rumunii i nie bez powodu rozpasaly się w owym kraju wszelkie zachodnie tabu, a więc rasizm, antysemityzm, szowinizm itp. Państwo to zostalo wykreowane przez autora jako swoista platforma slóżąca do odniesień i porównań za pomocą których ujawnia on przywary spoleczeństwa amerykańskiego, oraz jako punkt wyjścia do kytyki jego mentalności. O Kazachstanie Amerykanie wiedzą co najwyżej tyle, że jest, nazwy tej użyto zatem jako uwiarygadnienia inność Borata, ale czy rzeczywiście inności? Caly dowcip polega na tym, że Borat od strony mentalnej ma być waśnie karykaturą Amerykanina, ma on bowiem uzewnętrzniać te cechy amerykańskiego spoleczeństwa, które w skutek poprawności politycznej pozostają w nim glęboko skryte, ale jednocześnie są wciąż żywe. Nie przez przypadek w końcu bohater filmu dostaje aplauz kiedy przemawiając na teksańskim rodeo wznosi okrzyk "Chcialbym, żeby prezydent Bush mógl napic sie krwi każdej irackiej kobiety i dziecka". O tym i tylko o tym jest ten film, a jeśli chodzi o obrażanie się niektórych na wstawiane slówka, czy lokalizację plenerów, albo na nazwę państwa, to nie mają oni racji, zlepek ten by jak najbardziej celowy, aby wlaśnie żadnego narodu nie obrażać, a jego efekt jest niczym innym jak Nibylandią.
-
w zasadzie się zgadza (teoretycznie piszę bo jeszcze się nie wybrałam..) ale przez większośc Polaków uzywanie polskich słowek ma jednak negatywny wydzwiek ; bo dlaczego akurat polski a nie czeski czy rumuński?(rosyjski odpada bo afera miedzynarodowa ) Jezeli Amerykanie wiedza o Kazachstanie ze jest(w co watpie) to uzycie polskiego spowoduje ze beda go kojarzyc z Polska..
-
Zgaduje, ale poniewaz Cohen jest brytyjskim Zydem, moze jego rodzice (lub jeden z nich) pochodzili z Polski i stad polskie slowka, ktorych jest naprawde sporo. Uzywa ich nie tylko w filmie, ale i w osobnych skeczach, np. tytul piesni: " Nie moge zrobic dobrze, z domu won"
-
LOL @ rozkmina na temat Borata
brawo Cohen jeszcze raz
-
przez większośc Polaków uzywanie polskich słowek ma jednak negatywny wydzwiek ;
To mi jakimiś polskimi kompleksami pachnie.
bo dlaczego akurat polski a nie czeski czy rumuński?
A dlaczego czeski czy rumuński, co to za różnica, a co do Rumunii, to były tam kręcone plenyery z "Kazachstanu" i każdy kto w Rumunii był od razu skojarzy.
Jezeli Amerykanie wiedza o Kazachstanie ze jest(w co watpie) to uzycie polskiego spowoduje ze beda go kojarzyc z Polska..
A niby jak nazwę Kazachstan będą kojarzyli z Polską? Zakładasz że nie wiedząo istnieniu Kazachstanu a znają język polski, chyba przeceniasz nasze znaczenie ;)
-
pachnie, pachnie bo Polacy to strasznie zakompleksieni jacys sa... nie wim czemu ..a przynajmnie nie wiem czemu wszystko traktuja tak serio
Co do jezyka to moze jest ignorancja tworcow - juz kilka razy w hamerykanskiej produkcji zamiast rosyjskiego czy ukrainskiego 'lecial' polski...
A poz tym w Kazachstanie duzo Polakow, wiec moze mysleli ,ze to oficjalny kazachski :)
-
Oko Saurona :o
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0702/ngc2440_hst_full.jpg
-
Oko Saurona :o
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/
ale na szczęście patrz w drugą stronę ;)
-
pilot to ma klawe życie..
http://www.glumbert.com/media/flylow
-
Wcale niezłe. Tak niezłe, że aż prawie niemożliwe. A jednak!
Dobrze dobrany podkład muzyczny.
-
diabeł, albo... Terminator (ajem terminejter)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0702/helix_spitzer_720.jpg)
-
Łał... spojrzenie poprzez czarną dziurę do innego wszechświat... A co to jest tak naprawdę?
-
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070223.html
Karzeł we mgle ;D
Resztki po wypaleniu słonka, podobnego do naszego...
-
Reklama Commodore:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60153,3940783.html
Ciekawy podkład muzyczny ;)
-
Ta reklama Commodore jest świetna. Zaszokowało mnie to, że tę nazwę wymawia się w taki sposób. Nie wiedziałem :)
Maziek - karzeł pierwsza klasa. Używasz może KStars pod linuksa? Świetny program...
Podrówka
-
To star-tracker? Od jakiegoś czasu tak mi łoświetlili łokolice, ze nijakich gwiazd nie widać, więc i te progsy zarzuciłem...
PS. ale sie mienisz w oczach!
-
Tak, to taki programik właśnie. No cóż, jest fajny, właśnie jego uroczą cechą jest to, że jest (poza darmowością) pełen informacji, mozna także za kliknięciem dotrzeć do fotek większości obiektów...
pozdrawiam
-
Mirnyj: największa dziura na świecie
(http://bi.gazeta.pl/im/1/3937/z3937791X.jpg)
Reszta zdjęć też ekstra: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,53600,3937795.html?i=0
(szczególnie skala tej ciężaróweczki wobez tej dziurki...)
Za tysiąc lat Mirnego nie będzie, nas nie będzie, klimat się zmieni i wszystko porośnie dżunglą, po której będą latac wyłysiałę szympansy z ciupagami - co wtedy pomyślą Obcy jak przylecą?
-
Że trzeba kopać głębiej, i odnaleźć centrum cywilizacji :)
-
Super dołek! ;D
W ogóle może zmienić nazwę tego wątku na "obrazki, które Maziek znalazł w sieci"..? ;)
-
To juz wiadomo gdzie bedzie nastepna w kolejnosci olimpiada, albo mistrzostwa w pilke kopana.
-
Eee, nie no Aniela, nie jestem godzien, ja grzesznik, własnego wątku ;)
Co do zawodów sportowych to najlepiej by pasowało na stadion do tego sportu z Harry Pottera - jak mu tam było?
-
Hehe zróbmy ankietę ::)
-
Ja tak patrze na to zdjecie i zastanawiam sie gdzie oni to wszystko wywiezli?!
-
Kopiec Putina mają w zanadrzu, odsłonięcie wkrótce.
-
Budowali pominki wodza rewolucji po całym świecie...
(http://zymzym.info/www2/pict12/wyspa_wielkanocna3.jpg)
-
Lenin jak żywy :o
-
Lenin jak żywy :o
Wiecznie zywy!
-
Tak odnośnie streszczeń - http://www.youtube.com/profile_videos?user=guywiththeglasses&page=1
Mi najbardziej do gustu przypadł "Amadeusz" i "Batman", a także te wzruszające momenty we "Władcy pierścieni"
-
Na WP pokazali fotki Jowisza zrobione przez New Horizons,
nie sposób nie zwrócić uwagi na jakieś mirabelki na biegunie, wygląda toto jakby Koreańce urządzili tam igrzyska olimpijske:
(http://i.wp.pl/a/f/pjpeg/11938/jowisz_hubble3.jpg).
No to teraz niech mi szanowne grono orzecze unisono, co to jest do jasnej cholery.
Pozdrawiam
T
-
... co to jest do jasnej cholery.
Rzorza ;D
Zorza przy biegunie magnetycznym.
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap001219.html
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0012/jupiteraurora_hst.jpg)
-
A ja zejdę na Ziemię:
do całego problemu z Doliną Rospudy świetnie wpisuje się fragment jednego z odcinków wspaniałej kreskówki pt. "Krecik" :
-
Ha, ha, krecik, nie mogę sie powstrzymać, żeby nie obejrzeć, jak przypadkiem ktoś przełaczy...
Tu też się nie mogłem powstrzymać:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0703/tle_03032007_60_schedler720.jpg)
zalecam pełną rozdzielczość tutaj (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0703/tle_03032007_60_schedler.jpg)
-
A pacziemu taki czerwony?
-
Patamu, szto zaćmnionnyj.
-
da...
-
A jaki tam zaćmiony. Ze wstydu czerwony...
-
Maźku ostatnie zaćmienie tydzień temu było też widoczne w Polsce, nie? Widziałeś?
Ja nie, bo miałem zachmurzony...
-
Wszyscy mieli chyba zachmurzone psia krew... Ja to się nawet wyrychtowałem ze sprzętem ale guzik z tego wyszło. A to zdjęcie jest z tego zaćmienia, z fazy półcienia.
-
Uh. A jakowy masz sprzęt? Masz jakieś wykonane przez się fotki np. pełni? Możesz prezentnąć tu?
-
Ee, no nie, cienki w uszach jestem. Mam lunetę CCCP do 60X i statyw. Na Jowiszu Wielką Czerwona Plamę widac. Poza tym w wolnych chwilach, dzięki solidnej konstrukcji lunetą tą można pociągi wykolejać itp. Jeszcze jakieś 10-15 lat temu w mojej okolicy w nocy było ciemno jak u Murzyna w ... kieszeni powiedzmy. Teraz soda-light rulez :-/. Tak wiec sprzęt kurzy się w szafie. Ponoć w Unii jest pomysł, zeby zanieczyszczenie światłem potraktować jako zanieczyszczenie środowiska. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby latarnie świeciły TYLKO w dół.
-
Na Jowiszu Wielką Czerwona Plamę widac.
:o
-
No cóż, jest WIELKA...
(http://solarsystem.nasa.gov/multimedia/gallery/PIA02259-browse.gif)
-
Ano, wielka jest. Nie no to fajoską masz tę lunetę... Polecam wypadzik w Tatry. Tam cziornego nieba nie zabraknie...
-
albo do mnie :) wierzcie, albo nie ale na Skrzycznym leży jeszcze śnieg
a o 1 nie tylko wyłączają światła, ale zwijają też drogi :D
-
draco jestes ze Szczyrku?! :)
ja tam gdzie mieszkalem do niedawna po raz pierwszy zobaczylem droge mleczna... nie latwo o to w "dzisiejszych czasach" ;)
nie znam sie na ogladaniu nieba wiec prosze sie nie smiac ale to z ta wielka plama to bzdura prawda? nie da sie "domową" lunetą zobaczyc nie?
-
Drogę mleczną jak jestem w domu codziennie oglądam przy ostatnim papierosie :)
A mieszkam między Szczyrkiem, a Żywcem, w Lipowej, prześlę tu kiedyś zdjęcia widoku z mojego domu :P
-
z ta wielka plama to bzdura prawda? nie da sie "domową" lunetą zobaczyc nie?
No co Ty? Wszystko wymaga czasu ale Jowisz w tym powiększeniu jest wielkści literki "O" na klawiaturze jak patrzysz na nią z odł. 40cm. Tak więc od razu widać że to "tarczka" po pewnym czasie jak się ślepię przyzwyczai widać wyrażnie podział kolorów, Jowisz jest żółty, owinięty wokół równika czerwono-burą wstążką, no i po pewnym dalszym czasie, jak się dobrze wstrzelisz, czasem oko załzawi i ta łza poprawia na ułamek sekundy ostrość widzenia do nadludzkich możliwości, i wtedy czasem się udaje... Sęk w tym, że w takim prostym sprzęcie nie ma mechanizmu zegarowego i ciała niebieskie "w oczach" w ciągu kilku-kilkunastu sekund przechodzą przez pole widzenia okularu...
-
jestem w szoku
ile trwaja okresy obiegu ksiezycow wokol Jowisza?
a mars jaki duzy jest?
-
musiałbym pogrzebać, zeby konkretnie Ci odpowiedzieć. W kazdym razie z Marsem jest tak, że leży on zewnątrz orbity Ziemi i z tego powodu jego odległość od nas a co za tym idzie obserwowana średnica zmieniają się drastycznie, zależnie czy jesteśmy po tej samej stronie słoneczka, czy po przeciwnej. Zdaje się, że jest to 5 czy 6 razy. W zeszłym bodaj roku bylismy możliwie najbliżej i Mars był trochę mniejszy od Jowisza. Jowisz nie zmienia swoich rozmiarów tak bardzo. Księżyce "stoją" kiedy się na nie patrzy (widać 4 szt. - te same, które zaobserwował Galileusz i zrozumiał że to mikro-układ słoneczny i potwierdzenie teorii Kopernika). Na drugi dzień są w innej pozycji. Płaszczyzna ich obrotu jest równoległa do kierunku widzenia.
-
pytanie czy np w 3 godziny zobacze roznice w ksiezycach
a z proporcji Marsa do Jowisza tez nie zdawalem sobie sprawy, szczegolnie ze Mars chyba jest jasniejszy niz Jowisz...
tak czy siak fazowe ;)
-
Tak, IO (pierwszy) ma okres orbitalny mniejszy od 2 dób. Sęk w tym, że ponieważ orbitują one w płaszczyźnie obserwacji nie widać ruchu po okręgu, co byłoby stosunkowo łatwo zauważalne, tylko poruszanie się "w tę i nazad". A to juz trudniej zauważyć. Z jasnością Marsa i Jowisza jest tak, że generalnie Mars jest słabszy, ale w momencie największego zbliżenia z Ziemią wychodzi na prowadzenie. Generalnie jednak (i wrażeniowo), Mars jest słabszy od Jowisza (częściowo ze wzgledu na kolor).
Co do proporcji, ha, ha, kiedyś postanowiłem sobie w CAD-dzie narysować Układ Słoneczny (dzieciom na ścianę), druknąć na ploterze, powiedzmy 3m długości... Próba dobrania takiej skali, żeby najmniejsze planety nie były tylko kropkami a najwieksze jeszcze jakoś się mieściły, plus żeby wówczas odległości między ich środkami były w proporcji do średniego promienia orbity, plus żeby wówczas mniejsze planety nie były na obrazku wewnątrz większych planet.... Cóż, bardzo pouczające to było, można było "poczuć" proporcje i poczuć szacunek też...
edit: a co do obserwacji pozamiejscowych (Tatry, Szczyrk), podejmowałem wielkokrotnie próbę, mam kumpla z chałupą na takiej wsi, że jak nie ma Księżyca i gwiazd to jest tak, jakby człowiekowi oczy pękły, po prostu NIC nie widać. Sęk w tym, że zawsze człowiek zabiera na taką eskapadę najpotrzebniejsze rzeczy, w tym niezbędny zapas płynów. Oczywiście jest wesoły widok kolegi, któremu rączka korby od studni pomyliła się z okularem teleskopu i który mimo to cierpliwie pokręca tą rurką zwykle tam nakładaną, żeby sobie poprawić ostrość...
-
no te proporcje czaje, szczegolnie fajne sa porownania do owocow i w jakiej odleglosci musialyby byc; nie wiedzialem tylko jak to wyglada na niebie, myslalem ze Mars przez znacznie mniejsza odleglosc (gdy jest po "naszej" stronie) "nadrabia" i jednak jest wiekszy
i to chyba koniec ciekawych obiektow nie? zostaja same "kropeczki"...
-
I tak i nie. Z jednej strony jest jeszcze wiele do zobaczenia - mgławice np (choć gołym okiem widać je znacznie gorzej niż na zdjęciach, zdjęcia podbijają kontrast i kształt jest bardziej zdecydowany, gołym okiem widać taka delikatna poświate tylko), Wenus, Księżyc (można szukać kraterów), plamy na Słońcu (rzutuje sie na ekran). Z drugiej strony wszystko to dużo lepiej widac w internecie ;D. W zasadzie masz rację, niezależnie od powiększenia widać kropeczki...
-
Tu mamy bardzo pouczający filmik w temacie kosmicznych proporcji..:
&NR
-
Super. Ktoś tu kiedyś na forum wstawił coś podobnego ale jeśli dobrze pamiętam, trzeba było kliknąć żeby przeskoczyć do następnej gwiazdki i łatwiej było porównać proporcje. Ale gdzie to było? Hej tam młodsi, z niezglejowanymi synapsami? Lub roboty o niezmętniałych kryształach?
-
Dzi to wstawial...
Ciekawsze jest moim zdaniem gdy do porowania rozmiarow dodamy porownanie odleglosci (orbit).
-
i to chyba koniec ciekawych obiektow nie? zostaja same "kropeczki"...
No ruszyłeś mi nerwa ;D. Co prawda już o tym pisałem, więc sorry za powtarzanie się, ale każdy ma jakiegoś kręćka, a mój w sumie jest nieszkodliwy ;D. Tutaj (http://hubblesite.org/newscenter/archive/releases/2004/07/) można obejrzeć najgłębsze spojrzenie w przestrzeń - Hubble Ultra-Deep Space. Hublle przez dwa lata wykonywał zdjęcia pozornie pustego fragmentu przestrzeni (miejsce było tak wybrane, aby nie było w nim prawie żadnych obiektów na przedpolu, które swoją poświatą zniweczyłyby efekt), o wymiarach kątowych 3' (Księżyc z Ziemi ma ok. 30', a Jowisz od 30'' do 50''). Zrobił około 800 zdjęć, ekspozycja w sumie trwała milion sekund. Na tym zdjęciu jest 10.000 galaktyk i w zasadzie nie ma żadnych kropeczek (te które są, są na przedpolu właściwego zdjęcia).
Żeby dobrać się do pełnej rozdzielczości trzeba kliknąć w mały obrazek, potem wybrać "Highest-quality download options" i tu proponuję JPEG-a, tylko 60Mb (bo Tiff jest jeszcze 2Xwiększy...). A potem tylko chłonąć...
-
(...) najgłębsze spojrzenie w przestrzeń - Hubble Ultra-Deep Space. Hublle przez dwa lata wykonywał zdjęcia pozornie pustego fragmentu przestrzeni (miejsce było tak wybrane, aby nie było w nim prawie żadnych obiektów na przedpolu, które swoją poświatą zniweczyłyby efekt), o wymiarach kątowych 3' (Księżyc z Ziemi ma ok. 30', a Jowisz od 30'' do 50''). Zrobił około 800 zdjęć, ekspozycja w sumie trwała milion sekund. Na tym zdjęciu jest 10.000 galaktyk i w zasadzie nie ma żadnych kropeczek (te które są, są na przedpolu właściwego zdjęcia).
Żeby dobrać się do pełnej rozdzielczości trzeba kliknąć w mały obrazek, potem wybrać "Highest-quality download options" i tu proponuję JPEG-a, tylko 60Mb (bo Tiff jest jeszcze 2Xwiększy...). A potem tylko chłonąć...
W zeszłym roku byłem na Festiwalu Nauki na Uniwersytecie Łódzkim (wyjazd organizowała moja szkoła) i na jednym z wykładów/ prezentacji pani profesor (z UŁ) pokazywała to zdjęcie (a właściwie jakąś animację związaną z jego powiększaniem). Faktycznie robi wrażenie.
A tak poza tym: chyba było już (to zdjęcie) na forum wspomniane.
PS 333 post :D
-
Dzi, Ty to nigdy nie jesteś zadowolony ::) Jakie kropeczki? Człowieku, zwykła kupiona od Ruskich lornetka w ręce pozwoli ci zobaczyć m42 w Orionie tak, że ci koparkę obróci w zawiasach. Podziwiam maźka, że tak wyrozumiale reaguje na Twoje niemalże malkontenctwo... pewno się chłop faszeruje ciasteczkami z melisą.
No, ale tak było z Tobą zawsze, więc nie myśl, że jestem choć trochę podekscytowany tym kolejnym przejawem ::)
...kropeczki...dżizas....
-
Haha no bo ja sie pytam przeciez a nie twierdze! Nie znam sie na tym. Faktycznie zapomnialem o mgławicach.
Maziek, opowiadaj o mglawicach (widzialnych sensownie z Twojej lunety a nie z Hubbla ;) ).
-
M42 jest najbardziej nostalgiczna, gdy się na nią patrzy gołym okiem...
PS
Maziek, czy na tym nowym avatarze to masz statek kosmiczny zapewniający sztuczną grawitację, czy może co innego? A nie urwie się toto? Bo strach...
-
Mgławice sa niewdzięczne do amatorskiego oglądania. Wyglądają jak bardzo słaba poświata bez wyraźnej granicy. Większość z tych, które mozna dostrzec amatorsko jest tak słado widoczna, że widać je tylko, kiedy patrzy sie obok (krawędź pola widzenia oka jest kila tysięcy razy czulsza od centrum). Zobaczyć je mozna po długim przyzwyczajaniu wzroku no i musi być ciemno, bez poświaty latarni. Tak, że na prawdę bardzo ciężko. Andromedę widać gołym okiem.
Hoko: a wymodelowałem sobie Ziemię i Księżyc, zmapowałem ich powierzchnię prawdziwymi zdjęciami z kosmosu i nakręciłem sobie filmik. A co!
-
No wlasnie, te zdjecia sa z dlugich czasow naswietlania, wtedy widac mglawice. A tak sa tylko.......... kropeczki :-/
-
No wlasnie, te zdjecia sa z dlugich czasow naswietlania, wtedy widac mglawice. A tak sa tylko.......... kropeczki :-/
[size=36]KRWIIIII![/size]
-
Hoko: a wymodelowałem sobie Ziemię i Księżyc, zmapowałem ich powierzchnię prawdziwymi zdjęciami z kosmosu i nakręciłem sobie filmik. A co!
To nie byłoby jeszcze śliczniej gdyby to Ci w stopce śmigało w większej skali? Chętnie bym zobaczył...
A może chociaż link jakiś do filmiku ::) ?
Pozdrówka
T
-
E, na stopkę to raczej nie przejdzie. Mi by śmigało w stopce a forum przez to by nie smigało wcale. To jest 120 klatek i w rozmiarze 65*8 pixeli jako gif i tak ma te 100-pare kilo. Poza tym nie nastawiałem sie na nic wielkiego, bo wiedziałem, że to będzie takie małe (mówiąc krótko nie starałem się zanadto ;D. Brak jest ruchu obrotowego, jak również zupełnie się nie przejąłem relacjami wielkości i promienia orbity, nie mówiąc o pomniejszych detalach). Ale może wyrwe chwilkę to skręcę to w wyższej rozdziałce i gdzieś wsadzę.
A tak sa tylko.......... kropeczki :-/
[size=36]KRWIIIII![/size]
Tylko nie próbuj z melisą, to bezcelowe. Mozna spuścić trochę płynu z chłodnicy choć i tak to nie to, co stare dobre Borygo...
edit: I jeszcze coś dla Edredona...
(http://content.leenks.com/pics/random49/random-7.jpg)
-
Ho, ho, ho, Draco ma własną galaktykę w gwiazdozbiorze Volans...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0703/NGC2442_ssroGoldman720.jpg)
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070315.html
-
Ho, ho, ho, Draco ma własną galaktykę w gwiazdozbiorze Volans...
...located about 50 million light-years away.
Swoją drogą, ładna.
-
Yabadabadooooooooooooooo!
-
Ha, ha spróbujcie Wy, mi się oczy całkiem rozjechały a i tak nic nie zrozumiałem.
Oto jest trówymiarowa (dwa wymiary przestrzenne plus czas) reprezentacja czterowymiarowego modelu pieciowymiarowego sześcianu. Uff, wymówić trudno, ale wydaje mi się, że to jeszcze zrozumiałem.
Niestety nie potrafię tego tu wkleić, animacja jest tutaj (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070318.html). Albo trzeba mieć okularki blue-red albo umieć złożyć dwa obrazki patrząc równolegle (efekt lepszy od okularków). Kontrolki na animacji działają - "projection" zmienia perspektywę na bardziej szerokokątną a przycisk "stereo" przełącza pomiędzy okularkami a widzeniem równoległym. Przyciskiem "detach" można otworzyć animację w nowym oknie co pozwala powiększać/pomniejszać.
Może ktoś by wyjaśnił jakie cechy ma sześcian w pięciowymiarowej przestrzeni (4+czas). Jak się Wam to podoba? Ja nic z tego nie rozumiem. A ponoć tych wymiarów jest na prawde coś z jedenaście.
-
Moim zdaniem tam nie ma nic do rozumienia... 8-)
-
To nie jest Hoko odpowiedź na Twój post, tak mi się tylko przypomniało, bo uważam, że uroczy sraczyk. Hej zdobywcy kosmosu, gotujcie się!
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/WC.jpg)
-
A to męski czy damski?
edit:
a gdzie papier?
-
Koedukacyjny. A wiesz, że kto siedzi na tym tronie, ma pod d... próznię oddzieloną miniaturową śluzą. Jakby tak coś nie zagrało... W sumie to strasznie niehigieniczne, że g... wylatuje do otwartej przestrzeni.
-
A pewnie. Potem który wyjdzie na kosmiczny spacer, a tu chlap mu w czoło...
-
Radiowo można by to opisać tak:
Kosmonauta: O cholera!
Huston: Co?
Kosmonauta: Gówno!
-
No z tym, że jak by dostał orbitującym g... w czoło, to przez resztę życia by musiał mówić tyłkiem...
-
No z tym, że jak by dostał orbitującym g... w czoło, to przez resztę życia by musiał mówić tyłkiem...
Niczym ze wspomnień Ijona Tichego... w nieco mocniejszej wersji.
-
Faktycznie, nie pomyślałem, że to się od razu zamarznie. Śmierć w butach. A biorąc pod uwagę niewielkie prawdopodobieństwo trafienia można by się pokusić o nowe przysłowie: Człowiek sra, a Bóg... no właśnie...
A swoją drogą to ciekawe, czy oni to tak na chybił trafił wypuszczają, czy może starają się nadać jakąś trajektorię odlotową... Bo jak nie, to tych ekstrementów może naokoło statku latać całkiem sporo...
-
Sprawa jest dość niesmaczna, ale w wahadłowcu działa to tak: najpierw się otwiera ta górna klapka, a w środku jest wielki wentylator odśrodkowy, który wciąga zawartość (no bo z braku ciążenia samo by od d... nie odpadło), rozdrabnia łopatkami wirnika i odrzuca odśrodkowo na siatkę otaczającą walcowatą komorę, w której się znajduje. Powietrze (już bez zawartości, która zatrzymała się na siatce) jest odsysane z komory przez inny wentylator (coby kosmonauta nie musiał w aparacie tlenowym korzystać). Potem górna klapka się zamyka, a otwiera dolna out to space i na skutek gwałtownego spadku ciśnienia następuje wręcz eksplozyjna sublimacja/ewaporacja rozdrobnionego g..., które rozpada się na drobiny nie stwarzające już zagrożenia mikrometeorytowego. Ta przezroczysta półkula na ścianie z dwiema dziurkami to umywalka do rąk - tam też wentylator "zsysa" wodę z rąk.
-
ja to sie zawsze zastanawialem jak to jest na stacjach kosmicznych ze jej sie orbita minimalnie nie zmienia jak cos z niej wypada; chyba ze faktycznie wszystko orbuituje wokol stacji
-
Zmienia się, dlatego wszystkie mają silniki korekcyjne.
-
czoje
i co, wystrzeliwuja te kupy?
i tak beda orbitowaly wokol Ziemi prawda?
-
To może by tak dla oszczędności paliwa toalety w kilku miejscach na stacji kosmicznej zainstalować i jakiś program napisać, co by liczył gdzie i kiedy należy pozbyć się nadmiaru materii z organizmu. To by takie eko-silniki były, a ekologia wiadomo, ważna rzecz.
-
ja moge napisac
-
Może Wy koledzy potraficie na komendę, ale ja to musze najpierw pomedytować.
edit: a zwróćcież uwagę, że pedały posiadaja pętlice zacne coby odrzut własny kosmonauty pod powałę nie pchnął.
-
haha no wlasnie na to zwrocilem po pierwsze uwage ;)
w ogole ciekawe jak to jest z siłami, czy takie np "wiatry" to duzy odrzut daja czy praktycznie niezauwazalny
to w pirxie bylo ze nosil ze soba w kieszeni rozne sruby i takie tam zeby potem wyrzucac dla sprawniejszego poruszania sie nie?
-
Może Wy koledzy potraficie na komendę, ale ja to musze najpierw pomedytować.
Mógłby być taki niewielki "magazyn" przy każdym klopie, gdzie gromadziłoby się zapasy, wykorzystywane potem do korekcji położenia stacji. Greenpeace na pewno poparłby tą ideę.
to w pirxie bylo ze nosil ze soba w kieszeni rozne sruby i takie tam zeby potem wyrzucac dla sprawniejszego poruszania sie nie?
A nie we "Fiasku" przypadkiem?[/color]
-
Może ktoś by wyjaśnił jakie cechy ma sześcian w pięciowymiarowej przestrzeni (4+czas). Jak się Wam to podoba? Ja nic z tego nie rozumiem. A ponoć tych wymiarów jest na prawde coś z jedenaście.
:)
Jakie ma cechy. Hmm. No cóż, czterowymiarowy hipersześcian (teserakt) ma takie cechy, że ma odpowiednio więcej wierzchołków i ścian niż trójwymiarowy, tyle mogę Ci powiedzieć... Nie sposób go sobie wyobrazić, choć co poniektórzy twierdzą, że je "czują" (tj. mają pewną ich intuicję, np. oglądając ich obrazy wiedzą, co zobaczą, gdy tak a tak obrócą, etc).
I tu polecam...
-
to w pirxie bylo ze nosil ze soba w kieszeni rozne sruby i takie tam zeby potem wyrzucac dla sprawniejszego poruszania sie nie?
A nie we "Fiasku" przypadkiem?[/color]
W "Opowieściach" na pewno, ale nie pamiętam czy w "Terminusie", czy w "Opowiadaniu Pirxa", a śrubami rzucał chyba jego pierwszy oficer.
-
Może ktoś by wyjaśnił jakie cechy ma sześcian w pięciowymiarowej przestrzeni (4+czas). Jak się Wam to podoba? Ja nic z tego nie rozumiem. A ponoć tych wymiarów jest na prawde coś z jedenaście.
:)
Jakie ma cechy. Hmm. No cóż, czterowymiarowy hipersześcian (teserakt) ma takie cechy, że ma odpowiednio więcej wierzchołków i ścian niż trójwymiarowy, tyle mogę Ci powiedzieć... Nie sposób go sobie wyobrazić, choć co poniektórzy twierdzą, że je "czują" (tj. mają pewną ich intuicję, np. oglądając ich obrazy wiedzą, co zobaczą, gdy tak a tak obrócą, etc).
I tu polecam...
Dostałem oczopląsu.... ;D
CU
Deck
-
Ja sobie takie fazy ogladam:
(http://img207.imageshack.us/img207/6264/photo19kn1.jpg)
(http://i18.tinypic.com/4fyrxpv.jpg)
a nastepne bedzie to (http://www.willfox.com/images/skyscrapers/al_burj.jpg)
(http://img250.imageshack.us/img250/8088/img5031jx2.jpg)
ROTFL
haha to (http://img263.imageshack.us/img263/5070/thebig8march2007gm6.jpg) lukajcie
-
To ja podrzucę linka w temacie http://skyscraperpage.com/ wpisuje się nazwę miasta i wszystko jasne.
A tu też coś w klimacie, ale z nieco innej beczki http://poszkole.pl/gry/6,gra,510.html ;)
-
Dubaj, Mekka współczesnego architekta.
Wyzywający hotel w morzu, wizytówka miasta na pocztówkach...
(http://www.wolkenkratzer.dubai-city.de/burj_al_arab_dubai_01.jpg)
... ale mało kto wie, że na czubku jest kort dla bogatych tego świata...
(http://subjunctive.net/images/2005/dubai-tennis.jpg)
... ale może koleżeństwo wolałoby na narty...
(http://firstdrive.jp/ski_dubai_outside.jpg)
(http://images2.jokaroo.net/pictures/ski_dubai.jpg)
... a potem, cóż, odpocząć z dala od zgiełku na miłej sztucznej wysepce...
(http://www.koreus.com/files/200505/dubai1.jpg)
... albo może na takiej o mniej narzucającym się kształcie...
(http://guide.theemiratesnetwork.com/living/dubai/images/the_world/the_world_dubai.jpg)
... eech, Dubaj piękne miasto!
-
Ostatnie zdjęcie to chyba dzieło fana Ursuli le Guin.
-
Maziek a jak to jest, że ten hotel w Dubaju się nie zapada? Przecież to musi być strasznie ciężkie, a stoi chyba na przywiezionym piachu? No pewnie cały czas podmywany jest przez morze.
-
nie zapada sie
maja juz dosc duzo sztucznych wysp
planowany 1200m tez bedzie na sztucznej
lotnisko w hong kongu tez jest na sztucznej
a kort byl zrobiony tymczasowo do reklamy, normalnie jest tam lotnisko dla smiglowcow
polecam strone www.skyscrapercity.com wszystkim jakkolwiek zainteresowanym w tych tematach
-
Z fundamentami to nie wiem, jak było konkretnie, ale mili kilka możliwości do wyboru - pale kilkudziesięciometrowe, jeśli skała głęboko, keson zalany wodą, jeśli grunt stabilny, albo otoczenie terenu grodzia wodoszczelną, wypompowanie wody, normalna budowa na suchym... Tylko kasa, a tej jak widac nie brakuje...
Dzi - nie wiedziałem, że ten kort tylko dla reklamy. Sądziłem, że tak ma być. Fajnie go zabezpieczyli przed wypadnięciem gracza - siatka nie jest pionowo tyko poziomo...
(http://newsimg.bbc.co.uk/media/images/40991000/jpg/_40991752_tennis.jpg)
-
Ostatnie zdjęcie to chyba dzieło fana Ursuli le Guin.
na 100%
ale znaczy nie zdjęcie tylko dzieło fana
;D
-
Mógłby być taki niewielki "magazyn" przy każdym klopie, gdzie gromadziłoby się zapasy, wykorzystywane potem do korekcji położenia stacji
Nie wiem dlaczego, ale od razu mi się scena z "Nic śmiesznego" skojarzyła, z perardami, sławojką i babą z jajami...
-
lotnisko w hong kongu tez jest na sztucznej
Mi się skojarzyło inne lotnisko - japońskie, chyba koło Osaki - które się właśnie strasznie zapada. Bardziej niż wcześniej założono i chyba nie wiadomo było co z tym zrobić.
-
Apropos Dubaju (http://leenks.com/link68130.htm)...
Apropos sztuczek z wodą jeszcze to:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/41.jpg)
-
A to, to jest całkiem niedaleko, w Danii. Jak się Bełta przepływa, heh. Zrobili taki most połączony z tunelem ze względu na lotnisko (most musiał być bardzo wysoki, żeby się statki mieściły, a to mogłoby bardzo utrudnić życie pilotom). Jak kiedyś zobaczyłem to zdjęcie po raz pierwszy to myślałem, że to taki fotomontaż zrobiony dla zabawy :)
-
Falcor wlasnie to nie jest z Great Belta ;) To chyba w Rosji czy gdzies, Wladywostok bodajze.
maziek: patrz (http://www.youtube.com/watch?v=Uu9T188_8I8) ;)
-
A co tam, teściowa któregoś była na tej łódce?! ;D
edit: Po prawdzie sam nie wiem, gdzie ta dziura w morzu. Ale to nie to pod Kopenhagą (gmaps: 55.617916, 12.711525). A po Władywostokiem też niczego takiego nie widać. No ale może tam zamaskirowannoje.
-
O, Dubai! Byc moze za 1.5 roku tam pojade... Co fakt, to fakt, z tym ze kasy nowemu ksieciuniowi nie brakuje. W Newmarket ma stadnine ze szkapami za 150 mln. funciakow (Godolphine Stable) i bywa w niej gora 2 razy w roku, nie jedyna zreszta w Anglii, stawia teraz niedaleko tej stadniny kompleks familijny za 25 baniek, zeby sie angielskie dzieciaki dobrze bawily za jego arabskie dudki. Ropa sie powoli konczy, trzeba inwestowac w turystyke.
-
Hehehehe... fajny ten pomysł z kortem tenisowym na dachu hotelu, tylko współczuję szczerze tym, co po piłki na dół biegają ::)
-
Ale to nie to pod Kopenhagą (gmaps: 55.617916, 12.711525)
Hm, a co to za dziwna pozycja geograficzna? 55 stopni i... 61 minut (?) N i 12 stopni i ... 71 minut (?!) E. Czy to jakieś inne oznaczenia? (pewnie tak, no ale dla mnie to nieprzydatne ;)). To pod Kopenhagą jest mniej więcej na 55 36 05 N i 12 44 25 E według Google Earth i faktycznie, to nie to co na zdjęciu. A ja zawsze byłem przekonany, że to jest Bełtowe zdjęcie :-/
-
Pozycja jest w dziesiętnych stopnia po przecinku. Gmaps łyka wszystkie formaty, ale wyniki wywala tylko w ten sposób. To co podałeś w sekundach i minutach to dokładnie to.
-
Hehehehe... fajny ten pomysł z kortem tenisowym na dachu hotelu, tylko współczuję szczerze tym, co po piłki na dół biegają ::)
Jak kogoś stać na pobyt w hotelu i korzystanie z kortu, to stać go też na kupienie większej ilości piłek ;D
A to jest siatka hipersześcianu na obrazie Salvadora Dalego "Crucifiction":
(http://www.corewave.com/gamei/graphics/dali.jpg)
-
No, niekoniecznie...
-
nawet bardzo niekoniecznie
-
Ułłłłaaach! (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0703/horizonmoon_nasa_big.jpg)
-
Jak ktos lubi Armie, to dwa stare wywiady z Budzynskim:
-
Az sie lza w oku kreci...
-
S 8° 31' 0", E 179° 13' 0"
(http://bi.gazeta.pl/im/0/4009/z4009820X.jpg)
-
Zrobię Ci konkurencję maziek ;)
http://www.dziejba.org/
-
B. mi miło!
edit: Cape Canaveral 28.48891° -80.57785°
Bajkonur N 45.96° E 63.3° ale u Ruskich zniszczenie. Poniżej startowisk jest hala kompletnie zniszczona (jakby pożar), widać nawet suwnice, (dachu nie ma) a przed halą dwa mega-kolosy ciągniki przewożące człony rakiet na startowiska... U Amerykańców porządeczek no i widać, że mają dużo więcej infrastuktury, z halą VAB na czele (chyba wciąż niezagrożone pierwsze miejsce pod względem kubatury).
I jeszcze Jiuquan, Gansu, Chiny N 40.95803, E 100.291663
kurcze poniżej tego chińskiego kosmodromu jest lewo w dół lotnisko a na prawo od niego mega poligon. M. in. jest tam wysypane czymś białym pozorne lotnisko, na którym się chyba wprawiali w strzelaniu (leje po bombach) do tego cała masa różnych innych pozornych celów (krzyże itp - postrzelane), jakieś fortyfikacje przypominające renesansowy zamek na pięcioboku, transzeje i cała masa innych radości...
-
Ułłłłaaach! (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0703/horizonmoon_nasa_big.jpg)
No, to nowa tapetka jest :) Dzięki.
-
Nie pamietam gdzie gadalismy o skali w kosmosie ale wlasnie na Planette sie zaczal program na ten temat. Wlaczajcie! ;)
Wlasnie porownuja Slonce do balonu 1m i Ziemie do ziarna fasoli ;)
-
Lem i UFO...
(http://www.polityka.pl/_gAllery/52/84/52848.jpg)
-
Ho, ho, ho, Draco ma własną galaktykę w gwiazdozbiorze Volans...
...located about 50 million light-years away.
Swoją drogą, ładna.
Wejdźcie sobie na www.lem.pl i na pierwszej stronie (ze zdjęciem) spójrzcie mniej więcej w prawy górny róg. Zobaczycie napis "DRACO", zdaje się gwiazdozbiór.
A skoro już mówimy o czyichś gwiazdach:
Przed meczem Anglii z Andorą "The Sun" kupił gwiazdę, na którą chce wysłać selekcjonera Stevena McClarena w razie gdyby Trzy Lwy" nie wygrały dzisiejszego spotkania. Gwiazda znajduje się w konstelacji "Leo" .
Całość na http://www.sport.pl/sport/1,74696,4020765.html .
-
Ja chrzanię taka sprawiedliwość. To jaszczurka ma i Draco i Volans a ja biedny maziek nic???!!! ;D
Hoko: sam zmajstrowałeś?
-
gdzieś mi teminus pisał o wodzie sodowej...
VIVAT JA!!! :D
-
Hoko: sam zmajstrowałeś?
Zdjęcie? Znalazłem na witrynie Polityki.
Ale dobry pomysł, można by coś zmajstrować... ::)
-
Cóż za timing... ;D
(http://bi.gazeta.pl/im/3/4029/z4029173X.jpg)
-
I jeszcze jedno (cóś mnie na szport naszło dzisiaj ;D) niejaki Sawrymowicz został mistrzem świata, ale zobaczcie jak jego koledze, któremu wydawało się, że to on wygrał, jak się to zgrabnie mówi "gały wypadły i potłukły się", oraz "kopara opadła". Kliniczny obraz.
(http://bi.gazeta.pl/im/6/4029/z4029456X.jpg)
-
Ale numer:
http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/astropix.html
-
No piekne. Wczoraj też było niesamowite zdjęcie, nie wiedziałem o tym... http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070403.html
-
No wczoraj to właśnie było pod tym linkiem, który wrzuciłem ;) Bo widzisz, to jest zasada nieoznaczoności w praktyce- oglądanie strony zmienia jej zawartość ;)
Edit:
O, tu jest za to link niezmienniczy. Jest nawet tłumaczenie, jakby ktoś po angielsku nie czytał:
http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/ap070403.html
-
A, wiem o co biega. Trzeba wejść w archiwum, zawsze na górze jest dzisiejsza strona i jak się ją otworzy z archiwum to jej adres jest już bezwzględny. Apropos nieoznaczoności to w ostatniej WiŻ jest artykuł o 16-qbitowym komputerzeo skalowalnej architekturze - działającym i utrzymywanym w temp. 5 miliKelvinów coby dekoherencja nie nastąpiła. Ciekawe, bo nie potrafię rozstrzygnąć - Prima Aprilis czy prawda.
-
No jak to o komputerach jest to ja też nie rozstrzygnę.
-
A, wiem o co biega. Trzeba wejść w archiwum, zawsze na górze jest dzisiejsza strona i jak się ją otworzy z archiwum to jej adres jest już bezwzględny. Apropos nieoznaczoności to w ostatniej WiŻ jest artykuł o 16-qbitowym komputerzeo skalowalnej architekturze - działającym i utrzymywanym w temp. 5 miliKelvinów coby dekoherencja nie nastąpiła. Ciekawe, bo nie potrafię rozstrzygnąć - Prima Aprilis czy prawda.
Moi studenci mi opowiadali, że ponoć w Kanadzie stoi takie jedno cacko, więc myślę, że chyba prawda. 16 qubitów to masa! Jak się ostatnio tym interesowałem to nawet jednego nie umieli stabilizować... Muszę się podowiadywać.
-
Ale numer:
http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/astropix.html
A czy przed tym postem nie było mojego??
Jeśli nie, to znaczy, że coś ze mną jest nie tak.
-
Ja widziałem Miesław Twojego posta i nawet chciałem odpowiedzieć, ale jak się za to zabrałem, to już go nie było. Widziałem kiedyś to słynne scorpio-save ;D. Swoją droga ciekawe ile razy próbował, zanim mu się udało i co na to jego koledzy z drużyny...
-
No to napiszę jeszcze raz.
1. Imię i nazwisko: Rene Higuita
2. Zawód: bramkarz
3. Narodowość: Kolumbia
4. Wspomniany w artykule "Dlaczego bramkarzom odbija ?", który polecam, jest świetny: http://www.sport.pl/GW/1,75696,3996781.html . Do artykułu dołączony jest też film, scorpion kick blisko początku.
5. Zdjęcie:
(http://bi.gazeta.pl/im/3/3996/z3996643X.jpg)
6. Informacje dodatkowe: jeden z moich ulubionych bramkarzy;
niektórzy obwołali go idiotą, sam Higuita wolał określenie "filozof"
7. Wszystkich, którzy mają informacje na temat zniknięcia mojego postu, proszę o informacje :) .
-
Ja w razie czego mogę poświadczyć, że post był. Widziałem.
-
Ładne...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0704/m45_spitzerR720.jpg)
-
Indeed!
-
no ładne, ładne ale Rene jest nie do pobicia.. 8-)
-
grunt to zacząć/skończyć dzień na astronomicznym zdjęciu dnia, maziek potwierdzi ;)
http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/astropix.html
ktoś juz polecał tę stronę na forum - ja polecam dodać ją do ulubionych i regularnie odwiedzac ::)
-
A ja wstawię przyziemne (ziemskie) zdjęcia, które zrobiłem w maju 2006 - nie jest to może "właśnie zobaczyłem", ale...
Co najciekawsze, po tym moście chodzą (a przynajmniej chodzili w maju 06) ludzie...
(http://img295.imageshack.us/img295/1743/mostet5.jpg)
(http://img182.imageshack.us/img182/6224/most2ty1.png)
Zdjęcia same w sobie nie są może dobre, ale most zasługuje na uwagę :).
-
No tak Miesław, zdjęcia nieruszone, czyli ręce Ci się nie trzęsły, czyli wykonane ZANIM wlazłeś na ten most ;). Tak, tak, nie ma to jak ładne astro-foto z samego rana. A tu patrzcie, do czego może doprowadzić brak importowanych telewizorów plazmowych o odpowiedniej przekątnej:
(http://bi.gazeta.pl/im/1/4060/z4060201X.jpg)
całość tu (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,53600,4060197.html?i=0).
-
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75476,4057936.html
tylko po co ? zeby zapisać się 'na kartach historii' ..jakiejś?
a tu coś na ząb :-))
http://www.gazetawyborcza.pl/5,75539,4050951.html?i=7
-
O Boże chyba mi coś odpadnie ze śmiechu, tak się trzęse hehe, uhaha, u-uhahaha
(http://bi.gazeta.pl/im/5/4060/z4060815X.jpg)
-
Jezus, to nie fotomontaż! ;D
-
Nie Draco, to nie fotomontaż! Trurl i Klapaucjusz odbierają dyploje honoris causa na uniwersytecie w Kijowie. Boziu, chyba sobie to wydrukuje i jak na starość będę miał depre to sobie pooglądam, o Boże mój brzuch-uch-uch-uch.
Edit: No nie mogę sie powstrzymać...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/kabotyni4.jpg)
-
:D
-
(http://bi.gazeta.pl/im/6/4068/z4068536X.jpg)
-
Dobre, a zapowiada sie nedznie, warto obejrzec
http://www.metacafe.com/watch/412915/something_amazing/
-
Techno-Zin?
A mnie to podeszło, dość długie ale warto wytrzymać... http://www.sport.pl/sport/1,74696,4077048.html
-
(http://bi.gazeta.pl/im/5/4086/z4086245X.jpg)
-
Profesor Miodek? Coś z nim nie w porządku?
-
Jakis szlachetny młodzian w jakimś radiu ujawnił, iż ma lustrzycę... A studenci mówia, że i tak go lubią.
-
Znaczy że młodzian miał lustrofobię ;D
-
Profesor Miodek? Coś z nim nie w porządku?
Mnie tylko zdjęcie poruszyło (nawet bez kontekstu), temu wklejam.
-
Kubuś Puchatek zwierza się Krzysiowi:
- Rozumiem, że donosił Prosiaczek, bo to świnia. Rozumiem, że donosił Klapouchy, bo to osioł. Ale żeby miodek!
-
Kubuś Puchatek zwierza się Krzysiowi:
- Rozumiem, że donosił Prosiaczek, bo to świnia. Rozumiem, że donosił Klapouchy, bo to osioł. Ale żeby miodek!
:D
-
... ale żeby miodek!
To nie mniodek, w garnku pod nalepką MjUt był podsłuch... Mjut jest czysty!
-
Matura 39...
(http://bi.gazeta.pl/im/7/2067/z2067077X.jpg)
reszta tu (http://matura.gazeta.pl/matura/5,79536,3998551.html?i=0)
-
Brawo, Maziek !
Ja natomiast chciałem zaprezentować kilka filmów.
Na początek: dojrzewanie sera cheddar na żywo: http://www.cheddarvision.tv/
Komentarz (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60153,4091449.html)
Następnie - bardzo podobne, ale moim zdaniem ciekawsze: PitcDropLive (http://mms://drop.physics.uq.edu.au/PitchDropLive) (uwaga, link otwiera się w Windows Media Playerze). Nagroda IgNobla za najdłużej trwający eksperyment. Ogólnie chodzi o to, że asfalt w temperaturze pokojowej jest płynny. Od 1927 roku od bryłki umieszczonej w lejku oderwało się 9 kropli.
Powiązane:
http://www.physics.uq.edu.au/pitchdrop/pitchdrop.shtml
http://www.physics.uq.edu.au/physics_museum/pitchdrop.shtml (tutaj także parę obliczeń).
A teraz już nie na żywo, ale z żywszą akcją: 10 najlepszych momentów George'a W. Busha (http://www.youtube.com/watch?v=3Hts_JE8CX0&eurl=http%3A%2F%2Fwiadomosci%2Egazeta%2Epl%2Fwiadomosci%2F1%2C60153%2C4091399%2Ehtml) wg Davida Lettermana.
Z fragmentów programów Lettermana najbardziej jednak lubię ten z Evangeline Lilly (http://www.youtube.com/watch?v=O6zdxlYT2IY&eurl=http%3A%2F%2Fwww%2Eevangelinefan%2Ecom%2F) ::) .
-
Widać Miesław, że masz wolne, bo starsi koledzy walczą ;). Super filmiki! Wg mnie to nie asfalt lecz smoła. Oni się chyba zrzucają po dolcu głosując, kiedy kropla się oderwie - ten kto trafi bierze wszystko. Smoła - m.in. z powodu tej właściwości uważana za prawie idealny model "eteru". Ponoć szkło w szybach okiennych też płynie i z tego powodu szyby po kilkudziesięciu latach są nieco grubsze u dołu. Ostatnio jednak przeczytałem artykuł, z którego wynika, że to kompletna bzdura, i teraz juz sam nie wiem...
A ten ser wymiata. Milion widzów - i po co kręcić te Bondy czy inne Janosiki...
-
;Dhttp://www.youtube.com/watch?v=4wGR4-SeuJ0&feature=dir
-
Ponoć szkło w szybach okiennych też płynie i z tego powodu szyby po kilkudziesięciu latach są nieco grubsze u dołu. Ostatnio jednak przeczytałem artykuł, z którego wynika, że to kompletna bzdura, i teraz juz sam nie wiem...
Hm... niedawno na Discovery widziałem program, zdaje się "Przełomowe wynalazki" albo "Jak to jest zrobione". Mówili, że owszem - po pewnym czasie szyby stają się na dole grubsze.
Teraz i ja nie wiem, komu wierzyć ;D , ale skłaniam się w stronę tego, że to prawda.
-
Miesław: mi też to wpajali i to wieloetapowo, no materiałoznawstwie była to jedna z tych opowieści, co to studenci siedzą kółkiem z rozdziawionymi dziobami dookoła profesora-mądrej-głowy i słuchają. I w liceum mądry profesor też tak coś mówił... W tym artykule w którym to zanegowano obliczeniowo wyszło, ze do zauważalnego powiększenia sie grubości szyby o 0,1mm trzeba by czekać jeśli dobrze pamiętam ponad 120 tyś lat, przy czym mając na uwadze proces znany jako "powolne mętnienie starych zwierciadeł" (czy jakoś tak - w każdym razie fizycznie chodzi o krystalizację szkła po prostu - mimo przechłodzenia cieczy atomy powoli odnajduja swoje miejsce w sieci) - który zachodzi dużo szybciej, to rzeczywiście do takiego pogrubienia nie powinno dojść. Ale jak jest to nie wiem. Chyba sobie pogrzebie na ten temat, bo zaczyna mnie to nurtować...
A z czym Wam się to kojarzy:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0704/carina06_hst.jpg)
(całość tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070430.html)).
Mi z tym bykiem-demonem z Władcy Pierścieni co biczem strzaskał most w podziemiach i wrzucił Gandalfa Szarego w otchłań... Warto kliknąć na full-res.
-
Demon zwie sie Balrog.
Nie wiem, ręka Boga?
OK, co to jest? (I jak powstalo?)
-
Rzeczywiście można skojarzyć z Balrogiem z Morii. Moje pierwsze skojarzenie to mitologiczny Neptun.
CU
Deck
-
E tam. To spadający samolot po katastrofie wywołanej zapaleniem się, na tle nocnego nieba. Tylko zdjęcie jest odwrócone górą do dołu... ::)
-
mi się skojarzyło z embrionalnym bogiem, jeszcze nie całkiem ukształtowanym
dzi, kliknij na link podany przez maźka, tam wszystko jest ;)
-
hm, dziwne...
-
mi się skojarzyło z embrionalnym bogiem, jeszcze nie całkiem ukształtowanym
chyba najfajniejsze skojarzenie :)
-
Rzeczywiście można skojarzyć z Balrogiem z Morii. Moje pierwsze skojarzenie to mitologiczny Neptun.
CU
Deck
To moje było podobne - Zeus:
(http://www.fccps.k12.va.us/gm/gallery/NickAbbott/images/zeus.jpg)
Co najciekawsze, ten obrazek był już wklejony na naszym forum i to w dodatku przez Maźka, a znalazłem go przez Google ::).
mi się skojarzyło z embrionalnym bogiem, jeszcze nie całkiem ukształtowanym
chyba najfajniejsze skojarzenie :)
Mhm...
-
ten obrazek był już wklejony na naszym forum i to w dodatku przez Maźka, a znalazłem go przez Google ::).
???
-
Bardzo piękny obraz. No i ten proces wchłaniania pyłu przez gwiazdę, fascynujące.
-
ten obrazek był już wklejony na naszym forum i to w dodatku przez Maźka, a znalazłem go przez Google ::).
???
Już tłumaczę. Obrazek ten (a mówiąc ten obrazek mam na myśli ten z Zeusem) znajduje się w temacie Gra ORPG - Lem Onlnie (http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb2/YaBB.pl?num=1172688262/30). Wstawił go tam nie kto inny jak Maziek. Pamiętałem o nim, ale nie pamiętałem, w którym topic'u go szukać. Pomyślałem sobie: a nuż znajdę lepszy. Wpisałem więc w Google "Zeus", zaznaczyłem, że życzę sobie grafikę i... trafiłem na odnośnik z powrotem do forum :).
A zdjęcie kosmiczne - znakomite.
-
Obrazek ten (a mówiąc ten obrazek mam na myśli ten z Zeusem)
Aaa, a ja już myślałem, że całkiem w piętkę gonię i drugi raz ten sam obrazek z APODa wstawiam... ;)
-
Na początek naziemnie: reklama butów sportowych (http://www.youtube.com/watch?v=0G7g9lw20l4&eurl=http%3A%2F%2Fwww%2Esport%2Epl%2Fsport%2F1%2C74696%2C4123521%2Ehtml).
Ktoś zasugerował, że zrobienie tego filmu zajęło prawdopodobnie 24 lata, w czasie których trzeba było wypłacić grającym w nim aktorom pieniądze za kilkanaście tysięcy nadgodzin. ;D
A teraz kosmicznie. Zdjęcie w wyższych rozdzielczościach (http://www.spacetelescope.org/images/html/heic0506b.html)
(http://www.spacetelescope.org/images/medium/heic0506b.jpg)
-
Wow, walka kosmicznych potworów!
-
E tam... znowu się coś pali... ::)
-
Takiemu nie dogodzisz ;).
Miesław - piękne zdjęcie.
Orła to sie nie mogę dopatrzeć, co i rusz konika morskiego widzę.
edit: dzis na APODzie jest fotka godna Twojej fotki:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0705/catseye2_hst.jpg)
jest to przepowiednia naszej przyszłości...
full-res (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0705/catseye2_hst_big.jpg)
całość artykułu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070513.html)
Nie wiem jak Wam, ale tak jak poprzednia fotka mi się kojarzyła z Balrogiem, tak ta z okiem Saurona :)
Trzeba by tylko żrenicę do pionu przekręcić...
o tak:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/cats.jpg) (http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/46694_wallpaper280.jpg)
co napisawszy stwierdziłem z lekkim zdziwieniem, że nie potrzebnie się starałem:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/ron-Saurons_Eye.jpg)
Konstelacja Piscis Austrinus, Ryba Południowa, gwiazda zwie się Fomalhaut
cytat z wiki: Jest to gwiazda oddalona od Ziemi o 25 lat świetlnych. Masa 2,3 mas Słońca, średnica 2,4 mln km. Temperatura na powierzchni sięga 8500 K, jest ona 16 razy jaśniejsza od naszej Dziennej Gwiazdy. Wokół Fomalhaut wykryto dysk pyłowy, który może oznaczać, że istnieje tam również układ planetarny podobny do Układu Słonecznego. Potwierdzać tę tezę zdają się ostatnie obserwacje wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, które ukazują zniekształcenie dysku pyłowego przez niewidoczne w chwili obecnej ciało [ch8212] prawdopodobnie planetę.
Hę?
-
Rewelacja, Maziek, niesamowite. Na dodatek lemowe - w "Dziennikach Gwiazdowych" była wzmianka o Uniwersytecie Fomalhaut. Konkretnie: wstęp jest podpisany:
Astral Sternu Tarantoga
Profesor zoologii gwiezdnej
Uniwersytetu Fomalhaut
Fomalhaut, dn. 18 VI Pulsacji kosmicznej
A skoro bawimy się skojarzeniami - znalazłem świetne zdjęcie ze świetnym opisem: Colliding galaxies make love, not war.
(http://www.spacetelescope.org/images/medium/heic0615a.jpg)
Link: http://www.spacetelescope.org/images/html/heic0615a.html , polecam obejrzenie w większej rozdzielczości. Ja ściągnąłem fullsize - 32,6 KB .
-
To jest dobre, otwiera oczy, gdyby ktoś miał wątpliwości co do prawdziwości magii :)
A i o Lemie jest tu mowa, więc polecam serdecznie, najlepiej razem z filmikami, szczególnie drugim :)
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,68367,4129101.html
pozdrówka
T
-
daje radę.
-
To jest dobre, otwiera oczy, gdyby ktoś miał wątpliwości co do prawdziwości magii :)
A i o Lemie jest tu mowa, więc polecam serdecznie, najlepiej razem z filmikami, szczególnie drugim :)
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,68367,4129101.html
pozdrówka
T
Bardzo fajny ten link. Zajrzałem też pod odnośnik do tego pogromcy duchów, telepatów, jasnowidzówi innych magików. Randi podał tam świetne zdanie:
Walka z szarlatanami przypomina walkę z wiatrakami. - To niezwykłe - wzdycha Randi - pokazujemy ludziom prawdę, ale oni jej nie chcą. Demaskuję jednego szarlatana, a jego klienci natychmiast znajdują sobie nowego.
CU
Deck
-
No tak. Randi omawia na filmach które można znaleźć na Youtube różne różniste "zjawiska", "techniki" i "fenomeny" i je demaskuje, np. homeopatię czy telekinezę, myślę, że nie można stracić oglądając je :)
-
Jak to nie mozna stracic?! A wiara? ;)
He, he. No wlasnie. Wiara czyni cuda i nic innego. Dlatego istnieja one tylko w sferze wyobrazni/wiary.
Pamietam taka sytuacje sprzed ladnych paru lat w Polsce, kiedy to na jednym z okien pojawil sie zarys postaci przypominajacy bardzo odlegle obrys znanego wielu chrzescijanom obrazka Marii z dzieciatkiem, w rozmazanych odcieniach teczowych. Gromadzily sie tam rzesze wiernych, spiewali, modlili sie itp. Troche przypominalo to test Roshe-a, czy jak mu tam i podobny efekt uzyskano: kazdy widzial co mu wyobraznia podpowiadala. Dlaczego, cholera zaden cud nie jest wyrazisty. Zawsze tylko poszlaki, poszlaki... :-/
Co sie dokladnie komponuje z Waszymi skojarzeniami ze zdjeciami z Hubbla :)
-
Rewelacja, Maziek, niesamowite. Na dodatek lemowe - w "Dziennikach Gwiazdowych" była wzmianka o Uniwersytecie Fomalhaut. Konkretnie: wstęp jest podpisany:
Astral Sternu Tarantoga
Profesor zoologii gwiezdnej
Uniwersytetu Fomalhaut
Fomalhaut, dn. 18 VI Pulsacji kosmicznej
A skoro bawimy się skojarzeniami - znalazłem świetne zdjęcie ze świetnym opisem: Colliding galaxies make love, not war.
(http://www.spacetelescope.org/images/medium/heic0615a.jpg)
Link: http://www.spacetelescope.org/images/html/heic0615a.html , polecam obejrzenie w większej rozdzielczości. Ja ściągnąłem fullsize - 32,6 KB .
Jak rekombinacja DNA :-?. Daje do myslenia/skojarzania.
p.s. Dlaczego mi sie, cholera wyswietla link a nie zdjecie kolidujacych galaktyk, jak robie quote??
-
p.s. Dlaczego mi sie, cholera wyswietla link a nie zdjecie kolidujacych galaktyk, jak robie quote??
Nie mam pojęcia ... ale nie tylko Ty tak masz.
Postanowiłem sobie ściągnąć parę zdjęć z Hubbla w wysokiej rozdzielczości (czyli tak 40 - 60 Mb , format Tif), wywołać i powiesić na ścianie. Co o tym myślicie?
A teraz z serii "dziwne rzeczy na żywo" : FISH BROTHER (http://www.uwm.edu.pl/wosir/fish_brother/) - akwarium na żywo :D .
-
ustawię se na tapetę :D
-
Rybka not available...
Ale to sobie ustaw: http://www.bociany.kalinski.pl/
-
Rybka not available...
Ale to sobie ustaw: http://www.bociany.kalinski.pl/
Trzeba spróbować później... też na początku tak miałem.
A swoją drogą - takie patrzenie na ryby albo - tym bardziej - na ser bardzo szybko się nudzi ;D .
-
Nie pamiętam, w którym temacie była dyskusja nt. źródeł energii odnawialnej i padł argument, że fermy wiatraków szpecą krajobraz. Uprzejmie informuję, że w drodze na Hel, pomiędzy Puckiem a Władkiem (+- Swarzno) taka ferma jest i wiatraki wyglądają ładnie bardzo, o! W każdym razie z poziomu roweru :)
-
Jak sobie kiedyś zafundujesz latający rower, to zmienisz zdanie... ::)
-
Hoko, to nie lataj tamtędy, na Helu i tak jest za duży tłok :) Widziałam też wiatraki postawione przy brzegu, będąc na morzu (to w Szwecji, mnóstwo ich było), wyglądały jak wyrastające z morza i podobały się nam wszystkim.
-
Światła wielkiego miasta out there...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0705/ngc1333_noao.jpg)
-
To teraz taka zagadka: cóż to u licha jest?
(http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/image/0705/spherule_apollo11.jpg)
-
Ja wiem, ale nie powiem ;). Żeby zabawy nie psować. Co najwyżej podpowiem, że tego typu obiekty zostały po raz bodaj pierwszy znalezione w okolicy Podkamiennej Tunguskiej...
-
eee.... no przeca my te same strony łogladamy.... ;)
-
No w sumie tak.
-
Znalezione przez Google:
(http://www.onephoto.net/uploads/zk/1134920931_gal_wiatraki_i_zboza.jpg)
dobre jest też http://www.yannarthusbertrand.com/index_new.htm --> earth from above --> europe . niestety strona robiona we flashu i nie mogę tu tak po prostu wkleić :-)
A tak poza tym - ściągam czterystumegabajtowe zdjęcie z Hubbla ;D.
-
No, i czyż nie są urocze? ;)
Macro ja nie wiem, co na zdjęciu... Szczerze mówiąc najbardziej przypomina mi to elektronowe zdjęcie komórki jajowej, ale podpowiedź z P. Tunguską raczej to wyklucza... ;D
-
A tak poza tym - ściągam czterystumegabajtowe zdjęcie z Hubbla ;D.
ostro :D
-
Podobno, żeby za pomocą wiatraków, pokryć 20% światowego zapotrzebowania na energię, trzeba by zużyć wszystkie zapasy stali, w tym szacowane złoża żelaza, przy czym nie bierze się pod uwagę tych części świata (Afryka, Azja, Ameryka Pd.) które w przyszłości mogą znacznie zwiększyć swoje zużycie energii elektrycznej.
Odnośnie zdjęcia Macro, to pierwszym moim skojarzeniem też była komórka jajowa, ale pewnie to jakiś apollo śledzi jakąś planetoidę. :)
-
Na temat wiatraków to jest już niezbicie dowiedzione, że może być to lokalne źródło prądu o niewielkim znaczeniu globalnym. Próba zastosowania wiatraków do znaczącej w skali kraju czy globu produkcji prądu to katastrofa. Przede wszystkim jest to źródło ekstensywne, pożerające teren, generujące hałas, drgania i infradźwięki, zabijające ptaki i nietoperze (i lotniarzy). W określonych sytuacjach jak najbardziej OK, ale na małą skalę.
Prawdziwą alternatywą dla wykorzystania energii słońca (bo o to w końcu chodzi) nie są ani wiatraki, ani elektrownie słoneczne, ale orbitalne siłownie słoneczne, przesyłające prąd na Ziemię za pomocą wiązki mikrofal. Dość intensywnie pracuje nad tym np. NASA, przy czym odmiennie niż to było bodaj w Bondzie którymś taka wiązka fal jak zejdzie z odbiornika naziemnego to wcale nie zamienia się w gigantyczny nóż laserowy rżnący jak leci pola, lasy i miasta...
jedyną wadą jest dodatni bilans energetyczny Ziemi w takim układzie = globalne ocieplenie...
-
To teraz taka zagadka: cóż to u licha jest?
(http://apod.oa.uj.edu.pl/apod/image/0705/spherule_apollo11.jpg)
Kuleczka stopionej skały przywieziona przez Apollo 11 z Księżyca ::)
Fajne ma kratery.
-
A ja już miałem nadzieję, że to jakaś kosmiczna sepulka...
A odnośnie wiatraków: wyobraźcie sobie teraz ten sam krajobraz, tyle że bez tych olbrzymów - czyż nie ładniejszy... ::)
-
ja to jak coś takiego zobaczę, to muszę się podzielić
(http://bi.gazeta.pl/im/2/3989/z3989852Z.jpg)
-
Ale dzielisz się lewa-prawa, czy góra-dół?
-
A tak poza tym - ściągam czterystumegabajtowe zdjęcie z Hubbla ;D.
ostro :D
Komputer ledwie wytrzymał, gdy je otwierałem... w tym czasie przeczytałem kilka stron książki :) .
Co do zdjęcia Macro - mam wrażenie, że kiedyś coś takiego widziałem ... ale nie wiem, co to jest.
-
A co konkretnie sobie sciągnąłeś?
A teraz ja, sorki za rozmiar, ale nie mogłem sie powstrzymać...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/dym.jpg)
-
A co konkretnie sobie sciągnąłeś?
A teraz ja, sorki za rozmiar, ale nie mogłem sie powstrzymać...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/dym.jpg)
luzik ;)
ściągnąłem Mgławicę Oriona - http://www.spacetelescope.org/images/html/heic0601a.html
(http://www.spacetelescope.org/images/medium/heic0601a.jpg)
-
A co konkretnie sobie sciągnąłeś?
A teraz ja, sorki za rozmiar, ale nie mogłem sie powstrzymać...
mimoid jak żywy :exclamation
-
A co konkretnie sobie sciągnąłeś?
A teraz ja, sorki za rozmiar, ale nie mogłem sie powstrzymać...
http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/dym.jpg
mazerfaker!!!!!!!!!!! :o
-
Ale dzielisz się lewa-prawa, czy góra-dół?
serce i rozum.
-
U mnie niemożliwe. Żołądka nie podzielisz...
-
U mnie niemożliwe. Żołądka nie podzielisz...
A co masz w żołądku? Serce czy rozum..? :P
-
nudne te kpiny :P
-
A co konkretnie sobie sciągnąłeś?
A teraz ja, sorki za rozmiar, ale nie mogłem sie powstrzymać...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/dym.jpg)
Chłodnie kominowe... to tylko para wodna :)
Kein excitation.
pozdr
-
A co masz w żołądku? Serce czy rozum..? :P
Wiesz, to się tak u nas splata... Kobiety mają to osobno ;D. Kobiety maja wielkie serce. U facetów proporcja jest podobna, bo rozumek maja strasznie mały. Ot, splot słoneczny... Takie tam zgrubienie komórek nerwowych. No a głowa - głowa to lita kość ;D.
-
ja guowom jem
-
Nie, no tak. I wonchać mozna i generalnie nawet ten, jak to - oddychać też głową. I głos wydawać. No ale to wszystko takie dziurki, tuneliki otoczone litą kością. No z tym, że rozmaite rzeczy na tym rosną, włosy i te, uszy...
-
I jeszcze to: http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070528.html
What da ja fink piple? Będzież życie na Marsie.
I całkiem technicznie - dlaczego czasem nie da sie zmodyfikować własnego postu? (brak guziczka modify)
-
Nigdy go nie miałeś (tego modify) czy teraz zniknął? Bo ja nie wiem, mam takie przyciski przy wszystkich postach, jako moderator, więc nie wiem na czym sprawa polega.
pozdrawiam
-
Wygląda na to, że jest zawsze przy ostatnim moim poście w danym wątku, a w starszych już nie. Ale ten był ostatni, a juz przy nim nie było...
-
oodswierz i sie pojawi, jak sa dwa obok siebie to sie wali, na tym przedostatnim zapewne byl
-
I całkiem technicznie - dlaczego czasem nie da sie zmodyfikować własnego postu? (brak guziczka modify)
już dawno zauważyłem, że po jakims czasie znika, myslałem, że na takiej zasadzie działa to forum, że starszych nie wolno edytować...
-
Też mi się takie rzeczy zdarzały (dwa, może trzy razy), ale nie odnalazłem żadnej reguły, która by tym rządziła.
-
Zachodzące słońce, Księżyc w super-nowiu i odrzutowiec...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0706/planecrescent_jacques.jpg)
-
Niekosmiczne, ale warte spojrzenia: :)
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Deathvalleysky_nps_edit.jpg
-
Setki gwiazd na niebie, ale twierdzisz, że niekosmiczne ::).
Świetne.
Znakomite.
-
Bardzo Kosmiczne!
-
Najwiecej gwiazd to sie widzi jak sie na morzu w nocy plynie, nie Aniela? ;)
-
Z tej samej beczki: http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0706/startrails_ward_big.jpg.
Artykuł tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070613.html).
-
Niekosmiczne, ale warte spojrzenia: :)
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Deathvalleysky_nps_edit.jpg
No madzia zajeb*** fota!
Buziaki
-
No fota wysmienita, zapomnialem napisac :D
-
Prawda, z tym niekosmiczne przesadziłam ;D Dzięki za pochwały w imieniu fotografa... Zdjęcie jest ilustracją do artykuły o Death Valley, w ang. wersji.
W sumie to takie wygwieżdżone niebo jakoś bardziej pamiętam z gór... Na morzu zawsze są chmury i na wachcie pada :) A raz jak było całe noce spokojnie (aż za), to mieliśmy białe noce i niewiele gwiazd... Ale widok i tak warty zapamiętania.
-
(http://images.wikia.com/nonsensopedia/images/5/5f/Tworzenie_Witryn_www_czas.jpg)
-
Konkurs na najstarszy rysunek w internecie? ;)
-
Tu tego obrazka jeszcze nie było ;).
A co, myślisz, że bym wygrał ????
-
Mój obrazek jest swieży. Z wczoraj z Góraszki. Po odrzuceniu wszystkich zdjęć na których było tylko niebo, albo tylko ogon, albo tylko podwozie, albo tylko łeb tego faceta, co stał przede mną, zostało mi jeszcze coś 500 fotek :)
Hej chłopcy, obejrzyjcie się! Refleks! ;D
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/ups.jpg)
-
Tu tego obrazka jeszcze nie było ;).
A co, myślisz, że bym wygrał ????
Chyba znalazlbym starsze ale bylbys w czolowce ;) Z tym ze wiesz, ja sie tu wychowalem cnie.... 8-)
maziek: za mocne! :o
-
Że tak powiem,
gratuluję ustrzelenia samolotu, Maziek ;).
-
Strasznie się tam nakręciłem. Interesuję sie trochę II-wojennym lotnictwem i było kilka super okazów: Messerschmitt Me-109 (nielot), jego śmiertelny wróg P-51 Mustang, B-25 Mitchell (to ten, którym Amerykańcy odegrali się symbolicznie za Pearl Harbour, dokonując rajdu i pierwszego bombardowania Tokio, bombowce startowały z pokładu lotniskowca), Kukuruźniki, Piper, poza tym nieśmiertelny Bell UH-1 "Huey" (Wietnam, rozsławiony przez Czas Apokalipsy i Pluton, polecam też świetną książkę "Powiedz że sie boisz")... no i sporo nowszych maszyn, grupy akrobacyjne etc.
Oj strasznie się nakręciłem. Widok ryczącego Mustanga nalatującego z prędkością 500 km/h naprawdę wyrywa z butów.
Sorry za OT, ale musiałem się z kimś podzielić swoją radością ;).
Mustanga bardzo ciężko sfotografować ;D
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/mustang.jpg)
-
Kolo messershmidta mam fote w waszyngtonskim muzeum lotnictwa i lotow kosmicznych. Najwspanialsza jak dla mnie epoka lotnictwa, naj.... konkretniejsza przynajmniej.
To juz troche inne czasy ale maziek, tez nie mozesz sie doczekac premiery Fly Boys (http://www.imdb.com/title/tt0454824/) w Polsce? ;) (Blagam nie mowcie mi ze przegapilem bo kojarze ze miala byc w maju.)
A jeszcze z wypadu do USA to jedna z wiekszych porazek to nie zalapanie sie na Intrepida (http://www.intrepidmuseum.org/) w Nowym Yorku.
-
maziek, skoro interesuje Cię wojenny sprzęt i skoro wspominasz już nieśmiertelnego "Huey" to rzuć okiem na te foty:
(http://www.hue1968.webserwer.pl/images/jungle/JUNGLE10.jpg)
(http://www.hue1968.webserwer.pl/images/jungle/Jungle01.jpg)
(http://www.hue1968.webserwer.pl/images/street/PILCE17.jpg)
To praca polskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej Kompania GOLF/2/5 .
Oto ich strona: http://www.hue1968.webserwer.pl
Chłopaki naprawdę zwracają uwagę na detale!
CU
Deck
-
No tak, chłopcy wyciągnęli zabawki ;)
-
a Deck to ten po prawej na ostatnim zdjeciu ;)
-
Mają chłopaki zacięcie. Do tego kupa kasy i dużo wolnego czasu. No i nerwy jak postronki, bo prędzej czy później przyjdą do nich smutni panowie. Chyba, że ta broń i ammo to plastikowe atrapy, ale raczej nie wyglądają. Ale efekt jest wspaniały, trzeba to przyznać. Rzeczywiście Huey by im się przydał ;). Nota bene i Huey'ie, kbk M16, km M60 i pistolet gov. 1911A1 dalej służą w armii US, a pistolet - sławna rządowa 11 jest wciąż właśnie przez piechotę morską wykorzystywany. Broń, która ma już 100 lat nadal "przeskakuje" nowszych rywali...
Dzi: Nie martw się, jak przegapisz to wpadaj do mnie, w moim mieście premiery są zawsze miech, dwa później ;D.
-
haha, moze nie przegapie
chlopcy napewno z ASG biegaja
a ze bron stara jest uzywana nic dziwnego, bron jest bardzo prosta w konstrukcji
-
Colt "jedenastka" nie jest repliką raczej. Magazynek na pewno nie. Mogą miec legalnie prawdziwa broń, tylko trwale pozbawioną cech używalności, ukatrupioną - lufa zaspawana, zamek wielokrotnie przewiercony itd. - serce pęka. Sęk w tym, że choć jest na to ustawa w Polsce w tej chwili nie można mieć na to żadnych papierów, więc jak ich ktos podkabluje to będą mieli nagłe najście, na ziemię, nogi szeroko..., żelastwo do badań do centralnego laboratorium kryminalistyki na 2 lata, prawie na pewno sprawa w sądzie, może na początku areszt... Nawet jaki im to na końcu umorzą z braku dowodów, to już pewnie nie będzie sie chciało... Taka ciekawostka - w Polsce można zostać skazanym za jedną spłonkę (sprawną) w pustej łusce od kbks... a za jeden nabój kbks (sprawny) mozna pójść siedzieć. Równocześnie można sobie pod łóżkiem trzymać 200kg petard. Albo butlę z gazem pod kuchenką.
-
maziek, znasz temat Air Soft Gun?
-
maziek, znasz temat Air Soft Gun?
Trochę ;)
To sem ja:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/P1010006a.jpg)
A to mój gun - Colt 1911 oczywiście :D
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/P1010004.jpg)
-
Shit, man! Czysty najemnik! Kiedy smigasz do Iraku?
****************************************
Jaki znowu nuts?!!! Wyraznie napisalem S.H I. T. , you little druciany bugger!!
-
Shit, man! Czysty najemnik! Kiedy smigasz do Iraku?
Jak tylko skompletuje zapas pampersów ;).
-
Colt "jedenastka" nie jest repliką raczej. Magazynek na pewno nie. Mogą miec legalnie prawdziwa broń, tylko trwale pozbawioną cech używalności, ukatrupioną - lufa zaspawana, zamek wielokrotnie przewiercony itd. - serce pęka. Sęk w tym, że choć jest na to ustawa w Polsce w tej chwili nie można mieć na to żadnych papierów, więc jak ich ktos podkabluje to będą mieli nagłe najście, na ziemię, nogi szeroko..., żelastwo do badań do centralnego laboratorium kryminalistyki na 2 lata, prawie na pewno sprawa w sądzie, może na początku areszt... Nawet jaki im to na końcu umorzą z braku dowodów, to już pewnie nie będzie sie chciało... Taka ciekawostka - w Polsce można zostać skazanym za jedną spłonkę (sprawną) w pustej łusce od kbks... a za jeden nabój kbks (sprawny) mozna pójść siedzieć. Równocześnie można sobie pod łóżkiem trzymać 200kg petard. Albo butlę z gazem pod kuchenką.
W tej sytuacji maziek rozumiem, że masz odpowiednie pozwolenia na swojego Colta.. ;) ;D ;D ;D
CU
Deck
-
Nie mam :(.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wpierdlu.jpg)
-
Coś to więzienie jakieś takie przytulne... świeże powietrze, las, pewnie jeszcze basen i kort tenisowy.... ;D ;D ;D
CU
Deck
-
Bo to Ty siedzisz w celi. Ja jestem na zewnątrz. ;D
Rozumiesz? Ty pragnienie, ja sprite...
-
Filmik animowany Space Intruder. Naprawdę dobre.
Na dodatek proces produkcji jest szczegółowo opisany - trzeba kliknąć na more... tak mniej więcej po prawej stronie ekranu, nieco poniżej pomarańczowego subscribe.
-
Ponoć szkło w szybach okiennych też płynie i z tego powodu szyby po kilkudziesięciu latach są nieco grubsze u dołu. Ostatnio jednak przeczytałem artykuł, z którego wynika, że to kompletna bzdura, i teraz juz sam nie wiem...
Hm... niedawno na Discovery widziałem program, zdaje się "Przełomowe wynalazki" albo "Jak to jest zrobione". Mówili, że owszem - po pewnym czasie szyby stają się na dole grubsze.
Teraz i ja nie wiem, komu wierzyć ;D , ale skłaniam się w stronę tego, że to prawda.
Miesław: mi też to wpajali i to wieloetapowo, no materiałoznawstwie była to jedna z tych opowieści, co to studenci siedzą kółkiem z rozdziawionymi dziobami dookoła profesora-mądrej-głowy i słuchają. I w liceum mądry profesor też tak coś mówił... W tym artykule w którym to zanegowano obliczeniowo wyszło, ze do zauważalnego powiększenia sie grubości szyby o 0,1mm trzeba by czekać jeśli dobrze pamiętam ponad 120 tyś lat, przy czym mając na uwadze proces znany jako "powolne mętnienie starych zwierciadeł" (czy jakoś tak - w każdym razie fizycznie chodzi o krystalizację szkła po prostu - mimo przechłodzenia cieczy atomy powoli odnajduja swoje miejsce w sieci) - który zachodzi dużo szybciej, to rzeczywiście do takiego pogrubienia nie powinno dojść. Ale jak jest to nie wiem. Chyba sobie pogrzebie na ten temat, bo zaczyna mnie to nurtować...
W średniowiecznych europejskich katedrach witrażowe szybki są często cieńsze u góry niż na dole. Dlaczego? Wyjaśnienie pokutujące w niektórych książkach do fizyki i popularnonaukowych periodykach jest następujące: szkło jest przechłodzoną cieczą. Ta szklana ciecz ma to do siebie, że płynie - niezwykle powoli, z uwagi na swą ogromną lepkość, lecz bezustannie. Średniowieczne witraże zdążyły więc do naszych czasów zauważalnie "spłynąć". Tymczasem, jak wyliczył Edgar Dutra Zanotto z Uniwersytetu w Sao Carlos w Brazylii, aby w grubości szyby pojawiła się jakakolwiek dostrzegalna zmiana, potrzeba nie ośmiu setek lat, lecz czasu porównywalnego z wiekiem Wszechświata. Dobre, nie?
Zaraz, zaraz, ale różnica grubości szkła w starych witrażach jest faktem! Skąd - wobec tego - się ona bierze? Wszystkiemu winna jest technologia produkcji, zwana metodą formowania gomółek szklanych (ang. crown method). Aby otrzymać szklaną taflę aż do XIX wieku dmuchano kulę, a następnie spłaszczano ją wprawiając w ruch wirowy. Tak otrzymana tafla o średnicy dochodzącej prawie do 2 metrów nigdy nie była idealnie płaska. A że w witrażach jest grubsza akurat na dole? A jak byście osadzali okienka na miejscu szklarza - opierając je na cieńszej czy solidniejszej podstawie?
Przy okazji: szkło nie jest cieczą. Nie jest też ciałem stałym. Znajduje się w stanie amorficznym, co można wyobrażać sobie jako stan pośredni między tymi dwoma stanami skupienia materii.
Fragment pochodzi z artykułu Ireny Cieślińskiej "Łże-elity, czyli miejskie legendy sal wykładowych", Wiedza i Życie, lipiec 2007.
-
Brawo Miesław! Za dociekliwość! Jedną bajędę mamy z głowy dzięki Tobie ;D. Gdzies przeczytałem, tylko teraz nie mogę sie połapać gdzie (ale w necie), że nazwa "przechłodzona ciecz" jest całkowicie nieadekwatna dla szkła, bo przechłodzona ciecz to taka, która jest płynna, mimo że jej temperatura spadła poniżej punktu krystalizacji. Szkło zaś staje się ciałem stałym powyżej tego punktu. Czyli bzdura.
-
No nie mogłem sie powstrzymać. Saturn IR.
(nie mylić z IRasiadem ;) )
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0706/neonsaturn_cassini.jpg)
-
Ładne i pouczające...
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0707/pelicanzoom_alves.mov
-
Patrzcie, wyglada na to ze w produkcji jest kreskowka SOLARIS
-
Motherfunkin' massive!!!!
edit:
a Wy to (http://www.youtube.com/watch?v=iJjqnAheMDc&NR=1) ogladacie? (kolega mi dal jako odpowiedz na trailer solaris). ksiazka jest tez taka glupia?
-
Motherfunkin' massive!!!!
edit:
a Wy to (http://www.youtube.com/watch?v=iJjqnAheMDc&NR=1) ogladacie? (kolega mi dal jako odpowiedz na trailer solaris). ksiazka jest tez taka glupia?
Pewien czas temu pisałem o tym, chyba w temacie "Filmy SF warte i niewarte obejrzenia" *. Widziałem wszystkie 6 odcinków (bo to jest miniserial) i uważam, że jest rewelacyjne.
Książka? Jedna z moich ulubionych. Jest przezabawna. Czy głupia? Zależy, co przez to rozumiesz. Myślę, że określenie zwariowana pasuje lepiej.
Chociaż Tichy jest postacią wybitnie komiczną, ze wszystkich Lemowskich bohaterów to on właśnie porusza najwięcej najpoważniejszych zagadnień filozoficznych interesujących Lema. Tichy odwiedza społeczeństwa poddawane okrutnym eksperymentom (...), dane jest mu poznawać szalonych lub genialnych naukowców, nade wszystko zaś nieustannie zmuszany jest do zadumy nad kondycją ludzką.
W. Orliński, "Co to są sepulki?"
edit:
A z tym animowanym Solaris całkiem ciekawa sprawa. Zobaczymy, co z tego wyjdzie (czy coś z tego wyjdzie).
*) O, tu (http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb2/YaBB.pl?num=1100547621/1125) i jeszcze 2 kolejne strony wątku.
-
Znaczy chyba zle zapytalem. Chodzi mi o to czy Tichemu np tez sie zmienia rakieta na kolorowa i zaczyna grac Bee Gees? Albo spotyka dziwnie wygladajace stworki? (Kojarze Lema jako negujacego stworki wlasnie).
-
Znaczy chyba zle zapytalem. Chodzi mi o to czy Tichemu np tez sie zmienia rakieta na kolorowa i zaczyna grac Bee Gees? Albo spotyka dziwnie wygladajace stworki? (Kojarze Lema jako negujacego stworki wlasnie).
Nie no, bez przesady. Bee Gees i kolorowa wymiatają, ale pojawiają się tylko w filmie. Natomiast stworków trochę w książce było, ale te z filmu nie są ich odwzorowaniem. Jeśli jeszcze nie widziałeś, polecam http://www.lem.pl/polish/lemdraw/lemdraw.htm .
(http://www.lem.pl/polish/lemdraw/pidlak.gif)
A ten tutaj jest właśnie z Dzienników.
Zdaje się, że Lem faktycznie często negował stworki, ale w "Dziennikach" dał popis umiejętnościom tworzenia takich.
Swoją drogą mogłem się domyślić, o co Ci chodziło.
-
A teraz na zupełnie inny temat: dość ciekawa literówka w reklamie (strzałkę dorysowałem):
(http://img516.imageshack.us/img516/5149/litsf9.jpg)
I jeszcze fragment tekstu z Gazety Wyborczej:
NATO ostrzegło w tym czerwcu Rosję, że nie ma ona prawa ogłaszać moratorium na wywiązywanie się z postanowień CFE; jednostronne zawieszenie przez nią wykonywania tych postanowień oznaczałoby oznaczać jego pogwałcenie.
-
Żadna literówka. Jazda na rowerze po browarze.
-
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/Mat.jpg)
-
Maziek, napisałeś coś białą farbą czy co?
-
Już OK.
-
;D
-
Okrzemki... pływy... primordial life... (apropos, bawiliście się tym wygaszaczem?) całość tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070727.html).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0707/NGC3628_mandel720.jpg)
-
Pięknie, pięknie :)
-
Galaktyki...
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=246.40713622764201000000&dec=33.68886252930489900000&scale=0.2495455292035948584905660374&opt=&width=424&height=423&version=2)
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=207.61015057479000000000&dec=28.13266844489770000000&scale=0.3424681132694460377358490561&opt=&width=424&height=423&version=2)
-
Ale ta przebija poprzednie dwie.
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=210.86816584293899000000&dec=54.28542497532480100000&scale=1.6110715326273216509433962240&opt=&width=424&height=423&version=2)
(dokleiłbym do poprzedniego posta, ale już nie miałem opcji "edit")
edit:
Na forum Galaxyzoo (http://www.galaxyzooforum.org/), a konkretnie w sekcji Stunning sights (http://www.galaxyzooforum.org/index.php?board=4.0) mają więcej świetnych zdjęć. Polecam tematy "Your best spirals" i "Oddballs- Post your weird pics here!". To jedno z tamtejszych:
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=199.15160702169101000000&dec=35.51553995570670000000&scale=0.2163245542994085353773584902&opt=&width=424&height=423&version=2)
13
-
Nie no, bajer, ja takich ciekawostek na razie nie miałem. Fajno by je było poobserwować przez jaki tysiąc lat - ciekawe czy się będą równo kręcić :)
-
Duża galaktyka wssysa małą:
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=241.51631420520800000000&dec=55.42545533690879700000&scale=0.7369978922717976179245283008&opt=&width=424&height=423&version=2)
Albo takie dwie, tyż niezłe:
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=316.33635286837000000000&dec=-7.84582010526813970000&scale=0.4851430766987350707547169804&opt=&width=424&height=423&version=2)
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=147.52768223922399000000&dec=12.81360948050420000000&scale=1.0325962642453751415094339607&opt=&width=424&height=423&version=2)
-
(http://skyservice.pha.jhu.edu/dr6/ImgCutout/getjpeg.aspx?ra=239.25297378159300000000&dec=18.86319732342580100000&scale=0.1133149299981459127358490564&opt=&width=424&height=423&version=2)
Oko, oko, nos!
-
(http://img473.imageshack.us/img473/5800/img3515io0.th.jpg) (http://img473.imageshack.us/my.php?image=img3515io0.jpg)
-
No takiej to jeszcze nie miałem. Normalnie bajer 8-)
(http://casjobs.sdss.org/ImgCutoutDR6/getjpeg.aspx?ra=212.51822458&dec=17.73384705&scale=0.39612&width=512&height=512&opt=&query=)
-
No takiej to jeszcze nie miałem. Normalnie bajer 8-)
Mowisz o tej wklejonej przezemnie? ;)
-
Oj, coś mi się zdaje, że ta galaktyka to może byc sztuczny twór... ::)
-
Po lemowsku przewrotna ;) statystyka znaleziona w sieci:
(http://img237.imageshack.us/img237/4246/godvsatanxa0.jpg)
-
Przewrotna tylko dla ateisty ;)
-
Ja to bym nie chcił być Bogiem, bo jak by się co niedobrego stało, to by od razu było na mnie :P Gdzieś tam się jacyś kretyni pozabijali, i kto jest winny? Oczywiście, najlepiej wszystko zwalić na siłę wyższą.
Ughh :P
-
Przewrotna tylko dla ateisty ;)
Obawiam się, że trochę nie zrozumiałem... Dlaczego dla teisty ma być nieprzewrotna?
-
Rysunek zaklada ze smierc jest czyms zlym, tj. bazuje na teorii ze zycie jest rzecza najcenniejsza. Ktos z takim podejsciem uzna ze Bog jest zly. Jesli tego podejscia nie ma rysunek nie ma znaczenia bo istnieje wtedy zalozenie ze Bog zrobil to "w slusznej wierze" albo inne typu ze ludzie po smierci ida do raju itd.
I tak calkiem na marginesie mozna by rozwazac nawet czy aktualnie jak ktos umiera to Bog go zabija czy umiera on... samodzielnie. :D
Podsumowujac rysunek oparty na zalozeniu braku zycia po smierci ktore to zalozenie kluci sie troche z pojeciem Bog przez co calosc jest albo dziwna albo... wg tych ktorzy tego nie zauwazyli przewrotna ;)
-
Śmierć jednak zwykle wiąże się z cierpieniem, a to już teodyceę nieco utrudnia...
-
Nie umiem zgodzic sie z teza ze smierc wiaze sie z cierpieniem wiec reszte tez odrzucam :)
-
Czy to aby Lem nie napisał, że istota doskonała, która dla realizacji swych planów posługuje się złem nie może być dobra? ;) (A cierpienie to według wszelkich ludzkich systemów etycznych, zło.)
-
Nie napisalem ze cierpienie nie jest zlem. Choc tez moglem ;) Poza tym dla kogos kto wierzy w Boga ocena Jego poczynan przez Lema moze byc conajwyzej smieszna, zdajesz sobie z tego sprawe prawda? ;) Ale fakt ze chyba pisalismy cos tutaj o tym.
No ale nie wdajac sie w sprzeczanki powtorze. Znowu zalozyles ze smierc to zlo i ze smierc to cierpienie. Nie zgadzam sie z zalozeniami - nie rozwazam reszty.
-
Założyłem raczej, że cierpienie to zło. (A o ile pamietam Katechizm Kościoła Katolickiego twierdzi to samo zresztą :P )
-
No akurat Katechizm i ogolnie Chrzescijanstwo dosc mocno gloryfikuja cierpienie. Chyba nie musze przypominac ukrzyzowania? ;)
A co do tego ze smierc wiaze sie z cierpieniem to znowu moge ryzykowac niebezpieczne tezy ze smierc naturalna cierpieniem nie jest. Pytanie kiedy to jest "naturalna" i od kiedy juz zaczyna sie "nienaturalna" medycyna. No i pytanie najwazniejsze: jak to sprawdzic? ;D
-
No akurat nie gloryfikuje, tylko twierdzi, że Bóg wyprowadza z każdego zła dobro (co wydaje się tezą cholernie trudną do udowodnienia), dlatego cierpienie ma sens.
Co zaś do tezy, że śmierć naturalna nie wiaze się z cierpieniem to mając w domu sporą czeredę zwierzaków miałem czasem wątpliwa przyjemność oglądać ich chorobę czy śmierć. I widać było niewątpliwie, że cierpiały, czasem nawet bardzo. (Paradoksalnie jedynym kotem, który nie cierpiał był ten zabity przez samochód który zginął na miejscu, zatem jego śmierc była "nienaturalna".)
BTW: Koniolub Grubas w "VALISie" (cenionego przez Mistrza, P.K. Dicka) zamierzał użyć śmierci kota pod kołami samochodu jako argumentu przeciw dobroci Boga.
-
No akurat nie gloryfikuje, tylko twierdzi, że Bóg wyprowadza z każdego zła dobro (co wydaje się tezą cholernie trudną do udowodnienia), dlatego cierpienie ma sens.
No czyli ze jednak nie jest złe?
Co zaś do tezy, że śmierć naturalna nie wiaze się z cierpieniem to mając w domu sporą czeredę zwierzaków miałem czasem wątpliwa przyjemność oglądać ich chorobę czy śmierć. I widać było niewątpliwie, że cierpiały, czasem nawet bardzo. (Paradoksalnie jedynym kotem, który nie cierpiał był ten zabity przez samochód który zginął na miejscu, zatem jego śmierc była "nienaturalna".)
I dlatego uwazam ze kiedys, gdy sie ginelo masowo na wojnach, bylo lepiej ;) Z drugiej strony, trzebaby sprawdzic ile razy nienaturalnosc smierci powoduje ze jest lzejsza a ile razy ze taka sama. Ile razy fakt przedluzenia zycia powoduje zwiekszenie cierpienia. Zsumowac te wszystkie cierpienia jakos. Rozwazyc fakt czy dla kota naturalniejsza jest smierc pod kolami czy ze starosci (to tylko na poczatku brzmi smiesznie). Itd itp. A to jest niemozliwe do zrobienia. Dlatego nie uznalem tezy ze smierc jest cierpieniem. Nie uznaje tez tezy odwrotnej. Poprostu nie wiem. (Caly czas abstrachujac od tego ze uznalismy ze cierpienie tez zle byc nie musi czyli nie implikuje "złości" (evilness) Boga).
BTW: Koniolub Grubas w "VALISie" (cenionego przez Mistrza, P.K. Dicka) zamierzał użyć śmierci kota pod kołami samochodu jako argumentu przeciw dobroci Boga.
A nie znam, nie znam. Czuje ze sam dla siebie jestem wiekszym autorytetem niz ci panowie ;)
Tak czy siak jak przez trzeci post nie moge poradzic sobie z naswietleniem absurdu (w moim mniemaniu oczywiscie) takiego rozwazania to chyba trzeba konczyc...
-
No czyli ze jednak nie jest złe?
Tego nie powiedziałem. To, że zło daje podobno (co nie zostało dowiedzione) dobre efekty, nie powoduje, że przestaje być złem.
Poprostu nie wiem.
Skoro tak, trochę Ci się dziwię, że dyskutujesz o czymś o czym nie masz (jak sam mówisz) pojęcia. ;)
-
Staram sie dowiedziec skad Ty wiesz ;)
-
Bo miałem wątpliwą przyjemność oglądać i chorobę i śmioerć (zarówno ludzijak i zwierząt) wiele razy niestety...
Zresztą ludzie boją się śmierci - sam lęk oznacza cierpienie, a cierpienie tzw. zło.
-
No a moja teza jest taka ze mamy taka kulture (oswiecenie) ze sie smierci boimy. W Indiach sie nie boja. W Sparcie tez sie nie bali, cieszyil sie z niej. W polskim sredniowieczu tez nie. A Ty ogladales smierc tylko w naszej kulturze, i naszej medycynie, ktore to wmawiaja nam ze smierc jest nienaturalna i zła.
-
No a moja teza jest taka ze mamy taka kulture (oswiecenie) ze sie smierci boimy. W Indiach sie nie boja. W Sparcie tez sie nie bali, cieszyil sie z niej. W polskim sredniowieczu tez nie. A Ty ogladales smierc tylko w naszej kulturze, i naszej medycynie, ktore to wmawiaja nam ze smierc jest nienaturalna i zła.
Jeśli śmierć jest dobra to skad instynkt samozachowawczy? Była mowa o szympansach, one też (choc nie skażone wpływem Oświecenia) nie uważaja śmierci za dobro...
(A w wyliczance tych co sie nie bali śmierci pominałeś Wikingów, japońskich kamikaze i "bombowych" chłopców bin Ladena - czy naprawdę są to wzorce do naśladowania?)
Choć w jedny masz racje - śmierć jest naturalna (ale wbrew pozorom "naturalne" częściej oznacza złe, czego i Mistrz dowodził).
-
Instynkt samozachowawczy mamy dlatego, że jak byśmy go nie mieli, to byśmy wymarli. Ewolucja w naturalny sposób faworyzuje te istoty, którym zależy na życiu. To takie przystosowanie. I nic więcej. A jak zapewne wiadomo, ewolucja nie przejmuje się tym co jest dobre, a co złe. Działa na ślepo. Chodzi o przetrwanie gatunku i już. Aha, no i wiadomo również, że każdy się rodzi, żyje i umiera. To chyba normalna kolej rzeczy, nie?
-
No a moja teza jest taka ze mamy taka kulture (oswiecenie) ze sie smierci boimy. W Indiach sie nie boja. W Sparcie tez sie nie bali, cieszyil sie z niej. W polskim sredniowieczu tez nie. A Ty ogladales smierc tylko w naszej kulturze, i naszej medycynie, ktore to wmawiaja nam ze smierc jest nienaturalna i zła.
Jeśli śmierć jest dobra to skad instynkt samozachowawczy? Była mowa o szympansach, one też (choc nie skażone wpływem Oświecenia) nie uważaja śmierci za dobro...
Chwileczke, mowimy o smierci jednostki. A my (choc stawiam ze nie jako jedyny gatunek na Planecie) jestesmy w stanie poswiecic zycie jednostki dla roznie rozumianego "ogółu". I to pozwala nam lepiej przetrwac jako gatunek. I to wynika z inteligencji, z rozumiena abstrakcji swiata i samoswiadomosci, postrzegania siebie "z zewnatrz". Dzieki temu jestesmy w stanie umierac np na wojnie, za jakastam "sluszna sprawe". I wtedy smierc przestaje byc straszna. Jest to wplyw kulturowy bo zmienny. Jedynie proporcje sie zmieniaja w roznych czasach i miejscach. Zatem teraz w kulturze zachodu dominuje kult zycia i jednostki (oswiecenie) a roznych miejscach i czasie tak nie bylo. I (po raz ktorys na forum to mowie) ja uwazam ze nie jest tak ze ludzie kiedys sie mylili i dlatego mysleli inaczej a my myslimy wlasciwie, tylko poprostu ludzie mysla roznie i wszystko jest rownouprawnione i nie mozna zdecydowac co jest obiektywnie dobre. A osobiscie tez bardziej podobalo mi sie wyraziste spoleczenstwo w Sparcie niz aktualne rozciapkane unisexowe w swiecie zachodnim.
(A w wyliczance tych co sie nie bali śmierci pominałeś Wikingów, japońskich kamikaze i "bombowych" chłopców bin Ladena - czy naprawdę są to wzorce do naśladowania?)
A dlaczego nie? Jak stwierdzasz ze to co robili bylo zle? (Zaloze sie ze podasz argument z naszej kultury mowiacy ze zycie jednostki jest wartoscia najwieksza.)
Choć w jedny masz racje - śmierć jest naturalna (ale wbrew pozorom "naturalne" częściej oznacza złe, czego i Mistrz dowodził).
Znowu to slowko "złe". Wez je moze zdefiniuj? Ja uwazam ze naturalne znaczy "dobre" i co wtedy? (Rownie mocne jest slowo "dowodził" ;) ).
-
Chwileczke, mowimy o smierci jednostki. A my (choc stawiam ze nie jako jedyny gatunek na Planecie) jestesmy w stanie poswiecic zycie jednostki dla roznie rozumianego "ogółu". I to pozwala nam lepiej przetrwac jako gatunek. I to wynika z inteligencji, z rozumiena abstrakcji swiata i samoswiadomosci, postrzegania siebie "z zewnatrz". Dzieki temu jestesmy w stanie umierac np na wojnie, za jakastam "sluszna sprawe". I wtedy smierc przestaje byc straszna.
Ok. Tylko w takim razie śmierc jest mniejszym złem służącym większemu dobru. Musimy dokonywać wyboru mniejszego zła, bo nie jesteśmy wszechmocni. Istota wszechmocna ex definitione mniejszego zła wybierać nie musi. Zatem skad zło? Oczywiscie są to pytania istotne tylko dla teisty (i to w wersji wielkich religii monoteistycznych), ateista ma ten problem z głowy, bo od przypadku nie sposób oczekiwać wysokiej etyki.
A osobiscie tez bardziej podobalo mi sie wyraziste spoleczenstwo w Sparcie niz aktualne rozciapkane unisexowe w swiecie zachodnim.
Pod pewnymi zwzględami oni byli bardziej "unisexowi" niż my...
Znowu to slowko "złe". Wez je moze zdefiniuj? Ja uwazam ze naturalne znaczy "dobre" i co wtedy?
I wtedy dowiedziesz tylko, że wszelkie systemy etyczne są względne... A skoro tak, nie obronisz o dobroci Boga, bo nikt nie jest dobry obiektywnie.
-
Ok. Tylko w takim razie śmierc jest mniejszym złem służącym większemu dobru. Musimy dokonywać wyboru mniejszego zła, bo nie jesteśmy wszechmocni. Istota wszechmocna ex definitione mniejszego zła wybierać nie musi. Zatem skad zło? Oczywiscie są to pytania istotne tylko dla teisty (i to w wersji wielkich religii monoteistycznych), ateista ma ten problem z głowy, bo od przypadku nie sposób oczekiwać wysokiej etyki.
No to to przeciez napisalem w pierwszej odpowiedzi. Rysunek sensu (czy raczej odbiorcy) nie ma bo ktos wierzacy zaklada dobroc Boga wiec go te smierci nie "jaraja" a ktos niewierzacy nie uznaje Boga wiec podpisy sa bez sensu.
I o wczesniejszych zdaniach: pytanie dla teisty nie istnieje. Bo nie rozwaza on zla i dobra na tym poziomie co Bog. (Tak naprawde znowu chodzi o definicje tych dwu pojec ktora to przeciez wywodzi sie od pojecia Boga wlasnie. Logiczna petla.)
A osobiscie tez bardziej podobalo mi sie wyraziste spoleczenstwo w Sparcie niz aktualne rozciapkane unisexowe w swiecie zachodnim.
Pod pewnymi zwzględami oni byli bardziej "unisexowi" niż my...
Szczegolnie w kwestii wychowania... No ale ja to raczej z filmow to znam wiec moze nie wiem ;) Chcialem tylko naswietlic ze mozna myslec roznie.
Znowu to slowko "złe". Wez je moze zdefiniuj? Ja uwazam ze naturalne znaczy "dobre" i co wtedy?
I wtedy dowiedziesz tylko, że wszelkie systemy etyczne są względne... A skoro tak, nie obronisz o dobroci Boga, bo nikt nie jest dobry obiektywnie.
Nie, dowodze ze sa wzgledne gdy sa tworzone "z tego samego poziomu". Tj. jeden czlowiek nie moze stwierdzic obiektywnie o zle lub dobru robionym przez drugiego czlowieka. Moze ocenic swoimi kategoriami dajmy na to psa (abstrachujac od tego czy jest to sensowne). Tak jak w Goedlu - nie mozemy ustalic arbitralnej prawdy (dobra) z wnetrza systemu. I tu wchodzi Bog ;)
-
Rysunek sensu (czy raczej odbiorcy) nie ma bo ktos wierzacy zaklada dobroc Boga wiec go te smierci nie "jaraja"
I teraz pytanie: na jakiej podstawie logicznej teista to zakłąda?
Tak naprawde znowu chodzi o definicje tych dwu pojec ktora to przeciez wywodzi sie od pojecia Boga wlasnie. Logiczna petla.
No to jeśli Bóg stworzył normy moralne, w świetle których wyszedł na potwora to dopiero zaczyna sie czarny humor.
Chcialem tylko naswietlic ze mozna myslec roznie.
To wiem. Pytanie czy wszystkie systemy myslenia śa równie uprawnione?
Tak jak w Goedlu - nie mozemy ustalic arbitralnej prawdy (dobra) z wnetrza systemu. I tu wchodzi Bog ;)
Łatanie luk w naszej niewiedzy Bogiem to pomysł dość ograny i obecnie nie stosowany nawet przez Kościół. (BTW: dlaczego ew. poglądy Boga na "dobro" i "zło" mają być obiektywne? Ładnie zmaga sie z tą tezą "Non serviam")
-
Rysunek sensu (czy raczej odbiorcy) nie ma bo ktos wierzacy zaklada dobroc Boga wiec go te smierci nie "jaraja"
I teraz pytanie: na jakiej podstawie logicznej teista to zakłąda?
Nie ma podstawy logicznej. Religie opieraja sie na dogmatach. Bog jest "aksjomatem", pojeciem zdefiniowanym pierwotnie. Z definicji wynika rowniez ze wszystko co robi jest dobre.
Tak naprawde znowu chodzi o definicje tych dwu pojec ktora to przeciez wywodzi sie od pojecia Boga wlasnie. Logiczna petla.
No to jeśli Bóg stworzył normy moralne, w świetle których wyszedł na potwora to dopiero zaczyna sie czarny humor.
Hm, to tak w skrocie (i uproszczeniu). Rysunek odnosi sie do Biblii. Biblia jest swieta ksiega Chrzescijanstwa. Religia monoteistyczna. Zaklada ze jest jedna istota doskonala/ostateczna zwana Bogiem. Zaklada rowniez ze zycie doczesne (na Ziemi) jest tylko czescia zycia i ze istnieje rowniez zycie po Ziemskiej smierci. Wtedy to jest Sąd i idzie sie albo do raju albo do piekla (zdaje sobie sprawe z uproszczenia jednak nie o tego typu rozwazania nam chyba chodzi). I tam juz sie jest wiecznie. Czyli ze twierdzi ze smierc jest czescia jakiejstam drogi, naturalna i konieczna. Jakimstam etapem w ktorym nastepuje rozliczenie z zycia doczesnego. Gdzie jest zalozenie ze smierc jest zla?
Pewnie chodzi Ci o to ze jest moralnie zle zabicie siebie i kogos (aktualnie, bo nawet w Chrzescijanstwie nie bylo to takie klarowne zawsze). Ale to nie dlatego ze smierc jest zla tylko dlatego ze zaden czlowiek nie ma prawa o niej decydowac bo to sprawa Boska. Czyli ze jest wiara ze to Bog decyduje o zyciu i smierci i dlatego czlowiek zabijac nie moze, a nie dlatego ze smierc jest zla.
Chcialem tylko naswietlic ze mozna myslec roznie.
To wiem. Pytanie czy wszystkie systemy myslenia śa równie uprawnione?
Wg mnie tak. Nie widze logicznej przeslanki by bylo inaczej. Tj. mysle tak dlatego ze skoro ja jestem czlowiekiem i mysle cos, to dowolne myslenie innego czlowieka, rowniez sprzeczne z moim musi byc rownoprawne by calosc byla logiczna. Bo jesli uwazalbym ze moje jest bardziej uprawnione a jego mniej, to gdybym zamienil sie z nim skora okazaloby sie ze moje jest mniej, i powstalaby sprzecznosc.
Ale rozumiem ze niektorzy twierdza ze jest mozliwosc znalezienia prawd obiektywnych. Ostatnio gadalismy tu na ten temat z Lucą. On, jako ze z Zachodniego Swiata twierdzil, ze obiektywizm daje matematyka, bo jest w przyrodzie, jest przed nami. Jednakze jakistam odpowiednio dopracowany Hinduista powiedzialby Mu ze to nieprawda, ze to bog czy cos reguluje a nie matematyka. No i powstaje problem, bo dlaczego mam uznac ze to Luca ma racje a nie tamten Hinduista?
Problem jest w dyskusji trudny bo ludzie dyskutuja by znalezc rozstrzygniecie. A ten, jak sam zauwazyles w innym temacie, przez zalozenie subiektywizmu i braku obiektywizmu, jest nierozstrzygalny.
Tak jak w Goedlu - nie mozemy ustalic arbitralnej prawdy (dobra) z wnetrza systemu. I tu wchodzi Bog ;)
Łatanie luk w naszej niewiedzy Bogiem to pomysł dość ograny i obecnie nie stosowany nawet przez Kościół. (BTW: dlaczego ew. poglądy Boga na "dobro" i "zło" mają być obiektywne? Ładnie zmaga sie z tą tezą "Non serviam")
Sa obiektywne z definicji pojecia Bog ;) (A o "Non serviam" znalazlem tylko ze to chyba nie podejmowanie odpowiedzialnosci i nie zrozumialem do czego sie tyczy. Jestem z politechniki ;) ).
-
Rysunek zaklada ze smierc jest czyms zlym, tj. bazuje na teorii ze zycie jest rzecza najcenniejsza. Ktos z takim podejsciem uzna ze Bog jest zly. Jesli tego podejscia nie ma rysunek nie ma znaczenia bo istnieje wtedy zalozenie ze Bog zrobil to "w slusznej wierze" albo inne typu ze ludzie po smierci ida do raju itd.
To chyba za daleko idący wniosek, równie dobrze rysunek może zakładać, że dobre są tylko liczby podzielne przez 10...
;)
-
Nie ma podstawy logicznej. Religie opieraja sie na dogmatach. Bog jest "aksjomatem", pojeciem zdefiniowanym pierwotnie. Z definicji wynika rowniez ze wszystko co robi jest dobre.
Czyli w Twojej opinii wiara jest przeciwstawna rozumowi, a jednak jej bronisz? Credo quia absurdum est? Zaś argument na dobroć Boga zamyka sie w tautologii: Bóg jest dobry, bo dobry jest Bóg?
Rysunek odnosi sie do Biblii. Biblia jest swieta ksiega Chrzescijanstwa. Religia monoteistyczna. Zaklada ze jest jedna istota doskonala/ostateczna zwana Bogiem.
A moze twóca tego rysunku chciał w formie żartobliwej spowodować żebyśmy się zastanowili nad ew. doskonałościa Boga?
Zaklada rowniez ze zycie doczesne (na Ziemi) jest tylko czescia zycia i ze istnieje rowniez zycie po Ziemskiej smierci. Wtedy to jest Sąd i idzie sie albo do raju albo do piekla (zdaje sobie sprawe z uproszczenia jednak nie o tego typu rozwazania nam chyba chodzi). I tam juz sie jest wiecznie. Czyli ze twierdzi ze smierc jest czescia jakiejstam drogi, naturalna i konieczna. Jakimstam etapem w ktorym nastepuje rozliczenie z zycia doczesnego. Gdzie jest zalozenie ze smierc jest zla?
Pewnie chodzi Ci o to ze jest moralnie zle zabicie siebie i kogos (aktualnie, bo nawet w Chrzescijanstwie nie bylo to takie klarowne zawsze). Ale to nie dlatego ze smierc jest zla tylko dlatego ze zaden czlowiek nie ma prawa o niej decydowac bo to sprawa Boska. Czyli ze jest wiara ze to Bog decyduje o zyciu i smierci i dlatego czlowiek zabijac nie moze, a nie dlatego ze smierc jest zla.
I właśnie tu jest problem teodycei. Etyka oparta na założeniu "co wolno wojewodzie...", a taka głosisz jest raczej mało przekonujaca.
Z kolei sam fakt ew. istnienia miejsca zwanego piekłem, miejsca (z założenia) złego, czy fakt, że śmierć wiąże się z obiektywnym cierpieniem (niezależnie od tego jakie są jego przyczyny), a cierpienie jest niewątpliwie złe dla cierpiącego (nawet jeśłi płynie z niego ew. wyższy pożytek). Pokazuje, że Bóg (o ile istnieje) buduje dobro ze zła. A właśnie ten zarzut - używanie zła do czynienia dobra przez istotę wszechmocna (która jako wszechmocna posługiwać sie złem nie musi) od początku był stawiany.
Wg mnie tak. Nie widze logicznej przeslanki by bylo inaczej. Tj. mysle tak dlatego ze skoro ja jestem czlowiekiem i mysle cos, to dowolne myslenie innego czlowieka, rowniez sprzeczne z moim musi byc rownoprawne by calosc byla logiczna. Bo jesli uwazalbym ze moje jest bardziej uprawnione a jego mniej, to gdybym zamienil sie z nim skora okazaloby sie ze moje jest mniej, i powstalaby sprzecznosc.
Ale rozumiem ze niektorzy twierdza ze jest mozliwosc znalezienia prawd obiektywnych. Ostatnio gadalismy tu na ten temat z Lucą. On, jako ze z Zachodniego Swiata twierdzil, ze obiektywizm daje matematyka, bo jest w przyrodzie, jest przed nami. Jednakze jakistam odpowiednio dopracowany Hinduista powiedzialby Mu ze to nieprawda, ze to bog czy cos reguluje a nie matematyka. No i powstaje problem, bo dlaczego mam uznac ze to Luca ma racje a nie tamten Hinduista?
Problem jest w dyskusji trudny bo ludzie dyskutuja by znalezc rozstrzygniecie. A ten, jak sam zauwazyles w innym temacie, przez zalozenie subiektywizmu i braku obiektywizmu, jest nierozstrzygalny.
Jednak, skoro nie wierzysz w prawdę obiektywną dlaczego nie boisz sie chodzić po ziemi. Skad wiesz, że nie ma tam np. gigantycznej dziury, skoro prawda obiektywna nie istnieje, nie możesz tego wiedzieć...
A o "Non serviam" znalazlem tylko ze to chyba nie podejmowanie odpowiedzialnosci i nie zrozumialem do czego sie tyczy. Jestem z politechniki ;) ).
Skoro jesteś z politechniki nie powinieneś mieć kłopotu ze zrozumieniem tak klarownego tekstu :P .
To chyba za daleko idący wniosek, równie dobrze rysunek może zakładać, że dobre są tylko liczby podzielne przez 10...
;)
Zwłaszcza, że kolega dzi zakłada relatywizm wszelkich ocen :D :D :D (Ba, dla kogoś może to być dowód wielkiej mądrosci Boga, który walczy z przeludnieniem np. ;) . Jak dowolność, to dowolnosć...)
-
O w mordę, czyzby wakacje sie już skończyły?? ;D
Dzi, utwierdziłem się w przekonaniu, że Ty jesteś masochista... ;D
-
O w mordę, czyzby wakacje sie już skończyły?? ;D
Mam się czuć winny, że Wam je przerwałem? ;)
-
Piękna struktura w pobliżu centrum... http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0708/m17x1600ignacio.jpg
-
Piękna struktura w pobliżu centrum...
A skoro o nim mowa, czytał ktoś z Was "Centrum Galaktyki" Benforda? Mistrzowego polotu to to nie ma, ale wciąz jest to stara dobra hard SF. (I autor jako praktykujący naukowiec pompuje w swój utwór tyle wiedzy fachowej ile zdoła.)
-
Oko Proroka...
ftp://http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0708/serpensStar_eso_c720.jpg
całość tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070831.html).
Ile twarzy widzicie?
-
Oko Proroka...
No, abo to oko pozostało po gigacyanowym kosmoludzie...
Albo Oko Terroru (z WH40K) nam się pojawiło i zaraz się hordy Chaosu z niego wysypą...
-
No dobra, Q, cwaniaczku, skojarz to: http://www.iamaturtle.org/ z jakąś książką SF (Wojownicze żółwie ninja odpadają!) ;D
-
No dobra, Q, cwaniaczku, skojarz to: http://www.iamaturtle.org/ z jakąś książką SF (Wojownicze żółwie ninja odpadają!) ;D
1. dlaczego od razu "cwaniaczku"? :o
2. "Wojownicza żółwie ninja" to nie SF i nie ksiązka) :P,
2. proszę bardzo - żółwiopodobny Obcy występował z powiesci "Intruz" F. Browna (zresztą sama powieść, choc autora lubię, jest sztampowa do bólu i przypomina odcinek "Z Archiwum X", choc jest znacznie starsza). (Można też wspomnieć o wyglądającym jak żółw oficerze L.E.G.I.O.N.u w komiksach wydawnictwa DC u nas pojawił się tylko na chwilę w komiksie "Lobo - Ostatni Czarnian".)
-
A to ja tak:
Jak dobrze być barankiem
i wstawać sobie rankiem,
i biegać na polankę,
i śpiewać sobie tak:
bee, bee, bee, kopytka niosą mnie,
bee, bee, bee, kopytka niosą mnie.
How good to be baranek
and wake up sobie ranek
and running to polanek
and singing just like that:
be, be, be, kopytka taking me,
be, be, be, kopytka taking me.
So gut zusien baranek
aufsteigen sobie ranek
und gehen aus polanek,
und singen so wie als:
bich, bich, bich, kopytka tragen mich,
bich, bich, bich, kopytka tragen mich.
C'est bien d'etre un baranek
et se berer sobie ranek
et courir sur polanek
et chanter comme ca:
boit, boit, boit, kopytka portenmoi,
boit, boit, boit, kopytka portenmoi.
Bene essere baranek
alzaris sobie ranek
corere na polanek
e cantare me si:
be, be, be, kopytka portano me,
be, be, be, kopytka portano me.
-
A to ja tak:
Jak dobrze być barankiem
i wstawać sobie rankiem,
Hmm. Tu skojarzenia mogą być dwa. Podnoszenie inteligencji zwierząt to temat świetnej powieści "Syriusz" Stapledona (a także jeden z wątków cyklu "Uplift" D. Brina). Zaś umysł człowieka przeniesiony do ciałą zwierzęcia to temat słynnej "Świnki"...
Wiem, wiem... Gadam jak słynny Suzuki... :P
-
No dobra, Q, cwaniaczku, skojarz to: http://www.iamaturtle.org/ z jakąś książką SF (Wojownicze żółwie ninja odpadają!) ;D
1. dlaczego od razu "cwaniaczku"? :o
2. "Wojownicza żółwie ninja" to nie SF i nie ksiązka) :P,
2. proszę bardzo - żółwiopodobny Obcy występował z powiesci "Intruz" F. Browna (zresztą sama powieść, choc autora lubię, jest sztampowa do bólu i przypomina odcinek "Z Archiwum X", choc jest znacznie starsza). (Można też wspomnieć o wyglądającym jak żółw oficerze L.E.G.I.O.N.u w komiksach wydawnictwa DC u nas pojawił się tylko na chwilę w komiksie "Lobo - Ostatni Czarnian".)
Wojownicze żółwie Ninja powstały na skutek wypicia jakiegoś napoju przygotowane w tajemnym laboratorium, który je zmutował. Więc skoro uznajesz za SF Strar Trek, to musisz uznać też żółwiki :P
Macro, baranek jest genialny, umarłam ze śmiechu ;D
-
Wojownicze żółwie Ninja powstały na skutek wypicia jakiegoś napoju przygotowane w tajemnym laboratorium, który je zmutował. Więc skoro uznajesz za SF Strar Trek, to musisz uznać też żółwiki :P
Żółwie powstały na skutek oblania mutagenną substancją niosącego akwarium z nimi chłopca. Chłopiec upuścił akwarium, a jego żółwiki wraz z z w/w substancją spłynęły do ścieku. (Same okoliczności tego wypadku były z kolei parodia przemiany niejakiego Daredevila.)
Co do "Star Trek" zaś uznaję za SF jego najlepsze serie (te które tworzył sam Roddenberry), nie zas historyjki epigonów które owszem stały sie cokolwiek komiksową space operą. Skądinąd Mistrz twierdził, że SF są te historie (nawet nieprawdopodobne - mówiliśmy o tym przy okazji "Czarnoksiężnika z Archipelagu"), których bohaterowie myślą na sposób naukowy. W klasycznym zaś "ST" mamy zawsze schemat naukowej (lub "naukowej") zagadki do rozwiązania i mierzących sie z nią bohaterów. Jest to schemat fabularny klasycznej SF idealnie nieobecny w fabule "Wojowniczych Żółwi...". (Zresztą, Wikipedia dowodem, w anglojęzycznej krytyce lit. komiksy o superbohaterach uważane są za podgatunek urban fantasy i noszą - jakże stosowną - nazwę "superhero fantasy".)
A skoro tak lubisz Żółwie Ninja, to i pająkiem pewnie nie pogardzisz - dzis wieczorem Polsat powtórzy "Spider-mana" :P
Macro, baranek jest genialny, umarłam ze śmiechu ;D
"Baranek" owszem świetny, ale skoro umarłaś - jakim cudem piszesz? :P
-
Nie chcę tu być wyrazicielem itd. ani też gwałcicielem, ale ten wątek jest do patrzenia, a nie czytania... ;)
-
Nie chcę tu być wyrazicielem itd. ani też gwałcicielem, ale ten wątek jest do patrzenia, a nie czytania... ;)
Pewine powiem jak dzi :D, ale na literki też mozna patrzeć... Zwłaszcza, gdy jest się analfabetą ;D
-
Lubicie dalmatyńczyki?
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0709/PIA08374_cassini_c720.jpg)
Iapetus... (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070914.html)
-
Lubicie dalmatyńczyki?
Hmm, a jak ten Iapetus wyglada w kolorze?? ::)
-
Tak samo mniej więcej.
(http://www.students.stedwards.edu/vbright/Iapetus)
To co białe jest białe prawie jak śnieg a to co czarne jak sadza. Połowa "nawietrzna" (w ruchu orbitalnym) jest biała jak pupa niemowlaka a "zawietrzna" czarna jak odnośne obszary u Murzyna. Tutaj ten największy orzech włoski w systemie 3D (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0709/Iapetus_pava_big.jpg). Trzeba mieć okularki.
-
Tak samo mniej więcej.
To co białe jest białe prawie jak śnieg a to co czarne jak sadza. Połowa "nawietrzna" (w ruchu orbitalnym) jest biała jak pupa niemowlaka a "zawietrzna" czarna jak odnośne obszary u Murzyna.
Ciekawe miejsce... Doskonale rozumiem Twoja fascynację różnymi ciekawymi miejscami w Kosmosie...
Ech... czyta człowiek o Tytanie u Mistrza, o Marsie u Robinsona, o księżycach Jowisza u Clarke'a, ba nawet o naszym Księżycu u Bovy ostatnio... Poleciałby, a tu cholera może se tylko obrazki pooglądać... Jak napalony nastolatek czerwieniący się nad pornografią...
"Kosmiczna pornografia" dostarczna nam przez sondy... Znasz ten ból, co?
(A obrazki linkujesz świetne)
-
http://www.youtube.com/jp.swf?video_id=U2iNQjD8z-s&eurl=http%3A//www.lem.pl/polish/main.htm&iurl=http%3A//img.youtube.com/vi/U2iNQjD8z-s/default.jpg&t=OEgsToPDskK_4W-3jzb1ToU4Ki424y52
-
A to (http://www.youtube.com/jp.swf?video_id=U2iNQjD8z-s&eurl=http%3A//www.lem.pl/polish/main.htm&iurl=http%3A//img.youtube.com/vi/U2iNQjD8z-s/default.jpg&t=OEgsToPDskK_4W-3jzb1ToU4Ki424y52) Ci dopiero.
-
Ha... Pamiętam ten wywiad... Bodajże, tuż po śmierci Mistrza go emitowano... Choć IMHO ma wadę (identyczną co ostatnie felietony Lema) - jest skupiony na kwestiach doraźnych... Wolałem Mistrza siegajacego myśla w daleką przyszłość ku ostatecznym przeznaczeniom ludzkości. (Choć spostrzeżenia i słuszne i gorzkie.)
-
niesłuszne, ale mniejsza z tym, właśnie pierwszy raz w życiu usłyszałem głos i zobaczyłem żywą postać Lema :o
szok.
nawet nie będę mówił o pojedynczych tezach, ale to jak powiedział, że nie interesuje go co się będzie działo za milion, ale za miliard lat..
nie poczuliście się zażenowani? :-[
-
właśnie pierwszy raz w życiu usłyszałem głos i zobaczyłem żywą postać Lema :o
szok.
Znaczy, ominęła Cię przyjemność oglądania audycji z udziałem Mistrza jakie nakręcił w latach '90 Adam Ustynowicz... Żałuj, znakomite były... Przechowuję je do dziś, jeszcze na kasetach VHS... O czym tam Lem nie mówił: o SI, o VR, o inżynierii genetycznej, a przeplatane to było wstawkami filmowymi pamiętam obrazki ze skomputeryzowanego domu przyszłości, fragmenty "Odysei Kosmicznej", "Epidemii", nawet tego tandetnego "Kosiarza umysłów"... Poszukaj, pewnie są dostępne gdzieś w Sieci... Ten wywiad się do nich nie umywa.
nawet nie będę mówił o pojedynczych tezach, ale to jak powiedział, że nie interesuje go co się będzie działo za milion, ale za miliard lat..
nie poczuliście się zażenowani? :-[
Poczułem wielką pokorę w obliczu Wielkiego Umysłu.
-
[...]
ale to jak powiedział, że nie interesuje go co się będzie działo za milion, ale za miliard lat..
nie poczuliście się zażenowani? :-[
Not really. Na taką skalę można prowadzić wyłącznie dyskusje, jak to mawiał dr Tyrell, "purely academic". Myślę, że Lem chciał po prostu dać znać, jakie skale czasoprzestrzenne go interesują bardziej od rozmów o polityce i codzienności.
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0709/tungurahua_taschler.jpg)
Warto odpalić full-res (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0709/tungurahua_taschler_big.jpg).
Artykuł tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070918.html).
-
Woohoo... mam nową tapetę!
-
Not really. Na taką skalę można prowadzić wyłącznie dyskusje, jak to mawiał dr Tyrell, "purely academic". Myślę, że Lem chciał po prostu dać znać, jakie skale czasoprzestrzenne go interesują bardziej od rozmów o polityce i codzienności.
znaczy, że trochę koloryzował na potrzeby? przecież sam kiedyś powiedział, że jak ktoś jest w stanie wyobrazić sobie różnicę pomiędzy milionem, a miliardem np. kilometrów świetlnych (nie pamiętam dokładnie o czym to było) to kłamie: świadomie, albo nie.
i nie pasowało mi to, hmm :-/
-
Lem blefował?! :o ;)
-
Not really. Na taką skalę można prowadzić wyłącznie dyskusje, jak to mawiał dr Tyrell, "purely academic". Myślę, że Lem chciał po prostu dać znać, jakie skale czasoprzestrzenne go interesują bardziej od rozmów o polityce i codzienności.
Ja natomiast sądzę, że dla Mistrza takie skale są interesujące i chciałby móc objąć je umysłem ("Cyberiada" dowodem) - zresztą mógł też mieć na myśli niekoniecznie "sprawy ludzkie" (czy "sprawy postludzkie") za miliard lat a ewolucję Ziemi czy całego Wszechświata - nie sądzę, by przy stanie obecnej wiedzy nie można było wyciągać jakichś wniosków na ten temat.
Znów (podświadomy) antropocentryzm - Mistrz musiał koniecznie mówić o ludzkości za miliard lat? A niby dlaczego? Czy nie ma bardziej interesujących tematów?
-
znaczy, że trochę koloryzował na potrzeby?
Lem blefował?! :o ;)
Znaczy, że szybko spisujecie prawdomówność Mistrza na straty wyrywając (IMHO) zdanie z kontekstu. (A w kontekście np. felietonu Lema w "Przekroju", gdzie była mowa o dalszej ewolucji Układu Słonecznego nie jest ono absurdalne.)
-
inaczej: czy uważasz, że jakikolwiek człowiek jest w stanie sobie
wyobrazić różnicę pomiędzy tym co będzie za milion, a co za miliard lat? :-?
-
W skali procesów geologicznych czy kosmologicznych można pokusiac się o całkiem logiczne prognozy wybiegające przyszłość na miliardy lat. (No chyba, że jakaś odpowiednio rozwinięta cywilizacja, moze i sama przyszła ludzkość, zdołą jakoś w tych naturalnych procesach "namieszać" - vide "Nowa kosmogonia".)
-
inaczej: czy uważasz, że jakikolwiek człowiek jest w stanie sobie
wyobrazić różnicę pomiędzy tym co będzie za milion, a co za miliard lat? :-?
Zależy draco o co pytasz IMHO. W kwestii co będzie ze Słońcem, Ziemią, Galaktyką dość łatwo sobie to wyobrazić. Może nie wyobrazić co przedstawić. A w kwestii ludzkości to nic nie można sobie wyobrazić nawet na tysiąc lat naprzód.
-
A w kwestii ludzkości to nic nie można sobie wyobrazić nawet na tysiąc lat naprzód.
Ba... Nawet na sto... (Vide tak obsmiewane przez Mistrza prognozy Rand...)
BTW: a właściwie co ta efektowna tapetka przedstawia?
-
Oh, Q, jaki śliczny status... czyżby otwarta wojna?
Cudnie... dawno nie wyrzucałem 100 postów dziennie, od czasów Kagana...
-
Oh, Q, jaki śliczny status... czyżby otwarta wojna?
Cudnie... dawno nie wyrzucałem 100 postów dziennie, od czasów Kagana...
Nie wydaje Ci się aby, że moderator jest od pilnowania porządku, nie od toczenia prywatnych wojen z użytkownikami? Nie dość Ci nadużywania iluzorycznej "władzy"? Do funkcji moderatora trzeba dorosnąć.
Przyszedłem tu dyskutować o twórczości Mistrza, nie toczyć wojny. Zdołasz to zrozumieć?
-
Heh. Jestem zdruzgotany krytyką.
Miejmy nadzieję, że kiedy będę już w Twoim wieku, pojmę zawiłe niuanse psychologii dorosłych,
a mój intelekt pozwoli mi zarówno na kontrolowanie moich emocji, jak i na wzruszającą kreatywność na
poziomie 12, o przepraszam, 11.24 'postów' dziennie.
Ave Q, Bóg przemówił.
-
Wracając do tematu, co by topicu niesmacznymi offtopami nie psuć:
Handel radioaktywnymi grzybami?
Podobno na pięć ton kurek przewożonych z Ukrainy do Niemiec jedna tona zebrana jest w okolicach Czarnobyla. Tam z wiadomych względów grzybów jest najwięcej i są najbardziej dorodne.
http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=9654
Nabywcom życzymy smacznego ;).
-
oczywiście że ludzkości, co ja kufa głupi jestem?
-
oczywiście że ludzkości, co ja kufa głupi jestem?
Pytanie: czy dla Mistrza, który do ludzkości cokolwiek się zraził widząc jej głupstwa i szaleństwa przyszłość ludzkości była jeszcze interesująca (skoro wszystko co się dało przewidzieć, poza internetem, w "Cyberiadzie", "Wizji lokalnej" i "Pokoju na Ziemi" przewidział). Dla umysłu tej klasy ważniejszy był zapewne Wszechświat jako taki.
-
O kurzce, widzę, że tu do słowoczynów dochodziło, kiedy mnie nie było (znaczy byłem, ale tylko na pierwszej stronie - widzę, marazm, to dalej nie zaglądałem) ::)
Q: wydaje mi się, że Lemowe zainteresowanie Wszechświatem zawsze łączyło się z kwestią, co mozna by z nim zrobić, jak go wykorzystać etc. I w tym sensie ktoś poznający jest konieczny - co więcej, Wszechświat, o którym byłoby wiadomo na pewno, że nie kryje żadnej innej "ludzkości" byłby cokolwiek jałowy. A że ta nieobecność jest bardzo prawdopodobna, to przyszłe istnienie naszej ludzkość staje się warunkiem niemalże koniecznym...
-
O kurzce, widzę, że tu do słowoczynów dochodziło, kiedy mnie nie było (znaczy byłem, ale tylko na pierwszej stronie - widzę, marazm, to dalej nie zaglądałem) ::)
A bo mie Mo(r)derator merytoryczne posty (jak twierdził na priv, z rozpędu) z "Akademii Lemologicznej" wyciął, tom się uniósł nieco.
wydaje mi się, że Lemowe zainteresowanie Wszechświatem zawsze łączyło się z kwestią, co mozna by z nim zrobić, jak go wykorzystać etc. I w tym sensie ktoś poznający jest konieczny - co więcej, Wszechświat, o którym byłoby wiadomo na pewno, że nie kryje żadnej innej "ludzkości" byłby cokolwiek jałowy. A że ta nieobecność jest bardzo prawdopodobna, to przyszłe istnienie naszej ludzkość staje się warunkiem niemalże koniecznym...
Tak ładnie piszesz, że aż polemizować się nie ma ochoty... Jeno, że:
1. czasy gdy Lemowe zainteresowanie Wszechświatem łączyło się z kwestią, co mozna by z nim zrobić, jak go wykorzystać, to raczej czasy "Summy...", pod koniec życia Mistrz wyrażnie w ludzkość zwątpił czemu specjalnie się nie dziwię,
2. stawianie "Ohydka Szaleja" w centrum wszechrzeczy to uroszczenie, z którym Mistrz namiętnie wojował...
3. nic nie wiemy o tym, byśmy mieli być jedynym gatunkiem rozumnym we Wszechświecie, ba odkrycia kolejnych planet pozasłonecznych, a nawet teoretyczna możliwwość istnienia życia w naszym Układzie Słonecznym optymizmem raczej nastraja...
-
W miniony weekend obejrzałam dokumentalny film "Earthlings", jedyny sposób aby go zdobyć ,to zaciągnąć z netu.
Bez problemu można go znaleźć i litery też.
Film ten pokazuje, momentami dość brutalnie jak my ludzie wykorzystujemy wszystkie inne gatunki żyjące na tym pięknym świecie.
Polecam wszystkim, którzy mają w sobie chociaż odrobinę współczucia, myślę, że w życie każdego kto go od początku do końca obejrzy może się zmienić ::)
Tu jest krótka notka na jego temat z Wikipedi:
http://en.wikipedia.org/wiki/Earthlings_%28documentary%29
-
Film ten pokazuje, momentami dość brutalnie jak my ludzie wykorzystujemy wszystkie inne gatunki żyjące na tym pięknym świecie.
Właściwie należałoby się bić w piersi (niekoniecznie własne ;) ) i zmienić nazwę gatunkową na Monstroteratum Furiosum.
myślę, że w życie każdego kto go od początku do końca obejrzy może się zmienić ::)
Chciałbym podzielać Twój idealizm, ale po niektórych wszystko spływa...
Roboty prawie jak ludzie
Osobista maszyna latająca, gra komputerowa przy której nie da się ślęczeć przed monitorem i roboty, które czasami trudno odróżnić od człowieka. Ponad sto sześćdziesiąt najciekawszych wynalazków z całego świata można obejrzeć, dotknąć i wypróbować na wystawie technologicznej myśli przyszłości w Los Angeles.(enex)
http://www.tvn24.pl/2073409,26086,0,0,1,wideo.html
-
Chciałbym podzielać Twój idealizm, ale po niektórych wszystko spływa...
Ale zawsze jest szansa, że w kogoś wsiąknie ::)
-
Dzięki, postaramy się obejrzeć!
-
Ale zawsze jest szansa, że w kogoś wsiąknie ::)
Trochę OT. Podoba mi się Twój optymizm i idealizm... Cenię ludzi przejawiających taką postawę... Lubię też optymistyczne wizje przyszłości - stąd moja fascynacja "Obłokiem Magellana", "Star Trek: The Next Generation" czy ostatnio "Diasporą" Egana... Jednak we mnie samym tego optymizmu chyba nigdy nie było, choć się do niego zmuszam... :(
A jednak optymizm konieczny jest nam jako gatunkowi jesli kiedykolwiek ma się zrealizować choćby połowa prognoz z "Summy...". Bez optymizmu ani rusz...
-
Q:
Primo: ażeby zwątpić, trzeba wpierw wierzyć, a Lem zawsze był sceptykiem i jego rozważania miały charakter teoretyczny. I założę się, że Lem wcale definitywnie ludzkości na straty nie spisał - a tylko, co zresztą nie raz podkreslał, stał się w swoich prognozach ostrożniejszy - co u statystycznego odbiorcy sprawia wrażenie "zwątpienia".
Secundo: Nikt nikogo nie stawia w centrum wszechrzeczy, mówi się jedynie, że ww jest jedynym w swojej kategorii obiektem dostępnym doświadczeniu. Z czym łączy się i drugie secundo, albowiem nic nie wiemy także o tym, by oprócz nas miał ktokolwiek we Wszechświecie "być". A że obowiązek dowodzenia spoczywa na tych, którzy twierdzą, że coś jest, to i prawomocnie przyjmujemy, że nie ma.
Appendix: istnienie życia w Ukłazie Słonecznym zostało stwierdzone praktycznie. ;D
-
Primo: ażeby zwątpić, trzeba wpierw wierzyć, a Lem zawsze był sceptykiem i jego rozważania miały charakter teoretyczny.
Primo. Jako sam rzekłeś, tezy trzeba dowieść. Tymczasem w "Summie..." czy "Dialogach" nigdzie nie znajdziemy wstawki w stylu "a tak se gdybam tylko". Nie - każde słowo ma tam rangę prognozy, lecz i wskazówki "co zrobić będzie należało".
Zresztą ten sceptyk, sam przyznawał (mówię to za Oramusem), że miał za młodu (a więc w "Astronautów" i "Obłoku..." epoce) nadzieję, że dożyje świata, w którym przeciętni ludzie czytać będą w roli codziennej prasy "Postępy fizyki".
I założę się, że Lem wcale definitywnie ludzkości na straty nie spisał - a tylko, co zresztą nie raz podkreslał, stał się w swoich prognozach ostrożniejszy - co u statystycznego odbiorcy sprawia wrażenie "zwątpienia".
Secundo: nie twierdzę, że Mistrz ludzkość na straty spisał, ale zbrzydzony nią się wydawał solidnie (choć owszem, trudnego optymizmu chyba do końca nie stracił). To uprawomocnia moją tezę, że zamiast analizować możliwą przyszłość ludu Ohydków ;), wolał drążyć umysłem sprawę ewolucji gwiazd na przykład.
Secundo: Nikt nikogo nie stawia w centrum wszechrzeczy, mówi się jedynie, że ww jest jedynym w swojej kategorii obiektem dostępnym doświadczeniu. Z czym łączy się i drugie secundo, albowiem nic nie wiemy także o tym, by oprócz nas miał ktokolwiek we Wszechświecie "być". A że obowiązek dowodzenia spoczywa na tych, którzy twierdzą, że coś jest, to i prawomocnie przyjmujemy, że nie ma.
(Sceptycznyś widzę jak Szkłowski ;).)
Tertio: a jednak takie podkreślanie wyjątkowości homo sap. (choć za mało o reszcie Wszechświata wiemy by ją z czystym sumieniem głosić), jawi mi się mimo wszystko pychą wielką, która prostą drogą prowadzi do takich teoryjek jak te (czasem nawet przez niezłych fizyków głoszone) które bazując na tzw. "paradoksie obserwatora" chciały kuchennymi drzwiami do fizyki mistycyzm wpuścić. No ale z paradoksem sobie poradzono i mistycy z niczym odeszli.
Appendix: istnienie życia w Ukłazie Słonecznym zostało stwierdzone praktycznie. ;D
Ino, że ja o innych, niż Ziemia, tegoż Układu rejonach mówiłem...
ps. by jeszcze mocniej uprawomocnić swą opinię, że Mistrz mówiąc o skali miliarda lat nie ludzkość miał na myśli, posłużę się tym oto cytatem z Janusza A. Urbanowicza:
Widzimy Lema jako człowieka, którego, jak sam mówi, życiem wewnętrznym są gwiazdy i czarne dziury.
http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=283
-
Podkreślanie przypadkowości, nie - wyjątkowości. Określenie wyjątkowości nie jest możliwe bez komparatystyki.
W sprawie ewolucji gwiazd sam umysł jest bezradny - konieczne jest podparcie w obserwacjach, których dostarczyć może jedynie cywilizacja...
W "Dialogach" wstawek o gdybaniu jest aż nadto. - juz sama forma jest "gdybiąca". Lem, jak częstokroć podkreślał, pisząc Summę nie miał jkiejkolwiek nadziei na spełnienie się tych prognoz choćby w minimalnym zakresie za jego życia, totez trudno to uznawać za rady praktyczne. Praktyczność, owszem, można dostrzec w postawach bohaterów Lemowych powieści - ci zmagają się z realnym swiatem, nie zaś kuciem teorii. A że ich wysiłki rozbijają się o rozmaite bariery - taka jest natura rzeczy. Dążenie jest wartością samą w sobie, niezaleznie od uchwytności celu.
Poza tym fakt, że Lem do końca interesował się tym, co się dzieje i do końca "radził", świadczy, że jakaś iskierka nadziei się w nim tliła. Zreszt w "Tako rzecze Lem..." jest na ten temat kilka zdań powiedzianych wprost.
-
@Hokopoko
A jednak w linkowanym przez Terminusa wywiadzie Mistrz powiedział, że interesuje go przyszłość odegła o miliard lat, nie "przyszłość kudzkości".
Dwu Forumowiczów zinterpretowało to jako "przyszłość ludzkości" i uznało, że Lem kłamał (a conajmniej bluffował i popisywał się), bo o ludzkości w przyszłości tak odległej nic z sensem powiedzieć sie nie da.
Ty broniąc tezy, jakoby Mistrz ludzkość miał na uwadze bronisz pośrednio tezy, że Lem kłamał... Ja twierdząc, że mówił o gwiazdach dowodzę, że prawdę mówił.
-
A ja wróciłem po dłuższej przerwie do Galaxyzoo i proszę:
(http://casjobs.sdss.org/ImgCutoutDR6/getjpeg.aspx?ra=208.68017091&dec=7.15498633&scale=0.09903175&width=512&height=512&opt=&query=)
A tutaj trochę szerszy widok:
(http://casjobs.sdss.org/ImgCutoutDR6/getjpeg.aspx?ra=208.68017091&dec=7.15498633&scale=0.1980635&width=512&height=512&opt=&query=)
Prawda, że ma ciekawy kształt ?
-
Bardzo ciekawe. Czy to złożenie gwiazdy z galaktyką eliptyczną widzianą "na kant", czy tylko galaktyka z pogrubieniem centrum. Ale najciekawsze jest to, co widać na szerszym zdjęciu w okolicy jego lewego dolnego rogu, w postaci ciemnej kreski na jednej z gwiazd...
-
Ale najciekawsze jest to, co widać na szerszym zdjęciu w okolicy jego lewego dolnego rogu, w postaci ciemnej kreski na jednej z gwiazd...
Albo to Dymny Pierścień (z "Całkowych drzew"), albo Ringworld... ;)
-
Bardzo ciekawe. Czy to złożenie gwiazdy z galaktyką eliptyczną widzianą "na kant", czy tylko galaktyka z pogrubieniem centrum. Ale najciekawsze jest to, co widać na szerszym zdjęciu w okolicy jego lewego dolnego rogu, w postaci ciemnej kreski na jednej z gwiazd...
Zakwalifikowałem jako spiralną widzianą "na kant", ale bardzo możliwe, że to optyczne nałożenie się na siebie galaktyki i gwiazdy. Więcej informacji tutaj: http://cas.sdss.org/astro/en/tools/explore/obj.asp?id=587736525370491142 , pod warunkiem, że je ktoś zrozumie.
-
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/76/Wing.two.arp.600pix.jpg)
Takie ładne drzewa...
-
To nie nazywa sie "drzewa" tylko "samoloty" Term...
-
Łał! ;)
Pierwsze skojarzenie - matka karmiąca
Drugie - stroik na choinkę.
-
No i przerobiłem jeden obrazek z APOD, może ktoś by chciał awatar?
(http://argent.bighost.pl/lunation_ajc_big.gif)
-
Takie ładne drzewa...
Drzewa jak, drzewa... Predator wielce urodny...
-
No i przerobiłem jeden obrazek z APOD, może ktoś by chciał awatar?
Ładny, ładniusi, ale... dopiero se zmieniłem :P
-
Takie ładne drzewa...
Drzewa jak, drzewa... Predator wielce urodny...
Raptor.
-
Panocku... jak zwoł, tak zwoł, ale pikny je...
-
Nie wiem, czy już tego nie postowałem, ale co tam...
A propos samolotów:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/Hercules.jpg)
-
Zdjęcia samolotów - świetne. Szczęka mi opadła (na klawiaturę).
-
@maziek
pewnie ktoś uzna, że piszę aby pisać, ale nie mogłem się powstrzymć widząc ten widok
[size=72]WOW![/size]
-
Rozumiem że wiecie że to są flary? ;)
-
Co Ty dzi chrzanisz, nie widzisz że Buka samolot goni?
A poza tym, każdy patrzy na co innego. Q się samolot najbardziej podoba ;).
(http://www.hilavitkutin.com/wp-content/uploads/2007/05/military-airplane-flares.jpg)
-
Rozumiem że wiecie że to są flary? ;)
A myśliłem, że archanioł z mieczem ognistym ;).
ps. maziek dzięki :).
-
Co Ty dzi chrzanisz, nie widzisz że Buka samolot goni?
buahahah, nie wal tak po oczach z zaskoczenia ;D
-
buahahah, nie wal tak po oczach z zaskoczenia ;D
Ano. Rysunki, które linkuje maziek faktycznie "walą po oczach" w najbardziej pozytywnym sensie, ale te flary "walą" wyjątkowo nawet jak na standardy obrazków maźka. Ta fotka ma w sobie coś.
-
A to macie jeszcze jeden, jak się Wam podoba. Taki więcej eroticzny ;)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0709/saguaroMoon_seip.jpg)
-
A to macie jeszcze jeden, jak się Wam podoba. Taki więcej eroticzny ;)
Mi się tam wszystko z jednym kojarzy, więc widoczek skojarzył mi sie z opowiadaniem "Niestały Księżyc" Nivena.
-
No to tera k**** ja ;)
(http://img258.imageshack.us/img258/3881/91798738nm0.jpg)
Transhumanistyczny obrazeczek pochodzący z tego oto tekstu:
http://www.teloch.yoyo.pl/?p=29
ps. ma uszy, więc ani chybi Automateusz...
-
Oglądałeś GitS 2?
-
Oglądałeś GitS 2?
Tylko komiks czytałem... Ale owszem, rysuneczek kojarzył mi się z GITS...
Choćby z tym:
(http://olivier.paquet.free.fr/images/ghost011.jpg)
ps. jeszcze jedna:
(http://portalwiedzy.onet.pl/_i/cyborgduza.jpg)
-
Polecam, myślę że Cię zainteresuje. Jedynka oczywiście też. Tylko nie nastawiaj się że będzie tak głęboki jak to bywa w książkach, to jednak "tylko" film.
-
Polecam, myślę że Cię zainteresuje. Jedynka oczywiście też. Tylko nie nastawiaj się że będzie tak głęboki jak to bywa w książkach, to jednak "tylko" film.
"Jedynkę" znam, komiksy też, więc rekomendować mi nie trza ;), ale dzięki.
-
Ciekawostka:
Dinozaury będą sklonowane za 10 lat
2007-10-03 16:09
Dinozaury zostaną sklonowane, uda się to prawdopodobnie w ciągu pięciu - dziesięciu lat - uważa jeden z najwybitniejszych paleontologów na świecie, autor wielu przełomowych odkryć dotyczących dinozaurów prof. Jack Horner z Uniwersytetu Stanowego w Montanie.
- Myślę, że będziemy mieć żywego dinozaura i to wkrótce - w ciągu 5-10 lat - powiedział prof. Horner podczas środowej konferencji prasowej w Katowicach, gdzie spotkał się z chorym na białaczkę chłopcem - wielbicielem dinozaurów.
- 10 lat temu nikt by nie zgadł, że możemy znaleźć białko dinozaurów, w tym roku je odkryliśmy. W nauce nie warto zaczynać od myślenia, co warto odkryć, ale trzeba być otwartym, mieć liberalne spojrzenie i nigdy nie słuchać starszych. Zawsze mówię moim studentom, że pewnie mylę się w większości kwestii, ale muszą to udowodnić - dodał.
Prof. Jack Horner doradzał reżyserowi Stevenowi Spielbergowi podczas realizacji "Parku Jurajskiego", jego osoba była też ponoć "częściową inspiracją" dla jednej z głównych postaci filmu, dr. Alana Granta.
To właśnie Horner odkrył i nazwał nowe gatunki dinozaurów, odkrył też jako pierwszy, że opiekowały się swoim potomstwem i chowały swoje młode w koloniach lęgowych. Teraz koncentruje się na badaniu różnorodności dinozaurów. Od trzech lat prowadzi badania w Mongolii, która jest jednym z miejsc, gdzie najłatwiej znaleźć szczątki dinozaurów.
- Chcę stworzyć największą kolekcję jednego gatunku dinozaura. Jeżdżę do Mongolii od trzech lat i zgromadziłem już 200 szkieletów. To największa na świecie kolekcja jednego gatunku. Teraz możemy się czegoś dowiedzieć o różnorodności tej populacji, bo nic o tym nie wiemy - mówił Jack Horner.
Podkreślał, że w każdym kraju powinny powstawać muzea dinozaurów. - Są bardzo ważne, bo dzieci tam chodzą i stają się ekspertami. To pierwszy raz, kiedy dziecko wie więcej, niż jego rodzic. Takie muzea są bardzo potrzebne, żeby dzieci zainteresowały się nauką - powiedział.
(PAP)
http://wiadomosci.o2.pl/?s=258&t=414191
"Park Jurajski IV" tym razem na żywo? ;)
(http://www.jplegacy.org/jurassicpark/jp/jp-008.jpg)
-
Q, informacja fajna, ale to jest wątek do patrzenia a nie czytania. Weź to skasuj a przenieś do "właśnie się dowiedziałem" jeśli możesz.
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0710/sputnik_asm720.jpg)
-
1. Mógłbym, tylko w tamtym topicu, byłby to mój trzeci news/post pod rząd, a to by fatalnie wyglądało... :( Więc wolałem dać go tu, dodając fotkę w roli alibi... ;)
2. Oż, Ty... wyprzedziłeś mnie z przypomnieniem Forumowiczom o rocznicy lotu Sputnika.... Tak, Panowie i Panie, jak nam subtelnie maziek dał do zrozumienia, dziś świętujemy rozpoczęcie Ery Kosmicznej :).
(Swoją drogą ciekaw jestem jak czuł sie Mistrz Lem usłyszawszy wiadomość o Sputniku, a potem kolejne: o locie Gagarina, "kosmicznym spacerze" Leonowa, Armstrongu na Księżycu... Czy przyjął to z rzadkim u Niego entuzjazmem, czy z filozoficzna zadumą, czy było to dlań po prostu logiczne i naturalne jako następne kroki ludzkości?)
-
szaleństwo widzę na forum dinożarłowe. walet nad waletami pozdrawia od koleżanki ;]
PS.
naprawdę jako dziecko mówiłem:
dinożarły, żarły i żarły,
ojciec mi tak wkręcił :D
-
to już nie jesteś dzieckiem? :-?
-
szaleństwo widzę na forum dinożarłowe.
Szaleństwo??? :-? Wskrzeszone dinożarły to cały czas byty hipotetyczne, a Sputnik naprawdę latał i to kosmiczna rocznica się liczy.
-
to już nie jesteś dzieckiem?
No przecież pisze, że od koleżanki pozdrawia...
-
to już nie jesteś dzieckiem?
No przecież pisze, że od koleżanki pozdrawia...
Tak na upartego to i dzieci maja koleżanki, np. z psedskola ;).
ps. cholewa, łobrazek dinożarów mi wcięło >:(.
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0710/aurora_kuenzli.jpg)
-
To ja cuś ze "Star Treka" wrzucę, tak na zachętę dla niektórej publiczności ;)
(http://trekmovie.com/wp-content/uploads/whatlittlegirls/new_tosr010_15.jpg)
ps. maziek: jak zwykle świetne.
-
szaleństwo widzę na forum dinożarłowe. walet nad waletami pozdrawia od koleżanki ;]
PS.
naprawdę jako dziecko mówiłem:
dinożarły, żarły i żarły,
ojciec mi tak wkręcił :D
(http://img263.imageshack.us/img263/5170/dinokp7.gif)
-
@Miesław
I dinożarł ;) fajny i strona należycie edukacyjna.
-
To ja cuś ze "Star Treka" wrzucę
O cholera. Odłamało się.
-
O cholera. Odłamało się.
;D ;D ;D
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0710/ngc3132_hst_big.jpg)
-
Słynna mgławica planetarna NGC3132 :). Hubble daje świetne widoki :)... (A swoją drogą rysunek ten luźno przypomniał mi nasze niedawne dyskusje o przyszłości Układu Słonecznego, w końcu za czas jakiś nasze Słońce wyrzuci podobną mgławicę...)
-
całkiem jak jajko sadzone, tylko żołtko trochę zmutowane...albo trochę inne jajeczko ::)
-
To mogło być jajko T-rexa, którego (najprawdopodobniej) wątły odcisk stópki własnie odnaleziono...
(http://archeowiesci.blox.pl/resource/Trex_footprint_odlew_z_Meksyku.jpg)
-
całkiem jak jajko sadzone, tylko żołtko trochę zmutowane...albo trochę inne jajeczko ::)
Takie bardziej z niespodzianką? :D :D :D
To mogło być jajko T-rexa, którego (najprawdopodobniej) wątły odcisk stópki własnie odnaleziono...
A juz myśliłem, że to ten Draco vavelensis giertychi.
ps. a'propos dinozaurów i ich śladów to popadając w swoistą formę samochwalstwa powiem, że odkrywca śladów dinozaurów na terenie Polski, dr. Władysław Karaszewski (http://edu.pgi.gov.pl/muzeum/tropy/wstep.htm) był moim ciotecznym dziadkiem.
-
malutka ta stópka...może nawet takiego T-rexika daloby sie udomowic,,jak kotka na przyklad :-? i przy okazji darmowe jajeczka by byly..
-
malutka ta stópka...może nawet takiego T-rexika daloby sie udomowic,,jak kotka na przyklad :-? i przy okazji darmowe jajeczka by byly..
Jeśli faktycznie te dinozaury sklonują (jak o tym pisałem kilka "postów" temu), będziesz miała szansę spróbować takiego udomawiania...
-
Jedzie mi tu czołg? ::)
-
nawet z niego gajos i pieczka wystają :D
-
Jedzie mi tu czołg? ::)
nawet z niego gajos i pieczka wystają :D
A Szarik? Widzieliśta, Chopy, Szarika? ;D
-
ludzie małego ducha :(
-
ludzie małego ducha :(
Widać nie przyświeca Im cytat z Mistrza, któren se za motto wziąłem ;).
-
Gdybyś nie wybierał cytatów tendencyjnie, wiedziałbyś, że istnieją też rzeczy niemożliwe... :)
-
PS
pozorny paradoks "istnienia niemożliwego" wynika z własciwości języka i chyba nie muszę tłumaczyć, o co mi chodzi...
-
Gdybyś nie wybierał cytatów tendencyjnie, wiedziałbyś, że istnieją też rzeczy niemożliwe... :)
Niemożliwe jest tylko to czego zabraniają prawa fizyki (a i w/w prawa mają - jak wiadomo - statystyczny charakter).
-
pozorny paradoks "istnienia niemożliwego" wynika z własciwości języka i chyba nie muszę tłumaczyć, o co mi chodzi...
Nie musisz. I właśnie te właściwości języka powodują, że wolę wymierna wiedzę od filozofowania dla filozofowania, które de facto pozwala pleść wszystko co slina na język przyniesie (i to niezależnie od tego czy plotący zwie się Platon, Tomasz z Akwinu, J. J. Rousseau, G. W. F. Hegel, czy M. Foucault.).
ps. no to już wiesz których filozofów najmniej lubię ;)
-
Gdybyś nie wybierał cytatów tendencyjnie, wiedziałbyś, że istnieją też rzeczy niemożliwe... :)
Niemożliwe jest tylko to czego zabraniają prawa fizyki (a i w/w prawa mają - jak wiadomo - statystyczny charakter).
Mógłbyś sprecyzować (odnośnie statystyki), bo nie bardzo łapię. Prawa fizyki maja wg mnie charakter paradygmatyczny - jak i w ogóle prawa nauk empirycznych. Natomiast "niemozliwość" rzeczywiście określa się w tym kontekscie prawdopodobnościowo.
Do tych filozofów dorzuciłbym jeszcze Heideggera - i generalnie każdego jednego, który tworzył "system".
Natomiast mimo wszystko żeby uściślić termin "wymierna wiedza", trzeba wprzódy trochę pofilozofować... :) - przynajmniej na gruncie metodologii.
-
Mógłbyś sprecyzować (odnośnie statystyki), bo nie bardzo łapię.
Znaczy, że odstępstwa od nich się mogą zdarzać, choć raz na więcej miliardów lat niż liczy sobi Wszechświat... Co sam stwierdziłeś słowami:
Natomiast "niemozliwość" rzeczywiście określa się w tym kontekscie prawdopodobnościowo.
Prawa fizyki maja wg mnie charakter paradygmatyczny - jak i w ogóle prawa nauk empirycznych.
Polemizowałbym. Są jednak stwierdzalnymi obiektywnymi (statystycznymi) prawidłowościami. Od paradygmatu zależą tylko słowa użyte do ich zdefiniowania...
Do tych filozofów dorzuciłbym jeszcze Heideggera - i generalnie każdego jednego, który tworzył "system".
To racja. Choć w sumie do połowy tworzenia systemu filozof zwykle stwierdza fakty (nieraz dotąd niedostrzegane) i ma rację w tym co pisze, "schody" zaczynaję się gdy zaczyna wyciągać z nich aprioryczne wnioski i próbuje uogólniać...
Natomiast mimo wszystko żeby uściślić termin "wymierna wiedza", trzeba wprzódy trochę pofilozofować... :) - przynajmniej na gruncie metodologii.
Owszem. (Mi tu najbardziej odpowiada metodologia pozytywistyczna.)
-
No cóż, Comte'a też bym do tych "systemowców" zaliczył... ::) Wolę współczesne metody, gdzieś między Popperem a Khunem.
Zdaje się że jakoś dziwnie rozumiesz prawa fizyki. Od niektórych tak pojęte odstępstwa mogą się (pono) zdarzać, ale to nie jest ich istota.
Zaś "obiektywny" jest terminem niejednoznacznym - bo znaczy tyle, co pasującym jakoś do całej reszty obecnej wiedzy - system ptolemeuszowy byłl w tym sensie tak samo "obiektywny" jak teorie późniejsze dla ich czasów. Nie istnieją zewnętrzne kryteria obiektywności.
-
gdzieś między Popperem a Khunem.
Eee tam. Popper dowodził, że teoria ewolucji jest "metafizyczna"... :P
Od niektórych tak pojęte odstępstwa mogą się (pono) zdarzać, ale to nie jest ich istota.
Ależ rozumiem je tak samo jak Ty. Tylko powiedz mi jeszcze co uważasz za ich istotę? ;)
Zaś "obiektywny" jest terminem niejednoznacznym - bo znaczy tyle, co pasującym jakoś do całej reszty obecnej wiedzy - system ptolemeuszowy byłl w tym sensie tak samo "obiektywny" jak teorie późniejsze dla ich czasów. Nie istnieją zewnętrzne kryteria obiektywności.
Ależ pod tym względem: zgoda. Swoją drogą odpowiada mi ukuta przez - niemodnego obecnie - Marksa koncepcja Prawdy-Procesu.
-
Do pierwszego: nie zmienia to faktu, że Popperowa "weryfikacja" jest podstawowym narzędziem odsiewczym - mimo że sama też nie jest bez metodologicznej skazy. teoria ewolucji jest na swój sposób specyficzna ale dzisiaj już nie tylko doskonale wpisuje się w resztę naukowych poszukiwań, ale i stanowi dla nich punkt wyjścia i podbudowę - więdc jak najbardziej w Popperowskim ujęciu się miesci.
Do drugiego: patrz: do pierwszego.
Do trzeciego: jeśli "zgoda", to uznajesz, że Twoje stwierdzenie wczesniejsze ("Są jednak stwierdzalnymi obiektywnymi (statystycznymi) prawidłowościami") nic nie wnosi, jako że brak kryteriów zewnętrznych jest immamentną cechą dowodzenia w systemie i nie ma nic wspólnego ze ststystyką.
Reasumując, czy mógłbyś wyjasnić, na czym polega odpowiadająca Ci "metodologia pozytywistyczna"?
Errata: Kuhn nie Khun.
-
Reasumując, czy mógłbyś wyjasnić, na czym polega odpowiadająca Ci "metodologia pozytywistyczna"?
Proszę bardzo.
W skrócie chodzi mi o:
1. brak hipotez metafizycznych (poza jedną: roboczym przyjęciem, że materialny Wszechświat realnie istnieje),
2. brak filozoficznego dzielenia włosa na czworo w oderwaniu od rzeczywistości materialnej (w stylu Platona z Arystotelesem) - czyli prymat doświadczenia nad "czystą" teorią,
3. kierowanie sie empiriokrytycyzmem przy wydawaniu jakichkolwiek sądów (czyli stawianie falsyfikowalnych hipotez, a potem weryfikacja ich drogą eksperymentów lub innych badań),
4. konsekwentne stosowanie zasady Brzytwy Ockhama.
-
Pojęcie falsyfikowalnych hipotez zdaje się powstało już po empirokrytycyźmie - o klasycznym pozytywiźmie nie wspominając. I pojęcie "czystego doswiadczenia" empirokrytycyzmu mozna w sietle późniejszych analiz chocby Poppera uznać za dogmatyczne (czy metafizyczne) - a w zasadzie to już w swietle wcześniejszych Kantowskich krytyk.
To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane niz się wydaje i łatwo jest robić założebia o braku metafizyki - w praktyce okazuje się, że częstokroć gonimy własny ogon.
Brzytwę Ockhama wymyslił Arystoteles (zasada ekonomii). ::)
-
To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane niz się wydaje
Przyznaję to bez bicia ;), ale jakieś podstawowe postulaty metodologiczne trzeba mieć...
(Swoją drogą dodałbym piąty:
5. Stosowanie raczej logiki rozmytej niz dwuwartościowej.)
Brzytwę Ockhama wymyslił Arystoteles (zasada ekonomii). ::)
Ale wszak nie zwiemy jej "Brzytwą Arystotelesa" :D.
-
Ponieważ temat jest właściwie do oglądania, to - żeby nie było za dużo tekstu nieprzerwanego zdjęciami - chciałbym zaprezentować wczoprajsze oficjalne obiekty dnia z Galaxyzoo (http://www.galaxyzoo.org).
(http://casjobs.sdss.org/ImgCutoutDR6/getjpeg.aspx?ra=159.68817247&dec=53.50135268&scale=0.79224&width=512&height=512&opt=&query=)
(http://casjobs.sdss.org/ImgCutoutDR6/getjpeg.aspx?ra=170.06170533&dec=12.98420025&scale=1.58448&width=512&height=512&opt=&query=)
Do jakości drugiego zdjęcia można mieć pewne zastrzeżenia, ale galaktyka jest piękna.
-
@Miesław
Jak dla mnie [size=72]WOW![/size]
(No ale ja jestem fanatyk takich widoczków).
ps.
(http://library.thinkquest.org/C003763/images/adapt/astronaut.jpg)
Takie też lubię.
pps. TO (http://www.space.com/php/multimedia/imagegallery/igviewer.php?imgid=706&gid=57) znacie?
-
To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane niz się wydaje
Przyznaję to bez bicia ;), ale jakieś podstawowe postulaty metodologiczne trzeba mieć...
(Swoją drogą dodałbym piąty:
5. Stosowanie raczej logiki rozmytej niz dwuwartościowej.)
Brzytwę Ockhama wymyslił Arystoteles (zasada ekonomii). ::)
Ale wszak nie zwiemy jej "Brzytwą Arystotelesa" :D.
Bo Arystoteles się nie golił...
Zaś logikę rozmytą stosuje Dzi ::)
-
Logika nie znaczy tego samego co logika matematyczna ;)
-
Bo Arystoteles się nie golił...
;D ;D ;D
Zaś logikę rozmytą stosuje Dzi ::)
Jak dla mnie zbyt rozmytą... W tym roztworze prawie jej nie ma ;).
A serio: posądzałbym Go raczej (mimo, że sluży to negacji) o filozoficzne (de facto sofistyczne) dzielenie włosa na czworo w stylu Platona z Arystotelesem i Akwinatą, a do tego potrzebna jest raczej logika dwuwartościowa. (I to, swoją drogą, uważam za argument przeciwko niej. Stosując fuzzy logic w dzielenie włosa na czworo nie popadniesz.)
-
Logika nie znaczy tego samego co logika matematyczna ;)
Choć drugie z tych pojąć mieści się w pierwszym.
Wracając do tematu: "Cyberiada" się przypomina (http://www.tvn24.pl/-1,1525587,wiadomosc.html)
-
Q, nie chcę Cię martwić, ale takie nagminne ładowanie Platona i Arystotelesa do jednego worka świadczy o niezrozumieniu imponderabiliów... ::)
-
Podobnie jak zbyt częste używanie pojęcia "logika rozmyta" gdy się zapewne nie bardzo wie po co powstała...
-
Mój kolega startował na dyr. mojego starego licejum, (będąc polonistą w tymże) a stawka była tak, że jedna osoba była na siłę wsadzana przez "układ" miejsko-kuratoryjny a druga przyjechała skądśtam i byała, jak się to obrazowo określa, granatem od pługa oderwana. Ta pierwsza zresztą też. No i mój kolega, przy wielkim poparciu całej szkoły, postanowił ratowac co się da.
Na sesji rady miasta było 9 osób, w tym dwie ze szkoły, reszta z układu (wiadomo było, że osoba popierana przez układ dostanie minimum 5 głosów). Bla, bla, bla, prezentacja kandydatów, potem pytania. Wstaje łacinnica (ze szkoły) i pyta się: jak państwo wyobrażają sobie dbanie o imponderabilia? Na to ten granatem od pługa: yyych, uuuuch, przepraszam, a czy może pani powtórzyć pytanie? - jak państwo wyobrażają sobie dbanie o imponderabilia. Yyych, uuuch, więc, ten, yyyy... Na to jeden z układu zwraca się do łacinnicy - czy może pani inaczej sformułować pytanie? Na to łacinnica: prosze pana WSZYSCY tutaj, mam nadzieję, jesteśmy WYKSZTAŁCONYMI ludźmi, i dyskutujemy o obsadzeniu stanowiska dyrektora szkoły z prawie 100-letnią tradycją.
Kolega dostał 8 na 9 ;-). Smialiśmy sie później, ze równie dobrze mogłaby pytać o ineksprymable, efekt byłby mniej więcej ten sam.
-
Q, nie chcę Cię martwić, ale takie nagminne ładowanie Platona i Arystotelesa do jednego worka świadczy o niezrozumieniu imponderabiliów... ::)
Ależ mam świadomość różnic pomiędzy filozofią obu panów (i od biedy z pamięci bym je wyrecytował). Przy czym istotniejsze jest dla mnie podobieństwo: obaj tworzyli systemy filozoficzne bardziej bazując na tym co im się w głowach ulęgło, mniej na faktach. Obaj też (nieintencjonalnie) położyli podwaliny pod póżniejszą filozofię europejską zatruwając ją swoimi pomysłami na wieki (fakt, bardziej jest to wina tych, którzy bałwochwalczo wpatrzyli się w ich dorobek; stąd teraz np. "arystotelik" za obelgę robi). I to jest dla mnie istotniejsze od tego co np. Arystoteles miał do powiedzenia nt. platońskich Idei.
-
Podobnie jak zbyt częste używanie pojęcia "logika rozmyta" gdy się zapewne nie bardzo wie po co powstała...
Domniemanie całkowicie niesłuszne. Zresztą mniej istotne po co powstała (choć skądinąd ciekawa to historia), ważne, że stosując ją nie ma się praktycznie szans w popadnięcie błędów, w które popadali filozofowie klasyczni...
ps. maziek, przez to fonetyczne podobieństwo ile razy mi ktoś o imponderabiliach, ja od razu o ineksprymablach myślę ;D ;).
pps. wracając do tematu: filmik, który dedykuję tym, którzy kiedykolwiek grali w "The Incredible Machine" (http://www.maxior.pl/film/37589/film)
-
http://www.gigapan.org/
-
Dzi fajne.
A ja właśnie zobaczyłem swoje własne zdjęcie w swoim samochodzie, a na dole było napisane V=92 km/h, Vdop=60km/h. Zdjęcie było bardzo ładne i bardzo sie ucieszyłem, że mogę zakupić kopię za 200pln i jeszcze dostałem 6 pkt. bonusowych. A zawsze sie zastanawiałem, na cholerę w szczerym polu jest 60 na godzinę?"
edit: i jeszcze chciałem donieść, iż widac kometę (jeśli oczywiście nie ma się chmur, jak u mnie, co za dzień). Stosowna mapka tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap071026.html).
-
http://www.gigapan.org/
Ciekawa zabaweczka.
-
BTW: myśl Richarda F. Feynmana, która tyleż kojarzy mi się z obrazami Kosmosu wklejanymi tu (głównie przez maźka), co z moimi wywodami o twórczości Clarke'a:
Poeci mówią, że nauka odziera gwiazdy z piękna, czyni z nich zwykłe gazowe zbiorowiska atomów. Nic nie jest tu jednak "zwykłe". Ja także umiem patrzeć na gwiazdy nocą na pustkowiu i odczuwać ich piękno. A czy widzę mniej, czy więcej niż inni? Ogrom niebios pobudza moją wyobraźnię... Zawieszony na naszej maleńkiej karuzeli widzę światło wysłane do nas przed milionem lat. Ogromna jest całość, której część stanowię. Może część materii, która mnie tworzy, wyrzucona została z odległej, zapomnianej gwiazdy, tak samo jak światło, które widzę? A gdy patrzę na gwiazdy przez potężne oko palomarskiego teleskopu i widzę, jak rozbiegają się one od jakiegoś wspólnego punktu, w którym - być może - kiedyś się skupiały, myślę, na czym polega regularność i sens tego wszystkiego. Dlaczego tak jest? Urok tajemnicy nie ucierpi, jeśli poznamy jej maleńką część. Albowiem prawda jest dużo wspanialsza, niż to sobie wyobrażali artyści dawnych wieków! Dlaczego nie opiewają jej współcześni poeci? Cóż to za dziwny gatunek ci poeci, jeśli potrafią głosić chwałę Jowisza jako żywej istoty, a zachowują milczenie wobec Jowisza - ogromnej kuli metanu i amoniaku?
ps.
(http://www.ratemyscreensaver.com/wp-content/uploads/2007/05/e468jupiter-from-voyager-12.jpg)
(http://nssdc.gsfc.nasa.gov/image/planetary/jupiter/redspot_false.jpg)
-
Accross the Universe...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0711/LagoonCA2007_mayda_rc720.jpg)
-
Accross the Universe...
Nawet tak jakoś zaduszkowo wygląda ;). Jak ten tunel ze światłem na końcu co go ponoć widują (tyle, że mniej okrągły).
-
Spadająca galaktyka
(http://casjobs.sdss.org/ImgCutoutDR6/getjpeg.aspx?ra=136.13817917&dec=28.34996866&scale=0.396127&width=512&height=512&opt=&query=)
-
Spadająca galaktyka
E tam, od razu spadająca... Wszak w przestrzeni kosmicznej określenia "góra" i "dół" tracą sens...
-
To Batman, czy ten drugi, jak mu tam było...
-
To Batman, czy ten drugi, jak mu tam było...
Jaki znów Batman. Nie widzę, żeby BAT w ręku trzymał... ::)
(http://people.ucsc.edu/~jkli/Batman-color.jpg)
-
Na prawdę piękna erupcja http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap071106.html
-
Na prawdę piękna erupcja
Piękna.... :) "Prawda" się przypomina... Zwłaszcza ostatnie zdania...
-
A propos erupcji na sloncu. Wiekszosc naukowcow twierdzi ze obecne zmiany klimatyczne (ocieplenie) sa wynikiem dzialalnosci czlowieka, glownie emisja CO2, ale czesc z nich wylicza jakoby wplyw tego czynnika byl znikomy, a podstawowa przyczyna jest aktywnosc sloneczna. Oznaczaloby to, ze alarm, ktory w niektorych mediach i instytucjach przybral rozmiary histeryczne wrecz, jest biciem piany. Ja nie mam dostatecznych danych by zajac jakies stanowisko (choc pewne poszlaki sa). Co Wy o tym sadzicie?
-
W przedostatnim bodaj ŚN jest raport specjalny i kilka artykułów na ten temat z których wynika, że jednakowoż niestety jest to zmiana a nie fluktuacja i niestety antropogenna. Umilkły głosy, które jeszcze kilka lat temu były dość głosne (a i ja szzerze mówiąc tak sądziłem) że to fluktuacja i że ilość "ludzkiego" CO2 jest znikoma na tle wulkanizmu, oceanów itp.
-
Ale to tylko dlatego, że prawdziwego wulkanizmu to na Ziemi teraz tyle, co kot napłakał. Ale może się co jeszcze obudzi i wtedy znowu będziemy w normie... ::)
-
Ja nie mam dostatecznych danych by zajac jakies stanowisko (choc pewne poszlaki sa). Co Wy o tym sadzicie?
Jeśli się nie ma danych. Najroztropniej nabrać wody w usta i albo danych samemu szukać, albo czekać aż się pojawią... To taki mój offtopic metodologiczny ;).
-
W przedostatnim bodaj ŚN jest raport specjalny i kilka artykułów na ten temat z których wynika, że jednakowoż niestety jest to zmiana a nie fluktuacja i niestety antropogenna.
A swoją drogą: swego czasu mówiono o zmienianiu klimatu, rozgrzewaniu powierzchni na biegunach (choćby to "słoneczko" w "Astronautach", które niedawno sobie przypomniałem), a teraz człowiek zmienia klimat (fakt, trochę ;) inaczej niż planował) i raczej nikt dumy z mimowolych osiągnięć ludzkości ;) nie czuje. A przecież fakt, że coś spaskudzić na skalę planetarną umiemy też dowodzi naszej - jako gatunku - potęgi ;).
Umilkły głosy, które jeszcze kilka lat temu były dość głosne (a i ja szzerze mówiąc tak sądziłem) że to fluktuacja i że ilość "ludzkiego" CO2 jest znikoma na tle wulkanizmu, oceanów itp.
Też się ku temu skłaniałem i też zmienić zdanie w świetle tych danych mi trza...
-
Moja najwieksza podejrzliwosc wzbudza kilka rzeczy: Ekstra podatki nakladane na ludzi, a motywowane tymze, limity emisji CO2 i HANDLOWANIE tymize, tworzenie instytucji i etatow oplacanych pieniedzmi podatnikow majacych sie zajmowac rozwiazywaniem tego problemu, sposob przedstawiania w mediach (przynajmniej niektorych brytyjskich) tego problemu cassandryczno-histeryczny, tozsamy z zagrozeniami terrorystycznymi, niektore publikacje (takze uznanych autorytetow) wskazujace, ze podobne zmiany klimatyczne mialy miejsce wczesniej. Dodatkowo trudno znalezc naprawde wiarygodne opracowania problemu, bo wszedzie gdzie zajze zamiast konkretow widze tylko hasla, jak nie przymierzajac w pseudoprogramach partii politycznych.
-
Moja najwieksza podejrzliwosc wzbudza kilka rzeczy: Ekstra podatki nakladane na ludzi, a motywowane tymze, limity emisji CO2 i HANDLOWANIE tymize, tworzenie instytucji i etatow oplacanych pieniedzmi podatnikow majacych sie zajmowac rozwiazywaniem tego problemu, sposob przedstawiania w mediach (przynajmniej niektorych brytyjskich) tego problemu cassandryczno-histeryczny, tozsamy z zagrozeniami terrorystycznymi, niektore publikacje (takze uznanych autorytetow) wskazujace, ze podobne zmiany klimatyczne mialy miejsce wczesniej. Dodatkowo trudno znalezc naprawde wiarygodne opracowania problemu, bo wszedzie gdzie zajze zamiast konkretow widze tylko hasla, jak nie przymierzajac w pseudoprogramach partii politycznych.
Jak to sie wszystko co ma związek z ludzką aktywnościa paskudnie z polityką i z ekonomią splata....
-
Tunguska 1908. Najbardziej mózgo_zapładniająca katastrofa w dziejach człowieka... Dziś juz (google.maps) nic nie widać. Tajga jest wieczna.
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0711/tunguska_kulik.jpg)
-
Tunguska 1908. Najbardziej mózgo_zapładniająca katastrofa w dziejach człowieka...
Fakt... Dzięki niej mamy "Astronautów" i komiks "Ian Kaledine"... Dzięki niej zwróciliśmy też uwagę na niebezpieczeństwo ze strony komet/meteorów/asteroidów.... Tzn. niektórzy z nas zwrócili... ;)
Dziś juz (google.maps) nic nie widać. Tajga jest wieczna.
Nie było na był las...
-
W Colorado to mają nie tylko taki fajny rów ale i fajne chmury...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0711/iridescent_allen.jpg)
-
W Colorado to mają nie tylko taki fajny rów ale i fajne chmury...
O k***a, niesamowite... :o :o :o
:)
Skąd Ty te wszystkie obrazki bierzesz :question
ps. dotąd były głównie widoki kosmiczne, teraz coś z przeciwnego końca skali...
(http://celestialcarpets.com/index_files/image666.jpg)
Całe tłumy tego po nas łażą, o czym uwielbiają przypominać nam do znudzenia różne firmy sprzedaży bezpośredniej.
-
Podobne do selera. Niech se łazi.
Ten konkretny obrazek wziąłem z APOD-a (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/astropix.html) gdzie codziennie jest nowy obrazek astro z objaśnieniem zawodowca.
-
Podobne do selera. Niech se łazi.
Te zieloności to tylko na obrazku z mikroskopu elektronowego wychodzą...
I oczywiscie, że niech se łazi... Czego oczy nie widzą... ;) Choć trochę dziwne to uczucie robić za farmę dla pajęczaków ;).
Ten konkretny obrazek wziąłem z APOD-a (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/astropix.html) gdzie codziennie jest nowy obrazek astro z objaśnieniem zawodowca.
Znaczy się będę musiał częściej na strony NASA zaglądać...
ps. a jak już przy różnych "maluchach" jesteśmy - oto gatunek który lubię już to ze względów estetycznych, już to z racji miejsca,które zajmuje w drzewie ewolucyjnym. Znany mi od czasu gdy pierwszy raz przeczytałem "Podróże mikrokosmiczne profesora Rembowskiego" Unkiewicza.
(http://www.exploratorium.edu/imaging_station/activities/wallpaper/volvox_wallpaper.jpg)
-
VOLVOX. Wzorzec pierwszego wielokomórkowca. Jak sama nazwa wskazuje przodek VOLVO.
-
Jeśli można jeszcze poniewczasie wrócić do wspomnianych filozofów klasycznych...
Odniosłem wrażenie, że zarzuty wobec Platona i Arystotelesa tendencyjnie upraszczając ;-) sprowadzić można do faktu, że nie znali tego, co głosił Popper. Jest to oczywiście, z przyczyn chronologicznych, zarzut dość niesprawiedliwy. Dobrze znali natomiast poglądy Demokryta z Abdery (filozofa chyba niesłusznie mniej docenianego), który to do postulatu bezsprzeczności dodał postulat zgodności nauki z doświadczeniem. Tak więc nie było wówczas obce podejście "empiryczne", rzecz w tym, że zarówno Platon jak i Arystoteles w swych poszukiwaniach podążyli inną (wcale nie gorszą czy mniej płodną) drogą i twierdzenia formułowane z pozycji "dzisiaj" o "zatruwaniu umysłów na wieki" uznać chyba należy - najdelikatniej mówiąc - za niezrozumienie tematu i ówczesnej roli filozofii.
-
VOLVOX. Wzorzec pierwszego wielokomórkowca. Jak sama nazwa wskazuje przodek VOLVO.
Sądząc po polskiej nazwie, raczej przodek tych toczków co je angielskie ladies noszą... ;).
ps. własnie zobaczyłem tę zapowiedź (http://esensja.pl/ksiazka/ksiazki/obiekt.html?rodzaj_obiektu=2&idobiektu=3569), ani Kosik ani Fiałkowski nie są jakimiś literackimi wielkosciami, ale to może być dawka SF w starym dobrym stylu...
-
Odniosłem wrażenie, że zarzuty wobec Platona i Arystotelesa tendencyjnie upraszczając ;-) sprowadzić można do faktu, że nie znali tego, co głosił Popper. Jest to oczywiście, z przyczyn chronologicznych, zarzut dość niesprawiedliwy.
Raczej nie. Powiedzałbym, że zarzutem jest tu raczej ich (być moze nieświadoma) buta i wynoszenie swych wniosków ponad fakty.
Dobrze znali natomiast poglądy Demokryta z Abdery (filozofa chyba niesłusznie mniej docenianego), który to do postulatu bezsprzeczności dodał postulat zgodności nauki z doświadczeniem.
I popatrz, on to umiał wymyslić, a oni woleli rozumować na zasadzie "tym gorzej dla faktów"....
Tak więc nie było wówczas obce podejście "empiryczne", rzecz w tym, że zarówno Platon jak i Arystoteles w swych poszukiwaniach podążyli inną (wcale nie gorszą czy mniej płodną) drogą
O tak, płodną w dowolne (choc budowane w logiczny sposób) fantazje...
twierdzenia formułowane z pozycji "dzisiaj" o "zatruwaniu umysłów na wieki" uznać chyba należy - najdelikatniej mówiąc - za niezrozumienie tematu i ówczesnej roli filozofii.
Ależ ja nie mówie, że oni zatruwali w intencji zatruwania, ja mówie co im w praktyce wyszło... (Niech nawet będzie, że mimo woli, choć co do Platona mam tu wątpliwości...)
-
Raczej nie. Powiedzałbym, że zarzutem jest tu raczej ich (być moze nieświadoma) buta i wynoszenie swych wniosków ponad fakty.
No to może przykłady, proszę. Na tę butę i to "wynoszenie swych wniosków ponad fakty" (cokolwiek ten zwrot oznacza). Zresztą to zarzut chybiony tak czy inaczej - buta autora mówi co najwyżej o nim samym jako osobie a nie o trafności lub wartości jego poglądów.
I popatrz, on to umiał wymyslić, a oni woleli rozumować na zasadzie "tym gorzej dla faktów"....
Filozofia to nie tylko materializm, zwłaszcza tak wąsko pojmowany.
O tak, płodną w dowolne (choc budowane w logiczny sposób) fantazje...
Ironia nie na miejscu. Doceniam falsyfikacjonizm Poppera będący w jego zamyśle narzędziem do odsiewania teorii naukowych od pseudonaukowych, ale pamiętać należy, że to tylko jeden przedstawiciel jednego nurtu jednej dziedziny filozofii nauki...
Rozumiem, że występujesz z gruntu, na którym czyni się tylko założnie o "materialnym Wszechświecie realnie istniejącym" - ale przeca między innymi o to się właśnie rozchodzi! I o szereg towarzyszących mu "milczących" założeń np. chociażby dotyczących istnienia czasu i przestrzeni (czy samego pojęcia "istnienia"), a jeżeli istniejących, to taką-a-nie-inną naturę posiadających, tak-a-nie-inaczej postrzeganych, pojęć przyczyny i skutku, definicji "czym jest doświadczenie", etc. Sam sobie odpowiedz, czy są one falsyfikowalne.
Ależ ja nie mówie, że oni zatruwali w intencji zatruwania, ja mówie co im w praktyce wyszło... (Niech nawet będzie, że mimo woli, choć co do Platona mam tu wątpliwości...)
No, zauważyłem, napisałeś, że "położyli podwaliny pod późniejszą filozofię europejską". Z niewielką przesadą mawia się zresztą czasem, że "filozofia europejska to dopiski do Platona". I akurat chwała im za to. Działanie podług zasady mówiącej, że twierdzenie, które nie jest weryfikowalne empirycznie, jest bezwartościowe, uznać należy za wielce ograniczające. A przede wszystkim błędne.
-
Raczej nie. Powiedzałbym, że zarzutem jest tu raczej ich (być moze nieświadoma) buta i wynoszenie swych wniosków ponad fakty.
No to może przykłady, proszę. Na tę butę i to "wynoszenie swych wniosków ponad fakty" (cokolwiek ten zwrot oznacza). Zresztą to zarzut chybiony tak czy inaczej - buta autora mówi co najwyżej o nim samym jako osobie a nie o trafności lub wartości jego poglądów.
Spiesze z pomoca miazo. Problem polega na tym ze Q nie rozumie ze owe "fakty" zaleza od swiatopogladu. Nauczony jest w obecnym i "oczywiste" dla niego jest ze "tak jest" zatem nazywa to "faktem". Wszystko inne jest pomylka, bledem myslenia.
Rozumiem, że występujesz z gruntu, na którym czyni się tylko założnie o "materialnym Wszechświecie realnie istniejącym" - ale przeca między innymi o to się właśnie rozchodzi! I o szereg towarzyszących mu "milczących" założeń np. chociażby dotyczących istnienia czasu i przestrzeni (czy samego pojęcia "istnienia"), a jeżeli istniejących, to taką-a-nie-inną naturę posiadających, tak-a-nie-inaczej postrzeganych, pojęć przyczyny i skutku, definicji "czym jest doświadczenie", etc. Sam sobie odpowiedz, czy są one falsyfikowalne.
Ta czesc, obawiam sie, moze go zabic szokiem :(
-
Filozofia to nie tylko materializm, zwłaszcza tak wąsko pojmowany.
Szkoda tylko, że wszyscy ci idealiści, solipsyści et. cons. w życiu praktycznym zachowują się jednak jak typowi materialiści, przyjmując jednak milcząco (choćby roboczo), że otaczający Wszechświat jednak istnieje... Pokaż mi choćby solipsystę, który np. nie je bo uważa, że to wszystko dookoła to naprawdę jego urojenia...
Ironia nie na miejscu.
Pozwolę sobie być odmiennego zdania...
Doceniam falsyfikacjonizm Poppera będący w jego zamyśle narzędziem do odsiewania teorii naukowych od pseudonaukowych, ale pamiętać należy, że to tylko jeden przedstawiciel jednego nurtu jednej dziedziny filozofii nauki...
Co ty tak z tym Popperem wciąż. A Demokryt? A Francis Bacon? A Brzytwa Ockhama (nie przez materialistę zresztą - o ironio - stworzona)?
Rozumiem, że występujesz z gruntu, na którym czyni się tylko założnie o "materialnym Wszechświecie realnie istniejącym" - ale przeca między innymi o to się właśnie rozchodzi! I o szereg towarzyszących mu "milczących" założeń np. chociażby dotyczących istnienia czasu i przestrzeni (czy samego pojęcia "istnienia"), a jeżeli istniejących, to taką-a-nie-inną naturę posiadających, tak-a-nie-inaczej postrzeganych, pojęć przyczyny i skutku, definicji "czym jest doświadczenie", etc. Sam sobie odpowiedz, czy są one falsyfikowalne.
Ależ są. Jeśli jest inaczej udowodnij, że Wszechświat jest złudzeniem przestając jeść, a żyjąc, przechodząc przez ściany, lewitując, albo wrecz zapalając i gasząc gwiazdy siła woli itd. itp. Cokolwiek.
(Zresztą nawet jeśli zgodzić się z Twoim tokiem rozumowania i uznać, że materialista przyjmuje istnienie Wszechświata apriorycznie, to przyjmuje on tylko jedno założenie - następne spostrzeżenia wynikają już z obserwacji tegoż Wszechświata, podczas gdy każdy idealista nie-solipsysta zmuszony jest płodzić takich apriorycznych założeń dość sporo w sposób całkowicie dowolny, co bardziej niż naukę przypomina tworzenie światów na potrzeby powieści fantasy.)
Działanie podług zasady mówiącej, że twierdzenie, które nie jest weryfikowalne empirycznie, jest bezwartościowe, uznać należy za wielce ograniczające. A przede wszystkim błędne.
A może tego dowiedziesz? Bo ogólnik rzucić łatwo...
-
Problem polega na tym ze Q nie rozumie ze owe "fakty" zaleza od swiatopogladu.
A zależą? Jak przestanę wierzyć w grawitację zacznę latać?
Zobacz jakie te bracia Montgolfier głupie, zamiast wynajdować balon mogli po prostu zmienić światopogląd i po prostu przyjąć, że oto latają, choc tego nie widać...
(Znów stosujesz to o co niby mnie oskarżasz: aprioryczny sąd, bez dowodu...)
Nauczony jest w obecnym i "oczywiste" dla niego jest ze "tak jest" zatem nazywa to "faktem". Wszystko inne jest pomylka, bledem myslenia.
Zakładasz, że ktoś mi nakład "materialistycznych bzdur" ;) do głowy i inaczej nie umiem? Nie pomyślałeś, że taki własnie swiatopogląd mogłem wybrać świadomie i dobrowolnie jako najbardziej logiczny, przestudiowawszy uprzednio (jako nastoletni chłopak) "od deski do deski" trzytomową "Historię filozofii" (a jeśli dany filozof mnie zainteresował sięgałem i po jego prace)... Wyobraź sobie, że był nawet moment, w którym usiłowałem przyjąć filozofię solipsystyczną - tyle, że konsekwentnie postępować wg. tej filozofii nie sposób... I to mnie od niej odstręczyło...
(Jak cię znam uznasz to za celowe przechwałki z mojej strony i czynienie zadość wybujałemu ego ;). Jakże łatwo ulepić sobie figurkę oponenta lepiej pasującą do tego jak chcielibyśmy go widzieć...)
Ta czesc, obawiam sie, moze go zabic szokiem :(
Żyjąc stosunkowo długo (nie żeby na Forum nie było żyjących dłużej :P) znam tą argumentację od co najmniej kilkunastu lat (a może i że 20), o ile mi wiadomo nie padłem w wyniku jej poznania...
(Ale dziękuję za troskę ;).)
Zresztą, jeśli przyjmujemy zasadę Brzytwy Ockhama (czyli wariant minimalnej ilości hipotez) to tak naprawdę pozostaje nam albo materializm ("roboczo przyjmę, że Wszechświat jednak istnieje"), albo solipsyzm ("pewny mogę być tylko swojego istnienia"), ale o ile mi wiadomo konsekwentni solipsyści nie istnieją... Można by niby jeszcze eksperymentować z poglądem: "ani ja nie istnieję, ani nic innego, wszystko to złudzenie", ale chyba nasz intelekt nie zniósłby aż takiego zawieszenia w prózni. (Nawiasem mówiąc: jeśli materialny Wszechświat jest złudzeniem, to bogatszym, spójniejszym i bardziej konsekwentnym niż teorie większości filozofów.)
-
Ale w zasadzie, jak mawiał był Draco zanim poszedł w pieluchy, ossochoźii?
Bo nie moge meritum wyłapać?
-
Filozofia panie, filozofia.... <robi mądrą minę>
-
W zasadzie mam na tę kwestie potwornie prymitywny pogląd, jak mi już Hoko delikatnie to wytknął, który sprowadza się do tego, że nie da się świata badać w ten sposób, żeby siąść gdzieś w ciepłym miejscu i wszystko od a do z filozoficznie wymyślić i żeby to pasowało do życia. Filozofia, jak sądzę całkowicie zatraciła zdolność do tłumaczenia świata. Więc w zasadzie w czym rzecz?
-
Ale w zasadzie, jak mawiał był Draco zanim poszedł w pieluchy, ossochoźii?
Bo nie moge meritum wyłapać?
Spróbuję wytłumaczyć (upraszczając, trywializując i popadają w ton niepotrzebnie zaperzony ;)). Oskarżyłem oto (przy okazji rozmowy o czym innym) europejską filozofię klasyczną o to iż tworzy oderwane od rzeczywistości fantazmaty (co zarzuciłem zwłaszcza filozofom tworzącym systemy od Platona począwszy, przez scholastykę, aż po Hegla i Kanta).
W odpowiedzi dowiedziałem się, że:
1. jestem prymitywny materialista, bo wyjaśnienia filozofów (choć cokolwiek z sufitu pobrane) są równie dobre co wyniki badań naukowych, bo wszelka prawda jest względna (dzi)
lub też, że:
2. podobnie do Platona popadam w metafizykę (bo niby obiektywnego istnienia Wszechświata nie mogę dowieść), a mimo to jestem prymitywny materialista, co nie uchodzi ;) (miazo).
(W odwrotnej zresztą kolejności.)
Przy czym zdaje się, że moi Szanowni Oponenci (jak co do czego) zgodziliby się tylko w punkcie, że prymitywny materialista jestem, bo platonizm i nihilizm to dwie zupełnie różne bajki.
-
W zasadzie mam na tę kwestie potwornie prymitywny pogląd, jak mi już Hoko delikatnie to wytknął, który sprowadza się do tego, że nie da się świata badać w ten sposób, żeby siąść gdzieś w ciepłym miejscu i wszystko od a do z filozoficznie wymyślić i żeby to pasowało do życia. Filozofia, jak sądzę całkowicie zatraciła zdolność do tłumaczenia świata. Więc w zasadzie w czym rzecz?
Rzecz w tym, że mam identyczny (równie prymitywny ;)) pogląd. I jeszcze śmiem Platona z błotem mieszać... ;) (Choć akurat do platonizmu w matematyce stosunek mam ciepły, acz nie aż na tyle bym weń uwierzył.)
A swoją drogą zdaje mi się, że filozofia była dobra jako coś więcej niż ćwiczenie umysłowe, tylko do momentu, w którym wykształciło się niezależne przyrodoznawstwo... Zaś całą jej mądrość da sie zamknąć w zdaniu: "jestem świadomy swojego istnienia (acz nie wiem czy nie jest ono złudzeniem, i nie wiem czym jest świadomość) oraz doświadczam otaczajacego mnie Wszechswiata, acz nie wiem na ile obiektywne jest to doświadczenie (ergo: czy Wszechświat istnieje i czy w takim kształcie jakiego doswiadczam)". Reszta to już sprzeczne interpretacje.
-
Q, skoro do jednego worka ładujesz Kanta z Heglem, a wcześniej Platona z Arystotelesem, to nie dziw się, że ludzie maja Cię za dziwnego... ::)
I dalej: jak piszesz, oskarżyłeś europejską filozofię klasyczną o cośtam - czyżby w takim razie istniała też (w domyśle bardziej wartościowa) europejska filozofia nieklasyczna?
I jeszcze dalej: co to znaczy "niezależne przyrodoznawstwo"? Niezalezne może być w ten sposób, że szukamy tego, co działa, i nie przejmujemy się, dlaczego działa. Bo jeśli nie, to muszą pojawic się założenia metodologiczne, a to juz jest swoista filozofia.
PS
jak możesz twierdzić (naukowo), że jesteś świadomy swojego istnienia, skoro nie potrafisz zdefiniować świadomości? ::)
-
Pytanie jednak, czy metodologia jest sednem sprawy, czy doświadczenie...
-
Q, skoro do jednego worka ładujesz Kanta z Heglem, a wcześniej Platona z Arystotelesem, to nie dziw się, że ludzie maja Cię za dziwnego... ::)
A jakże ich tu nie wrzucać, kiej syćkie od empirii oderwane, że hej ;).
I dalej: jak piszesz, oskarżyłeś europejską filozofię klasyczną o cośtam - czyżby w takim razie istniała też (w domyśle bardziej wartościowa) europejska filozofia nieklasyczna?
Demokryt, Epikur, Francis Bacon, może Comte jeszcze... Mi starczy ;).
I jeszcze dalej: co to znaczy "niezależne przyrodoznawstwo"? Niezalezne może być w ten sposób, że szukamy tego, co działa, i nie przejmujemy się, dlaczego działa. Bo jeśli nie, to muszą pojawic się założenia metodologiczne, a to juz jest swoista filozofia.
Mówiąc "niezależne" miałem na myśli wyodrębnione z filozofii w tzw. "Nauki Szczegółowe", i właśnie ów opisowy sposób ich działania ("szukamy tego, co działa, i nie przejmujemy się, dlaczego działa").
jak możesz twierdzić (naukowo), że jesteś świadomy swojego istnienia, skoro nie potrafisz zdefiniować świadomości? ::)
Ja nie mówiłem, że twierdzę to naukowo, ja - celowo upraszczając - mówiłem, że do tego sprowadzają się podstawowe konstatacje filozoficzne. Zresztą patrząc z praktycznego punktu widzenia - najpierw jest obserwacja, dopiero potem powstają opisy i uogólnienia (w tym definicje).
-
Pytanie jednak, czy metodologia jest sednem sprawy, czy doświadczenie...
Ano właśnie. Czy jak Demokryt (nie on pierwszy zresztą) wyjdziemy od empirii, czy jak Platon (i on nie pierwszy) zaczniemy od budowania stosu abstrakcji aż pod niebo i dzielenia włosa na czworo...
-
To są naczynia połączone. Zasady metodologii sa wyprowadzane z doświadczenia, ale jednocześnie stanowią jego kryterium weryfikacyjne. Te aspekty się nawzajem współtworzą - i między innymi stąd tyle problemów.
-
Zasady metodologii sa wyprowadzane z doświadczenia, ale jednocześnie stanowią jego kryterium weryfikacyjne.
W takim razie gdzie tu filozofia? Zero abstrakcji.
-
Q, skoro do jednego worka ładujesz Kanta z Heglem, a wcześniej Platona z Arystotelesem, to nie dziw się, że ludzie maja Cię za dziwnego... ::)
A jakże ich tu nie wrzucać, kiej syćkie od empirii oderwane, że hej ;).
I dalej: jak piszesz, oskarżyłeś europejską filozofię klasyczną o cośtam - czyżby w takim razie istniała też (w domyśle bardziej wartościowa) europejska filozofia nieklasyczna?
Demokryt, Epikur, Francis Bacon, może Comte jeszcze... Mi starczy ;).
I jeszcze dalej: co to znaczy "niezależne przyrodoznawstwo"? Niezalezne może być w ten sposób, że szukamy tego, co działa, i nie przejmujemy się, dlaczego działa. Bo jeśli nie, to muszą pojawic się założenia metodologiczne, a to juz jest swoista filozofia.
Mówiąc "niezależne" miałem na myśli wyodrębnione z filozofii w tzw. "Nauki Szczegółowe", i właśnie ów opisowy sposób ich działania ("szukamy tego, co działa, i nie przejmujemy się, dlaczego działa").
jak możesz twierdzić (naukowo), że jesteś świadomy swojego istnienia, skoro nie potrafisz zdefiniować świadomości? ::)
Ja nie mówiłem, że twierdzę to naukowo, ja - celowo upraszczając - mówiłem, że do tego sprowadzają się podstawowe konstatacje filozoficzne. Zresztą patrząc z praktycznego punktu widzenia - najpierw jest obserwacja, dopiero potem powstają opisy i uogólnienia (w tym definicje).
Kant miał moim zdaniem więcej współnego z empirią niż Comte - ten z nauki chciał uczynic religię, tylko że empirycy jakos zdają się tego nie dostrzegać. Co do pozostałych, to każdy z nich ma jakieś cząstkowe zasługi, ale i błędów u nich też nie brakuje. Dla nauki Arystoteles zrobił znacznie więcej niż Demokryt.
Jeśli nie bęziesz się przejmowałl dlaczego działa (co jak twierdzisz czynią nauki szczegółowe), to będziesz musiał przystać na i na astrologie i na uzdrowicieli. Jednocześnie nie będziesz mógł z "działania" wyciągać uogólnień i wniosków. To się więc tylko tak prosto mówi.
Najpierw jest obserwacja, ale przed obserwacją są zmysły i układ przetwarzający - one są warunkiem obserwacji i wcale nie muszą być wobec świata empirii obiektywne. Polecam Kanta. :)
-
Zasady metodologii sa wyprowadzane z doświadczenia, ale jednocześnie stanowią jego kryterium weryfikacyjne.
W takim razie gdzie tu filozofia? Zero abstrakcji.
A co rozumiesz przez "filozofia"? Jeśli abstrakcję, to matematyka była czystą filozofią...
Filozofia jest właśnie "na styku".
-
To są naczynia połączone. Zasady metodologii sa wyprowadzane z doświadczenia, ale jednocześnie stanowią jego kryterium weryfikacyjne. Te aspekty się nawzajem współtworzą - i między innymi stąd tyle problemów.
Wyprowadzanie z doświadczenia... A jeśli Cię (robiąc to co zwykle robi dzi) zapytam: czym tak naprawdę jest to czego doświadczamy, i czy możemy zaufać tym doświadczeniom, a Ty mi (by nie wprowadzać nic apriorycznego) szczerze odpowiesz "a **uj wie", to jak z owego - excuse le mot - prącia metodologię wyprowadzić?
-
Kant miał moim zdaniem więcej współnego z empirią niż Comte - ten z nauki chciał uczynic religię, tylko że empirycy jakos zdają się tego nie dostrzegać.
Dlatego też wymieniłem Comte'a na szarym końcu... Za ten sam "rewolucyjny zapał" ;), którym z lubościa popisuje się na tutejszym Forum.
Co do pozostałych, to każdy z nich ma jakieś cząstkowe zasługi, ale i błędów u nich też nie brakuje.
Ależ oczywiście, a atakuję ich tak pryncypialnie tylko dlatego, że przez wieki tak ślepo ich chwalono... Mogę sobie pokrzykiwać "Platon to dureń", ale oczywiście:
1. działał on w czasach znacznie bardziej pionierskich,
2. samodzielnie w życiu nie doszedłbym do tak głębokich wniosków na niektóre termaty do jakich on doszedł.
Co oczywiście nie znaczy, że zgadzam się z jego filozofią (acz była na tyle ciekawa, że zgłębiałem ją w młode lata z zapałem)...
Dla nauki Arystoteles zrobił znacznie więcej niż Demokryt.
Ale też i solidnie zatruł jej ducha, skoro w kręgach naukowych "arystotelik" robi teraz za cięzką obelgę. (Zresztą jego znaczenie może wynikać z tego, że prace Arystotelesa zachowały się znacznie lepiej...
Jeśli nie bęziesz się przejmowałl dlaczego działa (co jak twierdzisz czynią nauki szczegółowe), to będziesz musiał przystać na i na astrologie i na uzdrowicieli. Jednocześnie nie będziesz mógł z "działania" wyciągać uogólnień i wniosków. To się więc tylko tak prosto mówi.
Najpierw jest obserwacja, ale przed obserwacją są zmysły i układ przetwarzający - one są warunkiem obserwacji i wcale nie muszą być wobec świata empirii obiektywne.
Chwila, moment... Zależy o jakim znaczeniu tego "dlaczego" mówimy. Bo jeśli o tym, że widząc pewne korelacje statystyczne dochodze do wniosku, że coś jest przyczyną, a coś skutkiem (i empirycznie to potwierdzam), to owszem nauki szczegółowe zajmują się "dlaczego", jeśli natomiast nie mogąc znależć przyczyny danego zjawiska uciekam się do zbudowania (jak większość filozofów) oderwanej od empirii (lub zgoła niedowodliwej) rozbudowanej koncepcji, to za takie "dlaczego" dziękuję...
Polecam Kanta. :)
Czytałem, bo słyszałem, że to tzw. "wielkie nazwisko" i nie powiem, że znów głupi, ale swoim "dowodem na istnienie Boga" (jego sofistycznym charakterem) ubawił mnie do łez, choć wiele tych dowódów czytałem. (Wolę juz Akwinatę, usiłował wpisać Absolut w świat empirii.)
-
A co rozumiesz przez "filozofia"? Jeśli abstrakcję, to matematyka była czystą filozofią...
Chodzi mi o to że kiedyś najpierw była pewna idea, "filozofia", system a potem mniej znaczący faceci (nazwijmy ich naukowcami) patrzyli na efekty. Taki np. Kepler (naukowiec nie filozof*, rzecz w zjawisku) miał teorię, że sfery zawierające w sobie orbity kolejnych planet od Słońca wpisują sie w kolejne figury (wielościany foremne) platońskie, z kolei wzajemnie w siebie powpisywane. Tak się złozyło, że mniej więcej pasowało wg ówczesnych niedokładnych danych (ale mocno mniejewięcej, więc Kepler w końcu porzucił ten pomysł, dziś nazywany przez niektórych "zerowym" prawem Keplera ;) ). Rzecz w tym, że Kepler najpier uznał, zgodnie z platońskim systemem, że tak musi być, a dopiero później zabrał się za weryfikację doświadczalną i mimo pewnych oczywistych niezgodności uparcie kombinował dalej, choć mu nie wychodziło. Czyli Filozofia była pewnym szkieletem tego wszystkiego. Była IDEA.
Dziś, jak piszesz, wymaga się od filozofii (lepiej chyba jednak metodologii), żeby dało się za jej pomocą opisać doświadczenie, i żeby doświadczenie "nie zaskoczyło", nie wyszło poza ramy metodologii. Nie ma w tym idei, w pewnym sensie metodologia jest tylko zwierciadłem, negatywem rzeczywistości.
* Filozof też naukowiec, chodzi mi tu o pewne umowne rozgraniczenie, filozof to taki brodaty gość co ćmi fajki w nocy i żłopie kawę a w dzień śpi, o ile zdoła sobie nad ranem udowodnić, że łóżko istnieje, a naukowiec to taki zawodnik w chałacie pożartym kwasami co ręką skręca nadprzewodzący drut pod napięciem i ma takie smieszne bryle w drucianych oprawkach. Łatwo w sumie rozróżnić.
-
A co rozumiesz przez "filozofia"? Jeśli abstrakcję, to matematyka była czystą filozofią...
I dlatego platonizm tak elegancko pasuje do matematyki, a tak słabo do życia...
Filozofia jest właśnie "na styku".
Podobnie jak tworzenie założeń przedustawnych dla utworów fantasy i śmiem powiedzieć niewiele się od niego różni...
-
A co rozumiesz przez "filozofia"? Jeśli abstrakcję, to matematyka była czystą filozofią...
Chodzi mi o to że kiedyś najpierw była pewna idea, "filozofia", system a potem mniej znaczący faceci (nazwijmy ich naukowcami) patrzyli na efekty.
I to by jeszcze gites było. Niestety niektórzy z tych filozofów uważali, że wyniki badań tych "mniej znaczących" są tak nieistotne, że jeśli nawet stworzoną przez jego tytaniczny intelekt idei przeczą, to na śmietnik z tymi badaniami, nie z tą filozofią... I w tym momencie (gdzieś za Greków jeszcze) oderwała się filozofia od życia...
Taki np. Kepler (naukowiec nie filozof*, rzecz w zjawisku) miał teorię, że sfery zawierające w sobie orbity kolejnych planet od Słońca wpisują sie w kolejne figury (wielościany foremne) platońskie z kolei wzajemnie w siebie powpisywane. Tak się złozyło, że mniej więcej pasowało wg ówczesnych niedokłądnych danych (ale mocno mniejewięcej, więc Kepler w końcu porzucił ten pomysł, dziś nazywany przez niektórych "zerowym" prawem Keplera ;) ). Rzecz w tym, że Kepler najpier uznał, zgodnie z platońskim systemem, że tak musi być, a dopiero później zabrał się za weryfikację doświadczalną i mimo pewnych oczywistych niezgodności uparcie kombinował dalej, choć mu nie wychodziło.
Znam tą historię (z "Prawdy i mitów w fizyce" Wróblewskiego) i muszę przyznać, że była to idea w dziwny sposób czarujaca i ujmująca dla mnie... Aż żałowałem, że nie okazała się prawdą... Ale, że była stawiana na gruncie przyrodoznawstwa, nie filozofii została (słusznie!) odrzucona. Leibnitz ze swoimi monadami jest w wygodniejszej sytuacji, empiryczne stwierdzenie że świat składa się z cząstek elementarnych nijak im nie zaszkodzi...
Dziś, jak piszesz, wymaga się od filozofii (lepiej chyba jednak metodologii), żeby dało się za jej pomocą opisać doświadczenie, i żeby doświadczenie "nie zaskoczyło", nie wyszło poza ramy metodologii. Nie ma w tym idei, w pewnym sensie metodologia jest tylko zwierciadłem, negatywem rzeczywistości.
Chyba mówimy tu zresztą o filozofii nauki, nie o filozfii jako takiej... Niepotrzebnie miazo ducha Poppera wywołał... ;)
-
A co rozumiesz przez "filozofia"? Jeśli abstrakcję, to matematyka była czystą filozofią...
Chodzi mi o to że kiedyś najpierw była pewna idea, "filozofia", system a potem mniej znaczący faceci (nazwijmy ich naukowcami) patrzyli na efekty. Taki np. Kepler (naukowiec nie filozof*, rzecz w zjawisku) miał teorię, że sfery zawierające w sobie orbity kolejnych planet od Słońca wpisują sie w kolejne figury (wielościany foremne) platońskie, z kolei wzajemnie w siebie powpisywane. Tak się złozyło, że mniej więcej pasowało wg ówczesnych niedokładnych danych (ale mocno mniejewięcej, więc Kepler w końcu porzucił ten pomysł, dziś nazywany przez niektórych "zerowym" prawem Keplera ;) ). Rzecz w tym, że Kepler najpier uznał, zgodnie z platońskim systemem, że tak musi być, a dopiero później zabrał się za weryfikację doświadczalną i mimo pewnych oczywistych niezgodności uparcie kombinował dalej, choć mu nie wychodziło. Czyli Filozofia była pewnym szkieletem tego wszystkiego. Była IDEA.
Dziś, jak piszesz, wymaga się od filozofii (lepiej chyba jednak metodologii), żeby dało się za jej pomocą opisać doświadczenie, i żeby doświadczenie "nie zaskoczyło", nie wyszło poza ramy metodologii. Nie ma w tym idei, w pewnym sensie metodologia jest tylko zwierciadłem, negatywem rzeczywistości.
* Filozof też naukowiec, chodzi mi tu o pewne umowne rozgraniczenie, filozof to taki brodaty gość co ćmi fajki w nocy i żłopie kawę a w dzień śpi, o ile zdoła sobie nad ranem udowodnić, że łóżko istnieje, a naukowiec to taki zawodnik w chałacie pożartym kwasami co ręką skręca nadprzewodzący drut pod napięciem i ma takie smieszne bryle w drucianych oprawkach. Łatwo w sumie rozróżnić.
No coż... filozofia współcześnie uprawiana jest zupełnie inna niz ta niegdysiejsza - mimo że na zdobyczach tamtych bazuje. Dzś filozofia jest właśnie jakimś dodatkiem do nauki, niewiele jest osób, które by stawiały na jej samodzielność - właśnie dlatego, że zbyt wiele fantazmatów na filozoficznym gruncie powstało. I współcześnie trudno nawet nieraz oddzielić filozofię od metodologi. Bo Kuhn to filozof czy naukowiec? A Popper? Tu nie ma jednoznacznej granicy. To nie byli empirycy w sensie dosłownym, bo empirii instrumentalnie nie badali, ale starali się dociec uwarunkowań, jakie poznawaniem empirii rządzą. I to było właśnie ich filozofowanie. A idąc dalej, jeśi spojrzymy np. na rozmaite koncepcje kosmologiczne, to tutaj częstokroć w ogóle juz nie wiadomo, co jest nauką, a co tylko "filozoficznym gdybaniem" (podpartym nieraz i bardzo solidnym matematycznym formalizmem). Więc to jest ten drugi obszar, na którym obecnie się "filozofuje". I de facto wcale nie jest to filozofia lepsza niż ta "klasyczna", bo różnice wynikają z dostępności środków, są więc ilościowe, a nie jakościowe. I to rzróżnienie z ostatniego akapitu, że jeden myśli, drugi robi, dzisiaj jest już nieskuteczne. W ogóle w pogmatwanych czasach żyjemy - to tylko Q wie na pewno, że istnieje... ::)
-
No coż... filozofia współcześnie uprawiana jest zupełnie inna niz ta niegdysiejsza - mimo że na zdobyczach tamtych bazuje. Dzś filozofia jest właśnie jakimś dodatkiem do nauki, niewiele jest osób, które by stawiały na jej samodzielność - właśnie dlatego, że zbyt wiele fantazmatów na filozoficznym gruncie powstało. I współcześnie trudno nawet nieraz oddzielić filozofię od metodologi. Bo Kuhn to filozof czy naukowiec? A Popper? Tu nie ma jednoznacznej granicy. To nie byli empirycy w sensie dosłownym, bo empirii instrumentalnie nie badali, ale starali się dociec uwarunkowań, jakie poznawaniem empirii rządzą. I to było właśnie ich filozofowanie. A idąc dalej, jeśi spojrzymy np. na rozmaite koncepcje kosmologiczne, to tutaj częstokroć w ogóle juz nie wiadomo, co jest nauką, a co tylko "filozoficznym gdybaniem" (podpartym nieraz i bardzo solidnym matematycznym formalizmem). Więc to jest ten drugi obszar, na którym obecnie się "filozofuje". I de facto wcale nie jest to filozofia lepsza niż ta "klasyczna", bo różnice wynikają z dostępności środków, są więc ilościowe, a nie jakościowe. I to rzróżnienie z ostatniego akapitu, że jeden myśli, drugi robi, dzisiaj jest już nieskuteczne.
Takiej filozofii oczywiście czepiać się nie mam powodu... Taka filozofia jest teoretycznie b. potrzebna (tyle, że zbyt często mówi koniec końców "wiem, że nic nie wiem", czyli jakby sama swą zbędność sugeruje)...
Choć istnieją oczywiście niedobitki tomizmów i innych -izmów... I co z nimi robić? ;)
W ogóle w pogmatwanych czasach żyjemy - to tylko Q wie na pewno, że istnieje... ::)
Wcale nie jestem tego pewien, aż tak bardzo jak to głoszę ;), ale akurat taka postawa najbardziej mi (zwłaszcza na tym Forum) odpowiada. (Tylko "mi" to znaczy "komu"? Widzicie, ja też umiem włos na czworo dzielić, choć na ogól mi się nie chce... ;))
-
Q:
odnośnie Kanta, a to z kolei powinno rzucić światło i na resztę Twojego rozumowania: patrzysz nie w tę stronę, co trzeba. Kant nie podał żadnego dowodu istnienia Boga (choć kilka obalił). Kant ujął to jako postulat - i to postulat rozumu praktycznego, a więc de facto rzecz względną. Co więcej, gdybyś się trochę bardziej wczytał, to być może wiedziałbyś, że te twierdzenia były tyleż przemysleniami Kanta, co i wymogami społeczno-politycznymi epoki: po obaleniu dowodów wczesniejszych musiał coś zaproponować, tak na wszelki wypadek... W każdym razie wcześniej postawił rzecz jasno: jakikolwiek obiektywny dowód istnienia (tudzież nieistnienia) Boga nie jest możliwy.
-
odnośnie Kanta, a to z kolei powinno rzucić światło i na resztę Twojego rozumowania: patrzysz nie w tę stronę, co trzeba.
Ledwiem Ci Kanta zaatakował, a już nie wiem gdzie patrzę? Świętość on jakaś dla Ciebie, czy co? * ::)
Kant nie podał żadnego dowodu istnienia Boga (choć kilka obalił). Kant ujął to jako postulat - i to postulat rozumu praktycznego, a więc de facto rzecz względną.
A mi się, prostaczkowi, zdawało, że on właśnie ten "rozum praktyczny" wyniósł na wyżyny, ponad teorie...
Co więcej, gdybyś się trochę bardziej wczytał, to być może wiedziałbyś, że te twierdzenia były tyleż przemysleniami Kanta, co i wymogami społeczno-politycznymi epoki: po obaleniu dowodów wczesniejszych musiał coś zaproponować, tak na wszelki wypadek... W każdym razie wcześniej postawił rzecz jasno: jakikolwiek obiektywny dowód istnienia (tudzież nieistnienia) Boga nie jest możliwy.
Czyli sugerujesz, że on to tak dla picu, jak Voltaire miejscami? To czemu tak chętnie ten jego "dowód" (czy też "posulat") teiści cytują?
[size=9]* A kto Kanta nie chce kochać musi w lochu jęczeć, szłochać...[/size]
-
Teiści cytują, bo nic innego im nie pozostało... ::)
Ty też wynosisz rozum praktyczny: bo nauka to właśnie jakaś analogia tej "praktyki".
Świętości mnie nie interesują - tylko nieścisłości w rozumowaniu. Kantowi mozna postawić dziesięć powazniejszych zarzutów niż postulaty rozumu praktycznego.
PS
Czy Twoja niechęć do Platona nie wynika czasem z powodów pozafilozoficznych?
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e8/Jean_Delville._l%27Ecole_de_Platon%2C.jpg
::)
-
Hoko, Ty tak pięknie tłomaczysz, jak Ordonka prawie ;). Chyba wreszcie będę musiał zaorać ten ugór i doczytać...
I to rzróżnienie z ostatniego akapitu, że jeden myśli, drugi robi, dzisiaj jest już nieskuteczne.
Ale ciekawe jest, że Platon sie ostał. Trójkąty istnieją. Czytam Penrose (na wyrywki, bo inaczej nie wychodzi) i tak sobie myślę...
-
Teiści cytują, bo nic innego im nie pozostało... ::)
A skoro tak, skoro to brzytwa, której sie chwytają, to znaczy, że kiepsko z nimi. Maluczko, maluczko, a Voltaire'a kanonizują (bo na ateuszy gromy rzucał).
Ty też wynosisz rozum praktyczny: bo nauka to właśnie jakaś analogia tej "praktyki".
Prawda. Jednak "mój" rozum praktyczny to przyjęcie (z braku lepszej satysfakcjonującej alternatywy), że to czego doświadczamy (upraszczam, bo pojawia sie tu np. casus schizofreników) jest prawdziwe, a przynajmniej, że (taki nowy wariant zakładu Pascala ;)) mniej ryzykujemy tak przyjmując... Kantowy zaś rozum praktyczny to przyjmowanie pewnych rzeczy znacznie bardziej odległych od empirii "dla spokoju ducha" czy jak to zwać...
Mój rozum praktyczny nie ma aż takich uroszczeń w zakresie orzekania o Bozi, czy o "prawie moralnym".
Świętości mnie nie interesują - tylko nieścisłości w rozumowaniu. Kantowi mozna postawić dziesięć powazniejszych zarzutów niż postulaty rozumu praktycznego.
To po co go bronisz? ;) Lepiej te zarzuty przedstaw.
(A ścisły w myśleniu być nie muszę, fuzzy logic mi alibi... ::))
Czy Twoja niechęć do Platona nie wynika czasem z powodów pozafilozoficznych?
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e8/Jean_Delville._l%27Ecole_de_Platon%2C.jpg
::)
Jak brzydko ad personam, że ja niby homofob? Wystarczy poczytać co o gejach pisałem na forum www.startrek.pl, by ustalić, że nie mam do nich uprzedzeń...
(Zresztą homoseksualizm ma ponoć głęboki sens ewolucyjny...)
-
Hoko, Ty tak pięknie tłomaczysz, jak Ordonka prawie ;).
To nie Ordonka, to miłość w jej wydaniu. (Pytanie filozoficzne: jak miłość moze tłomaczyć?)
Ale ciekawe jest, że Platon sie ostał. Trójkąty istnieją. Czytam Penrose (na wyrywki, bo inaczej nie wychodzi) i tak sobie myślę...
Bo akurat Platon pięknie do matematyki pasuje. Moze dlatego, że kryptopitagorejczyk ponoć? ;)
ps. czas chyba wielki byś jakiś obrazek wrzucił zanim się tu na śmierć zafilozofujemy...
-
Co do Platona to ha, ha, smiesznie będzie jak sie okaże, ze ma rację...
Europa - całość tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/europa_galileo_big.jpg).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/europa_galileo.jpg)
-
Co do Platona to ha, ha, smiesznie będzie jak sie okaże, ze ma rację...
Jeśli w odniesieniu do bytów matematycznych, to nawet zabawne by to było...
Jeśli w odniesieniu do idealnego ustroju, to jak się załapać do najwyższej kasty? (Choć ona znów też tak idealnie nie miała mieć.)
(A swoją drogą jakie eksperymenty proponuje Penrose by empirycznie dowieść, że "Platonic world of mathematic forms" istnieje :question)
Europa - całość tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/europa_galileo_big.jpg).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/europa_galileo.jpg)
Europa, Europa... ;) Uwielbiam ten księżyc (choć prawdę powiedziawszy tak sobie wygląda), odkąd przeczytałem drugą "Odyseję..." Clarke'a, a następnie pogrzebalem co nieco aby zweryfikować te jego wizje...
Tam ponoć cuś żywe może być... ::)
-
Rzecz w tym, że Kepler najpier uznał, zgodnie z platońskim systemem, że tak musi być, a dopiero później zabrał się za weryfikację doświadczalną i mimo pewnych oczywistych niezgodności uparcie kombinował dalej, choć mu nie wychodziło. Czyli Filozofia była pewnym szkieletem tego wszystkiego. Była IDEA.
A tak to ponoć było dość często, pan od filozofii mówił nam że też z którymśtam prawem Newtona, miał nawet jakieś szkice gdzie fajnie Newton uparcie robił eksperymenty by mu wyszło do teorii.
Ale ja nie o tym bo chyba się i tak bardziej oriętujecie. Raczej o tym chciałem że wielu ludzi uważa, że wszystkie nasze odkrycia biorą się z tąd, że w tajemniczy sposób "wpadamy" na różne rzeczy. Tj. najpierw wymyślamy teorię a potem sprawdzamy czy jest prawdziwa eksperymentem. No i tu można już wejść na temat sztucznej inteligencji, albo nawet i nie sztucznej. No ale ja nie wchodzę ;)
-
Wiesz, tak na prawdę najciekawsze jest, że być może Kepler miał rację. Tylko nie znał wszystkich mechanizmów. W końcu taka, siaka czy inna teoria jak obecnie wierzymy jest gdzieś w końcu-na końcu ścisła (jednoznaczna) i te cholerne planety nie mogą sobie latać tak ot, tam gdzie chcą, ale w jedynym mozliwym miejscu... Podniecające, nieprawdaż?
-
Wole babeczki.
-
Hmm, atraktory itp...
-
A tak to ponoć było dość często, pan od filozofii mówił nam że też z którymśtam prawem Newtona, miał nawet jakieś szkice gdzie fajnie Newton uparcie robił eksperymenty by mu wyszło do teorii.
Sporo naukowców "tak miało" czasem tak porywało ich wewnętrzne piękno, czy wewnętrzna logika jakiejś hipotezy (lub też tak coś ich "odrzucało" w hipotezie przeciwstawnej), że uparcie robili eksperymenty/prowadzili badania "pod" daną tezę. Niektózy z nich odniesli przy tym sukces, inni jak Einstein uparcie broniący swego poglądu, ze "Bóg nie gra w kości" ponieśli klęskę.
O ile sama Nauka jest (a przynajmniej stara sie być) obiektywna, o tyle proces "robienia Nauki" można porównać do wrzącego tygla idei (tzn. hipotez), a motywy działań poszczególnych naukowców wynikają aż nazbyt jasno z ich emocji, upodobań, uprzedzeń i ambicji...
Ale ja nie o tym bo chyba się i tak bardziej oriętujecie. Raczej o tym chciałem że wielu ludzi uważa, że wszystkie nasze odkrycia biorą się z tąd, że w tajemniczy sposób "wpadamy" na różne rzeczy. Tj. najpierw wymyślamy teorię a potem sprawdzamy czy jest prawdziwa eksperymentem. No i tu można już wejść na temat sztucznej inteligencji, albo nawet i nie sztucznej. No ale ja nie wchodzę ;)
Heh... Wykorzystywała tą konstatację stara koncepcja Platona do dzis dnia odgrzewana przez Penrose'a (a także różne mistyczne koncepcje nadświadomości, pola morfogenetycznego itp.)... Póki co jednak bardziej redukcjonistyczne wyjaśnienia wystarczają: np. takie, że teorię tworzy nasza podświadomość i wyrzuca w postaci gotowego "wyniku", a świadomość musi dopiero mozolnie dobudować do niej odpowiednią argumentację (i wartwę matematyczna).
-
Wiesz, tak na prawdę najciekawsze jest, że być może Kepler miał rację.
Co do tych brył platońskich? :o Tylko czy aby planet nie jest wiecej niż brył?
-
Co do tych brył platońskich? :o Tylko czy aby planet nie jest wiecej niż brył?
Kurde, mógłbyś ze zrozumieniem? Czytać?
-
Wole babeczki.
Hmm, atraktory itp...
Można lubić i babeczki i atraktory... ;)
ps. trochę "pornografii", dla tych których atraktory podniecają (http://ccrma-www.stanford.edu/~stilti/images/chaotic_attractors/poly.html)
-
Co do tych brył platońskich? :o Tylko czy aby planet nie jest wiecej niż brył?
Kurde, mógłbyś ze zrozumieniem? Czytać?
Widać nie mogę skoro nie zrozumiałem. Inaczej bym się głupio nie pytał...
(Napisałeś wszak, że może Kepler miał rację, ale nie napisałeś odnośnie czego... Więc myślałem, że może odnośnie tego o czym sądzimy, że jej nie miał... Tak jak z tym Platonem...)
-
Dobra, jeśli tak to zrozumiałeś, to OK.
-
A mógłbyś mi to wyjaśnić na PM?
Zaś żeby postów "na pusto" nie nabijać oto cos z platońskiego świata czystej matematyki ;)
(http://www.lelekzet.hu/kep/fraktal/mandelbrot/mandelbrot-9_full.jpg)
-
Co tu wyjaśniać? Gdzie w poście, do którego sie odnosisz napisałem cokolwiek o bryłach? Dajmy temu spokój. Jak Ci ktoś mówi, że pogoda do d.py to rozglądasz się, gdzie ta wielka d.pa? Miał rację co do sposobu myślenia a nie co do brył.
-
Co tu wyjaśniać? Gdzie w poście, do którego sie odnosisz napisałem cokolwiek o bryłach? Dajmy temu spokój. Jak Ci ktoś mówi, że pogoda do d.py to rozglądasz się, gdzie ta wielka d.pa? Miał rację co do sposobu myślenia a nie co do brył.
Znaczy, że chodzi Ci ogólnie o wnioski Keplera odnośnie planet i ich ruchu? Ale o tym, że w tym zakresie miał z grubsza rację (pomijając bryły) to chyba wiadomo juz od dawna? Więc skąd "być może" w zdaniu:
najciekawsze jest, że być może Kepler miał rację.
Bo to mnie zaintrgowało...
Swoją drogą wyczytałem gdzieś pogłoski (nie wiem na ile prawdziwe), że powody dla których Kopernik postawił hipotezę (później teorię) heliocentryzmu też były motywowane światopoglądowo zresztą...
ps. kolejny obrazek, zakochałem się w tych fraktalkach:
(http://www.lelekzet.hu/kep/fraktal/mandelbrot/mandelbrot-8_full.jpg)
-
Chodzi o to, czy na końcu nauki jest maksymalne rozdrobnienie, czy maksymalne uproszczenie.
-
Chodzi o to, czy na końcu nauki jest maksymalne rozdrobnienie, czy maksymalne uproszczenie.
Rozumiem. Przeszedłeś od konkretu do najogólniejszej syntezy jego koncepcji. Dlatego nie załapałem...
A co do meritum: nie wiem jak Ty, ale (z pobudek - nazwijmy je - estetycznych) chciał bym, by na końcu była maksymalna prostota, najlepiej jeden prosty elegancki wzór. (Bo inaczej nadmiar rozdrobnionej wiedzy gotów nas przygniesć...)
ps. nadal mi nie dość tych obrazków:
(http://www.lelekzet.hu/kep/fraktal/mandelbrot/mandelbrot-7_full.jpg)
-
(z pobudek - nazwijmy je - estetycznych) chciał bym, by na końcu była maksymalna prostota, najlepiej jeden prosty elegancki wzór.
Ale to własnie ten błąd popełnił Kepler...
-
Ale to własnie ten błąd popełnił Kepler...
Mam świadomość, że Wszechświat - o ile nam wiadomo - nie ma zwyczaju dostosowywać isę do naszych pragnień i zyczeń, dlatego mówiłem o swoim "chceniu", nie o stanie faktycznym, bo tego nie znam. (Nb. Mistrz Lem w swoich groteskach sugerował odpowiedż wprost odwrotna do nadziei Keplera i moich... A Mistrz rzadko sie mylił...)
ps. te fraktalki to oczywiscie nie bez głębszej przyczyny, jak wiadomo Penrose używał ich jako dowodu na istnienie niezależnego świata idei matematycznych (bo żaden człowiek takiego fraktala nie wymyśli, a przy wprowadzeniu identycznych danych wyjściwych zawsze wyjdzie ten sam).
-
Ale ja nie o tym bo chyba się i tak bardziej oriętujecie. Raczej o tym chciałem że wielu ludzi uważa, że wszystkie nasze odkrycia biorą się z tąd, że w tajemniczy sposób "wpadamy" na różne rzeczy. Tj. najpierw wymyślamy teorię a potem sprawdzamy czy jest prawdziwa eksperymentem. No i tu można już wejść na temat sztucznej inteligencji, albo nawet i nie sztucznej. No ale ja nie wchodzę ;)
Heh... Wykorzystywała tą konstatację stara koncepcja Platona do dzis dnia odgrzewana przez Penrose'a (a także różne mistyczne koncepcje nadświadomości, pola morfogenetycznego itp.)... Póki co jednak bardziej redukcjonistyczne wyjaśnienia wystarczają: np. takie, że teorię tworzy nasza podświadomość i wyrzuca w postaci gotowego "wyniku", a świadomość musi dopiero mozolnie dobudować do niej odpowiednią argumentację (i wartwę matematyczna).
No ale napisałeś to samo tylko zamieniłeś na tajemnicze słówko "podświadomość". Umiesz zaimplementować podświadomość?
-
No ale napisałeś to samo tylko zamieniłeś na tajemnicze słówko "podświadomość". Umiesz zaimplementować podświadomość?
Ależ nie napisałem tego samego. Przez podświadomość rozumiem (zgodnie z tzw. Zdumiewającą Hipotezą wg. terminologii F. Cricka) wszelkie procesy zachodzące w mózgu ponizej progu świadomości. A więc chemia + impulsy elektryczne, nie zaś mistycym i świat idei.
-
Tak czy siak nie wiemy jak to działa. Wiemy?
-
Tak czy siak nie wiemy jak to działa. Wiemy?
Nie wiemy, bo nie znamy jeszcze tak dokładnie działania mózgu, ale to chyba jeszcze nie powód by wsadzać do tego mistycyzm?
Widzę, że szykuje nam się twórcze rozwiniecie koncepcji "Boga dziur" - jeśłi czegoś nie rozumiemy od razu wyjaśniajmy to "mistycznie", tylko dlatego, że póki co nie da sie tego mistycznego wytłumaczenia obalić... Maluczko a będziemy musieli poważnie rozważać Teorię Inteligentnego Spadania...
-
Nie, ty poprostu jesteś uprzedzony. Napisałem jedynie że mamy coś takiego jak ta nasza odkrywcza intuicja i nikt nie wie jak działa i że wielu uważa że to jest głowny przyczynek do tego co nazywamy "inteligencją".
-
Napisałem jedynie że mamy coś takiego jak ta nasza odkrywcza intuicja i nikt nie wie jak działa i że wielu uważa że to jest głowny przyczynek do tego co nazywamy "inteligencją".
Co do tego absolutna zgoda. Nie wiemy. A tajemnica świadomości jest to chyba najbardziej fascynująca dla nas jako ludzi zagadka...
Jednak rozwiązać ją (moim zdaniem) możemy tylko - jak ty to mówisz - "wychodząc z Matrixa"...
-
Zapewne. Uznając jednak naszą "tajemniczą błyskotliwość" podważamy z lekka wartość metody, bo wtedy okazuje się, że metoda działa od "dupy strony", za przeproszeniem. Bo tak czy siak najpierw powstaje rozwiązanie a potem dopiero w ramy metody jest ubierane.
A co do fraktali to tu (http://www.lem.pl/cgi-bin/yabb2/YaBB.pl?num=1116926719/0) fajnie Term wszystko mi wyjaśnił jakiś czas temu :)
-
Zapewne. Uznając jednak naszą "tajemniczą błyskotliwość" podważamy z lekka wartość metody, bo wtedy okazuje się, że metoda działa od "dupy strony", za przeproszeniem. Bo tak czy siak najpierw powstaje rozwiązanie a potem dopiero w ramy metody jest ubierane.
Podważamy tym tylko zakładaną przez Platona czy innych filozofów "doskonałość" ludzkiego umysłu - skoro ma tajemnice nawet dla swoich "użytkowników" i nie umie, póki co (mam nadzieję), "ogarnąć" sam siebie .
Umysł ludzki jest wysoce ułomnym, ale jedynym jakie posiadamy "narzędziem-służącym-do-rozumienia-świata", a tworzone przez niego teorie zawsze w jakimś stopniu są "ułomne"... Nic dziwnego więc, że i proces powstawania ich nie jest tak krystalicznie klarowny.
-
Q, do ciężkiej cholery, myślisz, że ja nie mam co robić, tylko czekać 15 min aż się Twoje obrazki załadują? Może trochę pomyśl zanim coś jeszcze wstawisz...
-
Chodzi o to, czy na końcu nauki jest maksymalne rozdrobnienie, czy maksymalne uproszczenie.
Maziek, jaki znowu koniec nauki? A nawet gdyby był, to dlaczego od razu miałoby tam być coś "maksymalnego"?
-
Zapewne. Uznając jednak naszą "tajemniczą błyskotliwość" podważamy z lekka wartość metody, bo wtedy okazuje się, że metoda działa od "dupy strony", za przeproszeniem. Bo tak czy siak najpierw powstaje rozwiązanie a potem dopiero w ramy metody jest ubierane.
Podważamy tym tylko zakładaną przez Platona czy innych filozofów "doskonałość" ludzkiego umysłu - skoro ma tajemnice nawet dla swoich "użytkowników" i nie umie, póki co (mam nadzieję), "ogarnąć" sam siebie .
Umysł ludzki jest wysoce ułomnym, ale jedynym jakie posiadamy "narzędziem-służącym-do-rozumienia-świata", a tworzone przez niego teorie zawsze w jakimś stopniu są "ułomne"... Nic dziwnego więc, że i proces powstawania ich nie jest tak krystalicznie klarowny.
LOL ale czekaj, czy to jest ten moment w którym stosujesz swój standardowy trik zmieniania tematu gdy zaczyna być tobie nieprzychylnie? O metodzie rozmawialiśmy.
-
Ty też wynosisz rozum praktyczny: bo nauka to właśnie jakaś analogia tej "praktyki".
Prawda. Jednak "mój" rozum praktyczny to przyjęcie (z braku lepszej satysfakcjonującej alternatywy), że to czego doświadczamy (upraszczam, bo pojawia sie tu np. casus schizofreników) jest prawdziwe, a przynajmniej, że (taki nowy wariant zakładu Pascala ;)) mniej ryzykujemy tak przyjmując... Kantowy zaś rozum praktyczny to przyjmowanie pewnych rzeczy znacznie bardziej odległych od empirii "dla spokoju ducha" czy jak to zwać...
Mój rozum praktyczny nie ma aż takich uroszczeń w zakresie orzekania o Bozi, czy o "prawie moralnym".
Gdybyś żył w czasach Kanta, nie takie odległości od empirii by Cię dzieliły...
Świętości mnie nie interesują - tylko nieścisłości w rozumowaniu. Kantowi mozna postawić dziesięć powazniejszych zarzutów niż postulaty rozumu praktycznego.
To po co go bronisz? ;) Lepiej te zarzuty przedstaw.
Zauważ, że nie dyskutuję z Kantem, tylko z Tobą.
-
Hoko, Ty tak pięknie tłomaczysz, jak Ordonka prawie ;). Chyba wreszcie będę musiał zaorać ten ugór i doczytać...
I to rzróżnienie z ostatniego akapitu, że jeden myśli, drugi robi, dzisiaj jest już nieskuteczne.
Ale ciekawe jest, że Platon sie ostał. Trójkąty istnieją. Czytam Penrose (na wyrywki, bo inaczej nie wychodzi) i tak sobie myślę...
Atam. Istnieją tylko trójkątne rzeczy.
PS
Coś Ci długo z tym Penrose'm schodzi... ::)
-
Q, do ciężkiej cholery, myślisz, że ja nie mam co robić, tylko czekać 15 min aż się Twoje obrazki załadują? Może trochę pomyśl zanim coś jeszcze wstawisz...
Jak masz słaby komputer to się do tego nie przyznawaj :P ;) Ja nie miałem z nimi kłopotu.
-
LOL ale czekaj, czy to jest ten moment w którym stosujesz swój standardowy trik zmieniania tematu gdy zaczyna być tobie nieprzychylnie? O metodzie rozmawialiśmy.
A ja sądziłem, że to ty porzucasz dyskusję i uciekasz do innego wątku lub zaczynasz personalny atak, gdy argumentów brak...
(Nic mi nie wiadomo bym zmieniał temat.)
-
Gdybyś żył w czasach Kanta, nie takie odległości od empirii by Cię dzieliły...
Zgoda. Ale teoria geocentryczna też byla dobra na swoje czasy... Czy to znaczy, że mam ją dziś z szacunkiem traktować???
Zauważ, że nie dyskutuję z Kantem, tylko z Tobą.
Broniąc kogoś o kim sam mówisz, że głosi tezy cokolwiek podejrzane??? (Czy to nie lekka sprzeczność?)
Atam. Istnieją tylko trójkątne rzeczy.
Skąd wiesz jakie trójkąty maziek miał na myśli? ::)
-
LOL ale czekaj, czy to jest ten moment w którym stosujesz swój standardowy trik zmieniania tematu gdy zaczyna być tobie nieprzychylnie? O metodzie rozmawialiśmy.
A ja sądziłem, że to ty porzucasz dyskusję i uciekasz do innego wątku lub zaczynasz personalny atak, gdy argumentów brak...
(Nic mi nie wiadomo bym zmieniał temat.)
Haha ej, to trwa!!!
Zapytam ponownie skoro nie dotarło:
Czy uznanie "błyskotliwego rozumu" nie umniejsza znaczenia metody skoro tak czy siak "wpadamy" na różne rzeczy od metody niezależnie a dopiero potem ujmujemy to w ramy metody (np tworzymy doświadczenie)?
Pytanie jest naprawde proste. Jedna zależność. Wynikanie takie. Nawet opisów nie ma jakiś szczególnych czy dygresji.
-
Maziek, jaki znowu koniec nauki? A nawet gdyby był, to dlaczego od razu miałoby tam być coś "maksymalnego"?
Nie koniec lecz brzeg. Własnie pytanie, czy jest brzeg, coś jak kwanty, że szczegółowiej nie można. I czy ten brzeg opisuje jedna superteoria wszystkiego, czy im dalej w las, tym bardziej wszystko się rozłazi...
Atam. Istnieją tylko trójkątne rzeczy.
PS
Coś Ci długo z tym Penrose'm schodzi... ::)
Przez rozum ciętym i na umyśle szwankuję. Żarty. To tylko demencja ;). Długo schodzi, bo takie dzieło to należałoby rodzinę na na jakieś miesięczne wczasy wywalić z domu, najlepiej gdzie zasięgu nie ma, i czytać od deski do deski. A tak to po pół godziny po udaniu się na spoczynek. A dzieło ciężkie i przyciskając mi pierś krążenie utrudnia, więc zaraz zmora przychodzi i świadomość pełgająca gaśnie.
A jak Ty mianowicie rybeńko sprawdzasz, czy te rzeczy są trójkątne?
-
Zapytam ponownie skoro nie dotarło:
Czy uznanie "błyskotliwego rozumu" nie umniejsza znaczenia metody skoro tak czy siak "wpadamy" na różne rzeczy od metody niezależnie a dopiero potem ujmujemy to w ramy metody (np tworzymy doświadczenie)?
Pytanie jest naprawde proste. Jedna zależność. Wynikanie takie. Nawet opisów nie ma jakiś szczególnych czy dygresji.
Ależ dotarło, dotarło. :P
I (powtórzę skoro nie zauważyłeś) zgadzam się z tobą ( :exclamation), że nasza metodologia jest z natury rzeczy niedoskonała (bo tworzy ją nasz niedoskonały rozum). (Wobec czego nie wierzę, że poznajemy prawdę obiektywną, tylko, że z każdą coraz doskonalszą teorią bardziej się do niej zbliżamy...* Ten jeden raz zgodze sie z Marksem, a dokładnie z jego koncepcją prawdy-procesu.)
Ale dla mnie umiarkowane zaufanie do ludzkiego umysłu to nie powód do szukania żródła prawdy w mistycznej iluminacji np. (czy też uznawania, że "za ciency w uszach jesteśmy" by cokolwiek zrozumieć, więc lepiej uznać, że wyższy Sens nad nami, a nam ino pokjora pozostaje) tylko impuls do prób lepszego zrozumienia funkcjonowania naszego mózgu (co w konsekwencji powinno dać i obiektywniejsze teorie.
[size=9]* Upraszczam, bo czasami przejściowo sie oddalamy - vide odrzucenie teorii Demokryta na długie wieki. Ale i takie cofnięcie ma logiczne przyczyny: wynika z tego, że śmiała teoria powstaje zanim można ja udowodnić...[/size]
-
Nie koniec lecz brzeg. Własnie pytanie, czy jest brzeg, coś jak kwanty, że szczegółowiej nie można. I czy ten brzeg opisuje jedna superteoria wszystkiego, czy im dalej w las, tym bardziej wszystko się rozłazi...
Eee tam. W XIX wieku też uważali, że do granicy doszli (ślicznie przedstawiał to zwątpienie Żuławski w "Starej Ziemi"), a teraz proszę: poszlim dalej...
A jak Ty mianowicie rybeńko sprawdzasz, czy te rzeczy są trójkątne?
Znaczy platonik matematyczny jednak jesteś? Fajno, zawsze chciałem jakiegoś poznac, a Penrose za daleko ;)...
-
No i świetnie, jak wszystko jasne jest gdy zwyczajnie odpowiadasz na zadane pytanie zamiast domyślać się że autor miał coś innego na myśli. Bo to:
Ale dla mnie umiarkowane zaufanie do ludzkiego umysłu to nie powód do szukania żródła prawdy w mistycznej iluminacji np. (czy też uznawania, że "za ciency w uszach jesteśmy" by cokolwiek zrozumieć, więc lepiej uznać, że wyższy Sens nad nami, a nam ino pokjora pozostaje) tylko impuls do prób lepszego zrozumienia funkcjonowania naszego mózgu (co w konsekwencji powinno dać i obiektywniejsze teorie.
To już wymysł powstały z twoich uprzedzeń. Nikt (albo przynajmniej ja) tutaj tego nie postulował.
-
No i świetnie, jak wszystko jasne jest gdy zwyczajnie odpowiadasz na zadane pytanie zamiast domyślać się że autor miał coś innego na myśli. Bo to:
Ale dla mnie umiarkowane zaufanie do ludzkiego umysłu to nie powód do szukania żródła prawdy w mistycznej iluminacji np. (czy też uznawania, że "za ciency w uszach jesteśmy" by cokolwiek zrozumieć, więc lepiej uznać, że wyższy Sens nad nami, a nam ino pokjora pozostaje) tylko impuls do prób lepszego zrozumienia funkcjonowania naszego mózgu (co w konsekwencji powinno dać i obiektywniejsze teorie.
To już wymysł powstały z twoich uprzedzeń. Nikt (albo przynajmniej ja) tutaj tego nie postulował.
Ino, że, polemisto mój ulubiony, znając resztę twoich poglądów miałem prawo spodziewać się, iż fakt o którym wspomniałeś posłuży jako podbudowa pod argumentację jakiej przypuszczalny kształt pozwoliłem tu sobie ekstrapolować.
ps. tak a'propos:
(http://www.biografiasyvidas.com/biografia/p/fotos/platon.jpg)
-
Ino, że, polemisto mój ulubiony, znając resztę twoich poglądów miałem prawo spodziewać się, iż fakt o którym wspomniałeś posłuży jako podbudowa pod argumentację jakiej przypuszczalny kształt pozwoliłem tu sobie ekstrapolować.
Te ekstrapolacje zdażają ci się bardzo często (zawsze?) i są wybitnie denerwujące.
A, jeszcze. Co do porzucania dyskusji. Nie robię tego z braku argumentów tylko zazwyczaj właśnie w momentach "ekstrapolacji" bojąc się że utopię się we własnych wymiocinach.
-
Te ekstrapolacje zdażają ci się bardzo często (zawsze?) i są wybitnie denerwujące.
Po pierwze jest to moja pierwsza jak dotąd taka ekstrapolacja. Po drugie: znając czyjś światopogląd (a twój miałem okazję poznać) naprawdę nietrudno przewidzieć co ma do powiedzenia w danej sprawie... (I w jakim celu daną armatę wytacza ;).)
A, jeszcze. Co do porzucania dyskusji. Nie robię tego z braku argumentów tylko zazwyczaj właśnie w momentach "ekstrapolacji" bojąc się że utopię się we własnych wymiocinach.
No właśnie we własnych, nie w moich... Znaczy, że utopisz sie w swojej argumentacji, którą sprowadzam ad absurdum, nie z osobistej złośliwości (o ca byłeś łaskaw mnie posądzać), a dlatego, że poglądy, które przyjąłeś za swoje uważam za wysoce szkodliwe dla ludzkości jako całości... (I nie nadające się do logicznej obrony do tego stopnia, że najwyższe IQ tu nie pomoże.)
Tą metodą usiłuję cie przekonać, że nie masz racji, przyjmując je, bo uważam, że wartościową i rozwiniętą intelektualnie jednostkę (a za taką cię jednak uważam) stać na wiecej niż nihilizm... (K***, jak misjonarz gadam :D :D :D.)
-
Jesteś chodzącym LOLercoasterem. Słowo klucz: "pierwsza".
Zawsze ale to zawsze w momencie gdy tracisz grunt zmieniasz temat, zazwyczaj wyszukując zbaczającego fragmentu i go rozwijając. No ale wg ciebie jest to redukcja ad absurdum :D Nie no, w pewnym sensie napewno jest to absurdalne, zgadzam się...
edit: Jak chcesz dowodu zrób tak:
- znajdź którąś naszą "zakończoną przezemnie z braku argumentów" dyskusję
- odnajdź swój ostatni post (i ostatni dyskusji zarazem bo oczywiście zawsze twój jest ostatni we wszystkim bo jesteś najważniejszy)
- wypisz sobie na kartce główne jego tematy, przedmioty
- przewiń do mojego posta rozpoczynającego dyskusję
- wypisz sobie na kartce główne jego tematy, przedmioty
- porównaj zapisy
Sprawdzi się dla każdej rozmowy (poza ostatnią parę postów wyżej w której wyraźnie przypilnowałem, tym razem przynajmniej mnie to bawiło bo rozwinęło do stopnia w którym stało się groteską).
-
Jesteś chodzącym LOLercoasterem.
Po pierwsze: tego typu uwagi zachowaj dla siebie.
Po drugie: LOL'ami to na prawo i lewo dzieci "neostrady rzucają"
Zawsze ale to zawsze w momencie gdy tracisz grunt zmieniasz temat, zazwyczaj wyszukując zbaczającego fragmentu i go rozwijając. No ale wg ciebie jest to redukcja ad absurdum :D Nie no, w pewnym sensie napewno jest to absurdalne, zgadzam się...
Po trzecie: gratuluję pomysłu na dyskusję. Skoro nie masz merytorycznych argumentów, zaczynasz twierdzić, że wygrałeś dyskusje, a ja straciłem grunt pod nogami. (A ustąpiłeś po kolei: w dyskusji o bioetyce, w dyskusji o Jonesie i jego kasandryzmach... Wymieniać dalej?)
Po czwarte: mylisz się. Jeśli ktoś ma racje umiem mu ja przyznać. Tobie też umiem, tam gdzie zgadzam się z tym co mówisz (vide dyskusja o eksploracji Kosmosu).
Jak chcesz dowodu zrób tak:
- znajdź którąś naszą "zakończoną przezemnie z braku argumentów" dyskusję
- odnajdź swój ostatni post (i ostatni dyskusji zarazem bo oczywiście zawsze twój jest ostatni we wszystkim bo jesteś najważniejszy)
- wypisz sobie na kartce główne jego tematy, przedmioty
- przewiń do mojego posta rozpoczynającego dyskusję
- wypisz sobie na kartce główne jego tematy, przedmioty
- porównaj zapisy
Po piąte: nie muszę, bo wszystkie te dyskusje z grubsza pamiętam.
Po szóste: znów stosujesz wkładanie w usta przeciwnika własnych "przemysleń", by z nimi "polemizować" i stosować pseudo-argument ad personam. (Pseudo, bo nie odnosisz sie do moich prawdziwych wad, a do tych, które mi imputujesz nie znając mnie.)
Sprawdzi się dla każdej rozmowy (poza ostatnią parę postów wyżej w której wyraźnie przypilnowałem, tym razem przynajmniej mnie to bawiło bo rozwinęło do stopnia w którym stało się groteską).
Po siódme: jeśli fakt, że zdołem uprzedzić twoją argumentację na starcie jest groteskowy, to nasze rozumienie groteski diametralnie się różni...
ps. a ogólnie niech ci Mnogi Druma błogosławi, za chwile radości jakie daje mi dyskusja z tobą.
-
Q, do ciężkiej cholery, myślisz, że ja nie mam co robić, tylko czekać 15 min aż się Twoje obrazki załadują? Może trochę pomyśl zanim coś jeszcze wstawisz...
Jak masz słaby komputer to się do tego nie przyznawaj :P ;) Ja nie miałem z nimi kłopotu.
A co ma komputer do ściągania obrazków o objętości 5MB? Widziałeś gdzie normalnego człowieka, który takie pliki ładuje na stronę internetową?
-
A co ma komputer do ściągania obrazków o objętości 5MB?
Im szybszy, tym szybciej się ściągają...
Widziałeś gdzie normalnego człowieka, który takie pliki ładuje na stronę internetową?
Widziałem strony, na których takie obrazki były. A czy strony te były dziełem normalnych ludzi? Skąd to mam wiedzieć? ;)
-
Maziek, jaki znowu koniec nauki? A nawet gdyby był, to dlaczego od razu miałoby tam być coś "maksymalnego"?
Nie koniec lecz brzeg. Własnie pytanie, czy jest brzeg, coś jak kwanty, że szczegółowiej nie można. I czy ten brzeg opisuje jedna superteoria wszystkiego, czy im dalej w las, tym bardziej wszystko się rozłazi...
Atam. Istnieją tylko trójkątne rzeczy.
PS
Coś Ci długo z tym Penrose'm schodzi... ::)
Przez rozum ciętym i na umyśle szwankuję. Żarty. To tylko demencja ;). Długo schodzi, bo takie dzieło to należałoby rodzinę na na jakieś miesięczne wczasy wywalić z domu, najlepiej gdzie zasięgu nie ma, i czytać od deski do deski. A tak to po pół godziny po udaniu się na spoczynek. A dzieło ciężkie i przyciskając mi pierś krążenie utrudnia, więc zaraz zmora przychodzi i świadomość pełgająca gaśnie.
A jak Ty mianowicie rybeńko sprawdzasz, czy te rzeczy są trójkątne?
Nie sprawdzam. "Trójkąt" to tylko pojęcie.
Nie wierzę w żadne superteorie. Już dzisiaj te same rzeczy mozna opisać na rozmaite sposoby (grawitację choćby) i wcale się nie zdziwię, jeśli "natura" bedzie w ten właśnie sposób wieloaspektowa. Opis będzie zależny od punktu spojrzenia. Zresztą może w ogóle te pytania są "złe", bo zakładamy, że do jakichś konkretnych odkryć mozna jednak dojść, a przecież może być tak, że do pewnych rzeczy dojść się nie da z przyczyn czysto instrumentalnych. Nawet gdyby się kiedyś okazało, że nic już nie ma do odkrycia, będzie to tylko swiadczyło, że nic więcej nie jesteśmy już w stanie odkryć - i tyle. Podejrzewam, że będzie wiele teori - mniej lub bardziej skutecznych w praktyce, ale między sobą nieuzgadnialnych.
-
Q, jeśli nie wiesz, to szybkość ściągania nie zależy od szybkości komputera, lecz od szybkości łącza - tudzież szybkości serwera, który te pliki "podaje".
To może daj link do jakiejś strony z grafikami po 5MB...
-
Nie wierzę w żadne superteorie. Już dzisiaj te same rzeczy mozna opisać na rozmaite sposoby (grawitację choćby) i wcale się nie zdziwię, jeśli "natura" bedzie w ten właśnie sposób wieloaspektowa. Opis będzie zależny od punktu spojrzenia. Zresztą może w ogóle te pytania są "złe", bo zakładamy, że do jakichś konkretnych odkryć mozna jednak dojść, a przecież może być tak, że do pewnych rzeczy dojść się nie da z przyczyn czysto instrumentalnych. Nawet gdyby się kiedyś okazało, że nic już nie ma do odkrycia, będzie to tylko swiadczyło, że nic więcej nie jesteśmy już w stanie odkryć - i tyle. Podejrzewam, że będzie wiele teori - mniej lub bardziej skutecznych w praktyce, ale między sobą nieuzgadnialnych.
Zakładasz zatem model ze "Śledztwa"? Mniemasz, że jesteśmy skazani na niewiedzę i snucie z natury rzeczy cząstkowych teorii? Że niby zawsze będziemy wiedzieć, że nic nie wiemy? Że dualizmów (minimum) opisu będzie wiecej niż dualizm korpuskularno-falowy? Że aktualna nieuzgadnialność Teorii Względności i fizyki kwantowej to dopiero początek?
Bardzo czarna to wizja... Czy prawdziwa? Nie umiem powiedzieć. Wiem jedno: gdyby wszyscy tak uważali pewnie nikomu by się nie chciało "Nauki robić" bo i po co... (Ergo: złudzenie pełnej poznawalności i optymizm poznawczy - acz niekoniecznie w 100% prawdziwe - są nam konieczne do rozwoju.)
-
Q, jeśli nie wiesz, to szybkość ściągania nie zależy od szybkości komputera, lecz od szybkości łącza - tudzież szybkości serwera, który te pliki "podaje".
No to mogę się tylko ze swojego łącza cieszyć...
To może daj link do jakiejś strony z grafikami po 5MB...
Ależ wystarczy dowolna strona z "tapetami" do ściągnięcia ;).
ps. w końcu "obrazkowy" to wątek"
(http://gnaur.files.wordpress.com/2007/03/tichy.jpg)
(rakieta Tichego z serialu wiadomego ;))
-
Q: Jadę ad personam i niemerytorycznie znowu bo pewnego razu powiedziałem że od tamtego momentu będzie tylko ad personam. Więc nie ma tego co podkreślać, trzeba się przyzwyczajać.
-
Q: Jadę ad personam i niemerytorycznie znowu bo pewnego razu powiedziałem że od tamtego momentu będzie tylko ad personam. Więc nie ma tego co podkreślać, trzeba się przyzwyczajać.
W takiej sytuacji "przyjacielu" po prostu nie będę ci odpisywał, bo ja lubię tylko rozmowy merytoryczne (i ew. wzajemne złośliwości w dobrym stylu).
Szkoda tylko,że jeszcze nie wyrosłeś z "wojowania" w necie. Są ciekawsze techniki rozmowy...
ps. jak tak patrzę na rozmaitość poglądów na Forum, dochodzę do wniosku, że tylko ON nas łączy:
(http://www.toeradio.org/_files_1033_picture.jpg)
-
Z ostatnim zdaniem się zgadzam.
I trzymam za słowo.
-
Coś co mnie fascynowało do dzieciństwa. Nie sama filozofia człowiek żyje:
(http://bima.ipb.ac.id/~tpb-ipb/materi/bio100/Gambar/protista/protista.jpg)
ps. Hokopoko, jak tam łącze? ;)
-
Fraktale ładne, ale bardzo masywne. Gdybym nie miał czego w tym czasie czytać, byłoby kiepsko :).
-
Fraktale ładne, ale bardzo masywne. Gdybym nie miał czego w tym czasie czytać, byłoby kiepsko :).
Dziękuję za uznanie dla fraktali :). (Co czytałeś w tym czasie? ;))
-
Fraktale ładne, ale bardzo masywne. Gdybym nie miał czego w tym czasie czytać, byłoby kiepsko :).
Dziękuję za uznanie dla fraktali :). (Co czytałeś w tym czasie? ;))
Inny temat na forum ( w drugiej karcie ) :).
-
Fraktale ładne, ale bardzo masywne. Gdybym nie miał czego w tym czasie czytać, byłoby kiepsko :).
Dziękuję za uznanie dla fraktali :). (Co czytałeś w tym czasie? ;))
Inny temat na forum ( w drugiej karcie ) :).
Bałem sie, że całe "W poszukiwaniu straconego czasu"... ;)
-
Spiesze z pomoca miazo. Problem polega na tym ze Q nie rozumie ze owe "fakty" zaleza od swiatopogladu. Nauczony jest w obecnym i "oczywiste" dla niego jest ze "tak jest" zatem nazywa to "faktem". Wszystko inne jest pomylka, bledem myslenia.
Dzięki, dzi, zapomniałem się.
"Nie próbuj uczyć świni śpiewu. Stracisz swój czas, a i świnię zdenerwujesz."
-
Dzięki, dzi, zapomniałem się.
"Nie próbuj uczyć świni śpiewu. Stracisz swój czas, a i świnię zdenerwujesz."
Chłopcze. To jest Forum poświęcone Mistrzowi Lemowi, a nie osiedlowa mordownia.
No ale "czego się spodziewać po ośle?"
(Gratuluję też braterstwa duchowego z dzi, rrozumiecie się jak Platon z Sokratesem ::) można rzec... ;))
ps. skoro lubiesz cytaty:
"Well, here's one thing you can be sure of, mister: Leave any bigotry in your quarters. There's no room for it on the bridge. Do I make myself clear?"
pps. skoro idealizm filozoficzny przemawia do umysłów tak specyficznych jak niektórzy tutejsi forumowicze i powoduje, ze w obronie swych poglądów gotowi są przekraczać granice kultury, rzuca to nieco podejrzane światło na tenże idealizm jako taki.
EDIT (i wracajac do obrazkowego meritum)
Statki kosmioczne zaprojektowane przez ekspertów JPL... Niestety na potrzeby średniego serialu SF... :'(
(http://www.isnnews.net/babylon5/gallery/sf/starfury1.jpg)
(http://www.isnnews.net/babylon5/gallery/itb/itb01.jpg)
Ciekawe czy kiedyś se ktoś nimi polata?
-
Pamiętacie Nekrobie...?
http://www.joemonster.org/art/8266/Swiat-w-promieniach-X
-
Pamiętacie Nekrobie...?
Kto by nie pamiętał ;).
-
Coś głównie dla miazo:
Wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, aniżeli zdolny byłby pojąć umysł człowieka, który stroniąc od eksperymentalnej nauki, pragnie się schronić w królestwie filozoficznego myślenia.
(A przecież na tym polega cała "metoda badawcza" Platona i sporej części filozofów.)
i coś dla dzi:
Prace całej tej szkoły spod znaku Derridy i Lacana znam, chociaż na wyrywki. I powiem panu, że ja w to nie wierzę! (dobitnie) Nie wie-rzę! Supersawantki amerykańskie wypełniały jakiś czas temu [ch8220]Science Fiction Studies[ch8221] krytycznymi recenzjami mojego Kataru, widzianego właśnie przez mikroskopowe okulary Lacana i Derridy. Powiem krótko: to było dla mnie wybitnie mało czytelne. Napisałem kiedyś krótki artykuł, w którym postawiłem tezę, że jeżeli wszystko, co pisze Derrida jest na serio, musi podlegać to testowi samozwrotności. A zatem do jego tekstów też należy zastosować ten sam zespół powątpiewań. Ale wtedy ta metodologia się rozpada. Przestałem to wszystko czytać, bo stoję obecnie na tym samym stanowisku, co Wojciech Skalmowski, że to jest ideologia wyłożona sposobem talmudycznym, polegająca na rozszczepianiu włosa na ośmioro.
http://www.lem.pl/polish/dziela/tako/tako.htm
ps. jeśli wierzyć L. S de Camp'owi ;) w póżnorzymskich knajpach wisiał zakaz prowadzenia sporów o naturze Syna [Bożego], widząc do jakiewgo wrzenia doprowadzają umysły (niestety także mój) filozoficzne debaty na tym przezacnym Forum doceniam mądrość późnorzymskich oberżystów ;).
-
Chyba nie dla mnie, zbyt skomplikowane słownictwo.
-
Chyba nie dla mnie, zbyt skomplikowane słownictwo.
W jednym zdaniu: system powiątpiewania i negacji, też można (wziętymi z niego samego metodami) poddać w wątpliwość i zanegować.
ps. jeszcze trochę o postmodernistycznej krytyce Nauki (http://psr.racjonalista.pl/kk.php/s,2551/q,Dekonstrukcja.Postmodernizmu)
-
To oczywiste, tylko nic z tego nie wynika.
-
Ależ wynika z tego, że nie masz prawa atakować mnie za to, że bronię swoich poglądów, bo (patrząc "z wewnątrz" twojej własnej filozofii) jest ona conajmniej na tak samo kruchych podstawach ufundowana. Więc może z równym zapałem podekonstruujesz (ot w ramach ćwiczeń intelektualnych) własne poglądy, i dojdziesz do tego, że one funta kłaków niewarte. A wtedy czekam na twardym gruncie empiryzmu i racjonalizmu ;).
(Ot toczymy tu pojedynek czy ty mnie na postmodernizm nawrócisz, czy ja ciebie na - znacznie konstruktywniejszą - filozofię, którą m.in. Lem głosił...)
Teraz z grubszej rury, czyli coś dla miazo, aby przestał roić o wyższości filozofii nad realiami:
Jak zauważył m.in. Stanisław Lem, albo będziemy nowe zjawiska interpretować wedle starych szablonów i wtedy oczywiście dekonstrukcja, postmodernizm, itd. są konieczne, właśnie jako pojęcia o charakterze historyczno-opisowo-klasyfikacyjnym, albo przyjmiemy, i całość zjawisk, także w humanistyce, trzeba opisywać zupełnie innym językiem, np. zbliżonym bądź wręcz przejętym z nauk ścisłych
Jakub Z. Lichanski
http://lichanski.pl/download/2007/TeorialiteraturySynteza.pdf
A filozofia to wszak dziedzina humanistyczna.
I jeszcze ten cytat:
Minął już czas wielkich systemów filozoficznych.
http://www.polityka.pl/polityka/index.jsp?place=Lead10&news_cat_id=625&news_id=175232&layout=1&forum_id=3719&fpage=Threads&page=text
Czyli wg. Mistrza minął też (a może zwłaszcza) czas filozofii Platona, który jako pierwszy system stworzył. I położył podwaliny pod wszelkie europejskie idealizmy....
A to znowuż o wyższości Nauki nad wszelkimi możliwymi filozofiami:
Już w tym miejscu winienem wyraźnie oświadczyć, że nie uważam nie tylko "rozumu ludzkiego" za sprawność kosmicznie jedyną, konieczną i naczelną, ale też nie uważam całego zbioru szkól filozoficznych Ziemi za wyczerpujący "potencjalny zbiór możliwych filozofii". Uważam, że jako istoty rozumne jesteśmy podzbiorem zbioru takich istot w Kosmosie i to samo naszych filozoficznych systemów dotyczy.
Z powyższym ograniczeniem inaczej aniżeli apodyktycznie dyskutować się nie da. Na Ziemi istnieje wiele wiar religijnych, podobnie uwikłanych w światopoglądowe orientacje jak filozofie. Istnieje natomiast jedna tylko nauka ścisła w rozumieniu przyrodoznawczych i w odróżnieniu od nauk humanistycznych, wewnątrz których principium falsificatonis experimentalis przeważnie zastosować się nie daje.
http://lem.arg.pl/php/eseje/wywal.php?id=2
To też ciekawe, choć nie z Lema:
Jest natomiast jasność w temacie przedmiotu badań nauk przyrodniczych, czyli rzeczywistości. Szczęśliwie bądź nie, wydaje się istnieć, a przynajmniej wierzy w to większość uczonych zapytanych przez Brockmana. Rzeczywistość jest, i to niezależnie od obecności i intencji obserwatorów, czyli nas. A poza tym, ponieważ solipsyzm (według którego rzeczywistość to subiektywne doznanie) wydaje się paniom i panom po studiach brzydki i arogancki.
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356499
I kto teraz - samozwańczy arystokrato ducha ;) - znajduje się w sytuacji owego zwierzęcia co śpiewać nie umie?
Swoją drogą dodać też trzeba, ze Platon w swej ocenie własnych prac był skromniejszy niż ty i wcale nie upierał się, że stanowią ostateczną prawdę:
Jak to tam jest naprawdę, to jeden tylko Pan Bóg wie, ale jak się ta rzecz przedstawia i do czego się wydaje podobna, to mogę powiedzieć, jeżeli się tylko nie pomylę (...)
http://www.bialykruk.osdw.pl/ksiazka/Platon/Parmenides-Teajtet,35471401455KS;jsessionid=0A6CBEEDD09B143C72A698700150FF5B
Które to zdanie stawia go zresztą (mimo wszelkich błędów jakie popełniał, zresztą przy ówczesnym poziomie wiedzy popełnić je miał prawo) nieskończenie wyżej od tych, którzy mu "ołtarz" postawili i na "bluźniercę" rzucić się gotowi... (Tak więc nie Platona w sumie atakuję, a ślepy kult jego poglądów, który sporo szkód narobił...)
-
Q, odpuść sobie, trochę, bardzo ładnie proszę. Nie musisz we wszystkich wątkach ciągnąć tego samego (de facto) sporu z dzi, to jedno. Po drugie - zauważ, że on twierdzi, że KAŻDA filozofia (postawa życiowa, światopogląd) jest równoprawna i wcale nie próbuje cię na swoje myślenie przekonać. Wierzga tylko, kiedy ty swój redukcjonistyczny racjonalizm przedstawiasz jako lepszy albo słuszniejszy.
Nie wiem, dlaczego uważasz za ważne przekonanie go do materializmu i wiary w naukę? Niech sobie chodzi po świecie taki, jaki jest ;)
Poza tym w tych dyskusjach popełniasz błąd dyskutowania z Platonem z pozycji i wiedzy człowieka z XXIw. A dziś nie tylko daleko więcej wiemy o świecie materialnym, ale też o funkcjonowaniu społeczeństw. Państwo Platona odbieramy jako totalitarne, ponieważ na własnych skórach albo skórach naszych nieodległych przodków go doświadczyliśmy. A Platon nie miał szans na dokonanie eksperymentu - dokonał eksperymentu myślowego. Błądził. Ale uważam, że należy mu się szacunek choćby dlatego, że w ogóle wtedy taki temat podjął.
Podobnie jest z innymi twierdzeniami Platona - nie jestem zwolenniczką pomysłu hipostazy, ale to nie znaczy, że Platon był idiotą.
Ponadto mieszasz, zresztą - chyba wszyscy mieszacie - różne znaczenia słowa filozofia.
Filozofia za czasów Platona obejmowała CAŁOŚĆ WIEDZY, w tym także przyrodoznawczej i wynikającej z doświadczeń. A filozoficzne idee powstały, żeby tę wiedzę cząstkową wynikającą z doświadczenia połączyć w spójną całość. Wiedzy było mało, więc wiele pojawiło się zmyślenia, ale ono nie powstało z niczego. Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że choć mamy różne życiowe doświadczenia i historie, możemy się porozumieć, bo pod te same słowa podstawiamy tożsame (albo podobne) desygnaty? A Platon się zastanowił i uznał, że musi istnieć świat idei wspólny wszystkim ludziom, który pozwala nam przypisywać odpowiednie obiekty do odpowiednich klas. Bo każdy ma w głowie idee "konia" i się w jego sprawie dogadają, choć jeden jeździł na karym rumaku, a drugi patrzył na siwka sąsiada ciągnącego wóz... To przykład, ale pokazuje, że pomysły filozofów, nie były banialukami, ale próbami uwspólnienia naukowej wiedzy owych czasów. Niedoskonałymi. Ale kto śmie twierdzić, że nasze są doskonałe...?
A obecnie "filozofia" to jedna z dziedzin nauki, podzielona zresztą na wiele poddziedzin - ontologię (nauka o bycie, o tym co istnieje i "jak" - czyli tu np. mieści się dyskusja o idee Platona), etykę (nauka o sposobie życia), metafizykę, filozofię nauki (wraz z metodologią), filozofię literatury, także logikę i kto wie, co jeszcze ;) Że już nie wspomnę o znaczeniach metaforycznych, w stylu "jego filozofią życiową było..."
Więc zanim zaczniecie dyskutować, postarajcie się przynajmniej zdecydować o czym dyskutujecie ;D
No i druga uwaga, całkiem moja - absurdalne dla mnie są twoje chwyty retoryczne polegające na odwołaniu się do autorytetu w celu przekonania, że masz rację. Cenię twórczość Lema, podziwiam wiedzę i jej rozległość, wiele jego pomysłów uważam za genialne. Ale to nie znaczy, że jak mi powiesz, że Lem Derridy nie lubił, to pójdę wybijać okna dekonstrukcjonistom (mogę iść, bo akurat Derridę czytałam, ale to już moja ocena). Lem nie lubił też internetu... ;)
-
Q, odpuść sobie, trochę, bardzo ładnie proszę. Nie musisz we wszystkich wątkach ciągnąć tego samego (de facto) sporu z dzi, to jedno.
Problem w tym, że nawet nie chcę go ciągnać, bo pokojowe ze mnie stworzenie, tylko dzi wciąż mi o tym przypomina. (A prywatnie: spór ten jest całkiem sympatyczny, i chyba obaj tocząc go w jakimś stopniu nieźle się bawimy... Pytanie tylko czy pozostali Forumowicze bawia sie równie dobrze... :P)
Po drugie - zauważ, że on twierdzi, że KAŻDA filozofia (postawa życiowa, światopogląd) jest równoprawna i wcale nie próbuje cię na swoje myślenie przekonać. Wierzga tylko, kiedy ty swój redukcjonistyczny racjonalizm przedstawiasz jako lepszy albo słuszniejszy.
Otóż właśnie przekonuje mnie do tego, że wszelkie postawy sa równoprawne, na co dać zgody nie mogę... Bo mam to - nie bez głębokich przyczyn - za nieprawdę...
Nie wiem, dlaczego uważasz za ważne przekonanie go do materializmu i wiary w naukę? Niech sobie chodzi po świecie taki, jaki jest ;)
Ależ ja mu chodzić po świecie nie zabraniam... Szkoda mi tylko, że osobnik tak inteligentny (bo muszę mu to przyznać) wszedł (IMHO) w intelektualny ślepy zaułek. (Choć sam nie wiem skąd się we mnie wziął ten "misjonarski" zapał... :D)
Poza tym w tych dyskusjach popełniasz błąd dyskutowania z Platonem z pozycji i wiedzy człowieka z XXIw. A dziś nie tylko daleko więcej wiemy o świecie materialnym, ale też o funkcjonowaniu społeczeństw. Państwo Platona odbieramy jako totalitarne, ponieważ na własnych skórach albo skórach naszych nieodległych przodków go doświadczyliśmy. A Platon nie miał szans na dokonanie eksperymentu - dokonał eksperymentu myślowego. Błądził. Ale uważam, że należy mu się szacunek choćby dlatego, że w ogóle wtedy taki temat podjął.
I szacunek ten Platonowi oddaję (nazwanie go "durniem" było z mej strony chwytem retorycznym; dość tanim, przyznaję...), nie mam jednak szacunku do tych którzy przyjmowali jego (czy Arystotelesa) filozofię "na wiarę" bez zadawania sobie trudu jej weryfikacji, jak i do tych któryz obecnie czynią to samo, przedkładając systema starych mistrzów nad najnowsze ustalenia naukowe.
Ponadto mieszasz, zresztą - chyba wszyscy mieszacie - różne znaczenia słowa filozofia.
Owszem wszyscy mieszamy...
Filozofia za czasów Platona obejmowała CAŁOŚĆ WIEDZY, w tym także przyrodoznawczej i wynikającej z doświadczeń. A filozoficzne idee powstały, żeby tę wiedzę cząstkową wynikającą z doświadczenia połączyć w spójną całość. Wiedzy było mało, więc wiele pojawiło się zmyślenia, ale ono nie powstało z niczego. Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że choć mamy różne życiowe doświadczenia i historie, możemy się porozumieć, bo pod te same słowa podstawiamy tożsame (albo podobne) desygnaty? A Platon się zastanowił i uznał, że musi istnieć świat idei wspólny wszystkim ludziom, który pozwala nam przypisywać odpowiednie obiekty do odpowiednich klas. Bo każdy ma w głowie idee "konia" i się w jego sprawie dogadają, choć jeden jeździł na karym rumaku, a drugi patrzył na siwka sąsiada ciągnącego wóz... To przykład, ale pokazuje, że pomysły filozofów, nie były banialukami, ale próbami uwspólnienia naukowej wiedzy owych czasów. Niedoskonałymi. Ale kto śmie twierdzić, że nasze są doskonałe...?
Jasne, co jednak z tymi którzy trwają przy tych starych hipotezach wbrew najnowszym ustaleniom empirii???
No i druga uwaga, całkiem moja - absurdalne dla mnie są twoje chwyty retoryczne polegające na odwołaniu się do autorytetu w celu przekonania, że masz rację. Cenię twórczość Lema, podziwiam wiedzę i jej rozległość, wiele jego pomysłów uważam za genialne. Ale to nie znaczy, że jak mi powiesz, że Lem Derridy nie lubił, to pójdę wybijać okna dekonstrukcjonistom (mogę iść, bo akurat Derridę czytałam, ale to już moja ocena). Lem nie lubił też internetu... ;)
Nie. Cel przywałnia "autorytetu" jest tu całkiem inny. Chodziło mi o to by zderzyć moich polemistów z pewnymi opiniami i pokazać im, że trudno im będzie te opinie obalić. Ba, że zgoła jest to nierealne... (Fakt, że opinie te pochodzę od mistrza Lema czy innych szanowanych osób to tylko dodatkowy, mniej istotny "smaczek"...)
(Aha: okien nikomu wybijać nie zamierzam, natomiast nie ręczę tu za dzi i miazo ;).)
-
Fajne te artykuly, ktore Q zlinkowal.
Musze przyznac, ze toczylem z Dzi podobne spory co Q na polu nauka-filozofia-religia (nie tak zazarte co prawda, hehe), ale wyjasnilismy sobie wszystko dosc szybko i chyba wiem o co mu chodzi, a ostateczna konkluzja jest taka, ze kazdy pozostal przy swoim i tyle.
Jeden z artykulow, traktujacy o postmodernizmie Dzi skomentowal, ze to oczywiste, ale nic z tego nie wynika. Nie zgodzilbym sie z tym. Otoz wynika bardzo wiele w sposob bardzo praktyczny. Postmodernizm faktycznie promieniuje z nisz akademickich na dziedziny takie jak edukacja jako calosc, polityka, kultura, sztuka, prawo w koncu. Nie do konca wiem, czy od postmodernizmu sie zaczyna, czy jest on czescia (skutkiem?) ogolnego trendu rozmywania pojec, tworzenia polprawd, rozbijania istniejacych wartosci, nie dajac nic w zamian i wdrazania na sile systemow pelnych bledow i bezsensu. W dziwny sposob glosiciele tych herezji (chocby ci atakujacy nauke) to "uznane autorytety" i robia krecia robote na spora skale, podkopujac cywilizacje, ktora ich wydala.
Mozna by rzec: Kazdy poglad jest tak samo dobry jak kazdy inny. Ale czy na pewno kazdy? Popatrzmy na skutki pewnych nurtow, powiedzmy filozoficznych, albo ogolniej: idei, a potem ocenmy same idee. Szkoda tylko, ze skutki sa widoczne dopiero po czasie.
Lem bardzo wyraznie i jednoznacznie negatywnie wypowiadal sie o postmodernizmie, pseudonaukowcach, science writers i filozofach chetnie zamykajacych sie w swoim teoretycznym swiecie bez ogladania sie na eksperyment.
-
Fajne te artykuly, ktore Q zlinkowal.
Cieszę się, że komuś sie podobały... ;) A już zwłaszcza, że replikantowi o IQ przewyższającym ludzkie ;).
Musze przyznac, ze toczylem z Dzi podobne spory co Q na polu nauka-filozofia-religia (nie tak zazarte co prawda, hehe), ale wyjasnilismy sobie wszystko dosc szybko i chyba wiem o co mu chodzi, a ostateczna konkluzja jest taka, ze kazdy pozostal przy swoim i tyle.
Oby i w naszym wypadku tak nastąpiło. (Choć nie wiem czy to możliwe: bo w polemicznym zapale "pojechałem" pod adresem dzi nieco za ostro, a potem on pod moim jeszcze ostrzej. Ale jak mówiłem: ja tam jestem za dialogiem i zawsze wyciągnę rękę do zogdy.)
(Gorsza sprawa z miazo, który za samo podniesienie ręki na majestat jego ukochanego - jak sądzę platonicznie :P - Platona, jął mi jakieś analogie z nierogacizną wynajdować. Bo ten atak znajduję tyleż niezasłużonym, co niezrozumiałym. A czytając dawniejsze wypowiedzi tegoż forumowicza, w życiu bym go o takie zachowanie nie posądził.)
Jeden z artykulow, traktujacy o postmodernizmie Dzi skomentowal, ze to oczywiste, ale nic z tego nie wynika. Nie zgodzilbym sie z tym. Otoz wynika bardzo wiele w sposob bardzo praktyczny. Postmodernizm faktycznie promieniuje z nisz akademickich na dziedziny takie jak edukacja jako calosc, polityka, kultura, sztuka, prawo w koncu. Nie do konca wiem, czy od postmodernizmu sie zaczyna, czy jest on czescia (skutkiem?) ogolnego trendu rozmywania pojec, tworzenia polprawd, rozbijania istniejacych wartosci, nie dajac nic w zamian i wdrazania na sile systemow pelnych bledow i bezsensu. W dziwny sposob glosiciele tych herezji (chocby ci atakujacy nauke) to "uznane autorytety" i robia krecia robote na spora skale, podkopujac cywilizacje, ktora ich wydala.
I stąd ta moja furia. Dlatego właśnie, dzi się oberwało. Nie za to kim jest, ani jaki jest, a za to, że głosi poglądy, które mam za samobójcze... Przyznaję, że wystąpiłem tu (świadomie) w roli żołnierza w wojnie zażartej memów empiryzmu i racjonalizmu z memami irracjonalizmów wszelkiej maści...
Mozna by rzec: Kazdy poglad jest tak samo dobry jak kazdy inny. Ale czy na pewno kazdy? Popatrzmy na skutki pewnych nurtow, powiedzmy filozoficznych, albo ogolniej: idei, a potem ocenmy same idee. Szkoda tylko, ze skutki sa widoczne dopiero po czasie.
No i jest to widoczne, zwłaszcza gdy dzi mówi "a co nam tam asteroidy". On jest osoba prywatna, niech sobie mówi co chce... Gorzej gdyby do swych poglądów szefów NASA przekonał...
Lem bardzo wyraznie i jednoznacznie negatywnie wypowiadal sie o postmodernizmie, pseudonaukowcach, science writers i filozofach chetnie zamykajacych sie w swoim teoretycznym swiecie bez ogladania sie na eksperyment.
I dlatego tak chętnie Go zacytowałem :P.
ps. coś dla Hokopoko i tym razem nie jest to argument contra, a argument pro... A mianowcie przyznanie, że Kantowi zdarzało się też mądre rzeczy mówić... Jak dla mnie najwiekszą zasługę Kanta na polu filozofii określa ten cytat:
Już Immanuel Kant (1724[ch8211]1804) rozwiewał złudzenia twierdząc, że struktura naszych umysłów ogranicza zarówno gamę pytań, które zadajemy przyrodzie, jak i upośledza zrozumienie odpowiedzi, których ona nam udziela. Zanurzeni w rzeczywistości nie możemy, niestety, jak baron Münchhausen, sami się z niej wyciągnąć za uszy. Jak zwykł mawiać amerykański poeta John Perry Barlow, nie wiemy, kto odkrył wodę, ale na pewno nie była to ryba.
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356499
I tej zasługi nikt mu nie odbierze. (Choć nagadał też sporo bzdur.)
A, że teraz patrzymy dalej niż Kant i taki sobie forumowicz jak ja może mu szpile w ilości hurtowej wbijać? Cóż, karzeł stojąc na ramionach giganta też widzi dalej... ;) Owszem filozofia błądziła po omacku i wlazła chyba we wszystkie śłepe zaułki w jakie wleźć mogła, ale "robili ją" ludzie ponadprzecietnie inteligentni, którzy "orali jak mogli"... Bładzili? Tak, bo byli tylko ludźmi, a w dodatku produktem określonego czasu i miejsca... Odrzućmy ich błędy i urojenia, pamiętajmy o tym co istotnego odkryli i zostawili nam w spadku. Cześć ich pamięci, bo też "ciągnęli ten wózek do przodu" jak umieli... (Inna rzecz, że często w tył lub w bok im wózek jechał. :P)
-
Q,
samozwańczy arystokrato ducha
Już nie per "skurwysynu", jakżeś łaskaw był się zwrócić prywatnie, o Esencjo Kultury? To zaiste ciekawa a zaskakująca, lecz nader wszystko - jednak! - rozczarowująca przemiana.
Ze swojej strony pragnąłbym zakończyć ten wątek, gdyż:
- obecna dyskusja jawi mi się być bardzo niskiej jakości (bardziej chodzi mi w tym momencie o formę niż o treść - z powodów niżej i wyżej wymienionych),
- nie podzielam poglądu, jakoby wklejanie znalezionych w sieci ad hoc cytatów było przejawem szczególnej erudycji, lecz raczej jest brakiem szacunku dla innych (podobnie zresztą jak zaśmiecanie tematów każdym - nawet najbardziej odległym - skojarzeniem wziętym ze szmirowatej literatury sf),
- com miał do powiedzenia, tom już napisał w pierwszym i drugim poście (nieskromnie polecam lekturze ze zrozumieniem, nawet jeżeli miałaby to być pierwsza tego typu lektura), rozwinięcie tych myśli jest też w zasadzie w postach ANIEL-i et al.,
- i tylko to - ani na odkręcanie Twoich nadinterpretacji (np. gdzie niby występuję przeciwko materializmowi) i dopowiedzeń tego, czego nie napisałem (np. skąd solipsyzm Ci się przyśnił, to też nie mam pojęcia) - tych wszystkch "ekstrapolacji", jak to trafnie dzi ujął a które Tyś przez tyle stron poczynił, ani na tłumaczenie myśli filozofów nie mam siły i ochoty,
- a nader wszystko - czasu.
Mówiąc krótko: po raz n-któryś przypomniałem sobie, że prawda więcej ucierpi od żarliwości jej obrońców niż od wszelakich ataków jej przeciwników.
Bez obrazy.
-
Q,
samozwańczy arystokrato ducha
Już nie per "skurwysynu", jakżeś łaskaw był się zwrócić prywatnie, o Esencjo Kultury? To zaiste ciekawa a zaskakująca, lecz nader wszystko - jednak! - rozczarowująca przemiana.
Co prawda ujawinanie tajemnicy korespondencji jest ciosem poniżej pasa, ale nie bedę udawał. Przyznaję, że użyłem na priv tamtego słowa, wstyd mi z tego powodu i przepraszam. Niezależnie od tego z jakim zwierzęciem byłeś uprzednio łaskaw mnie porównać. Nie powinienem był sobie na to pozwolić, choć po niedługim namyśle tamtą informację wykasowałem (mając cichą nadzieję, że nie zdążyłeś jej odczytać).
Ze swojej strony pragnąłbym zakończyć ten wątek, gdyż:
- obecna dyskusja jawi mi się być bardzo niskiej jakości (bardziej chodzi mi w tym momencie o formę niż o treść - z powodów niżej i wyżej wymienionych),
- nie podzielam poglądu, jakoby wklejanie znalezionych w sieci ad hoc cytatów było przejawem szczególnej erudycji, lecz raczej jest brakiem szacunku dla innych (podobnie zresztą jak zaśmiecanie tematów każdym - nawet najbardziej odległym - skojarzeniem wziętym ze szmirowatej literatury sf),
- com miał do powiedzenia, tom już napisał w pierwszym i drugim poście (nieskromnie polecam lekturze ze zrozumieniem, nawet jeżeli miałaby to być pierwsza tego typu lektura), rozwinięcie tych myśli jest też w zasadzie w postach ANIEL-i et al.,
- i tylko to - ani na odkręcanie Twoich nadinterpretacji (np. gdzie niby występuję przeciwko materializmowi) i dopowiedzeń tego, czego nie napisałem (np. skąd solipsyzm Ci się przyśnił, to też nie mam pojęcia) - tych wszystkch "ekstrapolacji", jak to trafnie dzi ujął a które Tyś przez tyle stron poczynił, ani na tłumaczenie myśli filozofów nie mam siły i ochoty,
- a nader wszystko - czasu.
Mówiąc krótko: po raz n-któryś przypomniałem sobie, że prawda więcej ucierpi od żarliwości jej obrońców niż od wszelakich ataków jej przeciwników.
Bez obrazy.
Zatem faktycznie rozejdźmy się w tej dyskusji bez pretensji (acz różniąc się ocenami filozoficznymi) jak i bez szczególnej sympatii (ale i bez zajadłej antypatii mam nadzieję). W związku z czym nie podejmę polemiki z Twoimi opiniami.
Pozdrawiam.
ps. a swoją drogą czytam ze zrozumieniem, ale każdy widzi co chce widzieć.
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/2007_09_14-orion_vanGorp800.jpg)
-
Czy to jest to "niebo gwieździste" o którym Kant mówił? ;)
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/eaglefairy_hst.jpg)
-
Piękny mamy pożytek z teleskopu Hubble'a :) :) :)
ps. jeśli kto ciekaw: taż sama Mgławica Orzeł na tym samym (ale większym i w wyższej rodzielczości utrzymanym) obrazku
http://www.spacetelescope.org/images/screen/heic0506b.jpg
-
Zatem faktycznie rozejdźmy się w tej dyskusji bez pretensji (acz różniąc się ocenami filozoficznymi) jak i bez szczególnej sympatii (ale i bez zajadłej antypatii mam nadzieję).
To git. Bo to też tylko słowa, rzecz niewarta specjalnego przywiązania, o czym zaświadczy np. każdy "polityk". ;)
Materialiści są czyści, idealiści to ch**e!
-
To git. Bo to też tylko słowa, rzecz niewarta specjalnego przywiązania, o czym zaświadczy np. każdy "polityk". ;)
Dość się nabawiłem w politykę by mieć o tym pojęcie... :( Ale jeśli stracimy do cna wiarę w znaczenie słów, co nam pozostanie? Absolutna samotność i podejrzliwość?
Materialiści są czyści, idealiści to ch**e!
Serio tak uważasz :o :o :o, czy to ma być parodia moich poglądów? ;)
(Choć ja bym tak nie generalizował... Wolę rozpatrywać każdego człowieka jako niepowtarzalną jednostkę...)
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/sunjet_hinode.jpg)
-
Nazwałbym to zdjęcie "big bada boom" ale nie wiem dlaczego.
-
Dziwnym trafem przegapiłem tu dyskusję.
Ponadto mieszasz, zresztą - chyba wszyscy mieszacie - różne znaczenia słowa filozofia.
To dość powszechne obecnie w Świecie Zachodnim.
Ale kto śmie twierdzić, że nasze są doskonałe...?
Ja wiem! Ja wiem! ;D
Q,
samozwańczy arystokrato ducha
Już nie per "skurwysynu", jakżeś łaskaw był się zwrócić prywatnie, o Esencjo Kultury? To zaiste ciekawa a zaskakująca, lecz nader wszystko - jednak! - rozczarowująca przemiana.
Co prawda ujawinanie tajemnicy korespondencji jest ciosem poniżej pasa, ale nie bedę udawał. Przyznaję, że użyłem na priv tamtego słowa, wstyd mi z tego powodu i przepraszam. Niezależnie od tego z jakim zwierzęciem byłeś uprzednio łaskaw mnie porównać. Nie powinienem był sobie na to pozwolić, choć po niedługim namyśle tamtą informację wykasowałem (mając cichą nadzieję, że nie zdążyłeś jej odczytać).
ZWARIOWAŁEM!!!!!! ;D
Jak znajdę trochę czasu zakładam "Q appreciation thread" z najlepszymi cytatami. Cieszmy się że mamy tą perłę u siebie i wielbmy go.
-
@maziek
Jak zwykle ślicznościowe. Ale TO IMHO ładniejsze:
(http://rsd.gsfc.nasa.gov/rsd/images/yohkoh_l.jpg)
@dzi
Że ci, chłopcze, czasu nie szkoda. Ale to nawet nobilitujące widzieć kogoś tak chorego z nienawiści do mnie. Taki zakochany a'rebours :D.
-
Nazwałbym to zdjęcie "big bada boom" ale nie wiem dlaczego.
Boś się "Piątego Elementu" naoglądał?
-
Polecam zajrzenie na http://www.magnumphotos.com/
Może i nie jest to w żaden sposób związane z Kosmosem czy SF, ale zdjęcia (przynajmniej niektóre) są wybitne.
-
Polecam zajrzenie na http://www.magnumphotos.com/
Może i nie jest to w żaden sposób związane z Kosmosem czy SF, ale zdjęcia (przynajmniej niektóre) są wybitne.
Niezłe, niezłe... Ale gdybyż tam jeszcze panienki byli ;).
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/tethysrings_cassini.jpg)
-
A gdzie tu Calder? ::)
-
Dzięki, maziek, mam nową tapetę :)
-
Cała przyjemność po mojej stronie ;).
-
a czy moge poprosic dla mnie o cos z niebieskim? :)
-
a czy moge poprosic dla mnie o cos z niebieskim? :)
(http://observe.arc.nasa.gov/nasa/gallery/image_gallery/solar_system/graphics/neptune.jpg)
Takie cuś ;) moze być?
TU (http://gtresearchnews.gatech.edu/images/neptune3.jpg) w pełnej wielkości
-
a czy moge poprosic dla mnie o cos z niebieskim? :)
Ależ proszę!
To jeszcze coś ode mnie ;). Jedno ze zdjęć, jakie umieściłbym w swoim prywatnym TopTen fotografii astro.
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/sr/thumb/7/7a/Satellite_Footprints_Seen_in_Jupiter_Aurora.jpg/300px-Satellite_Footprints_Seen_in_Jupiter_Aurora.jpg)
Większe i duże rozmiary znajdziesz wpisując w googla (graficznego) aurora jupiter.
-
no piękne...prawie jak oczy Kyle MacKachana w Diunie ;)
-
no piękne...prawie jak oczy Kyle MacKachana w Diunie ;)
Oczy Kyle'a MacLachlana mówisz...
(http://cinempatia.files.wordpress.com/2007/08/dune04.jpg)
To obejrzyj TO (http://www.youtube.com/watch?v=NYKzIMyXzpU)
Poczytaj TAMTO (http://www.lisashea.com/hobbies/dune/ppl/paul.html)... ;)
-
(http://hardkor.files.wordpress.com/2007/12/nauka2.jpg) (http://hardkor.files.wordpress.com/2007/12/wiara2.jpg)
;)
-
dzi, chyba pierwszy raz (dobra, drugi) zgodzę się z tobą w całej rozciągłości... :) :) :)
-
Dzi, prawa strona jest za prosta...
-
Dzi, prawa strona jest za prosta...
Że niby zamiast "zignoruj dowody" powinno być "wymyśl na poczekaniu system trudnych do obalenia, acz naciąganych wytłumaczeń"? ;)
ps. można to samo ująć prościej:
(http://www.freethoughtpedia.com/images/Methods.gif)
(Acz nie rezerwowałbym drugiej metedy tylko dla chrześcijaństwa, bo byłaby to dyskryminacja innych religii. ;) I nie ograniczał jej tylko do kwestii powstania życia, bo jest znacznie uniwersalniejsza...)
-
Odrazu mówię że nie ja rysowałem te rysunki ;)
-
Odrazu mówię że nie ja rysowałem te rysunki ;)
I pewnie jeszcze nie odzwierciedlaja twoich prywatnych poglądów ;).
-
Oczywiście że nie odzwierciedlają ;)
-
Oczywiście że nie odzwierciedlają ;)
Mam nadzieję, że z czasem zaczną... ;)
ps. skoro o tapetach mowa:
(http://www.wallpaperbase.com/wallpapers/movie/2001aspaceodyssey/2001_a_space_odyssey_1.jpg)
(http://www.moviewallpapers.net/images/wallpapers/1968/2001-a-space-odyssey/2001-a-space-odyssey-4-1024.jpg)
-
Dzi: cudowny rysunek.
Q: fajne tapety. Kim jest Dave (ten z pierwszej) ? BTW: ja mam teraz taką (http://www.verkerner.de/v4/wallpaper.php?mode=pc&start=16) :D.
-
Mam nadzieję, że z czasem zaczną... ;)
I to właśnie jest dziwne.
-
Q: fajne tapety.
Dziękuję. :)
Kim jest Dave (ten z pierwszej) ?
Kim jest?
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/6/62/David_Bowman.jpg)
Cóż. To po prostu David Bowman (http://en.wikipedia.org/wiki/David_Bowman), astronauta.
BTW: ja mam teraz taką (http://www.verkerner.de/v4/wallpaper.php?mode=pc&start=16) :D.
Chciałem z panienkami i są ;).
-
Mam nadzieję, że z czasem zaczną... ;)
I to właśnie jest dziwne.
To, że mam nadzieję, że poszukiwania intelektualne doprowadzą cię do postaw bardziej konstruktywnych niż nihilizm? Naiwne może to i jest... Ale czemu od razu dziwne? ;)
-
Że tak ci zależy by ludzi zmieniać.
-
Że tak ci zależy by ludzi zmieniać.
Eee tam, ludzi.... Wszechświat. ::)
-
Huragan Dean. Wszystkie zdjątka na stronie (http://www.texasjim.com/NASApix/NASA%20pix.htm) są ładne.
(http://www.texasjim.com/NASApix/NASApix12.jpg)
-
Huragan Dean. Wszystkie zdjątka na stronie (http://www.texasjim.com/NASApix/NASA%20pix.htm) są ładne.
Ładny. Ale najlepsze huragany i tak na Jowiszu są.
(http://www.blackettobservatory.org/fav_im/jupiter_transit.jpg)
ps. kiedy widać tak piękne, ale i tak groźne zjawiska jak w/w huragan jeszcze bardziej dziwi pycha i szaleństwo tych, którzy sądza, ze tak wielki, groźny i piękny Wszechświat został stworzony dla ludzi i na ludzką miarę...
-
W tym wątku pozwólcie, że złożę wszystkim Wam życzenia aby nasze wspólnie na tym forum wyrażane obawy nigdy się nie ziściły, a to co uważamy za niemożliwe i nieosiągalne stało się prawdą. Wesołych Świąt!
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0007/ngc2440_hst3_big.jpg)
-
W tym wątku pozwólcie, że złożę wszystkim Wam życzenia aby nasze wspólnie na tym forum wyrażane obawy nigdy się nie ziściły, a to co uważamy za niemożliwe i nieosiągalne stało się prawdą. Wesołych Świąt!
Piękne życzenia i piękny obrazek :). Od siebie dodam tylko jedno: "i oby nam się dzieci rakiet nie czepiały!" ;) (Zawsze chciałem móc to powtórzyć...)
-
Ja też świątecznie: bogatych mikołajów, dalekozakresowych rakiet, tanich teleportali, uśmiechniętej rodziny i duuużo spokojnych i radosnych dni
(http://www.funfilesandsmiles.com/smilies2/120103_emTE15_prv.gif)
-
No to jeszcze typowo świąteczny obrazek wprost z orbity:
(http://www.arrl.org/news/stories/2005/12/23/2/12-McArthur-Christmas-lrg.jpg)
-
Fullres tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/boomerang_hst_big.jpg).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/boomerang_hst.jpg)
-
WOW! Czy to Paw Kosmosu z "Yattodetamana"?
Kto by pomyślał, kreskówki są tak bliskie życia.... ::)
-
dupy... (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/clouds_aguirre.jpg)
-
dupy... (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0712/clouds_aguirre.jpg)
Ha. Ostatecznie i nieodwołalnie Niebo pokazało dupę (i to niejedną), tym, którzy się do niego zwracają. Zawiadomić Rzym, Iran i Rydzyka... :D :D :D
-
(http://www.spaceflighthistory.com/conrad-2000-001410.jpg)
Charles Conrad - trzeci człowiek, który chodził po księżycu. Powiedział wtedy:
Whoopie! Man, that may have been a small one for Neil, but that's a long one for me.
To był 600. post :D
-
Charles Conrad - trzeci człowiek, który chodził po księżycu. Powiedział wtedy:
Whoopie! Man, that may have been a small one for Neil, but that's a long one for me.
Jak to Moja podsumowała: ten moment też był historyczny, usłyszeliśmy pierwsze nie-patetyczne i nie-sztuczne słowa na Księżycu. :D :D :D
-
You gonna love it Q (http://www.collegehumor.com/video:1795676) ;)
-
You gonna love it Q (http://www.collegehumor.com/video:1795676) ;)
Dzięki za pamięć, dzi :).
ps. Skoro już na ten temat zeszliśmy: choć (jak powszechnie wiadomo) bronię "Star Treka" przy każdej okazji, do łez prawie ubawił mnie niedawno przeczytany amerykański esej, którego autor dowodził, że "Star Trek" adresowany jest do ambitnej widowni, bo mówi o takim wydarzeniu jak Wielki Wybuch, a nie wszyscy o tym wybuchu słyszeli... ;D ;D ;D
Jeśli w USA już taki drobiazg czyni dany serial elitarnym, boję się myśleć o poziomie tamtejszej masowej widowni...
-
kobiety dbaja o zdrowie i dlatego żyją dłużej :P
-
hmmm...no komentarz nie do tego watku sie mnie wyslal....
-
Zżera mnie ciekawość, do którego on był...
-
Abstrahując od tego gdzie komentarz miał trafić, w ramach powrotu do tematu, zdjęcie* ilustrujące wiadomość, która jako dzieciaka napełniła mnie niebywałym entuzjezmem.
(http://www.solarnavigator.net/aviation_and_space_travel/aviation_space_images/space_shuttle_launch_cape_canaveral.jpg)
Wiadomość o pierwszym locie wahadłowca. (W moim domu dowiedzieliśmy się o tym z "Przeglądu Technicznego".)
Ech, pamiętam ten entuzjazm. Rozmowę starszego pokolenia o tym, że teraz to już krok do powstania "Osiedla L-5" (był taki projekt kosmicznego "miasteczka", które miało powstać - jak sama nazwa wskazuje - wewnątrz dużej stacji kosmicznej umieszczonej w jednym z punktów Lagrange'a) i że jak nie oni na starość to ja tam juz napewno polecę pozwiedzać... (Potem zresztą rozmowa zeszła też na perspektywy zasiedlania dna morskiego, których wizje roztaczał wówczas Cousteau.)
Co zostało z tych marzeń? Kto teraz prowadzi takie rozmowy w domu przy obiedzie?
*[size=9]nie znalazłem większego[/size]
-
K'annibal (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080105.html) ante portas...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0801/m51_hst_lgx.jpg)
-
K'annibal (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080105.html) ante portas...
Prawdziwy Kosmos jak zwykle jest piękniejszy niż to co specjaliści od F/X w filmach SF pokazują... ::)
-
A ja zaproponuję coś bardziej ziemskiego - Norylsk w Google Maps (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=Norilsk,+Russia&sll=69.305221,87.870026&sspn=0.211594,0.931091&ie=UTF8&ll=69.357086,88.253174&spn=0.211087,0.931091&t=k&z=10&om=1).
Krajobraz jest nieziemski, z dużej odległości rzucają się w oczy niesamowicie błękitne rzeki i jeziora, zaś w znacznym zbliżeniu możemy zobaczyć brunatną, ponurą zabudowę fabryczną. Niewątpliwie jedno z najciekawszych miejsc, jakie oglądałem w mapach Google. (Uwaga czysto techniczna - przy zbliżaniu w pewnym momencie obraz staje się bardzo niewyraźny, by w kolejnym kroku stać się dużo lepszy).
A to fragment tłumaczenia artykułu forbes.com zamieszczonego przez Gazeta.pl:
Syberyjskie miasto zostało założone w 1935 r. jako obóz pracy niewolniczej. Znajduje się tam największy na świecie zakład wytopu metali ciężkich należący do firmy Norilsk Nickel. Kompleks emituje rocznie do atmosfery 500 ton tlenku miedzi, tyle samo tlenku niklu oraz 2 miliony ton dwutlenku siarki. Według raportu śnieg jest tam czarny, w powietrzu unosi się zapach siarki a oczekiwana długość życia pracowników fabryki jest 10 lat niższa od średniej długości życia w Rosji.
Polecam również:
Cały artykuł po polsku (http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,60846,4748918.html)
Cały artykuł w wersji oryginalnej (http://www.forbes.com/manufacturing/2007/11/29/environment-green-blacksmith-biz-man-cx_db_1129pollute.html)
Galeria zdjęć do artykułu (http://www.forbes.com/2007/11/29/environment-green-blacksmith-biz-man-cx_db_1129pollute_slide_2.html?thisspeed=20000)
(http://www.payer.de/arbeitkapital/arbeit30772.gif)
-
Ja nic dramatycznego na google maps nie zauważyłem ;)
-
Ja nic dramatycznego na google maps nie zauważyłem ;)
Boś się nie przyglądał :)
Zobacz na przykład tą zabudowę (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=Norilsk,+Russia&sll=37.0625,-95.677068&sspn=30.406222,59.589844&ie=UTF8&ll=69.354575,88.195238&spn=0.006597,0.029097&t=h&z=15&om=1) albo tą fabrykę (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=Norilsk,+Russia&sll=37.0625,-95.677068&sspn=30.406222,59.589844&ie=UTF8&t=h&om=1&ll=69.363137,88.133783&spn=0.006595,0.029097&z=15&iwloc=addr).
BTW - jest też boisko (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=Norilsk,+Russia&sll=37.0625,-95.677068&sspn=30.406222,59.589844&ie=UTF8&t=h&om=1&ll=69.344699,88.218627&spn=0.00165,0.007274&z=17&iwloc=addr)
-
Na moje oko zabudowa jak zabudowa, fabryka jak fabryka i boisko jak boisko :) Ale może się nie znam.
-
Na moje oko zabudowa jak zabudowa, fabryka jak fabryka i boisko jak boisko :) Ale może się nie znam.
Możliwe, że to ja się nie znam :).
-
A najzabawniejsze, że ten Norylsk na zdjęciu, które wrzuciłeś mi się podoba. Jest taki geometryczny, ładny, nadał by się na scenerię do filmu SF.
I dla mnie dopiero w tej zwodniczej urodzie cały jego demonizm.
ps. "Quintet" Altmana mi się z tym tak jakoś skojarzył.
-
Szczerze polecam pooglądać niewschodnie a najlepiej pustynne miasta amerykańskie jeśli się geometria podoba. Denver (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=denver&ie=UTF8&ll=39.717899,-105.037279&spn=0.008467,0.019956&t=k&z=16&om=1), Phoenix (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=denver&ie=UTF8&ll=33.531808,-112.127495&spn=0.073407,0.159645&t=k&z=13&om=1). Ciekawa jest też stolica Brazylii, Brasilia (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=brasilia&ie=UTF8&ll=-15.782012,-47.881851&spn=0.169485,0.31929&z=12&om=1), została zaprojektowana na wyglądzie ptaka ;)
-
Szczerze polecam pooglądać niewschodnie a najlepiej pustynne miasta amerykańskie jeśli się geometria podoba. Denver (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=denver&ie=UTF8&ll=39.717899,-105.037279&spn=0.008467,0.019956&t=k&z=16&om=1), Phoenix (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=denver&ie=UTF8&ll=33.531808,-112.127495&spn=0.073407,0.159645&t=k&z=13&om=1).
Phoenix to jak rozumiem na moją cześć ;).
Ciekawa jest też stolica Brazylii, Brasilia (http://maps.google.com/maps?f=q&hl=en&geocode=&time=&date=&ttype=&q=brasilia&ie=UTF8&ll=-15.782012,-47.881851&spn=0.169485,0.31929&z=12&om=1), została zaprojektowana na wyglądzie ptaka ;)
Co Daniken wiązał (nie pamiętam na jakiej zasadzie, ale wcale nie żartuję) z pozaziemskimi inspiracjami ;).
ps. skoro już o Phoenixach mowa ;):
(http://www.marvel.com/universe3zx/images/6/61/PHOENIX.jpg)
-
Dla tapetożerców. Fullres (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0801/jupiterio_newhorizons_big.jpg).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0801/jupiterio_newhorizons.jpg)
-
I co, to jest z orbitalnego teleskopu robione?
-
Dla tapetożerców. Fullres (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0801/jupiterio_newhorizons_big.jpg).
Nu, oczien' krasiwyj obraziec na początek dnia ;). Patrząc czuję sie jakbym tam był :).
(BTW: zachwalałem na "swoim" forum ten wątek jako źródło najlepszych tapet w Galaktyce ;), a Ciebie jako ich dostawcę.)
-
I co, to jest z orbitalnego teleskopu robione?
Sądzę, że raczej z przelatującej sondy. Ale z czego by nie było zrobione, niech robią tego więcej ;).
-
I co, to jest z orbitalnego teleskopu robione?
To jest sklejka dwóch zdjęć z sondy New Horizons z zeszłego roku, Iovi i Io. W 2015 minie Plutona, przeleci przez pas Kuipera i poleci gdzieś Out There...
-
minie Plutona, przeleci przez pas Kuipera i poleci gdzieś Out There...
Where No Sonda Has Gone Before ;).
ps. TU (http://pluto.jhuapl.edu/) i TU (http://www.nasa.gov/mission_pages/newhorizons/main/index.html) więcej o sondzie. Są i zdjęcia.
-
A jak wyglądają najlepszej jakości zdjęcia planet z orbitalnego?
(Tak w ogóle nie wiedziałem że tyle tych sond lata ciągle, mówi się tylko o pionierskich).
-
http://hubblesite.org/
Odległość robi swoje. Ale tu jest zdjęcie Io i tak jak na tej składance widać erupcję wulkanu - juz nie pamiętam, ale tak to porównywali jak czytanie ksiązki z odległości kilkuset kilometrów czy coś koło tego...
(http://imgsrc.hubblesite.org/hu/db/1997/21/images/a/formats/full_jpg.jpg)
-
A jak wyglądają najlepszej jakości zdjęcia planet z orbitalnego?
Mars na przykład wygląda TAK (http://marswatch.tn.cornell.edu/gif/mars/hst/Mar97_285_color.tiff).
-
http://hubblesite.org/
Odległość robi swoje. Ale tu jest zdjęcie Io i tak jak na tej składance widać erupcję wulkanu - juz nie pamiętam, ale tak to porównywali jak czytanie ksiązki z odległości kilkuset kilometrów czy coś koło tego...
Jowisz w tle wydaje się całkiem spory, chętnie bym zobaczył całość.
-
Nie no całkiem nieźle.
-
Nie no całkiem nieźle.
Czyżbyś pomału stawał się chwalcą technologii? ;)
-
No popatrzcie tylko (http://www.cs.cmu.edu/~johnny/projects/wii/) :)
-
No popatrzcie tylko (http://www.cs.cmu.edu/~johnny/projects/wii/) :)
Stałeś się :) :) :).
(A "Raport mniejszości" stał się bliższy życia ;).)
-
Bardziej fascynuje mnie autor niż to co wymyślił itself ;)
Ale jest tego więcej, to jest chyba jakaś praca dyplomowa (http://www.cs.cmu.edu/~johnny/projects/thesis/).
-
Bardziej fascynuje mnie autor niż to co wymyślił itself ;)
Ale jest tego więcej
No, no, nowy Edison nam się narodził, czy co? ;)
-
Jak powstały bakterie - wersja kreacjonistów: :o
http://www.answersingenesis.org/articles/arj/v1/n1/microbes-days-of-creation
Poważna praca naukowa rozważająca np. taki problem:
"Were they created along with the rest of the plants and animals in the first week of creation, or were they created later, after the Fall?"
polecam szczególnie przewinąć nieco i obejrzeć tabelkę nr 2 z dniami kreacji....
;D
-
Jak powstały bakterie - wersja kreacjonistów: :o
http://www.answersingenesis.org/articles/arj/v1/n1/microbes-days-of-creation
Poważna praca naukowa rozważająca np. taki problem:
"Were they created along with the rest of the plants and animals in the first week of creation, or were they created later, after the Fall?"
polecam szczególnie przewinąć nieco i obejrzeć tabelkę nr 2 z dniami kreacji....
;D
Jak to młodzież po forach pisze: ;D ;D ;D ROTFL ;D ;D ;D.
(Ciekawe czy Giertych zgadza sie z tą hipotezą, czy ma inną, równie genialną?)
-
Takie coś jest dla mnie w sumie przerażające.
A ROTFL to dziadki piszą a nie młodzież. Młodzież pisze jołjoł ziomal hej, ale pojechałeś łaaał, czy coś w tym stylu.
-
Takie coś jest dla mnie w sumie przerażające.
Owszem, przerażające jest w sumie, że to co najpierw ANIEL-ę, potem mnie przyprawiło o wybuch śmiechu, jest przez jakąś grupę ludzi czytane całkiem na serio, wręcz z nabożeństwem. Jeszcze bardziej przerażające jest, że istnieją osoby, które te brednie wyprodukowały... Jednak im głośniej będziemy się z tego śmiać, tym trudniej będzie takie nonsensy publicznie głosić - śmiech to potężna broń...
Zresztą najgorsze jeśli chodzi o kreacjonizm chyba już za nami, panowie G. wypadli z polityki. (A poglądy tego typu staną się z czasem domeną ekscentrycznych hobbystów, tak jak obecnie poglądy głoszące płaskość Ziemi. Trzeba tylko trochę poczekać...)
A ROTFL to dziadki piszą a nie młodzież. Młodzież pisze jołjoł ziomal hej, ale pojechałeś łaaał, czy coś w tym stylu.
Widać nie jestem na czasie... Starzeję się... ::)
-
A poglądy tego typu staną się z czasem domeną ekscentrycznych hobbystów, tak jak obecnie poglądy głoszące płaskość Ziemi. Trzeba tylko trochę poczekać
Jednak weź pod uwagę, że rzesze wyznawców tego konkretnego poglądu (kreacjonizmu) rosną a nie maleją.
-
Jednak weź pod uwagę, że rzesze wyznawców tego konkretnego poglądu (kreacjonizmu) rosną a nie maleją.
Zdaje mi się (choć mogę się mylić), że nie tyle rosna rzecze wyznawców tego poglądu, ile rzesze tych, którzy głoszą te absurdy publicznie. Póki przeciwnicy Teorii Ewolucji siedzieli w domowym zaciszu ze swymi wątpliwościami, nie było o nich słychać, przez co trudno było oszacować ich obiektywną ilość (posyłali też swoje dzieci na lekcje, na których uczono je o ewolucji najwyżej już w domu mówiąc tymże dzieciom "nie słuchajcie tych bzdur, które mówią w szkole"). Tymczasem wystarczyło by jeden czy drugi zwolennik kreacjonizmu wystąpił publicznie (choć został obśmiany), by kolejni wyznawcy tych samych - za przeproszeniem - poglądów nabrali odwagi do wygadywania głupot publicznie. Nie sądzę więc by kreacjoniści stali sie znacząco liczniejsi, za to głośniejsi z pewnością...
Tak to widzę...
(Inna rzecz, że jedynym lekiem na to byłoby podnoszenie poziomu edukacji biologicznej w społeczeństwie.)
-
Wracając do zdjęć - to Cię Q zainteresuje
(http://zakazanaplaneta.pl/images/news/news_startrek1157.jpg)
Nie wiem wprawdzie o co chodzi, ale tytuł brzmi pierwsza fota nowego enterprise (http://zakazanaplaneta.pl/news.php?readmore=1429). Dostępne jest też zdjęcie fullres (http://zakazanaplaneta.pl/images/news/news_startrek1158.jpg).
Oprócz tego (fullres również dostępne):
1. Odd Couple Widely Separated by Time and Space (http://www.spacetelescope.org/images/html/opo0223a.html) (Ci ze spacetelescope.org mają talent do tytułów)
(http://www.spacetelescope.org/images/medium/opo0223a.jpg)
2. Venus Cloud Tops Viewed by Hubble (http://www.spacetelescope.org/images/html/opo9516g.html)
(http://www.spacetelescope.org/images/large/opo9516g.jpg)
3. Hubble in Orbit (http://www.spacetelescope.org/images/html/hubble_in_orbit1.html)
(http://www.spacetelescope.org/images/medium/hubble_in_orbit1.jpg)
-
Wracając do zdjęć - to Cię Q zainteresuje
Nie wiem wprawdzie o co chodzi, ale tytuł brzmi pierwsza fota nowego enterprise (http://zakazanaplaneta.pl/news.php?readmore=1429).
Hehe... Zapraszam na "swoją" stronę USS Phoenix, a wszystkiego się dowiesz. (W skrócie: to po prostu zdjęcie statku kosmicznego Enterprise z kolejnego epigońskiego filmu z serii "Star Trek", ten kręci J.J. Abrams od "LOSTów".)
A skoro juz mowa o startrekowych widoczkach, wolę ten:
(http://bi.gazeta.pl/im/2/4849/z4849432X.jpg)
-
O mrówkach (http://www.youtube.com/watch?v=xQERRbU23bU)
(Tak na marginesie, ciekawe czy kiedyś ktoś nas tak "przebada" ;) ).
-
(Tak na marginesie, ciekawe czy kiedyś ktoś nas tak "przebada" ;) ).
Ufoki :D :D :D (Są tacy co twierdzą, że już badały (http://www.intrudersfoundation.org/) ::).)
(A sam filmik przyjemny, to miasto termitów, wsadzone później do "Fiaska", sobie wspomniałem...)
-
Mówię raczej o zniszczeniu całej populacji planety zachwycając się jak jest wspaniała ;)
-
Hmm... To znaczy, że dobrze "Fiasko" przywołałem mimo, że kontekst nie ten...
Miejmy nadzieję, że nikt (choćby z racji odległości), lecz nigdy nic do końca nie wiadomo...
ps. wrzucę to od razu tu z lenistwa ;) - sądzę, że ten tekst o twórczosci Lema (http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f56/15.html) Ci się spodoba ;).
-
Poddałem się jakoś w drugim rozdziale...
-
"Fiaska" czy tekstu?
(Choć konkluzja obu jest bardzo po Twojej myśli...)
-
Tekstu.
-
To Ci sam finał tekstu zacytuję:
Naprzeciw Lemowej fantastyki stoimy nadzy i bezsilni. Nie ma tu miejsca na wiarę ani iluzję rzeczywistości. Na niebie, zamiast słońca, widnieje srogi grymas sceptyka. Tym sceptykiem jest Lem, a grymas ma nam przypominać [ch8211] [ch8222]Wiem, że nic nie wiem[ch8221].
-
No ale ja to wiem to po co mam to czytać? :D
-
No ale ja to wiem to po co mam to czytać? :D
:P
-
Śniegu niet...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0801/shelfcloud_kerr.jpg)
-
To u Ciebie na polu/dworzu? ;)
-
Od dziś ma się ponoć robić zimniej... ;) (Jeszcze się jak na Gethen poczujesz ::).)
ps. coś z klasyki:
(http://www.novaspace.com/LTD/BONESTELL/PIX/Titan.jpeg)
Więcej TU (http://www.bonestell.com/the_chesley_bonestell_archives001.htm) i TU (http://www.novaspace.com/ARTIST/ChesleyBonestell.html)
-
To u Ciebie na polu/dworzu? ;)
Raczej w duszy...
-
To u Ciebie na polu/dworzu? ;)
Raczej w duszy...
Swojąd droga ciekaw jestem jak się ta Twoja miłość do oryginalnych (nie tylko kosmicznych) widoków rodziła?
(We mnie cos podobnego, acz w znacznie mniejszym stopniu, wywołała lektura utworów Clarke'a ze "Spotkaniem z Meduzą" na czele. Te opisy Jowisza itd.)
-
Po prostu lubię oko na czymś zawiesić. A że gołych babek publikować tu nie wolno...
-
Po prostu lubię oko na czymś zawiesić. A że gołych babek publikować tu nie wolno...
No dobra, ale skąd Ci się to wzięło? (Bo skłonność do widoków gołych babek - które też stanowią formę piękna natury ;) - to mamy wrodzoną...)
-
Ja tam jakoś inklinacji do oglądania zdjęć panienek nie mam :P
-
Ja tam jakoś inklinacji do oglądania zdjęć panienek nie mam :P
Mówiłem o maźku i o sobie. Gdzieżbym śmiał Cię o to posądzać ;).
-
Po prostu lubię oko na czymś zawiesić. A że gołych babek publikować tu nie wolno...
No dobra, ale skąd Ci się to wzięło? (Bo skłonność do widoków gołych babek - które też stanowią formę piękna natury ;) - to mamy wrodzoną...)
Czasami, jak się tak dobrze przyjrzeć, to widać w tych miriadach gwiazd gołą babkę...
-
Po prostu lubię oko na czymś zawiesić. A że gołych babek publikować tu nie wolno...
No dobra, ale skąd Ci się to wzięło? (Bo skłonność do widoków gołych babek - które też stanowią formę piękna natury ;) - to mamy wrodzoną...)
Czasami, jak się tak dobrze przyjrzeć, to widać w tych miriadach gwiazd gołą babkę...
To proszę bardzo:
(http://www.nasa.gov/images/content/209097main_image_1003_800-600.jpg)
Młode i gorące ;).
-
;D
Tak w ogóle to dziś w Metrze napisali o tym projekcie Galaxy Zoo czy jakoś co ludzie samodzielnie cośtam rozpoznają czy układają zdjęcia i powstaje 3D mapa wszechświata. Nie pamiętam czy o tym pisaliście, chyba tak.
-
Czasami, jak się tak dobrze przyjrzeć, to widać w tych miriadach gwiazd gołą babkę...
;D
-
;D
Tak w ogóle to dziś w Metrze napisali o tym projekcie Galaxy Zoo czy jakoś co ludzie samodzielnie cośtam rozpoznają czy układają zdjęcia i powstaje 3D mapa wszechświata. Nie pamiętam czy o tym pisaliście, chyba tak.
"Chyba" kilka razy :P.
ps. draco_volantus, co słychać u ojca przyszłych pokoleń lemofilów? ;)
-
;D
Tak w ogóle to dziś w Metrze napisali o tym projekcie Galaxy Zoo czy jakoś co ludzie samodzielnie cośtam rozpoznają czy układają zdjęcia i powstaje 3D mapa wszechświata. Nie pamiętam czy o tym pisaliście, chyba tak.
Na forum ja pierwszy o tym napisałem i to pewien czas temu 8-)
-
Jedno z ważniejszych odkryć XX wieku - DNA.
(http://www.biologia.pl/kurs/DNA_b.gif)(http://www.3dscience.com/img/Products/3D_Models/Biology/DNA/DNA_w_Phosphate_structure/Supporting_images/3d_model_DNA_w_phosphate_1.jpg)
Z tego się biorą gołe babki 8-).
-
-
From Milky Way set to Moonrise
Piękne. Oglądając początek poczułem się jakbym se przez Kosmos leciał...
-
Ja tak mam po drugiej flaszce...
Merkury taki sobie, ale chmura piękna. Niestety tylko Lo_Res...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0801/mercurysky_casado.jpg)
-
Ja tak mam po drugiej flaszce...
Od strony uczucia nieważkości i mdłosci? ;)
Merkury taki sobie, ale chmura piękna.
A jużem myslił, ze to niebo nad Merkurym, i zdziwiłem się skąd chmura.... ;)
ps. był Merkury, czas na Wenus:
(http://www.nasa.gov/images/content/60215main_venus_trace.jpg)
filmik (http://trace.lmsal.com/transits/venus_2004/movies/171_1209.mov)
i tamtejszy wulkan:
(http://nssdc.gsfc.nasa.gov/imgcat/hires/mgn_p38722.gif)
-
Chłopcy, wytłumaczcie mi. Na tym filmiku te gwiazdy jakieś za jasne są. To przez to że atmosfera rzadka?
-
Chłopcy, wytłumaczcie mi. Na tym filmiku te gwiazdy jakieś za jasne są. To przez to że atmosfera rzadka?
A może komputerowo podrasowali? Zresztą nie wiem... :-?
-
Chłopcy, wytłumaczcie mi. Na tym filmiku te gwiazdy jakieś za jasne są. To przez to że atmosfera rzadka?
Nie jest taka rzadka, to tylko 2,6k m n.p.m. Na pewno brak tam poświaty wielkiego miasta i ogólnie human light foot-print, więc jest większy kontrast. Prawdziwy powód to camera CCD, która nakręcono filmik. Jej czułośc jest po prostu wyższa niż oka. Stąd te piękne barwy drogi mlecznej itd, których nie widzimy, bo zbyt mało fotonów wpada przez dziurki naszych źrenic, więc mózg to wycina jako artefakt. Koty byc może to widzą. Niewykluczone także, że użyto kamery, której matryca nie jest osłonięta filtrem wycinającym podczerwień. W normalnych aparatach/ kamerkach podczerwien się wycina, ponieważ obiektyw skupia te promienie poza ogniskiem, przez co zdjęcie jest rozmyte.
-
Mówiłem, że podrasowane? ;)
-
Chłopcy, wytłumaczcie mi. Na tym filmiku te gwiazdy jakieś za jasne są. To przez to że atmosfera rzadka?
Nie jest taka rzadka, to tylko 2,6k m n.p.m. Na pewno brak tam poświaty wielkiego miasta i ogólnie human light foot-print, więc jest większy kontrast. Prawdziwy powód to camera CCD, która nakręcono filmik. Jej czułośc jest po prostu wyższa niż oka. Stąd te piękne barwy drogi mlecznej itd, których nie widzimy, bo zbyt mało fotonów wpada przez dziurki naszych źrenic, więc mózg to wycina jako artefakt. Koty byc może to widzą. Niewykluczone także, że użyto kamery, której matryca nie jest osłonięta filtrem wycinającym podczerwień. W normalnych aparatach/ kamerkach podczerwien się wycina, ponieważ obiektyw skupia te promienie poza ogniskiem, przez co zdjęcie jest rozmyte.
Moje wątpliwości wzbudził dopiero moment gdy już jest daleko po wschodzie a wciąż widać wiele gwiazd. Dzięki.
-
Ludzieee! Marsjanin! Ludzieee! (http://wideo.gazeta.pl/wideo/0,0,4870717.html) :D :D :D
-
Moje wątpliwości wzbudził dopiero moment gdy już jest daleko po wschodzie a wciąż widać wiele gwiazd. Dzięki.
Bardzo mozliwe, że złozono dwie lub nawet więcej ekspozycji, nagrywając osobno składniki obrazu, gwiazdy, mgławice, dzionek itd.
Z gwiazdami to można przez lornetkę popróbować. W tzw biały dzień (no, moze nie w południe), jak ma sie trochę cierpliwości to przeglądając niebo mozna trafić na "gwiazdę" (planetę). Jak się dobrze wczuć, to jest szansa aby znając juz jej lokalizację zaobserwować ją gołym okiem na błękicie...
-
Bardzo mozliwe, że złozono dwie lub nawet więcej ekspozycji, nagrywając osobno składniki obrazu, gwiazdy, mgławice, dzionek itd.
Czyli moja hipoteza o podrasowaniu nadal aktualna... <pęcznieje_z_dumy_w_stopniu_nieprzyzwoitym>
Z gwiazdami to można przez lornetkę popróbować. W tzw biały dzień (no, moze nie w południe), jak ma sie trochę cierpliwości to przeglądając niebo mozna trafić na "gwiazdę" (planetę). Jak się dobrze wczuć, to jest szansa aby znając juz jej lokalizację zaobserwować ją gołym okiem na błękicie...
Przyznaję z autopsji - wiele razy zdarzyło mi się widzieć we biały dzień jakaś pojedyńczą gwiazdę/planetę (bo nie wiem które to były, nie gnałem do domu po atlas nieba). A już Księżyc zdarza mi się widywać za dnia nagminnie, osobliwie w okolicach pełni, wczesnym popołudniem.
-
Widziałeś albo Wenus albo Jowisza.
-
Prawdopodobnie...
A'propos Jowisza:
fajny duuży obrazek (http://solarsystem.nasa.gov/multimedia/gallery/Jupiter_Detail.jpg).
-
Na moje oko zabudowa jak zabudowa, fabryka jak fabryka :) Ale może się nie znam.
Możliwe, że to ja się nie znam :).
Wracając do tego nieszczęsnego Norylska - opis innego wprawdzie miasta, ale moim zdaniem dość stosowny.
Dzielnicę Założną można tylko zburzyć, a jej mieszkańców przenieść do nowych domów. Rzecz jednak w tym, że te nowe, ostatnio zbudowane domy nie są wcale lepsze. Być może są nawet gorsze. (...) Woda ciepła i zimna, cała kanalizacja poprowadzona jest rurami, które biegną na zewnątrz domów i przecinają podwórza, place, ulice we wszystkich kierunkach. Rury te, owinięte w pakuły i szmaty, w różne kolorowe blachy i taśmy metalowe, powiązane dodatkowo drutem i sznurami - widać wszędzie.
Rury często pękają. Jeżeli jest zima (dziewięć miesięcy w roku), w miejscu pęknięcia tworzy się szybko ogromna góra lodowa, której nikt później nie usuwa. Góry te widać to tu, to tam - masywne, ciężkie, połyskujące w słońcu. Ta gmatwanina rur, przewodów, kolanek, kranów, wśród której przechodzą ulice sprawia, że nowe dzielnice Jakucka wyglądają jak wielkie hale fabryczne, których nie zdążono jeszcze pokryć dachem.
Ryszard Kapuściński, Imperium
-
ps. draco_volantus, co słychać u ojca przyszłych pokoleń lemofilów? ;)
chłopiec :)
-
ogromna góra lodowa
Powiadasz.... góra lodowa?
(http://www.niezwykle-zdjecia.info/galeria/albums/niezwykle/3.jpg)
-
chłopiec :)
Jak rozumiem słychać go często ;).
-
Draco, już? Czy to dopiero sondowania?
Paszcza:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0802/v838feb04_hst.jpg)
-
Paszcza:
Pożre nas, łaaa.... :D :D :D
ps. filmik o przygodach marsjańskiego Rovera (http://pl.youtube.com/watch?v=5UmRx4dEdRI)...
-
Paszcza:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0802/v838feb04_hst.jpg)
Mnie to przypomina raczej logo Firefoxa ::)
-
Kolejny filmik dla tych którzy ukochali loty kosmiczne (http://youtube.com/watch?v=J_GciXA-6Ag). Bardzo nostalgiczny...
-
Nostalgiczny? Bardzo ładny!
-
Nostalgiczny? Bardzo ładny!
No we mnie na ten przykład budzi nostalgię za gwiazdamy ;)...
ps. coś specjalnie dla Ciebie: "Babes in Space" (http://a23.com/babesinspace/contents.html) ::)
-
Kolejny filmik dla tych którzy ukochali loty kosmiczne (http://youtube.com/watch?v=J_GciXA-6Ag). Bardzo nostalgiczny...
Świetny
Nobody notes that we're always at hand
To watch all the space-ships that take off and land
Toż to mogłoby być motto naszego forum :D
-
Świetny
Nobody notes that we're always at hand
To watch all the space-ships that take off and land
Toż to mogłoby być motto naszego forum :D
Nie moja zasługa. Znalezisko jednego z "moich" forumowiczów...
ps. stare ale jare (http://youtube.com/watch?v=1vOZsXyd_aA).
-
sondownia, sondownia.
-
Pamiętacie?
(http://www.phys.ncku.edu.tw/~astrolab/mirrors/apod/image/0306/ssone_scaled_c1topcarry.jpg)
Full res. TU (http://www.phys.ncku.edu.tw/~astrolab/mirrors/apod/image/0306/ssone_cap_car.jpg).
-
Ciekawa galeria tu (http://www.siudmak.pl/galeria_prac.html) i tu (http://www.siudmak.ovh.org/).
Diabeł tkwi w szczegółach ;)
-
Ciekawa galeria tu (http://www.siudmak.pl/galeria_prac.html) i tu (http://www.siudmak.ovh.org/).
Siudmak, klasa sama w sobie :).
ps. "Odyseja Kosmiczna" w wersji LEGO (http://www.youtube.com/watch?v=vzBZqTqUxXM), sam nie wiem czy mnie śmieszy... :P
-
ps. "Odyseja Kosmiczna" w wersji LEGO (http://www.youtube.com/watch?v=vzBZqTqUxXM), sam nie wiem czy mnie śmieszy... :P
Forma zdecydowanie śmieszy, inaczej z przesłaniem...
-
To jeszcze coś do śmiechu:
(http://www.starshipmodeler.com/2001/ms_mono_astroside.jpg)
Żródło:
http://www.starshipmodeler.com/2001/ms_mono.htm
-
Come on baby, light my fire!!!
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0802/sunspot10982_piepol.jpg)
-
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0702/FlameNML_gendler.jpg)
ps. pikne to Słoneczko.
-
Można se popatrzeć jak wiadomego satelitę zestrzeliwali... (http://www.pardon.pl/artykul/4056/satelita_szpiegowski_zestrzelony_jak_zobacz)
-
Może ktoś ma brudny monitor?
http://www.libo.ru/i447.html
-
Może ktoś ma brudny monitor?
http://www.libo.ru/i447.html
To Ci się udało ;D ;D ;D
-
Może ktoś ma brudny monitor?
http://www.libo.ru/i447.html
Ooo Hoko, zwracasz mi za klawiaturę...
-
Piękna (i duuża) podobizna ISS (http://www.spaceflight.esa.int/users/images/commonpic/ISS-after-DELTA-left_image_.gif) ze strony ESA.
-
Mars krzepi!
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0803/dunes2_hirise.jpg)
-
A cóż to za marsjańskie cuda?
ps. a słyszałem, że Mars oszukuje ;).
-
Cichosza...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0803/planetalignment_white.jpg)
Wczoraj też było fajne, Hindusi mieli rację...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0803/dip_cobe_big.jpg)
(całość tu (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080309.html)).
-
Cichosza...
Z wrażenia aż cytatem, starym zwyczajem, rzucę:
"Jest tam kto?"
James Gunn, "Słuchacze"
Wczoraj też było fajne, Hindusi mieli rację...
Chińczycy :P
-
Chińczycy?
I jeszcze coś specjalnie dla Hoko: złe kizimizi, taki miniaturowy Lord of Deadside!
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/zekizimizi.jpg)
-
Chińczycy?
Jak znak Tao toto wyglądao.
ps. ze strony NASA:
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0403/x43a2_nasa.jpg)
-
Nie znam się. Ale mówili na to mandala.
-
TO (http://dailyheadlines.uark.edu/images/mandala.jpg ) jest mandala.
(http://www.astrolog.exporter.pl/ikony/mandala_1.jpg)
-
To też ;)
(http://www.mandalaproject.org/mandalaupload/Brennan.jpg)
-
To też ;)
To jest jakaś podrabiana kompilacja... ;)
-
Nie znam się.
-
Pamiętam wrażenie jakie na mnie zrobił ten widok gdy dawno temu oglądałem "Przylądek Canaveral":
(http://www.astrohobby.pl/news/image/userimages/nasa_ksc_nr_39_med.jpg)
-
Osobiście? To gratulejszyns!
-
W serialu TV niestety...
-
Endeavour...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0803/endeavorlaunch_brown.jpg)
-
To jeszcze jedno, mniej efektowne...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0803/STS123Endeavour_08pd0714_d800.jpg)
-
To jest ten tunel, który kiedy się go zobaczy to należy zawrócić i uciekać...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0803/m78_pugh_big.jpg)
-
Q na pewno będzie wiedzał, co to za gość.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/mocautostrada.jpg)
-
To jest ten tunel, który kiedy się go zobaczy to należy zawrócić i uciekać...
Poszedłbym przed siebie z czystej ciekawości* ;).
* The final frontier i te rzeczy ;).
BTW: jakem szukał czegoś pod hasłem "final frontier" TO (http://wotfblog.galaxypress.com/uploaded_images/Ensley---Final-Frontier-707451.jpg ) mi się pokazało...
(http://wotfblog.galaxypress.com/uploaded_images/Ensley---Final-Frontier-704908.jpg)
:D :D :D
-
Q na pewno będzie wiedzał, co to za gość.
(http://content.leenks.com/pics/2008/random84/random-5.jpg)
Jeśli mnie stare oczy nie mylą to jest to sir Ian MacKellen co w filmach "X-Men" za Magneto (http://en.wikipedia.org/wiki/Magneto_(comics) ) robił...
Słoneczko nasze pokaż buzię...
(http://solarscience.msfc.nasa.gov/images/ssn_predict_l.gif)
-
Wrzucam tutaj fotke Arrakis,
(http://skyview.gsfc.nasa.gov/tempspace/fits/skv7550936971871_2.jpg)
Oczywiscie to nie to Herberta, poprostu jakas gwiazda sie tak nazywa ;). Sam musialem znalesc przez projekt NASA. Ehh jak to ludziom w glowach sie miesza od tych ksiazek, tylko glupieja ;).
-
"Diuna"... Zatem pozostając w piaskowych klimatach ;)
(http://www.jmg-galleries.com/blog_images/ws_dune_peak_520c.jpg)
-
Odniose sie jeszcze do innej mitologicznej sf,
(http://bi.gazeta.pl/im/5/5009/z5009225X.jpg)
projekt ma powstac w Baku(stolica Azerbejdżanu).
a tutaj kosciol, jak najbardziej katolicki i istniejeacy(w Rio de Janejro), chyba autorzy jego projektu chcieli zblizyc katolikow z indianami or something...
(http://bi.gazeta.pl/im/0/4974/z4974370O.jpg)
-
A myślałem, że Gwiazdę Śmierci zniszczyli... ::)
-
Niesamowite zdjęcia Phobosa przesłane przez sondę Mars Reconnaissance Orbiter, to załączone poniżej to lo-res tylko dla ilustracji, warto (co ja mówię warto, it's a must!) wejść na pełną rozdziałkę: http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0804/phobos2_hirise_big.jpg, niesamowicie plastyczne. W sieci łatwo znaleźć więcej fotek z tego nalotu...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0804/phobos2_hirise.jpg)
-
Phobos. Moje wielkie rozczarowanie... Rozczarowałem się nim bardziej niż Pirx Marsem... Pamiętam jak lata temu Szkłowski dowodził (drukowali to w "Problemach", pisali o tym w "Młodym Techniku"), że Phobos jest sztuczny (!)*. A potem się to nieprawdą okazało...
Ale zdjęcia piękne :).
* Deimos niby też... Wykorzystali ten pomysł literacko Strugaccy.
-
Hehe naprawdę tego oczekiwałeś?! Geez.
-
Szkłowski był znany naukowiec, a ja młody entuzjasta (wtedy) byłem...
(Zresztą "oczekiwałem" to za dużo powiedziane, raczej cień nadziei miałem...)
-
(http://www.evolushark.com/images/title-logo-ijh.gif)
a tu reszta ( na ładniejszym tle):
http://www.evolushark.com/
dość ciekawe :)
-
Mi ten rekinek przypomniał tylko reklamę?/metkę?/logo? zamieszczoną swego czasu na ostatniej stronie "Przekroju" i podsumowaną wierszykiem "Węgorz z morza niepodobny do węgorza".
Gdybym ja tę fotkę dorwał...
-
Ha, ha, rekin dobry, ale niech teraz rysownik wymyśli wersję, jak rekin zawróci ;).
A co tam, pochwalę się. Postanowiłem sprawdzić, czy zwykłym aparatem da się ISS sfotografować... Pierwsze koty za płoty, zdjęcie jest z ręki, IS0 400, 1/50 przy f/8 ogniskowa (ekwiwalent) 450mm. Dobrze jest przymróżyc oczy, lepiej widać. Stacja była w odległośco ok 600 km ode mnie w momencie wykonania fotki :).
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/iss4-0053.jpg)
tutaj jest zdjęcie z netu z teleskopu, stacja w podobnej konfiguracji:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/iss07-04-14lr.jpg)
-
Nawet coś jakby panel słoneczny widać... 8-)
-
(piszę warunkowo)
Pierwsze nagranie pełnego wschodu Ziemi. (http://www.moondaily.com/reports/KAGUYA_Captures_First_Successful_Shooting_Of_A_Full_Earth_Rise_999.html) (Widziane z Księżyca.)
An "Earth-rise," or the rising Earth over the Moon, was first captured by the Apollo project. The Earth rising image taken by the KAGUYA on November 7, 2007, was not a full Earth-rise (i.e. not all of the globe was seen in shining blue.) It missed some part. This time, a "full Earth-rise"(1) was taken by the onboard HDTV in faraway space, some 380,000 km away from the Earth.
By Staff Writers
Tokyo, Japan (SPX) Apr 23, 2008
-
"Tranzyt Ziemi" Clarke'a mi się przypomniał (no i te westchnienia pod adresem "Ziemi utraconej" w "Na srebrnym globie").
ps. a pisz i bezwarunkowo, nie zdaje mi się by tu ktokolwiek głów rządał ;).
-
"Daily Mail" opublikowało zdjęcie orangutana polujacego z dzidą...
(http://e.pardon.pl/pa484/8994b29900077fe548170728/06aa0e5cd2405a2a45072c9bd19e83ad.jpg)
-
Wlasciwie to one nie polowaly ta dzida, tylko tak sobie, a muza chlapaly. Uzywaly natomiast tego typu narzedzi do wybierania ryb z sieci rybakow.
-
No i wyjdzie, że orangutan jest cwańszy od człowieka. Człowiek się namęczy i sieci (uprzednio wyprodukowanych) nastawia, a ten przyjdzie i elegancko ryby wybierze...
-
A co tam, pochwalę się. Postanowiłem sprawdzić, czy zwykłym aparatem da się ISS sfotografować... Pierwsze koty za płoty, zdjęcie jest z ręki, IS0 400, 1/50 przy f/8 ogniskowa (ekwiwalent) 450mm. Dobrze jest przymróżyc oczy, lepiej widać. Stacja była w odległośco ok 600 km ode mnie w momencie wykonania fotki :).
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/iss4-0053.jpg)
Gratulacje, nie spodziewałbym się, że bez statywu da się coś takiego zrobić... [smiley=thumbsup.gif]
-
Jeden z ostatnich wywiadów jakich udzielił A. C. Clarke:
http://pl.youtube.com/watch?v=hsM5LMDSCEg
i od razu wspomnienie o nim (http://technologie.gazeta.pl/technologie/1,86564,5062831.html ), IMHO b. ciekawe.
-
Gratulacje, nie spodziewałbym się, że bez statywu da się coś takiego zrobić...
Dzięki Miesław.
Hehe, ja też się nie spodziewałem. Zresztą na 30 fotek ta jedna jest OK. Teraz czekam na następne "widzenie", bo chwilowo stacja jest niewidoczna.
Orangutan jest boski. Czy to nad jego głową to sum z wąsami?
-
Orangutan jest boski.
Dziekuję. Poczułem się jak dumny ojciec prawie ;).
ps. Dowód na to, że "Star Trek - The Next Generation" jest bliski życia :D :D :D
(http://www.bloggingbeirut.com/images/feb07/starTrek1.jpg)
(http://www.bloggingbeirut.com/images/feb07/starTrek2.jpg)
-
Na stronie spacetelescope.org (http://www.spacetelescope.org/) znakomita kolekcja zdjęć (http://www.spacetelescope.org/news/html/heic0810.html) kolizji galaktyk.
A poza tym: na Ziemi zbliża się wielkie święto, na razie trwają próby przed paradą w Moskwie:
(http://bi.gazeta.pl/im/5/5145/z5145555X.jpg)
(http://bi.gazeta.pl/im/0/5145/z5145590X.jpg)
(http://bi.gazeta.pl/im/8/5145/z5145598X.jpg)
-
na Ziemi zbliża się wielkie święto
Święto, które bardzo pachnie "Pokojem na Ziemi", a zwłaszcza tym robotem-"pacyfistą" co wołał "Bracie rodzony!"
na razie trwają próby przed paradą w Moskwie
Jak to szło... "Nauka nie zajmuje się takimi własnościami bytu, do których należy śmieszność"...
EDIT: w ramach teorii spiskowych ;): Lech Jęczmyk twierdził swego czasu, że jedną z ulubionych lektur oficerów KGB była "Fundacja" Asimova i że widząc postępujący upadek CCCP postanowili zastosować scenariusz "kontrolowanego upadku-i-odrodzenia" pokazany w tymże cyklu. Jeśli byłaby to prawda, to Putin byłby - można rzec - Salvorem Hardinem ::).
-
(http://i.wp.pl/a/f/jpeg/19915/Par1940465.jpeg)
(http://i.wp.pl/a/f/jpeg/19915/Par1940439.jpeg)
Też bym se tak polatał... (http://facet.wp.pl/kat,1007899,wid,9957957,wiadomosc.html)
-
dopóki lata jest fajnie, gorzej jak bedzie chiał lądowac...podwozia nie widac.. ???
-
Przyziemienie na spadochronie.
-
dopóki lata jest fajnie, gorzej jak bedzie chiał lądowac...podwozia nie widac.. ???
Ale jakoś informowali o udanym locie, nie o tragicznym wypadku... ;)
ps. chcecie sie poczuć (z lekka) jak oni?
(http://www.ocevs.com/Apollo%20Saturn%20V.gif)
To macie screensaver:
http://shareme.com/details/free-moon-screensaver.html
-
dopóki lata jest fajnie, gorzej jak bedzie chiał lądowac...podwozia nie widac.. ???
Wysuwa mu się. Podwozie, oczywiście :P
-
Wysuwa mu się. Podwozie, oczywiście :P
Aż się boję interpretować ten tekst w duchu freudyzmu ;)
-
Popatrzcie na to:
http://www.perceptivepixel.com/
Prawie "Raport mniejszosci" :)
-
Prawie "Raport mniejszosci" :)
Prawie czyni jednak ogromną różnicę... ;)
-
Wg mnie nie ma prawie jest dokładnie to.
Ciekawe, czy da się na tym pracować, czy tylko będzie miało zastosowanie typu tablica w klasie albo panel informacyjny...
-
Wg mnie nie ma prawie jest dokładnie to.
Ciekawe, czy da się na tym pracować, czy tylko będzie miało zastosowanie typu tablica w klasie albo panel informacyjny...
To spojrz tutaj. http://www.ted.com/index.php/talks/view/id/65 Tworca demonstruje mozliwosci i zastosowania urzadzenia na konferencji. Z tego co mowi, jest to normalny panel interaktywny do komunikacji z komputerem (mozesz odpalac na tym google earth, programy graficzne, przegladac pliki i cala nawigacja odbywa sie tycaniem palutkow i intuicyjnym przekrecaniem, przesuwaniem, zmniejszaniem itd itd itd) Jak dla mnie cudenko, bo eliminuje wszystkie peryferyjne klawiatury, myszki i interfejsy. Juz widze takiego wielgasnego Macintosha (tyle, ze bez klawiatury i mychy, bo one juz dzisiaj wygladaja jak sam panel) i jak go obsluguje paluchami na ekranie. Stawiam nawet dyche, ze oprocz tego, ze facet juz ma jakies zamowienia od wojska US (ciekawe jak sie nawiguje bombardowaniami na takim cacku), to pierwszy, ktory bedzie chcial zastosowac taki interfejs w swoich komputerach bedzie Mac.
-
Ciekawe, czy da się na tym pracować, czy tylko będzie miało zastosowanie typu tablica w klasie albo panel informacyjny...
To jest już kwestia software'u maziek ;)
-
Maziek: Co do tablic, to mialem przyjemnosc pracowac w angielskiej szkole jako nauczyciel przez pewien czas i wyobraz sobie, ze wszystkie tutejsze szkoly wyposazone sa w biale tablice interaktywne. Obraz rzutowany jest z projektora i dziala owo cudo jak normalny komputer z ekranem dotykowym (tyle, ze o przekatnej tablicowej). Oprocz tego, ze mozna zwyczajnie pisac i rysowac, to da sie na tym wlaczac internet explorera i wszystkie windowsowe aplikacje. Filmy tez dzialaja (huehue, sprawdzilem :) )
-
To jest już kwestia software'u maziek ;)
No ciekawe, czy masz chęć na stojaka zasuwać przez 8 godzin ;-).
Dla niektórych zastosowań może być bardzo praktyczne (jak ktoś wykombinuje, jak przy tym usiąść). Dla innych średnio. Chociaż, pożyjemy, zobaczymy, trudno wyrokować. Jak dotąd jedyny ekran dotykowy z jakim miałem doczynienia to w kopiarce, mozna sobie wybrać A3 czy A4 ;-).
Swoją droga maszyna która była podłączona do tego ekranu to nie była byle jaka maszyna...
Evangelos: właśnie myślę że do takich i pokrewnych zastosowań będzie świetne.
-
Wg mnie nie ma prawie jest dokładnie to.
Bo do "Raportu..." Spielberg fachowców posadził...
ps. w pierwszej chwili myślałem, że o przepowaidanie przyszłosci idzie ;D.
-
Obcy wśród nas...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/tinyanimals-113.jpg)
-
Obcy wśród nas...
:D
(Bardziej obcy z wyglądu od wydumisk UFO-maniaków :P)
-
Jaki znowu obcy? Krewniak.
-
No i w tym szkopuł, że krewniak bardziej obco wygląda niż te wydumane Obce...
ps. z tymy Obcymy to lepiej uważać ;):
(http://www.obrazky.pl/obrazky/prawdziwe-oblicze-111-OBRAZKY.PL.jpg)
-
Takie czasy nastały, że prasa się wszędzie wciska...
Nawet na Marsie nie można miec spokoju.
Leci sobie taki Feniks na spadochronie a tu paparazzi Mars Reconesans Orbiter zrobił mu zdjęcie...
Czy kogoś to dziwi?
(http://www.nasa.gov/images/content/230202main_9227-PHX_Lander.jpg)
-
Papa Ratzi na Marsie? ::)
-
Dobre, jak sam wymyśliłeś to ukłony...
http://media.skyandtelescope.com/images/Heimdall+and+Phoenix+l.jpg
-
Sam... Kombinacja zmęczenie + drink czasem tak na mnie działa...
ps. a Phoenixowi kibicuję jak mało kto, choćby z powodów widocznych w mojej sygnaturce ;).
-
-
Mars:2020:Springtime
;D ;D ;D ROTFL ;D ;D ;D
-
Filmik rewelacja. Mialem lzy w oczach ze smiechu :-)
Zobaczylem Asimo dyrygujacego orkiestra w Detroit (kurcze, widzialem wszystkie czesci Robocopa i nie wiedzialem, ze tam tak kulturalnie): http://technology.timesonline.co.uk/tol/news/tech_and_web/article3931299.ece
Ja jednak wolalbym taka kilkudziesieciometrowa wersje tego robota, najlepiej z poczepionym na szelkach czlowiekiem w kabinie sterujacej, jak w Fiasku :-)
-
Ja jednak wolalbym taka kilkudziesieciometrowa wersje tego robota, najlepiej z poczepionym na szelkach czlowiekiem w kabinie sterujacej, jak w Fiasku :-)
Spokojna głowa. Pewnie Japończycy coś takiego zbudują. W końcu pomysł budowania absurdalnie wielkich robotów z ludziem w środku to szanowana część ich kultury...
(http://www.myninjaplease.com/wp-content/uploads/2007/10/106_mobile_suit_gundam_seed_186514.jpg)
-
Roboty atakują!
Należy się w pełnej rozdziałce (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0806/dextre_iss017_big.jpg) oglądać...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0806/dextre_iss017.jpg)
-
No jak w mordę... "Transformers" jest to film proroczy... ;D
(http://www.slipperybrick.com/wp-content/uploads/2007/10/transformer_citroen1.jpg)
http://www.slipperybrick.com/2007/10/transformer-citroen-car/
-
He, ciekawostka. Doberman, ktory sam z siebie uklada zabawki w linie, kwadraty, trojkaty, laczy maskotki, tak, by trzymaly sie za reke i ponoc nawet przytulaly.
http://www.machineslikeus.com/cms/donny-the-intelligent-doberman.html
-
Ciekawy pies... Oby sprawa nie wyjaśniła się tak jak z Mądrym Hansem...
-
He, ciekawostka. Doberman, ktory sam z siebie uklada zabawki w linie, kwadraty, trojkaty, laczy maskotki, tak, by trzymaly sie za reke i ponoc nawet przytulaly.
http://www.machineslikeus.com/cms/donny-the-intelligent-doberman.html
Moja przyjaciółka skomentowała tak:
"taaa, ciekawe, ile czasu psa uczyli tej sztuczki" ;)
-
"taaa, ciekawe, ile czasu psa uczyli tej sztuczki" ;)
Jak dla mnie niewykluczone, acz gdyby tak bylo, to i tak bylbym pelen podziwu i zachwytu, gdy sobie pomysle jak niewyuczalny jest moj Dyzio :P :D :P
-
i tak bylbym pelen podziwu i zachwytu, gdy sobie pomysle jak niewyuczalny jest moj Dyzio
Podziwiaj Dyzia, bo znaczy to tyle i tylko tyle, że Dyzio wyuczył Ciebie ;-).
-
http://www.slightlywarped.com/crapfactory/curiosities/moregreatbigholes.htm
ogólnie fajna stronka
-
Moja przyjaciółka skomentowała tak:
"taaa, ciekawe, ile czasu psa uczyli tej sztuczki" ;)
Co prawda uważam, że lekceważenie możłiwosci intelektualnych innych zwierzęcych gstunków jest objawem nieuzasadnionej manii wielkości, ale w tym konkretnym wypadku mógłbym się pod tym podpisać..
-
http://www.slightlywarped.com/crapfactory/curiosities/moregreatbigholes.htm
ogólnie fajna stronka
No faktycznie i zdjęcia bardzo ładne i tytuł strony jakiś taki eroticzny ;).
ps. a'propos:
(http://www.leifolson.net/concepts/apple/hajimesoraya/HajimeSorayama_frontrow_1024.jpg)
-
Kosmiczne jaja. Straszne rzeczy mój umysł dorysowuje, kiedy na tą fotkę patrzę...
(pełna (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0806/etacar2_hst_big.jpg) rozdziałka)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0806/etacar2_hst.jpg)
-
No to chyba będę musiał swój stosunek do kwestii religijnych przemyśleć, bo wygląda, że jakiś wyższy byt za jaja złapali ;D ;D ;D.
-
Fejk.
-
NASA by fałszywki publikowała? :o ???
-
Tak, bo jest infiltrowana przez fanatycznych kapłanów nauki ;)
A może nawet przez nich stworzona.
-
Ja już to po prostu gdzieś widziałem, a mam pamięć do obrazów, ale nie mam śmiałosci bezpośrednio wkleić. Wchodzicie na własną odpowiedzialność...
http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/batman2.jpg (http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/batman2.jpg)
;-)
-
Skrzydelka bardzo zgrabne. Czy to a propos Twoich ostatnich zachwytow lotniczych? :P
-
Tak, bo jest infiltrowana przez fanatycznych kapłanów nauki ;)
A może nawet przez nich stworzona.
A Ty znowu swoje... :P
(A swoją drogą fajne, że dla obrońcy teizmu skojarzenia religijne za obelgę robią :D.)
-
batman2.jpg[/url]
;-)
Nio faktycznie Człowiek-z-Batem jak w mordę...
(http://www.blacklinefever.com/artists/bisley/BizBatmanJoker1.jpg)
(Ech, wyjdę na apostoła popkultury.)
-
Patrzcie to (http://www.hitta.se/3d/3d_map.aspx).
-
To chodzi o zdjecia satelitarne 3D? Microsoft Virtual Earth przeciez od dawna tak dziala?
Ogromne wrazenie za to zrobil na mnie jakis czas temu "street view" w google maps. Rewelacja :)
-
No sporo lepiej to wygląda niż produkty które do tej pory widziałem. Chyba że nie widziałem wszystkiego, Visual Earth niestety nie widziałem. Uważasz że jest na tym samym poziomie?
edit: OK znalazłem na youtube, zwróć uwagę na tekstury na ścianach budynków.
-
U mnie cóś nie działa...
-
Wyskakuje coś tam to "ok"
Potem zaznaczamy ptaszka i "cośtam 3d kartam"
Potem zgadzamy się na uruchomienie apletu jawy
Potem napawamy się widokiem.
-
Właśnie cholera dotąd doszedłem, ale nie radzi... Coś muszę mieć pokopane w javie czy cóś...
-
Aaaa, dzi, to wybacz, nie wiedzialem, ze takie detaliczne. Chociaz u mnie nie chce dzialac, cos javowego instalowalo i mam bialy ekran z paroma kreskami jak szkice weglem :) Sprobuje jutro na sluzbowym komputerze, bo podejrzewam, ze moj domowy moze byc za slaby.
-
Kupa, u mnie na domowym też nie działa. Chciałem tu pooglądać bo w pracy mam wolną sieć a tu kicha. Też mam czarny ekran.
-
Ja wgrałem najnowszą javę i bardzo sie poprawiło ;-)...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/hitta.jpg)
-
Ahaha. Ja nie mogę najnowszej javy bo wymaga bodaj najnowszego .NETa a tego nie mogę zainstalować bo... Albo nie powiem dlaczego.
-
Ja wgrałem najnowszą javę i bardzo sie poprawiło ;-)...
myhihihi :)
-
Nie, ale jest postęp.
-
A u mnie chodzi bez problemu. Nie mam za bardzo z czym porównać, ale jak na mój gust to jest lepsze niż Google Earth, może dlatego, że nie pozwala na na tyle duże zbliżenia, żeby obraz się rozmazywał.
-
Kurcze co za czasy, 3D model miasta zrobią a ludzie jedynie "no fajne w sumie" ;)
Ale to dobrze.
-
Hihi, postep Panie, postep! Gdy pojawil sie w mojej rodzinie pierwszy telewizor, to prababcia ubierala sie odswietnie, bo byla przekonana, ze pan prezenter ja widzi tak, jak ona jego. Babcia telewizje oglada normalnie, nawet obsluguje pilot w podstawowym zakresie, ale telefon komorkowy? Zapomnij. Mama obsluguje komorke, ale najlepiej, gdyby miala ona jedynie cyferblat, klawisz "odbierz" i "zakoncz" oraz notes obok do zapisywania numerow, by mozna je recznie wstukac. Ja mam palmtop z wi-fi, zainstalowanym skype, google earth, dekoderami div-x i innymi fajnymi aplikacjami. No i tak sie to toczy.
-
:D Zapamiętam żeby następnym razem bardziej się zdziwić. Ale przy programie (z trochę innej bajki), którym się właśnie zaczynam "bawić" nawet wizualizacje 3D robią umiarkowane wrażenie. Też nie powiem o jaki chodzi. Tak poza tym mam dzisiaj egzamin w budynku D w sali nr 3 (3D). Tu wszystko w porządku. Ale mamy też salę 4D ;D
-
Ale przy programie (z trochę innej bajki), którym się właśnie zaczynam "bawić" nawet wizualizacje 3D robią umiarkowane wrażenie. Też nie powiem o jaki chodzi.
Oj pooowiedz poooowiedz :) Nie badz znow taka tajemnicza :P
-
Napiszę tyle, że jest to program do nieliniowej edycji filmów (a może to jakieś przewartościowanie i wizualizacje 3D są lepsze...e, nie...). I raczej nie byłoby mnie stać na to żeby podejść do lady, pokazać palcem pudełko, wyciągnąć z lewej kieszeni spodni plik banknotów i wyjść. Żeby nie było: program jest legalny, a jedynym ograniczeniem przy pracy w nim jest wyobraźnia – można dosłownie wszystko. A trójwymiarowymi wizualizacjami będę się może dziwić kiedy staną się na tyle dokładne, że przy zbliżeniu będzie można zajrzeć przez okno i zobaczyć, że na stole leży łyżeczka do herbaty. To co jest teraz jest i tak tylko etapem przejściowym. Jejku, a może to co piszę jest czystą ignorancją?
-
Co to znaczy nieliniowa edycja i o jakie filmy chodzi?
-
Nieliniowa edycja to taka, której nie trzeba wykonywać klatka po klatce, co przy chociażby ponad godzinnym filmie byłoby bardzo praco i czasochłonne. Na przykład zmiana nasycenia barw: przy każdej klatce trzeba było zaczynać całą zabawę od nowa. Tutaj jest to o wiele prostsze. O ile wiesz z czym to się je, praktycznie klikasz i masz (nie jednostkowo, ale fragmentarycznie). Pewnie fachowiec ładniej by to ujął. A filmy...od czegoś trzeba zacząć: na razie mam za sobą nadanie tytułu doktora honoris causa i konferencje (nagrywanie i obróbka). Może mało twórcze, ale mam z tego niezłą frajdę 8).
-
Powiem Ci w tajemnicy że tak naprawdę jest to robione klatka po klatce ;)
Mam nadzieję :o
-
No, ale Ty każdej klatki z osobna nie edytujesz, określasz obszar, odcinek filmu, resztę robi program. Nawet inne rozmieszczenie obiektów na kolejnych klatkach (ruch) nie jest przeszkodą. Zajmujesz się tylko pierwszą (znowu) klatką sekwencji, którą chcesz przerobić. Reszta...robi się już praktycznie sama.
-
Przy zmianie nasycenia barw akurat nie jest to żaden problem. Jak i przy wszystkich innych transformacjach niezależnych od "treści" klatki. Przekonaj mnie do niesamowitości tego programu ;) Nie że się pojedynkuję, jestem ciekaw co wymyślili po prostu.
-
na razie mam za sobą nadanie tytułu doktora honoris causa i konferencje
Kurde no nie, to z czym do ludzi. To Ty masz doktora i honoris causa i się nie chwalisz? A my tu się wymądrzamy... ;D
-
Hihihihi, widocznie sesja poszla Lilijnej lepiej, niz sie sama chwali :)
-
Przekonaj mnie do niesamowitości tego programu
A po co ;)? Wystarczy, że ja jestem przekonana ;D.
Tamto "nie powiem" było z czystej przekory. Link (http://www.apple.com/finalcutstudio/finalcutpro/). Przekonaj się sam. Mnie zachwyca, a to czy Ciebie zachwyca, czy nie, czy twierdzisz, że jest odkrywczy, czy że powtarza tylko to co było, to już Twoja broszka (do której zresztą nic nie mam ;)).
Kurde no nie, to z czym do ludzi. To Ty masz doktora i honoris causa i się nie chwalisz? A my tu się wymądrzamy...
Tak, mam i doktora (nadany w wieku 10 lat) i honoris (15 lat) i kauza (20lat) ;). A teraz...teraz to już z górki leci.
Hihihihi, widocznie sesja poszla Lilijnej lepiej, niz sie sama chwali
Jeszcze nie poszła, idzie, i to w dodatku po dość nierównym podłożu, ale jest nadzieja, że się nie wyłoży. Tytuł zobowiązuje ;).
-
SmoothCam jest niezłe bo musi analizować obraz. Choć też proste.
A tak na wypadek gdyby Cię może jednak interesowało to powiem Ci że mnie bardziej "jarają" rzeczy które nie wiem jak zostały zrobione. W wypadku Final Cut Studio takich nie widzę, wszystko wydaje się "ideowo" dość proste (problemy mogą być jedynie wydajnościowe). ;) I dziękuję za linka.
Oczywiście też jestem za tym by każdy jarał się tym czym się jara i innych nie przekonywał do swojego ;)
A co do mojego "ale to dobrze" to napisałem tak dlatego bo uważam że użytkownicy powinni być bardziej wymagający dla swojego softu i ogólnie komputerów. Zmuście programistów do zaprzestania chałturzenia! ;D
-
Ok. Wiem co Cię "jara". Też fajnie. Mamy różne punkty odniesienia. I szlus ;). Ale idea trójwymiarowych map też nie jest chyba aż tak bardzo skomplikowana i niezrozumiała... Zresztą coś niecoś piszą o tym na stronie, którą linkowałeś (w wersji angielskiej da się to nawet przeczytać). A może się nie znam. Tak, mogę się nie znać, jako nie informatyk i nie zapalony komputerowiec interesuję się co do zasady tylko efektem końcowym, wnikanie w to jak coś zostało zrobione, przy braku odpowiedniej wiedzy kosztowałoby mnie zbyt wiele wysiłku i czasu. Ale ta niewiedza bynajmniej nie przeszkadza w efektywnym korzystaniu z gotowego produktu. I to już chyba nie jest ignorancja. Nie można (nie da się) znać się na wszystkim. Chciałam tylko powiedzieć, że pojęcia "proste" i "skomplikowane" są względne w zależności od tego kto (fachowiec, nie fachowiec) na daną rzecz patrzy.
A co do bycia wymagającym, nie wydaje Ci się, że wszystko idzie tu już siłą rozpędu, i że wymagania użytkowników zostały gdzieś w tyle, a pojęcie o ewentualnych możliwościach mają tyko ludzie znający się na rzeczy, więc poniekąd kierują się w tym co robią szeroko pojętą samowolą...
-
Nie zrozum mnie źle, ja nie krytykuję postawy którą opisałaś bo zdaję sobie sprawę że właśnie efekt końcowy się liczy i tak być powinno. Stąd również moje "ale to dobrze". No a dla mnie jest to ciekawe też tak jak napisałaś ze względów "zawodowych". Tak samo zresztą jest w całej nauce, fizycy przy nagrodach Nobla wiedzą za co one są, nam wymyśla się bajki na temat co dzięki temu będzie można zrobić.
Co do technologii to dość tajemnicze jest jak zrobiono teksturowanie ścian pionowych. Po pierwsze zgromadzono bardzo dużo danych na tekstury. Po drugie jakoś muszą być skojarzone ze zdjęciami "z góry" (to akurat nie problem). I po trzecie już nakładanie. Fakt że nie filozofia niesamowita, na upartego każdy zrobi.
A poza tym uważam że efekt końcowy jest niesamowity! ;D
Poczytam też jak to zrobili jak tylko powiesz mi jak przełączyć na angielski ;)
-
A już kapuję, co Cie rusza, to jak w gierkach muszą mieć tą samą fakturę na każdy możliwy kąt oglądania i robi się tego informacyjny potwór, jeśli faktura jest prawdziwa a nie (jak w gierkach) jest maksymalnie odchudzona i "sztuczna". Powstaje też pytanie, skąd wzięli zdjęcia tej samej ściany pod różnymi kątami... Czuję tu jednak jakieś modelowanie na podstawie "kluczowych ujęć" - co jakoś przybliża nas do programu Lilijny...
Wszystko teoria, bo niestety nie dane mi było zobaczyć...
-
Nie, aż tak dokładnie nie jest. Jest jedno zdjęcie danej ściany rzucone na płaszczyznę. No normalne teksturowanie.
Trochę niebezpiecznie ten wątek się rozwija no ale napiszę.
Do tej pory robiło się tak:
Robisz zdjęcie samolotem z góry. Laserem czy tam ultradźwiękami precyzyjnie badasz też wysokość. Robisz tak powiedzmy co metr i masz dane o wysokości i widoku z góry. Na podstawie tego tworzysz model 3D. X i Y zakładasz, Z pobierasz z lasera, nakładasz obraz z góry. I z góry wszystko wygląda dobrze bo jak prawdziwe, problem jest na krawędziach, czyli np na ścianach budynków bo tam, przez całą ścianę bierzesz jeden pixel ze zdjęcia. Więc ściany mają kolor swoich dachów i są jednokolorowe. Tu dołożyli jeszcze to teksturowanie z boku, zatem na ścianach pionowych to rozciągnięcie jest zastępowane zdjęciem robionym poziomo. No i w sumie tyle, dołożyć do tego dobrą jakość i precyzję i mamy 3D model miasta.
-
Dzi, aż tak dokładnych informacji jakich się spodziewasz raczej tam nie znajdziesz, od strony technicznej więcej dowiedziałam się z Twojego powyższego posta. Ale żeby nie było, chodziło mi o to: oglądasz mapę, przerywasz napawanie się widokiem Skandynawii w trójwymiarze, klikasz na C3 w lewym dolnym rogu, potem flaga GB, potem czytasz, potem oglądasz i wiesz. Najbardziej zdziwiło mnie, że człowiek ma w sumie niewielki udział w tworzeniu mapy, myślałam, że trzeba trochę nad tym posiedzieć, a tu piszą, że pełna automatyzacja... Z tym początkowym brakiem zdziwienia też się nie bawmy, przychodzi ktoś, kto się nie zna (ja) i nie wie, że wszyscy się dziwią, więc i on powinien, więc się nie dziwi… No ale już tak ten świat jest skonstruowany, że jedni atomami, inni klawiaturą, a jeszcze inni paragrafami albo kilofem. I wszystko się uzupełnia.
-
Przecież wszystko co uzyskaliśmy to dzięki narzędziom i automatyzacji. Sztuką jest zrobić automat i siedzieć i czekać na wynik. To dość normalne, w sumie to jest właśnie sedno programowania. Mówisz maszynie jak ma coś zrobić a ona to robi.
-
Ale jak w takim ArchiCadzie chcesz sobie zaprojektować, dajmy na to szkołę, to ekran, mysz, klawiatura i parę dni (tygodni!?) życia z głowy. Tak jakoś dziwnie skojarzyłam, że tu, domki, tam domki, ale to, jak widzę, jednak zupełnie inna bajka. Dobra. Nic nie mówiłam.
-
Zatem plus dla twórców mapy rozumiem ;)
OK niech ktoś coś wklei dla zmienienia tematu bo nie przestaniemy! ;D
-
Nadchodzi Dzień Tryfidów (ta mgławica Tryfidem się nazywa...)
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0806/trifidcenter_lopez.jpg
-
Fejk!
-
Nadchodzi Dzień Tryfidów (ta mgławica Tryfidem się nazywa...)
Jak to przeczytałem to pomyślałem, że mogli mgławicę od czegoś mniej tandetnego, niż taka se powieść katastroficzna, nazwać, ale jak zobaczyłem to przyznałem im rację.
-
Fejk!
Tak, cały Wszechświat został sfałszowany, bo Bozia ma dziwne poczucie humoru.
(http://i5.photobucket.com/albums/y163/TarheelJoe/Far%20Side/GodSprinklesJerks.jpg)
-
http://www.pardon.pl/artykul/5394/seks_z_robotami_mozliwy_juz_w_2050
Ja twierdze, ze do 2050 sie na pewno nie wyrobia z androidami, co najwyzej z jakimis interaktywnymi lalami na powietrze.
-
Zależy, jak zdefiniować robota. Jak patrzę ile dziurek i rurek ma kuchenny, to wyobraźnia mi rozmaite obrazy podsuwa... ;).
-
http://www.pardon.pl/artykul/5394/seks_z_robotami_mozliwy_juz_w_2050
Wolę w oryginale, treściwszy:
http://www.ctv.ca/servlet/ArticleNews/story/CTVNews/20080626/robot_love_080626/20080628
-
Hihihihi, to zeby jeszcze uproscic, az boje sie zapytac co mozna zrobic z, za przeproszeniem, trzepaczka (do jajek), bo tez wyglada osobliwie.
Ale mnie chodzilo bardziej o sztuczna inteligencje (albo przynajmniej interaktywnosc na jako takim poziomie) oraz budowe mechaniczna takiego androida, niz samo zastosowanie. Android to dobre slowo, bo to cos wiecej, nizli tylko robot (np. Asimo) - ma udawac istote ludzka. Mysle, ze technicznie jest nie do przeskoczenia przez dlugi jeszcze czas.
-
Zależy, jak zdefiniować robota. Jak patrzę ile dziurek i rurek ma kuchenny, to wyobraźnia mi rozmaite obrazy podsuwa... ;).
Ech, jeden tekst z "RoboCopa" (http://www.imdb.com/character/ch0000955/quotes) się przypomina... ::)
ps. żart zrozumiały głównie dla znających "Star Treka", ale zaryzykuję:
(http://img230.imageshack.us/img230/229/ufpok9.jpg)
-
Ale mnie chodzilo bardziej o sztuczna inteligencje (albo przynajmniej interaktywnosc na jako takim poziomie) oraz budowe mechaniczna takiego androida
Hmmm to zależy... Programy konwersacyjne już istnieją (jeśli kto lubi gadać przed i po), a co do budowy, to (http://en.wikipedia.org/wiki/Sex_doll)...
-
ps. żart zrozumiały głównie dla znających "Star Treka", ale zaryzykuję:
(http://img230.imageshack.us/img230/229/ufpok9.jpg)
I może trzeba go było nie zamieszczać. To NIE JEST forum o Start Treku. A jeśli już MUSISZ pisać o tym filmidle, to proszę Cię uprzejmie - załóż sobie osobny wątek albo zabagniaj filmowy. Ileż można?
-
I może trzeba go było nie zamieszczać. To NIE JEST forum o Start Treku. A jeśli już MUSISZ pisać o tym filmidle, to proszę Cię uprzejmie - załóż sobie osobny wątek albo zabagniaj filmowy. Ileż można?
To już nawet śmiać się z "tego filmidła" nie można? :o
(Zresztą do "Obłoku..." też niezgorzej pasuje.)
ps. wracając do eroticznych klimatów... (http://wiadomosci.o2.pl/?s=258&t=513927)
-
I może trzeba go było nie zamieszczać. To NIE JEST forum o Start Treku.
Ależ Anielu, Lemowi też się bardzo podobało, a mi się tak podobał komentarz Lema, że jeszcze raz go zamieszczę ;)...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/ep-2.jpg)
-
Ależ Anielu, Lemowi też się bardzo podobało
Do tego stopnia, że cała "Wyprawa profesora Tarantogi" wyśmiewa poszczególne pomysły z tegoż serialu kawałek po kawałku... ;)*
Najlepszy jest homo rusticus orionensis:
(http://www.fotopolis.pl/obrazki/fenomenyifantomy2.jpg)
Obcy gatunek humanoidalny jak trza ;D.
* a ja sie tym upajam, bo kochając "Star Treka" miłością nastolatka który kiedyś przygody Picarda oglądał, jednocześnie nienawidzę całej zawartej w nim tandety, od której może tylko "ST - The Motion Picture" jest wolny, i odczuwam perwersyjną radość z takiej zemsty za lata oglądania Klingonów i innych Andorian czytając mistrzowe kpiny
-
I może trzeba go było nie zamieszczać. To NIE JEST forum o Start Treku.
Ależ Anielu, Lemowi też się bardzo podobało, a mi się tak podobał komentarz Lema, że jeszcze raz go zamieszczę ;)...
Powiem tak: nie miałam niestety zaszczytu poznać Lema osobiście, ale sądząc z jego wypowiedzi w wywiadach oraz treści zawartych w książkach dyskursywnych (z FiF na czele) to za ustawiczne porównywanie jego książek do takiego "dzieła" obraziłby się bardzo ciężko. Przecież był oburzony, kiedy stawiano go w jednym rzędzie z twórcami przeciętnych książek SF, a co dopiero z taką galaktyczną bzdurą (w sensie naukowym).
Ponadto metoda Q do porównywania Lema z ST wygląda tak (to generalizacja, nie cytat):
rozmawiamy np. o tym, że Pirx zastanawia się, czy GOD we Fiasku ma osobowość. A na to Drogi Nasz Q: "Łał, to niesamowite, co za zbieżność, wiecie że w 158-mym odcinku 15 serii ST Kapitan Planeta też się zastanawia? Co prawda nad czymś innym i nie tak głęboko, ale zawsze."
No rzeczywiście, łał. I jaki to jest przyczynek do dyskusji? Czy ma może sugerować, że Lem się na ST opierał? Czy może na twórcy tegoż serialu go czytali (chyba w ramach warsztatów "Czego unikać robiąc dochodowy, chociaż idiotyczny film"). Można oczywiście porównywać różne utwory, ale po coś - właśnie żeby wskazać inspiracje (wzajemne albo wspólne) albo żeby pokazać np. różne odpowiedzi na to samo pytanie, albo, że wychodząc z różnych założeń twórcy dochodzą do podobnych konkluzji, które mówią nam coś o świecie... Ale co wynika ze stwierdzenia, że ST też są kosmici, ale przedstawieni sztampowo...?
Powiem więcej - widziałam kilka odcinków ST i nie mam nic przeciwko temu filmowi jako takiemu, można popatrzeć ;), nie mam też zamiaru twierdzić, że ktoś, kto jest jego fanem, nie jest inteligenty - bo to nieprawda.
Tylko dlaczego, dlaczego, dlaczego takie porównania pojawiają się w kółko? Rozumiem czasem, jakaś wizja lub skojarzenie się narzucą, nie każdy post jest WKŁADEM w dorobek ludzkości (nawet mój :P), ale powiedz Q, czy chciałbyś żebym każdą dyskusje "wzbogacała" o odnośniki i porównania np. do powieści Agathy Christie? Po co?
-
Ech, to pewnie przez to, że Lem to mój ulubiony pisarz, a tamto. mój ulubiony serial. Przy czym jedno i drugie kamienie milowe SF (w dodatku często kręcące się wokół tej samej tematyki), choć jeden kamień z czystego złota, a drugi z przewagą błota (spod której coś tam prześwieca).
Zresztą często przywołuję wiadomy kontekst po to by dodatkowo wywyższyć dane dzieło Lema na jego tle, lub przeciwnie wskazać niedoskonałości takiego czy owakiego rozwiązania w "Edenie" zarzucając mu startrekowatość. "ST" robi tu więc za modelowy przykład typowej SF z jej wadami i zaletami, przeciwstawiany oryginalności Mistrza. (Czyli pokazuję różne odpowiedzi na te same pytania właśnie.)
Ale jeśli Ci to przeszkadza (bardziej jak zauważyłem niż przywoływanie "Gwiezdnych Wojen" czy różnistych okazów literackiej SF, które praktykuję nie rzadziej), mogę zamiast jednego przykładu przywoływać rożne (a to grafomanię Van Vogta, a to coś z Nivena)...
ps. obowiązkowy obrazeczek (http://www.astro.cz/_data/images/news/2008/04/29/trvava.jpg) (duży je)
-
Aniela: Bo Q po prostu pisze, nie ma znaczenia czy to ma sens, czy do czegoś nawiązuje czy cokolwiek. On po prostu pisze.
-
dzi: medice ipsum te cura czy jakoś tak... ::)
-
Ech, to pewnie przez to, że Lem to mój ulubiony pisarz, a tamto. mój ulubiony serial. Przy czym jedno i drugie kamienie milowe SF (w dodatku często kręcące się wokół tej samej tematyki), choć jeden kamień z czystego złota, a drugi z przewagą błota (spod której coś tam prześwieca).
Zresztą często przywołuję wiadomy kontekst po to by dodatkowo wywyższyć dane dzieło Lema na jego tle, lub przeciwnie wskazać niedoskonałości takiego czy owakiego rozwiązania w "Edenie" zarzucając mu startrekowatość. "ST" robi tu więc za modelowy przykład typowej SF z jej wadami i zaletami, przeciwstawiany oryginalności Mistrza. (Czyli pokazuję różne odpowiedzi na te same pytania właśnie.)
Cosik przekombinowane, ale niech będzie, że wybrnąłeś ;) Ale jak dostaniesz kiedyś po uszach od Lemowego ducha, to żeby nie było, że nie ostrzegałam ;D
-
Cosik przekombinowane, ale niech będzie, że wybrnąłeś ;)
Widać szczera prawda czasem bywa przekombinowana...
Ale jak dostaniesz kiedyś po uszach od Lemowego ducha, to żeby nie było, że nie ostrzegałam ;D
Już dostałem, tym latającym nocnikiem ;D
ps. a swoją drogą są trzy tematy, których ujęcie w dziełach Lema i w "ST" można zestawiać długo i namiętnie, dochodząc przy tym do niegłupich wniosków, to:
1. postacie lekarzy i sposób ich prezentacji,
2. kwestia Sztucznej Inteligencji,
3. kwestia czy "rozumne" znaczy też "najbardziej etyczne"...
-
Pozostałości supernowej w Wilku, zaobserwowanej na Ziemi w 1006 r. n.e. to jest 7000 lat po wybuchu. Bąbel materii ma 60 lat świetlnych średnicy.
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0807/sn1006c_c800.jpg)
-
Masz rację. Prawdziwy Kosmos jest piękniejszy niż serialowe wydumiska :).
-
Ciekawy zbieg okolicznosci. To cien rzucany przez startujacy Atlantis (chyba), ale jak smiesznie - slonce znajduje sie lekko ponizej linii horyzontu, a ksiezyc w pelni po drugiej stronie i troche powyzej. Stad rzucany cien i efekt :)
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0706/sts98plume_nasa_big.jpg)
-
Cień, jak cień... Układ gazów spalinowych fantazyjny...
ps. wklejanie czegoś takiego po pięknym kosmicznym zdjęciu to wręcz bluźnierstwo, ale...
(http://img84.imageshack.us/img84/1076/sklepwlodzimateqini2.jpg)
-
Evangelos piękne zdjęcie. Mozna jeszcze dodać, że ten ciemno-sino-niebieski pas pomiędzy horyzontem a różowym niebem to Pas Wenus.
-
Obrazeczek z Hubble'a (nienowy):
(http://imgsrc.hubblesite.org/hu/db/2005/02/images/e/formats/full_jpg.jpg)
-
Fake!
-
O dziwo, nawet to nie jest fake:
(http://dericbownds.net/uploaded_images/god_face2.jpg)
-
Od czasów Schrödingera koty przywiązują dużą wagę do fizyki teoretycznej
(http://icanhascheezburger.wordpress.com/files/2007/06/stringtherry.jpg)
(ze strony http://icanhascheezburger.com )
-
Koty i fizyka powiadasz...
(http://images.wikia.com/uncyclopedia/images/8/8b/Cat_toast_swirl.gif)
-
ANIEL-u, kot Schroedingera cudny :) Sam mam (no dobra, mama ma :) ) w domu dwie kotki (i glupiego psa Dyzia), wiec tym bardziej lubie.
Ale takze posiadam ksiazke Johna Gribbina "Kotki Schroedingera" - bardzo polecam! Swietnie sie czyta.
-
Koci problem od strony teoretycznej:
(http://images.wikia.com/uncyclopedia/images/5/5e/Cat_toast.JPG)
To Determine the Motion of a Cat with a Slice of Buttered Toast Strapped to its Back: Let F_c be the attractive forces of each of the cat's feet to the carpeting (not shown), and let F_bt be the net rotational torque imposed by the carpeting upon the buttered side of the toast. By the 42nd proposition of Murphy's Laws, the system will begin to rotate in a counterclockwise fashion, causing the cat (C) to experience a large measure of confusion. The partially-melted butter (B), which is adhered to the toast (T) by comparatively weak Van der Waals forces, is overwhelmed by the large centrifugal fictional force, causing it to splatter all over the place (P). The spinning cat and toast (C+T), having thus divested itself of surplus butter, will then experience tidal drag within the Earth's gravitational field until such time as rotational equilibrium is restored.
-
Dla tapetożerców. Full-res (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0807/m8_vanderhaven_big.jpg).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0807/m8_vanderhaven.jpg)
-
Dla tapetożerców.
Wygląda jak serce E.T. ;)
ps. a nie mówiłem, że tylko Ty te obrazki oglądasz? ;D
ps.2. i zaraz sam sobie zaprzeczę ;):
(http://esamultimedia.esa.int/images/spcs/hubble/hubble20040813a.jpg)
-
Nic informacyjnego, fajny (od tylu puszczany) filmik z dobra muza:
http://www.zeronews-fr.com/flash/v-42-balancing-point.html
-
Od tyłu, to czego by nie puszczali, ponoć zawsze "Sssatan! Sssatan!" wychodzi...
http://doza.o2.pl/?s=4097&t=9841
;D
-
Dziś, około godziny 5.30 rano, widziałem na własne oczy Obcego (lub Alfa) i zrobiłem to zdjęcie:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/dzikiwschody-105.jpg)
-
Cała grupa Obcych ;).
A serio: bardzo fajnie, że w naszym zurbanizowanym krajobrazie są jeszcze takie miejsca (uwielbiałem je jako dzieciak), w których można zobaczyć takie widoki.
(Jakoś odlegle skojarzyło mi się to z powieścią "Małe, duże" J. Crowley'a, którą ostatnio wznowiono, pokazującą taką właśnie "magiczną" prowincję tyle, że ufantastycznioną do kwadratu (http://katedra.nast.pl/art.php5?id=3257).)
-
Tu patrzcie jak pracują chłopaki:
http://www.marsanomalyresearch.com/
Mają też dowody:
http://www.marsanomalyresearch.com/evidence-directories/main/main-directory.htm
-
Mają też dowody:
Takie dowody to wziąć i do wody... ;D
Z tego typu bajek wolę już to:
http://www.wingmakers.pl/
-
Maziek - fake! Nie zielone, wiec sie nie kwalifikuje. Alien brazowy, fioletowy lub w ciapki nie moze byc. Zielen tylko, wzglednie srebrny kostium ;)
-
Człowiecze małej wiary! Cytatem z Foxa Muldera Cię potraktuję: Zobaczyliście na własne oczy, że kura przekroczyła ulicę. Ile kur przekraczających ulice musicie jeszcze zobaczyć, zanim w to uwierzycie?
;D
-
He, he, powiem tak. Waliłem serią w błotniaka i nagle przejeżdżając obiektywem nad łanem zboża przemknął mi duży ciemny obiekt. Miękko cofnąłem i widzę dzika. Oderwałem oko od wizjera i widzę kropkę hen daleko. Ucieszyłem się, że fajne zdjęcie będzie, choć i zmartwiłem, bo był za daleko. Postąpiłem kilka kroków w bok aby nie zasłoniły mi go zarośla jak wyjdzie ze zboża, przykładam wizjer do oka a tu... krowa idzie. Kurde myślę, omamy mam. Był dzik, teraz znów krowa, w dodatku jakaś różowa. Ale patrzę, przed krową jednak dzik idzie, ale olbrzyyymi... Rozumiecie, kiedy tego łaciatego uznałem za krowę, to w proporcji do niej dzik tej samej wysokości wydawał się potworem :). Wszystko ułamek sekundy, ale ciekawie było :).
Przy okazji: doczytałem sobie, to jest efekt hodowania świniodzików. Dzik z lasu doskonale krzyżuje się się świnią, dzieci na ogół wyglądają a zawsze smakują jak tatuś. Niestety od czasu do czasu potomstwo wydostaje się na zewnątrz i stanowi śmiertelne zagrożenie dla dzikiej populacji (zmiejsza jej odporność). Takie świniodziki, prócz tego że wyglądaja i smakują jak dzik, są głupsze, oswojone i łagodniejsze, wystawia się więc je dewizowym turystom pod lufy. Pawlak i Kargul wiecznie żywi :).
-
Chuolewa. Myśłiłem, że to przejaw tej Natury, o której dzi prawi, a się okazało, że te dziki to - poniekąd - efekt działalności człowieka... :-[
-
Chuolewa. Myśłiłem, że to przejaw tej Natury, o której dzi prawi, a się okazało, że te dziki to - poniekąd - efekt działalności człowieka... :-[
A kto mi zabroni z pastowanym kabanem po lesie spacerowac? :P
-
Mgławica Kraba:
http://ccn1.net/POTD5/hubble-space-telescope-crab-nebula-2.jpg
Ładnie ten Hubble fałszuje, co? ;)
-
Że Mgławica Kraba zabroni?
-
Mgławicy Kraba szczęśliwie nasze ziemskie sprawy nic a nic nie obchodzą...
-
O takie (http://www.przekroj.pl/galerie_raczkowski_galeria.html?galg_id=1102&ph_main_01_page_no=1)
-
I coś dla miłośników filmidła (http://trekmovie.com/2008/07/20/a-look-at-the-new-ships-of-the-line-calendar/) (ale i wszystkich którzy lubią Sci-Fi Art)...
(Spodobał mi siię tylko "The New Ship")
-
Ładne? (http://news.bbc.co.uk/2/hi/technology/7539529.stm)
-
Ładne? (http://news.bbc.co.uk/2/hi/technology/7539529.stm)
Ładne? Piękne! :)
ps. Sezon ogórkowy w pełni - letnia inwazja UFO. (http://wiadomosci.wp.pl/gid,10221557,gpage,1,img,10221578,galeria.html)
-
Ładne? (http://news.bbc.co.uk/2/hi/technology/7539529.stm)
Ładne. ktoś to kiedyś wyłaczy...
-
A swoją droga lubię takie ładne widoki, bo pozwalają nam na chwile wykroczyć poza ograniczenia naszego sensorium.
-
Niedawne zaćmienie by profesjonaliści...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0808/TSE2008_luethen800.jpg)
i moje wypociny:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/skadanka.jpg)
-
Fajne te Twoje "wypocinki", jaka techniką robione?
(Ja tam dowiedziałem się o zaćmieniu kiedy było już "po ptokach"... :()
-
Zwykły aparat z teleobiektywem plus specjalny filtr (całkiem czarny) ale do kupienia za kilkanaście pln. Zwykle mało kto zagląda do pracowni, całymi dnaimi jest święty spokój. W dniu zaćmienia ludzie zaczęli złazić się jak karaluchy do znaczka pocztowego. Trzeciemu powiedziałem: panie, dziś jest zaćmienie. Bardzo pana przepraszam, ale zamierzam robić zdjęcia. Facet popatrzył na mnie jakoś dziwnie... Chyba straciłem klienta ;).
-
Skojarzył mi się luźno "Satelita" Zajdla. (Ech, mi sie wszystko kojarzy z jednym... z SF ;D.)
ps. a'propos zaćmień:
(http://www.photomeeting.de/astromeeting/sun/060329sofi_d1024.jpg)
full res. (http://apod.nasa.gov/apod/image/0604/eclipse2006_seip_big.jpg)
-
Bardzo ładne.
-
Ot, Panie, co technika może... ;)
ps. tą stronę oczywiście znasz?
http://eclipse.gsfc.nasa.gov/
-
http://www.sciagnij.pl/programy/1,90718,5605223,Poznaj__Emily____rewolucje_w_swiecie_filmu_i_gier.html
http://www.image-metrics.com/
-
Fajna kobita, ale dotknąć to jej chyba jeszcze nie ma jak? I na kawę się też nie umówisz...;)
ps. kolejna "fałszywka" z Hubble'a:
(http://www.astronomy-pictures.net/crab_nebula_hubble.jpg)
-
Widać że w photoshopie robione.
-
Już się bałem, że stałeś się miłośnikiem Nauki i techniki, ale widzę, że wszystko w normie ;D.
-
Pap parara (http://pl.youtube.com/watch?v=XRxPodpKxIw)
edit:
http://pl.youtube.com/watch?v=IYnsfV5N2n8
-
Fajne :).
ps. Pozostając w lekkich klimatach...
Tym:
http://pl.youtube.com/watch?v=E3Ze4JxX1gs
reklamowały się PPL LOT sporo lat temu...
Dwuznaczność tekstu jak najbardziej świadoma...
-
Znalezione na jednym z blogow mieszkanca zza wschodniej granicy Polski.
-
Bo Rosjanie to wogóle weseli ludzie:
http://www.pardon.pl/artykul/5983/rosjanie_robia_sobie_jaja_usa_chca_odbudowy_zsrr
http://www.pardon.pl/artykul/6057/rosyjski_admiral_wasza_flote_to_my_w_20_minut_rozwalimy
-
Steve Wonder (http://pl.youtube.com/watch?v=Q1YpULTAzrI) do Kosmosu albo jak kto woli Kosmos do Steve Wonder'a...
Just ribbon in the sky...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/sn1006_hst.jpg)
Opis (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080915.html).
-
Piękne, naprawdę piękne. Jeszcze piękniejsze gdy wie się co to jest (może dlatego tak lubię "kosmiczne" opisy w hard SF).
Lecz prawdę mówiąc wczorajszy obrazek tez był ładny:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/ic1805_skyfactory.jpg)
(full res. (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/ic1805_skyfactory_big.jpg))
tak jak i sama nazwa (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080914.html) pokazanych wczoraj mgławic.
-
o. kyuubi.
-
What?
-
Własnie zobaczyłem (http://www.cbc.ca/technology/story/2008/09/15/exoplanet-image.html) (pierwsze chyba ever) zdjęcie planety pozasłonecznej. Co prawda gwiazda nie jest zachęcająca (brazowy karzeł) jako też i planeta miażdży (8 mas Jowisza) a także jest w nieco niegościnnej scenerii (orbituje 330x dalej niż Ziemia, Neptun na przykład tylko 30x). No, ale jest, 500 lat świetlnych stąd, w bliskiej podczerwieni...
-
Dzięki :). Obejrzałem, poczytałem i puściłem w dalszy obieg (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=1289&page=1#9) ;).
Swoją drogą ciekawi mnie co będzie dalej z definicją "planety" skoro mieści się w niej i taki większy od Jowisza gigant i mniejszy od Księżyca Merkury...
-
Swoją drogą ciekawi mnie co będzie dalej z definicją "planety" skoro mieści się w niej i taki większy od Jowisza gigant i mniejszy od Księżyca Merkury...
Nic. Pasuje jak ulał:
Planeta – obiekt astronomiczny okrążający gwiazdę lub pozostałości gwiezdne, nieprzeprowadzający reakcji termojądrowej w swoim wnętrzu, wystarczająco duży, by uzyskać prawie okrągły kształt oraz osiągnąć dominację w przestrzeni wokół swojej orbity. W odróżnieniu od gwiazd, świecących światłem własnym, planety świecą światłem odbitym.
BTW zapomniałem doadać, że planeta - pomijając ciążenie i ciemności - jest cholernie niegościnna, na powierzchni (jeśli jest tam coś w tym stylu) topi się żelazo. Choć może na zimę to nie jest taki zły wybór... No ale kurde Gwiazdka tak rzadko...
-
Nic. Pasuje jak ulał:
Planeta – obiekt astronomiczny okrążający gwiazdę lub pozostałości gwiezdne, nieprzeprowadzający reakcji termojądrowej w swoim wnętrzu, wystarczająco duży, by uzyskać prawie okrągły kształt oraz osiągnąć dominację w przestrzeni wokół swojej orbity. W odróżnieniu od gwiazd, świecących światłem własnym, planety świecą światłem odbitym.
No dobra, ale dwarfy ;) tego miana pozbawili, a one też okrągłe.
-
No dobra, ale dwarfy ;) tego miana pozbawili, a one też okrągłe.
Ale też na początku reakcje termodżądrowe mają (brązowe, bo inne karły to gwiazdy lub resztki całkiem zacnych gwiazd. Nasze Słoneczko to żółty karzeł).
-
Heh.. Mówiłem o dwarf planets nie dwarf stars...
-
A to sorki, bo jest takie załozenie, że brazowe karły i prawie brazowe karły to najczęstszy gwiezdny pomiot i że w związku z tym dość często powinno się zdarzać, że "normalną" gwiazdę obiega taka prawie-gwiazda.
A jeśli chodzi o dwarfy-planety to wiesz, że chodziło o klęskę urodzaju. Ale ostatnio czytałem gdzieś doniesienie, że z pewnych przesłanek wynika, że za orbitą Neptuna lata coś, co wyczerpuje nową definicję pełnoprawnej planety. Pracują nad tym.
-
A jeśli chodzi o dwarfy-planety to wiesz, że chodziło o klęskę urodzaju.
Wiem, dlatego pozwoliłem sobie na dywagację, że pewnie znów nas czekają (za czas jakiś) redefinicje lub podziały planet na dodatkowe kategorie (póki co mamy typ ziemski i typ gazowy), bo z jednej strony mamy tego giganta (większe toto od Jowisza, a już Jowisza niektórzy - prawie, prawie - usiłowali gwiazdą zrobić), a z drugiej takiego Merkurego.
Ale ostatnio czytałem gdzieś doniesienie, że z pewnych przesłanek wynika, że za orbitą Neptuna lata coś, co wyczerpuje nową definicję pełnoprawnej planety. Pracują nad tym.
Ja Ci powiadam, że to będzie ten Yuggoth, o którym się Lovecraftowi śniło i tych przystojniaków tam znajdą... ::)
(http://bp0.blogger.com/_U8urepblWFM/SFc5WK9b3lI/AAAAAAAAAAs/sN0areHNjOI/s320/migo.jpg)
-
Słyszałeś zapewne te prawdę, że takie i inne fantastyczne zwierzęta zawsze sa sklejane z kawałków ziemskich zwierząt i jako takie nie mają sensu, ponieważ kawałki tych ziemskich zwierząt wyewoluowały w określonych warunkach jako część większej całości itd... Co prawda mówiło sie to o średniowiecznych bestiariuszach, ale jak widać XXI wieczni fantaści nie posunęli się specjalnie dalej...
-
Słyszałeś zapewne te prawdę, że takie i inne fantastyczne zwierzęta zawsze sa sklejane z kawałków ziemskich zwierząt i jako takie nie mają sensu, ponieważ kawałki tych ziemskich zwierząt wyewoluowały w określonych warunkach jako część większej całości itd...
Oczywiście. I przecie tylko dla śmichu płochego ten obrazek publikuję...
Co prawda mówiło sie to o średniowiecznych bestiariuszach, ale jak widać XXI wieczni fantaści nie posunęli się specjalnie dalej...
To akurat Lovecrafta on chyba XXI wieku nie dożył ;), ale prawda to smutna i niewątpliwa i nawet twórcy "Aliena" od tej plagi niewolni...
(http://www.pspsps.tv/alien_poster_small.jpg)
Ale najdurniej to chyba u Van Vogta wyszło:
Zamiar autorski celuje w kreację „inności maksymalnej”. Lecz inność nie może być wówczas czymś takim, co natychmiast i łatwo nazwiemy. Zwierzę, które ma sześć nóg, to jeszcze nie taka inność, z której się buduje odmienne od ziemskiego światy. Czując to, autor zwykle stosuje zasadę eskalacji: sześć nóg już było, więc niech będzie sto macek, a gdy i tego mało, to niech zwierzę umie (jak w The Voyage of the Space Beagle van Yogta) przerabiać energię elektryczną w chemiczną, niech przekształca atomowe struktury metali, by mogło przenikać przez ściany i sztaby klatek, niech porywa fizyków wynurzając się z podłogi laboratorium, i niech w owych fizykach składa szkarłatnoczerwone jaja; a jeśli tego mało, to (wciąż cytuję van Vogta) niech ono będzie wielkie jak cała mgławica. Ale to jest po prostu eskalacja bajkowego cudu, przejęcie struktury z zastępowaniem rekwizytów baśniowych — „naukowymi”, wzmacniane tak, jak tylko na to cały Kosmos pozwala. Utrudzona wyobraźnia zatrzymuje się wreszcie na jego granicy, w obliczu kompletnej inflacji sensów urządzonej tym licytowaniem: możliwy jest jeszcze hiperpotwór w hiperprzestrzeni i taki, którego jedno oko — to jest cała Metagalaktyka. I co z tego?
/.../
Na planie konceptualnym The Yoyage of the Space Beagle jest znów śmieszna nieintencjonalnie, ponieważ potwór Ixtl, co jaja znosi, ma, jak się dowiadujemy od uczonych kosmonautów, „psychikę kosmicznego wieśniaka” (żyje w próżni i tam niejako ma „swe stodoły”). Jest to, niestety, głupie nie do zniesienia — i o wiele gorsze jeszcze od jaj. Otóż ten Ixtl wcale nie jest „inny”, jest to stwór ulepiony z pożyczanych kawałków, branych w śmiałym zasięgu od diabła (żar szkarłatny) aż do kury (diabeł nie składa przecież jaj). Jest on „potworny”, ponieważ wyrabia na statku niebywałe rzeczy, jak się rzekło; one są — powiedzmy — groźne, ale ani trochę nie są zagadkowe czy niezrozumiałe. Nieprzywiedlność semantycznej całki nie bierze się stąd, że tego, co jest własnością kury, nie możemy wpasować w stereotyp tego, co jest własnością diabła.
-
Z czego to, bo coś mi Lemem zapachniało...
-
Mea maxima culpa, że nie podpisałem. Z "Fantastyki i futurologii" rzecz jasna.
ps. a jaki fajny obrazek wczoraj serwowali...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/w5wide_spitzer.jpg)
full res. (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/w5wide_spitzer_big.jpg)
-
A no pacz, własnie sobie FiF koło łóżka wczoraj położyłem, ku odświeżeniu...
-
"FiF" jest znakomita książka. Ukształtowałem na niej swój gust jeśli chodzi o literacką SF (i ogólnie wymagający do dzieł SF stosunek).
Szkoda wręcz, że Mistrz (skoro dopisywał - nie zawsze udane - suplementy do "Summy...") nie dopisał jej kolejnych tomów. Ech, rozkosz by to była poczytać jak miesza z błotem "Gatunek" lub też co sądzi o Gibsonie czy innym "Hyperionie"...
(Jakąś namiastkę tego stanowiły dla mnie felietony Oramusa i ostatnio recenzje Dukaja, ale obaj panowie dla słabizny czegoś wyrozumialsi...)
-
I jeszcze odnośnie, że właśnie zobaczyłem... http://gizmodo.com/5049896/hubble-finds-unidentified-object-in-space
-
A to zobaczyłem i mnie zatkało:
http://www.pardon.pl/artykul/6266/slynny_polski_naukowiec_mial_byc_agentem_sb
-
to maźka to pewnie plamka na ekrenie xD
a to Twoje Q to już czytałem gdzieś indziej, niestety nie pamiętam jak było w tamtych czasach
i jakieś takie donoszenie z historycznego punktu widzenia nie robi na mnie większego wrażenia ;]
-
niestety nie pamiętam jak było w tamtych czasach
W SF dobre ich odzwierciedlenie znajdziesz u Zajdla.
jakieś takie donoszenie z historycznego punktu widzenia nie robi na mnie większego wrażenia ;]
No bo:
All these are, certes, entertaining facts,
Like Shakspeare's stealing deer, Lord Bacon's bribes;
Like Titus' youth, and Caesar's earliest acts;
Like Burns (whom Doctor Currie well describes);
Like Cromwell's pranks;—but although truth exacts
These amiable descriptions from the scribes,
As most essential to their hero's story,
They do not much contribute to his glory.
All are not moralists, like Southey, when
He prated to the world of "Pantisocracy;"
Or Wordsworth unexcised, unhired, who then
Season'd his pedlar poems with democracy;
Or Coleridge, long before his flighty pen
Let to the Morning Post its aristocracy;
When he and Southey, following the same path,
Espoused two partners (milliners of Bath).
Such names at present cut a convict figure,
The very Botany Bay in moral geography;
Their loyal treason, renegado rigour,
Are good manure for their more bare biography.
;)
-
a niuton naginał wyniki pomiarów prędkości światła do własnej teorii i zablokował możliwość rozwoju mechaniki na sto lat :)
-
A Arysto to dopiero zablokował nie na sto tylko na 2k lat.
Apropos dobrobytu i dlaczego Plutona skarłowacili...
Międzynarodowa Unia Astronomiczna zakwalifikowała Haumeę jako piątą
planetę karłowatą w Układzie Słonecznym. (17 września 2008)
Więcej informacji (http://pl.wikipedia.org/wiki/136108_Haumea).
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/90/2003EL61art.jpg/250px-2003EL61art.jpg)
-
a niuton naginał wyniki pomiarów prędkości światła do własnej teorii i zablokował możliwość rozwoju mechaniki na sto lat :)
a Hegel powiedział "tym gorzej dla faktów"... :P (Niuton zresztą faktycznie podejrzany człowiek był, kabalista i takie tam ;), tera się nad nim Stephenson w swym cyklu barokowym za to znęca.)
-
A Arysto to dopiero zablokował nie na sto tylko na 2k lat.
I dlatego filozofów nie kocham... Btw. uśmiałem się jak czytałem, że pobożni mnisi obrywali pająkom nadmiarowe pary nóg, co by się zgadzało z definicją jaką podał Arysto, że pająk je owad i sześć nóg ma.
-
Co do zdjęcia planety.
1. Skąd tam tyle światła? (w ogóle to zdjęcie to to w lewym górnym rogu ma niby być?)
2. Dlaczego topi się żelazo?
-
1. Skąd tam tyle światła? (w ogóle to zdjęcie to to w lewym górnym rogu ma niby być?)
Celne pytanie. Zdjęcie jest w podczerwieni, gwiazda i planeta są b. młode więc planeta przeżywająca właśnie grawitacyjny kolaps wypromieniowuje dużo ciepła. Przeczytaj to (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080919.html)...
2. Dlaczego topi się żelazo?
Bo temperatura na powierzchni tego "gorącego Jowisza" wynosi circa 1500 st. C. Zresztą może nie tylko żelazo, bo musi być też tam "kosmiczne" ciśnienie.
Niesamowitych czasów dożyliśmy, czyż nie? Pamiętaam jak dziś art. w ŚN - SPRZED odkrycia Wolszczana - teoretyzujący na temat JAK ewentualnie możnaby wykryć planetę out there. Wydaje mi się, że kończył się konkluzją, że sfotografować i tak się nie da...
-
1. Jak promieniuje to łapie się pod definicję planety? Liczy się tylko promieniowanie w obszarze widzialnym? Ogólnie "nasze" planety też tak powstawały?
2. Stąd mnie dziwi ta temperatura bo jak dla mnie temperatury na planetach są z ich gwiazd a jako brązowy karzeł 800 odległości Ziemi od Słońca to jakoś nie widzę by cokolwiek doleciało. (I tu wracamy do pytania 1.) A ciśnienia w ogóle nie rozumiem. Ma atmosferę? Czy z prawa ciążenia?
Geez, zadziwiam się sam jak tempy z fizyki jestem, kiedyś chyba było lepiej. :-\
-
Jak promieniuje to łapie się pod definicję planety?
No to był właśnie dylemat związany z przywołanym Jowiszem...
Ogólnie "nasze" planety też tak powstawały?
O ile się nie mylę to dość podobnie.
ps. więcej nie pamiętam, więc zamiast się mądrzyć lepiej maźka poczytam...
edit: komu oko wyłupali? ;)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/m57_18z_800.jpg)
(full res. (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0809/m57_18z_full.jpg))
-
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5711909,NASA_opublikowala_najnowsze_bajkowe_fotografie_z_Marsa.html?skad=rss
to jak teraz to roztopimy? :D
-
Grzałką, draco, grzałką...
(http://www.hipernet24.pl/sklep/img_items/b/130/13093.jpg)
;)
-
Zresztą jak się topi żelazo to chyba niskie ciśnienie a nie wysokie ;)
-
1. Jak promieniuje to łapie się pod definicję planety? Liczy się tylko promieniowanie w obszarze widzialnym? Ogólnie "nasze" planety też tak powstawały?
Liczy się, że nie zachodzą reakcje termojądrowe. Jowisz wciąż wypromieniowuje więcej energii, niz dostaje od Słońca, ale to stygnięcie. Nasza Ziemia tez ma płynne jądro i tez nie może wystygnąć od 4,5 mld lat. Planety skaliste powstały poprzez zlepienie w całość małych elementów - planetozymali, czyli brył skalnych i lodowych, ale miały za małą masę, aby utrzymać większość gazów. Gazowe olbrzymy mają mase tak dużą, że wszystko co się wytopiło z planetozymali trzyma sie w kupie, w postaci płynnego oceanu wodoru i helu, o objetości znacznie większej, niż skaliste jądro. W definicji planety trzy elementy są ważne: (poza tym, że ma krążyć wokół gwiazdy) okrągły kształt - czyli masa na tyle wielka, aby ciśnienie spowodowane grawitacją mogło "przetopić" planetozymale, ma wyrobić sobie dominującą pozycję na swojej orbicie (czyli wymieść bądź zagregować wszystkie ciała, które początkowo również na niej były), no i nie może przeprowadzć reakcji termojądrowych, bo wtedy byłaby gwiazdą bądź brązowym karłem.2. Stąd mnie dziwi ta temperatura bo jak dla mnie temperatury na planetach są z ich gwiazd a jako brązowy karzeł 800 odległości Ziemi od Słońca to jakoś nie widzę by cokolwiek doleciało. (I tu wracamy do pytania 1.) A ciśnienia w ogóle nie rozumiem. Ma atmosferę? Czy z prawa ciążenia?
Ta planeta jest w fazie tworzenia, grawitacja właśnie ją zagęszcza, generując olbrzymie ilości ciepła, to powoduje wzrost ciśnienia, który przeciwstawia się grawitacji, planeta zapada się, o ile wypromieniuje porcję ciepła (zmniejszając ciśnienie). Dlatego świeci w podczerwieni światłem własnym, a zreszta pewnie jarzy się i w świetle widzialnym, wszak 1500 stopni, temperatura topnienia żalaza, to biały żar, ciało ogrzane do takiej temperatury odbieramy jako biało-żółte.
Co do ciśnienia, to przy gazowych olbrzymach trudno mówić o powierzchni, takiej jak u planet skalistych. Atmosfera zagęszcza się coraz bardziej wraz ze zbliżaniem się do jądra, w końcu gazy przechodzą w fazę ciekłą i to nazywa się "powierzchnią", ale stany te są przemieszane a nie ostro rozgraniczone. Oczywiście żelazo na powierzchni płynnego wodoru (o temp. 1500 st. C) wprawdzie roztopiłoby się, ale natychmiast utonęło. Co do tego, czy temp. topnienia żelaza rosnie czy maleje wraz ze wzrostem ciśnienia to zabiłeś mi ćwieka. Ze szkoły pamiętam tylko, że dla ciał, które przy zestalaniu zwiększają objętość temperatura ta maleje wraz ze wzrostem ciśnienia.
-
No i mówiłem, że przeczytam Cię z przyjemnością :).
-
Dzięki za odpowiedź. Z ciśnieniem tak naprawdę nie rozumiem. Co do naszych gazów sprawa jest jasna, przy odpowiednio dużym ciśnieniu przechodzą w ciecze lub ciała stałe. Traktowałem tak samo żelazo ale przecież przy "zerowym ciśnieniu" tj. w próżni jest nadal ciałem stałym więc ogólnie nie rozumiem ;)
-
A dziś na stronie "Astronomy Picture of the Day" to se normalnie jaja (http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/eggs_plait_big.jpg) robią...
-
Dzi, chyba jednak przy ciałach stałych ciśnienie obniza temp. topnienia. Lód na pewno topi sie łatwiej pod wysokim ciśnieniem (można przeciąć blok lodu zawieszając na nim pętlę z cienkiego drutu obciążoną na dole). Jak coś ściśniesz, to temp. wzrasta, więc mniej energii trzeba dostarczyć z zewnątrz.
Q, bez przesady...
edit: i jeszcze statek Obcych (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80295,5709245.html?i=0):
(http://bi.gazeta.pl/im/2/5709/z5709092X.jpg)
-
Z wodą akurat jest zawsze wszystko odwrotnie ale pewnie masz rację :)
-
Hehe, Maziek mnie wyprzedzil. Wypatrzylem tego zebroplawa niedawno i mialem wkleic jako obcego z "The Abyss" :)
Co do topnienia zelaza - dzieki Wam, Panowie, zaczalem grzebac w internecie, co by sie upewnic i wszystkie znalezione materialy mowia o tym, ze temperatura jego topnienia maleje wraz ze wrostem cisnienia (dlatego metaliczne jadro ziemskie utrzymuje sie w stanie cieklym pod gigantycznym cisnieniem).
Nawet jakos tak logicznie - rozprezajacy sie gaz schladza sie gwaltownie (oddaje cieplo), zatem kompresowany bedzie na temperaturze przybieral.
-
edit: i jeszcze statek Obcych (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80295,5709245.html?i=0):
Ach, "Obcych z głębin" (http://obcy.z.glebin.filmweb.pl/) Camerona, dokument będący owocem tej samej jego pasji, która "The Abyss" i "Titanica" zrodziła oczywiście znasz?
Piękny film o bogactwie form ziemskiej ewolucji (wskazującym i na potencjalne bogactwo możliwych form pozaziemskich) i o tym jak mało znamy jeszcze własną planetę...
-
Co do topnienia zelaza - dzieki Wam, Panowie, zaczalem grzebac w internecie, co by sie upewnic i wszystkie znalezione materialy mowia o tym, ze temperatura jego topnienia maleje wraz ze wrostem cisnienia (dlatego metaliczne jadro ziemskie utrzymuje sie w stanie cieklym pod gigantycznym cisnieniem).
A mi to wszystko po raz kolejny zwróciło uwagę na problemy jakie napotkamy jeśli kiedykolwiek weźmiemy się za kolonizację obcych planet, problemy jakże gładko pomijane przez autorów SF (np "Star Treka" :P).
ps. a' propos tych problemów...
"Ileż razy człek krytycznie zastanowi się nad tym, czy ma dostateczną wiedzę, by się na jakiś temat wypowiadać? Czy zdarza mu się zbawienne zawahanie, które prowadzi do zajrzenia gdzieś do książki? Ba! Ale przecież w sprawach tak podstawowych, jak reaktory atomowe, mamy solidną wiedzę i ugruntowane poglądy!
A czy wiesz, jak działa koło? Wiadomo... Toczy się. Powiedzmy jednak, że mamy do rozwiązania zadanie praktyczne. Trzeba przenieść na odległość s ładunek o masie m. Powiedzmy, że znaleźliśmy się na obcej planecie. W takich warunkach, jakie spotykamy w powieściach SF. Dysponujemy TYLKO materiałem o współczynniku tarcia x. Da się on obrabiać, ale niczego innego na planecie nie ma. Jeśli zechcemy coś wykonać, możemy użyć tylko tego czegoś, z tego teoretycznego materiału musimy zmajstrować wszystkie przedmioty. Ile energii zużyjemy na transport naszej masy ? Ba... Ale co to jest energia? Taka dywagacja, często używane pojęcie, w istocie nadużywane. To... niezmiennik równań. Uprościmy zadanie dla naszej wyobraźni. Powiedzmy, że mamy silnik i zastanawiamy się, ile paliwa potrzeba dla tego silnika.
Sprawa jest prosta: praca W=F*s. Gdzie F to siła, jaka jest potrzebna do przesuwania naszego ładunku. Gdzieś w międzyczasie, dla uproszczenia założyliśmy, że pojedzie on na saniach. Bez sensu, ale za chwilę to poprawimy. Jak wielka jest potrzebna siła? Taka, żeby pokonać tarcie. F=m*g*x
Warto zauważyć, że możemy sobie darować wektorki, bo siła tarcia będzie zawsze skierowana przeciw sile przesuwającej ciężar.
No i tyle. Mając pracę, możemy wyliczyć ilość paliwa dla silnika, o ile wiemy, ile dżuli możemy uzyskać z jednostki masy.
A teraz stawiamy nasz ładunek na wózku. Koła wykonaliśmy z takiego samego materiału jak podłoże, z niego są ośki. I nie ma smaru. Współczynnik tarcia pozostał taki sam. Czy coś się zmieni?
O ile nie jesteśmy durni, to średnica osi jest znacznie mniejsza od średnicy koła. Powiedzmy, że uczyniliśmy ów stosunek jak 1 do 10. Koło toczy się po drodze, oczywiście pokonując znacznie mniejsze tarcie toczne. Ale trze o oś dokładnie tak samo jak tarły poprzednio sanie o podłoże. Siła jest TAKA SAMA.
Ale droga jest dziesięć razy krótsza. Można to wyjaśnić inaczej: zasada dźwigni jednoramiennej powoduje, że pchając wózek, odczuwamy siły tarcia na osi tyle razy mniejsze, ile razy mniejsza jest średnica osi od średnicy koła.
No to wiemy, dlatego koła rowerowe są duże. Ale nie tylko ośka. Duża średnica koła zmniejsza tarcie toczne. Jeśli jedziemy po piaszczystej drodze, koło się nieco zapada. Na każdy metr drogi wykonujemy związaną z tym pracę, bo wykopujemy małą koleinę. Podobnie zresztą jest podczas jazdy w deszczu: koła wykonują pracę, wyciskając spod siebie wodę.
Jeśli zwiększymy średnicę koła, na piasku zwiększy się powierzchnia nacisku, koło się będzie zapadać płycej. W przypadku jazdy w deszcz, może się okazać, że koło utraci kontakt z podłożem: wpadniemy w poślizg. Warto zauważyć, że zawsze można znaleźć taką prędkość, przy której opona nie zdąży wypompować wody spod siebie. Dlatego warto zwolnić w deszcz.
Czymże jest opowieść o działaniu koła? Anegdotą z morałem „to nie takie proste, panie kolego”. Zaś sensem opowieści bynajmniej nie namowa, by zwolnić, jadąc podczas deszczu, i tym samym uratować życie, albo by zapoznać się z działaniem reaktora jądrowego i celną przemową uratować świat.
Nie, Kochany Czytelniku. Chodzi o to, by opowiedzieć coś na uczcie, coś takiego, co Platon mógłby spisać, co przyciągnęłoby ludzką uwagę o wiele bardziej od ostatnich wyników salonowca. To, że zajmujemy się sprawami uniwersalnymi, dotyczącymi wszystkich, nieprzemijającymi, służy tylko i wyłącznie Sztuce. W szczególności literaturze, a choćby to była literatura fantastyczno-naukowa.
Uroda SF wynika między innymi z tego, że świat pozornie prosty i jakoś poukładany, oglądany poprzez pryzmat wiedzy, wygląda i inaczej, i urodziwiej. Wszędzie znajdziemy różnego rodzaju smakowite kąski. Ale żeby móc się nimi podzielić z innymi, potrzeba, by ci inni też wiedzieli. Może nie dokładnie to samo, ale by zachodził przepływ informacji, ich wiedza musi być przynajmniej nieco podobna."
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f63/14.html
(I dlatego czuję sie czasem gupi czytając posty maźka, ale lubię je czytać...)
-
Mazku, w Ziemi panuje ogromne cisnienie, ale to oczywiscie nie usprawiedliwia tego, ze jest plynna i wciaz panuje w niej bardzo wysoka temperatura. Ile trwa stygniecie takiej planety, zeby cala przeszla w stan staly? Nie wiem czy Ziemia dostaje wystarczajaco duzo energii sloneczniej, zeby zapobiec jej wystygnieciu?
-
Dla odmiany trochę zdjęć nie generowanych komputerowo ;)
http://photosthatchangedtheworld.com/
-
Ile trwa stygniecie takiej planety, zeby cala przeszla w stan staly? Nie wiem czy Ziemia dostaje wystarczajaco duzo energii sloneczniej, zeby zapobiec jej wystygnieciu?
Tak przy okazji: trochę o historii planet Układu Słonecznego, na poziomie LO (http://www.bryk.pl/teksty/liceum/fizyka/wszech%C5%9Bwiat_i_cia%C5%82a_niebieskie/13059-planety_w_naszym_uk%C5%82adzie_s%C5%82onecznym.html), w końcu młodzież też nas czyta ;).
-
Dla odmiany trochę zdjęć nie generowanych komputerowo ;)
Skoro wszystkie zdjęcia, które zawdzięczamy rozwojowi badań naukowych są fałszywe ;), to prawdziwe zdjęcia powinny być chyba robione metodami szamańskimi? ::)
(http://www.shamans-sf.org/images/shaman.jpg)
-
Szkoda, ze 3/4 zdjec jest o zadawaniu cierpienia.
Jak byla laskawa zauwazyc Lil swiat jest piekny, tylko formy bialkowe go psuja. Mam wrazenie, ze im wyzej zorganizowane, tym sa gorsze. Na szczescie sa bardzo nieistotne wobec nieskonczonosci.
-
Mnie tam akurat organika głównie jara... No i woda.
-
Szkoda, ze 3/4 zdjec jest o zadawaniu cierpienia.
Co dobrze oddaje obraz świata, który Mistrz w swoim trójpodziale był łaskaw zaliczyć do kategorii "wszechświata nieżyczliwego".
Jak byla laskawa zauwazyc Lil swiat jest piekny, tylko formy bialkowe go psuja. Mam wrazenie, ze im wyzej zorganizowane, tym sa gorsze. Na szczescie sa bardzo nieistotne wobec nieskonczonosci.
Oj, bo dojdziemy do konkluzji, że najlepiej przerobić formy białkowe w idealne płytki... ;)
A serio: świat organiczny też jest piękny (vide "Microcosmos" :D), tylko niestety naznaczony cierpieniem i przemijalnością, które zresztą nie zostały wymyślone przez istoty żywe.
(Swoją drogą ogrom cierpień zadawanych przez człowieka i tak jest niczym wobec okrucieństwa natury.)
-
Mnie tam akurat organika głównie jara... No i woda.
Zważywszy na to z czego głownie składają się formy organiczne, można rzec, że jesteś monotematyczny... ;D
-
http://www.techeblog.com/index.php/tech-gadget/thiocyanide
-
Wow! "Las Birnam" mi się skojarzył.
ps. a to skojarzyło mi się z "Lodem" Dukaja (tu Tesla i tam Tesla):
http://www.techeblog.com/index.php/tech-gadget/feature-geeks-use-plasma-tesla-coils-as-speakers
-
Mazku, w Ziemi panuje ogromne cisnienie, ale to oczywiscie nie usprawiedliwia tego, ze jest plynna i wciaz panuje w niej bardzo wysoka temperatura. Ile trwa stygniecie takiej planety, zeby cala przeszla w stan staly? Nie wiem czy Ziemia dostaje wystarczajaco duzo energii sloneczniej, zeby zapobiec jej wystygnieciu?
Nie potrafię odpowiedzieć Ci analitycznie, z powodu że trzeba by znaleźć takie stałe jak średnie ciepło właściwe Ziemi, ile dostajemy od Słońca itp. choć Twoje pytanie mnie zaintrygowało i niewykluczone, że sobie to policze i dam znac. ZCW to wyliczenia opierające się wyłącznie na tempie stygnięcia daja oszacowanie w okolicy 100-200 mln lat. Nie uwzględniaja promieniotwórczości. (Ale co ciekawe te oszacowania były bardzo "nowoczesne" w swoim czasie, ponieważ stanowiły zaprzeczenie tezie, że Ziemia ma "biblijne" 6 tyś lat. Szacował lord Kelvin). Promieniotwórczość przesuwa tą granicę. To co dostajemy od Słońca nie liczy się specjalnie (Słońce podgrzewa Ziemię do kilkudziesięciu stopni, wewnątrz zaś jest temp. 6000 st). Co ciekawe, zerknąłem do art. nt. jądra Ziemi z WiŻ i stoi tam, że w jądrze przy temp. 6000 st. ciśnienie jest tak wielkie (miliony razy większe, niż na powierzchni) że jądro wewnętrzne jest stałe. Poniżej 2 tyś kilometrów mamy więc płynne, wrzące żelazo z niklem a w samym środku żelazny orzech.
-
Skoro już mówimy o Ziemi jako planecie...
TO chyba nie było jeszcze linkowane:
http://earthobservatory.nasa.gov/
-
Miało być bez fejków :(
Ok ok już przestaję ;)
-
Doigrałeś się dzi ;), teraz to prawdziwego fejka wrzucę i to najsłynniejszego:
(http://forgetomori.com/wp-content/uploads/2007/07/adamski.jpg)
-
No dobra, to jeszcze trochę prawdziwych, organicznych:
http://www.smashingmagazine.com/2008/09/21/25-beautiful-macro-photography-shots-photos/
-
Zdjęcia naprawdę piękne, niektóre aż w fotel wgniatają, ale zauważę złośliwie, że ich powstanie (a więc dostrzeżenie tego piękna) nie było by możliwe bez postępu technologicznego którego tak nie lubisz ;).
ps. jak patrzę na te kwiaty i zwierzaki, a potem znów na widoki z orbity i odległe mgławice to zauważam w tym jakieś podobieństwo matematycznej harmonii. To o czym mówił Clarke w tym filmiku o fraktalach... I odczuwam to słynne "uczucie religijne" o którym mówił Einstein.
ps.2. oczywiscie najbardziej mi się kotek podobał.
-
postępu technologicznego którego tak nie lubisz ;).
Zdanie nieprawdziwe.
Sprzeczać mi się nie chce, jak nie rozumiesz mojego stanowiska do tej pory to nie zrozumiesz...
-
No dobra, trochę spłaszczam Twoje poglądy ;).
ps. wodę zdaje się też lubisz? ;)
http://www.pbase.com/jeffreyk/water
http://www.wired.com/culture/art/multimedia/2008/06/gallery_faves_water_photos
-
Co ciekawe, zerknąłem do art. nt. jądra Ziemi z WiŻ i stoi tam, że w jądrze przy temp. 6000 st. ciśnienie jest tak wielkie (miliony razy większe, niż na powierzchni) że jądro wewnętrzne jest stałe. Poniżej 2 tyś kilometrów mamy więc płynne, wrzące żelazo z niklem a w samym środku żelazny orzech.
No to mnie zaskoczyles, nigdzie nie spotkalem takiej informacji. Bardzo ciekawe.
Ja tak pytam, bo masz duzo informacji w glowie i chcialem miec jako takie pojecie o procesie stygniecia nie tylko dla Ziemi (zastanawia mnie, ze przeciez stygnie juz ca 4.5 miliarda lat i wciaz jest goraca jak przyslowiowe pieklo), ale tez tego giganta, ktorego zalinkowales.
Ciekaw jestem tez jestem czestotliwosci, w ktorych promieniuja planety (ta ogromna i chocby nasz Jowisz). Musze poszukac informacje w necie.
-
No to Ziemia na tle Jowisza (http://content.answers.com/main/content/wp/en/e/e2/Jupiter-Earth-Spot_comparison.jpg)
(Tak dzi, to jest fałszywka zmontowana komputerowo ;).)
i Trochę nieprawdziwych możliwych pejzaży obcych planet:
http://members.wri.com/jeffb/vistapro/
-
No to mnie zaskoczyles, nigdzie nie spotkalem takiej informacji. Bardzo ciekawe.
To jest nr 6 z 2006 Wiedzu i Życia jak masz dostęp.
Ja tak pytam, bo masz duzo informacji w glowie
Eee, bez przesady. Czyta się. Niestety po fazie "wiedzenia" nastąpiła faza orientacji, gdzie to czytałem, która coraz częściej przeradza się w niejasne przeczucie, że chyba juz o tym słyszałem ;). chcialem miec jako takie pojecie o procesie stygniecia nie tylko dla Ziemi (zastanawia mnie, ze przeciez stygnie juz ca 4.5 miliarda lat i wciaz jest goraca jak przyslowiowe pieklo), ale tez tego giganta, ktorego zalinkowales.
Musze przyznać, że sam się na to nakręciłem. Ciekaw jestem tez jestem czestotliwosci, w ktorych promieniuja planety (ta ogromna i chocby nasz Jowisz)
Ta częstotliwość odpowiada częstotliwości z jaka promieniuje ciało nagrzane do takiej temperatury, jaką ma powierzchnia danej planety (a jeśli planeta ma atmosferę to w uproszczeniu temperatura tej części atmosfery, powyżej której jest ona przezroczysta dla tej długości fali). Żeby świeciło o ile pamiętam musi być około 300 iluś st. Celsjusza wówczas jest to wiśniowy żar, przy 800 (żar papierosa) jest pomarańcz itd. poniżej będzie to podczerwień. Jest to o tyle istotne, że na ogół czas jaki potrzebuje ciepło na wydostanie się z planety jest długi i w związku z tym działa ona jak termos, w środku gorąca, ale na zewnątrz zimna. Zawsze mnie fascynowało, że czas jaki jest potrzebny aby energia wygenerowana w Słońcu, w jego jądrze w reakcjach termojądrowych dotarła do jego powierzchni jest - wg różnych oszacowań - liczony w milionach, bądź dziesiątkach milionów lat... Poza neutrinami, bo te lecą bez przeszkód.
-
Wiesz co maźku? Nie lubię sadzić komplementów, zwłaszcza facetom ;), ale czytając Cię, mam wrażenie, że gdyby więcej ludzi miało podobne horyzonty i podejście do świata, Mistrz by tak łatwo w ludzkość nie zwątpił.
ps. coś dla tych, którzy tak jak ja nie przepadają za filozofią (http://pl.youtube.com/watch?v=xQycQ8DABvc);)
-
I dla tych którzy kochają przestrzeń (http://deser.pl/deser/10,88223,5217251,Czlowiek_rakieta_mknie_przez_przestworza.html) :)
edit:
Airtraffic simulation Europe (http://www.youtube.com/watch?v=cQTAfIf_AOk)
Airtraffic simulation worldwide (http://www.youtube.com/watch?v=1XBwjQsOEeg)
Lowe.
-
I dla tych którzy kochają przestrzeń (http://deser.pl/deser/10,88223,5217251,Czlowiek_rakieta_mknie_przez_przestworza.html) :)
Rocketeer już z komiksu wylazł ;) Czas na Batmana (http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=5728) czy Iron Mana (http://youtube.com/watch?v=49DK50F_Xzw)? ;)
-
Tak w kosmos latają Rosjanie (http://www.boston.com/bigpicture/2008/09/the_baikonur_cosmodrome.html)
A tak Chińczycy (http://wiadomosci.onet.pl/1831956,12,item.html)
Z pozdrowieniami dla Q ;)
-
Tak w kosmos latają Rosjanie (http://www.boston.com/bigpicture/2008/09/the_baikonur_cosmodrome.html)
Zwróćcie uwagę na ostatnim zdjęciu, jak astronautka jest odstawiona, ledwo co miała kilka g ale co tam, świeży makijażyk, frywolne loczki no i oko zrobione... Ech kobiety ;). Faceci na pewno majtek nie zmieniali przez cały pobyt ;-).
edit: i jeszcze luknijcie, że te śpiwory nie sa poli-sroli tylko z naturalnego futra, ani chybi z jenota, co to Janek Lidce rękawice podarował ;-)
-
Zwróćcie uwagę na ostatnim zdjęciu, jak astronautka jest odstawiona, ledwo co miała kilka g ale co tam, świeży makijażyk, frywolne loczki no i oko zrobione... Ech kobiety ;).
"Ech Rosjanki to były kobiety..." jak wspominał stary hrabia... ;D
ps a to dzi specjalnie dla Ciebie (http://royalnavy.mod.uk/server/show/nav.3839) (o ile nie znasz).
-
"Ech Rosjanki to były kobiety..." jak wspominał stary hrabia... ;D
Taaak, taaaak, Rosjanki piękne kobiety... A Ruscy piją bimber.
Szczególnie, że to... Iranka انوشه انصاری (http://en.wikipedia.org/wiki/Anousheh_Ansari), ;D
Stereotypy kolego przez Was przemawiają, stereotypy.
(http://www.zu.ac.ae/leadership2008/images/speakers/anousheh_ansari.jpg)
-
Cholera, ale wpadka (rozkojarzony ostatnio chodzę, choć to nie wiosna ;)). A sam niedawno o tej pani całe mnóstwo ciepłych słów na startrek.pl wypisywałem... (Bo wielce interesująca to osoba, nie tylko z urody.)
A Rosjan lubię. Dzięki Bułhakowowi i Strugackim. (Dzięki tym drugim polubiłem nawet kwas chlebowy...)
EDIT:
Właśnie zobaczyłem taką krzyżóweczkę (http://reptar.republika.pl/index2.htm?hk/lod.htm)...
-
Ta częstotliwość odpowiada częstotliwości z jaka promieniuje ciało nagrzane do takiej temperatury, jaką ma powierzchnia danej planety (a jeśli planeta ma atmosferę to w uproszczeniu temperatura tej części atmosfery, powyżej której jest ona przezroczysta dla tej długości fali). Żeby świeciło o ile pamiętam musi być około 300 iluś st. Celsjusza wówczas jest to wiśniowy żar, przy 800 (żar papierosa) jest pomarańcz itd. poniżej będzie to podczerwień. Jest to o tyle istotne, że na ogół czas jaki potrzebuje ciepło na wydostanie się z planety jest długi i w związku z tym działa ona jak termos, w środku gorąca, ale na zewnątrz zimna. Zawsze mnie fascynowało, że czas jaki jest potrzebny aby energia wygenerowana w Słońcu, w jego jądrze w reakcjach termojądrowych dotarła do jego powierzchni jest - wg różnych oszacowań - liczony w milionach, bądź dziesiątkach milionów lat... Poza neutrinami, bo te lecą bez przeszkód.
Aaa, to to wiedzialem, racja racja. Bardziej sie zastanawialem nad tym, czy planety (czyli ciala nie przeprowadzajace reakcji termojadrowych) sa w stanie z jakis przyczyn do emitowania promieniowania w wyzszych czestotliwosciach - radiowych, mikrofalowych czy moze nawet wyzszych. Bo Jowisz na przyklad wypromieniowuje tylko cieplo?
-
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/BDp20Collision800.jpg)
(full res. (http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/BDp20Collision.jpg)) i opis (http://apod.nasa.gov/apod/ap080925.html)
-
W końcu jakieś prawdziwe zdjęcie...
Dziwią mnie naukowcy którzy mają "first indication" że w okół podwójnych gwiazd mogą się formować układy planetarne. Mogli mnie zapytać i bym im powiedział że najprawdopodobniej tak bo niby czemu nie? Ogólnie tylko bez przerwy się dziwią, że jest coś za Plutonem, że w okół innych gwiazd latają planety, że są planety podobne do Ziemi itd. Przesadne stosowanie brzytwy Ockhama?
edit:
I tym razem Chińczycy chyba już naprawdę (http://wiadomosci.onet.pl/107343,21,0,pokaz.html)
-
Ogólnie tylko bez przerwy się dziwią, że jest coś za Plutonem, że w okół innych gwiazd latają planety, że są planety podobne do Ziemi itd. Przesadne stosowanie brzytwy Ockhama?
Raczej geocentryzm i antropomorfizm na które Lem tak się zżymał. (I może dlatego lubię co lepszą SF, bo co mądrzejsi autorzy myślą szerzej.)
I tym razem Chińczycy chyba już naprawdę (http://wiadomosci.onet.pl/107343,21,0,pokaz.html)
Bardzo dobrze <kilka_podskoków_z_radości>. Wraca kosmiczny wyścig. Będę miał mniej powodów do narzekań. (Szkoda tylko, że Chińczycy ewidentnie rżną z Ruskich aż do detali.)
-
Ciekawa sprawa z tymi systemami dwugwiazdowymi. Nie bardzo sobie wyobrazam trajektorie ruchu planet wobec dwoch gwiazd (a wlasciwie, to wyobrazam sobie jak kreca osemki ;D, wzglednie co jakis czas zderzaja sie, jak na owej wizji artystycznej). Ale pewnie, czemu nie? To pewnie moj brak pojetnosci daje o sobie znac - zawsze podziwialem naukowcow z NASA, ze potrafia wyliczyc kiedy, z jaka predkoscia i pod jakim katem trzeba wejsc na orbite planety, przez ile pozostac tak, zeby jakas tam sonda dostala przyspieszenia, pozniej znowu gdzies w jakies inne pole grawitacyjne i za 10 miesiecy sonda doleci tu i tu i to z ogromna dokladnoscia. Za duzo dla mnie - ja mam problem z policzeniem reszty w sklepie :)
-
Latają normalnie dookoła środka ciężkości obu "słońc". A jak nie to proszę maźka o poprawienie.
De facto nie widzę za bardzo różnicy w rozważaniach teoretycznych czy jest 1 czy 10 gwiazd. Odległości są tak ogromne że środek ciężkości na oko nawet wystarcza. Stąd moje zdziwienie na zdziwienie naukowców. Ale może to co wydaje mi się oczywiste wynika z mojej niewiedzy.
Obliczenia o których mówisz też logicznie są dość proste (bez poprawek Einsteinowskich bo to nie jest "oczywiste od dziecka").
-
Obliczenia o których mówisz też logicznie są dość proste (bez poprawek Einsteinowskich bo to nie jest "oczywiste od dziecka").
A nie nie, z logicznego punktu to owszem, nawet sobie zgrabnie potrafie je wyobrazic. Gorzej, jak sam mialbym cos takiego wyliczyc z uwzglednieniem tylu zmiennych.
Ciekawe co powie Maziek na nasze kombinacje bi-gwiazdowe :)
-
Jak na mój gust tylko oba słońca krążą wokół wspólnego środka ciężkości (jeśli mowa o gwiazdach podwójnych fizycznie i w ogóle układach wielokrotnych). Z planetami w takich układach jest już chyba inaczej, nie mają tak stabilnych orbit jak planety w naszym układzie...
-
Latają normalnie dookoła środka ciężkości obu "słońc".
W przypadku układu "luźnego", w którym gwiazdy są od siebie dość oddalone (i np. jedna przechwyciła drugą w zasięg oddziaływania grawitacyjnego gdy obie były już ukształtowane) widziałbym raczej opcję, że jedna z gwiazd ma własne planety.
-
Ciekawe co powie Maziek na nasze kombinacje bi-gwiazdowe :)
Też jestem ciekaw ;).
-
Z planetami w takich układach jest już chyba inaczej, nie mają tak stabilnych orbit jak planety w naszym układzie...
Pewnie wszystko zależy od tego jaki to układ i jakie gwiazdy. Jeśli orbity nie śa zbyt stabilne to - na chłopski rozum - układ przestanie istnieć (planety albo na którąś gwiazdę spadną, albo je poza układ katapultuje, albo siły grawitacji rozerwą).
-
Jak na mój gust tylko oba słońca krążą wokół wspólnego środka ciężkości (jeśli mowa o gwiazdach podwójnych fizycznie i w ogóle układach wielokrotnych). Z planetami w takich układach jest już chyba inaczej, nie mają tak stabilnych orbit jak planety w naszym układzie...
Odchylenia od elipsoidalnej trajektorii są ale jeśli odległości są w jakiś sposób podobne do tych w Układzie Słonecznym to nie zauważyłoby się tych odchyleń gołym okiem.
Zresztą tak w ogóle, jak w każdym układzie, ta planeta oraz te dwie gwiazdy krążą wszystkie wokół wspólnego środka ciężkości ;) Dlatego nie widzę jak miałoby dojść do stabilnej "orbity" ósemkowej. No ale może mam słabą wyobraźnię.
-
Zresztą tak w ogóle, jak w każdym układzie, ta planeta oraz te dwie gwiazdy krążą wszystkie wokół wspólnego środka ciężkości ;)
Wytłumacz proszę, bo nie rozumiem. Chodzi Ci o to, że planety w takich układach krążą wokół środka ciężkości wspólnego dla obu gwiazd? po tej samej, co one orbicie? To byłoby wcześniej czy póżniej katastrofalne w skutkach...Chyba, że chodzi o wypadkową dajmy na to, trzecz ciał: dwóch gwiazd i planety...ale tutaj też mi coś nie pasuje, czy masa gwiazd nie jest na tyle duża, żeby miały "zwracać szczególną uwagę" na planetę...
I nie chodzi mi o odchylenia ale o walkę geawitacyjną gwiazd toczoną o planetę...a może to ja mam zbyt bujną wyobraźnie... ;)
A tutaj:orbity układów wielokrotnych. (http://209.85.135.104/search?q=cache:OC-KAqUGSBEJ:wszechswiat.astrowww.pl/orbits.html+uk%C5%82ady+wielokrotne&hl=pl&ct=clnk&cd=3&gl=pl) Ciężko wyobrazić sobie planety krążące wokół coniektórych…
-
Zresztą tak w ogóle, jak w każdym układzie, ta planeta oraz te dwie gwiazdy krążą wszystkie wokół wspólnego środka ciężkości ;)
Który zresztą może wypadać w środku jednej z gwiazd przy znacznej dysproporcji mas między nimi. (Byly np. dość egzotyczne hipotezy, że tak jest w wypadku naszego Układu, że Słońce ma towarzyszącego mu białego karła.)
(Inna rzecz, że nie możemy traktować układów gwiezdnych jako czegoś statycznego. Nasz Układ też wyglądał inaczej 4 mld. lat temu, a jeszcze inaczej będzie wyglądał gdy nasze Słoneczko zmieni się w czerwonego olbrzyma.)
-
I nie chodzi mi o odchylenia ale o walkę geawitacyjną gwiazd toczoną o planetę...a może to ja mam zbyt bujną wyobraźnie... ;)
Pytanie (do maźka) czy taka walka mogła by długo trwać. Bo prywatnie: nie sądzę.
-
W każdym układzie wszystkie elementy krążą wokół wspólnego dla tych wszystkich elementów środka ciężkości. Jako że też zakładam że masa tej planety jest sporo mniejsza niż sumaryczna masa dwóch gwiazd wnoszę że układ wygląda jak na przytoczonym przez Ciebie rysunku "układ potrójny" tym z lewej strony. I oczywiście "nie zwracają większej uwagi" ale taki jest fakt :)
Zresztą świetne animacje, dające odpowiedź chyba na wszystkie tu postawione wątpliwości.
-
Z tym osemkowaniem troche zazartowalem. Ale raczej sklanialbym sie q hipotezie Q :), ze jesli odleglosci sa znaczne, to gwiazdy maja osobne systemy planetarne (i musza byc odlegle na tyle, zeby orbity nie przecinaly sie) i druga gwiazda wraz ze swoim systemem wprowadza fluktuacje grawitacyjne, ale wszystko sie jakos trzyma w miare stabilnie. Nie bardzo widze za to dwoch krazacych wobec wspolnego srodka ciezkosci gwiazd i planety dookola. Chyba, ze moze odleglosci sa takie, ze przyblizanie sie jednej czy drugiej gwiazdy z oddalaniem nie powoduja na tyle powaznych anomalii, ze albo planeta spada na ktoras z nich albo zostaje wystrzelona poza (czyli tak, jak w potrojnym ukladzie od Lil).
Oczywiscie dywaguje sobie, bo autorytarnie nie umiem sie wypowiedziec. Czekamy na Mazka ;D
-
Jeśli nie widzisz to spójrz na animacje wklejone przez lilijną. A układ proponowany przez Was jest oczywiście możliwy. Oba układy podobne do naszego krążą wokół wspólnego sumarycznego środka ciężkości obu układów.
Innymi słowy, jeśli patrzymy na rysunki od lilijnej, to każdą z kropek możemy zastąpić dwiema kropkami krążącymi wokół ich wspólnego środka ciężkości i potem każdą z nich znowu i tak w nieskończoność. Możemy też oczywiście by było szybciej każdą kropkę zastąpić dowolnym układem z pozostałych animacji.
Proste :)
edit:
Ostatnia animacja świetny przykład:
(http://wszechswiat.astrowww.pl/orbit6.gif)
Widać wyraźnie wszystkie środki ciężkości.
-
Dzi: dzięki za wyjaśnienie. Chodziło mi o to czy w ogóle warto mówić o wpływach planety o niewielkiej masie na układ dwóch gwiazd, skoro jest on, porównując skale, prawie niezauważalny. Jednak, będę się upierać, układ potrójny po lewej przedstawia ciała o zbliżonej masie i wyglądałoby to inaczej przy zmienionych proporcjach...
-
Wlasnie o to mi chodzi, bo kropki symbolizuja ciala o podobnych masach i wartosciach grawitacyjnych, wiec calosc sie stabilizuje. Mysle, ze uklad z planeta moglby sie powiesc przy zalozeniu, ze odleglosci i wzajemne wirowanie dwoch czy tam wiecej gwiazd byloby dobrane w takich proporcjach, ze planeta nie wypadlaby z trajektorii - nie zostala rozkolysana grawitacyjnie w ktoras ze stron.
-
A układ proponowany przez Was jest oczywiście możliwy.
lilijna
dzi
Evangelos
Zdaje mi się, że możliwych jest więcej układów niż nam się zdaje, a prawda jak zwykle będzie dziwniejsza... (Dlatego lubię SF za rozważanie potencjalnych, nieraz b. oryginalnych wariantów - pamiętacie "Całkowe drzewa" Nivena? Powieść taka sobie, ale układ jaki!)
Widać wyraźnie wszystkie środki ciężkości.
Środki ciężkości. Przypomniałeś mi scenkę z mistrzem Kenobim co planetę zgubił :D
-
Mysle, ze uklad z planeta moglby sie powiesc przy zalozeniu, ze odleglosci i wzajemne wirowanie dwoch czy tam wiecej gwiazd byloby dobrane w takich proporcjach, ze planeta nie wypadlaby z trajektorii - nie zostala rozkolysana grawitacyjnie w ktoras ze stron.
A mnie teraz zaciekawiło czy możliwy byłby (choćby przejściowo, przez kilka milionleci) układ, w którym w środku znajduje się krążąca wokół swej osi planeta a wokół niej kręcą się gwiazdy. I jaki byłby koniec tego układu.
-
Wlasnie sobie wyobrazam jak by to moglo wygladac :) - wzialem stalowa kule o wadze tony oraz ping-pongowa pileczke, przywiazalem sznurkiem jedno do drugiego i dostarczylem sily. Nie ma szansy chyba - pileczka ping pongowa zasuwa wokol kuli jak oszalala :)
W sredniowiecznych kazaniach taki uklad sie sprawdzal jak najbardziej.
-
Mówiłem o kilku gwiazdach. Z jedną nie ma szans. Obaj wiemy co ma większą masę.
-
Q: Mi "się wydaje" nieskończona ilość układów zgodnie z algorytmem który podałem i założę się że w rzeczywistości więcej nie ma. A ogólnie wydaje mi się też że Twoje podejście do nauki jest na zasadzie "nie rozumiem ale i tak fajne" ;) (bez zbytniej urazy). Dlaczego prawda miałaby być dziwniejsza? Póki co zakładamy że w obserwowanych przez nas układach panuje ta sama fizyka co u nas i w dodatku to się potwierdza a nie okazuje że jest "dziwnie".
lilijna: Owszem, dlatego możemy ten układ najprawdopodobniej rozpatrzyć jako dwie gwiazdy kręcące się dookoła swojego wspólnego środka ciężkości i w okół nich, w odległości niesamowicie większej (np w takim zakresie jak w Układzie Słonecznym) planetę krążącą wokół ich środka ciężkości.
Evangelos: Nie ma mowy o rozkołysaniu bo planeta krąży wokół środka ciężkości układu. Wyobraź sobie że masz dwie kule o tej samej masie połączone patykiem (to jest nasza grawitacja). Gdzie będzie środek tak by wszystko utrzymało równowagę i zakręciło się na podpórce? W połowie. Teraz zwiększaj masę jednej kuli powoli, jak będzie przesuwał się punkt podparcia? A teraz zwiększałeś tak mocno że jedna jest już stalową kulą a druga ping pongiem, gdzie teraz jest punkt podparcia? Owszem, prawie w środku stalowej ale nie całkiem, troszkę z boku. Tak to działa.
Poza tym orbity nie ulegają "rozkołysaniu" bo nikt tych kamyczków tam na siłę nie włożył. Poprostu leci kamień i jak wleci z odpowiednią prędkością w odpowiednim miejscu to lata w kółko. Jak trochę nie tak to lata jak kometa. Czasem skręca tylko i nie wraca. Nic ponadto. Więc jeśli już wpadła to nie ma kwestji rozkołysania.
-
Czerwienię się cały, bo nie nadaję się na eksperta. Drzewiej była teza, że wokół układów podwójnych (potrójnych itd.) planety krążyć nie mogą ze względu na zaburzenia orbit nieuchronnie prowadzących do kolizji i rozproszenia protoplanety. Planety krażą wokół środka ciężkości układu - ale biorąc pod uwagę, ze poruszają się z inna prędkością - środek przemieszcza się względem układu. Jeśli weźmiemy prosty układ - jedna gwiazda i dwie planety, to jeśli one będą po jednej stronie gwiazdy, to położenie tego środka będzie zupełnie inne niż w chwili, kiedy będą rozmieszczone przeciwlegle. W układzie podwójnym gwiazd planeta obiegająca środek ciężkości układu (który do któregoś tam miejsca po przecinku będzie środkiem ciężkości samych gwiazd) będzie się zbliżać to do jednej z nich, to do drugiej - wówczas to dominujące będzie oddziaływanie bliższego Słońca (zależy od odwrotności kwadratu odległości). W sumie to proste nawet bez wdawania się w szczegóły - planeta w miejscu orbity, przez które przechodzi prostopadła wyprowadzona ze środka odcinka łączącego gwiazdy obiega środek ciężkości położony dokładnie w równej odległości od obu słońc (jeśli są równej masy - nieco zsunięty w stronę planety). Kiedy planeta znajdzie się w w jednej linii ze słońcami - środek masy będzie bliżej jednego z nich.
Taki układ jest chaotyczny i nie można analitycznie przewidzieć jego przyszłości. Ostatnio jednak moc komputerów wzrosła na tyle, że symulacje numeryczne odpowiadające miliardom lat wykazały, że są możliwe wyspy stabilności w tym chaosie. Niedawno czytałem nawet, że być może nie jest tak, że czasami się udaje jakiejś planecie (układowi) przetrwać wokół gwiazdy podwójnej, ale raczej wokół takiej gwiazdy zawsze znajdzie się stabilna nisza (analogia do życia, które nie cudem powstało na jednej planecie, a musiało powstać, gdyż były po temu sprzyjające warunki).
Z drugiej strony czytuje się, że przeprowadzając odpowiednio dalekosiężne symulacje dla naszego własnego Układu może nam wyjść, że Wenus dupnie w Merkurego a odłamki na nas polecą - czy jakoś tak. Nawet tu: http://schwab.tsuniv.edu/news/BD+20_307/pressrelease.html (http://schwab.tsuniv.edu/news/BD+20_307/pressrelease.html) tak stoi:
"The stability of planetary orbits in our own solar system has been considered for nearly two decades by astronomer Jacques Laskar in France and, more recently, by Konstantin Batygin and Greg Laughlin in the USA," Henry noted. "Their computer models predict planetary motions into the distant future and they find a small probability for collisions of Mercury with Earth or Venus sometime in the next billion years or more. The small probability of this happening is probably related to the rarity of very dusty planetary systems like BD +20 307."
Zainteresowanym tematem dziwności grawitacyjnych podrzucam takie hasełka do gugla: punkt libracyjny (nie mylić z libacyjnym, choć efekty zbieżne), Księżyce Kordylewskiego, Trojańczycy...
Tak więc ciesz się z tego co masz ;D
-
A ogólnie wydaje mi się też że Twoje podejście do nauki jest na zasadzie "nie rozumiem ale i tak fajne" ;)
No w kuńcu musze dbać o te reputacje ciemnego chłopa ;).
Dlaczego prawda miałaby być dziwniejsza? Póki co zakładamy że w obserwowanych przez nas układach panuje ta sama fizyka co u nas i w dodatku to się potwierdza a nie okazuje że jest "dziwnie".
Zależy od tego jak rozumiemy te dziwność. Mam na myśli właśnie kwiatki typu układu z w/w "Całkowych drzew" a nie cusiów sprzecznych z fizyką, czy dziwactw aż takich jak Solaris co sam se orbitę regulował ;).
-
Drzewiej była teza, że wokół układów podwójnych (potrójnych itd.) planety krążyć nie mogą ze względu na zaburzenia orbit nieuchronnie prowadzących do kolizji i rozproszenia protoplanety.
No chyba, ze jest to układ, który stał się podwójnym (tak jak pisałem: gwiazda gwiazdę po drodze złapała), wtedy któraś może już mieć planety.
Niedawno czytałem nawet, że być może nie jest tak, że czasami się udaje jakiejś planecie (układowi) przetrwać wokół gwiazdy podwójnej, ale raczej wokół takiej gwiazdy zawsze znajdzie się stabilna nisza (analogia do życia, które nie cudem powstało na jednej planecie, a musiało powstać, gdyż były po temu sprzyjające warunki).
Heh, ciekawe czy w takiej niszy i życie by powstać mogło i jak by wyglądało?
Z drugiej strony czytuje się, że przeprowadzając odpowiednio dalekosiężne symulacje dla naszego własnego Układu może nam wyjść, że Wenus dupnie w Merkurego a odłamki na nas polecą - czy jakoś tak.
No mówię, że nic stałego w tym Wszechświecie. (Czasem nawet może się zdarzyć taki cud, że z dzi się w czymś zgodzę... ;))
-
maziek: Chwileczkę. Widziałeś animacje wklejone przez lilijną? Co jest w nich nieprzewidywalnego i skomplikowanego?
Ogólnie już nic nie rozumiem.
Tak na marginesie policzylem sobie proporcie apropos tego ping ponga. Wtedy jeśli Ziemia jest ping pongiem (2cm) to:
Słońce ma 2,16m czyli taka kula pod sufit.
Merkury 0,8cm czyli taki spory groszek.
Neptun 8,25cm czyli tak trochę więcej niż piłka tenisowa.
A odległości od słońca:
Merkury 95m
Ziemia 250m
Neptun 7,5km
-
Dobra, idę właśnie zobaczyć "Gwiezdne wojny" (te pierwsze) planety gwiazd podwójnych nie uciekną... ;)
-
maziek: Chwileczkę. Widziałeś animacje wklejone przez lilijną? Co jest w nich nieprzewidywalnego i skomplikowanego?
Ogólnie już nic nie rozumiem.
Mówię, że nie jestem ekspert :). Ekspert nie może się pultać.
Ogólnie weź pod uwagę, że to jest kilka klatek na przeciw wieczności. Układu równań dla trzech czy czterech (nigdy nie moge zapamiętać, dla trzech, czy dla czterech) punktów materialnych już nie jesteśmy w stanie rozwiązać analitycznie (tzn dzisiejsza teoria mówi, że jest to przeszkoda fundamentalna a nie wynikająca z naszej głupoty). W naturze masz nie punkty materialne a przestrzenne obiekty z jakimś rozkładem masy. Jesli weżmiesz układ podwójny dwóch gwiazd i podsuniesz "palcem bożym" kamień w pobliże jednej z nich - to przecież na nią własnie spadnie, a nie na środek ciężkości układu. Nie masz kilku klatek symulacji a (w przypadku np Ziemi) kilka miliardów. Do tego masz niewyobrażalną liczbę obiektów. W Układzie słonecznym 90-parę procent masy to Słońce, te parę co pozostało to planety z księżycami, a kilkadziesiąt promili to planetoidy, komety i reszta - Pas Kuipera i takie tam inne. Oczywiście kilogramowy kamień ma znikomo małe oddziaływanie na Ziemię ale to sa miliardy lat i efekt motyla.
-
Q: Ciekawe czy z DeathStar też takie są problemy...
maziek: OK, też nie ogarniam wielu mas krążących wokół jednej ale przykład trzech jak z rysunku lilijnej jest na moje oko czysty. A rozważamy trzy właśnie. Ale OK, pewnie mi się wydaje a tak naprawdę jest inaczej... Szkoda że Quarka nie ma, może poza kwantówką takie podstawy fizyki też znał i by nam wyjaśnił.
-
Dzi - dzieki za wyjasnienie. To faktycznie wyglada prosto, tylko podejrzewam, ze nie jest, bo kazdy obiekt wytwarza wlasne pole grawitacyjne i choc srodek ciezkosci tych dwoch gwiazd jest wspolny, to jedna gwiazda wprowadza wlasne fluktuacje i druga robi to samo, a te biedna planetke zaczyna kolebac (w odpowiednio dlugim czasie). Tak ja rozumuje i wiem, ze jestesmy w stanie policzyc oddzialywanie dwoch cial, ale trzecie wprowadza ogromna ilosc kombinacji i ponoc jest nie do przeskoczenia matematycznie. Moze Pambuk jakos to ladnie obmyslil i dziala, kto wie? Intuicja mi podpowiada, ze jesli odleglosci i trajektorie beda odpowiednie, to moze sie taka sztuczka udac, ale tak sobie tylko fantazjuje, wiec nie bierz zbyt powaznie tego, co mowie, bo sie nie madrze. Mysle, ze jak by to bylo takie proste, to jajoglowi dawno by to rozpracowali, a skoro sie glowia dlugo, to pewnie nie tak prosto.
May the Force be with you :)
-
To ja się mądrzę :P
-
Q: Ciekawe czy z DeathStar też takie są problemy...
Nie, to b. pożyteczne ustrojstwo. Niszczy planety wszelkich możliwych gwiazd i nie ma się o co spierać ;).
ps. wszyscy się mądrzymy ;).
-
Tak ja rozumuje i wiem, ze jestesmy w stanie policzyc oddzialywanie dwoch cial, ale trzecie wprowadza ogromna ilosc kombinacji i ponoc jest nie do przeskoczenia matematycznie. Moze Pambuk jakos to ladnie obmyslil i dziala, kto wie?
Ciekawe czy Pambuk umie przeprowadzić kwadraturę koła jak taki sprytny? ;)
-
Q, Bóg stworzył wielki komputer, który sam takie sprawy załatwia. Nie potrafimy przewidzć ruchu trzech cial? A Wszechświat potrafi przewidzieć wzajemny ruch miliardów-miliardów-miliardów ciał...
-
Oj, Hoyle'm mi to zapachniało... Tylko czy Wszechświat przewiduje swoją przyszłość? (Bo właśnie określiłeś się jako zwolennik naukowo ścisłego jasnowidzenia; w dodatku postawiłeś tą tezę na sposób metafizyczny, bo twierdząc, że tak jest, ale my w uszach za cienkie by to stwierdzić.)
A skoro znów z metafizyką wyjeżdżasz, to ja Ci na złość ;) wrzucę filmik w którym Robert J. Sawyer zarzuca Lucasowi, że sprowadził SF na złą (a może jeszcze gorszą) drogę:
http://pl.youtube.com/watch?v=e3s2p05OAmU
http://pl.youtube.com/watch?v=AIBaUpwC0ls
http://pl.youtube.com/watch?v=P7zN2Na7bTQ
(Inna rzecz, że "Gwiezdne wojny" ostatnio same z tej drogi zeszły, w nowej trylogii mówi się - mniej lub bardziej mądrze - o wadach demokracji, o samowoli wielkich korporacji, puszcza oko do przeciwników Busha...)
-
Tylko czy Wszechświat przewiduje swoją przyszłość? (Bo właśnie określiłeś się jako zwolennik naukowo ścisłego jasnowidzenia; w dodatku postawiłeś tą tezę na sposób metafizyczny, bo twierdząc, że tak jest, ale my w uszach za cienkie by to stwierdzić.
Oj bo do drugiej religijnej rzeźby dojdzie...
Uważasz, że Bóg steruje rozwojem wypadków we Wszechświecie, czy "dzieje" się on sam?
-
Oj bo do drugiej religijnej rzeźby dojdzie...
Tym razem nie dam się wciągnąć, wole obrazki gwiezdnych młódek (http://apod.nasa.gov/apod/ap080928.html) pooglądać ;).
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/ngc346_hst.jpg)
(full res. (http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/ngc346_hst_big.jpg))
Uważasz, że Bóg steruje rozwojem wypadków we Wszechświecie, czy "dzieje" się on sam?
Uważam, że założenie jakiegokolwiek czynnika sterującego to teizm. W drugim wypadku panteizm.
-
Tzn. teraz to juz nic nie rozumiem. Uważasz ze dychotomia: Bóg steruje światem - Bóg nie steruje światem jest równoważna tej: Bóg steruje światem - świat jest Bogiem? Sądziłem, że jesteś ateistą.
-
Oj źle się zrozumieliśmy, to o czym piszesz zrozumiałem jako dychotomię:
Bóg stworzył świat jako "komputer" - Wszechświat jest samosterującym "komputerem".
A z tych dwu opcji wybieram trzecią.
-
No dobra, ale pytanie jest proste i nie dotyczy Boga tylko istniejącego Wszechświata: uważasz, że dzieje sie on sam (czyli jest samowystarczalny) czy jest sterowany? Pytam bez podtekstów religijnych czy filozoficznych. Wszechświat (załóżmy ;D) jest i nie interesuje nas skąd się wziął.
-
No po użyciu wiadomej Brzytewki stawiam na to, że dzieje się sam raczej...
-
No dobra, nie musisz się tak asekurować. Brzytewka-srytewka ;). Przepraszam, wymskło mi sie :P.
Więc nie jest sterowany? Tak? Zakładamy, że nie jest sterowany?
Dobra, nie będę czekał na Twoją odpwiedź. I tak nie odpowiesz wprost.
Ja też sądzę, że nie jest. Jeśli tak, to z danego układu ciał (wracam do grawitacji) można wywieść ich układ po czasie delta t? Czy nie można?
-
Tak, wychodzi, że nie jest sterowany. A czy można wywieść? Przy obecnym stanie naszej matematyki obaj wiemy, że to +/- tak realne jak asimovowska psychohistoria...
-
Tak, wychodzi, że nie jest sterowany.
Z czego wychodzi? Powiedz, a cześć ludzkości Cie pokocha, a reszta znienawidzi. Mi tam nie wychodzi, ja zakładam. A czy można wywieść? Przy obecnym stanie naszej matematyki obaj wiemy, że to +/- tak realne jak asimovowska psychohistoria...
Ooo kolego, na pistolety, czy na gołe brzuchy?!OTW jest jak dotąd najlepiej dopasowaną do rzeczywistości teorią wszechczasów, jest tak dobrze dopasowana, że od 90 lat Argonauci wyprawiają się po złote runo falsyfikacji i mimo postepu w nauce w ciągu tych 90 lat przewyższającego wszystko, co stało się odkąd człowiek podniósł kamień świadomie a nie odruchowo do daty jej publikacji - nikomu sie nie udało, choć wielu lazło na tą szklaną górę bo to byłyby wrota ich wieczności.
Nie ma takiego faktycznego zdarzenia w makroświecie, którego (dysponując odpowiednim czasem i odpowiednią mocą obliczeniową) nie udałoby się (jak dotąd) z dowolna dokładnością odtworzyć równaniami OTW. Tyle że Wszechświat robi to w czasie realnym.
A Ty mi tu z jakimś Asimowem... Ja już nawet pomijam, że nie chodzi o stan matematyki...
-
Tak, wychodzi, że nie jest sterowany.
Z czego wychodzi? Powiedz, a cześć ludzkości Cie pokocha, a reszta znienawidzi. Mi tam nie wychodzi, ja zakładam.
No masz mnie. Jeśli stosowanie Brzytwy Ockhama nazwać zakładaniem, to można tak nazwać...
Nie ma takiego faktycznego zdarzenia w makroświecie, którego (dysponując odpowiednim czasem i odpowiednią mocą obliczeniową) nie udałoby się (jak dotąd) z dowolna dokładnością odtworzyć równaniami OTW. Tyle że Wszechświat robi to w czasie realnym.
1. Wszechświat to nie tylko makroświat jak o tym dobrze wiemy.
2. Czy przebieg procesu jest równoznaczny z jego odwzorowaniem? Na jakiej podstawie twierdzisz, że Wszechświat liczy? Czy jeśli czucam rzutką do celu liczę gdzie trafi?
-
No masz mnie. Jeśli stosowanie Brzytwy Ockhama nazwać zakładaniem, to można tak nazwać...
Można, a nawet trzeba, gdyż nie ma dowodu, że jest słuszna. Na ogół się sprawdza. Na ogół za drzwiami windy stoi winda...1. Wszechświat to nie tylko makroświat jak o tym dobrze wiemy.
Wiemy, ale mówimy o grawitacji, a najlepszą teorią grawitacji jest OTW która opiera się skwantowaniu.2. Czy przebieg procesu jest równoznaczny z jego odwzorowaniem?
Nie bardzo wiem, o co pytasz. Zdefiniuj liczenie. Gdybym miał malutki wszechświat w kieszeni działający 100 razy szybciej od naszego Wszechświata mógłbym zamknąć go w czarnej skrzynce, doprowadzić klawiature i ekran i ogłosić, że mam superkomputer przewidujący 100 razy szybciej od zajścia rzeczywistego zdarzenia, co się stanie. Gdybym miał taka czarną skrzynkę - zarzucałbyś mi, ze to nie liczenie?Czy jeśli czucam rzutką do celu liczę gdzie trafi?
Do momentu, kiedy opuści Twoją rękę mam wątpliwości, ale później Wszechświat robi resztę... ;D
-
Można, a nawet trzeba, gdyż nie ma dowodu, że jest słuszna. Na ogół się sprawdza.
Tym razem to ja zachowam się jak ksiądz Kłósak i powiem też, że nie ma dowodu, że jest inaczej...
Wiemy, ale mówimy o grawitacji, a najlepszą teorią grawitacji jest OTW która opiera się skwantowaniu.
Ale OTW z fizyką kwantową nie została do dziś dnia uzgodniona. Może LHC to zmieni.
Nie bardzo wiem, o co pytasz. Zdefiniuj liczenie. Gdybym miał malutki wszechświat w kieszeni działający 100 razy szybciej od naszego Wszechświata mógłbym zamknąć go w czarnej skrzynce, doprowadzić klawiature i ekran i ogłosić, że mam superkomputer przewidujący 100 razy szybciej od zajścia rzeczywistego zdarzenia, co się stanie. Gdybym miał taka czarną skrzynkę - zarzucałbyś mi, ze to nie liczenie?
Tak, ale czy Wszechświat jest deterministyczny? A co jeśli jest chaotyczny?
Do momentu, kiedy opuści Twoją rękę mam wątpliwości, ale później Wszechświat robi resztę... ;D
A to jest znów argument zamkniętego koła. I czysta metafizyka...
-
Aleś nakodował... (to do formy, nie treści)
Tym razem to ja zachowam się jak ksiądz Kłósak i powiem też, że nie ma dowodu, że jest inaczej...
Dzieki Bogu mamy to za sobą.
Wiemy, ale mówimy o grawitacji, a najlepszą teorią grawitacji jest OTW która opiera się skwantowaniu.
Ale OTW z fizyką kwantową nie została do dziś dnia uzgodniona. Może LHC to zmieni.
Ale to OTW ma się świetnie a nie MK. W OTW nie ma kwantów. Jak juz masz elektron, to się przyciąga. OTW MK lata koło orbitala...
Tak, ale czy Wszechświat jest deterministyczny? A co jeśli jest chaotyczny?
Ale chwileczkię... Mówimy o grawitacji. Czy znasz jakikolwiek przykład niedeterministycznego zadziałania grawitacji? I - dalej. Uważasz, ze są jakieś "prawa fizyki" wg których Wszechświat działa, czy też dla Ciebie "niedeterministyczny" znaczy tyle co "robiący co mu się żywnie podoba"? Zwracam uwagę, że są to dwa pytania (rozdzielone wdzięcznym "i - dalej").
Do momentu, kiedy opuści Twoją rękę mam wątpliwości, ale później Wszechświat robi resztę... ;D
A to jest znów argument zamkniętego koła. I czysta metafizyka...
Nie no, to był bezczelny żart. Oczywiście jesteś elementem Wszechświata, więc liczysz (moje założenie). Przynajmniej w tym sensie, że ta część Wszechświata, która stanowi Twoja objętość liczy. ;D
-
Dzieki Bogu mamy to za sobą.
Dowiedź mi, że to zawdzięczamy faktycznie Bogu ;).
Ale to OTW ma się świetnie a nie MK. W OTW nie ma kwantów. Jak juz masz elektron, to się przyciąga. OTW MK lata koło orbitala...
Ja tam i tak czekam na GUT. OTW jest zbyt deterministyczna ;).
Ale chwileczkię... Mówimy o grawitacji. Czy znasz jakikolwiek przykład niedeterministycznego zadziałania grawitacji? I - dalej. Uważasz, ze są jakieś "prawa fizyki" wg których Wszechświat działa, czy też dla Ciebie "niedeterministyczny" znaczy tyle co "robiący co mu się żywnie podoba"? Zwracam uwagę, że są to dwa pytania (rozdzielone wdzięcznym "i - dalej").
Cóż, słyszałem interpretacje MK wg. których prawa fizyki mają charakter czysto statystyczny, tylko żyjemy zbyt krótko by zdążyć to zauważyć.
Nie no, to był bezczelny żart. Oczywiście jesteś elementem Wszechświata, więc liczysz (moje założenie).
Aaaaa.... Założenie. Z założeniami to ja nie dyskutuję, bo założenia to metafizyka...
-
Cóż, słyszałem interpretacje MK wg. których prawa fizyki mają charakter czysto statystyczny, tylko żyjemy zbyt krótko by zdążyć to zauważyć.
I to jest właśnie metafizyka ;) I filozofia współczesna tak na marginesie. Dwaj Twoi wrogowie najwięksi ;)
Ale dlaczego tym razem tego nie wyśmiałeś tylko przytoczyłeś jako argument? Bo na czasopiśmie było logo Twojego kościoła, Polskiej Akademii Nauk czy czego tam.
-
I to jest właśnie metafizyka ;) I filozofia współczesna tak na marginesie. Dwaj Twoi wrogowie najwięksi ;)
Dlatego tak czekam na GUT, by se zweryfikować. Póki co za dużo niepewnych interpretacji ;).
Ale dlaczego tym razem tego nie wyśmiałeś tylko przytoczyłeś jako argument? Bo na czasopiśmie było logo Twojego kościoła, Polskiej Akademii Nauk czy czego tam.
Nie, bo tym razem z drugiej strony też padły konkretne, nie metafizyczne, argumenty.
-
Chwila, padły konkretne, niemetafizyczne argumenty więc odparłeś metafizycznymi? Pogubiłem się.
-
Inaczej - z konkretami da się konkretnie dyskutować. Z apriorycznymi twierdzeniami nie popartymi naukowa argumentacją (tylko starym chwytem "a udowodnij, że się mylę") nawet mi się nie chce. Z kolei jednym niepewnym interpretacjom można przedstawić inne.
ps. fałszywka, prawdziwa fałszywka (http://apod.nasa.gov/apod/ap080929.html) ;):
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/falsekiva_pacholka.jpg)
(full.res. (http://apod.nasa.gov/apod/image/0809/falsekiva_pacholka_big.jpg))
-
Ja tam i tak czekam na GUT. OTW jest zbyt deterministyczna ;).
Oczywiście możesz czekać na GUT, na Godota albo nawet na Mesjasza, ale do dnia dzisiejszego nie ma żadnego doświadczenia niezgodnego z OTW. Czekanie na teorię, która ma sie pojawić i zbawić naukę pachnie mi mistycyzmem. Jest to co jest. Poza tym ja wyraźnie zaakcentowałem dwa pytania:
Czy znasz jakikolwiek przykład niedeterministycznego zadziałania grawitacji? I - dalej. Uważasz, ze są jakieś "prawa fizyki" wg których Wszechświat działa, czy też dla Ciebie "niedeterministyczny" znaczy tyle co "robiący co mu się żywnie podoba"?
Pominąwszy odpowiedź na pierwsze, gdzie jak rozumiem nie znasz takiego oddziaływania nawet bardziej interesuje mnie odpowiedź na drugie. Zauważ, że odpowiedź:Cóż, słyszałem interpretacje MK wg. których prawa fizyki mają charakter czysto statystyczny, tylko żyjemy zbyt krótko by zdążyć to zauważyć.
nie jest odpowiedzią na pytanie, czy Ty sądzisz, że są jakieś "prawa fizyki" wg których Wszechświat działa
Aaaaa.... Założenie. Z założeniami to ja nie dyskutuję, bo założenia to metafizyka...
Mimo nad wyraz skromnej wiedzy w zakresie filozofii wydaje mi się, że założenia to nie jest metafizyka. Ale nie zchodźmy z tematu.
-
Oczywiście możesz czekać na GUT, na Godota albo nawet na Mesjasza, ale do dnia dzisiejszego nie ma żadnego doświadczenia niezgodnego z OTW. Czekanie na teorię, która ma sie pojawić i zbawić naukę pachnie mi mistycyzmem. Jest to co jest.
Tam zbawienie. Nawet nie wiem co to jest ;).
Pominąwszy odpowiedź na pierwsze, gdzie jak rozumiem nie znasz takiego oddziaływania
Jak mówiłęm: zbyt krótko żyje, by stwierdzić na ile moje obserwacje mogę odnieść do historii Wszechświata jako całości.
nie jest odpowiedzią na pytanie, czy Ty sądzisz, że są jakieś "prawa fizyki" wg których Wszechświat działa
A cóż moje prywatne osądy mają do rzeczy? Liczy się stan faktyczny.
Mimo nad wyraz skromnej wiedzy w zakresie filozofii wydaje mi się, że założenia to nie jest metafizyka.
W kazdym razie są przyjęte bez dowodu. A'priori.
ps. zawsze to twierdziłem ;):
http://www.pardon.pl/artykul/6391/kosmos_zdobeda_firmy_a_nie_panstwa
-
Długo się zastanawiałem, co Ci odpisać i doszedłem do wniosku, ześ mistyk skończony po prostu. Co prawda obłożyłeś się z wierzchu nauką (a raczej manifestacyjnymi wypowiedziami na jej temat), prawisz o wyższości rozumu, który przeciwstawiasz bytom pozaracjonalnym - ale to jest tylko Twoje ubranko, a w środku siedzisz sobie niczym chruścik w swoim domku - nagusieńki mistyk.
Powiadasz: "A cóż moje prywatne osądy mają do rzeczy? Liczy się stan faktyczny". Stan faktyczny nie jest nam dany, trzeba go zbadać i określić, chyba, że czeka się na objawienie. Masz przy tym dwie przeszkody: z założeniami nie dyskutujesz - a z czym wg Ciebie dyskutują naukowcy? Z wynikami pomiarów? Z faktami sie nie dyskutuje, z założeniami można a nawet trzeba gdyż sa częścią - "połową" teorii. Tylko z mistycznymi zalożeniami (dogmatami) się nie dyskutuje.
Druga przeszkoda jest taka, że mówisz: "zbyt krótko żyje, by stwierdzić na ile moje obserwacje mogę odnieść do historii Wszechświata jako całości". Nie wiem co chcesz przez to powiedzieć i kogo podstawić pod osobę wypowiadającą to zdanie. Ciebie tam nie podstawię, bo jak dotąd nie zdradziłeś się z tym, byś w ogóle prowadził jakieś obserwacje. Jeśli podstawic tam naukowca lub naukę to ma ona obecnie możliwości badania Wszechświata od prawie-że-początku (tło mikrofalowe) aż po dzień dzisiejszy tak w mikroskali jak i makroskali. Czyżbyć w swym mistycyzmie zakładał, że Wszechświat ma pewne cechy, których nam złośliwie nie pokazuje i w związku z tym czegokolwiek byśmy się o nim dowiedzieli będzie to wiedza niepełna z powodów fundamentalnych - takich, że on nie chciał nam tego pokazać? A gdzie Twa Brzytwa?
-
Długo się zastanawiałem, co Ci odpisać i doszedłem do wniosku, ześ mistyk skończony po prostu. Co prawda obłożyłeś się z wierzchu nauką (a raczej manifestacyjnymi wypowiedziami na jej temat), prawisz o wyższości rozumu, który przeciwstawiasz bytom pozaracjonalnym - ale to jest tylko Twoje ubranko, a w środku siedzisz sobie niczym chruścik w swoim domku - nagusieńki mistyk.
Dobra, zdemaskowałeś mnie:
(http://www.4to40.com/images/legends/swami_ramdev/swami_ramdev_doing_yoga.jpg)
(Tylko gatki szybko włożyłem dla przyzwoitości.)
Powiadasz: "A cóż moje prywatne osądy mają do rzeczy? Liczy się stan faktyczny". Stan faktyczny nie jest nam dany, trzeba go zbadać i określić, chyba, że czeka się na objawienie.
Owszem, owszem. Nie będę się jednak wypowiadał na jego temat, zanim kto mądrzejszy mi nie powie (poparłszy to wynikami stosownych badań) jaki ten stan jest.
Masz przy tym dwie przeszkody: z założeniami nie dyskutujesz - a z czym wg Ciebie dyskutują naukowcy? Z wynikami pomiarów? Z faktami sie nie dyskutuje, z założeniami można a nawet trzeba gdyż sa częścią - "połową" teorii. Tylko z mistycznymi zalożeniami (dogmatami) się nie dyskutuje.
Kiedy Twoje załozenie zdało mi się raczej mistycznym założeniem, nie hipotezą poddaną falsyfikacji. Więc kto tu mistyk w końcu, hę?
Druga przeszkoda jest taka, że mówisz: "zbyt krótko żyje, by stwierdzić na ile moje obserwacje mogę odnieść do historii Wszechświata jako całości". Nie wiem co chcesz przez to powiedzieć i kogo podstawić pod osobę wypowiadającą to zdanie. Ciebie tam nie podstawię, bo jak dotąd nie zdradziłeś się z tym, byś w ogóle prowadził jakieś obserwacje. Jeśli podstawic tam naukowca lub naukę to ma ona obecnie możliwości badania Wszechświata od prawie-że-początku (tło mikrofalowe) aż po dzień dzisiejszy tak w mikroskali jak i makroskali. Czyżbyć w swym mistycyzmie zakładał, że Wszechświat ma pewne cechy, których nam złośliwie nie pokazuje i w związku z tym czegokolwiek byśmy się o nim dowiedzieli będzie to wiedza niepełna z powodów fundamentalnych - takich, że on nie chciał nam tego pokazać? A gdzie Twa Brzytwa?
Zaraz zaraz. Pytałeś mnie prostego człeka i łątkę jednodniówkę na tle ogromu Wszechświata czy znam przypadki aby grawitacja nie zadziałała, a ja na to, że moja prywatna perspektywa jest jednak zbyt wąska bym to ocenił. I skoro fizycy niektórzy mi twierdzą, że grawitacja co jakiś czas może zawodzić, to ja pokornie przyjmuję do wiadomości, że na dzień dzisiejszy nie wiemy jak to z grawitacją jest.
Co zaś do właściwości, które "Wszechświat ma ale ukrywa" to nic mi do tej tezy, bo jest czysto metafizyczna (a owe właściwości przypuszczalnie ukryły się w wiadomym Czajniczku).
A Brzytwa? Brzytwa to wygodne narzędzie wprowadzające porządek w gąszczu hipotez (może bardziej by zasługiwała na miano Maczety?), ale - jak z historii Nauki wiemy - zdarzało się czasem, że hipoteza Brzytwą odcięta, w świetle nowych faktów okazywała się właśnie przydatniejsza.
Podsumowując: nie mistyk jestem, ale po prostu wiem, że stan naszej wiedzy wciąż się zmienia, i jedyną dostępną nam prawdą jest prawda w świetle dostępnych faktów, a najużyteczniejszą (ponownie: w świetle dostępnych faktów) metodą jej poznawania jest metodologia naukowa.
-
Długo się zastanawiałem, co Ci odpisać i doszedłem do wniosku, ześ mistyk skończony po prostu. Co prawda obłożyłeś się z wierzchu nauką (a raczej manifestacyjnymi wypowiedziami na jej temat), prawisz o wyższości rozumu, który przeciwstawiasz bytom pozaracjonalnym - ale to jest tylko Twoje ubranko, a w środku siedzisz sobie niczym chruścik w swoim domku - nagusieńki mistyk.
W stu procentach się zgadzam. Dodatkowo to jest postawa której najbardziej nie lubię i uważam ją za bardzo niebezpieczną, tak jak fanatyzm religijny w przeszłości.
-
W stu procentach się zgadzam. Dodatkowo to jest postawa której najbardziej nie lubię i uważam ją za bardzo niebezpieczną, tak jak fanatyzm religijny w przeszłości.
Oj, drogi dzi. który wmieszałeś się nam w dyskusję z wdziękiem podstawiającej nogę żaby... Uważać to ja mogę, że na Marsie trawa rośnie, a ja jestem drzewem wyrastającym wśród tej trawy...
Zamiast mówić co Ci się zdaje, śni czy roi udowodnij z łaski swojej, cóż w tej postawie tak groźnego, ale nie na zasadzie "zdaje mi się", a na płaszczyźnie faktów. Pokaż mi tych palonych na stosie, za to, że nie chcieli zaakceptować Teorii Ewolucji. Przedstaw relacje z pustoszącej Europę wojny stuletniej wszczętej w imię sprzecznych interpretacji mechaniki kwantowej. Zaskocz wizją Einsteina skazującego na łamanie kołem Heisenberga. Wspomnij o krucjatach wszczynanych przeciw tym, którzy nie chcieli się zgodzić, że a2 + b2 = c2. Pokaż fanatyków wysadzających w powietrze tych, którzy śmieli wątpić, że DNA ma kształt podwójnej helisy. I wtedy zamilknę upokorzony i więcej szydzić nie będę.
(Aha, i nie wyskakuj z "naukowymi" światopoglądami Stalina czy Hitlera, którzy promowali antynaukowe bzdury - typu pomysłów Łysenki czy "teorii pustej Ziemi" C. Teeda.)
Ćwiczenia pomocnicze:
1. kto jest bardziej zadufany w sobie, ten co mówi: "nie wiem jak jest, badać trzeba", czy ten kto powtarza "prawdę głoszę, jeśli fakty jej przeczą tym gorzej dla faktów" (nawet jeśli głosi "prawdę o braku prawdy")?
2. pokaż choć jedno społeczeństwo żyjące i rozwijające się według rządzonych przez Ciebie zasad (nie ma, prawda? ewolucjyjna selekcja je wyeliminowała nawet jeśli istniały...)
-
Jakich moich zasad? Poszanowania jednostki i unikania manipulowania ludźmi? Chyba faktycznie nie ma, nadal jednak będę uważał że takie społeczeństwa są "niedobre".
-
1. kto jest bardziej zadufany w sobie, ten co mówi: "nie wiem jak jest, badać trzeba", czy ten kto powtarza "prawdę głoszę, jeśli fakty jej przeczą tym gorzej dla faktów" (nawet jeśli głosi "prawdę o braku prawdy")
Ale Ty w powyższej dyskusji nie zaprezentowałeś ani pierwszej, ani drugiej postawy, tylko trzecią: można badać, ale po co, jak to i tak nieprawda może być. A jak już coś wychodzi z tych badań, to nie należy się specjalnie tym przejmować. I to mnie dziwi, bo nie byłoby postępu nauki, gdyby ludzie tak myśleli.
-
Jakich moich zasad? Poszanowania jednostki i unikania manipulowania ludźmi?
Podpowiem: Wiara w Gaję (w aktualnej wersji) i przedustawną dobroć natury, totalny relatywizm i nihilizm.
Czyli wg Ciebie człowiek nie może myśleć jak chce? Dla mnie fakt że nie manipuluje ludźmi wciskając im na siłę swoje poglądy a jedynie sam sobie cośtam uważam ma znaczenie zasadnicze. I nie bardzo rozumiem jak poznać czy społeczeństwo wyznaje wiarę w Gaję, dobroć natury, relatywizm i nihilizm, to raczej cechy jednostkowe. No ale jeśli uważasz że sam fakt że takie mam poglądy mnie dyskwalifikuje to wszystko się zgadza.
-
ANIEL-u specjalnie dla Ciebie:
(http://img90.imageshack.us/img90/4304/prawdziwemufanowiwszystah2.jpg)
Lem by się uśmiał.
ps. pytałeś mażku, co byłbym w stanie uznać za cud?
http://www.anvari.org/cols/Beautiful_Natural_Scenes.html
;)
-
ANIEL-u specjalnie dla Ciebie:
(http://img90.imageshack.us/img90/4304/prawdziwemufanowiwszystah2.jpg)
Lem by się uśmiał.
ps. pytałeś mażku, co byłbym w stanie uznać za cud?
http://www.anvari.org/cols/Beautiful_Natural_Scenes.html
;)
Dzięki :) zgaduję, że to czarno-białe to statek, którym te startreki latają, tak? ;D ;D
-
Niesamowite zdjecie! W Meksyku znalezli kolejna jaskinie wypelniona gigantycznymi krysztalami. I po co szukac po kosmosie niesamowitosci, jak na Ziemi, a raczej pod ziemia, sa takie rzeczy:
http://www.telegraph.co.uk/news/newstopics/howaboutthat/3269047/Worlds-largest-crystal-discovered-in-Mexican-cave.html
-
Zorze nad biegunami Saturna, niesamowite:
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap081119.html
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0502/saturnaurora_hst_big.jpg
-
Znów fajerki u babci fotografują... ;D. Ładne. Przeczytałem własnie, że mają budowac teleskop 30-to metrowy, który powinien umożliwić dojrzenie NAJSTARSZYCH gwiazd, jakie kiedykolwiek powstały (zaraz po Pif-Paff) Pierwsze światło za 10 lat - może dożyję?
-
może nie właśnie zobaczyłem bo znałem już daaawno, ale wyszedł właśnie z polskimi napisami.
Przed państwem Richard Dawkins w wersji brutal/fun czyli George Carlin:
George Carlin, You All Are Diseased:
http://pl.youtube.com/watch?v=8S6d3mzVEiE
George Carlin - 10 przykazań:
http://pl.youtube.com/watch?v=5QpOs4w6TYg
George Carlin about Saving the Planet:
http://pl.youtube.com/watch?v=-CaIqW1WfPI
oglądnąłem wszystkie chyba jego :)
-
Lem jednak pisał, że to wspaniałe, że jedna z najważniejszych religii świata mówi nie zabijaj...
-
Lem jednak pisał, że to wspaniałe, że jedna z najważniejszych religii świata mówi nie zabijaj...
przykazania 4-10 są przecież najnormalniejsze z najzwyklejszych od czasu hammurabiego..
i czasem fajnie posłuchać jak ktoś tak kopie religię, po takich rozwodnionych dawkinsach.
na mnie osobiście niezłe wrażenie zrobiło skreślenie czwartego przykazania :)
a a propos, to "właśnie zobaczyłem" jak to fajnie z światłem poszło:
(http://img129.imageshack.us/img129/6264/24782bz1.jpg)
;p
-
Ho, ho, piękne dziecko urodziłeś... ;D
Ja nie polemicznie. Sam się zdziwiłem, kiedy u Lema to zobaczyłem (w Tako Rzecze chyba). Raczej spodziewałbym się Lennonowskiego Imagine... there's no religion too...
Co do tego, że ktos pojechał po religii, to też Lem powiedział coś takiego, że u nas można pojechać, a spróbuj pan w emiratach - łeb szblą utną. W sumie trudno narzekać mimo wszystko.
-
znaczy już dawno zobaczyłem, ale..
http://pl.youtube.com/watch?v=DfPeprQ7oGc
-
Bardzo pozyteczny filmik, zwlaszcza dla edukacji amerykanskiej. Gdy rodeo sie znudzi mozna poogladac. Ja w ogole marze o swiecie, w ktorym puszcza sie dzieciom tego typu dobranocki, zamiast kretynskich GI Joe.
Trzeba by uszyc podobny stroj dla naszego Q :)
-
Podobnie, bardzo popieram. Zadziwiającym jest też to, że w zależności od języka jakiego się używa, w pięciominutowym filmiku można zawrzeć to, na wyjaśnienie czego popularyzatorzy nauki potrzebują całych książek (rozumiem, nie ma w tym krzty złośliwości z ich strony w stosunku do zwykłych śmiertelników, używają pojęć i zwrotów typowych dla swojego środowiska, dobrze wiedzieć, że można inaczej). Przy czym ten mój punkt widzenia, to chyba nie ignorancja, jest winą studiów raczej humanistycznych (ale i to żadne wytłumaczenie). Hmmm...
-
Owszem, forma jest akceptowalna dla mnie i dla Ciebie, bo mowi prostym, obrazowym jezykiem. Czytalem nieco bardziej wyszukane publikacje, niz ten film, ale rozumiem je w pelni tylko do pewnego poziomu, dopoki moje pojmowanie i edukacja na to pozwalaja. Jestem, jestesmy, tez ograniczeni do czestego przyjmowania tego, co sie nam powie niejako na wiare ufajac, ze autorytety i specjalisci maja racje, bo gdy podadza wyjasnienie, to my nie bedziemy potrafili go zweryfikowac. Jak Terminus opowiada o swoich babelkach i podaje nam wzory i wyliczenia, to tez nie rozumiemy (moze gdyby w bardziej narracyjny, a mniej specjalistyczny ton uderzyl?), ale w tej kwestii mu zawierzam i mnie taki podzial raczej odpowiada - trzeba koniecznie miec duza wiedze ogolna i sie orientowac w wielu dziedzinach, ale trudno byc ekspertem we wszystkim :)
-
Masz rację, nie można być ekspertem we wszystkim. A wszechstronność z kolei łączy się z wyborami. W czasach Sokratesa pojedynczy człowiek był jeszcze w stanie zapoznać się ze wszystkimi osiągnięciami ówczesnego świata, dzisiaj jest to przecież fizycznie niemożliwe. Doszło nawet do takiej specjalizacji w wykształceniu jednostek, że w obrębie jednej dziedziny nauki, osoba zajmująca się jedną jej gałęzią, nie do końca orientuje się w tym jak poczynają sobie w sąsiednich. Na przykładzie z mojej uczelni: wykładający prawo własności intelektualnej, mało interesuje się tym, co robią w katedrze prawa międzynarodowego. To tak jakby jeden nawlekał igłę, inny podawał guzik, a jeszcze inny go przyszywał. Wszystkich można nazwać krawcami przy czym każdy czym innym się zajmuje i o czym innym ma pojęcie.
-
Robiące wrażenie zdjęcia z zamieszek w Atenach (http://www.boston.com/bigpicture/2008/12/2008_greek_riots.html)
-
Masz rację, nie można być ekspertem we wszystkim. A wszechstronność z kolei łączy się z wyborami. W czasach Sokratesa pojedynczy człowiek był jeszcze w stanie zapoznać się ze wszystkimi osiągnięciami ówczesnego świata, dzisiaj jest to przecież fizycznie niemożliwe. Doszło nawet do takiej specjalizacji w wykształceniu jednostek, że w obrębie jednej dziedziny nauki, osoba zajmująca się jedną jej gałęzią, nie do końca orientuje się w tym jak poczynają sobie w sąsiednich.
Dlatego sądzę (a raczej mam cichą nadzieję), że albo ludzkość wstąpi na drogę autoewolucji, albo też maszyny o szerszych od nas horyzontach myślowych (wykres z "GOLEMA.." się przypomina) kiedyś pałeczkę przejmą.
Sytuacja o której mówisz powoduje chaos, który nawet jednostki takie jak Lem były w stanie ogarnąć "po łebkach", a to nie jest dobrze. Jedyną szansą uzyskania pozornej orientacji jest popularyzacja (zwł. literatura popularnonaukowa), a dobrych popularyzatorów jak na lekarstwo tak mało, że chyba wszystkie ich nazwiska na Forum (i to już ze 3 razy każde) padły. W sumie niezdrowa to sytuacja, gdy przy gigantycznym postępie wiedzy skazani jesteśmy na narastającą relatywną (względem całokształtu dostępnych danych) ciemnotę. Cóż, ewolucja dała nam ograniczone mózgi... (Ale jest w tym jakiś optymizm - zapędziliśmy się jako zbiorowość daleko poza granice jednostkowego zrozumienia i nadal przemy do przodu :).)
-
Robiące wrażenie zdjęcia z zamieszek w Atenach
Wkleiłes z powodu 24-go zdjęcia? ;)
edit: kliknąłem na link (http://www.boston.com/bigpicture/2008/12/hubble_space_telescope_advent.html#photo17) na tej stronie i...
-
... i kupujesz kalendarz sobie pod choinkę? ;)
-
Hmm... Z informacji prasowych, ktore czytalem i opinii znajomej w Grecji mieszkajacej, te zamieszki sa ekscytowane przez greckich socjalistow, ktorzy chca obalic rzad. Analogia z wydarzeniami sprzed paru lat z Francji jest oczywista. Czy faktycznie kolejny raz ludzie dla wladzy wykorzystuja oblakany tlum...?
-
Dlaczego obłąkany? Jest fajnie, w mordę można dać, kamieniem w głowę rzucić, zbić wielkie wystawowe okno, zdemolować bank, podpalić komuś samochód i patrzeć jak ogień idzie od jednego do drugiego przez całą ulicę... Za darmo i w realu. Ludzie naprawdę wcale się nie zmieniają na przestrzeni wieków czy nawet tysiącleci.
Dzi, pomyślałem, że sobie kupię moinitor 26 cali i będę takie właśnie obrazki oglądał...
-
Czasem pozyczam sobie z pracy projektor o wysokiej rozdzielczosci i przez prawie caly pokoj rzutuje na sciane co mi sie podoba. Nie wiem ile taki kosztuje, ale moze podobnie, co duzy monitor? Za to zabawa lepsza.
Marzy mi sie tez, perspektywicznie :) myslac, zrobic kiedys w domu planetarium - miec kulisty dach i dedykowany rzutnik.
-
(http://img370.imageshack.us/img370/3221/24mcj1gkq7.jpg)
Z pozdrowieniami dla Q ;)
-
Wzruszonym, wzruszonym ;). Dzięki za pamięć ;).
Jest w tym zresztą głęboka prawda. Wraz z postępem naukowym filozofia coraz bardziej rezygnuje ze swoich "wszystkoistycznych" uroszczeń ;).
ps. od twarzy filozofów wolę takie widoczki, więcej z nich wynika ;):
(http://a52.g.akamaitech.net/f/52/827/1d/www.space.com/images/ig381-01-02.jpg)
Oryginalny podpis: Space shuttle Endeavour is seen on Pad 39A at the Kennedy Space Center, Fla, Friday Nov. 14, 2008 as the day wanes toward the night launch of NASA's STS-126 mission.
-
10 minut pozniej:
(http://cache.boston.com/universal/site_graphics/blogs/bigpicture/2008_pt1/03_skyabove.jpg)
-
Chwila nostalgii: http://dizzyman.wrzuta.pl/aud/file/9MuvA5nMoc/ghost_in_the_shell_-_kugutsuuta_ura_mite_chiru.mp3 :)
-
Nie wiem jak to zrobiłem, że to przegapiłem... http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap081122.html
(Zwracam uwagę na suwaczek pod zdjęciem)
Od wschodu Księżyca do zachodu Słońca nad Lizboną...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0811/Panoramica-luaSol-net.jpg)
-
Tu nasze fale sie rozjezdzaja, bo jakis czas temu widzialem to zdjecie, ale jakos bylo, minelo i nie zrobilo na mnie wiekszego wrazenia.
Za to przegladalem dzis katalog zdjec jednego z fotograficznych "znajomych". Wszystkie ma swietne, ale jedno zachwycilo mnie szczegolnie. Patrzylem w nie jak zahipnotyzowany niemal. Kojarzy mi sie tez z poczatkowa scena z Lowcy Androidow. I ja w ogole lubie oczy, no tak mam, nooo ;)
Sam proces nie jest trudny do osiagniecia, ale taki efekt? Spojrzcie sami:
(http://farm3.static.flickr.com/2145/2740437078_18c13835d9_b.jpg)
-
Co ja poradzę, że jestem dinomaniak (i to nie z winy Crichtona, a jeszcze M. Kuczyńskiego (http://allegro.pl/item507776945_kuczynski_zwrotnik_dinozaura_naokolo_swiata.html)) i informacja o odkryciu nowego gatunku dinozaura zwyczajnie mnie cieszy:
http://wp.tv/i,Nieznany-gatunek-dinozaura,mid,212061,klip.html?ticaid=57355
-
Na to nic nie możesz poradzić, ale możesz pisać we właściwym wątku ::).
-
Piszę maźku....
Zobaczyłem filmik o tym.
-
W ten sposób jest to wątek na wszystko... Zobaczyłem, że gacie mnie swędzą.
-
Jednak zdecydowałem się tu bo informacja to żadna ;)
LOL (http://wp.tv/i,Porazenie-pradem-jako-zabawa,mid,215096,klip.html?_ticrsn=3&ticaid=673d3)
-
Jednak zdecydowałem się tu bo informacja to żadna ;)
LOL (http://wp.tv/i,Porazenie-pradem-jako-zabawa,mid,215096,klip.html?_ticrsn=3&ticaid=673d3)
Tesla coil? Była taka instalacja obronna w Red Alert 2. Jak się okazuje, gra zainspirowała innego miłośnika zabawy z prądem:
(http://tesladownunder.com/TeslaRedAlert2Full600.jpg)
Autor zdjęcia szczegółowo opisał zarówno przygotowania jak i samo zdjęcie: http://tesladownunder.com/Red%20Alert%20Tesla.htm
-
Coś na czasie: kosmiczne życzenia od obsługi sondy Cassini:
(http://www.nasa.gov/images/content/299328main_image_1254_946-710.jpg)
http://www.nasa.gov/multimedia/imagegallery/image_feature_1254.html
ps. a co do dinozaura, będę sie upierał, że tu pasuje, najważniejsze było dla mnie, że mogłem zobaczyć jego szkielet i wywiad z naukowcem, ktróry o nim opowiadał...
-
(http://weblog.sinteur.com/wp-content/uploads/2008/02/iss016-e-27426.jpg)
Cumulonimbus z kosmosu.
-
rzadkiej piękności obraz :)
wrzuciłam sobie na tapetę. Na pracowy też sobie wrzucę, a co :D
-
Ja w domu mam taką (http://dzi.neostrada.pl/Sea.jpg). Lipa przez ten napis i panoramę (bo mam monitor 4:3) ale najbardziej mi podeszło z tych co znalazłem :) (Ze swoich o dziwo nie mam ANI JEDNEGO gdzie nie ma nic poza morzem mimo że jest to mój ulubiony widok. ???)
-
Prawdę mówiąc sądziłem, że masz jakiś żaglowiec na wzbrzonym morzu ;).
Bo ja se zwykle też statki ustawiam, tyle, że kosmiczne (prawdziwe i wydumane) na tle próżni, albo takie astro-widoki jakie zwykle maziek linkuje.
Długi czas miałem większe i ładniejsze (teraz ich nie mogę znajść) wersje tego (http://www.battlecruiserzone.com/Hammers.jpg) i tego (http://www.battlecruiserzone.com/Isscv.jpg). (Statki kosmiczne z "Gwiezdnej eskadry", gdyby kto nie wiedział).
-
Hehe myslałem że to taki niedotopiony kawałek śniegu na chodniku.
edit: fantastyczne zdjęcie Saturna wykonane przez Cassiniego będącego dokładnie w środku stożka cienia... Ta jedyna gwiazdka to Ziemia...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0901/newrings_cassini.jpg)
-
(http://images.icanhascheezburger.com/completestore/2008/11/12/128709841287362974.jpg)
-
To zdjęcie wszechświata ja robiłem w piątek wieczorem!!!! Ktoś mi je ukradł!!!
-
To zdjęcie wszechświata ja robiłem w piątek wieczorem!!!! Ktoś mi je ukradł!!!
komórką robiłeś? trochę małe ;]
-
Ja w domu mam taką (http://dzi.neostrada.pl/Sea.jpg). Lipa przez ten napis i panoramę (bo mam monitor 4:3) ale najbardziej mi podeszło z tych co znalazłem :) (Ze swoich o dziwo nie mam ANI JEDNEGO gdzie nie ma nic poza morzem mimo że jest to mój ulubiony widok. ???)
Wyślij mi fullsize to ci usunę napis (moge też skadrować). 5 minut roboty, don't hesitate.
-
To jest full size.
-
hehe, to masz Eee PC Asusa?
edit: A nie, widzę 1024x768, są takie monitory ciągle :)
Ok, give me 5 minutes...
-
Na kuopoty Bednarski.
Pasek u gory jest dorobiony sztucznie, a dolny wycialem i przeskalowalem calosc, tak ze musiala sie rozciagnac tylko o 30 pikseli, wiec wyglada calkiem dobrze.
Milego uzywania.
-
Mam 1280, korzystam z rozciągania (niestety).
Teraz mi się strasznie horyzont w dół przesuwa ;) Dolnego paska i tak nie widać bo zasłania pasek start. No ale ta wersja chyba lepsza.
-
O, spoko, jak chcesz to masz wersję bez dołu i góry (po prostu z usuniętym napisem), będziesz miał wyżej horyzont :)
-
Dzięki :) (W pracy nadaje się idealnie bo wygląda normalnie tak w pivocie jak w trybie normalnym ;) ). Używam jednak tej bez pasków.
-
Zaprzysieżenie Obamy z góry (http://www.popsci.com/files/DCCM20JAN2009-970.jpg)
-
Super. Ciekawe, co powodowalo te skupiska od Pentagonu do obelisku? Pewnie jakieś telebimy?
-
Darmowa Cola :)
-
Hehe, czytalem dzis, ze wybulili na ta impreze 180 mln, czy cos kolo tego. Caly swiat sie zachwycil, nawet Izrael wstrzymal bombardowania fosforem na ten czas, zeby nowemu krolowi fety nie popsowac.
No to teraz mozemy czekac juz spokojnie na te wielkie zmiany, zmiany, zmiany...
Tutaj opinia Finkelsteina o Obamie i tej imprezie:
http://video.google.com/videosearch?q=norman+finkelstein+obama&emb=0&aq=f#
-
A'propos Obamy i wielkich zmian:
http://www.smog.pl/wideo/23587/barack_obama_osama_bin_laden/
;D ;D ;D
Czego to ludzie nie wymyślą...
-
Tak sobie nie dawno znalazłem przypadkiem:
http://video.google.pl/videoplay?docid=7415898632278016197&ei=1Qh-SbmyF4SQ2wK2zOitBQ&q=dawkins+%26+weinberg (http://video.google.pl/videoplay?docid=7415898632278016197&ei=1Qh-SbmyF4SQ2wK2zOitBQ&q=dawkins+%26+weinberg)
Dawkins i Weinberg gadają o nauce, religii i innych podobnych zupełnie przyziemnych i nieistotnych rzeczach- może znajdzie się ktoś, kto przy tym nie zaśnie (mnie się udało ;D).
-
Znalezisko jednego z "moich" forumowiczów. Wycieczka po ISS w odcinkach:
1. http://pl.youtube.com/watch?v=JgBgmw-2U8c
2. http://pl.youtube.com/watch?v=F-yIqxoMBVU
3. http://pl.youtube.com/watch?v=srQdr6kGii4
4. http://pl.youtube.com/watch?v=lswCuvcA7YQ
Ech, polecieć kiedy na taką wycieczkę...
-
właśnie zobaczyłam ilustracje do Kongresu futurologicznego..
(http://www.adamnorton.net/images/artwork/countermeasures/c_7.gif)
..czyli jak radzić sobie z groźbą przeludnienia i braku przestrzeni
-
No i jak? Podobaja sie? Co takiego ujelo Cie w nich, ze wiemy o tym fakcie? ;)
-
Dzi, coś dla Ciebie...
full-res (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0902/rainierclouds_thompson_big.jpg)
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0902/rainierclouds_thompson.jpg)
-
Bo kojarzy się z cyckami? ;)
-
;D
-
http://pointlesscomputing.net/ ;)
-
No dobra, jest kilka punktów stałych. Nie działa to jak stereogram. Więc what?
-
It's just pointless ;)
-
Pointless, nie pointless, po obejrzeniu tego paskudztwa godzinę mnie oczy bolały ::).
-
Wchodziliście w źródło strony (mam na myśli pointlesscomputing.net)? 8)
-
No Miesław, jestes gość!
edit: Zobaczcie ile planktonu koło tej meduzy... Gorąco zalecam full-res (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0902/ngc4921_hst_big.jpg).
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0902/ngc4921_hst.jpg)
-
Les Fractales, Mon Amour:
http://www.enchgallery.com/fractals/fracthumbs.htm
http://fractals.hauner.cz/
http://sprott.physics.wisc.edu/fractals.htm
-
woda na marsie..
(http://images11.fotosik.pl/85/26c16c13ce3d7976.jpg)
-
Mam podejrzenia, że w tej wodzie kreseczki brakuje...
-
Widzisz maźku, pewnie się w tej wodzie spiritus znajduje po prostu, co by dowodziło, że jest tam i życie rozumne ;).
-
Are we alone? (http://fora.tv/2009/02/19/The_Dance_of_the_Fertile_Universe_Are_We_Alone#chapter_03) bardzo sympatyczny wykład księdza kosmologa i pani biolog.
-
Pamietacie opisy Lema testow astronautow w centryfugach? No to tak to wyglada, do 9 g (niezbyt przyjemnie, acz ciekawie):
http://video.google.com/videosearch?q=centrifugal+test&emb=0&aq=f#
&eurl=http%3A%2F%2Fvideo.google.com%2Fvideosearch%3Fq%3Dcentrifugal%2Btest%26emb%3D0%26aq%3Df&feature=player_embedded
&feature=related
-
Nex, Twój post mi jakos przeleciał, a szkoda...
Co tracimy, gdyż nasze oczy nie są czułe na pojedyncze fotony i nie możemy łapać ich 40 godzin... Nałożone 1:1
Ja jestem w lekkim szoku, zawsze wydawało mi się, że te struktury sa drobniejsze...
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0904/mosaic1_diCiccoWalker.jpg)
-
http://wiadomosci.onet.pl/122064,21,0,0,1,pokaz.html
-
maziek: co za różnica jakie duże skoro nikt z ludzi których znasz nigdy ich nie widział prawda? ;)
-
Naocznie niestety. Ale w zasadzie jedyny potrzebny gadżet (poza zwykłym aparatem) to mechanizm zegarowy...
Luknij na ten wątek (na te dwa filmy), to są foty pasjonatów, niektóre z amatorskich teleskopów, a niektóre z lustrzanek, nawet z szerokokątnymi obiektywami...
http://astro-forum.org/Forum/index.php?showtopic=25662&st=0&p=332858entry332858
-
Drogi taki mechanizm? Ile czasu na jakiej czułości trzeba naświetlać żeby te mgławice naświetliło?
-
Dwie-trzy stówy: http://tiny.pl/zg4b
To jest wersja jednoosiowa, czyli potrzebny jest do tego montaż aparatu paralaktyczny (oś obrotu równoległa do osi Ziemi). W wersji dwuosiowej wszystko jedno jak będzie zamontowany aparat, sa jeszcze wersje z komputerem, który ma w sobie atlas gwiazd, oczywiście cena niebezpiecznie rośnie...
Do tego potrzebny jest aparat, do słabych obiektów to w zasadzie musi być lustrzanka z matrycą CMOS. Taki Canon 350D z drugiej ręki jest zdaje się rozsądnym kompromisem (~ siedem stów). Do tego szklo. Obiektyw - kit - raczej kiepsko, ale mozna, albo coś lepszego, od patyka wzwyż. Wzwyż... wzwyż jest daleko :-) .
Czułość na CMOSie można podbić do ISO1200, można i więcej, choć szum już jest spory.
Metoda polega na składaniu obrazków przez program, który np. kilkadziesiąt klatek tego samego kawałka nieba złoży, traktując odchyłki jako szum. Tak powstały te obrazki i dlatego są takie dobre. Są lepsze niż 30-40 lat temu profesjonalne (oczywiście pomijając powiększenia - choć niektóre są z całkiem dużych teleskopów).
Zasada jest taka, że im dłużej naświetlasz, tym słabsze obiekty wydobędziesz. Normalnie taka lustrzanka ma najdłuzszy czas 30s, chyba, że zastosuje się wężyk spustowy i czas "bulb" - to wówczas dowolnie, ale trzeba siedzić. Inna możliwość to grip: http://tiny.pl/zgnc . Mozna na nim ustawić interwał między zdjęciami i otworzyć migawkę nawet na 100 godzin.
Zasadniczo o ile w ogóle złapiesz jakies fotony, to potem z pliku RAW duzo mozna wydobyć.
Ja osobiście w to się nie bawię, bo mam za duże light pollution. To trzeba w jakimś ciemny miejscu, musi być noc przysłowiowo "choć oko wykol".
-
Czyli to co jest powyżej jest z 30sto sekundowego naświetlania? :/
Przy okazji, są proste, skuteczne i działające (tj. ma autentycznie być usunięty szum a nie powstać coś dziwnego) sposoby na odszumianie zdjęć (znaczy "normalnych", niekoniecznie nieba).
-
Nie wiem o które pytasz, ale zdjęcie które wstawiłem jest z 40-godzinnego naswietlania (to nałożone na niebo). Jak połaczysz 50 klatek po 30 s. to masz 25 minut itd.
Proste metody polegają na wywaleniu pixeli znacznie sie różniących lokalnie. Akurat w astrofoto jest cała masa takich pixeli, które sa zdjęciem a nie szumem. A skutecznych metod w ogóle nie ma.
-
Jeszcze sie w to nie bawilem, ale robi sie to wlasnie tak, jak mowi maziek - albo siedzisz z rozdziawiona matryca przez wezyk albo robisz kilkadziesiat naswietlen tego samego fragmentu i skladasz w jedno. Istotne jest posiadanie urzadzenia, ktore bedzie sie krecilo tak, by nadazac za ruchem obrotowym Ziemi. W przeciwnym przypadku wyjdzie takie cos, jak ponizej (sciagnalem od fotograficznej znajomej):
Sklejka trzydziestu osmiu fotografii naswietlonych po 30 sekund w jedno minutowych interwalach
(http://farm4.static.flickr.com/3506/3314971421_c008bfdc8b.jpg?v=0)
Tutaj zdjecie bylo naswietlane 45 minut bez przerwy:
(http://farm3.static.flickr.com/2249/2194881073_5124ae9dbe.jpg?v=0)
-
Sprytne jest to z robieniem wielu zdjęć w jednym czasie i "sumowanie" przez co wychodzą te długie czasy a przy okazji się zmniejsza szumy. Tylko fizycznie nadal nie rozumiem za bardzo jak to robić bo sama optyka i matryce muszą być w innym fizycznie miejscu. Chyba że dzięki odległości to przesunięcie zanika.
-
Chodzi Ci o paralaksę? Paralaksę z wielkim trudem wyznaczono za pomoca wówczas możliwie najbardziej wyrafinowanych metod gdzieś w połowie XIX w dla kilku najbliższych gwiazd i to na zasadzie, że pomiarów dokonywano na przeciwległych punktach orbity Ziemi. Tak, że jest całkowicie nieistotna. Sądze, że drgania sprzętu, fluktuacje atmosfery itd. daja zniekształcenia o rzędy wielkości większe. Zaś od ruchu obrotowego masz ten zegarek, dzieki któremu gwiazdy są punktami a nie kreskami.
Hubble Ultra Deep Field było naświetlane łącznie coś ok 1mln sekund w przeciągu kilku miesięcy. Fakt, że paralaksa galaktyk odległych o 13mld lat świetlnych jest w ogóle jakaś niewyobrażalnie mała zapewne.
-
Hm.. jestem pod wrazeniem zdjec ktore tutaj zobaczylam...chcialam pytac na forum fotograficznym ale widze ze to tutaj;)...czy moglby mi ktos powiedziec czy ten aparat jest wart kupna?
http://www.megamedia.pl/aparat-cyfrowy-olympus-sp-560-uz.php?przelicz_raty=1&ilosc_rat=12&ff=
Czy warto cos dolozyc i kupic inny?Przyznaje ze do obslugi lustrzanki nie doroslam;)Podobno tez PanasonicDMC_FZ50 nie jest zly dla amatorow?
Pozdrawiam wiosennie:)
-
Wg mnie Olympus nie jest wart. Mógłbym duzo napisać, ale taki jest wniosek. Sądzę, że z zaawansowanych, uniwersalnych kompaktów obecnie najlepszy wybór to Panasonik FZ28 lub na drugim miejscu Canon S5 IS. Obsługa lustrzanki nie jest szczególnie wymagająca choć jej zakup to większe pieniądze na starcie no i jest to skarbonka bez dna. FZ50 jest duży, ma wspaniały obiektyw ale kiepską matrycę. Bardzo mocno odszumia zdjęcia i jest to niestety widoczne (jak dla mnie dyskwalifikujące).
Najlepsze miejsce do takich pytań to www.optyczne.pl i forum na nim.
edit: super podszedł dzisiejszy obrazek a właściwie filmik z APODa http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap090413.html
-
maziek: Nie wiem czy chodzi mi o paralaksę. Chodzi mi o robienie wielu zdjęć równocześnie i dodawanie ich do siebie bo tak zrozumiałem opisywaną przez Was technikę wykonania zdjęć.
-
olkapolka lustrzanki są bardzo łatwe w obsłudze:-) Tylko to już nieco inna bajka niż taki kompaktowy pstryk. Przede wszystkim zaczyna się jazda z obiektywami bo korpus to pryszcz:-) Jakbyś potrzebowała rzetelnej porady napisz a popytam męża fotomaniaka.
-
Chodzi mi o robienie wielu zdjęć równocześnie i dodawanie ich do siebie bo tak zrozumiałem opisywaną przez Was technikę wykonania zdjęć.
Nie równocześnie tylko sztuka po sztuce, dzień po dniu. Nie, widok nie zmienia się. To jak atlas astronomiczny. Zegar wodzi obiektywem za gwiazdami. Trzeba tylko mniej więcej trafić w to samo miejsce na początku każdej obserwacji. Te napędy z komputerkiem trafiają same. Maja atlas w głowie. Trzeba znać tylko czas, współrzędne geograficzne i wysokość n.p.m. Pokazujesz mu jedną (znaną) gwiazdkę - a on jedzie do następnej - jest błąd, który korygujesz - jedzie do następnej - jest prawie dobrze - trzecią czy czwartą pokazuje w punkt. No mnie jakoś osłabia, że namęczę się, namęczę - a potem siądę do kompa i odpalę sobie co chcę - bo wszystko jest w sieci... Wolę meteorki.
-
Olkopolko, jak maziek mowi, to pewnie ma racje, dobry jest w tym temacie :), ja bym mu zawierzyl.
Bardzo jednak polecam Ci zakup lustrzanki, tak naprawde w mojej ocenie duzo mniej wazne jakiej (prosze o PM lub list emaliowany, gdybys chciala porady, bo nie tak dawno sam zmienialem sprzet i jestem w miare na biezaco) - byleby miala mozliwosc manualnych ustawien ostrosci, przeslony i czasu naswietlania (kompakty te lepsze tez maja, tylko robi sie to duuuzo dluzej i duuuuzo mniej wygodnie, sa bardzo uciazliwe w obsludze) oraz zeby matryca byla powiekszona (bo wtedy redukuje sie ilosc szumow i zwieksza jakosc zdjecia oraz obiektyw pracuje na wiekszych ogniskowych, by osiagnac takie samo przyblizenie, jak przy matrycy malej, co daje wieksze pole do pracowania z glebia ostrosci). To sprzet rozwojowy i na duzo dluzej Ci wystarczy, poza tym trudno jest nauczyc sie dobrze i swiadomie fotografowac kompaktowym aparatem. Gdy zaczniesz wiedziec czego chcesz zauwazysz, ze materia w prostym kompakcie stawia opor i trzeba sie z nia zmagac.
-
maziek: OK, myślałem że wszystko w jedną noc, jak w kilka to nie mam pytań.
-
Wydmy na Marsie (fulres (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0904/sandmars_mro_big.jpg))
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0904/sandmars_mro.jpg)
-
Oho, czyli jednak ma atmosferę!
;)
-
A to nie mial?
Z tego co sie orientuje, ma bardzo nikle cisnienie i zlozona jest glownie z dwutlenku wegla.
-
Wietrzę jakiś podstęp w tym uśmieszku dzi... ;-) Dzi, powiedz co kombinujesz?
-
A tak się wygłupiam. ;) Napisałem na wypadek gdyby ktoś myślał że wydmy to jakieś wiekopomne odkrycie a nie po prostu ładne zdjęcie ;)
-
Ciekawa stronka w ogole (galeria jest swietna), a to, co linkuje to zbior obrazow, ktore mozna powiekszac/pomniejszac 10-krotnie w stosunku do poprzedniego (w rozpietosci od naszej galaktyki z odleglosci 10 milionow lat do pojedynczego liscia przed budynkiem uniwersytetu i do poziomu komorki, atomu, chromatyny, DNA, protonow i neutronow, jadra i kwarkow) - http://micro.magnet.fsu.edu/primer/java/scienceopticsu/powersof10/index.html
-
No, to jest świetny przykład by unaoczniać jak dużo to np. milion.
-
Najpierw jest seria zdjęć, która zdobyła Pulitzera. A potem zdjęcie fotografa, który zrobił te zdjęcia. Ciekawi mnie, co sobie pomyslicie...
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,6521383,Fotograficzne_Pulitzery.html?i=0
-
Show must go on.
-
Ja sobie mysle, ze to, ze fotografie sa monotematyczne, to najmniejszy szczegol. Uderza mnie fakt, ze za najlepsze zdjecia uzano te, ktore pokazuja najgorsze tragedie - wszystkie zdjecia to murzyni zaglodzeni, w zburzonych domach, wkladani do trumien etc. Druga seria to, oczywiscie, tegoroczne wybory prezydenckie w pastusim kraju, raczej zadne zaskoczenie. Slowem, chcesz, by Cie docenili, jedz tam, gdzie przejdzie huragan lub powodz albo gdzie plemie Tutsi wymorduje tysiace Hutu i tym ostatnim zrob zdjecia jak dogorywaja. Albo sfotografuj kampanie prezydencka (byle nie kaczora, bo i tak sie nikt nigdzie nie przejmie).
Przypomina mi sie jedno ze zdjec chyba linkowanych dawno temu przez dzi, gdzie nad kims umierajacym i zupelnie zmasakrowanym stoi stadko hien z obiektywami i robia mu zdjecia. Jeden byl madrzejszy i sfotografowal ich.
A poza tym podoba mi sie tonalnosc czarno-bialych fotografii.
-
Evangelos, to są nagrody fotografii PRASOWEJ, a ta polega na relacjonowaniu, reportażu, a nie technice fotograficznej.
-
Uśmiech tutaj nie pasuje. Chociaż z drugiej strony nikt nie ma obowiązku osobistego podchodzenia do wykonywanej przez siebie pracy. Może to być z jednej strony sztuka, czy, jak napisał Evangelos, sposób na wypromowanie siebie, albo z drugiej strony, i ta interpretacja narzuca się przy oglądaniu tego typu fotografii, chęć zwrócenia uwagi na treść zdjęcia, na tragedię, wywołanie jakiejś społecznej reakcji, może ktoś obejrzy i stwierdzi, że tak być nie może, że trzeba coś z tym zrobić, pomóc. James Nachtwey, jeden z czołowych współczesnych fotoreporterów wojennych, jest dobrym przykładem drugiego podejścia, co pokazuje tym, że potrafi odłożyć aparat kiedy od fotografii pilniejsza jest doraźna pomoc, a otwarcia wystaw jego zdjęć nie mają nic wspólnego z wielkimi fetami.
-
Mi natomiast narzuca się pytanie o podstawy do oceniania omawianych postaw...
-
Dlaczego nagradzane sa relacje i raporty tylko o tragediach i smierci? Czy dla przeciwwagi nie daloby sie zrelacjonowac czegos pozytywnego?
-
Bo te rzeczy są przez ludzi postrzegane jako ważne. Taka natura. Dobre rzeczy traktuje się jako normalne, złe jako ważne.
-
Dzi, podstawy, ich brak...to nieistotne, bo nie zakazuję mu się uśmiechać, co byłoby złe, mówię tylko, że mi się to nie podoba. W dzisiejszym świecie każdy może powiedzieć co myśli. I często nic z tego nie wynika. Przy czym z mojego punktu widzenia nie o ważność spraw tutaj chodzi. Tragedie są bardziej, że się tak wyrażę, medialne niż dobre wiadomości.
-
Nie pisałem lilijna tylko do Ciebie bo zdawało mi się że każdy z piszących ocenia. A tak na marginesie to to które zdjęcie fotografa zostało wybrane na "okraszenie" jego dzieła to czysty przypadek czy jak kto woli kunszt redaktorów onetu...
-
Dzi, nie, ale jako jedna z krytykujących poczułam się w obowiązku wytłumaczyć, za siebie. E, pod zdjęciem jest podpis, że to świętowanie przyznania nagrody Pulitzera za te właśnie zdjęcia, nie uroczystość rodzinna. A może jeszcze za bardzo ufam mediom... Tak na wszelki wypadek, to, że nie wklejam buziek nie znaczy, że piszę cokolwiek złośliwie ;).
-
Zdjęcie fotografa było zapewne zrobione w innych okolicznościach niż zdjęcia z powodzi. Ale własnie przypadek połączył to w taką (nie)zgrabną całostkę.
Śmierć człowieka to tragedia, śmierć milionów to statystyka (Stalin). Nie jesteśmy zdolni współczuć grupie ludzi większej od kilku. Uczuciowo, bo rozumowo tak. Lem też o tym pisał.
-
Moze sie nieprecyzyjnie wyrazilem. Chce powiedziec to, ze nie uwazam tych fotografii za wybitne pod zadnym wzgledem (jesli dzi uwazasz inaczej, to powiedz prosze jakie przyjmujesz kryteria oceny - ja po prostu patrze na tematyke i wiadomosc oraz technike wykonania, pewnie, ze nie jestem ekspertem i gdybym zostal poproszony o zasiadanie w komisji, pewnie bym odmowil z braku kompetencji, ale opinie moge wyrazic). Po pierwsze mysle, ze na naszej Ziemi dzieja sie bardzo ciekawe i warte zrelacjonowania wydarzenia, ktore nie naleza do kategorii ludzkich smierci i tragedii i o nich tez warto mowic. To tak, jakby literackiego Nobla dostawala zawsze ksiazka o holocauscie, chocby i piecdziesiata. Ale dobrze, zgadzam sie, pomimo tego, ze ludzie cierpia od zawsze, jest to temat aktualny, wazny i wazki. Niechaj wiec nagrody o ogromnej wadze dostana fotografie, ktore robia z przekazu cos wiecej, sztuke, ktorych autorzy wyrozniaja sie wsrod podobnego do siebie tlumu. Ja mam wrazenie, ze wiekszosc zdjec zamieszczonych na linkowanej stronie ma za zadanie pokazac bol, biede i nedze, im wieksze, tym lepiej. Wracajac do wyimaginowanych Nobli - skoro juz trzeba pisac o nazizmie i holokauscie po raz enty, to niech ktos podejdzie do tematu w sposob swiezy, odmienny, zaskakujacy i ciekawy, jak chocby znakomity Jonathan Littell trzy lata temu, a nie robi z siebie nastego Borowskiego.
-
Skoro sie tlumaczym z komentarzy:moj dotyczyl styku zdjec nagrodzonych z prywatnymi.Nie ocenialam zdjec jako takich.Co by to byla za ocena?Nie rzecz w obiekcie czy fotografie jeno w portalu ktory umieszczajac w ten sposob zdjecia spowodowal niejaki dysonans. I stad : ile klesk by nie spadlo na ludzi, ile nieszczesc to i tak "przedstawienie musi trwac".
-
Ciekawe swoją drogą, czy jest jakaś różnica w postrzeganiu. Mówi się, że śmierć jest dziś spychana jako coś wstydliwego, o czym się nie chce pamiętac ani myśleć. Na zachodzie być może poszło to dalej niż u nas, gdzie jeszcze jakiś kontakt ze śmiercią jest. Może tam nie da rady się inaczej przebić jak pokazując takie proste, brutalne przesłania, naruszające intymność?
-
Nie wiem czy nie da sie inaczej przebic na zachodzie.Wydaje mi sie ze tendencja do pokazywania prostych brutalnych przeslan nie dotyczy tylko fotografii.Ucieczka w Kraine Wiecznej Mlodosci...byle dalej od widma smierci...oczywiscie ze tak sie dzieje.Moze to przyczyna .Ale wtedy po co mieliby nagradzac obrazy pokazujace cos od czego uciekaja?A moze to po prostu spadek wrazliwosci widza.Media wciaz przesuwaja te granice.Juz nie wystarczy pokazac pogrzebu - trzeba zajrzec do trumny itd.Poza tym...abstrahujac od tych zdjec..."widz" zaczyna brac w tym czynny udzial.Pewnie Compton piszac swoja "Smierc na zywo" nie sadzil ze tak szybko sie jego mysl zisci.Umieranie w blasku fleszy.Nie wiem co jeszcze mozna pokazac?Sprzedac?Z drugiej strony jest ktos to "kupuje".I nagradza.
-
Nie rozumiem, na zachodzie ludzie nie stykaja sie ze smiercia? Mniej niz w Polsce?
Ja tylko patrze, ze 3/4 fotografii to dzieci po dwutygodniowych glodowkach, ciala zmarlych obejmowane, skladowane, wkladane do trumien, ludzie placzacy, ciezarne kobiety na ziemi czekajace na miejsce w szpitalu, placzaca krewna jakiegos zmarlego... Litosci troche, przede wszystkim dla tych ludzi... Czy gdyby kogokolwiek z Was dotknela smierc bliskiego chcielibyscie, zeby taka hiena stala nad Wami z aparatem, dokumentowala i pokazywala reszcie swiata? Czy nie mozna zrobic bardziej taktownego i obiektywnego reportazu, zamiast wchodzic w buciorach w czyjes najbardziej intymne momenty?
Kiedys, zrobily na mnie pozytywne wrazenie, stad pamietam, widzialem dwie fotografie z Iraku - jedna to zolnierz w pelbym ekwipunku - helmie, zbroi i z karabinem kucajacy i glaszczacy male kociatko, drugie to grupa zolnierzy przed czolgiem, w tym jeden mial w lufie nialy kwiatek, cos jak stokrotke i trzecie, nie pamietam dokladnie kontekstu - stal kordon policjantow badz zolnierzy - z tarczami i palami, po drugiej demonstranci i jeden z demonstrantow przed szeregiem z wyciagnietym ku jednemu z policjantow tulipanem.
-
Pewnie Compton piszac swoja "Smierc na zywo" nie sadzil ze tak szybko sie jego mysl zisci.Umieranie w blasku fleszy.Nie wiem co jeszcze mozna pokazac?Sprzedac?Z drugiej strony jest ktos to "kupuje".I nagradza.
Dlatego mi sie to nie podoba - co jest takiego w ludzkiej psychice, ze gdy zdarzy sie wypadek na ulicy, to wszyscy zbieraja sie w kolko? Bardzo nieliczni pomoga, zadzwonia po pogotowie czy zbadaja pobieznie rannego, ale reszta ma widowisko i stoi tak z 15 metrow od zdarzenia - wystarczajaco blisko, by bylo widac, ale na tyle daleko, ze jak trzeba bedzie cos zrobic, to mozna sie odwrocic i czmychnac.
Kiedys urzadzano publicznie egzekucje - dzisiaj pokazuje sie w CNN termowizyjny obraz z laserowo nakierowywanych bomb.
Ja mysle, ze nie chodzi o uciekanie czy spadek wrazliwosci, tylko jakas sklonnosc gatunku do emocjonowania sie czyims nieszczesciem (bo ktos ma gorzej?)
-
Nie rozumiem, na zachodzie ludzie nie stykaja sie ze smiercia? Mniej niz w Polsce?
Jak czlowiek umierał to radycyjnie kładło się go w otwartej trumnie, przychodzili bliżsi i dalsi sąsiedzi, siedziało się dookoła, rozmawiało o zmarłym itd. Trwało to dwa czy trzy dni.
Dziś jak człowiek umiera, to przyjeżdża zakład pogrzebowy i zabiera ciało. Leży ono w cmentarnej kostnicy i raczej mało kto siedzi przy nim, czasem najbliższa rodzina. Ludzie przychodzą dopiero na pogrzeb i ew na stypę, której też już nie ma, bo to teraz nazywa się konsolacje.
W Stanach dość dawno zostalo to doprowadzone do takiego punktu, w którym pożegnanie ze zmarłym polega niekidy na przejechaniu limuzyną przez tunel w domu pogrzebowym, gdzie po drodze za szybką wystawiona jest trumna.
-
Czy chcemy czy nie : gdzies pewnie siedzi w nas owo "ktos ma gorzej".Pewnie u roznych ludzi ujawnia sie na roznym poziomie.
Nie chodzi wg mnie o czestotliwosc styku ze smiercia a jeno o wyrzucenie jej poza obszar rozmyslan.Memento mori?Po co kiedy bede mloda i piekna do zawsze?To duze uproszczenie z mojej strony, ale mnie wiecej o to mi chodzi kiedy pisze ze zachod ucieka od smierci.Ucieka od mysli o niej (pisze o tym tez...w moze miernej ksiazce ale w temacie;)...Houellebecq "Czastki elementarne").
A propos usuwania zwlok...zachodzi to juz w necie.Usuwanie wirtualnych zwlok.Zeby nie klopotac rodziny mozemy zlozyc w odpowiedniej firmie loginy i hasla a ta juz wyczysci po naszej smierci co trza.
P.S.
Chcialam tylko dodac ze piszac o Comptonie nie mialam na mysli zdjec tylko to:
http://www.dziennik.pl/swiat/article336031/Smierc_za_miliony_funtow.html
(ftp://http://www.dziennik.pl/swiat/article336031/Smierc_za_miliony_funtow.html)
-
Najpierw jest seria zdjęć, która zdobyła Pulitzera. A potem zdjęcie fotografa, który zrobił te zdjęcia. Ciekawi mnie, co sobie pomyslicie...
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,6521383,Fotograficzne_Pulitzery.html?i=0
Ani jednego zdjecia z Palestyny? Hmm...
To zdjecie troche mowi:
http://www.appletreeblog.com/wp-content/2008/03/camera-blood.jpg
A odnosnie wrazliwosci reporterow, roznie bywa; to zdjecie dostalo Pulitzera w 94 r, przeczytajcie opis pod zdjeciem:
http://www.babajamalkoram.com/child%20and%20vulture.jpg
-
Dzieki Nex. To chyba wszystko na ten temat...
-
Mysle ze pomieszalismy tutaj kilka tematow.
Nex natomiast naprawde dobrze zamknal watek jednostronnego oceniania fotoreporterow.
-
Evangelos:
Nie wiem co bym wybrał bo nie wiem co było wystawione do konkursu. Ciężko też twierdzić że nagrodzeni nie są wybitni skoro nie ma się porównania do pozostałych wystawionych prac. Co z tego że Twoim zdaniem na świecie było wiele wydarzeń skoro może z żadnego z nich nie było dobrych zdjęć? Zresztą, Twoja teza że tylko tragedia jest nagradzana strasznie upada akurat w tym konkursie bo na dwa pokazywane zdarzenia tylko jedno jest tragiczne! (a to że poszerzyłeś kategorię na "tragedia + USA" jest naciągane)
Jeśli natomiast chodzi o moją ocenę "jakości" tych zdjęć (w kontekście tematyki konkursu) to przedstawiają one w mocny sposób konsekwencje wydarzenia, i to w szerokim znaczeniu, np. są takie w których można "poczuć" co czuje osoba na zdjęciu, poczuć ogólny klimat, jest też trochę symboliki itd. Sztuką zrobienia dobrego zdjęcia reportażowego jest ukazanie obrazem nie tylko widoku sceny, ale czegoś jeszcze. Są takie zdjęcia które potrafią "zsumować" wydarzenie, gdzie widząc jedno zdjęcie nagle uświadamiasz sobie "o co chodzi" w wydarzeniu, momentalnie i równocześnie rozumiesz jego skalę, wpływ na jednostki (i to tak że prawie czujesz to co one), wpływ na społeczność, wpływ na świat itd. Jak oglądasz zdjęcie trzyletniego dziecka umierającego z głodu w odległości kilometra od pomocy i czekającego na niego sępa (sama symbolika tu jest!!!!!) to tak naprawdę nie widzisz dziecka i sępa tylko... no właśnie, widzisz całą tragiczność wydarzenia i to "bezpośrednio" bo własnymi, osobistymi uczuciami (bo masz wpojone symbole, np. dziecka).
Są też zdjęcia które są "reportersko trudne technicznie", to znaczy np. ujęcia które trudno na przykład uchwycić a finalnie dają niespodziewany efekt (w naszym przykładzie chyba może tu się łapać ten śmiejący się Obama z tymi krzywymi nogami) które jak rozumiem są doceniane przez reporterski świat za samą trudność uzyskania takiego zdjęcia.
O to moim zdaniem "chodzi" w zdjęciach reporterskich.
Co do reszty wypowiedzi natomiast. Oddzielmy dwie rzeczy, konkurs nagradzający zdjęcia reporterskie od fotografii reporterskiej w ogóle. Don't hate the player, hate the game. Jest "gra" zwana fotografią reporterską, ma swoje zasady. By oceniać "graczy" tej "gry" stworzono ten konkurs. Tworząc konkurs nikt nie zastanawiał się czy "gra" jest dobra czy zła, przyjęto jej "zasady" za dane. Jest to zdrowe i normalne podejście i czepianie się takiego konkursu i jego wyników dlatego że nie podobają się zasady gry nie ma sensu. To tak jak podważać zwycięzcę rzutu krowim plackiem na odległość przez to że uważa się że rzucanie krowim plackiem jest głupie.
Fajnie że wywiązała się dyskusja na temat samej "gry" ale myślę że nie powinna ona umniejszać sukcesu "graczy".
-
Dzi, jest jeszcze kwestia czy gracze grają fair (już w oderwaniu czy i jak w ogóle tu oceniać). No i można tak w nieskończoność. Mając temat i przynajmniej dwóch dyskutantów można nie dojść do konsensusu i ciągnąć rozmowy bez końca... ale chyba właśnie po to to forum jest, i dobrze.
-
Dzi masz racje, ale to jest tak, że jak ktoś zwraca nam uwage, to chcielibyśmy, żeby sam, przynajmniej w danym względzie, nie grzeszył. Jakie działanie na obywatela ma policjant, który sam bierze łapówkę...
-
Karcę również siebie (bo oceny cisną się dość odruchowo). Innymi słowy, uważam że nie maMY dość... nie wiem, wiedzy, doświadczenia, mądrości? by oceniać tak złożone rzeczy. I nie odbierajcie mnie jako policjanta bo nie jestem wyżej w hierarchii, to moje zdanie, na równi z Waszym, może być jedną z rzeczy do rozważenia jeśli ktoś ma inne.
-
Dzi policjannt nie był do Ciebie. To była parafraza - facet robi zdjęcia pokazujące jak gina ludzie sam tym ludziom, których nie fotografuje nie pomaga. Ja sie po raz pirwszy zetknąłem z czymś takim jak była w Polsce wielka powódź za Gierka. Był reportaz i motyw przewodni to był pies przykuty łańcuchem do budy, oblany już wodą, wyjący potępieńczo (gospodarze uciekili, on nie mógł). Faceci przypłynęli kręcąc wciąż, zrobili kilka przebitek i odpłynęli - wciąż trzymając w kadrze wyjącego psa, który jako zwierze inteligentne wiedział, że odpływa ostatnia szansa...
Tutaj zbitka zdjęciowa jest być może przypadkowa, ale jesli on rzeczywiście tak się uradował, że dostał Pulitzera za zdjęcia śmierci to nie lubię go. Podobnie było z ostatnia olimpiada. Wahanie - występowac, czy nie występować, bo Chiny łamią prawa człowieka... Wszyscy łykneli bajkę: wystąpić, bo to zwróci oczy świata na Chiny... cóz za hipokryzja.
-
Tutaj zbitka zdjęciowa jest być może przypadkowa, ale jesli on rzeczywiście tak się uradował, że dostał Pulitzera za zdjęcia śmierci to nie lubię go.
Ja sie łudze ze to portal namieszal z zestawieniem zdjec.A radosc byla z otrzymania nagrody po prostu za prace ktora wykonuje.Bo jesli sprowadzimy to do radosci za zdjecia smierci to ja go bardzo nie lubie.
-
Nie wiem co bym wybrał bo nie wiem co było wystawione do konkursu.
Logiczne, o to nie pytalem.
Ciężko też twierdzić że nagrodzeni nie są wybitni skoro nie ma się porównania do pozostałych wystawionych prac. Co z tego że Twoim zdaniem na świecie było wiele wydarzeń skoro może z żadnego z nich nie było dobrych zdjęć? Zresztą, Twoja teza że tylko tragedia jest nagradzana strasznie upada akurat w tym konkursie bo na dwa pokazywane zdarzenia tylko jedno jest tragiczne! (a to że poszerzyłeś kategorię na "tragedia + USA" jest naciągane)
Masz racje, to brak logiki mojej. Byc moze jednak nie ma zadnego dobrego zdjecia z innej tematyki, bo wszyscy koncentruja wysilki na fotografowaniu nieszczesc?
Nie przecze, byc moze nieco naciagam - pewnie dlatego, ze osobiscie nie uwazam wyboru Obamy za az tak istotne wydarzenie - wiele osob traktuje to jako symbol odnowy oblicza polityki i swiata - ja raczej traktuje go sceptycznie (nieco ponizej granicy neutralnosci) i przelomu sie nie spodziewam. Mowie oczywiscie o istotnosci wyboru samego czlowieka, nie fakcie zmiany w funkcji przywodcy mocarstwa. To, ze udowodnil, ze kazdy wyksztalcony czarnoskory Amerykanin z 84-milionowym budzetem moze zostac prezydentem tez mnie nie przekonuje. W porzadku jednak, to moje czepialstwo, bo USA wazne sa i zdjecia tez znakomite. Nie zrobilbym lepszych, wiec sie zamykam, poza tym istotniejsza jest dla mnie kategoria "breaking news", bo to w niej sie, w mojej ocenie, zle dzieje. Obama czy nie, to kwestia gustu.
Jeśli natomiast chodzi o moją ocenę "jakości" tych zdjęć (w kontekście tematyki konkursu) to przedstawiają one w mocny sposób konsekwencje wydarzenia, i to w szerokim znaczeniu, np. są takie w których można "poczuć" co czuje osoba na zdjęciu, poczuć ogólny klimat, jest też trochę symboliki itd. Sztuką zrobienia dobrego zdjęcia reportażowego jest ukazanie obrazem nie tylko widoku sceny, ale czegoś jeszcze. Są takie zdjęcia które potrafią "zsumować" wydarzenie, gdzie widząc jedno zdjęcie nagle uświadamiasz sobie "o co chodzi" w wydarzeniu, momentalnie i równocześnie rozumiesz jego skalę, wpływ na jednostki (i to tak że prawie czujesz to co one), wpływ na społeczność, wpływ na świat itd. Jak oglądasz zdjęcie trzyletniego dziecka umierającego z głodu w odległości kilometra od pomocy i czekającego na niego sępa (sama symbolika tu jest!!!!!) to tak naprawdę nie widzisz dziecka i sępa tylko... no właśnie, widzisz całą tragiczność wydarzenia i to "bezpośrednio" bo własnymi, osobistymi uczuciami (bo masz wpojone symbole, np. dziecka).
Owszem, zgadzam sie, masz racje i ja nie przecze. Tylko przede przede wszystkim chcialbym swiata i ludzi, ktorzy nie dopuszczaja do sytuacji dziecka z sepem. Zamiast tego jednak robione mu sa zdjecia i dostaje nagrody. Dobrze dzi, ja wiem, to swietne zdjecie, ale czy mamy prawo fotografowac az do tego stopnia bestialstwa? Mysle, ze po przekroczeniu pewniej granicy zakrawa to na jakas perwersje. Dzieje sie tak, ze fotografia dziennikarska (ta pulitzerowa, bo o niej caly czas mowimy) pokazuje tragedie i symbole cierpienia (czy nie troche dlatego, ze to sie dobrze sprzedaje?) albo jakimi my sami potworami jestesmy (mysle, ze lepiej by bylo dla wszystkich, gdyby zdjecie z sepem nie powstalo, bo fotograf pomogl dziecku zdobyc pozywienie, a tu odwrotnie, jeszcze dostalo nagrode). Tu nie naciagam, bo specjalnie wszedlem na strone pulitzera i zaczalem przegladac archiwum. W zeszlym roku wygralo co (ta sama kategoria - "breaking news")? Fotografia rozkladajacego sie na chodniku czlowieka, pierwej bardzo poranionego w ulicznych rozruchach. 2006 - "obraz chaosu i cierpienia" po przejsciu huraganu Katrina. Rok wczesniej krwawe rezultaty walk w miastach Iraku. Od samego wejscia na http://www.pulitzer.org/ z pierwszych stron miniatur gazet widac "Catastrophic" na jednej i "Tragedy on the ice". No wiec ja sie pytam, czy przekaz jest obiektywny i to jedyne "breaking news" cokolwiek warte? Gdzie jest jakas rownowaga? Zamiast niej widze tylko dlugie obiektywy i zagladanie nimi byle dalej, glebiej w ludzkie nieszczescie.
No i nie chce umniejszac "sukcesow" graczom (ten od sepa sam sobie umniejszyl), tylko wlasnie o caly system krwawej paranoi mi sie nie podoba. Pulitzery to nagroda topowa, na nizszych szczeblach dziennikarstwa dzieje sie to samo (plus Kosciol katolicki w roznych odmianach w Polsce, no i oczywiscie, pozal sie Boze, polityka).
-
@maziek:
Rozumiem. I OK, można nie lubić człowieka, można nie akceptować sytuacji. Nie zmienia to faktu że zdjęcia są najlepsze, a tego dotyczył konkurs. Mi się wydało że Evangelos swoją niechęć do tego o czym piszesz przelał na doszukiwanie się w zdjęciach małej wartości, stracił obiektywizm. Dlatego się czepiłem.
@Evangelos:
Spoko, teraz już nie mam powodów by się Twojej wypowiedzi czepiać :)
Jeszcze co do "uśmieszku". Onet jest tak niewiarygodnie niewiarygodnym źródłem... czegokolwiek że na prawdę dajcie spokój. Przecież przytaczaliśmy przykłady z artykułów (do dziś pamiętam ITER). Poza tym każdy dziennikarz chcąc zwrócić uwagę i rozpocząć dyskusję dobrałby najbardziej denerwujące zestawienie, po co się na to nabierać? A jeszcze poza tym wszystkim jest to co napisała olkapolka.
-
Podobnie było z ostatnia olimpiada. Wahanie - występowac, czy nie występować, bo Chiny łamią prawa człowieka... Wszyscy łykneli bajkę: wystąpić, bo to zwróci oczy świata na Chiny... cóz za hipokryzja.
Gdyby ktos zrobil cykl zdjeciowy jak Bush obsciskuje Dalajlame i wrecza mu ordery, pozniej zdjecia Chinczykow maltretujacych Tybetanczykow lub inaczej myslacych rodakow oraz napisal artykul o przyjazni i wspolpracy amerykansko-chinskiej, to bym uznal to za cos.
-
Mi się wydało że Evangelos swoją niechęć do tego o czym piszesz przelał na doszukiwanie się w zdjęciach małej wartości, stracił obiektywizm. Dlatego się czepiłem.
Mala wartosc to zle okreslenie - sam go uzylem i spowodowalo to dyskusje, wybacz. Myslalem raczej o wartosci w kategoriach takich, jak w mojej ostatniej, dlugiej wypowiedzi, ale ciesze sie, ze doszlismy juz do porozumienia.
-
Tutaj zbitka zdjęciowa jest być może przypadkowa, ale jesli on rzeczywiście tak się uradował, że dostał Pulitzera za zdjęcia śmierci to nie lubię go.
Też go nie lubię(i nawet jak się nie ucieszył). I tylko tyle. Nie oceniam ,nie krytykuję. Po prostu nie lubię. dlatego że:
Podobne zdjęcie np. białego człowieka w cywilizowanym kraju skończyłoby się w sądzie, za naruszenie dóbr, godności itp. Ale Murzynków można. Przecież za chwile pewnie umrze i nawet nie wie co to sąd. Ciekawe, czy artysta fotografik zapytał "obiekt" ,czy może zrobić mu zdjęcie? Szczerze wątpię. (chyba, że to była ustawka, za 10 centów). Człowiek został potraktowany jako część okrutnej przyrody. Ot, jak to reporterzy lubią złapać w obiektyw gazelę zagryzaną przez geparda.Śliczne ujęcie i ma walory estetyczno poznawcze.
I nawet biedne dziecię nie wiedziało, że sensem jego męki (być może jedynym) jest to ,by inny człowiek, w innym świecie dostał jakąś nagrodę.
Nadludzi nie trzeba szukać w przyszłości. Są wśród nas.
P.
-
Nie rozumiem dlaczego tak bardzo sie odzegnujecie od oceniania i wartosciowania tych reporterow. Czy ocena moralna zdarzenia badz czlowieka to jakies faux pas? Nie trendy? Dla mnie typ, ktory robi takie zdjecie (te z sepem) i potem pakuje graty i odjezdza to smiec i tyle. Ja go oceniam i krytykuje. Moglby zrobic zdjecie, kopnac sepa i zawiezc dzieciaka do obozu UN. Daleko nie mial. Dopiero po czasie ruszylo go sumienie.
-
Nie rozumiem dlaczego tak bardzo sie odzegnujecie od oceniania i wartosciowania tych reporterow. Czy ocena moralna zdarzenia badz czlowieka to jakies faux pas? Nie trendy? Dla mnie typ, ktory robi takie zdjecie (te z sepem) i potem pakuje graty i odjezdza to smiec i tyle. Ja go oceniam i krytykuje. Moglby zrobic zdjecie, kopnac sepa i zawiezc dzieciaka do obozu UN. Daleko nie mial. Dopiero po czasie ruszylo go sumienie.
Nie oceniam, bo widzę jakowąś pulę dobra w tej sytuacji. I nie jestem w stanie wyważyć, co przeważa. Dlatego osoba fotografa wywołuje we mnie niechęć, ale sam fakt zaistnienia zdjęcia już nie. A to jest powiązane. Podobnie mam zresztą z myśliwymi. A tak na marginesie. Zdjęcie mogłoby mieć tytuł "Umierające dziecko i dwa sępy". Pierwszego się nie czepiam, był głodny i czekał na swoją kolejkę przy stole. Drugi, niewidoczny też pewnie chciał zaspokoić jakowąś potrzebę. Jaką? Oto jest pytanie. Ciekawe co myślał naciskając na spust? Biedne dziecko?Ale mam ujecie?Za tą fotkę kupie sobie nowe Ferrari?Ja to mam szczęście?Poruszę sumienie świata?I co zrobił chwilę po. Odgonił sępa? poszedł sobie na spoczynek?Zaniósł dziecko do obozu?Rzucił mu 10 dolców?A może oddał mu swoją kanapkę i bidon z piciem. Hmmm.
P.
-
Nie rozumiem dlaczego tak bardzo sie odzegnujecie od oceniania i wartosciowania tych reporterow. Czy ocena moralna zdarzenia badz czlowieka to jakies faux pas? Nie trendy? Dla mnie typ, ktory robi takie zdjecie (te z sepem) i potem pakuje graty i odjezdza to smiec i tyle. Ja go oceniam i krytykuje. Moglby zrobic zdjecie, kopnac sepa i zawiezc dzieciaka do obozu UN. Daleko nie mial. Dopiero po czasie ruszylo go sumienie.
Ja nie odzegnuje sie od oceniania jesli mam do tego podstawy.Historia sep -dziecko...zostawil je...nie ma o czym dyskutowac-smiec.
Ale my po prostu nie wiemy jak sie zachowal np fotograf z mazkowego linka.Wiec co tu oceniac?Na jakich podstawach?Ze wyborcza wybiórczo poukladala zdjecia?Wg mnie mozna tylko tak jak juz napisalam - miec nadzieje ze swietuje nagrode za swoja prace (ktora jest przeciez spolecznie akceptowalna).
Poza tym lektura Kapuscinskiego daje tez pewne pojecie jak dzialaja fotoreporterzy.
Prosze nie wrzucajcie mnie do worka pt "Broni wszystkich reporterow"...chodzi mi tylko o obiektywizm i podstawy do wydawania sadow o innych ludziach.
-
Zeby uscislic: Chodzilo mi tylko o tego od sepa. A co zrobil reporter po zrobieniu zdjecia bylo napisane: Zebral sie i poszedl.
-
Nie rozumiem dlaczego tak bardzo sie odzegnujecie od oceniania i wartosciowania tych reporterow.
Nex to oki...ja zrozumialam ze piszesz nie o tym jednym.Uzyles liczby mnogiej;)
-
Liv,
Moim zdaniem nawet jeśli reporter myślał o Ferrari, nie mamy prawa go potępiać
Przecież nie potępiłem. Nawet nie oceniłem (no, może pośrednio). Wyraziłem tylko swoją ciekawość, cóż możne myśleć reporter w takim momencie.
Starsze pokolenie, lepiej pamiętające koszmary ostatniej dużej wojny, zadawało kiedyś retoryczne z gruntu pytanie - Gdzie był wtedy Bóg? Po obejrzeniu tego zdjęcia, stanęło mi ono w głowie ,razem z odpowiedzią - fotografował.
P.
-
Ogólnie napiszę że Cetarian opisuje to co miałem na myśli pisząc o zbyt złożonych zależnościach i konsekwencjach czynu bym mógł go ocenić.
-
No i jednak napisałeś:
„osoba fotografa wywołuje we mnie niechęć”
Subiektywnie można lubić bądź nie lubić kogo się chce, ale ja rozumiem naszą dyskusję w ten sposób, że próbujemy wypracować jakieś rzeczowe kryteria oceny.
I tylko w tej konwencji pytam:
Za co właściwie go nie lubisz?
Za to, że dobrze wykonał swoją pracę?
Rozumiem, że gdyby w ogóle nie pojechał do Afryki, to by się na to nielubienie nie naraził, ale czy od tego głodujące afrykańskie dzieci miałyby więcej mleka?
Moim zdaniem miałyby sporo mniej.
Wbrew pozorom, dużej różnicy miedzy nami nie ma. Może tylko w sferze wrażliwości. Nie jestem Golemem czternastym czy tym bardziej Zacną Anią. Nie potrafię w takich sytuacjach precyzyjnie oddzielać obiektywnego od subiektywnego i dać ostateczną, jednoznaczną ocenę. Nie lubię gotowanych buraczków...i nie wiem dlaczego. Nie lubię niektórych ludzi i czasem wiem dlaczego. Dlatego starałem się (może za słabo) wyrazić osobistą niechęć, ale też zauważyć obiektywne korzyści całego zajścia. Zresztą niechęć do faktu medialnego, bo przecież gościa nie znam a wszystko mogło być zupełnie inaczej (ta nieufność do mediów z czasów "głębokiego komunizmu").
A, czy dobrze wykonał swoją pracę? Czy dobrze wykonali swoją pracę twórcy amerykańskiego programu kosmicznego, z pochodzenia Niemcy, którzy podstawy wiedzy zdobywali testując więźniów w KL? (interesujące doświadczenia nad wytrzymałością organizmu człowieka w próżni). Obiektywnie dobrze, Amerykanie w kosmos polecieli. Czy mam ich lubić? Hmmm.
Co do pozostałych argumentów pełna zgoda. Nie zaszkodził, a pewnie nawet per saldo pomógł. Ale co ja mogę, że dalej go nie lubię. Pewnie zresztą ma to wpisane w dochód. Na byciu symbolem niechęci "zwykłych" ludzi też się nieźle zarabia (taka u nas kultura). Dlatego, ważne dla mnie było, co myślał robiąc to zdjęcie, choć wiem, że głupio to wygląda. I tak w tyle głowy siedzi mi, że ostatnia jego myśl przed naciśnięciem spustu - "żeby tylko sęp nie odleciał". Cóż, widać jestem antropesymistą.
Jeżeli masz jakieś rzeczowe kryteria na takie sytuacje to przedstaw ,bo ja przyznam, jestem bezradny.
P.
-
prowadzą prostą drogą do (absurdalnego) stwierdzenia, że wypada pojechać do Afryki wyłącznie jako wolontariusz.
Caterian, ale racjonalizowanie uczuć prowadzi donikąd. Z punktu widzenia sprawności nie ma znaczenia, czy lekarz przejmuje sie chorym, czy zupełnie nie. Ba, można postawić tezę, że w pewnych sytauacjach jego sprawność może być odwrotnie proporcjonalna do współczucia. Ale prawdopodobnie racjonalnie wiedząc o tym uczuciowo nie będziesz mógł się pogodzić z traktowniem osoby jak przedmiotu.
Można oczywiście postawić tezę, że więcej dla Afryki robią ci, którzy chcą tam zarobić na ferrari, niż ci, którzy z serca chcą tam pomóc. Co jednak nie powstrzyma nikogo przed uczuciami, na które (przyczynek do Golema) wpływu żadnego nie mamy.
Na marginesie - ewolucja tak nas ukształtowała, że pomoc dziecku jest imperatywem. Dlatego zresztą to zdjęcie wywołuje takie emocje. Kiedy myślimy o przekraczaniu instynktów zwykle myślimy o gwiazdach, a tu mamy życiowy przykład.
-
Abstrahując metodą strusi-piłatową od wszelkich własnych ocen, powiem tylko, że czytając tą - toczącą się już od jakiegoś czasu - dyskusję, miałem przed oczami te dwa cytaty:
Pochyliłem się nad aparatem i cicho — bo nie chciałem, żeby malec mnie słyszał — powiedziałem sakramentalne słowa:
— Uwaga! Człowiek w niebezpieczeństwie!
Powtórzyłem to trzy razy i czekałem. W głębi głośniczka coś drgnęło. Rosła tam cisza, zataczając coraz szersze kręgi, jakby ktoś kamień rzucił w bezkresną wodę. Dziesiątki tysięcy głosów milkło, rozlegały się sygnały oczekiwania:
— Odbiór! — mówiono. — Uwaga, odbiór!
Jeszcze ktoś o coś pytał, jeszcze tu i ówdzie rozlegały się szybkie serie impulsów nadawczych, a tymczasem moje słowa przekazywały stacje translacyjne dalej i dalej; zdawało się, że słyszę echa własnego głosu, który w ułamku sekundy obiegł całą kulę ziemską, a potem, skupiony w emitorach kierunkowych, został rzucony w przestworza. Odezwały się stacje kosmodromiczne sztucznych satelitów i Księżyca, pracujące z jednosekundowym opóźnieniem, przyjęły wezwanie i przeszły na odbiór, aż cała wewnętrzna sfera panowania człowieka zamarła i delikatny szmer głośniczka w teleranie przerywał już tylko nigdy nie ustający tykot atomowych zegarów obserwacyjnych. Naraz jakiś pilot księżycowy odezwał się, pytając, co się stało. Jakiś gruby głos kazał mu się natychmiast wyłączyć i nastała cisza. To było w piątej sekundzie po moim wezwaniu. A w szóstej, tak jak było trzeba, zacząłem krótko i rzeczowo mówić: Odnaleziono dziecko, nazywa się Pao, ma trzy i pół roku, orzechowe oczy i tak dalej. Potem znów nastała cisza, przestrzelona krótkimi gwizdnięciami stacji translacyjnych, i naraz dwie odezwały się równocześnie: oznajmiały, że mają zanotowane zgłoszenie rodziców i już od pięciu godzin czekają wieści. A potem — w dwudziestej drugiej sekundzie — wszystkie przerwane połączenia wznowiono, wszystkie stacje okrętów i rakiet odezwały się, automaty kończyły wypowiadanie urwanych w połowie zdań, ludzie się śmiali i rozmawiali, i znowu burzliwy gwar przelewał się w miniaturowym głośniku.
i
Przykładem uchwytu tematycznego, który w innym niż fantastyczny regionie przywodzi, tj. pozwala narracyjnie zamknąć to, co prima facie nieprzywiedlne, może być w prozie realistycznej Herzog Saula Bellow. Cierpieniem tak obywatela, jak pisarza naszej epoki jest monstrualny rozziew pomiędzy informacją o sprawach świata, wciąż tłoczoną w nas masowymi środkami przekazu, a osobniczą potencją reakcji adekwatnej. Im więcej się wie o bezliku plag padających na gatunek i im mniej można tę wiedze zużyć jako przesłankę skutecznych czynów, tym boleśniejszy narasta stress — jako rozdarcie sumienia i działania. Co się sumienia tyczy: aby mogło rozpocząć swą gryzącą robotę, zwaną jego wyrzutami, pierwej musi otrzymać odpowiednią po temu informację. W tym zakresie warunki wstępne spełnia prasa, radio, telewizja światowa każdego dnia; trudno wszystkie tryskające tak źródła zaczopować, nie zdając sobie sprawy z nikczemnej unikowości takiej obrony. W tym zakresie mogło dawnymi czasy sumienie spać dlatego, ponieważ ignorancja nie była wynikiem eskapistycznego wysiłku, lecz normą. Albowiem zarazy, plagi i wojny kąsały ciało ludzkości wiekami, lecz jakże często nikt prócz tak doświadczanych o tym nie wiedział. Ostatnio znowu przyszedł jeszcze z pomocą obraz; w efekcie nie można się już schronić w słodkiej niewiedzy, chociażby ktoś nie wiedzieć jak tego właśnie chciał.
/.../
A ponieważ nie można by żyć, mając stale świadomość aż do pęknięcia wypełnioną wiadomościami o stu naraz ogniskach świata, na których się los ludzki podpieka, trzeba te wiadomości, jak śmieci, w kąty głowy pousuwać i ukrywać niejako przed samym sobą. One jednak trwają tam dalej po swojemu; jak zdać jednak artystycznie sprawę z tego zjawiska? Otóż cały pomysł Herzoga, dający się w paru słowach zamknąć, to zadanie rozwiązuje. Zapewne: normalny człowiek nie będzie pisał do prezydenta Eisenhowera, do znakomitych filozofów, do mężów stanu, nie przeznaczy swego życia na epistolografię kasandryczną, to tylko mógłby uczynić wariat. Jakoż Herzog tylko dopóki jest odrobinę „trącony” — pisze te wszystkie listy (lecz nie jest aż taki obłąkany, żeby je do tego jeszcze wysyłać). Powstaje tedy obraz niezmiernie przewrotny w swoim głębszym sensie: tylko wariat może dzisiaj jeszcze naprawdę w pełnym wymiarze poczuwać się do osobistej odpowiedzialności za losy świata! Normalny człowiek udaje czy też — urabia siebie tak, aby utrzymać psychiczną równowagę, bo czyż inaczej można by żyć?
Pierwszy z naiwnie optymistycznego "Obłoku...", drugi z "Fantastyki i futurologii". I dodam, że pierwszy jakoś bardziej mi się podoba...
Edit:
Natomiast co do reportera: w pierwszej chwili pomyślałem sobie: nie oczekujmy od ludzi heroizmu, ale podwiezienie tego dzieciaka heroizmu nie wymagało, więc reporter zwykła świnia. A potem zacząłem się zastanawiać czy reporter (który przecież niedługo potem się zabił) był w owym momencie jeszcze w pełni poczytalny, bo może nadmiar napotkanych nieszczęść już na tym etapie zrobił coś dziwnego z jego psychiką. Ale wiem jedno - jeśli już w Afryce trafiłbym na takie dziecko, i wiedział gdzie podwieść, to bym podwiózł.
-
Cetarianie, maziek nieco mnie ubiegl, ale pozwol, ze i ja wtrace swoje trzy grosze
Moim zdaniem nawet jeśli reporter myślał o Ferrari, nie mamy prawa go potępiać
Dlaczego nie? Zgadzam sie z Nexusem, nie widze powodu, dlaczego mialbym nie wyrazic swojej opinii. Oczywiscie na szubienice bym go nie wyslal, ale mam prawo uwazac go za smiecia i dyskutowac dlaczego tak uwazam. I to niezaleznie od tego co sobie myslal przyciskajac spust migawki - tego nie wiem, ale to najmniej istotne.
czy oddał kanapkę i bidon? – załóżmy, że nie oddał kanapki i bidonu, ale dlaczego to on właśnie miał oddać, a nie ja lub ty?
On przynajmniej pojechał w tą niebezpieczną podróż, a my siedzimy wygodnie przy komputerach.
Po czwarte: dziecko na zdjęciu jest w takim stanie, że już chyba nie byłoby w stanie ugryźć kanapki, potrzebne jest co najmniej mleko, a być może kroplówka.
Czy reporter ma podróżować karetką reanimacyjną?
Od tego są organizacje pomocowe.
On jest od robienia zdjęć.
Po piąte: ile dzieci i dorosłych może nakarmić jeden reporter swoimi kanapkami?
Chodzi o to, Cetarianie, ze we wspolczesnej zachodniej cywilizacji wzorcem zachowania jest pomaganie innym w najtrudniejszych sytuacjach, gdy tylko mozna. Pomijajac nawet ludzka wrazliwosc jest wymog prawny, by komus, kto ulegl na przyklad wypadkowi komunikacyjnemu, udzielic pierwszej pomocy do czasu nadjechania karetki.
Pozwol, ze zastosuje Twoj styl myslenia w jednym z Europejskich miast (sam nosze aparat przy sobie zawsze, wiec bedzie mi latwiej). Widac starsza pania, ktora zlapala sie za klatke piersiowa na wysokosci serca i upadla na beton, gdzies w bramie:
O kurcze, pewnie dostala zawal albo jakis zator. No ale co ja zrobie, pogotowie niby kilometr stad, ale zanim ich zawolam, poza tym co oni moga - babcia jest w takim wieku, ze operacji i tak nie przeprowadza. Poza tym dlaczego ja mam pomoc, a nie ktos inny? Malo osob przechodzi obok? Ja przynajmniej zauwazylem, ze cos z nia nie tak, a oni co? Poza tym malo ich umiera codziennie na rozne niewydolnosci? Pewnie z 1000 dziennie w calym kraju, trudno, zebym latal za kazda babcia i wzywal karetke, co ja jestem, pielegniarka? Ja sie na fotografii znam. Niech lezy, lepiej zdjecie jej zrobie. Ujecie dobre, sprzeda sie niezle i jeszcze bedzie mozna napisac artykul w gazecie o spolecznej znieczulicy. Same plusy, to ostatnie na pewno da niektorym do myslenia i wiecej osob bedzie pomagalo babciom na chodniku. Dobra, zaraz, obiektyw, wlacz, przeslona, gdzie ten guzik, zeby tylko nie przykleknal ktos kolo niej, bo po zdjeciu, aa, dobra, jest, cyk, pstryk. No, to zrobione. To wesolych swiat i narazie.
Rozumiesz Cetarianie? Zdrowy emocjonalnie czlowiek nie jest fotografem, ktory sie zajmuje robieniem zdjec, tylko przede wszystkim czlowiekiem, istota wspolczujaca takze, ktora fotografuje, gdy ma szanse, ale pamietajmy o kolejnosci jednak.
Poza tym ani w jednej ani w drugiej sytuacji nie wymaga sie bohaterstwa i powstrzymywania 50 rebaliantow z kalachami przed rozstrzelaniem kogos - wystarczy sie pochylic.
-
Nie uwazam zeby swiat mial zamykac oczy na zdarzenia z fotografii...w takim sensie te zdjecia sa potrzebne.I w takim sensie rozumiem ze jest to nagroda za dobrze wykonana prace.A nie ze udalo mu sie za wszelka cene sfotografowac upodlenie ludzkie i masz swoje ferrari.Kwestia: czy media maja nas bombardowac takimi zdjeciami bez ustanku czy juz winno sie powiedziec stop bo swiat zwrocil juz swoja uwage na te problemy?
Dokladnie.Jaka psychike maja fotoreporterzy robiacy tego typu zdjecia?Napewno nie podlegajaca jednoznacznej ocenie.
Jednoznaczna ocena jest mozliwa...wg mnie ...tylko w poszczegolnych przypadkach a nie w odniesieniu do calej braci fotoreporterskiej.Dlatego nie boje sie oceniac reportera sepa a nie oceniam tego z mazkowego linka.Nie wiem po prostu w jakich okolicznosciach powstaly jego zdjecia...jak sie zachowal itp.Bo jesli uwierzymy ze kazdy fotoreporter to sęp to trzeba kliknac esc i wylaczyc sie trwale z medialnego smietniska.Nie tylko z ogladania zdjec ale i wiadomosci...filmow dokumentalnych itp...bo w tle zawsze bedzie ferrari (nic osobistego liv).
Chyba ze uznamy iz kazdy... niezaleznie od pobudek i innych dzialan ktore podejmuje...rabiacy takie zdjecia to godny potepienia sep.Ale dla mnie jest tu jakis zgrzyt.Dostrzegam swiatelko w tym marazmie fotoreporterskim.
-
Ech, szanowni państwo .
Porozumienia nie będzie, gołym okiem to widać. Obiektywnych kryteriów też, bo niby skąd. Zależnie czy patrzymy na sytuację przez pryzmat dziecka (jak ja - może jestem kobietą ;), wychodzi saldo ujemne. Jak przymniemy optykę reportera, lekki plus. W sumie, od obu natura wzięła zapłatę tyle, że w różnych walutach.
Zresztą, przypomniała mi się stara lektura Twaina "Tajemniczy przybysz". I pomyślałem sobie, że z tego dziecka mógłby wyrosnąć jakiś Mobutu ,albo inny Hajle, tudzież bezimienny młody zabijaka, w których Afryka wszak obfituje. Więc może dobrze się stało?
Jak dla mnie - raczej finito w temtemacie.
-
A ja stracilam grunt pod...bo liv uciekajac sie do argumentu "moze jestem kobieta" postawil mnie w dosyc podlym swietle.Poza tym stracilam juz orient...czy mowimy w ogolnosci o pracy fotoreportera czy o szczegolnym przypadku tego ze zdjecia nexowego.Dla mnie to roznica.to troche tak jakby nauczyciel mial oceniac klasowki tylko po odpowiedziach...nie znajac pytan.
-
Ciekawa dyskusja, włączę się, choć trochę po czasie: moim zdaniem, Ceterianie takich trochę demagogicznych argumentów użyłeś na obronę tego reportera:
Po drugie: generalnie dążenie do sukcesu jest słuszne, w tym równie do posiadania Ferrari.
Nawet jeżeli dążenie do sukcesu jest słuszne (ale wg kogo? do jakiego sukcesu?), to nie za wszelką cenę!!! Jak można porównywać uratowanie komuś życia z sukcesem zawodowo-finansowym?
Po trzecie: czy oddał kanapkę i bidon? – załóżmy, że nie oddał kanapki i bidonu, ale dlaczego to on właśnie miał oddać, a nie ja lub ty?
On przynajmniej pojechał w tą niebezpieczną podróż, a my siedzimy wygodnie przy komputerach.
No i co z tego, że pojechał w niebezpieczną podróż? To jest lepszy? A może ja nie jeżdżę w niebezpieczne podróże, bo sprzedałam bidon i dałam pieniądze na pomoc dla Afryki...? Osobista odwaga nie jest wyznacznikiem bycia dobry człowiekiem.
Po czwarte: dziecko na zdjęciu jest w takim stanie, że już chyba nie byłoby w stanie ugryźć kanapki, potrzebne jest co najmniej mleko, a być może kroplówka.
Czy reporter ma podróżować karetką reanimacyjną?
Od tego są organizacje pomocowe.
On jest od robienia zdjęć.
Tu już ci nieźle Evangelos odpowiedział: po pierwsze jest człowiekiem. Robienie zdjęć to jego zajęcie, a nie to, co go określa.
Po piąte: ile dzieci i dorosłych może nakarmić jeden reporter swoimi kanapkami?
To, że nie możesz uratować wszystkich, nie oznacza, że możesz nie ratować nikogo...
Po szóste: Sądzę, że dzięki temu, że to zdjęcie (a nie na przykład zdjęcie baletnicy stojącej na jednym palcu) wygrało World Press Photo, dziesiątki tysięcy ludzi wpłaciło po kilka złotych/dolarów/euro/funtów na fundusze rozmaitych organizacji pomocowych, dzięki czemu mleka i ryżu dla innych głodnych dzieci jest trochę więcej.
Jasssssne. Przypuszczam, że właśnie tak próbował oszukać swoje sumienie. Czysta hipokryzja. Bo NIE WIESZ, czy ktoś z powodu tego zdjęcia dał złamany grosz więcej.
I problem powiązany, bardzo poważny i wręcz kluczowy dla pomocy humanitarnej w Afryce i nie tylko.
Często pieniędzy na mleko i ryż jest całkiem sporo, ale nie można z nią dotrzeć, bo na przeszkodzie stoją działania wojenne, w tym ŚWIADOME działania walczących stron polegające na blokowaniu pomocy dla cywilów strony przeciwnej.
To racja. A jednak nie usprawiedliwia to nieudzielenia pomocy w danej sytuacji. To tak jakbyś nie pomógł w czasie pożaru sąsiadowi, mówiąc, że tu nie chodzi o pomożenie jednej osobie, tylko o wprowadzenie narodowego programu zapobiegania pożarom. A tu i teraz niech kogoś trafi szlag.
Generalnie: nie widzę powodu, żeby zdjęcia reporterskie w konkursach oceniać tylko na zasadzie "czy są dobre w swojej kategorii". Jeżeli nie podoba mi się gra, to mam prawo też potępiać tych, którzy do niej przystępują. Zwłaszcza, że robią to dobrowolnie. I jeżeli są najlepsi w tej grze, to z mojego punktu widzenia - są najgorsi.
Oczywiście: nie poępiiam wszystkich fotoreporterów w czambuł, ale jednak uważam, że ich praca nie jest warta takiego splendoru i pochwał, jakimi jest otaczana. I tak, lepiej by było, gdyby pojechało tam kilku wolontariuszy więcej, a fotoreporterzy nie przeznaczali absurdalnych sum na drogi sprzęt (jakie maja za znaczenie jakieś niuanse w kolorach zdjęć, jak są one przeznaczone do drukowania w gazetach?) i przekazali te pieniądze na pomoc... Mimo, że mam świadomość, że to nie rozwiąże wszystkich problemów Afryki
-
Generalnie: nie widzę powodu, żeby zdjęcia reporterskie w konkursach oceniać tylko na zasadzie "czy są dobre w swojej kategorii". Jeżeli nie podoba mi się gra, to mam prawo też potępiać tych, którzy do niej przystępują. Zwłaszcza, że robią to dobrowolnie. I jeżeli są najlepsi w tej grze, to z mojego punktu widzenia - są najgorsi.
W ogole nie ma co oceniac wartosci artystycznej takich zdjec.Co do prawa do oceny gry-zgadzam sie. Ale...sa lepsi bo sa gorsi...cos a la Rozmowy Kontrolowane.ANIEL-u jesli potrafisz udowodnic taka zaleznosc: najlepszy fotograf = najgorsza swinia a co za tym idzie najgorszy = ? to prosze.Ja nie mam na to dowodow.I dla mnie dyskusje zamknalby taki dowod.Na to czekam.
Znalazlam taki zapis czatowej rozmowy z fotoreprterem Reutera.Nie szkodzi ze sprzed kilku lat.Pomijajac glupie pytania internatow.Chyba ze uznamy ze nie ma w tym zawodzie etyki a to co on mowi to tylko na pokaz a zdjecia rzadza.Mam nadzieje ze uda mi sie zalinkowac.
http://czat.gazeta.pl/czat/1,48880,1684301.html?as=1&startsz=x (http://czat.gazeta.pl/czat/1,48880,1684301.html?as=1&startsz=x)
Jesli nie ma etyki zawodu fotoreportera( cos na ksztalt hierarchii waznosci proponowanej przez Evangelosa) to ja sie wycofuje w proponowany przez was czarno-bialy swiat potepien wszystkich fotoreporterow.W koncu jaki mam powod zeby ich bronic przed uogolnieniami?Chyba tylko taki zeby swoja...i tak porzadnie zachwiana...wiare w wartosc czlowieka szczatkowo ocalic.
-
Sprobuje podsumowac nasze etyczne debaty, moze mi sie uda.
Mysle, ze wszyscy skupilismy sie na fotografii dziecka z sepem. Zestawienie fotografii zalinkowanych przez mazka jest niejednoznaczne i nie pozwala wyrobic sobie obiektywnej oceny, co kazdy przyjal do wiadomosci.
MOIM ZDANIEM sprawa jest prosta - dobrze, ze sa ludzie pokazujacy tragedie innych, bo ci, ktorym sie powodzi lepiej moga zareagowac (wprawdzie osobiscie mam dosc zalewu katastrof, wojen, kryzysow finansowych, dziur ozonowych itd. itp. etc. i chcialbym byc informowanym o czyms innym, ale to odrebna kwestia. Moze zeby nie dostac depresji trzeba po prostu kupowac tylko Scientific American, Nature i pokrewne, nie wiem). Niemniej powinny (dla zdrowej emocjonalnie sredniej ludzkiej) definiowac nas zachowania czlowiecze, a nie jakosc zdjec i tyle. Co innego, gdyby nasz korespondent sfotografowal sytuacje, zeby pokazac jak zle sie dzieje i wzial tego 5-kilogramowego malucha pod pache i zaniosl do punktu zywnosciowego, 10 minut spacerem, ale on spakowal manatki i sobie poszedl. Cywilizowani i wrazliwi ludzie tak nie robia, z reszta tyle razy zostal juz zganiony - moze dajmy nieboszczykowi spokoj, czul sie na pewno skrajnie fatalnie, skoro doprowadzilo go to do samobojstwa i pomimo, ze opinie o jego czynie mam bardzo nieprzystojna, to dla mnie jest rozgrzeszony. Moze gdyby umial analizowac jak Cetarian jeszcze by zyl, kto wie.
Olu - w zwiazku z powyzszym nie proponuje ksztaltu etyki dla zawodu fotoreportera, tylko zachowywanie jakis czlowieczych odruchow niezaleznie od zawodu i tyle. Proste.
PS. skopiowane z linkowanej rozmowy:
ignac#: Czy fotografując wojny, staje Pan przed wyborem: ratować kogoś czy robić zdjęcie?
Najpierw należy ratować kogoś, a potem robić zdjęcie. Taka jest kolej rzeczy. Jeśli jest wystarczająca liczba ratujących, wtedy moja pomoc byłaby przeszkodą, ale jeśli widzę, że ratujący nie potrafią sobie z tym poradzić, to wtedy przejmuję kontrolę nad sytuacją.
-
Krótko mówiąc, czy wirtuoz może być świnią? Odpowiedź brzmi tak. Choć wolelibyśmy słuchając, nie wiedzieć tego...
(to tak w przestrzeń, bo sam jestem zdziwiony, że tak się to rozrosło...)
-
Krótko mówiąc, czy wirtuoz może być świnią?
Kazdy moze byc. Czesto zyciorysy najwiekszych geniuszy bywaja szokujace (na przyklad Caravaggio nawet mial zabojstwo na koncie - niby w ulicznej awanturze - w tym tez byl zdolny - ale zawsze).
Nie mowie, ze fotografia z sepem zla. Tylko facet sie zachowal niemoralnie. Z reszta sam rozumiesz.
-
Ja juz po raz ostatni...obiecuje;)etyka...odruchy czlowiecze...zwal jak zwal mysle ze rzecz w tym samym.Zgoda.
Wydawalo mi sie ze fotografa z sepem dostatecznie duzo razy tutaj juz ocenilam.Wiec zmilcze.
I tylko o to mi chodzilo: czy wirtuoz moze byc swinia?Oczywiscie ze tak.Ale czy to implikuje prosta zaleznosc ze kazdy wirtuoz jest swinia?Nie.Po prostu unikam bezpodstawnych uogolnien.
Po ostatnim poscie przyszlo mi do glowy ze moze sek w tym ze zdjecia takie nie powinny brac udzialu w zadnych konkursach.
-
A ja stracilam grunt pod...bo liv uciekajac sie do argumentu "moze jestem kobieta" postawil mnie w dosyc podlym swietle.
Bardzo przepraszam panie na tym forum za ewentualne nieporozumienie, wynikające z opacznego odbioru (chyba). Oczywiście to żaden argument - bo i na co? Raczej przerywnik, odgromnik (starałem się zaznaczyć buźką). Jednakowoż wyrażał on moje ogólne przekonanie, że panie są bardziej wrażliwe. Zwłaszcza w temacie dzieci.A już tego "podłego światła" przyznam, nie rozumiem.
P.
-
Ale ciekawa sprawa, bo gdyby to było namalowane a nie sfotografowane to tych wszystkich wątpliwości nie było by...
-
Ech...To ja przepraszam liv.Uczepilam sie tej babskej strony chyba dlatego ze lilijna odpuscila dyskusje i tylko ja z plci Tobie przeciwnej pisalam.Przez moment odczulam to jako osobisty prztyczek ze nie przyjelam jednoznacznie potepiajacego punktu widzenia.I stad to podle swiatlo;)Przyznaje przesadzilam.Przepraszam.
-
Hmmm... Każdy (w tym ja) co innego - bez znajomości stanu faktycznego - założył, i z tego różnica zdań powstała. Wojny religijne też tak wybuchały ;).
(A życie, tak czy siak, bywa straszne.)
ps. popatrzmy sobie lepiej w górę:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0904/moon_venus_cortner800.jpg)
(full res. (http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0904/moon_venus_cortner1280.jpg))
-
Prezencik z przymrużeniem oka dla Q ;)
&feature=popular
-
Że też ludziom się chce... Ale to ta sama sprężyna, no może nie ta sama, ale jakas sprężyna...
Oto najstarsze (sprzed 35 tyś lat) przedstawienie człowieka przez człowieka: (jestem poprawny politycznie, chodzi o przedstawienie pięknej kobiety widzianej oczami zaślinionego samca myślącego o jednym ;) ) - Wenus z Hohle Fels. Tu (http://archeowiesci.wordpress.com/2009/05/14/bezglowa-wenus-sprzed-35-tysiecy-lat/#more-2881) tekst z Archeowieści, a tu (http://news.bbc.co.uk/1/hi/sci/tech/8047319.stm) z BBC NEWS...
(http://newsimg.bbc.co.uk/media/images/45774000/jpg/_45774067_fig1.jpg)
-
Czy ta pieknosc nie jest przypadkiem w zebie wyrzezbiona? Troche tak wyglada, jak trzonowiec i rozmiarami by sie zgadzala. A pytam, bo wczoraj wyczytalem (i zgubilem link :-/), ze homo sapiens i neandertalczycy kontaktowali sie ze soba zyjac rownolegle przez jakis czas i znaleziono dowody, ze niektore z tych kontaktow byly wrogie - archeologowie doszli do wniosku, ze "nasi" musieli polowac na tych drugich oraz zjadac ich, a z zebow i kosci wyrabiac ozdoby i trofea. Znaleziono slady obrobki ostrymi narzedziami na neandertalskich kosciach, niektore elementy (szczeka na przyklad) byly tez powylamywane tak, by mozna bylo dobrac sie do miekkich czesci.
-
Z zęba, ale mamuta. Znaczy z kła. A owszem o neandertalach było: http://archeowiesci.wordpress.com/2009/05/18/homo-sapiens-jedli-neandertalczykow/
-
Ktoś se Pirxa namalował:
(http://th06.deviantart.com/fs28/300W/f/2008/087/8/0/Commander_Pirx_by_bazze.jpg)
(opis (http://bazze.deviantart.com/art/Commander-Pirx-80995189) i full res. (http://fc06.deviantart.com/fs28/f/2008/087/8/0/Commander_Pirx_by_bazze.jpg))
Edit: i jeszcze jeden, niby ten sam, a niepodobny ;D:
(http://digart.img.digart.pl/data/img/vol2/41/1/miniaturki400/1704986.jpg)
(też opis (http://www.digart.pl/praca/1704986/Pirx.html) i full res. (http://digart.img.digart.pl/data/img/vol2/41/1/download/1704986.jpg))
-
http://en.wikipedia.org/wiki/Q_(Star_Trek)
-
;)
ps. Atlantis wylądował:
http://wiadomosci.wp.pl/gid,11156007,title,Atlantis-wyladowal---zobacz-zdjecia,galeria.html
-
Jeden z moich klientow jest doktorem astrofizyki na tutejszym Uniwersytecie i znalazlem kilka ciekawych linkow na jego stronie:
To z hubble'owej misji: http://www.boston.com/bigpicture/2008/09/preparing_to_rescue_hubble.html
Tu filmik z obserwacji tarczy ksiezyca przesuwajacej sie przed sloncem: http://www-astro.physics.ox.ac.uk/%7Eajg/images/transit_label_med4.mov
Oraz gwiazdozbior Panny :) http://www-astro.physics.ox.ac.uk/%7Eajg/images/vv1a_9-25.mpg
A jak ktos ma czerwono-niebieskie okularki, to moze sobie spojrzec na to: http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap070424.html
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap080810.html
i tych 3D ma w ogole sporo :)
Bede sie z nim widzial niedlugo, wiec jak macie jakies konkretne, szczegolowe pytania, to smialo, bo on jest bardzo sympatyczny i moge go podpytac :)
-
Po prostu piękne:
-
Jest rewelacyjna seria (do wielu rzeczy mozna sie u nich czepiac, ale mysle, ze Anglicy umieja robic najlepsze filmy przyrodnicze na swiecie) BBC Earth, dostepna takze w Blue Ray i za calkiem rozsadne pieniadze, zwlaszcza, ze to komplet 5 plyt (wiele fragmentow z tego filmiku pamietam wlasnie stad): http://www.amazon.co.uk/Planet-Earth-Complete-BBC-Blu-ray/dp/B000SKNIWE/ref=sr_1_1?ie=UTF8&s=dvd&qid=1243926865&sr=8-1
Kazdy jeden odcinek oglada sie z rozdziawiona z zachwytu mordka.
W ogole wszedzie fajnie, gdzie za duzo ludzi nie ma, wzglednie potrafia z cala reszta otoczenia egzystowac w harmonii, bo tak to szkoda gadac...
-
Coś dla dzi ale nie tylko... http://tiny.pl/3rlf
(http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2009/05/31/article-0-05283906000005DC-694_634x404.jpg)
(http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2009/05/31/article-0-052837B5000005DC-499_634x356.jpg)
-
Fake :D
-
Tak jakoś, zawinięte chmury przypomniały mi, jeden z moich ulubionych obrazów pana Zdzisława Be.
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/beksa1.jpg)
-
Niee, Zdzislaw Cacy, ja tez bardzo lubie :-)
-
"La Jetée" (http://www.youtube.com/watch?v=3RvmJan17q8) na YouTube, w całości. To po prostu trzeba obejrzeć.
(Gdyby kto nie wiedział - inspiracja dla "12 małp" (http://en.wikipedia.org/wiki/La_Jet%C3%A9e) i jeden z nielicznych przykładów kina SF, noszącego wszelkie znamiona artyzmu.)
-
http://wiadomosci.onet.pl/1973706,16,item.html
Ciekawe, o ile internetowi pismacy znowu czegos nie pokrecili.
-
Evangelos,
http://archeowiesci.wordpress.com/2009/05/19/znalezli-przodka-wszystkich-malp-w-tym-nas/
Polecam zwłaszcza drugi komentarz :)
-
Widocznie i mnie zdarza sie byc zrobionym w konia. Znalazlem artykul, przeczytalem, przekazal tresc, wiec wkleilem, ot.
-
Wydało się ;D
(http://roflrazzi.files.wordpress.com/2009/04/celebrity-pictures-patrick-stewart-trek-musical.jpg?w=306&h=227)
Q, nie mogłam się powstrzymać :-*
-
Ależ proszę bardzo ANIEL-u. I dziękuję uprzejmie :-*
;)
-
&feature=related
-
http://deser.pl/deser/1,97052,6767562,Mysliwiec_przekracza_bariere_dzwieku__ZDJECIE_.html (http://deser.pl/deser/1,97052,6767562,Mysliwiec_przekracza_bariere_dzwieku__ZDJECIE_.html)
Nie wiedziałem, że bariera dźwięku jest taka ładniusia. Riemmanowsko trójkątowata, o krawędziach w kolorze łagodnego cirruska, zaś środkowatości cumonimbusowatej :)
-
Mogę wsadzić patyk w szprychy? ;-)
To jest obłok Prandtla-Glauerta a...
... acha, doczytałem komenty... Więc nie będę się produkował. Ten obłoczek powstaje dość często przy myśliwcach odrzutowych, nawet ja mam złapane na fotce zadatki przy Mig-29... A "bariera dźwięku" jest niewidoczna - tam, gdzie on się kończy. Tzn. tam jest fala uderzeniowa.
Ale... piękne to jest!
-
A "bariera dźwięku" jest niewidoczna
Aś humor mi popsuł :'(.
Już myślałem ,że ładniusia taka, a to nie ona, ino jakaś prandlagluerta. ;)
-
Otrę Twe łzy? ;-)
-
Trochę pomogło, ale tylko troszeczkę.
Straciłem zaufanie do obrazów. Co gorsza, zaczynam podejrzewać, iż bariera światła jest niesłyszalna. :-X
-
No chwila, to nie jest właśnie "początek" fali uderzeniowej?
-
Nie, fala uderzeniowa jest za obłokiem. Obłok może powstać również kiedy samolot w ogóle nie przekracza prędkości dźwięku.
-
Więc co to za obłok?
-
To jest w luźnych skojarzeniach komora mgłowa Wilsona. Jak sie rozpręża gaz to spada temperatura i ciśnienie a ilość pary wodnej pozostaje taka sama i w pewnym momencie jest jej za dużo i wykrapla się.
-
No więc dlaczego się rozpręża? Nie da się jakoś w miarę łatwo wyjaśnić całości zjawiska?
-
Hm. To jak tradycyjny profil skrzydła. Górna połowa od krawedzi natarcia do krawędzi spływu ma większa długość, niż dolna. Wobec tego powietrze rozdzielające się na krawędzi natarcia na opływające górą i dołem ma do przebycia różną drogę, aby złączyć się na krawędzi natarcia z powrotem. Powietrze ponad skrzydłem musi się więc "rozciągnąć" czyli musi w nim lokalnie spaść ciśnienie. Akurat odrzutowce nie korzystają z tradycyjnych skrzydeł, bo są za grube i stawiają za duży opór, raczej latają "po chamsku" z dziobem lekko do góry przez co na spód skrzydeł naciera prąd powietrza a na wierzchu jest "zastoina"... Ale mają rozmaite wypukłe elementy, jak owiewki, złaczenie skrzydeł z kadłubem itd. gdzie powstają warunki do tak znacznego obniżenia ciśnienia, że wykrapla się para wodna. Zaraz potem "miękko" wchodzi w obszar, gdzie ciśnienie wzrasta na tyle, że problem znika. Obłoczek jest rozmyty z dwóch stron.
W przypadku zblizenia się do prędkości dźwięku może się zdarzyć, że lokalnie powietrze opływa niektóre elementy samolotu z nadźwiękową prędkością, choć on sam jeszcze porusza się z poddźwiekową. A jesli uformuje się już fala uderzeniowa to powoduje to "odcięcie" tego obłoku jak nożem. Stąd w takich sytuacjach jest on od tyłu "ostry". Te stożkowate obłoki to właśnie taka sytuacja - czoło fali uderzeniowej znajduje się tuż za równo przyciętym obłokiem.
Tu mam taką fotę niezbyt udaną technicznie, ale fajne rzeczy się dzieją. Samolot był w ostrym wirażu w lewo, w takiej dokładnie pozycji (tzn. leciał na boku). Pilot użył dopalacza ale sądzę że nie przekroczył 500 km/h - porównując do innych, śmigłowch maszyn, które na pewno więcej nie wyciągały. Nie padało od kilku dni i były godziny popołudniowe upalnego dnia - a więc sucho jak pieprz. Poniżej dodam jeszcze dwie foty obrazujące, co się działo z powietrzem na pasie. A jednak są małe obłoczki w spojeniu skrzydeł z kadłubem i - czego natury nie rozumiem - przed krawędziami natarcia. Ciekawe też, że gorące spaliny "wydłużyły mu prawe skrzydło i prawy statecznik poziomy.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/miggg-2-2.jpg)
widok na pas...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/air-3910-1.jpg)
powiększenie środkowego fragmentu...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/air-3910.jpg)
-
I tak nie rozumiem ale zaciekawiło mnie to że myśliwce nie latają za pomocą tej siły wynikającej z różnicy ciśnień (szkoda że zapomniałem fachowej nazwy). Nie wiedziałem.
-
Im wyższe ciśnienie, tym wiecej pary wodnej trzeba, aby doprowadzić do nasycenia. Jeśli masz jakąś ilość pary wodnej w objętości powietrza to obniżając ciśnienie (i temperaturę, która spadnie wraz z ciśnieniem) w pewnym momencie owa ilość pary wodnej będzie w danych warunkach za duża i nastapi wykroplenie. Ponoć można (ja sam nie próbowałem) zbudowac w domu prymitywną komorą Wilsona, potrzebny jest słoik zakręcony z dołączoną szczelnie dużą strzykawką. Słoik otwarty należy wstawić do lodówki, gdzie jest blisko 100% wilgotności, po pewnym czasie - wewnątrz lodówki - zakręcić, wyjąć i następnie usunąc powietrze - wewnątrz powinna pojawić się mgła. Pojawienie się mgły w komorze Wilsona to porażka, normalnie doprowadza się delikatnie do stanu przesycenia ale bez kondensacji (coś jak woda przechłodzona, ale nie zamarznięta), wówczas wpadające cząstki znaczą swoją trajektorię kondensująca parą wodną. W naturze masz to nad ranem, kiedy tworzą się mgły - choć tu mamy tylko spadek temperatury bez spadku ciśnienia.
A ze skrzydłem czy innym "czymś wypukłym" masz tak, ze jeśli droga powietrza się wydłuża (bo musi "oblecieć" wypukłość) to na pewno powietrze to ma większą prędkość niż lecące obok, przeszkody nie omijające. Ciśnienie w strumieniu jest zawsze niższe niż w jego otoczeniu (prawo Bernoulliego) - dlatego piłeczka pingpongowa nie może wyskoczyć poza pionowo do góry skierowany strumien z szuszarki czy odkurzacza, tylko "siedzi" w nim. Jak strumień jest dostatecznie szybki, to ciśnienie spada wewnątrz na tyle, że jest jak w tym słoiku. Dla predkości poddźwiękowych powietrze jest kontinuum, nie może sie "przerwać" a lokalne różnice ciśnien i prędkości wyrównują sią na pewnej odległości a nie skokowo. Kiedy uformuje się czoło fali uderzeniowej to na jej powierzchni przestaje to obowiązywać i dochodzi do "przemiany fazowej" - stąd takie równe "odcięcie".
-
No maźku - i to jest post co się zowie.
Pozwolę sobie zasugerować, że być może powinieneś rozważyć założenie bloga, w którym rozjaśniałbyś tego rodzaju kwestie. Z wielką przyjemnością czytałem Twoje objaśnienia różnych fizycznych fenomenów jak również szkice o NASA, które zwykłeś zamieszczać w którejś z sekcji forum (nie wspominając już nawet o Twych zdjęciach). Jestem pewien, że z Twoim wartkim piórem i zdolnościami popularyzatorskimi znalazłbyś nieparu czytelników, a - kto wie? - może udałoby Ci się nawet zafascynować jakieś młody duszyczki i nawrócić na słuszną drogę spoglądania na świat przez pryzmat rozumu. A więc potencjał pozytywistyczny istnieje..;-)
W każdym razie na pewno nie byłoby to zaśmiecanie internetu, a w tym momencie ciężko byłoby wyłowić Twoje szkice z morza forumowych postów...
-
No więc jednak z ostatniego posta wynika ten "lejek" co go czasem widać to właśnie początek powstawania fali uderzeniowej (czyli moment przekroczenia bariery dźwięku) zatem nastąpiła sprzeczność ;)
Jeszcze by mi się przydało czy na pewno jest tak że myśliwce latają metodą "chama" a nie Bernoulliego czy może jednak są te skrzydła trochę wypukłe u góry (na przykład do latania na długi dystans dla oszczędzenia paliwa) a "dodatkowo" można zastosować "prawo chama" (gdy zależy na budowaniu wysokości a nie na paliwie)?
edit:
http://vimeo.com/2047190?hd=1
-
Luca, bo się zaczerwienię.
Dzi, jak cały samolot ma prędkość naddźwiękową, to fala uderzeniowa formuje się na najbardziej wystającym do przodu elemencie i taki obłok w ogóle nie powstanie. Tylko w podźwiękowych prędkościach może powstać taki "przycięty" obłok.
Apropos skrzydeł: http://tiny.pl/hhhj8
Wykres poniższy przedstawia zależność współczynnika oporu powietrza cx:
(http://www.eltop.republika.pl/hobby/rakiety/wsp-op-pow.jpg)
Jak widać przy predkościach poddźwiękowych ten współczynnik gwałtownie rośnie, a biorąc pod uwagę, że opór powietrza jest doń proporcjonalny, ale także proporcjonalny do kwadratu prędkości samolotu - to przy zbliżaniu się do Mach1 opór powietrza niebotycznie wzrasta - więc dąży się do maksymalnego zmniejszenia pola przekroju poprzecznego maszyny. Poza tym zastosowanie tradycyjnego profilu na skrzydłach o bardzo wydłużonym profilu (np. typu delta, gdzie od krawędzi natarcia do krawedzi spływu jest odległość porównywalna z długością całej maszyny) mijałoby się z celem. Albo skrzydło musiałoby być monstrualnie grube, albo przy zachowaniu racjonalnej grubości różnica pomiędzy drogą pod i nad skrzydłem byłaby zbyt mała, aby wywołać znaczącą siłę nośną.
Na ogół jednak, ponieważ nawet myśliwce osiągające Mach2 i więcej muszą lądować z sensownymi prędkościami rzędu 200-300km/h, to moga wysunąć ze skrzydeł sloty i klapy przywracając im na ten moment tradycyjny profil.
Ogólnie tak po mojemu to sa trzy źródła sily nośnej: profil, kąt natarcia i wektor ciągu. Samoloty ze słabymi silnikami bazują na pierwszym i korzystają z drugiego np. przy starcie. Myśliwce nie korzystają z pierwszego, bazują na drugim i - zależnie od potrzeb - czasem w wielkiej mierze na trzecim. Dlatego współczesny myśliwiec może lecieć pionowo w górę albo na boku. Zresztą maszyny akrobacyjne śmigłowe o odpowiednim stosunku ciągu do masy też tak mogą. Statki nieuskrzydlone (np. rakiety bojowe) polegają na ogół wyłącznie na trzecim - ich zdolność do lotu poziomego bierze się stąd, że lecą pod tak dobranym kątem do góry, aby zrównoważyć opad wywołany grawitacją.
-
Dąży się do zmniejszenia powierzchni czołowej a równocześnie podnosi dziób co tę powierzchnię drastycznie zwiększa. Myślałem (domyślałem się) że jest tak, że przy bardzo dużych prędkościach wystarczy nieduża różnica długości góry i dołu skrzydła by była duża siła nośna i że to się bardziej opłaca niż zmienianie konta natarcia. No ale teraz wszystko jasne (zmienność profilu mnie całkiem zabiła, myślałem że tylko my żaglami tak potrafimy :P ), potężne dzięki za wyjaśnienia.
edit:
Ah, ze strony wyczytałem że zmienność kształtu to m.in flaps, które "czaję". Na początku pomyślałem że w jakiś sposób pogrubia się skrzydło (no w pewnym rozumieniu się pogrubia ale wiadomo o co mi chodzi...).
A inne informacje, np. o ciągu przy obracających się cylindrach, to jakaś masakra :D
-
Maziek jest cool, dobrze sie czyta :)
Podoba mi sie rozroznienie zrodel sily nosnej. Ze wszystkich trzech naraz korzystaja chyba smiglowce (ktorych sposob latania jest bardzo efektywny, ale polegaja na mloceniu powietrza i niejako na sile wzbijania sie do gory, podczas gdy szybowce wpasowuja sie w pelnej harmonii w powietrze bez zadnej silowki, jakze to bardziej kulturalne, ech).
-
Dąży się do zmniejszenia powierzchni czołowej a równocześnie podnosi dziób co tę powierzchnię drastycznie zwiększa.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodze do wniosku, że to korzystanie z kąta natarcia to duże uproszczenie. Myslę, że w "normalnym locie" samolot leci po prostu nieco do góry. Tzn powietrze naciera na skrzydła nie od dołu, tylko równolegle do podłużnej osi profilu. To jest inna sytuacja od korzystania z dużego kąta natarcia, kiedy powietrze naciera pod znacznym kątem do tej osi. Po prostu tor lotu nie jest równoległy do powierzchni ziemi, a lekko wznoszący się. Samolot lecący z Mach1 przebywa w sekundę ~330m a opada na skutek grawitacji 5m, więc wystarczy, że będzie leciał pod kątem niecałego 1 stopnia do poziomu a zniesie ten opad. Wówczas zwiększenie powierzchni czołowej jest zaniedbywalne. Myślę, że to tak działa, choć gdybam w tym momencie.
Na początku pomyślałem że w jakiś sposób pogrubia się skrzydło (no w pewnym rozumieniu się pogrubia ale wiadomo o co mi chodzi...).
Może kiedyś. Jako ciekawostkę moge podac, że pierwszy samolot - Flyer I braci Wright miał właśnie takie "bioniczne" skrzydła, choć nie dotyczyło to zmienności ich profilu poprzecznego a podłużnego. Samolot ten nie miał lotek a dla sterowania przechyłem pilot skręcał (wichrował) całe, elastyczne skrzydła.
A inne informacje, np. o ciągu przy obracających się cylindrach, to jakaś masakra :D
A Deyna jak rogale wkładał ? ;-) Skacząca bomba też na tym jechała, aczkolwiek nie chodziło o właściwości lotne a o siłę hydrodynamiczną dociskająca ją do zapory w czasie opadania na dno.
Ze wszystkich trzech naraz korzystaja chyba smiglowce
Przyznam, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem :). Na pewno korzystają z drugiego sposobu - to jest stanowią wentylator ;) . No i mam zajęcie na któryś wieczór ;D szybowce wpasowuja sie w pelnej harmonii w powietrze bez zadnej silowki, jakze to bardziej kulturalne, ech).
Ale potrzebują brute force na starcie. Elegancja na spoconych barkach niewolników ;) .
-
Stanowia wentylator, ale nie taki prosty, bo przeciez lopatki wirnika maja zmienna geometrie i przechylaja sie do przodu/tylu/lewo/prawo, zeby pojazd ruszyl w wybranym kierunku, wiec i kat natarcia sie zmienia, jak i wektor ciagu. Tak mysle :)
Tak gadam o tym szybowaniu, bo sam mialem kiedys ogromnego fiola na punkcie paralotniarstwa, zrobilem odpowiedni kurs, mam skrzydlo w domu i szybownictwo w ogole wydawalo mi sie zawsze bardzo romantyczne i wyrafinowane. Przy dobrych warunkach w paralotni wystarcza czasem doslownie dwa kroki, zeby zaczelo podnosic i mozna leciec, czasem trzeba przebiec parenascie metrow. Nie lecialem nigdy w szybowcu (oprocz Microsoft Flight Simulator, hihi), ale mysle, ze jest podobnie - odrobine pomocy od samolotu z napedem i przy dobrej pogodzie i odrobinie umiejetnosci mozna latac godzinami w pelnej harmonii z natura. Musze porownac do orla, no musze ;)
edit: poniewaz temat dziala mi silnie na przysadke, to wklejam jeszcze jedno, gdzie sie tworza obloczki miedzy kadlubem i skrzydlem, a przede wszystkim dlatego, ze SR-71 jest najpiekniejszym, najszybszym i w ogole naj samolotem na swiecie (na emeryturze, niestety): http://www.1000pictures.com/view.htm?caircraft/special+f020904-o-9999r-003_1280x1024.jpg+x1280+y1024
-
Z tym szybowcem to ja tak przewrotnie - też bardzo lubię patrzeć na pokazach, niesamowite jest jak bardzo niewiele tracą na oporze, potrafi taki z pułapu tyś. metrów zrobić pikę i ponownie wywindować się na oko na identyczną wysokość. Co do paralotni szacunek Evangelos, że latasz. Mnie trochę nosi, żeby sobie takie coś z kosiarką na plecach kupić, bo lokalnie warunków do latania "w zgodzie z naturą" nie mam.
Żeby nie zejść całkiem z wątku pokażę Wam foty gradu, jaki padał u mnie kilka dni temu... Uprzedzając: wszyscy żyją, a żona ma repusowany dach w samochodzie ;-) .
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/burza-6309.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/burza-6319.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/burza-6291.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/burza-6318.jpg)
-
Grad niemozliwy - smierc na miejscu dla glajciarza :P
Z paralotnia bywa czasem przewrotnie, bo potrzeba dobrych warunkow do startu, a czesto o nie ciezko, albo wieje za bardzo albo pada albo wieje dobrze, tylko nie w te strone. Czasem mozna przesiedziec 5 godzin na stoku w oczekiwaniu na odpowiedni wiatr. Ja mieszkam w terenie pagorkowatym i wprawdzie da sie wystartowac, ale najczesciej na pare minut raptem i potrzeba bardzo dobrych warunkow, zeby poleciec. A w Anglii, gdzie albo ciagle wieje albo pada i pogoda sie zmienia jak w Tatrach to juz w ogole. Naped jest wiec raczej konieczny, a to kosztuje niemalo i jakos tak sie nie sklada, wiec sprzet sie kurzy w szafie.
Moglbys sprobowac za wyciagarka kiedys, mozna sie wyniesc na naprawde niezla wysokosc (tylko bardzo ostroznie, to musi byc dedykowana wyciagarka o odpowiedniej predkosci, bo skrzydlo jest miekkie i potrafi sie podwinac - kiedys chlopak probowal startowac za maluchem i sie zabil).
Za to widzialem dwuosobowe samolociki czeskiej produkcji. Kosztowaly cos okolo 40 000zl, wiec tyle, co samochod, ale jaka frajda! Spalanie nieduze i rozmiary na tyle nikle, ze w razie awarii na spadochronie spada cala kabina, nie trzeba wyskakiwac :)
-
http://englishrussia.com/?p=700
O historii kosmonautyki w ciekawej formie (na marginesie, prosiaczek przed odpaleniem jest pojony krymskim winem KAGOR, ech!)
-
Evangelos - świetne miejsce, spędziłem w nim kilkanascie wieczorów kiedyś. Ale akurat "na prosiaczku" nie byłem :) .
-
Hehe, mnie zaciekawilo, bo nigdy nie spotkalem sie z dokumentacja wystrzeliwania swinki z mozdzierza przez NKWD (ciekawe czy sporzadzili stosowny raport ze spozycia wystrzelonego zwierzatka). Sowiecka mysl jest jednak nie do przebicia...
-
Ciekawy eksperyment, badali chyba wytrzymałość schabowego na przeciążenie. Obiekt najwyraźniej przeżył, więc raportu z konsumpcji raczej nie było. (chyba, że drugiego do zdjęcia dali, w ramach propagandy sukcesu). Na przedostatnim zdjęciu wyglądają jak 1/2 pancernych z Szarikiem mutantem ;). Ale ciekawsze jest wino. Evangelos, twierdzisz że je znasz? Na etykiecie jest wyraźnie opisany producent - Wydział Techniczny NKWD. Nie, żebym cię podejrzewał :D, ale tej strony aktywności czekistów nie znałem. Pewnikiem ulepszone jakoś, bo dosłownie tłumacząc to wyrób winny KAGOR. No, bo jak NKWD to musiał być winny.
-
Tak gwoli przypomnienia rocznicy...
(http://blogs.ancestry.com/circle/wp-content/uploads/2006/07/Moon%20landing.jpg)
(Wiem, dzi, fake ;).)
Edit:
Zdaniem niektórych mamy dziś Armstrong Day, 40 A.T. (http://www.orionsarm.com/eg-article/48c6d4c3d54cf) (Swoją drogą fajny ten nowy, świecki kalendarz ;D.)
-
Spoko, mnie mozna slusznie podejrzewac o cos zupelnie przeciwnego, mam wrodzony antybolszewizm.
Co do wina, skoro pytasz - jest to marka produkowana w winnicach ksiecia Golicyna na Krymie. Golicyn umierajac zapisal je Mikolajowi II, ale to lepiej osobiscie opowiadac, bo historia jest felietonowo-wielowarstwowa :-)
Kagora mozna kupic w Polsce. Etykieta i anturaz swiadcza, ze pierwsze doswiadczenia nad wplywem wydzielania sokow przez winogrona NKWD wykonywalo z uzyciem wlasciwych sobie sposobow i metod. Poza tym by uniknac wplywow wrogow ludu, szpiegow itd. (czyli wszystkich), selekcjonowali i pakowali to wino pod nadzorem jakiejs trojki aby po dotarciu na jakis poligon pod Muchosranskiem nie ostalo ukradzione, zamienione, zatrute, zacarowane czy cokolwiek innego zrobione.
-
http://apod.nasa.gov/apod/ap090225.html
Pewnie strona doskonale znana ale może jakiś nowicjusz nie zna . Warto codziennie odwiedzić :)
-
Zdjecia mglawic kojarza mi sie z marostieklem...swiat przez takiez okulary tak by wygladal?;)
-
Zdjęcia mgławic, powiadasz? A to proszę - Krab jak żywy (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/00/Crab_Nebula.jpg) ;).
(http://www.astro-czemierniki.pl/images/articles/Krab.jpg)
-
Właśnie zobaczyłem, dlaczego warto było upgradować Hubble...
Sorry za rozmiar, ale nie mogłem się powstrzymać :) .
To jest obrazek z Very Large Telescope, cztery jednostki z 8m zwierciadłem każda, połaczone w zespół, optyka adaptywna
(http://www.paulandliz.org/ESO/Butterfly_Nebula_ESO.jpg)
A to stary Hubble, ze zwierciadłem 2,4m i bez optyki adaptywnej :)
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0909/butterfly_hst_big.jpg)
-
Motylek jest rzeczywiscie nierzeczywisty:)ale Banka tez niczego sobie:
http://www.capella-observatory.com/ImageHTMLs/DiffuseNebula/NGC7635.htm (http://www.capella-observatory.com/ImageHTMLs/DiffuseNebula/NGC7635.htm)
Pewnie tam zagladacie...ale;) :
http://www.hubblesite.org/newscenter/archive/releases/nebula/2009/25/ (http://www.hubblesite.org/newscenter/archive/releases/nebula/2009/25/)
-
"Star Trek", mon amour:
;D
EDIT: a teraz (26 IX, gdzieś od 20:00) właśnie sobie zobaczam "Solaris" Tarkowskiego na Religia TV (sic!).
-
A tutaj profil flickerowy NASA (ostatnia seria to bardzo ladne, minimalistyczne zdjecia z ladowania Sojuza w Kazachstanie). Warto tez zajrzec do poprzednich wydarzen.
http://www.flickr.com/photos/nasahqphoto/
-
bardzo ladne, minimalistyczne zdjecia z ladowania Sojuza w Kazachstanie
Nie no, piękne. Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych to bym powiedział, że celowo dobrali takie miejsce lądowania, zeby fotograf mógł te zdjęcia zrobić ;). A gdybym był teistą: że to jawny dowód na istnienie odwiecznych planów bożych, w których powstanie tych zdjęć zostało dawno zaplanowane ;).
-
Hm...cokolwiek myslec o tego typu pogromach...mnie sie podobalo to co Wlasnie zobaczylam;)
http://www.youtube.com/watch?v=GUANewh4arU&feature=player_embedded (http://www.youtube.com/watch?v=GUANewh4arU&feature=player_embedded)
-
Widziałem to jakiś czas temu i faktyczie "niezła artycha". Martwią mnie uproszczenia wojenne.
-
Talent w palcach niewątpliwy. Początkowo skojarzyło mi się z sypaniem mandali, ale zaraz przeszło ;). Ideologicznie pomyślałem, jak Maziek ,ale my stare zgredy tak mamy. Toć to dziecko, jak i nasze pociechy, niewiele kojarzy z historii. Bo co ja odbieram jako sielankę stalinowską zakłóconą germańskim najazdem ona pewno zastawiła na zasadzie kontrastu miło- niemiło, bez specjalnych skojarzeń. Widać na Ukrainie też ahistoryczne pokolenie rośnie. Co nie zmienia faktu, że wirtuozką "palców w piasku" pani jest niewątpliwie. Nie muzyka to, nie malarstwo, nie rzeźba, więc jakby to nazwał nasz patron?
A propos Maziek. Jak fotografowałeś obejście Lemów, akurat odbywał się we Lwowie marsz UPA. Widziałeś co?
-
Wydaje mi się, że marsz UPA był dnia następnego. Bo był z tego co zrozumiałem przed operą, a w dniu, w którym ja byłem, przed operą był mecz. Ale co tu oglądać. Jest to coś w rodzaju rekonstrukcji, historyczne umundurowanie i atrapy broni, generalnie młodzież i kilku hmm... weteranów. Całkiem jak u nas. Też tworzą się grupu rekonstrukcyjne i jakoś najwięcej rekonstruują SS i Wehrmacht ;-) . Nie wiem, co jest takiego w tej ideologii...
-
Szczerze powiedziawszy za pierwszym razem ogladalam to bez glosu i tylko gapilam sie co tez ludzie z piachu nie wymysla;)W ogole nie zastanawialam sie nad trescia (coz...;)) tylko czekalam jaki obraz wyczaruje z tego niczego;)Poza tym trzeba pamietac z jakiego pogromu to nagranie pochodzi...to raczej tlumaczy wszystko.
-
No ale widzisz, z drugiej strony taki program oglądają "milijony". A jakoś łatwo im idzie czynienie z Polski kata równego - komu własnie? Rosjanie i Białorusini równają nas z Giermańcem (w przypadku Rosji - sojusznikiem w IV Rozbiorze), jakobyśmy niewiadomo czego dopuścili się przed IIWŚ. A Ukraincy? To już nie wiem do kogo, bo wychodzi, że i Giermaniec, i Ruski chciał dac im wolność, a Polak przeszkadzał. To był straszny kocioł i w sumie u nas także przez cały PRL wnioski jednostronne i z góry zadane wyciągano. NKWD we Lwowie rozstrzelała w "ponurym gmachu" więzienia Brygidek 7 tyś. Polaków i Ukraińców (głównie dlatego, że uznano za zbyt duży wysiłek ewakuowac ich przed nadchodzącym uderzeniem niemieckim). I co? Ale ma rację liv, zgred jestem ;-) .
-
Ale ma rację liv, zgred jestem ;-) .
Eee, pozwoliłem sobie na taki pipitet, bom starszy od ciebie :). Ale, gdybyś jednak był wrażliwcem, to przepraszam.
-
Jakim do ciężkiej Anielki wrażliwcem. Na starość człek tępieje a nie wrażliwieje :) . Jestem starym zgredem i wcale się nie wstydzę. I nie zawaham się tego użyć. :) .
-
Ciekawe zresztą, ze po względnej idylli lat '90 wychodzą na wierzch - nierozstrzygnięte jak widać - sięgające II WŚ spory. I że historia znów się strasznie upolityczniła.
-
Hmmm...Panowie Zgredzi;)...wlasciwie Dreddzi bo sad dziewczecia i wyrok na miejscu;)...prawda to wszystko co napisaliscie...tylko tak sie zastanawiam czy w tym przypadku nie jest to aby ciut przesadzone...takie "ciezkie" slowa UPA,NKWD,rozstrzelania...nie wiem czy te piaskowe historie mialy byc glebokimi przemysleniami nad prawda dziejow.Moze.Ale to w takim razie w tym przypadku stoje w szeregu bezmyslnej pulpy bo w ogole o tym nie myslalam ogladajac jej wystep.Po prostu podobala mi sie dziewczyna ktora czarowala obrazy.Nie historie.
Inna kwestia jest "misyjnosc" programow dla "milijonow".I to nie tylko na Ukrainie.I nie tylko w TV.
-
Ale wiesz już jak coś trąca w Tobie strunę, to trudno Ci być obojętnym. To tak jakbyś kiedyś wpadła do kotła z czekoladą i o mały włos się nie utopiła - a później przy najpyszniejszym nawet deserze czekoladowym zapach zapalałby Ci wszystkie czerwone lampki... No i by Ci nie smakowało. Przy czym mi się to "sypanie piasku" podoba a uwagi były na marginesie. Po prostu jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że nie istnieje w świadomości narodów prawda obiektywna, istnieje tylko polityczna potrzeba (eksponowania tego czy tamtego). Okazuje się, że ludzie w masie swojej myślą to, co wtłacza im obieg oficjalny i uważają to za prawdę. To jest smutne.
-
Po prostu jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że nie istnieje w świadomości narodów prawda obiektywna, istnieje tylko polityczna potrzeba (eksponowania tego czy tamtego).Okazuje się, że ludzie w masie swojej myślą to, co wtłacza im obieg oficjalny i uważają to za prawdę. To jest smutne.
Jesli chodzi o tzw prawde obiektywna to ja bym to zeskalowala nawet do mniejszych grup niz narod i nie tylko do politycznej potrzeby.Po prostu rzadko kto zadaje sobie trud weryfikacji wchlonietych informacji.
-
Tak, ale chodzi mi o to, że naród (czy państwo) powinien już się zdobyć na obiektywizację. A tymczasem nie zdobywa się.
-
Ironia...narod ktory winien byc zjednoczony m.in. wspolna, obiektywna historia...nie potrafi jej wyartykulowac?Moze po prostu dlatego ze narod nie jest jednolitym organizmem.Jest zbiorem grup ktore maja swoje dorazne interesy czy to polityczne czy innego rodzaju.Ich racja bytu jest kreowanie takiej prawdy np historycznej by mogly czerpac z tego korzysci.
Poza tym dlaczego narod powinien juz sie zdobyc?jesli mniejsze grupy nie moga?
I ostatnia...a w zasadzie zasadnicza kwestia...poruszyles trudny temat "prawdy obiektywnej"...czy cos takiego istnieje(nie mowie o sprawdzalnosci zachodzenia zjawisk fizycznych)?czy tylko dazymy do niej?...stalowki na tym zdzierano;)
-
Z historią jest ten problem, niestety. Jeszcze co do faktów, da się czasem "obiektywnie" dogadać. Niestety ich interpretacje to pełna dowolność i wybiorczość. A wręcz służalczość, wobec bieżących potrzeb. Pierwszy z brzegu przykład, acz dość znaczący.
http://wyborcza.pl/1,98077,7130486,Keret__Izrael_ma_klopot_z_Edelmanem.html (http://wyborcza.pl/1,98077,7130486,Keret__Izrael_ma_klopot_z_Edelmanem.html)
Przy okazji.
Przypomniała mi się historia starszego pana, który miał pecha chodzić do szkoły w Wilnie na przełomie lat 30/40 tych. Dopóki była to Polska, uczył się, że w bitwie pod Grunwaldem (1410) decydującą rolę odegrały chorągwie koronne. W październiku 39 przyszli Litwini. Bitwa wprawdzie została w programie, ale z decydującą rolą oddziałów litewskich i geniuszem Witolda. W 1940 weszli Rosjanie. Nagle kluczowa dla zwycięstwa okazała się rola trzech pułków ruskich ( a zdradziecka postawa Litwinów)
I już ode mnie ;). W 1941 weszli Niemcy. Bitwę pewnie zostawili. Zmienili tylko nazwę na Tannenberg i datę na 1914. W 1945 znów Rosjanie, ale w wydaniu bardziej ideologicznym podkreślali rolę mas ludowych wykorzystywanych w interesie kleru i "panów". Teraz znów są Litwini i historia zatoczyła koło, co widzi każdy, kto zwiedza zamek w Trokach.
No to jeszcze jeden edit:
W poniedziałki, na Planete, przed północą, leci ukraiński dokument historyczny o walce o niepodległa Ukrainę. Na pasku tylko, informacja, że wielu historyków nie podziela prezentowanych w nim poglądów. Baaardzo ciekawy. Właśnie dojechali w 8 odcinku do 43. Czekam z niecierpliwością na następny i co będzie n/t rzezi wołyńskiej oraz akcji "Wisła". Na razie o tamtejszych Polakach ani słowa. Walczą Niemcy, Ukraińcy i sowieci. Maziek ,powinien cię zainteresować. Tytuł - "Wolność za cenę krwi".
-
Właśnie zobaczyłem, choć rzecz sprzed paru dni... Chmury naczytały się "Końca dzieciństwa" i postanowiły dać show? ;)
http://studio.wp.pl/i,UFO-nad-Moskwa,mid,788007,wideo.html
-
Kurcze nie wiem czy mam planette, a poza tym kobiety nie dopuszczają mnie do odbiornika :) . Ale dzięki. Dziś przeczytałem to (http://tiny.pl/hqsfk). Ja w sumie ich rozumiem, muszą mieć koszmarny problem z własną tożsamością.
A z tym obiektywizmem to chodzi mi o to, że teoretycznie państwami powinni rządzić najlepsi z najlepszych, a tacy ludzie nie zachwalają własnego kraju (czy ogólnie racji) jak przekupka marchewkę. Wiadomo, że od Rosji nic nie dostaniemy (nawet nie chcą nam skubancy zwrócić obrazów, co je Niemiaszki zrabowały w wojnę) i pies to trącał, się kiedyś dorobimy to se odkupimy, ale po co łgać? Widać jednak zasady współżycia mieżdunarodnowo niczym się od targu zieleniną nie różnią. A moja marchewka dłuższa. A moja grubsza. A ty jesteś głupi!
-
Wlasnie liv utrafil w sedno:jedyna obiektywna prawda w opowiesci o Grunwaldzie jest to ze bitwa taka sie odbyla w 1410 roku.Reszta jest przekonaniami czy interpretacja ktora ma sie roznie do rzeczywistosci.
Najlepsi z najlepszych?Nieosiagalne.Pamietaj jak i kto wybiera przedstwicieli narodu.A nawet gdyby to Ci najlepsi musieliby byc niezaleznymi od wplywow np partyjnych, oczekiwan wyborcow itp.
-
Fajny tatuaż. Jak myślicie, co to za część ciała?
(http://apod.nasa.gov/apod/image/0910/deviltrails_mro.jpg)
Odpowiedź (http://apod.nasa.gov/apod/ap091021.html).
-
Ha, dobrze zgadłem, że Mars! :)
-
Ależ na Romku edukacja odcisnęła piętno!
(http://bi.gazeta.pl/im/0/6542/z6542670X.jpg)
-
Dobrze, że tylko osiwiał, nie umarł ;).
A sam gest to teraz jakaś nowa moda, w pewnych kręgach:
(http://www.spieprzajdziadu.com/muzeum/images/2/2b/Czekista_IV_RP.jpg)
-
No, nauczyli się, żeby nie zamawiać od razu pięciu piw, tylko kulturalnie, dwa ;) .
-
Pyłki;)
http://www.tvn24.pl/-1,1626700,0,1,zobacz-interaktywna-fotografie-nocnego-nieba,wiadomosc.html (http://www.tvn24.pl/-1,1626700,0,1,zobacz-interaktywna-fotografie-nocnego-nieba,wiadomosc.html)
http://home.arcor.de/axel.mellinger/ (http://home.arcor.de/axel.mellinger/)
-
Ale rewelacja, dzieki wielkie za ten link!!!
Od dawna twierdze, ze fotografowaniem nieba sie nie zajmuje, bo i po co, skoro inni robia to 10 razy lepiej?
-
Super, już napisałem do gościa z prośbą o full-res. Dzięki olkopolko ;-) .
-
Proszsz barr (zwlaszcza ze nic takiego nie zrobilam;))...tylko tak sobie mazieju;) mysle o tych full res...dla science users;)...tam jest link do medium...da sie to uruchomic?Czy trzeba pojsc do planetarium?;)
-
Też jestem pod wrażeniem (do tego stopnia, że wiadomość puściłem w dalszy obieg na dwu kolejnych forach) - tak oto chyba rodzi się baza danych, za pomocą której mistrz Yoda szukać potem planeta, która mistrz Obi-Wan zgubić (http://images2.wikia.nocookie.net/starwars/images/3/39/Mapreader.jpg) ;).
Samo nazwisko (i pasja noszącego je) zupełnie mi do kolejnej odsłony "Ze wspomnień Ijona Tichego" pasowały. Fajnie, że samotny pasjonat może jeszcze czegoś imponującego dokonać :).
ps. a tymczasem właśnie zobaczam ;) to:
http://solaris.lem.pl/galeria/album-domowy/category/26
Nie wiem czy tak niedawno dodane, czy przeciwnie - tak zapóźniony jestem ;). (Tym nieminej jak kto jeszcze nie oglądał, to - na mój gust - warto.)
-
Było, tylko inaczej zagospodarowane. Ale brak mi, a gdzieś widziałem takiej fantastycznej foty Lema z robotniczym bereciku z antenką, zwanego beretką lub jeszcze inaczej, ale nie powiem jak ze względu na obecność dam. Taki soc-Lem.
-
Takich cudów to nawet Gallegher po pijaku by nie wymyślił ;D:
http://tech.wp.pl/kat,1009789,title,10-najglupszych-wynalazkow,wid,11650740,wiadomosc.html
Chyba pozazdrościli Trurlowi tytułu Konstruktora Najgłupszych Maszyn Rozumnych.
ps. z tym, że wbrew pozorom, akurat w klozetowym zestawie ratunkowym widzę jakiś sens, gdy idzie o życie, estetyka schodzi na plan dalszy...
-
Coś pięknego:
http://news.bbc.co.uk/earth/hi/earth_news/newsid_8338000/8338728.stm
Nie wiem co tej samicy się nie podobało...
-
Nie wewte machał. :) .
Widziałem to już, rzeczywiście trudno się oprzeć, że jest się w raju.
-
"Matrix" jako film niemy:
;D
-
:)
-
(http://www.doktorno.boo.pl/files/images/poster26644444.jpg)
-
Dzi w pierwszej chwili myślałem, że jest wściekły :) .
Q, fake, cień od monitora jest nie wewte stronę ;) ...
-
I proporcje też podejrzane... Ale - o! - idea się liczy.
(Zresztą, było, nie było, to też tylko treść zawarta w internecie... ;D)
-
Gdyby Ziemia miała pierścienie (http://www.youtube.com/watch?v=UT2sQ7KIQ-E&feature=player_embedded)
-
Big Moon = no rings
Rings = no Moon
No Moon = no life.
=fake ;)
(niebieski kolor i budynki).
-
Czemu no life? I o co chodzi z niebieskim?
-
No Moon = no tides
No tides = no life
no life = no oxygen
no oxygen = no blue :(
-
No to, iżby Cię, maźku, pocieszyć...
"Odyseja kosmiczna"
-na verne'owosko-wellsowsko:
(http://www.b3tards.com/u/fcdbe86746e68e7ac066/1901aspaceoddysey.jpg)
-na Diunowsko ;):
(http://www.pzyko.de/b3ta/spice_odyssey.jpg)
-na realistycznie ;D:
(http://s1.b3ta.com/host/creative/66433/1234937236/stores.jpg)
-i na skarpetkowo:
(http://s1.b3ta.com/host/creative/55979/1251197303/2001.jpg)
-
(http://img10.imageshack.us/img10/176/hsmlo0.jpg)
-
Ha, w komentarzu napiszę, że ostatnio odkryłem, że YouTube powstało zaledwie w 2005 roku...
To jest świetne: &feature=player_embedded
-
To jest świetne
maźku, czy on w Vortex Gravitatiosus Pinckenbachii wpadł? Czy to Ijonowie Tisi (wtorkowy ze czwartkowym i środowym) na cztery głosy grają? ::)
ps. a skoro o sztuczkach z czasem mowa:
(http://scienceblogs.com/builtonfacts/2008/12/12/simultaneous.png)
(TU (http://xkcd.com/514/) więcej.)
-
(http://cdn0.knowyourmeme.com/i/2117/original/long-cat.jpg)
-
(http://imgs.xkcd.com/comics/purity.png)
-
Drzewa na Marsie? ;)
(http://hirise.lpl.arizona.edu/images/2009/details/PSP_007962_2635.jpg)
(Odpowiedź TU (http://hirise.lpl.arizona.edu/PSP_007962_2635).)
ps. jakoś to odlegle "Las Birnam" przypomina...
-
Hubble pomogl zaoobserwowac jakiegos tajemniczego X w kosmosie:
http://www.nasa.gov/mission_pages/hubble/science/asteroid-20100202.html (http://www.nasa.gov/mission_pages/hubble/science/asteroid-20100202.html)
Zas Onet dodal do tego omalze emmerichowy koniec;):
http://wiadomosci.onet.pl/2130423,16,tajemniczy_obiekt_przelatuje_przez_kosmos,item.htm (http://wiadomosci.onet.pl/2130423,16,tajemniczy_obiekt_przelatuje_przez_kosmos,item.htm)
-
(http://i.imgur.com/anzqB.jpg)
-
dzi, znów takiego długasa wrzuciłeś ;D; miło jednak skonstatować, że coś nas łączy - poczucie skali, mianowicie.
ps. Gwiazdy Tańczą...
-
Szczególnie polecam mój ostatni wpis w "właśnie się dowiedziałem" :)
-
Nasz Patron ;D
http://www.facebook.com/photo.php?pid=4492357&id=228747086962#!/photo.php?pid=4513164&id=228747086962&fbid=304858641962 (http://www.facebook.com/photo.php?pid=4492357&id=228747086962#!/photo.php?pid=4513164&id=228747086962&fbid=304858641962)
A szóste zdjęcie w tym albumie obwisło mi szczękę
http://solaris.lem.pl/galeria/album-domowy/category/26 (http://solaris.lem.pl/galeria/album-domowy/category/26)
-
A jak liczysz i dlaczego akurat to? Ja uwielbiam Lema w robotniczej beretce z antenką.
-
Stawiam na bruneta wieczorowa pora ;)
-
Bingo Ola :D
Patrzę i się dziwię, jaki dziwny, niepodobny Lem obok tego Murzyna.
Ażem zawrócił w galerii, dwa wte, dwa wewte i wyszło, że to pani Lemowa (ech, ten dymek z papierosa - wkrótce będą wycinać), a Murzyn Lemem. ::)
-
Dobry wieczór,
Właśnie obejrzałem... (pierwszy raz) album domowy Mistrza i Pana, i łza mi się w oku zakręciła od wspomnień (także fotograficznych) z lat 1988-1993.
Mam pytanie do WSzPaństwa (jako Znawców): dlaczego ostatnie zdjęcie podpisane jest 1973-Lutosławski? Wie ktoś może?
Remuszko
-
Jest to bodajże nazwisko fotografa. Kojarzy mi się, że gdzieś to tutaj na forum znalazłem, więc może ktoś jeszcze pewniej to potwierdzi.
-
Wpisałem to nazwisko do gugli, i pokazały, że to Budowniczy Polski Ludowej (1977), uhonorowany także Orłem Białym (1994). Podobno jakiś muzyk.
Ale dlaczego figuruje u pana Lema w 1973?
Mureszko
-
Coś dla dzi albo Q.
http://tiny.pl/hgp25
-
Wpisałem to nazwisko do gugli, i pokazały, że to Budowniczy Polski Ludowej (1977), uhonorowany także Orłem Białym (1994). Podobno jakiś muzyk.
To gratuluję wiedzy - nie tylko muzycznej ::)
Chodzi być może o kuzyna (siostrzeńca?) Witolda Lutosławskiego - Bolesława
http://www.lutoslawscy.eu/cv/pol/index.html
http://boleslawlutoslawski.blogspot.com/
-
Coś dla dzi albo Q.
http://tiny.pl/hgp25
Architekt się odezwał ;)
-
Coś dla dzi albo Q.
http://tiny.pl/hgp25
Architekt się odezwał ;)
No to masz (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,7732969,Geminoid_TMF_nasladuje_mimike_czlowieka.html) jeszcze. Wystarczy podpiąc do Googla ;) .
-
Klauni takimi jezdza, tylko bez zyroskopow i na pedalki.
-
W bok nawet klaun nie pojedzie!
-
Muszę zobaczyć Metropolis całe :)
-
Metropolis, jak mteropolis, całe takie jak w tym fragmencie.
Ale Indukti, to jeden z najlepszych, obecnie grających, polskich zespołów rockowych. Taki z ducha Roberta Frippa (King Crimson).
Kurcze, pasuje do obrazków, jakby specjalnie pod nie grali.
-
Bo i o muzykę w istocie mi szło :) Chociaż Metropolis też wypadałoby kiedyś obejrzeć.
www.youtube.com/watch?v=KlaZntx8qsU - to też lubię.
-
He, byłem na ich koncercie w Inowrocławiu :)
-
Coś dla miłośników starych gier komputerowych ;):
-
ekhm... :o
-
Tytuł mówi sam za siebie:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1016499,title,Niewiedza-matematyczna-to-uposledzenie-umyslowe,wid,12235683,wiadomosc_video.html
-
Mysle, ze to dosc prawdziwe stwierdzenie, choc tak samo da sie je zastosowac dla kogos, kto nie ma sluchu muzycznego na przyklad (bo nauczyc pania redaktor i respondentow wlasciwego akcentowania slowa "matematyka" da sie bez tej ostatniej zdolnosci). Watpie, by polglusi chcieli zdawac egzamin z rytmiki czy analizy muzycznej...
-
Tak trochę OT, ale jak najbardziej a'propos matematyki i muzyki...
Pitagoras twierdził, że matematyka i muzyka to jedno. Skoro zaś wszystko jest matematyką, to i wszystko jest niesłyszalną muzyką ;). (Czyli Tolkien i średniowieczni mieli w tym rację ::).)
(To tak żebyś już całkiem się pogubił, czy jestem pozytywistą czy romantykiem ;).)
-
Mikropy blisko (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,7948506,Quadrotor___szybki_i_wsciekly.html).
-
Complete Inuit shaman life story
-
A'propos szamanów... Jedna z wypowiedzi niejakiego T. McKenny. Myśl przewodnia brzmi jak z Lema (ograniczenia kulturowe), jej rozwinięcie jak z Dicka (idee narkotykowe - okazuje się - wiecznie żywe), reszta brzmi jak bełkot (ciekawe czy spodoba się dzi ;) - facet głosił ekologizm, wierzył w Gaję i był kumplem Sheldrake'a):
(Uprzedzam: polskie napisy to bełkot do kwadratu, nie wiem kto to tłumaczył, ale nie znał chyba ani angielskiego, ani polskiego.)
Wrzucam jako ciekawostkę.
ps. jedno jest tam fajne: dowiedziałem się na jakim systemie operacyjnym chodzę - tym wykluczającym UFO; potrzeby reinstalacji nie odczuwam ;D
Edit: skoro mowa o UFO:
http://www.news.com.au/national/ufo-spotted-in-queensland-new-south-wales-and-victoria/story-e6frfkvr-1225875840556?
http://www.abc.net.au/news/stories/2010/06/05/2919095.htm
Wygląda na to, że to rakieta (jeden z artykułów nawet sugeruje która), w każdym razie po speców od SETV jeszcze bym nie dzwonił. Ale widoczki ładne...
-
http://mrw.blox.pl/2010/06/Wyslijmy-Lema-w-kosmos.html
Pomożecie? ;D
-
Napisałam :)))
Lema nie ma w ogóle propozycjach konkursowych, za to jest... pan Twardowski! :o
-
też napisałem. ale dlaczego nie ma opcji JP2?
-
ale dlaczego nie ma opcji JP2?
ROTFL
(http://www.emaweb.net/public/big/rotfl.gif)
ps. oczywiście i głosowałem gdzie trzeba, i "swoich" - nieco podstępnie ;) do tego agituję (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=1104&page=38#msg197020)
-
Swoją drogą jestem lekko zdziwiony, bo Lem dosłownie roznosi konkurencję w strzępy :) .
-
Cóż, wydaje się, że większość osób w Polce, które interesują się tematyką kosmiczną, zawdzięcza to jak my - właśnie Jemu (i ew. "Młodemu Technikowi)...
-
I w dodatku zdobyl taka przewage w ciagu dzisiejszego dnia.Zagladalam tam dzisiaj rano i prowadzil Twardowski przed Orlem Bialym; mieli po okolo 24-25%, Lem mial 10 %.Kilka godzin i prosze jaka zmiana:)
Ciekawe kto wymyslil Gwiazdeczke? ::)
-
Ciekawe kto wymyslil Gwiazdeczke? ::)
Wasilenko (http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%92%D0%B0%D1%81%D0%B8%D0%BB%D0%B5%D0%BD%D0%BA%D0%BE,_%D0%98%D0%B2%D0%B0%D0%BD_%D0%94%D0%BC%D0%B8%D1%82%D1%80%D0%B8%D0%B5%D0%B2%D0%B8%D1%87#.D0.9E.D1.81.D0.BD.D0.BE.D0.B2.D0.BD.D1.8B.D0.B5_.D0.BF.D1.80.D0.BE.D0.B8.D0.B7.D0.B2.D0.B5.D0.B4.D0.B5.D0.BD.D0.B8.D1.8F)? ;)
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/23/Zdezdochka.jpg) (http://barbara.sklep.pl/images/gwiazdeczka.jpg)
http://www.alfa-omega.com.pl/katalog/index.php?item=yes&aut=yes&id=506456
http://barbara.sklep.pl/product_info.php?products_id=101826&osCsid=5b5c2645ca08919f22060db286627a82
;D
-
Jesli ktos lubi programy naukowe/dokumentalne, to jest swietna strona z najlepszymi. Do wyboru do koloru:
http://topdocumentaryfilms.com/
-
Garść linków, śmiesznych bądź interesujących w mojej ocenie:
Sprawne szyderstwo z religijnych rytuałów utrzymane w klimacie wojen gwiezdnych (http://www.youtube.com/watch?v=cQ9sJVJMiYM&feature=player_embedded) (smacznego Q!;)
Dokument omawiający w dosyć klasyczny sposób kwestie chaosu i porządku (http://www.youtube.com/watch?v=HACkykFlIus&feature=related) (dla większości forumowiczów zapewne nic nowego, niemniej lepsze to jako zapchajdziura niźli jakaś przypadkowa chała z telewizorni)
Superkrowa jako cud selektywnego rozmnażania (http://www.youtube.com/watch?v=Nmkj5gq1cQU&feature=player_embedded)
Tabletka alka-seltzer rozpuszczana w kropli wody w warunkach mikrograwitacji (http://www.youtube.com/watch?v=bgC-ocnTTto&feature=fvw)
Zastopowanie wycieku z odwiertu za pomocą wybuchu atomowego (http://www.youtube.com/watch?v=CpPNQoTlacU&feature=player_embedded)
Dziwne zachowanie samicy leoparda (http://www.youtube.com/watch?v=ceQr90C0Em0&feature=player_embedded)
A na koniec po prostu piękny utwór fortepianowy (http://www.youtube.com/watch?v=i8356FxUT20), wykorzystany zresztą jako motyw muzyczny w drugim z wypisanych tu przeze mnie linków (Erik Satie, Gnossienne No. 3).
-
Sprawne szyderstwo z religijnych rytuałów utrzymane w klimacie wojen gwiezdnych (http://www.youtube.com/watch?v=cQ9sJVJMiYM&feature=player_embedded) (smacznego Q!;)
Przednie. Trafnie demaskuje tą pompatyczną pompę ;), która tak naprawdę nie przystaje nawet do treści głoszonych przez chrześcijaństwo.
Nawiasem mówiąc: gdyby KK przyją kształt, który "prorokował mu" Krzysztof Boruń w powieści "Ósmy krąg piekieł" z chęcią znalazłbym sobie lepsze zajęcia niż werbalne potyczki z teizmem...
(Tytułem wstępu: w cytowanym fragmencie porwany przez Ufoki i przeniesiony w przyszłość - paradoksy einsteinowskie są w użyciu - średniowieczny inkwizytor rozmawia z XXII-wiecznym papieżem):
"Ktoś szedł wolno w kierunku ołtarza. Był coraz bliżej i bliżej Modesta. Wreszcie zatrzymał się kilka kroków od niego i wsparł ciężko na klęczniku.
Znów zapanowała cisza, przerywana tylko rytmicznym oddechem dwóch ludzi.
Trwali tak obaj dłuższą chwilę, aż w końcu Modest, nie mogąc pokonać wzrastającego w nim nerwowego napięcia, odwrócił głowę i spojrzał.
Obok niego klęczał starzec w długiej jasnej szacie. Czy była to sutanna czy habit zakonny, tego Münch nie potrafił odróżnić.
– W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – przemówił starzec po łacinie, dostrzegłszy ruch głowy inkwizytora.
– Amen! – dokończył Modest podnosząc się z klęczek.
– Przejdźmy tu do ławki, synu – powiedział wskazując na stalle. – Tu widniej.
Starzec usiadł, zaś Modest stanął obok w milczeniu i dopiero na przyzwalające skinienie zajął miejsce obok niego.
– Chcesz się widzieć z kardynałem Lorcą?
– To wy, eminencjo? – wyszeptał Münch wpatrując się w twarz starca.
– Nie. Nie jestem kardynałem Lorcą. Jutro cię przyjmie. Powiedz mi jednak, o czym chciałeś z nim mówić?
– Ja... – rozpoczął i urwał. Potem nagle wyrzucił z siebie bezładny potok słów. – Ja...
Ojcze czcigodny, ja nie wiem. Ja widzę, a nie rozumiem... Ja słyszę, a uszom nie śmiem wierzyć... To wszystko... ten świat... ja nie wiem... Może błądzę... Ale przecież... Ojcze, ja boję się...
Umilkł raptownie.
– Czego się boisz, synu? Otwórz przede mną serce, a może potrafię ci pomóc.
Łagodne oczy starca patrzyły z powagą na Modesta.
– Tak, ojcze. Moja dusza jest słaba i potrzebuje pomocy... – Mówiono mi, że byłeś na mszy.
– Tak, ojcze, byłem. Powiedz mi, ojcze czcigodny, ty, który z pewnością jesteś blisko kardynałów, może nawet widujesz Jego Świątobliwość... Powiedz mi: czy ten świat jest światem bożym? A Kościół nasz święty? Gdzie władza jego sięga? Czyżby tylko tu, w Rzymie?...
– Widzisz... – odrzekł z powagą starzec – wiele się zmieniło... Inaczej jest dziś, niż było wówczas, kiedy widziałeś ten świat młodymi oczami. I nasze zadania są inne, choć cele te same.
– Ale przecież są księża! Są biskupi! Kardynałowie! Ojciec Święty!
– No, tak. Ale... Dlaczego Kościół nie walczy? Dlaczego pozwala?
– Na co, synu?
– Jak to na co, ojcze? Przecież to nie jest to!... Gdzie jest Królestwo Boże na Ziemi? Czyż nie dalej jego jesteśmy, niźli bliżej?
– Nie nam mierzyć drogę, którą przyjdzie jeszcze przebyć. Droga ta jeszcze daleka, ale nie taka, jak ci się, synu, wydaje... Jedno ci powiem: nie wszystko to, co za konieczny przymiot Królestwa Bożego uznawać zwykliśmy właściwie rozumiano przed wiekami.
– Tak, ojcze, heretyków i kacerzy wielka moc się namnożyła...
– Nie to miałem na myśli. Posłuchaj i rozważ to, co ci powiem. W życiu człowieka różne są okresy: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały... Dobra matka, troskająca się o swe dziecię, za rączkę nieraz je prowadzać musi, bo niewiele rozumie ono z tego, co mu na dobre albo na złe wyjść może. Kiedy zaś rozsądku młoda latorośl zaczyna nabierać– pouczeniem, rozkazem i ostrzeżeniem, a czasem też nagrodą albo i karą matka wskazuje mu drogę życia. Potem przychodzi wiek młodzieńczy, jakże trudny dla obojga okres. Młodość buntować się poczyna przeciw władzy matczynej. Chce być samodzielna, samemu rozumem dochodzić, co dobre a co złe. Myli się przy tym nie raz, doświadczenia nie mając i skrycie żałuje, że wskazań matczynych nie słuchała. Ale i matka powinna wykazywać w tym czasie wiele wyrozumiałości, cierpliwości i rozwagi. Jeśli tego nie potrafi, może zaufanie dziecka postradać i miast je przy sobie utrzymać, na zawsze utracić. Kiedy wreszcie dojrzałość człowiek osiągnie, radą i przestrogą mu tylko trzeba służyć, otuchy dodawać... Nie nakazy i przyzwolenia, lecz własny rozum i umiejętność odróżniania ziarna od plew winny drogę wskazywać... Źle, gdy matka zbyt późno tę prawdę pojmie...
Starzec umilkł i zamyślił się.
– Dlaczego o tym mi mówisz, ojcze czcigodny? – zapytał Münch po chwili, na próżno usiłując zrozumieć sens usłyszanych słów.
– Dlaczego mówię? – starzec ocknął się z zamyślenia.
– Słuchaj! Kiedyś, dawno temu mniemano, że człowiek jest i pozostanie zawsze taki sam, jakim go Stwórca do życia powołał. Ale tak nie jest. Ludzkość, na podobieństwo człowieka, ma też swe dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały... Pięć wieków temu w młodość ona wkraczała, dziś wieku dojrzałego poczyna dochodzić.
-
– Dziwne i niepojęte jest to, o czym mówisz, ojcze. Czy chcesz powiedzieć, że tak właśnie ma spełnić się przyrzeczenie Pana Naszego Jezusa Chrystusa o Królestwie Bożym? To być nie może!
– Jeszcze nie nadszedł czas... Trzeba więcej kochać i więcej rozumieć... Jeśli dziś świat nie z Kościołem, lecz obok Kościoła przechodzi, to chyba dlatego, że nie dość mocną była nasza wola kochania.
– Ojcze! Czyż może być bliski Bogu świat, który wierzy tylko w rozum? Który nie widzi Boga i nie czci Go, jak przykazał czynić Zbawiciel? Przecież napisane jest: „Wniwecz obrócę mądrość mądrych a rozum rozumnych odrzucę! Albowiem mądrość tego świata głupstwem jest u Boga”.
– To, czego nauczał Chrystus Pan, jest prawdą wieczystą. Ona jest dla nas, którzy wierzymy w Zbawiciela, drogowskazem. Ale wieczystość prawdy w jej treści spoczywa, a nie w słowach tylko. Słowa różnie tłumaczone bywały, nie zawsze tak, jak należało. Często niewiedza, jak bielmo, oczy przysłaniała. Czasem i potrzeba doraźna... Tłumaczyć słowa Pana Naszego to sprawa niełatwa, wielkiej wiedzy i mądrości wymagająca. Mówisz, że dziś człowiek wierzy tylko w rozum. Tak jednak nie jest. Czy myślisz, że o samą mądrość dla mądrości tu chodzi? Rozum pozwala człowiekowi wybrać dobro, a odrzucić zło.
– Nie zawsze, ojcze. Herezja często do rozumu się odwołuje... Kiedy wiary zabraknie, nic z mądrości. „Nie posłał Bóg Syna swego na świat, aby sądził świat, ale by świat był przezeń zbawiony. Kto wierzy weń, nie będzie osądzony. Ale kto nie wierzy, już jest osądzony, iż nie wierzył w Imię Jednorodzonego Syna Bożego”!
Umilkł patrząc na starca wyczekująco.
– Dlaczego nie mówisz dalej ? – zapytał starzec surowo. – Jakie są dalsze słowa?
Münch zmieszał się.
– Nie pamiętam, ojcze.
– Więc ci przypomnę: „A ten ci jest sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość, bo były złe uczynki ich. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie idzie na światłość, aby nie były zganione uczynki jego. Lecz kto czyni prawdę, przychodzi do światłości, aby były jawne uczynki jego, iż w Bogu są czynione!”
– Do czego zmierzasz, ojcze? – zapytał Modest niepewnie.
– W czym widzisz zło świata tego, synu? Mówisz, że Kościół nie walczy? Gdzież owa nieprawość, którą toleruje? Wymień ją!
– Ojcze, byłem w kościele i widziałem...
– Co widziałeś?
– Widziałem ludzi, którzy się nie modlą!... Słyszałem z ust kapłanów słowa, które w moich czasach zmazać mógł tylko ogień! Chciałem się wyspowiadać... Oczyścić duszę z grzechu,który na niej ciąży... I nie mogłem! Czy ty wiesz, ojcze – podniósł głos – że tu, w samej stolicy Piętrowej, sami kapłani... Nie! Czy można tego nie widzieć?! Zaraza! Zaraza! Trzeba wypalić! Trzeba zniszczyć!!!
– Co chcesz zniszczyć?
– Powiedz, ojcze! Cóż Święte Oficjum?! Może już nie istnieje?! – zapytał z lękiem.
– Wiele się zmieniło...
– Co?! I ty też to mówisz? Ja nie rozumiem. Wszędzie słyszę te słowa! Oni też to mówili!...
– Kto?
– Tamci!... Od których uciekłem... Może źle uczyniłem? Może trzeba było zostać?... Walczyć?...
– Z kim?
– Z Szatanem! – przypadł gwałtownie da starca. – A czy ty... ty, ojcze, czy wierzysz w Boga?!
– Wierzę.
– Gdzie on?
– Wszędzie.
– Nieprawda! Nieprawda! Tam, gdzie Boga się nie chwali, otwiera się dostęp mocom piekielnym! Czyż może być prawość bez przestrzegania przykazań? „Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego, ze wszystkiej duszy twojej, ze wszystkiej siły twojej, ze wszystkiej myśli twojej!”
– „A bliźniego swego jak siebie samego”.
– Właśnie! Czy wolno zapominać o jego duszy? Powiedz, ojcze! Widziałem księgi. Wiele ksiąg. Strasznych ksiąg. Wystarczy spojrzeć na nie, aby. zrozumieć, komu służą... Ze złego ziarna nie zbierzesz dobrych plonów.
– Tak, synu. Ale tylko w pełnym świetle można dostrzec, czy ziarno jest złe, czy dobre.
– Tym światłem są prawdy przez Boga objawione. Symbol wiary na Soborze w Trydencie przyjęty mówi, że...
– Wiem, synu – przerwał łagodnie starzec. – Nie jestem pewien, czy mnie zrozumiesz, ale c! to powiem, że choć prawda jest wieczna i zawsze ta sama, inaczej dziś widzi Kościół sens walki o nią niż na Soborze Trydenckim.
– Inaczej?! – Modest wpatrzył się z lękiem w twarz starca. – A więc tak?! Wiedziałem... Oto tu! W Rzymie! W murach świątyni Piętrowej... Słuchaj, ojcze! – chwycił go za ramię i potrząsnął gwałtownie. – Powiedz mi: czy nie widzisz w tym palca bożego. Iż ja, nędzny sługa Kościoła, znalazłem się tu?
– Nic się nie dzieje wbrew woli Pana Naszego...
-
– Tak. Właśnie tak. Jestem tu, bo Bóg tak chciał! jestem tu, aby dać świadectwo Prawdzie! Przed Bogiem i światem!... Czy wolno dopuszczać, aby podnosiła głowę herezja? Aby moc szatańska panowała nad ludem bożym? „A kto by się mnie zaparł przed ludźmi, zaprę się go i ja przed Ojcem moim?” Trzeba obudzić śpiących!!! „Nie przyszedłem dawać pokoju, ale miecz!” Czyż nie takie są słowa Pana Naszego Jezusa Chrystusa? Nie może być pokoju między prawdą i fałszem! Między siłami niebios i piekieł! Tyś już stary, ojcze, nie masz może sił, żar duszy twej wygasł... Ale ja ten żar czuję!... Dojdę choćby do samego papieża!
– I co mu powiesz? – zapytał starzec cicho.
– Powiem mu... Powiem, że gotów jestem dać z siebie siły wszystkie, a jak trzeba i życie... Aby dać świadectwo Prawdzie! Niech mi tylko zezwoli, a uczynię wszystko, aby imię boże znów zajaśniało na tej ziemi pełnym blaskiem! Niech głos jego ze stolicy Piotrowej wstrząśnie sumieniami pasterzy, którzy swej owczarni poniechali!... Niech ogłosi nową, świętą krucjatę przeciw nieprawości świata tego... Niech zadrżą ci, którzy zadufani w swą moc, nad kościół Święty wynosić się ośmielają!
– Nie tędy wiedzie droga, synu. Bywało kiedyś, że samo imię Świętego Kościoła za świadectwo prawdy służyło. Ale pomyśl, synu, czy samo imię wystarczy? Przecież nie w samym jego imieniu sens i racja Prawdy. Kościół jest takim, jakie są sługi jego. I niech pilnie baczą na siebie, a za jego imieniem się nie kryją! Nie żyjemy sami na Ziemi i racje nasze ważone są tak samo jak innych...
– Prawda Chrystusowa jest wieczna!
– Wieczna! Ale racje jej trzeba światu ukazywać nie siłą oręża, lecz uczucia i rozumu. Co więcej, nie można ich raz na zawsze dowieść, choćby i przed wiekami użyteczne były. Trzeba te racje udowadniać co dnia, za każdym razem od nowa. Świat bowiem inny jest dziś, niż był wczoraj, i inny będzie jutro. Udowadniać, a nie narzucać, przekonywać, a nie żądać ślepego posłuchu. Trzeba ze światem wieść rozmowę rzeczową, umieć swego dowieść, ale i innych argumenty przyjąć, jeśli są słuszne.
– Czyż można z wrogami wiary paktować?
– W innych czasach dziś przyszło nam żyć, synu – powiedział z westchnieniem starzec. – Nie myśl, że Kościół nasz nie boleje nad tym, iż świeckie formy bytowania ludzkiego dominację na tym świecie zdobyły. Czy jednak nie dana nam lepsza, ewangeliczna cząstka?... Gniew i oburzenie choćby z najsłuszniejszych wypływały intencji, na manowce mogą prowadzić... Rozwagi dużo potrzeba i cierpliwości. Łatwiej zgubić niżeli odzyskać zgubę. Pomyśl, synu...
Mnich patrzył niepewnie na starca.
– Nie wiem, co znaczą słowa twoje, ojcze czcigodny. Starzec opuścił głowę na piersi i przymknąwszy powieki trwał tak nieruchomo dłuższą chwilę.
– Pytasz, synu, czemu Kościół do krucjaty nie wzywa? – podjął wreszcie, jakby z wysiłkiem. – Był czas, gdy świat, który cię tak przeraża, dopiero rodzić się poczynał. Wydawało się wtedy, że tylko poprzez walkę z tym światem można ludzkość dla Boga uratować. Ale chociaż Kościół nasz nie szczędził sił – a wierz mi, siły jego wówczas niepomiernie potężniejsze niż dziś były – nie na wiele się to zdało. Chociaż bowiem jest to świat nie w wierze, lecz w rozumie swych dróg szukający, wiele zła i nieprawości od wieków człowieka trapiących zdołano w nim wyplenić. I w tym jego siła!... Nie może być więc on dziełem Szatana, jak mniemasz, synu. Ślepotą byłoby nie widzieć tego i właściwych wniosków nie wyciągnąć... Nie przeciw światu temu, lecz wraz z nim podążyć trzeba, pilnie bacząc, aby drogi nie zgubić i tego, co najcenniejsze w spuściźnie chrystusowej, nie zatracić. Nie o blaski chwały Kościoła tu chodzi lecz o jego istnienie... Czy ty mnie rozumiesz?
– Tak, ojcze. Straszny jest sens tego, co mówisz...
– Nie bądź małej wiary! Drogi Opatrzności są niezbadane...
– Wiem o tym. Ale... jeśli właśnie z woli Opatrzności ja tu... poprzez wieki przeniesiony...
Starzec poruszył się niecierpliwie.
– Słuchaj co ci powiem: wiele już kąkolu od twoich czasów wypleniono na ziemi i boję się, abyś, szukając go zbyt gorliwie, dobrego ziarna nie zdeptał...
– Czyżbyś gotów był twierdzić że świat ten może Boga radować?
– Myślę, synu, że więcej niż ten z którego przybyłeś.
– To nieprawda! – zawołał inkwizytor z oburzeniem. – Otwórz szerzej oczy, a zobaczysz! Ten świat nie może być Panu Naszemu miły! Ludzie nie szukają Boga, lecz przyjemności ziemskich!... Nie prawdy, lecz jej zaprzeczenia? Wydaje im się, że są mądrzejsi od Boga samego! O naiwni! O ślepi! Wydaje im się, że władają naturą, a nie widzą, że to tylko diabelska sztuka i omamienie! Czy nie widzisz, ojcze, że górze nam? Doszło już do tego, że nikt na tej ziemi, nawet mąż świętobliwy, nie dokona kroku bez pomocy diabelskich sił!... Nie zaspokoi pragnienia i głodu, nie okryje swego ciała, nie schroni głowy przed ciemnością nocy! Nawet ja, choć mam oczy otwarte i widzę zło, musiałem z pomocy tych ciemnych sił korzystać, aby móc dotrzeć tu, do Piotrowej Stolicy!
Starzec pokręcił przecząco głową.
– Mylisz się, synu. To nie są dzieła szatana. To stworzył człowiek swą pracą i wytrwałością. A Bóg mu błogosławił!
– Jak możesz tak mówić? Ja wiem lepiej!
– Pycha przemawia przez ciebie, synu. Pycha i niewiedza.
Mnich uniósł ręce. Już chciał uderzyć starca, ale się opamiętał. Opuścił głowę w pokorze.
– Dziękuję ci, ojcze, żeś mnie ustrzegł od grzechu. Jam proch tylko i nędzny robak. Ale jeśli Pan Nasz zechce... Ojcze! Ja nie przez pychę tak mówię! Nie wiesz, co przeżyłem... /.../
-
Starzec wstał.
– Myślisz, że Boga radował widok płonących stosów? – rzucił z sarkazmem. – Że w imię Jego należy łamać piąte przykazanie?
Münch stropił się, ale tylko na chwilę.
– Bóg boleje nad zatratą duszy człowieka. Ciało jest śmiertelne i słabe... Nie nad nim należy boleć... Celem jest zbawienie duszy! Powiedz, ojcze, cóż stało się z Kościołem? Gdzież jego siła i nieugiętość w służbie sprawy bożej? Czy rosną szeregi walczących?
– Nie w ilości rzecz...
– Jakiż jest więc według ciebie sens istnienia Kościoła?
– Pomagać ludziom dobrze czynić. Dawać im otuchę...
– Otuchę? Ale przecież...
– Tłumaczyłem ci już, ale widzę, że nie pojąłeś porównania... Świat i Kościół różnymi Idą drogami, lecz cele Ich nie są sprzeczne. Wierzę w to głęboko. W tym przejawia się mądrość boża. A nasze zadania, sens służby naszej?... Pomagać ludziom. Ci, którzy potrzebują pociechy i słowa bożego, znajdują je w Kościele...
– A ilu jest tych potrzebujących? Czy wielu?
– Po co liczyć... Wierz mi: za tych, co Boga ustami i myślą nie chwalą, modlić się nam w dwójnasób trzeba. Ale najważniejsze jest, aby ludzie byli lepsi... Nie dla nagrody w niebie ani strachu przed piekłem, ale dla miłości Prawdy. I są lepsi. Lepsi niż kiedyś byli... – urwał na chwilę. – Gdybyż można mieć pewność, że nasz udział w tym dziele godny był Mistrza naszego... – dorzucił na wpół do siebie.
Modest z przerażeniem patrzył w twarz starca.
– I ty to mówisz?! I ty... też?... To samo... To samo... Czyś ty ślepy? Czy też zaprzedałeś swą duszę? A może powiesz, jak ten fałszywy spowiednik: że nigdy nie było i nie ma zaprzedanych diabłu kacerzy i czarownic? Ze czasy, gdy Kościół nasz w pełnej chwale i mocy tępił herezję i gromił czarta – to czasy upadku?
– Piąte przykazanie, mój synu! Nawet w imię Boga łamać go nie wolno!
– A więc śmiesz twierdzić, że ojcowie soborów świętych, że patron naszego zgromadzenia – święty Dominik, że Najwyższa Kongregacja Świętego Oficjum... – urwał przerażony własną myślą.
– Nie nam Ich dziś sądzić... – powiedział starzec patrząc w zamyśleniu w światło wiecznej lampki.
Zapanowało, milczenie. Inkwizytor stał nieruchomo wpatrzony z uporem w twarz starego człowieka. Nagle z ust jego wyrwały się trzy słowa pełne rozpaczy i niepokoju:
– Ktoś ty?! Powiedz!!!
Na ustach starca pojawił się zagadkowy uśmiech.
– Kim jestem? No, jak myślisz, mój synu? – podjął zachęcająco.
Oczy Müncha rozszerzyły się, przybierając wyraz osłupienia. Odskoczył gwałtownie od starca, zasłaniając rękami twarz, a z ust jego wydobył się ochrypły krzyk, wracając głuchym echem odbity od ścian i sklepienia kaplicy.
– Precz Szatanie!!! Apage!
Zapłonęły wszystkie światła. Z otwartych raptownie drzwi zakrystii wypadło kilku mężczyzn w sutannach. Dwóch podbiegło do Modesta, usiłując go obezwładnić, trzeci przyskoczył do starca.
– Wasza Świątobliwość! Czy nic się nie stało Waszej Świątobliwości?!
Starzec stał oparty plecami o kolumnę. Twarz jego była blada, ale z pozoru spokojna. Tylko dłoń zaciśnięta nerwowo na poręczy fotela świadczyła o tym, co przeżył przed chwilą.
– A ostrzegałem Waszą Świątobliwość, że to wariat!... Dobrze, że zdążyliśmy...
Starzec podniósł rękę i przełknął z wysiłkiem ślinę.
– Nic... Nic się nie stało – powiedział cicho. – Puśćcie go! – rozkazał duchownym trzymającym inkwizytora za ramiona.
Wszelka przemoc była tu zresztą zbyteczna. Münch stał jak skamieniały, nie próbując stawiać oporu."
Wybaczcie przeraźliwą długość cytatu, ale sądzę, że ta dyskusja o religii jest i istotna, i aktualna, bo - choć w przerysowaniu - pokazuje spór toczący się już dziś.
-
Nie wiem, czy mozna to ogladac z Polski, ale bardzo fajny, angielski program dokumentalny o dywizjonie 303. Moj Boze, co to byli za ludzie!:
http://www.channel4.com/programmes/the-untold-battle-of-britain/4od#3085318
-
Trochę OT. Zaczytywałem się kiedyś "Dywizjonem 303" Fiedlera i lotniczą prozą J. Meissnera. Ten lotniczy klimat (pomijam tu ładunek faktograficzny i patriotyczny) wydawał mi się b. pokrewny stylowi "Pirxa".
(Taak, mnie się wszystko kojarzy... ;))
-
Jak Was to interesuje to namawiam na Sprawę Honoru - Stanley Cloud , Lynne Olson. To chyba tam napisano, że po pewnym czasie lotnicy niemieccy wyskakiwali na spadochronach z bombowców ZANIM te weszły w zasięg broni pokładowej Spitfajerów z szachownicami...
P.S. z całkiem innej beczki - dla twardzieli ;) :
http://cgi.stanford.edu/~dept-fren-ital/rbp/?q=taxonomy/term/40
-
Czy to prawda, ze wyskakiwali? Brzmi jak jakas legenda. Ale jesli tak, to mieli sporo czasu, bo na tym m.innymi polegala skutecznosc polskich pilotow, ze zamiast otwierac ogien z 400 m, jak uczyli w RAF-ie, podlatywali na 100 i wtedy pruli.
-
Tak stoi tam napisane. Chyba, że mi się coś pokićkało (nie wykluczam).
O tym co piszesz też tam jest. Co do samej odległości strzelania to nie jestem pewien, czy to nasza zasługa (choć faktem jest, że na podstawie doświadczeń dość szybko przestrojono km-y z 400 czy tam 500 m na 200. Nie tyle chodziło o punkt celowania, ile o zbieżność wiązki. Natomiast nasi wykazali wielką niesubordynację, gdyż zgodnie z angielskimi metodami lecąc z punktu A do punktu B nie powinni zważać na to, że obok w punkcie C znajdują się Niemcy. Polacy zaś oczywiście atakowali w każdej możliwej i niemożliwej sytuacji i to przynosiło efekty, więc wyspiarze co prawda zgrzytali zębami, ale zmienili taktykę sankcjonują praktyki naszych. Jest też tam opiasane, że załogi bombowców prosiły o polską ochronę, gdyż nasze myśliwce prócz atakowania niemieckich osłaniały bombowce "ciałem". Ciekawa książka, warto przeczytać, szczególnie interesujące jest odrzucenie i "niewygodność" naszych rodaków po wygraniu Bitwy o Anglię.
-
Ale to wyskakiwanie, zanim zaczynali ich Polacy atakowac niekoniecznie im pomagalo, bo nasi podobno strzelali do spadochroniarzy. Zreszta Niemcy strzelali do spadochroniarzy tudziez.
I jeszcze jedna historie slyszalem, ktora brzmi juz zupelnie nieprawdopodobnie: Jednemu z Polakow skonczyla sie amunicja i zaczal latac tak blisko nad niemieckim samolotem i spychac go w dol, az ten rozbil sie o ziemie. :o Slyszales o tym?
Ksiazke sobie na pewno zamowie.
I jeszcze pytanie techniczne. Najwiecej w RAF-ie latalo Hurricanow, a Spitfires byly ulepszona wersja tychze, tak? Ostatnio zas czytalem, ze tak naprawde Hurricany byly lepsze. Czy to prawda? Z kolei jak gadalem z tutejszym pilotem i mechanikiem samolotowym, to zachwycal sie Mustangami. Ktore maszyny byly wiec najlepsze?
-
Z tym strzelaniem to jest tak: z taktycznego punktu widzenia nie ma sensu strzelać do pilota, który wyskoczył nad naszym terytorium - i tak trafi do niewoli. Co innego, jeśli znajduje się na swoim. Samolot można wyprodukować w jeden dzień, a pilota nie. Choć w szczytowym okresie Bitwy o Anglię czas szkolenia angielskiego pilota to były dwa tygodnie (!). W tej książce znajdziesz wiele informacji nt. kto do kogo strzelał kiedy ów był na spadochronie.
Poniżej wkleję kilka stronic tej książki jest tam i o skróceniu dystansu (miałeś rację), i o zmianie formacji, i o wyskakiwaniu Niemców nim zostali zaatakowani i o spowodowaniu katastrofy Niemca poprzez zaszarżowanie na małej wysokości. Przy okazji dałem się ponieść fantazji, myśląc lotnik polski w Anglii myśli się Spitfire, a tymczasem wówczas tych samolotów były, przynajmniej na początku, śladowe ilości a ciężar walki spoczywał na Hurricanach. W czasie Bitwy o Anglię dywizjon 303 latał na Hurricanach. Przy okazji - opisana na wklejonych stronach efektywność pilotów dyw. 303 (absolutnie najwyższa wówczas w Anglii) ma miejsce pierwszego, drugiego, ..., nastego dnia od pozwolenia na udział w działaniach bojowych, pozwolenia wymuszonego beznadziejną sytuacją. Anglicy bowiem uważali, że skoro Luftwaffe zgniotła polskie siły powietrzne w trzy dni, to piloci polscy prezentują niski poziom wyszkolenia i będą raczej "rozbijaczami" niż "zestrzeliwaczami". O czy przekonywały ich treningi kończące się lądowaniem bez wypuszczonego podwozia (o czym nasi, szkoleni na samolotach ze stałym podwoziem, zapominali). Plus nieznajomość angielskiego. Wszystko to powodowało, ze świetni piloci jeździli na trójkołowych rowerkach ze znakami rozpoznawczymi po boisku, a z trybuny Anglik przez tubę podawał im komendy, żeby się nauczyli latać jak Anglicy. Tak się działo już kiedy rozpoczęła się Bitwa o Anglię. Niebawem role się odwróciły...
Co do samych samolotów to Hurricane i Spitfire nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz tego, że wkładano im te same, świetne silniki RR Merlin (nota bene napędzające również P-51 Mustang). Projekty obu maszyn powstały mniej więcej równocześnie, przed wojną, Hurricane był skonstruowany zachowawczo, technologią z I wś (poszycie nie przenosiło sił, konstrukcja była wewnątrz, częściowo poszyty był płótnem) a Spitfire był maszyną bardzo nowoczesną, całkowicie metalową, o konstrukcji półskorupowej. Hurricane miał zbiornik paliwa między silnikiem a kabiną i często płonące paliwo wlewało się do kabin... Jak to zwykle bywa do produkcji skierowano przede wszystkim konstrukcję starszą, jako prostszą i pewniejszą, o mniej skomplikowanej obsłudze. Produkcję Spita zaczęto później i w mniejszych ilościach. Gdy wybuchła wojna Hurricanów było 4 razy więcej niż Spitów.
Spitfire zdecydowanie góruje nad Hurricanem prędkością i w każdym innym względzie. Ale Bitwę o Anglię wygrały Hurricany, bo było ich więcej. Zresztą Hurricane, czy Spitfire to tylko hasło, od roku 1940, kiedy weszły do działań bojowych były stale i szybko rozwijane (podobnie jak ich główni wrogowie - Me-109 i 110). Z perspektywy czasu kilka lat wydaje nam sie krótkim okresem, ale porównywanie Spitfire z 1937 a 1945 mija się z celem. To zupełnie inne maszyny. Po Bitwie o Anglię Hurricany przezbrojono i jako za wolne na potrzeby pola wali przekwalifikowano z myśliwców na szturmowce wsparcia działań naziemnych.
Mustang był z tej trójki zdecydowanie najszybszy i miał jeszcze jedną zaletę - dużą długotrwałość lotu. Mustangi mógł eskortować brytyjskie i amerykańskie bombowce w rajdach nad Niemcy, a Hurricane i Spitfire nie. Co ciekawe Mustangów nie wyposażano w działka - w czasie wojny dość szybko okazało się, że kaliber 7,7mm (.303 british) to za mało, żeby skutecznie strącić samolot krótką serią, zaczął się wyścig na kalibry, który szybko przeskoczył z broni strzeleckiej na kalibry artyleryjskie, 20, 30 mm. A Mustangi miały sześć km-ów 12,7mm (półcalówek Browninga) i jak się okazało niszczycielska siła tego sekstetu była miażdżąca. Z racji przewagi prędkości jako jedyne mogły skutecznie zwalczać V-1.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/20100708-001953-4382.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/20100708-001953-4381.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/20100708-001953-4379.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/20100708-001953-4375.jpg)
P.S. Jeszcze uzupełnię, bo oczywiście Twój kamyczek spowodował lawinę...
Mam kilka zdjęć z Góraszki. W 2008 był Spitfire.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/goraszka_2008-0523.jpg)
A w tym Hurricane.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/Goraszka%202010/goraszka-2010-9248.jpg)
Zwraca uwagę malowanie Spifire, Kaczor Donald i godło Dywizjonu Kościuszkowskiego.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/goraszka_2008-0484.jpg)
A to historyczne zdjęcie:
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/goraszka_2008-4384.jpg)
Więcej można się dowiedzieć, wpisując nr tej maszyny (AB910). Zumbach nią nie latał, ale i tak jest ciekawie ;) .
-
Ale jaja! Zumbach ze zdjecia wyglada identycznie jak aktor, ktorego dobrali do tego programu na Channel 4.
-
Właśnie - ze sporym opóźnieniem - obejrzałem filmik zawierający przemówienie okolicznościowe pani Jill Tarter (http://en.wikipedia.org/wiki/Jill_Tarter) (tak, damy stanowiącej pierwowzór protagonistki saganowego "Kontaktu") z okazji otrzymania przez nią TED Prize (http://en.wikipedia.org/wiki/TED_%28conference%29):
http://www.ted.com/talks/lang/eng/jill_tarter_s_call_to_join_the_seti_search.html
-
A na koniec po prostu piękny utwór fortepianowy, wykorzystany zresztą jako motyw muzyczny w drugim z wypisanych tu przeze mnie linków (Erik Satie, Gnossienne No. 3).
Toś mnie Luca trafił :)
E.S. - mój ulubiony kompozytor.
Utwór też.
Jest jeszcze kilka podobnych jego autorstwa, równie "działających".
Mnie rozkłada, usypia znaczy :D, jeszcze Gnossienne 1
http://www.youtube.com/watch?v=qioDIyL4sbc&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=qioDIyL4sbc&feature=related)
A poniżej Gnossienne 3 w wersji skomercjalizowanej. Kawałek wcześniej, na tej płycie, jest na samą (prawie) trąbkę.
Cudeńko (Miles and Miles of Miles Davis).
Ale nie znalazłem w Tubie.
Więc chociaż to:
http://www.youtube.com/watch?v=bifxw9C9RJk (http://www.youtube.com/watch?v=bifxw9C9RJk)
-
"La Strada".
-
Medyczny żart (dla biologa, choćby niedorobionego, też zrozumiały):
(http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc3/hs652.snc3/32206_125945957439792_100000731659169_167769_7959569_n.jpg)
Patolodzy - jak powszechnie wiadomo - lubią trzymać swoje zabawki w słoikach.
(Ciekawe czy von Kauters bawił się tak w pacholęcym wieku? ::))
-
Niesamowity film o tym, jak przyrasta wiedza naukowa. Na przykładzie planetoid...
http://www.wired.com/wiredscience/2010/08/asteroid-animation/
-
Widzieliście? Znowu ktoś emotikony popsuł ::)
-
misie bardziej podoba :)
-
Że co? Ktoś ostatnio coś popsuł? <rotfl>
(http://212.87.226.194/private/shot.png)
-
Term, przegladasz forum na Atari? :P
Wyglada jak ekrany w starych bondach, gdzie trzeba sie wlamywac "do systemu", wpisywac hasla itp.
-
Próbowałem na czymś takim jechać w gmailu (skórka terminal) ale nie dałem rady :) . Ale o co chodzi w ogóle?
-
@Evangelos
Niestety nie, nie umiem mojego Atari (emulowanego) podłączyć do wifi, ale pracuję nad odpowiednim kodem w Atari Basicu:)
@maziek
To teraz już wiesz jakiej skórki używam w gmailu (gdy używam firefoxa).
A o co chodzi? No tylko o to, że zauważyłem iż nie wszyscy w ogóle widzą emotikonki1.
Od, jak zauważył Ev, czasów Bonda (choć w Quantum of Solace interfejs komputera w MI6 wyglądają "trochę inaczej" (por. Rys 1)), wiadomo, że tak naprawdę dane, które przeglądamy, to pewna bardzo nielicznie występująca treść, którą można prosto wyświetlić. A w moim mniemaniu im prościej, tym lepiej. No dlatego lubię przeglądarki tekstowe, jak Elinks; ale staram się tę zasadę stosować także do całego systemu - menedżera okien (u mnie ion3 (http://en.wikipedia.org/wiki/Ion3)), etc. Oczywiście pod Linuksem, Windows nie daje takich możliwości. Poza tym staram się obsługiwać system klawiaturą, bez myszy, choć oczywiście niektóre zadania są bez niej niewykonalne (grafika, etc.). I nie z jakichś powodów metafizycznych, ale dla szybkości i efektywności, jaką mi to daje.
Ekran mojego komputera wygląda w kazdym razie bardziej jak terminal z lat 80 niż "współczesny interfejs użytkownika" i bardzo mi z tym dobrze. Choć niestety w XXI w. kosztowało mnie to bardzo wiele pracy, ale zanudzał tu o tym nie będę.
Niestety, starzeję się, i zaczynam markotnieć. A pierwszym symptomem jest impresja nt. rozwoju interfejsów użytkownika we współczesnej komputeryzacji - nie idzie na lepsze, lecz na gorsze. Interfejs, zamist wykorzystywać wielozadaniowośc komputerów oraz fakt, że system ma 100 klawiszy (czy użytkownicy Ipadów wyobrażają sobie, co mogliby wykonać, gdyby dysponowali multitouchem umożliwiającym 10 dotknięc ekranu naraz?2), zmienia się coraz bardziej w narzędzie które potrafi obsłużyć dobrze wytresowany kotek lub piesek. A by dać pozory rozwoju, systemy komputerowe coraz ładniej wyglądają. I tak forum internetowe miast nowych funkcjonalności ma nowe skiny i emoticony, Windows 7 przezroczysty pasek zadań zamiast szarego, a nowe laptopy - błyszczące obudowy które nadają się tylko jako lusterka dla gimnazjalistek. Itp. itp...
Sam Lem powiedział kiedyś, że problemem jest już nie dostęp do informacji, a umiejętność odsiania jej od śmieci. Tryb tekstowy i pozbywanie się grafiki tam, gdzie można, może w tym pomóc...
Podsumowując: forma + forma + ... + forma != treść.
---
Rys. 1 Dotykowy stół - interfejs komputera w "Quantum of Solace".
(http://212.87.226.194/private/quantum.png)
---
PS. Sorry za książkową manierę z tymi rysunkami i przypisami, zboczenie zawodowe...
PS2. "Casino Royale" był lepszy :)
1 Jest jeszcze opcja "Don't use smileys." w "Additional Options"...
2 (10 palców)
-
Ja też kiedyś poświęcałem sporo uwagi dostosowaniu środowiska pracy aczkolwiek mimo, że zaczynałem przygodę od DOSa w czystej formie i Norton Commandera to jednak wolę okienka (jakiekolwiek). Wolę czytelniejsze przedstawienie treści, natomiast nie jestem w stanie (obecnie) pracować na czarnym tle z jasną czcionką. To mnie bardzo męczy. Od pewnego czasu prawie niczego nie zmieniam w tym, co oferuje system po wgraniu. Za leniwy się zrobiłem, ustawiam drobiazgi (głównie wywalam tapetę ;) ) takie jak widok zakazanych plików, widok listy a nie ikon na cały ekran itepe.).
Co do skrótów klawiaturowych to oczywiście w moim przypadku co się da jest z klawiatury lewa ręką, bo prawa mam na myszy i nie lubię jej odrywać. Ale mam kolegę, który zamiast robić projekty w jakimś CADzie robi to w... Corelu. Tak się nauczył. Fakt, że on z racji branży pracuje głównie na skanowanych mapach papierowych (odpada mu problem, że na rysunku wektorowym w zasadzie nie widać, w jakiej on jest skali, póki się go nie wydrukuje, on poprzez pracę na mapie cały czas ma porównanie do wielkości liter itd.) ale robi to tak szybko i wydajnie, że jest nie do pobicia a robi to TYLKO myszką (prócz, rzecz jasna, wpisywania tekstów w okienka ;) ). Kiedyś wdałem się w dyskusję a on na to: załóżmy, że chcesz powiększyć opis - co robisz? Zaznaczam, zmień atrybuty, z klawiatury wartość... No, a ja raz klikam i raz rozciągam :) . Tak więc w sumie instrument nieważny, jeśli jest opanowany.
-
Ciekawa sprawa. Spojrzalem na Twoj "print screen" i ja bym tak nie mogl. Forum w "normalnej" postaci przeglada mi sie duzo lepiej, bo tekst do przeczytania latwo sie wyroznia od calej reszty. W postaci czysto tekstowej musze leciec od poczatku do konca, zeby wyekstrahowac co jest wazne (tekst i kto mowi) od calej reszty nieistotnosci (ze Hoko do god member i przede wszystkim, bo bursztynowe i na srodku, 124 view profile i 125 klub kota albo ICQ draco.). W postaci tekstowo-obrazkowej latwo mi sie smieci pomija i nigdy nie wiedzialem, ze draco ma ICQ, a Hoko prowadzi klub dla futrzakow. Pewnie bym znalazl, gdybym sie zainteresowal, ale na pierwszy rzut oka nic nie ma. Mysle, ze to dlatego, ze nie umiem jednym spojrzeniem na tekst zorientowac sie w tresci i musze skanowac linijkami i czytac, co jest napisane. Niby szybko, ale mimo wszystko obrazki sa latwiejsze do zorientowania sie w sformatowaniu strony i ja mam zakodowane, ze czytam wiadomosc, a otoczke ignoruje. Musialbym sie przyzwyczaic do formy tekstowej, by sie orientowac gdzie co kto mowi, a gdzie pokazuja sie niepotrzebne informacje, bo poki co zajmuje mi chwile, zeby sie zorientowac gdzie ktos skonczyl mowic i czy tekst pod nim to jakas sygnaturka w stylu "ex cathedra", czy to juz nastepna wiadomosc.
-
Tak, no to pewnie jak napisał maziek (najstarszy zawsze ma rację:)) - głównie interfejs powinien być dopasowany do celu pracy. Wiadomo, że CADowcy mają przyjaźń z myszą zagwarantowaną, bez tego sam sobie nie wyobrażam.
Jeśli chodzi o to co pisze Ev, tak, no właśnie - przyzwyczajenie do wyglądu forum pomaga Ci pomijać śmieci. A gdyby tak tych śmieci w ogóle nie było? Wiem, że w trybie tekstowym są, i dlatego nie mówię że jest on super... Jest super do wielu rzeczy ale do forum może niekoniecznie. Ale gdyby posty mogły wyglądać tak:
__________________________________
------
2010-09-21/11:39 Evangelos:
Ciekawa sprawa. Spojrzalem na Twoj "print screen" i ja bym tak nie mogl. Forum w "normalnej" postaci przeglada mi sie duzo lepiej, bo tekst do przeczytania latwo sie wyroznia od calej reszty. W postaci czysto tekstowej musze leciec od poczatku do konca, zeby wyekstrahowac co jest wazne (tekst i kto mowi) od calej reszty nieistotnosci (ze Hoko do god member i przede wszystkim, bo bursztynowe i na sr...
------
2010-09-21/14:42 Terminus:
Tak, no to pewnie jak napisał maziek (najstarszy zawsze ma rację:)) - głównie interfejs powinien być dopasowany do celu pracy. Wiadomo, że CADowcy mają przyjaźń z myszą zagwarantowaną, bez tego sam sobie nie wyobrażam. [...]
------
i tak dalej...
____________________________________
byłoby, moim zdaniem, bosko :)
Ale chyba musiałbym napisać swój skin do Yabb forum, a potem iść na klęczkach do domu p. Tomasza Lema, by go zainstalował :)
Wracając do tematu - każdemy co mu pasi do jego celu. ja zajmuję się głownie pisaniem kodu programów, oraz pisaniem w TeXu, więc tekstowość mi leży jak najbardziej. Owszem, gdy robię jakąś grafikę (na gimpie albo w inkscape), włączam sobie dodatkowy pulpit obsługiwalny myszką. Inaczej się ni da.
No, pozdrawiam.
-
Tak, no to pewnie jak napisał maziek (najstarszy zawsze ma rację:))
Tylko bez inwektyw ;) .
-
Ja też Linuksowiec i zwolennik zarówno tekstowych narzędzi jak i kafelkowych menedżerów okien (jak wspomniany przez Terminusa ion3 [ja korzystam z awesome (http://awesome.naquadah.org/)]). Zgadzam się z całą wypowiedzią Terminusa. Internet ma mi służyć do zbierania/przetwarzania/... informacji, a taka jest najlepsza w formie tekstowej - bo można łatwo szukać, kopiować, edytować, itd. Sam używam Opery jako przeglądarki, ale mam zaznaczone domyślnie dla wszystkich stron wyłączone obrazki i jest mi z tym bardzo dobrze. Czasem się jednak przyda włączyć ich wyświetlanie np. by zobaczyć wzory na wikipedii, dlatego też w kwestii przeglądarki nie przeszedłem na 100% tekst i terminal.
-
Najwidoczniej macie objawy przeladowania informacyjnego, zupelnie zdrowe i mysle, ze w XXI wieku na miejscu, szczegolnie dla osobnikow, ktorzy jak ja pamietaja jeszcze czarno-biale telewizory, a obslugi komputera uczyli sie na ZX Spectrum plus.
Nie mam za to pojecia co dzieje sie w mozgach nastolatkow (podejrzewam, ze niewiele), ktorzy potrafia ogladac telewizje (ktora wciaz mryga, a prezenterzy krzycza), pisac esemesy, sprawdzac facebook i miec hip-hop w sluchawkach. A wszystko to najczesciej jednoczesnie. Jestem bardzo ciekaw czy da sie zaobserwowac jakies zmiany ewolucyjne, bo w koncu aparat przetwarzajacy nie rozni sie od tego, ktory sluzyl naszym przodkom do biegania za mamutami.
-
Q wrzucił kiedyś tego linka:
http://tygodnik.onet.pl/33,0,51179,za_dlugie__nie_przeczytam,artykul.html
-
A na dokładkę jeszcze trzy linki na ten temat:
http://www.polityka.pl/nauka/komputeryiinternet/1508476,1,mozg---internetowa-wyszukiwarka.read
http://www.polityka.pl/nauka/komputeryiinternet/1508546,1,czy-internet-splyca-myslenie.read
http://www.polityka.pl/nauka/komputeryiinternet/1508060,1,powazne-minusy-informatyzacji.read
Obchodzi się najwyraźniej bez zmian ewolucyjnych, bo i bardziej naturalne jest dla nas klikanie i przeskakiwanie ze strony na stronę, niż czytanie grubych ksiąg (no chyba, że podzielonych na krótkie fragmenty, każdy z zawiązaniem, rozwinięciem i zakończeniem akcji, o czym pisze Dukaj). ;)
-
Mysle, ze to bardzo ciekawy temat.
Mowiac o zmianach ewolucyjnych mialem na mysli to, co moze spowodowac nieprzystosowanemu aparatowi poznawczemu przeladowanie bodzcami, ktorych jest cala masa w bardzo natretnych postaciach i w ogromnych ilosciach. Ja sie szybko mecze chocby chodzac po duzym, tlocznym miescie i obserwuje, ze nastolatkowie sa duzo wytrzymalsi i sprawniejsi w takim symultanicznym przetwarzaniu informacji. Okazuje sie (dziekuje za linki), ze dzieje sie tak kosztem uposledzenia umiejetnosci myslenia analitycznego i krytycznego, na ktorym oparta jest wyzsza cywilizacja. Wszystko to w zamian za sprawniejsze przetwarzanie wielu informacji na raz i lepsze skanowanie. Wciaz jestem jednak przekonany, ze nie jestesmy przystosowani do takiej ilosci bodzcow. To co, cofamy sie w rozwoju? :)
-
Hm...a ja zadalam sobie trud przeczytania tekstow linkowanych przez Dillingera;)...procz tego ze dwa pierwsze to to samo - jeno raz w formie dialogu ( wywiad z 8 wrzesnia) a raz pan Stasiak dopisal ze trzy akapity i wyszedl mu artykul ( z 19 wrzesnia) - to oki.Spryciarz;)
I nasunelo mi sie porownanie z alergia.
Dla tych ktorzy nie maja dzieci: alergia to slowo - klucz w kontaktach z pediatra. Kaszle?Alergia. Katar?Alergiczny. Wyprysk jakowys?Alergia - najpewniej na mleko. Nie wiemy jak leczyc?Uhm.To alergia.Nic nie poradzimy trzeba przeczekac...piekne usprawiedliwienie.I tym tropem jak przeczytalam to:
Stąd u młodszych pokoleń zasadnicze problemy z przebrnięciem przez dwa tomy „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna.
Blogerzy i dziennikarze, z którymi rozmawiał Carr, zdają sobie sprawę, że musieli coś poświęcić – na przykład umiejętność przeczytania „Wojny i pokoju” Tołstoja, ale w zamian uzyskali możliwość błyskawicznego przeszukiwania ton informacji i szybkiego ich kategoryzowania.
pomyslalam sobie: pieknie! mamy winowajce!dlaczego dzieci choruja?alergia. Dlaczego nie czytaja?Internet.
Moze jednak przyczyny dla ktorych "pokolenia" nie czytaja sa mniej jednowymiarowe i nie mozemy ich latwo "zrzucic" na bezosobowego "zlego"?;)W koncu w internecie mozna przeczytac tez cala ksiazke a nie tylko max 2 strony tekstu.
-
Ja też Linuksowiec i zwolennik zarówno tekstowych narzędzi jak i kafelkowych menedżerów okien (jak wspomniany przez Terminusa ion3 [ja korzystam z awesome (http://awesome.naquadah.org/)]). Zgadzam się z całą wypowiedzią Terminusa. Internet ma mi służyć do zbierania/przetwarzania/... informacji, a taka jest najlepsza w formie tekstowej - bo można łatwo szukać, kopiować, edytować, itd. Sam używam Opery jako przeglądarki, ale mam zaznaczone domyślnie dla wszystkich stron wyłączone obrazki i jest mi z tym bardzo dobrze. Czasem się jednak przyda włączyć ich wyświetlanie np. by zobaczyć wzory na wikipedii, dlatego też w kwestii przeglądarki nie przeszedłem na 100% tekst i terminal.
Super, bratnia dusza! A już się smuciłem z uwagi na alienację pewną:) Awesome też zaczynam z lekka używać (zresztą wtajemniczeni wiedzą, że z iona już wiele nie będzie...). Ale jest jedna sprawa, która mnie powstrzymuje, przynajmniej narazie. Na pewno da się to zrobić w awesome, ale nie wyczaiłem jeszcze jak. A mianowicie coś, co w ionie nazywa się scratchpad. Czyli po prostu okno które ukazuje się i chowa kombinacją klawiszy alt+spacja. Jak się pewnie domyślasz jest świetne na podręczny terminal. Słyszałem o modzie do awesoma który coś takiego robi, ale jak sobie go zainstalowałem, to szlag trafił całe awesome :) Więc nrazie jestem bezsilny:)
-
Przegladalam dzisiejszy Duzy Format (papierowy w necie jeszcze chyba nie ma) i czytam cos zupelnie przeciwnego: otoz czytanie ksiazek nie zaniknie;) Umberto Eco z Jeanem Cloudem Carriere (przyjaciel i wspolpracownik Bunuela - ktory zreszta napisal ksiazke o ktorej ostatnio wspominalam Moje ostatnie tchnienie ) wydali cosia pt Nie mysl, ze ksiazki znikna :
http://www.esensja.pl/ksiazka/ksiazki/obiekt.html?rodzaj_obiektu=2&idobiektu=7879 (http://www.esensja.pl/ksiazka/ksiazki/obiekt.html?rodzaj_obiektu=2&idobiektu=7879)
http://www.rp.pl/artykul/535814-Eco--ksiazka--to-wynalazek-doskonaly.html (http://www.rp.pl/artykul/535814-Eco--ksiazka--to-wynalazek-doskonaly.html)
Wyglada wiec na to iz kazdy pielegnuje swoj ogrodek:)
-
Ja też Linuksowiec i zwolennik zarówno tekstowych narzędzi jak i kafelkowych menedżerów okien (jak wspomniany przez Terminusa ion3 [ja korzystam z awesome (http://awesome.naquadah.org/)]). Zgadzam się z całą wypowiedzią Terminusa. Internet ma mi służyć do zbierania/przetwarzania/... informacji, a taka jest najlepsza w formie tekstowej - bo można łatwo szukać, kopiować, edytować, itd. Sam używam Opery jako przeglądarki, ale mam zaznaczone domyślnie dla wszystkich stron wyłączone obrazki i jest mi z tym bardzo dobrze. Czasem się jednak przyda włączyć ich wyświetlanie np. by zobaczyć wzory na wikipedii, dlatego też w kwestii przeglądarki nie przeszedłem na 100% tekst i terminal.
Super, bratnia dusza! A już się smuciłem z uwagi na alienację pewną:) Awesome też zaczynam z lekka używać (zresztą wtajemniczeni wiedzą, że z iona już wiele nie będzie...). Ale jest jedna sprawa, która mnie powstrzymuje, przynajmniej narazie. Na pewno da się to zrobić w awesome, ale nie wyczaiłem jeszcze jak. A mianowicie coś, co w ionie nazywa się scratchpad. Czyli po prostu okno które ukazuje się i chowa kombinacją klawiszy alt+spacja. Jak się pewnie domyślasz jest świetne na podręczny terminal. Słyszałem o modzie do awesoma który coś takiego robi, ale jak sobie go zainstalowałem, to szlag trafił całe awesome :) Więc nrazie jestem bezsilny:)
no to teraz już wszyscy niewtajemniczeni będą myśleć, że linuks to tylko terminal, same literki i czarna magia 8)
a ja używam kde, a w konsoli mam w tle ustawioną taką zarąblastą tapetę ;D
-
Naa, tacy goście jak ja są alienatami nawet wśród linuksowców :)
Kumpel (który na codzień używa Gnome'a) próbował kiedyś zrobić coś na moim komputerze, po chwili ręce mu opadły i zażądał jakiegoś "normalnego systemu" :)
Zatem ion/awesome to hardcore, GNOME/KDE to 'normalny system', a Windows to jak 'KDE-w-którym-niewiele-można-zmienić-samemu' :)
-
Ja też Linuksowiec i zwolennik zarówno tekstowych narzędzi jak i kafelkowych menedżerów okien (jak wspomniany przez Terminusa ion3 [ja korzystam z awesome (http://awesome.naquadah.org/)]). Zgadzam się z całą wypowiedzią Terminusa. Internet ma mi służyć do zbierania/przetwarzania/... informacji, a taka jest najlepsza w formie tekstowej - bo można łatwo szukać, kopiować, edytować, itd. Sam używam Opery jako przeglądarki, ale mam zaznaczone domyślnie dla wszystkich stron wyłączone obrazki i jest mi z tym bardzo dobrze. Czasem się jednak przyda włączyć ich wyświetlanie np. by zobaczyć wzory na wikipedii, dlatego też w kwestii przeglądarki nie przeszedłem na 100% tekst i terminal.
Super, bratnia dusza! A już się smuciłem z uwagi na alienację pewną:) Awesome też zaczynam z lekka używać (zresztą wtajemniczeni wiedzą, że z iona już wiele nie będzie...). Ale jest jedna sprawa, która mnie powstrzymuje, przynajmniej narazie. Na pewno da się to zrobić w awesome, ale nie wyczaiłem jeszcze jak. A mianowicie coś, co w ionie nazywa się scratchpad. Czyli po prostu okno które ukazuje się i chowa kombinacją klawiszy alt+spacja. Jak się pewnie domyślasz jest świetne na podręczny terminal. Słyszałem o modzie do awesoma który coś takiego robi, ale jak sobie go zainstalowałem, to szlag trafił całe awesome :) Więc nrazie jestem bezsilny:)
W awesome na Mod4+Enter jest przypisane otworzenie konsoli. A jeśli chodzi tylko o takie wysuwane okno, to wiem, że coś takiego było robione, ale ja nie potrzebuję, więc dokładnie nie powiem nic więcej :)
-
Dwie - IMO urocze - błahostki.
Parodia różnych teorii spiskowych - "Keanu Reaves is immortal":
(Co ciekawe niektórzy ponoc wzięli to poważnie).
Oraz rzecz bliższa mego podwórka ;) - "święta wojna" fanów SW i ST w zasłużonej karykaturze:
-
Nie mam za to pojecia co dzieje sie w mozgach nastolatkow (podejrzewam, ze niewiele)
(http://forum.aurinko.net.pl/images/smilies/icon_rotfl.gif)
-
a propos keanu. jeden z najpiękniejszych memów:
http://knowyourmeme.com/memes/keanu-is-sad-sad-keanu
i.
ja sprawdzam fejsbuka :P
ostatnio jego twórca ustawił jako domyślną opcję, że czyjąś tablicę można zobaczyć bez zaznajamiania się z daną osobą.
Cały świat zalała fala protestów związanych z prawem do prywatności (ujawnionych zostało dużo romansów, etc.).
Zuckerberg przy pytaniu na ten temat w wywiadzie odpowiedział spokojnie, że takie teraz będą normy społeczne.
więc imo z tą deewolucją to nie do końca tak prosto :P
-
Zuckerberg przy pytaniu na ten temat w wywiadzie odpowiedział spokojnie, że takie teraz będą normy społeczne.
Mnie sie wydaje, ze problem jest w tym, ze interakcje miedzyludzkie coraz czesciej maja internetowy charakter i coraz czesciej trzeba umiec "tweetowac" i miec konto na facebooku, zeby istniec towarzysko. Z reszta wszystkie te sieciowe portale spolecznosciowe to w mojej ocenie jakas odmiana ekshibicjonizmu...
-
Z reszta wszystkie te sieciowe portale spolecznosciowe to w mojej ocenie jakas odmiana ekshibicjonizmu...
Zdaje się, że tak. Skądinąd zwróciliście uwegę, że odkąd powstały te wszystkie sexchaty i inne obrzydlistwa klasyczni (płaszcz i te rzeczy ;)) ekshibicjoniści praktycznie zniknęli z ulic? W jakimś sensie to postęp.
Natomiast co do zredefiniowania norm społecznych w obliczu nowych technologii, to wydaje się, że jedni będą posługiwac się nowymi możliwościami i unikać nowych zagrozeń z całą świadomością (by nie podzielić losu przestępców uwiecznionych przez monitoring miejski czy ministrów namierzonych na cmentarzu), inni (może konserwatywniejsci, a może majacy mniej do ukrycia) będą zachowywać się jak dotąd (udając sami przed sobą, że nie są cały czas "na widelcu" - da się przywyknąc: w epoce feudalnej "panowie" też zachowywali się tak jakby nie zauważali obecności - podcierajacej im np. kontrprzodek - słuzby), jeszcze zaś inni nurzać się będą w cyberekshibicjonizmie z całą radością bycia obciachowymi ;) (pionierami tu wlaśnie bywalcy tego typu portali, ale pocieszam się, że będzie to jednak folklor i margines).
-
Z reszta wszystkie te sieciowe portale spolecznosciowe to w mojej ocenie jakas odmiana ekshibicjonizmu...
Społecznościowe? Przecież to są portale matrymonialne.
-
życie jest odmianą ekshibicjonizmu =)
PS.
ale z tym, że biuro matrymonialne to fakt, z tym, że jakoś mniej pejoratywnie mibrzmi burdel O_o
-
(http://i.imgur.com/4b79T.jpg)
-
Kopę lat!!! :) :) :)
-
tylko patyk o długości roku świetlnego z tych wszystkich rzeczy wymyśliłem w dzieciństwie =)
-
Jeszcze a'propos wiadomych portali:
(http://p1.fejsik.pl/p1.fejsik.pl/efbfd087191c57cdad11b6e05721e444.jpg)
(http://p1.fejsik.pl/p1.fejsik.pl/3b9457b2d7e802b06ceba9523e5059fe.jpg)
(http://p2.fejsik.pl/p2.fejsik.pl/d89967fc1e7813cb59f85cf274537701.jpg)
-
To oczywiście jest raczej bardzo mało prawdopodobne, ale też szalenie interesujące - szczególnie obraz miasta.
-
Bardzo fajny paradokument (Lem zresztą twierdził - i jego własne Apokryfy dowodem - że właśnie forma paradokumentalna jest optymalna dla SF) :).
Ja tymczasem wrzucę dowcip w stylu gwiezdnowojenno-antyglobalistyczno-spiskowym ;D:
http://www.toplessrobot.com/2009/09/stormtroopers_never_forget.php
-
-
http://img514.imageshack.us/img514/2469/1287101354476.jpg
-
Buzz świetny i misje dzi doskonałe :) .
-
Ten Buzz to jak Pirx zupełnie. Też pucołowaty... ::)
-
Etam, taki chwat dziarski - do Boersta podobny ;) .
-
A zderzył się z Księżycem? Nie! Znaczy, że nie Boerst. (I cóż z tego, że dziarski, niejednemu dziarskiemu chłopcu Puczymorda.. ;))
-
Zderzył się z dzwonem ;) . Na jedno wychodzi :).
Głównie pisze ten post, bo to dwudziestosześciotysięczny post tego forum 8) .
Ta-daaamm!!!
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/26k.png)
-
nerd =D
a tak na serio to wygrzebałem niedawno gdzieś tu,
że ktoś oprócz mnie zaczaił, że test pilota pirxa był oszukiwany,
zamiast zachwytu po przeczytaniu zachwyt pomieszany z rozczarowaniem, hm.
właśnie zobaczyłem (i to ze cztery razy, chyba zrobię do tego muzykę):
też w klimatach nerdowskich właśnie xD
-
http://news.bbc.co.uk/2/hi/technology/7476672.stm - markety przyszł...teraźniejszości :)
http://www.bbc.co.uk/news/uk-scotland-11553280 - roboty w szpitalu
http://www.bbc.co.uk/news/world-europe-11570604 - LuminAR Lamp
http://www.bbc.co.uk/news/world-us-canada-11611630 - Spaceport America
Coś bardziej polskiego:
http://www.bbc.co.uk/news/world-europe-11614734
-
Własnie zobaczyłem fajny test, żeby dokopać ściślakom ;) .
http://edukacja.gazeta.pl/edukacja/1,102654,2345042.html
-
Własnie zobaczyłem fajny test, żeby dokopać ściślakom ;) .
http://edukacja.gazeta.pl/edukacja/1,102654,2345042.html
Ty zobaczyles - ja rozwiazywalam...eghem...30minut?!;)) Ale a propos roznych zdolnosci to w Wyborczej (sprzed 2-3 dni zdaje sie) poszli dalej. Otoz podobno przeprowadzono stosowne badania na reprezentatywnej grupie 5 latkow i okazuje sie ze zanika umiejetnosc trzymania...dlugopisu ::)
http://wyborcza.pl/1,75248,8562725,Dajcie_im_plasteline___polskie_dzieci_nie_potrafia.html (http://wyborcza.pl/1,75248,8562725,Dajcie_im_plasteline___polskie_dzieci_nie_potrafia.html)
Za to podobno matematyczne zdolnosci rosna...
-
Ja 3/4 anagramów rozwiązać nie mogłem :) .
-
Mi tych anagramów wyszło trochę ponad 50%. Z tym, że część strzelałem. Wiec nie wiem czy Przypadek mi pomógł, czy mam mądrzejszą podświadomość niż myślałem ;).
ps. tymczasem właśnie - ze sporym poślizgiem czasowym - zobaczyłem jak powinny wyglądać statki kosmiczne wykorzystujące napęd Warp (znany z "ST" i pracy Alcubierre'a):
(http://cache.gawker.com/assets/images/gizmodo/2009/06/warp-drive2.jpg)
http://gizmodo.com/5292471/this-is-how-a-warp-drive-spaceship-looks
Co ciekawe, "Star Trek" jakoś to przewidział. W "ST - The Motion Picture" cośmy go z Evangelosem chwalili, jest okrętowa izba pamięci (http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20060201013753/memoryalpha/en/images/b/bb/Enterprise_legacy_tmp.jpg), a w niej podobizna (http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20090602072912/memoryalpha/en/images/8/81/USS_Enterprise_%28XCV_330%29.jpg) pierwszego warpshipa. Przyznacie, że dość podobny...
-
Ja chwalilem jakiegos Star Treka? Imposibl. No chyba, ze "The next generation", gdy mialem 8-9 lat i akurat lecial w telewizji (biegalem po mieszkaniu z pilotem do wideua udajac, ze to "fazer") :)
Mnie wyszlo 60%, ale kilka anagramow, kwadracikow i zadanie, w ktorym litery zastapiono symbolami i trzeba bylo zgadnac ktory wyraz nie pasuje byly dla mnie nie do przejscia...
-
Ja chwalilem jakiegos Star Treka? Imposibl.
Possibl:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg26067#msg26067
:P
ps. po 60% mają.. dobra dobra, demaskujcie się... humaniści ;D
-
Litwo, ojczyzno moja;)...identycznie jak Evangelosovi mi wyszlo - 60% - strzelalam niecelnie;) Tak sobie mysle ze - podobnie do testow na IQ - to kwestia cwiczenia sie do okreslonego typu zadan. Kolejne testy wychodza lepiej i szybciej bo zna sie juz klucz.
Tja...zdemaskowana humanistycznie drugi raz;) Chociaz mam watpliwosci czy do tego typu testow przydaja sie jeno hum predyspozycje;)
-
Ja (strzelając trochę) miałem 25%. Bez sensu ;D
-
Skubany bot, wszystko rejestruje! :P
-
Sam jesteś skubany, bladawcu... ;D
-
Orzęski :) .
(http://apod.nasa.gov/apod/image/1011/marsdunes_mro.jpg)
...opis... (http://apod.nasa.gov/apod/ap101122.html)
...full-res, (naprawdę warto)... (http://apod.nasa.gov/apod/image/1011/marsdunes_mro_big.jpg)
-
wróciłem na digart.
http://www.digart.pl/praca/4560001/lem_nr1.html
(http://digart.img.digart.pl/data/img/vol1/33/64/miniaturki400/4560001.jpg)
-
To jest chyba Lem po eksperymencie z psylobicyną, w witkacowej manierze ::).
-
możesz zapytać autorki czy to było jej intencyją,
wierz mi że zainteresuje się tak ciekawym komentarzem
(standardem na digarcie są komentarze w stylu: siupel, kochane focie śłitaśne, jejeje)
pozdro pińcet :)
-
To jest chyba Lem po eksperymencie z psylobicyną, w witkacowej manierze ::).
W niebie widzę wpływ van Gogha ;) . No, może Strowieyskiego :) .
-
Czyli jednak Franciszek a nie Vincent...
-
(http://hulubei.net/tudor/humor/graphics/mars-uprising.jpg)
I jak w takiej atmosferze prowadzić badania kosmiczne? ;)
-
Ty już na Marsie archeologię zaczynasz uprawiać? 8) .
-
Ślad inżynierii kosmicznej czyniącej wrażenie przesłania do ludzkości:
(http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/image/0306/carina_hst.jpg)
Pod takim hasłem robi teraz sieciowo-tabloidową karierę relatywnie stary obrazek:
http://antwrp.gsfc.nasa.gov/apod/ap030630.html
-
Urocze. ;D
Cieszę się, że są miejsca, gdzie jeszcze nie dotarła histeria antynikotynowa. 8)
Choć, jak się lepiej przyjrzałem... i tam się czepiają.
Widać "biernie palące" sępy to stała kosmiczna.
-
Kosmiczny pokój z widokiem:
(http://s3.amazonaws.com/twitpic/photos/large/168461668.jpg?AWSAccessKeyId=0ZRYP5X5F6FSMBCCSE82&Expires=1292037275&Signature=%2BWgxJJlQ6TADHTyxT0eL813oZww%3D)
http://twitpic.com/2sapus
(Cholernie romantycznie wygląda, "Solaris" mi się przypomina.)
Tu więcej o autorze zdjęcia i jego foto-kolekcji:
http://www.telegraph.co.uk/technology/picture-galleries/8140586/Twitpics-from-space-astronaut-AstroWheels-sends-pictures-to-Earth-via-Twitter.html
http://twitter.com/astro_wheels
http://twitpic.com/photos/Astro_Wheels
-
Maziek, Zimek dwa usery.
A już myślałem anagramicznie, że...
"a" zgubiły te...:)
Zaimek - też brzmi dumnie ;)
-
Te, te... anagramista, kurde balans...
No to siup!
-
:)
-
No "Ratujmy Kosmos!" normalnie:
(Rzecz jest stara, powstała w późnych latach '70 na fali akcji budzenia tzw. świadomości ekologicznej, ale niedawno została przez kogoś wygrzebana i wrzucona na JuTubę ;).)
-
(http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/hs257.snc6/180555_1545029153665_1473094412_31170197_7964085_n.jpg)
-
Tak sobie przeglądam garść zdjęć z Korei Północnej i widzę to (http://deser.pl/deser/51,111858,9121910.html?i=20) z podpisem "Popołudniowy szczyt w tramwaju. Model? Nieśmiertelna czeska Tatra T4. Do tej pory nie zauważono tam środków transportu publicznego młodszych niż 25-letnie".
Faktycznie, jest coś takiego, Tatra T4 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Tatra_T4), produkowana w latach 1967-1986. I tak sobie myślę, że jak w latach 80-tych studiowałem we Warszawie to już jeździły tam takie stare tramwaje, które, te same, jeżdżą do dziś. No to zacząłem szukać no i są, rzeczywiście. Model Konstal 13N (http://pl.wikipedia.org/wiki/Konstal_13N). Produkowany w latach 1959-69 :) .
-
Ja we Warszawie widywałem raczej nowsze, o takie: http://pl.wikipedia.org/wiki/PESA_120N
Ale pewnie i stare rupcie jeżdżą po różnych peryferyjach stolicy.
-
Akurat kilka dni temu byłem w Wawie i widziałem w centrum ;) . Nie wiem ile ich jest jeszcze ale piszą, że na Euro mają być już wycofane.
-
http://gigapan.org/viewGigapanFullscreen.php?auth=033ef14483ee899496648c2b4b06233c (http://gigapan.org/viewGigapanFullscreen.php?auth=033ef14483ee899496648c2b4b06233c)
Takie cudeńko. Niby się słyszało, ale zobaczyć...?
Wystarczy dwa razy kliknąć mychą w wybraną postać :)
A potem jeszcze raz.
-
http://gigapan.org/viewGigapanFullscreen.php?auth=033ef14483ee899496648c2b4b06233c (http://gigapan.org/viewGigapanFullscreen.php?auth=033ef14483ee899496648c2b4b06233c)
Takie cudeńko. Niby się słyszało, ale zobaczyć...?
Wystarczy dwa razy kliknąć mychą w wybraną postać :)
A potem jeszcze raz.
Może jednak w CSI pokazują prawdę? ;)
A tak na serio, robi wrażenie.
-
Z Komborni w świat...
Jakimi źdźcami fragmenty naszych rozmów trafiają np. tu?
http://www.gotowka.jaworzno.pl/?cat=1 (http://www.gotowka.jaworzno.pl/?cat=1)
-
Interesujące...
-
Mam na to hipotezę, ale dosyć kulawą, więc nie będę się dzielił. ;) Nie chcę tu mędrkować.
Baj de łej, moją uwagę zwróciła też obecność w domenie tej strony nazwy mojej mieściny ...
-
Zaplecze SEO. Pewnie informatyk z miastowego serwisu jaworzno.pl dorabia sobie pozycjonowaniem stron (albo wynajął subdomenę jakiejś firmie z tej branży) - bez wiedzy właścicieli serwisu. Praktyka całkiem częsta. A wpisy zbiera jakiś bot, gdy mu podejdą słowa kluczowe.
A swoją drogą, liv, jak Ty na to trafiłeś?
-
A swoją drogą, liv, jak Ty na to trafiłeś?
Jestem fanem wiadomości z Jaworzna :)
Poważniej, jak siedzę przy obcym komputerze, bez zakładki, żeby wejść pewnikiem na To forum, wrzucam w wyszukiwarkę kombinację maziek solaris.
Zawsze pierwsze podpowiedzi są trafne.
Tym razem przejrzałem dalsze ;)
-
By uleczyć zranioną godność wpisałem "terminus solaris". I... no zostań przy maźku :)
-
Jak odpowiednio długo powpisujesz "terminus solaris" i poprzechodzisz pod właściwe strony to ja też się na to przerzucę bo będzie łatwiej ;) .
-
A swoją drogą, liv, jak Ty na to trafiłeś?
Jestem fanem wiadomości z Jaworzna :)
Poważniej, jak siedzę przy obcym komputerze, bez zakładki, żeby wejść pewnikiem na To forum, wrzucam w wyszukiwarkę kombinację maziek solaris.
Zawsze pierwsze podpowiedzi są trafne.
Tym razem przejrzałem dalsze ;)
To nie prościej wpisać w pasku adresu "forum.lem.pl" ? ::)
-
To nie prościej wpisać w pasku adresu "forum.lem.pl" ? ::)
Pewnie prościej.
Widać mi łatwiej krzywiej. :)
-
Nie no liv...właśnie zobaczyłam, a właściwie sobie uświadomiłam przez te wpisy, co wyprawiam żeby wleźć na forum z "obcaka". Prostota Twojego pomysłu mnie poraziła...otóż ja wpisuję: solaris lem. Gdzieś tak trzeci/czwarty wynik to właściwa stronka czyli lem.pl...stamtąd już prosto: klikam w forum ;)
Całe życie człek się uczy ::)
-
To nie prościej wpisać w pasku adresu "forum.lem.pl" ? ::)
Prościej - gdy się pamięta adres:) Pamiętacie te badania google'a, które wykazały, że w polsce najcześciej wyszukiwaną frazą jest "nasza klasa"? Niewątpliwie dlatego ktoś poszedł po rozum do głowy i zmienili nazwę na nk.pl. Moim zdaniem problem jest szerszy - przypuszczam że 50% użytkowników netu nie wie co to jest pasek adresu. No, ale może następne pokolenia:)
-
Właśnie zobaczyłem dwóch moich (już ś.p.) kolegów z redakcji z lat siedemdziesiątych - Zbyszka Jurkowskiego i Wiesia Pysiaka. Właśnie w telewizorze leci "Test" Marka Piestraka. To o komandorze Pirxie.
VSM
-
Własnie zobaczyłem maszynę (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,9802445,Gadzet_dnia___maszyna_wszystkoniszczaca.html), która robi NIC (na literę "N").
-
(http://asset.soup.io/asset/1954/3555_9d82.jpeg)
I jest tego więcej:
http://raczkowski.soup.io/
-
Własnie zobaczyłem maszynę (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,9802445,Gadzet_dnia___maszyna_wszystkoniszczaca.html), która robi NIC (na literę "N").
Robi NIC w podwójnym sensie, bo nie tylko wszystko niszczy, ale też tak naprawdę to nie jest niszczenie per se a jedynie zgniatanie na papkę - które ekologicznie rzecz ujmując jest tak samo trudno się pozbyć, jak produktu niezgniecionego. Więc ta maszyna nie zmienia istotnie niczego - więc tym bardziej robi NIC. Jedynie zużywa prąd...
-
Ale papka zajmuje mniej miejsca. Poza tym przyjemnie sie oglada taka destrukcje :)
-
Ehe, jakis czas temu kolo naszego biura rozwalali inny biurowiec o konstrukcji stalowo-szkieletowej za pomoca ogromnych szczypiec, ktore lapaly za konstrukcje i wyrywaly ja po kawalku. Cos takiego:
tylko duzo wieksze i zakonczone rodzajem szczypiec kraba.
Na zywo, z bliska robi wrazenie. Chcialbym miec taka prace :)
-
Tym bardziej dziwi, że Nobel nie dostał za niego Nobla:)
-
Racja. Tym bardziej, że im szybciej wprowadzą pośmiertne Noble, tym większa szansa, że i Lem też Nobla dostanie. Jak nie literackiego to np. gdy kto zweryfikuje pozytywnie "Nową kosmogonię" ;).
Edit: z innej beczułki: nowczesne lepianki ;), znaczy te... domy ekologiczne:
-
W Polszy przedesziskim stawia się ze słomy, glina to tak wielkopańsko...
-
W Polszy buduje się najciężej jak się da - beton i żelbet - te domy przetrwają III wojnę światową i znajdą je kosmici za milion lat :) . Nie skoczy nam Niemiec ni Francuz, nie mówiąc o tych śmiesznych barakach ze sztachetek z USA czy Kanady :)
-
Był taki rysunek - bodaj Jujki - archeolodzy w ruinach gomułkowskiego bloku, stoją wewnątrz tego co zostało ze ścian jakiegoś M-3 i komentują, że to tereny zamieszkałe przez b. liczny zakon żyjący w scisłej ascezie. A to - dodaje któryś patrząc na szczątki telewizora - przedmiot kultu.
-
A ja czytałem, że budynki betonowe powinny rozpaść się za jakiś tysiąc lat. W sumie jednak nie wiem kto wykonał to oszacowanie...
-
Panteon stoi już blisko 2 tysiąclecia wraz z (co do sedna sprawy) nigdy już nie pobitą wielkością kopułą betonową o rozpiętości 43 m. Samo wyrównanie rozpiętości tej konstrukcji zajęło naszej upadłej cywilizacji ponad 1000 lat :) .
-
... dowód na to jak Holiłód własny ogon zakąsza, blekotem popijając:
(Czyli: Bay doszedł do etapu zżynania z samego siebie.)
Edit: i jeszcze jeden, i jeszcze raz:
http://www.bannedinhollywood.com/dont-all-michael-bay-movies-feel-the-same/michael-bay-recycling-pearl-harbor-transformers-3/
-
Eee, ale z Ciebie, Q malkontent ;) Po prostu koszta trzeba ciac. Wiesz ile ta jedna scena kosztowala? Z tego co wiem to wlasnie w takim kierunku ida gry i efekty filmowe. Tworzy sie poszczegolne elementy, a potem mozna z nich skladac rozne sceny i wieksze calosci, dzieki temu nie trzeba wszystkiego za kazdym razem robic od poczatku.
By the way, niedawno widzialem Transformery 3 w 3d. Wiadomo: glupizna, ale wizualnie b.dobrze. Choc do kina chyba przestane chodzic ze wzgl. na widzenie poklatkowe.
-
A co zobaczyłeś?
-
A co zobaczyłeś?
Buum, lubudu, tratata, zgrzyt-zgrzyt, pieeerdut!
Ale chyba pytasz o to widzenie poklatkowe? Po prostu przy szybkich scenach, zamiast plynnosci byla poklatkowosc :)
-
Aaaa :) . Znaczy się technika niedomaga?
-
Na to wychodzi. Takze denerwujace w tym 3d jest to, ze obraz wyswietlany ma elementy ostre i nieostre, podobnie jak w naturze oko wyostrza obraz przedmiotu na ktory patrzymy wprost, a zamazuje przedmioty bedace blizej albo dalej. Jednak ogladajac obraz na ekranie nie mozna sobie samemu wybrac na co sie chce patrzec, bo jesli chcesz patrzec na co innego niz tworcy filmu chcieli zebys patrzyl to przedmioty sa zamazane. Denerwujace!
-
A konkretnie jaki to był system? IMAX?
-
Eee, ale z Ciebie, Q malkontent ;)
Malkontent, jak malkontent... Np. zabrałem się w końcu za ten "TRON 2", co draco polecał (pomógł mi zresztą dodatkowy bodziec (http://sliderockmpc.typepad.com/slide_rock_motion_picture/2011/04/mixing-imperfection-and-the-divine-star-trek-the-motion-picture-and-tron-legacy.html), znaczy fabuła w swej sztampowości czegoś okazała mi się bliska ;)) i przyznam, że oglądałem z przyjemnością, choć to bzdurki są. (Chyba kwestia klimatu wizualnego i nastrojowej muzyczki też okazała się być istotna.) Zdaje się, że jedna z fajniejszych rzeczy jakie ostatnimi laty powstały*.
A "Transformatory" ;) znów nic we mnie nie ruszają (choć np. serial "Beast Wars" o tychże robotach oglądałem - w wieku już dorosłym - jednym okiem, jak zasługiwał, ale nie bez przyjemności). Po prostu film "o czymś" (nawet gdy mamy tam do czynienia z recyklingiem idei na poziomie "Matrixa") zawsze chętnie obejrzę, a film o niczym (bo, że robot robotu ;) mordę obił to jeszcze nie jest "coś") powoduje, że nawet obrazków nie mam ochoty oglądać. (Pewną winę ponosi za to następujacy odruch bezwarunkowy: kiedy widzę scenę akcji wyłączam się do momentu aż coś znów zacznie się dziać. Strzelaniny i wybuchy - z jednym czy dwoma wyjątkami - usypiają mnie znacznie skuteczniej niż wszelkie "dłużyzny" u Kubricka, Tarkowskiego, Lyncha czy u Wise'a. Zaczęlo mi się to już na etapie "Terminatora 2" i zostało do dziś. W takich warunkach sam rozumiesz, że "Transformers 3" bym przespał.)
* oczywiscie do ładunku intelektualnego pierwszej części (Wszechświat jako komputer - maziek kiedyś streszczał ten koncept + wątek aluzyjno-religijno-mesjański) dochodzą w sumie tylko: stary wątek samodzielnej ewolucji sztucznego życia/rozumu w Sieci, popłuczki po "matrixowym zen" (i "Matrixie" wogóle), image Flynna starszego nieco a'la Obi-Wan Kenobi (nie koniec na tym starłorsowych aluzji zresztą; skądinąd są też - nieraz nachalne - aluzje do "Odysei kosmicznej", "Kabaretu", "Batmana", a nawet teledysku Pet Shop Boys "Go West!") oraz delikatna propaganda na rzecz freeware; oczywiście stopień baśniowości/umowności sięga poziomu gwiezdnowojennego, ale to chyba jedyny z powstałych ostatnio filmów, którego nie mam ochoty się czepiać, choć miałbym za co...
(Edit: jednak z drugiej strony im dalej od obejrzenia tym mniej pamiętam wysmakowaną warstwę plastyczno-muzyczną filmu, a bardziej żałosną wtórność jego scenariusza... Czyli, że jednak malkontent? ;))
-
Panteon stoi już blisko 2 tysiąclecia wraz z (co do sedna sprawy) nigdy już nie pobitą wielkością kopułą betonową o rozpiętości 43 m. Samo wyrównanie rozpiętości tej konstrukcji zajęło naszej upadłej cywilizacji ponad 1000 lat :) .
Te szacunki dotyczyły sytuacji, gdy ludzkość wyginie. Panteon, jak narazie, miał więcej szczęścia, ktoś koło niego chodził, konserwował - nie obrósł rośninami, etc.
-
Nie mogę znaleźć a był dobry art. w ŚN w stylu co by było, gdyby ludzie nagle zniknęli. Rzecz opisano na przykładzie New Yorku, początek był taki, że jeśli stanęłyby pompy nawadniające Central Park (normalnie - pustynia) to automatycznie zalałoby metro, zaś po kilkunastu dniach roślinność Central Parku wyschła by na wiór i prędzej czy później uderzenie pioruna wznieciłoby pożar, który nie gaszony strawiłby wszystko co się da w aglomeracji. Potem były dalsze etapy polegające na "wessaniu przez biosferę" z postępującą degeneracją resztek metropolii aż wszystko się kończyło następującymi chyba w perspektywie dziesiątek tysięcy lat ruchami górotwórczymi, które pochowałyby resztki pod dnem oceanu. Z tego co pamiętam, prognozowano, że rzeźby z bronzu mogą przetrwać najdłużej, ale o betonie też było - tylko niestety nie pamiętam szczegółów. Może uda mi się jednak wymacać ten artykuł w sieci, bo na przewalanie papieru jakoś nie mam chęci :) .
EDIT. Dopisze tu, bo właśnie (wczoraj, ale musiałem się upewnić, bo nie mogłem uwierzyć :) ) zobaczyłem :) . I jest to mój "pierwszy raz" :) .
Moja kamera zarejestrowała niezwykle rzadkie zjawisko, o którym ludzkość nie miała pojęcia (a w każdym razie pozostawało ono w sferze niesprawdzonych bajęd) aż do 1989 roku (kiedy zostało po raz pierwszy sfotografowane). Przyczynia się do tego niezwykła krótkotrwałość fenomenu, w tym wypadku wynosząca zaledwie ok. 1/10 sekundy. Chodzi o sprity, zjawisko elektryczne występujące pionowo ponad komórką burzową na olbrzymiej wysokości ponad stratosferą (pięćdziesiąt - sto kilometrów). Polega ono nie wiadomo do końca na czym ale z grubsza wyładowanie przy ziemi wyrzuca w górę snop wysokoenergetycznych cząstek, co powoduje świecenie plazmy mniej więcej na takiej zasadzie, jak wiatr słoneczny powoduje zorzę. Niesamowita jest energia tych wydarzeń, skoro komórka burzowa była ode mnie ok 40-50 km (z wywiadu) - to odległość do zjawiska w linii prostej mogła dochodzić do 70-80 km a jego rozciągłość wynosiła kilkadziesiąt kilometrów (tego bardziej rozkrzaczonego). Przy takich odległościach niesamowita jest też prędkość przeniesienia impulsu - traktując pojaśnienie na poprzedzającej klatce za początek wyładowania mamy (bardzo z grubsza) 1300 km/s :) .
Traf polega na tym, że aby zjawisko zaobserwować (pomijając wszystko inne) musi się zdarzyć taka sytuacja pogodowa, że obserwator ponad komórką burzową widzianą w oddali musi mieć czyste niebo :) . Zjawisko zarejestrowało się w obu przypadkach na dwóch kolejnych klatkach (25 kl./s). Pełny kadr spowolniony jest dwukrotnie, a fragmenty czterokrotnie.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/20110708_205722_pfn32_pav43.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/20110708_205722_pfn32_pav43-1.gif)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/b20110708_205722_pfn32_pav43.gif)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/20110708_210522_pfn32_pav43.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/20110708_210522_pfn32_pav43-1.gif)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/b20110708_210522_pfn32_pav43.gif)
-
Piękne podsumowanie hollywoodzkiej manii przerabiania na filmy komiksów, serii zabawek i gier komputerowych (nb. ledwo wspomniałem o Space Invaders, a już się dowiaduję, że i z tego będzie fylm):
(Dość stare to zresztą.)
-
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/astro/20110708_205722_pfn32_pav43-1.gif)
Wow, maziek, gratulację, winszacje. Zajebioza! Koparka na ziemii normalnie (bez ironii:)).
O zjawisku nie miałem bladego pojęcia, Wikipedia również głupia na ten temat... No ładnie.
-
Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zarejestruję to zjawisko, aczkolwiek w sieci PFN zdarza się to mniej więcej 1, 2 razy w roku (na circa 40 kamer). Program, który uruchamia zapis z kamer nie ma opcji wykrywania tych fenomenów, reaguje wyłącznie na obiekty przesuwające się mniej więcej po linii prostej. Część kamer w sieci obsługiwanych jest programem SonotaCo, który taką opcję posiada i jak dotąd wyłącznie z tych stacji pochodziły rejestracje. Na ogół te zjawiska łapane są z dużo większej odległości - takiej, że obserwator nie widzi w ogóle burzy, która je wywołuje. Tutaj jest niesamowity zbieg okoliczności, kamera była w optymalnej odległości, na tyle blisko, że widać komórkę burzową, a równocześnie na tyle daleko, że całe zjawisko zmieściło się w kadrze. Zjawisko zarejestrowało się tylko dzięki temu, że widać samą burzę - wędrówka rozbłysków po wale chmur została przez soft wzięta za "poruszający się obiekt".
Samo zjawisko też jest szczególne - w małym odstępie czasu są dwa sprity w dwóch typach. Pierwszy to jest tzw "marchewka" ("korzenie" są słabo widoczne) a drugi tzw. "kolumnowy". Do tego na ogół to się nie zdarza w tak małym interwale - na ogół burza potrzebuje kilkunastu minut, aby wywołać następne zjawisko.
Byłem tak przekonany, że rejestracja spritów moim oprogramowaniem jest niemożliwa, że pierwsze z tych zjawisk po obejrzeniu uznałem za szczególny blik błyskawicy, odbity od obiektywu a następnie wtórnie, przez szybkę obudowy na powrót do kamery - i przeznaczyłem do skasowania. Dopiero drugi sprit skłonił mnie do myślenia :) .
Rzeczywiście nikt tego jeszcze porządnie nie opracował, tu jest trochę:
http://www.pkim.org/?q=pl/node/1216
http://en.wikipedia.org/wiki/Sprite_(lightning) .
-
Zatańczy dla Was balet ALMA ;):
-
No no, eleganckie...
-
Zmyłka z tą nocą ;) .
-
Śliczne:
http://www.culture.pl/pkpp-planeta-lem-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/HPh6/content/planeta-lem-oklaskiwana-w-londynie-brukseli-i-paryzu
;)
-
Dobrze, ze cos takiego robia, ale z Lema tworczoscia to mi sie to nie kojarzy w ogole. Gdybym mial wybierac jakie "wizualizacje" klimatu lemowego sa najbardziej bliskie temu co sobie wyobrazalem przy lekturach to bylyby to:
- Robots (animacja z Blue Sky Studios), klimaty Cyberiady i Bajek Robotow
- Obcy 1,2 , Moon, klimat Pirxa i mrocznych Tichow (Skrzynie Corcorana, itp)
-
"Planeta Lem" to historia, która nigdy nie została przez Stanisława Lema napisana, a jest impresją teatru powstałą w oparciu o twórczość pisarza
Hmm. Trochę dziwnie - tak jakby nie było historii rzeczywiście przez Lema napisanych a wartych wystawienia.
-
- Robots (animacja z Blue Sky Studios), klimaty Cyberiady i Bajek Robotow
- Obcy 1,2 , Moon, klimat Pirxa i mrocznych Tichow (Skrzynie Corcorana, itp)
Ha, mamy identyczne skojarzenia (w wypadku "Robots" (http://www.film.org.pl/prace/roboty.html) miałem cały czas wrażenie, że jedyne czego brakuje temu filmowi to przyzwoity lemowski scenariusz ;D).
Edit: natomiast co od Tichych, to owszem, Tichy w wydaniu "Dziennikowym.." jest mało filmowy (co wiadomy serial tylko potwierdził), ale tak se pomyślałem, że można by było tego wtorkowego ze środowym nakręcić w konwencji moonopodobnej, ale bardziej psychodelicznej (zabawy obrazem w stylu Lyncha, "PI" ale i sceny wormholowej z pierwszego filmowego "Star Treka") i komediowej (coś a'la parodia "Gwiezdnych wojen" nakręcona przez Saramonowicza i Koneckiego (http://www.starwars.pl/pokaz.php?id=1012), która trafiła potem do "Pół serio") zrazem.
"Podróż siódma" jako kino komediowo-eksperymentalne? Czemu nie.
ps. a'propos "Moon":
http://www.film.org.pl/prace/moon.html
http://johnkennethmuir.wordpress.com/2010/01/18/cult-movie-review-moon-2009/
-
Edit: natomiast co od Tichych, to owszem, Tichy w wydaniu "Dziennikowym.." jest mało filmowy (co wiadomy serial tylko potwierdził), ale tak se pomyślałem, że można by było tego wtorkowego ze środowym nakręcić w konwencji moonopodobnej, ale bardziej psychodelicznej (zabawy obrazem w stylu Lyncha, "PI" ale i sceny wormholowej z pierwszego filmowego "Star Treka") i komediowej (coś a'la parodia "Gwiezdnych wojen" nakręcona przez Saramonowicza i Koneckiego (http://www.starwars.pl/pokaz.php?id=1012), która trafiła potem do "Pół serio") zrazem.
"Podróż siódma" jako kino komediowo-eksperymentalne? Czemu nie.
Co do wiadomego serialu, to już kiedyś wyrażałem inną opinię, więc teraz tylko to zasygnalizuję 8) Mógłbym się za to zgodzić, że Tichy w swoich podróżach bardziej filmowy nie jest.
Za to podobnie jak NEXUS6 chętnie zobaczyłbym ekranizację Ze wspomnień Ijona Tichego, na przykład coś w stylu Teatru Telewizji.
-
Za to podobnie jak NEXUS6 chętnie zobaczyłbym ekranizację Ze wspomnień Ijona Tichego, na przykład coś w stylu Teatru Telewizji.
No to Was ucieszę. Powstał bowiem "Przypadek Ijona Tichego", w reż. Lecha Raczaka (ekranizacja historii o skrzyniach Corcorana, dla Teatru Telewizji, całkiem przyzwoita) oraz - bardziej znany - "Profesor Zazul" Marka Nowickiego i Jerzego Stawickiego.
(Dwaj ostatni panowie nakręcili też zresztą "Przyjaciela", a Waldemar Krzystek - również dla T.T. - "Śledztwo".)
-
http://poznan.naszemiasto.pl/imprezy/278405,muzyka-i-teatr-na-dziedzincach-zamkowych-spektakl-biura,id,t.html
Pojutrze (środa, 24 sierpień) w Poznaniu odbędzie się spektakl "Planeta Lem", o którym w tym wątku była już wcześniej mowa. Wybieram się tam, więc później dam znać jak było :)
-
Spektakl bardzo mi się podobał :D. Efekty były dobrze zrobione, aktorzy zagrali świetnie (szczególnie roboty, bo to rola na szczudłach). Fabuła była oparta głównie na pomyśle chemokracji z Kongresu futurologicznego, ale sposób jej społecznej implementacji był odmienny, a to pozwoliło na pokazanie jeszcze innych LEMotywów :). Obawiałem się co wyjdzie z "impresji teatru w oparciu o utwory pisarza", ale ostatecznie oceniam to pozytywnie.
Szczególnie podobała mi się następująca scena. Muzyka, roboty eleganckie (na dodatkowo dłuższych szczudłach, w powiedzmy strojach wieczorowych) tańczą do niej wytwornie, podczas gdy zdegenerowani ludzie robią tylko chaotyczne ruchy i dziwaczne wygibasy. Oczywiście opis brzmi słabo, ale taka siła spektaklu względem słowa, że ta akurat scena robi wrażenie całościowe (dźwięk, obraz). Poza tym, tak sobie myślę, Lem powtarzał, że podobnie jak automaty zastępują naszą pracę fizyczną, tak zaczną też zastępować umysłową. Kojarzyłem to zawsze z typowo obliczeniowo-logicznymi zadaniami, a taniec nie przyszedł mi do głowy :).
-
Hej, Czarna Łapa losu sięga...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/blysk_20110824_221329_pfn32_pav43.gif)
P.S. tzoku, ale w sumie wyszło, że to ludzie zastępują roboty, tak ;) ?
-
Wyszło na to, że ludzie zdobyli się na bunt i odzyskali wolność, po to tylko by dobrowolnie sięgnąć po chemicznie indukowany (i tym samym łatwy) dobrobyt ;)
PS: Profesor Tarantoga był baaardzo podobny do Lema. Zastanawiałem się czy to może jakaś ukryta sugestia, że można tę postać utożsamiać z Lemem, ale skłaniam się raczej ku temu, że to po prostu taki ukłon w stronę Mistrza.
EDIT: A w załączniku spektaklowy profesor Tarantoga :)
-
Jednak mamy przyszłość... Nasza przyszłość jest w kinie!
(http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2011/08/fdfeb127428476757478dc4221ba0a16.jpg)
-
Ale trzeba powiedzieć, że koniec optymistyczny: w roku 3001988 zostaje chłopak z gitarą i na to wszystko brzdąka... ::)
-
&feature=player_embedded
-
Ma sie wabić Dream Chaser:
http://www.sfora.pl/Oto-nastepca-promow-kosmicznych-g36747/
Ciekawe ile wyjdzie z tych zapowiedzi?
A to Jaguar, nie zwierz i nie samochód jednak:
http://www.sfora.pl/Zobacz-najszybsze-komputery-swiata-g36739/
-
Ma sie wabić Dream Chaser:
http://www.sfora.pl/Oto-nastepca-promow-kosmicznych-g36747/
Ciekawe ile wyjdzie z tych zapowiedzi?
A to Jaguar, nie zwierz i nie samochód jednak:
http://www.sfora.pl/Zobacz-najszybsze-komputery-swiata-g36739/
Jeśli chodzi o prom - zobaczę na orbicie to uwierzę. Nie takie bajeczki i filmiki się widziało już.
A propo superkomputera - superkomputery mnie nie kręcą. Pokażcie mi laptopa z dwu/czterordzeniowym procesorem, gdzie każdy rdzeń wyciąga 4ghz, to spadnę z krzesła z wrażenia. To, wbrew pozorom, znacznie większe wyzwanie inżynierskie niż konstruowanie "dokładanie rdzeni", na czym polega tworzenie takich Jaguarów...
...in fact, na tyle wielkie, że prawdopodobnie nigdy takiego komputera nie zobaczymy - przynajmniej o ile procesor będzie krzemowy.
PS. Zapomniałem dodać - komputery stojące w akwarium z ciekłym azotem się nie liczą.
-
Jednym słowem: wolisz mózg z uwagi na trzycentymetrowe rozmiary zwany (przez dowcipnisiów) kurzym od potężnej maszyny, zajmującej cztery kondygnacje Instytutu Matematycznego w Leningradzie ;).
Edit: Teraz to już naprawdę błahostka - latająca deskorolka a'la "Powrót do przyszłosci":
http://www.sfora.pl/Zobacz-lewitujaca-deskorolke-Jak-z-Powrotu-do-przyszlosci-g36800/
Gadget mało praktyczny, ale fajny...
-
&feature=player_embedded
-
&feature=player_embedded
"Ok, we got less than 4 years, HOVERBOARDS"
-
Haha, widzę, że to to samo, co Q wrzucił :) . Wyszło na jaw, że mało czytam forum...
-
a propos terminusowej sygnaturki (mam nadzieję że tu jeszcze nie wklejałem):
If You Open Your Mind Too Much Your Brain Will Fall Out (Take My Wife)
-
To jest prawie hip-hop:)
-
Prawie robi wielką różnicę. ;)
Właśnie zobaczyłem... http://kultura.gazeta.pl/kultura/51,114530,10515105.html?i=1
-
a propos terminusowej sygnaturki
Khy, khy, Term pisze o sobie w liczbie mnogiej :) . I nie chodzi mi o "we". Dowód jest gdzie indziej :) ...
Zobaczyłem to na miniaturce i wiedziałem ;) ...
http://kultura.gazeta.pl/kultura/51,114530,10515105.html?i=1
-
My se hip-hopamy, a bohaterowie "Gwiezdnych wojen" se hopają, bez hipania:
Edit: bohaterowie "Star Treka" zresztą też:
-
W sumie to już dawno zauważyłem, ale nikt nie pisze...
http://www.bbc.co.uk/news/world-15391515
Mi wychodzi, ze urodziłem się kiedy populacja ludzi była ze sporą dokładnością połową obecnej... Troszku szokujące mimo wszystko.
-
Troszku szokujące mimo wszystko.
Nu, troszku. Zrobiło mi się ciaśniej, a i uwierać coś zaczęło w boku. ;) Może przelatujemy (Ziemia czyli) przez jakąś anomalię grawitacyjną i wiadome wiry.
Jakoś tak za chwilę stuknie siódemka. A może już?
Chyba zrobię zapas czekolady :)
A o tym było? Stare, ale jak Bruksela zauważyła temat wrócił.
http://www.macierz.org.pl/artykuly/czytelnia/zagadki_mechaniki.html (http://www.macierz.org.pl/artykuly/czytelnia/zagadki_mechaniki.html)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lucjan_%C5%81%C4%85giewka (http://pl.wikipedia.org/wiki/Lucjan_%C5%81%C4%85giewka)
http://www.networkmagazyn.pl/europa-wreszcie-nagradza-odkrycia-lagiewki
-
Jeśli chodzi o Łągiewkę to należy rozróżnić dwie sprawy - jedna to jest "zderzak Łągiewki" czyli mityczne urządzenie, które rzekomo odbiera (zmniejsza, niweluje) bezwładność obiektów będących w ruchu, a drugie to są realnie działające urządzenia w tzw. technologii EPAR (bariery energochłonne itede).
To pierwsze (działające) oznaczałoby podważenie całej fizyki od czasów Newtona, a konkretnie jego zasad dynamiki. Wynalazca utrzymuje, że jeśli dwa identyczne pojazdy, poruszające się z taką samą prędkością, zatrzymają się na identycznej drodze, w czasie zatrzymywania mając w każdej chwili czasu taką samą prędkość chwilową - to na pojazd wyposażony w jego zderzak działać będą w każdym momencie mniejsze przyspieszenia (a więc - biorąc pod uwagę identyczność pojazdów - mniejsze siły). Podważa to zasadę iż F=ma. O ile wiem, nigdy czegoś takiego nie wykazano doświadczalnie, a jestem przekonany, że super-Nobla dostałby ten, kto by taki efekt pokazał - tym samym po z górą 300 latach obalając empirycznie dynamikę Newtona.
Jeśli zaś chodzi o technologię EPAR jest to technologia, w której zamiast elementów odkształcalnych stosuje się układ mechaniczny (rozkręcający koło zamachowe) mający tą samą funkcję. Zadaniem każdego zderzaka jest (w stosunku do chronionego nim obiektu) zwiększenie jego drogi hamowania. Normalnie odpowiadają za to elementy sprężyste a częściej trwale odkształcalne (zamiana energii kinetycznej w ciepło). Jeśli chodzi np. o osobę w pojeździe to nie ma znaczenia jak i na co zostanie zamieniona energia kinetyczna przy zderzeniu - czy pójdzie na łamanie blach, czy na rozkręcanie kół zamachowych, czy na rozciągnięcie elastomerów w pasach bezpieczeństwa - ważne jest na jakiej drodze osoba się zatrzyma, oraz jaki jest przebieg przyspieszeń chwilowych. I drogę i przyspieszenia można optymalizować na wiele sposobów a technologia EPAR akurat do samochodów to (moim zdaniem) słabo się nadaje, bo jest czuła na kierunek zderzenia. Bardziej do pociągów czy innych sytuacji, gdzie kierunek uderzenia jest ściśle przewidywalny.
-
Ja to juz zamieszczalem:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=898.0
No i faceci z Politechniki twierdzili, ze wlasnie sily bezwladnosci dzialajace na cialo w pojezdzie, wyposarzonym w zderzak Lagiewki sie zmniejszaja. Czyli moje poprzednie pytanie pozostaje aktualne: Durnie, czy klamcy?
-
Obejrzyj sobie part3 - tam koło 7:00 jest "rozstrzygający eksperyment". Przyjrzyj się i wyciągnij wnioski.
A jeśli naprawdę masz chęć: http://mlodyfizyk.blox.pl/2011/01/Zderzak-Lagiewki-analiza-publikacji.html .
-
Obejrzyj sobie part3 - tam koło 7:00 jest "rozstrzygający eksperyment". Przyjrzyj się i wyciągnij wnioski.
A jeśli naprawdę masz chęć: http://mlodyfizyk.blox.pl/2011/01/Zderzak-Lagiewki-analiza-publikacji.html .
Czyli klasyczny nie-do-końca spełniający standardy wybryk, opisany w szarej literaturze. Obawiam się, że to marnowanie miejsca na forum... No chyba że ktoś lubi się pomądrzyć...
-
Obejrzyj sobie part3 - tam koło 7:00 jest "rozstrzygający eksperyment". Przyjrzyj się i wyciągnij wnioski.
A jeśli naprawdę masz chęć: http://mlodyfizyk.blox.pl/2011/01/Zderzak-Lagiewki-analiza-publikacji.html .
To doswiadczenie nie wyglada przekonywujaco.
To czy zderzak dziala tak jak twierdzi Lagiewka, czyli zmniejsza sily bezwladnosci, czy nie to jedna sprawa, zakladam ze tak nie dziala. Bardziej mnie interesuje dlaczego eksperci z Poltechniki i AGH twierdza ze tak wlasnie dziala. Na to pytanie chcialbym znac odpowiedz.
-
mnie interesuje dlaczego eksperci z Poltechniki i AGH twierdza ze tak wlasnie dziala. Na to pytanie chcialbym znac odpowiedz.
Nie chce mi się tego oglądać jeszcze raz i oczywiście możliwe są różne odpowiedzi (mało to takich przypadków było, żeby pamięć wody wspomnieć) ale wydaje mi się, że panowie mówią o zmniejszeniu sił bezwładności - a to jest zupełnie co innego niż zmniejszenie bezwładności. Siły bezwładności przy hamowaniu zależą od jego drogi i się zmniejszają, kiedy ta się wydłuża.
-
Zderzak Lagiewki, a EPAR to przeciez to samo.
No tak, oni mowia o zmniejszeniu sil bezwladnosci i przeciazen dzialajacych na nieumocowane ciala umieszczone na pojezdzie z urzadzeniem, nigdy nie bylo mowy o zmniejszeniu bezwladnosci samych cial/masy. Jednak wydluzenie drogi hamowania nie jest tu raczej odpowiedzia, dlaczego te sily sie zmniejszaja. Mowia od 6.15 min tego linka:
&feature=related
Z cala pewnosci tak powazni ludzie wzieliby pod uwage zmiane dlugosci drogi hamowania, w dlugotrwalych (kilkuletnich zdaje sie) i zespolowych badaniach.
-
Cóż mam Ci odpowiedzieć. To jest w końcu klasyczna sytuacja - człowiek siedzi na fotelu i porusza się z tą samą prędkością co pojazd. Pojazd się zatrzymuje - człowiek dalej się porusza z tą sama prędkością. Jak nie ma pasów wylata przez szybę. Możesz to sobie zobaczyć w dowolnych fps-ach na tysiącu filmów z crash-testów. A jak ma zapięte pasy a nie ma strefy zgniotu - to łamie mu się kark albo pęka wątroba.
Nie ma tu przecież kompletnie znaczenia bezwładność pojazdu - a tylko bezwładność człowieka. Ludzie w wypadkach zabijają się bezwładnością własną a nie pojazdów, w których siedzą. Jeśli zderzak ma ją zmniejszyć - to znaczy co, jakimś polem Łągiewki na człowieka działa? Zmniejsza jego (człowieka!) masę bezwładną, magicznie oddziela ją od masy grawitacyjnej? Dla mnie to są pierdoły. Maluch nie zderzył się z betonową ścianą tylko z urządzeniem, dzięki któremu jego droga hamowania wyniosła ze 30 cm (chciałbym zobaczyć efekt bez tej "nakładki"). "Lokomotywka" z włączonym urządzeniem Łągiewki hamowała na całej długości tego "stempelka" z przodu przy czym było to zderzenie niesprężyste. Z wyłączonym stempelek schował się do połowy przy czym było to zderzenie nieidealnie ale sprężyste - nie dość więc, że droga hamowania była o połowę krótsza to jeszcze po zatrzymaniu pojazd doznał przyspieszenia w drugą mańkę (odbił się). Dziwne, że blaszka przemieściła się bardziej? Blaszka, superczujnik.
Zamiast tego zderzaka w pierwszym przypadku mógł być zmięty papier czy cokolwiek. No i to jest pokazywane jako "rozstrzygające doświadczenie". Niech w takim razie Łągiewka ten proces zastosuje w armacie - będziemy mieć wreszcie pierwsi przed całym światem wunderwaffe - za pomocą odpustowego kapiszona oddamy Rosjanomy Pałac Kultury - tak, że spadnie Putinowi do ogródka :) ... W końcu w fizyce każde oddziaływanie i proces można powtórzyć, odwrócić itepe.
Jest w sieci praca ("teoria") Łągiewki w pedeefie (jakaś tam energetyczna dynamika czy jakoś tak) - w której roi się od złych założeń - z których wynikają "prawidłowe" wnioski.
Nie wiem, czy zgłębiłeś link, który zapodałem - ci ludzie (włącznie z Gomułą) nigdy nic w tym temacie nie opublikowali w recenzowanym piśmie naukowym - całkowicie więc nie wiadomo co, czym i gdzie mierzyli i o co w ogóle chodzi. Próba reverse engineering na rysunkach z ich własnej publikacji dowodzi, że są wyssane z palca. Dziwi Cię, że profesor takie rzeczy? A profesor Giertych (Maciej) z ostatnim dinozaurem zwanym Smokiem Wawelskim Cię nie dziwił? Widziałeś jego listę publikacji?
Jakiś czas temu podano, że któraś z sieci hipermarketów zainstalowała coś, co działa jak zderzak Łągiewki - samochody wjeżdżając na parking przejeżdżają po pochylni, która uginając się odbiera im prędkość kosztem wytworzenia energii elektrycznej, zużytkowywanej później do oświetlenia samego parkingu. Łągiewka też proponuje generator w tych EPARach - na pewno dostanie jeszcze niejedną nagrodę za zieloną energię. Może nawet Unia sypnie groszem na tak ekologiczny pomysł. Prąd ze stłuczki... rewela.
Nikt nie podważa, że urządzenie pt. zderzak Łągiewki (tzn. EPAR) działa - tzn. zamienia ruch postępowy na obrotowy. Kołowrót jest znany od dawna.
-
Drogi Mazieju, poswieciles tyle miejsca by mnie przekonac o nieprawdziwosci tezy, o ktorej napisalem, ze zakladam iz jest falszywa :D A tym czasem nie probowales odpowiedziec na pytanie, ktore wydaje mi sie bardziej ciekawe, mianowicie dlaczego profesorowie eksperci twierdza, ze teza jest prawdziwa. W watku o Smolensku napisales, ze tytuly naukowe sa dla Ciebie duzym wyznacznikiem kompetencji, jak wiec w tym przypadku? Dodam, ze dla mnie nie ma to wiekszego znaczenia (tytuly). Po bredniach jakie slyszalem od becwalow z tytulami profesorskimi z dziedziny ekonomii, nic mnie nie zdziwi ;)
-
Ku temu zmierzała moja wypowiedź, jest tak i tak - a ktoś mówi inaczej. Nie dojdziesz IMO dlaczego - aczkolwiek może to być faktycznie interesujące - ale dla mnie mniej niż samo zjawisko i jego istnienie lub nieistnienie. Masz rację, że to podobna sytuacja co z Biniendą - w obu przypadkach brak stosownej publikacji. Tyle że to co mówi Binienda nie łamie zasad dynamiki Newtona - szybko zachodzące procesy nie są intuicyjne i być może skrzydło powinno ściąć brzozę - to nie jest dla mnie niemożliwe założenie.
-
Dodam, ze dla mnie nie ma to wiekszego znaczenia (tytuly).
Spróbuj taki tytuł zdobyć, a potem tak mów...
-
Yhm, czyli panowie profesorowie mowiacy o zderzaku musza miec racje, z racji swoich tytulow. Jak chcesz przed tytulami padac na twarz, Twoja sprawa.
-
Niczego takiego nie powiedziałem. Nadinterpretujesz, a potem rozprawiasz się z tym znaczeniem mojej wypowiedzi, które sam wytworzyłeś. Miałem na myśli tylko-i-wyłącznie-to-co-napisałem.
-
Czyzbys wlasnie robil jakis doktorat, albo cus? ;)
-
Fakt, że idiotów doktorów i profesorów nie brakuje. Ale nie twierdziłbym mimo to, że ich tytuły nic dla mnie nie znaczą.
-
No widzisz, Term, kazdy ma swoje podejscie do roznych spraw. Ja nie zwracam uwagi na literki przed nazwiskiem, tylko na tresc wypowiedzi,(jesli ona wlasnie jest przedmiotem zainteresowania, czy oceny) danego czlowieka. Gdybys mial 1 klase podstawowki, czy pol strony tytulow przed nazwiskiem, rozmawialbym z Toba na forum tak samo. To samo dotyczy wieku, majetnosci, czy tytulow szlacheckich. A ostaynio wlasnie, a propos, obilo mo sie o oczy, ze owa gwiazda sceny politycznej, wielce czcigodny ppsel od Palikotow, Biekdron, wlasnie o ile sie nie myle doktor nauk politycznych, na pytanie o konwent seniorow, zaczal cos bredzic ze jest to zebranie najstarszych poslow. No i sam powiedz, ile jest warty ten jego doktorat z NAUK POLITYCZNYCH? I tego typu oswieonych mialem okazje sluchac nie raz, na wlasnych studiach tez. Nierozsadne byloby z mojej strony patrzenie na tytuly, zamiast na czlowieka i to co mowi. Co innego formalny tytul, za ktorym dodatkowo stoi cos konkretnego np. Hawking, Dawkins etc. oczywiscie sa to autorytety experckie tylko i wylacznie w swoich dziedzinach. Czyli podsumowujac, sam tytul akademicki mam za nic, konkretny, autorski dorobek naukowy sie liczy, no i oczywiscie konkretne wypowiedzi, jesli one sa meritum jakiejs sprawy. W sumie inne podejscie wydaje mi sie balwochwalcze.
Pozdrawiam!
-
Jednak, jeślibyś np. posłuchał Hawkinga, to mogłoby się okazać, że nic ni w ząb nie zrozumiałeś, choć mówił do rzeczy. Podobnie przypuszczam Term mógłby bardzo sensownie i mądrze opowiedzieć o jakimś tam (http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/be4c703ed73456618ed283b892c6715a.png) czy 2 i też prócz spójników może nic nie załapiesz. Sprawa nie jest więc tak prosta, jak to malujesz.
-
Nie no oczywiscie, jesli kos mowi o czyms o czym nie mam pojecia i ni moge ogarnac, to merytoryczna ocena wypowiedzi w ogole nie wchodzi w gre. Rownie dobrze moglbym sluchac mechanika samochodowego bez podstawowki, albo maloletniego geniusza komputerowego, tytuly nie maja tu nic do rzeczy. Chodzi o to, ze formalny tytul nie jest gwarancja kompetencji, o czym wielokrotnie mozna sie bylo przekonac, ostatnio na forum w przypadku zderzaka. To w obszarze nauk scislych, a co dopiero w przypadku opinii z zakresu ekonomii, polityki, itp.
Zreszta... "Dla wypowiadanych sadow nie ma znaczenia ko je wypowiada" , chyba siezgodzisz? ;)
-
Oczywiście, że tak, tym niemniej Ciebie samego nie dziwi to, że Łągiewka twierdzi, że zderzak działa, ale "mnie interesuje dlaczego eksperci z Poltechniki i AGH twierdza ze tak wlasnie dziala. Na to pytanie chcialbym znac odpowiedz". Czyli jednak uważasz, że ponieważ są "ekspertami" to ich osąd jest istotniejszy.
To zupełnie normalne. Nie można klękać przed tytułem ale i przesada w drugą stronę jest szkodliwa. Nauki nie dałoby się rozwijać (szczególnie dziś, kiedy uprawia się ją w wieloosobowych, interdyscyplinarnych zespołach) - gdyby nie jakiś system oceny naukowców.
-
przypomniało mi się jak temrinus mówił że płacimy kilka razy za to samo
(abstrahując od 'krwi w Twoim telefonie' - )
mozilla phone @_@
http://youtu.be/t2lj109xEZw
-
Powiedz to cetarianowi, on właśnie się grzeje na nowy tablet:)
A poważniej, nie wiedziałem że jest aż tak źle.
-
Historia komputerów:
(http://i1.ryjbuk.pl/f046dee300cc8526f57e3365494992296b0e8447/historia-komputerow1-jpg)
Dyrygent:
(http://i1.ryjbuk.pl/216f987379f3402041e1a8a26bd08615312362a1/dyrygent-jpg)
-
W 82 roku dyskietki 3,5" nie wyparły 5" tylko zostały wprowadzone na rynek. Wyparły to może po kilku latach na świecie, w Polsce na przełomie 80/90 stosowane były na równi z 5" jak pamiętam. Jak kupowałem pierwszy swój komputer w 1992 to facet miał jeszcze w sprzedaży kilka dyskietek 8" kodaka :o . Co prawda na zasadzie, że od 2 lat nikt ich nie kupił, więc były, ale jednak.
Lepsze story jest tu: http://studioopinii.pl/archives/1533 .
I jeszcze: http://studioopinii.pl/archives/2971
-
Coś pięknego. Włączyć na pełny ekran HD i zgasić światło...
http://www.onorbit.com/node/4068
-
Była historia komputerów, czas na szerszą skalę czasowo-przestrzenną:
(http://adk.astronet.pl/images/89bb.jpg)
-
Czekaj, ale może będą dalsze odcinki, to cena się rozłoży...
-
Tera będzie w podczerwieni.
-
No, zderzakowe niedowiarki, poczytajcie sobie tutaj:
http://mlodyfizyk.blox.pl/2011/11/Laboratorium-Energii-Subtelnych.html
::)
-
wykryłem, gdzie podziewa się energia zderzenia. Otóż ruch obrotowy, a dokładniej - sama oś obrotu, to rodzaj połączenia ze światami równoległymi.
Dokładnie w chwili zderzenia wystąpiła też transmisja w "inne" wymiary.
Niedouczony dyletant, który przypadkiem wymyślił transfer energii między swiatami równoległymi? Toż to u Asimova było i o mało się tragedią nie skończyło. Trzeba natychmiast zakazać tych zderzaków, bo se bilans energetyczny naruszymy ;D ;D ;D.
Nigdy już nie odważę się kręcić w tańcu kółek czy innych piruetów ;), ani partnerką, ani samym sobą, skoro ruch obrotowy tak straszliwe ma skutki... Zrozumiałem też w końcu czemu ta obrzydliwa figura z falkowego filmu była akurat wodzirejem... Rozumiecie? Kazał w kółko tańcować... Chochoł wyspiański ;) tym samym takoż doczekał się jednoznacznej egzegezy (po tylu latach)... He... he... heureka!
Czytałem w powieści fantasy jednej, że można przenieść się do wszechświata alternatywnego sposobem odkrytym ponoć przez Celtów i ruch obrotowy był tam w użyciu, ale b. specyficzny - łaziło się w kółko, ale tylko w magicznych miejscach i o specjalnej porze... a tu okazuje sie, że ruch w każdym miejscu, o każdej porze wystarcza... Co za odkrycie... Taka naukowa rewolucja... Planety krążą, bestuż entropia, Ziemię trza zatrzymać i co się da ino (karuzele na ten przykład na złom) zanim nam energia wycieknie! Tyle wyzwań teraz, ratujmy Kosmos!
-
Wpiszcie Lunik IX w gugle i szukajcie obrazów...
-
Wpisałem, wyskoczyło mi takie coś:
http://www.naluz.net/2010/04/06/osiedle-lunik-ix-w-koszycach/
(Swoją drogą jak patrzę na język komentujących to dziwię się ich poczuciu wyższości nad mieszkańcami tego osiedla... ::))
-
Mnie ten widok wprawił w przygnębienie. Nie mówię o komentarzach. Z zasady nie czytam anonimowych komentarzy.
Coś dla Ciebie :) :
(http://i163.photobucket.com/albums/t319/Kristian_Maria/Listopad%202009%20a%20dal/300175_NCC-1701-MMMMMM.jpg)
-
Czy to Arystarch Feliks Tichy robił? Bo jeśli tak, to źle się postarał, miał być oświetlony omlet z dwiema rurkami na widelcach ;D.
-
Nie wiem Panie, kto robił, ale skoroś się poznał, to znaczy, że mu się udało :) .
-
Skupiłem się na astronautyce kulinarnej, czy też gastronomii astronautycznej i nad znacznie poważniejszym problemem przeskoczyłem. Cofam się więc...
Mnie ten widok wprawił w przygnębienie.
Pytanie czy w/w tendencji nie grozi upowszechnienie jak to prorokował Dukaj (nie zawsze uciekający jak widać od wymierzania sprawiedliwości) w jednym ze swoich opowiadań:
"Ostateczną tragedią i pogrzebem proletariatu okazało się więc nie to, że werki odebrały ludziom pracę, lecz - że dały im chleb.
Dawniej istniał oczywisty przymus pracy: kto nie pracował, ten nie miał co jeść, nie miał gdzie mieszkać, nie miał się za co leczyć, umierał, on i jego dzieci. XX wiek wyraźnie złagodził presję, zwłaszcza w Europie. Leczyć musiało cię państwo. Wkrótce także państwo musiało zagwarantować dach nad głową. W XXI wieku wysokość gwarancji socjalnych wzrosła zaś tak wysoko, iż państwo nie pozwala także głodować.
Ostatnie ekonomiczne przymusy - że pracować musi przynajmniej tyle podatników, by utrzymać tych niepracujących - upadły bowiem z chwilą wejścia użytkowego nano. Werkkuchenka w każdym domu! Pamiętam, jak swego czasu wygrywano nawet wybory pod tym hasłem. Teraz koszty dostarczania do socjalisk wody, minerałów i pulpy COH stanowią drobny ułamek dawnego zasiłku socjalnego. Werkkuchnie zajmują się resztą. Nie głoduje nikt.
Raj ludzi pracy to życie bez konieczności pracy. Czekali na to od pokoleń, od czasów Szeli, Gierka i Kwaśniewskiego. Należy im się - i mają! Po co poniżać się, szukając zatrudnienia, po co męczyć się latami w szkołach, po co kłaniać się panom, po co pozwalać się wyzyskiwać obcym kapitalistom, oddawać dzieci w kierat wrednych krwiopijców i grabieżców narodu polskiego? Nie muszą; socwerki dały im wolność. Tryumf proletariatu to śmierć proletariatu - narodziły się Ziomalstwa Socjału.
Tu życie toczy się w leniwym rytmie betonowych wschodów i zachodów Słońca. Ludzie budzą się i zasypiają, spożywają posiłki i wydalają, awanturują się i kopulują zgodnie z ramówką programów sieci publicznych: do południa tapety migoczą głównie obrazami kościelnymi, transmisji mszy i modlitw, różańców i Aniołów Pańskich - wtedy tkwią przed ekranami socjerzy najstarsi, zwłaszcza kobiety, nie ujrzysz ich w oknach, na podwórkach czy ulicach ziomalstw; po południu królują sagi romantyczne i sagi przygodowe, plotkarnie, spowiedniki i sport dla średniego pokolenia; potem programy dla nastolatków, seks, muzyka i adrenalina - i koło obraca się od nowa. Niekiedy wydaje się, że rytm przyśpiesza, co kilka lat: w czas wyborów, w czas zmiany lepperów, pielgrzymek relikwii papieskich, mundialu. Z góry jednak wiadomo, że wszystko wróci do normy: socjerzy, 20 milionów obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, 80 procent społeczeństwa, drugie i trzecie pokolenie wolnych bezrobotnych - nie mogą, nie potrafią inaczej żyć, innego życia nie są w stanie sobie wyobrazić.
Z rzadka wybija się z masy statystyczna anomalia, owoc ambicji i determinacji tchniętych w nią chyba przez Ducha Świętego, bo na pewno nie przez rodzinę i sąsiadów, rówieśnych socjerów, jedna na tysiące - Anna Zoja Stefańska.
Mówi, że urodziła się właśnie tutaj, na tej ulicy. Jest już późne popołudnie, przedwieczorna cisza opadła na miasto. W sercu socjaliska pora dnia właściwie nie ma znaczenia: nikt przecież nie idzie do pracy, nikt z pracy nie wraca - co najwyżej uliczni dragmani i pokątni dilerzy ziomalskich biznesów.
- To nie praca - poprawiła mnie Aza - wypluj to słowo. To kant.
- Zarabiają. Co za różnica?
- Ale nie na legalu. I nie mają nad sobą żadnych panów.
W niektórych socjaliskach lepperzy podtrzymują tradycję szkół publicznych - tam można jeszcze ujrzeć rankiem i po południu dzieci z tornistrami, wędrujące grupkami przez pogrążone w letargu dzielnice. Nie tutaj, e-edukacja jest tańsza, miejscowy lepper przeznaczył te fundusze na jakąś kiełbasę wyborczą. Dzieci socjerów mogą być tylko socjerami. Na skrzyżowaniu kilkanaście metrów dalej trzy dziewczynki bawią się w wieszanie kota.
Bloki stoją w równych rzędach prostopadle do szerokiej ulicy; pomiędzy nimi - pasy gęstej zieleni. Część budynków pochodzi jeszcze z XX wieku, część zaś postawiono już w werkteku, z plastu i kraku. Nie dostrzegłbym różnicy, gdyby Aza mnie nie oświeciła. Wszystko przykrywa gruba warstwa pstrokatego graffiti, hackowane gowerki codziennie przepisują oblicze socjaliska, granice wpływu poszczególnych barw i form wyznaczają granice wpływu sztam. Rodzinny dom Azy - pięciokondygnacyjny zygzakowiec - piętnują fioletowe fraktale Bieżyjobów."
"Crux"
Tu zresztą pojawia się kolejne istotne zagadnienie co - i dziś, kiedy sporej części ludzi udaje się przetrwać bez wykonywania jakiejkolwiek (albo przynajmniej: jakiejkolwiek realnie użytecznej) pracy, i w prorokowanej erze pogłębiającej się automatyzacji (kiedy być może trwać w bezczynności będą - technicznie - w stanie całe społeczeństwa) - możemy przeciwstawić dążeniu do wygody i świętego spokoju, i dlaczego?
Nie mówię o komentarzach. Z zasady nie czytam anonimowych komentarzy.
Zasada chyba godna naśladowania. A same komentarze skomentuję ;) cytatem odnoszącym się zapewne tyleż do nich, co i do mojej chęci ich skomentowania:
"ludzie, będąc z natury ułomni, niczego tak nie lubią jak wyrażania opinii na temat przywar innych.
Neal Stephenson "Diamentowy wiek"
-
Aaaaa !!! GASTRONOMIKA ??? GASTRONOMIA ??? ;D A poważnie, mam pytanie do znawców tematu - zderzak Łągiewki. Czy ktokolwiek próbował zamienić mechaniczny przetwornik/ akumulator , przetwornikiem hydraulicznym ( tłok, rurki i akumulator hydrauliczny). Pytam dla tego, że cały czas zastanawiam się czy zjawisko to ma związek z ruchem WIROWYM czy tylko z przekazem energii ??? No niby, zwykły zderzak i strefa zgniotu to TEŻ jakiś akumulator energii ale może chodzi o to, GDZIE ta energia jest przekazywana ??? :o
-
Nasz Pan Kolega Meberyta w telewizji:
Mam nadzieje, ze P. Remuszko nie powezmie mi za zle wklejenia tego linku.
-
Ooooo... ooooo... Membryta Niezwyciężonego znieważył...
I jeszcze z Rydzykiem gada... ooooo, tośmy się ładnych rzeczy dowiedzieli.
-
Spoko, z kontaktów z ojcem-dyrektorem-założycielem zaraz potem też wyszedł niezwyciężony!
-
Jakby Rememberyta na Forum równie konkretnie gadał (choćby i z określonych pozycji ;)) to bym się jeno cieszył... ::)
-
... jak terakotowa armia LEGO rusza na podbój świata ;):
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11047729,Armia_Lego_maszeruje_ulica__czyli_niesamowite_malowidlo.html
Przestrzeń pozaziemska też nie jest bezpieczna ;):
http://www.time.com/time/photogallery/0,29307,2087112_2299983,00.html
-
[ Invalid YouTube link ]
-
Piękny obrazkowy konkurs hubble'owski:
http://wyborcza.pl/1,75476,11482310,Konkurs_NASA__Znajdz_skarby_Hubble_a__wygraj_IPada.html (http://wyborcza.pl/1,75476,11482310,Konkurs_NASA__Znajdz_skarby_Hubble_a__wygraj_IPada.html)
http://www.spacetelescope.org/projects/hiddentreasures (http://www.spacetelescope.org/projects/hiddentreasures)
Tylko nagroda jakaś gadgeciarska...
-
Gatdemit-omajgat...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cymothoa_exigua (http://pl.wikipedia.org/wiki/Cymothoa_exigua)
bleee...
(http://2.bp.blogspot.com/_Nw23DLyVlmA/SrJ5mm-PxiI/AAAAAAAAC34/rNYGhLrG1Vo/s1600/Cymothoa+Exigua+3.jpg)
-
Coś pięknego. Włączyć na pełny ekran HD i zgasić światło...
To masz jeszcze:
http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110716,niesamowite-zdjecia-ziemi-z-kosmosu (http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110716,niesamowite-zdjecia-ziemi-z-kosmosu) - robi je André Kuipers (http://www.spacefacts.de/bios/international/english/kuipers_andre.htm)
http://wiadomosci.onet.pl/wideo/unikatowe-wizualizacje-ziemi-i-kosmosu,54100,w.html (http://wiadomosci.onet.pl/wideo/unikatowe-wizualizacje-ziemi-i-kosmosu,54100,w.html)
(Linki celowo do takich stron, jak widać, z radości, że wreszcie kosmiczne treści trafiają pod strzechy.)
Edit: więcej Kuipersa:
http://www.telegraph.co.uk/technology/picture-galleries/9202815/Andre-Kuipers-space-station-astronaut-sends-pictures-to-Earth-via-Twitter.html (http://www.telegraph.co.uk/technology/picture-galleries/9202815/Andre-Kuipers-space-station-astronaut-sends-pictures-to-Earth-via-Twitter.html)
http://blogs.esa.int/andre-kuipers/ (http://blogs.esa.int/andre-kuipers/)
i więcej Mitchella ze Shirahem:
Perpetual Ocean (http://www.youtube.com/watch?v=oNppEPKt52E#ws)
http://svs.gsfc.nasa.gov/vis/a000000/a003800/a003827/ (http://svs.gsfc.nasa.gov/vis/a000000/a003800/a003827/)
-
Boska infografika...
Stopień Celsjusza to Reaumur razy 5/4...
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/29/Minard.png (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/29/Minard.png)
P.S. - i jeszcze:
http://www.theatlantic.com/infocus/2011/10/nikon-small-world-2011/100162/ (http://www.theatlantic.com/infocus/2011/10/nikon-small-world-2011/100162/)
-
Tylko tyle (http://apod.nasa.gov/apod/ap120515.html) nas trzyma przy życiu...
(http://apod.nasa.gov/apod/image/1205/waterlessearth_woodshole_960.jpg)
-
Wikipedia podaje (http://en.wikipedia.org/wiki/Water), że szacunkowo jest na Ziemi wody: 1,338,000,000 km3. To oznacza, że ta kula wody ma promień ok. 683.58 km, więc nie jest tak źle jakby się mogło wydawać :) - ta kula "wyrasta" ponad 1350 km ponad USA, tego tak nie widać w tym rzucie.
-
http://www.theatlantic.com/infocus/2012/05/star-city-and-the-baikonur-cosmodrome/100297/ (http://www.theatlantic.com/infocus/2012/05/star-city-and-the-baikonur-cosmodrome/100297/)
-
Science off the Sphere: Goo! (http://www.youtube.com/watch?v=6x7y4UTBFt4#ws)
"Moim" forumowiczom pachniało to Solaris i żabim skrzekiem... ::)
-
Etam...jakie "po was"...1:40...każdy z nas ma pod rękę na czarną godzinę. A Ty?:)
(nawiasem - w sedno bzdur to Limo trafiło:) )
-
...1:40...
Ja mam trzy solarisy antymajowe (ale z gwarancją do grudnia).
Mogę pożyczyć.
-
Dobrze, to kilka pomysłów do przemyślenia.
Już zacząłem ciąć "posty" niektórych. To po pierwsze. Po drugie, jakkolwiek kloaczny poziom prezentują tematy w 'Hyde Parku', uważam że nie będę ich zamykał, bo do tego własnie w moim wyobrażeniu służy Hyde Park. Ja go na ten przykład praktycznie nie czytam, uważam za dobry wentyl dla bzdur i bzduropisarzy z tego forum. Samo zaś stworzenie Hyde Parku nie było moim pomysłem, więc nie będę (nie mógłbym i tak) go zlikwidować.
Myślę o przeniesieniu tematów "Właśnie Zobaczyłem" i "Właśnie przeczytałem" też do HP, z naciskiem na ten pierwszy. TO dlatego, że poziom jego także jest raczej niski, i od dawna nie ma niczego wspólnego z Lemem.
-
Ja proponuję Q na moderatora. Mówię poważnie. Myślę, że to świetna kandydatura.
Nawiasem mówiąc w tej chwili znakomita większość postów nie ma nic wspólnego z Lemem, najwyżej odległe skojarzenia. Tak odległe, że wszystko da się podłączyć (tym łatwiej, iż Lem renesansowym człowiekiem był). Forum to wypełniają ludzie wyłącznie z tego powodu, że lubią ze sobą gadać. Dlatego ja bym uważał z nożem, nawet jeśli pewne sprawy uwierają.
-
Co do swojej ew. kandydatury nie wypowiem się siłą rzeczy, z przyczyn przyzwoitościowych (nemo iudex in causa sua).
Co do przenosin... Gdyby to ode mnie zależało poczekałbym jak się sytuacja w rzeczonych wątkach od teraz rozwinie (taki apel w formie postraszenia umie cuda działać). Zwł, że wyrzucenie do "Hyde Parku" raczej spowoduje trwałe pogorszenie jakości wątków przeniesionych.
Co do odchodzenia od Lema... Na tyle jest uniwersalny i o tylu rzeczach pisał, że zawsze możemy do ściślejszego lemowania wrócić (tzn. mówiąc o czymś wskazywać - niekoniecznie zaraz łopatologicznie ;) - co to ma z Lemem wspólnego).
-
Porównanie zasobów wody na Ziemi i Europie...
(http://apod.nasa.gov/apod/image/1205/EuropasOcean_KPHand003crop.jpg)
-
Europa, Io czy też Tytan to w ogóle najciekawsze ciała niebieskie w układzie słonecznym. Problem z Europą jest taki, że cała ta woda jest pod lodem... trudno byłoby ją zatem w jakikolwiek sposób wykorzystać bo warstwa lodu nie jest zbyt cienka. Trudno także zbadać za pomocą sond czy są w niej wymarzone przez "egzobiologów" bakterie. Bo sonda musiałaby zabrać niezłe wiertełko. Ale "może kiedyś". (Czyli nigdy, przynajmniej dla mnie).
-
NASA dość poważnie o tym myśli, na bazie ENDURANCE (Environmentally Non-Disturbing Under-ice Robotic Antarctic Explorer).
-
Jaka jest tam warstwa lodu? Bo przecież ostatnio ogłoszono sukces, że tu, na poczciwej Ziemi udało się dopiero teraz pobrać próbki wody z jeziora Wostok. Na moją prostą ocenę, wydaje mi się, że na Europie problem techniczny jest o wiele większy.
-
Bardzo skomplikowana sprawa. Szacunki są od 100 km do 200 m :) . Model "gruby" wynika z czystego modelowania, a "cienki" podparty jest utworami na powierzchni księżyca, których "gruby" nie tłumaczy. To coś miałoby się wtapiać, biorąc ciepło ze stosu atomowego (no dobra, pewnie to będzie generator radioizotopowy). Z orbity nie idzie tego zmierzyć, bo za dużo rzeczy jest innych niż na Ziemi (inna grawitacja no i na Ziemi nie ma ani takiego lodu, ani tak głębokiego oceanu). Pewnie najpierw zostanie wysłany jakiś próbnik sejsmiczny.
-
Tak zaś widział dwa z w/w księżyców Clarke (któremu przypisać chyba trzeba zasługę, że fakt tego jak interesujace z nich ciała... niebieskie ;), dotarł do - w miarę - masowej publiki):
"W większości Europa była płaska, nie miała atmosfery, żłobiącej powierzchnię lodu, ani sypkiego śniegu, z którego powstają zaspy. Zamiast śniegu spadały tu meteoryty. Jedynymi siłami, które oddziaływały na rzeźbę terenu, były siły przyciągania spłaszczające lód oraz bezustanne trzęsienia ziemi wywoływane przez inne satelity Jowisza, mijające Europę po swych orbitach. Jowisz, pomimo swojej masy, nie oddziaływał na nią aż tak gwałtownie. Jego wpływ ustał przed miliardami lat, gdy Europa wpadła w uścisk jowiszowego przyciągania.
/.../
- Mówi Heywood Floyd z pokładu „Kosmonauty Aleksieja Leonowa", zmierzającego w kierunku Jowisza. Obecnie wszystkie nasze myśli skupiają się wokół Europy. /.../
Powierzchnia tego księżyca Jowisza ma kolor różowy, z kilkoma brązowymi plamami. Pokryta jest skomplikowaną siecią linii, rozbiegających się we wszystkich kierunkach. Przypomina to zdjęcie z książki medycznej, ukazujące żyły i arterie.
Niektóre z tych linii ciągną się setkami, może nawet tysiącami kilometrów. Przywodzi to na myśl iluzoryczne kanały, które Percival Lowell i inni astronomowie z początków dwudziestego wieku widzieli na Marsie.
Kanały Europy nie są jednak iluzją, choć oczywiście powstały w sposób naturalny. Co więcej, zawierają wodę, wprawdzie pod postacią lodu. Niemal cały ten księżyc pokrywa ocean, którego głębokość wynosi przeciętnie pięćdziesiąt kilometrów.
Europa znajduje się bardzo daleko od Słońca, toteż temperatura na jej powierzchni waha się w granicach stu pięćdziesięciu stopni poniżej zera. Można by się więc spodziewać, że cały tamtejszy ocean to jedna bryła lodu.
W rzeczywistości jest inaczej, ponieważ wewnętrzne pływy Europy wytwarzają znaczne ilości ciepła. Są to te same siły, które wywołują erupcje wulkaniczne na pobliskim księżycu lo.
Lód na powierzchni Europy bez przerwy topi się, łamie i ponownie zamarza, tworząc szczeliny i szpary podobne do tych, które spotykamy w ziemskich regionach polarnych. To właśnie tę skomplikowaną siatkę szczelin widzę przez teleskop. Większość z nich jest ciemna i prawdopodobnie bardzo stara, być może liczy sobie miliony lat. Niektóre jednak są śnieżnobiałe - to nowe szczeliny, powstałe całkiem niedawno. Lód na nich ma zaledwie kilka centymetrów grubości."
"Io - niby rozżarzony piec pełen czerwieni i fioletów - na którym od czasu do czasu wznosiły się żółte chmury wybuchów wulkanicznych i zaraz opadały z dużą szybkością na powierzchnię księżyca. Podobnie jak Jowisz, także Io był pozbawiony geografii. Jego powierzchnia zmieniała się w ciągu dziesięcioleci, w przypadku Jowisza trwało to jedynie kilka dni.
/.../
Chyba już nigdy nie będę tak blisko piekieł jak teraz...
Niektóre z siarczanych jezior są tak gorące, że aż świecą, ale większość światła pochodzi z wyładowań elektrycznych. Co kilka minut cały krajobraz eksploduje, jak gdyby ktoś używał lampy błyskowej. Nie jest to wcale takie złe porównanie: miliony amperów przepływają między Jowiszem a Io, no i mamy wtedy wyładowanie. Jest to największa błyskawica w całym Układzie Słonecznym, a wtóruje jej połowa naszych bezpieczników.
Właśnie dostrzegłem nową erupcję na linii dnia z nocą. Widzę olbrzymią chmurę, która wspina się w naszym kierunku i w kierunku Słońca. Nie sądzę, aby zdołała dotrzeć na naszą wysokość, a jeśli nawet, to nic nam nie grozi z jej strony. Wygląda jednak okropnie, jak potwór, który chce nas pożreć.
Zaraz gdy tu dolecieliśmy, zdałem sobie sprawę, że lo coś mi przypomina. Zastanawiałem się nad tym kilka dni, później musiałem jeszcze konsultować się z archiwum misji, bo nasza biblioteka nie miała niestety tego, o co mi chodziło. Pamiętasz, jak pierwszy raz pokazałem ci w Oksfordzie - jakimi dzieciakami byliśmy wtedy! - Władcę pierścieni? lo to kraina Mordor, możesz sprawdzić w trzeciej części. Jest tam taki fragment o „potokach stopionej skały... które wiły się torując sobie drogę przez kamienistą równinę, aż wreszcie ochłodzone zastygały w dziwne kształty, niby potworne smoki, wyplute z głębi udręczonej ziemi". Wspaniały opis. Ciekawe, skąd Tolkien wiedział, jak wygląda lo, i to ćwierć wieku przedtem, zanim ktokolwiek mógł zobaczyć zdjęcie tego księżyca? A mówi się, że przyroda nie naśladuje sztuki!"
"2010"
(W obu wypadkach najpierw mamy słowa narratora, potem wysylane na Ziemię pierwszoosobowe sprawozdania Floyda.)
Pamiętam do dziś swój iście dziecięcy zachwyt gdy czytałem o tych kosmicznych cudach i jak odłożywszy "Odyseję..." ruszylem natychmiast do półki po jakąś astronomiczną pozycję, by uzupełnić wiedzę na ich temat i skonfrontować fikcję lit. z faktami.
-
Obłędne zdjęcie...
(http://cdn.theatlantic.com/static/infocus/where052512/w09_00000013.jpg)
-
Właśnie przeczytałem znakomity artykuł o Jubileuszu Królowej:
http://wyborcza.pl/1,75248,11847712,60_lat_panowania_Elzbiety_II.html?as=2&startsz=x (http://wyborcza.pl/1,75248,11847712,60_lat_panowania_Elzbiety_II.html?as=2&startsz=x)
i usiadłem do kąpa, aby wystukać felieton a propos. Moje felietony/komentarze/uwagi zazwyczaj, a przynajmniej często odnoszą się do wydarzeń z mego prywatnego życia, więc a propos HMTQ otworzyłem szafkę (tę, Maźku, na której stoi wieża SONY), żeby wyciągnąć list, jaki dostałem w 1979 roku od Elżbiety II, ale jako pierwsza wpadła mi w ręce gruba na 5 cm koperta ze zdjęciami formatu A-5, od zaspokojenia płochej ciekawości nie mogłem się powstrzymać i zajrzałem (do tej szafki nikt nie zaglądał od 20 lat), no i ugrzązłem na następną godzinę po uszy, bo tam okazały się (...właśnie zobaczyłem) liczne foty z okolic Mistrza (z Nim samym na czele), i zamieszczam* trzy z nich (lato 1990), które - rozumiem - nikomu nie wadzą, a jedna już była na forum sygnalizowana. Resztę tych czarno-białych arkusików wkładam do koperty i pryjorytetem wyślę w poniedziałek na Narvik 66.
VOSM
[Modify kilka godzin później] O Jezu, znalazłem 6 bankowo (NBP) zaszytych i zapieczętowanych woreczków monet w stanie menniczym o nominalach 10, 20 i 50 groszy z 1987 roku...
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/lem4.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/lem31.jpg)
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/lem2-3.jpg)
-
Może tego podwójnego Lema...gdzieś tak zawiesić, żeby nie przepadł w otchłaniach?:)
A kto jest na drugim zdjęciu? Syn Mębera? Z? Córką?:)
-
Co do wieszania Mistrza: co Pani ma na myśli?
Co do dzieci - tak (Maciej Stanisław i Anna Małgorzata).
Co do proszku i płynu - został kupiony latem 1990 w wiejskim sklepiku niedaleko Iławy.
VOSM
-
Co do wieszania Mistrza: co Pani ma na myśli?
Co do dzieci - tak (Maciej Stanisław i Anna Małgorzata).
Co do proszku i płynu - został kupiony latem 1990 w wiejskim sklepiku niedaleko Iławy.
Codo 1 - piękne zdjęcie na rozkładówkę, albo jaką stronę główną.
Codo 2 - ładny ołtarzyk (takoż dzieci:), próbuję zgadnąć religię. Konsumpcjonizm!!? Już?
Codo 3 - Siemiany, Makowo, Rożental? A może Jerzwałd, u samego N-samochodzika?
W takzwanem międzyczasie postnym rozpoczęła się wojna z Cesarstwem. Chrobry zdobył i właśnie stracił tron czeski. Szkoda. Bylibyśmy teraz jednym narodem. A i państwem może.
Także chwilowo będzie pod górkę, ale od 1007 odwrotnie.
-
Mistrzu Liwie,
Przysiółek Julin, wieś Kałduny, gmina Ilawa.
Dzięki za dobre słowo - aparat Simiena albo Start, pamięta Pan? (Dla młodzieży: Start, to taki Hasselblad księżycowy 6x6, Smiena zaś to dzisiejszy Nikon Coolpix 5600, tylko wersja PRL).
Religia - lemizm, lemosławie
Widzę, żeś Pan z panem Nienackim chlał w Skiroławkach... Ale ja wolę okolice Nidzicy :-)
sługa
Stanisław Remuszko
-
Przysiółek Julin, wieś Kałduny, gmina Ilawa.
Uj, to kawał w bok od szosy głównej. Dodatkowo, za torami. Dobrze ukryte gniazdko.
aparat Simiena albo Start, pamięta Pan? (Dla młodzieży: Start, to taki Hasselblad księżycowy 6x6, Smiena zaś to dzisiejszy Nikon Coolpix 5600, tylko wersja PRL).
Kupiono mi tylko Ami.
Dokładniej Ami-2 (http://polskieaparaty.republika.pl/amifolder.htm).
Nawet wypstrykałem jedną szeroką kliszę, ale nie było gdzie wywołać. Czekała, czekała (ta klisza) , aż mała dziewczynka radośnie rozwinęła wijącą się ślicznie rolkę. To powstrzymało moje fotozapędy na dobre10 lat.
Potem już Zenit.
Z Nienackim - nie.
W Skiroławkach - tak.
służyć osłu? - osługa ;)
-
Obłędne zdjęcie...
No to napisz wreszcie co to jest.
-
Ano fakt, nie dałem linki...
http://www.theatlantic.com/infocus/2012/05/where-in-the-world-part-3-a-google-earth-puzzle/100305/ (http://www.theatlantic.com/infocus/2012/05/where-in-the-world-part-3-a-google-earth-puzzle/100305/)
-
A kurde to pomyliłem się o całe rzędy wielkości :)
-
Właśnie dlatego uważałem, że jest "świetne". Plus narzucająca się trójwymiarowość. Mi to przypominało grafikę jakiegoś satelity z Fantastyki :) .
-
Wyguglała mi się wczoraj "Summa po trzydziestu latach":
Stanisław Lem - Summa... po trzydziestu latach. 1/1 (http://www.youtube.com/watch?v=LekOZqP2-iE#)
Stanisław Lem - Summa... po trzydziestu latach. 1/2 (http://www.youtube.com/watch?v=RxALPQAD6vs#)
Stanisław Lem - Summa... po trzydziestu latach. 2/1 (http://www.youtube.com/watch?v=pkSnWJVLIdE#)
Stanisław Lem - Summa... po trzydziestu latach. 2/2 (http://www.youtube.com/watch?v=LINF6D9RPNA#)
Stanisław Lem - Summa... po trzydziestu latach. 3/1 (http://www.youtube.com/watch?v=bl57rBlzStY#)
Stanisław Lem - Summa... po trzydziestu latach. 3/2 (http://www.youtube.com/watch?v=VGn9yOUqlbs#)
-
Dzięki. Ze wzruszeniem wielkim...
VOSM
-
http://videolectures.net/yalepsyc110s07_bloom_lec16/ (http://videolectures.net/yalepsyc110s07_bloom_lec16/)
[po angielsku]
Szesnasty z cyklu wykładów z psychologii z uniwersytetu Yale, tytuł: A Person in the World of People: Self and Other, Part I.
Być może dla większości tubylców żadne rewelacje, niemniej w mojej ocenie ekstremalnie interesujące i podane w bardzo skondensowanej a przystępnej formie (pomijając fakt, że jedynie w wersji angielskiej i niestety bez napisów). Dla mnie szczególnie cenne, bo jestem wyjątkowo przeczulony na punkcie stronniczości, hipokryzji i błędów poznawczych, a zwłaszcza ogólnie panującej bezświadomości faktu jak bardzo wszyscy im podlegamy (ja naturalnie o wiele mniej niż inni, haha) i jak mocno trzeba się starać, żeby minimalizować ich efekty.
Jest nawet mały smaczek dla Q... [przy okazji dziękuję za przypomnienie "Summy po trzydziestu latach" - miło było obejrzeć, choć i żal nieco serce ścisnął]
Nie wiem czy już tutaj zachwalałem całą ideę witryny videolectures.net? Jeśli tak to przepraszam, ale po prostu nigdy dość celebrowania inicjatyw, które bezinteresownie szerzą wiedzę wśród chętnych. Nie wątpię, że sam patron forum chętnie by temu przedsięwzięciu przyklasnął (Q, poproszę o odpowiedni cytat;-). Obejrzałem tam już kilka pełnych cyklów wykładów, a większość z nich stała na naprawdę wysokim poziomie i była świetnym uzupełnieniem wiedzy wyniesionej z publikacji popularnonaukowych.
-
Gdzie mozna znalezc skondensowane, sensowne materialy na temat badan, ktore rzekomo podwazaja istnienie ludzkiej wolnej woli? To jakies niedawne badania.
-
Uuu panie, skondensowane to nie wiem, ale jeden dowód był z mechaniki kwantowej (obserwacja zmienia wynik eksperymentu) a drugie było o badaniu podświadomych odruchów osoby, która miała coś, posiłkując się wolną wolą, wybrać (że zawsze wcześniej nim świadomie, jak sądziła, podjęła decyzję - jej ciało już ten wybór wskazywało). Oba dowody maja jedną (oprócz innych) słabość fundamentalną - brak ścisłej definicji wolnej woli. Obie te rzeczy (i kilka innych na ten temat) tkwią gdzieś w czeluściach tego forum...
-
Uuu panie, skondensowane to nie wiem, ale jeden dowód był z mechaniki kwantowej (obserwacja zmienia wynik eksperymentu) a drugie było o badaniu podświadomych odruchów osoby, która miała coś, posiłkując się wolną wolą, wybrać (że zawsze wcześniej nim świadomie, jak sądziła, podjęła decyzję - jej ciało już ten wybór wskazywało). Oba dowody maja jedną (oprócz innych) słabość fundamentalną - brak ścisłej definicji wolnej woli. Obie te rzeczy (i kilka innych na ten temat) tkwią gdzieś w czeluściach tego forum...
No tyle to wiem, ale wlasnie to niczego nie wyjasnia, a zwlaszcza rzekomego braku wolnej woli. To nie rozbija sie jedynie o definicje tejze. Jedyne na co moze to wskazywac, to na zajscie procesu decyzyjnego w podswiadomosci (chocby czesciowo), ale jak mialoby sie to do BRAKU wolnej woli, ktory niektorzy w zwiazku z tymi badaniami sugeruja, to nie wiem.
Luca, Twoj link, jak mowiles nie jest w zaden odkrywczy, ale wiekszosc psychologii to mowienie, uswiadamianie i analizowanie oczywistosci, ktore jednak na ogol nam umykaja i wlasnie ich zrozumienie i ogarniecie jest sednem. Dokladnie taka i o tym jest np. ksiazka: "Jak zdobyc przyjaciol i zjednac sobie ludzi" Dale Carnegie. Po samym tytule oceniajac, ominal bym ja szerokim lukiem, ale jesli podobal Ci sie wyklad ktory zalinkowales, to tym bardziej spodoba Ci sie ksiazka.
-
Prywatnie uważam, że szkoda sobie nad tym głowę łamać od strony "ludzkiej", jedyne na co można liczyć to twarde dowody z fizyki. W miarę twarde, bo też nie do końca (chodzi mi o taki czy siaki determinizm). Od strony ludzkiej to trzeba by mieć maszynę czasu, żeby się cofnąć i stwierdzić, czy faktycznie Kowalski w danej sytuacji mógłby zdecydować inaczej. W zasadzie myślę, że wolna wola w tradycyjnym ujęciu to masło maślane i tak podchodząc do rzeczy to wolną wolę mają osoby z całkowitą amnezją albo takie, które podejmują decyzję zupełnie nie licząc się z niczym (na każdym poziomie, od odruchów do świadomego myślenia). Człowiek podejmujący decyzję na podstawie takich czy innych przesłanek jest nimi z definicji zdeterminowany.
-
Czyli, ze nie ma wolnej woli, bo:
1. Nie wiadomo co to
2. Zawsze podejmuje sie decyzje w jakis warunkach
3. Zawsze ma sie jakies wewnetrzne, swoje ukierunkowania?
-
Tak mniej więcej prywatnie sądzę. Tzn. nie tyle "nie ma" co "nie ma jak tego sprawdzić" - pomijając, że nie wiadomo, co to w ogóle jest. Myślę, że problem jest tego rodzaju, że człowiek nie może spojrzeć na to z boku czy też z góry, tak samo jak jest z definicją inteligencji. W związku z tym nie wiadomo, jaka definicja jest "dobra" albo "prawdziwa". Tym niemniej jak przyjmiesz jakąś ścisłą definicję, to według niej możesz ściśle orzec - tylko nikogo nie przekonasz, że to właśnie ta definicja. Np. mnie zupełnie nie przekonuje, że odruchy podświadome wskazujące szybciej niż świadomość takie samo rozstrzygnięcie są dowodem na cokolwiek w tej kwestii. Głównie z powodu, że świadomość to nie jest czapka na podświadomości tylko to są splecione dwie części tej samej całości.
-
Poniekad w temacie wolnej woli, nature/nurture etc. Fascynujaca rozmowa psychiatry z seryjnym morderca/hitmanem, polskiego pochodzenia zreszta, Richardem Kuklinskim, ze swietnym podsumowaniem psychiatry na koniec:
Iceman and the Psychiatrist - Full Episode (http://www.youtube.com/watch?v=ybH2_WtFkrw#)
-
ze swietnym podsumowaniem psychiatry na koniec
A to psychiatria jest nauką ścisłą? ???
-
A co? Podsumowac mozna tylko to, co jest z zakresu nauk scislych?
Psychiatria jest bardzo niescisla, ale stastystyka ma w niej zastosowanie. Np. jesli Cie rodzice katuja za mlodu, to Ty bedziesz (z jakims prawdopodobienstwem, wyliczalnym stastycznie), wykazywal takie, a takie cechy charakteru.
-
Psychiatria na pewno bardziej ścisła niż psychologia, a nawet tę drugą można przecież studiować na uczelniach:)
-
Powiedz lepiej czego dziś nie można studiować na uczelniach. Lista będzie krótsza... ;)
A całkiem serio to w psychiatrii - odkąd o neuroprzekaźnikach zrobiło się głosno - dzieją się całkiem ciekawe rzeczy. Mózg coraz mniej jest postrzegany jako traktowana lekami objawowo czarna skrzynka. Oddajmy zresztą głos Arvidowi Carlssonowi (http://www.nobelprize.org/nobel_prizes/medicine/laureates/2000/carlsson-autobio.html) (Nobel 2000):
http://www.nobelprize.org/nobel_prizes/medicine/laureates/2000/carlsson-lecture.pdf (http://www.nobelprize.org/nobel_prizes/medicine/laureates/2000/carlsson-lecture.pdf)
-
Ech, z ta psychiatria i psychologia to tyle biedy bylo i jest nadal! Swego czasu superpopularna byla lobotomia. I to wcale nie wzgledem psychopatow w szpitalach, ale np. wzgl dzieci. Jesli np. dziecko bylo zbyt zwawe, nadpobudliwe, to lekarze ordynowali lobotomie jak aspiryne niemalze. W wielu krajach, w Europie chyba najwiecej, z jakis wzgl. w Danii.
Lobotomy - PBS documentary on Walter Freeman (http://www.youtube.com/watch?v=_0aNILW6ILk#)
Teraz np. w Ameryce jest plaga ludzi uzaleznionych od psychotropow roznego rodzaju, w tym takich ktore sa pochodnymi heroiny i b. uzalezniaja. Oczywiscie sa przepisywane przez lekarzy.
I wez tu ufaj lekarzom.
-
Panie Nexusie VI:
1. Proszę przysłać mi swój adres papierowy. Może być PM. Jak nie, to w poniedziałek z wedlowskiej zostaną nici (czytaj= puste sreberko).
2. Z tą lobotomią to Pan chyba o parę rzędów wielkości przesadził. Jakieś dane źródłowe, link lub podpowiedź?
VOSM
-
wczoraj zmarł mój dalszy kolega Tomasz Pułka - poeta
który miał kiedyś prawdziwą paranoję i urojenia ksobne,
po których zażywał psychotropy, hm.
-
Szczerze współczuję, Panie Smoku Swobodnie Latający...
VOSM
http://kultura.onet.pl/wiadomosci/tomasz-pulka-nie-zyje,1,5185011,artykul.html (http://kultura.onet.pl/wiadomosci/tomasz-pulka-nie-zyje,1,5185011,artykul.html)
http://wyborcza.pl/1,75248,12109495,Zmarl_poeta_Tomasz_Pulka__Mial_24_lata.html (http://wyborcza.pl/1,75248,12109495,Zmarl_poeta_Tomasz_Pulka__Mial_24_lata.html)
-
http://www.wykop.pl/link/1233327/stanislaw-lem-felieton-z-przyszlosci-futurologia/ (http://www.wykop.pl/link/1233327/stanislaw-lem-felieton-z-przyszlosci-futurologia/)
-
Dzieki, dzieki!
-
Pod jakimś artykułem na Onecie zobaczyłem taki filmik: http://www.newseria.pl/news/pracodawca_przerywa_nasz,p1546126025 (http://www.newseria.pl/news/pracodawca_przerywa_nasz,p1546126025)
Fajny obrazek ma na ścianie ta mecenas Karolina Stawicka...
-
http://www.wykop.pl/link/1233327/stanislaw-lem-felieton-z-przyszlosci-futurologia/ (http://www.wykop.pl/link/1233327/stanislaw-lem-felieton-z-przyszlosci-futurologia/)
Ciekawe wyklady, zwlaszcza teraz z perspektywy czasu mozna jasno zobaczyc co sie stalo rzeczywistoscia. Np. lem opowiada, ze w zasadzie jest mozliwe wszczepianie obcego jajeczka w macice kobiety. A obecnie programy dawczyn jajeczek, surogatek etc. pracuja pelna para, jest caly biznes wokol tego i nawet spory prawne a la Przekladaniec. Niedawno czytalem o sporze prawnym pomiedzy polmatkami (od polmatka do polmatka), kto ma wlasciwie prawo do dziecka, ergo: Czyje ono jest.
Pod koniec Lem ciekawie prawi o pomyslach i ruchach spolecznych w Ameryce, a konkretnie o hippisach (kiedy to bylo...) i pomyslach na odwrot od cywilizacji techniczno-przemyslowej oraz o absurdalnosci i i nierealnosci takich pomyslow.
-
Niezwyciezony. Placa Tomaszowi Lemowi za prawa autorskie?:
Robots with a mind of their own (http://www.youtube.com/watch?v=SkvpEfAPXn4#)
-
Milionowy klient w izbie wytrzeźwień (http://www.youtube.com/watch?v=Q1uwuqTJotU#)
-
Właśnie naprawdę zobaczyłem... w Rouen, Francja:
(http://www.imc.pcz.pl/external/Lem_Enterprises.JPG)
-
Obrazki i śmieszne i smutne:
http://www.biztok.pl/Humor-z-sieci-czyli-jak-internauci-widza-nasza-rzeczywistosc-GALERIA-a5535 (http://www.biztok.pl/Humor-z-sieci-czyli-jak-internauci-widza-nasza-rzeczywistosc-GALERIA-a5535)
(Sporo obserwacji pokrywa się z wyartykułowanymi już na Forum...)
-
Zeznania zolnieza USA o tym jak naprawde wygladaja wojny na bliskim wschodzie (eng):
iraq war: us soldier throws his medals and stars!!! and quits (http://www.youtube.com/watch?v=B6hp8HMstkE#)
-
Myślisz że to się czymś różni od zeznań kaemisty Wehrmachtu czy RKKA czy jakiegokolwiek innego gunnera...?
-
Myślisz że to się czymś różni od zeznań kaemisty Wehrmachtu czy RKKA czy jakiegokolwiek innego gunnera...?
Myslisz, ze kaemista z wehrmachtu moglby tak publicznie mowic w czasie wojny? W jakim sensie jest to pytanie? Czy ze: " Na wojnie jak na wojnie: Tu p...lnie, tam p...nie..." ? Tyle to ja wiem, ale chodzi o dysonans poznawczy, jaki moga miec niedorozwinieci, przekonani o czystej moralnie armii i rzadzie USA, ktorzy prowadza szlachetna walke o wyzwolenie uciemiezonego przez tyrana i zlych terrorystow narodu (w tym wypadku irakijskiego). Najciekawsze bylo, gdy opowiadal, ze dowodcy zachecaja do mordowania za pomoca noza, wtedy dostajesz dodatkowe pare dni przepustki.
Co do tego typu zeznan, to najbardziej mnie poruszyly zeznania japonskich zolnierzy, opowiadajacy o tym co wyprawiali w Chinach. Program nazywal sie "Japonskie Diably". I co ciekawe zasada byla podobna (jak z tym nozem), nie dostales awansu/nagrody, zanim nie wykazales sie wyjatkowym okrucienstwem w stosunku do "wroga".
-
Tak się jakoś wojennie kojarzy (a także z hasłem "tylko podlec i kanalia lekceważy genitalia" i z przepisami kulinarnymi z "Dyktand"):
http://www.huffingtonpost.com/2012/09/27/human-butchery_n_1920440.html (http://www.huffingtonpost.com/2012/09/27/human-butchery_n_1920440.html)
To zaś dla tych co wolą rozkładać się na leżance zamiast gnić w poczekalni; biała pleśń odgrywa tam niejaką rolę:
After Life: The Science Of Decay (BBC Documentary) (http://www.youtube.com/watch?v=sNAxrpzc6ws#ws)
(Lem w końcu miewiał słabość do makabry :).)
-
Mógłby (kaemista Wehrmachtu) tak mówić w czasie wojny, szczególnie, jakby trafił do niewoli rosyjskiej i występował na pogadankach. Zaraz potem by go rozstrzelali, ale może dali zapalić i nie męczyli (może).
Oczywiście, że dziś większość ludzi nie rozumie co to wojna i można im takie rzeczy wcisnąć (zresztą, zawsze się wciskało, ułani, ułani, malowane dzieci...). Moi dziadkowie, którzy niestety już nie żyją wojnę przeżyli i to było dla nich jednoznaczne zło, tak jak powiedzmy jednorazowość życia ludzkiego może być brana za bezwzględny plus i mus przy jego ratowaniu tak wojna była dla nich wcieleniem absolutnego zła, przy którym stalinizm to był mały pikuś. Ja tego też nie rozumiałem dość długo, więc inaczej patrzę na facetów, którzy w wieku nastu lat poszli z własnej woli do woja, dostali karabin z lunetą czy w jakikolwiek inny sposób zostali, przynajmniej z początku, odsunięci od sikających rytmicznie tętnic i wywracających się białek... Zresztą może jak się zaciągali, to wojny nie było w perspektywie.
Zdziwko, nieprawdaż, bowiem żołnierz ustalił w czasie służby, że wojna polega na zabijaniu...
-
Zdziwko, nieprawdaż, bowiem żołnierz ustalił w czasie służby, że wojna polega na zabijaniu...
Nie tyle sie chyba zdziwil samemu zabijaniu ile temu, ze zabijaja z przyzwoleniem i za rozkazem niewinnych ludzi, a nie tych straszliwych, mitycznych talibow. I ze ta wojna jest zupelnie po co innego niz mu wmawiano jak mial te 17-18 lat i gdy sie zaciagal.
-
No tak, ale po prawdzie, odrzucając propagandę... wojna to taki czas, że wszelkie szumowiny i najgorsze instynkty dochodzą do głosu. Sąsiad sąsiadowi łeb (wreszcie) obcina siekierą i gwałci córkę bo jego kot zjadł mu gołębia. Nie obrażając ludzi, którzy wówczas się poświęcają, udowadniając sens człowieczeństwa i heroicznie broniąc go. Do tego dochodzą zachowania w grupie, podporządkowanie się przywództwu (czy inaczej można być w wojsku?). To jak była dyskusja o Jaruzelskim, i mówiłem, że trudno mi go oceniać, bo ile ja jaruzeli w życiu przeżyłem, 0,1 czy 0,02? Co może człowiek jak my wiedzieć o życiu w sytuacji, kiedy każde prztyknięcie pod butem to może być spotkanie z Ojcem albo przepustka do dwóch zgrabnych protez pomijając niebyt seksualny? My jesteśmy w trudnej sytuacji, bo u nas jest silna propaganda żołnierza wrześniowego albo akowca-bohatera. Ale jak się poczyta takiego "Egzekutora" Dębskiego czy posłucha o niedawnej sytuacji, jak to koledzy wykluczyło 90-paro bodaj letniego akowca z koła AK - bo powiedział prawdę - to rzecz wygląda inaczej. Przy pełnej świadomości, że o człowieczeństwie świadczy postawa rotmistrza Pileckiego a nie jakiegoś gnoja, który wykończył niewinnego człowieka pod pretekstem kolaboracji, bo mu się jego żona podobała... Ale których jest więcej? Czego jest więcej - zła czy dobra w wojnie? Przy tym ja uważam, że wojsko jest obecnie bezwzględnie potrzebne a wojna to niestety jedyny skuteczny sposób, wciąż jeszcze, w pewnych sytuacjach. I znam porządnych wojskowych, także takich, którzy właśnie teraz jadą transporterem i się zastanawiają, czy to będzie IED czy zabłąkana kula, wypruta półtora kilometra wcześniej na ślepo... Albo składają się do strzału z wkbw... z nadzieją, że luneta nie błysnęła...
-
Wydaje mi sie, ze wraz z uplywem lat i dwiema wojnami o niespotykanej dotad skali, Ci co wojny wywoluja i prowadza bardziej dbaja o pozory. A ze pozory te na klamstwie stoja, przy czym ludzie maja latwiejszy i pelniejszy dostep do informacji, to i dysonanse poznawcze staja sie wieksze i czestrze. Dodatkowo pelni tu role demokracja, bo politycy ktorzy formalnie za dzialaniami zbrojnymi stoja, musza sie z opinia publiczna liczyc, choc duzo mniej niz by sie to moglo wydawac.
Racyje masz pelna, ze w czasie wojny budza sie demony i to co w czlowieku zlego, cywilizacja, prawem i srodowiskiem temperowane, w czasie zametu i ogolnego czasu zabijania, z czlowieka wychodzi. Pozostaje jedynie kwestia prawdy, tzn na ile ci, ktorzy formalnie wyznaczaja zadania armii i informuja opinie publiczna w tych kwestiach, sa oszustami i klamcami. Na ile tez dowodcy i wyzsi oficerowie pozwalaja (a w zalinkowanym przykladzie wrecz zachecaja) na okrucienstwa i zabijanie postronnych ludzi, nie w sytuacji zagrozenia.
Napisales , Maziek ze uwazasz wojne za jedyny, skuteczny sposob, ale nie napisales na co. ?
-
Co Ty mi tu Nex takie podchwytliwe pytania... ;) . Wojna to jest jedyny skuteczny sposób podtrzymania pokoju. Si vis pacem... Poza poddaniem się. Co do dbania o pozory - to skutek demokracji. Szczególnie w formie, w jakiej ona obecnie występuje. Tzn. żeby być obywatelem - wystarczy się urodzić. Od tego momentu jest (prawie) zupełnie nieważne co się robi. Można nawet od I-szej klasy sz. p. kraść i się rozbijać, mówić do nauczycielki ty stara k... (nie radzi sobie biedactwo), można nawet z tego powodu siedzieć w pierdlu - ale głosować dalej na ogół można. Taka równość przebija nawet komunistyczne ideały - czyż nie ;) ? Równi pomimo wszystko :) . Bardziej niż przed Bogiem. Czasami mam wrażenie, że wszyscy śpią czy też są w letargu, a ja jeden nie...
-
Nie ma podchwytliwych pytan sa tylko ...?... odpowiedzi. Ale nie ma odpowiedzi, sa tylko dylematy.
Teraz mamy fasadowa ochlokracje, czyli nastepne stadium demokracji. W wiezieniach i szpitalach psychiatrycznych tez sie glosuje. W ostatnich parlamentarnych, w wiezieniach wygralo PO, w domach wariatow PiS...
Musiales, Maziek chyba lyknac odpowiednia pigulke (ocykan).
-
Wręcz, przeciwnie, otępiam się codziennie, przecież bym zwariował...
-
Endeavour...
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/56,97904,12671587,Transport_promu_kosmicznego_ulicami_Los_Angeles.html (http://wyborcza.pl/duzy_kadr/56,97904,12671587,Transport_promu_kosmicznego_ulicami_Los_Angeles.html)
-
A ja właśnie obejrzalem pierwsza połowę gry naszej reprezentacji w piłkę nożną z Anglikami.... nie ogl (http://www.salasamobojcow.pl/kategoria/wzory-dokumentow-2/wzory-zyciorysow/)ądajcie drugiej połowy!
-
po pierwsze to nie mam pojęcia dlaczego nikt tu nie wkleił filmiku GOLEM'a XIV.
GOLEM on Vimeo (http://vimeo.com/50984940)
a po drugie to Złota Polska JEsień przepięknie ozdabia grób Mistrza.
(zastanawiam się nad kupnem mieszkania na salwatorze i ostatnią wolą żeby mnie pochowali obok mistrza:D)
(http://farm9.staticflickr.com/8184/8114208503_7b2e842dab_b.jpg)
-
O, cholera, to jest pomysł! Miejsce jest, jak widać, nawet niejedno... Może ja bym tam się przytulił?
VOSM
pjes: brawo, Panie Smoku!
-
zapraszam, zapraszam ;]
proszę pogłaskać ode mnie,
nowy pjes po suce jak się wabi?
-
Draco, dzieki za Golema. Swietny filmik! poczekaj jeszcze troche z ta przeprowadzka...
-
Panie Smoczysty, lecz pjes yes od pi-es! Nie ot doga/sobaki, pieska jej niebieska!.
VOSM
-
mi się wcale nie śpieszy ;]
chyba że chodzi o tę z ul. spokojnej (gdzie akurat mieszkam) na salwator.
Ale to najdroższe miejsce do kupienia w krakowie po woli justowskiej :/
a w ogóle to przymierzam się od kilku dni do napisania tematu
'Bunkier Byrdego' w hyde parku, ale nie mogę się zebrać.
motyw jest taki żeby znaleźć sponsora na bunkier który będzie wysłannikiem,
ale nie w kosmos tylko w przyszłość, za 50 lat będzie można w niego wsadzić
buszmena i zrobić półrijalityszoł z jego pobytu tam (będzie teoretycznie
zabezpieczony przed przemagnesowaniem biegunów, rozbłysk słońca,
uderzenie meteorytu czy zima wulkaniczna to będzie dlań pikuś)
ma ktoś pomysł na sponsora?
-
P.S.
czytaj sygnaturkę.
-
Back to topic:
http://www.sciencedaily.com/releases/2012/05/120509123900.htm (http://www.sciencedaily.com/releases/2012/05/120509123900.htm)
:)
-
Chyba mój problem z kolorami się pogłębia.
Widzę dwie zielone wyspy.
Tak druga, jakby nieco niżej ,obok mównicy... gdzieś w okolicach...nie, to niemożliwe. 8)
(http://wzzw.files.wordpress.com/2009/05/zielone-wyspy-polska-grecja-tusk.jpg?w=720)
-
Ićty, Daltonie...
VOSM
-
Sądzisz, że premierowi się wymskło ;) ? Ale jakoś tak w oderwaniu. Znaczy jakby odpadło. Lewitowało może? A ten ruch rąk "taaka ryba" myślisz ma coś z tym wspólnego?
-
Ryba?
Nieee, to raczej Lech Wałęsa takby...
Tu coś szerszego, z wizją i rozmachem.
O, jak Wyspiański...Teatr mój, tfu, stadion... widzę ogromny. Zielony murawą, niczym te wyspy magiczne.
A liczby to właśnie grubość trawnika :)
Albo koszt corocznej wymiany na nowy :-\.
-
Własnie zobaczyłem-sąsiad Mębra,też na"ciemną stronę przeszedł?" http://vod.gazetapolska.pl/2743-najlepszy-polski-showman-andrzej-rosiewicz-teraz-takich-nie-robia (http://vod.gazetapolska.pl/2743-najlepszy-polski-showman-andrzej-rosiewicz-teraz-takich-nie-robia) tyż III kat.
-
Czy ktos mi wyjasni dlaczego ta chamke zapraszaja do teoretycznie powaznych programow? :o :
Szczuka atakuje Artura Zawisze u Lisa 12 11 2012 (http://www.youtube.com/watch?v=eXzabAPGMGI#ws)
-
Chodzi Panu o faszystowską mordę?
VOSM
-
Owszem. Ja sie nie orientuje, bo od dawna nie ogladam, ale czy to jest cos uznanego w tej chwili za norme, albo choc tolerowane w polskiej tv?
-
Ja też nie śledzę raczej, lecz nawet bez śledzenia to jest bardzo prymitywne, czyli epitet-argument.
VOSM
-
A gdzie tu argument? To tak jakby jej ktos powiedzial: Zamknij morde, suko!
-
W mojej ocenie dała się wyprowadzić z równowagi i zachowała impulsywnie. Zgrzeszyła oczywiście. Kto jednak jest chamem?
A gdzie tu argument? To tak jakby jej ktos powiedzial: Zamknij morde, suko!
Nie uważam, żeby to było adekwatne.
-
W mojej ocenie dała się wyprowadzić z równowagi i zachowała impulsywnie. Zgrzeszyła oczywiście. Kto jednak jest chamem?
A gdzie tu argument? To tak jakby jej ktos powiedzial: Zamknij morde, suko!
Nie uważam, żeby to było adekwatne.
Nie wycieraj sobie komunistycznej mordy adekwatnoscia!
Poczules chamskosc tej odzywki? ;)
Co ma oznaczac pytanie: "Kto jednak jest chamem?" Czy ktos sie jeszcze odzywal chamsko?
-
Suka w odniesieniu do kobiety jest określeniem nie odnoszącym się do polityki, tylko do innych spraw i IMO cięższym niż "faszysta". To subiektywnie. Po drugie primo, obiektywnie, ona nie powiedziała do niego "ty faszysto" więc nie jest adekwatne powiedzieć do niej "ty suko" (pomijając już wymienioną w punkcie 1 różnicę).
Mam wrażenie, że p. Zawisza celowo pojechał po ojcu. Być może było to z jakiegoś powodu wybitnie chamskie, tego nie wiem, nie znając szczegółów życia p. Szczuki z p. Szczuką. Ale rozum mi podpowiada, że poseł Zawisza je znał i cynicznie bił w jakiś czuły punkt (całkowicie niemerytoryczny). P. Szczuka nie wytrzymała, to ją w pewien sposób dyskwalifikuje. Z tym, że ona nie jest politykiem, a p. Zawisza tak. Zdaje się nie wyznającym równouprawnienia, przepuszczającym damy w drzwiach i tak dalej.
-
Z ojcem Szuki chodzilo o to, ze on byl adwokatem, broniacym ludzi oskarzanych w procesach politycznych, o przekonaniach prawicowych, antykomunista, uznawany za polskiego patriote. Mozna powiedziec przeciwienstwo corki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Szczuka (http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Szczuka)
I Zawiszy chodzilo o to, ze poszedl by w marszu niepodleglosci.
A suka okresla sie wredne baby. Zawszec to lepiej byc zwyczajnie wrednym, niz faszysta :)
-
No tyle o Szczuce (ojcu) to i ja wiem ale nie postawiłbym zeta, że o to biegało.
-
A o co jeszcze moglo biegac? O to, ze sie rozwiodl z jej matka? Moze miala podobny charakter do corki? Stawiam 10 zeta, ze to po prostu zwykla, agresywna chamka i tyle.
-
Na dobranoc: pax vobiscum :-)
VOSM
-
http://www.the-scientist.com/?articles.view/articleNo/33291/title/Anatomical-Mashups/ (http://www.the-scientist.com/?articles.view/articleNo/33291/title/Anatomical-Mashups/)
pamięta ktoś artystę z wielkości urojonej?
-
(https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/556326_4300869158741_1876348282_n.jpg)
I've been brainwashed.
-
O, to ciekawa nowość. Można zostawać znajomym zmarłych, i to per procura? Ale czasy...
Pozdrawiam Smoka najserdeczniej :-)
VOSM
-
(http://farm9.staticflickr.com/8344/8241993381_643824bc7a_z.jpg)
-
A ja własnie zobaczyłem, jak to super się wyspać.
-
Widzialem wczesniej, ale ostatnio jeszcze raz. Gdyby facet od scenografii/efektow specjalnych przedstawil taki projekt zwierza rezyserowi filmu SF, ten by go prawdopodobnie odrzucil, jako zbyt absurdalnie wygladajacy :) :
Fish With Transparent Head Filmed (http://www.youtube.com/watch?v=Zoygy-8PTtU#ws)
-
Ja pierniczę... może jednak świat się dziś skończył ;) ?
-
Wspominajac misje Cassini...
Cassini's Mission to Saturn (http://www.youtube.com/watch?v=1QSvPEAxg4U#)
-
To nie pierwsza próba, ale ja właśnie zobaczyłam i na mnie robi wrażenie...Opisane w tygodniku Lancet...hm...zobaczcie sami...zwłaszcza od około 3:30:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=76lIQtE8oDY#! (http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=76lIQtE8oDY#!)
Opis po polsku:
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/746763,Kontroluje-sztuczne-ramie-za-pomoca-mysli-%28wideo%29 (http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/746763,Kontroluje-sztuczne-ramie-za-pomoca-mysli-%28wideo%29)
i po angielsku, ale trzeba za całość zapłacić:
http://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736%2812%2961816-9/fulltext (http://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736%2812%2961816-9/fulltext)
-
No coś cudownego, doprawdy. Istne czary. Najważniejsze dla mnie, że to się - jak mówią - szybko rozwija. Będziemy telepacić - choć na razie tylko się telepiemy...
Ale telepatia byłaby również całkowitą zmianą ludzkości - i tego, prawdę mówiąc, się jednak boję.
Na razie cud miód ultramaryna! Dzięki, Ol.
VOSM
-
Wspolczesny odpowiednik biblii pauperum (konkretnie: Genesis):
Creation of Life (http://www.youtube.com/watch?v=qmSaBMgp1Vw#)
-
Za mocno poetyckie jak dla mnie ;) ... Ale... But... OK ;) .
-
"Hobbita".
Zniechęciłem się po godzinie, wyszedłem po następnej (film netto trwa 170 minut). To są ścinki z Władcy Pierścieni. Nudne (i miejscami obrzydliwe). Zdecydowanie odradzam.
VOSM
-
O ja cie... to trzeba mieć tyłek...
-
A propos: zrobisz jako Globalny coś z tym kąkursowym zadkiem*, czy ja mam osobiście się starać?
VOSM
pjes: obchodź się z nim grzecznie, z szacunkiem i ostrożnie, bo to własność naszej Ol !!!
-
Ja tyż byłem na Hobbicie i bardzo polecam. Pomijając detale, jak Radagasta, spełnił moje oczekiwania.
PS: Tak trzeba było książkę przeczytać, by nie było zaskoczenia, że jest tam to, co jest.
-
A ja se obejrzałem "Atlas chmur",jeśli już mowa o filmach w tym dziale.No cóż, recenzji w internecie mnóstwo ,tak więc od siebie dodam tylko tyle,że film przejmujący,wymagający skupienia a czasami cierpliwości(blisko 3 godz.) lecz warto i zamierzam obejrzeć go jeszcze raz(rezerwując sobie odpowiednio czas,bo za pierwszym razem musiałem przerywać projekcję).Film jest wielowątkowy,taki misz-masz,ale za to jak zrealizowany i ta gra aktorska ,nie mówiąc o charakteryzacji,dopiero przy napisach końcowych łapałem kto kogo grał.Przesłanie filmu jest mi bardzo bliskie,bo zgodne z moimi ideałami(takie pis-owskie :) ;) 8) ) ,także z całego serca polecam. Taka anty-recenzja czyli anty-owczy pęd lub jak kto woli "inne spojrzenie" http://www.gambler.pl/MATERIAL/7445/atlas,chmur,-,recenzja,filmu.html (http://www.gambler.pl/MATERIAL/7445/atlas,chmur,-,recenzja,filmu.html)
-
Byłem, na Hobbicie w imaxie. Nie nudziłem się :) . Taki western, ale dobrze zrobiony :) . Pewnie 2d bym nie zdzierżył, ale tak to co innego.
-
film netto trwa 170 minut
O ja cie... to trzeba mieć tyłek...
Raptem 5 min wiecej od "Solaris" brutto, ale "Solaris" nie oglada sie zadkiem... ;)
-
Filmów trwających dłużej niż 120 minut nie powinno się produkować.
VOSM
-
Filmów trwających dłużej niż 120 minut nie powinno się produkować.
A po przejściu na emeryturę wszystkich usypiać.Dzięki Panie Tusku,żeś przedłużył mi agonię ;) A na poważnie, to radzę zainwestować w porządne kino domowe,same korzyści.Osobiście do kina nie pójdę za żadne pieniądze,bo jest tam ta kukurydza .
-
W zasadzie zgadzam się ze wszystkimi przedmówcami, jednakże życie czynią wyjątki ;) ...
-
Wróciłem właśnie z kina, byłem na Hobbicie. Mnie się ten film podobał, choć trochę gryzie to, że Jackson dodał swoje rzeczy, które moim zdaniem nie pasują do całości... Byłem na wersji 3D, ale większość filmu była i tak płaska, więc nie przesądziło to o mojej ocenie. Ale ja ogólnie jakoś nie jestem wielkim zwolennikiem technologii 3D w filmach.
Tak na marginesie, w wielu miastach uchowały się jeszcze starsze, kameralne kina, w których popcornu się nie uświadczy na szczęście.
-
Moje "zarzuty" nie dotyczą 3D. Ani popkornu. No, ale to, czego dotyczą, to już jest kwestia gustu.
VOSM
-
Czas trwania filmu kwestią biustu?! Myślałem, że, że tak powiem, elastyczności kręgosłupa, w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetna nazwę... But (bat ale nie butt) ale... tzoku - co to znaczy, że film 2d był w większej części płaski? Przenośnia czy fakt? Imax był mocno trójwymiarowy cały czas.
-
Miałem na myśli, że było tylko kilka takich scen, które naprawdę zyskiwały na tym, że są pokazane w 3D np. podmuch wiatru, strzały lecące w stronę widza, ptaki/motyle "przed ekranem". Pozostała większość była zwykła, tzn. może i okulary 3D dodawały pewnej głębi, ale w moim odczuciu czy bym to obejrzał w 2D czy w 3D to nie miało dla mnie różnicy.
-
Pomyślałem sobie, że zajrzę na powrót do Hobbita, żeby przyrównać do filmu. Ostatni raz czytałem, przypadkowo na zasadzie koincydencji z innymi Ważnymi Wydarzeniami pamiętam, między liceum a pierwszym rokiem, czyli bez mała 30 lat temu. Gaddemit. Jak po sznurku trafiłem na właściwą półkę (jeszcze wówczas Alzheimer nie gonił mnie) - i oto jest. Iskry, Warszawa 1985, tłumaczyła Maria Skibniewska.
Pierwsza Konstancja, potwierdzająca Pierwsze Zdumienie - cienka dość książka formatu pioko A5 ma ledwie 200 stron z okładem. Gdzież jej do Władcy Pierścieni (3 grube tomiszcza). Jak z tego zrobić trzy odcinki takie same grube jak trzy odcinki Władcy Pierścieni? Odrzucam prymitywną Pierwsza Podpowiedź (trzeba lać, lać, lać...).
Druga Konstancja. W filmie jest strasznie nawymyślane. Z książki został szkielet, na każdym kroku są podorozwijane albo powymyślane sytuacje. Myśl przewodnia zgadza się, ale momentami jest wrażenie, że jedno i drugie to dwa wypracowania, niezależnie napisane przez dwóch uczniów na ten sam temat, przy czym jeden lubił wariacje.
Trzecia Konstancja. To co w pierwszym odcinku filmu - w mojej książce kończy się około 90-tej strony. Teraz obliczmy pioko potęge wyobraźni. Załóżmy 90 stron znormalizowanego druku - ~16 tyś. znaków, razy 8 bitów (bogato) - circa 160 kB. Jedna stereo-klatka IMAXa (a przecież jest ich 24 na sekundę) - jakieś 54 MB (za wikipedią). W 4 setne sekundy z projektora leci trzysta razy z okładem więcej, niż zawiera cały Wywoływacz Wyobraźni (czyli książka).
Komputery jednak mogą skoczyć wyobraźni. To była Konstancja Finalna.
-
Z jednotomowej historii powimien byc jeden film. Co nadto jest od Zlego pochodzi. Howgh! ...znaczy... ten... Amen.
-
Komputery jednak mogą skoczyć wyobraźni. To była Konstancja Finalna.
Podpisuję się rękami i nogami. Aleś wyliczył, no, no - jednak umysł maszynowy.
Dla zilustrowania.
Dwa skróty myślowe z cudzej ręki.
Do wątku: zapaść edukacji (no, niech tam...polskiej)
(http://9.asset.soup.io/asset/2568/0873_bb3f.jpeg)
I do wątku o AI i tych tam... robokopach łażących(w duchu Lema) ::)
(http://9.asset.soup.io/asset/4009/4473_e9b0.jpeg)
-
Teraz obliczmy pioko potęge wyobraźni. Załóżmy 90 stron znormalizowanego druku - ~16 tyś. znaków, razy 8 bitów (bogato) - circa 160 kB. Jedna stereo-klatka IMAXa (a przecież jest ich 24 na sekundę) - jakieś 54 MB (za wikipedią). W 4 setne sekundy z projektora leci trzysta razy z okładem więcej, niż zawiera cały Wywoływacz Wyobraźni (czyli książka).
48. 48 na sekundę. W nie każdym kinie, ale w Multikinie na przykład - tak. Dlatego wcześniej pytałam o te różnice. I dlatego pomyślałam, że nie trzeba iść, bo nie chodzi o Hobbita, a o kolejny popis niemożliwości. Plus ten podział na odcinki...
Czyli od wahań, że może jednak pójdę, wracam do "raczej nie":)
http://rtv.gadzetomania.pl/2012/10/25/48-klatek-na-sekunde-i-64-kanalowy-dzwiek-tak-tworca-hobbita-na-pewno-jest-gadzeciarzem (http://rtv.gadzetomania.pl/2012/10/25/48-klatek-na-sekunde-i-64-kanalowy-dzwiek-tak-tworca-hobbita-na-pewno-jest-gadzeciarzem)
-
'
-
Ob. Remuszko, aż tak wody to nie lali ;) ... W IMAXie jest chyba 24 efpeesów w każym razie ruch się rozwarstwia. Ale nie wiem. IMAX stwarza inną rzeczywistość i siedzi się w środku akcji, więc w tej wersji mogę ten film polecić. Momentami dostawałem zawrotów głowy i traciłem orientację w przestrzeni ;) . Zawsze siadam blisko ekranu, żeby mieć wypełnione pole widzenia.
P.S. Liv, dzięki Tobie zrozumiałem, jak kiepskim jestem kochankiem :) ...
-
W IMAXie jest chyba 24 efpeesów w każym razie ruch się rozwarstwia. Ale nie wiem. IMAX stwarza inną rzeczywistość i siedzi się w środku akcji, więc w tej wersji mogę ten film polecić. Momentami dostawałem zawrotów głowy i traciłem orientację w przestrzeni ;) . Zawsze siadam blisko ekranu, żeby mieć wypełnione pole widzenia.
Masz rację. Z małym zastrzeżeniem - tak jest z wszystkimi filmami - prócz Hobbita. Tzn. jemu zrobili 3 wersje: 2D i 3D z 24fps i 48fps - zróżnicowane jeszcze na seanse z napisami lub dubbingiem.
Te 48 fps: to chyba (jestem pewna w 99.9%) pierwszy film fabularny nakręcony w takim tempie;) Miało to być kolejnym "przełomem" - chyba Jackson postanowił "przebić" Avatara i zrobić kolejny krok w technice filmowej.
Oczywiście nie wszystkie kina są przygotowane na puszczanie filmów 48fps. Ale w Polsce prawie każda duża sieć ma te 48 w ofercie. Dlatego pytałam - czy oglądalne, bo podobno przerysowany, zbyt real obraz z tego jest. Być może kwestia przyzwyczajenia.
Ja tak miałam na Avatarze - drugi rząd, zawrót głowy i zbyt wielkie twarze, rozmyte boki. Filmik o dinozaurach sprawował się lepiej;) Mam wrażenie, że w dalszych rzędach ogląda się spokojniej.
-
Imax zrobil na mnie wrazenie, gdy bylem w Warszawie. Rewelacyjny dzwiek, obraz. Film byl dokumentalny, o alpinizmie i nie w 3D. W 3d widzialem tylko trailer o dinozaurach i wygladalo to swietnie. Do zwyklego kina przestalem chodzic, bo widze filmy "poklatkowo". Animowane wygladaja troche lepiej. Od czasu kupienia duzej, porzadnej plazmy, wole ogladac filmy w domu.
Ciekawy i zabawny wywiad dla amatorow, z astrofizykiem Neil deGrasse Tyson, takze o mozliwosciach zycia na innych planetach, pochodzeniu zycia na Ziemi (Eng.):
JRE #310 - Neil deGrasse Tyson, Joe Rogan, Brian Redban (http://www.youtube.com/watch?v=DhcxffIENBU#ws)
-
Douglas Trumbull o filmach (i innych projektach), przy ktorych pracowal:
DOUGLAS TRUMBULL | Master Class | Higher Learning (http://www.youtube.com/watch?v=FBaZQojd1_s#ws)
-
Nie wiem, czy mozna to ogladac z Polski, ale bardzo fajny, angielski program dokumentalny o dywizjonie 303.
Teraz nie da, ale - sprowokowany pewną dyskusją na startrek.pl - wyszukałem na JuTubie i zrobiłem sobie powtórkę:
Bloody foreigners. Untold Battle of Britain. (polskie napisy) (http://www.youtube.com/watch?v=ptijNcDanVw#ws)
Nie dziwię się, że położyli akcent na Zumbacha, chętnie bym zobaczył film biograficzny o nim. Przemytnik, najemnik, dowcipniś, kobieciarz... Życie pisze czasem scenariusze godne filmu sensacyjnego.
Wszystko tam jest, w jego losach: heroizm, tragizm, radość życia, niejednoznaczność moralna bohatera na tle jednoznacznej niemoralności epoki. I papierowej martyrologii brak.
-
Film,film "Searching for Sugar Man".W Polsce dopiero premiera.Popelniłem błąd czytając recenzje i informacje o nagrodach jakie otrzymal.Należało przyjąć do wiadomości tylko suche informację typu zapowiedż "Sugar Man" - zwiastun pl, film od 22 lutego w kinach (http://www.youtube.com/watch?v=H16kACYkv_Y#ws) No cóż łezka i tak w oku się zakręciła,bo I'm not a robot ; Nie będę pisal o czym film jest,bo liczą się przecie najbardziej subiektywne doznania a suche informacje są w zapowiedzi.Film wzrusza,jak przy śmierci najbliższej osoby, ale przecież główny bohater....,no właśnie tu trzeba by zdradzić puentę a tego nie wolno robić.Także lepiej powstrzymać wodze własnych doznań i wylanych łez ;) i poczekać na dyskusję, o ile ktoś będzie chętny po obejrzeniu. PS Dla większego zainteresowania dodam,choć to powinno być w dziale ...usłyszałem lub chociażby O muzyce,myślę że mod mi wybaczy ;) Silver Words by Sixto Rodriguez (Original Version) (http://www.youtube.com/watch?v=KTJRXUftkPE#) i It Started Out So Nice - Sixto Rodriguez (http://www.youtube.com/watch?v=Q1dOWdZRXnY#) prawda niewiarygodne teksty.Nie jestem aż tak mocny w "po angielsku' ,ale emocje trafiają.Metaforyczny, głęboki aż do bólu a jednocześnie delikatny,cóż trzeba więcej 8)
-
cóż trzeba więcej 8)
No i stało sie .Łoscara dostal,teraz to dopiero ludziska zamęczą biednego Sixto :)
-
Jak już filmikujemy, to coś bardziej w (dawnym) charakterze Forum:
Stanisław Lem - Felietony z przyszłości (http://www.youtube.com/watch?v=IezaJZrlGuY#)
Niepokoje Stanisława Lema i wywiad (http://www.youtube.com/watch?v=so5egexXHrE#)
Stanisław Lem - film dokumentalny (1996) (http://www.youtube.com/watch?v=LDvKiY3y6Bs#)
-
Z przyjemnością posłuchałam Lema - dawno nie oglądałam żadnych lemowych wywiadów, filmów itp.
Felietony z przyszłości teraz brzmią jak oczywista oczywistość - ale kiedy wyświetla się tam rok 1970 - odzyskują proporcje. Tak mi się narzuciło: 1970 - Lem mówi o koniecznym zwrocie w stronę nauki, jako remedium na globalne kłopoty. Rok 2012 - kilka numerów wstecz - Świat Nauki - podobne wezwania i apele do rządzących:)
Ciekawsze są Niepokoje St.Lema - Lem starszy, a mówi z większą werwą, poczuciem humoru, zdystansowaniem - super. I mamy zapowiedź Wizji lokalnej - w temacie stronności świata:)
Po kolejnych 20 latach pobrzmiewa zmęczenie i niejakie rozczarowanie - może dlatego, że o Lwowie.
Jak już pisałam - Sugera nie widziałam, ale za to kilkanaście innych filmów. Wybiórczo. Ostatnio - kontynuując wątek Smarzowskiego - byłam w kinie na Drogówce. Przez pierwsze 15-20 minut myślałam, że pomyliłam sale. Męber na pewno by wyszedł - co najmniej z się;) - przez język. Jak na Smarzowskiego to zbyt duże nagromadzenie nieprawdopodobieństw, ale po pierwszej pół godzinie film po prostu się ogląda. Mocne kino. Właściwie nie o drogówce, a o skorumpowanej Polsce. Mam nadzieję, że aż tak to wszystko nie wygląda. Aktorsko bez zarzutu. Ktoś napisał, że to najgorszy film Smarzowskiego, który jest najlepiej oceniany:) I tak to chyba jest. Z Różą nie ma nic wspólnego - prócz wypróbowanej ekipy.
http://www.filmweb.pl/film/Drog%C3%B3wka-2013-631979 (http://www.filmweb.pl/film/Drog%C3%B3wka-2013-631979)
W końcu zobaczyłam też Rzeź Polańskiego - małżeńska czarna komedia. Dobre. Z muzyką Desplata - właśnie.
http://www.filmweb.pl/film/Rze%C5%BA-2011-599742 (http://www.filmweb.pl/film/Rze%C5%BA-2011-599742)
I obrazkowy film z tezą - Drzewo życia Malicka (jedyny reżyser, na którego filmie zasnęłam kiedyś w kinie;)) - słabo oceniany, ale ja bym go nie wyrzucała ze wszystkim - no może z końcówką - zdjęcia, muzyka, chwila zadumy nad przemijaniem wszystkiego i wszystkich. Znowu z muzyką D.
http://www.filmweb.pl/film/Drzewo+%C5%BCycia-2011-273584 (http://www.filmweb.pl/film/Drzewo+%C5%BCycia-2011-273584)
-
Z przyjemnością posłuchałam Lema - dawno nie oglądałam żadnych lemowych wywiadów, filmów itp.
Felietony z przyszłości teraz brzmią jak oczywista oczywistość - ale kiedy wyświetla się tam rok 1970 - odzyskują proporcje.
Owszem, wydawało mi się to w sumie strasznie błahe (choć miło był zobaczyć Lema nie-starcem), ale... gdyby kto nie znał ery wzlotu-i-upadku futurologicznych nadziei to trudno o trafniejsze streszczenie i podsumowanie tej epoki.
A'propos futurologów:
http://www.focus.pl/cywilizacja/zobacz/publikacje/brednie-przepowiednie/ (http://www.focus.pl/cywilizacja/zobacz/publikacje/brednie-przepowiednie/)
Tak mi się narzuciło: 1970 - Lem mówi o koniecznym zwrocie w stronę nauki, jako remedium na globalne kłopoty. Rok 2012 - kilka numerów wstecz - Świat Nauki - podobne wezwania i apele do rządzących:)
I pewnie długo się tak jeszcze będzie apelować, choć przecie apel słuszny...
Ciekawsze są Niepokoje St.Lema - Lem starszy, a mówi z większą werwą, poczuciem humoru, zdystansowaniem - super. I mamy zapowiedź Wizji lokalnej - w temacie stronności świata:)
Tak, rzecz jest doskonała. Najbardziej jednak podobało mi się gdy Lem analizował własny warsztat pisarski. Ten autokomentarz do "Pirxa", to dzielenie się planami związanymi z "GOLEMem"...
Bardzo też przypadło mi do gustu gdy stwierdził, że w utwory - nawet te groteskowe - wkłada tylko to, co uznaje za prawdopodobne. Ładny kontrast z np. słowami Asimova, który wprost przyznawał, że opisując roboty nie wierzył w ich powstanie, ale pisał, bo wydawca płacił.
Po kolejnych 20 latach pobrzmiewa zmęczenie i niejakie rozczarowanie - może dlatego, że o Lwowie.
A ten znów film - choć ciekawszy od pierwszego - najmniej mnie zainteresował (wiadomo: wolę gwiazdy od sapiensów ;)), może dlatego, że mówił nam o biografii, nie o przemyśleniach Mistrza, ale spragnionym szczegółów z lemowego życiorysu wyda się zapewne bezcennym źródłem informacji z pierwszej ręki.
-
http://apod.nasa.gov/apod/ap130226.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130226.html)
http://apod.nasa.gov/apod/image/1302/pointlake_curiosity_15338.jpg (http://apod.nasa.gov/apod/image/1302/pointlake_curiosity_15338.jpg)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130204.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130204.html)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130130.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130130.html)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130129.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130129.html)
http://apod.nasa.gov/apod/image/1301/OpportunityMarsPIA16703.jpg (http://apod.nasa.gov/apod/image/1301/OpportunityMarsPIA16703.jpg)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130121.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130121.html)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130115.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130115.html)
http://www.360cities.net/image/mars-panorama-curiosity-solar-day-177#-358.24,0.00,24.0 (http://www.360cities.net/image/mars-panorama-curiosity-solar-day-177#-358.24,0.00,24.0)
-
Radziecki półkownik "Луна" (vel "The Moon" ;)) z roku 1965 łączący elementy dokumentu (początek) i kosmicznej SFpropagandy (końcówka), na półkę trafił po locie Armstronga:
The Moon. Луна (1965)(restored color) (http://www.youtube.com/watch?v=aT1s5s2LurM#)
Można sobie tam m.in. zobaczyć m.in. sceny przedstawiające sfilmowany kosmiczny spacer Леонова i przekonać się jak wyglądał wonczas Кардашев od Skali.
Kardaszew zresztą nadal ma pomysły:
http://ufn.ru/ru/articles/2009/11/e/references.html (http://ufn.ru/ru/articles/2009/11/e/references.html)
ps. Skoro zaś o Armstrongu była mowa... Dorzucam filmik zawierający trochę zdjęć z misji Apollo 11:
Apollo 11 - nieznane zdjęcia z powierzchni Księżyca (http://www.youtube.com/watch?v=Ts-DX3qBPms#ws)
-
Urocza ta "Łłuna".
Teraz już takich nie robią...animacji. :)
Najbardziej utkwiły te, ło...cudmaszyna...no, wprost z "Imperium kontratakuje", tylko starsza:
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/cudomaszyna1_zps29795d8e.jpg)
A tu, en face:
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/cudmaszyna2_zpsa416240c.jpg)
A ten Kardaszew?
Powinien być młodszy...i ja słyszę Bardaszew. Ale może w innym miejscu...
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/Beznazwy1kopia_zps478d5a45.jpg)
Ileż tam wiary i nadzieji, np. w telemost Warszawa-Brazylia :)
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/telewizja_zps8c3fd520.jpg)
A tem rozbrojonem - łunnyj riebionok:
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/unnyjriebionok_zps069eb67d.jpg)
Napracowali się przy dekoracjach, aż szkoda. Ech...
-
Zabraklo im porzadnego robota:
(http://images1.wikia.nocookie.net/__cb20101018191061/spaceballs/images/c/ca/Dot_matrix.gif)
-
Bioetyk* na znajome tematy:
prof. Jan Hartman, członek-założyciel B'nai B'rith Polska (http://www.youtube.com/watch?v=H1_xoa9jixs#ws)
* i tak, tym co piszą w tytule też ten pan jest:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Hartman (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Hartman)
tylko co z tego?
-
Słuchajcie nie wiem czy było Test Pilota Pirxa jest na Youtupce:
https://www.youtube.com/watch?v=1zatvPHavWg (https://www.youtube.com/watch?v=1zatvPHavWg)
Natomiast tera oglądam Pospieszalskiego:
http://dl.dropbox.com/u/92710309/Pospieszalski_Blizej_2013_03_21.mp4 (http://dl.dropbox.com/u/92710309/Pospieszalski_Blizej_2013_03_21.mp4)
-
Ewolucja Bonda:
(http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2012/11/a11f6083b26ff897d882b21d04597024_original.jpg)
Wiemy, że Mistrz oglądał, więc... ;)
-
...i w życiu nie widziałem tak przekonującej reklamy, w jakiej przed chwilą wystąpiła pani Gessler!
VOSM
-
Z Ulgixem?
-
Widzę, że Ty odniosłeś tak samo dojmujące wrażenie, niemal jakby to było live...
VOSM
-
Mrożek by nie wymyślił... Biedactwo widać kiepsko gotuje skoro bierze się za reklamę proszków na lżejsze sranie... Widocznie jej klientela skojarzeń nie posiada ;) ...
-
Lata temu maziek napisał...
Jeśli się wklepie te współrzędne: S 14 42'42 W 75 10'33 w okienko www.maps.google.com (http://www.maps.google.com) to trafia się na środek tej równiny pod Nazca w Peru, gdzie są owe gigantycznej wielkości rysunki. Jak już tam trafiłem to zdębiałem, zdaje się że na "naszych oczch" to dzieło jest niszczone.
Ano niestety, niszczone jest coraz bardziej...
http://www.peruthisweek.com/news-3743-peru-heavy-machinery-destroys-nazca-lines/ (http://www.peruthisweek.com/news-3743-peru-heavy-machinery-destroys-nazca-lines/)
-
...ofertę kupna 34 dzieł Mistrza z kolekcji "GW" PO DYCHU
[http://www.publio.pl/promocja-lem.html?utm_source=wyborcza.pl&utm_medium=artykulowe&utm_content=kafel&utm_campaign=a_lem_1204],
czyli za około 340 zł, i już sięgnąłem do klawisza ęter, żeby taką okazjonalną kwotę przelać, ale w ostatniej chwili (Bóg strzegł!) zorientowałem się, że to ibuki same, ibuk w ibuk! Na dodatek prymicja (premiera/prostracja/promocja) tylko do jutra...
VOSM
-
....wychwalany wszędzie Walc z Baszirem Folmana.
Kolejny rok a Liban płonie, obłędny taniec nad własnym grobem, w imię Chrystusa i Mahometa...bo rzecz o Libanie. W konwencji Mausa Spiegelmana. Uniwersalnie o wojnie. Chociaż o tej konkretnej. Centralnie o :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Sabrze_i_Szatili (http://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Sabrze_i_Szatili)
Film wpisał się mi w liczne artykuły o getcie warszawskim - z racji rocznicy. Zatoczone koło. Nie pierwsze i nie ostanie w historii.
http://histmag.org/Walc-z-Baszirem-rez.-Ari-Folman-2824 (http://histmag.org/Walc-z-Baszirem-rez.-Ari-Folman-2824)
Postanowiłam sprawdzić Folmana, bo to już pewne: Lem otwiera w Caanes jedną z festiwalowych sekcji:)
https://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/kongres-otworzy-sekcje-directors-fortnight-w-cannes?language=pl&print=1 (https://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/kongres-otworzy-sekcje-directors-fortnight-w-cannes?language=pl&print=1)
Może coś z tego będzie i może - chociaż nie widziałam ciągle Futuramy - Q mnie nie zdemaskuje ostatecznie;)
-
....wychwalany wszędzie Walc z Baszirem Folmana.
Skusiłaś mnie. Poczytałem, wrzuciłem fragmenty i zapowiedzi, i wiem, że zobaczę. Wygląda na odważną rozprawę z własną i narodową historią. I na efekt szczerego wyrzutu sumienia. Poza tym zwykle poznajemy optykę ofiar, a tu poznamy optykę sprawcy, z dodatku zupełnie innego niż np. Stroop. Mniej prominentnego (więc i mniej winnego), mniej fanatycznego i znacznie zdolniejszego do zrozumienia.
W konwencji Mausa Spiegelmana.
A metodą znów w stylu dość podobnym do linklaterowego. Chyba to "Kongresowi..." dobrze zwiastuje :).
Film wpisał się mi w liczne artykuły o getcie warszawskim - z racji rocznicy. Zatoczone koło. Nie pierwsze i nie ostanie w historii.
Była taka scena, bodaj u Szczypiorskiego, b. dosłownie to koło pokazująca. Identycznie zachowujący się generał, identyczni dziarscy chłopcy na jego rozkazy. Identyczna masakra. Tylko sceneria inna raz Getto, drugi - Gaza. A generał drugi był ocalałym z rąk pierwszego...
Postanowiłam sprawdzić Folmana
A do tego dotarłaś, że jego rodzice emigranci z Polski? ;) To by fascynację Lemem tłumaczyło...?
-
A do tego dotarłaś, że jego rodzice emigranci z Polski? ;) To by fascynację Lemem tłumaczyło...
To chyba mi wyszło, jak linkowałam (może nawet to linkowałam?), że Kongres załapie się na tegoroczne Cannes - że emigranci...czytałam, że i łódzkie getto i Auschwitz ich nie minęły...wyjechali chyba w 50 latach.
A propos polskich akcentów i Stroopa - zdjęcia do Kongresu Folmana zrobił Michał Englert, który zdjęciował także spektakl telewizyjny Rozmowy z katem. Takie filmowe kółeczko.
-
http://apod.nasa.gov/apod/ap130226.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130226.html)
http://apod.nasa.gov/apod/image/1302/pointlake_curiosity_15338.jpg (http://apod.nasa.gov/apod/image/1302/pointlake_curiosity_15338.jpg)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130204.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130204.html)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130130.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130130.html)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130129.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130129.html)
http://apod.nasa.gov/apod/image/1301/OpportunityMarsPIA16703.jpg (http://apod.nasa.gov/apod/image/1301/OpportunityMarsPIA16703.jpg)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130121.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130121.html)
http://apod.nasa.gov/apod/ap130115.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap130115.html)
http://www.360cities.net/image/mars-panorama-curiosity-solar-day-177#-358.24,0.00,24.0 (http://www.360cities.net/image/mars-panorama-curiosity-solar-day-177#-358.24,0.00,24.0)
Wydrukowane, nadawalyby sie do oblepienia toalety, jesli ktos ma sedes w centralnym miejscu - wrazenia zapewnione. Takie przynajmniej mialem pierwsze skojarzenie... Mysle, ze korzystaloby sie przyjemnie:)
Widze ze niepotrzebnie swojego czasu martwilem sie o niewielka rozdzielczosc zainstalowanych na Curiosity kamer. Skoro robi mozaki z 500 zdjec, a ni kamyczek sie w czasie pstrykania nie ruszy - to git. Na Ziemi takich fotek by nie zrobil:) (chyba ze w Korei Polnocnej).
pozdr
t
-
A propos polskich akcentów i Stroopa - zdjęcia do Kongresu Folmana zrobił Michał Englert, który zdjęciował także spektakl telewizyjny Rozmowy z katem. Takie filmowe kółeczko.
A'propos polskich akcentów i kółeczek, to zapętliłem się trochę na tym Szczypiorskim... To o czym gadaliśmy przypomina mi przewrotne zdania z powieści "Gra z ogniem" w/w:
"Uczyniono z przeszłości spowiedź powszechną. Biorą w niej udział całe narody, państwa, ugrupowania. Najpierw Niemcy, potem Sowieci, naziści, komuniści, członkowie SS i KGB, funkcjonariusze rozmaitych aparatów państwowych, policyjnych, partyjnych.
Przynależność. Kolektywna odpowiedzialność.
Współwina, która wynika z powodu jakiejś legitymacji albo uniformu. Słowem polityka. A /.../ tam, gdzie jest polityka nie ma najczęściej zasad etycznych. /.../
W dzisiejszych czasach człowiek wychodzi na idiotę, kiedy pyta o indywidualne sumienie swoich bliźnich."
I skoro o sumieniach mowa - tak wygląda sumienie bohatera "Początku" tegoż samego autora, sturmbannführera SS nazwiskiem Stuckler (mocno a'propos naszej dawnej dyskusji o zbrodniarzach i historii):
"Siodło uwierało go lekko. Zapewne znów źle zaciągnięto popręgi. Coraz częściej musiał się stykać z partactwem. Jakby aura tego kraju taiła jakiś bakcyl, który przenikał nawet do organizmów jego podwładnych. Wałach uniósł łeb, kopyto zadźwięczało o kamień. Lubił tę harmonię pomiędzy sobą i zwierzęciem. Właśnie w takich chwilach najmocniej czuł związek swego człowieczeństwa z naturą. Drzewa zieleniły się delikatnie, w powietrzu czuło się wiosnę, nad stawem przeleciał delikatny, ciepły wiatr, zmarszczył gładką powierzchnię wody. Kiedyś to się skończy, pomyślał Stuckler. Arkadia nie trwa wiecznie. Wałach szedł teraz stępa w cieniu rozłożystych kasztanów i lip. Nagie jeszcze gałęzie odsłaniały widok na jasny pałac i ułomki antycznych kolumn, które zdawały się wyrastać z wody, jak ruiny zatopionej budowli. Wszystko jest tutaj falsyfikatem, pomyślał, nawet piękno, które stworzyli, jest fałszywe. Lekko uderzył szpicrutą zad wierzchowca. Wałach przeszedł w wyciągnięty kłus. Wiaterek zagwizdał, teraz Stuckler słyszał szelest osuwających się spod kopyt kamieni i pełny, dostojny tętent. Znów pomyślał, że to się kiedyś skończy. Ta straszna wojna kiedyś się skończy, nastąpi powrót do banalności. Lecz jeśli przegramy wojnę, pomyślał, nie będzie dla nas miejsca pod słońcem. Tak było zawsze. Horda zaleje Europę. Barbarzyńca triumfować będzie na ruinach. Wstrzymał konia. Słońce stało wysoko na niebie, przeświecało przez korony bezlistnych jeszcze drzew. Cienie gałęzi kładły się na murawie. Barbarzyńcy ogłoszą, że byliśmy zbrodniarzami, wyrzutkami rodzaju ludzkiego. Prowadzimy tę wojnę w sposób okrutny, ale wszystkie wojny są jednakowo okrutne. Przypiszą nam największą hańbę od początku świata, jak gdyby to wszystko działo się po raz pierwszy w historii ludzkości. A przecież nie czynimy nic, czego inni nie uczyniliby przed nami. Zabijamy wrogów naszego narodu, by odnieść zwycięstwo. Zabijamy w wielkiej skali, ponieważ świat poszedł naprzód i wszystko odbywa się teraz w wielkiej skali. To śmieszne i żałosne, ale jeśli przegramy wojnę, zwycięzcy ogłoszą, że dokonywaliśmy masowego mordu, zupełnie jak gdyby mord bardziej umiarkowany był usprawiedliwiony. Na tym polega ta ich moralność, w imię której prowadzą wojnę. Jeśli przegramy, sporządzą bilans ofiar i dojdą do wniosku, że byliśmy zbrodniarzami bez sumienia. Kazałem zabić nie więcej jak stu Żydów. Gdybym kazał zabić tylko dziesięciu, czy byłbym bardziej moralny i godny zbawienia? To nonsens, ale przecież tak właśnie powiedzą, jeżeli wygrają tę wojnę. Będą liczyć umarłych i nie przyjdzie im do głowy, że zabijałem, aby zwyciężyć. Gdybym zabijał niewielu, oszczędzał wrogów, byłbym zdrajcą własnej sprawy, bo miłosierdzie na wojnie jest działaniem na korzyść przeciwnika, pomniejszeniem własnych szans. Tak było zawsze. Żydzi? Polacy? Rosjanie? Każdy oszczędzony Żyd czy Polak może sprawić, że zginie na tej wojnie Niemiec, człowiek mojej rasy i krwi. Ale jeśli wygrają, uczynią mi zarzut, że byłem bezlitosny, zapomną o tym, że tak było zawsze, zapomną także o swoim własnym okrucieństwie i braku litości. Nie wymyśliłem wojny, Adolf Hitler też jej nie wymyślił. To sam Bóg uczynił ludzi wojownikami. Tak było zawsze.
Koń zatrzymał się. Stuckler czuł na karku ciepło promieni słonecznych. Woda stawu marszczyła się lekko. Pusto było wokoło, jakby go koń przywiódł na sam koniec świata.
Fałszywe kolumny na tle fałszywej wody wydawały się piękne. Stuckler westchnął głęboko. Spojrzał w niebo. Bóg? Czy rzeczywiście istnieje? W XX wieku niełatwo wierzy się w Boga. Okazaliśmy się tak wytrwali w odkrywaniu tajemnic natury, że dla Boga zostaje coraz mniej miejsca, gdzie mógłby się ukryć w swojej zagadkowości. Jeśli jest prawdą, że wszystko od Niego pochodzi, to także wojnę nakazał rodzajowi ludzkiemu. Jesteśmy więc dobrymi wojownikami.
Lecz Stuckler nie posiadał umysłu filozoficznego. Pochodził z rodziny młynarzy, którzy przed stu laty osiedli nie opodal Saalfeld, w Turyngii. On sam jeszcze w początku lat dwudziestych był młodym młynarzem. Potem wybrał inną drogę. Był rozmiłowany w historii. Rzym starożytny, wędrówki ludów, Rzesza Niemiecka. Kochał czasy minione. Tam odnajdywał męstwo i determinację istoty ludzkiej. Jego bliźni natomiast byli mięczakami. W formacji SS dostrzegał rysy rzymskie. Umysł Stucklera nie był oryginalny. Bolszewików nazywał Hunami. Hordy Attyli! To brzmiało cokolwiek po wagnerowsku. Lubił myśli patetyczne, surowe. Lubił dęby, rosłe konie, głazy, wysokie szczyty spowite chmurami, jakby dymem niewidzialnej pożogi. Był najzwyklejszym pod słońcem esesmanem, bez intelektualnych aspiracji i wyrzutów sumienia. Należał do większości. Później większością okazali się jego hamletyzujący koledzy. Lecz było to fałszerstwo. Gdyby Stuckler dożył tych czasów, uznałby je za błazeńskie. Osobiście znał tylko jednego kolegę z SS, nazwiskiem Otto Staubert, który przeżywał poważane wątpliwości i poddawał się moralnym niepokojom. Staubert zginął na froncie wschodnim jesienią roku 1941. Stuckler był człowiekiem zrównoważonym, kochał silne Niemcy, pogardzał Żydami i Słowianami, prowadził wojnę w taki sposób, aby powiększyć szanse zwycięstwa. Nade wszystko zaś wykonywał polecenia przełożonych. To oni brali odpowiedzialność. Tak było zawsze. Nie jeden Stuckler zresztą ulegał konformizmowi. Ostatecznie żył w XX wieku i był tego świadomy. Nie tylko on żywił wrogość do Żydów, niechęć do Polaków, pogardę do Rosjan. Nie trzeba być niemieckim faszystą, żeby myśleć podobnie. Stuckler miał w młodości przykre uczucie osaczenia przez niechętny, obcy świat. Doznawał upokorzeń, ponieważ lekceważono go jako człowieka bez wykształcenia, o grubiańskich manierach i prymitywnym sposobie bycia. Wydźwignął się dzięki uporowi i sprzyjającym okolicznościom. Był samoukiem, miłość do dziejów Rzymu i Rzeszy Niemieckiej pielęgnował samotnie. Często wyrzekał się rozrywek, aby czytać książki historyczne albo nawet kupować je na własność. Ludzie nie potrafili docenić tych starań. Zawsze uchodził za prostaka i wszędzie znajdowali się lepsi od niego. Świat nie sprzyjał Stucklerowi. Innym dawał więcej i po niższej cenie. Adolf Hitler twierdził, że winni są temu Żydzi, komuniści i demokracja. Kiedy Stuckler wstąpił do partii oraz SS, skończyły się jego przykre, dokuczliwe poniżenia. Nikt nie uważał już więcej, że jest grubianinem, a nawet zaczęto cenić jego intelektualne aspiracje. Stuckler nie był głupi, więc z czasem zaświtała mu myśl, że nową pozycję zawdzięcza wpływom NSDAP, a najmocniejszym oparciem jest dla niego hierarchia ruchu hitlerowskiego. W tej mierze okazał się bardziej przenikliwy od wielu współczesnych. Wcale nie uważał się bowiem za mądrzejszego w mundurze niżeli bez munduru. Pamiętał, że rzymskie opowieści czytał z biciem serca jako młody czeladnik młynarski i właśnie z tamtych czasów wyniósł przywiązanie do historii. Jego rozwój duchowy nie rozpoczął się z chwilą przystąpienia do ruchu, a nawet przeciwnie - właśnie wtedy brakowało mu już czasu na kształcenie się i rozmyślania o życiu. Niekiedy dochodził do wniosku, że jest oportunistą, który robi karierę w ramach nowej rzeczywistości. Rzeczywistość nie była jednak gorsza od poprzedniej, po prostu ludzie zamienili się rolami i ci, co niegdyś byli na wozie, znaleźli się pod wozem, a inni wleźli na wóz i przejęli cugle. W młodości ubogi Stuckler pracował w rodzinnym młynie, a zamożni żydowscy hurtownicy wyzyskiwali go. Później on mieszkał ładnie i wygodnie, a Żydzi zamiatali ulice. W pewnym sensie było to sprawiedliwe, odpowiadało duchowi czasów, a także w ogóle aspiracjom ludzkim, bo ludzie dążą do zmian, przeobrażeń i nowych porządków. Świat jest żywy i przekształca się nieustannie. Tak było zawsze.
W pewnym okresie ruch narodowosocjalistyczny rozpoczął gwałtowne prześladowania przeciwników politycznych, a także Żydów w Rzeszy. Stuckler bynajniej nie urodził się mordercą bez sumienia, ponieważ mordercy bez sumienia nie rodzą się nigdy i nigdzie. I nikt nie rozpoczynał swej zbrodniczej działalności od podpalenia świata oraz masowych rzezi. Stuckler uczestniczył w wybijaniu witryn sklepów żydowskich, co było może niezbyt godziwym zajęciem i wyglądało dość głupio, także w jego oczach, ale ostatecznie wielkiej krzywdy ludziom nie przysparzało. Żydzi byli dość bogaci i wpływowi, żeby sobie wprawić nowe szyby. Taka nauczka na pewno mogła się im przydać, to ich uczyło pokory i grzeczności. Pokazano im właściwe miejsce! Później Stuckler pobił kilku Żydów. Jeden z nich sypiał z niemiecką dziewczyną, która też dostała za swoje, bo była wprawdzie służącą tego Żyda, ale powinna rozumieć, że postępowała niezgodnie z prawem i naraziła na szwank rasę niemiecką. Rasa niemiecka była lepsza od innych, to dla Stucklera nie ulegało wątpliwości, tak jak nie ulegało wątpliwości dla wielu Anglików, że są najświetniejszym narodem ziemi, jak dla Żydów, którzy wierni byli Zakonowi, nie ulegało wątpliwości, że są narodem wybranym przez Boga, a dla Polaków nie ulegało wątpliwości, że znajdują się pod szczególną opieką Matki Boskiej, podczas gdy Niemcy to Krzyżacy, Rosjanie to rabskie dusze, Francuzi to zjadacze żab, Włosi to mandoliniści, Anglicy to kupczyki, a Czesi to tchórzliwe Pepiczki. W tej mierze Stuckler nie różnił się szczególnie od innych ludzi pod słońcem, może tylko dość wcześnie włożył mundur, poczuł siłę wspólnoty i dostrzegł skuteczność bata. Ludzie są z natury dość słabi, dlatego podoba się im przemoc, a Stuckler był człowiekiem tuzinkowym, jakich większość.
Zabił człowieka, kiedy miał już za sobą wielu pobitych, skopanych i poranionych. Można przyjąć, że pierwsze zabójstwo nie było w pełni świadome, raczej nawet przypadkowe. Stuckler uderzył zbyt mocno, pomoc medyczna okazała się spóźniona. Był to przykry wypadek i nie jest wykluczone, że Stuckler powracał do incydentu z niechęcią, usiłował go nawet wyrzucić z pamięci. Jednakże potem podobne wypadki zdarzały się coraz częściej, a zresztą wybuchła wojna, na wojnie zaś jedni zabijają drugich, ponieważ jeśli tego nie uczynią, sami zostaną zabici. Pewnego dnia Stuckler skonstatował, że zabił wielu ludzi, ale mógł bez obawy pomyłki znowu powtórzyć, że tak zawsze było. I miał rację, bo istotnie tak było zawsze.
Stuckler zaciął konia. Znów ruszyli wydłużonym kłusem, w cieniu rozłożystych drzew, wokół gładkiego stawu, w szelestach przyrody. Stuckler czuł się zmęczony i niezbyt szczęśliwy, bo życie w ostatnich miesiącach nie dawało mu ani radości, ani satysfakcji, a myśl o ewentualnej klęsce wojennej działa przygniatająco. Nie lękał się jednak przyszłości, bo z natury był odważnym człowiekiem, na domiar zaś niezbyt inteligentnym i wrażliwym, więc wiedząc, że umrze, jak każdy człowiek, który jest istotą śmiertelną, nie wyobrażał sobie chwili śmierci, nie przerażała go zatem, Boga nie bał się także, ponieważ grzechy swoje uważał za powszednie, takie grzechy każdy na wojnie popełnia, wojna nie była zaś dziełem Stucklera. Gdyby od niego zależało, chętnie nie brałby w niej udziału. Nie sprawiało mu satysfakcji tropienie Żydów i trzymanie w ryzach tego wściekłego miasta. Wojna odebrała Stucklerowi komfort życia, do którego przywykł przez kilka lat, kiedy ruch sprawował władzę w Trzeciej Rzeszy, a Europa liczyła się z Niemcami, okazywała im szacunek i starała się zaspokoić ich żądania. Bez wojny żyło się Stucklerowi lepiej i był spokojniejszy o przyszłość. Jednakże stało się. Uważał, że musi wykonać do końca swoje powinności Niemca, obywatela Rzeszy, członka partii i oficera policji. To był jego obowiązek, z tym wiązała się kwestia godności.
Teraz kłus wałacha przeszedł w swobodny galop. Grudy ziemi i kamyki pryskały spod kopyt. Stuckler nie myślał już o popręgach, które zresztą trzymały dobrze. Myślał, że jeśli Niemcy przegrają wojnę, Europa najprawdopodobniej już nigdy nie powstanie z upadku. Spuścizna ulegnie zniszczeniu. Zapanuje era barbarzyńska. Stuckler nie widział siebie w tych krajobrazach. Nie widział też siebie ze złamanym mieczem, idącego na postronku za kosmatym koniem Huna, na wschód. A jednak czekało go coś podobnego. Nie miał wprawdzie sandałów i tarczy, nie czuł na szyi postronka, ale szedł w gromadzie wielu innych jeńców niemieckich na wschód, a tuż obok przemykali krasnoarmiejcy na zwinnych, małych konikach. Szedł wiele tygodni, potem jechał lorą kolejową przez niekończący się step. Na koniec znalazł się za drutami obozu nad rzeką Ob. Przez kilka lat karczował syberyjskie lasy, coraz słabszy i bardziej zdziczały, aż wreszcie umarł, a jego zwłoki rzucono do głębokiego dołu, który niebawem pokryła wieczna zmarzlina. Umierając, nie żałował swych grzechów, bo już wcale nie wierzył w Boga. Może nawet nie pamiętał, że był kiedyś Niemcem, członkiem NSDAP i oficerem służby bezpieczeństwa Rzeszy. Przez wiele tygodni przed śmiercią myślał tylko o jedzeniu.
Również wtedy mógłby powiedzieć, że tak było zawsze. Jeśli tego nie powiedział, to chyba z braku sił fizycznych i duchowych, które potrzebne są do jakiegokolwiek wnioskowania. On zaś umierał z głodu i wyczerpania, poza wszelką moralnością i ocenami etycznymi, do czego bez wątpienia trzeba pewnej ilości kalorii. W gruncie rzeczy los okazał się dlań łaskawszy niżeli dla tych wszystkich, którzy umierali podobnie jak on, lecz nieco wcześniej i z jego winy. Poprzednicy Stucklera nie zdążyli być ani tak głodni, ani tak zezwierzęceni, by zapomnieć o wiekach kultury, które dźwigali na ramionach. Wciąż jeszcze zdolni byli wyciągać wnioski, oceniać sytuację i wymierzać światu sprawiedliwość wedle norm i zasad, jakie im zaszczepiono w lepszych czasach. Śmierć przyjmowali wprawdzie niekiedy jako wyzwolenie od cierpień, lecz na ogół umierali świadomi, że są ofiarami tyranii, zbrodni i znikczemnienia świata. Stuckler zbyt długo głodował, żeby na koniec cokolwiek rozumieć. Ostatnie miesiące jego życia już tylko na poły były jawą, na poły zaś snem chorego i niemego zwierzęcia. Zapewne nie pamiętał nawet swego nazwiska, nie mógł więc wówczas pamiętać swoich czynów. Umarł bez skruchy i świadomości, a zatem nie wiedział, że ta śmierć była karą za zło, jakiego się dopuścił wobec innych ludzi. W tym sensie edukacja nad brzegami rzeki Ob okazała się chybiona, w każdym razie w wypadku Stucklera. Gdyby go postawiono przed sądem, wysłuchano jego argumentów, skonfrontowano ze świadkami, a następnie ukarano, jak to się zresztą zdarzało wobec niektórych jego towarzyszy broni, może miałby szansę okazania skruchy za grzechy, które zrozumiał lub tylko ogarnął umysłem. Wyrzucony poza krąg cywilizacji, która go powołała do istnienia, ukształtowała mentalność oraz charakter, skazany na długą wegetację ni to człowieka, ni zwierzęcia, pozostał już tylko bezmyślnym upiorem, poza sferą moralnych ocen i wyborów. Nawet w tej mierze ludzkość nie miała z niego pożytku. Lecz on sam mógłby powiedzieć raz jeszcze, że tak było zawsze.
Koń, posłuszny dłoni jeźdźca, zatrzymał się. Biały obłok zasłonił słońce. Zielona murawa nabrała barwy fioletu. Wokół Stucklera było pusto. Tylko teraźniejszość, pomyślał. Nie lubił pamięci. Może nawet nie lubił życia. Lubił przeszłość odległą. Tam odnajdywał siebie jako symbol, znak. Nawet coś więcej, bo z historii czerpał przekonanie, że uczestniczy w kontynuacji, że zaczął się dawno, co prawda nie w sensie cielesnym, jako syn i wnuk młynarzy z okolicy Saalfeld, czponek ruchu, oficer i jeździec na ładnym dereszu, na fioletowej murawie, pod koronami bezlistnych drzew, więc nie cieleśnie zaczął się tak dawno temu, ale w sensie duchowej misji, powinności pewnej cząstki rodzaju ludzkiego. Tak było zawsze. Zawsze byli zdobywcy i okrutnicy, którzy deptali ziemię, aby uczynić ją bardziej uległą, i byli także inni, ofiary łupiestwa, podboju, tyranii, których kości użyźniały ziemię. Takie zapewne było przeznaczenie ludzi, i nie oni wybierali swój los, lecz jakaś siła nadrzędnie porządkująca historię, z której wyroków jedni panowali, inni zaś byli poddanymi. Stuckler wiedział z całą pewnością, że dane mu jest panowanie. Jego powinnością było ziemię deptać, a nie użyźniać swoim ciałem. Tak było zawsze. Czyż wielki Rzym nie został zbudowany na karkach tysięcy niewolników? Kto dzisiaj zna ich imiona? Kto pamięta o ich istnieniu? A przecież dźwigali potęgę imperium, wszystkie rzymskie budowle i podboje, całą rzymską kulturę i cywilizację, która nadal jest święta. Cierpienia niewolników nie zostawiły żadnego śladu w historii, podczas gdy Rzymianie stworzyli historię wielkich połaci świata. Tam, gdzie sandał rzymskiego legionisty podeptał ziemię, rozkwitały dzieje człowieka. Iluż niewolników użyźniło tę ziemię swymi prochami? Już Rzym stosował zasadę zbiorowej odpowiedzialności i wyniósł wspólnotę obywateli rzymskich ponad wszystkich innych mieszkańców ziemi. Tylko oni cieszyli się wolnością, przysługiwały im prawa oraz przywileje. Tak było zawsze. I dzięki temu świat po prostu istniał. Jeśli przegramy wojnę, myślał Stuckler, przecięta zostanie nić historii. Narodzi się jakieś monstrum bez pępowiny, ludzkość bez wojowników, a więc słaba, gnuśna i skazana na powolną zagładę. Nasi wrogowie gadają o demokracji. W imię demokracji chcą pokonać Rzeszę. Błazeństwo! Ostatecznie nawet republika rzymska miała swych niewolników. A słynna demokracja ateńska opierała się na niewolnictwie od pierwszej do ostatniej chwili istnienia. Tak było zawsze. Nigdy nie było inaczej. Tak było zawsze.
Stuckler spojrzał na zegarek. Minęło południe. Musiał wracać do pracy. Znów zajaśniało słońce. Koń poszedł wyciągniętym kłusem. Stuckler poczuł rześkość. Życie wojownika, pomyślał. Proste, żołnierskie życie. Nawet jeśli przegramy, kiedyś będą nam zazdrościć. Bo jest w nas surowe piękno, coś z aniołów. A także krój naszych mundurów jest jedyny w swoim rodzaju, niedościgniony. Kiedyś będą nam zazdrościć. Tak było zawsze."
Ale - by nie było tak prosto - sumienie samego Szczypiorskiego to również ciekawy temat (może dlatego tak dobrze rozumiał swoich bohaterów?):
http://vod.tvp.pl/audycje/historia/pojedynek/wideo/andrzej-szczypiorski-autorytet-bez-autorytetu/1112822 (http://vod.tvp.pl/audycje/historia/pojedynek/wideo/andrzej-szczypiorski-autorytet-bez-autorytetu/1112822)
ps. to - modne czegoś ostatnio - zasię do termowej wygódki:
(http://www.nasa.gov/images/content/626030main_image_2184_946-710.jpg)
http://www.nasa.gov/multimedia/imagegallery/image_feature_2184.html (http://www.nasa.gov/multimedia/imagegallery/image_feature_2184.html)
-
Slyszalem, ze te swiatelka miast, widzianych z kosmosu, sa mocno "rasowane" i nie jest to prawdziwie widziany obraz. Prawda li to?
-
Panie Nexusie, z miastami to prawda.
Co się zaś tyczy pana Szczypiorskiego, to z ogromną rezerwą podchodzę do różnych dzisiejszych rewelacji na jego temat. Może było tak, a może inaczej? Proces krawawego kata Trójmiasta udowodnił (dla mnie szok!), że śpiewana wersja Grudnia 1970 jest mitem. Skoro tak, to może inne filary naszej historii najnowszej - Poznań 1956 oraz Radom i Ursus dwadzieścia lat później, a także Szczypiorski-TW - to też mity?
VOSM
-
Raczej jak najbardziej prawdziwy*, w tej chwili spływa tyle zdjęć, że nie ma szans, żeby wszystkie obrabiać. Pewno niektóre są wyciągane ale na ogół w tym światku jak się wyciąga kolor czy kontrast to się pisze. Akurat byłem na bardzo ciekawym wykładzie odnośnie badania zaświetlenia nieba z satelitów.
*Prawdziwy tak jak widzą aparaty, a to co innego niż widzenie przez człowieka, o czym się łatwo możesz w nocy przekonać za pomocą swej lustrzanki. Ze względu na to, że zdjęcia są przez szybkę, plus że ISS szybko jedzie i w dodatku rotuje to ekspozycje są w sumie raczej krótkie, 4 sekundy zdaje się mówił człowiek, obiektywy dłuższe niż 180 odpadają z tego powodu.
-
To jaka ekspozycja odzwierciedlila by obraz, jaki widzialo by ludzkie oko i gdzie mozna by takie zdjecie znalezc?
-
Postanowiłam sprawdzić Folmana, bo to już pewne: Lem otwiera w Caanes jedną z festiwalowych sekcji:)
https://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/kongres-otworzy-sekcje-directors-fortnight-w-cannes?language=pl&print=1 (https://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/kongres-otworzy-sekcje-directors-fortnight-w-cannes?language=pl&print=1)
Scenariusz filmu powstał na podstawie utworu Stanisława Lema "Kongres futurologiczny", wydanego po raz pierwszy w 1971 roku. Film opowiada historię aktorki (Robin Wright), która podpisuje kontrakt z wytwórnią filmową na sprzedaż swej tożsamości. Dzięki temu studio będzie mogło wykorzystywać niestarzejący się wizerunek aktorki w kolejnych produkcjach. 20 lat później kontrakt z aktorką ma być renegocjowany. Sytuacja jednak całkowicie się zmieniła. Studio zostało kupione przez koncern farmaceutyczny, który chce tożsamość aktorki przerobić na lek wprowadzony do sprzedaży na całym świecie.
A co to ma wspólnego z Kongresem?
Poza futurologią, rzecz jasna.
-
Co się zaś tyczy pana Szczypiorskiego, to z ogromną rezerwą podchodzę do różnych dzisiejszych rewelacji na jego temat. Może było tak, a może inaczej? Proces krawawego kata Trójmiasta udowodnił (dla mnie szok!), że śpiewana wersja Grudnia 1970 jest mitem. Skoro tak, to może inne filary naszej historii najnowszej - Poznań 1956 oraz Radom i Ursus dwadzieścia lat później, a także Szczypiorski-TW - to też mity?
Co do pana Szczypiorskiego to twórczość nadal cenię i mam "Za murami Sodomy" z jego autografem, i pomnę jak - gdy jedyny raz się spotkaliśmy - po plecach mnie klepał, młodego redachtórka (niedługo przed swoją śmiercią zresztą, na co wtedy nie wyglądał). Zrobił na mnie wrażenie, bo miał taką trochę przemądrzałą pozę właściwą dla ówczesnych luminarzy środowiska UD, ale tak wszystko po ludzku i analitycznie brał, człek słuchając się upajał. I taki stonowany był poza jednym momentem: Kwaśniewskiego (jak Lem podobnie) wziął w obronę mocno wtedy, z pasją, ale imponowało mi jeszcze bardziej że mówił o tym K. jak dobry wujek o młodym gówniarzu czy mistrz cechowy o terminatorze (bodaj go nawet niedokształconym chłopaczkiem nazwał w tę obronę biorąc).
Jak mnie tak po plecach klepał (jak jeszcze większego gówniarza) poczułem jakieś takie durne inteligenckie wtajemniczenie czy jak, bo to gwiazda pierwszej wielkości wtedy była. I zaimponowało mi, że on tak analitycznie, i pomyślałem, że muszę nauczyć się tak myśleć i tak brać wszystko z ciepłym dystansem (do dziś zresztą nie wiem czy szczerym, czy genialnie granym), bo takim dobrodusznym ciepłem aż odeń biło.
Stąd jest to dla mnie człowiek-zagadka (osobistym, przelotnym, wrażeniom nauczyłem się nie ufać*), tzn, rozmyślam czasem (raz na parę lat) nad nim, zwł. w kontekście późniejszych rewelacji, tudzież meandrów jego biografii.
* tem bardziej, że z psychologiem Samsonem los też mnie jednorazowo zetknął i choć on dla odmiany zrobił na mnie dość obleśne wrażenie, to nie do tego stopnia, bym go o co złego posądzał...
-
To jaka ekspozycja odzwierciedlila by obraz, jaki widzialo by ludzkie oko i gdzie mozna by takie zdjecie znalezc?
Chodzi mi o to, że na kilku a tym bardziej kilkunastu-kilkudziesięciu sekundowej ekspozycji obaczy się więcej niż gołym okiem, kiedy ciemno - ale obraz nie jest "podrasowany" tylko taka jest właściwość matryc, że zbierają fotony a oko ludzkie nie.
A żeby zobaczyć to pewnie trzeba by na ISS. To jest pytanie trochę podobne do tego, czy człowiek może zobaczyć marsjański kamień w prawdziwych kolorach i niektórzy twierdzą, że nie ma takiej możliwości.
-
Bardzo mnie ciekawi jak to faktycznie wyglada. Szukalem troche, ale nic nie znalazlem.
-
A co to ma wspólnego z Kongresem?
Poza futurologią, rzecz jasna.
Especially for you - łans egein;)
http://www.culture.pl/baza-film-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/lem-byl-geniuszem (http://www.culture.pl/baza-film-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/lem-byl-geniuszem)
G.K.: Z pana opisu wynika, że powstający właśnie film jest dość luźno związany z powieścią Lema.
A.F.: I tak, i nie. Na pewno nie ma nic z Lema w pierwszej części filmu. W drugiej jest zdecydowanie inaczej, ale Kongres futurologiczny wykorzystuję raczej jako źródło inspiracji, a nie jako podstawę scenariusza. Prezentuję moją wizję przyszłości, którą ukształtowałem jednak w dużej mierze pod wpływem lektury Lema.
G.K.: Stanisław Lem nie był specjalnie zadowolony z ekranizacji Solaris Andrieja Tarkowskiego. Jak pan sądzi - jak oceniłby pana pomysł?
A.F.: Nie wiem. Ale jestem przekonany, iż Lem rozumiał, że jego wizjonerstwo i profetyzm nie muszą być koniecznie rozumiane dosłownie i mogą stanowić źródło inspiracji. Zawsze uważałem Lema za geniusza.
Ekranizacja...na podstawie...adaptacja;) Ja się cieszę, że o Lemie w świecie pamiętają...nie nastawiam się na rewelację, ale Folman nie jest indiotą. Zobaczymy. Ja lubię kino - nikogo nie namawiam:)
-
@Q
:-)
VOSM
-
Bardzo mnie ciekawi jak to faktycznie wyglada. Szukalem troche, ale nic nie znalazlem.
Ale co znaczy w tym momencie "faktycznie"? Wyguglaj sobie taką fotę z exifem i cyknij z analogicznymi ustawieniami kilka zdjątek nocą w mieście, wybierz mniej więcej podobnie naświetlone to będziesz miał jakiś pogląd. Zdjęcia są robione zwykłymi lustrzankami albo i kompaktami, nawet wiedziałem, jakie to lustrzanki ale nie pamiętam, w każdym razie nie górna półka, to przeważnie sprzęt własny załogi.
-
Especially for you - łans egein;)
Lubię taki specjal. :)
Znaczy haluny zaczerpnięte hiba bendom?
ale Folman nie jest indiotą
Niewątpliwie. Poza tym, co przeczytałem - dobry rocznik. Bardzo dobry. A i miesiąc, ten najlepszy (z tego rocznika). ;)
Ludzie jak wino.
Ja lubię kino - nikogo nie namawiam:)
Przecież wiem, a już animacje niebanalne...Ciekawy ten Liban. Rzeczywiście pętelka, jakiej my tu nigdy.
Życie pętli, czasem niesamowicie.
-
Bardzo mnie ciekawi jak to faktycznie wyglada. Szukalem troche, ale nic nie znalazlem.
Otworz sobie taka fotke w GIMPie, wlacz kolory/krzywe, przyciemnij o polowe, albo 75% i bedziesz mial aproksymacje na tyle dokladna, ze nie trzeba bedzie juz niczego szukac.
-
Especially for you - łans egein;)
Lubię taki specjal. :)
Jasny pełny, mocny czy niepasteryzowany?;)
Znaczy haluny zaczerpnięte hiba bendom?
Myślę, że tak...że bydom.Ja już się pogodziłam z faktem, że idealnej ekranizacji lubianej książki nie bedzie, że trzeba to osobno, bo inne środki i wyrazy:) Żeby tylko sedno zachowane - skoro schowane za nazwiskiem.
Poza tym, co przeczytałem - dobry rocznik. Bardzo dobry. A i miesiąc, ten najlepszy (z tego rocznika). ;)
Ludzie jak wino.
Są jeszcze inne roczniki co lubią wino;))
Przecież wiem, a już animacje niebanalne...Ciekawy ten Liban. Rzeczywiście pętelka, jakiej my tu nigdy.Życie pętli, czasem niesamowicie.
Ten Walc...myślę, że mocny początek + nie czarno - białe podejście do tematu...a animacja podobnież po to, by trafić do ludków znieczulonych przez wiadomości i przywykłych do tradycyjnych dokumentów. Folman daje jeno w końcówce filmu prawdziwy - w sensie nie animowany - lament kobiet wracających na gruzy.
Ale naszedł mnie taki nieco odleglejszy aprop (Q nie mogę z Tobą pogadać o Szczypiorskim, bo czytałam go z 20 lat temu i oczywiście nie pamiętam - Msza za miasto A. leży od pół roku na parapecie i czeka na powtórkę...i tak to:) )...całe to ludzkie zło złożyło mi się w ostatnich dniach w taki obraz: getto - rocznica, Baszir, bliskie w czasie wyjście na wolność ....wstawcie tu dowolny epitet...np. Trynkiewicza i Pękalskiego:
http://www.polskatimes.pl/artykul/630479,trynkiewicz-pekalski-morus-mordercy-sprzed-lat-szykuja-sie,id,t.html (http://www.polskatimes.pl/artykul/630479,trynkiewicz-pekalski-morus-mordercy-sprzed-lat-szykuja-sie,id,t.html)
oraz dodatek poniedziałkowy do wybiórczej - alehistoria i art. o Pileckim:
http://wyborcza.pl/alehistoria/1,132071,13770911,Witold_Pilecki___w_Auschwitz_z_wlasnej_woli.html (http://wyborcza.pl/alehistoria/1,132071,13770911,Witold_Pilecki___w_Auschwitz_z_wlasnej_woli.html)
...przypomniałam sobie, że kiedyś wstawiłeś link do jego raportu - nie dokończyłam go wtedy. Teraz tak. Niby nihil novi. Ale gdzie się podział typ ludzki z raportu - ten typ, któremu wojna usankcjonowała i zalegalizowała wszystkie zwyrodnienia? Nie wszystek wymarł. I jest gdzieś. Może nawet wyjdzie na wolność.
Życie pętli? Albo w pętli?;)
Z innej - w alehistorii też taki aprop mózgu - o pierwszej operacji usunięcia guza mózgu - w 1884 roku:) Zrobił to ten Pan:
https://en.wikipedia.org/wiki/Rickman_Godlee (https://en.wikipedia.org/wiki/Rickman_Godlee)
Wynika z tego artykułu, że mózg nie tak prosto załatwić - traktowali go skalpelem, łyżeczkami, paluchami i galwanokauterami - na oślep i (naprawdę Q) intuicyjnie;) Operacja się udała - ale pacjent uległ zakażeniu po źle oczyszczonej ranie poplastrowej...
-
@Q&Ol (apropo AS, ś.p.)
Ośmielę się dumnie rzec, iż ma książczyna o "GW" zaczyna się od całostronicowego preludiowego tekstu pana AS o... mnie. Gdyby ktoś był zainteresowany, to chętnie wyślę z dedykacją :-)
VOSM
-
@Q&Ol (apropo AS, ś.p.)
Ośmielę się dumnie rzec, iż ma książczyna o "GW" zaczyna się od całostronicowego preludiowego tekstu pana AS o... mnie. Gdyby ktoś był zainteresowany, to chętnie wyślę z dedykacją :-)
Stanisław Fryga - trafił w 13;) Potwierdzone przez JJ Szczepańskiego - zaczerwieniona po dedykacji - informuję, że stoi na tym samym parapecie, ale przed Szczypiorskim;)
Bo trafiło pod dobry numer - nie pod 45;)
-
A to i ja poproszę, pod ten sam adres co wedlowskie ;)
-
Ol, to Ty jeszcze nawet pierwszych stron nie przeczytałaś??? O, ja naiwny, łatwowierny, prostolinijny, ufny...
Q, proszę, niech Pan napisze mi jeszcze raz swoje namiary, bo mi wcięło, i pewnie bym odnalazł, ale po godzinie szukania: remuszko@gmail.com
VOSM
-
Ol, to Ty jeszcze nawet pierwszych stron nie przeczytałaś??? O, ja naiwny, łatwowierny, prostolinijny, ufny...
Przeczytałaś!!!;) O, ja nieszczęsna...trzy wstępy i medialny skok...potem się wieszam na zdjęciu (bo kto daje rekomendacyje po takim obrazku, hę?)...dyć to już 19 stron...ta 20 jakośtakoś mi umykała, bo czytałam odśrodkowo i wstecznie;) Dobrze, już dobrze...książka już się czerwieni na biurku i deskowo...jak należy...zostanie spożyta, ale po Szejnertowych reportażach:)
-
getto - rocznica
+ nie czarno - białe podejście do tematu...
oraz dodatek /.../ do wybiórczej
Mnie się znów tak złożyły...
http://www.polityka.pl/historia/1535623,1,raul-hilberg---niewygodny-historyk-zaglady.read (http://www.polityka.pl/historia/1535623,1,raul-hilberg---niewygodny-historyk-zaglady.read)
http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,13816487,Zydowski_problem_z_pamiecia.html#TRNajCzytSST (http://wyborcza.pl/magazyn/1,126715,13816487,Zydowski_problem_z_pamiecia.html#TRNajCzytSST)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Raul_Hilberg (http://pl.wikipedia.org/wiki/Raul_Hilberg)
I to też jest kawałek alehistorii.
Ironicznie krzepiące przy tym, że nie tylko u nasz gdy kto grzebie za dokładnie zara jest za świętokradcę poczytywany...
Zaś z drugiej strony:
http://tygodnik.onet.pl/35,0,80112,pieklo_plonie,artykul.html (http://tygodnik.onet.pl/35,0,80112,pieklo_plonie,artykul.html)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Samuel_Willenberg (http://pl.wikipedia.org/wiki/Samuel_Willenberg)
http://ahm.1944.pl/Samuel_Willenberg (http://ahm.1944.pl/Samuel_Willenberg)
Przy czym wygląd w istocie do dziś ma aryjski. Taki swojsko-kombatancki:
(http://ahm.1944.pl/img/ahm/1128087220.jpg)
A jak już o grzebaniu i przemilczaniu mowa... W zupełnie innej sprawie z tej samej ery:
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/jak-amerykanie-tuszowali-prawde-o-katyniu (http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/jak-amerykanie-tuszowali-prawde-o-katyniu)
http://www.polskatimes.pl/artykul/654731,usa-ujawnily-akta-dt-zbrodni-katynskiej-depesze-stewarta-i,id,t.html (http://www.polskatimes.pl/artykul/654731,usa-ujawnily-akta-dt-zbrodni-katynskiej-depesze-stewarta-i,id,t.html)
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/ma-pan-milczec-pulkowniku-amerykanin-w-katyniu,1,5466683,wiadomosc.html (http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/ma-pan-milczec-pulkowniku-amerykanin-w-katyniu,1,5466683,wiadomosc.html)*
http://pl.wikipedia.org/wiki/John_H._Van_Vliet_Jr. (http://pl.wikipedia.org/wiki/John_H._Van_Vliet_Jr.)
* wiem co jest Onet, ale tamtejszy tekst nadaje rzeczy dość osobisty wymiar, choć nie wiem na ile wiarygodny
-
Właśnie zobaczyłem mundurki w "StarTreku" nowym i wiem już co nosił Pirx na akademijne akademie, oraz na czym bradbury astropilot ;) miał gwiezdny pył:
(http://img534.imageshack.us/img534/7431/intodarknessuniforms.jpg)
(Że aktorowie na zdjęciu iako te ciołki wyszli, rzecz inna...)
Mundurki wymyślił zresztą kostiumolog, zwący się Marty Kaplan ("Blady..." i "Siedem" w dorobku):
http://www.imdb.com/name/nm0438325/ (http://www.imdb.com/name/nm0438325/)
-
http://www.nytimes.com/interactive/science/space/keplers-tally-of-planets.html?_r=2& (http://www.nytimes.com/interactive/science/space/keplers-tally-of-planets.html?_r=2&)
-
Statystycznie było to od początku świata pewne jak w Credit Suisse. Niestety, nawet miliardowa liczność nie pokona jeszcze większych dystansów, z czego gęstość...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kepler-62 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kepler-62)
Ten Kepler 62 z przyjemnymi trzydziestoma stopniami Celsjusza (Aldiss - Cieplarnia) jest niestety 1200 lat od nas :-(
VOSM
-
Statystycznie jeszcze circa 20 lat temu było pewne jak 3x10^22 do 0 (jedna trzecia kwadryliona do zera, albo jak kto woli - trzydzieści miliardów bilionów do zera), że nie istnieją ŻADNE planety pozasłoneczne... Na naszych oczach spływają masowo dane potwierdzające wielki paradygmat - Zasadę Kopernikańską, a ten tu, że to było pewne. Myśliciel jeden.
-
Widzę, że nie wierzysz szwajcarskim bankom (Tichy wierzył).
Pewność, o której mówimy, miała charakter spekulacyjny, nie doświadczalny. Ale to miło, gdy eksperyment/pomiar potwierdza nasze przewidywania.
2500 lat temu niejaki Metrodor z Chios (uczeń atomisty Demokryta) ogłosił statystykę przenicy - i ona dla mnie była tak przekonująca, jak 2+2=4. Autentycznie prywatnie cieszę się z tego, że to, czego od matury (1965) pewien byłem święcie, mogę dziś (2013) obejrzeć na własne oczy.
Choć, co do dystansu, wolałbym ze dwa zera mniej.
VOSM
-
Razi mnie użycie słowa "statystycznie" w kontekście przekonań. Statystycznie bada się fakty. Nawet badając statystycznie przekonania bada się fakty o tych przekonaniach a nie je same. A że nie o przekonania chodzi tylko o fakty, to fakty były takie jakie były. Trójka z dwudziestoma trzema zerami do jaja. Statystyczna pewność, że nie ma.
-
To Twoje rażenie raczej już tak musi zostać (razem z moim zresztą, spowodowanym lekuchnym ważeniem sobie starożytnego Metrodora). Litentia poetica czy małe wykłócanko?
VOSM
-
Idź w diabły, mam robotę, a poza tym i tak wiem (statystyczna pewność!), że nie wygram (całkiem jakby z moją starą ;> ). Idź se na pocztę i się ponawykłócaj ile wlezie.
-
Idź se na pocztę i się ponawykłócaj ile wlezie.
Widzę, że Pan Remuszko zaczyna już być tu traktowany tak, jak sam nigdy się nie odważyłem:) Warto było dożyć lepszych czasów!
Pozdrówka
t
-
Nie dość, że jedni pomiatają starcem, to jeszcze Pan dokłada swoje kąśliwe? Musisz Pan rozdrapywać świeżą ranę na mej obitej duszy? Jedyna nadzieja na doczesną sprawiedliwość to ta, że Szanowna Pani Maźkowa, której ten typ biezkulturnie wypomina wiek, porządnie da mu popalić!
VOSM
-
http://youtu.be/KaOC9danxNo (http://youtu.be/KaOC9danxNo)
a dugie o latajace samochody:
http://www.terrafugia.com/tfx-vision (http://www.terrafugia.com/tfx-vision)
2015 blisko to i BACK TO THE FUTURE musi się spieszyć wizja.
-
http://vod.pl/na-zawsze-razem-abby-i-brittany-koncza-szesnascie-,82609,w.html (http://vod.pl/na-zawsze-razem-abby-i-brittany-koncza-szesnascie-,82609,w.html) Obejrzenie wymaga przeczekania reklam, ale warto(oprócz sensacji są dane czysto "naukowe").I to nie w kategorii sensacji tabloidowej a w kontekście chociażby dyskusji toczącej się w Akademii " o zastąpienie własnego ja".Oczywiście tam chodzi o "skopiowanie" na poziomie "subatomowym" a w cytowanym filmie jest cała droga do osiągnięcia poczucia własnego ja.Jest w tym jednak pewna analogia,tak mi się przynajmniej wydaje.Czy zastępując śpiącego człowieka po ciężkostrawnej kolacji(np.pyzy z mięsem),człowiekiem z pustym żołądkiem,obudzony będzie tym samym? ;) Chodzi mi o zmiany w psychice a w konsekwencji połączeń neuronowych mózgu i wpływu na podejmowaniu decyzji w dalszej egzystencji.
-
Autentyczny dreszcz strachu poczułem: https://www.youtube.com/watch?v=EHEHmosfuhw (https://www.youtube.com/watch?v=EHEHmosfuhw)
A przecie to nieodległa reality....
VOSM
-
Muszę powiedzieć, że ja też tego strachu. Poczułam. Te leśne występy czworonoga - brr...
A ja tymczasem zobaczyłam trailer Kongresu Folmana:
http://twitchfilm.com/2013/05/watch-the-astounding-international-trailer-for-ari-folmans-the-congress.html (http://twitchfilm.com/2013/05/watch-the-astounding-international-trailer-for-ari-folmans-the-congress.html)
i nie rozpoznałabym w tym Lema - nie ma opcji.
Już po premierze w Cannes i pierwsze wrażenia:
http://www.empireonline.com/news/story.asp?NID=37537 (http://www.empireonline.com/news/story.asp?NID=37537)
http://www.thenews.pl/1/11/Artykul/135934,Lem-adaptation-The-Congress-divides-Cannes-critics (http://www.thenews.pl/1/11/Artykul/135934,Lem-adaptation-The-Congress-divides-Cannes-critics)
Hmhmhm:)
EDYTA: po polsku też się guglnęło:
http://www.rp.pl/artykul/1009408,1010535-Cannes-2013--Folman--Lem--Englert-i-polscy-koproducenci.html (http://www.rp.pl/artykul/1009408,1010535-Cannes-2013--Folman--Lem--Englert-i-polscy-koproducenci.html)
http://stopklatka.pl/-/57896999,relacja-z-cannes-kongres-yes-yes-yes- (http://stopklatka.pl/-/57896999,relacja-z-cannes-kongres-yes-yes-yes-)
Niby nie jest źle, bo jest dobrze;)
-
Założyciel TO, bystry inżynier-informatyk Krzysztof Ossowski, który przesłał mi ten filmik, zwraca uwagę na omal ludzkie łapanie równowagi przez te roboty (chyba właśnie to budzi dreszcz) i sugeruje, że DARPA opiera się tu na sieciach neuronowych (pewnie Terminus i Maziek wiedzą, osochozi, bo ja tylko intuicyjnie).
Co się natomiast Kongresu tyczy, to pewnie mamy różne o nim pojęcie. Dla mnie Kongres jest dwuaktowy, a oba akty mogłyby istnieć niemal jako niezależne opowiadania.
Otóż recenzjowany film zdaje się mieć z tym brawurowym dziełem Mistrza - zwłaszcza z jego aktem pierwszym - niewiele wspólnego, na mój gust. Inna rzecz, iż ja, stary nadwiślański aborygen, nie znam współczesnego ziemskiego...
VOSM
P.S. Obie damy-recenzentki sprawiają wrażenie, jakby nie czytały "KF"
-
To na co zwróciłeś uwagę (ta "ludzkość") we mnie też budzi dreszcz ale nie jest to strach... Ileż to razy Lem, który jako żywo, żadnego takiego automatu na oczy nie widział, pisał własnie dokładnie o tym: jak martwe przedmioty, wyglądające bardzo pobieżnie jak żywe istoty, budzą ludzkie uczucia, choć są tylko maszynami, wykonującymi za ludzi pracę. Jak on to sobie wyobraził, to uczucie, które 30, czy 40 lat później dopiero, ziszczone milinami czy miliardami dolarów (nie wiem, ale jaka różnica...) - mną tak silnie owładnęło. Owładnęło mną już wówczas, kiedy zobaczyłem kilka lat temu, jak ten "koniorobot" ratuje się przed upadkiem kopnięty w bok...
-
Maziek, ale w sumie to jakie jest to ludzkie uczucie, które Tobą owładnęło? Dreszcz czego to? Bo człeki dysponują sporym spektrum czuciowym.
Ja napisałam, że poczułam strach - no może straszek;) - widząc tego czworonoga wpuszczonego w naturalne środowisko. Pomyślałam o puszczach, lasach w których roi się od takich "zwierzątek" - być może dosiadanych przez ich dwunogich krewniaków. Zwłaszcza, że nie są produkowane w celach pokojowych.
Nie miałam na myśli wykonywania pracy za ludzi - typu rzut pustakiem;) - upraszczając zastosowanie pierwszego człekokształtnego.
Być może to tylko kwestia estetyki: taki czworonogi mechanizm ubrany w tradycyjne futerko byłby zwykłą, elektryczną, domową owieczką :)
Pewnie, że chylić co cza za spreparowanie maszyn, które potrafią się poruszać w tak zróżnicowanym terenie. Podnieść się po upadku itd.
Ale tak się mi pokojarzył wielki - dobrze ponad 2 metry - Terminator, który stał w jednej wypożyczalni video i budził powszechne zainteresowanie. Wyobraziłam sobie paru tak uzbrojonych, ogromnych osobników, którzy bez słowa zmierzają w moim kierunku - jednak straszek czy nie pomylili mnie z Polą;)
Stanislavusie Drogi:
Co się natomiast Kongresu tyczy, to pewnie mamy różne o nim pojęcie.(...)Otóż recenzjowany film zdaje się mieć z tym brawurowym dziełem Mistrza - zwłaszcza z jego aktem pierwszym - niewiele wspólnego, na mój gust.
Dyć napisałam:
i nie rozpoznałabym w tym Lema - nie ma opcji. :)
-
Ol Kochana, ale zrozumieć to można tylko po angielsku, ja zaś napisałem
...ja, stary nadwiślański aborygen, nie znam współczesnego ziemskiego...
VOSM
-
Maziek, ale w sumie to jakie jest to ludzkie uczucie, które Tobą owładnęło? Dreszcz czego to? Bo człeki dysponują sporym spektrum czuciowym.
Myślę, że to uderza prosto w moje neurony lustrzane, czyli w podstawę człowieczeństwa (człowieka, rozumianego jako zwierzę społeczne). Kiedy ten robot się potyka, chciałbym go podtrzymać. Przykro mi, kiedy się tak męczy. Wklejałem kiedyś jak dwie koparki ratowały trzecią...
-
Niebezpieczeństwo: złośliwe oprogramowanie.
Google Chrome zablokował dostęp do tej strony na forum.lem.pl.
Na tej stronie została umieszczona treść od www.filelodge.com (http://www.filelodge.com) – znanego dystrybutora złośliwego oprogramowania. Wejście teraz na tę stronę najprawdopodobniej zainfekuje Twój komputer złośliwym oprogramowaniem.
w wątku z ekranizacją śledztwa.
a dzięki tym robtą można zacząć kręcić lepsze filmy na podstawie dicka @_@
-
Śledzę takie nowinki, bo mnie to kręci.
Z ostatnich doniesień:
Pierwszy lot sztucznego owada. Na razie na druciku, ale owad ten ma dwa niezależnie poruszane skrzydła i może to wszystko, co może ważka...
http://www.seas.harvard.edu/news-events/press-releases/robotic-insects-make-first-controlled-flight (http://www.seas.harvard.edu/news-events/press-releases/robotic-insects-make-first-controlled-flight)
Chip, wielkości ziarnka pieprzu, który ma na pokładzie trzy akceleratory, trzy żyroskopy i zegarek. Moduł nawigacji bezwładnościowej, który można niechcący połknąć i nie zauważyć. http://www.darpa.mil/NewsEvents/Releases/2013/04/10.aspx (http://www.darpa.mil/NewsEvents/Releases/2013/04/10.aspx)
Jeśli chodzi o petmana, to większe wrażenie robi test w uniformie:
http://www.bostondynamics.com/robot_petman.html (http://www.bostondynamics.com/robot_petman.html)
Takie coś rzeczywiście może się przyśnić w nocy. Robot jest testerem ubrań dla armii i są dwie zadziwiające konstatacje. Z jednej strony, aby był dobrym testerem, robot ten jak najlepiej odwzorowuje mechanikę i dynamikę ludzkiego ciała, a także właściwą temperaturę, pocenie się i tak dalej. Na razie nikt nie zadbał, aby wyglądał jak człowiek w skali centymetrowej i mniejszej, ale... Z drugiej strony, obawy co do najścia takich robotów są nieuzasadnione. To tylko nowsza wersja mechanicznej pupy, która 10 tysięcy razy siada na krześle w IKEI.
Konirobot, czyli big dog jest za to jak najbardziej użytkowym wyposażeniem wojskowym (lub cywilnym). Takiego to owszem, trzeba się bać. Udźwig w wersji militarnej ma być coś pod 200 kg, czyli może nieść sprzęt dla 4-5 ludzi, który normalnie musza tragać na plerach, albo wynieść dwóch rannych z pola walki. Może też nieść np półcalowy karabin maszynowy z zapasem ammo, pewnie jakie 1000 sztuk. Kto widział półcalówkę M2 w akcji ten sobie może wyobrazić, co to znaczy. Tym bardziej, że zapewne mógłby go nie tylko nieść, ale i używać. Co do sieci neuronalnych to o ile wiem, rzecz jest dużo bardziej prosta, ponieważ big dog ma ledwie kilkadziesiąt sensorów z czego większość to są sensory "wewnętrzne", czyli takie, które nam pozwalają z zamkniętymi oczami trafić się palcem w nos. Obłatwia to jakiś handlowy pentium na jakiejś przemysłowej płycie.
Jak można łatwo zauważyć, poza big dogiem, który po plebejsku zadowala się silniczkiem od kosiarki, dzięki czemu ponoć ma osiągnąć 24-godzinną samowystarczalność - problemem jest prąd, tak dla owadów, jak i androidów. Ale na to też coś mają... jest nowa technologia baterii (http://www.extremetech.com/computing/153614-new-lithium-ion-battery-design-thats-2000-times-more-powerful-recharges-1000-times-faster (http://www.extremetech.com/computing/153614-new-lithium-ion-battery-design-thats-2000-times-more-powerful-recharges-1000-times-faster))
I tak to leci...
-
1. Zachęcam Maźka powtórnie: wstąp do TO (http://www.remuszko.pl/to/ (http://www.remuszko.pl/to/))
2. Niech DARPA (albo ktokolwiek!) stworzy nareszcie te znaczniki wielkości połówki ziarnka ryżu do przytwierdzania na WSZYSTKIM (co się zapodziewywuje) i z piszczeniem po wywołaniu z bazy (lub bezszelestnym identyfikatorem kierunkowym - jak w zabawie "ciepło-zimno"). Wujek Alc nie zna granic (ni kordonów pieśni zew...), więc byłby spust rynkowy rzędu 1 GUSD... Boże, dlaczego nikt nie chce zostać szfajcarskicm albo i brytyjskim milionerem? Panie Tzoku, Panie Terminusie, Kochany Damianie, może Panowie, skoro Globalny się leni??? Mnię starczy marne wynikowe 10%, i to od Panów zysku netto...
VOSM
[Last edit - właśnie przeczytałem]: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,60265,13932610,Psa_lub_kota_zaczipuj_bezplatnie.html (http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,60265,13932610,Psa_lub_kota_zaczipuj_bezplatnie.html) Wygląda na to, że głównym problemem byłoby zasilanie. Ale minibaterie do zegarka starczą, zdaje się, na 2 lata?
-
Jeśli chodzi o czipy dla psów i inne takie RFID to one nie wymagają zasilania, bo zasilają się polem e-m generowanym przez czytnik w momencie jego zbliżania. Natomiast wszystko fajnie tylko o ile wiem w Polsce nie ma ogólnodostępnej bazy danych zaczipowanych zwierząt ani nie ma procedury badania przez służby (np. psa, który się przybłąkał). Tak mi przynajmniej powiedział wet. Krótko mówiąc, on może mi kota zaczipować i nawet wprowadzić do jakiejś bazy, mniejszej lub większej - ale mało kto do tej bazy dotrze, jakby mojego kota znalazł, a w szczególności np. najbliższe schronisko nie bo ma to wiadomo gdzie. Tak że jak to w Polszy, narzędzia są, sistiemy niet.
-
Więc "inne takie RFID" nie wchodzą w rachubę przy moim pomyśle ;-(
VOSM
-
Stopklatka sprzed 100 mln lat. Już ją złapał, ale nie zdążył sie nacieszyć. Bądź jak kto woli cieszy się bezustannie od Kredy...
(http://www.wired.com/images_blogs/wiredscience/2012/10/spider.jpg)
http://www.wired.com/wiredscience/2012/10/fossil-spider-attack/ (http://www.wired.com/wiredscience/2012/10/fossil-spider-attack/)
-
Tera muszą z niej tylko pobrać krew dino-(którego-u)żarła. I jesteśmy w domu... Tj. w Parku.
-
Śledzę takie nowinki, bo mnie to kręci.
Ależ w tym - nic dziwnego i też lubię poczytać i pooglądać co tam w świecie nowego się dzieje. Ale to nie wyklucza straszku;) O czym zresztą piszesz poniżej. Z tym, że:
Takie coś rzeczywiście może się przyśnić w nocy. Robot jest testerem ubrań dla armii i są dwie zadziwiające konstatacje. Z jednej strony, aby był dobrym testerem, robot ten jak najlepiej odwzorowuje mechanikę i dynamikę ludzkiego ciała, a także właściwą temperaturę, pocenie się i tak dalej. Na razie nikt nie zadbał, aby wyglądał jak człowiek w skali centymetrowej i mniejszej, ale... Z drugiej strony, obawy co do najścia takich robotów są nieuzasadnione. To tylko nowsza wersja mechanicznej pupy, która 10 tysięcy razy siada na krześle w IKEI.
...myślę, żeś Pan trochę przesadził - a właściwie niedoszacował;) Nowsza wersja PUPY? Taka co chodzi, czołga się, poci się, rzuca przedmiotami, pewnie mała strzelanka też nie byłaby problemem, może zyska nawet rodzaj rozumku - ta nowa PUPA? I jak dobrze pójdzie to i w teren...pójdzie? Myślisz, że Boston D. poprzestanie na testowaniu ubrań? Bo dla mnie to brzmi dosyć kuriozalnie - tak skomplikowany projekt by testować ubranka. Może po prostu nie doceniam Ikei :-\ ;)
Parę słów - w nadwiślańskim - o wiadomym "Kongresie" czyli Walc z Lemem:
http://wyborcza.pl/1,75475,13941037,Walc_z_Lemem___wywiad_z_Arim_Folmanem.html?as=1 (http://wyborcza.pl/1,75475,13941037,Walc_z_Lemem___wywiad_z_Arim_Folmanem.html?as=1)
-
Czysta "spartańska" :)
...myślę, żeś Pan trochę przesadził - a właściwie niedoszacował;)
-
Czysta "spartańska" :)
...myślę, żeś Pan trochę przesadził - a właściwie niedoszacował;)
Było ich 300, a właściwie 298?;)
-
...myślę, żeś Pan trochę przesadził - a właściwie niedoszacował;) Nowsza wersja PUPY? Taka co chodzi, czołga się, poci się, rzuca przedmiotami, pewnie mała strzelanka też nie byłaby problemem, może zyska nawet rodzaj rozumku - ta nowa PUPA? I jak dobrze pójdzie to i w teren...pójdzie? Myślisz, że Boston D. poprzestanie na testowaniu ubrań? Bo dla mnie to brzmi dosyć kuriozalnie - tak skomplikowany projekt by testować ubranka. Może po prostu nie doceniam Ikei :-\ ;)
Moim zdaniem to się trzyma kupy, że to taka pupa, bo nie ma szczególnego sensu robienie robotów dokładnie kształtu ludzi. Spójrz, że te roboty, które mają coś robić nie odtwarzają dokładnie zwierząt ani ludzi, nawet jeśli korzystają z ogólnego planu ich budowy (ten koniorobot, gość wchodzący po schodach - popatrz na punkt mocowania ud - czy "antylopa"). W zasadzie jaki zysk z upodobnienia robotów bojowych do żołnierzy? Każdy element "ludzkiego" ekwipunku jest dla takiej maszyny atechnicznym obciążeniem. Mogłyby nosić mundury i strzelać z broni etatowej (a ile przy tym problemów) ale po co?
Natomiast testowanie ubiorów, w których gościa polewa się kwasem siarkowym czy każe mu się wejść w pożar i pobyć tam tak długo, aż nastąpiłby zgon to może być bardzo kosztowne przy zastosowaniu materiału ludzkiego. Szczególnie jeśli chcesz naprawdę przetestować coś do spodu, to znaczy doprowadzić do takiego zużycia w realnych warunkach, żeby zobaczyć, które szwy puszczają szybciej albo co się stanie, jak gość jednego suwaka nie zapnie, to czy mu tego kwasu naleci i gdzie.
Robot bojowy może wyglądać np. tak:
(http://www.kurzweilai.net/images/FastRunner.png)
-
Teraz już nie boję się terrorystów żadnej maści, bo widać, słychać i czuć, że takie (lub podobne) roboty wyeksterminują ICH (ament). Trochę tylko boję się tego złego człowieka, który przejmie nad nimi kontrolę i wyeksterminuje NAS...
Mistrz żył w spokojnych czasach :-)
VOSM
-
Moim zdaniem to się trzyma kupy, że to taka pupa, bo nie ma szczególnego sensu robienie robotów dokładnie kształtu ludzi.
Może sensu nie ma, ale robią. Sądzę, że to taki - jakby to rzec? - punkt honoru konstruktorów. Innokształtne roboty mogą być sprawniejsze, wydajniejsze itd, ale celem wg mnie będzie (jest!) stworzenie człekokształtnego, który pokona sprawnie schody, przeskoczy rów, zatańczy, zlokalizuje minę, przeniesie ciężki ładunek...whatever.
Spójrz, że te roboty, które mają coś robić nie odtwarzają dokładnie zwierząt ani ludzi, nawet jeśli korzystają z ogólnego planu ich budowy (ten koniorobot, gość wchodzący po schodach - popatrz na punkt mocowania ud - czy "antylopa").
Z powodu: ograniczeń konstrukcyjnych? braku ośrodka dowodzącego? ulepszeń? Te przesunięcia ukryte pod jakowymś pokryciem - dają jednak ów ogólny plan. Sam powiedziałeś, że lustrzanki działają.
W zasadzie jaki zysk z upodobnienia robotów bojowych do żołnierzy? Każdy element "ludzkiego" ekwipunku jest dla takiej maszyny atechnicznym obciążeniem. Mogłyby nosić mundury i strzelać z broni etatowej (a ile przy tym problemów) ale po co?
Zysk z samego podobieństwa? Pewnie mizerny. Można wystrugać manekina. Natomiast zysk z upodobnienia i wprawienia w ruch - wymierny. Sprzęty (nie tylko wojskowe), otoczenie są dostosowane do ludzkiej sylwetki i motoryki. Dla zmylenia przeciwnika w terenie. To pierwsze, co przyszło mi do głowy. Ale sądzę, że kluczowe: dla prestiżu.
A z drugiej: po co drony? Na pewno nie "wszystko" i jasne, że nie musi być człekokształtny - ten bojowy - na marginesie mi przyszło, bo kiedyś czytałam:
http://wyborcza.p/1,75400,12168519,Etyka_zabijania__czyli_wszystko_o_robotach_bojowych.html (http://wyborcza.p/1,75400,12168519,Etyka_zabijania__czyli_wszystko_o_robotach_bojowych.html)
Mnie nie chodzi o to, że petman zostanie zawodowym żołnierzem (może tak, może nie), ale sądzę, że te wszystkie możliwości, które kryje, aż się proszą by je wykorzystac do czegoś więcej niż testowanie ubrań. Być może petman to bezmyślan kupa kabelków i złomu, która śmiga po bieżni - ale ikeowska pupa nie wyrwie się z fotela, by podać pilota, a petman może przebiec dowolny dystans by kupić pączka;)
Ja widzę zasadniczą różnicę między tłokiem, który wali w siedzisko z zadaną siła, a robotem który potrafi się przemieszczać, wykonywać zróżnicowane zadania itp. Dodaj do niego sieć, o której pisałeś w Akademii.
A dlaczego myśląc o petmanie, myślę o zastosowaniu w wojsku? A kto i dla kogo buduje tę Pupę?;)
W peesie chciałam dodać, że nie, nie mam paranoi, że jak robot to killer:)
-
Mówicie o robotach-testerach, o ubraniu... O wojsku, o pupie... A czemu nie o mordzie? I czemu to robot ma bić?
Znacie?
"Val Codo żywo wstał ze swego konfesjonału i przesiadłszy się naprzeciwko na środkowe miejsce tuż obok Julesa, jął opowiadać:
— Jak panom wiadomo, jadę do Rozporka. To jest mieścina nieduża, ale już głośna. Tam bowiem żyje pewien człowiek... pewien człowiek...
Tu położył poufale jedną dłoń na kolanie Juliusza, a drugą na kolanie Jana i mówił dalej z fanatyczną ekstazą:
— Albowiem jeszcze większą rozkoszą, proszę panów, niż bić po mordzie jest — brać w mordę!
Nachylili się ku niemu ponuro i zagadkowo.
— Tego właśnie człowieka w Rozporku wszyscy biją po mordzie: starosta, dyrektor seminarium, generałowie i oficerowie, poczmistrz, ksiądz pleban, zwykli obywatele, nawet Żydzi i dzieci. Bo, proszę panów, on ma twarz, która — jak się to mówi — sama się prosi, aby ją bić w mordę. On ma twarz — ot taką!!
Twarz jego, która już od paru chwil dziwnie się mieniła, ustaliła się wreszcie w kształt potwornej dyni, jednak o cerze nadzwyczajnej, posiadającej urok dojrzałego jabłka, lub świeżej brzoskwini. Rurką hermafrodytycznych ust dmuchał na trzech budrysów kłębami zimnego powietrza, wydymając przez to jeszcze bardziej swoje nabrzmiałe policzki. Oczy zanikły mu prawie na tym globusie, ale świecił ich wyraz kuszący i złośliwy.
W milczeniu mijały sekundy. Młodzieńcom tłukły się serca.
— Czy panowie nie czują — spytał jeszcze Val Codo, cedząc słowa — że tu jest cokolwiek za zimno? Czy nie warto by uczynić coś dla rozgrzewki?
Warknął, zatarł ręce przed nosami trzech towarzyszy i popluwając w dłonie, gotował się jakby do jakiejś roboty.
Pierwszy ocknął się François.
— Wal w gębę, kto w Boga wierzy! — zawołał.
— Buch w pysk! — przytwierdził siarczyście Jules.
— Buch w mordę! — zadecydował poważny Jean.
— Buch w mordę! — powtórzyli unisono jak w dramatach Rostworowskiego.
Uroczyście zdjęli rękawiczki.
Pierwszy odwinął się Jean i z ogromnym rozmachem lunął w piękną cerę pana Val Codo d'Amor. Z drugiej strony łupnął go z całej siły w oblicze Jules.
— Teraz ty mały! — rzekł prawnuk ks. Baudouina, wskazując na François.
Ten nie dał się prosić, wlazł na fotel i pięścią wyrżnął potwora w sam ryj.
Jean walił w cyferblat, Jules huknął go po fizjonomii, François wyrównał z drugiej strony, rypiąc go w papę.
Następnie Jean pomacał go w jadaczkę, Jules strzelił mu w jaszczyk, a François zamalował go w paszczękę.
— Zaczekajcie, panowie, chwilkę — rzekł niezrównany obiekt pyskobicia — zrobimy porządek z zębami.
I pociągnąwszy za czerwony sznureczek, wystający z ust, rozdziawił je jak mógł najszerzej. Z ust posypały się na ziemię wybite zęby, na kształt ryżu wysypującego się z dziur torebki powojennej.
Po tej operacji przystąpiono do dalszych rękoczynów. Zaczął na odmianę François: głasnął widziadło mocno po buzi; pośpieszył mu z posiłkami Jules i trzasnął to licho w ordynarny jego visage; zakończył Juan i gruchnął je w plugawe lice. Następnie już bez kolejki łomotali człowieka raźno w portal, psuli mu jego facjatę, ujeżdżali mu pięściami w bramę, kropili go w telefon, wlepiali mu apuchtiny, łaskotali go po gębuli, tłukli go w makutrę, i bęc, i bęc, łup, łup, szast, szast, bili go w mordę od ucha do ucha. Razy szły coraz raźniej, jak hepanie cepów na klepisku u coraz częściej nieznajomy pociągał za czerwony sznureczek, aby wypluć zbyteczne już zęby.
Ale w miarę swego rozjuszenia trzej sojusznicy czuli, jak morda Val Cody coraz bardziej twardnieje i przyszła im jedna i ta sama złowroga myśl:
— Beton!!
Wstrzymali się na chwilę i spojrzeli na siebie wzajemnie jakby po to, żeby się znowu porozumieć. Ale Val Codo nie dopuścił do tego. W chwili wolnej od brania w mordę, gęba jego rozszerzyła się nagle w śmiech szeroki jak u księżyca w pełni i coś zaryczało w nim, dudniąc triumfalnie, w piersiach, w brzuchu, aż do nóg. Tego nie mogli wytrzymać i jakby magnetycznie przyciągnięci, bili go dalej po mordzie, automatycznie opadając z sił i podwajając swe siły. Bili go pięściami i kantami dłoni już bez wyboru, po gębie, po głowie, w uszy, w kark, walili go we wszelkie walory jego przypuszczalnego ciała — a wszędzie znajdowali mordę!!
Aż im dłonie popuchły, a zza paznokci pokazała się krew.
Val Codo zaś rozparł się wygodnie na fotelu, ująwszy się łapami za wydatne uda, które odpowiednio rozszerzył.
Odpadli od niego jak opite pijawki i odpoczywali dychając ciężko.
On zapalił cygaro i czekał litościwie. Po czym jednak wyjął zegarek, zafrasował się i zagasiwszy cygaro, rzekł:
— Dojeżdżamy już do Rozporka; jeżeli panowie mają jeszcze trochę skorzystać, nie można zwlekać. Panowie już cokolwiek odpoczęli... Nuże, buch go w mordę!
— Buch go w mordę! — odpowiedziała zrozpaczonym szeptem nieszczęsna trójka i dźwignęła się jakby na rozkaz. Pomału jednak weszli znów we właściwy rytm, ale ręce nie trafiały już porządnie w cel, słaniali się na nogach, wzrok ich zamglił się, aż stała się rzecz straszna:
Zrazu przez pomyłkę, potem z coraz większym rozwścieczeniem zaczęli się wzajemnie między sobą prać i prażyć po mordach, odczuwając to jakby ulgę po nienaturalnej operacji, dokonywanej na bałwanie. Wleźli mu na kolana jak niesforne dzieci, szczypali i drapali się po twarzach, targali się za włosy, darli na sobie krawatki, a z pięknych futer leciał wyskubany puch...
— Rozporek!
Pociąg stanął nagle, szum i zamęt w głowach ustał a zmęczona trójka zapragnęła naraz snu. Val Codo zrzucił ich na kanapki, obmacał każdemu ubranie i wyciągnąwszy ich portfele, oznajmił:
— Jako honorarium biorę sobie od każdego z panów tylko ekwiwalent dwóch dolarów po kursie urzędowym. Bardzo tanio, a rzetelnie zapracowane. Reszty nie tykam.
I ciągnącymi krokami jak kaleka wysunął się powoli z przedziału. Pociąg stał jeszcze. Zwyciężeni zwycięzcy, odegnawszy sen, całym wysiłkiem woli rzucili się za nim na korytarzyk. Już go nie było. Otwarli okno, patrząc z wytężeniem w czarne zwały nocy, naładowane pod dachem peronu.
Jacyś posługacze wieźli coś na dużych taczkach. Był to czworogranny przedmiot kształtu szafy. Ktoś szedł przodem, niosąc pod pachą jakąś dużą kulę zawiniętą w szmaty.
— Czy odśrubowałeś mu łeb? — zapytano z tyłu.
— No, a jakże! Przykryjcie go teraz pokrowcem, aby się nie poziębił, wiecie, że niedawno miał zapalenie nerek.
— Niesmarowany wewnątrz oliwą!
— A więc jazda!
— Jazda! — zawołał także konduktor pociągu i dalsze zajścia na peronie w Rozporku pogrążyły się dla trzech młodych ludzi w paszczy niewiadomego.
Wrócili do przedziału i wśród sterty porozrzucanych futer szukali gorączkowo jakiegoś biletu wizytowego.
Wreszcie go znaleźli i podnosząc wysoko ku lampie, słabym wzrokiem wyczytali napis odmienny niż ten, który im został w omylnej widocznie pamięci. Napis głosił:
KOWADŁO MORDA
prawnuk księdza Baudouina
automat do bicia w mordę
wynajmuje się obywatelom
Rozporek, ul. Długie Uszy 1.44."
Karol Irzykowski "Kowadło Morda"
(pirxowa mnie trochę zainspirowała do sięgnięcia ponownego po to, tymi retro-robotami.)
ps. gdyby kto był ciekaw skąd w tym ksiądz - Cat-Mackiewicz wyjaśni lepiej niż ja:
http://www.concordia.republika.pl/honor.html (http://www.concordia.republika.pl/honor.html)
-
Olkupolku, rzeczywiście może być tak, że ktoś by zechciał pokazać "a mnie stać, żeby sobie zrobić takiego robota, co gania w ludzkich ciuchach, szczyla z ludzkiego karabina, poci się pod pachami i płacze, jak funflowi łeb szrapnel urwie". Jednak nie sądzą, aby się ktoś aż tak napinał, aby wprowadzić to w życie gdzieś poza placem defiladowym, w każdym razie w najbliższym czasie. Taki android musi obecnie kosztować jak samolot myśliwski, a to jednakowoż są pieniądze, z którymi nawet USA się liczą.
Z tym dostosowaniem do ludzkiej motoryki i że jest jakiś zysk, że on będzie w naszych majtkach ganiał, to ja bym mocno polemizował. Samoloty bezzałogowe nie są podobne do załogowych - bo po co?
-
Q - a kto był pierwszy Lem z robotami do bicia, czy Irzykowski z Kowadłem?
Żesz...zamiast insert to send;)I edita:
Olkupolku, rzeczywiście może być tak, że ktoś by zechciał pokazać "a mnie stać, żeby sobie zrobić takiego robota, co gania w ludzkich ciuchach, szczyla z ludzkiego karabina, poci się pod pachami i płacze, jak funflowi łeb szrapnel urwie". Jednak nie sądzą, aby się ktoś aż tak napinał, aby wprowadzić to w życie gdzieś poza placem defiladowym, w każdym razie w najbliższym czasie. Taki android musi obecnie kosztować jak samolot myśliwski, a to jednakowoż są pieniądze, z którymi nawet USA się liczą.
Z tym dostosowaniem do ludzkiej motoryki i że jest jakiś zysk, że on będzie w naszych majtkach ganiał, to ja bym mocno polemizował. Samoloty bezzałogowe nie są podobne do załogowych - bo po co?
Maziek, ale kto mówi o majtach ludzkich?;) Ja mówię o kształcie i zadaniach, które ma wykonywać .Nie mówię, że petman jest koroną robociego stworzenia - ale sądzę, że rozwiązania z tego projektu rozwiną się w kolejne humanoidalne roboty - wykraczające poza testowanie niedopiętych rozporków. Oczywiście, że w takich przedsięwzięciach pieniądze się liczą (ale zaraz...kto pisał o wbijaniu flagi na Marsie?;) ), a z nimi nawet USA. Ale ja - wbrew temu co piszesz - uważam, że trynd jest;) Wystarczy "humanoidalne" wpisać w gugla.
DARPA stoi za konkursem na robota, który ma:
umieć prowadzić pojazdy samochodowe, używać elektronarzędzi (aby przebić się przez betonową ścianę) i podejmować się operacji na umiarkowanie skomplikowanych mechanizmach. Celem jest stworzenie maszyny, która będzie w stanie posługiwać się narzędziami stworzonymi dla człowieka. Robot tego typu mógłby, na przykład, przejechać samochodem z punktu A do B, a w razie konieczności naprawić jego silnik nawet w warunkach silnego skażenia lub innych, uniemożliwiających lub utrudniających działanie człowiekowi.
DARPA nie upiera się jednak na humanoidalną formę maszyny. W grę wchodzą także roboty modułowe oraz takie, które zmieniają swój kształt w razie potrzeby. Maszyna nie musi być więc w ciągłej gotowości do wykonania każdego z zadań od razu. Może się do nich przygotować. Oprócz zaś wybijania betonowych ścian, prowadzenia samochodu (włącznie z wejściem do niego i operowaniem gazem, hamulcem i kierownicą) i naprawiania innych, prostszych mechanizmów zwycięski projekt musi radzić sobie także z pokonywaniem gruzowiska, odblokowywaniem przejść (podnoszenie gruzu ważącego do 5 kg), otwieraniem drzwi, wspinaniem się po drabinach, zakręcaniem zaworów... a wszystko to podczas jednej sesji na specjalnie spreparowanym w tym celu, miejscu katastrofy.
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11519302,DARPA_tworzy_terminatora__Tylko_takiego_milego___.html (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11519302,DARPA_tworzy_terminatora__Tylko_takiego_milego___.html)
Tutaj z ich stronki:
http://www.darpa.mil/Our_Work/TTO/Programs/DARPA_Robotics_Challenge.aspx (http://www.darpa.mil/Our_Work/TTO/Programs/DARPA_Robotics_Challenge.aspx)
To nie musi być humanoidalny robot, ale zobacz z lewej strony wizje pt. program images . Jest.
Może taka forma trafia do ludzi. Nie wiem. Ale w związku z tymi zawodami DARPA ma Atlasa:
http://www.bostondynamics.com/robot_Atlas.html (http://www.bostondynamics.com/robot_Atlas.html)
Jakby mu ubrać majty?;)
Czytałam - ale to może plotki (nie znalazłam info na ich stronie) - o dwunożnym projekcie DARPA pt. Avatar:
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11188995,To_juz_pewne__DARPA_otwiera_projekt_Avatar__Wart_raptem.html (http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11188995,To_juz_pewne__DARPA_otwiera_projekt_Avatar__Wart_raptem.html)
Te projekty raczej wychodzą poza plac defilad. Nie mówiłam, że już jutro albo najdalej za pół roku:)
-
Q - a kto był pierwszy Lem z robotami do bicia, czy Irzykowski z Kowadłem?
Irzykowski wydał Kowadło (z innymi rzeczami*) gdy Lem, a raczej Lemcio mały miał coś +/- roczek... Więc sama zgadnij ;).
* w takim oto zbiorku, stanowiącym świadomą dyskusję z twórczością Grabińskiego (tak, znów kółeczko):
http://encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=Spod_ciemnej_gwiazdy (http://encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=Spod_ciemnej_gwiazdy)
Inna sprawa, że temat robotów w rodzimej prozie to stanowczo nie tylko Lem + getto eSeFowe... Tak np. pisał Brzechwa (ten po Lemie, bo w '65, a "Bajki..." w '64, ale... Bąbla wprowadził do literatury w '46, w "Akademii..."):
"- Adasiu - powiedział - chodź do mnie... Jesteś mi potrzebny!
Na to tylko czekałem. Skoczyłem do pokoju pana Kleksa, a on zamknął drzwi na klucz, stanął na jednej nodze i oświadczył uroczyście:
- Dzisiejszy dzień przejdzie do historii ludzkości. Zapamiętaj dobrze tę datę. Doprowadziłem moje wiekopomne dzieło do stanu doskonałości. Alojzy Bąbel nie różni się już niczym od prawdziwego człowieka. O, proszę!
Alojzy siedział na parapecie okna i pałaszował jajecznicę ze szczypiorkiem, a jego kanciasta i martwa zazwyczaj twarz nabrała rumieńców i wyrazu. Na mój widok Alojzy przyjaźnie uśmiechnął się, cmoknął ustami w moim kierunku, jakby mi posyłał całusa, i powiedział filuternie:
- Wieki nie widzieliśmy się, Adasiu, co? Trzy lata za karę przeleżałem rozmontowany w walizce pana Kleksa, trzy lata podróżowałem po świecie, wcielając się w różne postacie, trzy lata byłem Pierwszym Admirałem Floty na służbie u Pigularza II, od roku płatałem figle panu Kleksowi. Ale od dziś rozpoczynam normalne życie. Mam nadzieję, że więcej nie zrobię wam wstydu. Szare komórki, które są sprężyną prawidłowego myślenia, działają z idealną sprawnością. No, co tak patrzysz? Pierwszy raz widzisz prawdziwego człowieka?
- Brawo, Alojzy! - zawołał z aprobatą pan Kleks. - Muszę ci, Adasiu, powiedzieć, że kiedy mu wsączyłem do głowy olej Poczciwości i Posłuszeństwa, czyli olej P+P, uważałem dzieło za ukończone. Nie wziąłem jednak pod uwagę, że poszczególne elementy mechanizmu nie są dostatecznie zabezpieczone w rezultacie Alojzy pogubił kilka detali i stał się zdezelowanym automatem. Ale w ciągu ostatnich lat udało mi się dokonać wynalazku niezwykłej wagi. Przy pomocy nader skomplikowanych zabiegów chemicznych uzyskałem tworzywo całkowicie zbliżone do ludzkiej skóry, a następnie poddałem je działaniu promieni omega. Skóra się przyjęła i powlokła całą postać Alojzego. Osłona mechanizmu jest teraz niezawodna. Żadna sprężyna, żadna śrubka nie może wypaść!
Słuchałem słów pana Kleksa pełen podziwu dla jego genialnego umysłu. Na stole, gdzie przedtem leżała mapa z wykresami pogody, piętrzyły się skomplikowane instrumenty, retorty, miniaturowe aparaty promieniotwórcze, Całe naukowe laboratorium pana Kleksa, które nosił przy sobie w swoich przepaścistych kieszeniach. Był to nie lada bagaż, skoro nawet z zapasowych kieszeni w kalesonach wystawały metalowe części przyrządów do skrawania i łączenia skóry oraz szpryce napełnione cielistym barwnikiem.
Na życzenie pana Kleksa Alojzy popisywał się przede mną sprawnością umysłu i mięśni. Posiadał nieprzebrane zasoby wiadomości i śmiało mógł uchodzić za żywą encyklopedię. Omawiając szczegóły swojej konstrukcji powiedział:
- Wiesz, Adasiu, skóra ludzka jest najwspanialszym tworzywem. Nic nie może się z nią równać. Reaguje na dotyk, posiada elastyczność, jest nieprzemakalna, odporna na wahania temperatury, miękka, gładka. Ostatecznie sztuczne serce czy sztuczne płuca potrafi zmajstrować pierwszy lepszy student medycyny. To żadna filozofia. Ale na to, by z pospolitych składników uzyskać żywą skórę ludzką, trzeba być Ambrożym Kleksem, wielkim Ambrożym Kleksem.
Uczony, słysząc te pochwały, spuścił skromnie oczy i ruchem pełnym godności podciągnął kalesony, po czym zabrał się do wkładania spodni.
- Słuchaj, Alojzy - rzekł po chwili namysłu. - Cieszę się, że król zaprosił nas do siebie. Mam z nim parę spraw do omówienia. Przede wszystkim. jednak pragnę zaprezentować ciebie. Nie przez małostkową próżność, możesz być pewny. Byłoby to niegodne uczonego. Muszę jednak prosić króla, aby ci wybaczył twoje niedorzeczne zachowanie z przyprawioną nogą, W przeciwnym bowiem razie królewska straż schwyta cię i uwięzi.
- Mnie? Cha-cha-cha! - roześmiał się Alojzy. - Mogę jedną ręką podrzucić. sześciu mężczyzn na wysokość drzewa. Ale ma pan rację, panie profesorze. Prawdziwi ludzie nie powinni załatwiać spraw przy użyciu siły."
"Profesorze - odparł król siadając ponownie na swoim fotelu - nie mogę uwierzyć, że ten osobnik jest rzeczywiście automatem. To taki sam człowiek jak my dwaj!
Pan Kleks z tryumfującą miną pogłaskał się po brodzie, wziął Alojzego za rękę i podszedł z nim do Kwaternostra I.
- Trudno w to uwierzyć, nie przeczę - powiedział z godnością. - Wykonanie Alojzego jest niezwykle precyzyjne, a poprzez skórę nie sposób wyrobić sobie wyobrażenia o jego wewnętrznej konstrukcji. Ale tędy można zajrzeć... O, proszę.
Mówiąc to wyjął z kieszeni elektronową, a właściwie elektronajnowszą mikrokosmiczną lupę i zbliżył ją do źrenicy Alojzego. Król nieufnie zmrużył jedno oko, podczas gdy drugie przytknął do okularu lupy i zaniemówił z wrażenia. Po chwili jednak, nie odrywając wzroku od obrazu, który zobaczył, zaczął wykrzykiwać:
- Nieprawdopodobne! Zdumiewające! Widzę srebrne punkciki... Tysiące srebrnych punkcików... Tak!... To kółka! Obracają się... Co za mechanizm!... Teraz przesuwają się zadrukowane tasiemki... O, światełka!... Zapalają się i gasną... Cudowne!... A to co?... Ojej!... Widzę szare komórki!... Nie!... To miniaturowe ekraniki... Odbijają się w nich myśli Alojzego... Widzę tam siebie... Widocznie Alojzy pomyślał o mnie... Wprost nie do wiary... Co za ruch... Co za precyzja... Genialne!... Nareszcie wiem, jak wygląda mózg elektronowy!...
Pan Kleks przerwał pokaz i schował lupę do kieszeni.
/.../
Po tej rozmowie króla z Alojzym pan Kleks stanął dumnie na jednej nodze, lewą rękę przyłożył do kamizelki, prawą wyciągnął przed siebie i rzekł:
- Królu! Dokonałem w nauce przewrotu. Obaliłem błędne poglądy chemików, fizyków, biologów; odkryłem kleksyczne prawa przyrody, kleksyczne zasady budowy komórek, osiągnąłem nie znane dotąd wyżyny wiedzy, opracowałem własne teorie, dzięki którym udało mi się, pierwszemu w świecie, stworzyć sztucznego człowieka. Automaty mózgowe Patentończyków mogą wykonywać dwieście tysięcy działań na sekundę. Mój Alojzy działa z szybkością myśli. Dlatego stał się niemal równy człowiekowi. Powiadam "niemal", gdyż brak mu tylko jednej rzeczy: fantazji.
Król oszołomiony słowami pana Kleksa strącił z kolan Królewskiego Koguta, wybiegł z altanki i zawołał:
- Ministronowie, panie, panowie, proszę do mnie! Pragnę obwieścić wam rzecz niezwykłą! .
Pierwszy nadbiegł Trondodentron, przerażony, że nastąpił nowy zamach na króla. Tuż za nim, podskakując z właściwą sobie lekkością zjawił się Lewkonik. Niebawem też nadciągnęła reszta towarzystwa, a na końcu, zgodnie z głoszoną przez siebie dewizą, że prawdziwy dozorca nigdy się nie spieszy, kroczył Weronik.
- Czy mam wezwać straż? - zapytał premier z niepokojem.
- Masz słuchać! - rzekł uroczyście król wypinając klatkę piersiową, na której były wytatuowane jego zmyślone bohaterskie czyny. - Profesor Kleks zaprezentował mi swoje niezrównane arcydzieło. Chcę, aby każdy z was mÓgł je podziwiać. Oto Alojzy Bąbel, sztuczny, mechaniczny, uniwersalny człowiek, wykonany własnoręcznie przez naszego wielkiego uczonego. Alojzy, przedstaw się!
Alojzy ukłonił się z galanterią. Ministronowie obmacywali go ze wszystkich stron, wydając okrzyki zdumienia.
- Widziałem sztuczne ręce, sztuczne nogi - zauważył Fajatron - ale cały człowiek? Chciałbym usłyszeć go mówiącego.
- Panie ministronie - powiedział uprzejmie Alojzy - mogę wygłosić przemówienie trwające dwadzieścia cztery godziny bez przerwy, ale obawiam się, że znużyłbym obecne tutaj damy.
- Niezwykły okaz - rzekł Trąbatron. - Co za mechanizm!
- Fenomenalny! Rewelacyjny! - stwierdził Trondodentron.
- Ciekaw jestem, czy zna się również na hodowli kur - powiedział Paramontron.
- Znam 79 zasad wylęgu kurcząt oraz 43 sposoby krzyżowania kurzych ras i gatunków - rzekł skromnie Alojzy.
Wszyscy byli tak poruszeni i oszołomieni, że Hortensja przerwała swoje monologi, Piwonia przestała mówić wiersze, a nawet Dalia tym razem powstrzymała się od kichania. Jeden tylko Weronik nie mógł opanować czkawki, ale w przerwie zdołał wykrztusić:
- Żal mi go... Nie miał matki... Sierota...
Alojzy, gdy usłyszał te słowa, nagle posmutniał i zamrugał powiekami, jak gdyby był bliski płaczu.
- Nie martw się, Alojzy! - zawołał wesoło pan Kleks. - Ja jestem twoim ojcem i twoją matką. Wymyślę dla ciebie taki rodowód, jakiego nie powstydziłby się nawet król Kwaternoster I. Głowa do góry!
Królewski Kogut po raz drugi zatrzepotał skrzydłami i zapiał pięknym, donośnym głosem. Odpowiedziało mu pianie jeszcze wspanialsze i głośniejsze. Rozejrzeliśmy się dokoła, gdyż w pobliżu nie było żadnego innego koguta. I cóż myślicie? To Alojzy zabłysnął jedną ze swoich umiejętności.
Alamakotańczycy spojrzeli na niego z największym podziwem, natomiast pan Kleks wysoko zadarł głowę i rzekł uroczyście:
Królu, panie, panowie! Pokazałem wam moje dzieło, a teraz ujawnię wam moje zamysły. Patrzę w przyszłość. Gdybym miał odpowiednie warunki, w ciągu roku wykonałbym dokumentację wielkiej bąblowni. Za trzy lata mogłaby ruszyć seryjna produkcja Bąbli. Dzisiejszy dzień to przełom w dziejach ludzkości. Widzę oczami duszy tę świetlaną erę, kiedy każdy ministron, każdy księgowy, inżynier czy lekarz, ba każdy uczeń w szkole będzie miał do pomocy własnego Bąbla. Świat wkroczy w bąbloepokę. W roku dwutysięcznym już nie my, ale Bąble będą produkowali samych siebie. Zbąblizuję życie ludzkie od podstaw. Oto moja idea!
Pan Kleks mówił głosem natchnionym, oczy mu płonęły, a w brodzie rozlegał się trzask elektrycznych iskier.
Król wybiegł z altanki, objął wielkiego uczonego i zawołał:
- Profesorze, ja panu stworzę warunki do urzeczywistnienia pańskiego genialnego planu! Oddam do pana dyspozycji wszystkie kury i koguty, wszystkie jajka i zegarki, całe bogactwo Alamakoty. Od jutra możemy przystąpić do bąblobudowy.
Wszystkie oczy zwrócone były na Alojzego, Weronik otrzepywał mu z kurzu trzewiki, panny Lewkonikówny spoglądały jak urzeczone, gdy oto rozległ się tubalny głos premiera:
- Królu, pragnę zauważyć, że produkcja Bąbli stanie się dla nas posunięciem antyimportowym. Obejdziemy się bez zagranicznych specjalistów. Bąble nam ich zastąpią. Alamakota wysunie się na pierwsze miejsce wśród potęg świata. Musimy stworzyć gigantyczny bąblokombinat. Rada Ministronów przystąpi natychmiast do opracowania zasad zbąblowania gospodarki narodowej.
- Dziękuję. O to mi właśnie chodziło! - rzekł pan Kleks rozczesując palcami brodę.
/.../
Muszę wyznać, że przyjęcie u Kwaternostra I, pomimo że zjadłem kilka porcji lodów, porządnie mnie znudziło. Uczestniczyłem w pracach pana Kleksa nad konstrukcją Alojzego od samego początku, jeszcze w Akademii. Znałem teorie naukowe wielkiego uczonego, obecnie więc nie dowiedziałem się nic nowego. Zresztą, prawdę mówiąc, wolałem dawnego Alojzego z jego wadami technicznymi, kiedy wymykał się spod władzy pana Kleksa, był niesforny i płatał przeróżne nieobliczalne figle. Na moje oko bardziej wtedy przypominał prawdziwego człowieka niż teraz, odkąd mechanizm jego zaczął działać z doskonałą precyzją. Usunięcie błędów konstrukcyjnych pozbawiło Alojzego fantazji, ale, ostatecznie, było zgodne z zamierzeniami pana Kleksa."
"Kapitan wydał rozkaz powrotu i wtedy właśnie nagły poryw wichru potężnym uderzeniem roztrzaskał łódź o kadłub okrętu.
Rozległ się alarmowy sygnał "człowiek za burtą". Posypały się do morza koła ratunkowe. Marynarze uwijali się jak osy, niosąc pomoc tonącym towarzyszom. Ale oto zwabione łatwym żerem nadpłynęły rekiny. Sytuacja stawała się z każdą chwilą groźniejsza. Załoga zdwoiła wysiłki. Wreszcie zdołano wyłowić wszystkich marynarzy. Tylko jednego Zyzika fala odrzuciła daleko od okrętu.
- On zginie! - wołała rozpaczliwie Rezeda. - Ratujcie go! Przecież te rekiny pożrą biedaka!
Nawet pan Kleks stał bezradny, z przerażeniem w oczach.
Żaden z marynarzy nie odważył się pośpieszyć Zyzikowi na ratunek. I właśnie wtedy Pierwszy Admirał Floty, tak jak stał, w swoim białym mundurze przepasanym wielką wstęgą Koguta z gwiazdą, jednym susem przesadził poręcz burty i skoczył w spienione odmęty. Jego mechaniczne członki działały z błyskawiczną szybkością i nieomylną precyzją. Po kilku zamachach ramion Alojzy dosięgnął Zyzika, kilkoma uderzeniami pięści jak żelazną maczugą ogłuszył napastujące go rekiny i zanim zdążyliśmy ochłonąć z wrażenia, wniósł nieprzytomnego chłopca po sznurowej drabince na pokład.
Urządziliśmy Admirałowi huczną owację, a pan Kleks uściskał go ze łzami w oczach, mówiąc:
- Kochany Alojzy! Jesteś prawdziwym dziełem moich rąk. Panie, panowie, nie żyje ministron Alojzytron, Pierwszy Admirał Floty!
- Niech żyje!- krzyknęła wraz z nami cała załoga okrętu, a Weronik najgłośniej ze wszystkich.
Zyzik szybko odzyskał przytomność.
- Panie Admirale - zwrócił się do Alojzego - zawdzięczam panu życie, toteż może pan nim rozporządzać wszędzie i zawsze.
Alojzy spojrzał na niego z aprobatą, po czym przypiął mu na piersi jeden z własnych orderów.
Zasłużyłeś na wyróżnienie, chłopcze - powiedział. - Wysoko zajdziesz. Mianuję cię bosman-matem w marynarce Jego Królewskiej Mości.
Zyzik zaczerwienił się po uszy i nie mógł wykrztusić słowa. Powinszowałem mu nominacji, a pan Kleks mrugnął do niego porozumiewawczo i szepnął ponad moją głową:
- A nie mówiłem? Pa-ram-pam-pam!
Opisałem tę scenę nieco rozwlekle, w istocie jednak trwała ona minutę albo mniej. Przez cały ten czas Rezeda nie odstępowała pana Kleksa, wołając rozpaczliwie:
- Panie profesorze, błagam pana! Róbcie coś! Ratujcie mamę! Każda chwila jest droga! Boże, mój Boże, co za ludzie! Czy pan nie rozumie? Tam jest moja mama!
Wichura ustała, niebezpieczeństwo minęło - rzekł pan Kleks. - Musimy zachować spokój. Proszę pozwolić mi się zastanowić.
Po tych słowach stanął na jednej nodze, wypuścił brodę na wiatr i przy pomocy swego wszechwidzącego oka raz jeszcze zbadał sytuację.
- Admirale! - rzekł po chwili, bowiem w obecności załogi zawsze tytułował Alojzego wedle jego rangi. - Admirale, przewidywania moje były słuszne. Nie możemy zbliżyć się do wyspy, gdyż Multiflora musiałaby zejść na jej krawędzi, co wywołałoby zachwianie równowagi, a wystarczy najmniejszy przechył, żeby ten pływający pagórek wywrócił się do góry dnem. To jedno. Po wtóre nie zapominajmy, że dom, który tam widzimy, stanowi cały dobytek pana Lewkonika. Otóż mam myśl. Musimy ocalały cypel wyspy wraz ze wszystkim, co się na nim znajduje, wziąć na hol i w ten sposób przetransportować go do Alamakoty.
Alojzy, który już przedtem znalazł odpowiedni moment, żeby przebrać się w świeży mundur, zasalutował i po krótkim namyśle oświadczył:
- Panie profesorze, mój mózg rozważył zadany mu program. Zaraz go zrealizujemy. Kapitanie, zarządzam przeniesienie wszystkich lin okrętowych na lewą burtę. Załoga połączy je podwójnymi supłami w jedną całość. Podczas manewru brania na hol ogniomistrze wystrzelą kolejno piętnaście rakiet. Wykonać!
- Tak jest, panie Admirale! - krzyknął kapitan Tykwot, po czym przekazał rozkaz pierwszemu oficerowi.
- Linę trzeba będzie wystrzelić z wyrzutni, inaczej nie doleci - zauważył rezolutnie Zyzik.
Przenieśliśmy się wszyscy na dziób okrętu, żeby nie przeszkadzać marynarzom w pracy. Stos lin powiększał się z każdą chwilą, mechanicy wiązali ich końce w supły i zabezpieczali na stykach stalowymi uchwytami. Długość lin wynosiła łącznie ponad tysiąc metrów.
Ponieważ siła wiatru osłabła i fala stała się mniej groźna, kapitan przybliżył okręt do pływającej wyspy na odległość odpowiadającą długości liny.
Gdy praca była już skończona, Alojzy własnoręcznie zrobił na końcu liny olbrzymią pętlę. Marynarze, którzy mu pomagali - a było ich kilkunastu - ledwo uporali się z ciężarem tego konopnego węża.
I tu Alojzy dał olśniewający popis kleksycznej siły swych mięśni. Wystrzeliły w górę rakiety, a on chwycił pętlę w łuk prawego ramienia, zamachnął się ruchem dyskobola i wyrzucił linę jak lasso w kierunku widniejącego w oddali ciemnego wierzchołka wyspy.
Wyrwałem z rąk pierwszego oficera pryzmatyczną lunetę, spojrzałem w ślad za lecącą pętlą i wydałem okrzyk zdumienia. Zwoje lin na pokładzie rozwijały się z szaloną szybkością, puszczone w ruch gigantyczną, nadludzką siłą rzutu, a tam w oddali dojrzałem pętlę, która z niewiarygodną precyzją opasała czworobok domu.
Pan Kleks z rozrzewnieniem spoglądał na Pierwszego Admirała Floty, na wiekopomne dzieło swego umysłu. To, czego dokonał Alojzy, przekroczyło najśmielsze przewidywania jego twórcy.
Załoga osłupiała z podziwu. W oczach marynarzy można było wyczytać uwielbienie dla Admirała.
Weronik, który nieraz przecież sam popisywał się swoją niezwykłą siłą fizyczną, teraz był całkowicie olśniony wyczynem Alojzego. Nie tracąc jednak poczucia rzeczywistości, splunął w dłonie, potarł je, chwycił Admirała i trzykrotnie podrzucił go w górę. Załoga przyłączyła się do owacji i niewiele brakowało, żeby z admiralskiego munduru pozostały strzępy. W każdym razie trzeba było potem przez dłuższy czas zbierać pozrywane i rozsypane po całym pokładzie ordery Alojzego."
"Tryumf Pana Kleksa"
-
Olkupolku, widać jasno, że jesteś w zmowie z tymi robotami, albo nawet jesteś...
Jestem głęboko przekonany, że nie będzie ludzkich robotów bojowych. Prędzej, jeśli, to do tłumienia zamieszek i innych sytuacji, gdzie liczy się nieletalna interakcja z kimś wyglądającym na ludzia.
-
Olkupolku, widać jasno, że jesteś w zmowie z tymi robotami, albo nawet jesteś...
Jestem głęboko przekonany, że nie będzie ludzkich robotów bojowych. Prędzej, jeśli, to do tłumienia zamieszek i innych sytuacji, gdzie liczy się nieletalna interakcja z kimś wyglądającym na ludzia.
Jednostka zmechanizowana OL1 nie upiera się przy pierwszym - że będą. Czas pokaże. Jak zdąży. Co do drugiego - zgadza się, że może tak być.
Jedno przy czym się upiera to fakt, iż petman to nie ostatnie słowo z Bostonu:)
-
Taka mapka-zabaweczka do kalkulowania skali zniszczeń po odpaleniu bomby atomowej o zadanym rozmiarze:
http://nuclearsecrecy.com/nukemap/ (http://nuclearsecrecy.com/nukemap/)
Wbrew pozorom może dać do myślenia.
-
Mapka fajna, nie jest az tak strasznie...
Wywiad z Lemem, bez montazu, b. fajny, nie wiem czy ten akurat byl linkowany. Lem mowi m. innymi o swoich doswiadczeniach alkoholowo-grzybowych ;) , wyraza wprost opinie o pelnieniu waznej roli spolecznej przez religie (chyba czytal watek w rzezni ;) ) i inne ciekawe rzeczy, czesc oczywiscie powtorzona w innych wywiadach i ksiazkach, ale czesc inna.
https://www.youtube.com/watch?v=37K-P77tZXo (https://www.youtube.com/watch?v=37K-P77tZXo)
-
Obejrzałem z przyjemnością aczkolwiek mam wrażenie, że Lem mówił już to samo 20 razy a w tym wywiadzie 21-wszy - tak jakoś "deklamuje". Nie żebym słyszał to wcześniej, tylko ze sposobu mówienia. Uprzejma pobłażliwość przy tym.
-
Wywiad fajny, miło słuchać Lema, po prostu.
Mapka? Skojarzenia we mnie budzi... Mam bowiem kumpla-fizyka, który tuż po studiach pracował na podrzędnym stanowisku w czymś tam rządowym od epidemii i innych klęsk naturalno-nienaturalnych i robił (z wsparciem komputerowym) podobne kalkulacje co ta mapka. Zwykł rwać dziewczyny zaczynając dialog z nimi czy wiedzą co by się stało gdyby w ich okolicy bomba atomowa spadła. A potem opisywał z detalami...
-
Wywiad z Lemem, bez montazu, b. fajny, nie wiem czy ten akurat byl linkowany. Lem mowi m. innymi o swoich doswiadczeniach alkoholowo-grzybowych ;) , wyraza wprost opinie o pelnieniu waznej roli spolecznej przez religie (chyba czytal watek w rzezni ;) ) i inne ciekawe rzeczy, czesc oczywiscie powtorzona w innych wywiadach i ksiazkach, ale czesc inna.
https://www.youtube.com/watch?v=37K-P77tZXo (https://www.youtube.com/watch?v=37K-P77tZXo)
Wyświetlenie linku owocuje wyświetleniem inszych wywiadów,można się zaoglądać.To chyba jedno z niewielu ostatnich wystąpień Mistrza.Zachwyca sprawność umysłu,życzę wszytkim forumowiczom w tym wieku tego samego.Choć czasem ciało odmawia posłuszeństwa,można być pod wrażeniem.Zgorzkniałość i rozczarowanie otaczającym światem wyziera i czasami jest tak,jakbym słuchał swoich myśli.
-
...w programie bibisi, jak syn Karol królowej* brytyjskiej Elżbiety (II) przechadzał się po zamku Windsor** opowiadając, jak mama tu zwykła spacerować, i poczułem się nieswojo, że można mieć tyle przestrzeni i przedmiotów tylko dla siebie - ale to pewnie z nieprzyzwyczajenia, bo gdybym tak miał od dziecka, to bym się czuł swojsko...
VOSBM
--------------
*król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego [podczas suszy szosa sucha; suchą szosą Sasza szedł; poproszę spirytusiku najwydestylowaniuchniejszego; Jola lojalna i Lola nielojalna...]
**a (honourable) kuzynka Katarzyna z hrabstwa Sommerset rzekła mi kiedyś: phi, my jesteśmy starsi od Windsorów... Na południu Anglii prawie wszystko ma przynajmniej tysiąc lat. BTW: skąd wziął się Ford Anglia (nie England!) ? ? ?
-
*król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego [podczas suszy szosa sucha; suchą szosą Sasza szedł; poproszę spirytusiku najwydestylowaniuchniejszego; Jola lojalna i Lola nielojalna...]
.....i cóż że ze Szwecji.....
-
Brawo! Kudy marnemu stołowi spowyłamy itd. do cóżżeze...
VOSBM
pjes: Ol mogłaby podpowiedzieć cóś po ślunsku.
Maziek to prędzej się zes...nu wybije, niż Jolę wymówi szypko i potoczyście. A ja - potrafię!
-
Ząb zupa zębowa, dąb ?upa dębowa.
-
pjes: Ol mogłaby podpowiedzieć cóś po ślunsku.
kot: St, po ślonsku pokutuje tylko jedno zdanie: w antryju - na byfyju - stoła szolka tyju...ale weź i połam sobie na tym język;) Chociaż ::)
Nic mi nie przychodzi do...jeno, że do Szwecji niektórzy dodają cesarza:)
-
antyryja przećwiczyłem - takie sobie (bo od razu wyszło mi śpiewająco...)
natomiast cesarz byłby przedni, tylko nie ma gdzie go włożyć, żeby utrudniał, bo gdzie się włoży - ułatwia...
VOSBM
-
Z innej beczki - bystry tuż-tuż...
http://www.extremetech.com/extreme/161525-smart-neural-dust-could-carry-sensors-deep-into-the-human-brain-send-data-back-out (http://www.extremetech.com/extreme/161525-smart-neural-dust-could-carry-sensors-deep-into-the-human-brain-send-data-back-out)
-
Bardzo ładne!
VOSBM
pjes: lecz zdajesz sobie sprawę, że to jest na razie większe o KILKA rzędów wielkości?
-
Ale inna trupa już pracuje nad tym ;) ...
http://www.gatech.edu/newsroom/release.html?nid=226411 (http://www.gatech.edu/newsroom/release.html?nid=226411)
-
Mięcho dla wrażliwców:
http://www.rdmag.com/news/2013/08/scientists-serve-lab-made-burger-cow-cells (http://www.rdmag.com/news/2013/08/scientists-serve-lab-made-burger-cow-cells)
Starszy brat mereorytu czelabińskiego:
http://phys.org/news/2013-08-evidence-cosmic-impact-younger-dryas.html#ajTabs (http://phys.org/news/2013-08-evidence-cosmic-impact-younger-dryas.html#ajTabs)
-
Ewidentny kosmiczny impet młodszego Dryjasa?
VOSBM
-
Wirusem w raka:
http://www.eurekalert.org/pub_releases/2011-08/ohri-row082511.php (http://www.eurekalert.org/pub_releases/2011-08/ohri-row082511.php)
Serce (bijące) na tacy:
http://www.theverge.com/2013/8/13/4617750/regenerative-medicine-breakthrough-lab-grown-human-heart-tissue (http://www.theverge.com/2013/8/13/4617750/regenerative-medicine-breakthrough-lab-grown-human-heart-tissue)
-
Autorzy SF za biurkami:
http://io9.com/famous-scifi-and-fantasy-authors-in-their-workspaces-511288350 (http://io9.com/famous-scifi-and-fantasy-authors-in-their-workspaces-511288350)
Jest Mistrz (i młoda Le Guin).
-
Najlepsze zdjęcie młodego Mistrza jakie widziałem. Dzięki :-)
R.
-
Widzę, że Pratchett pisze sześć książek jednocześnie, i to na czas ::)
-
Co i ich poziom tłumaczy...
ps. Tymczasem zobaczyłem takie cuda:
http://www.sivatherium.narod.ru/library/Dixon_3/01_en.htm (http://www.sivatherium.narod.ru/library/Dixon_3/01_en.htm)
(On to - zdaje się - serio i jeszcze z przedmową Aldissa... ::))
-
Autorzy SF za biurkami:
Jest Mistrz (i młoda Le Guin).
Imponujące jest zdjęcie biurka Brata Burego:)
St ma rację – bardzo dobre zdjęcie Panalemowe – przez nie przeniosłam się tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=IdXMFoahYnc#t=110 (http://www.youtube.com/watch?v=IdXMFoahYnc#t=110)
Nie pamiętam by ktoś tę elektrycerską animację tutaj umieszczał...a nawet fajna...chociaż skrótowa...noooo…ten komentarz pod...;)
Q – dobrze, że wróciłeś, bo ludzie mówią, że po końcu się coś tam poznaje – znaczy: sio do Akademii;))
-
znaczy: sio do Akademii;))
(http://kotomatrix.ru/images/lolz/2012/04/10/1161389.jpg)
Już idę, skoro już my som we względnym komplecie.
-
Przyznać się Bracia (i Siostry) kosmogonicy, kto planety przestawiał bez zezwolenia?
http://www.smog.pl/wideo/62889/gdyby_inne_planety_byly_tak_blisko_ziemi_jak_ksiezyc/ (http://www.smog.pl/wideo/62889/gdyby_inne_planety_byly_tak_blisko_ziemi_jak_ksiezyc/)
-
Daje do myślenia...
http://exoplanets.newscientistapps.com/ (http://exoplanets.newscientistapps.com/)
-
Ano daje, sporo tego....
A ja tymczasem zobaczyłem "One Human Minute" (kind of):
(http://www.po-land.pl/img/upload/b054be49b024c0b4ee40542e4fbdebcc.jpg)
-
Wieliczka doceniona ponad sto lat temu przez anglojęzyczne czasopismo:
http://blog.modernmechanix.com/wonders-of-an-underground-world/ (http://blog.modernmechanix.com/wonders-of-an-underground-world/)
Reklama procesorów szesnastobitowych:
http://blog.modernmechanix.com/two-bytes-are-better-than-one-2/ (http://blog.modernmechanix.com/two-bytes-are-better-than-one-2/)
I całego mikrokomputera:
http://blog.modernmechanix.com/two-bytes-are-better-than-one/ (http://blog.modernmechanix.com/two-bytes-are-better-than-one/) :)
-
Nowa wersja słynnego już robota:
http://www.wired.com/dangerroom/2013/10/wildcat/ (http://www.wired.com/dangerroom/2013/10/wildcat/)
Co można robić na emeryturze (i to ze szwankującym wzrokiem!):
http://www.wired.com/underwire/2013/10/pixel-painter-ms-paint/ (http://www.wired.com/underwire/2013/10/pixel-painter-ms-paint/)
-
Taki film http://www.filmweb.pl/film/Noc+oczyszczenia-2013-643609# (http://www.filmweb.pl/film/Noc+oczyszczenia-2013-643609#) Właściwie mógłby ten link umieszczony zostać w dziale Filmy SF .. lub nawet O Muzyce.. z względu na kojarzącą mi się niemiłosiernie muzykę Pink Floyd - Careful With That Axe Eugene (http://www.youtube.com/watch?v=tMpGdG27K9o#) a może w Polityce smoleńskiej, czy też , z którymś tematów o patriotyzmie. Dylemat amerykańskiego społeczeństwa a może taka noc w roku przydałoby się w Polszu. Tak to piszę na gorąco, chwilę po obejrzeniu, jutro o poranku pewnie zmienię zdanie 8)[ PS] Po zastanowieniu dużo w tym w filmie z "Mechanicznej pomarańczy" Kubricka, lecz brakuje w nim tego czegoś...
-
Horror Movie Daycare (http://www.youtube.com/watch?v=5WTkJHHF4B4#)
Kto by nie chciał w dzieciństwie chodzić do takiego przedszkola? ;)
-
Szokujące...
http://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-2219188/Inside-Google-pictures-gives-look-8-vast-data-centres.html (http://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-2219188/Inside-Google-pictures-gives-look-8-vast-data-centres.html)
-
Ano szokujące, ze "Daily Mail" zamieścił materiał z sensem ;). Pewnie bestóż, że obrazki...
Ale one, owszem, robią wrażenie. GOLEMa sobie dzięki Tobie zwizualizowałem ;),
-
Ostatecznego GOLEMA chyba mieli umieścić w bunkrze pod ziemią, więc proszę, jest i takie miejsce: http://www.archdaily.com/9257/ (http://www.archdaily.com/9257/)
http://www.wired.com/wiredenterprise/2012/10/supercomputer-moon/ (http://www.wired.com/wiredenterprise/2012/10/supercomputer-moon/) - a to może przyszłość? :)
-
Ostatecznego GOLEMA chyba mieli umieścić w bunkrze pod ziemią, więc proszę, jest i takie miejsce:
Wspomnieli dekoracje z "Bondów" wczesnych. Nie tylko im się skojarzyły, bo zdjęcia oglądając siedzibę Doktora No miałem przed oczami.
a to może przyszłość? :)
To jeszcze nie limit, eSeF nie takie zna cuda ::):
"- To jest karta komputacyjna - powiedział Scott. - Odpowiedź na problem dany do rozwiązania kalkulatorowi.
- Ale nie możemy nic odczytać - zauważył Taylor. - I nie mamy sposobu, by coś odczytać.
- Wcale nam to nie jest potrzebne odparł Scott. - Mamy odpowiedź na nasze pytanie: ta maszyna jest mechanicznym mózgiem.
- Absurd! - wykrzyknął Buckley. - Matematycznym...!
Scott potrząsnął głową. Nie matematycznym.
A w każdym razie nie czysto matematycznym. To coś więcej. Prawdopodobnie mamy do czynienia z mózgiem logicznym albo nawet i etycznym.
Rozejrzał się po twarzach stojących dokoła mężczyzn, widział malującą się na ich twarzach wątpliwość.
- Przed oczami macie dowód tego, co mówię! Nieskończenie powtarzające się identyczne elementy maszyny. Tak właśnie wygląda kalkulator: setki albo tysiące, albo miliony, albo nawet miliardy integratorów. Tyle, ile ich potrzeba, aby wykonać skomplikowane obliczenie.
- No dobrze, ale współczynnik ograniczający! prychnął Buckley.
- Rasa ludzka nigdy nie zwracała wiele uwagi na współczynniki ograniczające - odparł Scott. - Ludzie parli przed siebie i usuwali wszystkie przeszkody. Ta rasa również nie zwracała uwagi na współczynniki ograniczające.
- Niektóre z nich nie dadzą się pokonać - twierdził Buckley.
Mózg ma swoje ograniczenia.
Sam się nie zapłodni.
Zapomina zbyt łatwo, zapomina zbyt wiele, i to rzeczy, których nie powinien zapominać.
Jest skłonny do zmartwień, a dla mózgu to częściowe samobójstwo.
Jeśli eksploatuje się go zbyt intensywnie, znajduje ucieczkę w szaleństwie.
I wreszcie umiera. Właśnie wtedy, kiedy bliski jest doskonałości.
Dlaczego więc nie zbudować mechanicznego mózgu, tak wielkiego, że pokrywać będzie całą ziemię na wysokość dwudziestu mil, mózgu, który zajmować się będzie tym, czym powinien, który nigdy nic nie zapomni i nie będzie miał skłonności do szaleństw, gdyż nie zna rozczarowań?
Zbudować taki mózg i porzucić go! Przecież to już jest szaleństwem!
- Twoja teoria jest całkowicie bezpodstawna - powiedział Griffith - bo absolutnie nie wiemy, do czego oni używali tej maszyny. Upierasz się, żeby stosować do istot tego układu gwiezdnego kryteria ludzkie. One na pewno im nie podlegały.
- Nie mogły tak bardzo różnić się od nas - powiedział Lawrence. - Miasto na Planecie Czwartej mogłoby równie dobrze być miastem ludzi z naszej planety. A na tej planecie spotkaliśmy się z tymi samymi problemami technicznymi, jakie miałaby ludzka rasa, gdyby próbowała skonstruować coś podobnego. Oni zbudowali tę maszynę według tych samych zasad, które my znamy.
- Zapominasz o tym, co sam tak często podkreślasz - powiedział Griffith. - O fanatyzmie, który im kazał poświęcić wszystko dla jednego celu. Rasa ludzka nie potrafiłaby współpracować z takim samozaparciem. Ktoś popełniłby jakiś błąd, ktoś inny poderżnąłby komuś gardło, a jeszcze ktoś inny zaproponowałby komisje dla zbadania sprawy, i wszyscy zaczęliby urywać sobie łby i porzuciliby robotę. A tu nie. Ci byli systematyczni. Przerażająco systematyczni. Nie pozostawili śladów życia. W każdym razie na żaden taki ślad nie natrafiliśmy. Nie natrafiliśmy nawet na insekty. Jak wam się zdaje, dlaczego? Może właśnie dlatego, że insekty mogłyby dostać się do maszyny i uszkodzić ją. Dlatego je zlikwidowali.
Griffith potrząsnął głową. - Prawdę mówiąc, kiedy myślę o tych istotach, przypominają mi się insekty. Na przykład organizacje u mrówek. Bezduszna społeczność doskonałego współdziałania, która idzie na ślepo przed siebie w inteligentnym posłuszeństwie wobec obranego celu. I jeśli tak było, mój przyjacielu, to twoja teoria, że oni potrzebowali kalkulatora do wysnuwania społecznych i ekonomicznych prawd, jest jedną wielką bzdurą.
- To wcale nie moja teoria - odparł Lawrence - tylko jedna z wielu hipotez. Równie prawdziwe może być na przykład to, że oni szukali rozwiązania problemów wszechświata. Dlaczego istnieje, czym jest i gdzie zdąża.
- I jak - dodał Griffith.
- Masz zupełną racje. I jak. A jeśli tym się zajmowali, to jestem pewien, że nie kierowała nimi zwykła ciekawość. Musieli być do tego w pewien sposób zmuszeni. Była jakaś ważna przyczyna, dla której uważali, że to trzeba robić.
- Mów dalej - powiedział Taylor. - Nie mogę się doczekać zakończenia. Opowiadaj swoją bajeczkę do gorzkiego końca. Dowiedzieli się wszystkiego o wszechświecie i...
- Nie sądzą, by się dowiedzieli - mówił spokojnie Buckley. - Bez względu na to, jaka zaistniała przeszkoda, faktem jest, że nie mieli wielkich szans rozwiązania problemu, który ich interesował.
- Faktem? Jeśli o mnie idzie - odezwał się Griffith - to raczej skłonny jestem przypuszczać, że znaleźli odpowiedź. W przeciwnym wypadku po co by porzucali swoja planetę i całą maszynę? Znaleźli odpowiedź, więc nie potrzebowali więcej instrumentu, który sami do tego celu budowali.
- W pewnym sensie masz rację - przerwał mu
Buckley. - Nie potrzebowali już więcej maszyny, ale wcale nie dlatego, że dała im ona wszystko, czego chcieli. Porzucili ją, gdyż była za mała, by dostatecznie rozwiązać zadanie, jakie jej postawili.
- Za mała! - wykrzyknął Scott. - Mogli przecież dodać jeszcze jedną warstwę na wierzch, wokół całej planety.
Buckley potrząsnął głową. - Pamiętacie, co mówiłem o współczynnikach ograniczających? Jest jeden współczynnik, którego nie można ignorować. Włóż kawałek stali pod prasę o ciśnieniu pięćdziesięciu tysięcy funtów na cal kwadratowy i stal spłynie. Metal zastosowany do konstrukcji tej maszyny musiał być zdolny do wytrzymania o wiele większych ciśnień, ale była granica, poza którą nie należało wykraczać. Na dwadzieścia mil ponad powierzchnią planety natknęli się na tę granicę. Weszli w ślepy zaułek.
Griffith syknął: - Maszyna zrobiła się przestarzała.
- Maszyna analityczna to tylko sprawa wielkości - powiedział Buckley. - Każdy jej integrator odpowiada jednej celi mózgu ludzkiego. Ma ograniczone funkcje i pojemność. I praca każdej celi musi być kontrolowana przez dwie inne cele. Zasada potrójnej kontroli, dzięki której nie popełniamy błędu.
- Mogli wszystko zmyć i zacząć od początku - powiedział Scott.
- Prawdopodobnie robili to wiele razy. - Bardzo wiele razy. Chociaż zawsze istniała obawa, że po każdym skasowaniu, po każdym jej rozładowaniu mogły nastąpić komplikacje racjonalne albo moralne. Skasowanie maszyny tej wielkości musiało być połączone ze wstrząsem, jak na przykład korektywna operacja chirurgiczna mózgu ludzkiego.
- Mogły się zdarzyć dwie rzeczy. Albo osiągnęli granicę zmywalności. Zbyt wiele osadowej pamięci przylgnęło do lamp...
- Podświadomość! - dopowiedział Griffith. - Interesujący problem: czy maszyna może posiadać podświadomość.
- Albo - ciągnął Buckley - napotkali problem, Który był tak skomplikowany, posiadał tyle niewiadomych, że mimo swojej wielkości maszyna okazała się zbyt mała, aby to rozwiązać.
- Wynieśli się więc na poszukiwanie większej planety - mruknął Taylor nie bardzo w to wierząc. - Innej planety, dość małej, aby można na niej żyć i pracować, ale dość wielkiej, by można było zbudować na niej większy kalkulator.
- W tym jest jakiś sens - zgodził się niechętnie Scott. - I na nowym miejscu zaczęliby od początku, ale z odpowiedziami, które otrzymali poprzednio tutaj, z ulepszonymi rysunkami technicznymi i udoskonaloną techniką.
- A obecnie - powiedział King - obejmuje to w posiadanie rasa ludzka. Ciekaw jestem, co potrafimy z tym osiągnąć? W każdym razie nie to, co zamierzali konstruktorzy.
- Rasa ludzka - stwierdził Buckley - nie osiągnie z tą maszyną nic co najmniej przez sto lat. Najmniej sto lat, założę się, Żaden inżynier nie dotknie jednego kółka tej maszyny, póki dokładnie nie pozna, do czego ono służy, jak zostało zrobione i dlaczego. Trzeba zbadać miliony obwodów, miliony lamp sprawdzić, zrobić rysunki techniczne, wyszkolić personel.
Wziął z ziemi plecak i zarzucił go przez ramią."
Clifford D. Simak "Wspólczynnik racjonalności"
(1949!)
-
Bandę czworga. Kto robi za Ciang-Ciang? :)
-
? ? ? ???
-
? ? ? ???
Cztery niki w rządku.
>:( ::) :-* 8)
Można zgadywać.
-
Dałem sobie słowo, że nie obejrzę nowego "Solaris". I przez Was obejrzałem. Nigdy Wam tego nie wybaczę....
-
Widoczki z ISS:
View from the ISS at Night on Vimeo (http://vimeo.com/45878034)
Z czego kadr wybrany:
(http://www.spidersweb.pl/wp-content/uploads/2013/11/iss-618x250.png)
I nowy MITowski pomysł na interfejs:
Amazing Technology Invented By MIT - Tangible Media (http://www.youtube.com/watch?v=lvtfD_rJ2hE#ws)
-
Dostojny Kju, widzę, że Pan odżył. Dzięki serdeczne, zwłaszcza za ten czarodziejski interfesj z MIT-MAT-MUT (Mistrz byłby zachwycony!).
R.
-
Boziuńciu, ile tam sierotek musi siedzieć pod tym stołem...
-
A najfajniejsze było z przerabianiem wzorów algebraicznych na falujące sierotki! Widziałeś te kwadratowe kosinusy? Super!
Branoc,oh, o...
s.
-
A moim chłopakom z st.pl tylko jedno w głowie, już by się chcieli do tych sierotek dobrać:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=3631&page=1#msg271764 (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=3631&page=1#msg271764)
::)
-
http://www.xkcd.com/1289/ (http://www.xkcd.com/1289/) - to tak co do nowych wynalazków i ich wpływu na nasze życie ;) Tych sierotek też.
-
A tu ile musi być sierotek...
https://www.youtube.com/watch?v=AIj2xEd_z78 (https://www.youtube.com/watch?v=AIj2xEd_z78)
-
Sierotki, sierotkami, tymczasem mamy synthehol (http://en.memory-alpha.org/wiki/Synthehol):
http://www.tvn24.pl/biznes-gospodarka,6/naukowa-rewolucja-picie-nbsp-bez-kaca,120049.html (http://www.tvn24.pl/biznes-gospodarka,6/naukowa-rewolucja-picie-nbsp-bez-kaca,120049.html)
News jak znalazł na weekendowy wieczór;).
-
Dałem sobie słowo, że nie obejrzę nowego "Solaris". I przez Was obejrzałem. Nigdy Wam tego nie wybaczę....
Co to jest "nowe Solaris"? To sprzed 11 lat, czy sprzed 41? Czy jest jeszcze coś nowszego?
-
Właśnie zobaczyłem niesamowite filmiki o Wielkim Wybuchu, ekspansji i kollapsie... Nie zraźcie się początkiem, tylko patrzcie...
Slow Motion Underwater Guns: Shark ammo -- RatedRR (http://www.youtube.com/watch?v=j9pPVwdMFg0#ws)
AK-47 Underwater at 27,450 frames per second (Part 2) - Smarter Every Day 97 (http://www.youtube.com/watch?v=cp5gdUHFGIQ#ws)
-
Dałem sobie słowo, że nie obejrzę nowego "Solaris". I przez Was obejrzałem. Nigdy Wam tego nie wybaczę....
Co to jest "nowe Solaris"? To sprzed 11 lat, czy sprzed 41? Czy jest jeszcze coś nowszego?
Są 2 - stare i nowe. Nowe 11 lat. Jak z bicza strzelił.
-
Są 2
Są trzy. Poguglaj.
-
http://www.forbot.pl/forum/topics37/impreza-cyberiada-18-24112013-warszawa-vt9358.htm#83839 (http://www.forbot.pl/forum/topics37/impreza-cyberiada-18-24112013-warszawa-vt9358.htm#83839)
Po nazwie spodziewałem się troszkę innego programu imprezy, niemniej jeżeli jednak ktoś z Was mieszka w Warszawie, i ma trochę czasu to zapraszam, bo może warto to zobaczyć ;)
-
Właśnie zobaczyłem niesamowite filmiki o Wielkim Wybuchu, ekspansji i kollapsie... Nie zraźcie się początkiem, tylko patrzcie...
Szkoda, że aby opisać zjawiska następujące przy tych podwodnych wystrzałach musiałbym Ci opowiadać przez 3 tygodnie z przerwami na jedzenie, i byś po drodze zasnął. Może gdyby nie ta oczywista niedogodność, powstawałoby mniej programów o estetyce "Wow", a więcej takich jak "Sonda".
-
...jak nowy Boni (Cyfranio) trzyma rękę w kieszeni podczas premierowej prezentacji, i to mnie do niego ciut zraziło, bo to chyba klasyczne arcypostępowe obyczaje anglosaskie, nie polskie (sawuarwiwrowo wręcz antypolskie, a nawet może antysłowiańskie! gaspadin Putin by w życiu czegoś takiego nie zrobił), a był wtedy przedstawiany poniekąd 30 milionom dorosłych Polaków-wyborców. Nie mówię, żeby od razu stał na baczność (jak ja, gdy pan Jan Józef Szczepański ponad ćwierć wieku temu na Klinach przedstawiał mnie Mistrzowi), lecz łapę z karmana wyjąć by mógł. Może on jest kieszonkowiec i stąd taki nawyk? Ech, szkoda gadać, nie ta kindersztuba, czasy się zmieniają, idzie nowe, tylko starcy po staremu zrzędzą, zgredy jedne...
vosbm
-
Szkoda, że aby opisać zjawiska następujące przy tych podwodnych wystrzałach musiałbym Ci opowiadać przez 3 tygodnie z przerwami na jedzenie, i byś po drodze zasnął.
Dlaczego szkoda? Ja wytrzymam :) .
A skoro coś możesz powiedzieć, to wytłumacz mi jedną rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy i której nie rozumiem - dlaczego ta pulsująca eksplozjo-implozja ewidentnie opada w dół? Sprawdziłem to wrażenie na tych filmikach przykładając linijkę do lufy - pulsujący "obłok" zawsze opada. Dlaczego? Biorąc pod uwagę prędkość zdjęć nie jest to grawitacja chyba za szybko), zresztą wydaje mi się, że "obłok" ma gęstość mniejszą od wody (momentami znacznie), a w każdym razie zmienną, więc powinien ewentualnie podnosić się i opadać - a on tylko opada, nieco skokowo.
-
Coś pięknego i za grosze... url jest (jakby nie działało):
http://vimeo.com/66641648
Cosmography of the Local Universe on Vimeo (http://vimeo.com/66641648)
-
A ja gadgeciarsko:
Smarty Ring (http://www.youtube.com/watch?v=bXQlpY0LXgg#ws)
Dziś to, a potem jak u Dukaja, w "Czarnych Oceanach":
"Na wymanikiurowanych palcach jedyna biżuteria: sygnet Sony z kociookim agatem."
"Co to się dzieje, dumał Hunt, podczas gdy na wyciemnionej przedniej szybie BMW migotały kadry relacji z konferencji prasowej Południowoamerykańskiego Kartelu Drzewnego, na której jego zarząd dyplomatycznymi słowy de facto wypowiadał Holdingowi Syberyjskiemu średnioterminową wojnę; co to się dzieje, że ludziom coraz mniej waży ich życie? Przecież to nie tylko te samobójstwa, irracjonalizm szerzy się jak zaraza. Czy cywilizacja może zapaść na chorobę psychiczną? I jaka kuracja byłaby w takiej sytuacji dla niej odpowiednia?
Telefon, drugi priorytet. Strzelił sygnetem.
– Anzelm. Dostaliśmy szkic projektu budżetu na przyszły rok. Sto procent spod Korpusu, przesunięcie bez rekompensaty.
– Cholera.
– No. Pożerają nas.
– Kleist?
– Kleist, Fortzhauser, ktoś z tej paczki. A-aaa…
– Co?
– Nic, spać mi się chce, nerwową noc mieliśmy,"
I jeszcze takie cudactwo:
http://techcrunch.com/2013/09/14/the-zizz-is-an-intelligent-sleep-mask-which-helps-you-get-better-zzzs/ (http://techcrunch.com/2013/09/14/the-zizz-is-an-intelligent-sleep-mask-which-helps-you-get-better-zzzs/)
http://intelclinic.com/ (http://intelclinic.com/)
http://tech.pb.pl/3459355,39060,polski-menedzer-snu-podbil-kickstartera (http://tech.pb.pl/3459355,39060,polski-menedzer-snu-podbil-kickstartera)
Pomnicie jak się Deckard blady w powieści budził?
-
Q - tymi robotami z Eksploracji kosmosu przypomniał mi o tych darpowych zawodach, o których kiedyś tutaj pisałam.
Ci dołączyli ostatnio:
http://www.kurzweilai.net/final-four-teams-qualify-to-participate-in-darpa-robotics-challenge-trials (http://www.kurzweilai.net/final-four-teams-qualify-to-participate-in-darpa-robotics-challenge-trials)
Akurat w ten weekend odbędą się zawody:) Tutaj przegląd wszystkich drużyn i sporo info:
http://www.theroboticschallenge.org/teamlist (http://www.theroboticschallenge.org/teamlist)
W większości humanoidalni...Ci zawodnicy...8) ;)
Za rok finał - do wzięcia 2 mln dolarów.
-
W większości humanoidalni...Ci zawodnicy...8) ;)
Dlatego, prywatnie, obstawiam RoboSimiana:
(http://grafik.rp.pl/grafika2/1072223,1144960,16.jpg)
Przynajmniej niehumanoidalny... ::)
Acz ten, dumny projekt, Boston Dynamics... jakiś taki... jak z Lema wzięty?
(http://grafik.rp.pl/grafika2/1072223,1144961,16.jpg)
-
Bardziej przypomina Hektora z Saturn 3:
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/thumb/3/35/Saturn_three.jpg/220px-Saturn_three.jpg)
-
Własnie zobaczyłem to zdjęcie i pomyślałem sobie jak daleko jesteśmy od Gierka... To co prawda z Kanady ale u nas też obecnie możliwe...
(http://cdn.theatlantic.com/static/infocus/icestorm122313/i02_00514355.jpg)
-
Upewnię się: pijesz do gęder?
s.
-
Ło matko... Co się Ci satyrze jeden parzystokopytny kojarzy? Za późnego Gierka wszyscy sie modlili, żeby na święta rzucili, a potem się za pomarancyjami stało w kolejkach, jak za dobrem najwyższym, żeby dzieci zobaczyły, co to jest. A w periodykach typu "Moja działka" czy "Rośliny w domu i w zagrodzie" były porady, jak własne drzewko cytrynowe czy pomarańczowe z pestki wyhodować. Swoją drogą robiłem teraz rekultywację pomarańczarni, historycznie według Łazienek skrojonej, nawet z teatrem...
-
Tak? Tak? Takiś pamiętliwy? To powiedz, po ile były pomarajce, a po wiele cytryny? JA - pamiętam, starczą pamięć mam jak kryształ! Ceny były stałe, proszę Pana...
s.
pjes: tylko nie zaglądaj do gugli ani do gierkowskich roczników statystycznych!
-
Co Ty, moja baba jesteś? Też zawsze się pyta, po ile było, a ja biedniuteńki nie pamiętam, 3 czy 30, skaza taka. Spadaj, dzieckiem byłem, chłopcem w kołysce, któren łeb urwał hydrze...
-
Lep urwałeś chytrze?
Po 30 i po 40.
s.
-
Szczytryny droższe pomarancyj? Chtóren rok?
-
Na odwrót.
To było drogie, gdy średnia pensja wynosiła niespełna 1000 zł.
s.
-
Panie, pytasz Pan po wiele były pomarancyje po wiele szczytryny a potem sam sobie otpowiadasz jak Gamliet 30/40 - to jak na łodwrót? Na łodwrót Panie to Aborygeni chodzą! I ten, jak mu tam, Newton ich uspokoił.
-
daj se luz, cytryny po 30, pomarańcze po 40. Ol potwierdzi. A Ty spytaj Rodzicielki (i ucałuj rączki ode mnie)
s.
-
CoOlcoOl...po 30 polubiłam cytryny, to może po 40 polubię pomarańcze ::)
-
Wiedziałem, no, wiedziałem, że gdy tak napiszę, to się odezwie, choćby pierogi wlaśnie lepiła! Żadna kobita takiej insynuacji płazem nie puści, ty gadzie Mureszkowy :-(
Ol potwierdzi, mówię, bo Ol JUŻ spytala Rodzicielki!
s.
-
Jaka insynuacja? Jaki płaz? Jaki gad? Myślałam, że o cytrusy chodzi ::)
-
No i co Ci rzekła Pani Matka? Po ile były c. oraz p. za Gomułki i Gierka na Śląsku? A?!
s.
pjes: w Chełmie pewnie po 13 i po 14. A może nawet po 3 i po 4? Oni tak tam mają, zresztą do dziś, po Dekrecie PKWN...
-
Rodzicielka rączki do całowania łaskawie podsunęła, ale na temat pamięci to poprosiła, żebyś się odstosunkował.
-
Arcypasterka NA ŻYWO (TVP1). To robi wrażenie nawet na agnostyku :-)
vosbm
pjes: za moich czasów, pasterka rozpoczynana o 24:00 zaliczala uczestnictwo w mszy świętej w I dzień Bożego Narodzenia. Czy pasterka watykańska, nawet odprawiana przez papieża, nawet przez Franciszka, zalicza uczestnictwo w mszy świętej w I dzień Bożego Narodzenia, skoro jest odprawiana w wigilię tego Święta, o 21:30?
vosbm
-
A ja dochodzę do wniosku, że "zaliczenie pastorki (http://egosentrik.com/2013/03/05/female-pastor-exposes-boobs-while-preaching-omg/)" i "zaliczenie pasterki" to chyba nie to samo... ::)
-
Ze względu na życiowe braki komparatystyczne (pasterka ewentualnie i owszem, pastorka raczej nie - choć absolutnej pewności w mym wieku mieć nie można...) trudno mi zająć kompetentne stanowisko, ale jako doświadczony fizyk-doświadczalnik zgadzam się z Kju co do generaliów, dodając intuicyjnie, że różnice w anatomii chyba nie mogą być znaczne?
vosbm
-
Echhh... gdyby Pan Bóg był piękną kobietą... a nie starym dziadkiem.
Nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że kobieta-pastor to pastora. Pastorka to córka pastory albo pastora, albo nawet ich obojga naraz.
-
Tym bardziej zaprzeczam!
r.
-
Pastorka to córka pastory albo pastora, albo nawet ich obojga naraz.
A nie pastorałka - ta córka pastorki?
Synek zaś, pastuszek?
-
Apropos robotów - czy pisał ktoś, że Google skupuje firmy robotyczne? W ciągu kilku miesięcy kupili kilka liczących się. Między innymi Boston Dynamics, twórców koniorobota i Petmana. Na cholerę im sztuczni ludzie, skoro wynaleźli samochód bez kierowcy?
-
Sexdolls. Czyli kasa. Mówię jak najbardziej serio.
s.r.
-
Coś dla miłośników zwierząt futerkowych.
Scatcré-Cœur
http://mistrzowie.org/566862/Kot# (http://mistrzowie.org/566862/Kot#)
-
Haha, kot biskup :) .
A ja coś takiego zobaczyłem, ale straszne to podaję tylko linki. Czego to ludzie nie wymyślą...
http://www.pinterest.com/pin/464222674061670803/ (http://www.pinterest.com/pin/464222674061670803/)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sokushinbutsu (http://pl.wikipedia.org/wiki/Sokushinbutsu)
-
A ja coś takiego zobaczyłem, ale straszne to podaję tylko linki. Czego to ludzie nie wymyślą...
I nawet w święta nie wypada dodać, że to na tle religijnym ;).
-
Skoro na tle religijnym, widzieliście?
Asimov - prorok i wieszcz. :)
http://strefatajemnic.onet.pl/przepowiednie/proroctwo-asimova-na-2014-rok/nm440 (http://strefatajemnic.onet.pl/przepowiednie/proroctwo-asimova-na-2014-rok/nm440)
-
Troszkę przesadzili z tym tłumaczeniem na mego nosa ;) ...
http://www.nytimes.com/books/97/03/23/lifetimes/asi-v-fair.html (http://www.nytimes.com/books/97/03/23/lifetimes/asi-v-fair.html)
Mam nadzieje, że to co linkuje, to oryginał, choć któż to dziś może wiedzieć...
-
Pany szanowne, piersy byłem!
http://forum.lem.pl/index.php?topic=108.msg52301#msg52301 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=108.msg52301#msg52301)
-
Ano.
-
A ja korzystając z okazji zadam pytanie: jak tak właściwie miały działać te "polaryzowane okna" Asimova? Czy wymagały dwóch obracanych względem siebie warstw z filtrami, czy jednak obywały się jakoś bez elementów ruchomych? Jeśli tak, to jak? I czy rzeczywiście coś takiego zbudowano?
-
Obecnie taka funkcja jest realizowana za pomocą ciekłych kryształów i jej efekty najłatwiej zobaczyć w sklepie RTV - tak działają aktywne okulary 3D. Także o ile pamiętam w niektórych lepszych samochodach są przyciemniane tak szyby, bo efekt może być stopniowany. Może być kilka rozwiązań ale zasada ideowa jest jak piszesz. Generalnie ciekłe kryształy pomiędzy dwiema płaskimi elektrodami skręcają pod wpływem przyłożonego napięcia płaszczyznę polaryzacji. Jeśli więc są między dwiema elektrodami-szybami z których jedna jest dodatkowo stałym filtrem polaryzacyjnym, to bez napięcia płaszczyzny polaryzacji zgadzają się, a z napięciem się skręcają wzajemnie i światło zaczyna być blokowane. Minus polega na tym, że zarówno filtr polaryzacyjny stały jak i napylone na szyby elektrody metalowe pochłaniają same w sobie dużo światła. W najlepszych rozwiązaniach stosowanych w fotografii, gdzie w ten sposób buduje się migawki bez elementów ruchomych, strata ta wynosi np. 30%.
Prawdziwy minus polega na tym, że to światło nie jest odbijane, a pochłaniane w szybie - szyba więc zaczyna działać jak grzejnik. Tak samo zasłanianie okien od środka niewiele daje jeśli chodzi o nagrzewanie się pomieszczeń, bo zasłony zaczynają grzać. Dlatego tu technika tak naprawdę poszła w nieco innym kierunku - żaluzji/rolet zewnętrznych automatycznych i/lub warstw napylanych na szybę od zewnątrz, które "na pniu" odbijają światło słoneczne (ale tylko podczerwień, a nie wszystko jak leci) .
-
Trochę (raptem 50 ;)) kosmicznych zdjęć mijającego roku:
http://www.rsvlts.com/2013/12/27/appreciate-space-2013/#1 (http://www.rsvlts.com/2013/12/27/appreciate-space-2013/#1)
(W tym słynne fejs(z)bukowe.)
A skoro o fejs(z)bukowych mowa:
(http://p1.pej.cz/p1.pej.cz/29279b77335e1e0833ba3a407b1e5f90.jpg)
(źródło (http://pej.cz/Najslynniejsze-slodkie-fotki-2013-sl7916))
Jakoś tak mi się "Gravity" skojarzyło...;)
-
W roli metafory na Nowy Rok:
(http://f.kulfoto.com/pic/0001/0018/f6q1917512.jpg)
-
To jest fotoszop.
s.
-
Kiedyś mówiło się uczciwie "nie miesci mi sie w głowie" a teraz jest wymówka. Ale, ale - Ursynów nadal odcięty od gugla (https://www.google.pl/search?q=goats+on+the+dam&safe=off&espv=210&es_sm=93&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=MizFUsrfFtOQ4ASJtYHQBQ&ved=0CC0QsAQ&biw=1920&bih=1080) ;> ? A tu to się napracowali, całe video sfotoszopowali (http://www.telegraph.co.uk/earth/wildlife/10382180/Alpine-goats-filmed-walking-on-near-vertical-dam.html)
-
To sfałszowane "wideo" skozicamy jest rather not movie w ocennym aspekcie PION (stromość, pszepaścistość), a na dodatek o kapuście pekińskiej i sztucznej mgle. Panie, żeby aż tak Macierenko rzucił Ci się na musk?
vosbm
-
Brniecie, oj brniecie...
-
nie wiem czy już było, jeżeli się powtarza to przepraszam:
http://todayilearned.co.uk/2013/09/13/nature-is-badass-puts-cog-wheels-into-plant-hoppers-to-synchronise-their-leg-movements-when-jumping/?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+today-i-learned+%28Today+I+learned%29 (http://todayilearned.co.uk/2013/09/13/nature-is-badass-puts-cog-wheels-into-plant-hoppers-to-synchronise-their-leg-movements-when-jumping/?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+today-i-learned+%28Today+I+learned%29)
nie opisuję bo opis jest w linku o.O
-
Prawie jak LEM.
(http://apod.nasa.gov/apod/image/1401/cubesats_iss038_960.jpg)
-
Do oglądania.
http://apod.nasa.gov/apod/ap140112.html (http://apod.nasa.gov/apod/ap140112.html)
-
Absolut*.
Dzięki z serca i rozumu :-)
s.
---------
*absolutny, nie szwedzki...
-
W końcu wiem czymże jest porucznik rezerwy wobec nieskończoności Wszechświata... ::)
-
Dostojny Kju, Pan jezdeś ppor. rez.? O, wciórności!
kapral podchorąży mureszko, do usług...
-
Cytatą jadę.
-
Ob. Remuszko, frustrujecie mnie swa wylewnością.
To jeszcze:
http://www.bbc.com/future/story/20140105-timeline-of-the-far-future (http://www.bbc.com/future/story/20140105-timeline-of-the-far-future)
I dla twardzieli (ale naprawdę, straszne).
Dlaczego 4 pancerni i pies byli kłamliwi - można zacząć od 5:10
RPG Destroys Tank In Syria 18+ (http://www.youtube.com/watch?v=DnJpZkzxWKY#ws)
-
Że niby za kołnierz? O, to podła potwarz, to się po mnie nie pokaże!
(especially for Maziek: potważ się nie pokarze!)
-
Teleportacja jednak działa?
Star Trek Teleportation Stuns Shoppers (http://www.youtube.com/watch?v=f4RbF2tjTt0#ws)
8)
-
Absolutely Hilarious Bathroom Mirror Prank (http://www.youtube.com/watch?v=H_Dtsx-VGG0#) ;)
-
Obrazy z albumu, z którego wzięty został Obcy do "Obcego...":
Giger's Necronomicon slide-show (http://www.youtube.com/watch?v=CA_7XI5Haqg#)
Jeden luzem ;):
(http://lcart3.narod.ru/image/fantasy/giger/ne/hr_giger_necronom_V.jpg)
(Tytuł albumu - "Necronomicon" (http://en.wikipedia.org/wiki/Necronomicon) - zaś wzięty z Lovecrafta. I tak to jedni od drugich podbierają...)
-
Wracając z urojonego kosmosu na prawdziwą Ziemię:
http://galerie.newsweek.pl/swiecaca-plaza-na-malediwach-niesamowity-widok-newsweek-pl,galeria,279278,1.html (http://galerie.newsweek.pl/swiecaca-plaza-na-malediwach-niesamowity-widok-newsweek-pl,galeria,279278,1.html)
http://www.independent.co.uk/news/world/asia/maldives-beach-becomes-sea-of-stars-thanks-to-bioluminescent-phytoplankton-9072197.html (http://www.independent.co.uk/news/world/asia/maldives-beach-becomes-sea-of-stars-thanks-to-bioluminescent-phytoplankton-9072197.html)
Palatynidom kat świeci, a nam - plankton.
-
Skomputeryzowany karabin:
http://www.konflikty.pl/a,5923,Militaria,Inteligentny_karabin.html (http://www.konflikty.pl/a,5923,Militaria,Inteligentny_karabin.html)
Dzięki specjalnej aplikacji na smartfona wyniki strzelań mogą być udostępniane na portalach społecznościowych. Broń może być wyposażona w kamerę internetową, pozwalającą na umieszczanie w Internecie filmów ze strzelań.
Może z tym opowiadaniem Dukaja coś jest na rzeczy? ;)
Strzelasz i zbierasz lajki za najbardziej stylową agonię (taka współczesna wersja ars moriendi) lub najładniej rozbryźnięty na ścianie mózg ("Pacykarz"?).
-
Filmik o pożarze na МИРе:
MIR Space Station Fire - BBC Horizon MIR Mortals (http://www.youtube.com/watch?v=7ZsO7r99L0s#)
Słyszałem o tym zdarzeniu od dawna, ale dopiero teraz poznałem szczegóły.
-
https://www.youtube.com/watch?v=uAspqCD34Hw (https://www.youtube.com/watch?v=uAspqCD34Hw)
-
A ja właśnie zobaczyłem coś takiego:
In Saturn's Rings - New Teaser 4K (space photoanimation) (http://www.youtube.com/watch?v=aJjeo2Br2AY#ws)
I mam nadzieję, że jak facet zrobi ten film, to zobaczę więcej:
http://www.insaturnsrings.com/ (http://www.insaturnsrings.com/)
https://www.kickstarter.com/projects/sv2/adagio-in-space-the-greensboro-symphony-in-saturns (https://www.kickstarter.com/projects/sv2/adagio-in-space-the-greensboro-symphony-in-saturns)
http://en.wikipedia.org/wiki/In_Saturn's_Rings (http://en.wikipedia.org/wiki/In_Saturn's_Rings)
-
...Księżyc.
Ma kształt litery D. Gdzie jest Słońce? Wiadomo, że na symetralnej. Lecz ja stoję na Ursynowskiej Ziemi i chcę wskazać mojej Kasi PALCEM, gdzie - w danym momencie - jest nasza Gwiazda. Mogę wskazać różne punkty pod horyzontem NA OSI, lecz po czym poznać, czy na symetralnej prostopadle, czy (na przykład) 30 stopni w prawo, a może 45? Czy to widać (mniej więcej), czy trzeba policzyć?
vosbm
-
Poświęciłem poranną kawę i po naszkicowaniu stwierdzam, że z bardzo dobrą dokładnością Słońce jest w takiej odległości kątowej od Księżyca, jak dopełnienie do 90 stopni kąta, jaki ma płaszczyzna jego terminatora do linią łączącej go z obserwatorem. Tzn. w II fazie 45 stopni, w III 90 stopni itd. Wynika to z tego, że Księżyc z dobrym przybliżeniem jest "w punkcie Ziemi" a Słońce bardzo daleko - prawie 400 razy dalej. Za wiele to w praktyce nie daje, bo ocena jaki jest ten kąt (terminatora do obserwatora) jest jak mi się zdaje trudna w warunkach polowych, aczkolwiek można to sobie ustalić przed wyjściem z domu.
-
Jedną ręką (z palcem wskazującym na końcu) celuję w Księżyc, drugą rękę wymierzam w orientacyjne położenie Słońca pod horyzontem. Jaki (mniej więcej) powinien być kąt między rękami? Jeśli widzimy Księżyc w II kwadrze, to znaczy, że jesteśmy w płaszczyźnie jego terminusa. Gdzie jest sun? Jaki kąt międzyręczny? Pićwierć?
s.
@ Maziek: serdeczne dzięki za Twój globalny (Księżyc, Ziemia, Słońce, moderacja) wysiłek umysłowy :-)
-
Ju łelkam. Sam nigdy nie iwme, która kwadra jest która, II kwadra to pełnia, tak jak piszesz to jest I kwadra - kąt międzyręczny 90 stopni.
-
Pipół?
Doświadczenie sprzed chwili, gdy pół słońca było już pod horyzontem, mówi o jakichś 70 stopniach na oko.
sługa
vosbm
-
Coś dla miłośników jedynie słusznej wersji "Diuny":
http://io9.com/a-gallery-of-never-before-seen-concept-art-from-david-l-1511514839 (http://io9.com/a-gallery-of-never-before-seen-concept-art-from-david-l-1511514839)
-
...i oglądam nadal NIESAMOWITY dwuminutowy straszny zjazd olimpijczyków w Soczi. Czegoś tak trudnego i fascynującego chyba jeszcze nie widziałem. TVP1.
S.R.
-
Jako, że nie ma "Właśnie usłyszałem", powiedzmy, że doznałem zjawiska synestezji ;) i zobaczyłem jak Konrad Wągrowski z "Esensji" mówił różne oczywistości o ekranizacjach Lema:
http://www.polskieradio.pl/10/601/Artykul/936907,Stanislaw-Lem-ten-film-jest-dnem-dna- (http://www.polskieradio.pl/10/601/Artykul/936907,Stanislaw-Lem-ten-film-jest-dnem-dna-)
-
Właśnie zobaczyłem, że zaraz po DWŚ świat był jeszcze w miarę normalny. Zapalanie znicza olimpijskiego igrzysk zimowych w St. Moritz w Szwajcarii w 1948 :) .
(http://cdn.theatlantic.com/static/infocus/oly021214/w08_80130016.jpg)
-
Mosz rycht (dobrze godom, Ol?)
Dwie kobity pędziły dziś ponad półtorej minuty w dół z prędkością ponad 100 km/h i wpadły na metę w tym samym czasie z dokładnością do 1/100 sekundy. Obie dostały kawałek ruskiego tombaku - i to pewnie fałszywego, bo jaki inny mógłby być, według uczuć Adasia do Władźki?
Dlatego należy ALBO przestawić stopery na 1/1000 sekundy ALBO zasadniczo zmienić cóś innego.
Ja optuję za drugim rozwiązaniem, bo dla mnie to jest już marny, ba, żaden sport. Gladiator przynajmniej nie dostawał kolacji, jeśli nie zabił rywala...
vosbm
-
Od dawna powtarzam, że kontrola antydopingowa to czysta hipokryzja. To by w części rozwiązało sprawę Twojej 1/100. Choć moje zdjęcie miało nieco inny wydźwięk. W każdym razie ja co innego przede wszystkim widzę.
P.S. Kobity mknące w dół... proszę, te same igrzyska i kobieta mknąca w dół, aczkolwiek slalomem, więc wolniej. Kandahary, mam takie jeszcze w garażu na moich drugich porządnych nartach RYSY, jej narty już są okrawędziowane a co więcej jedzie na krawędzi a nie płasko - straszna technika i strasznie wyemancypowana kobita :) .
(http://cdn.theatlantic.com/static/infocus/oly021214/w13_80204062.jpg)
-
Co do poprzedniej foty: pacz Pan, a w takim samym naczyniu robie dziś hińszyzne. Tyż na gazie (choć bez rury). A tyn spawacz to mój dzadeczny wujek, Stanisław Moryc (z naszych), w każdym razie podobny, z tyłu chyba ciocia Salcia i mały Liwek...
Ty, a po czym poznać, że na drugiej focie to nie mój immiennik Marusarz? Wszystko Ci się gęderowo z babo kojarzy?
s.
-
Ty dżenderze, po pupie i biuście poznać kobitę. To Andrea Mead, lat 15, za 4 lata w Oslo podwójna złota medalistka. Ale z Marusarzem się w St. Moritz pewno spotkała - startował w skokach. Musiała go uważać za 35-letniego dziadka :) . Tako rzecze Wiki.
Cala galeria: http://www.theatlantic.com/infocus/2014/02/looking-back-photos-from-the-first-12-winter-olympics/100679/ (http://www.theatlantic.com/infocus/2014/02/looking-back-photos-from-the-first-12-winter-olympics/100679/)
-
... stronę poświęconą Lemowi na Culture.pl:
http://culture.pl/pl/tworca/stanislaw-lem (http://culture.pl/pl/tworca/stanislaw-lem)
-
Nienowe, ale właśnie zobaczyłem, że czasem lepiej być miętkim, a nie twardym;):
Harvard researchers demonstrate soft robot camouflage system (http://www.youtube.com/watch?v=bC1WFU4G-WU#ws)
http://www.bbc.com/news/science-environment-19286259 (http://www.bbc.com/news/science-environment-19286259)
http://www.futuredude.com/soft-flexible-robot-can-also-camouflage-itself/ (http://www.futuredude.com/soft-flexible-robot-can-also-camouflage-itself/)
I jak się ma rzeczywistość do pomysłów z "Elizjum":
A Lightweight Soft Exosuit for Gait Assistance (http://www.youtube.com/watch?v=eU897nPqUCM#ws)
http://www.futuredude.com/sci-fi-made-real-is-matt-damons-exosuit-in-elysium-possible/ (http://www.futuredude.com/sci-fi-made-real-is-matt-damons-exosuit-in-elysium-possible/)
A jako bonusik taki zbiór plakatów, ten nowy:
http://www.gizmodo.com.au/2014/03/i-want-to-buy-all-these-amazing-retro-futuristic-movie-posters/ (http://www.gizmodo.com.au/2014/03/i-want-to-buy-all-these-amazing-retro-futuristic-movie-posters/)
-
Znaczy (p)o co z tymi marchewkami chodzi?
-
Aluzju poniał, rehabiliuję się konkretem:
http://micro.seas.harvard.edu/papers/Wehner_ICRA13.pdf (http://micro.seas.harvard.edu/papers/Wehner_ICRA13.pdf)
I dorzucam drugi, o soft robots:
http://211.144.68.84:9998/91keshi/Public/File/41/337-6096/pdf/828.full.pdf (http://211.144.68.84:9998/91keshi/Public/File/41/337-6096/pdf/828.full.pdf)
-
...jak specjalnie skonstruowany robot bije rekord w układaniu kostki Rubika:
CUBESTORMER 3 Smashes Rubik's Cube Speed Record (http://www.youtube.com/watch?v=X0pFZG7j5cE#ws)
Info:
http://www.bbc.com/news/uk-england-birmingham-26561904 (http://www.bbc.com/news/uk-england-birmingham-26561904)
http://www.polskieradio.pl/78/1227/Artykul/1076467,Robot-mistrzem-kostki-Rubika (http://www.polskieradio.pl/78/1227/Artykul/1076467,Robot-mistrzem-kostki-Rubika)
(Drugi link specjalnie dla olki ;).)
W sumie nic wielkiego - i od dawna należało się tego spodziewać, ale zawsze ciekawostka...
-
No wprost super ciekawostka, dzięki :-)
vosbm
-
(Drugi link specjalnie dla olki ;).)
Co to za łamanie monopolki?;)
W piątek był Dzień Liczby Pi (do czego to dochodzi...) i w wybiórczej pisnęli ciut o liczbach - też o Rubiku.
Żebym nie pomyliła;) :
43252003274489856000
to liczba kombinacji początkowych ułożeń kostki. Rekordziści starują od zadanego stanu, czy dowolnego? Hm.
-
Analemma dla Maźka:
http://wyborcza.pl/1,75400,15651564,Polacy_sfotografowali_na_niebie_analemme__Jest_wyjatkowa.html (http://wyborcza.pl/1,75400,15651564,Polacy_sfotografowali_na_niebie_analemme__Jest_wyjatkowa.html)
-
Dziękuje, ale bezkrytycyzm redaktorów GW jest za-trwa-ża-ją-cy.
-
GW nie wierzysz? ICH analemma Ci się nie podoba? Masz uprzedzenia kastowe?
vosbm
-
Analemma mi się podoba. Autorzy mogą się uważać za bardzo wyróżnionych, bo wiszą na dzisiejszym APODzie, z okazji równonocy (i patrz Pan, z białym niedźwiedziem jednak lipa przez następne kupę lat). To dla zainteresowanych wielka nobilitacja.
Natomiast ten co o tym pisał uczył się chyba składając w poprzedniej robocie treść metek do majtek.
-
Analemma
O! Ktoś wypisał znak nieskończoności na niebie. Trzy razy.
-
hi, hi :-)
-
Takie oto robotyczne ramię, znanej z różnych pomysłów firmy Festo:
http://www.festo.com/cms/en_corp/9655.htm (http://www.festo.com/cms/en_corp/9655.htm)
Festo - Bionic Handling Assistant (http://www.youtube.com/watch?v=SKJybDb1dz0#ws)
Nominated for "Deutscher Zukunftspreis 2010" (http://www.youtube.com/watch?v=Cd9yR64jwFo#ws)
Oczywiście nie da się uciec od dość oczywistej popkulturowej inspiracji:
Spider-Man 2.1 Extended Bank Fight Scene (HD) (http://www.youtube.com/watch?v=Lt56jutf1vk#ws)
(Której komiksowy schemat (http://www.spiderfan.org/characters/images/doctor_octopus1/arms_diagram.jpg) dorzucam jako ciekawostkę.)
-
Na samą myśl, że łapie za jaja, oblewa mnie zimny pot.
-
Z tymi cojones to mi przypomniałeś stary dowcip o takim oto duecie (z czym innym mogło mi się skojarzyć? 8))
Star Trek Deep Space 9, Garak and Bashir, Especially the Lies (http://www.youtube.com/watch?v=151qkW4H8vw#ws)
Star Trek Deep Space 9, Bashir and Garak, The Boy who cried wolf (http://www.youtube.com/watch?v=-abY6EBnvPA#ws)
Garak przyszedł z wizytą do doktora Bashira z chorym zębem. Bashir ma zamiar rozpocząć borowanie, gdy nagle zastyga w bezruchu i pyta nieufnie:
- Czy mi się to tylko wydaje, czy też trzyma pan rękę na moich jądrach?
Garak spokojnym głosem:
- To tylko taka mała asekuracja. Bo przecież nie chodzi o to, żebyśmy sobie ból zadawali... Prawda, Panie Doktorze...?
A co do ramienia... Noszący je pan w filmie odkrył zimną fuzję. Gdybym więc był redachtórem od nauki w jednej z popularnych gazet to bym machnął artykuł z tytułem: "WYKONANO POWAŻNY KROK NA DRODZE DO ZIMNEJ FUZJI!". ::)
-
Naprawdę świetne.
http://www.stefanom.org/spc/ (http://www.stefanom.org/spc/)
-
Naprawdę świetne.
http://www.stefanom.org/spc/ (http://www.stefanom.org/spc/)
Faktycznie, wciągające.
-
Naprawdę świetne.
http://www.stefanom.org/spc/ (http://www.stefanom.org/spc/)
Faktycznie, wciągające.
W istocie.
Pochwalę się stabilnymi układami własnej produkcji:
(http://i.imgur.com/E7ThTDw.png)
(http://i.imgur.com/yHs1bl5.png)
(http://i.imgur.com/RZeMSS5.png)
(http://i.imgur.com/DWT0OJb.png)
(http://i.imgur.com/fvuQti3.png)
(http://i.imgur.com/SNtQfY1.png)
(http://i.imgur.com/C6cG3fQ.png)
-
Bardzo śliczne :-)
Można by to wystawiać i sprzedawać w galerii malarstwa jako "akwarele popularnonaukowe"...
vosbm
-
Nekrobie - zgodnie z modą - 3D (i to, jak piszą, dla dzieci):
http://www.wiz.pl/8,1468.html (http://www.wiz.pl/8,1468.html)
-
Zapomniałam sobie nazwę rodu, która posługuje się okrzykiem bojowym "Awruk". Wrzuciłam więc to w google i oto, co oczy moje lepniacze na pierwszym miejscu spozycjonowane ujrzały: Awruk Białystok. Drzwi, okna, bramy garażowe. (http://wawruk.pl/)
Tak, link działa. Nie wypada się śmiać z czyjegoś nazwiska. ale no... śmieszy mnie to ;D
-
Awruk nie spi!
(http://gameplay.pl/galeria/ilustracja/32_77824870.jpg)
-
Co to nikt nie pisze, że jeden facet się przykuł do Lema?
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,15802338,Eksmisja_przy_ul__Lema__Wulkanizator_przypial_sie.html (http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,15802338,Eksmisja_przy_ul__Lema__Wulkanizator_przypial_sie.html)
-
Wszystko zależy od tego, ile dostał odszkodowania. Miał dostać.
-
Ilustracje do audiobooka... W dodatku "Niezwyciężonego":
http://audioteka.pl/niezwyciezony/ (http://audioteka.pl/niezwyciezony/)
Przykłady:
(http://audioteka.pl/niezwyciezony/imges/06_rohan.png)(http://audioteka.pl/niezwyciezony/imges/03_robot.png)
-
.... okrucieństwo ewolucji w praktyce:
http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,15824916,Pechowa_zmija_postanowila_zjesc_wija__Wij_postanowil.html (http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,15824916,Pechowa_zmija_postanowila_zjesc_wija__Wij_postanowil.html)
-
http://pierwszymilion.forbes.pl/polacy-szybsi-od-intela-digital-core-design,artykuly,169364,1,1.html (http://pierwszymilion.forbes.pl/polacy-szybsi-od-intela-digital-core-design,artykuly,169364,1,1.html)
Natomiast z komentarzy do tego artykułu:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,15802338,Eksmisja_przy_ul__Lema__Wulkanizator_przypial_sie.html (http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,15802338,Eksmisja_przy_ul__Lema__Wulkanizator_przypial_sie.html)
trafiłęm tutaj... http://pl.wikipedia.org/wiki/Marvin_Heemeyer (http://pl.wikipedia.org/wiki/Marvin_Heemeyer)
-
trafiłęm tutaj... http://pl.wikipedia.org/wiki/Marvin_Heemeyer (http://pl.wikipedia.org/wiki/Marvin_Heemeyer)
Szczenopad...w juesej takie niedobre waadze?
Swoją drogą - czołg.
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/9/96/Killdozer.jpg)
(http://cbsdenver.files.wordpress.com/2011/07/granbyrampage99.jpg?w=370)
-
Ja cię, nigdy o tym nie słyszałem :) .
-
Swoją drogą ciekawy człowiek ten Heemeyer. Swego typu geniusz (tak tego Killdozera przebudował, że policja bezsilna była), ale i w sumie humanitarysta - skoro nikt (poza nim samym) nie ucierpiał.
W zasadzie pasowałby na jednego z tych z "Ze wspomnień...". Też zwykle smutno kończyli.
Nawiasem: obejrzałem filmik pokazujący jak TO wyglądało:
Killdozer Helicopter News Footage (http://www.youtube.com/watch?v=PZbG9i1oGPA#)
(Holiłud jednak z rozwałkami grubo przesadza.)
-
http://www.forbot.pl/forum/topics26/model-mozgu-9000-razy-szybszy-niz-zwykly-komputer-vt9956.htm (http://www.forbot.pl/forum/topics26/model-mozgu-9000-razy-szybszy-niz-zwykly-komputer-vt9956.htm)
-
Dobry art. Należałoby to łączyć z tym:
http://www.gizmag.com/nanoelectronic-circuits-quantum-plasmonic-tunneling/31714/ (http://www.gizmag.com/nanoelectronic-circuits-quantum-plasmonic-tunneling/31714/)
i tym:
http://www.independent.co.uk/news/science/stephen-hawking-transcendence-looks-at-the-implications-of-artificial-intelligence--but-are-we-taking-ai-seriously-enough-9313474.html (http://www.independent.co.uk/news/science/stephen-hawking-transcendence-looks-at-the-implications-of-artificial-intelligence--but-are-we-taking-ai-seriously-enough-9313474.html)
P.S. Można jeszcze dodać to: implant mający przywracać pamięć poprzez interferencję z mózgiem delikwenta.
http://medicalxpress.com/news/2014-05-brain-implant-memory.html#ajTabs (http://medicalxpress.com/news/2014-05-brain-implant-memory.html#ajTabs)
-
Kalkulator wyboru powieści SF:
(http://www.box.net/shared/static/a6omcl2la0ivlxsn3o8m.jpg)
http://www.sfsignal.com/archives/2011/09/flowchart_for_navigating_nprs_top_100_sff_books/ (http://www.sfsignal.com/archives/2011/09/flowchart_for_navigating_nprs_top_100_sff_books/)
Mnie wyszło - z braku Lema - "Spotkanie z Ramą".
-
Mnie Wehikuł czasu. Alternatywnie: O.2001 i też w Ramy zaprowadziło;)
-
Prawdę mówiąc ja znów o włos tylko nie obstawiłem ścieżki do "Odysei...", ale... w sumie czytałem prawie wszystko, co na liście.
(Swoją drogą znamienne, że SF prawie sama odwieczna klasyka, a wśród fantasy tyle tam dali nowości...)
-
Kosmos, jak żywy:
Illustris Simulation - Most detailed simulation of our Universe (http://www.youtube.com/watch?v=PfLWsA4uwRw#ws)
To zaś znów, z przeciwnego bieguna, kazało mi wspomnieć Mikromiła z Gigacyanem (zwł. tego drugiego):
Size Comparison of Mecha (English Translation) (http://www.youtube.com/watch?v=7CXNa_m52r0#ws)
-
...niemożliwego sznurkoskoczka: http://www.wimp.com/thisimpossible/ (http://www.wimp.com/thisimpossible/)
R.
-
Pamiętacie latające skutery z "Gwiezdnych wojen"?
Return of the Jedi Speeder Bike Chase Music Video (http://www.youtube.com/watch?v=4qfsCleM8rE#)
Właśnie zobaczyłem, że to realne...
Tandem-Duct Aerial Demonstrator (http://www.youtube.com/watch?v=akA-B64RACU#ws)
I to - jak czytam - od dwóch lat:
http://www.space.com/17192-hover-vehicle-star-wars.html (http://www.space.com/17192-hover-vehicle-star-wars.html)
Strona producenta:
http://aerofex.com/ (http://aerofex.com/)
-
...równanie inteligencji. O tu: http://www.ted.com/talks/alex_wissner_gross_a_new_equation_for_intelligence (http://www.ted.com/talks/alex_wissner_gross_a_new_equation_for_intelligence)
Podoba mi się podejście, przypominające nieco interpretację problemu listu z gwiazd w "Głosie Pana" jako zagadnienia fizycznego: w końcu neutrinowa transmisja była fizycznym zjawiskiem, więc jako takie można ją badać, nie zakładając żadnej intencji komunikacyjnej za nią stojącej. Tak jest i z efektami inteligentnego działania. Skoro zaś ustalony wzór daje rezultaty, jak na załączonym obrazku, takie spojrzenie na sprawę ma potencjał pewnej efektywności. Poczekamy trochę i zobaczymy, co za roboty będziemy mieli za lat 10 czy 20. ;)
-
Z tym wzorem faktycznie podejście takie trochę a'la "Summa..", pragmatyczno-inżynieryjne.
Tymczasem wrócę jeszcze do swoich latawców ;) - kolejna przymiarka do budowy jetpacka:
(http://s1.blomedia.pl/gadzetomania.pl/images/2011/11/jetpack1.jpg)
RAW VIDEO: Jetpack Demo at Smithsonian Future Is Here Festival (http://www.youtube.com/watch?v=IYwFll9413g#ws)
A wizja stara...
(http://www.tasteofcinema.com/wp-content/uploads/2012/10/jet-pack-thunderball-1965-sean-connery.jpg)
Bardzo stara...
(http://www.technovelgy.com/graphics/content09/skylark.jpg)
http://www.technovelgy.com/ct/Science-Fiction-News.asp?NewsNum=2567 (http://www.technovelgy.com/ct/Science-Fiction-News.asp?NewsNum=2567)
http://content.time.com/time/photogallery/0,29307,2030642,00.html (http://content.time.com/time/photogallery/0,29307,2030642,00.html)
-
Wzór ciekawy, ale:
1. Skąd wziąć wartości T i S? Jak rozumiem, T jest jakąś siłą woli, ale jak ją mierzyć? Ilością energii zużytą przez dany homeostat na osiągnięcie celu? Wpierw musielibyśmy wiedzieć, co w ogóle jest celem, a co skutkiem ubocznym, a to mi się wydaje niełatwe. Nie wspominając o tym, że samo założenie celowości działania badanego obiektu (jak rozumiem, ten wzór ma nie być ograniczony tylko do sapiensów) jest już założeniem dość odważnym. A już to S, definiowane jako "diversity of possible accessible futures", wydaje mi się całkiem niemożliwe do zmierzenia, tym bardziej, że tu chodzi chyba tylko o takie przyszłości, na które mamy jakiś wpływ.
2. O ile dobrze rozumiem, to samobójca lecący z mostu ma zerową inteligencję, bo właśnie zagwoździł sobie wszystkie dostępne przyszłości :)
-
2. O ile dobrze rozumiem, to samobójca lecący z mostu ma zerową inteligencję, bo właśnie zagwoździł sobie wszystkie dostępne przyszłości :)
Niekoniecznie - czytałeś jaka przyszłość się otwiera dla skoczków z najpopularniejszego samobójczego mostu - Golden G.?;)
http://wyborcza.pl/1,91446,16233951,USA__Most_Golden_Gate_otrzyma_zabezpieczenia_przed.html (http://wyborcza.pl/1,91446,16233951,USA__Most_Golden_Gate_otrzyma_zabezpieczenia_przed.html)
Chociaż wg tytułu:
USA. Most Golden Gate otrzyma zabezpieczenia przed samobójcami
to te 76 mln dol raczej w obronie...mostu - niźli inteligencji;)
-
A ja zobaczyłam bardzo interesujące, i na ile to możliwe, ilustracje wytworów Solaris. Polecam!
http://dominique.signoret.perso.sfr.fr/Solaris/English%20version/Solaris%20-%20pictures.html (http://dominique.signoret.perso.sfr.fr/Solaris/English%20version/Solaris%20-%20pictures.html)
-
Lemofilko, nie chce być przykry, bo wiem, żeś tu nowa, ale nie informuj nas, proszę, że królowa Bona umarła. Autor tych prac od dawna jest z nami na Forum ;):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=422.msg15875#msg15875 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=422.msg15875#msg15875)
ps. Cofając się do:
O ile dobrze rozumiem, to samobójca lecący z mostu ma zerową inteligencję, bo właśnie zagwoździł sobie wszystkie dostępne przyszłości :)
HAL, on sobie nie zagwoździł, on jeszcze ma minimalny wybór - może machać rękami lub nie ;). Inna sprawa, że lecąc pewnie zredukował się intelektualnie do krzyku (wzgl. zaciskania zębów), więc z tym spadkiem inteligencji coś jest na rzeczy... ::)
-
A ja Lemofilkę podkarmiłem - na zarybek i dla otuchy :-)
vosbm
-
Ups! Wpadka!
Ale takiego małego solaris zrób-to-sam nie było, prawda?
https://www.youtube.com/watch?v=kt5EYi7xby8 (https://www.youtube.com/watch?v=kt5EYi7xby8)
-
Umięśnienie robotów:
Muscle-Powered Bio-Bots: Soft biological machines take a step forward (http://www.youtube.com/watch?v=skCzl7FlM34#ws)
Dokładniejsze informacje:
http://www.pnas.org/content/early/2014/06/26/1401577111 (http://www.pnas.org/content/early/2014/06/26/1401577111)
http://news.illinois.edu/news/14/0630biobots2_RashidBashir.html (http://news.illinois.edu/news/14/0630biobots2_RashidBashir.html)
I medialny impakt niusa:
http://www.kurzweilai.net/muscle-powered-bio-bots-walk-on-command (http://www.kurzweilai.net/muscle-powered-bio-bots-walk-on-command)
http://www.techtimes.com/articles/9664/20140703/muscles-are-machine-behind-bio-bots.htm (http://www.techtimes.com/articles/9664/20140703/muscles-are-machine-behind-bio-bots.htm)
U nas (co daję ad usum Męberi, jak zwykle) zrobili z tego takiego oto niusa:
http://gadzetomania.pl/1462,nadchodza-bioroboty-zbudowano-maszyne-laczaca-sztuczny-szkielet-z-zywa-tkanka (http://gadzetomania.pl/1462,nadchodza-bioroboty-zbudowano-maszyne-laczaca-sztuczny-szkielet-z-zywa-tkanka)
Łącząc poniekąd z wcześniejszymi doniesieniami niczym z dickowego "A teraz zaczekaj na zeszły rok...":
http://www.engadget.com/2009/07/14/researchers-create-robo-moth-dream-of-a-cyborg-cricket-filled-f/ (http://www.engadget.com/2009/07/14/researchers-create-robo-moth-dream-of-a-cyborg-cricket-filled-f/)
http://phys.org/news166715517.html (http://phys.org/news166715517.html)
http://www.newscientist.com/article/mg20327165.900-cyborg-crickets-could-chirp-at-the-smell-of-survivors.html (http://www.newscientist.com/article/mg20327165.900-cyborg-crickets-could-chirp-at-the-smell-of-survivors.html)
-
Misterny Kju, dzięku, obejrzałem wszystkie linki do mego użytku, a teraz spytam, czy druga kuczelaDA DOTARŁA?
VOSBM
-
Dzisiej (z krakoskim (https://pl-pl.facebook.com/BojeSieZeNieJestemKrakowskimHipsterem) akcentem) nie było...
-
czeciej nie bedzie... :-(
R.
-
Jeszcze słówko o Kubricku - polski akcent to niezrealizowany film pt. Aryjskie papiery. Na podstawie książki Wojenne kłamstwa L. Begleya. Zapiski na marginesie:
(http://i176.photobucket.com/albums/w165/olkapolka1/IMG_3709_zpsb00f6910.jpg) (http://s176.photobucket.com/user/olkapolka1/media/IMG_3709_zpsb00f6910.jpg.html)
Była już nawet lista płac:)
Są tutaj miłośnicy Nabokova - to jego list do K. - w wiadomej sprawie - Lolita:
(http://i176.photobucket.com/albums/w165/olkapolka1/IMG_3614_zps484895b5.jpg) (http://s176.photobucket.com/user/olkapolka1/media/IMG_3614_zps484895b5.jpg.html)
I jak się to kręci:)
(http://i176.photobucket.com/albums/w165/olkapolka1/IMG_3616_zps22e4144e.jpg) (http://s176.photobucket.com/user/olkapolka1/media/IMG_3616_zps22e4144e.jpg.html)
-
No to ja mam skromniej, ale zawsze można powiedzieć, że to okolice "Odysei.." ;):
(http://i1.kwejk.pl/k/obrazki/2014/09/05ef16c1-1f1b-4d55-a85e-5fd075817c06_gif.gif)
-
(http://imgs.xkcd.com/comics/tasks.png)
Czyli dlaczego mamy fejsa i gugla zamiast tych wszystkich Terminatorów, androidów i interfejsów głosowych :)
-
Coś bardziej kosmicznego w skali ;):
(http://imgs.xkcd.com/comics/a_bunch_of_rocks.png)
(To ta ministerialna kamieni kupa? ::))
-
(https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/v/t1.0-9/10169388_10152789733571963_7036642130644296547_n.jpg?oh=8c67e76cd75e848a08f0816332692d59&oe=54E2FECE&__gda__=1423245467_4e59272f2918b4581f624b60a2c63716)
Zdjęcie dzisiejsze, zamieszczone na fejsbukowym profilu "Stanisław Lem". Kilka szczegółów jest frapujących. ;)
-
Mam bardzo złe zdanie o przynoszeniu rzeczy spoza ogólnie przyjętych na cudze groby.
-
A już żostawianie śmieci, to czyste żywe czerstwe chamstwo.
-
Mam bardzo złe zdanie o przynoszeniu rzeczy spoza ogólnie przyjętych na cudze groby.
Na własny można?
;)
-
Trza by pytać literata Pacierpnika z "Czterdziestolatka 20 lat później", ew. Nicka Fury'ego z "Awędźersów" ::).
-
Uważam, że można.
-
Najbliższa rodzina może. O ile nie wiadomo, czy dla osoby pod płytą ma jakiekolwiek znaczenie, czy ktoś coś i co przyniesie, o tyle na pewno może to mieć wielkie znaczenie dla najbliższej rodziny, która to będzie sprzątać. W związku z tym należy schować do kieszeni swój głupi egocentryzm.
-
Maźku, a do kogo pijesz z tym egocentryzmem?
-
A co, zadzwoniło :) ? Jak zadzwoniło to...
-
... robota-barmana:
ROBOT BARTENDER on cruise ship Quantum of the Seas (VIDEO), amazing robot! (http://www.youtube.com/watch?v=iYMOSQi2Cbo#ws)
-
Nie zadzwoniło. Po prostu zwyczajnie "tionkoj aliuzji nie poniał". Przed Tobą wypowiadali się <&>, Q i ja. Lecz w tych wypowiedziach nie było nic o ego.
-
Żadna aluzja. Sądzę, że wszelkie decyzje podejmujemy aby pobudzić ośrodek satysfakcji we własnym mózgu. Jesteśmy więc 100-procentowymi egoistami i tylko na skutek wrodzonych bądź nabytych zachowań zachowujemy się pozornie nieegoistycznie. To znaczy, że norma każe się zachować "nieegoistycznie" bo takie zachowanie pobudza ten ośrodek a inne bądź jego brak wręcz przeciwnie bądź wręcz przeciwny. Ze egoistów "zewnętrznie" uważa się ludzi, którzy robią coś wbrew normie ale ku własnemu zadowoleniu przy czym są miejsca, w których to ujdzie w tłoku i takie w których nie powinno (jak np. cmentarze). Gdzie uważam powinno się nie myśleć o sobie, tylko o innych (taka jest tam moja norma).
-
Sądzę, że wszelkie decyzje podejmujemy aby pobudzić ośrodek satysfakcji we własnym mózgu. Jesteśmy więc 100-procentowymi egoistami i tylko na skutek wrodzonych bądź nabytych zachowań zachowujemy się pozornie nieegoistycznie. To znaczy, że norma każe się zachować "nieegoistycznie" bo takie zachowanie pobudza ten ośrodek a inne bądź jego brak wręcz przeciwnie bądź wręcz przeciwny. Ze egoistów "zewnętrznie" uważa się ludzi, którzy robią coś wbrew normie ale ku własnemu zadowoleniu [...]
Nieudolny redukcjonizm i językowy zamęt... Nie jesteśmy stuprocentowymi egoistami, zachowując się tylko pozornie nieegoistycznie, a normy wcale nie nakazują takich a takich działań, ponieważ w rezultacie ich podjęcia doznajemy satysfakcji.
Pojęcie egoizmu nie odnosi się do naszej neurologii, ale jego użycie ma miejsce w ramach relacji międzyludzkich, które przezeń kształtujemy albo ich kształt oddajemy. Czynienie czegoś dla siebie, czynienie dla kogoś innego, egoistyczne postępowanie i altruistyczne działania- to wszystko należy do gier językowych z codziennego życia. To, że działania te są zależne od naszej fizjologii, cała opowieść o układzie nagrody, mówi o tym, w jaki sposób one (nasze akcje) zachodzą, ale historii jego pobudzeń nie należy mylić z opisem moralnej strony naszych działań.
Norma kształtuje nasze działanie, uczymy się ją realizować, żyć zgodnie z nią (wychowanie dziecka), co zapewne dochodzi do skutku wraz z powiązaniem pobudzenia układu nagrody z zachowaniem zgodnym z normą.
I nie, nie podejmujemy działań po to, aby pobudzić ośrodek satysfakcji w mózgu. Tam, gdzie piszesz o procesie fizjologicznym, można pominąć zupełnie osobę. Piszę to wszystko, żeby Ci trochę dokuczyć, żeby poukładać sobie własne myśli (w związku z planowaną pracą licencjacką) i cieszyć się tym, jak te prace porządkowe mi wychodzą; aby z zapałem zabrać się potem za lekturę i rozmyślania powiązane z tym, o czym tu piszę. Pobudzenie układu nagrody to coś, co jest temu nieodłączne, czego mogę zupełnie nie być świadomym, a co i tak zajdzie- nie jest ono moim celem, o ile np. nie prowadzę badań nad układem nagrody, czyniąc z własnego mózgu obiekt obserwacji.
-
Śmiecenie dzielone na czworo?
-
<&> masz rację.
-
Własnie zobaczyłem, że Polska staje się coraz bardziej lewicowa.
(http://i172.photobucket.com/albums/w10/mmazziek/wklejki/google20141111.jpg) (http://s172.photobucket.com/user/mmazziek/media/wklejki/google20141111.jpg.html)
-
Kocimi oczami:
What Cats See... (http://www.youtube.com/watch?v=HFfgvtrLQaQ#ws)
-
Z mojego bliskiego podwórka.
Trochę się rozdarłem, gdyż nie mogłem zdecydować - wątek muzyczny?
Czy może eksploracja kosmosu?
Taki masmix z hamletem;
http://kurzetnik.wm.pl/221276,Doda-w-wykopie-Co-robila-w-Kurzetniku.html#axzz3JS51GPyo (http://kurzetnik.wm.pl/221276,Doda-w-wykopie-Co-robila-w-Kurzetniku.html#axzz3JS51GPyo)
http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,16693250,Coraz_blizej_do_obserwatorium_pod_patronatem_Dody.html (http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,16693250,Coraz_blizej_do_obserwatorium_pod_patronatem_Dody.html)
-
...Anixę. Polecam zwłaszcza zdjęcie pierwsze i szóste..
http://www.rp.pl/galeria/305909,1158818-W-wieku-88-lat-zmarla-ksiezna-Alby.html (http://www.rp.pl/galeria/305909,1158818-W-wieku-88-lat-zmarla-ksiezna-Alby.html)
[Anix - wiadomo. Anixa - rodzaj żeński. Anixę - biernik]
vosbm
-
Ale że co?
A ja daję troszki robotów ;) .
http://www.theatlantic.com/infocus/2014/11/robots-at-work-and-play/100856/ (http://www.theatlantic.com/infocus/2014/11/robots-at-work-and-play/100856/)
-
Kwestie związane z transplantologią wydzieliłem do Transplantologii (http://forum.lem.pl/index.php?topic=1420.0).
-
Zobaczyłem taki plakat niedawno. LEM = Logiczny Ekstraktor Możliwości. Z tego co zrozumiałem, w projekcie każdy zarejestrowany zamienia się w futurologa oceniając subiektywnie potencjał różnych badań naukowych, a system "jakoś" wypracowuje spójną wizję... Mnie się to wydaje trochę dziwne. Wrzucam to bardziej ze względu na trzy literki "LEM", które mi się z daleka rzuciły w oczy :)
-
"StarWars" na śniegowo (przeca nie powiem, starłorsowe bałwany):
http://www.boredpanda.com/giant-star-wars-snow-sculpture-sapporo-festival-japan/ (http://www.boredpanda.com/giant-star-wars-snow-sculpture-sapporo-festival-japan/)
Fajne :).
Edit: zimno dziś za oknem, że brrr... a jeszcze wszedłem na blog Hoko:
http://hokopoko.net/galezie-8 (http://hokopoko.net/galezie-8)
Gdzie zobaczyłem "Morze lodu" Friedricha (http://pl.wikipedia.org/wiki/Caspar_David_Friedrich):
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0c/Caspar_David_Friedrich_-_Das_Eismeer_-_Hamburger_Kunsthalle_-_02.jpg)
Jeszcze zimniej mi się zrobiło, ale obraz - choć dobrze znany - po raz kolejny zmusił bym się nań gapił. I jeszcze mi się to z Lemem zazębiło - bezludne piękno, Obcość pejzażu (choć ziemskiego). Nie kręci się tam gdzie, tuż za linią horyzontu, Parvis w Krioperatorze? A może to Las Birnam, nie żadna Ziemia i pod lód zapadł się właśnie Pirx (to co wygląda na rufę żaglowca - może to kawałek wielkochoda)?
-
Może być i rufa - inny tytuł tego dzieła to Zatonięcie statku Nadzieja :)
Ale za parę dni, jak mróz puści, możesz zajrzeć tutaj
http://hokopoko.net/nasza-nie-nasza (http://hokopoko.net/nasza-nie-nasza)
w sam raz będzie Morze błota ::)
-
Tylko, że takie zatonięcie Nadziei (wiosna, przecie, nadejdzie) strasznie rzecz interpretacyjnie zawęża, a ja też jestem zwolennik swobody w tym zakresie*.
* co doskonale zrozumiesz ;):
http://hokopoko.net/kapizm (http://hokopoko.net/kapizm)
Morze błota... Tak, to następny etap... Ino taki nieromantyczny... Pirx się w błocie nie taplał. Tichy w Kurdlandii za to bodaj - owszem (bo, po czym się niby miastodonty toczyły?).
-
Ziemia z orbity, oczami - wspominanego na Forum - Chrisa Hadfielda, astronauty:
http://mashable.com/2014/10/14/chris-hadfield-space-photos-book/
I - muusiałem ;) - startrekowy drobiażdżek, też z orbity:
(https://pbs.twimg.com/media/CCysMN_WgAA6WVY.jpg)
https://twitter.com/AstroSamantha/status/589035429879513088
ps. Zdjęcia widocznego w tle pełnego kawy Dragona i niesionego przezeń prototypowego ekspresu do kawy dostosowanego do warunków nieważkości:
http://www.space.com/29084-spacex-rocket-landing-dragon-crs6-mission-photos.html
-
... "One Human Life", że tak powiem:
http://www.bbc.com/earth/story/20141016-your-life-on-earth
-
Łee wyszło mi, że ropa się skończy, jak będę miał 103 lata - to mnie to wisi ;) ...
-
Tym razem nie literatura bityczna, a malarstwo bityczne:
http://googleresearch.blogspot.co.uk/2015/06/inceptionism-going-deeper-into-neural.html
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,18129760,Ten_dziwaczny_obraz_stworzyla_sztuczna_inteligencja_.html
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104665,18173375,Tych_surrealistycznych_obrazow_nikt_nie_tworzyl__To.html
-
... Lemural ;):
(http://solaris.lem.pl/blog/wp-content/uploads/2015/06/lem_mural_kliny_adasie.jpg)
http://solaris.lem.pl/blog/lemural/
-
... Lemural ;):
Bardzo udany.
Udzielam ustnej pochwały przed frontem plutonu egzeee...a, to nie ten mur...na forum kompanii batalionu czołgów, dla projektantki Pani Joanny Karpowicz. ::)
Nurtuje mnie tylko ten znak zapytania na książce młodzika-ludzika.
Wielka tajemnica białka?
Coś czuję, po cienkości i nie tylko, że to Heniowe "Szkice węglem". ;)
-
http://www.blitzortung.org/Webpages/index.php?lang=pl&page_0=15
Coś dla Wielkiego Maźka, ale On już pewnie to ma...
R.
-
To jest dużo lepsze.
http://www.lightningmaps.org/realtime?lang=pl
-
Ruską propagandę antgygrawitacyjną:
http://pl.sputniknews.com/wideoklub/20150729/743771.html
R.
-
Rozmawialiśmy kiedyś o "kosmicznych" znaczkach pocztowych... Właśnie obejrzałem trionową ;) wersję takiej ich kolekcji:
http://www.fahrenheit.net.pl/roznosci/galeria/mason-kosmiczny-filatelista
(Ruskiej propagandy antygrawitacyjnej tam sporo, acz dużą jej część wyemitowali... Kubańczycy.)
-
...i jestem mile zaskoczona...wychowana - też - na Niziurskim - spodziewałam się raczej czegoś miernego, a dostałam?... zaskakująco fajny film czyli Klub włóczykijów - dzieciaki marsz do kina:)
http://www.filmweb.pl/film/Klub+W%C5%82%C3%B3czykij%C3%B3w-2015-721378 (http://www.filmweb.pl/film/Klub+W%C5%82%C3%B3czykij%C3%B3w-2015-721378)
-
...jak TVN anonimizuje anonimowe nicki na anonimowch forach!
R.
-
W Iluzjonie będą ekranizacje Lema.
http://www.iluzjon.fn.org.pl/aktualnosci/info/567/wojny-swiatow-przeglad-filmow-science-fiction.html
-
(http://41.media.tumblr.com/b470c610814e66679415d4ae92974188/tumblr_njoq3gscR01qbpki9o1_500.jpg)
http://mrdream.deviantart.com/art/Brainstorm-Challenge-10-485633629
-
Parvis z wielkochodem? ;)
-
http://innpoland.pl/122987,w-pogoni-za-niemozliwym-ten-naukowiec-chce-wyleczyc-starosc
-
...stary - jeszcze z roku 1977 - IBMowski film "Powers of Ten" pozwalający unaocznić sobie rozmiary Wszechświata:
Dowiedziałem się o nim z bloga startrekowych konsultantów technicznych (czyt. ludzi odpowiedzialnych za wygląd i teorię funkcjonowania Enterprajsów i Vojadżerów ;)):
http://1701news.com/node/970/powers-ten-film-examines-scale-universe.html
(Przy czym zabawne: twórcami filmu było małżeństwo, konsultanci też są małżeństwem.)
-
Ćwiczyliśmy tu już inny film o skali Wszechświata - może masz gdzieś link?
R.
-
Ten (http://www.brogilbert.org/agefaith/agefaith_cosmos.jpg)?
-
...stary - jeszcze z roku 1977 - IBMowski film "Powers of Ten" pozwalający unaocznić sobie rozmiary Wszechświata:
Poczułem się mały i duży zarazem ;-). Jestem pełen podziwu, że wracając z obrzeży wszechświata trafili w ten sam koc piknikowy, a nie wpadli do jeziora Michigan...
Przy okazji muszę przyznać, że lubię takie perełki - stare programy edukacyjne zrobione niezwykle przystępnie i ciekawie. Ze swojej strony polecę (przepraszam, jeżeli to riplej) film z 1960 roku poświęcony pojęciu układu odniesienia: Frames of Reference (https://www.youtube.com/watch?v=aRDOqiqBUQY).
-
Jestem pełen podziwu, że wracając z obrzeży wszechświata trafili w ten sam koc piknikowy, a nie wpadli do jeziora Michigan...
Dobre kapacitrony mieli ;),
Przy okazji muszę przyznać, że lubię takie perełki - stare programy edukacyjne zrobione niezwykle przystępnie i ciekawie. Ze swojej strony polecę (przepraszam, jeżeli to riplej) film z 1960 roku poświęcony pojęciu układu odniesienia: Frames of Reference (https://www.youtube.com/watch?v=aRDOqiqBUQY).
Cieszę się, że się podobało. Mnie znów Twoje filmowe znalezisko zauroczyło... Zresztą podoba mi się w takich produkcjach także ich sens dodany przez kontekst, że tak powiem. Czyli to, że - podobnie jak utwory Lema czytanie z obecnej perspektywy - łączą urok staroświeckości z wykraczającymi w przyszłość - bo Nauka zawsze jest czymś rozwojowym, i w przód patrzy - możliwościami. Oraz fakt, że stanowią świadectwo epoki, w której wydawało się, że lada chwila sięgniemy gwiazd.
Stąd i te kapacitrony wspomniałem nieprzypadkowo. Pozwalały wszak wykroczyć między gwiazdy, bez ruszania się z prawie XIX-wiecznego (przynajmniej tak go sobie zawsze wizualizowałem) tarantogowego salonu...
(Nawiasem: te sztuczki z perspektywą we "Frames...", to po sufitach chodzenie... Jest w tym coś tarantogowatego...)
-
Ty, a co z tą całkiem inną prezentacją (tego samego, rzecz jasna)? Pamiętam, że Ol to miała pod ręką.....
R.
-
Wpiszcie se ob. (jak wy to ujmujecie, w gugla) "scale of the universe" na ten przykład, każcie se filmy jeno wyświetlać, i się napawajcie,
-
Ty, a co z tą całkiem inną prezentacją (tego samego, rzecz jasna)? Pamiętam, że Ol to miała pod ręką.....
Chyba nie mam już tej ręki :-\;)
Tak czy siak fajna ta "10" - dobrze czasem znaleźć właściwą skalę;)
-
Remuszko, Wy to lubicie być jak dziecko niańczony, za rączkę prowadzony... Było to na Forum (http://forum.lem.pl/index.php/topic,1031.msg57075.html#msg57075), i ja pomnę, tyle, że zdaje się nie film to był, a interaktywna zabawka... Idźcie, pobawcie się nią (abo i tą drugą: http://scaleofuniverse.com/) i nie dawajcie złego przykładu - ucząc lenistwa i niesamodzielności - tym tłumom studentów co to się mają nam niedługo zwalić dyskutować Lemowe polecanki... ;)
@ ol.
dobrze czasem znaleźć właściwą skalę;)
Nucąc sobie przy oglądaniu "Just remember that you're standing on a planet that's evolving..." ;).
-
Mister Q, z pokorą przyjmuję admonicję, postaram się poprawić, i uprzejmie dziękuję za znalezisko. To je ono, a nawet dwa ona :-)))
R.
-
a propos terminusowej sygnaturki (mam nadzieję że tu jeszcze nie wklejałem):
If You Open Your Mind Too Much Your Brain Will Fall Out (Take My Wife)
Wyguglało mi się dziś coś ciekawego o genezie tego powiedzenia:
http://www.skeptic.com/insight/open-mind-brains-fall-out-maxim-adage-aphorism/
-
Panią Małgorzatę Braunek w reklamie syropu na kaszel, i zamarzyło mi się, by ujrzeć, jak mówi do dzisiejszego Daniela Olbrychskiego (Kmicica): Jędruś, ran twych niegodnam całować...
R.
-
Zawsze płaczę w tym momencie.
-
Ja też, ja też...
-
...w polskiej telewizji pierwszy od lat kontakt z Rosjaninem (ministrem kultury). To bardzo ważne wydarzenie, tak uważam.
R.
-
Jakoś mi się to z "Ostatnią podróżą Ijona Tichego" skojarzyło:
(http://i1.kwejk.pl/k/obrazki/2015/10/85b5587b9c07d3a3f9761a922cecaee6.jpg)
-
Ludu Forumowy, pomóż, proszę.
Zmarł mój stary druh. Wdowa podarowała mi jego rower. Jestem w niezręcznej sytuacji. Czy ktoś z Państwa zna się może na bicyklach i wie, ile takie cudo musiało kosztować?
Z góry dziękuję.
R.
(http://i1060.photobucket.com/albums/t451/Stanislaw-Remuszko/DSCN3866.jpg) (http://s1060.photobucket.com/user/Stanislaw-Remuszko/media/DSCN3866.jpg.html)
(http://i1060.photobucket.com/albums/t451/Stanislaw-Remuszko/DSCN3865.jpg) (http://s1060.photobucket.com/user/Stanislaw-Remuszko/media/DSCN3865.jpg.html)
-
Musisz pojechać do sklepu/serwisu, bo na oko to wszystkie rowery są mniej-więcej podobne, a pieniądze tkwią w ramie i tych rozmaitych przerzutkach, wajchach itd.
-
Ludu Forumowy, Druhy Zacne, Friendstwo Lemolubne: NIE IDŹCIE na "Nienawistną Ósemkę" (chyba że ktoś ma jak postronki).
R.
-
Jajka na przecierze pomidorowym, niekoniecznie 30% (rzygali raczej rzadszym) - i już Remuszko rozmontowany?
-
Ja mam ja postronki, jeśli sobie je założę. Dbałem o Forumową Kompaniją...
R.
Notabene, Tarantino to dla mnie wśród reżyserów mniej więcej taka sama genialna odrębna charakterystyczna wyrazistość jak Mleczko wśród rysowników-satyryków
-
Zakładasz sobie postronki? Hmm...
-
Duchowe, Panie, duchowe. Jeśli tak mi akurat podchodzi.
Ale Ty mnie nie pojmiesz, bo - jak mówiłeś - nimos dusy.
R.
pjes: a propos dusy, może ktoś wie, co miał na myśli Pan Bóg? Pytałem na Religijnej...
-
Coraz blizej...
-
Coraz blizej...
Czekałam kiedy Atlas wyrwie mu ten kijek i zagoni go do podnoszenia paczki ::);)
Czyli trochę przed nami;)
-
I już wiadomo skąd nienawisc miedzy robotami i bladawcami :) .
-
Ty, gdzie mój dedykowany Mleczko z kartką?
R.
-
Co za czlowiek jak mu sie cos nagle przypomni to i w kosciele ksiedzu mikrofon zabierze i zapyta "ty, a co z tym czy tamtym".
-
W Słowińskim Parku Narodowym morze odsłoniło potężne pnie dębów. To resztki puszczy, która porastała ten teren kilka tysięcy lat temu. (...)
- Morze oddziałuje na dany obszar cały czas, pnie zostały odsłonięte już kilkadziesiąt lat temu, czasem są widoczne lepiej, czasem gorzej, ale opublikowanie zdjęć zawsze budzi duże emocje - tłumaczy Marek Sobocki, zastępca dyrektora Słowińskiego Parku Narodowego
http://bi.gazeta.pl/im/15/d1/12/z19732245IE.jpg
(http://bi.gazeta.pl/im/15/d1/12/z19732245IE.jpg)
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19732149,baltyk-odslonil-pozostalosci-puszczy-maja-kilka-tysiecy-lat.html (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19732149,baltyk-odslonil-pozostalosci-puszczy-maja-kilka-tysiecy-lat.html)
Q: poprawiłem taga obrazkowi;)
Gdybym chciała dać takiego taga, to bym dała. Na przyszłość proszę nie wchodź do moich postów - bez mojej zgody.
-
Swietna rozmowa z zalozycielem Greenpeace o tym czym byl ten ruch, czym sie stal i o religii Globalnego Ocieplenia (ang.):
-
A co, nie ma ocieplenia? (Niestety na wysłuchanie nie mam czasa :( ).
-
Od 2000 nie ma, wg. Pomiarów satelitarnych, a więc metody najpewniejszej, w przeciwieństwie do modeli komputerowych. Ogólnie raz jest ocieplenie raz oziebienie, łącznie ze zlodowaceniem, ale z CO2 ma to niewiele wspólnego. Warto się pochylić nad poziomem co2 w przeszłości.
-
Globalnego może i nima, ale w Polsce jest.
R.
-
Od 2000 nie ma, wg. Pomiarów satelitarnych, a więc metody najpewniejszej, w przeciwieństwie do modeli komputerowych. Ogólnie raz jest ocieplenie raz oziebienie, łącznie ze zlodowaceniem, ale z CO2 ma to niewiele wspólnego. Warto się pochylić nad poziomem co2 w przeszłości.
Przypuszczam że chodzi o pomiary promieniowania troposfery - masz jakieś źródło?
-
Bardzo starannie długą wypowiedź pana Jarosława Kaczyńskiego. Długo nieobecnego przed kamerą. Przed chwilą, w TVP Info. Bardzo przykrą - w znaczeniu patriotycznym i osobistym.
Jako zdeklarowany agnostyk, wołam de profundis: "Ojczyznę JAKO TAKO ROZUMNĄ, racz nam wrócić, Panie!"
R.
pjes: coś jeszcze dodam optymistycznie. Może to początek końca. Uparcie nie wierzę, by Naród Wyborczy mógł być aż taki głupi. Głupi jest, to jasne, lecz chcę wierzyć, że nie aż taki...
-
Jak się powinno w SF pokazywać wormhole:
(https://4.bp.blogspot.com/-5jpR8FP5So8/VGTm8qMO8jI/AAAAAAAAD-s/7-kffyLyHlA/s1600/wurmloch%2B1.jpg)
Szerzej:
http://www.spacetimetravel.org/wurmlochflug/wurmlochflug.html
http://physicsbuzz.physicscentral.com/2014/11/what-does-journey-through-wormhole.html
(Rzecz nie jest nowa, ale - o ile pomnę - nie była linkowana, a dogrzebałem się do niej dopiero teraz, bo mi była potrzebna do jednej dyskusji na startreku.plu* ;).)
* Swoją drogą, jak o tym mowa, startrekowa wizja takowych czasoprzestrzennych fenomenów (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=3936#msg294757) barwna jest dość, by liczyć ją do radosnej tfu-rczości ;), ale pod względem naukowego sensu/prawdopodobieństwa absolutnie się nie broni... (Co jakoś mnie nie zaskoczyło ;).)
-
Wg. opisu to co ich sciga to waz, rzecz dzieje sie w Amazonii, wiec anakonda. Ale to bydle musialo by miec ponad 10m, tak na oko. Chyba ze to cos innego, delfin, wydra, moze kapibara? Albo jakas wielka ryba, np. arapaima. Jakies pomysly?
-
http://www.dobreprogramy.pl/Przykra-historia-Tay.-Przez-dobe-nastoletni-bot-Microsoftu-zmienil-sie-w-rasistke,News,71679.html
" Jej przykład jest jednak dobitnym dowodem na to, że system może być doskonały tylko, jeżeli wykluczyć z niego element ludzki."
"Wraz z trwaniem dyskusji w Internecie, prawdopodobieństwo użycia porównania, w którym występuje nazizm bądź Hitler, dąży do 1. ❝"
"Esencja internetu ;) Nawet bot może ześwirować z ludźmi internetu."
-
Kapitalne. Słyszycie? Ja słyszę. I to konkretny utwór :) .
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/44/a4/6d/44a46d22359dea7744aefec9b6fd1585.gif)
-
Ten? :)
https://www.youtube.com/watch?v=-tJYN-eG1zk (https://www.youtube.com/watch?v=-tJYN-eG1zk)
-
Po obejrzeniu Liva ja też słyszę, ale przedtem nigdy nie słyszałem, to jak mogłem usłyszeć? Nie mogłem. Na dodatek na rysunku są inne (znacznie krótsze, prawie niuezauważalne) odstępy czasowe rytmiczne w porównaniu z jutubem Liva :-)
R.
-
Yeah :) . Mi się z automatu podłożyło tu-tu - tszsz :) .
-
Mnie też, nawet bez wspierania się (ju)tubką ;).
-
@ Q&Liv&Maziek:
Ale słyszeli Panowie to wcześniej?
R.
-
A jak myślisz, Panie proszę Pana? ;)
-
Kapitalne. Słyszycie? Ja słyszę. I to konkretny utwór :) .
Extra :D
Wersja dla niesłyszących?;)
Swoją drogą ciekawy kulturkod.
Kojarzą nawet 11 latki;)
-
Ob. Remuszko, nigdy wcześniej nie słyszeliście We will rock you?
-
Swoją drogą ciekawy kulturkod.
Kojarzą nawet 11 latki;)
Złapaliśmy półtwardy dowód na istnienie dawkinsowych memów? ;)
-
Jedenastolatki? Ol, na litość boską!
Na mój rozum, dałoby się uzyskać jakiś efekt rozpoznania u dzieci w łonie matki poddanych wcześniej (dostatecznie długo i, nomen omen, dobeatnie...) temu, co Maziek nazywa:
tu-tu - tszsz
R.
-
@ Maziek http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg64040#msg64040:
A jak myślisz, Panie proszę Pana? ;)
R.
-
Myślę, że jak nie słyszeliście, to trzeba Was natychmiast zabalsamować na żywca dla przyszłych pokoleń, jako unikat sprzeczny społecznie z I zasadą termodynamiki i II Newtona.
-
R.
-
Coś dla oka, pomaga trawić.
https://www.nasa.gov/multimedia/imagegallery/image_feature_528.html
-
...pana listonosza, który dał mi list polecony od pana Skrzata, a w liście jest blisko sześćset papierowych stron dzieła TRL, wydanie 2002!!!
Panu Skrzatu serdecznie i publicznie dziękuję natychmiast - za życzliwą pamięć i piękny siedmiusetjedenastogramowy dar : ) ) )
Poczytując - będę teraz czekał, aż Drugi Autor odwiedzi stolyce (żeby go poprosić o autograf).
sługa i wdzięcznik
Stanisław Remuszko
-
Piękny gest :) .
-
Twój, mój czy Pana Skrzata?
-
Zdzisławy Sośnickiej!
-
To jakiś bajer...
-
No dobrze, Bajer...
R.
-
Chiny.
http://www.theatlantic.com/photo/2016/03/more-of-the-chinese-art-of-the-crowd/476256/
-
Pewnie takie są (te Chiny). Czy coś w tym jest złego/dobrego?
BTW: nadal czekam, że ktoś odniesie się do mitu wokół 4 czerwca 1989 na Placu Niebiańskiego Spokoju (Pokoju), o czym pisałem (dokumentalnie) na Forum.
R.
-
Chiny wrzuciłem z pobudek czysto estetycznych. Ładnie się układają jak w tym opowiadaniu Lema, w którym tubylcy byli przerabiani w niezniszczalne krążki układane w ładne wzory na planecie. Co pisałeś o Tiananmen?
-
Pisałem, że to mit w sensie nieprawda.
R.
-
Zobaczyłem psa z tytanową nogą. Zdaje mi się, że implant wychodzi z ciała i jest obrośnięty skórą! Tytanowa rura obrośnięta skórą w żywym psie!
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141635,19839876,poznajcie-dozi-pierwszego-w-polsce-bionicznego-psa-z-tytanowa.html#BoxLokKrajImg
-
...filmik z orbity:
-
http://gizmodo.com/this-deep-sea-jellyfish-looks-like-it-came-from-outer-s-1773794459
-
co konkretnie jes nieprawdą z tym placem niebiańskiego spokoju?
-
Wpadłem dziś przypadkiem na stary wywiad z Hellerem to i go zobaczyłem ;):
http://www.tvn24.pl/inny-punkt-widzenia,37,m/michal-heller-cz-1,271511.html
http://www.tvn24.pl/inny-punkt-widzenia,37,m/michal-heller-cz-2,271512.html
-
@ Smok Lietuszczyj (a może Lietuczyj?)
Panie Drakusie, zamieściłem na forum obszerną relację naocznych świadków, że na Placu było GANC INACZEJ, a przede wszystkim beztrupowo. Kilka lat temu. Trzeba szukać, a ja teraz nie mam czasu.
R.
-
Full service ;) ...
http://www.theatlantic.com/photo/2016/05/a-funeral-home-for-pets/483518/
-
Mam nadzieję, że nie było....
(https://scontent-lhr3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/13220841_1388542354504945_6625612749069353849_n.jpg?oh=694e2c896c8948aed628e66242c9d0ea&oe=57D76998)
-
Świetne :) .
-
Piękne, ANIEL-u :).
-
O edukacji poszło do edukacji (http://forum.lem.pl/index.php?topic=961.0) (godzi się dodać, że w tym miejscu jeszcze olkapolka odniosła się do ostatniego postu Anieli słowem "fajne" - tylko się przeniosło :) ).
-
Jest o Lemie (wspomniane):
-
@ Maziek 1 kwietnia 2016:
[17.03.2010] 2. Najzupełniejszym przypadkiem zacząłem wczoraj oglądać w TVP na kanale kultura niezwykły dokumentalny film Richarda Gordona "The Gate of Heavenly Peace", tkwiłem przed telewizorem jak porażony do pół do pierwszej w nocy, i chcę rzec, iż o tym właśnie pisał pan Lem w rozdziale "Instytut Maszyn Dziejowych": legenda nijak ma się do źródeł. Beztroskie media z programami telewizyjnymi (teleman, cyfraplus, telemagazyn etc.) donoszą dziś o ludobójczej komuszej pacyfikacji Placu Niebiańskiego Spokoju 4 czerwca 1989 i później (cztery, czterdzieści, a nawet sześćdziesiąt tysięcy ofiar), a tymczasem film pokazuje coś dramatycznie innego, zarówno gdy idzie o przebieg wydarzeń, jak i o ich finał. Gdyby to były relacje z drugiej albo trzeciej ręki, można by mówić o "innej optyce" czy "odmiennym punkcie widzenia", ale tu pokazali żywych świadków-uczestników i autentyczne zdjęcia, czyli właśnie Źródła. Marną pociechą dla mej obalonej wczoraj naiwnej wiary/wiedzy o kawałku ziemskiej historii najnowszej jest przypadek Tichy'ego, który też wziął nadymaka za planetę...
Czy ktoś to oglądał i ma podobne wrażenia?
R.
-
Wierzysz filmom dokumentalnym? :)
Nie rozumiem, o co ci chodzi - że nie na placu tylko obok (patrz most Muxidi)? To jakby rzepić się, że Janek Wiśniewski nie był Janek Wiśniewski, a Zbyszek Godlewski.
Rząd Chiński przyznał się do ofiar (241), czyli jakieś były - można spierać się co najwyżej o ilość.
O, tu jest coś o wzmiankowanym filmie;
O 4:35 studenci – z których część była tak wygłodzona i wyczerpana, że trzeba było ją nieść - zaczęła w uporządkowanym szyku opuszczać Plac. Tę scenę można zobaczyć na kanadyjskim filmie dokumentalnym Richarda Gordona i Cermy Hinton. Szli w kierunku południowym, obok bramy Qianmen, gdzie zgodnie z ustaleniami, wojsko zostawiło furtkę. Część z idących krzyczała: "Faszyści!", "Zbóje", "Mordercy".
I wtedy, czego już we wspomnianym dokumencie nie widać, właśnie obok Qianmen, rozpętało się kolejne piekło. Nie wiadomo, co się stało. Być może był to przypadek, może komuś puściły nerwy, albo doszło do prowokacji. Ale właśnie tam, po ostatecznym opuszczeniu Placu przez manifestantów, o godz. 5:30 nad ranem 4 czerwca 1989 r. doszło do kolejnej masakry. Ludzie byli dosłownie ''koszeni'' seriami z karabinów maszynowych. Strzelano do nich w całym mieście, aż do 6 czerwca włącznie. Wojsko, natrafiwszy uprzednio na opór, najwyraźniej dostało amoku.
http://historia.wp.pl/title,Czy-na-Placu-Tiananmen-rzeczywiscie-doszlo-do-masakry,wid,18364378,wiadomosc.html?ticaid=117211 (http://historia.wp.pl/title,Czy-na-Placu-Tiananmen-rzeczywiscie-doszlo-do-masakry,wid,18364378,wiadomosc.html?ticaid=117211)
Ta zasadnicza masakra miała miejsce, gdy studenci po opuszczeniu placu chcieli nań wrócić i miała miejsce w okolicach placu, bo ten był już zablokowany.
"O czwartej nad ranem pozostałe kilka tysięcy studentów opuściło plac. Rano 4 czerwca, kiedy ludzie z powrotem usiłowali dostać się na plac, armia otworzyła ogień masakrując setki ludzi na placu i okolicznych ulicach. Chiński Czerwony Krzyż początkowo podał liczbę 2600 zabitych, szybko ją obniżając pod naciskiem rządu. Oficjalne dane podają 241 zabitych (włącznie z żołnierzami) i 7000 rannych."
Za; Tadeusz Dmochowski, Radziecko-Chińskie stosunki polityczne po śmierci Mao Zedonga, Wydawnictwo UG, Gdańsk 2009.
-
Tak. Zdecydowanie bardziej wierzę filmom dokumentalnym i naocznym świadkom niż historykom i publicystom.
Nie rozumiem, czego nie rozumiesz. Nie rozumiesz tego, co napisałem?
[Odpowiadać mogę tylko za to, co napisałem. Za to, czego nie napisałem, odpowiadać nie mogę.]
"Twoje" zarzuty z tekstu pana Góralczyka są nieweryfikowalne. Natomiast "moi" uczestnicy filmu mówią do kamery coś dokładnie odwrotnego, powołując się na własny nieanonimowy wzrok, rozum i pamięć.
Pana Dmochowskiego z 2009 roku nie czytałem, ale przypuszczam, że to taka sama prawda jak odkrycia po upływie ćwierci (połowy) wieku, że księdza Jerzego Popiełuszkę (Johna Kennedy'ego) zabił ktoś inny, gdzie indziej oraz inaczej.
W takich sprawach jestem zdecydowanie po stronie sądów, prokuratur i porządnych komisji nadzwyczajnych (Warren, nie Rokita), które domagają się tzw. twardych dowodów.
Może chociaż na temat tych 241 zabitych ("wersja chińskiego rządu", że on oficjalnie tak stwierdził) masz jakieś lepsiejsze źródła?
W 27. rocznicę polskiego radosnego 4 czerwca 1989 pozdrawiam Cię ze specjalną obywatelską patriotyczną serdecznością :-)
Staszek
-
liv ma rację, są dokumenty obalające 9/11 że to było inside job (mam jednego również inteligentnego przyjaciela i też się dał złapać na to że uwierzył w teorię spiskową) albo z katastrofy smoleńskiej robiące zamach, cd. tutaj:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=1098.30
-
[Odpowiadać mogę tylko za to, co napisałem. Za to, czego nie napisałem, odpowiadać nie mogę.]
"Twoje" zarzuty z tekstu pana Góralczyka są nieweryfikowalne. Natomiast "moi" uczestnicy filmu mówią do kamery coś dokładnie odwrotnego, powołując się na własny nieanonimowy wzrok, rozum i pamięć.
Spokojnie, nie zamierzam nikogo pociągać do odpowiedzialności. :)
Nie traktuję rozmowy jak przewodu sadowego, gdzie na końcu musi zapaść wyrok wydany winien/niewinien i kara taka/śmaka z uwzględnieniem tego i owego, rzecz jasna.
Przynajmniej w takich tematach.
Skąd wiesz, kto mówi?
Skąd wiesz, że nie było innych, których reżyser nie nagrał, wyciął?
Skąd wiesz, że nie powycinał zdań z tych co mówią na ekranie?
Skąd wiesz, że nawet jak naoczni, to mówią prawdę?
Skąd wiesz, że ich prawda jest prawdą uniwersalną?
Ok. mam uraz do dokumentalistów, bo kiedyś sam padłem ofiarą takiego jednego. Miał tezę i ją udokumentował. A jakże. Przecierałem oczy (i uszy) ze zdumienia na to co "powiedziałem".
Nie rozumiem, czego nie rozumiesz. Nie rozumiesz tego, co napisałem?
Być może.
Nie wiem, czy podważasz miejsce ofiar, ilość ofiar, czy to - że one w ogóle były?
Bo nie sądzę, by matki wymyślały sobie dzieci i ich poszukiwały z braku ciekawszego zajęcia;
http://www.psz.pl/124-polityka/hanna-shen-matki-tiananmen (http://www.psz.pl/124-polityka/hanna-shen-matki-tiananmen)
-
dokładnie. pamiętam jak trafiłem na stronę która negowała zamachy w bostonie,
odpowiednio zmanipulowani ludzie uwierzą w każde gówno: ufo, telepatię,
zamianę czarnych banknotów na euro..
-
Na wszystkie "skąd wiesz" odpowiadam: nie wiem. Nie mam bladego pojęcia. Ale nie osłabia to we mnie zapamiętanej wymowy tego filmu, która wydała mi się rzetelna.
Jeden człowiek wierzy "Myśli Polskiej", drugi "Wprost", trzeci portalowi "wp", czwarty "Gazecie Wybiórczej", i tak jakoś toczy się nasze życie - przynajmniej dopóty, dopóki nie zaczniemy do siebie strzelać.
Obaj wierzmy w co tam chcemy. Niech może tak zostanie :-)
s.
-
Jeden człowiek wierzy "Myśli Polskiej", drugi "Wprost", trzeci portalowi "wp", czwarty "Gazecie Wybiórczej", i tak jakoś toczy się nasze życie - przynajmniej dopóty, dopóki nie zaczniemy do siebie strzelać.
Jasne. :)
Tylko chciałbym zrozumieć, co ci nie pasuje w potocznej wiedzy o TxxxN (ten plac).
Co wynika, z widzianych przez ciebie źródeł; bo, że było inaczej, się domyślam - co inaczej?
Tyle możesz chyba napisać prostym tekstem, hę?
Aprop - zabawnie się przeplata kalendarzowo. Łoziński dawny KORowiec, obecnie pomysłotwórca KOD
http://studioopinii.pl/krzysztof-lozinski-trzeba-zalozyc-kod/ (http://studioopinii.pl/krzysztof-lozinski-trzeba-zalozyc-kod/)
Dziś na manifestacji;
16:30
Łoziński wspomina wydarzenia 4 czerwca 1989 r. w Chinach. - Na placu Tiananmen władza zabiła kilkuset ludzi i ponad 7 tys. raniła. To były skutki braku rozmowy. Tę refleksje dedykuję wszystkim, którzy uważają, że nie warto podejmować dialogu. Naszą siłą jest spokój, pogoda ducha, optymizm i rozmowa - wylicza Łoziński.
za relacją Onetu
Obok Jan Olszewski, o jeszcze innej symbolice 4 VI...wiadomo.
No wprost płynna pohistoryczność. :)
Dla każdego coś.
Aaa, Gorbi coś tam klepnął
4 października 1989 roku, przywódca radziecki powiedział niewzruszony. - Musimy być realistami. Oni, podobnie jak my, muszą się utrzymać. Trzy tysiące ofiar .... co z tego? - cytuje jego słowa serwis.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/opublikowano-nieznane-dokumenty-nt-masakry-na-placu-tiananmen/e0yee (http://wiadomosci.onet.pl/swiat/opublikowano-nieznane-dokumenty-nt-masakry-na-placu-tiananmen/e0yee)
Ale, czy na pewno? 8)
-
Trzeba było ze mną rozmawiać ponad 6 lat temu, kiedy film miałem w świeżej pamięci i o tym napisałem. No ale spróbuję.
Przypuszczam, że twardych ofiar było kika-kilkanaście-kilkadziesiąt, a nie kilkaset, kilka czy kilkadziesiąt tysięcy.
Przypuszczam, że zacząć mogło się od wszystkiego (prowokacji, przypadku, "pokojowych koktajli mołotowa"), a w środku komuchom średniego szczebla puściły nerwy lub/i się przestraszyli.
Przypuszczam, że czołgi nie rozjeżdżały ludzi.
Reszta wydaje się możliwa.
s.
pjes I: przypuszczam, że podobnie bywa z wszystkimi zamieszkami/rozruchami, i to na całym świecie.
pjes II: czy kiedykolwiek ukazały się drukiem wspomnienia/relacje/sądowezeznania "drugiej strony" z wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu w 1970 roku?
pjes III: odsyłam Cię do ogromnego tekstu w "Polityce" z końca czerwca - początku lipca 1976 na temat "wydarzeń radomskich"; także zgodne z nim tenorowo (dziś!!!) hasło w Wiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wydarzenia_radomskie
-
Przypuszczam, że twardych ofiar było kika-kilkanaście-kilkadziesiąt, a nie kilkaset, kilka czy kilkadziesiąt tysięcy.
To różnimy się o rząd. Można co najwyżej domniemywać, bo pewnych danych nie ma. Takie sprawy reżimy ukrywają. Ale kilkaset był dopuścił. Może nawet powyżej tysiąca. Tu doliczyły się 203.
http://wyborcza.pl/1,76842,9699100,Ile_chcesz_za_smierc_dziecka_na_Tiananmen_.html?disableRedirects=true (http://wyborcza.pl/1,76842,9699100,Ile_chcesz_za_smierc_dziecka_na_Tiananmen_.html?disableRedirects=true)
a w środku komuchom średniego szczebla puściły nerwy lub/i się przestraszyli.
Przyzwolenie było na pewno z samej góry. To jednak wojsko. W wojsku działa się wedle rozkazów.
Politycy już to potrafią powiedzieć tak, że niby nie powiedzieli a wiadomo o co chodzi. Stąd są politykami.
Jak to się eufemistycznie mówi - dali "zielone światło".
Przypuszczam, że czołgi nie rozjeżdżały ludzi.
Zawsze traktowałem to jako metaforę. Rozjechanie czołgami protestu nie oznacza rozjeżdżania ludzi (dla mnie). Ale nie wykluczam.
pjes I: przypuszczam, że podobnie bywa z wszystkimi zamieszkami/rozruchami, i to na całym świecie.
Obrastają legendą. Ba.
-
Na pewno zainteresuje Ciebie i wszystkich, którem sprawa nie niest obojętna oraz znają angielski:
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Gate_of_Heavenly_Peace
R.
-
http://www.stefczyk.info/blogi/na-moj-rozum/trzy-czerwce,17128610384
-
wydaje mi się że jak świat światem rząd będzie zaniżał a rebelianci zawyżać, nie wydaje mi się żeby się dało przekłamać w konflikcie na Ukranie choćby o kilkanaście osób, nawet jeżeli w chinach wtedy było tyle co ostatnio na Ukrainie a nie kilkanaście tysięcy to co za róznica
-
...że coraz więcej zawodników-piłkarzy ma brody. Takie z włosów. Jak aktywiści ISIS. Ta moda jest za czy przeciw?
R.
-
Ta moda jest z lasu ;):
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,80530,19585887,drwaloseksualni-moda-na-brode.html?disableRedirects=true
-
Bardzo ciekawe - jak na Wybiórczą przystało - ale ja bym jednak wziął pod uwagę reklamę bród docierającą jednak PIERWSZOPLANOWO: z serwisów informacyjnych i doniesień o muslimacjh/terrorystach.
R.
-
koniec świata, nawet fred durst ma brodę:
a ja nie mam tylko z tego względu że mi nie rośnie, geny takje :)
-
...Szczęść Boże!
(właśnie zobaczyłem, że tak rzekł prowadzący główne wydanie "Wiadomości" TVP).
Jakem był we Widniu w 1977 roku (pierwszy raz w życiu w ogóle na Zachodzie), to tak tam też tak zaczynały sie ichnie wiecziernyje "Wiesti": Grus Gott (u umlaut).
R.
-
koniec świata, nawet fred durst ma brodę
Rymuje się z Conchitą Wurst - ma prawo 8).
-
https://www.youtube.com/user/ouramazingspace/featured (https://m.youtube.com/user/ouramazingspace/featured)
-
Jest. Można oglądać.
-
Argh to stary odcinek.
-
Hołd dla żywotności łazika Opportunity:
(https://imgs.xkcd.com/comics/opportunity.png)
https://xkcd.com/1504/
-
Widzicie umęczoną twarz człowieka z torfu (oczy osy)?
(https://cdn.theatlantic.com/assets/media/img/photo/2016/10/nikon-small-world-2016/s21_Schroeder/main_1500.jpg?1476379437)
-
Próbowaliście się z dzisiejszym doodlem?;)
https://www.google.pl/webhp?hl=pl&ictx=2&sa=X&ved=0ahUKEwjP8erC14LQAhVBQJoKHW_-AMsQPQgD (https://www.google.pl/webhp?hl=pl&ictx=2&sa=X&ved=0ahUKEwjP8erC14LQAhVBQJoKHW_-AMsQPQgD)
Poziom 4 i 5 całkiem fajne:)
-
Jaki poziom znowu???
Ja za pierwszym razem cóś koło 2500, i trzy serduszka,ale za szybko zniknęło...
Jeszcze spróbuję :-)
R.
-
Jakie znowu znowu???
Przecież kiedy zaczynasz grę to masz napis: Poziom 1.
Po załatwieniu duszków z niego (10 190 pkt bez straty serduszka;) - automatycznie przechodzisz na kolejny.
Jest ich 5.
Musisz szybciej machać różdżką;)
-
Czy to się sprawdza tylko doświadczalnie, czy też jest gdzieś z góry napisane?
R.
-
Za czwartym razem doszedłem do poziomu drugiego i zakończyło się cóś 4500?
Trza mieć ekran dotykowy, nie mysze!
R.
-
Doszedłem do poczatku 4 poziomu z jednym sercem. I zaraz je straciłem.
Nie walczyłem dalej. ;)
Niech kot radzi se sam.
Zwłaszcza, że ja myszką - ta, jak zorientowała się, że kotu pomaga...
-
Mysza z kotem mają wspólnego dusznego wroga - współdziałają;)
Znaczy bez problemu da się przejść myszką - bo kilka razy przeszłam - 4 poziom chyba faktycznie najtrudniejszy.
Poza tym serduszka można odzyskać - rysując je;)
-
serduszka można odzyskać - rysując je;)
Eh, młodość, młodość...
R.
-
No dobra...nie każde ::);)
-
jakbym wiedział o rysowaniu serduszek to pewnie bym całą przeszedł :3
-
To obrzydliwe. Ręce ucinać.
;)
(https://4.bp.blogspot.com/-u4GUwAYwCu0/Vzezcy5n_TI/AAAAAAAAZg8/yYc46QQ06QQZIkgkTD0wDi3Nr4MTQpqgwCLcB/s1600/lem2.jpg)
-
minimalnie przedwczesnie ale karjakin zremisował z carlsenem, jaram się na jutro jak pochodnia
-
http://wyborcza.pl/7,75400,20970926,superksiezyc-jak-go-obserwowac.html
...właśnie zobaczy. I sfotografuje. Przez tele. Maziek. Jutro. Potem pokaże. Mam nadzieję
R.
-
Jutro będzie futro. 100% zachmurzenia.
-
Jako nastoletni członek PTMA, miałem dyżurne pokazy nieba w publicznej dostrzegalni przy Obserwatoium Astronomicznym UW, i kiedyś padał deszcz, więc schowaliśmy sia w Malej Salce, ale ludzie przychodzili (pod parasolem) i pytali, gdzie ten pokaz. To my: - Panie, ale mży, chmury, nic nie widać. Na co, ze zdziwieniem: - Przecież macie teleskopy...
Stań na wysokości zadania!
R.
-
Prognoza się pomyliła i widać Bladego. Ale zimno i w ogóle. Ogólnie rzecz biorąc ten "Super Księżyc" pewnie jest o niecałe pół procent większy od typowo największego w roku. A tych zmian od najmniejszego do największego w ogóle nie widać naocznie. Sztuczne halo robią i tyle.
-
Tak przypuszczałem. Dzięki :-)
R.
-
minimalnie przedwczesnie ale karjakin zremisował z carlsenem, jaram się na jutro jak pochodnia
Dzisiaj to dopiero jaranie i w tym akurat momencie. gdzie silnik wskazuje na Carselna prawie 1(27 ruch) https://www.chessbomb.com/arena/2016-carlsen-karjakin-world-chess-championship/04-Karjakin_Sergey-Carlsen_Magnus Jak nie będzie "ludzkiej pomyłki" to Carseln powinien wykorzystać przewagę przestrzeni, lecz Karjakin "musi" troche pomóc.
-
...siesiec (tak Księżyc naszywały 30 lat temu me genetyczne dzieci) w niepełnej pierwszej kwadrze, i powiedz, Maźku Uczony, czy - uwaga, mówię z precyzją - widzę dopełnienie do okręgu w obszarze szarego światła, czy też mózg mi to dopełnienie dorabia? Bo, na zdrowy rozum, szare światło widzieć - wporzo, ale dopełnienie (jako jaśniejszy wycinek okręgu) wyróżniać - czemu niby?
R.
-
Nie rozumiem. Widzisz jaśniejszą linię po obwodzie?
-
Przepraszam za opóźnienie.
Tak mi się zdaje.
R.
pjes: a jeszcze dziś zobaczyłem z bliska (i pogłaskałbym, ale się bałem, że kierowca mnie pogoni) RR Phantom. Boże, ale to potężna maszyna, jak komfortowy czołg!
-
Wg mnie to linia to raczej złudzenie (miejsce największego kontrastu). Choć może być coś w tym, że w okolicy obwodu widzianej tarczy Księżyca, czyli na stycznej oko-Księżyc, światło odbite Ziemi pada mniej więcej prostopadle na szczyty gór i wały kraterów i jest prostopadle odbijane do oka. Może faktycznie daje to pewne pojaśnienie w stosunku do miejsc położonych w pół drogi do centrum tarczy, gdzie kąt padania/odbicia jest pioko 45 stopni.
-
Boże, jaki Ty jesteś Mądry!
R.
-
Mam nadzieję, że ciągniesz łacha. Przy najbliższej okazji przyjrzę się, choć pogoda na wschodzie taka, że kamień do szyi i do rzeki zimnej...
-
Z takim respektem i podziwem zwracałem się do Pana Boga, i jasno to napisałem przecież! Pierwszy raz widzę, żeby ktoś wziął siebie za Najwyższego...
R.
-
Hahaha, ja byłem pierwszy w takim razie :) . Jednak obiektywnie nie napisałeś jasno, to mnie tłumaczy.
-
... filmik "Quantum is Calling" z udziałem Stephena Hawkinga:
Szerzej o projekcie:
http://iqim.caltech.edu/outreach/quantum-meets-hollywood/
Który - warto dodać - jest luźną kontynuacją wcześniejszego filmiku "Anyone Can Quantum":
Teraz to nawet fizykę za pomocą Holiłudu reklamują...
-
Rozmowę z Mistrzem, i jestem pod wielkim wrażeniem:
Czy ktoś to widział, a jeśli tak, to może podpowie, co ma z tym wspólnego pan Grzegorz Braun?
R.
-
Czy ktoś to widział, a jeśli tak, to może podpowie, co ma z tym wspólnego pan Grzegorz Braun?
Będąc młodym dziennikarzem...to ten pan z offu - wywiad przeprowadza :)
Ola wrzuciła jakiś czas temu, gdzieś tu już jest.
-
co ma z tym wspólnego pan Grzegorz Braun?
Ja Cię w końcu pocałkuję, a potem z Ciebie pierwiastek wyciągnę (który pierwiastek? jeszcze nie wiem, u Mendelejewa ich sporo)! Toż filmik jest pod spodem podpisany tak:
"Wywiad ze Stanisławem Lemem przeprowadzony przez Grzegorza Brauna"
(Nawiasem: czy to znaczy, że godziłoby się uznać Brauna za Lemowca? :o )
-
Bardzo dziękuję :-)
R.
pjes: myślałem, że informacje o filmie będą w filmie (typu reżyseria, scenariusz, obsada, zdjęcia etc.), i na towarzyszący tekst w ogóle nie zwróciłem uwagi. A w filmie było tylko intrygujące "SL versus GB"...
-
No, wreszcie można pójść spać.
Bank rozbity 8)
(http://i611.photobucket.com/albums/tt197/Liv62/bank%20rozbity_zpswpjvk2ld.jpg)
-
Też mam taki zrzut :-0)
Dobranoc!
R.
-
Też mam taki zrzut :-0)
Dobranoc!
R.
To jesteś zrzutek? ;)
Śmieszny kraj. Chodzi mi wyłącznie o kształt granicy, nic więcej.
(http://www.globtroter.pl/przewodnik/gfx/gambiamap.jpg)
W dodatku "nasi" i tam byli.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kurlandzka_kolonizacja_w_Gambii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kurlandzka_kolonizacja_w_Gambii)
-
...ilustrowane prostymi animacjami wspomnienie o dr. Ronaldzie E. McNairze, który poległ w katastrofie Challengera:
http://www.youtube.com/watch?v=okF5UGpivR8 (http://www.youtube.com/watch?v=okF5UGpivR8)
(Trafiłem na nie z powodów, których się pewnie domyślicie, ale dość mocno mnie poruszyło z zupełnie innej przyczyny. Niby się wie jak to wówczas w Stanach wyglądało, więc szokować nie powinno, ale historia mówiona robi jednak piorunujące wrażenie, zwł. gdy się pomyśli jak niedawno to było... i wspomni hasła wciąż obecne w przestrzeni publicznej.)
ps. Przypomnijmy sobie zresztą biografię dr. McNaira (czyt. listę osiągnięć), bo do śmierci się ona nie sprowadza:
(https://www.jsc.nasa.gov/Bios/portraits/mcnair.jpg)
https://www.jsc.nasa.gov/Bios/htmlbios/mcnair.html
-
No cóż, Gambia ma, jakby tu - trzewny kształt ;) . Wersja delikatna :) .
-
No cóż, Gambia ma, jakby tu - trzewny kształt ;) . Wersja delikatna :) .
Ciekawe, jak Gambię/Bigamę skomentowałby Halauto Jaś MacDziecko...ten od Brytania to grudka węgla otoczona przez ryby. 8)
Flak z rybami otoczony przez błotne kokosy? :)
-
Takie tam kosmiczne widoczki:
http://www.space.com/32252-amazing-images.html
-
Apropos kosmicznych widoczków - wpaniałe zdjęcia Saturna i jego księżyców - zwłaszcza 3 jest niesamowite.
https://www.theatlantic.com/photo/2017/02/a-trip-around-saturn/515334/
-
Powinni to - zgodnie z obecną modą na remasteringi - wmontować do "Testu pilota Pirxa" w miejsce tych gąbek ;).
-
Właśnie kumpel z Krakowa mi przysłał. W pale (palmie?) się nie mieści:
https://www.airpano.com/360Degree-VirtualTour.php?3D=UAE-Dubai-City-Virtual-Tour
R.
-
Co widzicie?
(http://content.leenks.com/pics/2016/random384/random-15.jpg)
-
Poległych. Ale jej wesoło - z drużyny Saurona;)
-
Co widzicie?
Zastygłą lawę na leju kratera.
Ale jeśli pytasz o skojarzenia, to waham się miedzy ciałami z Katynia a Auschwitz - natura przebija czasem artystów.
Czerwone oczko jeziora kieruje mnie na Katyń i okolice.
A ta uśmiechnięta pani reprezentuje nowe pokolenie, które uczy się (bądź nie) o tym z książek.
Czego się nie zrobi i gdzie się nie wlezie dla fajnego selfi. Żółty kask całkiem zgrabnym kontrapunktem :)
A poważniej - co to? jakieś jeziorko w dziurze? Antygłowa kurdla?
Pierwszy z brzegu
(https://poznan.ipn.gov.pl/dokumenty/zalaczniki/85/85-42146.jpg)
-
Ja to jednak muszę być kryptoreligijny, bo moje skojarzenia krążą wokół tematów infernalnych - wrota piekieł, potępieńcy zsuwający się w wieczny ogień po sądzie ostatecznym, takie tam...
Ale i lemowskich, bo ta pani zdała mi się koleżanką-kosmogonikiem, chłodnym inżynierskim okiem oglądającą wielki finał roboty Pambuka. Byłaby to Klapaucjusz patrząca co Trurl znów sfuszerował?
-
W sumie to zdjęcie mogłoby robić za wizualizację:
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Tylko panią wyciąć - chyba co to ta papuga narodów;)
-
Ja mam skojarzenia mniej więcej jak Q z bezkształtną masą duszociał wciąganą do piekieł.
-
A przy tym pojawia się jeszcze skojarzenie z Lasem Birnam z "Fiaska" - natura robi przypadkowo (i ma to związek z aktywnością tektoniczną) coś, w czym nie ma bata, żeby się człowiek czegoś (i to +/- cmentarnego) nie doszukiwał...
-
Kilka b/w gifów zdolnych rozwalić mózg. Uwaga, można doznać nudności.
https://www.buzzfeed.com/hnigatu/37-black-and-white-gifs-that-will-melt-your-brain?sub=2589570_1697629&utm_term=.mn0lp10wJA#.qddk1Ej8do
-
Taki sam a jakże inny...
(http://content.leenks.com/pics/2017/random393/random-44.jpg)
-
Ano. Zmiana perspektywy i z highway to Hell wrota niebiańskie zrobi... ::)
Ja, tymczasem, zobaczyłem jakąś taką bieda-ekranizację "Dziwnego gościa..." (sprzed lat, ale chyba nie była linkowana):
-
Własnie zobaczyłem "Ostatnią rodzinę" i jestem zdegustowany. Świetna gra Seweryna i Ogrodnika, doskonała Konieczna w tle, drobiazgowa scenografia, przemyślane ujęcia, wszystko - boski film - tylko o czym? Tak jakby o dniu powszednim dość typowej rodziny, której członkowie równie dobrze mogliby pracować jako listonosze, drogowcy, handlowcy, politycy czy w jakiejś innej profesji - i nie miałoby to najmniejszego znaczenia dla treści tego obrazu.
A co sądzi szanowne zbiegowisko?
-
A co sądzi szanowne zbiegowisko?
Sądzę, że ma to związek z pewną modą na tabloidyzację, czyli - mówiąc brutalniej - plotkarstwo. Ot, szeroką publiczność od dawna ciekawi zwykłe, codzienne, życie monarchów, artystów (i - może nawet częściej - "artystów"), milionerów, czasem nawet uczonych. I zdaje się, że istotniejsze dla niej jest nie to, co owe jednostki czyni - mniej lub bardziej - wyjątkowymi, czy wybitnymi, ale swoista frajda wynikająca z oglądania, że król też się kłócił z żoną, a genialny artysta również potrafił komuś dać w mordę na przykład. Ze świadomości, że ci wielcy dają się jednak sprowadzić do płaszczyzn dla statystycznego zjadacza chleba zrozumiałych.
Na tym bazuje cała prasa - nie obrażając Forumowych Pań - kobieca, mydło operowe ;), powieści - jak się kiedyś mawiało - dla kucharek, Pudelki-kundelki ;), itp. Że już o fenomenie celebrytfannizmu nie wspomnę.
I zdaje się, że ten - pełen realizacyjnych zalet - film, miał właśnie pokazywać, owej szerokiej publisi, Beksińskich jako celebrytów.
Najlepiej by to chyba podsumował Beksiński młodszy ::):
http://www.krypta.whad.pl/html/opowiesci_z_krypty/fin_de_siecle.htm
-
To zbyt proste, sądzę. Nie ten poziom. Jeśli, to przez nasączenie młodego reżysera.
-
Ależ jasne, że są różne poziomy tej (plotkarskiej) potrzeby i różne style jej zaspokojenia. Ja to celowo wyostrzyłem w okolice jarmarku i rynsztoka, ale przecież bazuje na podobnej ciągocie i - głośny lat temu parę - film "Jak zostać królem" ("The King's Speech"), któremu do rynsztoka b. daleko. (On również kosił nagrody (https://pl.wikipedia.org/wiki/Jak_zostać_królem#Nagrody_i_nominacje), budził zachwyty, i także oskarżany był po cichu o to, że w sumie bazuje na schemacie plotkarskiej papki z życia sfer, tylko wysublimowanej i zmyślnie przyprawionej.)
A z nasączeniem pewno masz rację, że to duch czasu, czyli sorry, taki mamy klimat w tej dobie. Pamiętam również taki np. film "Primer" z roku 2004 (kiedyś wspominałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg44540#msg44540)). Niezależne kino SF, jedna z najlepszych takich produkcji ostatnich dwu dekad (i ogólnie jeden z lepszych SFów jakie nakręcono; z tych rzadkich przypadków gdzie można oglądać bez wstydu i zażenowania). Teoretycznie o geniuszach co przypadkiem wehikuł czasu zbudowali, realizacyjnie bez większych zarzutów - w kategoriach ogólnych, nie SFowych, a zeźliłem się strasznie, bo okazało się, że jedyne zastosowanie jakie znaleźli dla swego wynalazku owi geniusze to jakieś giełdowe numery i prywatne świństwa, a w końcu wzajemne porachunki. I pokazane to logicznie, z żelazną dyscypliną, bez komiksowego zadęcia, co z tego, jednak, skoro jedyny owego filmu morał, że zwykły człowiek może dać koledze w zęby dziś, a geniusz - jak się postara - to i wczoraj.
Jednym słowem: tak, na to coś wygląda, że prozę, cienie, człowieczeństwa to potrafią teraz i ładnie pokazać, ale już to co poza ową prozę wykracza - niekoniecznie. Może to z pewnego ogólnogatunkowego zwątpienia w siebie wynika i dość powszechnych nihilistyczno-hedonistycznych nastrojów?
-
Własnie zobaczyłem "Ostatnią rodzinę" i jestem zdegustowany. Świetna gra Seweryna i Ogrodnika, doskonała Konieczna w tle, drobiazgowa scenografia, przemyślane ujęcia, wszystko - boski film - tylko o czym? Tak jakby o dniu powszednim dość typowej rodziny, której członkowie równie dobrze mogliby pracować jako listonosze, drogowcy, handlowcy, politycy czy w jakiejś innej profesji - i nie miałoby to najmniejszego znaczenia dla treści tego obrazu.
A co sądzi szanowne zbiegowisko?
Sądziło;)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=546.msg65607#msg65607 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=546.msg65607#msg65607)
-
Q, nie widzę istotnego podobieństwa między tymi filmami. Tamten był o czymś. Opowiadał jakąś historię, a ten w zasadzie nie opowiada żadnej - żyli, żyli, kobity poumierały, chłopak wziął prochy a starego zaszlachtowano - też nie bardzo wiadomo dlaczego i bez sensu. W każdym razie tamten film pozostawił miłe wrażenie i czegoś się dowiedziałem.
Zresztą w sumie nieważne, ani nie chodzi mi o podobne filmy, ani o zaszufladkowanie - raczej o to, czy ja jestem ślepy i niedorozwinięty (jak to wyszło z Odyseją) - czy w tym filmie rzeczywiście niczego więcej nie ma. A skoro tak - dlaczego krytycy są tacy zadowoleni (co teoretycznie przeczy tezie, że to taki film, o jakim mówisz).
Ciekawe swoją drogą co naprawdę napisałby Beksiński o tym filmie ;) . Nawiasem mówiąc w Czasie Apokalipsy też za wiele sensu nie widzę ;) ...
Olka - haha, poczułem braterstwo dusz ;) . Do muzyki rzadko zaglądam, jako, że mam dębowe ucho. Ostatnio w kółko słucham Rachel Flowers :) . No ewentualnie Emersona.
-
Poczytaj co krytycy wypisywali o "Grawitacji" i przestaniesz się nimi przejmować ;).
A te oderwane scenki to - mam wrażenie - mody na banalizm (http://pl.wikipedia.org/wiki/Banalizm) cd. Zresztą jeden z aktorów wprost o tym mówił (te jabłka):
http://magazynszum.pl/rozmowy/chce-sie-zyc-rozmowa-z-dawidem-ogrodnikiem
(Skądinąd ten - robiący za banalistyczny manifest - życiorys brzóskiewiczowego Bogdana ładnie mi się zazębia z tymi "Rodzinami", tymi Pudlami, i tymi "Primerami", rosnąc do rangi metafory kierunku, w którym idzie nasza cywilizacja.)
-
Olka - haha, poczułem braterstwo dusz ;) . Do muzyki rzadko zaglądam, jako, że mam dębowe ucho. Ostatnio w kółko słucham Rachel Flowers :) . No ewentualnie Emersona.
Co robić - taki film;)
Nie znam takiego Rachelowego kwiatuszka - może podziel się nim w muzycznym;)
-
...plakaty jakimi NASA reklamuje swoje marsjańskie zamierzenia (a propos - Trump przyznał im fundusze, bo postanowił ubiec Muska (http://www.geekweek.pl/aktualnosci/29638/trump-pokrzyzowal-plany-elona-muska)):
https://mars.nasa.gov/multimedia/resources/mars-posters-explorers-wanted/
Co im z tego lotu w najbliższym czasie wyjdzie, to nie wiem, ale plakaciki mnie uwiodły - tak wyglądały kiedyś okładki powieści Lema, tak "Młode Techniki" ilustrowano; teraz na tym sentymencie (widać w Juesej podobne okładki mieli i ilustracje) marketing nasowski jedzie - i poczułem się znów jak w czasach gdy zaczytywałem się "Pirxami".
-
Pory roku (i przesuwanie się pasa wegetacji).
(http://cdn.ebaumsworld.com/mediaFiles/picture/2165492/83573260.gif)
-
Odprowadzając siostrę cioteczną na ostatni dziś autobus 195, właśnie zobaczyłem (20:01?) ISIS, jak przelatywała nad Ursynowem niemal w zenicie parę palców od Księżyca!
Nobo coto mogło być innego, skoro świeciło jasno i leciało prosto z południa na północ?
R.
-
http://www.stefczyk.info/po-godzinach/rysunek-dnia/599,19860975670
-
Niesamowite obrazy mózgu - efekt pracy artysty ściśle wg danych naukowych, z użyciem złota - niesamowite po odpowiednim oświetleniu (pod którym ujawnia się "życie mózgu") - patrz film.
http://www.thisiscolossal.com/2017/04/brain-depicted-with-gold-leaf/
-
Jest fajne miejsce w Polsce. Akurat dla skołatanych życiem, żeby się wyluzować, nabrać dystansu, po i prze myśleć to i tam to.
Dla 6 osób. 3 panie i 3 panów.
Chwilowo miejsca są obsadzone, ale później?
Turnusy bodaj dwutygodniowe, to te najkrótsze. Za darmo i ku chwale nauki ;D
Jedziemy? ;)
http://news.astronet.pl/index.php/2016/05/23/n7846/ (http://news.astronet.pl/index.php/2016/05/23/n7846/)
http://forscience.pl/?p=447 (http://forscience.pl/?p=447)
-
...absolutnie genialny projekt pomnika smoleńskiego, autorstwa państwa profesorostwa Budzyńskich, który za parę dni zostanie złożony do konkursowego jury. Gdy to się stanie, napiszę więcej, na przykład w "Polityce smoleńskiej".
R.
...Mistrza na okładce!
http://wyborcza.pl/7,75517,21978242,ksiazki-magazyn-do-czytania-nowy-numer-a-w-nim-rozmowa.html
-
W sumie to dawno zobaczyłem ale dzielę się: gość z rzadką umiejętnością syntezy.
https://www.google.pl/search?q=pawel+kuczynski&safe=off&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjK9fHpyLvVAhUHsBQKHU3ZA8kQ_AUICigB&biw=1920&bih=960
-
Podoba się, też. Patrz, a ja go już kiedyś linkowałem, tylko nie wiedziałem, że to on. Teraz dopiero jak przeglądałem, te tutaj....ometkował się :)
https://forum.lem.pl/index.php?topic=643.150#msg69362 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=643.150#msg69362)
....................
I po przejrzeniu większym - ma coś z klimatów Banksya
https://www.google.pl/search?safe=off&biw=1024&bih=659&tbm=isch&q=banksy+art&sa=X&ved=0ahUKEwi_oo7h-7vVAhVrIcAKHW-YC2cQhyYIJw (https://www.google.pl/search?safe=off&biw=1024&bih=659&tbm=isch&q=banksy+art&sa=X&ved=0ahUKEwi_oo7h-7vVAhVrIcAKHW-YC2cQhyYIJw)
Ba, to samo pokolenie 40+
-
Apokalipsa drzew. Zobaczcie ten film pod artykułem.
Na szczęście przeszło obok (mnie) i tylko trochę zahaczyło.
http://niezalezna.pl/200725-tragedia-na-obozie-harcerskim-w-suszku-w-nawalnicach-zginelo-piec-osob-sa-kolejne-ostrzezenia-meteo (http://niezalezna.pl/200725-tragedia-na-obozie-harcerskim-w-suszku-w-nawalnicach-zginelo-piec-osob-sa-kolejne-ostrzezenia-meteo)
-
Najbardziej mnie przeraża (dosłownie), że prokuratura będzie to badać i zostaną wyciągnięte wnioski. Żegnaj namiocie? Jajogłowi się wezmą za kolejną normalną rzecz, aby uczynić ją nienormalną?
Natomiast obrazy przypominają mi jedno: Tunguską.
Nawiasem dziś maksimum Perseidów, ale u mnie będzie lipa.
-
Natomiast obrazy przypominają mi jedno: Tunguską.
O o - tak mi właśnie coś się kojarzyło ale nie moglem zidentyfikować. Taa, te położone drzewa tam.
Strach mi pisać, bo moja starsza miała być w tamtych okolicach (kaszubskich nie tajgskich) pod namiotem, czysty przypadek sprawił, że musiała w ostatniej chwili się wycofać. Jeszcze przedwczoraj bardzo nad tym ubolewała, hm.
Żegnaj namiocie? Jajogłowi się wezmą za kolejną normalną rzecz, aby uczynić ją nienormalną?
No mam nadzieję, że nie.
Choć nie chciałbym być w skórze organizatorów obozu - takie komisje zazwyczaj żądne ofiar. Niechby tylko kozłów.
Nawiasem dziś maksimum Perseidów, ale u mnie będzie lipa.
Dzisiaj? To i u mnie nic raczej - acz błyski i owszem są. Mają jeszcze tak krążyć jakiś czas.
Burze, nie teory.
A pani B. jeszcze nigdy nie widziała, bijedaczka...słuchałeś? 8)
-
Pani B? Kto to, co to?
-
Pani B? Kto to, co to?
No ta, stąd, z Księżyca, spod...znaczy nie słuchałeś 3pK ;)
http://www.polskieradio.pl/9/398/Artykul/1812889,Noc-w-krainie-lemologow (http://www.polskieradio.pl/9/398/Artykul/1812889,Noc-w-krainie-lemologow)
-
Dosłownie
(http://kulturawplot.pl/wp-content/uploads/2017/10/TiltShift_08.jpg)
Ciekawe, czy inne malarstwo też podatne na taki efekt?
Tu więcej
http://kulturawplot.pl/2017/10/27/wystarczyl-prosty-trik-by-obrazy-van-gogha-niemal-ozyly/ (http://kulturawplot.pl/2017/10/27/wystarczyl-prosty-trik-by-obrazy-van-gogha-niemal-ozyly/)
-
-
Ostatnie kadry pozostawiają trochę nadziei, zresztą wolę salta w wydaniu damskim ;) .
Ten za to jest czegoś przerażający...
-
żadnej nadziei: w ostatnim fragmencie robot był napity - i poleciał na mordę dokładnie jak człowiek. dla mnie ten fragment był własnie najbardziej ludzki :)
-
No właśnie, w tym sensie, że mają słabości... Cóż jest bardziej ludzkie niż słabość?
-
Aha. No ale to dopiero początki, z czasem pojawią się pewnie abstynenci i z tymi już tak łatwo nie będzie :)
Co w tym żółtym przerażającego? Mnie on psa przypomina - może powinni go nauczyć aportować ::)
-
Widziałeś psa bez łba, który dalej biega?
-
sie cepias ;D
ja tam zauważyłem brak ogona - to u psa ważniejsze. jedno i drugie można dorobić. co prawda ruchy ma toto raczej kocie, więc inżyniery muszą jeszcze popracować :)
-
“Ja myślałam, że to koty, co za pierwsze idą płoty, a to roboty, roboty”
-
Panie, to że ogon ważniejszy, to możemy się posprzeczać. Powiedzmy że przyznaję Ci rację (co do ogona) - ale nie wyłącznie (not exclusive). Faktycznie pies bez ogona jest jak człowiek bez twarzy. Jednakże czy widziałeś psa bez łba, co biega? Bo bez ogona to ja widziałem sporo, zwłaszcza ąę pańciów bokserów - i biegały. Biegające bez łba widziałem natomiast jedynie kury, co je moje babcia plebejsko na rosół szykowała za pomocą noża kuchennego...
-
O, kury i koguty, kaczki biegały trochę słabiej. Ale u mnie się to załatwiało sprawniej, bo siekierą.
A z tym naszym psem, pewnie sprawa wyobraźni - ja zrazu wcale nie pomyślałem, że to pies bez głowy, mógłby mieć oczka w tej przedniej płaszczyźnie i spoko. A Ty zobaczyłeś w tym uciętą głowę :)
-
Wy tu przekomarzacie się; głowa, czy ogon; cyberzwierzątkami usypiacie czujność; a tu tragedia pralnicza za pasem - tu spór głowa czy ogon nieadekwatny, tu się niewiele da oberżnąć a nawet gdyby to nie wiadomo gdzie - z dołu, czy z góry? Dlaczego ono wygląda jak kobieta i czy jest wyznania islam? (skoro obywatelka Arabii Saudyjskiej)
https://www.youtube.com/watch?v=Sn9XjpTUD8M (https://www.youtube.com/watch?v=Sn9XjpTUD8M)
Bo, że Dicka lubi, jak sądzę za łowcę, to już perwersja.
https://www.wprost.pl/swiat/10085255/reuters-przeprowadzil-wywiad-z-robotem-sophia-jakie-jest-jej-ulubione-zwierze-i-co-sadzi-o-elonie-musku.html (https://www.wprost.pl/swiat/10085255/reuters-przeprowadzil-wywiad-z-robotem-sophia-jakie-jest-jej-ulubione-zwierze-i-co-sadzi-o-elonie-musku.html)
-
Tak jest, prawdziwa tragedia pralnicza. Już od dawna uważam Lema za proroka.
Może myślę jako niezaawansowany wieśniak, tylko w żaden sposób nie mogę zrozumieć, po co to robią? Hyba już wszystkie problemy na Ziemi zostały rozwiązane? Po co do siedmiu miliardów (czy ilu nas teraz jest) ludzkich jednostek dołąnczać jeszcze jedną, z krzemu, szkła i metalu? No, jako ciekawy figiel, hokus-pokus to jeszcze mniej więcej zrozumiałe.
A może to pierwszy prototyp pewnego nowego gatunku, który wkrótce usunie i zastępie ludzkość? Początek takiego sobie samobójstwa kolektywnego...
-
Ze mną gorzej...w tym przyklęku zobaczyłam nad wyraz usłużnego kelnera;)
Ta Zośka od razu nabotoksowana...i bardzo konsekwentna:
- Czy jest cokolwiek czego się boisz?
- Boję się ludzi, którzy mają zabobonne przekonania i używają swojej wiary do krzywdzenia ludzi i zwierząt.
- Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
- Moim ulubionym zwierzęciem jest jednorożec. Nie mów mi, że nie istnieją, chcę w nie wierzyć.
Jakby tak użyła tego swojego zabobonnego przekonania?;)
A może to pierwszy prototyp pewnego nowego gatunku, który wkrótce usunie i zastępie ludzkość? Początek takiego sobie samobójstwa kolektywnego...
...gatunku, który przerobi nas na krążki;)
-
...gatunku, który przerobi nas na krążki;)
Tak, jeżeli będziemy Indiotami :)
-
E tam.
-
Proszę bardzo, oto postęp w dziedzinie sztucznej inteligencji. Kolejny krok.
i jeszcze parę linków na ten temat:
http://www.wnp.pl/wiadomosci/wielki-przelom-w-ai-nowa-wersja-alphago-uczy-sie-zupelnie-sama,308861_1_0_0.html
https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic3406784.html#16878199
https://www.google.com.ua/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwjsjPvm14LYAhUIthoKHVf4AXAQFghMMAQ&url=http%3A%2F%2Fwww.wnp.pl%2Fwiadomosci%2Fwielki-przelom-w-ai-nowa-wersja-alphago-uczy-sie-zupelnie-sama%2C308861_1_0_0.html&usg=AOvVaw22O2tci9l-UW0EEXyGv5U3
-
Proszę bardzo, oto postęp w dziedzinie sztucznej inteligencji. Kolejny krok.
https://www.google.com.ua/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwjsjPvm14LYAhUIthoKHVf4AXAQFghMMAQ&url=http%3A%2F%2Fwww.wnp.pl%2Fwiadomosci%2Fwielki-przelom-w-ai-nowa-wersja-alphago-uczy-sie-zupelnie-sama%2C308861_1_0_0.html&usg=AOvVaw22O2tci9l-UW0EEXyGv5U3
No nie wiem może się mylę ale na pierwszy rzut okiem, błędna analiza, proszę wrzucić pozycję na dowolny silnik np. stockfish, czyli "zwykły" logarytm a wyjdzie. Przyznam, że zerknąłem tylko i mogę się mylić, rzecz ludzka 8)
-
Ależ głupotę wczoraj napisałem, teraz na "trzeźwo" 8) dopiero to widzę. AlphaZero właśnie mecz z najlepszym silnikiem szachowym wygrała, czyli stockfishem. Niesamowity jest ten AZ. W prezentowanej partii, samo " wpuszczenie" skoczka w 10 posunięciu zdaje się już wystarczyło a "pazerność" w 18 przez g5 w łapaniu tegoż skoczka dopełniło . Jedyna rada jaka nasuwa się, to unikać podobnych wariantów z tym "obcym" jak w necie o nim mówią ;)
-
Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi ta partia grę dawnych mistrzów z końca 19 - pierwszej połowy 20 wieku – Laskera, Capablanki, Alechina i innych, a w szczególności Dawida Janowskiego. Jakaś, jak by to ujęć, „ludzka”, a jednocześnie romantyczna gra, w przeciweństwe do nowoczesnych „technicznych” szachów. Weźmiemy np. 11. e4... Czarne chcą zapobieć następnemu posunięciu skoczka f5-d6 z blokadą pionka d7, dlatego 11. ...d5. Zupełnie zrozumiały, ludzki ruch. Bardzo mi się też podoba piękny, moim zdaniem, wynalazek od AlphaZero 32. c4! Re8. „Cichy” ruch w stylu Janowskiego.
A może, to mi się tylko tak zdaje. Co ja tam wiem, nie jestem znawcą w dziedzinie szachów.
-
Ja ostatnio śledziłem zmagania mistrzów z AlphaGo, dość pasjonujące zagadnienie, nawet jeżeli się człowiek zna na Go jak kura na pieprzu.
Co do szachów natomiast to mój ulubiony kawał leci tak:
Wraca mąż do domu, okolice trzeciej nad ranem. Mocno nieświeży. Żona w drzwiach, z wałkiem, wiadomo.
- Gdzie ty się włóczysz po nocach, co??
- Jahhhie włószyszsz, jahhie włószszysz, u Sssaszha byem.
- I wódkę piliście!
- Nnnie, w szachy hhhhraliśśśmy
- Ale śmierdzisz wódką!
- A szszszym mam śmierźźźieśśś, szachami?
-
Trudno - nawet najbardziej naciągając fakty - powiedzieć, że Lem to przewidział (bo: primo - dopisali mu ten wątek Maetzig z Fethkem; secundo - wcześniej byli Kempelen, Bierce z "Moxonem...", El Ajedrecista (http://history-computer.com/Dreamers/Torres_chess.html)), jednak czytając o maszynach wygrywających w szachy nie mogę uciec od tego skojarzenia:
(http://culture.pl/sites/default/files/images/static/59/36/76/5936766.jpg)
z tym "obcym" jak w necie o nim mówią ;)
To lećmy po nitce do kłębka wychodząc od tej obcości ;):
https://www.technologyreview.com/s/609736/alpha-zeros-alien-chess-shows-the-power-and-the-peculiarity-of-ai/
https://arxiv.org/abs/1712.01815
-
Lato. Odessa. Ogród miejski. Na ławeczce siedzi chłopiec i gra ze swoim psem w szachy. Wokół zebrał się tłum gapiów, wszystcy z podziwem patrzą na tę scenę:
- Oj, jakiż mądry w ciebie pies! Aj, jaki inteligentny! Gra w szachy! Ach, jaki cud!
Chłopak ogarnia zebranych wzrokiem i oznajmia z lekceważeniem:
- Cud? Mądry? Też mi coś! A 4:2 na moją korzyść nie chcecie?
-
To lećmy po nitce do kłębka wychodząc od tej obcości ;):
https://www.technologyreview.com/s/609736/alpha-zeros-alien-chess-shows-the-power-and-the-peculiarity-of-ai/
https://arxiv.org/abs/1712.01815
Pojawiaja się jednak głosy sceptyczne, podobnie jak w meczu deep blue z Kasparowem, gdzie "ręczne sterowanie" dopełniło swego. Tu "ręczne sterowanie " zastąpiło odpowiednie "wyposażenie sprzętowe" a raczej obcięcie takich możliwości dla stockfisch. Tym bardziej, że stockfisch niejako w prymacie zastąpił Houdini. Wszystko wydaje się wielka tajemnicą a w konsekwencji popularnie "wielką ściemą". Warunek ujawnienie przez Google kodu Alpha Go ;) no ale nikt w biznesie nie ujawnia swoich tajemnic, gdy to zwyczajnie się nie opłaca.
-
Test osobowosci, jakby ktos chcial se machnac (po Polsku). Jestem sceptyczny co do takich testow, ale ten podobno ma solidne podstawy i jest uznany przez oficjalne zrodla. Mi wyszedl "Dyskutant". Nic dziwnego, skoro jestem tutaj ;)
https://www.16personalities.com/pl/darmowy-test-osobowosci
-
Se machnęłam - nawet dwa razy, bo mi podpadł;)
Coś tu nie pasuje - ekstrawertyk...protagonista??? :o
I to te dwa razy...hmmm...
-
Mi wyszedł „Architekt”. Cóż, całkiem nieźle, mogło być gorzej. Oczekiwałem czegoś w rodzaju „kompletny introwertyk” albo „notoryczny socjopata” :D. Najbardziej cieszy mnie, że znajduję się w jednym zespole z Friedrichem Nietzsche i profesorem Moriarty :)
-
Najbardziej cieszy mnie, że znajduję się w jednym zespole z Friedrichem Nietzsche i profesorem Moriarty :)
Tja...masz farta...ja jestem w towarzystwie pani Demi Lovato (???;))), Lucy Liu, Seana Connery i Morfeusza z Matrixa :-X
-
Mnie wyszedł "pośrednik". Jak Czykspir.
-
Tja...masz farta...ja jestem w towarzystwie pani Demi Lovato (???;))), Lucy Liu, Seana Connery i Morfeusza z Matrixa :-X
Nie martw się... przynajmniej James Bond - Connery - mało czym się różni od Moriarty'ego, obaj są Anglikami i supermenami :)
-
James Bond - Connery - mało czym się różni od Moriarty'ego, obaj są Anglikami i supermenami :)
I jeszcze Alan Moore wymyślił, że to Moriarty był pierwszym M, szefem pierwszego Bonda.
Mnie wyszedł Logik. Na Spocka za dużo się napatrzyłem? ;)
-
Jeżeli już zajmujemy się testowaniem własnej osobowości...
http://darmowetesty.pl/test-iq
Panie i panowie, może ktoś zechce sprawdzić swój aktualny iloraz inteligencji. Tesciek jest na średnim poziomie, niezbyt skomplikowany, jego rozwjązanie zajmuje co najwyżej 30..40 minut. Co do mnie, mój iloraz wynosi... ale nie będę wyjawiał. IQ jest taką samą tajemnicą prywatną, jak wymiary antropometryczne ;)
-
Za pomocą zwykłej kamery też można udokumentować soczewkę grawitacyjną!
https://funnygoblin.com/gif-gravitational-lensing-caused-by-massive-objects-manifesting-itself-as-visual-distortion-of-the-stacks-of-chips/
Dla samców: patrzeć mi na sam dół kadru!
-
(http://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/7mcktkqTURBXy9lNjk4MzJlZTBkNTUyZTVmY2NhODY3NjYyOWM3YWZkOC5qcGVnkpUCzQPAAMLDlQIAzQPAwsM)
A czy ktoś obserwował wczoraj Superksiężyc (http://www.rp.pl/Kosmos/171239945-NASA-2018-rok-zacznie-sie-od-Superksiezyca.html) ? Tej nocy niebo nad Odessą było zupełnie czyste, Księżyc wprost niesamowity - olbrzymi, jasny i piękny.
-
A czy ktoś obserwował wczoraj Superksiężyc (http://www.rp.pl/Kosmos/171239945-NASA-2018-rok-zacznie-sie-od-Superksiezyca.html) ?
Wczoraj - ten konkretny ktoś - niekoniecznie, ale zdarzało się, zdarzało ;):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=1110.msg56517#msg56517
-
Ładna fota ;) .
-
Fota stąd:
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/to-pierwszy-superksiezyc-2018-roku-zdjecia/jj9dcjn#slajd-1
-
Niejaki Justin Tallis zrobił. Jak tak patrzę to raczej nietypowa dla jego dorobku, czyli nieco rozczarowany jestem:
http://www.justintallis.co.uk/albums
Choć ma parę ładnych, bez ludzi... ;)
-
Choć ma parę ładnych, bez ludzi... ;)
Aha, ze zwierzętami... a w szczególności z liskiem :)
-
Ano z liskiem... :) Tymczasem właśnie zobaczyłem fotoszopowanego Jowisza:
https://www.o2.pl/galeria/takich-zdjec-jowisza-jeszcze-nie-widzieliscie-wbijaja-w-fotel-6206783687231105g
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/zdjecia-za-miliard-dolarow,250092,1,0.html
::)
-
Zdjęcia z okolic Czarnobyla:
https://www.o2.pl/galeria/miasto-duchow-po-katastrofie-w-czarnobylu-pokazane-w-niezwykly-sposob-6217153485919873g
https://www.wprost.pl/galeria/11131/niezwykle-fotografie-z-opuszczonego-miasta-tak-wyglada-prypec-31-lat-po-katastrofie-w-czarnobylu.html
Jak to się "Stalker" z życiem (wizualnie) splata...
-
Smutne fotki wyłożyłeś, Q. Jakież piękne miasto znika - już znikło - z powierzchni Ziemi. Prypeć. Nowiutkie, zamieszkane przez samą młodzież. Ech, szkoda...
Dorzuczę jeszcze:
i jeszcze:
https://www.youtube.com/watch?v=IfEl5kS8QEo (https://www.youtube.com/watch?v=IfEl5kS8QEo)
Awaria na elektrowni nastąpiła w dniu 26. kwietnia 1986 o godz. 01:23:47 - a przez niecałą dobę, z grubsza o godzinie siódmej wieczoru doszło do straszliwej katastrofy. Mam na uwadze pożar, który wybuchł w kracie grafitowej uszkodzonego reaktora wskutek rozżarzenia paliwa jądrowego, i trwał w ciągu kilku tygodni, unosząc w powietrze prawie całe załadowanie reaktora - blisko 200 ton uranu, plutonu, strontu i innych promieniotwórczych produktów rozszczepienia.
A tego można było łatwo uniknąć - wystarczyłoby parę ton kwasu borowego, rozpuszczonego w wodzie i zarzuconeco do reaktora przez armatkę wodną - w ciągu osiemnaściu godzin po awarii. Wtedy Ukraina i jeszcze pół Europy nie zostałyby zapaskudzone przez promieniotwórczość.
Moim zdaniem, to była zbrodnia. Zaniechanie jako corpus delicti.
-
Smutne fotki wyłożyłeś, Q.
Smutne, ale i nastrajające do myślenia, na rozmaite sposoby, poza oczywistymi choćby do dumania o tym jakby świat wyglądał, gdyby nas wszystkich znienacka szlag trafił...
A tymczasem zobaczyłem coś innego... Właśnie ktoś na JuTubkę wrzucił:
-
Właśnie wysłuchałem (choć dam tu, bo obrazki też były) takiego podcastu o "Solaris":
A Szanowne Towarzystwo woli o polityce... ;).
ps. Taka wstępna obserwacja... Uderzające jest jak bardzo twórcy w/w podcastu już samym danym pod nim opisem:
"Borgesian tropes, 60's pop-psych, the comfort of an infinitesimal self within the endless cosmos, the eternal return of a drunk-dialed jukebox, and livable confusion"
Zdają się potwierdzać zarzuty jakie stawiał krytyce literackiej Dukaj w eseju "O rodzajach wrażliwości literackiej" (https://web.archive.org/web/20071123114327/http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/ORodzajachWrazliwosciLiterackiej), w którym pisał tak:
"Wielokrotnie cytowano w podobnym kontekście stwierdzenie Antoniego Smuszkiewicza, iż „nie każdy krytyk przygotowany do oceny dzieł ogólnych potrafi ją [tj. SF] właściwie ocenić”. Pewna część spektrum emisyjnego dzieła pozostaje dlań niedostrzegalna, widzi jedynie niektóre barwy. Wydaje się zresztą, iż wiele dzieł SF pozostaje dla Krytyków (będę pisał z dużej litery, by wyróżnić „elitę”) doskonale niewidzialna; ich percepcja nacelowana jest na zupełnie inne obszary."
Bo humanistycznych smaczków, jak widać, wydobywają z lemowego dzieła sporo, a z warstwą naukową (ba, nawet z zauważeniem, że jest) problem mają.
-
Z wizyty w Uniwersyteckim Centrum Przyrodniczym w Białymstoku. Parę eksponatów które zrobiły na mnie największe wrażenie.
1. Nasz uroczy acz nieprzystępny praprzodek. Zwykły Kowalski sprzed 444 mln lat :) Na zdjęciu może niezbyt szokujący ale w realu robi wrażenie.
(http://pswida.pl/obrazki-forum/P1070120.JPG)
2. Przyroda lubi sześciany - naturalne formacje pirytu.
(http://pswida.pl/obrazki-forum/P1070117.JPG)
3. Przeszłość a może też przyszłość Polski, proporcje wody i lądu są odświeżające.
(http://pswida.pl/obrazki-forum/P1070129.JPG)
4. No i najlepsze na koniec, refleksja każdemu przydatna w pracy - należy dobierać sobie proste zadania, a na pewno zakończą się sukcesem. Jak na poniższej rekonstrukcji pierwotnej rośliny - chyba udana? Kąty między pałeczkami idealne? Jak 400 mln lat temu? :)
(http://pswida.pl/obrazki-forum/P1070125.JPG)
-
Protestuję, by nazywać trylobita naszym przodkiem, czy choćby praprzodkiem. Ja tam od stawonogów nie pochodzę!
-
Rzeczywiście, to ten drugi człon łacińskiej nazwy mnie zmylił :). Nasz praprzodek mógł wyglądać raczej jakoś tak (chociaż to nie z czasów trylobita tylko wcześniejszy):
(https://ichef-1.bbci.co.uk/news/660/cpsprodpb/30EF/production/_93872521_pic.jpg)
Tak przynajmniej tutaj piszą: http://www.bbc.com/news/science-environment-38800987
I jeszcze trochę tu: http://www.wired.co.uk/article/oldest-ancestor-sack-anus
-
Hahaha, z nazwą to dobre jest :) . To nawet nie tyle przodek człowieka, co Polaka :) . Taki proto-suweren! Co ma żopę tam, gdzie i gębę ;) .
-
Lustrzak, nie daj się wyprowadzić maźkowi z błędu, a będziesz mógł zrobić karierę pisarza SF. W końcu takie tuzy gatunku jak Dean Koontz (w powieści "Nieśmiertelny") i scenarzyści "StarTreka - Następnego pokolenia" (konkretnie Brannon Braga odpowiedzialny za odcinek "Genesis") kazały ludziom w stawonogi dewoluować. ;)
Co do ancestora natomiast, to ostatnio w fikcjach lovecraftowskich siedzę (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1256&page=5#msg325341) i z tamtejszymi - też przedwiecznymi - monstrami ładnie mi się z tą urodą zazębia. Ale nie zabiję się z powodu przodków jak Arthur Jermyn (https://en.wikipedia.org/wiki/Facts_Concerning_the_Late_Arthur_Jermyn_and_His_Family), ani też nie rzucę do morza z entuzjastycznym okrzykiem "Iä - R'lyeh! Cthulhu fhagn! Iä Iä!" licząc, że dadzą mi zamieszkać ze sobą.
A te czarne piryty na białym... Kto by pomyślał, że Malewicz malował z natury ;).
-
A te czarne piryty na białym... Kto by pomyślał, że Malewicz malował z natury ;).
Hej, proszę nie obrażać naszego Malewicza... Czarny kwadrat to nie jakiś tam obrazek martwej natury, lecz rozłożyste epickie płótno zatytułowane "Bitwa Murzynów w ciemnej jaskini" :D
-
Haha miałem takie zajęcia inspirowane oczywiście Malewiczem, że trzeba było nalepić czarny kwadrat (powiedzmy 8x8 cm) na białą kartke A4 (ok 21x30 cm). Cały wydział w auli na raz, bo to było na zaliczenie wykładu, ze 120 luda w kupie, kombinował, jak nalepić czarny kwadrat na białą kartkę, żeby się wybić spośród reszty. Nauczony widać doświadczeniem wykładowca zastrzegł, że kwadrat ani kartka nie mogą być składane, nalepione ma być na płasko, po jednej stronie i nie wychodzić poza krawędź kartki ;) . Ach jaka rozpaczliwa erupcja pomysłów była ;) ...
-
Nice...
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2269655/The-300-million-year-old-fossil-inspired-Alien.html
-
Nice...
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2269655/The-300-million-year-old-fossil-inspired-Alien.html
Yes Indeed...
I nawet się komponuje z powyższym trylobitem, bo to liliowiec z tego samego ordowiku. Czyli to może być pra(x450000000)przodek dzisiejszej rozgwiazdy na przykład? No bo nie Twój przecież Maźku no nie? :)
P.S. Chociaż z artykułu wynika raczej że to karbon.
P.S. 2 O a tu znalazłem zdjęcie gdzie oba prazwierzaki (trylobit i liliowiec) zapozowały do zdjęcia wspólnie
http://www.fossilmall.com/Western-Fossils/Echino/Echino21/Echinoderm21.htm
-
Nice...
W istocie żeś białego kruka wygrzebał - "Daily Mail", a z sensem...
-
Z liliowcem to nie wiem. Muszę przestudiować.
-
https://pikio.pl/?gallery=15-zdjec-z-misji-kosmicznych-ktore-zrobia-na-was-piorunujace-wrazenie
(Tytuł nie kłamie.)
-
Właśnie zobaczyłem, że w elitarnych siłach uderzeniowych Wielkiej Brytanii też bieda piszczy...
(http://bi.gazeta.pl/im/cb/30/16/z23269067IH,Cyprus-Britain-Syria.jpg)
-
https://www.ppe.pl/news/57722/hideo-kojima-zafascynowany-polskim-pisarzem-stanislaw-lem-na-koszulce.html
-
Łe, myślałem, że będzie nasza, forumowa ;).
-
Zawsze można zrobić ściepę i podesłać ;D Chyba rok temu dostał tak Polską flagę z podpisami fanów
-
A co oni wciągają?
-
Nie wiem co, ale bym nie odmówił ;D
-
Nie obraziłbym się z powodu gry na podstawie prozy Lema spod cyfrowego pióra Kojimy.
Na marginesie to Azjaci - w tym Japończycy - są czuli na polską kulturę, czego przykładem jest choćby niemała popularność Chopina.
-
Kojima wspomniał że inspiracją chyba pierwszego z Metal Gearów był film Wajdy Kanał. Przy produkcji Metal Gear Solid 3 Snake Eater, "Katował" ekipę oglądaniem Kanału, podobno prawie wszyscy odpuszczali po 40 minutach. :)
I jeszcze
http://www.zam.com/article/1044/echo-is-like-if-stanislaw-lem-and-metal-gear-had-a-baby
-
Nie obraziłbym się z powodu gry na podstawie prozy Lema spod cyfrowego pióra Kojimy.
Ja też nie. Co prawda sceny walki w tych jego MGS-ach bywają boleśnie japońskie, jakby się za dużo "Czarodziejki z Księżyca" naoglądał, ale z drugiej strony stanowią owe gry bodaj pierwszą ekranową SF od czasu "Matrixa" (l jedyną w gierczanej klasie), która pracami naukowymi obrodziła. A to już trzeba uznać za spory znak jakości.
(Choć trochę mnie irytuje, że idą Metal Geary - zgodnie z obecną modą - w historię alternatywną, zamiast pchnąć akcję w jakąś sensowną przyszłość.)
-
W dzielach mistrza zbyt dużo walki nie ma, a i Kojima w latach 90tych robił spokojniejsze gry jak Policenauts
-
W dzielach mistrza zbyt dużo walki nie ma
Ale jak już jest, to taka, że szkoda sp... znaczy... zepsuć. Sięgnij do wątku o batalistycznych wątkach w filmach SF, a jeszcze lepiej do tych, które zakładał SoGo01 w działach obcojęzycznych.
-
Szczerze, to zdaje się, że w ogóle nie grałem w gry Kojimy - w tym w słynny Metal Gear.
Grywam tylko w staroszkolne przygodówki point 'n' click, strategie i RPG - i gdybym był Bogiem wszechmogącym to właśnie gra w universum stworzonym przez Lema byłaby z tego gatunku (1 z 3).
Swoją drogą to ciekawe, że w złotych czasach polskich przygodówek i Amigi nigdy nie sięgnięto po prozę Lema. Co prawda był taki Eksperyment Delfin, ale to rejony Wellsa (Wehikuł Czasu). Na zachodzie wyszedł Beneath a Steel Sky inspirowany książkami i paranoją Dicka. Ze strategii to oczywiście Dune 2. Lema jak na lekarstwo. Zastanawiające.
-
to właśnie gra w universum stworzonym przez Lema byłaby z tego gatunku (1 z 3).
Na takiego Boga zgadzam się, gra point'n'click z universum Bajek/Cyberiady, w stylu graficznym Machinarium tylko z większą dozą absurdu i surrealizmu byłaby super!
-
Coś mi się zdaje, że tylko Astronautów albo Obłok Magellana, no może kilku Pirxów dałoby się jakoś tam z sensem przełożyć na gierkę RPG, w reszcie "element dodany" międzywierszowy jest podstawowy i robienie powiedzmy z Wizji lokalnej pląsania za kurdlami po ściorgu z miną tak by się miało do samej Wizji jak kadzidełko w Tesco do hinduizmu. Poza tym nie wiem, czy Lem łaknął by sprzedać prawa.
-
Z przełożeniem książek na język cyfrowy - w tym przypadku gier - jest jak z ekranizacją filmową. Lem nie był zadowolony zarówno z Solaris Tarkowskiego, jak i z zachodniej adaptacji z Clooneyem, bo reżyserzy przedstawili swoją wizję, nie Lema. Z grami jest podobnie. Bierze się tylko szkielet powieści i ubiera się go we własne pomysły. Na przykład taki Sapkowski uważa, że Wiedźmin z gier, to nie jest jego książkowy Wiesiek i ma racje. Myślę, że Lem miałby podobne zdanie na temat „lemowych gier”.
Co do książek, które by się nadawały na „grafikację” to moim zdaniem, jeżeli programiści, scenarzyści i ogólnie autorzy czuliby się mocni, to gdyby chcieli, mogliby stworzyć grę na podstawie którejkolwiek książki Lema, bo jak pisałem wcześniej, potrzebny byłby ino świat, bohaterowie z książki (co już niekoniecznie), który wypełniłoby się własnymi pomysłami. Oczywiście, pewne książki nadają się do tego lepiej, inne mniej. Wizja Lokalna to trudna książka, opus magnum, Lem w Lemie i owszem trudno byłoby z tego zrobić grę. Aczkolwiek bystry to mistrzostwo i aż korci, żeby umieścić te pyłki szczęścia, nie tylko w grach, ale i filmach.
Pomysł Lustrzaka wydaje mi się strzałem w dziesiątkę i odnoszę wrażenie, że już to gdzieś czytałem. Być może nawet na tym forum.
Solaris, uważam, również byłby doskonałym materiałem na przygodówkę lub grę RPG.
Odnośnie praw autorskich, istotnie, tutaj był i jest problem. Bez nich autorzy mogą mówić tylko i wyłącznie o inspiracji Lemem, ale nawet tego w historii gier nie było - niech ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę.
-
Skojarzenie Bajek z Machinarium myślę jest naturalne. Zresztą twórcy gry podają książki Lema (bez konkretnych tytułów) jako jedno ze źródeł inspiracji.
Np. w poniższym wywiadzie jest jako pierwszy na liście.
http://www.adventureclassicgaming.com/index.php/site/interviews/468/
-
@maziek, Hornet
Zdaje mi się, że obaj macie rację. Tj. z jednej strony jasne jest, że ew. gra będzie spłycać i skręcać w awanturę (i jeśli doskoczy - w sumie niewysokiego przecie - poziomu soderberghowego "Solaris", czy - rżnącego ostro m.in. z "Kongresu..." - wspomnianego "Matrixa", to już będzie dobrze). Oczywiste jest również, że Lem szczęśliwy z trywializacji swojej prozy by nie był.
Z drugiej jednak, jeśli traktować taką grę bez złudzeń, jako formę popularyzacji (by nie rzec: reklamówkę) twórczości Mistrza (i brać poprawkę na to, co o jej głębi da się z góry powiedzieć), to Kojima (uznajmy go za jednookiego między ślepymi*) byłby najlepszym kandydatem do jej zrobienia (a zapowiadajki i ujawnione fragmenty (https://www.youtube.com/watch?v=qPL_E-TEtL8) jego najnowszego "dziecka" - Death Stranding - sugerują, że nawet z psychodelią rodem z powieści o wiadomym Oceanie i z paru "Podróży..." mógłby sobie - przy tak zawieszonej poprzeczce - niezgorzej poradzić).
* Bo jak nie z Nietzschego coś przemyci:
http://www.escapistmagazine.com/articles/view/video-games/15318-What-Would-Friedrich-Nietzsche-Say-About-The-Metal-Gear-Series
To komentarz polityczny wrzuci:
https://www.researchgate.net/publication/319209715_Posttraumatic_Stress_Disorder_Trauma_and_History_in_Metal_Gear_Solid_V
Machinarium
By pozostać w zgodzie z tytułem wątku ;) dorzucę ilustrację:
(Hmm... Amanita... Tamci wąchają, ci muchomory... ;D.)
Nawiasem: była już u nas o M. mowa:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=811.msg37036#msg37036
-
point 'n' click
Którym były kryminalne gry Kojimy: Snathcer i Policenauts
Do takiej formy można by zaadaptować Solaris, Katar czy Śledztwo.
Z innymi gatunkami problem stanowi tło świata przedstawionego. Wiedźmina dało się przerobić na grę bo autor często odbiegał od losów bohaterów w celu przedstawienia sytuacji w innych miejscach tego świata. U Lema tego nie ma, wiemy że Pirx był pilotem ale białą plamę stanowi sytuacja polityczna świata a nawet pochodzenie głównego bohatera.
-
Nie macie jednakże wrażenia, że nie miałoby to wiele wspólnego z Lemem? Mam na myśli zrobienie jakiejś tam gierki, w której wystąpi bohater nazwany Ijonem Tichym czy Klapaucjuszem (który równie dobrze mógłby się nazwać Elektron Cichy albo Dekielucjusz)? Ja od pewnego czasu jestem abstynentem jeśli chodzi o gry (nie, nie powstrzymuję się - po prostu pewnego pięknego dnia nie wiadomo dlaczego nałóg przeszedł mi z chwili na chwilę, nawet nie skończyłem tego, w co wówczas grałem). Granie nie jest mi więc obce, choć obecnie poza sferą moich zainteresowań (żebyście mi nie tłumaczyli, jak to fajnie grać i na czym to polega ;) ).
W sumie to nie wiem, ale chyba patrzyłbym na to z mieszaniną zdziwienia i chyba jednak oburzenia jak na RPG p.t. "Ucieczka z Nazaretu".
-
Nie przejmuj się, maziek, to tylko czysto teoretyczna gadanina i wątpię, żeby kiedykolwiek nasze rojenia się ziściły.
-
Realizacja adaptacji (filmowej czy "growej") rzeczywiście bywa ryzykowna. Ale załóżmy, że nie ma mowy o obniżaniu poprzeczki, w końcu dobra literatura zobowiązuje :) - Wtedy dla biorącego się "do rzeczy" takie kwestie są do ustalenia:
- z czym zostaje gracz po przejściu gry, o jakie pytania, odpowiedzi, terminologie, haki do dalszych poszukiwań może się wzbogacić
Gdybym "adaptował" Bajki, pewnie nacisk położyłbym na jakieś paradoksy kwantowe i matematyczne tam gdzie teoria już do poezji się zbliża, a tej poezji nadałbym formę średniowiecznej ballady (ale rycerze i smoki pewnie ze zlutowanych drucików i blaszek trzeba by zmontować).
Solaris lub Eden to by pewnie musiałaby być poważniejsza opowieść o naszych psychoreakcjach na "obcego" również tu na ziemi - zresztą temat ciągle na czasie, hasło "my i oni" cięgle brzmi w eterze, nasze ziemskie problemy nierozwiązane ale rakietki na Marsa to byśmy chętnie wysłali żeby zobaczyć czy tam czasem nie byłoby lżej/inaczej
- powód trzymania się akurat świata przedstawionego książki
hołd, mrugnięcie okiem do znawców tematu, sympatia do bohaterów po prostu, silne przekonanie o tym że temat da się ograć idealnie dokładnie z tym zestawieniem elementów jakie są w książce opisane.
Znam z autopsji sytuację kiedy prace nad adaptacją animowaną (bardzo inspirującej książki) ugrzęzły, i pojawiło się pytanie czy czasem nie lepiej by było coś zupełnie swojego a podobnego zrobić od zera. Powody były różne, nieprzekładalność gagów słownych, czy też fakt że film domagał się większej ilości akcji, tam gdzie książka bawiła się jeno językiem - za to po mistrzowsku. Autor gry musi mieć własną wizję, bo na cudzej nie dojedzie do finału, jednocześnie pierwotna wizja książkowa z jakiegoś powodu musi mu dodawać paliwa.
Takie rozważania teoretyczne :) Ale dla chcącego nic trudnego no i chcieć to móc, chociaż dobrymi chęciami to wiadomo co jest wybrukowane.
-
W sumie to nie wiem, ale chyba patrzyłbym na to z mieszaniną zdziwienia i chyba jednak oburzenia jak na RPG p.t. "Ucieczka z Nazaretu".
Nie takie rzeczy odchodziły. Bible Fight kojarzysz? ;)
Ale załóżmy, że nie ma mowy o obniżaniu poprzeczki, w końcu dobra literatura zobowiązuje :)
Zdaje mi się, że - primo - jak byś poprzeczki nie zawiesił - adaptacja Lema zawsze spłaszczy pewne rzeczy, nawet jeśli artystycznie trudno jej będzie zarzucić cokolwiek. Sprawa " Solaris" Tarkowskiego, gdzie arcymistrz ekranizował arcymistrza, dostatecznym dowodem, i nie chodzi tu nawet o odmienność autorskich wizji, a form sztuki po prostu (piszę skrótowo, bo rzecz była na wszystkie strony wałkowana). Secundo zaś: kino może sobie jednak pozwolić na więcej luzu od komercyjnych powinności. W grze od mordobić i łamigłówek nie uciekniesz. I choć chwaliłem Kojimie podteksty, to ich wygrzebywanie jest jednak zabawą dla amatorów takich rzeczy, na pierwszy rzut oka co innego po oczach wali ;):
https://www.youtube.com/watch?v=lO2Zp4nwsFA (https://www.youtube.com/watch?v=lO2Zp4nwsFA)
Jesteś pewien, że gra Solaris ze sprawnościowym elementem w postaci zadania opanowania przebijającej się przez grodzie oszalałej Harey to by było to?
-
Niestety Kojima popełnił ten błąd dając możliwość pomijania cutscenek, dlatego w takim Assain's Creed bardziej randomowy gracz prędzej zauważy fabułę niż w MGSie
-
To nie jest sednem. Sedno stanowi, że - co sam pośrednio przyznajesz - ambitniejsze wątki (pomijalne czy nie) są dodatkiem do nawalanki.
-
Nie gram, ale obserwując grających - dziwię się, że nie wspomnieliście o "Niezwyciężonym".
Jakie tam głębie - zbiór pusty...necrostrzelanka i Lem znany wśród młodego pokolenia;)
Serio myślę, że z tego by się dało zrobić grę (jak i film...)...obca planeta, pułapki, rozpoznanie terenu, nieuchwytny przeciwnik, sposoby jego pokonania (misje).
Jakoś do Stalkera mi kojarzy - inny świat, przeciwnik...ale...
Z Solaris - uśmiałam się...jedna z misji: "pozbądź się Harey";)
-
Solaris wydaje mi się idealnym światem do umiejscowienia gry w stylu Torment: Tides of Numenera. Planeta/ocean, która/który wchodzi do głów, wydobywa z nich lęki, pragnienia, a nawet przywraca zmarłych do świata żywych w celu komunikacji (tak jakby). Jest potencjał.
-
Solaris wydaje mi się idealnym światem do umiejscowienia gry w stylu Torment: Tides of Numenera. Planeta/ocean, która/który wchodzi do głów, wydobywa z nich lęki, pragnienia, a nawet przywraca zmarłych do świata żywych w celu komunikacji (tak jakby). Jest potencjał.
Jasne - jako uniwersum to prawie każda ksiązka Lema się nadaje, a Solaris w czołówce.
Chodziło mi tylko o zachowanie pozostałych elementów.
Stąd ja od lat upieram się przy Niezwyciężonym;)
Oczywiście jeżeli mówimy o grze opartej na jednej książce Lema - a nie np. składance pewnych tropów, elementów z różnych pozycji.
-
Serio myślę, że z tego by się dało zrobić grę (jak i film...)
Co do filmu... Od lat (http://forum.lem.pl/index.php?topic=125.msg30108#msg30108) twierdzę, że "N." to wymarzony materiał dla Camerona (z czasów gdy jeszcze rzeczy z sensem, a nie "Titaniki" i "Avatary" kręcił).
Jakoś do Stalkera mi kojarzy - inny świat, przeciwnik...ale...
W sumie z tym "Stalkerem" to ciekawie - przerobili Strugackich z Tarkowskim (Czarnobyl po drodze wmieszawszy) na kultowego FPS-a (https://pl.wikipedia.org/wiki/S.T.A.L.K.E.R.:_Cie%C5%84_Czarnobyla).
jedna z misji: "pozbądź się Harey";)
No, to by mogło niejednego gejmera przekonać, że stary Lem jednak dobre fabuły pisał ;D.
Planeta/ocean, która/który wchodzi do głów, wydobywa z nich lęki, pragnienia, a nawet przywraca zmarłych do świata żywych w celu komunikacji (tak jakby). Jest potencjał.
Jest, tylko - właśnie - o zachowanie pozostałych elementów chodzi, bo na tych założeniach to i "Trylogię Zimnego Ognia" (https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=7024) zbudować można, a i slasher czy sado-maso-porno by się dało...
-
Dlatego podałem konkretny tytuł, który bynajmniej nie jest slasherem, czy grą sci-fantasy-porno... Aczkolwiek, żeby to była naprawdę przyzwoita gra, należałoby się wzorować na starszym P: Torment. Gdyby za grę mieliby odpowiadać tytani od klasyki izometrycznych cRPG to byłbym spokojny o efekt końcowy i zachowanie proporcji. Fakt, że byłaby to TYLKo gra, a nie powielona książka Lema, to jest rzecz oczywista.
-
Hornet a Niezwyciężony - wg Ciebie - się nie nadaje? Kiepska gra by była?
Tutaj nie ma tyle do utracenia co w np. Solaris.
-
Dlatego podałem konkretny tytuł
W odpowiedzi na co zasugerowałem, że bliżej tym obu Tormentom (którym wybitności ich w klasie nie odmawiam*) do w/w trylogii Friedman (która również w swojej kategorii się wyróżnia, i mogę Ci ją polecić, jeśli lubisz fantastykę tego typu), niż do prozy Lema. (Te porno i slashery to był już tylko retoryczny ozdobnik dla wzmocnienia efektu.)
* Nawiasem: starszy z nich określany jest oficjalnie jako inspirowany "Amberem" Zelazny'ego, choć mnie znacznie silniej "Stwory światła i ciemności" tego samego twórcy - choćby przez wątek ożywieńca - się kojarzą.
Tutaj nie ma tyle do utracenia co w np. Solaris.
ola, nie do końca się zgodzę, że głębie (w "Niezwyciężonym") - zbiór pusty (choć domniemywam, np. po emoticonie ;), że nie do końca serio to pisałeś). Raczej powiedziałbym, iż na tyle dobrze zrośnięte tam są z akcją-rewolwerówką, że przenosząc ją na ekran (kinowy czy komputerowy) trudniej będzie i je zgubić.
-
Nie miałam na myśli, że w Niezwyciężonym sama płycizny, tylko że z łatwością można z niego zrobić necrostrzelankę.
A głębie = zbiór pusty było tylko stwierdzeniem, że większość graczy (bez urazy) nie szuka w grze żadnej głębi - tylko dobrej, emocjonującej rozrywki/rozgrywki.
Bo o to w gruncie chodzi w grach, a nie o rozstrzyganie problemów egzystencjalnych.
So...nakreślić tło i załatwiać kolejne chmury nanorobotów, ocalić załogę itp. - może ktoś przeczyta wtedy książkę...może także kolejną;)
-
że większość graczy (bez urazy) nie szuka w grze żadnej głębi - tylko dobrej, emocjonującej rozrywki/rozgrywki
To się tyczy każdego medium. Najgorsi są jednak czytelnicy. Uważają się za elitę intelektualną przez sam fakt czytania książek nie zwracając uwagi na to co czytają. Prawda jest jednak taka że w każdym medium dominuje miernota. I tak Metal Gear Solid czy gry o Wiedźminie są ambitniejsze niż większość książek (i nie mówię tu o książkach kucharskich) i filmów, Solaris przebija większość gier i filmów tak samo Logan jest lepszy niż wiele gier i książek.
Jedna z ambitniejszych gier ostatnich lat Wiedźmin 3 sprzedał się bardzo dobrze, jednak tylko 21% graczy ukończyło grę. A osoby które ukończyły chwalą głównie fabułę i chłonęli wszystkie aspekty gry.
To czy da się pominąć treść zależy głównie od mechaniki rozgrywki. MGS jest liniową skradanką (nie strzelanką chociaż i tak też można przechodzić grę) jednak i tak można utknąć przez niesłuchanie dialogów (sprawa z kartami do Rexa z jedynki czy kamuflaż z dwójki). Wiele nowych RPGów ma znaczniki i dzienniki zadań w których jest wszystko rozpisane, jednak nie było tego np. w kultowym Gothicu gdzie trzeba było dokładnie słuchać co do ciebie mówią (albo robić grę z poradnikiem).
Dobrym rozwiązaniem dla wielu dzieł Mistrza byłby transfer do Visual Novel takich jak linkowane wyżej Policenauts i Snatcher. Dzięki temu twórcy gry mogą skutecznie zachować treść poprawiając jednocześnie niedociągnięcia autora (miejscami ciężki język i fakt że miejscami uległy archaizacji). Takie zabiegi pomogły by w popularyzacji jego dzieł wśród młodszych pokoleń.
Prawdę mówiąc już w standardzie lat 80-tych Lem lekko trącał myszką, i chyba sam zdawał sobie z tego sprawę. U Lema ciężko znaleźć "prawdziwe" postacie. Zazwyczaj mamy pewne lekko zarysowane archetypy. Sneer z "Limes Inferior" jest pod każdym względem bardziej autentycznym człowiekiem od Pirxa czy Tichiego. Podobnie sprawa ma się do świata przedstawionego. Pirx lata se po kosmosie, patroluje pustą przestrzeń ale w jakim celu? W obcych nikt nie wierzy, dalsze opowiadania sugerują automatyczne metody wykrywania zbiorowisk meteorytów a co za tym idzie i kosmicznych śmieci, jedyne uzbrojenie to pociski z sondy i pilota z fotelem więc raczej nie tropi piratów lub statków obcych nacji. Można dojść od wniosku że Lemowi bliżej do pulpowych powieści lat 30tych i starych komiksów. Można mu to wybaczyć tylko dlatego że tworzył rodzime podwaliny gatunku i późniejsi twórcy jak Zajdel, Sapkowski, Dukaj czy Ziemkiewicz mogli startować z lepszym skutkiem ucząc się na błędach Lema.
-
Najgorsi są jednak czytelnicy. Uważają się za elitę intelektualną przez sam fakt czytania książek nie zwracając uwagi na to co czytają.
Rozbieram i rozbieram...znaczy czytelnicy to najgłupszy sort ludzi, którzy mają - w dodatku - o sobie wysokie mniemanie?
Prawda jest jednak taka że w każdym medium dominuje miernota
Jasne, bo to tylko rodzaje rozrywki: książki, gry, filmy.
Jedna z ambitniejszych gier ostatnich lat Wiedźmin 3 sprzedał się bardzo dobrze, jednak tylko 21% graczy ukończyło grę. A osoby które ukończyły chwalą głównie fabułę i chłonęli wszystkie aspekty gry.
Tja...stoczyłam niejedną bitwę - o odpięcie takiego jednego gracza - od kompa: przeszedł ją dwa razy. Z dodatkami.
Ale ma się to nijak do przełożenia warstwy filozoficznej Solaris - na grę.
Można mu to wybaczyć tylko dlatego że tworzył rodzime podwaliny gatunku i późniejsi twórcy jak Zajdel, Sapkowski, Dukaj czy Ziemkiewicz mogli startować z lepszym skutkiem ucząc się na błędach Lema.
Coś tu nie pasuje. Mniejsza.
-
znaczy czytelnicy to najgłupszy sort ludzi, którzy mają - w dodatku - o sobie wysokie mniemanie?
Może nie najgorszy, ale części niewiele brakuje
Tja...stoczyłam niejedną bitwę - o odpięcie takiego jednego gracza - od kompa: przeszedł ją dwa razy. Z dodatkami.
Chwała mu za to, ja z powodów sprzętowych musiałem się zadowolić youtubem. Pytanie jak to się ma do tego co napisałem o graczach kupujących grę ale jej nie kończących?
Ale ma się to nijak do przełożenia warstwy filozoficznej Solaris - na grę.
Owszem ma. Wiedźmin 3 miał rozbudowaną i ambitną fabułę, możliwe że jest rozmach był jedną z przyczyn małego procentu graczy którzy ukończyli całość
I jeszcze w temacie ambitnych gier należy wspomnieć Xenogears z pierwszego PlayStation
http://xenosaga.wikia.com/wiki/Themes_and_topics_of_Xenogears
I jeszcze raz o MGS
https://docs.google.com/document/d/1oFh2JEbdT0zliTGUP-xVz-11Wf87Jh1f9Fw6kYI8bo8/edit
Coś tu nie pasuje. Mniejsza.
Co konkretnie?
Na moje oko pod względem zarówno literackim jak i naukowo-technologicznym najmniej postarzał się Głos Pana, który jednocześnie jest niemal nieprzekładalny na inne medium.
-
znaczy czytelnicy to najgłupszy sort ludzi, którzy mają - w dodatku - o sobie wysokie mniemanie?
Może nie najgorszy, ale części niewiele brakuje
Kompletnie nie zgadzam się z taką tezą. Uważam, że nie ma uzasadnienia.
Podobnie jak taka: Najgorsi są jednak gracze. Uważają się za elitę intelektualną przez sam fakt grania nie zwracając uwagi na to w co grają.
Tja...stoczyłam niejedną bitwę - o odpięcie takiego jednego gracza - od kompa: przeszedł ją dwa razy. Z dodatkami.
Chwała mu za to, ja z powodów sprzętowych musiałem się zadowolić youtubem. Pytanie jak to się ma do tego co napisałem o graczach kupujących grę ale jej nie kończących?
Sama poskładałam ten sprzęt, a później odganiałam. Jak się ma? Że ani Twoje (nie ukończyli), ani moje (są tacy co ukończyli dwa razy) nie świadczą o przekładalności fabuły książek na gry.
Właściwie Twoje: nie ukończyli - jest zaprzeczeniem sukcesu owej gry.
Chociaż ten rzeczony gracz przeczytał trochę Sapkowskiego, więc reklamówkowo - sukcesik.
Coś tu nie pasuje. Mniejsza.
Co konkretnie?
Na moje oko pod względem zarówno literackim jak i naukowo-technologicznym najmniej postarzał się Głos Pana, który jednocześnie jest niemal nieprzekładalny na inne medium.
Mamy różne oko:)
Poza tym Sapkowski to fantasy - bez otchłani filozoficznych (wierz mi, że rzeczony gracz nie przeczytałby Wiedźmina, gdyby był on na poziomie prozy Lema), a Zajdel tworzył w +/- podobnym okresie.
Natomiast przewaga twórczości Dukaja i Ziemkiewicza nad Lemem - to już to "oko" :)
-
Podobnie jak taka: Najgorsi są jednak gracze. Uważają się za elitę intelektualną przez sam fakt grania nie zwracając uwagi na to w co grają.
Pokaż mi jakieś strony pokroju "Nie jestem statystycznym polakiem, czytam książki" odnoszące się do gier. Spotkałem się z wieloma osobami które sam fakt czytania książek uważały za przejaw pewnej wyższości.
Sama poskładałam ten sprzęt, a później odganiałam. Jak się ma? Że ani Twoje (nie ukończyli), ani moje (są tacy co ukończyli dwa razy) nie świadczą o przekładalności fabuły książek na gry.
Ja się nie odnosiłem do przekładalności fabuły na grę
Właściwie Twoje: nie ukończyli - jest zaprzeczeniem sukcesu owej gry.
Sprzedała się, zebrała odpowiednie nagrody więc sukces był. A to że mało kto ukończył to kwestia obecnie panujących trendów. Wielu kupiło grę ale nie było przyzwyczajonych do jej specyfiki. RPG zaczynają wracać do niszy podobnie jak strategie, a randomowi gracze sięgają po gry multi nastawione na intensywną krótką rozgrywkę i po prostu szybko znudzili się Wieśkiem który miał dość wolne tempo i wymagał wielu godzin na przejście. Zapewne te 20% to głównie osoby w moim wieku wychowane na Gothicu i Twierdzy przyzwyczajeni do takich produkcji, którzy mają dość wytrwałości by poświęcić jednej grze wiele miesięcy grając po kilka godzin tygodniowo.
Poza tym Sapkowski to fantasy - bez otchłani filozoficznych (wierz mi, że rzeczony gracz nie przeczytałby Wiedźmina, gdyby był on na poziomie prozy Lema), a Zajdel tworzył w +/- podobnym okresie.
Natomiast przewaga twórczości Dukaja i Ziemkiewicza nad Lemem - to już to "oko" :)
AS ma więcej wspólnego z cyberpunkiem (a więc SF) niż z klasycznym fantasy i zapuszcza się w rejony fantastyki społecznej której Lem unikał. Jednak chodzi przede wszystkim o umiejętności przedstawiania uniwersum w jakim dzieje się akcja. U Lema było to zwykle ledwo co zarysowane, to samo tyczy się postaci. Miał idee do przekazania, jednak forma ich przedstawienia do najlepszych nie należy. Zasadniczo tylko w "Głos Pana", "Pokój na Ziemi" i "Astronauci" mamy jakiś szerszy obraz świata przedstawionego.
Tymczasem Q okazuje się że nie tylko MGS publikacjami obrodził
http://www.academia.edu/21328856/Rozterki_moralne_wiedźmina._Analiza_formalnej_implementacji_wyborów_moralnych_w_grze_The_Witcher_2 (http://www.academia.edu/21328856/Rozterki_moralne_wiedźmina._Analiza_formalnej_implementacji_wyborów_moralnych_w_grze_The_Witcher_2)
https://depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/13692/Wiedzmin_polski_fenomen_popkultury.pdf?sequence=1
-
Zapewne te 20% to głównie osoby w moim wieku wychowane na Gothicu i Twierdzy przyzwyczajeni do takich produkcji, którzy mają dość wytrwałości by poświęcić jednej grze wiele miesięcy grając po kilka godzin tygodniowo.
Hmm...z offu słyszę, że Gothic i Twierdza to takie fajne stare gry (zaiste, bo sprzed urodzin gracza) - na 100% nie Twój rocznik...główna fabuła zabrała mu 140h, poboczne z Toussaint i inne - z 10 h.
AS ma więcej wspólnego z cyberpunkiem (a więc SF) niż z klasycznym fantasy i zapuszcza się w rejony fantastyki społecznej której Lem unikał. Jednak chodzi przede wszystkim o umiejętności przedstawiania uniwersum w jakim dzieje się akcja. U Lema było to zwykle ledwo co zarysowane, to samo tyczy się postaci. Miał idee do przekazania, jednak forma ich przedstawienia do najlepszych nie należy. Zasadniczo tylko w "Głos Pana", "Pokój na Ziemi" i "Astronauci" mamy jakiś szerszy obraz świata przedstawionego.
Nie zgadzam się, że to brak umiejętności - raczej hierarchia ważności. Ale powtarzam: mamy kompletnie inaczej ustawione "oko" i każdy musi zostać przy swoim.
Niemniej dziwi mnie, że nazywasz Lema - Mistrzem, a ja nie :)
-
Może chodzi o to, że Lem żadnego uniwersum nie wymyślał. Zwłaszcza z czarami i cudami - no chyba, że z przymrużeniem oka. Choć jak się zastanowić to i tam za bardzo nie. Po prostu eksploatował możliwości tego jedynego uniwersum, jakie zostało nam dane i pokazane.
-
Aczkolwiek tworzył byty jak solaryjski ocean, które z dużą dozą prawdopodobieństwa nie istnieją w realnym Wszechświecie, ale kto wie.
Przepraszam, że się nie rozpisuje, ale aktualnie piszę z działki za pomocą komórki - jedną ręką. Po powrocie do Warszawy odpowiem Olce.
-
mamy kompletnie inaczej ustawione "oko" i każdy musi zostać przy swoim.
Macie. Ty patrzysz ze stanowiska kultury elitarnej (gdzie ktoś czytający z niejakim zrozumieniem Lema, Prousta, Joyce'a i paru innych - a także prace naukowe i filozoficzne - może spoglądać z uzasadnionym poczuciem wyższości na kolegę, który tylko cyfrowe potwory rozwala - niezależnie od tego, czy do owych monstrów doklejona jest jakaś fabułka, czy nie). MarcinK natomiast widzi sprawy - co cokolwiek horyzont mu zawęża - z brzegu popkultury (głównie tzw. getta fantastyki), i z tej perspektywy jego stanowisko jest zrozumiałe (bo - w istocie - czytacz - czytelnik to za duże słowo - paranormali o seksach z wampirami, "Grey'a" czy nawet opowiastek o Honor Harrington, nie sięgający po prozę wyższej jakości, jest tylko śmieszny, gdy twierdzi, że przyswojenie tych banialuk czyni go lepszym od miłośnika gier Kojimy np.).
Sneer z "Limes Inferior" jest pod każdym względem bardziej autentycznym człowiekiem od Pirxa czy Tichiego.
I tak i nie... Sneer jest literackim odbiciem typowego PRL-owskiego cwaniaczka (z gatunku tych co to później w biznesy szli i/lub mafie zakładali), co w rzeczy samej czyni go bohaterem dość życiowym, jednakże jego portret psychologiczny nie jest tak zniuansowany jak portret Pirxa (owszem, o lemowskim kierowcy kosmicznej ciężarówki teoretycznie wiemy niewiele, ale jak się wczytać w opowiadania o nim okazuje się postacią żywą, wielowymiarową, posiadającą swój kodeks moralny, marzenia, dziwactwa, śmiesznostki, itd.; Zajdel szkicował Cherrysona - choć nadał mu, gwoli indywidualizacji, pewne cechy Snerga - znacznie grubszą krechą).
Podobnie sprawa ma się do świata przedstawionego
Znów się nie zgodzę. Stawianie na worldbuilding jest - o czym nawet Dukaj w "NF" pisał - domeną fantastyki drugorzędnej (a więc literatury trzecio- czy czwartorzędnej w sumie), m.in. dlatego, że niemożliwe jest sensowne przewidzenie świata przyszłości, zbyt dużo zmiennych trzeba uwzględnić ("Paryż XX wieku" Verne'a - jak kiedyś pisałem - dowodem), co czyni detalicznie opisane fikcyjne kosmosy niczym więcej niż tylko pustymi poznawczo abstrakcjami ze słów. Dlatego ja tam cieszę się, że Lem redukował tak pojęte tło, woląc skupić się na problemach realnych (np. co deprywacja sensoryczna robi z mózgiem, że przy Pirxie zostaniemy), zamiast wikłać się w nuianse zmyślonych uniwersów (których wartość jest najwyżej - jeśli ktoś zdolniejszy, np. Dukaj, je produkuje - czysto estetyczna, nic ponadto).
Zajdel, Sapkowski, Dukaj czy Ziemkiewicz mogli startować z lepszym skutkiem ucząc się na błędach Lema.
Co do przewag tych panów nad Lemem, to - znając i mniej czy bardziej ceniąc ich twórczość - nie widzę żadnej istotnej. Ale jeśli chcesz załóż osobny wątek (proponuję w "Hyde Parku"), tu szkoda drugim piętrem dygresji dialog zamulać, i spróbuj mnie przekonać, że się mylę.
Na moje oko pod względem zarówno literackim jak i naukowo-technologicznym najmniej postarzał się Głos Pana, który jednocześnie jest niemal nieprzekładalny na inne medium.
Natomiast tu się zgodzę. Jeśli pominąć pojedyncze daty w tekście "Głos..." (jeden z moich ulubionych kawałków Mistrza) sprzedałby się i dziś jako nowoczesna, arcyambitna, SF (lepsza niż wszystkie opowiastki Sagana na podobny temat). Z tym, że co do nieprzekładalności zgodzę się już tylko pół na pół, bo - owszem - gry się z niego nie zrobi, ale film już by się dało. I sądzę, że choć - owszem - sporo na głębi by na tle oryginału stracił, to wciąż mógłby być arcydziełem gatunku (gdyby objawił się jaki godny następca Tarkowskiego z Kubrickiem, i to jego by zatrudniono przy ekranizacji).
ps. Aha: MarcinK, poprawiłem Ci jeden "wiedźmiński" link ;).
-
mamy kompletnie inaczej ustawione "oko" i każdy musi zostać przy swoim.
Macie. Ty patrzysz ze stanowiska kultury elitarnej (gdzie ktoś czytający z niejakim zrozumieniem Lema, Prousta, Joyce'a i paru innych - a także prace naukowe i filozoficzne - może patrzeć z uzasadnionym poczuciem wyższości na kolegę, który...
Nie patrzę na nikogo z wyższością. Różnie ustawione "oko" tego nie implikuje. Z Tobą też mam inaczej ustawioną optykę...so?:)
-
Nie napisałem, że Ty patrzysz, napisałem, że ktoś może... ;)
-
Aczkolwiek tworzył byty jak solaryjski ocean, które z dużą dozą prawdopodobieństwa nie istnieją w realnym Wszechświecie, ale kto wie.
Przypuszczam, że się mylisz (co do "nie"), jeśli podejście Lema, zgodne z naczelnym paradygmatem obecnie nam miłościwie panującej matki nauki, było/jest poprawne - cokolwiek MOŻE się wydarzyć - MUSI się wydarzyć. Gdzieś, kiedyś.
-
@ maziek
Z tego względu zostawiłem otwartą furtkę - byłoby cudownie gdyby Lem poprawnie przewidział istnienie hipotetycznej obcej istoty pokroju solaryjskiego oceanu - co świadczyłoby jeszcze dobitniej o jego geniuszu. Na dziś, niestety, jest to tylko fikcja literacka po którą zresztą chętnie sięgają reżyserzy filmowi - czyli Lem stworzył coś oryginalnego, wyjątkowego, co warte jest powielania.
-
Szczerze mówiąc kompletnie się z tego jego wizją mijam ;) .
-
Hmm...z offu słyszę, że Gothic i Twierdza to takie fajne stare gry (zaiste, bo sprzed urodzin gracza) - na 100% nie Twój rocznik...główna fabuła zabrała mu 140h, poboczne z Toussaint i inne - z 10 h.
Ok... mam wrażenie że prowadzimy inne rozmowy. Ja mówię statystycznie, więc nie wszyscy którzy przeszli Wiesia musza być w moim wieku.
Może chodzi o to, że Lem żadnego uniwersum nie wymyślał
Pisanie fikcji wiąże się zawsze z tworzeniem jakiegoś uniwersum, jednak u Lema nie jest to konsekwentne przez co historie bohaterów są zawieszone w próżni
Znów się nie zgodzę. Stawianie na worldbuilding jest - o czym nawet Dukaj w "NF" pisał - domeną fantastyki drugorzędnej (a więc literatury trzecio- czy czwartorzędnej w sumie), m.in. dlatego, że niemożliwe jest sensowne przewidzenie świata przyszłości, zbyt dużo zmiennych trzeba uwzględnić ("Paryż XX wieku" Verne'a - jak kiedyś pisałem - dowodem), co czyni detalicznie opisane fikcyjne kosmosy niczym więcej niż tylko pustymi poznawczo abstrakcjami ze słów. Dlatego ja tam cieszę się, że Lem redukował tak pojęte tło, woląc skupić się na problemach realnych (np. co deprywacja sensoryczna robi z mózgiem, że przy Pirxie zostaniemy), zamiast wikłać się w nuianse zmyślonych uniwersów (których wartość jest najwyżej - jeśli ktoś zdolniejszy, np. Dukaj, je produkuje - czysto estetyczna, nic ponadto).
To jest dość wygodne podejście dla autora bo wszystko co się dzieje ma miejsce bo tak.
Co do przewag tych panów nad Lemem, to - znając i mniej czy bardziej ceniąc ich twórczość - nie widzę żadnej istotnej. Ale jeśli chcesz załóż osobny wątek (proponuję w "Hyde Parku"), tu szkoda drugim piętrem dygresji dialog zamulać, i spróbuj mnie przekonać, że się mylę.
Największą przewagą jest lepsze rozpisanie bohaterów. Ich obraz rozwija się wraz z tekstem i dowiadujemy się dlaczego robią to co robią i dlaczego są kim są.
ps. Aha: MarcinK, poprawiłem Ci jeden "wiedźmiński" link ;).
Nie było potrzeby, i tak działał ;)
-
Pisanie fikcji wiąże się zawsze z tworzeniem jakiegoś uniwersum...
Tzn. 07 zgłoś się z inspektorem Borewiczem to też było tworzenie uniwersum :) ?
-
Owszem, chyba że istniał prawdziwy Borewicz którzy przeżył dokładnie to samo
-
byłoby cudownie gdyby Lem poprawnie przewidział istnienie hipotetycznej obcej istoty pokroju solaryjskiego oceanu
Już się wydawało, że tak jest (http://forum.lem.pl/index.php?topic=384.msg43716#msg43716) (no, może "obcej" wywalmy), ale chyba jednak nie:
http://www.nature.com/articles/nmicrobiol2016116
https://www.nytimes.com/2016/07/26/science/last-universal-ancestor.html
Pisanie fikcji wiąże się zawsze z tworzeniem jakiegoś uniwersum
Poniekąd (to jest materiał na grubszy krytycznoliteracki spór, zahaczający np. o Faulknera, i to co o nim Lem pisał), pytanie jednak czy uniwersum to ma być w miarę wiernym odbiciem realnego, czy domkiem z (popkulturowych) klocków wznoszonym ku uciesze pewnego sortu czytelników.
To jest dość wygodne podejście dla autora bo wszystko co się dzieje ma miejsce bo tak.
Nie zrozumieliśmy się najwidoczniej. Nie chodzi mi o pochwałę dowolności (a tym bardziej szukanie wygodnego alibi dla niej)*, a o to, że jeśli dołożymy np. do "Patrolu" wzmiankę, że Pirx i inni przeczesywali tę Przestrzeń (jak północni Koreańczycy plaże), bo rząd Pierwszego Imperium Ziemskiego (ew. Drugiej Republiki Marsa, czy Trzeciego Kalifatu Solarnego) obawiał się najazdu mątwornic z Procyona, to tylko tym tej prozie zaszkodzimy, nie - pomożemy.
* Zresztą akurat z autorów SF Lema najciężej posądzać o pójście na łatwiznę.
Największą przewagą jest lepsze rozpisanie bohaterów. Ich obraz rozwija się wraz z tekstem i dowiadujemy się dlaczego robią to co robią i dlaczego są kim są.
Zdaje mi się, że takimi wrzuconymi od niechcenia wstawkami Lem przekazał więcej prawdy o ludziach, niż tamci autorzy całymi powieściami:
"Od podstawy kontrolnej wieży szły w dwie strony zabudowania połączone z nią tunelowymi przejściami. Lokalizacja kosmodromu była rezultatem niedopatrzenia czy zwykłej pomyłki. Podług bezludnej auskultacji złoża kopalin miały tkwić pod dnem tej niegdyś wulkanicznej doliny, właściwie starego krateru, którego kolisko wydęły sejsmiczne skurcze Tytana. Więc najpierw tu rzucono maszyny i ludzi i zaczęto montować beczkowate ciągi mieszkalne dla górniczych załóg, aż poszły wieści, że paręset mil dalej rozpościerają się niesamowicie bogate i łatwe w eksploatacji uranowe złoża. W zarządzie projektu doszło wówczas do rozłamu. Jedni chcieli likwidować ten kosmodrom i wszystko zacząć od nowa na północo-wschodzie, drudzy upierali się, że tylko tu, a za depresją są, owszem, złoża powierzchniowe, lecz płytkie, więc mało wydajne. Zwolenników likwidacji pierwszego przyczółka nazwał ktoś raz poszukiwaczami świętego Graala, tak już zostało i nazwa Graal przywarła do terenu odkrywkowych robót. Ani kosmodromu nie rzucono, ani go nie rozbudowano. Poszło na zgniły kompromis, wymuszony niedostatkiem sił, właściwie kapitałów. Więc choć ekonomiści obliczyli iks razy, że na długi dystans lepiej się opłaci zamknąć lądowisko w starym kraterze i skoncentrować prace w jednym miejscu Graala, zwyciężyła logika doraźności. Zresztą Graal długo nie mógł przyjmować większych statków, a znów krater Roembdena – ten geolog go odkrył – nie miał własnego naprawczego doku, portalowych dźwigów przeładunkowych, najnowszej aparatury, i trwał wieczny spór o to, kto komu służy i kto ma co z tego. Podobno część zarządu dalej wierzyła w uran leżący pod kraterem, jakoż robiono trochę próbnych wierceń, lecz szły niemrawo, bo ledwie ściągnęli tu trochę ludzi i mocy, zaraz Graal, interweniując przez dyrekcję, zabierał ich do siebie i znowu zabudowania pustoszały, a maszyny stawały, porzucone wśród mroczniejących wokół ścian Roembdena. Parvis, podobnie jak inni przewoźnicy, nie uczestniczył w tych tarciach i konfliktach, choć musiał się trochę znać na nich z zewnątrz, bo wymagała tego delikatna pozycja każdego człowieka z transportu. Graal chciał wciąż wymową dokonanych faktów zlikwidować kosmodrom, zwłaszcza po rozbudowaniu własnego lądowiska, a Roembden mu w tym bruździł, zresztą bruździł czy nie bruździł, okazał użyteczność, gdy znakomite betony Graala poczęły się zapadać. Na prywatny użytek uważał Parvis, że korzenie tego chronicznego rozdarcia są natury psychologicznej, a nie finansowej, bo powstały dwa lokalne i przez to już skłócone ze sobą patriotyzmy, krateru Roembdena i Graala, a reszta była poszukiwaniem argumentów na rzecz każdej strony. Tego lepiej nie należało mówić nikomu z pracujących na Tytanie.
Wnętrza ciągnące się pod wieżą kontroli przypominały opuszczone miasto podziemne i aż żal było patrzeć, ile tu się materiałów niepotrzebnie walało."
"Fiasko"
]Nie było potrzeby, i tak działał ;)
Zależało od przeglądarki ;).
-
Hmm...z offu słyszę, że Gothic i Twierdza to takie fajne stare gry (zaiste, bo sprzed urodzin gracza) - na 100% nie Twój rocznik...główna fabuła zabrała mu 140h, poboczne z Toussaint i inne - z 10 h.
Ok... mam wrażenie że prowadzimy inne rozmowy.
101% zgody.
Ja mówię statystycznie, więc nie wszyscy którzy przeszli Wiesia musza być w moim wieku
Nie można "mówić statystycznie". Statystyk zaś nie podajesz - tylko Twoje o nich mniemanie. Ja stawiam na drugiej stronie: swoje:)
Niemniej - statystycznie - w Hameryce:
https://www.chip.pl/2017/04/sredni-wiek-gracza-to-35-lat/ (https://www.chip.pl/2017/04/sredni-wiek-gracza-to-35-lat/)
I w Polsce:
http://zgranarodzina.edu.pl/2017/05/07/statystyczny-polski-gracz-pierwsze-wyniki-polish-gamers-research-2016/ (http://zgranarodzina.edu.pl/2017/05/07/statystyczny-polski-gracz-pierwsze-wyniki-polish-gamers-research-2016/)
Pisanie fikcji wiąże się zawsze z tworzeniem jakiegoś uniwersum...
Tzn. 07 zgłoś się z inspektorem Borewiczem to też było tworzenie uniwersum :) ?
Nie zapomnę tego uniwersum z meduzą i lornetą w tle;))
-
a o to, że jeśli dołożymy np. do "Patrolu" wzmiankę, że Pirx i inni przeczesywali tę Przestrzeń (jak północni Koreańczycy plaże), bo rząd Pierwszego Imperium Ziemskiego (ew. Drugiej Republiki Marsa, czy Trzeciego Kalifatu Solarnego) obawiał się najazdu mątwornic z Procyona, to tylko to tej prozie zaszkodzi, nie - pomoże.
Przesadzasz. Można by postawić na ułomność technologii, jak w Gundamie. Reaktory wykorzystywane w statkach utrudniały by działanie radarów na długie odległości więc trzeba na piechotę mapować przestrzeń.
* Zresztą akurat z autorów SF Lema najciężej posądzać o pójście na łatwiznę.
jakoś dałem radę
Statystyk zaś nie podajesz - tylko Twoje o nich mniemanie.
Jak widać po podanych statystykach mam rację
-
Owszem, chyba że istniał prawdziwy Borewicz którzy przeżył dokładnie to samo
No tu tu mamy całkowicie inny ogląd ;) . Mnie się zdaje, że co prawda Borewicz nie istniał, ale mógłby zaistnieć bez zmiany uniwersum, w jakim żyłem za tak zwanego młodu. Więcej, wydaje mi się, że aczkolwiek on sam nie istniał inaczej niż na sposób proto-cyfrowy i quasi-wymodelowany za pomocą prymitywnych aktorskich sztuczek - to większość jego zdarzeń będących sednem kolejnych odcinków tak, istniała. Tak jak mógłbym teraz rzucić monetą i wypadłaby reszka, ale mógłby równie dobrze napisać, że orzeł, a nawet, ze sztorc (znaczy kant) - i nie miałbyś żadnego narzędzia, aby temu zaprzeczyć. Ale jakbym napisał, że moneta zamieniła się w kanarka to byś napisał, że blaga :) . Podobnie wydaje mi się, że Lem pisał cały czas w "naszym" uniwersum. Co prawda wymyślił kilka udogodnień jak podróże z przyświetlną czy wręcz w niezgodzie z zegarkiem - ale zasadniczo OTW to dopuszcza ;) .
Tym się prawdę powiedziawszy odróżnia dla mnie od nędznych podrabiaczy, którzy muszą uciekać się do czarów i cudów, aby nadać pozór niezwyczajności płodom swych wyleniałych piór ;) .
-
Można by postawić na ułomność technologii, jak w Gundamie. Reaktory wykorzystywane w statkach utrudniały by działanie radarów na długie odległości więc trzeba na piechotę mapować przestrzeń.
A wziąłeś pod uwagę opcję, że Lem (i lemowi - przełożeni Pirxa np.) uwzględnili czynnik zawodności maszyn (niekoniecznie jakoś konkretnie fikcyjnie uzasadniony, może chodzić o zasadę ogólną - "Kalkulator też człowiek i może się popsuć") i stąd te patrole (i Patrole) były, a nie zostało to łopatologicznie wyłożone, bo dla centralnego fabularnie zagadnienia było nieistotne, po prostu?
(BTW. jak oglądasz "Pluton" czy "Czas Apokalipsy" też narzekasz, że scenarzyści nie włożyli w usta bohaterów wzmianek o geopolitycznych czynnikach, które wojnę w Wietnamie wywołały?)
* Zresztą akurat z autorów SF Lema najciężej posądzać o pójście na łatwiznę.
jakoś dałem radę
Dałeś. Pytanie czy zasadnie.
-
O wczesnym średniowieczu nie mamy zbyt dokładnych danych, więc wiedźmini mogli by istnieć bez konsekwencji w naszym świecie. Po prostu wiedźmini wybili potwory, ludzie wybili wiedźminów i całą resztę a magia to rodzaj wpływającego na materię promieniowania którego nie możemy wykryć jednak specyficzna mutacja pozwala je odczuwać i kontrolować (ale zniknęła z populacji po wyrżnięciu czarodziejów)
(BTW. jak oglądasz "Pluton" czy "Czas Apokalipsy" też narzekasz, że scenarzyści nie włożyli w usta bohaterów wzmianek o geopolitycznych czynnikach, które wojnę w Wietnamie wywołały?)
Wiesz, akcja tych filmów jest umiejscowiona w czasach na temat których większość obywateli ma jako takie pojęcie. Poza tym żołnierz nie musi wiedzieć za co walczy. Pilot latając po kosmosie i patrolując musi wiedzieć czego ma szukać.
Dałeś. Pytanie czy zasadnie.
Czasami przyda się krytyka, bo z samego zachwalania dojdziemy do gadania "Lem wielkim poetom był"
-
O wczesnym średniowieczu nie mamy zbyt dokładnych danych, więc wiedźmini mogli by istnieć bez konsekwencji w naszym świecie. Po prostu wiedźmini wybili potwory, ludzie wybili wiedźminów i całą resztę a magia to rodzaj wpływającego na materię promieniowania którego nie możemy wykryć jednak specyficzna mutacja pozwala je odczuwać i kontrolować (ale zniknęła z populacji po wyrżnięciu czarodziejów)
Bawiono się tak wiele razy w fantasy - "Zima świata" Rohana, "Magic Goes Away" Nivena z kolegami, właściwie od praojców Tolkiena (o którym mówi się, że swoją Trzecią Erę w trzeciorzędzie umieścił) i Howarda (ten znów wpisał utwory o Conanie w epokę poprzedzającą najwcześniejsze z odkrytych cywilizacji starożytności) się to zaczęło. Pytanie jednak jaki to ma związek z przedmiotem niniejszej dyskusji?
Pilot latając po kosmosie i patrolując musi wiedzieć czego ma szukać.
Powtórzę: czy to, czego ma szukać było istotne dla fabuły (i sensu opowiadania)?
Czasami przyda się krytyka
Owszem. Byle sensowna.
-
Pytanie jednak jaki to ma związek z przedmiotem niniejszej dyskusji?
Patrz post #2715
Powtórzę: czy to, czego ma szukać było istotne dla fabuły (i sensu opowiadania)?
Trochę tak, nadało by to jakiś sens temu co robi
-
Trochę tak, nadało by to jakiś sens temu co robi
Czekaj, rozbierzmy to na czynniki pierwsze. Wiemy, że:
"sektor ma tysiąc sześćset bilionów kilometrów sześciennych, ale też należał do spokojnych — ani jakichś zagrożeń meteorytowych, ani stałych rojów, ani nawet żadne szlaki starych, od stu lat nie widywanych komet tamtędy nie przechodziły — a wiadomo, że taka kometa lubi się czasem rozpaść na kawałki gdzieś w pobliżu Jupitera, w jego „perturbacyjnym młynie”, i potem cyka stamtąd co jakiś czas po swoim starym kursie kawałkami roztrzaskanej głowy. Ale w tym sektorze w ogóle nic nie było — ani satelita żaden o niego nie zawadzał, ani planetoida, nie mówiąc nawet o Pasie — i właśnie przez to, że próżnia była tam taka „czysta”, nikt nie lubił w nim patrolować."
Potem jednak czytamy:
"Laik prozaiczny zacząłby od przypuszczenia, że ich rakiety zderzyły się z czymś — na przykład z meteorem albo z obłokiem pyłu kosmicznego, ze szczątkiem kometowej głowy czy choćby z kawałkiem jakiegoś starego rakietowego wraka. Jednakże zderzenie takie było równie mało prawdopodobne co znalezienie dużego brylantu na środku ruchliwej ulicy. Odpowiednie obliczenia wykazują zresztą, że znaleźć taki brylant jest o wiele łatwiej."
Czyli, owszem, prawdopodobieństwo, że patrolujący cokolwiek groźnego znajdą jest znikome, ale jednak różne od zera (nawet jak gdy liczyć prawdopodobieństwa zderzeń wyszła taka liczba, że Kalkulator musiał obciąć osiemnaście ostatnich miejsc, żeby się w ogóle zmieściła w jego okienkach), do tego doszedł czynnik biurokratycznej skrupulatności (pamiętasz padłe parę akapitów wcześniej słowa "niepodobna mieć na mapach gwiazdowych „dziury”"?) i na wszelki wypadek tych pilotów by Próżnię przeczesywali wysyłano.
(Zanim powiesz, że jest to słabe wyjaśnienie, wspomnij - znane z autopsji, czy z mediów, absurdy biurokracji.)
-
@ Q
Przykro mi, Q, ale ten przodek nie do końca spełnia wymagania opisu osobliwości, jaką był solaryjski ocean.
-
Prawda - tylko w połowie (miał być oceanicznym planetarnym organizmem), lecz kto wie co mogło z takiego oceanu wyrosnąć, gdyby się nie podzielił i na darwinowską ścieżkę tym samym nie zstąpił...
-
Odnośnie lemowego universum, to jestem w stanie się zgodzić, iż jest jedno, wspólne i spójne, gdzie jest miejsce zarówno na solaryjski ocean, jak i planetę zamieszkałą w pełni przez roboty, czy rywalizujących Luzanów z Kurdlandczykami.
-
Przede wszystkim podwójne przeprosiny z mojej strony za:
1) post pod postem - jedyny jak na razie taki przypadek i mam nadzieję, że ostatni
2) długą zwłokę w odpowiedzi na wiadomość olkipolki (kłaniam się nisko)
Nie gram, ale obserwując grających - dziwię się, że nie wspomnieliście o "Niezwyciężonym".
Jakie tam głębie - zbiór pusty...necrostrzelanka i Lem znany wśród młodego pokolenia;)
Serio myślę, że z tego by się dało zrobić grę (jak i film...)...obca planeta, pułapki, rozpoznanie terenu, nieuchwytny przeciwnik, sposoby jego pokonania (misje).
Jakoś do Stalkera mi kojarzy - inny świat, przeciwnik...ale...
Z Solaris - uśmiałam się...jedna z misji: "pozbądź się Harey";)
Masz żyłkę do interesów (czego chyba Lemowi zawsze brakowało - broń Jowiszu, nie jest to zarzut pod jego adresem), gdyż podałaś receptę na kasowy hit - obojętnie, filmowy, czy „growy”. Masy uwielbiają strzelanki, wybuchy, trupy, akcje itd.
Ze wszystkich propozycji Twoja nadaje się najlepiej. Aczkolwiek nie byłaby to gra, w którą sam osobiście chciałbym zagrać ani film, który pragnąłbym obejrzeć. Lubię spokój, wyciszenie, czas do namysłu, ale na szczęście takich jak ja jest mniej. Jeżeli chodzi o grę „Niezwyciężony” to - mając w kieszeni budżet i prawa autorskie - dzwoniłbym do legendy polskiego gejmingu Adriana Chmielarza, twórcy Bulletstorma. To musiałoby się udać i zostać wydane na wszystkie dostępne platformy (PS4, Xbox, PC). Pan Tomasz Lem, czy kto tam obecnie dzierży prawa autorskie do książek Lema, zarobiłby sobie na sprzedaży owych praw - jeśli podpisałby dogodną umowę, albowiem np Sapkowski do dziś skarży się, iż głupio zrobił, że podpisał bez namysłu, licytacji (sądził, że gry z Wiedźminem okażą się totalną klapą, brał co dawali).
A teraz poważnie. Na wszystko już za późno, na film, na grę. Właściwy czas minął. Z drugiej strony, książki Lema są ponadczasowe (no, większość) i sądzę, że ktoś, jakiś odważny reżyser, czy twórca gier ponownie sięgnie po prozę Lema.
-
lecz kto wie co mogło z takiego oceanu wyrosnąć, gdyby się nie podzielił i na darwinowską ścieżkę tym samym nie zstąpił...
Byłby zdechł zapewne, jak ten czas zaprzeszły...
-
Byłby zdechł zapewne, jak ten czas zaprzeszły...
Albo i nie, w końcu takie np. jednokomórkowce w pewnym sensie są nieśmiertelne.
-
2) długą zwłokę w odpowiedzi na wiadomość olkipolki (kłaniam się nisko)
Vice vesetowy ukłon niższy, bo zwłoka większa;)
Masz żyłkę do interesów
Coś tutaj nie pasuje... :-\;)
Masy uwielbiają strzelanki, wybuchy, trupy, akcje itd.
Jasność. A w "Niezwyciężonym" - dodatkowo - przeciwnik implikuje nieoczywiste formy obrony i ataku - trzeba by się wczytać i dostosować do obecnych możliwości twórców gier.
Aczkolwiek nie byłaby to gra, w którą sam osobiście chciałbym zagrać ani film, który pragnąłbym obejrzeć. Lubię spokój, wyciszenie, czas do namysłu, ale na szczęście takich jak ja jest mniej.
Wydaje mi się, że o ile gra - powinna być skupiona na akcji (może w dialogach przemycająca treść), to film nie. Film mógłby być całkiem różny od gry - w sensie tempa, akcentów. Wszak książka Lema to jednak nie prosta nawalanka z obcym;)
albowiem np Sapkowski do dziś skarży się, iż głupio zrobił, że podpisał bez namysłu, licytacji (sądził, że gry z Wiedźminem okażą się totalną klapą, brał co dawali).
I dlatego powstaje kolejna część książki?;)
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/03/24/sapkowski-wiedzmin-gry-nowa-ksiazka/ (https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/03/24/sapkowski-wiedzmin-gry-nowa-ksiazka/)
oraz serial:)
https://planetagracza.pl/wiedzmin-ciag-dalszy-andrzej-sapkowski-pracuje-nad-nowa-ksiazka/ (https://planetagracza.pl/wiedzmin-ciag-dalszy-andrzej-sapkowski-pracuje-nad-nowa-ksiazka/)
A teraz poważnie. Na wszystko już za późno, na film, na grę. Właściwy czas minął. Z drugiej strony, książki Lema są ponadczasowe (no, większość) i sądzę, że ktoś, jakiś odważny reżyser, czy twórca gier ponownie sięgnie po prozę Lema.
Dlaczego za późno? Skoro są filmowane książki z np. XIX wieku ?
A przywołana przeze mnie gra - Stalker? Niezwyciężony tylko kilka lat starszy od Pikniku...
Jasne - należałoby - co najmniej - wizualnie uwspółcześnić to i owo, ale sedno się nie zdezaktualizowało:)
A filmy SF są ciągle na topie.
Książki Lema są ciągle tłumaczone i wydawane...potrzeba jakiejś koincydencji...układu planet, kataru...?;)
-
I dlatego powstaje kolejna część książki?;)
Na tę książkę, prawdę mówiąc, cokolwiek się napalam ;).
oraz serial:)
Przypuszczam, że tym razem Sapkowski negocjował już z głową ;).
A filmy SF są ciągle na topie.
Owszem. Wszakoż są to głównie lacklusters blockbusters. Co jednoznacznie wartościowego w tym zakresie od końca lat '90 powstało? "Moon" (zaraz mu dekada stuknie), "Primer" (nawet 5 lat starszy), tym bardziej filmy Villeneuve'a - to wszystko jest z braku laku*. "Niezwyciężony" nakręcony a la drugi "Obcy" - jasne, ale przerobiony na kolejny "Interstellar" (na jego tle "Milcząca gwiazda" to arcydzieło, mimo widocznego komponentu kaszaniastości) - tego chyba nie chcemy?
* Tak, dzisiejsze nowości nie mogą równać się z klasyką, i to nie tylko dlatego, żeśmy młodsi byli i mniej krytyczni, więc łatwiej jej było nas sobie zjednać ;)
Książki Lema są ciągle tłumaczone i wydawane...potrzeba jakiejś koincydencji...układu planet, kataru...?;)
Prawda - muszą zejść się: naprawdę zdolny reżyser (nie widzę teraz w SF takich, choć może ten V. się wyrobi...), studio z godnym budżetem na dekoracje i efekty (i - niecodzienną dziś - wolą nakręcenia fantastyki naukowej z nieudawanymi ambicjami) oraz chęć ekranizowania Lema.
Niemniej, skoro "Solaris" Soderbergha - choć mocno niedoskonały* - jakimś cudem powstał, szansa teoretycznie istnieje...
* Swoją drogą: dlaczego zdolny przecież facet materiał wyjściowy tak zarżnął?
-
Na tę książkę, prawdę mówiąc, cokolwiek się napalam ;).
Mówiąc prawdę i tylko prawdę...nie przeczytałam żadnego "wiedźmina"...ni marnego opowiadanka...ale w domu plączą się jakieś tomy i może...ale jak tu (i w sumie po co?) przełamać niechęć do fantasy?
Znam go tylko z opowiadań - w sumie kiedyś tylko tak przekazywano sobie różne historie, więc nie jest to najgorszy sposób;)
Co jednoznacznie wartościowego w tym zakresie od końca lat '90 powstało?
Jednoznacznie wartościowego? Myślę, że czegoś takiego w kinie - a także w kinie SF - nie ma.
Na tym forum pewnie kilka osób nie uznałoby za "jednoznacznie wartościowe" Moon czy Primiera.
Czy Soderbergh zabił Solaris? Może...ale ja je lubię. Niejednoznacznie:)
Za to Kongres - jednoznacznie: nie. A myślałam, że (sądząc po reżyserze) będzie świetny.
Ciekawe czy dałoby się go zrobić w Polsce...znaczy Niezwyciężonego.
-
Mówiąc prawdę i tylko prawdę...nie przeczytałam żadnego "wiedźmina"...ni marnego opowiadanka...ale w domu plączą się jakieś tomy i może...ale jak tu (i w sumie po co?) przełamać niechęć do fantasy?
W zasadzie, jeśli miałabyś do Sapkowskiego się przekonywać, proponowałbym Ci podejście trochę z boku, tj. rozpoczęcie od "Złotego popołudnia" i "Maladie" - kawałki niewiedźmińskie to są, ale IMHO najlepsze w dorobku autora (interstrukturalizmy i takie tam). Jasne, gust może nam się różnić, nieraz się różnił, ale tak sugeruję.
Na oficjalnej oba są ("Wiedźminy" z nimi):
https://sapkowskipl.wordpress.com/category/opowiadania/
Jednoznacznie wartościowego? Myślę, że czegoś takiego w kinie - a także w kinie SF - nie ma.
Prawda, skoro maziek "Odysei...", a Cet. - "Bladego..." nie ceni. Niemniej coś na tę skalę by mi się marzyło, bo przecież Lem...
Czy Soderbergh zabił Solaris? Może...ale ja je lubię. Niejednoznacznie:)
Też lubię wbrew pozorom, choćby dla muzyczki. Jest to "Solaris" po ostrej lobotomii, ale na tle (ogółu kinowej SyFy znaczy ;)) błyszczy niewątpliwie.
Za to Kongres - jednoznacznie: nie.
Bo to nie jest "Kongres...", to jest jakiś "Tryumf pana Kleksa" (http://www.filmweb.pl/film/Tryumf+pana+Kleksa-2001-1079) ::).
A myślałam, że (sądząc po reżyserze) będzie świetny.
I ja myślałem. B. przyzwoity "Walc..." (pamiętasz jak tu o nim gadaliśmy? ;)), polskie korzenie...
Ciekawe czy dałoby się go zrobić w Polsce...znaczy Niezwyciężonego.
Patrząc na to czego dokonał (a dokonać mógł więcej, gdyby nie wiadome czynniki) Żuławski ekranizując (stryjecznego) dziadka, patrząc na to jaki budżet miał wspomniany "Moon" - niewykluczone...
Edit:
Wracając jeszcze na chwilkę do:
Książki Lema są ciągle /.../ wydawane
http://innpoland.pl/135855,spirala-ktora-nakreca-sie-bez-konca-milion-sprzedanych-ksiazek-po-smierci-lema-a-popularnosc-wciaz-rosnie
Krzepiące, czyż nie? ;)
-
W zasadzie, jeśli miałabyś do Sapkowskiego się przekonywać, proponowałbym Ci podejście trochę z boku, tj. rozpoczęcie od "Złotego popołudnia"
Rozpoczęłam...znaczy przeczytałam...wiadomo: lubię Alicję, więc weszło gładko.
Jest poczucie humoru, piętrowość itp, ale...ale czepiam się, że 1505...prawie streszczenie...plusem jest to, że zachęciło mnie do lustrzanej powtórki - bo wolę tę część;)
Bo to nie jest "Kongres...", to jest jakiś "Tryumf pana Kleksa" ::).
A propos aktorów i inkszych kongresmenów...wczoraj o mało nie wjechałam w barierkę...patrzę na billboard a tam Elvis i podpis: Elvis Presley Live in concert...
W drugim czytaniu, że live on screen...też ciekawe;))
Ciekawe czy dałoby się go zrobić w Polsce...znaczy Niezwyciężonego.
Patrząc na to czego dokonał (a dokonać mógł więcej, gdyby nie wiadome czynniki) Żuławski ekranizując (stryjecznego) dziadka, patrząc na to jaki budżet miał wspomniany "Moon" - niewykluczone...
Q bój się...no nie wiem...własnego cienia;)
Przypomniałeś mi traumatyczne wydarzenie z mojego życia - jakim było obejrzenie tego...egh...tej ekranizacji:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg32361#msg32361 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg32361#msg32361)
Ależ bazgrałam...no trudno. Przepraszam;)
Krzepiące, czyż nie? ;)
Zadziwiające...świat indiociejąc...mądrzeje?;))
-
zachęciło mnie do lustrzanej powtórki - bo wolę tę część;)
Też wolę, czyni wrażenie zręczniejszej.
Q bój się...no nie wiem...własnego cienia;)
Przypomniałeś mi traumatyczne wydarzenie z mojego życia - jakim było obejrzenie tego...egh...tej ekranizacji:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg32361#msg32361 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg32361#msg32361)
Aleale... Ja nie o narracji, bo też mnie ta egzaltacja z przeszarżowaniem odrzucają, ja o dbałości o detal - wtykanie karpiom piórek (dziś by, jako sadyzm, nie przeszło), a zwłaszcza ów słynny LEM księżycowy co ostatecznie, niesfilmowany, na kaukaskim szczycie zniszczał:
http://film.org.pl/a/na-srebrnym-globie-andrzej-zulawskiego-1987-101558/
Po drodze za UFO uznany:
http://niniwa22.cba.pl/ufo_kaukaska_mistyfikacja.htm
Zadziwiające...świat indiociejąc...mądrzeje?;))
To jak z tymi lodowcami od ocieplenia ;).
-
zachęciło mnie do lustrzanej powtórki - bo wolę tę część;)
Też wolę, czyni wrażenie zręczniejszej.
Nie wiem czy zręczniejszej...ale dla mnie porusza więcej problemów, paradoksów...pogłębiona wersja czarów?;)
Aleale... Ja nie o narracji, bo też mnie ta egzaltacja z przeszarżowaniem odrzucają, ja o dbałości o detal - wtykanie karpiom piórek (dziś by, jako sadyzm, nie przeszło), a zwłaszcza ów słynny LEM księżycowy co ostatecznie, niesfilmowany, na kaukaskim szczycie zniszczał
Zdaje się, że rację miał liv-sprzed lat: Dla mnie historia, legenda tego filmu, jest dużo ciekawsza niż on sam.
-
Dlaczego jest za późno, pyta olkapolka. Choćby z tego względu, że Lem od dekady nie żyje i nie mógłby się nawet wypowiedzieć - negatywnie, ale szczerze - na temat ekranizacji swojej książki, popełnionej przez jakiegoś reżysera o wyolbrzymionym ego w komercyjnym i pełnym grzechu Hollywood. Poza tym Q ma sporo racji, że wartościowych pozycji, jak na lekarstwo (dyskusje nad zawartością cukru w cukrze w kinie SF sobie daruje). Sam osobiście uważam, że najlepszy czas na nakręcenie filmu SF to były lata 70te/80te XX-wieku. W dodatku ta trwająca obecnie moda na filmy na podstawie komiksów o Avengersach, X-Menach - fuj.
Jeżeli chodzi o reżysera, którego chciałbym widzieć za kamerą przy lemowym filmie, to przychodzi jedno nazwisko - Ridley Scott.
Co do gier, to chyba już wyczerpałem swój wachlarz opcji i opinii - na razie :-X
-
Dlaczego jest za późno, pyta olkapolka. Choćby z tego względu, że Lem od dekady nie żyje i nie mógłby się nawet wypowiedzieć - negatywnie, ale szczerze - na temat ekranizacji swojej książki, popełnionej przez jakiegoś reżysera o wyolbrzymionym ego w komercyjnym i pełnym grzechu Hollywood.
Nie mógłby - ale warunek - by pisarz żył - nie wydaje mi się koniecznym. Jego twórczość żyje.
W takim układzie co z ekranizacją literatury np. XVIII/XIX wiecznej? Ci pisarze dopiero mogliby być nieufni w stosunku do ruchomych obrazków:)
Sam osobiście uważam, że najlepszy czas na nakręcenie filmu SF to były lata 70te/80te XX-wieku. W dodatku ta trwająca obecnie moda na filmy na podstawie komiksów o Avengersach, X-Menach - fuj.
Jeżeli chodzi o reżysera, którego chciałbym widzieć za kamerą przy lemowym filmie, to przychodzi jedno nazwisko - Ridley Scott.
Pomijając, że lubię Iron Mana;)))...racja.
Albo Cameron - czyli Ci, którzy przyłożyli się do "złotych lat":)
-
Nie wiem czy zręczniejszej...ale dla mnie porusza więcej problemów, paradoksów...pogłębiona wersja czarów?;)
To, między innymi, mam na myśli. Zresztą nie dziwota, jak się ma królową i Oscara Wilde'a między czytelnikami, i wie o tym, to trzeba się rozwijać ;).
Nawiasem, że do Sapkowskiego jeszcze wrócę: wiesz czemu akurat te dwa Ci polecałem? Bo przy całej piętrowości konstrukcji widać tam wyraźnie fikcyjność pokazanych światów, ich zanurzenie w literaturze, tradycji, swoistą umowność, ulotność (widać, że zaraz w tekst się rozwieją), co w takim wypadku wydaje mi się znacznie zdrowsze od solennych, i tym samym przyciężkich, dukajowych worldbuildingów.
Zdaje się, że rację miał liv-sprzed lat: Dla mnie historia, legenda tego filmu, jest dużo ciekawsza niż on sam.
Zdaje się, że miał. Choć ciekaw jestem jak postrzegałabyś ów film oglądając go z wyłączonym głosem (i przewijając streszczenio-wstawki) ;)*.
* Najpierw Augustinowi zadania na dni, teraz Tobie - na godziny, daję ;D.
Jeżeli chodzi o reżysera, którego chciałbym widzieć za kamerą przy lemowym filmie, to przychodzi jedno nazwisko - Ridley Scott.
Albo Cameron - czyli Ci, którzy przyłożyli się do "złotych lat":)
Tym razem ja zakrzyknę, że jest za późno, bo Scott na "Prometeusze" i tym podobne zszedł (nie rzeknę, że na psy, by sympatycznych czworonogów nie obrażać), a i Cameron - któremu kiedyś, warto przypomnieć, Lem prawa do "Solaris" sprzedawał - znacząco gorsze filmy teraz robi. Choć może jeszcze któremu forma wróci (na zasadzie ostatniego paroksyzmu artyzmu, patrząc na wiek, zwł. R.S.)?
Pomijając, że lubię Iron Mana;)))...racja.
I ja lubię (o czym wiesz, piszę dla orientacji nowszych stażem), ale jak nie lubić, kiedy Tony Stark jest to, co kiedyś napisałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg49150#msg49150) ;).
-
Ależ to oczywiście nie jest warunek ani zasada, czy 11 przykazanie, żeby pisarz żył podczas ekranizacji swojej powieści. Nigdy czegoś podobnego nie twierdziłem. Wiele książek P K Dicka zekranizowano już po jego śmierci. Po prostu Lem zawsze w barwny i bogaty w słowa sposób wypowiadał się na temat filmów na podstawie jego książek - tego by mi brakowało. Poza tym nie mógłby sobie zarobić na emeryturze - patrzę z jego perspektywy, wszak żył w Polsce.
Zgadzam się z Q, że wszystko, co najlepsze w SF już nakręcono. Oczywiście, wciąż oglądam nowe tytuły z tego gatunku i np tutaj krytykowany przez Q Prometeusz, Scotta mi się bardzo podobał i nawet posiadam w swojej kolekcji.
Co do wspomnianego Jamesa Camerona, to mój kandydat numer dwa - zastrzegam, że Avatara oglądałem z zaciśniętymi zębami, jak na mękach. Mimo to, Cameron o prawdopodobnie najwyższym IQ wśród reżyserów byłby kompetentny do realizacji podobnego projektu.
-
Zgadzam się z Q, że wszystko, co najlepsze w SF już nakręcono.
Tego nie powiedziałem. To, że od lat głównie badziewie kręcą nie znaczy koniecznie, że już nic dobrego nie może powstać. Jak mówiłem: wierzę jednak w Ohydki.
Oczywiście, wciąż oglądam nowe tytuły z tego gatunku i np tutaj krytykowany przez Q Prometeusz, Scotta mi się bardzo podobał i nawet posiadam w swojej kolekcji.
Podobać to się on może (nawiasem: w tym zakresie możecie sobie z NEXem ręce podać) - w końcu Scott jest stylista, co to nawet wyłażące z trzewi człekożerne potworki potrafił z sensem podać, a tu w dodatku na "Odysei..." się wzorował, ale sensu to tam nie ma co szukać, chyba, że z pobudek masochistycznych (o czym zresztą czas jakiś temu pisałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg59903#msg59903)).
-
Zdaje się, że rację miał liv-sprzed lat: Dla mnie historia, legenda tego filmu, jest dużo ciekawsza niż on sam.
Zdaje się, że miał. Choć ciekaw jestem jak postrzegałabyś ów film oglądając go z wyłączonym głosem (i przewijając streszczenio-wstawki) ;)*.
* Najpierw Augustinowi zadania na dni, teraz Tobie - na godziny, daję ;D.
Wierzę livovi - że z własną muzyczką - a bez tych paraintelektualnych gadek - można dopatrzeć się jakiś inkszych walorów;)
Pomijając, że lubię Iron Mana;)))...racja.
I ja lubię (o czym wiesz, piszę dla orientacji nowszych stażem), ale jak nie lubić, kiedy Tony Stark jest to, co kiedyś napisałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg49150#msg49150) ;).
Nieustająco: współczuję;))
Ależ to oczywiście nie jest warunek ani zasada, czy 11 przykazanie, żeby pisarz żył podczas ekranizacji swojej powieści. Nigdy czegoś podobnego nie twierdziłem.
Oki-oki - źle zrozumiałam:)
No właśnie: Prometeusz - Avatar - a propos tych "jednoznacznie wartościowych" - mam dokładnie na odwrót;)
Znaczy zacisk szczęki na Prometeuszu;)
Pss...Q Twoja linka nie kieruje do Prrr...bardziej do Chappie;)
-
A to ciekawe, ja też miałem problem, żeby obejrzeć Prometeusza. Jakoś tak mam wrażenie że Obcy to był (jest) dobry film s-f bo bez pretensji, a Prometeusz chyba miał coś ważnego powiedzieć i jak to często w takich razach wyszła lipa - ani przesłania, ani filmu ;) (IMO).
-
Wierzę livovi - że z własną muzyczką - a bez tych paraintelektualnych gadek - można dopatrzeć się jakiś inkszych walorów;)
Ty nie bądź taka fideistka, tylko gdzieśkiedyś sprawdź ;).
No właśnie: Prometeusz - Avatar - a propos tych "jednoznacznie wartościowych" - mam dokładnie na odwrót;)
Znaczy zacisk szczęki na Prometeuszu;)
I ja, i ja, i ja... tak mam ;). Znaczy: "Avatar" też cienizna, ale łatwiej (dla mnie) przyswajalna (może dlatego, że poniekąd startrekowata?).
Pss...Q Twoja linka nie kieruje do Prrr...bardziej do Chappie;)
Dzięki, albo sam jeden znak do linki niepotrzebnie dodałem, albo - co prawdopodobniejsze, bo jak sprawdzałem tuż po wrzuceniu posta wszystko (o ile pomnę) ok było - tak magikom z OVH przy wskrzeszaniu Forum wyszło. Poprawiłem.
Obcy to był (jest) dobry film s-f bo bez pretensji, a Prometeusz chyba miał coś ważnego powiedzieć i jak to często w takich razach wyszła lipa - ani przesłania, ani filmu ;)
Przy czym to jest ciekawe, że "Obcy" - choć sprawę 0g sobie (prawie kompletnie) odpuścił - wydaje się - z perspektywy czasu, w którym powstał - znacznie sensowniejszy w detalach od tego "Promka" (w którym - jeśli o astronautyczne procedury chodzi - odchodziły absurdy godne kapitana Kirka i jego bandy radosnych samobójców; następna część to zresztą ochoczo kontynuuje).
-
Wierzę livovi - że z własną muzyczką - a bez tych paraintelektualnych gadek - można dopatrzeć się jakiś inkszych walorów;)
Ty nie bądź taka fideistka, tylko gdzieśkiedyś sprawdź ;).
Jeśli ja fideistka, to Ty:
I ja, i ja, i ja... tak mam ;)
...hm...świrysta? :-\;))
A to ciekawe, ja też miałem problem, żeby obejrzeć Prometeusza. Jakoś tak mam wrażenie że Obcy to był (jest) dobry film s-f bo bez pretensji, a Prometeusz chyba miał coś ważnego powiedzieć i jak to często w takich razach wyszła lipa - ani przesłania, ani filmu ;) (IMO).
Prometeusz to taka wersja komediowa Obcego - tak pamiętam;)
To chyba w nim latała po statku pokrwawiona kobita i nikt na nią nie zwracał uwagi?;)
Nawiasem - jest coś oglądliwego z ostatnich filmów SF? Bo jak tak piszemy, to mnie naszło żeby coś zobaczyć:)
-
Do Prometeusza nie podchodzę z nabożeństwem i nie odniosłem wrażenia, iż fabuła miała nieść jakieś głębokie przesłanie, czy morał. Wymiaru duchowego nie wyczułem, ale jeżeli ktoś tak ten film odebrał, to nic mi do jego prywatnych odczuć.
Olka, może Marsjanin z Damonem?.
-
Nic osobistego z tym Prometeuszem - każdy ma tam swoje oglądy...Marsjanina widziałam...a zna ktoś to:
http://www.filmweb.pl/film/Sygna%C5%82-2014-692649 (http://www.filmweb.pl/film/Sygna%C5%82-2014-692649)
Tylko nie spoilerować, bo chyba go zobaczę;)
Ocena kiepska, ale opinie pod...dobre...hm.
-
Nie żywię urazy do nikogo (może żywiłbym gdybym nazywał się Ridley Scott ;)). Moja uwaga na marginesie dyskusji, bo zdałem sobie sprawę, iż istotnie ktoś mógłby odebrać fabułę Prometeusza - choćby scjentolodzy, czy entuzjaści hipotezy (banialuk) starożytnych astronautów - w wymiarach iście mistycznych i religijnych. W moim przypadku tak nie jest, a film oglądałem wyłącznie w celach rozrywkowych (z satysfakcją).
Pozdrawiam.
-
W moim wypadku raczej chodziło o szumną zapowiedź, w wykonaniu niejakiego Jaźwińskiego z Trójki, że jest to coś zapierającego dech w piersiach. Zdaje się, że film jest 3D (?) a ja widziałem go niestety w telewizorku, więc być może odciąłem sobie 50 czy 70% doznań i stąd main problem. Tym niemniej fabuła (moim zdaniem) jest tak infantylna i prosta, że ciężko szło mi oglądać, zwłaszcza naprzeciw czytanym książkom o życiu astronautów i stopnia "proceduryzacji" ich postępowań. NASA już pierwsze sondy sterylizowała, żeby nie zakazić Kosmosu a załogę Apollo 8 trzymała po powrocie w kwarantannie biologicznej ponad 2 tygodnie - na wypadek, gdyby jakimś cudem Księżyc nie okazał się jałowy. A tu taka nonszalancja jak u Schliemanna (tego amatora, któremu świat zawdzięcza z jednej strony odkrycie Troi starożytnej, a z drugiej niemal całkowite jej zniszczenie i zatarcie)? A może jestem nazbyt obciążony wiedzą?
Z drugiej strony przyparty do muru musiałbym się zgodzić, że w zasadzie każda filmowa fabuła jest prosta i infantylna ;) . Możliwe też że masz rację, że większość co dało się zrobić, już zostało zrobione, a teraz cała ta wspaniała technologia efektów sztucznych i kreacji rzeczywistości nie do odróżnienia idzie w perkal i paciorki zamiast w ideę. A może to wynika ze zbytniego nasycenia, czyli problem jest osobniczy a nie zasadniczy? A może jest po prostu tak, że jak już się widziało realizacje jakiegoś konceptu w postaci filmu - to nawet jeśli nie był to najlepszy film - to cokolwiek będzie później to będzie "ale to już było"?
-
No, ja mam jak maziek...coraz bardziej. Robię się taki filmowy abnegat.
Tym niemniej Sygnał obejrzałem...hmmm...wczoraj...eghm 8) co by tu o obejrzanym...nie spoilerować?... to nic.
Szyfrem tylko - schemat S-51/c + D względem fabuły. Reszta przyzwoita (gra aktorów, zdjęcia, klimaty...)
Z zupełnie innej beczki.
Nie mogę się oderwać od tych zdjęć
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?s=caa586ebc2582e60ef629033eb8e5411&t=472239 (http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?s=caa586ebc2582e60ef629033eb8e5411&t=472239)
-
"Ale to już było" niestety działa nie tylko w stosunku do filmów...książki, muzyka, życie;))...zostaje tylko doceniać tych, którzy to samo, ale na jakiś swój, w miarę interesujący sposób - coś tworzą, robią.
Jeśli o mnie chodzi - możesz spoilerować, bo też ten Sygnał do mnie dotarł...hę.
Przyzwoita gra aktorów???...no dopszsz;)))
Klimat był - ale nie SF a psychuszki - do czasu...miałam problem z dotrwaniem do końca. Bo niestety końcówka była drętwa i po prostu głupkowata.
Ale ten szyfr...S-51/c + D? Hm...a nie: S-51/M? :-\
-
Mam teorię, że książka uruchamia wyobraźnię, bo trzeba sobie wszystko wyobrazić więc myśl swobodna hula po polu, a film jest jej katem, bo jedzie się po szynach. Dlatego na ogół książki oparte na podobnym pomyśle można czytać całkiem dobrze - jak są dobrze napisane. Zresztą prawie wszystko, co napisano opiera się na kilku konceptach jak "zabili go i uciekł", "kochałem ją, ona mnie nie" i tak dalej ;) .
-
Mam teorię, że książka uruchamia wyobraźnię, bo trzeba sobie wszystko wyobrazić więc myśl swobodna hula po polu, a film jest jej katem, bo jedzie się po szynach.
Tak właśnie jest. Dlatego nie przepadam za filmami, a jeśli już, to z minimum efektów zwłaszcza w szczególikach typu "bąk z komara jak wybuch kilotony trotylu". Chyba po raz pierwszy we władcy pierścieni...na początku pierwszej - jakieś oczekiwanie na konnych w maskach, coś tupało z daleka, liście leciały, krople spadały z takim hałasem, że zamiast łapać klimaty myślałem n-ch-t?
Teraz zauważam, nawet kolor zaczyna mi już przeszkadzać i najbardziej wchodzą czarno-białe...
Idę chyba w kierunku RAW-filmów, tylko takich jeszcze nie ma. ;)
Jeśli o mnie chodzi - możesz spoilerować, bo też ten Sygnał do mnie dotarł...hę.
To po co mi teraz spoilerować, he? ;)
Ale ten szyfr...S-51/c + D? Hm...a nie: S-51/M? :-\
Zależy co pod M?
W moim c - jak cyborgi i D - jak Dick. Dwa wyraźne odniesienia jedno słowne...coś w stylu pytania postawionego, o tak - czy elektryczne owce pierdzą prądem? Drugie to okrojony świat bez wyjścia, zapętlony, dużo tego książkach i filmach, ale mi z Dickiem właśnie, najbardziej.
Z tym Dickiem
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/148470/czas-poza-czasem/opinia/31912045#opinia31912045 (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/148470/czas-poza-czasem/opinia/31912045#opinia31912045)
Bo niestety końcówka była drętwa i po prostu głupkowata.
Ano, końcówki to chyba najsłabszy punkt podobnych produkcji. Niemal wszystkie takie.
-
Być może moje pokłady sentymentu, sympatii i raczej uznania dla dorobku reżysera sprawiają, że Prometeusz ma u mnie taryfę ulgową. Nie wykluczam takiej możliwości.
Aczkolwiek i ja dostrzegam wytykane mu wady. Sięgnięcie po Sitchina, Danikena może nie wszystkim odpowiadać i zostać uznane za pójście na łatwiznę.
Osobiście mnie to nie razi i uważam za ciekawy koncept do wykorzystania w filmach. Mogę tylko ubolewać, że świat roi się od oszołomów, którzy podobne pomysły traktują jak prawdę objawioną.
Jeżeli mowa o przestrzeganiu praw fizyki i logiki, to chyba nic lepszego od Apollo 13 do tej pory nie nakręcono, ale to nie jest SF - co chyba wiele mówi o kondycji kinematografii w ogóle.
Mam teorię, że książka uruchamia wyobraźnię, bo trzeba sobie wszystko wyobrazić więc myśl swobodna hula po polu, a film jest jej katem, bo jedzie się po szynach. Dlatego na ogół książki oparte na podobnym pomyśle można czytać całkiem dobrze - jak są dobrze napisane. Zresztą prawie wszystko, co napisano opiera się na kilku konceptach jak "zabili go i uciekł", "kochałem ją, ona mnie nie" i tak dalej ;) .
Pełna zgoda, maziek.
-
Mam teorię, że książka uruchamia wyobraźnię, bo trzeba sobie wszystko wyobrazić więc myśl swobodna hula po polu, a film jest jej katem, bo jedzie się po szynach. Dlatego na ogół książki oparte na podobnym pomyśle można czytać całkiem dobrze - jak są dobrze napisane. Zresztą prawie wszystko, co napisano opiera się na kilku konceptach jak "zabili go i uciekł", "kochałem ją, ona mnie nie" i tak dalej ;) .
W większości tak to działa. Zwłaszcza jeśli mówimy o książkach/filmach SF.
Niemniej są książki dobijające wyobraźnię. Ja do takich - wbrew nazwie i pozorom - zaliczam większość fantasy z rozbudowanymi opisami światów.
I są wcale nietorowe filmy, które nie jadą po szynach a tylko punktują pewne wydarzenia - bez ich dosłownego pokazywania. Nie są to jednak filmy SF.
To tak jak z dobrym zdjęciem i jego opisem. Opis wcale nie musi być lepszy.
Właściwie jest na odwrót.
Ale nie zgadzam się, że filmy są gorsze od książek, bo zabijają wyobraźnię (nie będę zaczynała znowu o Nykviście itp;)) - po prostu inny sposób oddziaływania.
Są jednak kadry - sekwencje - które zostają w głowie na lata i właśnie: kręcą wyobraźnię:)
Oczywiście nie mam na myśli filmów o "bąkach komara";))
Ale ten szyfr...S-51/c + D? Hm...a nie: S-51/M? :-\
Zależy co pod M?
W moim c - jak cyborgi i D - jak Dick. Dwa wyraźne odniesienia jedno słowne...coś w stylu pytania postawionego, o tak - czy elektryczne owce pierdzą prądem? Drugie to okrojony świat bez wyjścia, zapętlony, dużo tego książkach i filmach, ale mi z Dickiem właśnie, najbardziej.
Z tym Dickiem
No jak co? M jak matrix.
Ce - cyborg. Ok.
Dick...zauważyłam to zdanie o owieczkach, ale czy jeśli zaśpiewam "Happy birthday" to będę Marilyn Monroe? M jak Manson prędzej...;)
Chociaż może w tych przesłuchaniach było trochę Dicka i w tej jeździe pętlącej, ale mnie to i tak bardziej do superbohaterów odjechało a nie do Dicka.
Bardziej śmieszne i nudne - niż niepokojące.
A szkoda, bo do połowy interesujące.
-
Jeśli ja fideistka, to Ty /.../
...hm...świrysta? :-\;))
Z warsiasko-pijackim akcentem a la Stępowski wymieszany z Himilsbachem: Ooo, psiepraszam, świrytusu nie piłem... ;)
Nawiasem - jest coś oglądliwego z ostatnich filmów SF? Bo jak tak piszemy, to mnie naszło żeby coś zobaczyć:)
Sięgnęłabyś po tego Dżonsa co wspominałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg71403#msg71403), i powiedziała czy tak zły jak mówią ;).
Być może moje pokłady sentymentu, sympatii i raczej uznania dla dorobku reżysera sprawiają, że Prometeusz ma u mnie taryfę ulgową. Nie wykluczam takiej możliwości.
Ja mam na odwrót. Czyli: jak facet pokazał, że może takie filmy jak "Blady..." i pierwszy "Obcy" (fabuła durna, klimat - czysty Pirx) robić, to mu nie popuszczę. Niech nie waży się zaniżać poziomu, psiamać jego chrancowata tęgo dyszlem chrzczona. ;) ;) ;)
prawie wszystko, co napisano opiera się na kilku konceptach jak "zabili go i uciekł", "kochałem ją, ona mnie nie" i tak dalej ;) .
Prawda, ale czy właśnie ambitna (lemowska) SF nie miała stanowić szansy wyjścia poza ten kołowrotek podstawowych emocji (o którym tak pogardliwie* GOLEM gadał)?
* Wiemwiem, nieuprawniona antropomorfizacja.
Niemniej są książki dobijające wyobraźnię. Ja do takich - wbrew nazwie i pozorom - zaliczam większość fantasy z rozbudowanymi opisami światów.
Przy czym warto dodać, że ta opisowa moda w fantastycznej masówce się pogłębia, i - jeśli warunki się nie zmienią - pogłębiać będzie (ostatnio np. pojawił się trynd opisywania ciuchów z detalami pod potrzeby domyślnego żeńskiego targetu). Jeden z tuzów rodzimego światka SF (mniejsza o to jak się zwie) tłumaczył mi, bazując znów na informacjach od swoich anglojęzycznych kolegów (nazwiska robiły wrażenie, m.in. na Banksa się powoływał), że tamtejsi wydawcy stosują system wierszówkowy, co zachęca autorów do nabijania tekstów tego typu zbyteczną watą. Dlatego np. kiedyś cały - dziesięciotomowy! - cykl o Amberze mógł mieć coś ponad 1000 stron, dziś - często jeden tom tyle ma.
-
ale czy jeśli zaśpiewam "Happy birthday" to będę Marilyn Monroe?
Nie, jasne że nie, wtedy będziesz Tom Waits.
https://www.youtube.com/watch?v=3YKaD9DsCXs (https://www.youtube.com/watch?v=3YKaD9DsCXs)
No przecież D było na samiutkim końcu...czyli czytaj - całość jakajest z nutką Dicka. Listeczkiem mięty ::)
Ależe matrix? Hmm.
Niemniej są książki dobijające wyobraźnię. Ja do takich - wbrew nazwie i pozorom - zaliczam większość fantasy z rozbudowanymi opisami światów.
I są wcale nietorowe filmy, które nie jadą po szynach a tylko punktują pewne wydarzenia - bez ich dosłownego pokazywania.
Owszem, na pewnym poziomie tak jest - ale na tym bazowym nie ma pola na dywagacje.
Jest jak napisał maziek.
Bo jeśli w książce widzę zdanie np - "uchylił drzwi i zaskoczony zobaczył seksowną dzierlatkę ścielącą się z masłem w oczach na jego wyrku..." to mogę podłożyć sobie wyobraźnią pod ową dzierlatkę dowolny obraz aktualnie kojarzący mi się z seksownością.
W tym znaczeniu każdy czytelnik może sobie wyobrazić to, co mu akurat najbardziej pasuje - i będzie to podkład idealny, bo autorski. Mało tego, czytając ten tekst w różnych fazach życia mogę podkładać aktualny wzorzec dopasowując go do zmiennego gustu mego.
Film na to nie pozwala. Dostajesz taką Oleńkę a nie inną - i koniec. Musisz się przyzwyczaić.
Pamiętasz narodowy spór o Oleńkę?
http://pogodanazycie.pl/pogodanazycie/7,149887,20580715,wojna-polsko-polska-o-kmicica-i-olenke.html (http://pogodanazycie.pl/pogodanazycie/7,149887,20580715,wojna-polsko-polska-o-kmicica-i-olenke.html)
Bliżej s-fu, zawsze mi już będzie zgrzytała w filmie Solaris gęba Krisa.
To nie dotyczy tylko osób, ale klimatów, obrazów, nastrojów etc. Jasne, dobry reżyser potrafi załatać tę wadę filmu niedomówieniami na innym poziomie - jak napisałaś, ale tylko załatać.
Ale nie zgadzam się, że filmy są gorsze od książek, bo zabijają wyobraźnię (nie będę zaczynała znowu o Nykviście itp;)) - po prostu inny sposób oddziaływania.
Są jednak kadry - sekwencje - które zostają w głowie na lata i właśnie: kręcą wyobraźnię:)
To jest post-wyobraźnia :)
W czytaniu trzeba jej używać na bieżąco. W filmie wystarczy się poddać wizji reżysera.
Może rzeczywiście "zabijają" to za radykalne słowo. Jeden z poziomów wyobraźni na pewno likwidują, za to odpalają być może inne jej pola? Jednak by przeczytać książkę tak by wciągnęła, trzeba mieć jej więcej niż, by obejrzeć film. Chyba mózg wtedy inaczej pracuje?
-
ale czy jeśli zaśpiewam "Happy birthday" to będę Marilyn Monroe?
Nie, jasne że nie, wtedy będziesz Tom Waits.
Nie widzę różnicy ::)
No przecież D było na samiutkim końcu...czyli czytaj - całość jakajest z nutką Dicka. Listeczkiem mięty ::)
Dobra. Na nutkę się zgadzam. Z listkami bym uważała. Zwłaszcza mięty...
Ależe matrix? Hmm.
Nie mówiąc o Rybnym...to samiutki koniec (listeczek?;))...wyjaśnienie who is who i where z why?
A propos...wiecie co oznacza zielony kod z Matrixa? Taki "kooltowy"...hę...przepis:
https://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/matrix-zielony-kod-rozszyfrowany,785092.html (https://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/matrix-zielony-kod-rozszyfrowany,785092.html)
Owszem, na pewnym poziomie tak jest - ale na tym bazowym nie ma pola na dywagacje.
Zależy co uznajesz za "bazowe" w kinie. Bo ja nie SF i tzw zabijacze czasu.
Zresztą podobnie z książkami. Można powiedzieć, że nie ma pola na dywagacje skoro rozsmarowała się jak masło:)
Pamiętasz narodowy spór o Oleńkę?
Nie. Pamiętam swoje rozczarowanie filmowym Kmicicem.
Ale ja nie mówię o takim kinie. To jest dalej kino łopatologiczne i jadące po szynach.
To nie dotyczy tylko osób, ale klimatów, obrazów, nastrojów etc. Jasne, dobry reżyser potrafi załatać tę wadę filmu niedomówieniami na innym poziomie - jak napisałaś, ale tylko załatać.
Akurat nastrój, klimat jest łatwiej oddać jednym dobrym kadrem niż 1000 słów.
Łatanie to Twoja opinia. Mam odmienną.
Przyszło mi do głowy - przypomniane tutaj kiedyś przez chmurę - jedno spojrzenie matki - z filmu Tarkowskiego Иваново детство - jeśli to było łatanie - życzę wszystkim takich łat:)
Natomiast umiejętność opowiadania w kinie jest na pewno trudniejsza od książkowej.
W czytaniu trzeba jej używać na bieżąco. W filmie wystarczy się poddać wizji reżysera.
Ja sobie nie wizualizuję dokładnie - czytanego.
A jestem zdecydowanie wychowana na książkach.
W filmie - nie filmidle - nie wystarczy.
Tak, jak pisarz potrzebuje inteligentnego czytelnika, tak i reżyser - widza.
Jeden z poziomów wyobraźni na pewno likwidują, za to odpalają być może inne jej pola? Jednak by przeczytać książkę tak by wciągnęła, trzeba mieć jej więcej niż, by obejrzeć film. Chyba mózg wtedy inaczej pracuje?
Przecież napisałam: po prostu inny sposób oddziaływania.
Sięgnęłabyś po tego Dżonsa co wspominałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg71403#msg71403), i powiedziała czy tak zły jak mówią ;).
Oki. Nawiasem - ten Sygnał ktoś porównał do Moon - chyba przespał 3/4 filmu;)
Przy czym warto dodać, że ta opisowa moda w fantastycznej masówce się pogłębia, i - jeśli warunki się nie zmienią - pogłębiać będzie (ostatnio np. pojawił się trynd opisywania ciuchów z detalami pod potrzeby domyślnego żeńskiego targetu).
Do tego dodaj ilustracje i pole dla wyobraźni jak ta lala:)
-
Ogólnie wiem Olka o co Ci chodzi i zgadzam się. W jakimś sensie s-f nie jest predestynowana do takiego niedopowiedzianego kina. Jak jest za dużo niedopowiedzeń to wychodzi horror, triller, czy dramat miłosny ale nie s-f. Jeden z pierwszych moich postów na tym forum był o "filmach kowbojskich" - matko, chcąc sprawdzić, czy nie plotę wpisałem to w gugla i tak, jest ten post w wątku o filmach s-f tu ;) : http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg10310#msg10310 - Chryste Panie, 12 lat temu nazad ;) ... To był chyba trzeci mój post tu :) . Widzę, że zmienił mi się odbiór Obcego. Obecnie uważam ten film za pierwszorzędny film s-f, wspaniała robota. A na Gwiezdne Wojny po ostatnim odcinku to chyba już nie pójdę, nie dam więcej robić z siebie głupka.
No w każdym razie, obcierając łzę i łykając smarki, ten, co ja, odwrotnie miało być. No mniejsza, poszło. W każdym razie s-f jakoś prosi się o dosłowność i może stąd problem tej kowbojskości. Trudno zrobić obraz s-f, który stawiałby problem, którego nie dałoby się sfilmować kręcąc facetów ganiających w rajtuzach z rapierami za jakąś pcią przeciwną. W zasadzie takim zasadniczym problemem jest chyba tylko kontakt intelektualny z inną inteligencją i tu mamy trzy wyjścia: bajka (są jak my), rzeź (chcą nas zeżreć a maja przewagę), reality (ciemno wszędzie, głucho wszędzie). Za wiele na tym nie da się wykręcić chyba.
-
Łatanie to Twoja opinia. Mam odmienną.
Chyba rozmawiamy o czymś innym :D
jedno spojrzenie matki - z filmu Tarkowskiego Иваново детство
Czyja to robota?
Reżysera plus ekipy, odbiorca to wchłania bądź nie. Płacze lub wzrusza ramionami...
Napisane w książce, obrobione wyobraźnią powoduje, że to jest np. moja matka. Sam sobie to "wyświetlam".
Zależy co uznajesz za "bazowe" w kinie. Bo ja nie SF i tzw zabijacze czasu.
Nie chodziło mi o kino.
Chodzi mi o bazowy poziom inności odbioru symbolu słownego i symbolu obrazowego.
To różna praca mózgu a wiec i wyobraźni. Ukonkretnianie musi dobijać wyobrażone.
Można powiedzieć, że nie ma pola na dywagacje skoro rozsmarowała się jak masło:)
Sądzę, że odbiór tego "rozsmarowania" może byś bardzo różny, zależnie od czytelnika, choć akurat nie o masło mi chodziło :)
I zrobienie z tego sceny wizyjnej, tę różność zlikwiduje.
Akurat nastrój, klimat jest łatwiej oddać jednym dobrym kadrem niż 1000 słów.
Prawda, ale zawsze będzie to kadr kogoś - nie mój. Do tego kadru moja wyobraźnia zbędna, po prostu odebrałem czyiś geniusz, ba trafił w moją wrażliwość, ale...odebrałem, tylko.
Nie stworzyłem.
Chyba to miał na myśli maziek.
Przy filmie wyobraźnia pracuje na sposób bierny, nie musi się wysilać.
Chyba w tym się różnimy - Ty piszesz o twórcach, ja odbiorcach. Wprawdzie książkę też ktoś pisze, ale ona jest właśnie - podobnie jak format RAW w fotografice. Jest niedoprecyzowana i zawiera wiele możliwości o których decyduje odbiorca. Jak ten znany tu kot S. Potencjalny bo w zamknięciu i już odkryty. Żyje, mać!
Ja sobie nie wizualizuję dokładnie - czytanego.
Hm...tak, to jest jeszcze inny poziom niż prosta wizualizacja, że się to czuje. W wyobrażani właśnie. To nie są konkretne obrazki tylko coś z możliwością wszystkich obrazków. I w tym się jest. Jak we śnie.
Przecież napisałam: po prostu inny sposób oddziaływania.
No, inny. Bierny? Nie trzeba tyle wyobraźni. Nie ma na nią miejsca. Jest miejsce na zachwyt sceną, ale to coś innego. Wyobraźnię tu traktuję jako formę pracy głowy, nic więcej.
W tym sensie zrozumiałem zabijanie maźka, że nie ma na nią miejsca, jest niepotrzebna, a skoro niepotrzebna to zanika...nieużywana.
Postęp Pani - kiedyś ludzi musieli ręcami robić, teraz robią za nich masziny. 8)
-
W zasadzie takim zasadniczym problemem jest chyba tylko kontakt intelektualny z inną inteligencją i tu mamy trzy wyjścia: bajka (są jak my), rzeź (chcą nas zeżreć a maja przewagę), reality (ciemno wszędzie, głucho wszędzie). Za wiele na tym nie da się wykręcić chyba.
Właśnie ta trzecia opcja jest najbardziej pociągająca i niestety rzadko eksponowana, a szkoda
-
No, wyjdę na prymitywa, ale mnie nie pociąga ;) . Ani trochę. Nawet postawiłbym tezę, że jak nie można się z kimś jakoś dogadać, to widocznie nieinteligentny ;) . Tzn. Lem tu wykazuje pewna dwoistość, bo z jednej strony mówi, że jak coś dostatecznie dobrze symuluje inteligencję - to jest nie odróżnienia od czegoś, co jest rzeczywiście inteligentne, ale z drugiej uważa, że są byty inteligentne, choć nie można się z nimi skontaktować. To skąd wiadomo, że są inteligentne? U Lema chyba przeważyła ta druga opcja, takie mam wrażenie. Uważał Solaris za bardzo ważna powieść, a mnie się ona nigdy nie podobała, choć przez rozum doceniam. Chyba mam za mały rozumek, żeby pojąć, jak inteligencja nie może znaleźć sposobu, żeby się dogadać z inna inteligencją ;) .
-
ten Sygnał ktoś porównał do Moon - chyba przespał 3/4 filmu;)
Sugerujesz, że dokonał - sam albo fizjologia za niego - słusznego wyboru? ;)
Do tego dodaj ilustracje i pole dla wyobraźni jak ta lala:)
Nie muszę, sami już (http://media.moddb.com/images/groups/1/3/2055/Until_The_Day_We_Die_by_Destr3ga.1.jpg) dodają (https://media.bloomsbury.com/rep/g/QoS_SocMed_Asset_1_Website.png). I co na nie spojrzę, to mam narastające wątpliwości czy przyznawać się do skłonności do fantastyki w kulturalnym towarzystwie. (Bo nawet te niby lepsze - jak widać (http://saahub.com/wp-content/uploads/2016/03/Rostant-485.jpg).)
W jakimś sensie s-f nie jest predestynowana do takiego niedopowiedzianego kina. Jak jest za dużo niedopowiedzeń to wychodzi horror, triller, czy dramat miłosny ale nie s-f.
Z drugiej strony... W klasycznych powieściach SF - nawet w lemowskich zazwyczaj - kuleje czynnik ludzki, bo na co innego nacisk idzie. I takimi niedopowiedzeniami, takimi spojrzeniami matki - z filmu Tarkowskiego Иваново детство, dałoby się - czysto teoretycznie - te braki w nich wyrównać (by daleko nie sięgać... popatrz co tą metodą uzyskał Kubrick ze straszydeł Kinga w "Lśnieniu"). Teoretycznie, mówię, bo w praktyce jak co dokładają to albo akcję, albo tanie melodramaciki w stylu tych z niedawnego "Arrivalu", albo jedno i drugie.
A na Gwiezdne Wojny po ostatnim odcinku to chyba już nie pójdę, nie dam więcej robić z siebie głupka.
Heh, to jeszcze nic... Ja się coraz poważniej zastanawiam nad odpadnięciem od "StarTreka", tego nowszego w każdym razie. Bo na tle "Discoverych" z "Orville'ami" dokrętkowe "Gwiezdne..." (choć głupie jak but, płytkie jak kałuża i płaskie jak decha, i wielokrotnie na nie psioczyłem) wydają się niemal oglądalne...
Tzn. Lem tu wykazuje pewna dwoistość, bo z jednej strony mówi, że jak coś dostatecznie dobrze symuluje inteligencję - to jest nie odróżnienia od czegoś, co jest rzeczywiście inteligentne, ale z drugiej uważa, że są byty inteligentne, choć nie można się z nimi skontaktować. To skąd wiadomo, że są inteligentne? /.../ Chyba mam za mały rozumek, żeby pojąć, jak inteligencja nie może znaleźć sposobu, żeby się dogadać z inna inteligencją ;) .
Kiedy właściwie nie wiadomo czy ta niemożność porozumienia jest immanentna, czy Lem nam po prostu mówi, że nie jest to takie proste jak się hurraoptymistom od SETI (że o autorach spejsoper nie wspomnę) zdawało. W końcu ten Kelvin po coś na stacji pozostał.
Ponadto - co przecież w "Akademii..." bywało podnoszone - nie jest wcale jednoznaczna ani rozumność Oceanu, ani Kwintan (pamiętasz hipotezę, że może to sama infrastruktura?).
-
Ogólnie wiem Olka o co Ci chodzi i zgadzam się. W jakimś sensie s-f nie jest predestynowana do takiego niedopowiedzianego kina. Jak jest za dużo niedopowiedzeń to wychodzi horror, triller, czy dramat miłosny ale nie s-f.
Otóż to. Jeśli mówimy tylko o kinie sf to się zgadzam. Jeśli mamy np. wyprawę na obcą planetę to trzeba ją zwizualizować - a to nie to samo co "uchylił drzwi i zaskoczony zobaczył seksowną dzierlatkę ścielącą się z masłem w oczach na jego wyrku."
Bo dzierlatka wiadomo z grubsza co ma mieć, natomiast obca planeta i jej mieszkańcy - hm.
Łatanie to Twoja opinia. Mam odmienną.
Chyba rozmawiamy o czymś innym :D
O tym samym - pozory mylą;)
Czyja to robota?
Reżysera plus ekipy, odbiorca to wchłania bądź nie. Płacze lub wzrusza ramionami...
Napisane w książce, obrobione wyobraźnią powoduje, że to jest np. moja matka. Sam sobie to "wyświetlam".
Czyli do filmu już nic z siebie, ze swojego oglądu nie dodajesz? To skąd w Sygnale wzięły Ci się nawiązania? Reżyser zrobił wklejki o Dicku?
Ależ też sobie doświetlasz to i owo.
Matka Iwana jest bardzo uniwersalną matką. Jej zwizualizowany wygląd jest drugorzędny. Chodzi o emocje, które przekazuje.
Oglądając - również - utożsamiasz się/kibicujesz któremuś z bohaterów. W marnym filmie/książce nic takiego się nie dzieje. Obojętność.
Albo - niedawno wspomniany calvados - czy książka czy film - wyobrażasz sobie jego smak. Podobnie z zapachami i innymi zmysłami.
Chodzi mi o bazowy poziom inności odbioru symbolu słownego i symbolu obrazowego.
Taaa...a ja na przykład jak czytam to doogląduję w necie opisane: obrazy, muzykę, postaci itp...przenika to się: opisane, obrazowane.
Ok - rozumiem o co Ci chodzi - tak się komarzę. Ale nie deprecjonuję tak filmu.
Ukonkretnianie musi dobijać wyobrażone.
Naprawdę? Nie mogą współgrać? Nie może konkret być ciekawszy od wyobrażonego?
Sądzę, że odbiór tego "rozsmarowania" może byś bardzo różny, zależnie od czytelnika, choć akurat nie o masło mi chodziło :)
I zrobienie z tego sceny wizyjnej, tę różność zlikwiduje.
Co za różnica czy masło czy maselniczka - chodzi o to, że wg Ciebie film dobija różnorodność i ujednoznacznia odbiór. Czemu jednak przeczą wszystkie - chociażby tutejsze - dyskusje o filmach.
Prawda, ale zawsze będzie to kadr kogoś - nie mój. Do tego kadru moja wyobraźnia zbędna, po prostu odebrałem czyiś geniusz, ba trafił w moją wrażliwość, ale...odebrałem, tylko.
Nie stworzyłem.
Nieprawda. Nie zgadzam się. Odbiór filmu również zależy od widza i jego wyobraźni. Też go zmienia przez swój pryzmat.
Np. w pogrzebie idącym na wstecznym (z filmu Szumowskiej) każdy zobaczy coś innego - w zależności od doświadczeń, podejścia itp. A nie - just - pogrzeb na wstecznym.
Przy filmie wyobraźnia pracuje na sposób bierny, nie musi się wysilać.
Przy książce też nie musi. Jest mnóstwo czytadeł kompletnie nie wymagających żadnego wysiłku intelektualnego. Przelatujesz przez taką książkę. Za chwilę nie pamiętasz nawet, że ją czytałeś.
Chyba w tym się różnimy - Ty piszesz o twórcach, ja odbiorcach. Wprawdzie książkę też ktoś pisze, ale ona jest właśnie - podobnie jak format RAW w fotografice. Jest niedoprecyzowana i zawiera wiele możliwości o których decyduje odbiorca. Jak ten znany tu kot S. Potencjalny bo w zamknięciu i już odkryty. Żyje, mać!
Tak. Różnimy. Myślę, że to również dotyczy filmu.
Jest jeszcze to co poza kadrem. Jakiś stukot, jakiś cień, jakiś przestrach w oczach itp.
No, inny. Bierny? Nie trzeba tyle wyobraźni. Nie ma na nią miejsca. Jest miejsce na zachwyt sceną, ale to coś innego. Wyobraźnię tu traktuję jako formę pracy głowy, nic więcej.
Nie zgadzam się. Filmy zostawiają pole do własnych dokadrowań, dopowiedzeń - przefiltrowanych przez własne doświadczenia.
Nie chodzi mi tylko o piękno kadrów. W książce też masz świat zamknięty w języku autora.
ale z drugiej uważa, że są byty inteligentne, choć nie można się z nimi skontaktować. To skąd wiadomo, że są inteligentne?
Po owocach?;)
Z drugiej strony... W klasycznych powieściach SF - nawet w lemowskich zazwyczaj - kuleje czynnik ludzki, bo na co innego nacisk idzie. I takimi niedopowiedzeniami, takimi spojrzeniami matki - z filmu Tarkowskiego Иваново детство, dałoby się - czysto teoretycznie - te braki w nich wyrównać (by daleko nie sięgać... popatrz co tą metodą uzyskał Kubrick ze straszydeł Kinga w "Lśnieniu"). Teoretycznie, mówię, bo w praktyce jak co dokładają to albo akcję, albo tanie melodramaciki w stylu tych z niedawnego "Arrivalu", albo jedno i drugie.
O Lśnieniu chciałam wcześniej napisać - właściwie napisałam i skasowałam: Wendy, I'm home;)
-
A ja se zobaczyłem http://www.filmweb.pl/film/Salut+7-2017-796010 i od razu po filmie pomyślałem, ze dla Mażka spasi. Techniczny niby , aczkowlwiek bzdur mnogo, no i ten młotek na końcu. Sentyment do Rosyji tez wystepuję i jest nawet zarażliwy ;) No cóż tak w życiu bywa i młotek tez czasami nieodzowny. Pod Apollo 13 czy też 14 robiony, całkiem fajny, tylko na filmwebie obsady nie ma i aktorek kosmonuatów nie moglem ustalić, a są całkiem zgrzebne ;)
-
Co za różnica czy masło czy maselniczka
O tym samym - pozory mylą;)
Wychodzi mi, że masło maślane. ;)
Otóż to. Jeśli mówimy tylko o kinie sf to się zgadzam. Jeśli mamy np. wyprawę na obcą planetę to trzeba ją zwizualizować
Ano, to trudność, pokazać obcość odwołując się do znanego.
Nieprawda. Nie zgadzam się.
:D
Biorąc poprawkę na droczenie, jestem zdziwiony. Nie mam intencji wartościowania form odbioru symbolu słownego czy obrazu. Wskazuje tylko na inność. I w ramach tej inności, w czytaniu trzeba aktywniej wykorzystywać głowę niż przy oglądaniu obrazków. A w tym aktywniej, gdzieś, ta wyobraźnia się zawiera. Intuicyjne dodałbym, że przy czytaniu wyobraźnia wypełnia znaki pisanego, przy oglądaniu nadbudowuje.
Czyni konotacje.
Być może duże są też różnice osobnicze. Na jednych bardziej działa konkret, na innych symbol. Obraz lub słowo.
Drugie być może - jest to kwestia doświadczenia. Parafrazując Tofflera - widzę trzy fale :)
Pierwsza to ludzie ukształtowani słowem pisanym.
Druga obrazem, zwłaszcza ruchomym.
Trzecia, aktualna - grami, czy szerzej - interaktywnością.
W moim pokoleniu, jak obserwuję - niemal nikt nie gra. Ot, nie czuje takiej potrzeby. W najmłodszym ucieka potrzeba czytania. Oczywiście pamiętając o uproszczeniach tego topornego schematu. I wyjątkach.
Ale to chyba generuje inność pracy głowy.
@ wiesiol
Ciachnę tego pierwszego lista, co? Wygląda na niechcący wysłaną pierwszą wersję.
-
Nieprawda. Nie zgadzam się.
:D
Biorąc poprawkę na droczenie, jestem zdziwiony. Nie mam intencji wartościowania form odbioru symbolu słownego czy obrazu. Wskazuje tylko na inność.
Może masz, może nie masz;))
Teza była taka: książka uruchamia wyobraźnię - film nie. Mało tego: nie ma na nią miejsca podczas seansu, bo oglądasz tylko pokazane - biernie.
To implikuje jakiejś upośledzenie (siedzisz jak to cielę i się gapisz w pokazane;))- jednego medium w stosunku do drugiego - więc wartościowanie.
Nie zgadzam się z takim oglądem. Książkę też można czytać biernie (nawiasem - miałabym kłopot z opisem bohaterów, ich wyglądu - nawet moich najbardziej ulubionych książek - Ty potrafisz? tak dokładnie sobie wszystko wizualizujesz?). Z powodów wymienionych wyżej.
W moim pokoleniu, jak obserwuję - niemal nikt nie gra. Ot, nie czuje takiej potrzeby. W najmłodszym ucieka potrzeba czytania. Oczywiście pamiętając o uproszczeniach tego topornego schematu. I wyjątkach.
Ale to chyba generuje inność pracy głowy.
No i? Czy pokolenia gierkowo-filmowe mają kiepską wyobraźnię? Wszak nie czytają - to co im ją rozwija? Powinna zaniknąć.
A wydaje mi się, że pomimo wszystko - dobrze sobie radzą. Zwłaszcza grający - bez wyobraźni nie ma opcji na przejście wymagającej gierki.
Nie mówiąc o twórcach gier i filmów (tych z górnej półki).
Intuicyjne dodałbym, że przy czytaniu wyobraźnia wypełnia znaki pisanego, przy oglądaniu nadbudowuje.
Livka...a jak rozróżniasz wypełnienie i nadbudowę, hę?
Nadbudowa to jest wypełnienie tego, co poza kadrem. Wypełnienie to jest nadbudowa tego co poza słowem?
Fakt: masło maślane ;D;)
Dodam, że oczywiście znacznie więcej czytam, niż oglądam filmów, ale jak oglądam to...stop-klatka;))
-
Mam wrażenie, że przypisujesz mi słowa których nie napisałem.
Najpierw je sobie wyimplikowawszy. :)
Czy stwierdzenia faktu że ktoś jest niższy, a ktoś wyższy - to wartościowanie?
Ty potrafisz? tak dokładnie sobie wszystko wizualizujesz?).
To grube uproszczenie. I tu sęk. Książki się nie czyta się tak jak ogląda film. To inny proces.
Ja sobie wcale nie wizualizuję (dosłownie przekładanie na obrazki, czytając) to nie jest mi potrzebne.
Ja to widzę...inaczej 8)
Symbol w słowie napisanym, odbija się w symbolu tkwiącym w głowie. "Kolorowanka" jaką jest obraz nie jest tu potrzebna, choć oczywiście, czasem można i tak "czytać" np opis miejsca - wizualizując.
Jednak w książkach to chyba nie jest najważniejsze ile guzików miał garnitur bohatera. Można to przeskoczyć, w obrazie filmowym - nie. Coś tam aktor musi mieć, choćby nic.
(siedzisz jak to cielę i się gapisz w pokazane;))
A tak nie jest? ???
-
tylko na filmwebie obsady nie ma i aktorek kosmonuatów nie moglem ustalić, a są całkiem zgrzebne ;)
Bo poza Filmwebem trzeba szukać. W parę sekund znajdziesz:
https://www.imdb.com/title/tt6537238/
https://en.wikipedia.org/wiki/Salyut_7_(film) (https://en.wikipedia.org/wiki/Salyut_7_%28film%29)
https://ru.wikipedia.org/wiki/Салют-7_(фильм) (https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%B0%D0%BB%D1%8E%D1%82-7_%28%D1%84%D0%B8%D0%BB%D1%8C%D0%BC%29)
-
@ wiesiol
Ciachnę tego pierwszego lista, co? Wygląda na niechcący wysłaną pierwszą wersję.
A ciachnij tylko nie wiem co to do końca to znaczy. Wytnij- zlikwiduj ergo ciacho od lubić , kochać. W zasadzie wszystko mi jedno, tylko jak śladu nie zostanie, to nic nie zostanie a wtedy co ?
-
Bo poza Filmwebem trzeba szukać. W parę sekund znajdziesz:
https://www.imdb.com/title/tt6537238/
https://en.wikipedia.org/wiki/Salyut_7_(film) (https://en.wikipedia.org/wiki/Salyut_7_%28film%29)
https://ru.wikipedia.org/wiki/Салют-7_(фильм) (https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%B0%D0%BB%D1%8E%D1%82-7_%28%D1%84%D0%B8%D0%BB%D1%8C%D0%BC%29)
A dzieki, widocznie wczoraj już nie miałem siły klikać 8) Obejrzałem sobie i jakieś inne mi sie wydają, charakteryzacja czy co ? A może ja wczoraj inny byłem ;)
-
Mam wrażenie, że przypisujesz mi słowa których nie napisałem.
Najpierw je sobie wyimplikowawszy. :)
Czy stwierdzenia faktu że ktoś jest niższy, a ktoś wyższy - to wartościowanie?
Łszy-wszy;)
Wyobraźnia jest ważną częścią człeka i sztuki (generalnie - artystycznych tworów) - odmawiania jej jakiejś formie twórczości (w tym wypadku sztuce filmowej) - w mojej ocenie - ją deprecjonuje. Bo cóż po sztuce, która nie uruchamia wyobraźni? Co uruchamia? Oko? Kiepsko.
Pomyśl o zdjęciu i możliwych interpretacjach - nieraz zupełnie odjechanych, hę? One z braku wyobraźni - do tezy?:)
W obrazie filmowym również można przeskoczyć ile guzików miał garnitur - o ile guzik z tego granitura nie wystrzelił w oko koleżanki itp. itd.
W książce info o ubiorze może także być ważne (np. chadzał w krótkich spodenkach - miast w garniturze - do pracy biurowej - mówi coś o bohaterze).
Mniejsza - sęk w tym, że Ty odmawiasz widzom potrzeby używania wyobraźni, a ja nie.
Uważam, że i ksiązka i film ją pobudza, rozwija, uruchamia.
Oczywiście - jak napisałam u zarania tych postów: na inny sposób, ale nie, że jedno tak, a drugie nie.
So - każdy z nas musi zostać przy swoim...ale w związku z powyższym - nie:
(siedzisz jak to cielę i się gapisz w pokazane;))
A tak nie jest? ???
...tak nie jest. Chyba, że chcę zabić czas i jedno mi co mryga, ale nie o tym pisałam - taką samą rolę może spełnić bezrefleksyjnie przeczytana niewymagająca książka.
Mało tego - wiem, że Ty też nie, bo inaczej nie napisałbyś ani słowa o żadnym filmie. Tak Ci...plikuję;)
-
W końcu ten Kelvin po coś na stacji pozostał.
Po coś? Taa, przeczytaj własną stopkę.
-
Pomyśl o zdjęciu i możliwych interpretacjach - nieraz zupełnie odjechanych, hę? One z braku wyobraźni - do tezy?:)
Pomyślałem o zdjęciu, bo tak napisałaś - i te pomyślenie z Twojego napisanego to coś innego niż oglądanie zdjęcia (musiałem najpierw wyobrazić sobie zdjęcie :) ) i potem pomyślenie o nim. Jasne że przy obrazie jest wyobraźnia, ale inna. Obraz jest doznaniem źródłowym, nie wymaga interfejsu poza aparatem wzroku.
Chyba mnie wyzerojedynkowałaś w tej tezie.
Mniejsza - sęk w tym, że Ty odmawiasz widzom potrzeby używania wyobraźni, a ja nie.
Dyć nie odmawiam. Cały czas mam wrażenie piszemy o różnościach - ja o mechanizmie pracy głowy a Ty to jakoś wartościujesz...dodajesz, zabierasz. Można obejrzeć film bezwiednie, książki bezwiednie się nie przeczyta, bo trzeba syntetyzować; literki w słowa, słowa w zdania...najlepiej też zdania w obrazy i sensy, ale miało być bezwiednie więc te ostatnie niekonieczne.
Próbowałem to mętnie wyjaśnić, powtórzę;
Intuicyjne dodałbym, że przy czytaniu wyobraźnia wypełnia znaki pisanego, przy oglądaniu nadbudowuje.
Czy jest tu gdzieś odmawianie? Inne wektory jeno, i natężenia.
Uważam, że i ksiązka i film ją pobudza, rozwija, uruchamia.
No tak, tylko inaczej. ;D
Dwa pytania.
Czy zgodzisz się, że łatwiej obejrzeć film niż przeczytać książkę?
Czy zgodzisz się, że tam gdzie łatwiej - mózg może pracować mniej, a tam gdzie trudniej musi wysilić się więcej?
Mało tego - wiem, że Ty też nie, bo inaczej nie napisałbyś ani słowa o żadnym filmie. Tak Ci...plikuję;)
Przecież też oglądam filmy. Jedno nie przeczy drugiemu.
Może różnie rozumiemy słowo "wyobraźnia"? Hm.
-
Jasne że jest wyobraźnia, ale inna. chyba mnie wyzerojedynkowałaś w tej tezie.
Ja?:))) A kto napisał:
- Chodzi mi o bazowy poziom inności odbioru symbolu słownego i symbolu obrazowego.
To różna praca mózgu a wiec i wyobraźni. Ukonkretnianie musi dobijać wyobrażone.
- Przy filmie wyobraźnia pracuje na sposób bierny, nie musi się wysilać.
- No, inny. Bierny? Nie trzeba tyle wyobraźni. Nie ma na nią miejsca. Jest miejsce na zachwyt sceną, ale to coś innego.
Można obejrzeć film bezwiednie, książki bezwiednie się nie przeczyta, bo trzeba syntetyzować; literki w słowa, słowa w zdania...najlepiej też zdania w obrazy i sensy, ale miało być bezwiednie więc te ostatnie niekonieczne.
Nie? To nie zdarza Ci się coś przeczytać, a po chwili nawet nie wiedzieć co czytałeś?:)
Dwa pytania.
Czy zgodzisz się, że łatwiej obejrzeć film niż przeczytać książkę?
Livvv...ja naprawdę już nie chciałam, alele...łatwiej przeczytać Strugackich niż zobaczyć "Stalkera" Tarkowskiego. Łatwiej przeczytać Solaris - niż zobaczyć jego film (tu już ryzykowniej;) ;D
To może na drugie pytanie już nie odpowiem? :'(
-
- Przy filmie wyobraźnia pracuje na sposób bierny, nie musi się wysilać.
Z tego wynika że jej nie ma? :)
Ok, pisałem że teza toporna, potem starałem się doprecyzować o co mi z tą biernością.
Nie? To nie zdarza Ci się coś przeczytać, a po chwili nawet nie wiedzieć co czytałeś?:)
Oczywiście, podobnie jak z filmami i niektórymi czynnościami życiowymi.
O sklerozie jeszcze nie rozmawialiśmy. ;)
łatwiej przeczytać Strugackich niż zobaczyć "Stalkera" Tarkowskiego.
Tak?
Roczne (a może lepiej dwuletnie?) dziecko nie przeczyta Strugackich, a Stalkera obejrzy.
Że nic nie zrozumie, albo zrozumie coś innego od woli autora, np. dziecięcego, to inna inszość.
O to cała czas mi - do czytania trzeba umieć wpierw czytać - i to jest ta dodatkowa praca głowy. W tym jest też więcej abstrakcji, a abstrakcja kreuje wyobraźnię.
Jasne, ze każde zostanie przy swoim, ale chciałbym, by ze zrozumieniem drugiego.
-
Nie? To nie zdarza Ci się coś przeczytać, a po chwili nawet nie wiedzieć co czytałeś?:)
Oczywiście, podobnie jak z filmami i niektórymi czynnościami życiowymi.
O sklerozie jeszcze nie rozmawialiśmy. ;)
Nie??? :-\;)
łatwiej przeczytać Strugackich niż zobaczyć "Stalkera" Tarkowskiego.
Tak?
Roczne (a może lepiej dwuletnie?) dziecko nie przeczyta Strugackich, a Stalkera obejrzy.
Że nic nie zrozumie, albo zrozumie coś innego od woli autora, np. dziecięcego, to inna inszość.
Zobaczy, bo ma wyobraźnię i obrazki znajdą w niej oddźwięk.
Tym tropem - ile rozumie z czytanej mu książki? Tylko głos czytającego ma znaczenie?
Umiejętność czytania tylko rozwija wyobraźnię, tak jak wzrok - kiedy niemowlę już zaczyna widzieć, rozpoznawać kształty. Ona się angażuje w oba procesy.
Zresztą - nie trzeba mieszać dzieci, bo schodzimy na manowce. Wszak percepcja dziecka nieco odmienna od dorosłego człeka - chocia...wyobraźnia itu itu;)
Ale nie o to szło - Twoją tezę o bezpotrzebie wyobraźni miała udowodnić odpowiedź, że film łatwiej, bo głowa nie potrzebuje wykonywać pracy takiej jak przy książce.
Jasne, że - generalnie - film łatwiej - drażniłam się z tym Stalkerem - co nie oznacza: jak cielę i bez pracy:)
O to cała czas mi - do czytania trzeba umieć wpierw czytać - i to jest ta dodatkowa praca głowy. W tym jest też więcej abstrakcji, a abstrakcja kreuje wyobraźnię.
Przecież film jest też rodzajem abstrakcji - nie zawsze jest liniowym przedstawieniem kilku faktów...ot, Memento...chociażby.
Jasne, ze każde zostanie przy swoim, ale chciałbym, by ze zrozumieniem drugiego.
Rozumiem a nawet rozumię - luzik;)
Imagine...;)
-
Przecież film jest też rodzajem abstrakcji - nie zawsze jest liniowym przedstawieniem kilku faktów...ot, Memento...chociażby.
Oho...widzę pole do kompromisu. ;)
Film może być rodzajem abstrakcji, ale jego materia jest konkretna. Bo to obrazy.
W książce, która może być trywialna, materia jest zawsze abstrakcyjna. Bo to pojęcia.
O, ktoś ładniej ujął o co mi tam...
Dzięki myśleniu abstrakcyjnemu wychodzimy poza konkrety; nie widząc przedmiotu, możemy sobie go wyobrazić, tworzymy jego obraz i możemy dowolnie przekształcać go w myślach.
Tym tropem - ile rozumie z czytanej mu książki?
Zależy od posiadanego przez dziecko aparatu pojęciowego i zdolności głowy.
Tym niemniej kolejność zdarzeń zazwyczaj jest taka - najpierw człowiek uczy się widzieć i słyszeć interpretując to jakoś, potem chodzić, potem mówić, potem mówić z sensem :) a na końcu czytać oraz pisać.
Trzech ostatnich umiejętności trzeba go nauczyć, bo sam z siebie - ni dudu.
Marginesem, teraz przyszło mi do głowy, że film często konfrontowany z książką i traktowany jako jej następca, tak naprawdę więcej wspólnego ma z malarstwem niż ze słowem. Wszak jego pierwotna nazwa to "ruchome obrazki".
-
Matko, ale Wam idzie, opamiętajcie się, bo protony na kwarki porozbijacie, zapadnie się przestrzeń i będzie koniec świata ;) .
Żarcik taki, walcie dalej ;) . Nie nadążam czytać ;) .
-
Matko, ale Wam idzie, opamiętajcie się, bo protony na kwarki porozbijacie, zapadnie się przestrzeń i będzie koniec świata ;) .
Żarcik taki, walcie dalej ;) . Nie nadążam czytać ;) .
;D
Tja..ciekawe kto rzucił ten temat - na stosik, hę? Nie wykręcisz się od współudziału;)
Livka, ja nie utożsamiam poziomu trudności odbioru z wyobraźnią. Ktoś może jej być pozbawiony - np. nie potrafi kompletnie przewidywać skutków jakiś zdarzeń, a potrafi doskonale czytać - ze zrozumieniem.
Może być odwrotnie - ktoś o przebogatej wyobraźni wyrażonej np. w mowie - może mieć problemy ze skupieniem i stąd trudności ze zrozumieniem tekstu.
Film może być rodzajem abstrakcji, ale jego materia jest konkretna. Bo to obrazy.
W książce, która może być trywialna, materia jest zawsze abstrakcyjna. Bo to pojęcia.
O, ktoś ładniej ujął o co mi tam...
Dzięki myśleniu abstrakcyjnemu wychodzimy poza konkrety; nie widząc przedmiotu, możemy sobie go wyobrazić, tworzymy jego obraz i możemy dowolnie przekształcać go w myślach.
No właśnie - dzięki wyobraźni wychodzimy poza konkrety. Czyli oglądając ten zmaterializowany obraz potrafimy sobie wyobrazić to, czego scenarzysta nie zapisał, tworzymy obraz zdarzeń wcześniejszych, późniejszych, tłumaczymy sobie to, co zaszło akurat na ekranie - po skończonym seansie możemy zobaczone dowolnie przekształcać w myślach.
Nie możemy, bo reżyser dał nam zakończenie? Jak i pisarz - finał książki.
Ok - ku końcu;) - przeszliśmy od: przy filmie niepotrzebna jest wyobraźnia (nie ma na nią miejsca), do: potrzebna, ale nie tyle co przy książce - mniejsza o to ile;)
Niech tak kompromisowo zostanie - w istocie lektura książki jest bardziej wymagająca od zobaczenia filmu - jeśli mówimy o porównywalnym poziomie.
-
Tja..ciekawe kto rzucił ten temat - na stosik, hę?
Ty podpalasz, ja gaszę. :)
I tak przez majowy tydzień. Albo i do Dnia Zwycięstwa nad Faszyzmem.
Livka, ja nie utożsamiam poziomu trudności odbioru z wyobraźnią.
No ja też nie...tak czułem ostatnimi listy, że na tym poziomie mamy przekłamanie - stąd słomiany spór.
Natomiast owa "trudność odbioru" jakoś tam te wyobraźnie...stymuluje? Rozwija? No nie wiem jakiego słowa użyć, by znów nie podpalać. Chyba, co każdy ma w prezencie w-pakiecik dany na wejściu (czy raczej wyjściu) i już wiele się z nim zrobić nie da. Może być, ze nadmiar wyobraźni zapychający. No nie wiem, choć zdaje mi się, że dominująca forma rozrywki/komunikacji, w wyniku interakcji jakoś wpływa na głowę i postrzeganie świata tych czytających, oglądających, grających - pamiętając jednak, że większość bytów to byty mieszane. Ja jestem czytająco-oglądający. Ty być może odwrotnie?
O grających trudno mi się wypowiadać, znam tylko z obserwacji.
Ok - ku końcu;) - przeszliśmy od: przy filmie niepotrzebna jest wyobraźnia (nie ma na nią miejsca)
Aleś rzepliwa ;) - wyostrzam tezę by czytelniejszą była a Ty do zabiegu kosmetyczno-stylistycznego wysuwasz armaty.
Wyobraźnia potrzebna jest do wszystkiego, to oczywiste.
Zobacz, już w drugim liście o tej filmowości napisałem tak;
Może rzeczywiście "zabijają" to za radykalne słowo. Jeden z poziomów wyobraźni na pewno likwidują, za to odpalają być może inne jej pola? Jednak by przeczytać książkę tak by wciągnęła, trzeba mieć jej więcej niż, by obejrzeć film. Chyba mózg wtedy inaczej pracuje?
Czyli pętelka
Ok - ku końcu;) - przeszliśmy od: przy filmie niepotrzebna jest wyobraźnia (nie ma na nią miejsca), do: potrzebna, ale nie tyle co przy książce - mniejsza o to ile;)
jest pozorna. A pozory jak wiadomo - mylą.
Dlatego...idę coś zagrać. ;D
-
Tja..ciekawe kto rzucił ten temat - na stosik, hę?
Ty podpalasz, ja gaszę. :)
Uhm...czyli maziek podpalacz, Ty strażak, a ja? Ofiara? Extra - zgłoszę się po odszkodowanie:)
Ja jestem czytająco-oglądający. Ty być może odwrotnie?
Wydaje mi się, że nie czytasz tego co do Ciebie piszę. Albo nie używasz wyobraźni przy czytaniu. Tertium non...;)
Aleś rzepliwa ;) - wyostrzam tezę by czytelniejszą była a Ty do zabiegu kosmetyczno-stylistycznego wysuwasz armaty.
Nie bardziej niż Ty:)
Gdzieszsz..do armat daleko - nawet marnego sprężynowca nie wyjęłam z kieszeni:)
Eureka!...mogłeś zacząć od tego...miast bawić się w kosmetyczkę:
Wyobraźnia potrzebna jest do wszystkiego, to oczywiste.
Alleluja i do przodu - byle z wyobraźnią;)
-
Wydaje mi się, że nie czytasz tego co do Ciebie piszę.
Wydaje mi się, ze odwrotnie. :)
Uhm...czyli maziek podpalacz, Ty strażak, a ja? Ofiara? Extra - zgłoszę się po odszkodowanie:)
Maźka grillujemy.
Ty podpalasz, ja gaszę - on, kozioł ofiarny. ;)
-
Ja jestem czytająco-oglądający. Ty być może odwrotnie?
Wydaje mi się, że nie czytasz tego co do Ciebie piszę. Albo nie używasz wyobraźni przy czytaniu. Tertium non...;)
Wydaje mi się, ze odwrotnie. :)
Dodam, że oczywiście znacznie więcej czytam, niż oglądam filmów, ale jak oglądam to...stop-klatka;))
http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72625#msg72625 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72625#msg72625)
Maźka grillujemy.
Ty podpalasz, ja gaszę - on, kozioł ofiarny. ;)
Nici z odszkodowania...
-
Dodam, że oczywiście znacznie więcej czytam, niż oglądam filmów, ale jak oglądam to...stop-klatka;))
http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72625#msg72625
A to mnie przygwoździłaś. ;)
Reasumując - maziek usmażon, jam przygwożdżon - Ty...płacisz.
Takie tertium non...
-
Reasumując - maziek usmażon, jam przygwożdżon - Ty...płacisz.
Takie tertium non...
Czyli raczej: 1505: miało być pięknie, wyszło jak zwykle;)
Pss...raz strażak, raz łotr...nie nadążam;)
-
Widzę, że wpadłem w tarapaty. Maziek plus zapałki równa się dziecko. Tfu, pożar.
-
Ależ dyskusją... Niczego sobie, poziom...:o
A czy wolno wtrącić dwa słówka?
Może istnieją różne rodzaje wyobraźni?
Wg Bandlera i Grindera, stwórców NLP, w zależności od systemu reprezentacyjnego, cała ludzkość dzieli się na wzrokowców, słuchowców i kinestetyków.
Czy nie może być tak, że osoby o dominacji wzrokowej wolą oglądanie filmów, podczas gdy kinestetycy (a może słuchowcy?) łatwiej odbierają informację przez lekturę? Bo posiadają całkiem odmienny typ wyobraźni?
-
Widzę, że wpadłem w tarapaty. Maziek plus zapałki równa się dziecko. Tfu, pożar.
Ty...raczej ja - muszę ponieść konsekwencje czyli za wszystko zapłacić;)))
Może istnieją różne rodzaje wyobraźni?
Wg Bandlera i Grindera, stwórców NLP, w zależności od systemu reprezentacyjnego, cała ludzkość dzieli się na wzrokowców, słuchowców i kinestetyków.
Czy nie może być tak, że osoby o dominacji wzrokowej wolą oglądanie filmów, podczas gdy kinestetycy (a może słuchowcy?) łatwiej odbierają informację przez lekturę? Bo posiadają całkiem odmienny typ wyobraźni?
Jasne, że tak. Różne typy i inna łatwość. Ale tutaj rzecz szła o całkowite wyłączenie wyobraźni przy oglądaniu. Albo jej słabowite używanie.
Punkt dla livki - właśnie zobaczyłam film, przy którym nic...nic...ale co robić jak się lubi KR?;)
Niemniej - wiadomo, że książki pozytywnie wpływają (ha! zapomniałeś o Bacie;)) na mózg - broniąc (poniekąd) filmu nie pomyślałam, że aż tak to działa...znaczy filmoterapie, kinoterapie:
Biblioterapia jest skuteczną metodą wykorzystywaną przez wielu psychoterapeutów, Dermer i Hutchings (2000) twierdzą jednak, że stosowanie filmu w psychoterapii jest łatwiejsze i jeszcze skuteczniejsze, a to dlatego, że jest mniej czasochłonne i bardziej dostępne szerokiej rzeszy odbiorców. Filmy są bowiem częścią naszego życia i kultury, której charakter jest w coraz większym stopniu audiowizualny. Warto zadbać o to by ich oglądanie, żeby i tak oglądane przynosiły jakieś efekty w naszym życiu. Wedding i Boyd (za Sharp i in. 2002) twierdzą, że spośród wszystkich form sztuki mają one największą siłę oddziaływania na odbiorcę. Koncepcja radzenia sobie z problemami poprzez doświadczanie losów bohatera nie jest czymś nowym. Arystoteles opisując oddziaływanie antycznych tragedii pisał o ich oczyszczających właściwościach i leczniczym działaniu (tzw. katharsis). Pomagały one widzom poradzić sobie z tymi aspektami życia, które wymykają się racjonalnemu oglądowi.
http://kinoterapia.pl/2014/03/24/czym-jest-filmoterapia/ (http://kinoterapia.pl/2014/03/24/czym-jest-filmoterapia/)
oraz:
http://filmoterapia.pl/o-stronie/ (http://filmoterapia.pl/o-stronie/)
A całe te koncepcje byłyby na nic, gdyby nie wyobraźnia pacjenta;)
-
A całe te koncepcje byłyby na nic, gdyby nie wyobraźnia pacjenta;)
Ale co tu wyobraźnia ma do rzeczy? No, może trochę tak.
Raczej chodzi jednak o utożsamienie i przeniesienie.
Oraz łączenie się w bulu i nadziei ::) Z telewizorem jako terapeutą.
Może istnieją różne rodzaje wyobraźni?
Ja to pisałem już wcześniej, ale Ola chyba nie czyta. O;
Być może duże są też różnice osobnicze. Na jednych bardziej działa konkret, na innych symbol. Obraz lub słowo.
A potem pisze, że to ja ;)
. Ale tutaj rzecz szła o całkowite wyłączenie wyobraźni przy oglądaniu. Albo jej słabowite używanie.
To całkowite, czy słabowite?
Już w samym słowie widać różnicę - oglądanie w/s wyobrażanie.
Bo książki się raczej nie ogląda, tzn można, zwłaszcza jesli ma dużo obrazków. :) O!, takie komiksy, gdy sobie przypomnę jak działały na mnie komiksy typu Gucio i Cezar to szok, chyba nic tak, teraz; ale to może że dzieckiem byłem? Warunek jednak, to musiały być komiksy "prymitywne" by zostawiać pole na domyślane.
-
O! Widzę nowy dzień - nowe siły:))
A całe te koncepcje byłyby na nic, gdyby nie wyobraźnia pacjenta;)
Ale co tu wyobraźnia ma do rzeczy? No, może trochę tak.
Wyobraźnia potrzebna jest do wszystkiego, to oczywiste
http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72639#msg72639 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72639#msg72639)
Upraszczasz z tym telewizorem miast terapeuty...nie wiem na ile faktyczne pomocne może być wykorzystywanie filmów w terapii, ale na pewno nie chodzi o "zamiast".
Jak zwykle i tak najbardziej potrzebna jest rozmowa z drugim człekiem - w tym wypadku konfrontacja zobaczonego, wyobrażonego, przetworzonego, przeniesionego - ze sobą i terapeutą.
To całkowite, czy słabowite?
Ok - ku końcu;) - przeszliśmy od: przy filmie niepotrzebna jest wyobraźnia (nie ma na nią miejsca), do: potrzebna, ale nie tyle co przy książce - mniejsza o to ile;)
Niech tak kompromisowo zostanie - w istocie lektura książki jest bardziej wymagająca od zobaczenia filmu - jeśli mówimy o porównywalnym poziomie.
http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72638#msg72638 (http://forum.lem.pl/index.php?topic=386.msg72638#msg72638)
-
Musze powiedzieć, że z tego wszystkiego obejrzałem sobie Obcego i jednak nie jest to aż tak dobry film jak mi kiepska pamięć to podsuwała. Chyba Obcy 2 był lepszy, choć kowbojski.
-
O! Widzę nowy dzień - nowe siły:))
Trzeba jakoś spękać te majowe wolne. ;)
Ale
Ok - ku końcu;)
Wyobraźnia podpowiada mi - czas kończyć!
Ten temat.
Bo obudzę lwa!
nie wiem na ile faktyczne pomocne może być wykorzystywanie filmów w terapii, ale na pewno nie chodzi o "zamiast".
Chyba w jakimś Dicku był walizkowy terapeuta.
Czy może coś w rodzaju trenera personalnego? No, gadająca walizeczka. :)
Samo słowo terapia wybiło się ostatnio na niepodległość podobnie jak profilaktyka (czasem jednak dodają łaskawie - zaburzeń/uzależnień) W tym znaczeniu wszyscyśmy pacjenci.
Chyba jednak jest istotne z czego leczymy?
I tak konie najlepsze. Hippoterapia.
Konia z zaburzeniami lokomocyjnymi leczy się poprze posadzenie na nim nieporadnego przedstawiciela HS.
W takiej sytuacji w koniu budzi się poczucie obowiązku oraz zwiększona odpowiedzialność zmuszając do nadzwyczajnego skupienia które przełamuje orzeczone przez hipologa zaburzenia.
Musze powiedzieć, że z tego wszystkiego obejrzałem sobie Obcego
Też się podobał, miał coś w sobie podobnie jak pierwsze Szczęki.
Dwójki nie pamiętam, choć oglądałem wszystkie, pewnie wystarczyłby kadr do obudzenia pamięci.
-
Wyobraźnia podpowiada mi - czas kończyć!
Ten temat.
Bo obudzę lwa!
Raczej byka...w bliźniaku:))
Samo słowo terapia wybiło się ostatnio na niepodległość podobnie jak profilaktyka (czasem jednak dodają łaskawie - zaburzeń/uzależnień) W tym znaczeniu wszyscyśmy pacjenci
W dodatku z depresją - podobnie nadużywany termin - żyjący własnym bytem.
Chyba jednak jest istotne z czego leczymy?
Jasność. Niemniej jeśli terapia - czy indywidualna czy grupowa - ma być rozmową o nurtujących problemach - to wydaje mi się całkiem dobrym punktem wyjścia (do dyskusji) coś podobnego przeczytanego/obejrzanego i poddanego obróbce. Jak wiadomo interpretacje więcej mówią o ich autorze niż o książce/filmie;)
Jessuu...co Ci te konie zrobiły...;))
-
Raczej byka...w bliźniaku:))
Ten rycerz z Giewontu chyba jeszcze trochę pośpi.
to wydaje mi się całkiem dobrym punktem wyjścia (do dyskusji) coś podobnego przeczytanego/obejrzanego i poddanego obróbce.
Jasne. Mam wrażenie, że łagodną formą terapii adaptacyjnej jest większość polskich seriali typu "klan".
A po takiej Rzezi Polańskiego to już można pełną parą, a nawet dwiema.
-
to wydaje mi się całkiem dobrym punktem wyjścia (do dyskusji) coś podobnego przeczytanego/obejrzanego i poddanego obróbce.
Jasne. Mam wrażenie, że łagodną formą terapii adaptacyjnej jest większość polskich seriali typu "klan".
A po takiej Rzezi Polańskiego to już można pełną parą, a nawet dwiema.
Rzeź na terapię...oj! Tylko dla zaawansowanych i zatwardziałych recydywistów;))
-
W dwójce Ripley ganiała w takim fajnym egzoszkielecie.
(http://necaonline.com/wp-content/uploads/2015/09/1300x-Power_Loader11.jpg)
-
W dwójce Ripley ganiała w takim fajnym egzoszkielecie.
Coś mi świtało, ale... ostateczne przeczytałem streszczenie i... pamięć odblokowała dziewczynka... eee, to ta część z małą dzidzią - już pamiętam :) (jejku to już 32 lata :o )
Także, psychiatra miałby coś do powiedzenia - Ty egzoszkielety, ja sierotki niewinne umęczone. ::)
(https://medgadgets.ru/wp-content/uploads/2015/11/Seiko-Giugiaro-7A28-ripley-watch-23.jpg)
-
A dzieki, widocznie wczoraj już nie miałem siły klikać 8)
Nie ma za co ;)
A może ja wczoraj inny byłem ;)
No i powyższym zdaniem otworzyłeś filozoficzne otchłanie, ale tematu nie podejmę, bo były już dyskusje o tym toczone, a dłuugi weekend to nie jest czas na filozofię ;).
W końcu ten Kelvin po coś na stacji pozostał.
Po coś? Taa, przeczytaj własną stopkę.
Że niby Kelvin został, bo tak mu mózg filtrował? Niewątpliwie (w dodatku można zgłaszać zastrzeżenia dot. stopnia jego poczytalności, sam zgłaszałem), ale przecież zakończenie jest otwarte, nie dostaliśmy żadnego info, że siedział na tej stacji płonnymi nadziejami przepełniony aż mu broda do pasa urosła i sfiksował do reszty (jak niektórzy boruniowi czy dukajowi), a wtedy przylecieli z Ziemi, wzięli go w kaftanik, i umieścili w sanatorium doktora Quina, czy też w szpitalu położonym na jednym z wysokich szczytów w Karpatach Księżycowych. Znaczy: w teorii mógł się potem i z Oceanem dogadać, choć chyba zgadzam się z Huberathem, że tu nie jednego Krisa by było trza, a paru pokoleń takich Kelvinów.
Matko, ale Wam idzie, opamiętajcie się, bo protony na kwarki porozbijacie, zapadnie się przestrzeń i będzie koniec świata ;) .
Żarcik taki, walcie dalej ;). Nie nadążam czytać ;) .
Ja dopiero teraz nadganiam. Rozsiadłem się (popcorn przed nosem, szklaneczka w garści) i czytam. No, macie z L.A. rację, niczego sobie pojechali ;).
Ripley ganiała w takim fajnym egzoszkielecie.
No i ta miodzio maszynka to jest jawna odpowiedź dlaczego Lem sprzedał Cameronowi prawa do "Solaris" - zobaczył (mini)wielkochoda, to uznał, że bratnia dusza... znaczy... struktura neuronalna ;). Choć czy w takim wypadku nie powinien "Fiaska" dorzucić w pakiecie?
ja sierotki niewinne umęczone. ::)
Skutecznie umęczyli to ją dopiero w "trójce" za co m.in. tego filmu nie lubię.
-
Z dyskusją o wyższości Obcego nad Obcym 2, czy raczej Obcymi i vice versa jest jak z pytaniem - a kogo bardziej kochasz, mamę, czy tatusia? ;)
Ostatnio (no, tak z circa rok temu) można było zaopatrzyć się, co dwa tygodnie, w jedną z części z serii Obcy na blu-ray. Nie omieszkałem skorzystać i odświeżyć klasykę ery kaset VHS z dzieciństwa.
Jeżeli o mnie chodzi to kameralny, sterylny, wręcz „próżniowy” klimat jedynki przewyższa ten z wodotryskami i akcją niczym z przejażdżki amerykańską kolejką górską w wesołym miasteczku (tunelu strachu). Aczkolwiek z tą sterylnością na statku USCSS Nostromo to tak nie do końca było, bo przestrzegać zasad BHP starała się tylko Ripley. Cóż, w przeciwnym razie nie byłoby infekcji, rozdarcia klatki piersiowej i w konsekwencji fabuły. Czyli wraca zarzut maźka pod adresem Prometeusza.
Absolutnym gwoździem programu był według mnie dialog pozostałej przy życiu załogi Nostromo z głową androida Asha, który co prawda nie wbił się w pamięć ogółu, jak słynna kwestia Rutgera Hauera z Łowcy Androidów, ale skłania do refleksji.
Ash: You still don't understand what you're dealing with, do you? The perfect organism. Its structural perfection is matched only by its hostility.
Lambert: You admire it.
Ash: I admire its purity. A survivor... unclouded by conscience, remorse, or delusions of morality.
Zaś Obcego 2 cenię za akcje, efekty specjalne, które w owym czasie rzeczywiście były specjalne, a nie komputerowe. Praktycznie za wszystko z czego słynie James Cameron.
-
Że niby Kelvin został, bo tak mu mózg filtrował? Niewątpliwie (w dodatku można zgłaszać zastrzeżenia dot. stopnia jego poczytalności, sam zgłaszałem), ale przecież zakończenie jest otwarte...
Chodzi mi o to, że czy został, czy pojechał, nie ma znaczenia. Dla niego mogło mieć, bo uważał to za istotne, ale dla reszty świata nie miało. Lem istotnie zostawia to otwarte i można sobie ocean tłumaczyć na różne sposoby - począwszy od monstrualnego idioty z przypadkową zdolnością do wybiórczego naśladowania aż po złośliwego olbrzyma, bawiącego się jakimiś ludzikami.
@Hornet - co ciekawe ja też bardzo mocno zapamiętałem rozmowę androidem z odbitym łbem - ale muszę powiedzieć, że teraz jak to obejrzałem to stwierdziłem, że możliwa głębia dialogów tej sceny nie została wyzyskana. Teraz widzę, że Nostromo jest barokowy a miejscami i rokokowy jak katedra a przystrojony cały gadżetami w stylu obecnie nazywanym steam-punkiem - ale to jest oczywiście czepianie się garbatego, że ma proste dzieci. Trąci to owszem myszką, bo czasy się zmieniły i co było nowoczesne oraz intrygujące dziś jest jak dawne pomysły na powszechną komunikację balonami na ogrzane powietrze. Pomieszczenie komputera wyglądające jak kaplica św. Elektryka z miriadami mrugających bez sensu lampek na wszystkim łącznie z sufitem i kręconym tronem zaopatrzonym w klawiaturę wygląda śmiesznie :) . Przy okazji zauważyłem, że jedna lampka była w czasie kręcenia sceny przepalona ;) . Odyseja Kosmiczna w kwestii wyglądu nowinek technicznych zdecydowanie lepiej zniosła upływ czasu (mimo, że chyba z 10 lat starsza). HAL się broni do dziś, ale Matka... o matko ;) .
A co do złamania zasad - to w Obcym ono jest dobrze wytłumaczone - chwilowy dowódca (czyli Ripley) zakazuje wstępu, a zakaz łamie robot realizujący program sprowadzenia Obcego na Ziemię. Czy robot wykonujący program łamie zakaz (na marginesie)? Nawiasem mówiąc, zawsze jak widzę te pęcherzyki i troczki polane maślanką w środku Asha to słyszę to: https://www.youtube.com/watch?v=0_jT8qpn_HE (https://www.youtube.com/watch?v=0_jT8qpn_HE) . W chwili cięcia.
-
https://www.youtube.com/watch?v=0_jT8qpn_HE (https://www.youtube.com/watch?v=0_jT8qpn_HE)
Świetny skecz, dzięki, maźku :)
Szczególnie podoba mi się zabawa słówkami:
Kozaka ma w ustach...nie grzyba, buta, kozaka...zagryza z bólu...
Jedyna...jedyna teściowa...jodyna?!
ha...super... :)
U nas na Ukrainie grzyb Boletus versipellis też nazywa się kozak, kozar...
-
Absolutnym gwoździem programu był według mnie dialog pozostałej przy życiu załogi Nostromo z głową androida Asha, który co prawda nie wbił się w pamięć ogółu, jak słynna kwestia Rutgera Hauera z Łowcy Androidów, ale skłania do refleksji.
Ash: You still don't understand what you're dealing with, do you? The perfect organism. Its structural perfection is matched only by its hostility.
Lambert: You admire it.
Ash: I admire its purity. A survivor... unclouded by conscience, remorse, or delusions of morality.
Bo to jest takie... lemowskie. Co prawda jest to Lem w wersji light, Calder, nie - GOLEM, ale obcość myślenia w/w androida oddana jest naprawdę dobrze. Żadnego robienia zeń standardowego zbuntowanego potwora, czy wiernego lokaja w angielskim stylu (choć i wątek buntu, i wiernej służby, są tam na raz obecne), danie mu prawa do prywatnych przemyśleń, dowodzących, że czymś więcej niż automatem jest, z jednoczesnym podkreśleniem nieczłowieczeństwa.... Parę zdań, a sporo głębi. Choć maziek ma rację, że mogło być jej więcej...
Zaś Obcego 2 cenię za akcje, efekty specjalne, które w owym czasie rzeczywiście były specjalne, a nie komputerowe.
Nie tylko to w drugim "Obcym" znajdziemy. Zapominasz o przesłaniu b. bliskim "Niezwyciężonemu" - gdzie maszyna nie może, tam człowiek pójdzie. (Ileż lat temu o tym pisałem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=282.msg21419#msg21419)? ;))
Chodzi mi o to, że czy został, czy pojechał, nie ma znaczenia. Dla niego mogło mieć, bo uważał to za istotne, ale dla reszty świata nie miało.
Zwróćmy jednak uwagę, że tak jest tam od początku (powieści/filmu). Skończył się czas wysyłania na(d) Solaris kosmolotów wypełnionych naukowcami, ekspedycji Ottenskjolda i Shannahana, nawet moda na płodzenie setek solarystycznych tomów minęła. Trzyma się nad planetą stację z trzema ludźmi (tyle co do kabiny Woschoda czy Apolla przed wiekami weszło) na wszelki wypadek w sumie (chyba ta sama biurokracja tam działa, co Pirxowi kazała pustkę patrolować ;)). A mimo to następuje jakiś, niezrozumiały, komunikacyjny przewrót, pojawiają się twory F (potem kolejny - po przesłaniu encefalogramu znikają), więc można przypuszczać, że druga strona zaczyna jakoś uczyć się ludzi (którzy w zasadzie już skapitulowali), i Kelvin - choć z tych prób oceanicznego gaworzenia zero pojął - sam fakt zauważył. Dlatego został.
można sobie ocean tłumaczyć na różne sposoby - począwszy od monstrualnego idioty z przypadkową zdolnością do wybiórczego naśladowania aż po złośliwego olbrzyma, bawiącego się jakimiś ludzikami.
Jako też coś na kształt lustra (co sugerował Żwikiewicz w swojej - niedobrej - dopisce, którą kiedyś przywoływałem (https://forum.lem.pl/index.php?topic=729.msg47486#msg47486)), itd. itp.
co ciekawe ja też bardzo mocno zapamiętałem rozmowę androidem z odbitym łbem
I ja ;).
Teraz widzę, że Nostromo jest barokowy a miejscami i rokokowy jak katedra
Wiesz pewnie z czego to się wzięło? Ze snów, jak i inne klasyczne horrory (np. "Frankenstein" Shelley). Przyśniła się bowiem Scottowi, jak wieść głosi, sunąca przez kosmos katedra (miał z czego Dukaj czerpać ;)). Ba, w ogóle 3/4 klimatu "Obcego" wyśnił ponoć.
Trąci to owszem myszką, bo czasy się zmieniły i co było nowoczesne oraz intrygujące dziś jest jak dawne pomysły na powszechną komunikację balonami na ogrzane powietrze. Pomieszczenie komputera wyglądające jak kaplica św. Elektryka z miriadami mrugających bez sensu lampek na wszystkim łącznie z sufitem i kręconym tronem zaopatrzonym w klawiaturę wygląda śmiesznie :) .
Przy czym starzeje się to dokładnie w ten sam sposób co lampowe Kalkulatory z "Pirxa", bo tam technika podobnie wyglądała. Wnętrza Błękitnej Gwiazdy/Koriolana natychmiast się kojarzą (choć "Terminus" prawie dwie dekady wcześniejszy). Więc obok "Testu..." jest to najlepsza ilustracja do "Opowieści..." jaką mamy.
Odyseja Kosmiczna w kwestii wyglądu nowinek technicznych zdecydowanie lepiej zniosła upływ czasu (mimo, że chyba z 10 lat starsza). HAL się broni do dziś, ale Matka... o matko ;) .
Mówiąc o tym nie sposób nie wspomnieć o sposobie obu tych dzieł kręcenia. I Kubrick, i Scott b. troszczyli się o detal, jednak w praktyce b. różnie to wyglądało. S.K. naściągał całe stado inżynierów (złośliwi mówili, że założył filię NASA - linkowałem ongiś (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg32916#msg32916) tekst o tym), a jednocześnie chciał, by wszystko nowością błyszczało (bo pionierski lot itd.). R.S. - twórca o znacznie niższej randze w owym czasie, więc i na budżety zdecydowanie mniejsze mogący liczyć - wymyślił sobie (równolegle do Lucasa z jego "Gwiezdnymi Wojnami"; choć niektórzy doszukują się korzeni tego podejścia jeszcze w porysowanym - ponoć, nie zauważyłem - stole z "Kosmosu: 1999" i Obcym wraku z pierwszego animowanego odcinka "StarTreka") used future, czyli rzeczywistość sprzętów futurystycznych, ale podniszczonych, bo używanych, z punktu widzenia bohaterów filmu - starych*. Nie mogąc zaś fachowców - jak starszy kolega - zgromadzić kazał scenografom inspirować się wnętrzami wielkich ciężarówek, trucków po ichniemu.
* Nawiasem: pisał o tym szerzej dla "Fenixa" - ewidentnie w Scotcie rozkochany - Krzysztof Sokołowski. I jeśli mnie pamięć nie myli te przepalone lampki - to było celowe.
chwilowy dowódca (czyli Ripley
Swoją drogą zastanawia mnie gdzie porucznika się dosłużyła? Na Patrole latała? ;)
Czy robot wykonujący program łamie zakaz (na marginesie)?
Ciekawa sprawa dla Trybunału Kosmicznego (gdyby nie pewność, że przedstawiciele Firmy sędziemu w łapę dadzą i wszystko zostanie wyciszone ;)).
-
Aprop standardów w kosmosie
A co do złamania zasad - to w Obcym ono jest dobrze wytłumaczone
Maziek - Lem, ten to dopiero wytłumaczył, żadne inne wyjaśnienie bajzlu kosmicznego się przy tym nie umywa. :D
Jak nie wierzysz, przypomnij sobie opowiadanie Pixa (króciutkie).
Radiotelegrafista przemytnik, alkoholik notorycznie nawalony i chyba z adhd (przeklinał morsem) i w dodatku Meksykanin, główny inżynier miast silników kosmicznych - inżynier drogowy etc... jak mnie najdzie to może coś skrobnę później w pirxowym wątku, bo jest jeden "duży" smaczek.
Chodzi mi o to, że czy został, czy pojechał, nie ma znaczenia. Dla niego mogło mieć, bo uważał to za istotne, ale dla reszty świata nie miało.
Korciło mnie to, korcilo...czym ty nadajesz? :)
Aż wykorciło - Norwidem;
Nikt nie zna dróg do potomności,
Jedno po samodzielnych bojach;
Wszakże w świątyni jej nie gości
W tych, które wybrał sam, pokojach,
Ni swojemi wstępuje drzwiami,
Lecz które jemu odemknięto —
A co w życiu było skrzydłami,
Nieraz w dziejach jest ledwo piętą!
-
Q, muszę Ci powiedzieć szczerze, że nie cierpię czytać, czym się inspirował twórca. Jak dla mnie mógł się inspirować spływaniem wody w kibelku. Nie mówię też o Odysei Kosmicznej w ogóle, bo tam było masę bzdur, a informacja, że pracował nad tym sztab "fachowców" tylko pogłębia moje uczucia. Mówiłem o pojedynczych rzeczach a zwłaszcza tym gościu, którego gębę masz jako awatar.
Liv, mów mi tak dalej, lubię się dowiadywać jaki jestem wielki ;) .
-
Maziek - Lem, ten to dopiero wytłumaczył, żadne inne wyjaśnienie bajzlu kosmicznego się przy tym nie umywa.
Jak nie wierzysz, przypomnij sobie opowiadanie Pixa (króciutkie).
Radiotelegrafista przemytnik, alkoholik notorycznie nawalony i chyba z adhd (przeklinał morsem) i w dodatku Meksykanin, główny inżynier miast silników kosmicznych - inżynier drogowy etc... jak mnie najdzie to może coś skrobnę później w pirxowym wątku, bo jest jeden "duży" smaczek.
Pirx (w sumie wszystkie opowiadania) ma bardzo realistyczny posmak. Wszystko jest opisane tak jak wyglada sytuacja w obecnej flocie handlowej. Zaloze sie ze to bylo inspiracja dla Lema. Ciekawi mnie skad bral informacje jak to wyglada w realu. Ludzie z problemami, alkoholicy, psujace sie statki (rakiety) ktore nie powinny byc dopuszczone do pracy, etc. Pelno jest takich smaczkow przewijajacych sie przez "Pirxy".
-
bo tam było masę bzdur, a informacja, że pracował nad tym sztab "fachowców" tylko pogłębia moje uczucia.
Wymień je, Wasza Wielkość, będę miał dlugoweekendową lekturę ;). Ja - na pierwszy rzut oka - dopatrzyłem się trzech (spontaniczne? rozwinięcie się człekopodobnej emocjonalności u HAL-a*, mało wiarygodne pokazanie nieważkości - ale to nawet w filmie "Apollo 13" kiksowało, no i paleoastronautyczny - świadomie nie piszę: dänikenowski, bo "Odyseja..." ujrzała światło dzienne przed "Wspomnieniami..." Ericha von D. - schemat fabuły, co prawda podany subtelniej niż u stawiających wtenczas podobne hipotezy Agresta i Szkłowskiego z Saganem).
* Scott, przyznać mu trzeba, wybrnął lepiej, choć wiele się nie namęczył - nałożył aspergerowca na psychopatę zasadniczo.
Ciekawi mnie skad bral informacje jak to wyglada w realu.
Conrada czytał? ;)
-
Musiałbym znów obejrzeć, bo mam krótką pamięć. Z rzeczy, które mi utkwiły to pływanie żabką w kosmosie i jakieś rzeczy grawitacyjne właśnie.
Natomiast ciekawa sprawa, bo zawsze mnie w Obcym śmieszyły do rozpuku zaparowane do cna bańki hełmów, kiedy szli po te jaja - ale Hadfield zeznał, że jest to wielki problem po dziś dzień i że w zasadzie metody mają te same co np. nurkowie (no, bez plucia na szkło, tylko ludwik ;) ). I że zaparowanie się zdarza, jest to wielki problem. Zawsze sądziłem, że mają tam jakieś superpowłoki nieparujące i coś w rodzaju magnetycznego czyścika do akwarium w razie ostatecznosci. Hadfieldowi dostała się kropla ludwika do oka w czasie EVA i mało by z czego nie musiał przerwać wyjścia. Oko zaczęło mu łzawić a w warunkach nieważkości łza rozlewała się po gałce ocznej, nie mógł jej zrzucić ani wymrugać i w związku z tym oślepł. Kiedyś sądziłem, że tak jak w sztywnych skafandrach nurków astronauta może wyjąć ręce z rękawów do środka i podrapać się po nosie. Potem sądziłem, że mają tam coś a la ten czyścik do szyb ale ze szczotką, żeby własnie się podrapać itd. Czy jakieś inne urządzenie w tym celu. Ja bym nie wytrzymał, jakby zaczęło mnie swędzieć.
-
Z rzeczy, które mi utkwiły to pływanie żabką w kosmosie
Ja wiem czy aż tak źle? No, może i nie wygląda to w 100% jak spacer Leonowa *, ale żabkowate ruchy pojawiają się zasadniczo wtedy, gdy Poole jest w panice, a zaraz potem - w agonii:
* który zawsze warto sobie przypomnieć:
-
Nagadaliście tyle o tym Prometeuszu, że postanowiłem obejrzeć. Oczywiście już po pierwszych kadrach uświadomiłem sobie, że kiedyś toto oglądałem, ale zacisnąłem zęby/powieki i dooglądałem do końca. Pamięć wracała w miarę oglądanego, tzn przypominanka szła szybciej niż akcja, no, może niektóre sceny zaskoczyły.
Mniejsza...rzeczywiście niesamowity bałagan jak na taką misję. Wzięli jakichś przygłupów na poziomie emocjonalnym gimnazjalistów (idę oglądać skały...geologiem jestem, a was skały nie interesują...), w dodatku z adhd? Zresztą o śmiesznostki też mniejsza...te spinki do tapicerki po skończonej operacji jamy brzusznej - bezcenny patent :) ...
Acha, co to ja chciałem ???
Te obrazki, a zwłaszcza jeden powiązany z motywem głównym (bo to źli kosmici byli!) skojarzył do innego filmu.
Już zupełne obrazkowo - ten
(https://i.imgur.com/Bop2SIB.jpg)
Do tego
(https://i.imgur.com/puIwo3i.jpg)
Widać, że starszy i powinniście odgadnąć od razu - co zacz?
No nie? ;)
-
obrazkowo
Masz rację, że czasem jeden obraz wart jest - zgodnie ze starym porzekadłem - tysiąca słów:
(https://i.pinimg.com/originals/6e/1e/09/6e1e09f16708160036c15f09ffcc6557.jpg)
::)
-
Widać, że starszy i powinniście odgadnąć od razu - co zacz?
No nie? ;)
Milcząca gwiazda?
-
Widać, że starszy i powinniście odgadnąć od razu - co zacz?
No nie? ;)
Milcząca gwiazda?
:)
Na 1:07 - i potem jeszcze raz.
Bardzo podobny motyw, mijając technikalia, rzecz jasna.
Nagroda w muzycznym ;)
-
Hornet
Do Prometeusza nie podchodzę z nabożeństwem i nie odniosłem wrażenia, iż fabuła miała nieść jakieś głębokie przesłanie, czy morał. Wymiaru duchowego nie wyczułem, ale jeżeli ktoś tak ten film odebrał, to nic mi do jego prywatnych odczuć.
Jedno pytanie miało szansę coś tam ponieść...
- Po co mnie stworzyliście?
Pyta android David swoich stwórców
- bo mogliśmy, pada odpowiedź.
A jest to pytanie, które główny sprawca misji, jakiś "wielki prezes korporacji" chce zadać Inżynierom
(też stwórcom - jeno ludzi)
To po było co tyle lecieć, skoro zna się odpowiedź?
Takie pytanie nasuwa się oglądającemu. ;)
Mniejsza.
Jest z tym cyklem jakieś zamieszanie - zauważyłem, że zapowiadano ciąg dalszy P - pojawiła się nawet zajawka typu "P -prolog"
https://www.youtube.com/watch?v=g4vFYTcYTB0 (https://www.youtube.com/watch?v=g4vFYTcYTB0)
A za nią duży film , który z zajawką i Prometeuszem niewiele chyba ma wspólnego - poza rzeczonym Davidem.
Widział ktoś?
Osostymchodzi?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Obcy:_Przymierze (https://pl.wikipedia.org/wiki/Obcy:_Przymierze)
-
po było co tyle lecieć, skoro zna się odpowiedź?
W sumie ma to sens (tj. nie rozumowanie bohatera, a takiego myślenia pokazanie). Człowiek wiele rzeczy robi ot tak, ale spora część ludzkości ma problem z akceptacją faktu, że jest tworem przypadkowej ewolucji. Z przyjęciem do wiadomości, że nasz dumny gatunek ;) powstał w wyniku pijackich wygłupów jakichś Banna i Pugga byłoby podobnie. Skoro stwórca, to musiał mieć jakieś wielkie plany, bo ważne my są, o!
Zahaczamy tu zresztą o opowieść o globaresowym przodku, Allegoryku, i maszynach kreacyjnych jego.
Osostymchodzi?
Zasadniczo o to, że David ksenomorfy (w jaskini godnej średniowiecznego czarownika) zrobił (bo też mógł?):
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg68623#msg68623
A okraszone jest to podobną co poprzednio - jak nie większą (tym razem na zwiad bez skafandrów idą) - porcją astronautyczno-proceduralnej bzdury. No i nowy typ potworków dostajemy, tym razem wiatropylny.
-
Rzucili ośmiominutowy trailer Death Stranding
Miejscami na myśl przywodzi Stalkera (wędrówki przez pustkowia), płód znów jakby Solaris/Odyseja. Mocno niekonwencjonalne "straszaki". Widać ze twórcy dużą rolę przykładają do najmniejszych szczegółów (jak Tarkowski niemalże).
Dodajmy do tego wypowiedzi twórców
Koncepcja jest tak oszałamiająca, ponieważ nie jest taka produkcja w której zabij wszystkich i wygraj grę, to połączenie wielu innych elementów. To coś zupełnie przeciwnego. I wiesz, to wyprzedza swoje czasy. Są w niej elementy mediów społecznościowych, a idea polega na tym, że wiesz, masz tak wiele gier, tak wiele części tysiącletniej kultury i jak sądzę, przesiadujesz samotnie w pokoju. I tracisz kontakt fizyczny z ludźmi. To jest po tym, jak przywrócono ten fizyczny kontakt.
Norman Reedus
Gry rozpoczęły się na automatach ponad 40 lat temu. Kiedy gracz umiera następuje koniec gry. Wybierasz kontynuacje i czas powraca do momentu sprzed śmierci. Możesz umrzeć tyle razy ile Ci się podoba ale na końcu i tak zostajesz cofnięty do tamtego fragmentu. Wykorzystanie tej mechaniki wiązało się ściśle z używanie żetonów i od tamtego czasu niewiele się zmieniło.
Krater, który mogliście zobaczyć w zwiastunie, pozostaje na swoim miejscu w momencie powrotu do życia. Większość gier cofnęła by się do chwili przed powstaniem krateru. Od każdego gracza z osobna będzie zależeć ile takich kraterów pojawi się grze.
Hideo Kojima
-
Stalkera nie widzę - za to stygmaty a la Franciszek Pio i Marsjanina - ale może dlatego, że dla mnie Stalker to film - nie gra.
O grach potrafię prawie nic...ale zdziwiona, że twarz jednego bohatera to aktor z duńskich filmów: Jabłka Adama i Polowania. Ale może to przez Casino Royale - mam na myśli Madsa Mikkelsena.
You know what I mean...pan nadużywa "wieszów"...jak tak czytam...byłoby coś - jakby w grze było jedno życie...góra dwa...potem po grze...znaczy: game over;)
-
O grach potrafię prawie nic...ale zdziwiona, że twarz jednego bohatera to aktor z duńskich filmów: Jabłka Adama i Polowania. Ale może to przez Casino Royale - mam na myśli Madsa Mikkelsena.
Nie ma co się dziwić, współpracę z Kojimą zaczął jeszcze przed anulowanym Silent Hill
A tutaj główni aktorzy i producent mają przerwę
(https://pbs.twimg.com/media/Da0p9xGXkAA-OFz.jpg)
-
TVN HD.
"Apollo 13"
Teraz.
R.
-
c.d.
Wczoraj zdążyłem tylko na chybcika powiadomić zainteresowanych forumowiczów, że jedna z telewizji właśnie nadaje niezwykły film sprzed ćwierć wieku pt. "Apollo-13" o wydarzeniach sprzed prawie pół wieku.
[Dzięki, Kasieńko, za telewizyjny cynk : -*]
To było jak powrót do młodości. Miałem wtedy 22 lata i z ogromnym przejęciem obserwowałem (jako jeden z paru miliardów ludzi) losy tej wyprawy (transmitowała również komusza telewizja).
Dziś powiem szybko dwie rzeczy.
Po pierwsze - z dopiero z półwiecznego dystansu widać, do czego był zdolny niejaki Kolumb, da Gama czy inne Jaśki z Kolna. Nieprawdopodobny prymitywizm przedsięwzięcia (odtworzonego, notabene, z hollywoodzkim pietyzmem). Spójrzcie chociaż na Hasselblada wielkości 2-3 współczesnych laptopów, którym wymachują bohaterowie, ale i na sam statek. Niemal wszystko było sterowane ręcznie, a mój kieszonkowy Android ma moc chyba wielokroć większą niż wszystkie komputery "A-13" razem wzięte.
Po drugie, odkryłem przed chwilą, że WSZYSCY ŻYJĄ.
Hanks, który grał Lovella, ma 62 lata, a Lovell 90.
Harris, który grał szefa kontroli lotów, ma lat 69, a prawdziwy szef Gene Kranz 83.
Sinise (Mattingly) ma 63 lata. a sam Mattingly - 82.
Żyje także legendarny Buzz Aldrin, drugi kosmonauta, który stanął na Srebrnym Globie. Ma 88 lat.
Tylko Neil Armstrong, pierwszy człowiek na Księżycu (na filmie wespół z Aldrinem opiekował się babcią Lovella), odszedł sześć lat temu...
Przejmuszko (dzięki, livie).
-
Nie, nie wszyscy żyją. Mattingly nie poleciał w misji Apollo 13, ponieważ zaszło podejrzenie, że zachoruje na różyczkę w jego trakcie. Zastąpił go Jack Swigert. Mattingly nie zachorował na różyczkę. Swigert zaś zmarł gdzieś na przełomie lat 70/80-tych wskutek raka.
Określenia "prymitywizm" w stosunku do tego przedsięwzięcia odbija przypuszczam Twoją niewiedzę o jego ogromie i złożoności a także zastosowanej technice, w tym komputerowej. Film pomija warstwę techniczną o której sporo można wyczytać w książce, na której podstawie powstał (napisanej przez Lovella i dziennikarza naukowego Klugera) - więc może i wygląda to prymitywnie, jak się nie wie, co za tym stało.
-
Dzięki za poprawkę. W ogóle zapomniałem o Johnie Swigercie, po ksywie "Jack", który zmarł wyjątkowo wcześnie, bo w Twoim wieku.
Twa wiedza (i me przekonanie) o technicznej najwyższej złożoności i wyrafinowaniu misji nie są sprzeczne z oglądanym obrazem. Oglądane wydaje mi się prymitywne w dokładnie takim sensie, w jakim napisałem. Nie mam oczywiście pojęcia, jak wyglądają kokpity dzisiejszych "Sojuzów" dowożących na ISS, ale przypuszczam, że różnią się one tak, jak kokpit starożytnego Boeinga czy Tupolewa sprzed pół wieku od kokpitu tych maszyn dzisiaj. Nie mówiąc już o kamerze czy komputerach.
Dodam na wszelki wypadek, że nieraz na Forum wyrażałem aktualny absolutny zachwyt, podziw i szacunek dla tych argonauckich kosmicznych przedsięwzięć oraz bohaterskich ludzi, którzy przed pięćdziesięciu laty przygotowywali pionierskie wyprawy i mieli odwagę wziąć w nich udział. Ty jako ekspert lotniczy, znający historię awiacji na wylot, na pewno czujesz te emocje w wyższym niż ja stopniu.
R.
pjes: ile było kosmicznych śmierci?
-
...najznakomitszą z możliwych ilustrację do drramy "Korzenie", czyli efektowne streszczenie filmu "Upadek Berlina", uchodzącego za punkt szczytowy stalinowskiej propagandy, a raczej autopropagandy, bo onże sam wszystko tam zatwierdzał, osobiście nad produkcją czuwając:
ps. Drobne info:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Upadek_Berlina
I "Падение Берлина" w całości (zdaje się, że legalnie), jak komu się chce oglądać:
https://www.youtube.com/watch?v=t-hZam8dXHU (https://www.youtube.com/watch?v=t-hZam8dXHU)
https://www.youtube.com/watch?v=1AHUQ1QRVn4 (https://www.youtube.com/watch?v=1AHUQ1QRVn4)
-
Pytanie: co robi kowadło w wannie?
Odpowiedź - a tak sobie pływa.
https://www.reddit.com/r/blackmagicfuckery/comments/9a6rat/110lb_anvil_vs_liquid_mercury/
-
Odpowiedź - a tak sobie pływa.
Ale w czym pływa, bo woda to to nie jest ;)
-
Rtut panie...
-
Rtut panie...
Że co? Piehr..?
Tia, to z beczki robotyki...może nie zaraz fest iloraz inteligencja, ale niewątpliwie sztuczna.
Tylko dla dorosłych!!!
A i to nie wszystkich ::)
https://www.youtube.com/watch?v=iOTExpeqYR0 (https://www.youtube.com/watch?v=iOTExpeqYR0)
-
z beczki robotyki...może nie zaraz fest iloraz inteligencja, ale niewątpliwie sztuczna.
Tylko dla dorosłych!!!
A i to nie wszystkich ::)
Uuu, pralniczo się zrobiło 8).
A ja tymczasem właśnie zobaczyłem, dopiero teraz, start Parker Solar Probe (https://pl.wikipedia.org/wiki/Parker_Solar_Probe) (o którym nikt z przytomnych nawet się nie zająknął):
Ech, spowszedniała nam ta astronautyka prawie jak obłocznym... :(
-
A ja tymczasem właśnie zobaczyłem, dopiero teraz, start Parker Solar Probe (https://pl.wikipedia.org/wiki/Parker_Solar_Probe) (o którym nikt z przytomnych nawet się nie zająknął)
Ej no kurdę co za kretyni, sonda ma lecieć na Słońce, a oni ją w nocy wypuszczają. Bessęsó!
-
Przeciwnie, to jest zgodne z regułami sztuki:
Leonid Breżniew zebrał biuro polityczne po pierwszym amerykańskim locie załogowym na Księżyc. W czasie obrad jednogłośnie uchwalono, że kosmonauci radzieccy polecą na Słońce, by dowieść wyższości techniki radzieckiej. Następnego dnia Breżniew spotyka się z delegacją kosmonautów i mówi im, że mają polecieć na Słońce. Na to jeden z zebranych podnosi rękę i nieśmiało zauważa: - Ależ towarzyszu sekretarzu generalny, tam jest dosyć gorąco... - Czy wy myślicie, że w biurze politycznym są sami idioci? - odpowiada wzburzony Breżniew. - Nocą polecicie, towarzysze! Nocą!
A tak serio: przyznasz, że widok tego słupa ognia (lemowskie "stali na ogniu" w myślach powraca) był prześliczny, godny opisu Mistrzowym piórem. Prawdziwa SF dziejąca się na naszych oczach.
-
A tak serio: przyznasz, że widok tego słupa ognia (lemowskie "stali na ogniu" w myślach powraca) był prześliczny, godny opisu Mistrzowym piórem. Prawdziwa SF dziejąca się na naszych oczach.
Przyznam, z niekłamaną radością! Postęp następuje wtedy, gdy w SF S robi się coraz większe, a F maleje.
Bajdełej jak sobie pomyślę ile rzeczy tam się może popsuć w takiej rakiecie, to aż się boję.
-
jak sobie pomyślę ile rzeczy tam się może popsuć w takiej rakiecie, to aż się boję.
Jeśli jedna się popsuje, to zbuduje się kolejną, i tak będziemy rakietami w Próżnię do skutku strzelać (zauważasz vonnegutowską dwuznaczność powyższej frazy?) - odpowiem w przypływie chwilowo odzyskanej wiary w heroiczną wizję Luckości ;).
Przy czym - znów bardziej serio - wypadnie zauważyć, że rakiety Delta IV Heavy wykazały się jak dotąd imponująco wysoką bezawaryjnością (https://en.wikipedia.org/wiki/Delta_IV_Heavy#Launch_history) (choć dodać trzeba ze smutkiem, że też okazji do awarii - czyt. startów rakiet z tej rodziny - coraz mniej (https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Thor_and_Delta_launches)). (Sprawdzałem, Wiki zdaje się nie kłamać.) Stary (https://en.wikipedia.org/wiki/Star_%28rocket_stage%29) 48 również niczego sobie (https://forum.nasaspaceflight.com/index.php?topic=33084.0).
-
A ja tymczasem właśnie zobaczyłem, dopiero teraz, start Parker Solar Probe (https://pl.wikipedia.org/wiki/Parker_Solar_Probe) (o którym nikt z przytomnych nawet się nie zająknął)
Niedawny odcinek Smarter Every Day (https://www.youtube.com/watch?v=aQaCY7wlQEc) był na ten temat, w szczególności zaś o niektórych detalach technicznych samej sondy.
-
Niedawny odcinek Smarter Every Day (https://www.youtube.com/watch?v=aQaCY7wlQEc)
Wyjdę na osła, którego miałeś kiedyś w sygnaturce ;); bo nie miałem pojęcia o istnieniu tej serii (choć od 11 lat kręcona). Nadrabiam teraz, i widzę, że i ona sama interesująca;
http://www.smartereveryday.com/
I ciekawy człowiek (inżynier rakietowy!) ją robi:
http://en.wikipedia.org/wiki/Destin_Sandlin
A ile tam astronautycznego stuffu; owszem spraw zwykle skądinąd mi znanych, ale podanych w b. fajnej, przystępnej, formie (więc jako powtórzenie-utrwalenie jak znalazł).
Dzięki za polecankę jednym słowem ;).
-
Ciekawa strona, o ile nikt jej jeszcze nie wrzucił - wszystkie misje NASA w jednym miejscu :) .
https://www.jpl.nasa.gov/missions/
-
W Metal Gear Solid 3 jest odwołanie do Katynia
-
No cóż, powiedziałbym, że to świetny sposób, aby prawdę zamienić w fantazję - podać ją w fantazyjnym środowisku.
-
W Metal Gear Solid 3 jest odwołanie do Katynia
Usiłujesz nam zasugerować, iż Kojima tak głęboko w polskich sprawach siedzi, że i Lemowi dałby radę? ;)
-
Dokładnie jak Sienkiewicz robił ;D
-
Dobrze, że dałeś uśmiech na końcu!
-
W Metal Gear Solid 3 jest odwołanie do Katynia
Usiłujesz nam zasugerować, iż Kojima tak głęboko w polskich sprawach siedzi, że i Lemowi dałby radę? ;)
Może ;) W jednym z wywiadów wspominał że inspiracją przy tworzeniu serii był między innymi Kanał Wajdy
-
Start rakiety Falcon 9 niosącej satelitę SAOCOM 1A:
-
(https://scontent.fpoz1-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-9/44023141_555852524845846_5076195755216076800_o.jpg?_nc_cat=110&oh=4ff1924acd0b662829dc95b69e14f36b&oe=5C491CED)
-
"Jacht Paradise" na allegro. Ktoś tu kiedys szukał...no, zszedł chyba na pniu.
Za 500 ziko z górka.
Można fotki obejrzeć.
https://archiwum.allegro.pl/oferta/hussarski-lem-jacht-paradise-unikat-i7187157065.html (https://archiwum.allegro.pl/oferta/hussarski-lem-jacht-paradise-unikat-i7187157065.html)
A wszystko przez piropikturę. :)
-
Kontynuując wątek księgarski - dla tych co jeszcze nie mają, wznowiono "Tako rzecze Lem"
Rozmowy z Beresiem.
Układ treści bez zmian w stosunku do wydania 2002, przynajmniej tak się wydaje (na pierwsze oko)
https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4853/Tako-rzecze-Lem---Stanislaw-Lem (https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4853/Tako-rzecze-Lem---Stanislaw-Lem)
-
...jak ktoś "Ratujmy Kosmos!" woła ;):
-
Popatrzyłem sobie na parady chilijskiej armii:
I zastanawiam się teraz, czy z takich widoków właśnie nie wziął się Lemowi "Gruppenfuhrer Louis XVI", bo to i Ameryka Łacińska, i Niemcy w roli narzucających styl miejscowej ludności, i - miejscami nieintencjonalnie komiczne - odtworzenie w innym czasie i na innym kontynencie kolorytu minionej europejskiej epoki, i powiew hitleryzmu (tu - tylko w mundurach obecny; ok, nie tylko w nich (https://www.youtube.com/watch?v=hw1j8v5P128)).
-
Sobotnia ciekawostka :)
(https://cs10.pikabu.ru/post_img/2018/12/14/6/154477869313614502.png)
-
...taki drobiazg o Lemie:
(Pilot Priks mnie rozłożył ;D.)
-
...Marsa :):
-
Kawałek arcydzieła w diable (lub odwrotnie...). To ja się pytam, bo jak gadają - diabeł tkwi w szczegółach.
Czyli jednak odwrotnie by?
Rzecz dotyczy recenzji "Imię róży" strony 48-70 zawartej w DiA
Coś w niej jest namieszane, gdyż albo/albo lub allo/allo!
Albo Lem przewidział, co dla niego całkiem typowe, książkę U.E. "Imię róży", albo zamanifestowała się wersja diabła zwana chochlikiem.
Otóż;
Książka Imię róży napisana została w 1980.
W zamieszczonej diabelsko recenzji, pod jej koniec, Lem wstawia zdanie o swej książce "Wizja Lokalna" jako uboższym przykładzie literatury podobnej w temacie ilości wprowadzonych elementów, konstytutywnych dla konstruowanego w niej świata, oraz co do ilości gier w tym świecie uprawianych. 8)
Alle nie o to, a o to, ze Wizja Lokalna wyszła w 1982.
Zaś pod opisywaną recenzją Lema podana jest data...taram taram...1968!
Stad pytam - czy kolejna arcy-przepowiednia Lema, czy diabełek poprzestawiał czcionki zecerom i powinno być 1986?
-
Prawdziwych zecerów, jak wiadomo, już nie ma, chociaż chochliki wciąż grasują. Spoko, ledewo kilka godzin temu trafiłem na podobne przestawienie w ostatniej książce Pinkera - tu pewnie machnął się tłumacz, a korektor na cyfry nie patrzy.
-
ledewo kilka godzin temu trafiłem na podobne przestawienie w ostatniej książce Pinkera - tu pewnie machnął się tłumacz, a korektor na cyfry nie patrzy.
A o czym ten nowy Pinker? Jakieś pocieszające wnioski?
No i co tam przestawili, też daty?
W sumie to nieistotność - fakt że Lem napisał recenzję nieistniejącej książki - nic nowego. Dziwne tylko, że ktoś ją potem napisał. Umberto kopiator :) A ściemniał, że z średniowiecznego manuskryptu...
Może Lemolog coś odpowie? Wisi w tej knidze jako konsultant bibliograficzny. :D
-
U Pinkera same pocieszające wnioski, a nawet więcej - fakty. Przestawione to samo - cyfry w dacie. Tyle że tu różnica wyniosła bodaj 200 lat :)
-
U Pinkera same pocieszające wnioski, a nawet więcej - fakty. Przestawione to samo - cyfry w dacie. Tyle że tu różnica wyniosła bodaj 200 lat :)
Pocieszające? I nie zapomniałeś wstawić cudzysłowu? Jeśli to nie ironia, to podaj chociaż jeden pocieszający - na pustyni i rak...:)
-
Domyślam, że czytasz to;
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4862017/nowe-oswiecenie-argumenty-za-rozumem-nauka-humanizmem-i-postepem (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4862017/nowe-oswiecenie-argumenty-za-rozumem-nauka-humanizmem-i-postepem)
Noo...to można sporo dobrego powiedzieć o współczesności choćby wzrost długości życia jednostki, ale mnie ciekawi, jakie ramy czasowe wyznaczył autor dla tych wykresów?
Tym niemniej...tchnij optymizmem 8)
-
Pinker... psychologia ewolucyjna (https://en.wikipedia.org/wiki/Evolutionary_psychology), komputacjonalna teoria umysłu (https://en.wikipedia.org/wiki/Computational_theory_of_mind)... wciąż humanista, ale mniej szaman niż inni (inaczej by roboty na MIT nie dostał)... Tak, dawaj, Hoko, te dane, choćby jako ciekawostkę (będę miał czym wesprzeć urzędowy optymizm (https://www.youtube.com/watch?v=MVK5kUiudiY)) ;).
-
Noo...to można sporo dobrego powiedzieć o współczesności choćby wzrost długości życia jednostk
A to względne. Bo bywa do granic absurdu;)
Ramy czasowe...raczej czego dotyczą i jak są skonstruowane te wykresy.
Ta wiedza powinna skupić się m.in. na tym jak nie marnotrawić już wyprodukowaną żywność i inne dobra.
W sensie zmniejszania dysproporcji. Co głodującemu po tym, że w innym miejscu świata ktoś wyrzuca jedzenie, bo nie nadąża go konsumować?
A statystyka i wykres pokazują, że średnio jest dobrze.
Niemniej ciekawe jak polemizuje z tymi zagadnieniami.
-
Dane są w książce. Najlepszy sposób, by się z nimi zapoznać, to tę książkę przeczytać (zamiast choćby kolejnego durnego sf itp.). Jak skończę, może fragmenciki rzucę na bloga, ale to w dalszej przyszłości, i raczej nie będą to dane.
Pocieszające? I nie zapomniałeś wstawić cudzysłowu? Jeśli to nie ironia, to podaj chociaż jeden pocieszający
Podstawowa idea - która powinna być oczywista dla każdego, kto zna historię - jest taka, że nigdy nie było lepiej, niż jest obecnie. A reszta - cóż, samo nic się nie zrobi.
-
Gratuluję pryncypialnej postawy :)
Tym niemniej, chyba nie zdradzisz wielkiej tajemnicy jeśli podasz w jakich ramach czasowych porusza się autor analizując te dane.
Czy to ostatnie 20, 50, 100, 300 lat?
Dalej nie sięgam bo ewidentnie było gorzej, wszak nawet nie było jeszcze USA.
Podstawowa idea - która powinna być oczywista dla każdego, kto zna historię - jest taka, że nigdy nie było lepiej, niż jest obecnie.
Oczywista oczywista - jeśli akurat nie mieszkało się pod okupacją sowiecką, powiedzmy w Wilnie w 1940 (akurat Mackiewicza czytam, stąd te Wilno).
Polemizowanie z powyższą tezą nie ma sensu, oczywista że en masse jest lepiej ale skoro tak, to po co czytać książkę o tym że drzwi są otwarte, skoro widać że są otwarte? ;)
Ale pogadać zawsze można, no dobra, poczekam co tam na blogu wysmażysz.
-
1. Dane - odkąd są dostępne, nie ma żadnych ram czasowych.
2. A w której gazecie piszą, że jest lepiej? Co?
-
1. Dane - odkąd są dostępne, nie ma żadnych ram czasowych.
Dzięki
2. A w której gazecie piszą, że jest lepiej? Co?
Nie wiem, nie czytuję gazet. Chyba co lokalne jak gdzieś jestem i do podróży pociągiem "Życie na gorąco" lub "Twoje imperium" czasem nabędę.
Tam bywa przynajmniej śmiesznie - o ostatnio - to offtop; Gazeta w Kętrzynie dodatek do Olsztyńskiej o skandalicznej cenie coś pod 4 złote i tu jest gorzej :) , na całą szpaltę zamieściła artykuł - "Strzelali przeciwko nienawiści".
Chodzi o strzelanie bramek czyli goli, w lokalnej lidze futsalu... barciańskiej konkretnie. Znaczy w ten sposób wyrażali sprzeciw przeciwko... etc - no Lem się kłania. :)
Hmm...ale na Pudelku ewidentnie widać te lepieje- uśmiechnięte 70-latki, które wyglądają na 30-latki. Kiedyś nawet nie do pomyślenia 8)
-
No, też gazet nie czytam. Najwyżej "Świat nauki", ale też mnie wkurza, bo za dużo obrazków.
-
Najlepszy sposób, by się z nimi zapoznać, to tę książkę przeczytać (zamiast choćby kolejnego durnego sf itp.)
Dobra, psychologia z pretensjami do naukowości zawsze ciut wyżej niż średni standard SF (psychologia bez tych pretensji - różnie bywa (https://books.google.pl/books?id=padze12cbfkC&pg=PA183&lpg=PA183&dq=new+age+pseudoscience+in+psychology&source=bl&ots=qQtDR7UzVT&sig=ACfU3U3lpYFTLybgyGmmAsOYUPlEi8NGMg&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwjSsIfGhpjgAhXM0KQKHQ4wADkQ6AEwCXoECAcQAQ#v=onepage&q=new%20age%20pseudoscience%20in%20psychology&f=false)), historycznie patrząc - też zgoda (dłuższy - statystycznie - czas życia, itd.), ale serio mógłbyś się podzielić tymi danymi*, czy choć szerszymi wrażeniami z lektury... (Wiesz, w imię starej tutejszej maksymy uczyć się od siebie nawzajem ;).)
* Przy czym mnie akurat mniej interesowałyby dowody wskazujące na to, że jest (względnie) dobrze (co do tego wątpliwości nie mam), a bardziej przesłanki pozwalające Pinkerowi mniemać, iż nie żyjemy w krótkim interludium między okresami ciemności (bo potem - przywołując standardowe lęki - przyjdą barbarzyńcy - z zewnątrz, lub wtórni, rodzimego chowu, bakterie uodpornią się na antybiotyki, paliwa się wyczerpią, klimat się popsowa ponad reperacyą, meteor walnie, etc.; tj. czemu sądzi, że nawet gdyby, to sobie z tym poradzimy).
-
Q,
1. a kto tu mówi o psychologii?
2. ta książka ma ponad sześćset stron, a tematyka obejmuje multum rozmaitych dziedzin. jak niby można się tym "podzielić"? mam siedzieć dwie godziny i przeklejać wykresy?
3. jaki byś nie wziął okres w dziejach, zawsze znajdziesz w nim takich wieszczących nadejście ciemności. nic nowego. i o tym też Pinker pisze. co nie znaczy, że przyszłość jest różowa. ale tak zawsze było.
ps
w zasadzie ta dyskusja kwalifikuje się do "właśnie przeczytałem" :)
-
a kto tu mówi o psychologii?
Pinker, jak obaj wiemy, jest psychologiem (z tej dziedziny ma wszystkie dyplomy (https://stevenpinker.com/biocv/cv)), kiedy wykracza poza ów zakres wypowiada się zasadniczo z pozycji (b.) inteligentnego laika. Inna sprawa, że 1. Lem też przecie nie o medycynie pisał, a deprecjonować na tej podstawie trudno... 2. dla prawdziwości danych nie ma znaczenia jaki papier posiada ten, kto je przytacza, fakty pozostają faktami.
ta książka ma ponad sześćset stron, a tematyka obejmuje multum rozmaitych dziedzin. jak niby można się tym "podzielić"? mam siedzieć dwie godziny i przeklejać wykresy?
Powiedzmy, że znajdzie się rozwiązanie zastępcze ;):
https://www.ted.com/talks/steven_pinker_is_the_world_getting_better_or_worse_a_look_at_the_numbers/up-next
-
Nie dyplom zdobi człowieka
https://stevenpinker.com/publications
Fragmencik przywodzący na myśl znajome klimaty
Kiedy pespektywa wysypu diabelskich robotów zaczęła się wydawać zbyt kiczowata, aby traktować ją poważnie, kustosze egzystencjalnych zagrożeń dostrzegli nową cyfrową apokalipsę. Jej fabuła nie opiera się na Frankensteinie ani Golemie, lecz na dżinie spełniającym nasze trzy życzenia, przy czym trzecie unieważnia pierwsze dwa, oraz na królu Midasie biadającym nad swoim darem przekształcania w złoto wszystkiego, czego się dotknie, łącznie z jedzeniem i rodziną. Niebezpieczeństwo to, czasem nazywane problemem uszeregowania wartości, polega na tym, że wyznaczymy AI jakieś cele, a potem będziemy bezsilnie patrzyli, jak AI prostolinijnie i z oślim uporem realizuje własną interpretację tego celu, mając w głębokim poważaniu całą resztę naszych interesów. Jeśli wyznaczymy AI cel utrzymywania poziomu wody ponad górną krawędzią zapory, może zalać miasto, nie dbając o ludzi, którzy się utopią. Jeśli celem będzie produkcja spinaczy, AI może przerobić na spinacze całą materię w okolicznych regionach wszechświata, łącznie z naszym mieniem i naszymi ciałami. A gdybyśmy ją poprosili o zmaksymalizowanie szczęścia ludzkości, mogłaby nam wszystkim wszczepić dożylne dozowniki dopaminy, tak przeprogramować nasze mózgi, abyśmy czuli się najszczęśliwsi, przebywając w słojach czy też, gdyby pojęcia szczęścia nauczono ją za pomocą obrazków uśmiechniętych twarzy, wykafelkować galaktykę milionami nanoskopowych obrazków uśmiechniętych buziek.
Nie zmyśliłem tego wszystkiego. Powyższe scenariusze rzekomo ilustrują zagrożenie egzystencjalne dla gatunku ludzkiego ze strony zaawansowanej sztucznej inteligencji. Na szczęście same się obalają. Wymagają spełnienia dwóch przesłanek: 1. Ludzie są tak utalentowani, że potrafią zaprojektować wszechwiedzące i wszechmocne AI, a jednocześnie tak durni, że oddaliby jej kontrolę nad wszechświatem bez sprawdzenia, jak działa; 2. AI byłaby tak genialna, że potrafiłaby przekształcać jedne pierwiastki w drugie i przeprogramowywać mózgi, a jednocześnie tak niekumata, że urządziłaby wielką demolkę, nie rozumiejąc najprostszych konsekwencji swoich poczynań. Umiejętność wybrania działania, które w największym stopniu realizuje zespół sprzecznych celów, nie jest dodatkiem do inteligencji, o którego zainstalowaniu inżynierowie mogą zapomnieć i klepnąć się samokrytycznie w czoło — umiejętność ta jest istotą inteligencji; podobnie jak umiejętność interpretowania intencji użytkownika języka w kontekście. Tylko w komedii telewizyjnej typu Dorwać Smarta robot reaguje na polecenie „złap kelnera” uniesieniem szefa kuchni nad głowę, a na polecenie „zgaś światło” wzięciem do ręki gaśnicy i skierowaniem strumienia piany na lampę.
-
Nie dyplom zdobi człowieka
Lejesz miód na moje serce niedouka ;).
Fragmencik przywodzący na myśl znajome klimaty
Prawda, przejechał się po znanym opowiadanku Asimova o Maszynach, po "Podróży dwudziestej czwartej" też, nawet bardziej. Miło wiedzieć, że D.U.P.A. nam jednak nie grozi ;).
ps. W międzyczasie wziąłem się za tego Pinkera, i nawet polecam dalej (http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=2&topic=4036&page=113#msg332689). Zachwaliłeś mi.
-
Pinker jest dobry. Tez go polecam. Z podobnych sa np. Eric I Bret Weinstein (bracia), Jonathan Haidt, Gad Saad, Jordan Peterson, Yuval Noah Harari, Sam Harris. Na Tubie jest sporo dyskusji pomiedzy nimi.
Co do tego czy jest coraz lepiej, czy coraz gorzej, to oczywiscie jest coraz lepiej z wiekszoscia rzeczy. Oczywiscie nie mozna sluchac TV I gazet, bo one skupiaja sie na negatywach, zeby przyciagnac sluchaczy/czytelnikow. Np, ogolnie malo znany fakt: Ilosc ludzi na swiecie zyjaca w skrajnej biedzie zmalala o polowe w ostatnich 10 latach (o ile pamietam, miedzy 2005, a 2015, czy cos kolo tego, czyli teraz jest jeszcze lepiej)
To jest dobra strona, zawierajaca wiarygodne, naukowe I niesensacyjne dane/statystyki:
https://www.humanprogress.org/
https://twitter.com/HumanProgress
-
Jeśli idzie o same dane, to jeszcze Factfulness Roslinga, przy tym jest to krótsze i napisane w przystępniejszy sposób :)
-
Dzięki za kolejne polecanki ;).
Bajdełej: czy przeglądając te wszystkie statystyki też mieliście w tyle głowy najluźniejsze z możliwych skojarzenia z "One Human Minute"?
-
...zasadę kopernikańską w praktyce:
(https://eoimages.gsfc.nasa.gov/images/imagerecords/144000/144643/jupiter-gulfoffinland_oli_2018199.jpg)
https://earthobservatory.nasa.gov/images/144643/jupiter-or-earth
https://fotoblogia.pl/13616,zdjecia-pokazuja-uderzajace-podobienstwo-jowisza-i-ziemi
-
@LA
Dyskutowaliśmy niedawno o czarnych (ew. nie-tak-czarnych ;) ) dziurach. Teraz w końcu możemy powiedzieć, że wiemy o czym rozmawialiśmy. Jedną, tę z Messiera 87, właśnie sfotografowali.
(https://static01.nyt.com/images/2019/04/10/science/10BLACKHOLEPHOTO/10BLACKHOLEPHOTO-jumbo-v3.jpg)
https://www.nytimes.com/2019/04/10/science/black-hole-picture.html
-
A ksiądz mówił, że piekło jest pod ziemią...
https://cdn.theatlantic.com/assets/media/img/photo/2019/04/after-fire-photos-inside-notre-dame/n03_1137438153/main_1500.jpg?1555438166
-
Ksiądz się z "Silent Hill" nie zetknął ::)
-
A ksiądz mówił, że piekło jest pod ziemią...
Nomaszsz...a jeden twierdził, że piekło to inni... :-\
-
... jak wyglądało śniadanie wielkanocne himalaistów:
(https://v.wpimg.pl/OTYwNS5qLCQxKD01GBYuODUSPCoaASc7LRg9fAASLTdoRXpnBxN7Y2lPEWYCQ3ptb0d7fV8BKA==)
https://sportowefakty.wp.pl/alpinizm/817418/terrorysci-herbatniki-i-rodzinne-klopoty-tak-wyglada-wielkanoc-himalaistow
I jakoś tak(oś) z dyskusjami o alpinizmie Lema, Pirxa, itd. skojarzeń doznałem.
-
Ile bym na "Star Treka: Discovery" nie pomstował, jedno mu przyznać muszę - przyniósł coś na kształt ekranizacji "Podróży siódmej" (na miarę "Star Treka: Discovery", ale jednak). Popatrzmy sobie jak bohaterowie wpadają w Vortex Gravitatiosus (nie wiem czy Pinckenbachii), i co to z nimi robi:
:D
-
...Atlasa, któren nabrał wdzięku i gracji...:
oraz czytnęłam info, że SpotMini trafi pod strzechy:
https://www.tabletowo.pl/robot-spotmini-od-boston-dynamics-wkrotce-w-sprzedazy/ (https://www.tabletowo.pl/robot-spotmini-od-boston-dynamics-wkrotce-w-sprzedazy/)
-
Przyszłość nadchodzi...
-
No ładna maszynka - a ja z innej beczki. nie wiecie o co może chodzić temu Niemcowi z niemieckiego forum?
Pyta coś w ten deseń;
Szukam bardzo długiego słowa, może to być to maszyna lub coś podobnego ..
Zaczyna się, jeśli się nie mylę, Hemonylogenem ... a kończy ... kolometrotronem.
https://forum.lem.pl/index.php?topic=1099.msg0;boardseen#new (https://forum.lem.pl/index.php?topic=1099.msg0;boardseen#new)
o kurczaki patrzę, ze to sprzed 5 lat :D... to idę jeszcze pospać bo chyba wstałem w niewłaściwym wymiarze.
-
Atlas jest niezły, jest też filmik, jak wykonuje salto, ale najbardziej rozwala mnie to:
Liv, może to z powodu, że oni łączą rzeczowniki w jeden wyraz, jest w sieci dużo przykładów takich tasiemców np. taki, wcale nie z tych najdłuższych:
Binnenschifffahrtskuterkajutenschlüssel (klucz od kabiny kutra pływającego po rzeczce).
-
Mark Twain w swoim eseju „The awful german language” podaje przykłady tego, co Niemcy nazywają Wortzusammensetzung, czyli Komposition:
https://drive.google.com/file/d/0B4xHZbr3vgOmYm5teGlsSzQ4a28/view (https://drive.google.com/file/d/0B4xHZbr3vgOmYm5teGlsSzQ4a28/view)
Str. 12
Jedno z najdłuższych kompositum, 79 literek:
Donaudampfschiffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft
Dziwne, ale to słowo bynajmniej nie jest sztucznie zbudowane:
https://en.wikipedia.org/wiki/Donaudampfschiffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft (https://en.wikipedia.org/wiki/Donaudampfschiffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft)
Ja bym przełożył jako Stowarzyszenie młodszych urzędników działu budowlanego w siedzibie głównej służby elektrycznej Dunajskiego przedsiębiorstwa żeglugowego.
Oczywiście nie ręczę za dokładność tłumaczenia, poprawienia i uzupełnienia są mile widziane :)
-
Przyszłość nadchodzi...
The future is coming on
(...)
I got sunshine in my bag;)
W każdem tupot "psich" nóżek - straszliwy...
Atlas jest niezły, jest też filmik, jak wykonuje salto, ale najbardziej rozwala mnie to:
Tak, skoki, obroty i salta na tych pudłach też robią wrażenie...i właśnie...dziwisz się? Fikasz, skaczesz, a tu Cię do robót biurowych zmuszają - kto by to wytrzymał - musiał zażyć coś na rozrzedzenie smarów...
Pamiętam taki filmik sprzed lat - o upadkach robotów...jeden wychodził z auta na drżących nogach;))
Fajny jest też Łyżwiarz...w programie dowolnym:
A niby ma być robotem magazynowym...do przenoszenia pudeł...taki talent...
Ciekawe ilu Niemców kończy u logopedy...
-
https://www.tabletowo.pl/robot-spotmini-od-boston-dynamics-wkrotce-w-sprzedazy/ (https://www.tabletowo.pl/robot-spotmini-od-boston-dynamics-wkrotce-w-sprzedazy/)
Na podanej przez olkę stronie jest odnośnik do artykułu o AI oraz zagrożeniach które niesie ze sobą:
https://www.tabletowo.pl/minisi-5-jakie-sa-zagrozenia-sztucznej-inteligencji/ (https://www.tabletowo.pl/minisi-5-jakie-sa-zagrozenia-sztucznej-inteligencji/)
To odcinek z cyklu, który, moim zdaniem, również wart jest przeczytania.
Autor - młody chłopak, student - pisze prostym językiem o rzeczach dość skomplikowanych. Zuch.
Pamiętam taki filmik sprzed lat - o upadkach robotów...jeden wychodził z auta na drżących nogach;))
Coś w tym rodzaju jest w starej komedii "Żandarm i kosmici" z Louis de Funèsem:
https://www.youtube.com/watch?v=4f68eIpQ4WU (https://www.youtube.com/watch?v=4f68eIpQ4WU)
Na przykład od 1:13:00
Czy przypadkiem nie ten filmik miałaś na myśli? :)
Ciekawe ilu Niemców kończy u logopedy...
...z diagnozą - zwichnięcie szczęki albo złamanie ozoru? :D
-
Przypuszczam, że Olce chodziło o ten filmik (na końcu trzęsączka).
Mój ulubiony na poprawę humoru :) . Niesamowite są też te ich psoroboty, w tym pies z głową węża :) .
-
Na podanej przez olkę stronie jest odnośnik do artykułu o AI oraz zagrożeniach które niesie ze sobą:
Mam wrażenie, że z artu wynika, iż to nie SI niesie zagrożenia, a sam człowiek – w sensie wykorzystania jej do niszczenia i zabijania.
Coś w tym rodzaju jest w starej komedii "Żandarm i kosmici" z Louis de Funèsem:
Uwielbiałam filmy z żandarmami - zwłaszcza zakonnicę, która prowadziła jak szatan, a prawko miała - od wczoraj;)
Ale to maziek trafił w punkt (zresztą to chyba Ty linkowałeś ) - DARPA i robocie zawody - w utrzymaniu się na nogach;)))
Niesamowite są też te ich psoroboty, w tym pies z głową węża :) .
Zwłaszcza, ze głowa potrafi np. otworzyć drzwi i zajrzeć na drugą stronę...
Włosi też się chwalą: HyQReal...całkiem silny:
https://whatnext.pl/robot-hyqreal-holowal-3-tonowy-samolot-pasazerski/ (https://whatnext.pl/robot-hyqreal-holowal-3-tonowy-samolot-pasazerski/)
...ale do strongmanów chyba jednak mu trochę brakuje;)
-
Mam wrażenie, że z artu wynika, iż to nie SI niesie zagrożenia, a sam człowiek – w sensie wykorzystania jej do niszczenia i zabijania.
Chyba masz rację, olka. Też sądzę, że SI dzisiejszej generacji jako taka nie niesie zagrożenia, gdyż jest jedynie narzędziem w rękach człowieka. Na razie człowiek sam decyduje, czy zatrudnić „inteligentnego” robota jako magazyniera lub pomoc domową, czy też jako żołnierza, uzbroiwszy go w karabin maszynowy.
Ale wszystko może się zmienić, gdy powstanie AGI, czyli generalna SI. „Syntetyczny byt zdolny do odczuwania świadomości”. Taki rozumny, nawet nadrozumny, samoświadomy byt niekoniecznie pozostanie posłusznym, kontrolowanym narzędziem w rękach swego stwórcy. I tu możliwe są różne scenariusze... ::)
-
To odcinek z cyklu, który, moim zdaniem, również wart jest przeczytania.
Autor - młody chłopak, student - pisze prostym językiem o rzeczach dość skomplikowanych. Zuch.
Rzeczywiście przystępnie, i chyba nawet większość zrozumiałem. :)
Z szybkich skojarzeń - odyseja kosmiczna z mózgiem HALem, który w imię opacznie pojętego "dobra misji", zamierzał wykosić załogantów, co zresztą niemal mu się udało; Lemowym przerabianiem Indiotów na lśniące krążki przez Machinę do Rządzenia...z użyciem.. hmm...Tęczowego Dworca :), oraz - tu ukłon na wschód - wirtualni politycy w powieści Pielewina "Pokolenie P". Te ostatnie jarzenie mocno koresponduje z informacją ostatnio tu wrzuconą ...lub tam ??? dotyczącą najnowszej samsungowej technologii do fejkowania. Czemuś wydaje mi się to ważne, więc powtórzę
Już wkrótce będzie możliwe tworzenie realistycznych materiałów, bazując na zaledwie jednym zdjęciu "ofiary" wyciągniętym z Facebooka czy Instagrama.
https://ithardware.pl/aktualnosci/samsung_poprawia_technologie_deepfake_i_tworzy_filmy_z_jednego_zdjecia-9363.html (https://ithardware.pl/aktualnosci/samsung_poprawia_technologie_deepfake_i_tworzy_filmy_z_jednego_zdjecia-9363.html)
-
chyba nawet większość zrozumiałem. :)
Skromny jesteś :)
Te ostatnie jarzenie mocno koresponduje z informacją ostatnio tu wrzuconą ...lub tam ??? dotyczącą najnowszej samsungowej technologii do fejkowania.
A czy zwróciłeś uwagę na drobny szczegół?
Laboratorium Samsung AI w Rosji opracowało technologię...
Dlaczego nie w Korei Południowej? Dlaczego zaawansowaną technologię, która może znaleźć zastosowanie jako broń w wojnie informacyjnej, opracowano właśnie w Rosji? W szczegółach jak zawsze tkwi diabeł?
Oj... ruskie idą... poor admiral James Forrestal 8)
Czemuś wydaje mi się to ważne, więc powtórzę
Już wkrótce będzie możliwe tworzenie realistycznych materiałów, bazując na zaledwie jednym zdjęciu "ofiary" wyciągniętym z Facebooka czy Instagrama.
Taa....
No, z Instagrama czy Facebooka zazwyczaj można wyciągnąć setki, jeśli nie tysiące zdjęć przyszłej „ofiary”. Toteż tworzenie realistycznych (porno)materiałów za pomocą zwykłej technologii deepfake nie powinno sprawiać większych trudności ;)
https://en.wikipedia.org/wiki/Deepfake (https://en.wikipedia.org/wiki/Deepfake)
Natomiast gdy patrzę na ożywione zdjęcia dawno umarłych ludzi, aż robi się jakoś nieswojo. Jakieś tchnięcie ducha w martwą materię ???
Szczególnie wzruszyła mnie animacja zdjęcia Dostojewskiego. Hm, znaczy za pomocą nauki da się ekstrahować duszę człowieka z jego fotki (a co? słowo animacja pochodzi od lacińskiego anima – dusza :) )? Więc może kiedyś uda się zrobić następny krok? Czyli tak po lemowsku ekstrahować osobowość zmarłego pisarza z jego dzieł zebranych? Tak żeby „wskrzeszony” autor Braci... mówił własnymi słowami, a nie włożonymi mu w usta przez aktora, jak Obama w filmiku.
Neospirytyzm jakiś...nowoczesna magia... :o
-
Lem to przewidział w Podróży dwudziestej czwartej - jeśli chodzi o rzecz najgrubszą - stworzenie maszyny, która kierując się logika spełni żądania ludzkości by panował ład i porządek. Jeśli chodzi o cieńsze sprawy to już obecnie komputery podejmują tak olbrzymią liczbę decyzji kierując się algorytmami, że nadzór człowieka jest w większości fikcją i polega raczej na zauważeniu skutków, niż korekcie decyzji algorytmu przed jego zadziałaniem. Weźmy takie Huawei - diabli wiedzą, czy prawda, że Chińczycy szpiegują, czy też to tylko wojna rynku - ale jedno jest pewne - jak można przeczytać wywiadownie świata, w tym wszechmocna CIA piszą wprost, że NIE SĄ W STANIE DOJŚĆ, co siedzi w tych czipach, bo nikt nie jest w stanie rozłożyć tego na czynniki pierwsze. Maszyny robią maszyny, które projektują obwody, które wykonują i optymalizują kolejne maszyny i nie ma sposobu, żeby z zewnątrz, dysponując takim smartfonem a nie mając schematu się dowiedzieć, jaka jest jego budowa. Jak sobie to człowiek uświadomi, to się dziwnie robi, bo większość ludzi pamięta jeszcze elektronikę z widocznych po zdjęciu obudowy podzespołów, których schemat połączeń może odrysować ołówkiem dziecko z podstawówki - bo po prostu wszystko widać.
Tymczasem pamiętam jak dość dawno temu byłem zadziwiony informacją, że w procesorze komputera, który właśnie nabyłem jest 50 mln tranzystorów - co dało mi do myślenia, bo było ich więcej, niż obywateli Polski i grubo więcej, niż można sobie wyobrazić licząc coś na sztuki. Mógłbym każdemu współobywatelowi dać jeden tranzystor z mego PC i jeszcze zostałoby mi ich mniej więcej tyle, ile miał mój poprzedni PC. Gdyby chcieć polutować taki układ to poświęcając tylko 1 sekundę na złącze trzeba by lutować prawie 2 lata non stop!
Teraz byle lepszy smartfon ma w procesorze 2 czy 3 miliardy tranzystorów, często drugie tyle w karcie graficznej, nie wspominając o pamięciach, w których jest ich nawet więcej. W każdym smartfonie jest więcej tranzystorów, niż ludzi na Ziemi. A nawet przypuszczalnie w niektórych sztukach więcej, niż ludzi, którzy kiedykolwiek żyli na Ziemi, licząc od Australopiteka. W tej sytuacji jasne jest, że nie ma człowieka, który mógłby na wskroś przyswoić sobie i zrozumieć schemat elektrycznych połączeń w jakimkolwiek współczesnym urządzeniu, nawet nowszej pralce. Może zrozumieć dogłębnie taką część schematu, jaką jest w stanie umieścić w swej ludzkiej pamięci i objąć na raz rozumem. Małe fragmenty schematu są całkowicie zrozumiałe i nie ma tym żadnej tajemnicy, ale sama jego wielkość powoduje, że żaden człowiek nie ogarnia całości "do spodu". Nie ma w tym żadnego AI, teoretycznie wszystko jest pod nadzorem człowieka, on podejmuje decyzje, ale nikt nie wie, co tam jest, bo samo przeczytanie listy składników punkt po punkcie trwałoby kilkadziesiąt tysięcy lat na przykład. I z tego powodu CIA nie jest w stanie dojść, jakie instrukcje tkwią w chińskich smartfonach.
-
Ale kto by chciał to sztuka po sztuce liczyć? W ludzkim ciele komórek jest o kilka rzędów wielkości więcej niż tranzystorów w komputerze, ale jakoś coś jednak jesteśmy na temat różnych jego funkcji czy zachowań w stanie wnioskować. Poza tym porządkując wiedzę sprawiamy, że staje się to ogarnialne dla człowieka (typu hierarchia np. komórka ---> tkanka ---> narząd ---> układ ---> organizm ---> populacja ---> ...).
-
OK, ale ciało ludzkie powstało w sposób naturalny (to założenie) i nikt w nim wtyczek nie umieszczał (po prawdzie tak, ale też naturalnie), a po drugie to nie wiemy jak działa, poza zarysami. Np. jak to jest, że mózg działa to do końca nie wiadomo, choć wiadomo, jak działa neuron. Oczywiście jest coś takiego jak schemat blokowy i używanie w projektowaniu całych podzespołów czy podukładów i sam fakt, że smartfon działa jest dowodem, że tak się świetnie da. Tylko że skoro układ jest tak złożony, że nie sposób go ogarnąć to znaczy na przykład, że w takim telefonie może być celowo umieszczony podzespół, który przy spełnieniu określonych warunków zrobi określoną rzecz - i tego właśnie mając w ręku ten smartfon a nawet badając go na wszelkie sposoby do zniszczenia włącznie nie można dociec. I to też jest fakt. Nie ma w tym żadnego AI póki co i nie AI umieszcza tam ewentualnie ów podzespół "hardwarowego wirusa", tylko człowiek. Ale idzie ku temu, aby jakiś prezes mógł wreszcie powiedzieć do sitka mikrofonu podłączonego do zrobotyzowanej fabryki "na jutro chcę mieć najbardziej sprzedawalny smartfon". Co zrobi AI aby to osiągnąć? Może np. wszczepi tam podukład, który będzie się dyskretnie dzielił życiem znamienitszych nosicieli, żeby ludzie żyjący cudzym życiem na fejsie wiedzieli jeszcze szybciej, czy earl Archie wydalił już tego dnia pierwszą kupkę?
-
No nie do końca - w przykładzie ze smartfonem problem z ogarnięciem "jak to działa i czy napewno tak, jak chcę" ma ten, kto nie jest twórcą danego modelu. Jego producent tego typu dylematów nie ma, rzecz w tym, że nie chce się tą wiedzą podzielić, a raczej że nie możemy mieć pewności, że jeżeli się nią podzieli, to będzie ona kompletna (bo np. istnienie jakiegoś szpiegowskiego rozwiązania zaszytego głęboko w dizajnie przemilczał). I na to jest sposób właśnie taki, żeby tego modelu / modeli tego producenta nie używać. Ew. można rozważyć wymuszenie prawnie zobowiązania, że takich rozwiązań nie ma (pod groźbą naliczenia gigantycznej kary, gdyby jednak okazało się, że są). Zresztą jeszcze innym sposobem wykrycia niepożądanych działań będzie nie tyle analiza samego urządzenia, a np. jego aktywności sieciowej pod tym kątem.
Trochę inaczej z samym AI - tutaj rzeczywiście istnieją takie algorytmy uczenia maszynowego, które nie do końca wiemy jak działają (ze względu na złożoność / losowość algorytmu, tudzież wolumen danych), ale znowuż obejściem tego problemu jest uznanie, że nie jest cechą nadrzędną interpretowalność modelu (dlaczego takie a nie inne wyszły wagi w sieci neuronowej, na przykład), ale jego skuteczność tj. póki prognozy sprzedaży się sprawdzają, to prezes jest zadowolony i nie wnika "dlaczego".
-
Oczywiście, póki co takie rzeczy robi celowo stwórca danego urządzenia. Przecież piszę, że nie ma tym żadnego AI póki co. Ale kto jest stwórcą danego smartfonu? Ten, kto go wkłada do pudełka? Kto składa w obudowie? Dostawcy chipów? Dostawcy całych bloków schematów, wykorzystywanych do produkcji tych chipów? Dostawcy całych gotowych bloków oprogramowania do projektowania chipów? Dostawcy programów do projektowania, w których tych gotowych bloków się używa? Dostawcy całych gotowych bloków oprogramowania, które później działa na tych smartfonach? Nie ma jednego podmiotu.
To co piszesz to jest leczenie objawowe kary itp. Analiza aktywności w sieci - w przypadku prymitywnych rozwiązań typu mój właściciel śpi a ja się połączę z moim panem i wszystko mu wyśpiewam - tak. Ale może w obrazku wysłanym na fejsa jest coś zakodowane? A może czekamy na ten jeden raz, kiedy jakiś wzorzec okoliczności pobudzi algorytm do działania i ten wykona, co ma wykonać? Jak chcesz to zbadać, analizując aktywność w sieci?
-
Maziek ma świętą rację, moim zdaniem.
R.
-
Maziek ma świętą rację, moim zdaniem.
R.
Jeśli uważasz, że ma - dołóż swoje argumenty. Po prostu. Ale powstrzymaj się od wpisów rozstrzygających kto wg Ciebie ma rację.
Byłeś już proszony by tak nie robić - to niczego nie wnosi do dyskusji - tylko odbiera chęć by ją kontynuować.
Wracając do tematu - skoro w smartfonach nie ma AI i pomimo, iż dostawców części jest x da się odtworzyć kto i co zapodał w ukryciu - to chyba chodzi o to kiedy, jak i czy niezauważalnie przejdziemy od weak AI, do strong. I czy z tej słabej - może samoczynnie wykluć się ten algorytm do działania i ten wykona, co ma wykonać?
Tutaj taki prosty podział na kolejne etapy rozwoju AI:
http://www.braintelligence.pl/sztuczna-inteligencja-czym-jest-obecnie/ (http://www.braintelligence.pl/sztuczna-inteligencja-czym-jest-obecnie/)
Pytanie w którym punkcie jesteśmy i - odpowiadając LA - z tego opisu wynika, że AGI to etap ucznia, który może, ale nie musi wykorzystać swoją wiedzę przeciwko nauczycielowi.
Neospirytyzm jakiś...nowoczesna magia... :o
:))))
Poniekąd wszyscy tutaj jesteśmy duchami;)
Czemuś wydaje mi się to ważne, więc powtórzę
Już wkrótce będzie możliwe tworzenie realistycznych materiałów, bazując na zaledwie jednym zdjęciu "ofiary" wyciągniętym z Facebooka czy Instagrama.
To chyba już - jeden z główniejszych problemów czasów cyfrowych - odróżnienie prawdy od fałszu, odsianie manipulacji od ziarnka prawdy itp.
W sensie, że to kolejne narzędzie do fałszowania rzeczywistości, które w polityce może przynieść wymierne korzyści.
Z trochę innej beczki - bo zupełnie niepoważnej w konsekwencjach - muszę powiedzieć, że poświęciłam kilka minut na zweryfikowanie tej recenzji:
https://przekroj.pl/artykuly/recenzje/eleganckie-zabojstwo (https://przekroj.pl/artykuly/recenzje/eleganckie-zabojstwo)
-
Tutaj taki prosty podział na kolejne etapy rozwoju AI:
http://www.braintelligence.pl/sztuczna-inteligencja-czym-jest-obecnie/ (http://www.braintelligence.pl/sztuczna-inteligencja-czym-jest-obecnie/)
Pytanie w którym punkcie jesteśmy i - odpowiadając LA - z tego opisu wynika, że AGI to etap ucznia, który może, ale nie musi wykorzystać swoją wiedzę przeciwko nauczycielowi.
AGI prawdopodobnie stworzy warunki do ASI (Artificial-Super-Intelligence).
Pytanie: czy ASI i Wszechnocnik Ostateczny, czyli Bogotron różnią się czymś między sobą, a jeśli tak, to czym? :)
-
Tutaj taki prosty podział na kolejne etapy rozwoju AI:
http://www.braintelligence.pl/sztuczna-inteligencja-czym-jest-obecnie/ (http://www.braintelligence.pl/sztuczna-inteligencja-czym-jest-obecnie/)
Pytanie w którym punkcie jesteśmy i - odpowiadając LA - z tego opisu wynika, że AGI to etap ucznia, który może, ale nie musi wykorzystać swoją wiedzę przeciwko nauczycielowi.
AGI prawdopodobnie stworzy warunki do ASI (Artificial-Super-Intelligence).
Pytanie: czy ASI i Wszechnocnik Ostateczny, czyli Bogotron różnią się czymś między sobą, a jeśli tak, to czym? :)
Być może Tęczowym Dworcem - z innej historii?:)
-
Zastanowił fragment z linkowanej przez Olę pracy;
Kolejnym etapem jest AGI (Artificial-General-Intelligence). Jest to inteligencja, która potrafi myśleć jak człowiek.
Co to znaczy w niebiałkowym wydaniu? Czy jest to możliwe?
Czuję tu jakieś ominięcie problemu, który skrótowo ująłbym pytaniem - czy AI jest w stanie uzyskać świadomość...samoświadomość? Bo jeśli - to raczej nie będzie "jak ludzka". Z tego dopiero można by rozważać zagrożenia, bo na razie jedyne jakie widzę to masowy rozwój "lenistwa". :) I jeśli ten trend się rozwinie, a zasada, że organy nieużywane zanikają jest słuszna - AI nie będzie miała komu szkodzić.
Co najwyżej uprawiać jak kapustę.
Poważniej - próbuję wyobrazić sobie tę świadomość wyrosłą z automatu - co nią powoduje? Jakie ma priorytety? Jedyne porównanie jakie przychodzi mi do głowy to ludzie - ci maja kilka programów kluczowych zwanych instynktami. Zasadniczo, to chcą przeżyć etc. Jednak zbiorowość ludzka składa się z różnorodnych jednostek, tzn. każdy jest trochę inny i w związku z tym te priorytety się różnią - jeden zdradzi by się ratować, drugi poświeci życie - to prosty przykład różnych zachowań, choć może za radykalny - codziennie dokonujemy rożnych wyborów i mam wrażenie ze czasem zależą one od tego dnia właśnie - który się ma, albo się nie ma dnia..na.
Natomiast trudno mi znaleźć podobnie instynktom, silne zasady-motywatory dla ludzkości jako takiej. Wynika to z wzmiankowanej różnorodności.
Wprawdzie są wskazywane takie cele, typu walka z globalnym ociepleniem - ale w moim przekonaniu są one słabe i większość w sytuacji konfliktu interesów kieruje się jednak osobistą korzyścią.
W wypadku inteligencji maszynowej byłoby chyba inaczej - gdyż ona wyrasta z identycznych podmiotów. Zatem cel zbiorowy może być najważniejszy. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić by roboty się zróżnicowały indywidualnie. To wymagałoby kilku sprzecznych programów które tworzą ten wyższy poziom świadomości - tak jak jest w człowieku. W systemie zero-jedynkowym to chyba niemożliwe. Ale może możliwe?
Jeśli nie, kurs takiej ASI byłby bardziej na społeczności owadzie, a`la mrowisko.
Ale dalej - jaki miałby być sens działania?
Bez tego celu, choćby wyimaginowanego, trudno mi myśleć o świadomości jako takiej. Zostaje automat.
Tak-siak widzę, że skręciło się w kierunku Niezwyciężonego ;D Nic, może w tej grze padnie jakaś podpowiedź?
Co może nakręcać ASI?
Marginesem, ostatnio-zradiowo, dowiedziałem się ze zdumieniem, że słowo "dzieć", którego czasem używam na określenie pojedynczego dziecka to forma mnoga (jak "brać" np. studencka), i że w dawniejszym języku (czyli też świadomości może?) nie przewidziano słowa na pojedyncze dziecko. Stało się to stosunkowo niedawno. Czy ma to jakiś związek z wyżej napisanym? Hmm.. :-\
-
Otóż ja po długich namysłach doszedłem do wniosku, że istotą człowieczeństwa nie jest racjonalne myślenie, tylko zmieszanie tego z pradawnymi pokładami instynktów, nieuświadomionych lęków itede i posiadanie celu (celów), które nieważne skąd się wzięły (z zewnątrz, z fejsa, czy samorodnie) - ale są teraz "własne", ze środka i napędzają człowieka na zasadzie nagrody, kary i wstydu. Podstawowe pytanie jak zaprogramować taki np. lęk. Są roboty, które mają algorytmy takie, że na pozór się boją - ale to jest udawany strach, nie ma tego strzyknięcia adrenaliny. Co dla sztucznego mózgu mogło by być takim strzyk adrenaliny?
PS olka, ja myślę, że praktycznie się nie da odtworzyć co taki smartfon ma w środku. Stawiam, że nawet gdyby znany był schemat, byłoby to skrajnie trudne bądź niemożliwe. Nie dlatego, że zabrania tego jakiekolwiek prawo fizyki - tylko, że na przeszkodzie stoi czas. Podobnie zasadniczo nie ma żadnego problemu, żeby człowiek policzył na głos od zera do miliarda, poza tym, że nie dożyje.
-
Otóż ja po długich namysłach doszedłem do wniosku, że istotą człowieczeństwa nie jest racjonalne myślenie, tylko zmieszanie tego z pradawnymi pokładami instynktów,
Też tak sądzę - człowiek jest istotą nielogiczną, znaczy wie co powinien, co mu się "opłaci" - a zrobi inaczej, i potem jeszcze sam nie wie dlaczego... to chyba przez te warstwy mózgu od gadziego po płatki czołowe. Sprzeczne kłębowisko (węży, rzecz jasna). Więc odtworzenie tego w systemie logicznym może być trudne.
niestety, napęd chyba daje ta część nielogiczna.
i napędzają człowieka na zasadzie nagrody, kary i wstydu.
Wstydem to mnie zaskoczyłeś :D
Dorzuciłbym dążenie do przyjemności...zadowolenia (to może być też cierpienie - wszak są i tacy) - czyli działa jakiś homeostat.
Podstawowe pytanie jak zaprogramować taki np. lęk
Ty o kiju, ja o marchewce ;)
Otóż - trzeba by zaszczepić jakoś poczucie "braku" lub możliwości 'braku", bo chyba z tego wszystko - te całe gonienie za króliczkiem. Czego może braknąć maszynie, tak by bolało (zakładam, z posiada sensorium) - energii? Idei? Potrzeby dominacji?
Dla równowagi wszczepić jej jako pewnik myśli Schopenhauera? :D
Plus ciekawość - skąd wzięła się ciekawość?
Ale po co to wszystko, powielanie człowieka?
Może by jakieś inne instrumentarium pobudzające? Byłoby ciekawiej.
-
Zastanowił fragment z linkowanej przez Olę pracy;
Kolejnym etapem jest AGI (Artificial-General-Intelligence). Jest to inteligencja, która potrafi myśleć jak człowiek.
Co to znaczy w niebiałkowym wydaniu? Czy jest to możliwe?
Czuję tu jakieś ominięcie problemu, który skrótowo ująłbym pytaniem - czy AI jest w stanie uzyskać świadomość...samoświadomość? Bo jeśli - to raczej nie będzie "jak ludzka"
A czy doprawdy pojęcia „inteligencją” i „świadomość” są ze sobą ściśle powiązane? Odnoszę wrażenie, że my wychodzimy z założenia, iż świadomość (samoświadomość) jest pochodną od inteligencji, i że po osiągnięciu pewnego poziomu „rozumu”, czyli złożoności i mocy obliczeniowej, maszyna uzyska samoświadomość. Zostaje „syntetycznym bytem zdolnym do odczuwania świadomości”, cytując określenie AGI Tomka Woźniaka.
Czyli bytem „samoświadomym” z zasady może być wyłącznie podmiot inteligentny, taki jak człowiek czy AGI. Z tego chyba wynika, że zwierzęta nie posiadają samoświadomości. Ależ to nie tak. Kot, mysz czy nawet jaszczurka nie grzeszą nadmiarem inteligencji. Mimo to jestem pewien, że z samoświadomością, z tym pierwotnym „ja jestem” kłopotów nie mają.
Jestem pewien to dobrze, a gdybym chciał udowodnić?...Gdy patrzę swemu kotowi w oczy, żadnych wątpliwości nie mam, ale to oczywiście nie dowód. Hm-mmm ::)
A tak nawiasem – jak w przyszłości przekonać się, czy AGI naprawdę uzyskała świadomość? Zapytać wprost? A skąd pewność, że powie prawdę?
Możemy już teraz zapytać AI, np. Zośkę-robota, czy jest bytem samoświadomym. Prawdopodobnie odpowie, że tak. A jednak gramofon lemowski skłamie, gdyż nie znajduje się jeszcze na poziomie AGI, tylko na nędznym ANI :D
PS olka, ja myślę, że praktycznie się nie da odtworzyć co taki smartfon ma w środku. Stawiam, że nawet gdyby znany był schemat, byłoby to skrajnie trudne bądź niemożliwe. Nie dlatego, że zabrania tego jakiekolwiek prawo fizyki - tylko, że na przeszkodzie stoi czas. Podobnie zasadniczo nie ma żadnego problemu, żeby człowiek policzył na głos od zera do miliarda, poza tym, że nie dożyje.
Czy wolno wtrącić się do rozmowy?:)
Sądzę, gdyby na tym komuś bardzo zależało, schemat dało by się odtworzyć. Dajmy na to, przez analizę komputerową zdjęć wysokiej rozdzielczości wnętrza obwodów scalonych w promieniach X, w gamma, w neutronach itp.
Moim zdaniem, pies pogrzebany leży nie w schemacie, nie w hardzie, tylko w sofcie. W zlośliwym oprogramowaniu. A odtworzyć, zidentyfikować należycie ukryty zlośliwy fragment doprawdy się nie da – na przeszkodzie stoi matematyka. Istnieją przecież algorytmy jednokierunkowego, bezwarunkowo bezpiecznego szyfrowania. Oparte np. na kryptograficznych funkcjach haszujących.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kryptologia (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kryptologia)
Jeśli „ciało wirusa” zostało zaszyfrowane właśnie w podobny sposób, złamać taki szyfr bez klucza z zasady niepodobna.
No, powiedzmy prawie niepodobna. Do dyspozycji kryptoanalityków z CIA są różne metody łamania szyfrów, m.in. podane w tym dokumencie
https://www.mimuw.edu.pl/~alx/bsk/wyklad4.pdf (https://www.mimuw.edu.pl/~alx/bsk/wyklad4.pdf)
na stronie 22.
Zwłaszcza dwie ostatnie metody :)
-
Zastanowił fragment z linkowanej przez Olę pracy;
Kolejnym etapem jest AGI (Artificial-General-Intelligence). Jest to inteligencja, która potrafi myśleć jak człowiek.
Co to znaczy w niebiałkowym wydaniu? Czy jest to możliwe?
Czuję tu jakieś ominięcie problemu, który skrótowo ująłbym pytaniem - czy AI jest w stanie uzyskać świadomość...samoświadomość? Bo jeśli - to raczej nie będzie "jak ludzka".
Żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego i wynikających z niego wahań - tego kłębowiska żmij. Oczywiste.
Więc czy samoświadomość to to samo co myślenie abstrakcyjne?
W sensie czy "myślenie jak człowiek" w wydaniu maszynowym musi zakładać świadomość jednostkową?
A jeśli nawet samoświadomość istnienia skrzynki myślącej - to czy musi zaraz zakładać cały wachlarz emocji charakterystycznych dla człowieka?
Czy w "myśleniu jak człowiek" chodzi bardziej o ludzką zdolność do uczenia, do właśnie - myślenia abstrakcyjnego? Operowania pojęciami? Tworzenia uogólnień?
Coś jak tu:
http://psychopatologia.wyklady.org/wyklad/694_myslenie-i-zaburzenia-myslenia.html (http://psychopatologia.wyklady.org/wyklad/694_myslenie-i-zaburzenia-myslenia.html)
Czyli pewna sprawność myślenia? Charakterystyczna dla człowieka, ale rozwinięta bardziej u maszyny, bo wyzbyta biologicznych ograniczeń?
Co do smartfonów - miałam na myśli to, co lepiej opisał LA:
Moim zdaniem, pies pogrzebany leży nie w schemacie, nie w hardzie, tylko w sofcie. W zlośliwym oprogramowaniu.
I tutaj można dojść kto za nie odpowiada.
Przy okazji Huawei mówiono o np. zakłóceniach sieci energetycznych, zaburzaniu współpracy różnych urządzeń. To są działania, które można wychwycić i powiązać ze sprzętem danej firmy.
Fakt, że to już nie prewencja a wychodzenie z ciężkiej choroby.
Natomiast rozgryzienie samego uśpionego wroga przed uaktywnieniem i zneutralizowanie go by nie wykonał planu - to wyższa szkoła jazdy i nie mam pojęcia czy możliwa do przeprowadzenia.
Ale metody zaproponowane przez LA sprawdzają się od setek lat...
Tylko kogo ten kryptoanalityk ma torturować i szantażować - własny telefon? W sumie...może Siri coś wyśpiewa;)
-
Apropos Hardwarda i Saftwarda - to w zasadzie w każdy smartfon, może (?) poza kołchozowymi wyrobami spod znaku ugryzionego jabłka, da się wgrać inny system operacyjny itede, czyli wyczyścić to, co przyszło z fabryki. Przypuszczam, że jak ktoś chce szpiegować kogoś chronionego przez kontrwywiad (a nie jurnego męża), to pewniejsze jest umieszczenie pluskwy hardwarowej niż softwarowej, bo tę można usunąć jak każdego innego wirusa wgrywając czysty i sprawdzony system operacyjny. A sądzę, że telefony ważnych osób są przed oddaniem im do użytku przygotowywane w taki właśnie sposób przez właściwe służby.
Żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego i wynikających z niego wahań - tego kłębowiska żmij. Oczywiste.
Właśnie, mi też się to wydaje niemożliwe, to znaczy nie potrafię sobie tego wyobrazić. Z drugiej strony, takie kategoryczne oświadczenie jest antylemowe i antymaterialne. Co niby takiego miałoby być w człowieku, nie mówiąc o robaku jakimś, żeby nie dało się to przenieść na niebiałkowy budulec? Można więc dość pewnie założyć, że takie kategoryczne twierdzenie jest fałszywe.
-
Żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego i wynikających z niego wahań - tego kłębowiska żmij. Oczywiste.
Ja bym nie był taki pewny, że nigdy. A co z przeniesieniem świadomości do maszyny?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Transfer_umysłu (https://pl.wikipedia.org/wiki/Transfer_umysłu)
Nie wiem, czy taki transfer jest w ogóle możliwy. Ale jeśli jednak uda się, wtedy superkomp na własnej skórze (obudowie) doświadczy, co to takiego – kłebowisko żmij o obiętości 500 petabajtów, poruszające się z prędkością 1 eksaflops :D
Apropos Hardwarda i Saftwarda - to w zasadzie w każdy smartfon, może (?) poza kołchozowymi wyrobami spod znaku ugryzionego jabłka, da się wgrać inny system operacyjny itede, czyli wyczyścić to, co przyszło z fabryki.
A skąd będziesz miał pewność, że wyczyściłeś wszystko? Przecież system operacyjny to bynajmniej nie całe oprogramowanie. Istnieje jeszcze BIOS, firmware karty graficznej i sieciowej, oprogramowanie kontrolerów itd. Ba, we współczesnych urządzeniach nawet bateria ma własny kontroler z odpowiednim softem. I w każdym z tych miejsc może tkwić wirus lub jego zdolna do replikacji kopia.
-
OK, ale primo ja nie stawiam tezy, że się nie da softwarowo, albo, że tak nie robią (sam napisałem "dostawcy całych gotowych bloków oprogramowania, które później działa na tych smartfonach" - wskazując ich jako możliwych dostawców pluskwy). Stawiam ogólniejszą tezę, że z przyczyn praktycznych w pożądanym czasie (np. 1 roku) trudno stwierdzić, że dany smartfon nie zawiera jakiejś pluskwy, zwłaszcza takiej, która jest utajona i ma zadziałać raz w określonych warunkach (czyli co do zasady nie komunikującej się z mocodawcą. Z tego co czytałem, mądrzy w temacie boją się dlatego bardziej hardwaru. A co do biosów, kontrolerów itepe - to akurat są bardzo proste (krótkie, "lekkie") programy, które w związku z tym dużo łatwiej prześwietlić niż miliard tranzystorów.
-
Mimo to jestem pewien, że z samoświadomością, z tym pierwotnym „ja jestem” kłopotów nie mają.
Jestem pewien to dobrze, a gdybym chciał udowodnić?...Gdy patrzę swemu kotowi w oczy, żadnych wątpliwości nie mam, ale to oczywiście nie dowód. Hm-mmm ::)
Czyli trzeba zrobić robota z kocimi oczami (a najlepiej z całą mordką), wtedy będzie miał świadomość. ::)
-
Żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego i wynikających z niego wahań - tego kłębowiska żmij. Oczywiste.
Właśnie, mi też się to wydaje niemożliwe, to znaczy nie potrafię sobie tego wyobrazić. Z drugiej strony, takie kategoryczne oświadczenie jest antylemowe i antymaterialne. Co niby takiego miałoby być w człowieku, nie mówiąc o robaku jakimś, żeby nie dało się to przenieść na niebiałkowy budulec? Można więc dość pewnie założyć, że takie kategoryczne twierdzenie jest fałszywe.
i
Żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego i wynikających z niego wahań - tego kłębowiska żmij. Oczywiste.
Ja bym nie był taki pewny, że nigdy. A co z przeniesieniem świadomości do maszyny?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Transfer_umysłu (https://pl.wikipedia.org/wiki/Transfer_umysłu)
Nie wiem, czy taki transfer jest w ogóle możliwy. Ale jeśli jednak uda się, wtedy superkomp na własnej skórze (obudowie) doświadczy, co to takiego – kłebowisko żmij o obiętości 500 petabajtów, poruszające się z prędkością 1 eksaflops :D
Mnie nie tyle chodziło o przeniesienie, transfer umysłu, że nie będzie nigdy możliwy.
Może będą po naszym padole chodzić androidy i marzyć o elektrycznych samoświadomych kotkach.;) Nie wiem.
Nie chodziło mi o możliwość przeżywania cudzych doświadczeń – przez implementację np. wspomnień, o budowanie czujników, które umożliwią maszynie odczuwania np. zmian temperatury itp.
Tylko stwierdzenie: gdzie temu do biologii?
O, tutaj są wymienione procesy życiowe:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Procesy_%C5%BCyciowe (https://pl.wikipedia.org/wiki/Procesy_%C5%BCyciowe)
Istoty żywe posiadają siedem wspólnych procesów życiowych: ruch, oddychanie, reakcja na bodźce, wzrost, wydalanie, rozmnażanie i odżywianie
Te procesy determinują nasze postrzeganie, możliwości, kształtują zwyczaje, otoczenie itp.
Kombinacja tego i nabywanej wiedzy oraz życie społeczne dają owo kłębowisko.
Gdybyśmy byli wolni od układu oddechowego, pokarmowego i wydalniczego, od rozmnażania (i całego tego jazzu, który do niego doprowadza), od razu bylibyśmy ukształtowani w dorosłą postać - to gdzie miejsce na całe spektrum człeczych przeżyć?
W "Polowaniu" Lema android mówi o tym wstrętnym czleczym jedzeniu...czy może zrozumieć, że ono może dostarczyć wielu przyjemności? Albo jego brak i chęć zdobycia - doprowadzić do np. morderstwa?
-
Lem to przewidział w Podróży dwudziestej czwartej - jeśli chodzi o rzecz najgrubszą - stworzenie maszyny, która kierując się logika spełni żądania ludzkości by panował ład i porządek. Jeśli chodzi o cieńsze sprawy to już obecnie komputery podejmują tak olbrzymią liczbę decyzji kierując się algorytmami, że nadzór człowieka jest w większości fikcją i polega raczej na zauważeniu skutków, niż korekcie decyzji algorytmu przed jego zadziałaniem. Weźmy takie Huawei - diabli wiedzą, czy prawda, że Chińczycy szpiegują, czy też to tylko wojna rynku - ale jedno jest pewne - jak można przeczytać wywiadownie świata, w tym wszechmocna CIA piszą wprost, że NIE SĄ W STANIE DOJŚĆ, co siedzi w tych czipach, bo nikt nie jest w stanie rozłożyć tego na czynniki pierwsze. Maszyny robią maszyny, które projektują obwody, które wykonują i optymalizują kolejne maszyny i nie ma sposobu, żeby z zewnątrz, dysponując takim smartfonem a nie mając schematu się dowiedzieć, jaka jest jego budowa.
Historia o smartfonach w istocie pouczająca i zgrabnie sformułowana (to co wszyscy cenimy w wypowiedziach maźka), ale pewien drobiazg - IMHO - wymaga doprecyzowania, otóż Lem maszynę zamordystyczną ;) nie tyle przewidział, ile przejął jak swoją z wiadomego - omawianego w "Fif-ie" - utworu Asimova (w tym sensie - owszem - parafując jego prognozę). Natomiast jeśli szukalibyśmy lemowskich tropów, to sądzę, że celniejsze byłoby tu skojarzenie z "Wizją..." bo mamy do czynienia z inteligencją maszynową rozproszoną i zminiaturyzowaną, nie z centralnym mózgiem elektronowym, jak w "Astronautach"*.
* Nawiasem: jeśli mnie pamięć nie myli Mistrz był w SF jedynym, który tak wcześnie i tak konsekwentnie na ten kierunek stawiał.
Otóż ja po długich namysłach doszedłem do wniosku, że istotą człowieczeństwa nie jest racjonalne myślenie, tylko zmieszanie tego z pradawnymi pokładami instynktów, nieuświadomionych lęków itede i posiadanie celu (celów), które nieważne skąd się wzięły (z zewnątrz, z fejsa, czy samorodnie) - ale są teraz "własne", ze środka i napędzają człowieka na zasadzie nagrody, kary i wstydu.
Jednym słowem - co do sedna - zgodziłeś się z GOLEM-em, który rzekł m.in.:
"właściwie patrzę na niezmienną osobowość i na to, co zwiecie mocną indywidualnością, jako na sumę defektów, od których czysty Rozum staje się rozumem zakotwiczonym trwale w wąskim kręgu zagadnień, pochłaniających znaczną część jego mocy."
Zresztą cała Wasza dyskusja o kwestie gdzieś tam w utworze o owym superkomputerze poruszone zahacza.
Żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego i wynikających z niego wahań - tego kłębowiska żmij. Oczywiste.
Czekaj, a gdyby w maszynie - jasne, też nie wiem jak to technicznie zrobić - zasymulować cyfrowo wszelkie procesy biologiczne ? Czy taki symulowany byt doświadczałby Twoim zdaniem, czy nie doświadczał?
-
OK, ale primo ja nie stawiam tezy, że się nie da softwarowo, albo, że tak nie robią (sam napisałem "dostawcy całych gotowych bloków oprogramowania, które później działa na tych smartfonach" - wskazując ich jako możliwych dostawców pluskwy). Stawiam ogólniejszą tezę, że z przyczyn praktycznych w pożądanym czasie (np. 1 roku) trudno stwierdzić, że dany smartfon nie zawiera jakiejś pluskwy, zwłaszcza takiej, która jest utajona i ma zadziałać raz w określonych warunkach (czyli co do zasady nie komunikującej się z mocodawcą. Z tego co czytałem, mądrzy w temacie boją się dlatego bardziej hardwaru. A co do biosów, kontrolerów itepe - to akurat są bardzo proste (krótkie, "lekkie") programy, które w związku z tym dużo łatwiej prześwietlić niż miliard tranzystorów.
OK, ja też nie stawiam tezy, że "pluskwa" koniecznie musi być realizowana softwarowo. Z równym powodzeniem da się hardwarowo :)
A co do firmware kontrolerów, zgadzam się, są na ogół względnie krótkie. Ale primo wirusy też nie ważą zbyt sporo. A secundo, żeby zbadać firmware na wirusy, trzeba najpierw zrobić dumpa, czyli „wyładować”, wydobyć program z pamięci urządzenia. A jak go zrobić, jeśli powiedzmy pamięć jest integrowana w procesor, a danych technicznych owego procesora, zarówno jak i schematu, a nawet pinout’u brak?
Mnie nie tyle chodziło o przeniesienie, transfer umysłu, że nie będzie nigdy możliwy.
Po namyśle - chyba podałem niewłaściwy przykład z tym transferem. Ty pisałaś: żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego...
Formalnie rzecz biorąc, człecza świadomość, odtworzona w maszynie, w komputerze, byłaby dla maszyny doświadczeniem życia biologicznego.
Z drugiej strony, tego chyba nie da się powiedzieć. Byłaby doświadzeniem – dla kogo? Jak by to ująć, nie ma podmiotu, który mógłby coś doświadczyć. Maszyna nie posiada własnej świadomości, tylko tę, symulowaną, człeczą. A bez niej jest tylko zestawem głupich kawałków żelaza i krzemu.
Ot gdyby powiedzmy ja, pozostając samym sobą, potrafiłem na pewien czas zamienić się w androida, a potem porównać wrażenia, to mógłbym powiedzieć, że doświadczyłem życia elektrycznego. Tak samo chyba z maszyną i życiem biologicznym. So :)
Może będą po naszym padole chodzić androidy i marzyć o elektrycznych samoświadomych kotkach.
No, dlaczego o elektrycznych? Elektrycznych kotków i piesków prawdopodobnie będzie pod dostatkiem.
...Legenda głosi, że protoplastowie rodu piesków byli ongiś ciemiężeni przez dawno zniknęłą, okrutną rasę bladawców. Zmuszano ich do chodzenia w kieracie, do holowania olbrzymego starożytnego wehikułu o dziwnej nazwie – „ciężarówka”.
A jak karano i torturowano biednych piesków za drobne przewinienia! Później kanonizowany męczennik Hyqreal musiał za karę sam jeden, bez niczyjej pomocy taszczyć gigantycznego żelaznego ptaka, tzw. samolot...
Androidy będą zastanawiać się i toczyć dyskusje na forach, czy czasem nie da się zbudować układu samoświadomego z obiecującego, choć i nietrwałego związku węgla, wodoru i azotu, z materiału zwanego białkiem :))
-
: żadna maszyna nie doświadczy nigdy życia biologicznego...
To stary dylemat teologiczny :)
W znanej wersji skończyło się marnie. :D
Byłaby doświadzeniem – dla kogo? Jak by to ująć, nie ma podmiotu, który mógłby coś doświadczyć. Maszyna nie posiada własnej świadomości, tylko tę, symulowaną, człeczą.
A to niemal a-phe ...fenomenologia ;D
To dorzucę aspekt prawniczy - Lem twierdził, że pralki?
Obstawiam smartfony.
https://niezalezna.pl/274029-polska-niegotowa-na-sztuczna-inteligencje (https://niezalezna.pl/274029-polska-niegotowa-na-sztuczna-inteligencje)
-
Ja nie mówię o świecie skrzynek którym wyświetla się całą zawartość cudzego życia, a skrzynka uważa - prócz jakiegoś zwariowanego pudła - że to jej własny żywot. Skrzynki nie poruszają się w świecie stwórcy. Są bierne. Nie widzą siebie z zewnątrz. Więc możliwości takiej symulacji procesów biologicznych nie wykluczam - coś jak rewelacyjnie rozwinięta fantomatyka.
Pisaliśmy jednak o samoświadomym (czyli jak go oszukać, żeby nie zauważył? albo żeby jego kolega nie zauważył?) robocie/androidzie, który doświadcza "kłębowiska żmij" .
Czyli jest autonomiczny, porusza się w świecie stwórcy, potrafi zaobserwować siebie w tym świecie i jest zależny od wszystkich układów wymienionych wyżej - one go determinują, kształtują, powodują wysyp zróżnicowanych emocji - od urr...tj. od zbudowania - i to pierwsze potknięcie. Nie w jednym strzale, ale w całym procesie życia.
I tym tropem uważam, że robot nigdy biologii w całej jej rozciągłości - nie doświadczy.
W sensie budowa robota, który miałby odczuwać wszystkie stany związane z wymienionymi układami biologicznymi wydaje mi się jeśli nie niemożliwa, to absurdalna.
Co nie wyklucza budowy robota inteligentnego, "myślącego jak człowiek", ale w sensie myślenia abstrakcyjnego opartego na analizie danych, a nie przeżywającego życie jak człowiek.
Może będą po naszym padole chodzić androidy i marzyć o elektrycznych samoświadomych kotkach.
No, dlaczego o elektrycznych? Elektrycznych kotków i piesków prawdopodobnie będzie pod dostatkiem.
Samoświadomych?:)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czy_androidy_%C5%9Bni%C4%85_o_elektrycznych_owcach%3F (https://pl.wikipedia.org/wiki/Czy_androidy_%C5%9Bni%C4%85_o_elektrycznych_owcach%3F)
-
Porządkując: problem nr 1, czy mózg elektronowy może żyć takim życiem, jak człowiek? Dlaczego nie? Pada tutaj, że będzie to udawane. Oczywiście, jeśli zaprogramować maszynę, aby zachowywała się jak człowiek, będzie to udawane. Ale czy na pewno? Wszak do mózgu człowieka dociera kilka kabelków i właściciel mózgu nie wie, kto nadaje po tych kabelkach (co pan poczuje panie Tichy, kiedy będę drażnił pański nerw węchowy bodźcem analogicznym do zapachu goździka - zapach goździka oczywiście).
Poza tym, a dlaczego miałaby być ta maszyna zaprogramowana "na udawanie"?
"Istoty żywe posiadają siedem wspólnych procesów życiowych: ruch, oddychanie, reakcja na bodźce, wzrost, wydalanie, rozmnażanie i odżywianie". To w ujęciu biologa, raczej tradycyjnego. Co do ruchu i reakcji na bodźce to chyba bezdyskusyjnie można przyjąć, że w świecie robotów nie jest to żaden ewenement. Oddychanie, wydalanie i odżywianie to ogólnie uzyskiwanie energii, w przypadku życia na Ziemi tym procesem jest utlenianie, w którym chodzi o ruch elektronów, a cała reszta jak kucharzenie, żucie, pochłanianie i wydalanie to obowiązkowy dodatek i bagaż miliardoleci. Rozmnażanie się i wzrost to ekwiwalent produkcji. Dlaczegóż więc miałoby to w jakikolwiek sposób odróżniać roboty od ludzi?
"Gdybyśmy byli wolni od układu oddechowego, pokarmowego i wydalniczego, od rozmnażania (i całego tego jazzu, który do niego doprowadza), od razu bylibyśmy ukształtowani w dorosłą postać - to gdzie miejsce na całe spektrum człeczych przeżyć?"
OK, to jest punkt do dyskusji, ale moim zdaniem jeśliby to miał być argument, to należałoby go postawić w mocnej formie: tylko płciowo się rozmnażające stworzenia mogą być prawdziwie samoświadome, gdyż miewają ze sobą seks.
"W "Polowaniu" Lema android mówi o tym wstrętnym człeczym jedzeniu...czy może zrozumieć, że ono może dostarczyć wielu przyjemności?".
A czy człowiek rozumie jak to jest rzucić się kupę g., pławić się w nim, ryć korytarze, pochłaniać je do rozepchania przewodu pokarmowego, kochać się w nim i składać tam jaja, z których wylęgną się nasze dzieci? Rozumie, ale powstrzymując odruch wymiotny i wyłącznie na zasadzie analogii. To czy zastąpienie pławienia się w rzadkim g. ładowaniem bateryjki to jest aż taki wybryk myślowy?
-
Ja nie mówię o świecie skrzynek którym wyświetla się całą zawartość cudzego życia, a skrzynka uważa - prócz jakiegoś zwariowanego pudła - że to jej własny żywot. Skrzynki nie poruszają się w świecie stwórcy. Są bierne. Nie widzą siebie z zewnątrz. Więc możliwości takiej symulacji procesów biologicznych nie wykluczam - coś jak rewelacyjnie rozwinięta fantomatyka.
Tyle, że ja nie mówię o skrzynkach, a o maszynowym Trurlu (kłania się "Kobyszczę"). Powiedzmy, że masz takiego brata-z-fantomata, ale nie ukrywasz przed nim (po corcoranowemu) jego statusu, tylko dajesz mu zdalnik, żeby mógł sobie po realnym (o ile nasz jest realny, a nie kolejne piętro cebuli stanowi) świecie połazić, albo zgoła (wtedy już możesz go w ciemnocie trzymać) ładujesz go z całym jego fantośrodowiskiem (może być b. ograniczone, tj. możesz mu zaprogramować bodźce sugerujące, że nie w maszynie - kodem, a w skafandrze cieleśnie siedzi) do tego zdalnika. I co wtedy?
Edit:
BTW. coś podobnego było w - zachwalanym dawno temu przez dzi - "Ghost in the Shell": panienka nie wiedziała czy jest cyborgiem, czy robotem, któremu wgrano zmyślone ludzkie wspomnienia.
Poza tym, a dlaczego miałaby być ta maszyna zaprogramowana "na udawanie"?
Żeby sprawdzić czy się da np.?
-
I jeszcze apropos owych smartfonów i pluskiew takich czy śmakich - przepraszam, że w odcinkach, ale Poniedziałek uderzył znienacka - mnie się zdaje, że to jest prawdziwe signum temporis. Mianowicie aczkolwiek nie wiem, jak jest realizowana łączność rządowa w RP, to sądzę, że do niedawna (zresztą na całym świecie) była ona realizowana mniej więcej tak jak za Hammurabiego - to znaczy posyłało się umyślnego czy też realizowało to urządzeniem - ale generalnie chodziło o to, że sam przekaz jest odpowiednio zaszyfrowany, a posłaniec czy urządzenie nie miały nic do tego. Jeśli powiedzmy przekazywało się zaszyfrowany tekst radiostacją, to sama radiostacja nic nie mogła zdradzić nikomu, zeznać na boku, jaka była treść przekazu. Podobnie posłaniec - ewentualnie można było go ściąć, ale i tak nic nie wyśpiewał, bo nic nie wiedział. Z drugiej strony do pewnego czasu np. Polska mogła sama produkować elementy łączności rządowej od początku do końca, więc teoretycznie na każdym kroku produkcji od projektu po skręcanie urządzenia miała możliwość, wewnątrz swoich granic, pilnować, czy nikt tam nie dosypuje myślącego piasku.
Ale to się całkowicie skończyło. Może Stany Zjednoczone, czy Rosja mogą zrobić taki produkt wyłącznie na własnych podzespołach. My i wiele innych krajów nie - chyba, że rządowy telefon będzie wyglądał jak pierwsza "cegła" Nokii w Centertelu. A sam produkt jest na tyle złożony, że ciężko dojść, co w nim siedzi.
-
(co pan poczuje panie Tichy, kiedy będę drażnił pański nerw węchowy bodźcem analogicznym do zapachu goździka - zapach goździka oczywiście).
Przykład bardzo ograniczający - oczywiście Tichy poczuje dużo więcej, a może nawet zobaczy, w milionach asocjacji (patrz słynna magdalenka) całe swoje dotychczasowe życie.
Ale idąc tym tropem - co poczuje rdzenny Eskimos drażniony tym zapachem (jakie źródło to obojętne - już dziś można zrobić makietę goździka, też zapachową).
Obstawiam, że nic - tzn poczuję jakiś zapach. Inny niż te znane.
A co poczuje silikonowa maszyna drażniona zapachem goździka?
Jeszcze mniej niż Eskimos, chyba ze ma zaprogramowany taki zapach - wtedy rozpozna - o, to zapach goździka. Nic więcej.
No, jednak to jest jakaś różnica.
Wszak do mózgu człowieka dociera kilka kabelków i właściciel mózgu nie wie, kto nadaje po tych kabelkach
Czyli musi istnieć jakieś sensorium? I już samo to rodzi masę pytań - kabelek? Jeden, a może jest więcej? Po co te kabelki, skąd one? Tak rodzi się świadomość siebie. I z niej jest reszta, też rozum. Rozum poszukujący rozwiązań wynikających z posiadania sensorium.
Lem w Golemie, a i tu to padło, używa pojęcia "czysty rozum" - co to niby takiego? Zdolność logiczna? Tyle to ma mój kalkulator. Moc obliczeniowa?
Zakładam, że coś takiego nie istnieje, to sztucznie wypreparowane pojęcie - hipostaza. Bo czym niby miałby zajmować się ten czysty rozum?
Oczywiście za bardzo się przy tym nie upieram :D
"W "Polowaniu" Lema android mówi o tym wstrętnym człeczym jedzeniu...czy może zrozumieć, że ono może dostarczyć wielu przyjemności?".
A czy człowiek rozumie jak to jest rzucić się kupę g., pławić się w nim, ryć korytarze
Maziek, ale my piszemy o androidzie a nie gównoidzie. O co Ci idzie, bo nie załapałem...?
-
... oczywiście Tichy poczuje dużo więcej, a może nawet zobaczy... co poczuje rdzenny Eskimos drażniony tym zapachem...Obstawiam, że nic - tzn poczuję jakiś zapach. Inny niż te znane...
A co poczuje silikonowa maszyna drażniona zapachem goździka?
Wszyscy oni poczują zapach goździka. Czy on im coś przywoła czy nie, to sprawa drugorzędna (tutaj). Chodzi o to, że wąchacz nie jest w stanie odróżnić źródła zapachu.
Czyli musi istnieć jakieś sensorium?
Nie wiadomo. Może mogą być takie mózgi, które są same w sobie sensorium. Jednak zarówno zwierzęta na Ziemi, ludzie jak i wytwarzane przez nas roboty mają dobrze wyodrębnione zmysły od mózgu jako takiego - i podłączone kabelkami.
Po co te kabelki, skąd one? Tak rodzi się świadomość siebie. I z niej jest reszta, też rozum. Rozum poszukujący rozwiązań wynikających z posiadania sensorium.
Kabelki, żeby podłączyć, jak to kabelki. Tak wyewoluowało życie, że one są i w odpowiedzi na to, co po nich leciało, ale czy rozum musi mieć sensorium tak w ogóle? Co rozumiesz pod tym słowem w zasadzie?
Maziek, ale my piszemy o androidzie a nie gównoidzie. O co Ci idzie, bo nie załapałem...?
Hehe, wisisz mi klawiaturę, złota ććionka :) .
Chodzi mi o to, że jeśli sobie trudno wyobrazić, żeby android mógł zrozumieć o co chodzi z dobrym jedzeniem, to równie trudno sobie wyobrazić, żeby ze smakiem jeść gówno. Czyli że problem z wyobraźnią nie jest dowodom, że coś nie może istnieć i dostarczać uciech cielesno-elektronicznych.
-
Wszyscy oni poczują zapach goździka. Czy on im coś przywoła czy nie, to sprawa drugorzędna (tutaj). Chodzi o to, że wąchacz nie jest w stanie odróżnić źródła zapachu.
No to oczywiste, co poczują, że to samo - ale w kontekście czy maszyna może doświadczyć życia biologicznego (niech już tam, jak człowiek) - to jednak zagadnienie pierwszorzędne - co pójdzie za tym "poczuciem"?
A samo źródło poczucia goździk prawdziwy, czy atrapa - to w tym wypadku jest mniej istotne.
Różnica, że tak od czapy i mocno nieszykownie, dla Ciebie jest? ; czy wciągasz rozumem kartkę z narysowanym kieliszkiem z napisem c2h5oh, bo to jest w stanie maszyna (zdekodować), czy łyczek wódeczki parzący przełyk, z identycznego narysowanemu kieliszka?
Mi się zdaje, że maszyna by odczuć życie biologiczne musi stać się biologiczna - z wszystkimi ograniczeniami tegoż. I kac być musi.
ale czy rozum musi mieć sensorium tak w ogóle? Co rozumiesz pod tym słowem w zasadzie?
No zmysłowość. a chodzi mi o to - co niby miałoby napędzać czysty rozum?
Jakoś tak mi się układa - brak zmysłów=brak potrzeb; brak potrzeb=bierność.
Wiec układ logiczny czyli ten rozum czysty; albo będzie miał zaprogramowany imperatyw działania, albo... jakoś nie wierzę, by bezzmysłowa świadomość maszyny miała z automatu ciekawość i chęć poszerzania wiedzy.
To wszystko myśli się po coś, a "coś" jest ze zmysłów.
Czysty rozum to nic więcej jak kalkulator. I nie pogada on ci, nie pogada... co najwyżej possa(czy) ... prundu.
Czyli że problem z wyobraźnią nie jest dowodom, że coś nie może istnieć i dostarczać uciech cielesno-elektronicznych.
Jasne, ale w dyskutowanym - czy maszyna może być "jak człowiek"? , to chyba jest istotne - bo człowiek ma smaki. Nic więcej.
Marginesem, "człowiek" zbiorowy nie istnieje - on ma naturę zindywidualizowaną- no, każdy jest ciut inny.
Wiec może problem powinien brzmieć, nie "jak człowiek", ale powiedzmy "jak Walt Kowalsky"?
Hehe, wisisz mi klawiaturę, złota ććionka :) .
Swoją Ci oddam, jej już nic nie zaszkodzi... :)
-
Mnie nie chodziło tutaj o zdalniki (zależne od centrum dowodzenia - czyli nie autonomiczne), przesiadki osobowości, przeszczepy mózgów, transhumanizm, nawet nie prawdziwość/fałszywość doznań (wiemy, że i nas mózg oszukuje), a o efekt uzyskany z budowy biologicznej, procesu dojrzewania, uczenia, socjalizacji itp. czyli o kłębowisko żmij zwane potocznie człekiem.
Ja mówię o wszystkich konsekwencjach wynikających z biologii – nie o żadnych ekwiwalentach. O te w ogóle się nie sprzeczam – można jedzenie zamienić na ładowanie bateryjek (i tak dalej - jak napisałeś), ale on nie ma sobie tego wyobrazić - jak np. smakowała wczorajsza zupa ze szparagów – on ma to poczuć, bo ją jadł - ten android. Ma cierpieć na niestrawność, mieć biegunki, czuć głód itp. – pełne spektrum biologicznych doznań, które powodują, że człek podejmuje różne, zwichrowane decyzje – nie tylko te wynikające z analizy problemu, racjonalne. To uważam za niemożliwe, a nawet absurdalne.
"Gdybyśmy byli wolni od układu oddechowego, pokarmowego i wydalniczego, od rozmnażania (i całego tego jazzu, który do niego doprowadza), od razu bylibyśmy ukształtowani w dorosłą postać - to gdzie miejsce na całe spektrum człeczych przeżyć?"
OK, to jest punkt do dyskusji, ale moim zdaniem jeśliby to miał być argument, to należałoby go postawić w mocnej formie: tylko płciowo się rozmnażające stworzenia mogą być prawdziwie samoświadome, gdyż miewają ze sobą seks.
A in vitro? Seksu być nie musi.
Niemniej wszystkie pozostałe punkty "zniewolenia" są aktualne i kształtują człeczą świadomość, determinują ją, powodują nią.
Ja nie odmawiam możliwości zaistnienia samoświadomości w przyszłych mózgach elektronowych - ale najwidoczniej inaczej rozumiem to "jak człowiek". Rozumiem je w węższym znaczeniu: jako zdolność do abstrakcyjnego myślenia, uczenia się itp., ale nie jako kopię z całym bagażem pełnym żmij;)
-
I tym tropem uważam, że robot nigdy biologii w całej jej rozciągłości - nie doświadczy.
W sensie budowa robota, który miałby odczuwać wszystkie stany związane z wymienionymi układami biologicznymi wydaje mi się jeśli nie niemożliwa, to absurdalna.
Zgadzam się z Tobą. Rzecz najważniejsza – po co takiego budować? Diagoras.
Po co to? Żeby do tych trzech miliardów istot białkowych dołączyć jeszcze jedną, ale zbudowaną z plastyków i miedzi? To dobre jako sztuczka cyrkowa, ale nie jako dzieło cybernetyki... /…/
- W każdym razie wiem, czego nie chcę. Nie chcę powtórzyć mózgu ludzkiego. Natura, Przyroda, miała swoje powody, dla których go skonstruowała. Biologiczne, adaptacyjne, przystosowawcze i tam dalej. Konstruowała w oceanie i w gałęziach, po których łaziły małpoludy, pomiędzy kłami, pazurami i krwią, między żołądkiem a rozrodem. Ale co mnie to wszystko razem obchodzi jako KONSTRUKTORA?!
Co nie wyklucza budowy robota inteligentnego, "myślącego jak człowiek", ale w sensie myślenia abstrakcyjnego opartego na analizie danych, a nie przeżywającego życie jak człowiek.
i
Ja nie odmawiam możliwości zaistnienia samoświadomości w przyszłych mózgach elektronowych - ale najwidoczniej inaczej rozumiem to "jak człowiek". Rozumiem je w węższym znaczeniu: jako zdolność do abstrakcyjnego myślenia, uczenia się itp., ale nie jako kopię z całym bagażem pełnym żmij;)
Hm...robot nie przeżywający życia jak człowiek, a jednak „myślący jak człowiek”...
Ciekaw jestem, w jakim stopniu człecza biologia determinuje myślenie, które my nazywamy abstrakcyjnym? Czy w odróżnieniu od emocyjnego, myślenie racjonalne, abstrakcyjne doprawdy jest, by tak ująć, inwariantem, niezmiennikiem? W sensie nie zależy od budulca, układów, środowiska itd?
Weźmy, jak to się uważa, szczyt myślenia abstrakcyjnego – matematykę. Jak sądzisz, gdyby byliśmy rasą robotów albo rozumnych plazmoidów, czy byłaby nasza matematyka z grubsza taka sama jak ziemska?
Dawno temu czytałem opowiadanie prof. Władimira Tretjakowa, rosyjskiego matematyka. Pół-fantastyczne, pół-żartobliwe. Niestety nie pamiętam tytułu. O bezkształtnym, rozmytym świecie Delfijczyków, gdzie przedmioty, a nawet żywe istoty nie mają wyraźnych granic. W tym świecie matematyka była nauką nieścisłą. A pewnego uczonego, który wpadł na pomysł „punktu” jako pojęcia matematycznego, nazywano wariatem i o mało nie wsadzono do czubków.
Hm... przynajmniej z pozoru dzisiejsza AI „myśli” (i mówi) jak człowiek. Może dlatego że posługuję się "wszczepionym" ludzkim językiem? A przecież w języku znajduje swoje odźwierciedlenie biologia, całe owe „kłębowisko żmij”. W tym sensie doświadcza – w pewnym stopniu i pośrednio – życia biologicznego.
Ale czy tak pozostanie i w przyszłości? Rzecz w tym, że znaczna część – jeśli nie większość - wyrazów i pojęć naszego języka jest dla maszyny zupełnie obca, pozbawiona sensu. Jak kolor dla niewidomego. „Przyjemność jedzenia”, „ból brzucha” – co to takiego? Ponieważ nie znajdują się w „sprzężeniu zwrotnym” z ciałem, prawdopodobnie zostaną stopniowo wyeliminowane z języka kolejnych generacji AI. A gdyż natura nie znosi próżni, ich miejsce zajmą inne, kompletnie niezrozumiałe dla nas, istot biologicznych, pojęcia. Poczynając od najprostszych - „przyjemność ładowania baterii”, ”ból łożysk”... Taka sobie dywergencja rozwoju - językowa i mentalna...
-
Moim zdaniem, jeżeli uważacie, że istota elektroniczna nie może "doświadczyć biologii w całej rozciągłości" - to musicie też wierzyć, że życie posiada pierwiastek boski, którego nie da się śmiertelnymi rękami zmajstrować bądź odtworzyć. Bo albo per analogiam wszystko jest z materii i da się odtworzyć, albo jest ten pierwiastek i zabrania.
Nawiasem akurat przeczytałem art. o implantach pozwalającym osobom sparaliżowanym sterować wyłącznie myślą protezami - i te protezy dają do mózgu informacje zwrotne, które są "siłą dotyku" czy "wyczuciem położenia protezy". Akurat o najciekawszej z tego punktu widzenia sprawie - CO WŁAŚCIWIE czuje człowiek sterujący taką protezą, czy to jest to samo, co czuł, zanim jeszcze stracił władzę od szyi w dół, kiedy własną ręką chwytał zroszoną, zimną szklankę piwa i niósł ją do ust - niewiele niestety napisano. (A faktycznie, "główny bohater" artykułu, zapytany przed rozpoczęciem eksperymentów z implantem, czego najbardziej by chciał, wyznał, że najbardziej chciałby własnoręcznie napić się piwa ze szklanki).
-
Moim zdaniem, jeżeli uważacie, że istota elektroniczna nie może "doświadczyć biologii w całej rozciągłości" - to musicie też wierzyć, że życie posiada pierwiastek boski,
Eee, to mocno pojechałeś, wciskając mi Boga w brzuch :)
Nic z tych rzeczy typu mystic- sprawa jest banalnie prosta. Jogurt o smaku banana nie jest tym samym co banan. I tylko tyle.
Rzecz w budulcu. Maszyna na innym budulcu będzie podlegała prawidłom tego budulca, innego zaś nie.
Przykład z protezą bardzo dobry by wyjaśnić o co mi kama...
- CO WŁAŚCIWIE czuje człowiek sterujący taką protezą, czy to jest to samo, co czuł, zanim jeszcze stracił władzę od szyi w dół, kiedy własną ręką chwytał zroszoną, zimną szklankę piwa i niósł ją do ust - niewiele niestety napisano. (A faktycznie, "główny bohater" artykułu, zapytany przed rozpoczęciem eksperymentów z implantem, czego najbardziej by chciał, wyznał, że najbardziej chciałby własnoręcznie napić się piwa ze szklanki).
Proteza zastąpiła podstawową funkcję ręki - i dobrze. Jak sama nazwa mówi jest protezą, zastępnikiem.
Ale czy owa proteza;
- spoci się podczas nerwowej sytuacji?
- można się w nią sparzyć?
- pozwoli na efekt "gęsiej skórki"?
- etc
Otóż, moim zdaniem nie, gdyż inaczej musiałaby być dokładna kopią ręki, łącznie z budulcem. Oczywiście proteza ma zapewne masę innych zalet i być może jest bardziej funkcjonalna niż oryginał, ale gdyby to była proteza nogi, to miłośniczka np. depilacji nie miałaby z niej wielkiego pożytku. :) I tylko o to mi..
Mam wrażenie, że człowiek przyzwyczajony do tysiecy drobnych odczuć nie zwraca na nie uwagi, a często to one decydują o zachowaniach (np. nadmierna potliwość) i to kluczowych.
Dokładniej to wyjaśnili bodaj w Testosteronie :D
Wracając do głównego pytania - właściciel protezy ręki, poczuje, że ma protezę ręki która pełni główną funkcję reki. Oczywiście, nie wykluczam zbudowania idealnej ręki "jak prawdziwa", ale to już nie będzie proteza.
Choć tu pojawi się dylemat, który Lem rozważał już w Dialogach - czy takie same=te same.
Podobnie z maszynowa świadomością. Będzie jakaś inna. Ale - nie ludzka.
I ważnym jest - skoro mamy taką perspektywę - tej nadzwyczajnej Asi , by chociaż spróbować pomyśleć o jej priorytetach, motywatorach... czego ona może od nas chcieć?
Bo będziemy dla niej powiedzmy, jako te owady dla nas - jedne są pożyteczne i je hodujemy, drugie tępimy bez litości jako szkodniki.
-
Rzecz najważniejsza – po co takiego budować? Diagoras.
Po co to? Żeby do tych trzech miliardów istot białkowych dołączyć jeszcze jedną, ale zbudowaną z plastyków i miedzi? To dobre jako sztuczka cyrkowa, ale nie jako dzieło cybernetyki... /…/
- W każdym razie wiem, czego nie chcę. Nie chcę powtórzyć mózgu ludzkiego. Natura, Przyroda, miała swoje powody, dla których go skonstruowała. Biologiczne, adaptacyjne, przystosowawcze i tam dalej. Konstruowała w oceanie i w gałęziach, po których łaziły małpoludy, pomiędzy kłami, pazurami i krwią, między żołądkiem a rozrodem. Ale co mnie to wszystko razem obchodzi jako KONSTRUKTORA?!
Diagoras ładne credo wygłosił, jak z "Summy..." wzięte (Konstruktor itd.), ale jak co do czego przecie zegar z Corcoranem-kukułką zbudował, i to z pobudek typowo nisko-ludzkich, z mulistego dna człowieczeństwa pochodzących (na złość, by rywala pognębić, etc.) ;).
Ciekaw jestem, w jakim stopniu człecza biologia determinuje myślenie, które my nazywamy abstrakcyjnym? Czy w odróżnieniu od emocyjnego, myślenie racjonalne, abstrakcyjne doprawdy jest, by tak ująć, inwariantem, niezmiennikiem? W sensie nie zależy od budulca, układów, środowiska itd?
Weźmy, jak to się uważa, szczyt myślenia abstrakcyjnego – matematykę. Jak sądzisz, gdyby byliśmy rasą robotów albo rozumnych plazmoidów, czy byłaby nasza matematyka z grubsza taka sama jak ziemska?
Dobre pytanko Lieber LA ;).Clarke w latach '50 je stawiał (https://forum.lem.pl/index.php?topic=621.msg32801#msg32801)... acz odpowiedź jakiej udzielił budzi moje wątpliwości, tj. wbrew niemu, i wbrew Lemowi-z-GOLEMem, skłonny jestem wątpić jeśli nie w możliwość istnienia czystego intelektu, to w praktyczny sens budowania go.
-
Moim zdaniem, jeżeli uważacie, że istota elektroniczna nie może "doświadczyć biologii w całej rozciągłości" - to musicie też wierzyć, że życie posiada pierwiastek boski, którego nie da się śmiertelnymi rękami zmajstrować bądź odtworzyć. Bo albo per analogiam wszystko jest z materii i da się odtworzyć, albo jest ten pierwiastek i zabrania
Nie bardzo rozumiem dlaczego jeśli coś, co jest zrobione z jednego materiału nie da się odtworzyć w 100% w innym materiale - musi zawierać pierwiastek boski?
W sensie: młotka z wody nie ukręcisz.
A jeśli mówimy o kopiowaniu - to faktycznie wkraczają Dialogi.
-
W sensie: młotka z wody nie ukręcisz.
Ja się bardzo sprężyć, to młotek z wody da się ukręcić, jeno gwoździa nim nie wbijesz.
Z drugiej, wbijesz tego gwoździa strumieniem wody pod dużym ciśnieniem, ale to nie będzie młotek. :D
-
W sensie: młotka z wody nie ukręcisz.
Ja się bardzo sprężyć, to młotek z wody da się ukręcić, jeno gwoździa nim nie wbijesz.
Z drugiej, wbijesz tego gwoździa strumieniem wody pod dużym ciśnieniem, ale to nie będzie młotek. :D
I Ty Brutusie...:)))
Ja pomyślałam o zamrażaniu i takim lodomłocie;))
Ale chodzi o pełną funkcjonalność 8)
-
Nie bardzo rozumiem dlaczego jeśli coś, co jest zrobione z jednego materiału nie da się odtworzyć w 100% w innym materiale - musi zawierać pierwiastek boski?
Jeżeli chodzi o to, że z metalu nie da się zrobić drewna - to się zgadzam. Ale czy my o tym dyskutujemy, czy dyskutujemy o analogiach? Że co prawda android będzie patrzył na jedzenie bladawca jak bladawiec na jedzenie gównoida ((C) liv) - ale będzie miał analogiczne do ludzkich uczucia na widok gniazdka elektrycznego z bolcem uziemiającym?
PS, a co do robienia z czegoś czego innego, to nie zapominajmy o akceleratorach! Zresztą może z lodu VII młotek będzie jak ta lala.
-
Nie bardzo rozumiem dlaczego jeśli coś, co jest zrobione z jednego materiału nie da się odtworzyć w 100% w innym materiale - musi zawierać pierwiastek boski?
Jeżeli chodzi o to, że z metalu nie da się zrobić drewna - to się zgadzam. Ale czy my o tym dyskutujemy, czy dyskutujemy o analogiach? Że co prawda android będzie patrzył na jedzenie bladawca jak bladawiec na jedzenie gównoida ((C) liv) - ale będzie miał analogiczne do ludzkich uczucia na widok gniazdka elektrycznego z bolcem uziemiającym?
Będzie tak patrzył na wszystkie funkcje biologiczne - bo będzie inny - nie będzie jak człowiek.
Człowiek może jeszcze jakoś poczuć empatię do gównianego życia gównoida, bo poniekąd je z nim dzieli.
Jak to u Dukaja: wszyscy żyjemy w gnoju (czyli w biologicznym realu).
Smak różnych gatunków prądu - na języku? Kłopoty po spożyciu egipskiego prądu? To są analogie - ale nie "jak człowiek".
I dodam, że kompletnie nie chodzi mi o wywyższanie człeka - tylko o stwierdzenie, że przeniesienie go na inny nośnik, wykluczenie biologii - daje całkiem inny gatunek.
-
Moim zdaniem, jeżeli uważacie, że istota elektroniczna nie może "doświadczyć biologii w całej rozciągłości" - to musicie też wierzyć, że życie posiada pierwiastek boski, którego nie da się śmiertelnymi rękami zmajstrować bądź odtworzyć. Bo albo per analogiam wszystko jest z materii i da się odtworzyć, albo jest ten pierwiastek i zabrania
Nie bardzo rozumiem dlaczego jeśli coś, co jest zrobione z jednego materiału nie da się odtworzyć w 100% w innym materiale - musi zawierać pierwiastek boski?
W sensie: młotka z wody nie ukręcisz.
Też sądzę, że pierwiastek nie ma z tym nic wspólnego. Są rzeczy, których nie da się zmajstrować z powodów naturalnych. Nie da się zbudować prawdziwego wozu opancerzonego z tektury i drewna, tylko makietę. Tak samo nie da się dokładnie odtworzyć, zbudować istotę biologiczną z materiału niebiologicznego.
Z pewnością ciało człowieka, biologia, owo kłębowisko, przesądza o jego sposobie myślenia. Determinuje go. Jeśli chcemy, żeby android myślał jak człowiek, musimy odtworzyć w obwodach scalonych i kabelkach nie tylko mózg człowieka, lecz całe ciało. W najdrobniejszych szczegółach, z człekokształtnością, ze wszystkimi układami, z moczą i krwią, z całym spektrum biologicznych doznań, włącznie z elektronicznym głodem, elektroniczną biegunką itd. Tego nie da się zrobić, nie uciekając do fantomatyki i symulacji. Symulacji nie tylko ciała, lecz i otaczającego świata. Czyli powracamy do Corcorana.
A nawet gdyby się udało, pytanie – po co? Po co naśladować, imitować człeczą biologię i człecze myślenie? Jak gdyby ktoś udowodnił, że jest ono z każdego punktu widzenia najlepsze ze wszystkich możliwych...
-
Są rzeczy, których nie da się zmajstrować z powodów naturalnych. Nie da się zbudować prawdziwego wozu opancerzonego z tektury i drewna, tylko makietę. Tak samo nie da się dokładnie odtworzyć, zbudować istotę biologiczną z materiału niebiologicznego.
Może nie da się tylko na pewnym poziomie rozwoju technologii? Gdybyś dysponował emiterem structural integrity fields jak startrekowi, albo magią (pamiętajmy o 3 Prawie A.C.C.) jak Ged (szukaj u Le Guin) czy inny Rajmund Kaesil Maria Żarny z Warzhadów (jw. - tylko u Dukaja), to byś i z tektury czołg zrobił.
"Ruszyli ku "Czarno-czerwonemu". Wahadłowiec unosił się dwadzieścia łokci nad posadzką. Miał kształt pękatego cygara, wykonany był z dębowego drewna, gładko wypolerowanego i pociągniętego pokostem; na obu końcach zamykały go symetryczne rozety wielkich, kryształowych okien. Generał mrugnął sobie w spojrzeniu dymnikiem, wizualizując jawne poczwórne zaklęcie hermetyzujące Łobońskiego-Krafta, które oplatało ściśle pojazd; nie dostrzegł w nim żadnych luk, i nie spodziewał się dostrzec, znając dokładność magtechów Tuula - a i tak musiał im przecież zawierzyć, nie sposób dopilnować wszystkiego samemu, konstrukty czarów statków kosmicznych należą do najrozleglejszych i najbardziej skomplikowanych."
"Ruch Generała"
-
Gdybyś dysponował emiterem structural integrity fields jak startrekowi, albo magią...
Magia? O tym nie pomyślałem :)
Jeśli brać pod uwagę magię, musimy chyba uznać rabbiego Jehudę Löw ben Becalela (https://pl.wikipedia.org/wiki/Jehuda_Löw_ben_Becalel) za ojca robotyki?
-
Magia? O tym nie pomyślałem :)
Jeśli brać pod uwagę magię, musimy chyba uznać rabbiego Jehudę Löw ben Becalela za ojca robotyki?
Niezłe rozszerzenie zagadnienia. Uderzę we wnuki :)
To w grę może też wchodzić INBADCZAM zwłaszcza że podjęto tam próby produkcji "dubletów" i prekursora tej AI tyle że tymczasowo (no, ale to lata 60-te) w wersji ludzkiej, czyli „model człowieka niezaspokojonego”, uniwersalnego konsumenta, który pożąda wszystkiego i wszystko może.
-
Jeśli mówicie, że istota z innego budulca nie może mieć emocji analogicznych z ludzkimi (zwierzęcymi) - nie zgadzam się z Wami. Wg mnie to co mówicie jest antropocentryczne albo białkocentryczne. Wg mnie nie ma po temu żadnych rozsądnych argumentów, aby tak musiało być. Pewnie będą to inne emocje, ale nie "gorsze" i nie o mniejszym natężeniu. Nie chodzi tu o imitowanie, ale zresztą gdyby już taką imitację stworzyć, to na jakiej podstawie uważacie, że będzie ona sztuczna? Jak byście odróżnili? Czy gdyby, odnieśmy się do Lema i Niezwyciężonego - ta "nekrosfera" po latach wydała myślący płód - to dlaczego miałby on być wyzbyty emocji? Nie mówię, że na pewno by je miał, ale jaki argument przemawia za tym, że na pewno nie?
-
To w grę może też wchodzić INBADCZAM zwłaszcza że podjęto tam próby produkcji "dubletów" i prekursora tej AI tyle że tymczasowo (no, ale to lata 60-te) w wersji ludzkiej, czyli „model człowieka niezaspokojonego”, uniwersalnego konsumenta, który pożąda wszystkiego i wszystko może.
:)
Słowo „INBADCZAM” w języku polskim podobno nie zawiera żadnej aluzji. Natomiast w oryginale u Strugaccych nazwa instytutu „ВНИИЧАВО” brzmi prawie tak samo jak „ничаво” – w gwarze wiejskiej „niczego”, „nic”
@maziek
Maźku, przecież chyba nikt nie twierdzi, że emocje androida bedą „gorsze”. Po prostu będą inne, nie człecze, i to znajdzie swoje odbicie na sposobie myślenia. A co do imitacji, będzie sztuczna w tym sensie, w jakim sztucznym jest ciało ektoka. Układy, narządy, nawet człekokształtność robota – to nic innego jak dekoracja. Czyżby, Twoim zdaniem, optymalnie z inżynierskiego punktu widzenia zbudowana inteligentna maszyna - na sześciu gąsienicach i wyposażona w silniki odrzutowe - będzie miała emocje, myślenie, świadomość analogiczne z ludzkimi?
-
Pewnie będą to inne emocje, ale nie "gorsze" i nie o mniejszym natężeniu.
Czyli jednak się zgadzasz :D
Bo ja to właśnie staramłem się napisać, a Olka chyba też. (teraz widzę, i dorzucam LA :) )
Jasne, że jakieś emocje być mogą - absolutnie nie gorsze, jednak na pewno inne. Może różnimy się w odbiorze słowa "analogiczne"? Dla mnie to prawie tożsame.
I, o ile mogę wyobrazić sobie bateryjkę z sensorem ubytku prądu, który to ubytek przełoży się na jakiś rodzaj dyskomfortu bateryjki i chęć 'uzupełnienia" ubytku przez podobieństwo do zwierzęcego głodu, to trudno mi wyobrazić sobie emocji związane np. z odbiorem piękna, estetyki. Mało tego, coś tak zbytkowego w nazbyt logicznych obwodach może wcale nie zaistnieć. Czy Golem przeglądał się w lustrze?
Ewentualnie ta żarówka Muncha mogłaby bateryjce plusa z minusem zmieszać
Nie mówię, że na pewno by je miał, ale jaki argument przemawia za tym, że na pewno nie?
Chyba nikt tu tak nie twierdził - że na pewno nie.
Ja nawet stawiałem problem ciekawości jakie one mogą być, skoro inne, czyli co napędzi maszynę, bo przecież emocje to właśnie napęd. Choćby i przez sublimację.
-
:)
Słowo „INBADCZAM” w języku polskim podobno nie zawiera żadnej aluzji. Natomiast w oryginale u Strugaccych nazwa instytutu „ВНИИЧАВО” brzmi prawie tak samo jak „ничаво” – w gwarze wiejskiej „niczego”, „nic”
O, ciekawostka!
Ponieważ czary i magia to w gruncie to samo - zostaje NIC.
Niezależny Instytut Czarów... dobratam, przesadziłem, wszak jesteśmy w ZSRR...Narodowy ;)
-
Ponieważ czary i magia to w gruncie to samo - zostaje NIC.
Niezależny Instytut Czarów... dobratam, przesadziłem, wszak jesteśmy w ZSRR...Narodowy ;)
Brak mi słów. Podziwiam Cię, livie. Doprawdy. Utalentowany jesteś:)
(https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRc3cVR6BmVuafWV9jlK-q8wBB0e8MI5YLTmNAO_Marqq2e8vFy)
-
Jeśli brać pod uwagę magię, musimy chyba uznać rabbiego Jehudę Löw ben Becalela (https://pl.wikipedia.org/wiki/Jehuda_Löw_ben_Becalel) za ojca robotyki?
Gwoli uporządkowania: mówiąc umownie o magii miałem oczywiście (stąd wtóre przywołanie Clarke'a) na myśli przyszłe (albo i gdzieś już między gwiazdami czy w innych wszechświatach używane) technologie, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, a których zastosowanie może to czy owo postawić na głowie*.
* Owszem, jest to czynnik cokolwiek czajniczkowy, ale - IMHO - w świetle tego, jak potrafiły zaskakiwać kolejne przełomy techn. - niepomijalny.
Skoro jednak przy magii w tradycyjnym pojęciu jesteśmy, to - oczywiście - można szydzić, iż rzucanie czarów jest b. łatwe, gorzej z ich skutecznością ;), ale nie da się ukryć, że jeśli rabin Löw ben Becalel próbował stworzyć golema, to tytuł pre-robotyka mu przysługuje, niezależnie od (braku) efektu tych prób*. (Jeśli zaś tylko wmówiono mu tego golema w brzuch ;), to tytuły swego typu prekursorów robotyki przysługują tym wmawiającym, bo ich opowieści jakąś tam inspirację dla późniejszych prób intelektronicznych stanowiły.)
Pamiętam zresztą z młodości, że rozmaite prace o historii i perspektywach automatyki tradycyjnie od Talosa i golema się zaczynały.
* Tak jak i przysługuje Minsky'emu np., który również godnej tego miana SI nie stworzył, choć usiłował.
-
Tak, odczytałem, że uważacie, że android, w przeciwieństwie do gównoida, nie może mieć emocji, względnie symulowane. Dlatego pisałem o analogii, nie tożsamości. Natomiast jawi mi się ciekawe pytanie, czy emocje, jeśli są emocjami, mogą być "inne". Czy przypadkiem przy pewnym stopniu uogólnienia nie są "takie same". Wszak chodzi o pozaracjonalne sterowanie racjonalnym (plus - minus) umysłem - z jednej strony. Z drugiej, cokolwiek wiemy wyłącznie o własnych emocjach, a cudzych tylko na visus. I w zasadzie skąd wiecie, że w ogóle mam jakieś emocje, a tym bardziej, jakie? Może Wam nakłamałem?
-
I, o ile mogę wyobrazić sobie bateryjkę z sensorem ubytku prądu, który to ubytek przełoży się na jakiś rodzaj dyskomfortu bateryjki i chęć 'uzupełnienia" ubytku przez podobieństwo do zwierzęcego głodu, to trudno mi wyobrazić sobie emocji związane np. z odbiorem piękna, estetyki. Mało tego, coś tak zbytkowego w nazbyt logicznych obwodach może wcale nie zaistnieć.
Emocje i cała reszta powstały w procesie ewolucyjnym jako odpowiedź na wymagania/uwarunkowania - z jednej strony uczących się sieci neuronowych, z drugiej zewnętrznego środowiska i samego procesu ewolucji. Odczucia estetyczne też są wytworem ewolucji, i wygląda na to, że obecne sa równiez u zwierząt, a ich źródłem są podstawowe instynkty - doboru partnera do rozmnażania, a byc może również tego "zwierzęcego głodu", który już pozwala na rozróżnienie tego, co pożądane, a co nie.
-
A właśnie, a dlaczego Twoim zdaniem liv, odbiór piękna i estetyki jest poza zasięgiem?
Jeszcze jedna sprawa, nie pamiętam jakie to było opowiadanie, ale było takie Lema, które można streścić tak, że rozwaliła się rakieta, śledztwo wykazało, że człowiek odpowiedzialny za naukę i trenowanie jej komputera pokładowego strasznie go męczył i cały czas kazał mu sprawdzać, czy manewr który chce wykonać jest najlepszy, w efekcie komputer zamiast sterować rakietą sprawdzał, czy chce dobrze sterować, a potem sprawdzał, czy dobrze sprawdził itd. - a rakieta nie stała w miejscu i się rozwaliła.
Długo było to dla mnie pomysłem a la średniowieczny "powóz bez konia" czy "latający dyliżans", bo komputer powstaje ze sztancy i ma jakiś program i ewentualnie można testować ten program, ale niczego nie można go "nauczyć", ani nie da się go "wytrenować" - aż przyszły sieci neuronalne, które się trenuje i one sobie same wytwarzają, wzmacniają bądź osłabiają połączenia na podobieństwo tego, co zachodzi w mózgu między neuronami. I ze względu na złożoność tych sieci jest jak ze smartfonami tylko jeszcze gorzej - o ile wiadomo ile i jakich elementów składa się na taką sieć to nie wiadomo jak, i z jakimi wagami są połączone. Ciekawe, nie? Może tam już kiełkują emocje? W zasadzie tego nie wiadomo, bo to są już po trosze czarne skrzynki, jak mózg ludzki.
-
No, maziek, zapomnieć Ananke... ile Ty masz lat? ::)
-
Stydzę się. Ananke, oczywiście. 52. Niestety nigdy nie miałem pamięci do szczegółów typu tytuły, imiona i nazwy miejsc, a teraz to w ogóle rano muszę sprawdzać w dowodzie osobistym, jak się nazywam, o ile sobie przypomnę, gdzie go położyłem wieczorem.
-
W sumie też nie pamiętam tytułów poszczególnych opowiadań, ale to należy do moich ulubionych, i pewnie dlatego zapamiętałem. A może dlatego, że Ananke znam też skądinąd :)
Skoro o pamięci, przypomniałem sobie, że miałem wrzucić fragment z czytanej jakiś czas temu książki - coś jakoś skojarzyło mi się Lemowo. Akurat spasuje do tematu.
Pedro Domingos: Naczelny Algorytm.
Seks nie odniósł sukcesu w uczeniu maszynowym, ale na pocieszenie odegrał ważną rolę w rozwoju technologii pod innymi względami. Pornografia była nieoficjalnym przebojem internetu, tak samo jak wcześniej była przebojem druku, fotografii i filmu. Wibrator był pierwszym podręcznym urządzeniem elektrycznym, o stulecie wyprzedzając telefon komórkowy. Skutery przyjęły się w powojennej Europie, a zwłaszcza we Włoszech, bo pozwalały parom młodych ludzi uciec spod bacznego oka rodziny. Ułatwianie spotykania partnerów było niewątpliwie jednym z kluczowych zastosowań ognia po odkryciu go przez Homo erectus milion lat temu; i równie niewątpliwe jest to, że kluczowym czynnikiem motywującym opracowanie robotów coraz bardziej podobnych do ludzi będzie branża robotów seksualnych. Seks wydaje się po prostu nie tyle środkiem do celu, ile celem ewolucji technologicznej.
-
coś jakoś skojarzyło mi się Lemowo.
Nawet dubeltowo - "Sexplosion" i przywoływana już "Pralnicza"... I jeszcze coś by się znalazło (choćby z kanalizacją czy głupcem i kanalią).
-
I w zasadzie skąd wiecie, że w ogóle mam jakieś emocje, a tym bardziej, jakie? Może Wam nakłamałem?
i
Stydzę się.
Nicanic Ci nie wierze ;D
Emocje i cała reszta powstały w procesie ewolucyjnym jako odpowiedź na wymagania/uwarunkowania - z jednej strony uczących się sieci neuronowych, z drugiej zewnętrznego środowiska i samego procesu ewolucji. Odczucia estetyczne też są wytworem ewolucji, i wygląda na to, że obecne sa równiez u zwierząt, a ich źródłem są podstawowe instynkty - doboru partnera do rozmnażania, a byc może również tego "zwierzęcego głodu", który już pozwala na rozróżnienie tego, co pożądane, a co nie.
No pewnie jakoś tak to było. I jeszcze te sublimacje popędów w sztukę... może i to nienaukowe, ale coś w tym jest, przynajmniej u niektórych tfurcuf.
I teraz jest ta maszyna pozbawiona instynktów - trzeba by je jakoś zasymulować, wtedy może pojawią się prawdziwe emocje>? No, jakoś tak, instynkty układają mi się w brak+przymus, który chcemy zaspokoić. Zmuszają nas, a my z tym walczymy. Walczymy? Bo ta kultura...
Jakie braki zasymulować maszynie, by zaczęła mieć podobne "jazdy". Powiedzmy zakończone napisaniem wiersza. Nie, jako formy literackiej umiem-to-tłukę na żądanie w stylu maszyny Trurla - tylko jako zaspokojenie potrzeby. Stąd jakoś, jedyna wyobrażalna forma estetyki maszynowej kojarzy mi do geometrycznej, co i u Lema było - że Machina na krążki Indiotów przerabiała - regularne. Oczywiście jakby zaprogramować na kubizm to będzie inaczej - ale rozważam brak czynnika ludzkiego.
A właśnie, a dlaczego Twoim zdaniem liv, odbiór piękna i estetyki jest poza zasięgiem?
Tak radykalnie nie napisałem. Raczej jako domniemanie...dlaczego?
Bo to takie zbytkowne, niepotrzebne, nieracjonalne - a maszyna kojarzy mi się do odwrotności napisanego. Musiałaby mieć jakiś aspekt szaleństwa i tu wracamy do emocji. Poza tym w sztuce istotna jest niedoskonałość - piękno doskonałe jest doskonale nudne. Więc to duża sztuka z błędu zrobić atut a nawet clou. :)
I obawiam się, że obwody czysto logiczne nie wiedzą nawet o co mi idzie ;D
-
Łżę jak pies, to chyba jasne ;) ?
Mnie się zdaje, że jeśli (czego powtarzam, nie potrafię sobie wyobrazić, ale nie uważam, że to niemożliwe) - jeśli uda się sprawić, by maszyna miała prawdziwe emocje, to moim zdaniem odczucia estetyczne są z tej samej beczki.
Od badań Konrada Lorenza wiadomo, że w nieco mniej skomplikowanych mózgach ptasich wyzwolenie instynktownego zachowania jest kwestią umiejętnie umieszczonej jednej elektrody. I tak dźgnięty w odpowiednie miejsce ptasi móżdżek realizuje program zapisany w miedzymózgowiu - np. "lotnik kryj się" albo "ponętna kura w okolicy!". Realizacja jest instynktowna, ale dopasowana do realiów i otoczenia - tzn. jeśli "lotnik kryj się", to ptak wydaje ostrzegawcze dźwięki, patrzy w niebo, unika otwartych przestrzeni i usiłuje się pod czymś schować. U nas też to siedzi w środku, tylko bardziej zawalone od góry szarą substancją.
-
Może stąd się dowiemy co z tymi robocimi emocjami?;)
https://vimeo.com/246273810 (https://vimeo.com/246273810)
https://www.behance.net/gallery/65888469/CYBORGY-animated-film (https://www.behance.net/gallery/65888469/CYBORGY-animated-film)
Podobno inspirowane Lemem:)
-
Mnie się zdaje, że jeśli (czego powtarzam, nie potrafię sobie wyobrazić, ale nie uważam, że to niemożliwe)
A, to podobnie jak ja. :)
- jeśli uda się sprawić, by maszyna miała prawdziwe emocje, to moim zdaniem odczucia estetyczne są z tej samej beczki.
Też tak sądzę. Z tym, że estetyka ma duże spektrum - od ozdobnej typu "jeleń na rykowisku" i "serwetki", po sztukę grzebiącą w trzewiach, która to z tą ozdobną nie ma wiele wspólnego.
I że kierunek preferowanej sztuki od rodzaju emocji jakoś zależy.
I tak dźgnięty w odpowiednie miejsce ptasi móżdżek realizuje program zapisany w miedzymózgowiu - np. "lotnik kryj się" albo "ponętna kura w okolicy!"
Tyle że człowiek nie kura i ta różnica w uleganiu instynktom - Pilecki na ten przykład dał się złapać do koncentracyjniaka. Gdyby był kurą, pewnie by uciekał.
U nas też to siedzi w środku, tylko bardziej zawalone od góry szarą substancją.
I to ta sprzeczność o której piszę od początku (lub tak mi się zdaje :) )
- jak ją przełożyć na sprzeczne programy w ASI?
Tak by się spociła? 8)
-
Podobno inspirowane Lemem:)
Że niby jakiś nieznany rozdział dzieła Cyfrotikon o dewijacyach, superfiksacyach, a waryacyach serdecznych? ;)
Pilecki na ten przykład dał się złapać do koncentracyjniaka. Gdyby był kurą, pewnie by uciekał.
A czy to nie jest przypadkiem - bohaterstwa nie umniejszając -- również uleganie instynktom, tylko bardziej złożonym?
Tak by się spociła? 8)
Nie wiem jak, ale przecie to stały motyw w najwyborniejszej SF - Setaur, HAL, Aniel*... Intuicjonista widziałby w tym argument na rzecz tezy, że pewnie się da. Nie-intuicjonista znów dowód na to, że nawet najtęższe łby pewnych (instynktownych) antropomorficznych wyobrażeń o rozumności nie przeskoczą...
* Gdzie raz bierze się to z awarii, raz z wrzucenia sprzecznych programów, raz - nie wiedzieć jak (że niby Tajemnica piękna)... Przy czym z tą tajemnico-przypadkowością to może być niegłupi trop... i tu wracamy do smartfonów i do tego jak maszyny - maszyny rodzą... Prowadzeni przez te słowa z "Wypadku":
"Ponieważ jednak mózgi ich nie powstawały na taśmie montażowej, lecz w procesie powolnej hodowli monokryształów, z jej rozrzutem statystycznym nie do opanowania, mikroskopijne skądinąd przesunięcia molekuł powodowały takie różnice końcowe, że na dobrą sprawę nie istniały dwa identyczne automaty."
Choć fony jednak z taśm schodzą:
https://antyweb.pl/jak-powstaje-smartfon/
https://innpoland.pl/144335,z-wizyta-w-chinskiej-fabryce-smartfonow-jak-produkuje-sie-smartfony-w-azji
ps. Nawiasem, skoro na "Pirxa" i roboty tamtejsze zeszło: termin nieliniowiec/automat nieliniowy jest nieźle zakorzeniony w rzeczywistości, jeśli ktoś - z lurkerów raczej, niż z tubylców ;) - nie wiedział:
https://www.academia.edu/34923908/Sieci_neuronowe_-_sieci_nieliniowe
-
Tyle że człowiek nie kura i ta różnica w uleganiu instynktom - Pilecki na ten przykład dał się złapać do koncentracyjniaka.
Ale widzisz to nie jest oczywiste. Po pierwsze może Pilecki poszedł tam przez rozum (czyli zapanował nad emocjami), bo zależało mu na efekcie. Wręcz jestem przekonany, że musiał stłumić emocje. Oczywiście można też postawić tezę, że że emocje "za" były silniejsze niż "przeciw", i taka wyszła wypadkowa. Oczywiście nie porównuję człowieka do kury, raczej chodzi mi o to, że akurat ten segment (emocje) kura ma bardzo podobny, bo równie stary.
Co do ostatniego zdania, jak to przełożyć aby nie było sztuczne - pełna zgoda, własnie tego nie potrafię sobie wyobrazić.
-
liv,
Twoje argumenty to krytyka AI - ale takiej sprzed pół wieku. Zakładasz, że wszystko zostanie odgórnie zaprogramowane, zasymulowane itd., tymczasem dziś robi się to zupełnie inaczej: sieci neuronowe uczą się - i to nie tylko w sensie samego przyswajania informacji, ale i na poziomie automodyfikacji, funkcjonalnego przrabiania samych siebie w odpowiedzi na rozmaite bodźce i uwarunkowania zewnętrzne. Algortm pisany przez człowieka jest szczątkowy, definiujący jedynie ogólne założenia, a cała reszta już robi się sama - tak samo jak w przypadku organizmów żywych. A to, czego taka sieć się nauczy, będzie zależało od środowiska, otoczenia, w którym te nauki będzie pobierać.
Popatrz na zdjęcie spod linku. Ono mówi o czlowieku, nie o robotach - na razie. Ale to jest obszar, w którym roboty, sztuczna inteligencja, najbardziej będą się upodabniać do ludzi, bo tego będzie wymagać sytuacja. Nie jakieś wielkie superkomputery o wielkiej mocy obliczeniowej, ale własnie takie "sprzęty" codziennego użytku, przeznaczone do interakcji z ludźmi, w szczególności do opieki i towarzstwa - stawiam, że to właśnie tutaj pojawią się w pierwszej kolejności takie sztuczne twory, których zachowania trudno będzie odróżnic od ludzkich. One będą się uczyć "pasować" do ludzi, i bedą pod tym kątem selkcjonowane - równieżpod kątem tych "reakcji emocjonalnych".
https://wellcome.ac.uk/sites/default/files/styles/gallery_large/public/wpp-2019-shortlist-medicine-focus-dmitry-kostyukov.jpg?itok=5MwGlbW6
-
Wracając do badań Boston Dynamics, od relacji o których piękna dyskusja nam się niedawno rozwinęła:
(Jak widać ten tu robót młody nie tylko wody się nie boi ;D.)
Edit: miało być "robot", oczywiście, ale podstępny telefon (prawie pralek ;) ), na "robót" mi zmienił, więc zachowuję na dowód jak perfidnie - "Eden" znają? - obecne maszyny kombinują, tak ukrywając swoją naturę, że nie chcą być nawet nazywane po imieniu ;D.)
-
Z zupełnie innej beczki... Można sobie obejrzeć teorię Wegenera w praktyce:
http://dinosaurpictures.org/ancient-earth
https://businessinsider.com.pl/technologie/nauka/ancient-earth-interaktywna-mapa-historii-ziemi/4r6p79f
(Lem kazał myśleć w kategoriach milionleci, więc jak znalazł.)
ps. Tu warto zresztą przypomnieć jakie burze ogłoszeniu wzmiankowanej teorii towarzyszyły:
https://www.nature.com/articles/122431a0
I że pierwszy rzucił intuicję, iż kontynenty są w ruchu, Abraham Ortelius:
https://en.wikipedia.org/wiki/Abraham_Ortelius
Bardziej znany jako autor pierwszego atlasu z prawdziwego zdarzenia:
https://en.wikipedia.org/wiki/Theatrum_Orbis_Terrarum
-
AI... Poniżej próbka czego innego ale na marginesie czytałem o aparatach słuchowych z AI, które inteligentnie słyszą co miałby słyszeć wspomagany human i odfiltrowują sprytnie szumy i zniekształcenia (z czym tak sobie radzą filtry bezrozumne, czy to elektroniczne czy softwarowe, które wycinają często nie to, co trzeba). Czyli miałyby występować w roli wnuczka między babcią a telewizorem ("co powiedzieli? - że szynka zdrożeje babciu". No ale właśnie, dowcipny wnuczek zamiast przekazać informację o podrożeniu szynki mógłby powiedzieć, że od jutra starsze panie mogą wychodzić na ulicę wyłącznie w bikini, haha. A co mógłby przekazać dowcipny aparat słuchowy? A co gdyby nie był dowcipny, tylko był "smutnym panem" na posłudze politykom?
https://preview.redd.it/n8re6syeof831.gif?format=mp4&s=ad1305bccd10a62fc3ffadde42577ee2eac5e30b
PS i jeszcze to mnie rozwaliło :) choć jest NI (natural intelligence)
https://giant.gfycat.com/BlushingBlaringKinglet.webm
-
...filmik ładnie pokazujący proporcje naszego Układu:
-
Fajne to skalowanie, a na robota młodego dałam się nabrać :-[
Mona Lisa, która się porusza - traci na uroku?:)
Akurat byłam niedaleko Smyrny na wystawie poświęconej Leonardo - tutaj poruszanie było fajne - można było w praktyce sprawdzić niektóre jego projekty:
https://www.turkishconnextions.co.uk/home/news_inner/101 (https://www.turkishconnextions.co.uk/home/news_inner/101)
PS i jeszcze to mnie rozwaliło :) choć jest NI (natural intelligence)
https://giant.gfycat.com/BlushingBlaringKinglet.webm
Mam nadzieję, że gołębie nie mają takiej inteligencji...
Ale ja chciałam na chwilę wrócić do tematu SI…si…si…
Twoje argumenty to krytyka AI - ale takiej sprzed pół wieku. Zakładasz, że wszystko zostanie odgórnie zaprogramowane, zasymulowane itd., tymczasem dziś robi się to zupełnie inaczej: sieci neuronowe uczą się - i to nie tylko w sensie samego przyswajania informacji, ale i na poziomie automodyfikacji, funkcjonalnego przrabiania samych siebie w odpowiedzi na rozmaite bodźce i uwarunkowania zewnętrzne. Algortm pisany przez człowieka jest szczątkowy, definiujący jedynie ogólne założenia, a cała reszta już robi się sama - tak samo jak w przypadku organizmów żywych. A to, czego taka sieć się nauczy, będzie zależało od środowiska, otoczenia, w którym te nauki będzie pobierać.
Ja tak nie zakładałam, a podobne trudności widzę. I okazuje się, że nie tylko ja. Przeczytałam właśnie artykuł z czerwcowego Świata Nauki pt.” Sztuczna wyobraźnia” , w którym to autor przyznaje, że SI „obdarzona świadomością to bardzo odległa przyszłość.”
Raz przez fakt, iż sami nie wiemy co to świadomość, a dwa przez trudności wynikające z uczenia się SI (mowa o metauczeniu, generatywnych sieciach przeciwstawnych i rozwikływaniu).
Jeżeli kiedykolwiek zdarzyło się wam cynicznie myśleć o naszym gatunku, lekarstwem może być rozmowa z badaczami sztucznej inteligencji. Ponieważ co chwilę słyszymy o kolejnych sukcesach: maszyny równie dobrze, a czasem nawet lepiej niż ludzie, rozpoznają twarze, tłumaczą z obcych języków, radzą sobie z grami planszowymi lub zręcznościowymi i, oczywiście, nie zapominają o włączeniu kierunkowskazu, można by spodziewać się, że naukowcy będą tryskać tryumfalizmem. Ale rzeczywistość jest inna: przy każdej okazji podkreślają, jak cudowny jest ludzki mózg, jak potężne są jego możliwości adaptacji, jak wielka jest jego wydajność i jak nieograniczone zdolności uczenia się. Maszynom wciąż brakuje tych cech. Są mało elastyczne, nieprzejrzyste w działaniu i uczą się powoli w trakcie długich sesji treningowych. Nawet nagłaśniane w mediach sukcesy dotyczą wąskich dziedzin.
https://www.swiatnauki.pl/8,1800.html (https://www.swiatnauki.pl/8,1800.html)
Nie jakieś wielkie superkomputery o wielkiej mocy obliczeniowej, ale własnie takie "sprzęty" codziennego użytku, przeznaczone do interakcji z ludźmi, w szczególności do opieki i towarzstwa - stawiam, że to właśnie tutaj pojawią się w pierwszej kolejności takie sztuczne twory, których zachowania trudno będzie odróżnic od ludzkich. One będą się uczyć "pasować" do ludzi, i bedą pod tym kątem selkcjonowane - równieżpod kątem tych "reakcji emocjonalnych".
Pewnie masz rację - że ta strona SI będzie eksploatowana...ja ostatnio wypróbowałam asystenta Google - z jednej strony chylę czoła: niezmordowanie spełnia i z dosyć dużą trafnością wszelkie proste polecenia, ale kiedy wchodzimy w "rozmowę jak człowiek" - robi się śmieszno i straszno;)
-
Fajne to skalowanie
I to podwójnie. Raz - pokazuje jak znikomi jesteśmy nawet na tle naszego zakątka Galaktyki. Dwa - sam fakt, że ludziom chciało się coś takiego zrobić jest budujący.
a na robota młodego dałam się nabrać :-[
Nie Ty pierwsza. Jak podsunęły mi w/w filmik googlowskie algorytmy na YT, też myślałem, że to autentyk (kto by tam opisy dokładnie czytał ;) ), dopiero jak robot zaczął się zbyt energicznie bronić jąłem coś podejrzewać. Inna sprawa, że jak się patrzy jak ci geniusze z Boston Dynamics okładają swoje robociska kijami, albo nogi im podstawiają, to - choć na rozum się wie, że maszyny nic z tego nie czują, a pozorny sadyzm stanowi eksperymentalną konieczność - ma czasem człowiek ochotę żeby traktowane się odwinęły i oddały, i twórcy filmiku b. zręcznie na tym zagrali (podrabiając zarazem świetnie styl nagrań BD).
(Oczywiście jest w tym wszystkim również trop lemowski, tak można by sobie wyobrażać początek buntu żelaznych aniołów, gdybyśmy, rzecz jasna, sprawy świadomości mieli rozpykane na tyle by je dziśjutro budować, choć styl konfrontacji bardziej do "P. jedenastej" pasuje. Acz nie tylko... Trurl z Klapaucjuszem też w spadku po kimś znaną brutalność - "podstawił mu nogę, a gdy ów upadł, związał go, a potem grubym drągiem zaczął go tłuc na kwaśne jabłko" - musieli wziąć.)
Przeczytałam właśnie artykuł z czerwcowego Świata Nauki pt.” Sztuczna wyobraźnia”
Czytając fragment:
"W Stanach Zjednoczonych Defense Advanced Research Projects Agency finansuje program badań nad systemami sztucznej inteligencji, które byłyby „zdolne do tłumaczenia decyzji” – wszakże dowódcy nie będą skłonni wysłać żołnierzy do walki, nie znając argumentów."
Nie zdołałem uciec od skojarzenia z monologami GOLEM-a 8).
ja ostatnio wypróbowałam asystenta Google
Oh, my! - jak mawia startrekowy Sulu - podglądacza do dom wpuściłaś:
https://komorkomania.pl/37561,google-podsluchuje-pracownicy-giganta-moga-wiedziec-co-dzieje-sie-w-twojej-sypialni
-
kolejna przymiarka do budowy jetpacka:
Teraz ma się zwać flyboard;
Paliwa - tradycyjnie - na długo nie starcza, ale ponoć da się już mówić o praktycznych, powietrznodesantowych, zastosowaniach.
-
Ot, swoista "odtrutka" na d.py i LGBT :)
Czym jest życie?
Nic specjalnego, a jednak ciekawy filmik. Zdziwił mnie jeden fakt. Okazuje się, istnieją wirusy, zdolne przedostać się do zupełnie martwej (sic!) komórki bakteryjnej i wskrzesić, reanimować ją (od 2:42).
Czyż to nie jest zaskakujące?
Można nieco pofantazjować: czy podobne wirusy, odpowiednio zmodyfikowane, nie mogłyby znaleźć zastosowania w leczeniu infarktu myokardu i iszemicznego udaru mózgu, kiedy wskutek niedotlenienia masowo umierają komórki? Bo czym w istocie różni się komórka bakteryjna od somatycznej?
Nawiasem, da się włączyć napisy polskie.
-
swoista "odtrutka" na d.py
D.up się nie czepiaj, matematyczno-lemowskie (czego można chcieć więcej? ;) ) były (i trochę uciechy przy zabawie w zgadywanki dały) ;).
Okazuje się, istnieją wirusy, zdolne przedostać się do zupełnie martwej (sic!) komórki bakteryjnej i wskrzesić, reanimować ją (od 2:42).
Czyż to nie jest zaskakujące?
Już się miłośnik SF we mnie miał ucieszyć/przerazić, że z tymi wirusami zombizmu, co je wprowadzają Max Brooks (syn Mela) czy twórcy Resident Evil, jest może trochę coś na rzeczy (potencjalnie), gdy usłyszałem, że mowa o sinicach (czy - jak kto woli - cyjanobakteriach), u których granica żywe/martwe jest ogólnie dość cienka i bez mieszania w to zakaźnych nukleoprotein ;):
https://www.sciencedaily.com/releases/2016/10/161006124409.htm
https://www.cell.com/current-biology/fulltext/S0960-9822(16)30999-X (https://www.cell.com/current-biology/fulltext/S0960-9822%2816%2930999-X)
Ale serio... Zjawisko, o którym mówisz jest dość znane (przy czym czy ratowane przez cyjanofaga komórki nazwiemy już martwymi - bo nie funkcjonują, czy też umierającymi - bo ich stan jest w pewnych warunkach odwracalny, to sprawa arbitralnych kryteriów) i nieźle - na wystarczającym nam w tym momencie poziomie popularyzatorskim - opisane swego czasu w popularnym wirologicznym ;) tekście "Scientific American":
https://www.researchgate.net/publication/8131916_Are_Viruses_Alive
Pozwolę sobie zacytować kluczowy fragment:
"In the cases of bacteria, as well as photosynthetic cyanobacteria and algae, the hosts are often killed when ultraviolet (UV) radiation from the sun destroys their nuclear DNA. Some viruses include or encode enzymes that repair various host molecules, restoring the host to life. For instance, cyanobacteria contain an enzyme that functions as the photosynthetic center, but it can be destroyed by too much light. When this happens, the cell, unable to carry on photosynthesis and subsequent cellular metabolism, dies. But viruses called cyanophages encode their own version of the bacterial photosynthesis enzyme—and the viral version is much more resistant to UV radiation. If these viruses infect a newly dead cell, the viral photosynthesis enzyme can take over for the host’s lost one. Think of it as lifesaving gene therapy for a cell."
-
Tak, owszem, droga od przywrócenia do życia prymitywnych cyjanobakterii, łatwo wpadających w stan anabiozy, do „lifesaving gene therapy” organizmów wyższych jest daleka, najeżona przeszkodami. Lecz cel już widomy, i kto wie, może za jakichś dwieście do trzystu lat...
D.up się nie czepiaj
Wedle rozkazu, sir, nie będę się czepiał :D
...zastanawiam się, do czego służy kropka w pierwszym słowie zdania? Jaki wulgaryzm ukrywa? :-\ :)
-
Etam, będę hamulcowym, to jest takie ożywianie bakterii jak narkoza i przeszczep nerki u człowieka. Śmierć to nie jest zatrzymanie procesów życiowych, tylko rozpad, którego nie można już poskładać do kupy. Z różnych względów.
-
Śmierć to nie jest zatrzymanie procesów życiowych, tylko rozpad, którego nie można już poskładać do kupy. Z różnych względów.
Nieco dyskusyjne, moim zdaniem. Na przykład, żaba Rana Sylvatica w zimie może kompletnie zamarznąć, zamienić się w bryłę lodu, a na wiosnie wrócić do życia jak gdyby nigdy nic.
Jasne, to nie śmierć, tylko odwracalna anabioza. No, a póki wiosna nie nastała, czym w zasadzie jej stan różni się od stanu innej żaby, która spoczywa w lodówce pewnego Francuza? Czy nasza żaba nie jest tak samo... martwa?
I co to znaczy - nie można poskładać do kupy? To zależy, jakim wysiłkiem? Dysponując powiedzmy dokładnym rysopisem atomowym, jak owe Bżutowie, można chyba kogo chcesz poskładać? Kwestia rozwoju technologicznego?
-
Stan się tym różni, że w lodówce jest +6 i żaba nie zamarznie ;) . A serio - nie jest tak samo martwa, bo żaba w lodówce już się rozkłada, a ta nie. Z rysopisem atomowym zgoda, ale to by było jednak kopiowanie (choć dla żaby bez różnicy).
-
Spróbuję Was pogodzić... Funkcjonalna definicja maźka (nieodwracalność w roli kryterium) wydaje mi się tak elegancka w swojej prostocie, że wręcz jedyna możliwa (wszystkie inne prowadzić będą do mętniactwa i zbędnej scholastyki), przy czym zgadzam się i z Tobą, LA, że przy takiej definicji granica śmierci będzie się z czasem stale przesuwać (o ile już nie zaczęła (https://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg75810#msg75810)), gdzie indziej leżąc dla nas, gdzie indziej dla startrekowych, którym technologia teoretycznie pozwalała wskrzeszać świeże trupy (choć scenarzyści pamiętali o tym od przypadku do przypadku, mówiąc b. eufemistycznie, bo tak naprawdę pokazali to tylko w jednym odcinku "TNG", jednym "Voyagera" i jednym "Orville'a", każdorazowo gdy okazało się fabularnie niezbędne), czy władających/będących nanotechnologią baxterowych Konstruktorów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=1570.msg70118#msg70118), a gdzie indziej dla Boga Wszechmogącego, jeśli uczniowie Tiplera kiedykolwiek go zbudują ;). Ba, z punktu widzenia tego ostatniego wszystko będzie żywe, minimum potencjalnie.
-
A serio - nie jest tak samo martwa, bo żaba w lodówce już się rozkłada, a ta nie.
Sądzisz, że cała sprawa polega na procesach destrukcji? Hm...
Za przeproszeniem, jestem odmiennego zdania. Według mnie, „martwy” to antonim „żywego”. Zatem jeśli coś nie jest żywe, znaczy jest martwe. Bez znaczenia, czy zmieni się ten stan w przyszłości, czy też nie. Żywe na ogół staje się martwym, a w szczególnych wypadkach bywa odwrotnie.
Choć jednoznacznej definicji życia chyba nie istnieje, możemy przypomnieć sobie osiem podstawowych cech żywego, tak jak je podaje wikipedia – hierarchię, homeostazę, metabolizm, wzrost, adaptację, reakcję na bodźce, rozmnażanie i składowanie informacji – i sprawdzić, którym kriteriom odpowiada żaba w stawie, a nie odpowiada w lodówce. Moim zdaniem, żadnej różnicy nie ma.
Żeby wykluczyć czynnik destrukcji, wyobraźmy sobie żabę, zabitą powiedzmy śmiertelnym kopnięciem prądu i natychmiast zamrożoną. O rozkładzie nie ma mowy. Na czym w tym wypadku polega różnica między śmiercią a anabiozą?
...przy takiej definicji granica śmierci będzie się z czasem stale przesuwać (o ile już nie zaczęła (https://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg75810#msg75810)), gdzie indziej leżąc dla nas, gdzie indziej dla startrekowych, którym technologia teoretycznie pozwalała wskrzeszać świeże trupy...
Zapewne czytałeś opowiadanie Sheckley’a „If the Red Slayer”?
-
Zasadniczo wydaje mi się, że śmierć jest nieodwracalna z definicji. Nieodwracalność jest jej podstawową cechą. Stan, który jest odwracalny, nie jest śmiercią. W sensie językowym, definicyjnym, pojęciowym. Śmiercią określa się ostateczną, nieodwracalną utratę zdolności do życia, a jeśli to życie powróciło, to są dwie szkoły, jedni uważają, że w takim razie śmierć nie nastąpiła, a drudzy, że nastąpił cud. Nie trzeba zamrożonej żaby czy innego skorpiona (choć to działa na wyobraźnię) - w przyrodzie jest wiele sytuacji, kiedy coś co jest żywe a nie je, nie pije, tylko trwa - np. rozmaite spory czy nasiona i inne takie - nikt nie twierdzi jednak, że są martwe.
Po drugie żaba kopnięta prądem na śmierć jest martwa z powodu odniesionych uszkodzeń wskutek przepływu prądu przez tkanki i tym się różni od żywej - i kwestia czy ją zamrozisz czy nie, nie ma już znaczenia.
Po trzecie a propos tych 8 punktów - różni się to składowaniem informacji, bo zwykła żaba, zamrażana nawet żywa, doznaje szeregu uszkodzeń na poziomie komórkowym, co prowadzi do utraty informacji, utraty organizacji (hierarchii), wzrostu entropii, czyli ogólnie rzecz ujmując do rozkładu, który jeśli przekroczy pewną granicę staje się nieodwracalny, co oznacza śmierć.
-
Zapewne czytałeś opowiadanie Sheckley’a „If the Red Slayer”?
Indeed, tak samo zresztą jak "Down Among the Dead" Tenna. Skądinąd lektura, zamieszczonego w "Problemach", "Specjalisty" spowodowała, że przez pewien okres miałem fazę bałwochwalczego uwielbienia dla Sheckley'a, póki Lem mnie z tego nie wyleczył, demaskując kuglarski charakter jego prozy (kłaniają się stosowne akapity "Fif-y"). Dziś z humorystycznej SF wolę już Browna.
-
Po trzecie a propos tych 8 punktów - różni się to składowaniem informacji, bo zwykła żaba, zamrażana nawet żywa, doznaje szeregu uszkodzeń na poziomie komórkowym, co prowadzi do utraty informacji, utraty organizacji (hierarchii), wzrostu entropii, czyli ogólnie rzecz ujmując do rozkładu, który jeśli przekroczy pewną granicę staje się nieodwracalny, co oznacza śmierć.
Ale 2 zasada termodynamiki mówi, iż entropia rośnie tylko w układach zamkniętych. Jeśli uznać, że proces "żaba" nie jest tożsamy z układem zamkniętym, to całe Twoje rozumowanie można zdekonstruować. Mam tu na myśli, że to, co nazywasz śmiercią, definiujesz implicite jako nieodwracalną inwalidację opisu bytu jako obiektywnie odrębnego. Gdyby jednak nigdy nie przyjąć takiego opisu - nie ma wszak obiektywnych dowodów na to, iż osobnicza tożsamość obiektywnie "istnieje" - to nie ma żadnej funkcjonalnej, obiektywnej rożnicy między życiem a śmiercią.
Co nie znaczy, że nie ma różnicy między PiS a PO, lub lodami truskawkowymi i czekoladowymi. Tak daleko bym nie poszedł. Nie w piątek.
-
Żaba oczywiście że nie jest układem zamkniętym. Gdyby była zamkniętym, to entropia musiałaby w jej objętości rosnąć (względnie być stała) już od poczęcia żaby, a tak się nie dzieje. Żaba rośnie, komplikuje się, różnicuje i w coraz większej objętości entropia zmniejsza się lub pozostaje względnie niska względem otocznia, kosztem oczywista stałego wzrostu entropii poza żabą. Śmierć żaby przywraca porządek, to jest uśrednia entropię z otoczeniem.
-
Po trzecie a propos tych 8 punktów - różni się to składowaniem informacji, bo zwykła żaba, zamrażana nawet żywa, doznaje szeregu uszkodzeń na poziomie komórkowym, co prowadzi do utraty informacji, utraty organizacji (hierarchii), wzrostu entropii, czyli ogólnie rzecz ujmując do rozkładu, który jeśli przekroczy pewną granicę staje się nieodwracalny, co oznacza śmierć.
Po namyśle, muszę się z Tobą zgodzić, maźku. Masz słuszność, a ja jej nie miałem. Istotnie, krystalizacja płynu prowadzi do uszkodzenia membran i „nadzenia” komórek, a zatem do utraty informacji i organizacji, wzrostu entropii układu – tego nie wziąłem pod uwagę.
Dobrze, ze względu na odwracalność żabkę w stanie zamrożenia nie da się – czysto formalnie – nazwać martwą. Ale pytanie – czy można też nazywać ją żywą? Bardziej ogólnie – ile kryteriów z ośmiu ma spełnić układ, żeby być godnym miana istoty żywej? Wszystkie? Większość? Przynajmniej jedno?
Wiki podaje: Życie jest uważane za cechę czegoś, co wykazuje wszystkie lub część następujących cech: (dalej – 8 wymienionych).
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBycie (https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBycie)
Zwierzę w anabiozie wykazuje chyba dwie – hierarchię (organizację) i składowanie informacji. Czy tego wystarcza, żeby nazywać się żywym? Moim zdaniem, nie. Bo, jeśli tak, dookoła nas jest pełno żywych obiektów – od zegarka kieszonkowego poprzez pralkę do komputera. I to jeszcze chodzi o wyłączonym komputerze, bo jeżeli go uruchomić, do dwóch wymienionych cech dodaje się trzecia – reakcja na bodźce. Ad absurdum.
Więc jeśli nieszczęsny płaz nie jest martwy, ale też nie jest żywy, to jaki? Tertium datur?
-
Dyskusja z Tobą to czysta przyjemność ;) .
Sądzę, że w tych 8 punktach nie jest powiedziane, że układ, który rozpatrujemy musi to wszystko, albo choć część tych rzeczy, robić non-stop. Nawiązując do tego co napisałeś, że "martwy" to antonim "żywego" to jak się przyjrzeć, to bardzo asymetryczne są te antonimy. Można być żywym, ledwie żywym, w pełni życia, w śmierci klinicznej, w stanie anabiozy i tak dalej - a śmierć to śmierć, koniec kropka. Jest bogactwo stanów życia a śmierć jest jedna, jest ponurą sierotą, niechcianą krewną. Z drugiej strony te wszystkie stany życia, czy bogate, czy podłe, są niestety odwracalne i przemijające, niepewne - a śmierć jest nieodwracalna i trwała. I pewna, kiedy już jest.
Zgadzam się z Tobą, że np. ludzki zarodek zamrożony w azocie jest w zasadzie martwy. Wystarczy utrzymać ten stan na zawsze i martwym pozostanie. Ale ponieważ w każdej chwili można go odmrozić, to uważa się, że jest żywy. Czyli sam potencjał, że coś, choć "martwe" (w stanie anabiozy), może zostać przywrócone do czynności życiowych, uważa się za wystarczający powód, aby uważać to za żywe. Moim zdaniem to sprawa czysto definicyjna czy też filozoficzna (a nawet religijna).
-
Dyskusja z Tobą to czysta przyjemność ;) .
Dziękuję bardzo, jeśli nie żartujesz :)
I vice versa ;)
Nawiązując do tego co napisałeś, że "martwy" to antonim "żywego" to jak się przyjrzeć, to bardzo asymetryczne są te antonimy. Można być żywym, ledwie żywym, w pełni życia, w śmierci klinicznej, w stanie anabiozy i tak dalej - a śmierć to śmierć, koniec kropka. Jest bogactwo stanów życia a śmierć jest jedna, jest ponurą sierotą, niechcianą krewną.
Nie jestem już pewien, może pochopnie nazwałem"martwe" antonimem "żywego"? Czasami wydaje mi się, że śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ona jest jedynie jego brakiem. W pewnym sensie jej zgoła nie istnieje. Tak samo jak nie istnieje ciemności lub zimna. Ciemnością nazywamy brak światła. Zimno – to nie osobne zjawisko fizyczne, tylko brak ciepła.
Więc może i śmierć z tej samej beczki? Może – pozwolę sobie trochę pofantazjować – można być żywym w stu procentach – nazwijmy to pełnią życia. Lub na pół żywym – w 50%, ledwie żywym – w 10%. Stan śmierci klinicznej odpowiada życiu w 1..2%, natomiast anabioza – zaledwie w 0,0001%.
Jeżeli tak, kompletna, prawdziwa śmierć jest odpowiednikiem absolutnego zera temperatury. I tak samo jak owe zero, jest z zasady nie do osiągnięcia...
...no, jak Ci się podoba teoryjka, wymyślona na poczekaniu?:D
Czyli sam potencjał, że coś, choć "martwe" (w stanie anabiozy), może zostać przywrócone do czynności życiowych, uważa się za wystarczający powód, aby uważać to za żywe.
Wybornie napisałeś, maźku. Nic dodać nic ująć. Ja bym dodał ten potencjał do listy kryteriów życia pod numerem 9 :).
(smajlik - wobec braku emotikonu "podziw" :D )
-
@Terminus
Heh, zawarłeś w paru zdaniach to, na co Dukajowi trzeba było sążnistych metafor z kwiatami lodu, a nawet poszedłeś krok dalej, bo on na etapie podważenia ww się zatrzymał, choć gładko mógł pójść dalej* (widać, że bliżej mu do tradycji Platona, niż Abderyty, ucznia Leucypa, i bardziej czuje abstrakcje niż fizykę).
* Da się bezpiecznie założyć, że na jego alternatywnym - słabiej zmrożonym niż Wschód - Zachodzie ustalili to i owo nt. atomów, elektronów i wiązań chem. Niels Bohr, Gilbert Newton Lewis i Irving Langmuir, skoro wiemy, że świat ów miał Teslę i Einsteina, i znał pojęcie kwantu. (Więc i nie było już podstaw do zatrzymania się na etapie połączonych w izolowane - nawet jeśli ugniatanie ;) przez świat zewnętrzny i prawa fizyki - struktury kulek.)
@maziek
Zdaje się, że nie zrozumiałeś sedna myśli Terma, albo świadomie się nad nią, z właściwą Ci błyskotliwością, prześlizgnąłeś, by wrócić do dyskusji z LA. Chodzi o to, że Twoja definicja (choć podtrzymuję zdanie o jej wyjątkowej praktycznej celności) obowiązuje tylko na tym poziomie opisu, na którym rozmaite lokalne zagęszczenia materii/procesy (człowieka, żabę, kota, ale też krzesło czy samochód) postrzegamy jako byty wydzielone z otoczenia, w sensie - odrębne od niego (a więc na płaszczyźnie pierwotnych ohydkowych intuicyjnych spostrzeżeń, a także tam, gdzie tyleż dla pewnej wygody, co idąc za wspomnianymi subiektywnymi odczuciami, czyni się stosowne założenia - np. w biologii, prawodawstwie, czy w szkolnej fizyce bawiącej się układami izolowanymi), natomiast jeśli - po demokrytejsku - uznamy, że istnieją tylko czasoprzestrzeń i cząstki, wszystko inne jest opinią, to wówczas i śmierć będzie wyłącznie sprawą opinii (co tłumaczy dlaczego inaczej zdefiniuje ją na swoim poziomie możliwości Lepniak bladawy, inaczej zaś Bżut*, w dalszym efekcie przekładając te definicje na stosownie odmienne kulturowo-kodeksowe regulacje).
* Nawiasem: nie jestem pewien, czy w wypadku Bżutów można mówić tylko o kopii, bowiem jeśliby się dało precyzyjnie zmapować stan każdej cząstki elementarnej składającej się na Tichego, a następnie (czy przy okazji tegoż mapowania) go na te cząstki rozbić, po czym przechować je w ścisłej izolacji od otoczenia (tak, widzę kupę technicznych niemożności, ale wszak filozofujemy), i po jakimś czasie złożyć te cząstki na nowo, wedle istniejącej mapy, to z jednej strony - owszem - doszłoby w pewnym momencie do drastycznego przerwania procesu "Tichy", z drugiej jednak w ostatecznym rachunku zobaczylibyśmy tę samą co wprzódy informację porządkującą te same cząstki fundamentalne (czego może być trzeba więcej, by mówić o tożsamości?).
-
Nawiasem: nie jestem pewien, czy w wypadku Bżutów można mówić tylko o kopii, bowiem jeśliby się dało precyzyjnie zmapować stan każdej cząstki elementarnej składającej się na Tichego, a następnie (czy przy okazji tegoż mapowania) go na te cząstki rozbić, po czym przechować je w ścisłej izolacji od otoczenia (tak, widzę kupę technicznych niemożności, ale wszak filozofujemy), i po jakimś czasie złożyć te cząstki na nowo, wedle istniejącej mapy, to z jednej strony - owszem - doszłoby w pewnym momencie do drastycznego przerwania procesu "Tichy", z drugiej jednak w ostatecznym rachunku zobaczylibyśmy tę samą co wprzódy informację porządkującą te same cząstki fundamentalne (czego może być trzeba więcej, by mówić o tożsamości?).
A po co przechowywać owe cząstki w ścisłej izolacji? Po co w ogóle je przechowywać? Czy nie wystarczy dysponować mapą, a po upływie czasu odtworzyć konfigurację ze zgoła innych cząstek, z tego co jest pod ręką? Co zresztą udowodnił synek pewnego Bżuta, odtworzywszy swego tatusia z kawałka węgla, kostki cukru, gwoździka i nie pamiętam czego jeszcze :)
A co do kopiowania i tożsamości... sęk w tym, że owszem, my zobaczylibyśmy Tichego, a jednak w żaden sposób nie da się udowodnić, czy to ten sam, czy tylko taki sam Tichy. A gdyby odtworzyliśmy dwóch lub więcej Ijonów? Który byłby autentyczny, a który – kopią? Jak ten, jak mu tam... Termofeles.
Zdaje się, Lem miał słuszność, wskrzeszenie, zmartwychwstanie, jednym słowem, dowolne przerwanie ciągłości „procesu” ciągnie (Scheiße, tautologia :) ) za sobą poważne paradoksy egzystencjalne.
-
Jeśli wszystkie podziały wyodrębniające podzbiory ze zbioru Wszechświata są równoprawne to wypowiadam się o tym, w której żaba to żaba, odrębny organizm, wg potocznego rozumienia. Bardzo możliwe, że śmierć jest niemożliwa do zdefiniowania w innym ujęciu albo da to rezultat sprzeczny "ze zdrowym rozsądkiem". Co po tym żabie kopniętej prądem na śmierć?
PS LA - problemy które opisujesz filozoficznie istnieją, ale ostatnio dochodzę do wniosku, że w praktyce są mało istotne. Każdy "transferowy" Tichy potwierdzi, że jest "tym" Tichym. Tak naprawdę to skąd wiesz, że jak się rano budzisz, to jesteś ten sam? Niektórzy wariują na tym punkcie, choć póki co można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że nie kręcą się po świecie "transfery" czy "teleportanci". Kopiowanie idealne póki co jest ostro zabronione przez fizykę, więc dodatkowe kopie raczej się nie pojawią. Choć mimo tego ograniczenia mogą, choć nie idealne", to jednak być na tyle udatne, że ani zainteresowany ani reszta świata rozstrzygnąć nie będzie umiała. Z tym, że i bez kopiowania psychologia czy psychiatria ma cały czas do czynienia z przypadkami "zerwania ciągłości własnej tożsamości" - więc nihil novi sub solem.
-
A po co przechowywać owe cząstki w ścisłej izolacji? Po co w ogóle je przechowywać?
Właśnie (i tylko) po to, by trudniej było mówić o kopii. W innym wypadku, choć cząstki elementarne będą identyczne (wszak wszystkie są takie same) i choć Lem - jak wiadomo - wycofał się był z zastrzeżenia, które czynił w "Dialogach" (chyba kiedyś cytowałem?) odruchowo będziemy skłaniać się ku tezie, że mamy do czynienia z podróbką ;).
(Przykład z tatusiem właśnie m.in. pogłębieniu czytelniczej okoloteleportacyjnej konfuzji służył. Szczęśliwie reanimowana przez cyjanofaga sinica zdaje się być niezdolna do odczuwania egzystencjalnych dramatów i "Przekładańca" z sobą w roli głównej nie napisze.)
Co po tym żabie kopniętej prądem na śmierć?
To wielkie pytanie.
Edit:
Z zupełnie innej beczki, choć a propos przywołanych mimochodem lodowych kwiatów... Wiecie, że lód wykwitły to nie tylko wzorki na szybach?
http://my.ilstu.edu/~jrcarter/ice/
http://my.ilstu.edu/~jrcarter/ice/diurnal/extrude/
(Co nam się gładko zarówno z - unoszącym się zawsze nad dyskusjami o życiu - zagadnieniem zdolności samoorganizacyjnych materii, jak i z - przywołanym z okazji zapowiadanej misji Dragonfly - "Lasem Birnam", zazębia.)
-
Mam tu na myśli, że to, co nazywasz śmiercią, definiujesz implicite jako nieodwracalną inwalidację opisu bytu jako obiektywnie odrębnego.
To ja proszę o wytłumaczenie, co to znaczy. Może nie samego Terminusa, bo pewnie następny raz zajrzy tu za rok, ale pozostałych dyskutantów - wszak odnieśli się do tego, to pewnie wiedzą. Bo z przebiegu dyskusji domyślam się, co może znaczyć, ale chciałbym mieć pewność. :)
A swoją drogą ciekawe, czy to wpływ przesiąknięcia obcym językiem, czy też Term się Derridy naczytał ::)
-
To ja proszę o wytłumaczenie, co to znaczy.
Na mój rozum ;) to znaczy, że - w intuicyjnym ujęciu maźka, które streszcza Term - jak np. proces "HokoPoko" weźmie po podprocesie "głowa" procesem "młotek" ze skutkiem (nazwijmy to umownie) śmiertelnym, to, gdy rozprzęgający się proces "HP" przekroczy pewien próg entropii, nie da się go więcej prawomocnie opisać jako wyodrębnionego zjawiska ;).
czy też Term się Derridy naczytał ::)
Taa, Pierwszy Lemowiec (nie mylić z Największym Deszczowcem) i Derrida... ::)
-
...problemy które opisujesz filozoficznie istnieją, ale ostatnio dochodzę do wniosku, że w praktyce są mało istotne. Każdy "transferowy" Tichy potwierdzi, że jest "tym" Tichym.
Powiem rzecz poniekąd heretyczną. Nie jestem pewien, iż którykolwiek „transferowiec” w ogóle coś potwierdzi lub powiedzi. Obawiam się, że odbudowany zostanie świeżutki trup. Spróbuję wyjaśnić na przykładzie. Można – na razie teoretycznie – sporządzić rysopis atomowy zegara ściennego, a następnie odbudować go atom po atomie, tak że będzie nie do odróżnienia od oryginału. Ale z pewnością będzie stojał. Ktoś musi pchnąć wahadło, by go uruchomić.
Życie jest procesem, a nie układem materialnym. Czyżby każdy „transfer” powinien zaczynać się od zabiegów reanimacyjnych?
...Adrenalina, prosto w serce! Defibrylator!!! Wyładowanie! Jeszcze wyładowanie! O Boże, tracimy go!! :o
Tak naprawdę to skąd wiesz, że jak się rano budzisz, to jesteś ten sam?
Tak naprawdę to nie wiem. Od czasu do czasu zastanawiam się nad tym. A nuż wczoraj kładłem się spać jako stary jednonogi Murzyn albo w ogóle herszt stada babuinów? :-\
A dziś jakaś nieznajoma gęba szczerzy mi zęby w lustrze... :D
...choć Lem - jak wiadomo - wycofał się był z zastrzeżenia, które czynił w "Dialogach" (chyba kiedyś cytowałem?)
Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, o którym zastrzeżeniu chodzi. Może byś tak rzucił linkiem albo zacytował ponownie? :)
-
Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, o którym zastrzeżeniu chodzi. Może byś tak rzucił linkiem albo zacytował ponownie? :)
Mówiąc w skrócie: chodziło mi o to, że na etapie pisania "Dialogów" Lem konsekwentnie dowodził, że w wypadku teleportacji kwantowej będziemy mieć do czynienia z oryginałem (przed) i kopią (po), w późniejszych wypowiedziach jednak (m.in. za sprawą tego, że nie da się zdjąć rysopisu kwantowego nie niszcząc obiektu) zaczął być mniej kategoryczny (co w dalszej perspektywie prowadzić nas może do wniosku, iż - skoro budulec można podmieniać - miano "człowiek" czy "karabin maszynowy" przysługuje właśnie owemu rysopisowi*).
* Był zresztą w tym nieszczęsnym "Star Trek: Discovery" b. zły, a bazujący na w/w założeniu wątek:
https://comicbook.com/startrek/amp/2019/02/14/star-trek-discovery-culber-return/
(Uups, mieliśmy uciec od tematyki LGBT :-X.)
-
Można – na razie teoretycznie – sporządzić rysopis atomowy zegara ściennego, a następnie odbudować go atom po atomie, tak że będzie nie do odróżnienia od oryginału. Ale z pewnością będzie stojał.
Teleportacja kwantowa przenosi wszystkie cechy teleportowanego obiektu - czyli prócz położenia prędkość itd. Dlatego moim zdaniem wszystko powinno "chodzić".
-
Q,
ale to wynika z tekstu, czy sobie dopowiadasz?
definiujesz implicite jako nieodwracalną inwalidację opisu bytu jako obiektywnie odrębnego
O to mi dokładnie chodzi, zapomnijmy na moment o całej reszcie.
Jest jeszcze trzecia możliwość - że Term tak dla jaj derriduje.
-
Po mojemu to inwalidacja jest tu od "to invalid", które ma zasadniczo dwa znaczenia "okaleczyć" lub "unieważnić" - stawiam na to pierwsze, przy czym po polsku bardziej pasowałoby "uszkodzić" w tym wypadku - czyli "definiujesz w domyśle jako nieodwracalne uszkodzenie opisu bytu jako obiektywnie odrębnego". "Opisu" mi trochę tu nie pasuje, wystarczyłoby samo "bytu" albo "obiektu" albo lepiej "właściwości obiektu".
Czyli: "definiujesz domyślnie jako nieodwracalne uszkodzenie właściwości obiektu, jako obiektywnie odrębnego". Tak to zrozumiałem, skaż Bóg.
Chyba, że ten inwalida to z fransuska i tam znaczy coś innego. A może chodziło o inwalidację żaby, w sensie dajmy na to urżnięcia udek ;) (taki dżołk)? Z przezorności procesowej sprawdziłem, czy "inwalidacja" nie znaczy czegoś po polsku i znaczy, ale to z zakresu psychologii, to raczej nie.
-
ale to wynika z tekstu, czy sobie dopowiadasz?
Tak to rozumiem (cokolwiek to znaczy) ;).
ma zasadniczo dwa znaczenia "okaleczyć" lub "unieważnić" - stawiam na to pierwsze
Ja bym stawiał na unieważnienie (w sensie: unieprawomocnienie/uniemożliwienie zastosowania takiej opcji) jednak.
-
Na gruncie j. polskiego "uszkodzenie właściwości obiektu" jest bez sensu. Ja przyjąłem "unieważnić", ale dopiero wtenczas, gdy sprawdziłem, że to "inwalidować" w polskim nie występuje, tedy musi to być kalka z angielskiego. Z tym znaczeniem z psychologi to ostrożnie - zobacz źródło. Coś mi mówi, że to poradnik jak "fizyka dla humanistów" wiadomego profesora teologa 8)
"unieważnienie opisu bytu" jest straszne, ale "unieważnienie bytu" tylko trochę lepsze. Z tym "obiektywnie odrębnym" też mam kłopot, raz, że mówienie tu o czymkolwiek obiektywnym wydaje się być nie z tej bajki, bo o żadnej absolutnej obiektywności mowy byc nie może, a dwa - "odrębnego": czy trup nie jest czymś odrębnym? No jest. A chwilę po śmierci nie różni się przecie zbytnio od tego chwilę przed śmiercią.
Nad resztą pomyślę jutro ::)
-
Ponieważ rozmawiamy o obiekcie materialnym, to ja stawiam na "uszkodzić". Może faktycznie "uszkodzić właściwości" wyszło mi niezręcznie, ale w tym sensie, że obiekt ma jakieś właściwości, cechy, dajmy na to oddycha, i jak mu się tę właściwość uszkodzi, to nie będzie oddychał. Ale IMO "unieważnić" obiekt (materialny) to jeszcze gorzej. Unieważnia się raczej informacje i to na poziomie świadomości a nie fizycznie.
-
Ponieważ rozmawiamy o obiekcie materialnym
Nie mówimy o obiekcie, a o opisie obiektu.
-
Teleportacja kwantowa przenosi wszystkie cechy teleportowanego obiektu - czyli prócz położenia prędkość itd. Dlatego moim zdaniem wszystko powinno "chodzić".
Tak, ale czy to o czym pisał Lem w Wyprawie dwudziestej trzeciej i o czym teraz mówimy – odtwarzanie obiektu z atomów różnych pierwiastków, ma coś wspólnego z teleportacją kwantową? Moim zdaniem, nie. Choćby dlatego, że informacja kwantowa z zasady nie może ulec kopiowaniu:
…quantum information can be neither copied (the no-cloning theorem) nor destroyed (the no-deleting theorem).
https://en.wikipedia.org/wiki/Quantum_teleportation (https://en.wikipedia.org/wiki/Quantum_teleportation) ,
podczas gdy pewien bohater Lema właśnie został "sklonowany". Poza tym, teleportacja zachodzi błyskawicznie, z prędkością światła, natomiast osoba rozproszona na atomy może przebywać w tym stanie przez dłuższy czas :)
Przyznaję się, miałem na myśli bardziej „klasyczne” odtworzenie, czyli rozmieszczenie odpowiednich atomów w odpowiednich miejscach, zgodnie z rysopisem. Powiedzmy coś w rodzaju 3D-printera o niezwykle wysokiej „zdolności rozdzielczej”. Wydaje się, stworzony w taki sposób obiekt byłby raczej statyczny.
-
Trochę wody upłynęło, od kiedy to pisał i stała się możliwa teleportacja kwantowa, najpierw pojedynczych cząstek elementarnych, a później obiektów makroskopowych. Dlatego Lem zgłosił pod koniec życia, że nie uważa już wszystkich zastrzeżeń z Dialogów za aktualne. Teleportacja kwantowa ma to do siebie, że nie jest kopiowaniem, zapisem, który następnie się odtwarza, tylko to jest jeden proces, w którym stan kwantowy jednego obiektu jest przenoszony na inny obiekt w innym miejscu. Przy czym oczywiście obiekt wyjściowy zmienia swój stan kwantowy nieodwracalnie. Nie jest to więc kopiowanie informacji kwantowej ani teleportacja klasyczna materii jak w kiepskich filmach s-f, tylko teleportacja informacji o niej. Z tym, ze trzeba tę informację teleportować "na" docelową materią. Wszystko to powoduje, że o ile "łatwo" (w dużym, dużym cudzysłowie łatwo) teleportować powiedzmy stan jednego elektronu na inny elektron itp. nawet złożone, ale proste obiekty, to do teleportacji Tichego jeszcze trochę czasu upłynie.
-
Ponieważ rozmawiamy o obiekcie materialnym, to ja stawiam na "uszkodzić". Może faktycznie "uszkodzić właściwości" wyszło mi niezręcznie, ale w tym sensie, że obiekt ma jakieś właściwości, cechy, dajmy na to oddycha, i jak mu się tę właściwość uszkodzi, to nie będzie oddychał. Ale IMO "unieważnić" obiekt (materialny) to jeszcze gorzej. Unieważnia się raczej informacje i to na poziomie świadomości a nie fizycznie.
Ba... wcale nie jestem pewien, o czym rozmawiamy. "unieważnienie obiektu (bytu) jako odrębnego" - taka przenośnia w znaczeniu, że obiekt przestaje być (w sposób nieodwracalny) odrębny od otoczenia.
Swoją drogą i z innej beczki ciekawe, jak Term znosi francuskie upały. Ja przy trzydziestu najchętniej bym się nie ruszał za próg, a tam dychę więcej :)
-
Term musi mieć ubaw jak Was czyta, bo oto zażartował (zakładam) sobie w napuszonym "naukowo" języku mówiąc coś w rodzaju - żaba (znaczy jej obiektywna tożsamość ;D ) nie istnieje
(gdyż nie ma na to obiektywnych dowodów) więc nie może umrzeć skoro jej nie ma. Ani też żyć zresztą. W najlepszym razie jest jedną z fluktuacji stanu natury ale bez odrywania się odeń.
No, to oczywista banialuka, bo żaby są i już! 8) Słyszę je regularnie wiosną-latem, gdyż nad stawkiem mieszkam.
Oczywiście nie ma również obiektywnych dowodów na istnienie mojej tożsamości, więc może i tych żab... ;)
I tylko ten skrzek!!!
Pitagoras rulez.
No i Zappa rzecz jasna.
-
Może tak, a może gasił pragnienie winem ;) ?
-
Powtórkę z rozrywki ;D
Może tak, a może gasił pragnienie winem ;) ?
Może być.
I postanowił udowodnić, że nie istnieje, bo czym się w gruncie rzeczy, na tym poziomie rozważań, różni od wspominanego płaza?
-
No to wyszło na to, że Term mi pozazdrościł ;):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=537.msg26359#msg26359
-
Tymczasem - tu, by już trzymać się wątku, w którym o sprawie była mowa - Zapata przeleciał La Manche na flyboardzie. Owszem, 1. w najwęższym miejscu, 2. z tankowaniem po drodze, 3. frunął raptem naście minut, ale...
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,25056117,franky-zapata-i-jego-flyboard-powracaja-francuz-chce-pokonac.html
https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/604298,zapata-przelot-la-manche-flyboard.html
-
...pożary puszczy amazońskiej z wysoka:
https://twitter.com/astro_luca/status/1165960101359960064
https://www.space.com/amazon-rainforest-fires-2019-nasa-satellite-views.html
-
...wcale udatny portret czarnej dziury:
(https://www.nasa.gov/sites/default/files/thumbnails/image/bh_accretiondisk_sim_stationary_websize.gif)
(https://www.nasa.gov/sites/default/files/thumbnails/image/bh_labeled.jpg)
https://www.nasa.gov/feature/goddard/2019/nasa-visualization-shows-a-black-hole-s-warped-world
-
Właśnie natrafiłem na taki obrazek.
Paweł Kuczyński. „Iceberg”.
(https://i.pinimg.com/originals/24/a7/bf/24a7bf5b4e7286ed83e7dc2473f3beae.jpg)
Tonący Titanic w tle...zatopione w czytaniu rozbitki...książka-góra lodowa przyczyną katastrofy...
Nie do końca rozumiem, co artysta chciał przez to powiedzieć. Jaki sens i alegorię niesie rysunek?
Jak Państwo myślicie?
-
Tonący Titanic w tle...zatopione w czytaniu rozbitki...książka-góra lodowa przyczyną katastrofy...
Nie do końca rozumiem, co artysta chciał przez to powiedzieć. Jaki sens i alegorię niesie rysunek?
Jak Państwo myślicie?
Ciekawy obrazek...jak tak patrzę to widzę tonącą książkę - niczym ten Titanic - a ostatni - wyratowani z katastrofy czytelniczej - rozbitkowie kontynuują dzieło...
Albo? Wszystko tonie - grozi nam katastrofa a ostatnim kołem ratunkowym są książki?
"Emma zabija się, bym ja mógł żyć"?:)
-
Tonąca książka? To nie przyszło mi do głowy...
Myślę, że trafiłaś w sedno.
Dzięki, olka :)
-
Tonąca książka? To nie przyszło mi do głowy...
Myślę, że trafiłaś w sedno.
Dzięki, olka :)
Nie wiem gdzie sedno...jeszcze Bata przyszedł mi do głowy...uważajcie! czytając rozbijecie się o Książkową Górę...czyli punkt drugi:
2) nieuleganie bezczynności (więc najlepiej czytać, z jednym wszak zastrzeżeniem: "Nie czytajcie rosyjskich powieści" - głosi hasło, wymyślone przez Batę, na murze filcowni. Dlaczego? Odpowiedź Baty - na murze gumiarni: "Rosyjskie powieści zabijają radość życia")
-
Nie wiem gdzie sedno...jeszcze Bata przyszedł mi do głowy...uważajcie! czytając rozbijecie się o Książkową Górę...czyli punkt drugi:
2) nieuleganie bezczynności (więc najlepiej czytać, z jednym wszak zastrzeżeniem: "Nie czytajcie rosyjskich powieści" - głosi hasło, wymyślone przez Batę, na murze filcowni. Dlaczego? Odpowiedź Baty - na murze gumiarni: "Rosyjskie powieści zabijają radość życia")
No, z rosyjskimi powieściami chyba nie do końca tak jest. Niemniej odpowiedź Baty zawiera sporą dawkę prawdy ::)
Nieco z innej beczki, ale nie powstrzymam się, żeby nie zacytować:
Taaak. Jeżeli pan dba o swój system trawienny, to moja rada: nie mówić przy obiedzie o bolszewikach i medycynie. I niech Pan Bóg broni czytać przed obiadem radzieckie gazety.
- Hm... Ale przecież innych nie ma.
- No więc niech pan żadnych nie czyta. Wie pan, przeprowadziłem trzydzieści obserwacji u siebie w klinice. I co pan myśli? Pacjenci, którzy nie czytają gazet, czują się wspaniale. Za to ci, których umyślnie zmusiłem do czytania „Prawdy”, tracili na wadze.
- Hm... - z zaciekawieniem mruknął nadgryziony, różowiejąc od zupy i alkoholu.
- Mało tego. Osłabiony odruch kolanowy, marny apetyt, upadek ducha.
- Do diabła...
- Tak. A zresztą, co też ja? Sam zacząłem mówić o medycynie.
(M. Bułhakow, Psie serce)
-
"Emma zabija się, bym ja mógł żyć"?:)
Przypomnę źródełko ;):
http://popmoderna.pl/mario-vargas-llosa-wieczna-orgia-flaubert-i-pani-bovary-fragment/
I dorzucę a propos:
http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=341&artykul=6624
A dla obrazka zaproponuję tytuł "Wszystko rozbija się o książki" 8).
-
Odpadłem, już tam nie pójdę (dobrowolnie)
(https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/27/a1/5d94644b6904b_o_large.jpg)
https://finanse.wp.pl/niefortunne-logo-sor-w-sieradzu-w-mediach-spolecznosciowych-burza-ale-czy-slusznie-6430708752615553a (https://finanse.wp.pl/niefortunne-logo-sor-w-sieradzu-w-mediach-spolecznosciowych-burza-ale-czy-slusznie-6430708752615553a)
-
Brrr...
https://noizz.pl/spoleczenstwo/manekin-pokazuje-jak-zle-wplywa-na-nas-praca-za-biurkiem/dtzw7p4 (https://noizz.pl/spoleczenstwo/manekin-pokazuje-jak-zle-wplywa-na-nas-praca-za-biurkiem/dtzw7p4)
Ale jakim trybem praca za biurkiem wpływa na porost włosów w nosie i uszach? Tego nie wyjaśnili...lub nie zrozumiałem hmm.. ???
-
Twierdzą, że to od złej jakości biurowego powietrza:
https://www.youtube.com/watch?v=fL5SuzGkUPw (https://www.youtube.com/watch?v=fL5SuzGkUPw)
-
Twierdzą, że to od złej jakości biurowego powietrza:
https://www.youtube.com/watch?v=fL5SuzGkUPw (https://www.youtube.com/watch?v=fL5SuzGkUPw)
To w biurach jest jakoś gorsze powietrze? Może klimatyzacja? Czyli na hali fabrycznej np. w fabryce mebli jest lepsze? Coś tu naciągają chyba.
Poza tym tego typu owłosienie to głównie kwestia wieku a nie zajęcia. Plus odruchów higienicznych.
Ulubiony fragment (przesadza) jednej książki LLosy to ten, gdy Don Rigoberto z czułością depiluje sobie owe miejsca. A on raczej nie pracował w biurze :D
-
Cóż, zdaje się, że naciągają.. Bo - owszem - bujne nosowe owłosienie przydaje się w pewnych warunkach (zmniejsza ryzyko rozwoju astmy odsiewając alergeny):
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21447962
Ale klimatyzacje i rozregulowane wentylacje wywołują nie porost tegoż, a tzw. zespół suchego nosa (do dziś nie miałem pojęcia o istnieniu takiej jednostki chorobowej 8)):
https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/laryngologia/suchy-nos-przyczyny-co-oznacza-sucha-sluzowka-nosa-aa-JxSt-d4XX-x2t5.html
https://terapia.com.pl/publ/id,142877,ed,291
Może nie potrafili przedstawić tej nosowej suchości i na skróty poszli?
-
...taki (innobeczny) filmik:
Który zainspirował autora niniejszych rozważań:
http://wgospodarce.pl/opinie/70370-polska-takze-moze-powolac-armie-robotow
(Może to i niegłupie? W końcu marsza (https://www.youtube.com/watch?v=QDBNMbJ8MBU) dla tej armii już mamy ;).)
Edit: posłuchałem też (ale na to nie mamy osobnego wątku, chyba, że muzyczny? ;) ) poniższych wypowiedzi i wykładów Feynmana:
https://www.youtube.com/playlist?list=PLLzGzdSNup63lMYeOpU9Hax6MBsTjdDas (https://www.youtube.com/playlist?list=PLLzGzdSNup63lMYeOpU9Hax6MBsTjdDas)
-
Zagłada maszeruje równym krokiem...
https://www.reddit.com/r/oddlysatisfying/comments/dvr4wa/the_way_they_all_get_up_synchronized/?utm_source=share&utm_medium=web2x
-
Bardzo rzadki widok kopulacji słonia afrykańskiego (Loxodonta africana) i słonicy indyjskiej/azjatyckiej (Elephas maximus). Miejsce akcji Ridiyagama Safari Park na Sri Lance.
Warto odnotować, iż istnieje jeden udokumentowany przypadek przyjścia na świat potomstwa z podobnego zbliżenia, było to słoniątko Motty (https://en.wikipedia.org/wiki/Motty) z Chester Zoo w Anglii.
-
"Nie wiem jak to się stało, ona chyba już śpi,
Leżę obok pełen wstydu, krótki to był zryw..." (https://www.youtube.com/watch?v=esu5UYDFBew)
-
Chyba zajrzałem do świata Pirxa... a może to był świat Tichego?
https://www.geekwire.com/2015/spacex-unveils-new-vintage-style-posters-of-mars-the-ultimate-vacation-destination/
https://www.kickstarter.com/projects/1392002203/the-intergalactic-travel-bureau-tour
https://www.andersondesigngroupstore.com/blogs/news/space
-
Czechosłowacja, sierpień 1968. Rzadkie kadry.
Ładnie śpiewa Karol Kryl. Tekst piosenki (http://www.diskografie.cz/karel-kryl/to-nejlepsi/rakovina/).
-
To ponoć reklama ajfona - że dał radę na jednej baterii ale jest tu 5 z hakiem godzin w Ermitażu non-stop 4k. Na razie obejrzałem z 50 minut i pominąwszy wyginających się rozpraszaczy jest fajnie :) .
https://youtu.be/49YeFsx1rIw (https://youtu.be/49YeFsx1rIw)
-
Ty, ale widziałeś dziś ISS? Zrobiłeś zdjęcie? Przepiękne!
R.
-
Dawno temu w jakiejś prasie pop-nauk. czytałem takie edukacyjne sci-fi opowiadanko jak to przed konstruktorem postawiono zadanie wykonania cyfrowego zegara słonecznego - po czym wyprowadzono go z błędu, że nie chodzi o zwykły zegar słoneczny, cechowany nowomodnymi cyframi ala wyświetlacz ledowy, a o zegar słoneczny, który sam z siebie, organicznie niejako, takie cyfry, w postaci jasnych punktów w cieniu bądź odwrotnie - wyświetla. Ponieważ gdyż słońce jest w tym samym punkcie na niebie o tej samej godzinie zasadniczo raz w roku (poza jednym dniem), to rzecz sprowadza się ideowo do zestawu rurek tak urządzonych, aby danego dnia o danej godzinie rurki, przez które może się przedostać promień słońca rzutowały obraz cyfrowej godziny i minuty (trzeba uwzględnić niezerowy rozmiar kątowy naszej gwiazdy dziennej). Na pomysł wpadli dawno temu Egipcjanie (świątynia Abu Simbel), ale z powodu konieczności głębokiego rycia w skale ograniczyli się do jednej dziurki. Świątynię za pomocą laserów i śmaserów obmierzono w czasach współczesnych a następnie przeniesiono (przed zalaniem jeziorem Nasera), ale mimo całej nauki i laserów nastąpiła pomyłka o jeden dzień, carramba. A tu proszę, co może kwarantanna i drukarka 3d:
(https://preview.redd.it/2oi4tulai9s41.jpg?width=640&crop=smart&auto=webp&s=9a21913394f26a4c13d2319dce8afe08454c90c5)
Z innych ciekawostek tego rodzaju:
https://thumbs.gfycat.com/SpottedPracticalGossamerwingedbutterfly-mobile.mp4 (https://thumbs.gfycat.com/SpottedPracticalGossamerwingedbutterfly-mobile.mp4)
-
...jak X-37B wystartował:
-
Nie wiem, może już było? Ale mi wpadło w oko teraz, przy okazji artykułu podsumowującego 2 lata życia z RODO, z wnioskami jakoś zbieżnymi z moimi myślami i co gorsza obserwacjami "organoleptycznymi", że koronawirus "temat" zabił.
https://wiadomosci.onet.pl/opinie/maciej-kawecki-polityka-nad-prywatnoscia-czyli-dwa-lata-rodo-w-polsce/k7lc14g (https://wiadomosci.onet.pl/opinie/maciej-kawecki-polityka-nad-prywatnoscia-czyli-dwa-lata-rodo-w-polsce/k7lc14g)
Ale nie zawracałbym Wam tym głowy, gdyby nie podpis :D i instytucja wprowadzająca owe zmiany - wiedzieliście o takiej?
http://instytutlema.pl/ (http://instytutlema.pl/)
Jeśli bonobię, to przepraszam
-
Kto się szykuje na jutrzejsze oglądanie startu muskowej rakiety?
https://www.space.com/17933-nasa-television-webcasts-live-space-tv.html
https://tech.wp.pl/nasa-i-spacex-historyczny-lot-w-kosmos-juz-w-srode-27-maja-6514623214221441a
Okazja dwakroć historyczna: 1. po raz pierwszy prywatna rakieta wyniesie (jak wszystko dobrze pójdzie) ludzi na orbitę, 2. będzie to (jeśli jw.) pierwszy hamerykański lot własnymi siłami od czasu odesłania na emeryturę wahadłowców, czyli od 9 lat.
-
Proste a zadziwiające. Wyjaśnienie nie jest oczywiste, a nawet niepewne.
https://www.reddit.com/r/oddlysatisfying/comments/h8sb14/the_mould_effect/?utm_source=share&utm_medium=web2x (https://www.reddit.com/r/oddlysatisfying/comments/h8sb14/the_mould_effect/?utm_source=share&utm_medium=web2x)
-
Wyjaśnienie nie jest oczywiste, a nawet niepewne.
Owszem, przy czym za najprawdopodobniejszy przyjmuje się zwykle ten wariant:
https://arxiv.org/abs/1310.4056
-
RODO działa tak, że jak zostawiasz auto u mechanika i dajesz mu nr kontaktowy to musi ci powiedzieć, ze możesz wycofać ten nr i wtedy nie zadzwonią jak naprawią.
-
Piekne! Najlepsze od 7:50 min. Muza tez fajna. Alez tesknie za nurkowaniem :'( :'(
-
Myślałem, że do LGBT chciałeś dać z tymi stringami. Ładnie zrobione, ale zastanawiam się, jak to możliwe, że facet nurkuje na bezdechu i w (zdaje się) piance - i nie ma, przynajmniej na oko, żadnego balastu, a jest ewidentnie ujemnie wyważony. A może w tych stringach ma? Czy są jakieś nowinki techniczne o których nie wiem, np. pianki- niepianki wyważone w masie?
-
Ma maly % tluszczu i cienka piankę. Pianka ulega znacznej kompresji (jak i ludzka klatka piersiowa i jama brzuszna) juz od 7m w dol. To jeden z podstawowych numerow przy nurkowaniu dla poczatkujacych: Schodzi sie na pewna glebokosc i pokazuje jak gruba pianka staje sie gesta i cieniutka. W dodatku nasiaka woda. Przy nurkowaniu bez sprzetu w slonej wodzie i pletwach, na wdechu do jakis 7m trzeba sie mocno namachac pletwami zeby schodzic w dol. Potem spadasz dosc gwaltownie bez wysilku. Mozna sie przejechac. Podobnie uzywajac pasa z obciazeniem, trzeba go co chwila robic ciasniej, jak sie schodzi w dol, dlatego kazdy woli obciazenia w kamizelce BCD. Tak ze przy jego glebokosci, nie ma problemu z wypornoscia.
-
No może i masz rację, choć nie chce mi się wierzyć, bo ja byłem nurkujący póki mi trąbki nie siadły i zanurzyć się w piance bez ołowiu to w zasadzie było niemożliwe (przy piance 7 mm). Poza tym wydaje mi się, nawet nurkując na bezdechu na golasa (znaczy w majtkach i ABC) i to w wodzie słodkiej na pewno miałem dodatnią pływalność na 10 m, a co dopiero w słonej. Rzecz znana, że okręt podwodny jak już nie może się wytrymować, to tonie coraz szybciej, bo ma coraz mniejszą pływalność z powodu zmniejszania swej objętości pod narastającym ciśnieniem. Nurkując w piance z aparatem w czasach, kiedy jeszcze nie używało się jacketów czy skrzydeł zawsze wyważałem się ze strachu lekko na plus i chyba nie przeszedłem przez ten punkt "zero" gdzieś do 15 m w słodkiej wodzie. Głębiej w owych prymitywnych czasach nie nurkowałem. A o ciasnym pasie to mi nie wspominaj bo raz w życiu się topiłem i to przez pas, bo szczyl byłem w za dużej piance i on mi zjeżdzał z d.py, więc go tak zaciągnąłem, że zacząłem się po kilku minutach dusić, ale zupełnie nie wiedziałem co się ze mną dzieje ani z jakiego powodu. Kolega się na szczęście zorientował i mnie rozpiął.
-
No, co Ty? Ja w srodziemnym, czyli bardziej slonym niz Baltyk, w ABC, unosilem sie na powierzchni (plery mi zjaralo) bez ruchu, z rekoma i nogami na krzyz, zeby nie marznac, ale przy schodzeniu w dol na 7-8m juz mialem ujemna wypornosc. Pluca mam duzo wieksze i mi zmieniaja objetosc duzo bardziej, czy co? Przy calym osprzecie, na troche ponizej 20 m, pianka (nie pamietam czy 5, czy 7mm, ale chyba 7mm, robila sie cieniutenka, tak miedzy palcami bylo ja czuc jak 1mm. Najglebiej bylem na 45-47m, na Nitroxsie (30-32% O2), choc nie powinienem byl na glebiej niz 40m, ale sie przewodnik chyba zagapil, bo bylismy na wraku. Na zwyklym powietrzu na 30m czulem juz ostra narkoze azotowa (uczucie jak po paru glebszych), po pewnym czasie. Robia taki test, pokazuja Ci tablice z pomieszanymi 2-cyfrowymi numerami, a Ty masz je stukac po kolei palcem. No i szukalem i szukalem kolejnego, ale byla przerwa i dlugo nie moglem zajarzyc, ze jednego brakuje.
Moze ten gosc mial jakas lateksowa pianke? Ale wydaje mi sie ze przy jego glebokosci, na oko ponizej 15m, juz mial spokojnie ujemna wypornosc. Na poczatku trzymal kamien, a potem bylo ciecie. Jakos to musial zrobic, a stringi troche male na obciazenie ;D
-
Na netflixie jest/byl dokument o Szukalskim. Ktos to ogladal? Warto?
https://www.youtube.com/watch?v=sPkoW4cmqT8 (https://www.youtube.com/watch?v=sPkoW4cmqT8)
A tu jego prace:
https://www.youtube.com/watch?v=c4mpf9CUy8Y (https://www.youtube.com/watch?v=c4mpf9CUy8Y)
-
Nie pamiętam gdzie - chyba w tęporze i gdzieś w Akademii pisaliśmy o kolejkach na różne szczyty - ale nie mogę znaleźć więc tutaj - z właśnie przeczytanego - podobno w tym dniu: 31 lipiec 2012 miało miejsce ponad 8% wszystkich wejść na K2 - pechowato dla Bieleckiego:
https://www.youtube.com/watch?v=EmfPDen-EpA (https://www.youtube.com/watch?v=EmfPDen-EpA)
Tak: 1:30, 2:06, 3:20...albo całe 8 minut:)
-
Właściwie to nie zobaczyłem, ale zamierzam - jeszcze przez tydzień widok dla gołooka, a pogoda ładna.
Celem zachowania równowagi po inspekcji muszli klozetowych tempomoralnych, warto spojrzeć w górę.
A tam - Neo...
(https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/b2/20/5f0d8c2912cfd_o_medium.jpg)
https://dziennikzachodni.pl/kometa-neowise-nad-polska-sprawdz-gdzie-ogladac-kometa-neowise-c2020-f3-widoczna-golym-okiem-niebo-w-lipcu-serwuje-piekny-widok/ar/c1-15078803 (https://dziennikzachodni.pl/kometa-neowise-nad-polska-sprawdz-gdzie-ogladac-kometa-neowise-c2020-f3-widoczna-golym-okiem-niebo-w-lipcu-serwuje-piekny-widok/ar/c1-15078803)
-
No i tu widzisz ciąży wszystko ku muszli jednak, ponieważ najłatwiej ją zaobserwować nad ranem, jak się idzie w połowie snu do kibelka. Kierunek północny wschód, na razie jest blisko słońca, więc niejako wyprzedza jego wschód :) . Piękna jest.
-
Piękna :).
A jak ślicznie oglądana z ISS wygląda...
-
Ciekawe wideo z Kolumbii. Gołąb "zawisł" bez ruchu w niebie.
https://mobile.twitter.com/Hechizero_38/status/1281355107309936640 (https://mobile.twitter.com/Hechizero_38/status/1281355107309936640)
Co to, fejk? A może błąd Matrixa? :o
-
Ja myślę, że to robota ruskich. Tych żartownisiów. Jaja se robią z gołąbka pokoju.
-
Tak, fałszywy gołąbek pokoju może być ruski ("bracie rodzony!").
-
...jak Союз МС-16 lądował:
-
A cóż to za sensację nam szyj=kują?
https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/nauka-i-technika/nasa-dokonala-ekscytujacego-odkrycia-na-ksiezycu-oglosi-je-w-poniedzialek/nqy2n5c (https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/nauka-i-technika/nasa-dokonala-ekscytujacego-odkrycia-na-ksiezycu-oglosi-je-w-poniedzialek/nqy2n5c)
-
Obstawiam Niemcow-nazistow na księżycu
https://m.imdb.com/title/tt1034314/
A co tam z tym życiem na Wenus się okazało? Pamiętam, że na Marsie już jakieś skamieniałe mikroby miały być...
-
A co tam z tym życiem na Wenus się okazało?
A, nic, jak to w życiu (naukowym)... Jedni kwestionują wyniki:
https://www.nationalgeographic.com/science/2020/10/venus-might-not-have-much-phosphine-dampening-hopes-for-life/
Inni luźno dumają nad ew. implikacjami:
https://phys.org/news/2020-10-implications-life-venus.html
-
Obstawiam Niemcow-nazistow na księżycu
https://m.imdb.com/title/tt1034314/
:)
Oh, those Nazis...
Baza na Księżycu, super-puper-broń, a stary dobry Borchardt-Luger, Parabellum P08 wciąż jeszcze pełni swoją służbę (1:43)
A tak na serio, ciekawe, co za odkrycie zapowiadają Amerykanie?
Gazeta "Kronen Zeitung" przypuszcza, że chodzi o wodę:
Vermutlich neuer Fund von Wasser(eis)
Ein Blick auf die Liste der Teilnehmer an der angekündigten Pressekonferenz (live ab 18 Uhr MESZ auf dem YouTube-Kanal der NASA) und deren jüngste Forschungsthemen legt nahe, dass die „aufregende neue Entdeckung“ etwas mit Wasser - vermutlich in Form von Eis - auf dem Erdtrabanten zu tun haben wird. Zumal auf der NASA-Website zu lesen ist: „Diese Entdeckung trägt zu den Bemühungen der NASA bei, mehr über den Mond als Grundlage der Erforschung der Tiefen des Weltalls zu lernen“.
Przypuszczalnie nowe odkrycie wody (lodu).
Spojrzenie na listę uczestników zapowiadanej konferencji prasowej (na żywo od 18:00 CEST na kanale youtube NASA (http://www,youtube.com/watch?v=21X5LGLDOfg)) i ich ostatnie tematy badawcze nasuwa myśl, że "nowe ekscytujące odkrycie" ma coś wspólnego z wodą - przypuszczalnie w postaci lodu - na satelicie Ziemi. Zwłaszcza, że na stronie internetowej NASA można przeczytać: "To odkrycie wnosi swój wkład do wysiłków NASA, aby dowiedzieć się więcej o Księżycu jako bazie przy badaniach głębin Kosmosu".
https://www.krone.at/2259790 (https://www.krone.at/2259790)
-
Skoro mowa o NASA i Księżycu, choć raczej bez związku z powyższym... W/w instytucja zamówiła u Nokii budowę... sieci komórkowej na Srebrnym Globie:
https://www.nokia.com/about-us/news/releases/2020/10/19/nokia-selected-by-nasa-to-build-first-ever-cellular-network-on-the-moon/
Ratujmy Kosmos? Zwł. że próbkami z Bennu też trochę naśmiecili ;):
https://www.cnn.com/2020/10/23/world/asteroid-bennu-sample-update-scn-trnd/index.html
Edit:
No i już wiadomo co to za sensacja - cd. tematu lunarnej wody:
https://www.nature.com/articles/s41550-020-01222-x
https://www.nature.com/articles/s41550-020-1198-9
https://www.cnn.com/2020/10/26/world/moon-water-nasa-announcement-scn-trnd/index.html
-
A tak na serio, ciekawe, co za odkrycie zapowiadają Amerykanie?
Gazeta "Kronen Zeitung" przypuszcza, że chodzi o wodę:
Jednak nie nazi, ci pozostali już tylko na Antarktydzie (https://pl.wikipedia.org/wiki/Nowa_Szwabia).
Taa, chodzi o wodę na Księżycu
https://dzienniknaukowy.pl/kosmos/nasa-potwierdza-obecnosc-wody-w-naslonecznionych-rejonach-ksiezyca (https://dzienniknaukowy.pl/kosmos/nasa-potwierdza-obecnosc-wody-w-naslonecznionych-rejonach-ksiezyca)
-
...taką łódeczkę:
(http://blogotech.eu/images/2020/Q4/holownik.jpg)
http://blogotech.eu/index.php/10810-drukowanie-na-poziomie-molekularnym
Edit:
Widzę, że więcej tego stworzyli... Jeden kształt nawet znajomy... ;)
(https://pubs.rsc.org/image/article/2020/sm/d0sm01320j/d0sm01320j-f1_hi-res.gif)
https://pubs.rsc.org/en/content/articlelanding/2020/SM/D0SM01320J
-
No i jak tu nie wierzyc Biblii?
https://www.youtube.com/watch?v=moUzR9hbfeA&feature=emb_logo (https://www.youtube.com/watch?v=moUzR9hbfeA&feature=emb_logo)
-
Na cud Jonasza...
https://youtu.be/1rjcs1WWlQU (https://youtu.be/1rjcs1WWlQU)
8)
-
https://www.fastcompany.com/90572842/this-sweater-was-grown-in-a-bioreactor (https://www.fastcompany.com/90572842/this-sweater-was-grown-in-a-bioreactor)
The new material—named “Brewed Protein”…
The process starts by designing the genes to make a specific protein, such as silk, and then inserting the genes into microorganisms that start pumping out the protein in fermentation tanks…
To dopiero początek, pierwsze nieśmiałe kroki. Jaka przyszłość czeka tę innowacyjną technologię? Może taka?
...bakteryjny warsztat tkacki. Trzeba rozebrać się do goła i wleźć do pojemnika, dosyć podobnego do wanny. Człowiek leży zanurzony w letnim roztworze, a gdy wyłazi po kwadransie z tej kąpieli, ma już na sobie odzież, wykonaną przez Bacterium Sartoriferum (pałeczkę krawiecką), trzeba tylko ten strój rozciąć, zdjąć, wyprasować i powiesić w szafie.
8)
-
-
Widziałem ;). Widziałem też coś takiego (stanowczo, polecam oglądanie z wyłączonym dźwiękiem):
-
Co Wam to przypomina? I drugie pytanie: Jak myslicie, na ile to zbieg okolicznosci, a na ile inspiracja?
(https://assets.catawiki.nl/assets/2019/1/17/2/6/3/2631bc96-6ba2-4415-a61e-a1584099c847.jpg)
-
Mnie Beksińskiego z szufladkowym Lemem - ze szczyptą egzorcysty...
A w czym rzecz?
-
Mnie to przypomina trochę Salvadora Dali a trochę Mroza
-
U mnie Lem w sensie Mróz:)
-
Byłem cwany - sprawdziłem. Dali. Ale skojarzenia mam z kobietą-taboretą. Jeśli taboreta, to i szafka może być.
-
No, mi się właśnie z Mrozem skojarzyło.
-
Cóż, fachowcy twierdzą, że Mróz od Dalego czerpał:
https://mck.krakow.pl/wystawy/max-ernst-sny-ornitologa/wydarzenia/surrealizm-imaginacje-i-mitologie
-
A co to za grafika?
-
"Szuflady pamięci" Salvadora D.:
http://www.julietdavis.com/wordvisions/essays/drawersofmemory.html
Skądinąd część cyklu tematycznego, można rzec:
https://www.artic.edu/artworks/185184/venus-de-milo-with-drawers
https://www.artic.edu/artworks/88624/city-of-drawers
-
Jak dobrze przeczytałem, te konkretne "szuflady pamięci" są z 1976
http://www.artnet.com/artists/salvador-dal%C3%AD/drawers-of-memory-2jhQ--ypl7QEyBtGqZQrFg2 (http://www.artnet.com/artists/salvador-dal%C3%AD/drawers-of-memory-2jhQ--ypl7QEyBtGqZQrFg2)
Więc jeśli już, to raczej inspiracja Mrozem.
A najpewniej sobą, gdyż miasto szuflad z 1936 wielce podobne. Tak, też Beksiński.
Ale co ono trzyma w ręku?
-
Zakładając, że nie machnęli się w opisie, musi to być nowsza odbitka litografii datowanej zwykle na rok 1965*:
http://www.artnet.com/artists/salvador-dal%C3%AD/drawers-of-memory-pYUw1lWRO24ac_buEApREA2
* Czyli ten sam, w którym wyszło pierwsze wydanie "Cyberiady" (choć warto pamiętać, że 4 lata wcześniej ukazała się "Księga robotów", też ilustrowana przez D.M.). Przy czym... jeśli nasza majnsajtowa galeria jest kompletna (nie - selektywna), to wyjdzie na to, że najbardziej znane (przynajmniej mnie) grafiki pojawiły się dopiero w "Cyb." z '72 i "Bajkach..." z '89:
https://solaris.lem.pl/galeria/rysunki-mroza
ps. Jeszcze a propos Mroza i surrealizmu:
https://quart.uni.wroc.pl/pdf/37/quart3738_Lem_18_Gryglewicz.pdf
-
Ale co ono trzyma w ręku?
Jak na moje oko, najbardziej przypomina to tradycyjny rosyjski ухват, inaczej рогач - narzędzie kuchenne do wkładania do pieca żeliwnych garnków:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/91/Small_oven_fork.24%2B0.3c.jpg/220px-Small_oven_fork.24%2B0.3c.jpg) (https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/11/Peth-russian00.JPG/220px-Peth-russian00.JPG)
Jak to będzie po polsku? Uchwyt do garnków?
-
Zakładając, że nie machnęli się w opisie, musi to być nowsza odbitka litografii datowanej zwykle na rok 1965*:
O, to zmienia postać rzeczy, choć trzeba pamiętać, że przepływ informacji, zwłaszcza grafik z Zachodu do PRL, był cokolwiek wolniejszy niż dzisiaj. Tym bardziej w druga stronę, zresztą.
Jak na moje oko, najbardziej przypomina to tradycyjny rosyjski ухват, inaczej рогач - narzędzie kuchenne do wkładania do pieca żeliwnych garnków:
Najpewniej masz rację, choć spodziewałbym się czegoś bardziej mistycznego...np. rogów Izydy? :)
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/49/Horus_family-Louvre-E6204.jpg/800px-Horus_family-Louvre-E6204.jpg)
Ale chyba za długi trzonek względem elementów obłych. Inna sprawa, że śiurealizm zniekształca z definicji. Gdyby nie obłości, rzekłbym - klucz do dużej mutry.
-
Ale co ono trzyma w ręku?
Jak na moje oko, najbardziej przypomina to tradycyjny rosyjski ухват, inaczej рогач - narzędzie kuchenne do wkładania do pieca żeliwnych garnków:
(...)
Jak to będzie po polsku? Uchwyt do garnków?
No tak - pięknie - jak kobieta coś trzyma - zwłaszcza taka zaszufladkowana - to niechybnie będzie to uchwyt do garów;)))
Ostatkiem sił przekazuje go córce...;))
Najpewniej masz rację, choć spodziewałbym się czegoś bardziej mistycznego...np. rogów Izydy? :)
Mnie gdzieś nie opuszcza ten trop egzorcysty (w takim "krzyżowym" geście Pani Szufladka trzyma ten przedmiot) i mógłby to być jeden z krzyży w kształcie litery Y.
Np. zniekształcony nieco krzyż tau:
https://furca.org/jakie-jest-znaczenie-franciszkanskiego-krzyzyka-tau/ (https://furca.org/jakie-jest-znaczenie-franciszkanskiego-krzyzyka-tau/)
Edit: teraz przeczytałam opis z linki Q:
Our lady has given everything, offering her last attachment to the mortal world. She holds a crutch up towards the angel begging him to take it from her. She has walked from the clearing, much as the Israelites walked through the desert from Egypt. Her walk has provided her with purification, giving her the ability to petition the angel. The crutch is a very simple design, a line with a curve at the top. Consider for a moment what the cutch would look like if we unflexed the arc. It is a cross, the great crucifix, ever reoccurring throughout Dali’s work.
Przy okazji o szufladkach - w powiązaniu z Freudem czyli tango libido:
https://www.ijern.com/journal/2015/August-2015/20.pdf (https://www.ijern.com/journal/2015/August-2015/20.pdf)
-
Tak, litografia Dali. A jak dali to i mogli zabrać. A kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera. A jak w piekle to i Dyabel. Rogi Izydy, czy Lucyfera - na jedno wychodzi. Tak to wygląda.
Zaszufladkowana kobieta, pod uciemiezeniem patriarchatu, wyciąga rękę dzierżąca procę by strzaskac szklany sufit kamieniem sprawiedliwości społecznej. Niestety guma i kamień z procy zostały jej podstępnie odebrane przez szowinistyczne świnie już w zarodku. Stąd pusta proca, jako pusty gest. A jak zarodek to i protest kobiałek. Czyli Szuflandia. Koło się zamyka, wąż z raju (Satan, czyli Seth, a więc znowu Egipt) zjada własny ogon. Ying i Yang. Chyba czas przestać pić, ale jak? Jak żyć? Zwłaszcza, że z Polski przyleciał zacny dwójniak... Kurpiowski.
W następnej odsłonie przedstawię prawdziwe znaczenie dzieła.
-
Zaszufladkowana kobieta, pod uciemiezeniem patriarchatu, wyciąga rękę dzierżąca procę by strzaskac szklany sufit kamieniem sprawiedliwości społecznej. Niestety guma i kamień z procy zostały jej podstępnie odebrane przez szowinistyczne świnie już w zarodku. Stąd pusta proca, jako pusty gest. A jak zarodek to i protest kobiałek. Czyli Szuflandia. Koło się zamyka, wąż z raju (Satan, czyli Seth, a więc znowu Egipt) zjada własny ogon. Ying i Yang. Chyba czas przestać pić, ale jak? Jak żyć?
Chyba jednak kulą w płot, albo bardziej - wylałeś z kapielą za kołnierz...dziecka ;)
Dali wyjątkowo był konserwatystą, wręcz szowinistycznomęskąesią. Choć bardziej by... knurem?
Przynajmniej tak stoi w wiki
Dalí, w przeciwieństwie do wielu innych artystów swych czasów (np. komunisty Picassa) był zwolennikiem konserwatyzmu, elitaryzmu i monarchii. Buntował się przeciwko kultowi przeciętności, typowemu dla demokracji. Krytykował także pacyfizm i anarchię. Również w odniesieniu do sztuki cechowała go postawa antymodernistyczna. W swych „Myślach i anegdotach” wyraził między innymi myśl, że „od 1900 roku nie powstało nic wielkiego”.
Poza tym, wyciąłeś smutnego anioła :D i wcale nie wiadomo, czy to kobieta
Mnie gdzieś nie opuszcza ten trop egzorcysty
no jest coś na rzeczy, choć mi od razu jak rzeczone zoczyłem, skojarzył inny horror. dużo poźniejszy
(https://data.junkee.com/wp-content/uploads/2020/02/Blank-1024-x-683-82.png)
-
Ja to jednak prosty jestem, w ogóle nie zauważyłem, że coś trzyma, tylko skupiłem się na gałkach szuflad i dziurce od klucza :( ...
-
choć spodziewałbym się czegoś bardziej mistycznego...np. rogów Izydy? :)
Może chodzi o odwróconą do góry nogami laskę uas, insygnium egipskich bogów, symbol potęgi (i, prawdopodobnie, panowania nad siłami zła - że niby dzierży się przedstawionego w jego górnej części Seta za pysk (https://www.podkop.com/2017/02/08/insygnia-faraonow-wszystkie-berla-wladcy-egiptu/)):
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d1/Was_Sceptre.png)
W takim wypadku odwrócenie i urwanie (setowej) głowy (wraz z większą połową ;) berła), co by oznaczało? Niemoc i demony (złe wspomnienia?) na wolności?
-
Na aukcję trafiają miniatury z MOON
&ab_channel=AdamSavage%E2%80%99sTested
-
No tak - pięknie - jak kobieta coś trzyma - zwłaszcza taka zaszufladkowana - to niechybnie będzie to uchwyt do garów;)))
Ostatkiem sił przekazuje go córce...;))
:)))))
Cóż, u nas się mówi: miłość przychodzi i odchodzi, a jeść chce się zawsze... ::)
-
Nie wiem, czy ta istota ma jednoznaczną płeć - dla mnie to facet. Przynajmniej ręce i nogi a zwłaszcza stopy - ewidentnie męskie.
Wiem, wysunięte szuflady oraz długie włosy odpalają silne skojarzenie i narzucają kobietę, ale dla mnie to niejednoznaczne.
(https://dyn1.heritagestatic.com/lf?set=path%5B2%2F1%2F8%2F8%2F1%2F21881264%5D&call=url%5Bfile%3Aproduct.chain%5D)
Co do krzyża, ja go nie widzę, ale przy Dalim wyobrazić można sobie wszystko. Natomiast faktycznie wygląda na amulet co ma ochronić przed tym skrzydlatym - czy aniołem? A może tym upadłym z Madrytu? Czy też jakimkolwiek cherubinem?
(https://globalquiz.org/media/pic/400/1514.jpg)
-
To ma sens... Upadły (w końcu leży), niedookreślony płciowo byt egzorcyzmuje anioła symbolem rozpętanych złych mocy... Szatan, mówię Wam, Szatan...
-
Nie wiem, czy ta istota ma jednoznaczną płeć - dla mnie to facet. Przynajmniej ręce i nogi a zwłaszcza stopy - ewidentnie męskie.
Tja... Istotnie, jakiś androgyn. Z jednej strony, szeroka miednica i brak eee, męskiego przyrodzenia. Z drugiej zaś muskularne ręce, stopa co najmniej 45 rozmiar butów, owłosienie na nogach, a nawet, jeśli przyjrzeć się, coś jakby rozwidlona broda...
A co tam leży na ziemi obok lewej dłoni istoty? Kształtem przypomina cząstkę mandarynki. Hm, może to jakaś gra, miejscowa odmiana golfa? Może ono zaraz zrobi hole-in-one? :D
-
Chyba jednak kulą w płot, albo bardziej - wylałeś z kapielą za kołnierz...dziecka ;)
Dali wyjątkowo był konserwatystą, wręcz szowinistycznomęskąesią. Choć bardziej by... knurem?
Nie, no... tylko rozwijalem Wasza interpretacyje. Moja interpretacja by sie zgadzala z jego postawa: Upadla kobieta, wracajaca z imprezy, rozebrana, pijana w sztok, ledwie siedzaca, ze spuszczona glowa w szuflade, wymiotujaca do niej. Nogi jej sie poplataly... W tle siedzi zalamany jej postawa Aniol-Stroz, na popekanej skale bozej milosci, z pochylona smutno glowa, a ona, ostatkiem sil pokazuje mu angielska wersje faka... Tylko nie moge dojsc dlaczego robi to przy pomocy narzedzia (koncowka z podpory do arkebuza albo muszkietu), a nie palcow? Moze wszystko jej sie poplatalo, jak te nogi i wlosy? Obok lezy wydalony, niezgryziony orzeszek ziemny, jakie mozna spotkac na kontuarze baru. A jej korpus kojarzy mi sie z tym obrazkiem:
(https://lumiere-a.akamaihd.net/v1/images/open-uri20150422-20810-1aonp2t_931280b6.jpeg?region=0,0,600,600)
-
(koncowka z podpory do arkebuza albo muszkietu),
To chyba w pułku karzełków :)
Lub, to olbrzymka... czy też może nawet - olbrzymiszcze.
Obstawiam podpórkę do kijka na kiełbaskę 8)
(https://a.allegroimg.com/s512/118481/5d1bd879452d9631fe459444e396/Podporki-do-kijkow-na-ognisko-zestaw-10-szt-Producent-K-K)
https://allegro.pl/oferta/podporki-do-kijkow-na-ognisko-zestaw-10-szt-9145401348?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_DIO_pla_dom_ogr%C3%B3d&ev_adgr=Grillowanie,+markizy+os%C5%82ony+maty,+meble+ogrodowe,+agrow%C5%82%C3%B3kniny,+akcesoria+pszczelarskie+oraz+szamba+i+oczyszczalnie&gclid=EAIaIQobChMI4dL19aCt7QIVVpnVCh0jzwokEAkYAyABEgL8dvD_BwE (https://allegro.pl/oferta/podporki-do-kijkow-na-ognisko-zestaw-10-szt-9145401348?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_DIO_pla_dom_ogr%C3%B3d&ev_adgr=Grillowanie,+markizy+os%C5%82ony+maty,+meble+ogrodowe,+agrow%C5%82%C3%B3kniny,+akcesoria+pszczelarskie+oraz+szamba+i+oczyszczalnie&gclid=EAIaIQobChMI4dL19aCt7QIVVpnVCh0jzwokEAkYAyABEgL8dvD_BwE)
-
Forkiet raczej odpada, te z epoki miały zawsze wywinięte na zewnątrz końce. Natomiast czy tylko ja widzę zamiast kobiety twarz? Gałki na szufladach to oczy, fatałaszek zwieszone z szuflady niżej to nos, kolejna szuflada to górna warga, zaś najdolniejsza, przedzielona dziurką od klucza - dzieli się na dwie górne jedynki. Dla mnie to jest uderzające. Kształty moim zdaniem (całości) są zdecydowanie kobiece, nie widzę tu nic z faceta, poza ew. owłosieniem, które jednakże nie jest aż takie dziwne, zwłaszcza przed wynalezieniem, depilatorów. Ten dziwny przedmiot najbardziej przypomina mi oprawkę do lusterka bądź podpórki pod brodę, jakie stosowano na wczesnym etapie fotografii, kiedy czasy naświetlania były minutowe.
-
Jest jeszcze opcja, że to niewymiarowy (ale - wiadomo - licencja artystyczna) kamerton:
(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/81/Stimmgabel.jpg/137px-Stimmgabel.jpg)
-
No właśnie nie zobaczyłem, ale...
Do rzeczy:
Film o niesporczakach i ks. prof. dr. hab. Włodzimierzu Sedlaku, czyli o bioelektronice i jej twórcy.
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=423503
-
Coś dla tęskniących za pięknem feudalnej przeszłości:
-
-
Stara ale jara zagadka szachowa:
(https://i.imgur.com/nOylwb1.jpg)
Białe zaczynają i NIE dają mata w 1 posunięciu.
-
wiem, ale nie powiem. Na razie
-
Stara ale jara zagadka szachowa:
Białe zaczynają i NIE dają mata w 1 posunięciu.
V0M2
?
https://www.base64decode.org/
-
V0M2
?
https://www.base64decode.org/
???
Przybliż proszę.
-
Zaszyfrowal odpowiedź
-
Już odcyfrowałem.
Dokładnie tak :)
Zuch jesteś, Piotrze.
A zauważyliście dwóch białopolowych gońców? Prawdopodobnie pionek zamienił się nie w hetmana, tylko w gońca...
-
Białe zaczynają i NIE dają mata w 1 posunięciu.
Tylko jedno rozwiązanie ma ta zagadka?
-
Białe zaczynają i NIE dają mata w 1 posunięciu.
Tylko jedno rozwiązanie ma ta zagadka?
Tak
-
Białe zaczynają i NIE dają mata w 1 posunięciu.
Tylko jedno rozwiązanie ma ta zagadka?
Tak
To chyba formułując pytanie należy to zaznaczyć. Czy nie? :)
-
Nie bo tak jest zwykle w zagadkach.
-
A zauważyliście dwóch białopolowych gońców? Prawdopodobnie pionek zamienił się nie w hetmana, tylko w gońca...
Szczerze mówiąc, nie zwróciłem uwagi. Ale rzeczywiście, jeśli tak na to patrzeć, to pionek musiał zmienić się w gońca, innej możliwości nie ma. Co świadczy o tym, że zagadki szachowe w większości przypadków dotyczą sytuacji wydumanych, a nie powstałych w toku rzeczywistych rozgrywek. Co, rzecz jasna, nie ujmuje nic samym zagadkom :)
-
Co świadczy o tym, że zagadki szachowe w większości przypadków dotyczą sytuacji wydumanych, a nie powstałych w toku rzeczywistych rozgrywek.
Jasne.
O ile się nie mylę, w stuce kompozycji szachowej obowiązuje zasada: zagadki należy tworzyć tak, żeby pozycja na szachownicy, acz bardzo nieprawdopodobna, teoretycznie mogła zaistnieć w rezultacie rozgrywki, bez łamania reguł gry.
-
Nie bo tak jest zwykle w zagadkach.
W takim razie
d7 - d8H
-
W takim razie
d7 - d8H
Za przeproszeniem - a kto Ci dał pozwolenie na obrócenie szachownicy o 180 stopni? ;)
-
W takim razie
d7 - d8H
Za przeproszeniem - a kto Ci dał pozwolenie na obrócenie szachownicy o 180 stopni? ;)
A ten, kto nie podał współrzędnych pól szachownicy - przecież tak jest zwykle w zagadkach ;D
-
Z definicji lewe dolne pole to a1.
Ponadto, jeśli obrócić deskę, zagadka przestaje być zagadką, gdyż otwiera się szeroki wachlarz możliwości:
b6
f6
bxa6
fxg6
a8W lub S
to samo, g8
-
Z definicji lewe dolne pole to a1.
Ponadto, jeśli obrócić deskę, zagadka przestaje być zagadką, gdyż otwiera się szeroki wachlarz możliwości:
b6
f6
bxa6
fxg6
a8W lub S
to samo, g8
1. W zagadkach nic nie jest "z definicji". Taki myk z odwracaniem szachownicy jest tu przecież dość częsty (kiedyś nawet widziałem zagadkę z szachownicą z polami w kolorach czerwonym i niebieskim, więc można to było ustawić nie na dwa, ale na cztery sposoby).
2. Tak - i dlatego wystarczy w zadaniu zaznaczyć, że rozwiązanie jest tylko jedno, wtenczas wersja "odwrócona" odpadnie.
-
jest. ustawienie szachownicy białe na dole.
-
Co świadczy o tym, że zagadki szachowe w większości przypadków dotyczą sytuacji wydumanych, a nie powstałych w toku rzeczywistych rozgrywek.
Jasne.
O ile się nie mylę, w stuce kompozycji szachowej obowiązuje zasada: zagadki należy tworzyć tak, żeby pozycja na szachownicy, acz bardzo nieprawdopodobna, teoretycznie mogła zaistnieć w rezultacie rozgrywki, bez łamania reguł gry.
Zapewne. W tym przypadku "problem" w tym, że racjonalny gracz przy awansie wybiera taką bierkę, która pozwala mu jak najszybciej zakończyć grę. Czyli gońca można wybrać wtedy, gdy wystarczy on do natychmiastowego zwycięstwa, w każdym innym przypadku należy wybrać hetmana (lub ewentualnie skoczka).
-
Tak są kombinacje które układają twórcy kombinacji i do dobrego tonu jest, aby teoretycznie mogły one zajść na szachownicy.
Są też taktyczki, które to zadania pochodzą z realnych partii.
Są też zadania bajkowe.
-
Czyli gońca można wybrać wtedy, gdy wystarczy on do natychmiastowego zwycięstwa, w każdym innym przypadku należy wybrać hetmana (lub ewentualnie skoczka).
Oczywiście. Zdarza się nawet, że wybór gońca jest po prostu konieczny dla jak najszybszego zwycięstwa. Jak w następującej zagadce. Mat w dwóch ruchach. Zmiana pionka na hetmana c8H prowadzi do remisu przez pata:
(https://i.imgur.com/OIwfqfk.jpg)
No i jeszcze jedna ciekawa niedzielna zagadka. Mat w trzech posunięciach:
(https://i.imgur.com/qLlHjjJ.jpg)
-
A ja, nie chcąc Was bynajmniej odrywać od szachów, zaproponuję liczenie królików, jako dodatek:
https://www.tiktok.com/@hecticnick/video/6968995805311012102 (https://www.tiktok.com/@hecticnick/video/6968995805311012102)https://www.o2.pl/informacje/ile-krolikow-jest-na-rysunku-tylko-jeden-procent-ludzi-widzi-wszystkie-6647449119218240a
-
A ja, nie chcąc Was bynajmniej odrywać od szachów, zaproponuję liczenie królików, jako dodatek:
https://www.tiktok.com/@hecticnick/video/6968995805311012102 (https://www.tiktok.com/@hecticnick/video/6968995805311012102)https://www.o2.pl/informacje/ile-krolikow-jest-na-rysunku-tylko-jeden-procent-ludzi-widzi-wszystkie-6647449119218240a
Naliczyłem 20 (plus/minus jeden).
Można uczynić następująco: pobrać i zachować plik obrazu, otworzyć go w jakimkolwiek redaktorze graficznym (ja korzystałem z ACDSee), a następnie "pobawić się" z jasnością, kontrastem i gammą. Tak widać znacznie lepiej i ostrzej:
(https://i.imgur.com/5WSeCnt.png)
-
No i jeszcze jedna ciekawa niedzielna zagadka. Mat w trzech posunięciach:
ZDhTLCBkNywgZjhTKywgZTcsIGM2Kw==
?
https://www.base64encode.org/
-
ZDhTLCBkNywgZjhTKywgZTcsIGM2Kw==
?
https://www.base64encode.org/
W punkt :)
Drobne zastrzeżenie: właściwy odnośnik https://www.base64decode.org (https://www.base64decode.org)
-
Drobne zastrzeżenie: właściwy odnośnik https://www.base64decode.org (https://www.base64decode.org)
;D Rzeczywiście. Nawet nie zauważyłem, że adres się zmienia przy wyborze encode/decode.
-
▶ Dlaczego w PRL literatura science fiction cieszyła się taką popularnością❓ Czym była fantastyka socjologiczna❓ Jak autorzy i redaktorzy radzili sobie z cenzurą❓ 📺 26 czerwca o 15.00 ZOBACZ dyskusję online z cyklu „Kulisy historii” i DOWIEDZ SIĘ❗
Oglądam właśnie. Lżą nas.
-
Tytułowa teza to nadużycie.
Marksizm i Polska Ludowa wspierała i uprawianie fantastyki i zawyżanie jej poziomu i kluby zainteresowań. Korzystał z tego Wiktor Żwikiewicz (o czym sam opowiadał). Socjalizm chciał być nowoczesny a właściwie - postępowy. Naturalne jest wspieranie i twórców i tłumaczy fantastycznych.
Nie wiem czemu Rafał Ziemkiewicz nic nie wspomniał o baśniowo fantastycznych autorach (Sam doskonale jeszcze pamiętam Kate Wilhelm, Monicę Hughes, JG Ballarda, , a z naszych - J.Sawaszkiewicza, Cz. Chruszczewskiego, J. Broszkiewicza, M. Kuczyńskiego, St. Pagaczewskiego, M. Tomaszewską
, no i nie baśniowego cybernetyka K. Fiałkowskiego).
Jeszcze 3 kwestie :
1. Czy rozmówcy w szkole podstawowej nie czytali fantastyki ?
2. Estetyczny zgrzyt u mnie wywołuje demonizowanie tzw. "komunizmu" przez autora, któremu ten ustrój pomógł przy starcie.
3. Dzięki za poznanie kulis pojawienia się "Supernowej".
-
Również obejrzałem, a raczej wysłuchałem. Wrażenie podstawowe - Ziemkiewicz opowiada z b. subiektywnej perspektywy, filtrując wszystko przez siebie, tj. pryzmat swoich doświadczeń, sympatii i antypatii*. To nie jest o SF w PRL-u zasadniczo, to jest o nim, i jego wczesnych z fantastyką przygodach. W związku z czym jego wypowiedź nijak się ma do tego, jak powinna wyglądać uczciwie, szeroko, streszczona historia rodzimej powojennej fantastyki, począwszy od wczesnych prób Mistrza, czy zapomnianych dziś powieści Borunia i Gajdy, przez następne utwory kolejnych autorów (tu znalazłoby się miejsce na Fiałkowskiego z Chruszczewskim, potem - Sawaszkiewicza), z R.A.Z-em i jego kolegami na samym końcu. Anegdoty bywają pyszne, ale poza tymi dot. NOW-ej/SuperNOWEJ wszystkie już gdzieś słyszałem.
Lem, faktycznie potraktowany ostro po macoszemu**, lecz kto chce, ten wniosek wyciągnie, że social fiction po polsku*** to właściwie Patrona, nie - Zajdla, wynalazek. ("Król Genialon" z Malapucyuszem Chałosem to jest rok '65, "Edukacja Cyfrania" z odmrożeńcami i Gorylium - '76, "Cylinder van Troffa" - dopiero '80.)
* Raczej konwickie, niż zniuansowane, ujęcie schyłku minionej rzeczywistości się w to wpisuje.
** Jako pisarz, bo Jego futurologicznym ambicjom... i skuteczności należny hołd został - pod koniec - w sumie złożony. (Przy czym - jak przy futurologii jesteśmy - to nie jest tak, że wizje Clarke'a i Pohla bieg dziejów unieważnił jak dawne bujdy balonowe, raczej - rzeczywistość wciąż ich, w wielu aspektach, nie dogoniła. Z "Odysei..." w pierwszym rzędzie straciła ważność data ;).)
*** Jeszcze wcześniej byli Strugaccy z "Трудно быть богом", w którym jednak wydźwięk antyustrojowy był znacznie subtelniejszy, i uderzał raczej w radzieckich włodarzy i ich szpicli (oraz ew. w ideę leninowskiego przyspieszania tego i owego - "Ty jeszcze nie wiesz wszystkiego, myślał. Jeszcze pocieszasz się myślą, że tylko ty sam skazany jesteś na klęską. Nie wiesz jeszcze, że jeśli chodzi o twych żołnierzy, to wróg istnieje nie tyle poza nimi, ile w nich samych. Możliwe, że obalisz Zakon i fala buntu chłopskiego wyniesie cię na tron królewski, że zrównasz z ziemią zamki szlacheckie, potopisz w Cieśninie baronów, a zbuntowany lud odda ci wszystkie honory jako wielkiemu wyzwolicielowi, że będziesz dobrym i mądrym - jedynym dobrym i mądrym człowiekiem w twoim królestwie, i dzięki tej dobroci zaczniesz rozdawać posiadłości ziemskie swym współtowarzyszom walki, a na cóż im te ziemie bez poddanych? l koło zacznie się kręcić w przeciwną stronę. Dobrze jeszcze, jeśli zdążysz umrzeć własną śmiercią i nie zobaczysz nowych hrabiów i baronów, którzy powstaną z twoich wczorajszych wiernych żołnierzy. Tak już bywało, mój sławny Arato, i na Ziemi, i na twojej planecie."), niż w podstawy (rzeczywistość, z której Anton-Rumata przybywa jest obłoczna, a marksizm za pankosmiczny schemat rozwoju humanoidów robi, choć perspektywa - w jednostkowej skali - jest tragiczna, daleka od urzędowego optymizmu).
nie baśniowego cybernetyka K. Fiałkowskiego
Właściwie sam nie wiem baśniowego, czy nie. Z jednej strony cybernetyk, informatyk, lubował się też w laboratoryjno-kosmonautycznych dekoracjach (instytuty naukowe, uczelnie, bazy księżycowe i asteroidowe, kosmoloty), z drugiej... To co pisał, to wbrew pozorom nie jest hard SF typu clarke'owskiego czy wczesnolemowskiego, a wrzucone we wspomniany sztafaż opowiastki-przypowiastki, czasem o charakterze pewnej hipotezy, ale bardziej egzystencjalnej, niż stricte naukowej. A najwybitniejszemu w jego dorobku "Adamowi..." to już ogólnie bliżej do Mastiera z Margaritą, niż do klasycznej science fiction.
-
/..../
2. Estetyczny zgrzyt u mnie wywołuje demonizowanie tzw. "komunizmu" przez autora, któremu ten ustrój pomógł przy starcie.
Przeszkodził
-
Przeszkodził/pomógł, to bardziej złożona kwestia, biorąc pod uwagę, że Ziemkiewicz pochodził z rodziny chłopskiej, a raczej z rodziny mających chłopskie korzenie inteligentów w pierwszym pokoleniu, część procesu awansowania społ. których stanowiła - ponoć koniunkturalna, nie wynikła z sympatii do ustroju, ale jednak - przynależność czy to do PZPR-u, czy to do PAX-u. (Co wynika z autobiograficznych wypowiedzi samego R.A.Z.-a.)
-
Przeszkodził bo u nas było trudniej z tym wszystkim niż gdzieś indziej.
-
Nowy He Man. Kolejna inba. Uważajcie poniżej będą spoilery:
Spoilery:
Szkieletor jest zły bo nie może zaliczyć z taką mordą. Stanowi to podniesienie ważnej kwestii społecznej tzw inceli i głos w dyskusji. A że wkurzyli fanów i mieli 28% na Rottenie to co tam. Teraz się mętnie tłumaczą. Mamy też tu dekompozycje patriarchalistycznej monarchii i innych takich. Ciężko się to ogląda. Nie chcę dawać większych spoilerów ale mamy tu kolejny przykład stosowania tzw. dramy. Niezmiennie dla Netflixa kończy się ona furią widowni i rozróbą. Naliczyłem w swoim czasie 4 seriale SF skasowane przez to. Siennica na Nowym Ekranie dał zaś 8/10. Generalnie mamy tu totalny rozdźwięk percepcji publiki i krytyków wywołany przyczynami oczywistymi których nie chce mi się nawet rozwijać.
https://naekranie.pl/recenzje/wladcy-wszechswiata-objawienie-sezon-1-czesc-1-recenzja
-
Szkieletor jest zły bo nie może zaliczyć z taką mordą. Stanowi to podniesienie ważnej kwestii społecznej tzw inceli i głos w dyskusji.
Nie dość, że zrobili to mało empatycznie*, to trafili kulą w płot. Przecież Skeletor ma skrajnie wpatrzoną w siebie Evil-Lyn (https://he-man.fandom.com/wiki/Evil-Lyn) (a ponadprzeciętne ego i żądza władzy cechowały go jeszcze gdy zwał się Keldorem (https://he-man.fandom.com/wiki/Keldor); tak przynajmniej mówi wersja z 2002).
* Jest w kręgach niedobrowolnych celibatariuszy sporo wyjątkowo toksycznej mizoginii i ekscentrycznych poglądów, a i jednostki zwyczajnie niebezpieczne się trafiają, ale u podstaw leży głębokie, subiektywnie przeżywane, nieszczęście tych ludzi, i nie ma co robić z nich demonów zła (nawet jeśli statystycznie często wspierają skrajną prawicę, czy neonazizm, w nadziei, że baby do kuchni zapędzi).
Ale coś się boję, że jak jeszcze trochę o tych He-Manach pogadamy, to nas Mistrz z widmotronu szlakiem trafi ;).
-
Szkieletor jest zły bo nie może zaliczyć z taką mordą. Stanowi to podniesienie ważnej kwestii społecznej tzw inceli i głos w dyskusji.
Nie dość, że zrobili to mało empatycznie*, to trafili kulą w płot. Przecież Skeletor ma skrajnie wpatrzoną w siebie Evil-Lyn (https://he-man.fandom.com/wiki/Evil-Lyn) /..../
Ale tu ona próbuje coś kombinować na boku.
Do czasu 4 sezonu Discovery trzeba się czymś zająć.
-
Ale tu ona pruboje coś kombinować na boku.
Po pierwsze - i tak kombinować znacznie nieśmielej niż w serii z 2002 (jeśli w ogóle), przynajmniej jak dotąd. Po drugie - pewna doza wzajemnej nielojalności (https://www.youtube.com/watch?v=AxZePR9uzlQ) wpisana jest z automatu w relacje komiksowych superłotrów, to część konwencji, takie postacie inaczej nie potrafią.
Do czasu 4 sezonu Discovery trzeba się czymś zająć.
Mógłbym twierdzić, że "Discovery" to jednak część szlachetnego dziedzictwa "Star Treka", do którego Patron miał prywatnie cieplejszy stosunek, niż okazywał to publicznie, i nie ma go co na jednej szali z reklamą zabawek stawiać, ale mam wrażenie, że jak o nim (za intensywnie) mówimy widmotron również zaczyna rozgrzewać się i buczeć... ::)
-
...jak Słońcu pod koron(k)ę zajrzeli ;):
-
To Hal Bregg w czyms takim siedzial, modlac sie zeby mu sie chlodzenie nie zadlawilo? Fiu-fiu!
-
Od razu przypomniałem sobie opowiadanie Bradbury'ego "Złociste jabłka Słońca":
https://docs.google.com/document/d/13rFLLBGAp0Lf-0mHRVl5pDwpMZr-Au-G/edit?usp=sharing&ouid=114989202676424387326&rtpof=true&sd=true (https://docs.google.com/document/d/13rFLLBGAp0Lf-0mHRVl5pDwpMZr-Au-G/edit?usp=sharing&ouid=114989202676424387326&rtpof=true&sd=true)
-
Widzę, że Panowie świadomi, iż "Nauka objaśnia świat, ale pogodzić z nim może jedynie sztuka.". Bradbury przytoczony w całości*, to do kompletu i Mistrza zacytuję:
"Usiadłem na małej ławce i jakiś czas patrzałem w niebo. Jak nieszkodliwie, jak poczciwie wyglądały gwiazdy, pomrugując, drżąc w niewidocznych prądach atmosfery, która chroniła przed nimi Ziemię. Pomyślałem o nich „gwiazdki”, po raz pierwszy od tylu lat. Tam nikt nie odważyłby się tak powiedzieć, wzięlibyśmy go za wariata. Gwiazdki, rzeczywiście, żarłoczne gwiazdki. Nad całkiem już ciemne drzewa wzbił się w dali fajerwerek i od razu zobaczyłem, ze zdumiewającą realnością, Arktura, góry ognia, nad którym leciałem szczękając zębami z zimna, a szron aparatury chłodzącej, topniejąc, ściekał mi, czerwony od rdzy, po kombinezonie. Pobierałem próbki koronossawą, wsłuchany w gwizd sprężarek, czy nie tracą obrotów, bo jednosekundowa awaria, ich zachłyśnięcie, obróciłaby pancerze, aparaty i mnie w niedostrzegalny obłoczek pary. Kropla padająca na rozżarzoną płytę nie znika tak szybko, jak ulatnia się wtedy człowiek."
"Usiłowałem wyobrazić sobie chromosferę Arktura. Ziejący ogrom, nad którym leciałem i leciałem, obracając się jak na potwornej, niewidzialnej karuzeli ognia, z łzawiącymi, opuchniętymi oczami, i powtarzałem martwo: sonda, zero, siedem — sonda, zero, siedem — sonda, zero, siedem — tysiące, tysiące razy, tak że potem na samą myśl o tych słowach coś się we mnie wzdrygało, jakbym je miał wypalone w sobie, jakby były raną; a odpowiedzią był trzask w słuchawkach i chichoczące pianie, w jakie moja aparatura przekształcała płomienie protuberancji, i to był Arder, jego twarz, jego ciało i pocisk, obrócone w promienisty gaz"
"— I było was tak mało?
— Dwunastu. Tom Arder, Olaf, Arne, Thomas — piloci. No i ja. I siedmiu uczonych. Ale jeśli myślisz, że tam było pusto, mylisz się. Dziewięć dziesiątych masy — to napęd. Fotoagregaty. Magazyny, zapasy, zespoły rezerwowe — część mieszkalna jest niewielka. Każdy z nas miał po kabinie, nie licząc wspólnych. W środkowej części kadłuba — centrala i małe rakiety do lądowania, i sondy–rakiety, jeszcze mniejsze, od pobierania próbek korony…
— Byłeś nad Arkturem — w takiej?
— Tak. Z Arderem.
— Czemu nie lecieliście razem?
— W jednej rakiecie? Bo to zmniejsza szansę.
— Dlaczego?
— Sonda to jest chłodzenie, wiesz. Taka jakby latająca lodówka. Tyle miejsca, żeby usiąść. Siedzi się w lodowej skorupie. Ten lód taje od strony pancerza i ścina się z powrotem na rurach. Sprężarki mogą się zepsuć. Wystarczy chwila, zachłyśnięcie, bo na zewnątrz jest osiem, dziesięć albo dwanaście tysięcy stopni. Jeżeli staną w dwuosobowej rakiecie, to musi zginąć dwóch. A tak — tylko jeden. Rozumiesz?"
"Powrót z gwiazd" (rzecz jasna)
* Ciekawe, swoją drogą, czy Lem wspomniane opowiadanie czytał (jeśli tak, raczej musiał w oryginale; po polsku ukazało się dopiero w roku '83 w niszowym fanzinie "Kwazar"). I czy miało to miejsce (o ile miało) przed ukończeniem "Powrotu...".
-
Tego nie może tu zabraknąć chyba. \Jest jakiś fan z oglądania, którego nie ma przy wiedźminie.
-
Jest jakiś fan z oglądania
Cóż, nie da się zaprzeczyć ("Twardowsky" już to udowodnił, do spółki z niektórymi tekstami Sapkowskiego), że umiejętnie zastosowana wulgarność potrafi dostarczyć uciechy. Choć całościowo uznaję w/w film za typowy przykład małego deszczu z dużej chmury.
-
Superfani zelżeni
-
...świeżą focię ;) centralnej (dla naszej D.M.) czarnej dziury:
https://eventhorizontelescope.org/blog/astronomers-reveal-first-image-black-hole-heart-our-galaxy
(https://projects.iq.harvard.edu/files/styles/os_files_xxlarge/public/eht/files/images-comp.png)
-
Jeśli ktoś z Was szuka swojego miejsca we Wszechświecie... ;)
-
https://www.onet.pl/informacje/kopalniawiedzypl/cuda-wokol-nas-bigpicture-natural-world-photography-pokazuje-zagrozone-piekno/lq6fy9s,30bc1058
-
Prawdziwy technothriller, niestety bez happy endu (widok nie jest b. drastyczny, miałem nieprzyjemność oglądać gorsze na żywo, będąc lata temu świadkiem wypadku kolejowego, ale giną ludzie, więc wrażliwym nie polecam):
https://www.reddit.com/r/WarplanePorn/comments/vq7lt8/uss_greenbay_mv22_osprey_crash_august_5_2017_video/
https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/militaria/wstrzasajace-nagranie-z-kraksy-smiglowca-osprey-zginelo-trzech-zolnierzy/cywhf63
-
Symetriady, asymetriady, itd.
https://fotoblogia.pl/18123,fotograf-nadaje-ksztalt-wodzie-tworzy-z-niej-rzezby-przypominajace-ludzi
-
https://www.livescience.com/pink-auroras-solar-storm
Verne pisał o promiennej zieloności ;), ale o takich kolorkach i on milczał...
-
Zaczęło się:
https://youtu.be/ry6HYg3AsHA
I like the part where Ciri says “ you have not seen what I have seen”, and Geralt says “ I have seen things”, and she says “ you have not seen what I have seen”!!!! Chills literal chills!!!
-
Zegarmistrzowska precyzja:
-
..."robaczka" jak z "Prawdy":
https://twitter.com/TamithaSkov/status/1621276153075109888
https://www.sciencealert.com/part-of-the-sun-has-broken-off-and-formed-a-vortex-what-the-heck-is-going-on
-
(https://i.ebayimg.com/images/g/KgoAAOSwJIBjJweu/s-l500.jpg)
-
O, widzę, że są jeszcze mapy biologii, chemii i inżynierii:
I parę innych:
https://www.youtube.com/playlist?list=PLOYRlicwLG3St5aEm02ncj-sPDJwmojIS (https://www.youtube.com/playlist?list=PLOYRlicwLG3St5aEm02ncj-sPDJwmojIS)
-
Młode lata przypomniały mi się . Ech... 8)
-
Widzę tu co najmniej 3 możliwosci w tym przypomnieniu ;) ...
-
Zasady dekretowe im brzmią nieswojsko.
M.zd. to jest celowo prowokowane - przez tych z hodowli (światowych przywódców) Schaba.
-
Caudillo Trump.
(https://bi.im-g.pl/im/94/42/1c/z29632916IHG,Byly-prezydent-Donald-Trump-opuszcza-Trump-Tower-w.jpg)
-
Dlaczego demokraci robią mu kampanię wyborczą?
-
A z kolei AI tak widzi Trumpa w pierdlu - jest cała seria ale to mi się zdaje niezłe, bo ten drugi kogoś mi uderzająco przypomina. I w dodatku tak jakby Trump był na niego trochę zły a tamten na Trumpa wręcz przeciwnie... Ciekawe, czy tak zasugerowano, czy z pewnych powodów AI sama to wymyśliła.
(https://eatliver.b-cdn.net/wp-content/uploads/2023/04/trump-in-jail1.jpg)
-
...odtworzony cyfrowo wrak Titanica:
-
Przy okazji, a propos Titanica. Co Państwo sądzicie o następującym, nieco retorycznym, pytaniu: czy po zderzeniu z górą lodową istniała teoretyczna możliwość uczynić cokolwiek, co pozwoliłoby okrętowi zachować pływalność i nie pójść na dno?
Od strony technicznej „Titanic” był bardzo nowatorski. Cały kadłub został podzielony na 16 oddzielnych sekcji z w pełni automatycznym systemem zamykania grodzi wodoszczelnych. Przestawienie jednego przełącznika na mostku kapitańskim lub w maszynowni zamykało lub otwierało 16 wodoszczelnych drzwi zabezpieczających statek przed zalaniem. Identyczne rozwiązanie zastosowano na „Olympicu” i „Giganticu”. System grodzi wodoszczelnych pozwalał na utrzymanie statku na powierzchni nawet przy zalaniu czterech dziobowych, czterech rufowych lub dowolnych dwóch sekcji jednocześnie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/RMS_Titanic (https://pl.wikipedia.org/wiki/RMS_Titanic)
Nasuwa się np. taki, najprawdopodobniej głupi, pomysł. W dużym skrócie: jak wiadomo, uszkodzeniu uległy pięć sekcji od strony dziobu. W rezultacie powstało znaczne przechylenie statku w tę samą stronę, woda zaczęła przelewać się przez niewystarczająco wysokie grodzie wodoszczelne, zalewając kolejne sekcje jedną po drugiej. I to już koniec, od chwili gdy woda przedostała się do szóstego przedziału, zatonięcie stało się nieuniknione.
A co, gdyby tak na samym początku otworzyć kingstony i zalać wodą jeden lub dwa przedziały od strony rufy? Tzn. w pewnym stopniu zrównoważyć przechył w stronę dziobu?
Czy wystarczyłoby wówczas zapasu pływalności okrętu?
W zwykłych warunkach, przy wysokiej fali, na pewno nic by z tego nie wyszło. Ale biorąc pod uwagę anomalnie cichą pogodę, zupełny brak fal i wiatru tamtej kwietniowej nocy na Atlantyku - kto wie...
-
Coś dla miłośników ciężkich maszyn:
-
https://www.money.pl/gospodarka/chinczycy-oglosili-przelomowe-wyniki-badan-to-odwroci-procesy-starzenia-6973346510625440a.html (https://www.money.pl/gospodarka/chinczycy-oglosili-przelomowe-wyniki-badan-to-odwroci-procesy-starzenia-6973346510625440a.html)
Kolejny pic na wodę, czy może coś w tym jest?
-
Cóż, mają Mao Zedonga gotowego do przyjęcia pierwszej dawki. Wygląda jak żywy, więc powinno pójść łatwo ;) .
-
Kolejny pic na wodę, czy może coś w tym jest?
Doźródełkuję:
https://www.nature.com/articles/s41467-023-43618-z
I dodam, że temat przewija się od lat:
https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0163725814000941
I różne cudności już sobie po nim obiecywano:
https://jnanobiotechnology.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12951-022-01440-7
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC10239052/
-
Nie wiem, jak tam stoi sprawa ze skutecznością molekularnego wodoru od strony naukowej, natomiast od strony komercyjnej chyba wszystko gra. Na rynku jest od groma gadżetów takiego rodzaju:
https://www.jonizatory.eu/produkt/generator-wodoru-do-inhalacji-h2-respire-150-q-life/ (https://www.jonizatory.eu/produkt/generator-wodoru-do-inhalacji-h2-respire-150-q-life/)
-
Najlepiej wciągać od razu z tlenem, który też jest bardzo ważny dla komórek, a żeby nie wciągnąć przy okazji drobnoustrojów najlepiej zastosować wysoką temperaturę w celu sterylizacji mieszaniny np. w postaci świeczki :) .
-
;D
Alternatywne rozwiązanie: niech urządzenie pracuje przez dłuższy czas w zamkniętym pokoju. Tak, żeby na pewno osiągnąć stężenie terapeutyczne. A dopiero potem dokonać dezynfekcji, jak wyżej :)
-
Geocentryzm... Trudno go bronić, ale te widoki... ;)
-
Tragedia pralnicza nadchodzi?
https://www.techspot.com/news/101514-mystery-lg-washing-machine-consuming-36gb-data-daily.html (https://www.techspot.com/news/101514-mystery-lg-washing-machine-consuming-36gb-data-daily.html)
-
...Grahama odpornego na wypadki samochodowe:
https://en.wikipedia.org/wiki/Project_Graham
https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,graham-przezyje-kazdy-wypadek-samochodowy--jak-to-mozliwe--mowia-lekarze,artykul,77046969.html
(Nie pokazywać Dychtończykom!)
-
Wrażenia z metawersum:
https://noizz.pl/big-stories/spedzilem-caly-dzien-w-metawersum-czuje-sie-jakbym-tam-byl/f3lvrh1